• Nie Znaleziono Wyników

Świat : pismo tygodniowe ilustrowane poświęcone życiu społecznemu, literaturze i sztuce. R. 11 (1916), nr 11 (11 marca)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Świat : pismo tygodniowe ilustrowane poświęcone życiu społecznemu, literaturze i sztuce. R. 11 (1916), nr 11 (11 marca)"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

C e n a n i n i e j s z e g o n u m e r u 4 0 p f e n

PRENUMERATA: w Warszawie kwartalnie 4 marki (za odnosze­

nie do domu dopłaca się 20 pfen. kwartalnie) z przesyłką po­

cztową kwartalnie 4 marki 50 pfenigów.

O G ŁO SZE NIA: wiersz nonparelowy lub jego miejsce na 1-ej stronie przy tekście lub w tekście 2 marki; na I stronie okładki 1 marka 20 pfen.; na 2-ej i 4-ej stronie okładki oraz przed tek­

stem 60 pfen.; na 3-ej stronie okładki i ogłoszenia zwykłe 50 pfen.;

Kronika towarzyska, Nekrologi nadesłane po 1 marce 50 pfen. za wiersz. Marginesy: l-stronie 20 marek, przy Nadesłanych 16 mar.;

na ostatniej str. 14 mar. i wewnątrz 12 mar. Artykuły reklamowe 350 m a r. za s tro n ę .

Rok XI. N° 11 z dnia 11 marca 1916.

Wydawcy: Akc. To w . Wydawnicze „ŚWIAT”. Pod kierownictwem naczelnem Stefana Krzywoszewskiego.

Franc. Tow. Ubezoiaczafi na tycia

„ L ’ U R B A IN E »

U lgi na w yp. n ie z d . do p ra cy F ilja dla Kr. P. Marszałk. 136.

8851 O d aział miejski: ulica Moniuszki Nr. 2.

Biuro Kijowskie: Kijów, ulica Kreszczatik Nr. 48.

Wilno, róg ś-to Jerskiej i Kazańskiej Nr. 9.

Władymir Sołowiew i Unia kościołów.

Władymir Sołowiew.

Pierwszy występ, w którym So- iowiew sję zaznaczył, jako osobistość wybitna, była to jego dysertacya doktorska p. t. Kryzys filozofii Za­

chodniej. Autor miał wówczas (1874) lat 21, ale widoczna była samodziel­

ność jego umysłu: żadna z grup in­

telektualnych ówczesnych, t. j. sła­

wiła n o file , czyli rzekomi id e a liś c i, i

„zapadniki", czyli liberalni pozytywiści, nie była z niego zado­

woloną, a jed­

li o c z e ś ni e k a ż d a ,ze s t r o n rozu- m i a ł a , ż e młody filozof wydobył z jej zasad to, co było w nich wartościowego. Praca ta daje w niesłychanie zwięzły i przejrzysty sposób obraz rozwoju myśli filo­

zoficznej od Dekarta, Spinozy i Leibnitza aż do Kanta, Schopen­

hauera, Hartmana i ipozytywizmu.

Wykazuje w niej autor, że ani ra- cyonalizm, począwszy od Dekarta, ani empiryzm, 'począwszy od Bako- na — nie rozwiązały zagadnień, któ­

re niepokoją ducha ludzkiego. Nie lekceważy on bynajmniej tych wysił­

ków, ale ocenia ich niedostateczność.

Jest .tu — w pierwszych jego pra­

cach — pewna utajona wiara, że Ro- sya właśnie rozwiąże te zagadnie­

nia — i w Zasadach filozoficznych

Pamiętajcie

o wpisach szkolnych.

Wszelkie ofiary przyjmuje Administracya „ Świata “.

nauki integralnej wyraźnie autor tę myśl wygłasza. „Zasad" zresztą au­

tor nie wykończył i zajął się innemi sprawami. Odróżniał on zawsze fi­

lozofię szkolną (czyli scholastyczną) od życiowej (czyli pełnej); do scho­

lastyki zaliczał wszystkich dotych­

czasowych myślicieli, gdyż ci jako­

by rozważania swoje prowadzili po za sferą działalności życiowej, t. j.

woli; owóż przerzucił on się wkrót­

ce do t. zw. przez siebie filozofii ży­

wej, co, jak wiemy, kierowało ró­

wnież Jamesem i Bergsonem w ich pragmatyzmie i intuitywizmie; ale u Sołowiewa to .przejście było właści­

wie zerwaniem, z filozofią. Jeszcze autor pewien czas — jako profesor zwłaszcza i jako stypendyat mini- steryum oświaty — .pracował w dzie­

dzinie czystej filozofii, poszukując tego, co nazywał prawdą integral­

ną". Jak w Kryzysie, tak i w „Zasa­

dach" mamy krytykę obu głównych kierunków .myślenia ludzkiego: czy­

stego idealizmu i czystego empiry- zmu. Są to- zdaniem Sołowiewa. za­

sady „wyłączne", nie ogarniające ca­

łości. Owóż tę całość ogarnia „teo- zofia".

Długo błądził Sołowiew, zanim się zdecydował na .przyjęcie tego drażliwego terminu, mającego stano­

wić syntezę wszystkich poprzednich kierunków filozoficznych, a przede- wszystkieni jest to rzeczywista syn­

teza poznania i woli, t. j. świadomo­

ści i czynu.

Raz wszedłszy na tę drogę. So­

łowiew brnął Po niej coraz dalej.

„Krytyka zasad wyłącznych, czyli o d erw anych" specyalnie poświęcona

jest uzasadnieniu teozofii mistycz­

nej. Mamy dalej w tym duchu roz­

winiętą pracę ..Usprawiedliwienie do­

bra". „Prawo i moralność" i inne.

Sołowiew nie był w stanie utrzy­

mać się w granicach ..myślenia dla myślenia"; Rosy a byłą w owym cza­

sie kotlcni tylu spraw przedstawia­

ła możliwość tak wielkiego rozwoju, że mimów oli Sołowiew, człowiek nie­

słychanie wrażliwy, a. w domu prze­

siąknięty wiedzą historyczną (ojciec jego byt znanym autorem Historyi Rosyi w 29 tomach) — musiał osta­

tecznie zacząć stosować swoje my­

ślenie' do tego, co nazywał życiem.

Dwojako rozumiano wówczas stosunek Rosyń do Europy. Jedni uważali ja za świat wyższy, świat przyszłości; drudzy — .przeciwnie, uważali, że Rosya powinna uczyć się od Europy, naśladować ją i przejmo­

wać jej urządzenia. Pierwsi przeszli w czarną reakcyę; drudzy w czer­

wony nihilizm. A jednak cała ta wiara w specyficzne wybraństwo Rosyi wypływa z lristoryozofii Hegla, a znów ci zachodniowcy-nihi- liści widzieli w „samoby.tnej" organi- zacyi chłopa rosyjskiego coś w ro­

dzaju socyalizinu wyższego typu.

Widzimy tedy, że obie strony w gruncie coś zapożyczyły z Zacho­

du — i coś miały bardzo swojego.

Minio to walczyły ze sobą surowo, na dwóch punktach: władzy monar­

szej i prawosławia. — Liberalni byli zwolennikami konstytucyi, a w rze­

czach religij zupełnie obojętni; reak- cya przeciwnie; chciaia cały świat nawrócić na schizmę. — W jednym punkcie liberalni i reakcyjni rosya- nie byli w zupełnej zgodzie: w nie­

nawiści do katolicyzmu.

I oto znalazł się w Rosyi myśli­

ciel, który przeszedłszy wszyst­

kie filozofie, przeniknąwszy księgi wszystkich ojców kościoła, greckich i łacińskich, zbadawszy liistoryę Ro­

syi i Europy, nietylko pod tym względem staną! w opozycyi prze­

ciw zacliodowconi i slawofilom, ale owszem, glosie zaczął, że jedyne zbawienie Rosyi leży w zerwaniu ze schizmą i w .zjednoczeniu obu kościo­

łów chrześciańskich.

i

(2)

Nie odraza Solowiew wszedł na tę drogę: długie miewał wahania i wątpliwości; w 'każdym razie od sa­

mego początku stanął krytycznie wobec organizacy.i prawosławia, wo­

bec jego stosunku do państwa i wo­

bec jego psychiki.

Możnaby linie główne myśli So­

łowiewa streścić w następujący spo­

sób:

1) Filozofia istnieje nie dla szko­

ły. ale dla życia.

2) Najwyższym interesem życia jest zrozumienie Boga.

3) Ani racyonalizm, który roz- wija się w oderwaniu poza życiem, ani empiryzm. który się rozwija w doświadczeniu poza myślą — nie daje całkowitej wiedzy.

4) Taką wiedzą jest teozofia, ponieważ ona obejmuje myślenie (teologia), organizacyę człowieka (teokracya), działanie ludzkie (ieur- gia): nietylko myślenie, ale uczucie i wola znajdują w niej swoje pod­

stawy.

5) Teozofia wykłada zarówno i- stotę Boga, jak i człowieka, a to dzię­

ki postaci Bogoczlowieka. który w pewnym momencie historyj świata zeszedł na ziemię, aby stworzyć wyższego człowieka. Ten wyższy człowiek — to zjednoczona w jed­

nym. powszechnym kościele ludzkość (integralna).

6) Dopóki nie będzie na śwdecie jedności rodu ludzkiego. ,t. j. jedne­

go. powszechnego kościoła- dopóty idea Bogoczlowieka (innemi słowy:

prawdziwy sens historyi) nie będzie zrealizowana.

7) Kościół chrześciański skutkiem czysto świeckich ipowodów. a głównie z winy monarchów bizantyjskich, uległ schizmie i przestał być jed­

nym.

S) Dążeniem Rosyi powinno być stworzenie powtórne tej jedności.

Rosya sama właściwie w schizmie nie brała udziału i tylko nieświado­

mie poszła za wzorem Biza.ncyum.

Dlatego Rosya mogłaby w sposób doraźny i bez żadnych formalności przejść do religij powszechnej.

9) Przejście to zarazem stanowi nowe zbliżenie Rosyi do Europy.

Wschodu do Zachodu. Kościołowi wschodniemu brak elementu czynu;

jest to ecclesia contemplans. Kościół rzymski — jest to kościół działający.

Aby stworzyć życie wyższe — nale­

ży połączyć kontemplacyę i działa­

nie. Kościół wschodni jest nieakty­

wny dlatego, że podług jego ide; - świat przez samo przyjście Jezusa jest zbawiony; podług kościoła ła­

cińskiego każdy musi osobiście pra­

cować nad swojem zbawieniem.

li) Europa. Zachodnia utraciła wiarę—i (..zgniły Zachód") to, co na­

szym slawofilom wydaje się rezulta­

tem ..katolicyzmu", jest właśnie wy­

nikiem upadku wiary. Piotr Wielki wprowadził do Rosyi 'materyalną kulturę Europy; nowe Suilecie po­

winno zbliżyć Rosyę do Europy pod względem duchowym, a mianowicie w jego esencyi. t. j. w jedności orga- nizacyi kościelnej, co jest drogą ku realizacyi Bogoczlowieczeństwa; i- stotę tei realizacyi rozważa filozofia całkowita, stojąca ponad racyonali- zmem i empiryzmem: teozofia.

Jak widzimy, autor za pomocą niezmiernej sztuki dyalektycanej — poprzez filozofię i pisma ojców ko­

ścioła — dąży do nawrócenia Rosyi na unię. Nie zapomina on. że taka próba już była zrobiona, mianowicie w Polsce. W jego koncepcyi histo­

rycznej Polska gra wielka rolę, ale unii polskiej zarzuca on podkład po­

lityczny i dążność do latynizacyi ko­

ścioła wschodniego. Kościół powsze­

chny czyli katolicki jest jeden j nad- narodowy; dlatego uwzględnia on wszystkie obyczajowe i językowe różnice, bacząc jedynie, aby .nie po­

chylił się pion jego istoty. Kościół nie jest organizacyą ziemską, choć na ziemń utwierdzaną, i nie może służyć interesom grup narodowych;

przez to samo, że naród jest w ko-, ściele, życie zyskuje on przez ko­

ściół. ale kościół stoi ponad narodem.

To właśnie Solowiew nazywa ..poli­

tyką chrześciańską" i rozważa tę kwestyę w rzeczy p. t. Wielki spór i polityka chrześciańska. Rozdział pierwszy nosi tytuł: Polska i kwe- stya wschodnia. Tu wykazuje autor, że Polska — przy swobodnej organi- zacy-i państwa rosyjskiego —- mogła­

by odegrać rolę łącznika między Wschodem a Zachodem. W intere­

sie Sołowiewa. jako zwolennika unii, leżało, oczywiście, umożliwienie sze­

rzenia katolicyzmu przez Polskę. So­

lowiew często jeździł do Galicyi, gdzie miał kilku przyjaciół i praco­

wał tam po klasztorach; kiedy jed­

nakże chciał publicznie przemówić, jako działacz katolicki, .taktyka mu nie pozwoliła wystąpić w Polsce i musial jechać aż do Zagrzebia, gdzie w .małym kraiku katolickim, w Chor- wacyi, zaczął ogłaszać pierwsze swoje prace zdecydowane w duchu unii w czasopiśmie chorwackiem Katolicki list. Znalazł fam poparcie u biskupa Strossmayera. Później ogło­

sił najważniejsze swe dzieło w tym przedmiocie, po francusku: La Pas­

sie et l‘Eglise Universelle.

Bądź jak bądź, sprawa katolicy­

zmu w Polsce miała w nim gorliwe­

go obrońcę i. kiedy w r. 1875—6 za­

częły krążyć jakieś wieści o rzeko­

mej formacyi -.narodowego" kościo­

ła polskiego (małżeństwo księży mia­

ło być główną formulą zewnętrzną tego kościoła) i kiedy dzienniki ro­

syjskie wielce te sprawę popierały:

Solowiew — w imieniu idei kościoła ..powszechnego" wystąpił przeciw tej idei. Podobne było jego stanowisko wobec t. zw. starokatolików, którzy chcieli się połączyć z prawosławiem, a którym właśnie Solowiew dora­

dzał. aby nowej schizmy nic czy­

nili.

Oczywiście, rosyanin, który przemawia ad gloriam Pomae—musi krytykować surowo .prawosławie, Solowiew z najrozmaitszych pun­

któw krytykował wiarę grecko-ro- syjską: jako zjawisko Wschodu (t. j. nieruchomości) wogóle, jako wynik błędów polityki bizantyjskiej, jako rezultat sofistyki greckiej, t. j.

sekt heretyckich, które ostatecznie pochłonął Islam, nowa forma bierno­

ści Wschodu; jako fatalną organiza­

cyę w państwie rosyjskiem, gdzie cerkiew od Iwana Gr. i Piotra W.

podlega, carom; synod stał się „kain- celaryą spraw duchownych"; kościół w Rosyi utracił samodzielność — i rozpad! się na tysiączne sekty; jedy­

na rzecz, która tkwi w prawosławiu, jest to nienawiść do papiestwa: „my, powiadają oni, jesteśmy kościołem naprawdę „katolickim", powsze­

chnym; nie ipapież. ale sobór po­

wszechny ma decydować o dogma­

tach".

„Jeżeli to prawda — mówi So­

lowiew — ■to zwołajcie sobór powsze­

chny. Nie możecie go zwołać: na­

wet kościołów wschodnich, które sa- mopas błądzą (kościół greoki, serb­

ski, bułgarski i in.) — nie zwołacie na' sobór. A .papież rzymski każdej chwili zwołać może sobór, albowiem ma on od Boga sobie nadaną władzę ku zwołaniu soboru".

Jako zwolennik Rzymu, Soło- wiew stawia przedstawicielom cer­

kwi szereg pytań, dotyczących jed­

ności władzy centralnej w kościele — i znaczenia papiestwa.

Pytania (w liczbie 9) były tak postawione, że z nich wynika pier­

wszeństwo Piotra Sw., któremu Je­

zus wręczył klucze kościoła. Rzecz godna uwagi, że kiedy koło 1880 r.

była w Petersburgu wystawa dzieł Rafaela., cenzura duchowna (nie po­

zwoliła na wystawienie płótna, na którem Chrystus wręcza klucze Piotrowi. Do tego właśnie faktu czyni aluzyę Solowiew i tłóma- czy, jak z istoty Chrystusa wynika logiczna konieczność Jego przedstawiciela na ziemi — i fakt, że jedynym punktem właściwym, dla niego — jest Rzym. Nie będziemy wchodzili w szczegóły tych rozumo­

wań : zaznaczymy tylko, że Solo­

wiew odróżnia papizm a papiestwo.

Papiestwo — jest władzą świętą, jest królestwem nie z tego świata;

jednakże niektórzy papieże właśnie oddawali się sprawom ziemskim (po­

litycznym) i oni stworzyli papizm, który jest zaprzeczeniem papie­

stwa; na ten papizm zazwyczaj po­

wołuje się duch bizantyjski w wal­

ce z Rzymem-, ale, oczywiście, jest to błąd; idea papiestwa pozostaje nienaruszoną.

Aby siły czynne obudzić w ko­

ściele wschodnim, należy usunąć su- premacyę władzy świeckiej nad cer­

kiewną: wyzwolić duchowieństwo w Rosyi. .to znaczy, że cesarz ma prze­

stać być głową kościoła i że gdziein-

9

(3)

dziej szukać jej należy. Gdzie? rzecz jasna — w Rzymie. — Trzeba zazna­

czyć. że Solowiew byt z gruntu mo­

narchistą. co wynika z jego zasad teokratycznych; ale uważat on za wielki błąd Piotra W., że ten uzurpo­

wał sobie władze najwyższą w cer­

kwi. Nowy Pio-tr W. powinien zrzec się tej władzy, aby nowe zbliżenie dać Rosyi ,z Europa — tym razem zbliżenie ostateczne, w jego wyrazie najwyższym, t. j. w idei zjednoczenia kościołów, ku realizacyi jedności ro­

du ludzkiego.

Nie podobna w tym zwięzłym rzucie oddać całego bogactwa dya- lektykj i obrazowości- erudycy; i podniosłości. jakie roztacza Solo­

wiew we wszystkich swoich pismach, kierowany ideą unii, która stała się jedyną jego myślą przewodnią całe­

go życia. Można się zapatrywać na Sołowiewa rozmaicie; można nawet żałować, że dla teologii porzucił me­

tafizykę. do której miał dar wyjątko­

wy; można go wprost uważać za jednego z sekciarzy rosyjskich, któ­

ry dzięki wielkiej erudycyi stwo­

rzył ideę sekciarską .szerszą, niż in­

ne: ale to przyznać mu należy, że

Ku liniom bojowym.

Kraj szary, senny, cichy, zamie­

szkały niedawno — a dziś pustynny.

Drogi tu idą .nieustannem rozdrożem, .przez pola, na przełaj, .przez wsie — węzłem nie rozplatanym... Zwężają się, .plączą, plotą, wsiąkają w piach przed małą rozwaloną cerkwią, to znów w szeroki trakt rozrosłe toczą się równo...

Kraj — jakiegoś dlngowiakowe- go nieporozumienia pełen... Dziś wszystko tomie w jesiennej złotości umierania...

Uwiąd i zmierzch, senność i dal...

Beznadziejna ociężałość zdaje się przesiewać te łany — lany tragiczne.

Na wielikich przestrzeniach nie zdą­

żono tu 'zebrać zbiorów a nawet choć­

by zdeptać i stratować. Barwa zbóż wykruszoinych. poczerniałych, dzi­

wną martwotą rozlewa sic Po polach.

Szelest tych kłosów ciężki, pełen nieopisanei żałości napawa bez.gra- nicznem zdumieniem. Jakgdyby zie­

miami temi przeszło straszliwe tchnienie i zwarzylo tu wszelkie ży­

cie i rozkwit wszelki nagle a niespo­

dziewanie.

Zaś na -drogach, któremi ucieka­

ła ludność, gubiąc ziarno, wschodzą jasne, świeżutkie kłosiki oziminy.

Sroga przekora wojny na wymarcie skazuje lam. a drogom rodzić każę...

Ludność uciekla. Nie dojrzysz nigdzie człowieka ani przy wsi. ani wedle chałupy samotnej, ani pod dalekim wiatrakiem, ani na szarym

idea ta byłą szeroka niezmiennie i że jako sekta usuwa potrzebę i możli­

wość wszelkiej innej sekty—i utrwa­

la jedność.

Jedność — to dla S. znaczy

„człowiek integralny", zjednoczony w kościele powszechnym -— i jeżeli idzie o jedność duchową — to Solo­

wiew. pomimo dość paradoksalne drogi, którami doszedł do swojej prawdy — jednakże od początku do końca jest jeden i jednolity. Byt w nimi niewątpliwie pewien roman­

tyzm — i można w nim widzieć po­

krewieństwo z mesyanizmem pisarzy polskich, ale nasi mesyaniści prze­

mawiali raczej, jako poeci w eksta­

zie i .niezawsze byli w zgodzie ,z nau­

ką kościoła; Solowiew przemawia, jako uczony teolog. ..doctor adinira- bilis". jak go zowie M. de Vogiie —■

i do swego 'mesyani.zmu wprowadza metodę naukową, racyonalizm. do którego ma pozorna niechęć, i empi- ryzm w postaci historyi i badania zjawisk aktualnych.

Stusanie go nazwano też „un Newman russe".

A. Lange.

rozlewie łąk więdnących, ani pod czarną smugą lasu, co niczem gęsta posoka ciężkiemi falami płynie z wy­

pukłej ipiersi ziemi ma niziny i -błota.

Ogromna, cisza idzie w zawody z pogłosem wiatru, który wstrząsa uchylonemi drzwiami—pustki. Przez okna chałup widać porozrzucane statki, rozbite szkło trzeszczy na progu, w pośrodku drogi wala się w piachu mała, dziecinna koszulka.

Ludność uciekla. staroryzowana, odarta z wszelkiego dobytku, przera­

żona. .nieszczęśliwa, wydana .na łup kozakom i bandom maruderów. Roz­

szerzali orni wśród tłumów niesłycha­

ne poigłosiki o następującej armii. Źe mieszkańcom wypala numery na czo­

łach. ogniem piętnuje, przed'własne mi oddziałami gwałtem do sztunmu pędzi.

Zaczął się więc exodns pełen grozy, jakiej tchnienie bije z kart, wierzeń i podań koczowniczych lu­

dów starożytności. Spotykano ko­

biety i dzieci .rozjechane na drogach, umarłe pod płotami. Spotykano zwło­

ki kobiet i dzieci, s-zarpane przez gromady zgłodniałych psów.

Ten strumień rozpaczy ludzkiej, ślepoty i niedoli biegi fala wezbraną wśród uciekających trenów rosyj­

skich. które w przeciągu paru minut objadały najzasobniejsze spichrze i majątki.

Rząd rosyj-ski skierował cmigra- cyę ludu wołyńskiego do gubennii saratowskiej, w której — jak wiado­

mo — zboże nie dojrzewa, a dopiero w zimie dosusza się. Pojechały tam kobiety i dzieci, pobierające 8 kop.

od głowy, zgóry nieomal skazane na śmierć głodowa. Mężczyźni zostali, oczekując na wypłatę zarekwirowa­

nego bydła i dobytku na miejscu.

Wypłaty tej chłopi nie doczekali się. Wysłano ich — nie wślad za ro­

dzinami do gubemii saratowskiej, lecz do charkowskiej.

Nie umiejąc czytać ani pisać, nie znając dróg i praw, będą się szu­

kać te rodziny zapewne przez cały przeciąg wojny.

Sroga przekora wojny na wy­

marcie skazuje łan. a -drogom rodzić każę — śmierć.

Wstąpmy do dworu.

Przez odmęty gęstych mgieł na

■rdzawa murawę wyjeżdża patrol ka­

waleryjski o kaskach czworogran- nych. tern samem dumny męstwdm, tei samej pełen radzie,i. co sto lat temu...

U wylotu starej, zlo.to-listnej a- lei stoi wysoki szlagon. Zoczywszy konnych, czapką ku nim wylmachuje.

— A wstąpcież do mnie, łaskawi panowie! Czem chata bogata.

Z pomiędzy gałęzi wyglądają zielone szyby szerokiej fasady.

— Chodźcież, moi panowie, stare dworzysko, jeszcze Władysława IV pamięta.

Wiąże się, pęta i rozplątuje wdzięczna linia gontowego dachu, jakby w uśmiechu nad białem tru­

chłem murn...

Dwór — rzdkłibyś ■— olbrzymia barokowa ciemnica., którą tu .zgu­

bił ktoś .nieuważny — mim odszedł.

Na pokojach trumną pachnie, wilgocią i zasuszonym owocem.

— Nikt .tu nie mieszka, panie do­

brodzieju, ja z domem gnieżdżę się obok.

Zimą i latem, we dnie i w nocy sypie się ściana, gnija sufity, łuszczy się dach. Na parterze sypialnie, ba­

wialnia, wielki salom gościnny... Cu­

dne kominki, dziergane .białym szla­

kiem, kutyim w marmurze, puste miejsca luster, filary rumowisko pod­

trzymujące.

Na górze sala koncertowa, tea­

tralna, wykruszone luki, wyłamane balaSki, piachem zaniesione organo­

we dudy.

Wiatr świszczę w dziurawych kątach, po pawimentach tułają się zgnile jabłka, siwem futerkiem ple­

śni obrośnięte... Na miejscu świetnych arrasów sinieje wilgoć, mrok ikiśnie w kątach. Gdzie ongiś całusy drża­

ły, stęchlizna się Ikolysze. a hen, za olknem, za złotym smutkiem rdzy je­

siennych pól, za czarną ścianą la­

su — krwawa na niobie strzała...

To nasz front...

Juliusz Kaden.

(4)

Go Swen Hedin widział w Polsce.

Od początku wojny Swen Hedin przebywa na terenach walk. Został za­

proszony do głównej kwatery Cesarza Wilhelma. Widział pole bitw w Argo­

nach, patrzył własnemi oczami na upada­

jącą Antwerpię. Sprawozdania swe po­

syłał. do pism szwedzkich. Wytwarzały one .kontropinię, uzupełniały wywody z angielskich czy francuskich źródeł. Na początku ofensywy niemieckiej w Pru­

sach Wschodnich Swen Hedin zjawił się w kwaterze gen. Hindenburga i był obe­

cny na froncie wschodnim po przez cały przeciąg walk armii dwuprzymierza państw centralnych. Akcyę gen. Macken- sena w Oalicyi obserwował zbliaka, był w Przemyślu po odebraniu go przez woj­

ska austro-niemieckie, wjechał do odzy­

skanego Lwowa razem z władzami woj­

skowemu Ody wkroczyła armia ks. Lud­

wika Bawarskiego do Warszawy — zna­

lazł się też wnet Swen Hedin w naszej stolicy. Był przy zdobyciu Modlina, u- czestniczyl w wojskowej paradzie cesa­

rza Wilhelma po kapitulacyi tej twierdzy.

Jeździ! po Polsce wszerz i wzdłuż i do­

strzegł -tylko masy sympatycznego ży- dostwa. Nawet ucieszony tłum lwow­

ski pozostaje bez -silniejszego określe­

nia w .jego książce „Na Wschód" (Nach Osten), którą obecnie wydala dla użytku niemieckiego firma Brookhausa. W Kra­

kowie Swen Hedin widział tylko groby królów polskich. Zszedł w podziemia Wa­

welu i tu w mrokach niszy podkośoielnej

■kontemplował dzieje Karola XII, co umknął z pól Połtawskich. Szedł on do walki z Piotrem Wielkim, by okiełznać wschodnie fale szturmujące na Zachód.

Hedina. mówi: Karol nie wypełnił po­

słannictwa dziejowego. Dziś znów Eu­

ropa walczy o stworzenie mocnej ba-rye- ry przeciw barbarzyństwu wschodniemu.

W Warszawie spostrzegł Swen He­

din, że miasto ży.je swojem życiem, nie zwracając jakgdyby uwagi na wszystko to, co się zmieniło przez .noc 5 sierpnia.

Słyszał jeszcze świst kul padających z Pragi na ulice Warszawy. Miasto nie zamarło ani na chwilę. Żyło swojem wy- łącznem życiem. Ale i w Warszawie zo­

baczył Hedin sympatycznych żydów, tło­

czących się wokół żołnierzy -niemieckich.

Książka Hedina zapewne jest interesują­

cą lekturą dla .szerokich mas niemieckich.

Opiewa ona zwycięstwa oręża niemie­

ckiego, ale nie daje zupełnie pojęcia o te­

renach walki, nie pokazuje środowiska, z którem, chcąc nie chcąc, .musiala się ta armia liczyć. Zniszczone, zdewastowane pola Prus Wschodnich, spalony Ełk, Me- mel, Stolupiany opisuje Hedin rzeczowo i przez to właśnie te stronice wywołują zgrozę. O zburzonych miastach Oalicyi ledwie wzmiankuje. Spalone miasta w Królestwie wcale nie znajdują miejsca w barwnych jego opowieściach. Podobno w książce przeznaczonej dla szwedzkiej pu­

bliczności Hedin znalazł kilka wierszy miejsca, by zanotować, że po stronie au- stryackiej walczą legiony; ale pozatem nie -dowie się od Hedina żaden szwed, iż wszystkie te opisy należą do ziemi, któ­

rej naród -reprezentuje drugie miejsce li­

czebnością a pierwsze stanem kultury i to zachodniej wśród słowian,

Kals.

Nieznany obraz Juljusza Kossaka.

B M M

Reprodukujemy powyżej prace zga­

słego artysty z jego nieznanego w Pol­

sce obrazu, a tern osobliwszego, że ma­

lowanego farbą olejną, którą się tak .rzad­

ko mistrz Juliusz posługiwał, przekładając nad nią wdzięk i przezroczystość akwa­

rel, stanowiących dziś tak lube dla ser­

ca polskiego pamiątki.

A ze stanowiska nauki tern dla -nas cenne, że .przedstawiają stworzenia, po których, 'maluczko, a zostanie jeno w sa­

lonie — konterfekt...

Obraz malowany w r. 1851 jest -nie­

zawodnie jedną z młodzieńczych prac autora z okresu czasu, gdy z podolskich studyów udał się do 'Paryża, gdzie po­

siadając w majątku tylko młodość i zdro­

wie, a w darze Bożej laski talent, —- przeżył niewątpliwie wszystkie smutki

Teatr Polski w Wiedniu.

W y p a d k i w o je n n e r z u c iły na b ru k w ie d e ń s k i g a rś ć a k to r ó w p o ls k ic h o b o jg a p łc i. U tw o ­ r z y li o n i d ru ż y n ę , k tó r a p o c z ę ta d a w a ć p rz e d s ta w ie n ia . O rg a n iz a c y a w s z a k ż e n a b ra ła m o cy i ro z p ę d u w ó w c z a s , g d y k ie r o w n ic tw o o b ją ł z n a n y k o m e d y o p is a rz , s ta le m ie s z k a ­ ją c y w W ie d n iu , p. T a d e u s z R ittn e r . F o to g ra fia ' n a s z a p rz e d s ta w ia g ru p ę w y b it n ie j­

s z y c h a r ty s tó w te g o z rz e s z e n ia , z p. R ittn e rem p o ś ro d k u .

sprzedawania z konieczności obrazów, smutki bodaj wszystkim naszym sła­

wnym nieobce.

Obraz przetrwał lata w Paryżu, tu­

łając się po sklepikach m e Bonaparte czy Sainte Peres, aż kupiony na licyta- cyi w hotelu Drouot, jako sujet russe, za niewielkie pieniądze, wrócił do kraju, niby ów człowiek .dawniejszy — emi­

grant, podstarzały, znużony lecz nie­

zmiennie jasny w sercu i typie.

Praca przedstawia, jak się zdaje, po­

lowanie na lisa z tak zwanym objazdem.

Obok pewnych rysunkowych błędów po­

siada zalety kolorystyczne. Wymiar 188X148 ctm., podpis z lewej strony u dotu rok 1851. W posiadaniu Zygmun­

ta Bartkiewicza.

5

(5)

Poczta miejska w Warszawie.

Na czele poczty miejskiej przy Komitecie Obywatelskim miasta stołecznego Warszawy, stoi p. H. Maurin. Sprawność i szybkość w załatwianiu doręczania listów leży specyalnie w pieczy tego kierownika naszą pocztową instytucyą obywatelską. F ot. M . F u ts .

Teatr jutra.

O d zn a n eg o a rt. d ra m a tyczn eg o W ł.

Staszicow skiego o tr z y m u je m y g a r ść in tere­

su ją cych u w a g , któ re pod a jetn y:

Wojna nie jest przyjaciółką muz. A jednak przodujące w cywilizacyjnym po­

chodzie społeczeństwa, zastanawiając się nad wszelkiego rodzaju zmianami, jakie wywoła w przyszłości niesłychana w dziejach pożoga wojenna, nie zapomina­

ją i o dziedzinie piękna; wiedzą i wierzą bowiem, że duch ludzki, przygnieciony dzisiaj przez tyle cierpień i łez, upomni się o swoje prawa, kiedy nastaną spokoj­

niejsze, szczęśliwsze czasy.

We Francyi już teraz postawiono py­

tanie, jakim będzie teatr jutrzejszy. Jed­

no z poczytnych pism ogłosiło w tym celu ankietę. Większość odpowiedzi, szki­

cująca horoskopy przyszłości, opierała się na motywach historycznych przeszłości.

Dobra to metoda, jeśli chodzi o Fran- cyę, najbliższa bowiem przeszłość, wiek XIX, dała temu krajowi wiele ważnych i ciekawych momentów, z których można wyprowadzić wnioski, tyczące się nawet twórczości artystycznej. Okres rewolu- cyi i wojen napoleońskich od 1792—1815 nie wywarł na teatr bezpośredniego wpływu. Zarówno przed, jak i po Rewo- lucyi pisano głównie tragedye; dramat rozwijał się powoli, tylko komedya zy­

skała kilka nowych typów, nie zmienia­

jąc swej formy zasadniczej, ogólnej. Po­

trzeba było dopiero lat 15. by rewolu- cya wybuchnęla i w teatrze.

Przed wojną 1870 r„ jak i po wojnie twórczość dramatyczna nie ulegała żad­

nej zmianie, tworząc w raz przyjętym szablonie; operetka nawet przeżyła ten smutny dla Francyi okres o lat kilkana­

ście. Dopiero około 1885 r. zjawia się nowa plejada autorów dramatycznych.

.Można przeto przyjąć jako zasadę, że wielkie wydarzenia historyczne wy­

magają kilkunastoletniego okresu do

przekształcenia literatury i sztuki. Opie­

rając się więc na przeszłości, wniosko- waćby należało, że po wojnie dzisiejszej nie zmieni się kierunek twórczości dra­

matycznej i dopiero mniej-więcej rok 1930 rozpocznie nową erę teatralną.

Jak się przedstawi wówczas nowa generacya autorów? Cechę charaktery­

styczną romantyków 1830 r. i syroboli- stów 1885 r. stanowi przeczulenie, ner­

wowy brak równowagi, który wytwarza

Nowy Zarząd z panią Mauersbergerową na czele.

liryków. Zapewne więc i wielkie wstrzą- śnienia wojny obecnej wytworzą w przy­

szłości tę piękną chorobę. Pokolenie li­

ryczne normalnie więc zastąpiłoby pozy­

tywistyczny i realistyczny kierunek mło­

dych pisarzy dzisiejszych, którzy ze swej strony są następcami wyrafinowanych autorów z przed 20 laty.

Pomimo, że przeżywamy czasy cięż­

kie, że cały wysiłek społeczny skierowa­

ny jest do zaspokojenia najpilniejszych potrzeb codziennych szerokich mas na­

rodu, do zapewnienia im powszechnej o- światy, dźwigni i warunku rozwoju, lite­

racka i artystyczna przyszłość nie jest obojętna dla tych, których zadanie sta­

nowi troska o duchową wartość społe­

czeństwa. Teatr jest przecież odbiciem kierunków i prądów, wyrazicielem poglą­

dów moralnych, artystycznych i este­

tycznych w danym narodzie.

Na jakiem podłożu oprze się twór­

czość naszych autorów dramatycznych, jakie przyjmie formy ich fantazya po wielkiej wojnie?

W rzeczywistości teatr jest instytu­

cyą, do której przychodzą ludzie, by za swe pieniądze śmiać się lub płakać. Ta piękna forma sztuki musi jednak liczyć się z gustem publiczności.

Czego będzie żądał w teatrze widz polski w r. 1930? Nie wiemy. Wiemy za to. czego chce w r. 1916.

Dramat nie przedstawia dlań powa­

bu. Najjaskrawsze sceny bledną, naj­

większe konflikty są dziecinne dla naocz­

nych widzów wojny i jej skutków. Pu­

bliczność woli śmiech.

Dopiero za Jat kilka, może kilkana­

ście, należy spodziewać się, że ujrzymy utwory nowe, jako prawdziwy owoc woj­

ny dzisiejszej. Przelana krew rozkwitnie w arcydziełach, które, wierzmy, będą jednocześnie tryumfem ducha narodo­

wego. UZłndysław SfnszfcoirsZ:/.

(6)

Ogólny widok miasta Verdun, które obecnie przeżywa szturmy.

W idok Verdun od stro ny rze ki. W d a li w id a ć w ie ż y c e ko ś c io ła . U lic a V erdunu, po ło żona nad rzeką Mozą.

Teatry warszawskie.

TEATR LETNI. „Fruwająca dziewica", farsa w 3-ch aktach pp. Arnolda i Bacha.

Jeszcze jedna farsa na temat niewierności mężów. Zona zdradzają­

ca męża, to dramat. Czasem trage- dya. Ody mąż zdradza żonę, — w szyscy się cieszą. Krotochwila.

I gdzież tu mówić o równouprawnie­

niu!

Bajeczka o doletnim a płochym Don-Juanie, który w pogoni za ero- tycznemi przygodami wykrada się ze swego miasteczka do Berlina lub Hamburga, i wkońcu przyłapany zo- staje przez żonę, nie obfituje w nowe pomysły. Brak jej lekkości francu­

skiej. Jej humor ma wagę gatunko­

wą piwa Loewenbrau lub Pschorr'a nie zaś Rpederera albo Clicciuota.

I posiada przytem pewną dozę po­

czciwości, która m a zapach prowin- cyonalny.

Przedstawienie budziło cieka­

wość z paru powodów. Naprzód dla­

tego, że zabrakło p. (Jasińskiego. Ar­

tysta ten, jak głoszą wieści teatral­

ne, opuścił scenę, na której przez ty ­ le lat święcił tryumfy. Ubytek bar­

dzo poważny! Tym razem zastąpił go p. Knapczyński, dokładając gorli-

wych Starań, by wywiązać się jak- najlepiej z trudnego zadania.

Prócz tego „Fruwająca dziewi­

ca" przyniosła aż dwa debiuty: P. Je­

rzowa Leszczyńska, małżonka świe­

tnego artysty „Teatru Polskiego", która w ubiegłym sezonie występo­

wała w teatrze krakowskim, pojawi­

ła się poraź pierwszy na scenie w ar­

szawskiej. Wniosła dużo wdzięku, urody i dobrego smaku. Możnaby mniemać, że te a tr .zyskuje w niej si­

łę bardzo obiecującą. Oby młoda l piękna, artystka podtrzym ała chlubną tradycyę. związaną ,z nazwiskiem Leszczyńskich! Ma zresztą blizko tak znakomite w zo ry ! Obok niej g ra ­ ła m atka jej męża. p. H onorata L e­

szczyńska, i grała z takim .tempera­

mentem, z takim zasobem dowcipu i pomysłowości, że przy otwartej sce­

nie darzono ja oklaskami.

Inna debiutantka, p. Bruczówna, miała tak mata .rolę, że tylko jej ko­

rzystne warunki zewnętrzne zazna­

czyć można. Sk.

Teatr na Pradze.

•j*

Carmen Sika.

K ró lo w a ru m u ń s k a E lż b ie ta , z m a rła na z a p a ­ le n ie p łu c w 73 ro ku ż y c ia . Z n a n a b y ła s z e ­ ro k o , Jako a u to rk a p o w ie ś c i, d ra m a tó w i p o e m a tó w , k tó r e d ru k o w a ła p o d p s e u d o n i­

mem „C a rm e n Silv.a“ . K s ią ż k a je j „P e n se e s d ’ une re in e “ z o s ta ła n a g ro d z o n a p rz e z A k a ­ d e m ię F ra n c u s k ą . C a rm e n S ilv a b y ła d o k to - em h o n o ro w y m U n iw e rs y te tu p e tro g ra d z k ie - go i b u d a p e s z te ń s k ie g o . P is a ła w Języku

fra n c u s k im i n ie m ie c k im .

CO

>

O

co N

—1 C

X 0 oo XJ

> O 03 Z 01 N

C ® H w 2 to

> m oo 30

> Ol 30

g p

> 0 O -<

> 0

P. Jerzow a Leszczyńska (B elina ).

Dnia. 26 lutego nastąpiło otwarcie teatru na Pradze, którego brak oddawna już odczuwały szerokie sfery zamieszku­

jące przedmieście. Ginach teatru przy ul.

Aleksandryjskiej uległ gruntownym .po­

prawkom i odświeżeniu, to też obecnie scena ,i widownia przedstawiają się mile i sympatycznie.

Sezon rozpoczęto starą lecz wybor­

ną komedyą Kraszewskiego „Miód Ka­

sztelański".

Inauguracyę rozpoczęła orkiestra o- degraniem „Boże, coś Polskę", poczem p. Arkawin z siłą i uczuciem wypowie­

działa prolog Or-Ota.

Publiczność dopisała; nie brak było i warszawian. Obecnie wystawiono już

„Moralność Pani Dulskicj". Teatr znaj­

duje się pod kierownictwem wytrawnego artysty, p. Popławskiego.

j. iv.

W dniu 4 marca r. b. w Kaliszu po­

błogosławiony został związek znakomitego artysty i b. dyrektora teatru Lwowskiego, Krakowskiego i Warszawskiego, p. Ludwi­

ka Solskiego, z p Anetą z Mrowińskich Żychlińską, wdową, obywatelką wiejską.

L u d w ik S o ls k i i A n e ta z M ro w iń s k ic h .

moo

mr-

“<

> 70

i

(7)

Pożywienie dla głodnych. Ogrody robotnicze na Powiślu.

„Towarzystwo ogrodów robotni­

czych" jest to instytucya dużego hygie- niczno-spotecznego znaczenia. która wszędzie w państwach kulturalnych za granicą dochodzi do znacznego stopnia rozkwitu, jasko podnosząca poziom etycz­

ny i ekonomiczny szerokich warstw ro­

botniczych.

U nas instytucya ta powstała z ini- cyatywy Kazimiery Proczkówny. nauczy­

cielki .i niżej podpisanego, a zwłaszcza pierwszej, która nie szczędziła dokła­

dnych wskazówek i informacyi .przy za­

kładaniu ogrodów robotniczych w Łodzi i Częstochowie.

Na placach podmiejskich, leżących odłogiem i nie przynoszących żadnego pożytku, robotnicy, w chwilach wolnych od pracy fabrycznej, sadzą jarzyny i warzywa, jak groch, marchew, buraki, kartofle, kapustę.

Działki gruntu otrzymują .robotnicy .przeważnie . bezpłatnie, lub też za mini­

malną opłatą.

Przez zajęcie w wolnych chwilach od pracy fabrycznej na świeżem powietrzu odciąga się robotnik od szynkowni i za­

dymionej knajpy, przywiązuje się gorą­

co, sercem calem do tęgo kawałka ziemi.

Lekarze, zwłaszcza niemieccy, zale­

cają gorąco ogrody robotnicze, jako po­

tężny środek walki z gruźlicą. W Char- lottenburgu pod Berlinem tysiące robo­

tników uprawiają działki ziemi, i nie spotyka się między nimi pijanego lub żebrzącego robotnika. A w tej pięknej pracy pomagają mu żona i dzieci, które, wychowywane w ciemnej i wilgotnej su- terynie, rozwijają się prawidłowo na świeżem powietrzu. W tym ciężkim ro­

ku wojny, aby podnieść odżywianie ro­

botnika, zwróconą będzie specyalna u- waga na jarzyny strączkowe, jak groch, soczewica, bob. zawierające białko ro­

ślinne, które mogą zastąpić tak drogie i trudne do dostania mięso. Liczba zapi­

sujących się w tym roku robotników jest bardzo znaczną: widzą oni słusznie w ogrodach robotniczych nowe zupełnie źródło .pracy i utrzymania.

Dr. Wl. Chodecki.

K a ta lo g Książek i N ut k s ię g a r­

ni W. J a k o w ic k ie g o załączam y przy num erze bieżącym d la na­

szych p re n u m e ra to ró w prow in- cyonalnych .

Plac przestrzeni 13,650 łokci kwadr, przy ulicy Wilanowskiej. Ogrodów 25. Ogrody te wstały z inicyatywy p. K. Proczkówny i d-ra W. Chodeckiego.

Ś. p. K o n sta n ty P a p ro cki.

Znany w szerokich kołach Warszawy prokurent Banku Handlowego, Konstanty Paprocki, z m a r ł d. 26 lutego w 52 roku życia. Jako działacz społe­

czny, zjednał so ­ bie zasłużone u- znanie i szacu­

nek. Szczególnie sprawy oświato­

we pociągały e- nergię oraz ini- cyatywę K. Pa­

prockiego. Nie- zm o r d o w a n ie służył we wszel- k icli i n s t y t u - cyach kultural­

nych,stale mając w swej pieczy jaknajwiększy rozwój szkol­

nictwa. W przeszłorocznej kweście majo­

wej na szkolnictwo polskie brał czynny udział i przyczynił się niemało do ogrom­

nego powodzenia tego przedsięwzięcia.

W dawnej „Macierzy Szkolnej" K. Pa­

procki należał do najbardziej czynnych i oddanych współpracowników. Za cza­

sów Hurki był w kole tych osób, które organizowały „Uniwersytety latające" o- raz wszelkie wykłady i odczyty. Zwo­

lennik haseł narodowych i polityki stron­

nictwa Narodowej Demokracyi, później

należał do najpoważniejszych przedsta­

wicieli Secesyi, która grupuje się przy

„Tygodniku Polskim". Śmierć Paprockie­

go wywołała szczery żal wśród znajo­

mych i przyjaciół.

Ś. p. Julian B a g n ie w ski.

Julian Bagniewski, podporucznik I-ej brygady, VII batalionu, poległ pod Żerni- kami w Opatow- skiem. Ziemiań­

ski syn, już pod­

czas rewołucyi oddał wszystkie swe siły wal­

ce z rządem ro­

syjskim. Na roz­

kaz stronnictwa socyalislycznego pojechał do Pa­

rany i tam wśród kolonii prowa­

dził agitacyę za utworzeniem mi­

litarnej organi- zacyi polskiej.

Wojna zastała go w Paranie. Przedarł się do Galicyi i sta­

nął pod sztandarami legionów. S. p. Ba­

gniewski został uroczyście pochowany w Radomiu.

Skład Win i Restauracja

I. Lijewski i S-ka

K rakow skie - P rz ed m . J\fo 8.

SPECJALNOŚĆ:

S ta re wina Węg. dla C horych i R e­

konw alescentów , w szelkie gat. win zag ran iczn y ch o raz w ina m szaln e.

otworzony

Zahład Pogrzebowy OTWORZONY

St. W itkow ski i S-ka,

w W a r s z a w i e , M a r s z a ł k o w s k a JYa 6 6 r ó g W ilc z e j.

Z a ła tw ia w s z e lk ie f o rm a ln o ś c i z w ią z a n e z p o g rz e b a m i n a p r z y s tę p ­ n y c h w a r u n k a c h . D łu g o le tn ia p r a k ty k a w p ie r w s z o r z ę d n y c h z a k ła d a c h d a je mi m o ż n o ść z a p e w n ie n ia , iż w s z y s tk ie p r z e j ę t e z o b o w ią z a n ia w y p e ł­

n ia ć m ogę ku z u p e łn e m u z u d o w o le n iu p o w ie r z a ją c y c h mi te c z y n n o śc i.

O b s łu g a n a ty c h m ia s 'o w a i a k u r a tn a . N a s k ła d z ie tr u m n y m e ta lo w e , d ę b o ­ we i s o sn o w e , w s z e lk ie u b io r y ż a ło b n e , o r a z w ia n k i m e ta .o w e i M ak arta.

O d p o w ie d z ia ln y r e d a k to r-w y d a w c a : C z e s ła w P o d w iń s k i. K lis z o i d ru k w y k o n a n e w Z a k ł. G ra f. T o w . A k c . S. O rg e lb ra n d a S -ó w w W a rs z a w ie . Za pozwoleniem niem ieckiej c e n z u r y wojennej.

Cytaty

Powiązane dokumenty

ogłoszenie przez Rząd Narodowy uwłaszczenia nie ,zrobiło powstania, tak jak się spo­. dziewano, ruchem ludowym, to

rego ciągnęły się długie linie na­.. szych

no pod broń. Jest to ubytek sił roboczych bardzo znaczny, a sposoby zaradzenia temu staną się palącą sprawą ekonomicz­.. ną w całej Europie. Jak wiadomo,

Z Warszawy wyszło odrodzenie, szkoły głównej krakowskiej i wileńskiej, a w promieniu owej pracy odnowiciel- skiej rodziły się pomysły utworzenia wszechnicy w

Nie umiał się wyzwolić od niej nigdy, nawet gdy po temu robił wszystkie wysiłki, oprócz tego jednego, który sam tylko mógł go na swobodę twórczą

żyła i doprowadziła do wielkiego dnia 5 listopada, dnia pamiątkowego już w historyj naszej, bo dnia tego przed jedenastu laty odbył się w Warszawie narodowy

W ystarczy posłuchać tego, oo opowiada się o tem w kolach kolejo­.. wych, aby nabrać przekonania, ile szkody moralnej musiaiy nam

tury pamiętnikarskiej, tern bardziej więc z uznaniem powitać należy ukazanie się na pólkach księgarskich nowego jego wydania. Pamiętniki Paska należą do