• Nie Znaleziono Wyników

Sprawy porucznika Ordona — ciąg dalszy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Sprawy porucznika Ordona — ciąg dalszy"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Monika Kostaszuk

Sprawy porucznika Ordona — ciąg

dalszy

Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 23, 103-108

(2)

Monika Kostaszuk

SPRAWY PORUCZNIKA ORDONA — CIĄG DALSZY

K iedy w listopadzie 1963 r. warszawski Teatr Dram atyczny wystawił w reżyserii A leksandra Bardiniego sztukę Sławomira Mrożka Śmierć

porucznika, w stołecznej prasie rozpętała się burza \ Dzisiejszego kla­

syka polskiej groteski okrzyknięto wówczas grafomanem, błaznem, w ul­ garnym h ip o k ry tą 2. Zarzucono mu bezideowość, zejście na artystyczne mielizny, obrażanie narodowych uczuć, a naw et polityczną prowokację.

„Oto ktoś, kom u z a ta rły się granice — p isał w «Stolicy» T eofil Syga — m ię­ dzy ża rtem a p ro stac tw em , ktoś — k to posiada n a d m ia r odw agi a zbyt m ało ta k tu arty sty czn eg o [...] ktoś, m ówię, pozbaw iony pokory w obec te m a tu — p o sta ­ now ił sobie tęgo pośm iać się, a za przedm iot sw ych żartów o b rał R e d u tę Ordona,

Dziady (także część trzecią) i inne u tw o ry poety [M ickiew icza — przyp. M .K .].” 3

Parcdystyczna stru k tu ra tej sztuki wydawała się istotnie niezwykle przejrzysta. Zbudowana na wybranych cytatach z polskiej literatu ry rom antycznej, jednoznacznie wskazywała przyjętą przez autora zasadę wyboru. Podsuwał ją szkolny kanon lektur zestawiający pod hasłem „Mickiewicz” m isterium Dziadów, Odę do młodości, Pana Tadeusza i oczy­ wiście Redutą Ordona. Zwłaszcza ten ostatni utw ór — historia bohater­ skiego obrońcy powstańczej reduty, „uśmierconego” (co też zapewne odnotowują podręcznikowe przypisy) przez Mickiewicza — wydał się Mrożkowi nośny dram aturgicznie. „Opowiadanie ad iutanta” wzbogacał przecież cały kontekst pozaliteracki — istotny ze względu na miejsce postaci Ordona w narodowym panteonie i jej rzeczywistą, niezgodną z poetycką, biografię.

Autor Śmierci porucznika w ykorzystał tę właśnie sprzeczność w skrze­ szając — na przekór tytułow i — swego bohatera i konfrontując z jego własną literacką legendą. Mrożkowy Ordon-Orson nie ginie pod gru­ zami wysadzonego w powietrze fortu — wychodzi cało z powstania. Nieoczekiwanie zjawiając się w em igracyjnym mieszkaniu Poety (twórcy wiersza opiewającego jego chlubną śmierć) „psuje” swym niestosownym ocaleniem „narodową fetę” (s. 18)4. Jesteśm y postawieni wobec dylem a­

(3)

— 104 —

tu : Czy żywy bohater może być nadal narodowym bohaterem ? Co lub kto zaświadcza o jego tożsamości? Czy powrót do egzystencji realnej unieważnia stworzony przez Poetę i uświęcony w zbiorowej świadomości byt intencjonalny?

Mrożka — niestrudzonego „m ordercę (a więc i znawcę — przyp. M.K.) stereotypów ” 5 — interesuje oczywiście zależność odwrotna. Mit, który w ykreował Orsona — patriotę zdolnego do największych poświęceń dla ojczyzny — jest więc silniejszy niż on sam. Zniewala go i ubezwłasno­ wolnia, czerpiąc swą moc właśnie z rozdżwięku między praw dą a fikcją. Młody, znakomicie wyszkolony porucznik, który wysadzał redutę plano­ wo, „według in strukcji” i pod „odpowiednim kątem ” nie przystaje do wypracowanego w romantyzmie polskiego modelu patrioty-szaleńca, mo­ delu kojarzącego „lekceważenie śmierci, braw urę odwagi” z „pogardli­ wym potępieniem wszelkich rozsądkowych kalkulacji” 6. Zamiast ducha mężnego powstańca zjawia się rozhisteryzow any kochanek; tego, który „szczęścia w domu nie znalazł, bo go nie było w ojczyźnie” zastępuje stęskniony narzeczony pragnący u boku Zosi wieść „żywot zwyczajny, sielski i spokojny” (s. 26).

Bohater porzuca nimb bohatera, aktor wychodzi z roli, ale patetycz- no-patriotyczny spektakl trw a dalej. Śmierć porucznika jest już własnoś­ cią publiczną — stanowi ideowy fundam ent tej odrealnionej, zmitolo-

gizowanej rzeczywistości. C harakterystycznym dla rom antyzm u rozu­ m ieniem śmierci nie „jako zaprzeczenia istnienia, lecz jako zmiany jego sposobu [...], jako przejścia w inny, ponadindywidualny, historyczny spo­ sób istnienia” 7 posłuży się Mrożek tworząc sytuację abstrakcyjną, gro­ teskową na skutek pozbawienia świata przedstawionego spójności i pod­ porządkowania go „czystej”, ponadracjonalnej logice.

Postępowaniem Orsona — buntującego się przeciw nierzeczywistości w łasnej egzystencji, lecz ulegającego stereotypowi, który tę nierzeczy- wistość potęguje — oraz zachowaniem Zosi składającej ze swej miłości (lub raczej ze swych planów małżeńskich) absurdalną „ofiarę dla ofiary”, rządzi ta sama zasada. Typowo polski „m onumentalizm wymagań patrio­ tycznych” 8, sprowadzonych u Mrożka do całkiem już niedorzecznych rozmiarów, stanowi w ujęciu parodystycznym wartość suwerenną. P rzy­ padkowo wplątanego w heroiczne samobójstwo porucznika czyni „ge­ niuszem ofiary” — zaś ideę poświęcenia życia dla ojczyzny absolutyzuje. „To sama wzniosłość! — stw ierdza w zakończeniu aktu I główny bo­ hater — Teraz nikt nie powie, że jakieś niskie tu grały instynkta” (s. 20)

Idea staje się zasadą, „antynorm ą” wprowadzającą określony ład w stru k tu rę prezentow anych zdarzeń. Idea staje się formą przyjętą przez postacie i narzucone im sytuacje. Zaś narzędziem idei czyni Mrożek

(4)

poezję. To właśnie dzięki jej mitotwórezym kompetencjom dokonuje się w dramacie przejście od praw dy będącej własną w ewnętrzną racją świa­ ta przedstawionego do praw dy narzuconej, istotniejszej z uwagi na wyż­ sze sensy, motywowane względami pozaliterackimi. Mrożek proponuje czytelnikowi ciekawy eksperym ent — odsłania przed nim mechanizm tej poezji, ujaw nia zasady, jakim podporządkowany jest proces two­ rzenia narodowego eposu:

„D ruzggcąca przew ag a w roga to podstaw ow y w aru n ek , żeby mój epicki u tw ó r — w y jaśn ia jego przyszły a u to r — w zruszał i przek o n y w ał poetycko. P roszę p rzy ­ pom nieć sobie T erm opile. K to by się przejm o w ał T erm opilam i, gdyby L eo n id as ro zporządzał siłam i d o ró w n u jąc y m i a rm ii persk iej. Nie zazdroszczę dzisiaj poetom przeciw nika! O piew ać druzgocącą przew agę to bardzo niew dzięczne zadanie.” (s. 8)

Ukrytego pod sugestywnym pseudonimem „Vier und Vierzig” Poetę wyposaża Mrożek w szczególnego rodzaju samoświadomość artystyczną oraz zaskakującą umiejętność dystansowania się wobec własnej tw ór­ czości. Pararom antyczny „władca świata ducha” to nie tylko znakom ity fachowiec, lecz także wieszcz troszczący się o zakres wiedzy swych przy­ szłych biografów i o „schludny wygląd własnego pom nika” (s. 26). Poe­ zja — która unieśm iertelni Mistrza, lub raczej uczyni zeń w Epilogu (zbudowanym na zasadzie paradoksalnego odwrócenia sytuacji) pokutu­ jącego, pozbawionego spoczynku ducha — ulega instytucjonalizacji w takim samym stopniu jak jej twórca. Dokonując selekcji faktów histo­ rycznych fabrykuje bohaterów zgodnie ze „społecznym zapotrzebowa­ niem ”.

„Mogło się zdarzyć — w yzn aje P o sta — że porucznik O rson uszedł był z życiem spod ognia kartaczy , lecz się nie ocalił od w yższych przeznaczeń. O n był b o h aterem i n aró d w ym aga, by nim był do końca. [...] To nie ja, p an o w ie , n aró d pobudziłem , by życie zachow ane je m u w ypom inał, ja m ty lk o w w iersze u ją ł n a ro d u żądanie. N aród chce ofiary, bo ta k a o fiara w y raża p ra w d ę całego n a ­ ro d u .” (s. 19)

Etos ulega komercjalizacji. Twórczość poetycka poddaje się prawom popytu i podaży, jest tow arem wystawionym na sprzedaż, choć — trzeba przyznać — towTar to najwyższego gatunku, jak dowodzi fragm ent Prolo­ gu przedstaw iający Poetę „komponującego” w ogniu walki swój naro­ dowy poemat. „Komponowanie” jest właściwie kompilowaniem co cel­ niejszych w yjątków z Reduty Ordona. Omawiana scena po raz pierwszy w bezpośrednich cytatach wprowadza do dram atu tekst Mickiewicza. Istotne jest oczywiście nie tylko samo pojawienie się tych przytoczeń, lecz przede wszystkim kompozycyjny i semantyczny kontekst, jaki bu­ duje dla nich Mrożek.

Czemu zatem służy dysonansowe zestawienie poetyckiej m etafory i wojskowego żargonu? Czy owa stylistyczna niestosowność naruszając

(5)

— 106 —

gatunkow ą m otywację literackiego pierwowzoru prowadzi do jego ośmie­ szenia, zdeprecjonowania? W arto zwrócić uwagę, iż Poeta (którego nie można, rzecz jasna, utożsamiać z autorem Reduty) inspirow any szcze­ gólnym charakterem dziejowej chwili, bardziej deklamuje poemat, niż go tworzy. Stojący na szczycie szańca, patetyczny recytator przekształca konstytuujące rom antyczną poezję myśli i uczucia w zgrabne hasła i chwytliwe formuły:

„G enerał: Co jest?! P o eta: Piechota!

G enerał: Też m i in fo rm acja! Czy k to kiedy a ta k u je fo rty konnicą? J a k a p ie­ chota?!

P oeta: Ja k o law a błota, zupełnie podobna do law y błota, a p rzy ty m n a sy ­ p a n a isk ram i bagnetów ...

G en erał (próbując się opanow ać): Dobrze. D obrze. T ylko spokojnie. W róćm y do red u ty . Czy w idzi p a n re d u tę ? [...]

P o eta: O, ta k ! Widzę!

G enerał: No, całe szczęście. S tra ty w łasne?

P o eta: P an ie G enerale, nasz żołnierz nie dba o s tra ty , on ginie i nie p y ta !” (s. 9)

Parodystyczna konstrukcja wypowiedzi postaci dem askuje jednak do­ konywane na utworze Mickiewicza ideowe nadużycia. Traw estacja pełni w Śmierci porucznika nie tylko funkcję stylizacyjną — jest rodzajem pułapki, jaką zastawia Mrożek na banał, podszywający się pod rom an­ tyzm frazes, literacki stereotyp, artystyczny kicz. Ironiczne odwołanie się do cytowanego dzieła nie narusza jego „bogatej w sensy płaszczyzny odniesienia” 9 — służy przecież ochronie owych sensów. Parodia okazuje się więc narzędziem tyleż sprawnym, co bezpiecznym. „To, co jest n aj­ zupełniej odmienne, przysłania — jak w yjaśnia Izaak Passi — pozorną jednakowością, ale tylko po to, by mocniej podkreślić prawdziwą róż­ nicę w rzekomym podobieństwie [...] i w ten właśnie sposób ujawnić nierzeczywistość swego pretendow ania.” 10

Podobnie jak Mickiewicz w II części Dziadów, inscenizuje Mrożek w swym dramacie obrzęd wywoływania duchów. Przestrzeń Epilogu — już nie magiczno-religijna, lecz „filologiczna”, zderzająca ze sobą roz­ m aite konwencje literackie — powołuje do istnienia upiora rom antycz­ nej poezji. Symbolicznej zemsty dopełnia na nim Chór Wykolejonej Mło­ dzieży — grupa byłych uczniów, którzy zawdzięczają swemu klasykowi katusze szkolnych wypracowań o opisach przyrody i deklam acje pieśni filareckich. L iteratura polskiego rom antyzm u zostaje poddana kolejnemu, trudnem u sprawdzianowi — próbie szkolnej nudy, zrutynizow anej mo­ notonii podręcznikowych formułek. Problem Mickiewicza, k tó ry „wiel­ kim poetą był” znów powraca. W jakim stopniu tak właśnie ukształto­ wane przekonanie o jego wielkości wciąż jeszcze hipnotyzuje świadomość zbiorową?

(6)

Nieustannie penetrując stworzone na podstawie uznanych kanonów lektur — narodowe wyobrażenia, dochodzi Mrożek do ciekawego wnio­ sku o ich „sezonowości”, uległości wobec ideologicznej koniunktury:

„P anu łatw o się dziwić, że chodzę po ciem nych p a rk a c h i ch uliganię — żali się R ed ak to ro w i sta ry O rson — A co p a n by zrobił na m oim m iejscu? Ileż to raz y zm ieniały się opinie. Zaczęło się od tego, że m nie chw alono za to w ysadze­ nie się w pow ietrze. [...] Aż tu p atrz ę, opinia się zm ienia. Z apanow ały poglądy, że w ysadzenie się to szaleństw o, a n aw e t szkodliw e i dla zdrow ia je d n o stk i w y­ sadzonej, i dla całego społeczeństw a.” (s. 24)

Wieszcz pozostaje wieszczem — jego poezję zaś zgrabnie dopaso­ w uje się do rozm aitych społecznych, narodowych i politycznych racji. Romantyzm obrasta — według oceny Mrożka — hasłami, komunałami, gotowymi interpretacjam i z uczniowskich bryków. A utor Śmierci po­

rucznika proponuje kurację wstrząsową. Gra z absurdem, w którą wcią­

ga on utw ór Mickiewicza nie jest jednak walką z literacką kondycją polskiego romantyzmu, ani tym bardziej z dziedziczoną po nim tradycją kulturow ą. Wyraża jedynie bunt przeciw tryw ializow aniu tej tradycji i postępującej dew aluacji przyjętych przez nią wartości. Demaskuje obezwładniającą siłę narodowej dewocji i zdradliwy urok sztucznie pre­ parowanych świętości.

„M rożek wie, że d u ch y istn ieją, że są sp raw y św ięte, że proroków i zbaw icieli b ardzo łatw o w yw ołać z n ie b y tu , że Bóg chyha n a człow ieka. W d ra m a ta c h Io­ nesco, B ecketta a b s u rd a ln ą je st nieobecność wyższego sensu życia ludzkiego, m e­ tafizyki, teleoiogii, doskonałości, absolutu, Boga. U M rożka m am y raczej do czynie­ n ia z n ad m iern y m rozproszeniem duchow ej m a te rii boskości, k tó ra się p rze jaw ia , gdzie popadnie, bez u m ia ru sta w ia a b so lu tn e p o stu la ty i w szystkiem u św ięty sens n ad a ć może. [...] M rożek w ierzy w duchy [...]. D latego też w alczy z ducham i, upioram i, ze słow em m agicznym i m yśleniem m itycznym , z m itologią tra d y c y jn ą i nie tra d y c y jn ą . Ze w szy stk im co św ięte — dlatego że św ięte w łaśn ie.” 11

Niegdysiejszym adwersarzom Mrożka można by dziś zadedykować słowa Jan a Kotta: „Buffo Mrożka jest jednoznaczne. Jego serio jest o wiele trudniejsze do rozszyfrowania” 12.

P r z y p i s y

1 P o lsk a p ra p re m ie ra tej sz tu k i odbyła się 2 4 IX 1963 r. w T ea trze K a m e ra l­ n y m w K ra k o w ie; reży sero w ał J a n Biczycki.

2 K ry ty cz n e opinie w zw iązku z w y sta w ien ie m sztu k i Śm ier ć p o ruc znika za­ m ieszczały m.in. „S to lica” (nr 4, 7, 9, 10 — 1964) i „ K u ltu ra ” (nr 9, 11 — 1964).

3 T. Syga, Coś t y uc z y n ił ludziom, M ic k ie w ic z u ? „S tolica” 1964, n r 4, s. 14. 4 W szystkie c y taty pochodzą z te k s tu w yd ru k o w an eg o w „D ialogu” 1963, n r 5, s. 5 -2 9 .

(7)

— 108 —

* K. W olicki, W p o szu k iw a n iu m ia r y w: tegoż, Gdzie je st teatr. K ra k ó w 1978, s. 236.

8 A. K ow alczykow a, Ciemne drogi szaleństwa. K ra k ó w 1978, s. 31.

7 M. Cieśla, głos w d y sk u sji w: S ty le zachow ań r o m a n ty czn y ch . Propozycje

i d y s k u s je s y m p o z ju m W arszaw a 6 - 7 grudnia 1982 r. Pod red . M. Ja n io n i M.

Z ielińskiej. W arszaw a 1986, s. 260.

8 A. K ow alczykow a, Sa m obójcy rom antyczni, tam że, s. 215.

• A. O kopień-S ław ińska, Śm ierć porucznika w: T. K ostkiew iczow a, A. O ko- p ie ń -S ła w iń sk a, J. S ław iński, C z y ta m y u tw o r y współczesne. W arszaw a 1967, s. 260.

10 I. P assi, Powaga śmieszności. W arszaw a 1980, s. 240.

11 M. P iw iń sk a, L egenda r o m a n ty czn a i szyderc y. W arszaw a 1973, s. 360. 12 J. K ott, Rodzina M rożka w: tegoż, Aloes. W arszaw a 1966, s. 132.

Cytaty

Powiązane dokumenty

preskryptem różnią się one całkowicie zarówno od listów świec­ kich, jak i od listów przypisywanych Pawłowi, lecz już w staro­ żytności uznanych za

"Przepisy o gospodarowaniu, eksploatacji i ruchu

Są one polem do eksploatacji zarów no dla p ań stw centrum , jak i półperyferyjn ych, które przenoszą do nich coraz częściej sw oją produkcję po to, b y obniżyć jej

Zawodnik staje w kole tyłem do kierunku rzutu, chwyta oburącz uchwyt młota, wykonuje zamachy ponad głową, prostując ramiona w łokciach wykonuje trzy do czterech obrotów

Jeśli będę się uczył, to zdam egzamin z logiki, nato- miast egzamin ze statystyki zdam na pewno.. Ale można to zrobić dużo krócej wykorzystują fakt, że koniunkcja jest

Nonetheless, this theory is useful within the area of literature, especially in the context of social media criticism, which regards social representation as one

Metoda ta uniemożliwia kontakt wody złożowej z powietrzem, a co za tym idzie – zapobiega utlenianiu związków rozpuszczonych i wy- trącaniu się niepożądanych osadów; jednak

Next to carbon recycling, there are other exchange fluxes be- tween free amino acids and the central carbon metabolism reaching a flux of 15–45% relative to the glucose uptake rate.