• Nie Znaleziono Wyników

Świat : pismo tygodniowe ilustrowane poświęcone życiu społecznemu, literaturze i sztuce. R. 11 (1916), nr 7 (12 lutego)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Świat : pismo tygodniowe ilustrowane poświęcone życiu społecznemu, literaturze i sztuce. R. 11 (1916), nr 7 (12 lutego)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

C e n a n in ie js z e g o n u m e r u k o p . 2 0 .

PRENUMERATA: w W a r s z a w ie kwartalnie Rb. 2. Półrocznie Rb. 4. Rocznie Rb. 8. W K r ó le s t w ie I C e s a r s t w ie : Kwartalnie Rb. 2.26. Półrocznie Rb.

4.60 Rocznie Rb. 9. Z a g r a n i c a : Kwartalnie Rb. 3. Półrocznie Rb. 6. Rocznie.

Rb. 12. M ie s ię c z n ie : w Warszawie, Królestwie I Cesarstwie kop. 76, w Aus*

tryl: Kwartalnie 6 Kor. Półrocznie 12 Kor. Rocznie 24 Kor. Na orzesyłke „Alb*

Szt.** dołączą sie 60 hal Numer 60 hal- Adres: „ŚWIAT** Kraków, ulica Ou*

najewskiego No 1. CENA OGŁOSZEŃ: Wiersz nonpareiowy lub lego mielące na 1-e| stronie przy tekście lub w tekście R b -1. na 1-e| stronie okładki kop. 60.

Na 2-e| I 4-e| stronie okładki oraz przed tekstem kop. 30. 3-cla strona okładki i ogłoszenia zwykłe kop. 26. Za tekstem na blałel stronie kop. 30 Kronika to*

warzyska. Nekrologi i Nadesłane kop. 76 za wiersz nonpareiowy. Marginesy:

na l*e| stronie 10 rb , przy nadesłanych 8 rb., na ostatnie) 7 rb- wewnątrz 6 rb. Artykuły reklamowe z fotografiami 1 strona rb. 176. Załączniki po 10 rb.

od tysiąca.

Adres Redakcyl I Adminlstracył: WARSZAWA, Zgoda Ni 1.

T e le fo n y : Redakcyl 73*12. Redaktora 68*76. Adminlstracył 73*22 l 80*76.

Orukarni 7-36. FILIA w ŁOOZI. ulica Piotrkowska No 81. Za odnoszenie do domu dopłaca slą 10 kop. kwartalnie.

£7

Rok XI. Ne 7 z dnia 12 lutego 1916.

Wydawcy: Akc. Tow. Wydawnicze „ŚWIAT” . Warszawa, ulica Zgoda N° 1.

Pod kierownictwem naczeinem Stefana Krzywoszewskiego.

Franc.

Tow.

Ubizplicziń na życia

„ L * U R B A I M E”

Ulgi na w yp. niezd. do pracy F ilja dla K r. P. Marszałk. 136.

8851 Oddział miejski: ulica Moniuszki Nr. 2.

Biuro Kijowskie: Kijów, ulica Kreszczatik Nr. 48.

Wilno, róg S-to JerskieJ i Kazańskiej Nr. 9.

Ubytek sił roboczych po wojnie i sposoby zaradzenia.

Ile egzystencyi ludzkich cochło- nie Moloch wojny, ilu inwalidów po­

wróci z krwawych bojów? nie wie­

my. Stopień śmiertelności walczą­

cych armii nie jest znany; również ogólna liczba uczestników wojny. Ze sprawozdań niemieckich związków zawodowych wynika, że około 50^

członków tych organizacyi powoła­

no pod broń. Jeśliby wykładnik śmiertelności, nieuleczalnego okale­

czenia i t. p. walczących armiii ozna­

czyć ną 50 pro miille *), to się okaże, iż zasoby pracy w krajach objętych przez wojnę zmniejszą się po jej u- kończeniu przeciętnie o 25°/On. Jest to ubytek sił roboczych bardzo znaczny, a sposoby zaradzenia temu staną się palącą sprawą ekonomicz­

ną w całej Europie. Jak wiadomo, państwa takie, jak Niemcy, już przed woijną, odczuwały znaczny brak sił roboczych. Bmigracya spadła tam niemal do zera, wzrastała zaś imi- gracya.

Zasoby sił roboczych zmniejszą się po wojinie z wielu powodów. Nie licząc poległych oraz inwalidów, na­

leży wziąć pod uwagę straty w zdol­

ności do pracy, spowodowane długą przerwa w pracy zawodowej, zwła­

szcza u robotników wykwalifikowa­

nych. Straszne przeżycia uczestni­

ków walk nie przejdą również bez skutków szkodliwych.

*) Podczas wojny burskiej podawa­

no dla armii angielskiej cyfrę 40°/o„, są­

dzimy jednak, że obecnie cyfra 50°/oo nie będzie za wysoka.

Pamiętajcie

o wpisach szkolnych.

Wszelkie ofiary przyjmuje Acłministracya „ Świata “.

Jakie znaczenie po wojnie bę­

dzie miał ubytek sił roboczych dla ekonomicznego życia Europy, zale­

żeć będzie przedewszystkiem od wa­

runków rynku światowego. Możli­

we, iż niesłychany ubytek kapitałów, z powodu pożyczek wojennych, wzrost ciężarów publicznych z racyi wysokich podatków, trudności odzy­

skania normalnego eksportu, walka ekonomiczna między wrogiemi pań­

stwami, jako następstwo wojny, wprowadzą do stosunków ekonomicz­

nych nowy zamęt, trudny dziś do przewidzenia, tern mniej do oblicze­

nia. Wojna, trwająca 2 lata, będzie kosztowała 100—120 miliardów rubli, jeśli nie więcej. Oznacza to, że pro­

dukcyjne siły Europy zubożeją prze szło o 100 miliardów rubli. Ustanie wskutek tego eksport kapitałów, o- słahnie zaborczość i twórczość prze­

mysłowa, a w życiu gospodarczem nastąpi dłuższa depresya.

W tym również czasie rozwiążą się milionowe armie, a z nich wyjdą na świat całe zastępy ludzi, szukają­

cych pracy, które zaleją rynki robo­

cze. Wiele fabryk, wytwarzających na potrzeby wojenne, zostanie zam­

kniętych, więc znów tysiące robotni­

ków wyciągnie ręce o zajęcie.

Wspomnieliśmy o trudnościach nor­

malnej odbudowy eksportu, który jest w inowoczesnem społeczeństwie źródłem utrzymania dla milionów ludzi. Państwa wojujące prowadzą zarazem walkę ekonomiczną, a na­

wet czynią już dziś przygotowania do przyszłej wojny gospodarczej.

Oznacza, to, iż konkurencya na ryn­

kach świata między wrogiemi sobie obecnie państwami wzrośnie, a tern samem wzmocni tendencye rugowa­

nia drogich sił roboczych przez nowe metody pracy i nowe maszyny. Tym więc sposobem, zamiast ubytku sił roboczych, wytworzyć się może ich nadmiar. A za brakiem pracy idzie wślad nędza.

Przypuśćmy jednak, iż jedna ze stron walczących odniesie stanowcze zwycięstwo. Niszczy przeciwnika, zdobywa nowe rynki zbytu. Zarazem wzrasta prestige polityczny zwycię­

scy, co wywiera przyciągający wpływ na narady mniejsze. W blasku .spotę­

gowanego wpływu politycznego kwi­

tnie przedsiębiorczość ekonomiczna.

Zorganizowany, wzmocniony poli­

tycznie kapitał dąży bez przeszkód ku potężnemu dziełu „otwierania"

kolonii i krajów rolniczych, Wślad za tern wzrasta wywóz towarów, fabry­

ki idą całą siłą pary. Wysokie zyski pobudzają do zakładania coraz to no­

wych przedsiębiorstw. Popyt ną pra­

cę wzrasta. Ale wszystkie rezerwy zostały wyczerpane, zmniejszony przez wypadki wojenne zasób sił ro­

boczych przeszkadza możliwości rozkwitu, rozmachu, ekspansyi.

Wtedy stanie do pomocy techni­

ka, nauka o nieograniczonych możli­

wościach ludzkiego geniuszu. Poja­

wią się nowe maszyny, które znów umniejszą potrzebną ilość rąk ludz­

kich. W jakim stopniu możliwe jest zwiększenie intensywności pracy ludzkiej, świadczy fakt, że na 1 ro­

botnika angielskiego w przemyśle włóknistym przypada 75 wrzecion, gdy we Francyi tylko 60. Tkacz an­

gielski ma pod ręka 6—8 krosien, włoski 1 krośno, a niemiecki przecię­

tnie 2. Tymczasem w Ameryce, z powodu ulepszeń mechanicznych, tkacz otrzymuje zamiast ośmiu — 16 do 20 krosien.

Wydajność pracy tkacza angiel­

skiego powiększyła się, według Edi­

sona, 12 razy w przeciągu ostatnich lat 70-ciu XIX stulecia. Dalszy po­

stęp jest najzupełniej możliwy.

Podobnie dzieje się

ti

dziać się będzie w rolnictwie. Maszyna do ko­

szenia traw y kosi dziennie 3, 2 hekta­

ry, przyczem potrzebny jest tu tyl­

ko jeden człowiek. Ażeby wykonać

(2)

podobną prace dawnemi, ręcznemi metodami, trzeba było ośmiu dni ro­

boczych.

Wiek dwudziesty uczynił w dziedzinie zaoszczędzania pracy ludz­

kiej niesłychanie wiele. Na. koniec wieku osiemnastego przypada rewo- lucya techniczna w przemyśle; wiek dwudziesty zapoczątkował rewolu- cyę w dziedzinie organizacyi pracy.

Mówię o systemie Taylora, nauko­

wej organizacyi zakładów przemy­

słowych, systemie, którego skutki ekonomiczne przewyższyć mogą przewroty wynikłe z wynalazku ma­

szyny. Człowiek, według szkoły Taylora, pracować nie umie. Metody pracy należy zdobywać drogą nau­

kową, która wykaże, iż przeciętny wysiłek ludzki można z łatwością zwiększyć trzy- i czterokrotnie.

Człowiek nie zna optimum warun­

ków, przy których praca jego może być wykonana najszybciej, najdo­

kładniej, z najmniejszym wysiłkiem.

Kilka przykładów: Przenoszenie t. zw.

gęsi surowcowych. Robotnik mógł dziennie przenieść najwyżej 12,5 tonn.

„Po naukowem zbadaniu zagadnie­

nia, przekonano się ze zdziwieniem, że dobry robotnik, ładujący gęsi su­

rowcowe, powinien przenosić 47 do 48 tonn". Wyniki osiągnięte w trze­

cim roku po wprowadzeniu nowej organizacyi były takie, iż zamiast 600 robotników, zatrudniano obecnie tylko 140.

Pracę murarza zreformowano w ten sposób, że murarz, 'który dawniej układał 120 cegieł na godzinę, obe­

cnie zwiększył wydajność pracy na 300 cegieł. Mimsterberg (Grundziige der Psychotechnik 1914. Str. 364) opowiada o podobnych zmianach sposobów pracy w rolnictwie. Po przeprowadzeniu doświadczeń licz­

ba niezbędnych sił roboczych zmniej­

szyła się o /». (Por. również Frank B. Gilbreth: Field System. N. York 1908). Uczony francuski Amar pisze wielkie dzieło o „motorze ludzkim"

{Amar: Le moteur humain. Paris.

1914), gdzie rozpatruje skutecznie zagadnienie stosowania zasad me­

chanik; do maszyny-człowieka.

W ten sposób powstała „nauka pracy", zdolna kilkakrotnie zwię­

kszyć wydajność naszych wysiłków.

Przy ożywieniu przemysłowem po wojnie, szeroko stosowane u- lepszenia techniczne, umiejętnie wprowadzane nowe, na najśwież­

szych zdobyczach eksperymentalnej psychologii oparte metody organiza­

cją pracy ludzkiej w szybkiem tem­

pie zaradzić mogą ubytkowi sił ro­

boczych przez wojnę.

Z braku miejsca nie możemy tu szczegółowo omówić niezwykle in­

teresujących możliwości — już czę­

ściowo podczas wojny zrealizowa­

nych — rozwoju stosowania pracy kobiet w przemyśle, handlu i urzę­

dach.

Kapitalizm współczesny, stojąc na najwyższym przy danym rozwoju

nauk przyrodniczych poziomie te­

chniki i organizacyi, potrafi przezwy­

ciężyć największe trudności, oprzeć się wszelkim zawieruchom.

Przemysł nowoczesny potrafi wyzyskać nawet inwalidów. Już dziś prasa niemiecka żywo zajmuje silę zagadnieniem przystosowania uszko­

dzonych przez wojnę do pracy za­

robkowej, aby nie stali się ciężarem rodziny, albo społeczeństwa. Tworzy się biura porad .zawodowych dla in­

walidów, zamierza organizować za­

kłady, gdzie Ci ostatni mogliby od­

powiednio przekształcić swój do­

tychczasowy zawód na odpowiedniej­

szy ich obecnym siłom fizycznym.

Tak więc Europa, zasobna w zdobycze nauk przyrodniczych i wie­

kowe doświadczenie, da sobie najzu­

pełniej radę z brakiem sił roboczych.

Zjawisk tych nie należy zresztą uogólniać. Taki lub inny kierunek rozwoju zależeć będzie od najróżno­

rodniejszych warunków, 'których dziś przewidzieć nie sposób. W jednych krajach okaże się nadmiar sił robo­

czych, w innych znaczny ich brak, osłabiający ostatecznie rozmach prze­

mysłowy.

Co będzie w Polsce, tym kraju wychodźców, uchodźców i wygnań­

ców? Polska do wojny posiadała w stosunku do poziomu i rozwoju swo­

ich warsztatów pracy za wiele sil ro­

boczych. Kiedy w innych krajach zmniejszał się wywóz ludzi a zwię­

kszał wywóz towarów, u nas rósł przywóz towarów i wywóz ludzi. Za towary zagraniczne opłacaliśmy co­

rocznie setkami; tysięcy rąk robo­

czych, które w cudzoziemskich fa­

brykach wytwarzały te towary dla nas...

Podczas wojny straciliśmy ol­

Z p o bytu Jego E ksce le n cyi b is k u p a B a n d u rs k ie g o w P io trko w ie .

P orucznik Biłyk, biskup Bandurski i p o d porucznik B urzyński.

brzymią ilość sil. W raz z ewakua- cyą dziesiątków fabryk do Rosyi, wyemigrowało na Północ kilkanaście setek wykwalifikowanych robotni­

ków. Jest to strata nie do poweto­

wania. Część robotników zmarnie­

je w ciężkiem .położeniu uohodźtwa, część — na stale pozostanie w Ro­

syi.

Czy będziemy mieli możność samodzielnego kierownictwa naszą polityką ekonomiczną, nie wiadomo.

Gdyby tak, potrafilibyśmy zapewne w

■krótszym czy dłuższym przeciągu

■czasu zagoić rany wojenne na orga­

nizmie narodowego gospodarstwa.

Rozkwit gospodarki .publicznej, przy wolności politycznej, budowa dwor­

ców, kolei żelaznych, dróg, regula- cya rzek, kanalizowanie miast, insta- lacye gazowni i elektrowni, budowa gmachów szkolnych i publicznych — wszystko to mogłoby potężnie wpły­

nąć na ożywienie gospodarcze w kraju.

Gospodarowanie polskie wtedy musi stanąć na najwyższym, możli­

wym do osiągnięcia poziomie techni­

ki i organizacyi pracy. Dziś -stoimy wstecz o pól wieku.

Edward Lipiński.

2

(3)

Król Saski w Warszawie.

F ryderyk A ugu st, kró l saski. W yjazd k ró la (x) razem z W arszaw skim Jenerał - gu bernatorem E xcelencyą B eselerem , z d w o rca W ie d e ń skie g o do pa ła cu hr. P o to ckie g o . Fot. Maryan Fuks.

Milicya Stołecznego miasta Warszawy.

(4)

Na prowincyi polskiej.

(G arść wieści).

Powoli do stolicy przesiąkają wieści o życiu polskich miast, ale między wieścia­

mi temi nie braknie pomyślnych. Dusza polska daje wszędzie wysiłek, żywo za­

świadczający o „tej, co nie zginęła". O- trzymaliśmy garść świeżych wieści z try­

bunalskiego Piotrkowa i dzielimy się nie­

mi z czytelnikami. Miejscowe Towarzy­

stwo dobroczynności obchodzi właśnie 30-letni jubileusz. Pomimo wojennych czasów krząta się, jak może, utrzymuje 5 ochron dla dzieci przychodnich, 3 przy­

tułki dla sierot, la i tu i tam obecnie 600 dzieci pobiera elementarną naukę, co za dawnych rządów było surowo wzbronio- nem. Są i sale zajęć przy przytułkach:

szwalnie, zakład czapkarsko-krawieoki, szkoła robót kobiecych. Szereg sty- pendyów szkolnych był dumą piotr­

kowskiej dobroczynności. Niestety, kapi­

tały Towarzystwa (sam fundusz żelazny wynosi 100 tys. rb.) uniesione zostały przez Bank Państwa do Rosyi, ponieważ jednak Towarzystwo to posiada dwie nieruchomości, oparło na .nich swój kre­

dyt i działa bez przerwy.

Po ustąpieniu władz rosyjskich za­

wiązała się bezzwłocznie Komisya sądo­

wa, z dwunastu osób, ,pod przewodni­

ctwem p. L. Cybulskiego, a następnie p. K. Rudnickiego, która sądziła sprawy w zakresie sądów gminnych i pokoju, na podstawie prawa dotychczasowego, sto­

sując te same ulgi, co i warszawskie są­

downictwo w sierpniu roku ubiegłego, jak skazanie warunkowe i swoboda w obniżaniu kar. Do marca 1815 r. osą­

dzono zgórą tysiąc spraw. Obecnie są­

downictwo zostało zorganizowane przez władze austryackie: sądy .gminne skła­

dają się z sędziów i ławników, przez rząd mianowanych, przyczem funkcyo- nują i w miastach dla spraw cywilnych, zaś sądy pokoju, sprawowane przez po­

laków galicyan, zajmują się wyłącznie karnemi sprawami. Drugą instancyą jest senat apelacyjny (dawny zjazd). Zamiast sądu okręgowego mamy sąd Komendy Obwodowej, a instytucya apelacyjna dla niego jest w Lublinie przy generał-gu- bernatorze. Procedura 1 prawo mate- ryalne dawne; ale w postępowaniu hypo- tecznem ważne zmiany: sekretarz hypo- teczny jest tylko kancelistą, a zamiast kolegium decyzye kładze jeden z człon­

ków sądu Komendy Obwodowej. Prawni­

cy piotrkowscy, lubelscy, radomscy i kieleccy podali do władzy memoryał o dopuszczeniu do magistratury przedsta­

wicieli społeczeństwa, na co odpowie­

dzi — brak. Językiem urzędowym wszę­

dzie polski, z wyjątkiem tylko sądów wojennych.

2y cie w Piotrkowie płynie normal­

nie. Zbrodniczość. pomimo nędzy, bodaj że się nie podniosła. Najwięcej trudno­

ści sprawiają stosunki dłużników i wie­

rzycieli; kłopot niemały ze stosowaniem art. 1244 kodeksu cywilnego, bo niewia­

domo najczęściej, która z dwóch stron bardziej zasługuje na poparcie i obronę, tak obie są uciśnione. Grono adwokatów piotrkowskich przetłómaozylo szereg u- staw sądowych na polski język, a Na­

czelna Komenda Armii wydała je.

Towarzystwo Wzajemnego Kredytu ziemi piotrkowskiej było dość przezorne, że w lipcu 1914 r„ gdy tylko sytuacya polityczna się naprężyła, wycofało swe depozyty i należności. Inne finansowe

instytucye narażone zostały na ciężki kryzys: To w. Kredytowe Miejskie nie może wypłacać ani kuponów, ani wylo­

sowanych listów; 'inne instytucye kredy­

towe ograniczyły swą działalność do

■częściowych wypłat depozytów; tylko Tow. Kred. Zicimskie płaci, pomimo woj­

ny, wszystko, co się komu odeń należy.

Słychać coraz głośniejsze domagania się zniesienia moratoryum, ponieważ rol­

nikom, kupcom 1 przemysłowcom nie brak pieniędzy. Tylko urzędnicy i rze­

mieślnicy ledwie dyszą.

Szkolnictwo rozwija się dość po­

myślnie. Szkoły mają frekwencyę wię­

kszą, niż dawniej, a lżej im o tyle, że o- trzymaiy gmachy po szkołach rządo­

wych; pozatem gimnazyum ,p. Dąbrow­

skiego dostaje subwencyę rządową 12 tys, koron rocznie. Zamiast języka ro­

syjskiego wprowadzono historyę polską w obszernym zakresie. Miejskie szkoły elementarne przekształcono na 4-klaso- we; uczy się w nich 1,500 dzieci. Są też i Kursy wieczorne i rodzaj ludowego uni­

wersytetu pod nazwą „Wiedza dla wszystkich", raz w tygodniu ściągający około 250 słuchaczów, a więc więcej, niż w Łodzi i Wilnie. Są i kursy dla anal­

fabetów. Sfery przemysłowe zamyślają o kursach handlowych i szkole zawodo­

wej. Elementarnych szkól liczy Piotr­

ków już do 150. Władze okupacyjne

Tablice pamiątkowe dla zasłużonych.

O d s ło n ię c ie t a b lic y p a m ią tk o w e j d la L e ­ le w e la p rz y u lic y D łu g ie j Ń2 4 , o d b y ło s ię w o b e c n o ś c i k ilk u n a s tu p r z e d s t a w ic ie li T o w . L ite r a tó w i D z ie n n ik a rz y P o ls k ic h , s ta ra n ie m i k o s z te m k tó ry c h , w e d łu g rysu n ku p r o f e s o ­ ra E d w a rd a T ro ja n o w s k ie g o , ta k a sam a t a ­ b lic a w m u ro w a n a z o s ta ła p o d N2 3 , g d z ie m ie s z k a ł M o c h n a c k i Fot. M a ryan F u k s .

przychodzą im z pomocą, pokrywając 60$ kosztów. Powstała obecnie Rada szkolna, powołana przez władzę, o go­

spodarczym głównie charakterze; ma ona prawo przedstawiać władzom co pil­

niejsze potrzeby szkolne. Powstało też

„Centralne Biuro Szkolne", energicznie pracujące nad unarodowieniem szkolni­

ctwa. U7Z. B.

Cenzor z nosem.

Jeszcze jedna anegdota o rosyjskiej cenzurze w Warszawie, — ta zgoła nie­

prawdopodobna, przecież najwierniej autentyczna:

Pewne pismo przygotowało, z jakiejś okazyi (może na Nowy Rok), większy numer, obficie wypełniony beletrystycz­

nym materyatem. Był tam wiersz o

„Izach jesieni", -i nowela o samobójcy, i rozmyślania w „melancholijne noce", i inne rzeczy, 1 artykuł popularno-nauko­

wy o bezsenności. Wszystko to zgoła niewinne cenzuralnie, nie dotykające ani zblizka ani zdaleka polityki.

Redaktor, spokojny o los numeru, u- dał się w towarzystwie współpracowni­

ków do Stępka i .tam gawędzono sobie przyjemnie nad starką i majonezem, gdy wbiegł nagle metrampaż z nieoczekiwaną wiadomością:

— Cenzura cały numer wykreśliła.

Osłupiało rozgwarzone grono:

— Co?! nie .może być?!

— Wszystko! wszystko! — zape­

wnia! metrampaż. — Jutro wcale nie wyjdziemy.

Redaktor porzucił stół biesiadny, wpadl w dorożkę i pomkną! na Miodową.

— Jakieś nieporozumienie panie rad­

co, — zaczął zdziwiony i zadyszany.

Pan radca mu jednak przerwał:

— Niema tu żadnego nieporozumie­

nia. Ja tych rzeczy puścić nie mogę.

— Dlaczego, panie radco, dlaczego?

Przecież to są rzeczy zgoli niewinne?!

— Nu, taks. Pojedynczo to może one są niewinne, każda oddzielnie. Ale razem, nus, razem to one nie są niewin­

ne. One wydzielają...

Tu zatrzymał się i nosem znacząco zakręcił, jakby był ekspertem od perfu- meryi.

— Cóż one wydzielają, panie radco?

— A ot, .polski smutek. Ja mam nos. Mnie nie nabierze nikt. Ot. ten wiersz na,przykład. Dlaczego .to koniecz­

nie o Izach pisać? i o jesieni? Czy nie lepiej byłoby ot. o uśmiechach wiosny, albo o blaskach lata? Albo nowela? Ja­

kie to ponure; jak tchnie niezadowole­

niem z losu? jak w tern skargi słychać i. krótko mówiąc, bunt. Tak jest. Bunt.

Ja to czuję — nosem. 1 do tego jesz­

cze „rozmyślania melancholijne". Znowu niezadowolenie. Jakby innych nastrojów już zbrakło. Nawet naukowy artykuł, i ten „o bezsenności". To iuż tendencyjne.

Tego nie wolno. Wszędzie ten polski smutek, — i bunt, choć zamaskowany.

Czemu panowie humoresek nie piszecie?

— Drukujemy i te nieraz.

— Ale rzadko. Umyślnie rzadko.

Ot, niech pan tu doda ze dwie rzeczy we­

sołe, .dla śmiechu, a te noce melancholij­

ne i te Izy jesieni odłoży na później, do innych numerów, wtedy puszczę...

...Takich cenzorów w Polsce hodował

■rząd rosyjski. W e.

4

(5)

Kordyan w Teatrze Polskim.

Reforma Teatrów Miejskich.

3 Ankieta „Świata".

p. Aleksandra Ludę.

Gwiazda historycznego i salono­

wego repertuaru .jnaszej pierwszej sceny", wzór wielkiego itoinu i itrady- cyjnej dykcyi, będącej omal niedo­

ścigłą rzeczą dla generącyi osta­

tniej, — ip. A. Ludę nie dostrzega k ar­

dynalnych wad w dzisiejszym ustrojiu zrzeszenia. I owszem, iz wielikiem o- żywieniem podnosi artystka fakt jakby rozsloneoznienia się nastroju w stosunkach koleżeńskich i pracy sce­

nicznej. Biurokratyzm, panujący wszechwładnie za czasów rosyjskich, ginie omal z dniem każdym, władza zaś wykonawcza w postaci zarządu zrzeszenia ujawnia godiną uznania sprężystą działalność. Naturalnie, konfiguracya zrzeszeń jest rzeczą przejściową, ustąpi ona z czasem pe­

wnej konstytucyi stałej, dla której punktem wyjścia będzie wynalezienie odpowiednich osób, któreby potra­

fiły stanąć na czele danego teatru.

Tu leży, zdaniem artystki, klucz przyszłej reorganizacyi.

Pamiętać tylko należy podczas krystalizowania sie odpowiednich projektów, że istotny teatr — p rzy­

bytek sztuki—nie może być traktowa­

ny, jako źródło dochodów. Artyzlm i jego przedstawiciele wymagaja atmo­

sfery odpowiedniego dobrobytu, by módz z całą intensywnością praco­

wać. Wtedy teatr przyniesie ogóło­

wi wielki a istotny dochód — kultu­

S cena między carem M ikołajem I a W ielkim ks. Konstantym . Kordyan na M ont-B lanc.

ju proponowanych 20# są ciosem w y­

mierzonym w żywotność sceny. Jed­

nocześnie zaś robią wrażenie jakby kary, nakładanej na publiczność za jej chęć zajmowania się sztuką.

— Chcę jednak wierzyć, że cała sprawa 20# jest jdkiemś nieporozu­

mieniem. Panów rzecizą, — kończy znakomita artystka apostrofa do pra­

sy, — wyjaśnić owo niemile qni-pro- quo.

p. Henryk Drzewiecki.

Członek obecnego Zarządu zrze­

szenia operowego, artysta-śpiewak, p. Henryk Drzewiecki, widzi jedyną jasną przyszłość dla teatrów Mary- wilu, a więc dla opery i dram atu, w ścistdm umiastowieniu scen. Gdyż

jakkolwiek się ułoży syituacya poli­

tyczna. miasto opiekujące się teatrem stanie się dlań najlbliższem azylurn i najlepszem. Przejściowa forma zrze­

szeń prędzej ozy później będzie się musiaia oprzeć o suitawencyonującą kasę' miejiską, gospodarka więc nad scenami municypalna jest rzeczą mu­

sową i nieuniknioną. Nad tak ułożo­

nym kompleksem (przy zupełnem na­

turalnie wykluczeniu operetki) winno być ustanowione artystyczne kiero­

wnictwo jednostki z dodaniem kole­

gialnego ciała doradczego. Sprawa usunięcia, operetki poza obręb inter- wencyi miejskiej nie jest bynajmniej skomplikowana, nawet biorąc pod u- wagę grające pewną dziś rolę szko­

puły natury filantropijnej. Część ope­

retkowego składu, to — emeryci, ci

(6)

więc mogą być zabezpieczeni ze specyalnego, należnego iim zresztą funduszu. Reszta muitatis mutamdis da się (wcielić do zespołu operowego.

W przewidywanym ustroju nie ostaj- by się 20$ podatek, gdyż byłby tylko przekładaniem pieniędzy z jednej kie­

szeni do drugiej. Rzecz prosta, że w (talk ukonstytuowanym Marywiłu centralizacya ległaby w podstawie gospodarki teatralnej.

*

Powie kto: nie pora teraz na przebudowy?

Lecz przecież taka przebudowa nic wymaga wydatków finansowych.

Potrzebny jest tylko — nakład móz­

gowy. A niechybnie już sam fakt rozpoczęcia .,naprawy rzeczyposipo- Jitcj" teatralnej powstrzymałby j te oznaki rozprzężenia- jakie sie coraz dobitniej zarysowują w dzisiejszym stanie przejściowym, a nawet grożą mu krachem.

Słychać o gromadnem opuszcza­

niu „Rozmaitości" przez wybitne ta­

lenty. Ustępuje Junosza-Stępowski, Adwentowicz, Kamiński, podobno i Szyllinżanka...

Słychać o wewnętrznych prze­

wrotach w Zarządzie Teatrów Miej­

skich... o walkach wokoło prezesow­

skiego fotela...

Tylko reorganizacya kres temu może położyć.

A więc — caveant consules, ne auid detrimenti respublica capiat!

Kw.

Jak widzimy z powyższego, an­

kieta nasza, zebrawszy wielkie narę­

cze faktycznego mataryaliu w spo­

strzeżeniach, uwagach i projektach fachowych, wylania z niego kilka ogólnych postulatów.

— A więc — cala opinia rzeczo­

znawców sceny, potępia projektowa­

ny podatek 20$ od widowisk.

— A więc — gremialnie podkre­

ślana jest potrzeba utworzenia dla stół. m. Warszawy Teatru Popularne­

go, rozsadnika kultury dla szerokich mas. Podlkreślana jest natomiast po­

trzeba. wyłączenia przybytku lekkiej muzy .z miejskiego teatralnego kom­

pleksu.

Następnie — większość czynni­

ków kompetentnych uważa obecne zrzeszania za formę przejściową, wy­

tworzoną na tle obecnego przesilenia, akcentując, że teatrem rządzić może tylko jednostka. Sa to bardzo waż­

ne wytyczne — bodaj nakazy na przyszłość, i jako takie powinny być wzięte pod uwagę przez dzisiejsze sfery imiarodajne.

Podobno Zarząd Miasta oblicza, że w reku bieżącym -dołoży" do go­

spodarki teatralnej 200.000 irb. P rzy­

puszczamy nawet, że przy wzrasta­

jącym deficycie oparowym pozycya ta zaokrągli się do ćwierci miliona.

Jest to suma bardzo poważna, o ile brać pod uwagę, że doba dzisiejsza na pierwszy plan wysuwa walkę z widmami głodu i nędzy. Względnie jednak, jako zwykły wydatek miej­

ski zachodnio-europejski .na ćele kul­

turalno-artystyczne, nie przedstawia się on nazbyt 'zachłannie.

Chodzi tylko o to, .by ekspens ten nie poszedł ma marne w dzisiejszym chaosie gospodarki teatralnej, by byl celowy, by się uwidoczni! w odpowie­

dnich rezultatach (twórczych.

Te zaś powstać mogą dopiero z podłoża racyonalnej reorganizacyi teatralnej.

Otóż, czy nie należałoby rozpo­

cząć prac nad reorganizacyą? Czy nie należałoby powołać do niej odpo­

wiednich a uprawomocnionych rze­

czoznawców. których nam przecież nie brak? Glosy ankiety podkreślają tę potrzebę. Wprawdzie w tym kie­

runku zmierzała już była Kolmisya Teatralna, lecz niestety., krępowana przez żądne władztwa a niekompe­

tentne przytem sfery, musiała się rozwiązać i przerwać tok pożytecz­

nych robót.

100-n a Kuchnia Komitetu O b y w a telsk ieg o st. m. W arszawy.

N a u ro c z y s to ś c i p o ś w ię c e n ia s e tn e j t a n ie j k u c h n i K o m ite tu O b y w a te ls k ie g o s t. m. W a r­

sz a w y o b e c n i b y li: P re z y d e n t m. W a rs z a w y , Z d z is ła w ks. L u b o m irs k i (1), i p re z e s Sekcyi ta n ic h .k u c h e n p. S ta n is ła w H irs z e l (2 ). K u c h n ia u rz ą d z o n a na 7 0 0 0 o b ia d ó w d z ie n n ie przy

u lic y Ż y tn ie j N ° 15. F o l. M aryan F uks.

6

(7)

Kursy rolniczo-ogrodnicze w Ołtarzewie.

Dzięki zabiegom oko liczn ych o b y w a te li ziem skich z pp. M arylskim , Detkensem i H oserem na cze le , przy po p a rciu C. T. R. i G łów ne j Rady O piekuńczej a przy w s p ó łu d z ia le d e le g a tó w w yższych kursów ro ln ic z y c h , o d b y ła się m iła u ro c z y s to ś ć p o św ię ce n ia i o tw a rc ia nowo- założonych kursów ro ln ic z o -o g ro d n ic z y c h w O łta rz e w ie .—F o to g ra fia p rz e d s ta w ia grupę z a ło ż y c ie li, p ro fe s o ró w , d e le g a tó w , g o ści i p ie rw ­

szych s łu ch a czy kursów ro ln ic z o -o g ro d n ic z y c h w O łta rz e w ie . Fot. Maryan Fuks

CO

> r~

O

CO N

—I c

Yussuf Izzedin.

Turecki następca tronu Yussuf-Izzed- din otworzył sobie żyły jakiemś estrem narzędziem, co spowodowało duży u- pływ krwi. Zmarł w sile wieku męskie­

go, gdyż liczył z a l e d w i e lat czterdzieści kil­

ka. Był wiel­

kim zwolenni­

kiem reform w duchu młodotu- ,reckim. J a k o polityk, popierał dążenia państw c e n t r a ln y c h . Gzem wytłuma­

czyć samobój­

stwo? P r a s a przypuszcza, że p o p e ł n i ł je w stanie podrażnienia nerwowego. Od dłuż­

szego czasu bowiem spędzał w samotno­

ści swoje życie, znużony i rozstrojony wydarzeniami lat ostatnich w Turcyi.

Jubileusz prof. Al. Brucknera.

Znakomity nasz uczony, historyk li­

teratury polskiej, Aleksander Bruckner, święcił 60-lecie swoich urodzin. Kolonia polska w Berlinie z racyi tej gorąco podnosiła zasługi prof. Brucknera tak dla nauki na­

szej, jak i na p o l u wytwo­

rzenia porozu­

mienia między P o l s k ą a k u l tu r a ln y m i przedstawiciela­

mi niemieckiej nauki i myśli politycznej. A.

Bruckner, jako zwyczajny pro­

fesor wszechni­

cy b erliń sk iej,

zdziałał niezwykle dużo dlapopularyzacyi wiadomości o piśmiennictwach słowiań­

skich wśród szerokich kół uczonych nie­

mieckich. Jako znawca Złotego Okresu naszej literatury, prof. Bruckner należy dziś do autorytetów. Dzieła jego „Lite­

ratura religijna w Polsce średniowiecz­

nej", „Cywilizacya i język", „Dzieje ję­

zyka polskiego", „Dzieje literatury pol­

skiej" zyskały sobie wielką powagę wśród kół fachowych i dużą poczyłność wśród naszego społeczeństwa.

Ostatniemi czasy prof. Bruckner

1-szy Związek zawodowych foto g ra fó w K rólestw a Polskiego.

Po w ie lu , b a rd z o w ie lu n ie u d a n y c h p ró b a c h , z o rg a n iz o w a n y z o s ta ł l-s z y Z w ią z e k z a w o d o ­ w y c h f o t o g r a fó w K ró le s tw a P o ls k ie g o . O g ó ł fo to g r a fó w n a s z y c h p r z y ją ł t ę s p ra w ę b a rd z o g o rą c o d o s e r c a i p rz y s tą p io n o g re m ia ln ie d o n o w e j k o rp o ra c y i. M a ły d y s o n a n s w y w o ła ło w y s tą p ie n ie fo to g r a fó w - ż y d ó w , k tó rz y n ie c h c ie li s ię z g o d z ić na o g ó ln e ż ą d a n ie z a p e w n ie n ia w ię k s z o ś c i c h rz e ś c ia n w z a rz ą d z ie . F o to g r a fia n a s z a p r z e d s ta w ia g ru p ę w ła d z y z w ią z k u . Od lewej ku prawej siedzą: pp. Jan P is z c z a to w s k i, Fr. K o w a le w s k i, B r. M ie s z k o w s k i, L e o n a rd K o w a ls k i (p re z e s ), M a rya n F u ks ( fo t. ,,ś w ia t a 11), A n a t. M a s ło w s k i, H e n ry k K o n a rz e w s k i i Jan R a c z y ń s k i. S ło ja : p p. S ta n . B rz o z o w s k i, Z d z . S y k u ls k i, D o ra b ia ls k i, W. W o ls k i, K.

T a w re l. S t. D rz e w ie c k i, K r ó lik o w s k i, K. F u c h s , K. T r z c iń s k i, P io tr o w s k i i L e o p o ld N a ro żn y.

/•'«//. A. Aowu/s/w.

m

CD r -

m

-<

> XI

zwróci! na siebie uwagę prelekcyami w Berlinie w sprawie polskiej. Zwolennik kultury Zachodu wskazuje na nici łączą­

ce Polskę z twórczością Zachodu.

S P R O S T O W A N IE .

-< X

0 za CD

> O 03 Z ra n

c 0 H 2

>

co

XJ m

CD XJ

> .0 W Nr. 6 w podpisie pod kliszą „Sie­

dziba dla inteligencyi" wkradła się po­

myłka. Na czele instytucyi stoi p. Helena Beatus, nie zaś dr. J. Zawadzki, jak myl­

nie podano.

j T3 S p

> ® 2 o

CA <

Z

-<

0

(8)

Po zajęciu Czarnogórza przez armię austryacką. Katastrofa żywiołowa w Holandyi-

P ałac kró le w ski w C e ty n ii. K ró lo w a W ilhelm ina holenderska ogląda za- ________________________ laną przez o lbrzym ią powódź w yspę Marken,

Ś. p. Adam Wroński.

Dnia 17 grudnia 1515 r. zmarł w Kry­

nicy popularny kompozytor tańców i pieśni ludowych, Adam Wroński.

Urodził się w ro ­ ku 1851 w Kra­

kowie. Studya skrzypcowe od­

bywał pod kie­

r u n k ie m prof.

S tu d z iń s k ie g o , W ójcikie wi cza i B la s c h k e g o . Koncertował w wielu miastach naszych, zysku­

jąc sobie w szę­

dzie uznanie i sympatyę. Wroń­

ski jest kompozytorem popularnej piosenki

„Stała Chateczka” z „Czartowskiej Ławy”

Galasiewicza.

Ś. p. Józef Lewandowski.

Przedwcześnie, bo w 58 roku życia, przes­

tało bić serce prawdziwego polaka. Wielce szlachetne jego serce oraz u- mysł obejmowa­

ły szerokie hory­

zonty. Nie b ę ­ dę w y m ie n ia ł wszystkich p ó l szlachetnej pra­

cy, u p r a w ia n e j przez ś. p. J ó ­ zefa Lewandow­

skiego, tylko za­

znaczę, że dzię­

ki prawości cha­

rakteru i dobroci serca zjednał so­

bie przyjaźń lu­

dzką. Żal g łę ­ boki rodziny I przyjaciół towarzyszyły

mu do grobu.

9962.

Istniejące od 1805 roku

Z A K Ł A D Y O G R O D N I C Z E

C. ULRICH

W A R S Z A W A , CEGLANA .V 11.

zawiadamiają, że w yszedł z druku CENNIK NASION NA ROK 1916 i na żądanie rozsyłany

jest bezpłatn ie.

Cenniki otrzymywać można w składzie nasion i kantorze głównym — Ceglana 11 i w sklepie

kwiatów—Wierzbowa JM5 3.

Ofiary złożone w adm. „Świata".

Na Ochronkę:

Anielka Natanson kop 50, Krysia i Jurek M ejser i S zara koip. 90, Hala, Tusia, Mirek rb. 5, Staś S traży c i Janulka rb. 1 kop. 50.

Na głodne dzieci:

L. S. K. rb. 1.

Dla intcligencyi:

L. K. rb. 1.

Skład Win i Restauracja

I. Lijewski i S-ka

K rakow skie - P rzedm . JMe 8.

SPECJALNOŚĆ:

Słare wina Węg. dla Chorych i Re­

konwalescentów, wszelkie gat. win zagranicznyeh oraz wina mszalne.

KAZIMIERZ EHRENBERG

CZASY TERAŹNIEJSZE

Cena rubli 2.20, z przesyłką 2.50.

DO N AB Y C IA W E W S Z Y S T K IC H K S IĘ G A R N IA C H

OTWORZONY Zakład Pogrzebowy O TW O B Zm

Sf. Witkowski i S-ka,

w W a r s z a w i e , M a r s z a ł k o w s k a JVś 6 6 r ó g W ilc z e j.

Z a ła tw ia w s z e lk ie f o r m a ln o ś c i z w ią z a n e z p o g r z e b a m i n a p rz y s tę p ­ n y c h w a r u n k a c h . D łu g o le tn ia p r a k ty k a w p ie r w s z o r z ę d n y c h zakładach d a je mi m o ż n o ść z a p e w n ie n ia , iż w s z y s tk ie p r z e j ę t e z o b o w ią z a n ia w y p eł­

n ia ć m ogę k u z u p e łn e m u z u d o w o le n iu p o w ie r z a ją c y c h mi te czy n n o ści.

O b s łu g a n a ty c h m ia s to w a i a k u r a tn a . N a s k ła d z ie tr u m n y m e ta lo w e , d ębo­

w e i s o s n o w e , w s z e lk ie u b io r y ż a ło b n e , o ra z w ia n k i m e ta lo w e i M akarta.

H rm a H en ry k N e s tle ’a Vevey (S z w a jc a rja ) p u b lic z n ie ośw iad- c z a , że je j M Ą C Z K A N H S T L E ’A w o p a k o w a n iu p o ls k im jest p o d w z g lę d e m g a tu n k u id e n ty c z n ą z je j M ączką w o p a k o w a n iu fra n c u sk ie m .

Każda troskliwa polska matka

w in n a z a d a ć

mi|CZKĘNESTLE H DLH DZIECI

t y l k o w o p a k o w a n iu p o ls k ie m

D o s t a ć m o ż n a

w

a p t e k a c h , l e p s z y c h s k ł a d a c h a p t e c z n y c h i k o l o n j a l n y c h .

O d p ow iedzia ln y re d a kto r-w yd a w ca : C zesław P odw iński. K lisze i dru k wykonane w Zakł. G raf. Tow, A kc. S. O rg e lb ra n d a S-ów w W arszawie Z a p o z w o le n ie m n ie m ie c k ie j c e n z u r y w o je n n e j.

8

Cytaty

Powiązane dokumenty

W dobie porozbiorowej zdarzyło się, niestety, aż po,trzykroć- iż episkopat polski przeciw przodującym polskim zwracał się albo raczej zwracany by­.. wał

Wydawało się, że za chwilę ten ogień, więziony pod skorupą ziemi, przedrze się wreszcie przez nią i bu­.. chnie w górę straszliwie jasnym

ogłoszenie przez Rząd Narodowy uwłaszczenia nie ,zrobiło powstania, tak jak się spo­. dziewano, ruchem ludowym, to

rego ciągnęły się długie linie na­.. szych

Z Warszawy wyszło odrodzenie, szkoły głównej krakowskiej i wileńskiej, a w promieniu owej pracy odnowiciel- skiej rodziły się pomysły utworzenia wszechnicy w

Nie umiał się wyzwolić od niej nigdy, nawet gdy po temu robił wszystkie wysiłki, oprócz tego jednego, który sam tylko mógł go na swobodę twórczą

żyła i doprowadziła do wielkiego dnia 5 listopada, dnia pamiątkowego już w historyj naszej, bo dnia tego przed jedenastu laty odbył się w Warszawie narodowy

W ystarczy posłuchać tego, oo opowiada się o tem w kolach kolejo­.. wych, aby nabrać przekonania, ile szkody moralnej musiaiy nam