C e n a n i n i e j s z e g o n u m e r u 4 0 p f e n
PRENUMERATA: w Warszawie kwartalnie 4 marki (za odnosze
nie do domu dopłaca się 20 pfen. kwartalnie) z przesyłką po
cztową kwartalnie 4 marki 50 pfenigów.
O G ŁO SZE NIA: wiersz nonparelowy lub jego miejsce na 1-ej stronie przy tekście lub w tekście 2 marki; na I stronie okładki 1 marka 20 pfen.; na 2-ej i 4-ej stronie okładki oraz przed tek
stem 60 pfen.; na 3-ej stronie okładki i ogłoszenia zwykłe 50 pfen.;
Kronika towarzyska, Nekrologi nadesłane po 1 marce 50 pfen. za wiersz. Marginesy: l-stronie 20 marek, przy Nadesłanych 16 mar.;
na ostatniej str. 14 mar. i wewnątrz 12 mar. Artykuły reklamowe 350 m a r. za s tro n ę .
Rok XI. N° 11 z dnia 11 marca 1916.
Wydawcy: Akc. To w . Wydawnicze „ŚWIAT”. Pod kierownictwem naczelnem Stefana Krzywoszewskiego.
Franc. Tow. Ubezoiaczafi na tycia
„ L ’ U R B A IN E »
U lgi na w yp. n ie z d . do p ra cy F ilja dla Kr. P. Marszałk. 136.
8851 O d aział miejski: ulica Moniuszki Nr. 2.
Biuro Kijowskie: Kijów, ulica Kreszczatik Nr. 48.
Wilno, róg ś-to Jerskiej i Kazańskiej Nr. 9.
Władymir Sołowiew i Unia kościołów.
Władymir Sołowiew.
Pierwszy występ, w którym So- iowiew sję zaznaczył, jako osobistość wybitna, była to jego dysertacya doktorska p. t. Kryzys filozofii Za
chodniej. Autor miał wówczas (1874) lat 21, ale widoczna była samodziel
ność jego umysłu: żadna z grup in
telektualnych ówczesnych, t. j. sła
wiła n o file , czyli rzekomi id e a liś c i, i
„zapadniki", czyli liberalni pozytywiści, nie była z niego zado
woloną, a jed
li o c z e ś ni e k a ż d a ,ze s t r o n rozu- m i a ł a , ż e młody filozof wydobył z jej zasad to, co było w nich wartościowego. Praca ta daje w niesłychanie zwięzły i przejrzysty sposób obraz rozwoju myśli filo
zoficznej od Dekarta, Spinozy i Leibnitza aż do Kanta, Schopen
hauera, Hartmana i ipozytywizmu.
Wykazuje w niej autor, że ani ra- cyonalizm, począwszy od Dekarta, ani empiryzm, 'począwszy od Bako- na — nie rozwiązały zagadnień, któ
re niepokoją ducha ludzkiego. Nie lekceważy on bynajmniej tych wysił
ków, ale ocenia ich niedostateczność.
Jest .tu — w pierwszych jego pra
cach — pewna utajona wiara, że Ro- sya właśnie rozwiąże te zagadnie
nia — i w Zasadach filozoficznych
Pamiętajcie
o wpisach szkolnych.
Wszelkie ofiary przyjmuje Administracya „ Świata “.
nauki integralnej wyraźnie autor tę myśl wygłasza. „Zasad" zresztą au
tor nie wykończył i zajął się innemi sprawami. Odróżniał on zawsze fi
lozofię szkolną (czyli scholastyczną) od życiowej (czyli pełnej); do scho
lastyki zaliczał wszystkich dotych
czasowych myślicieli, gdyż ci jako
by rozważania swoje prowadzili po za sferą działalności życiowej, t. j.
woli; owóż przerzucił on się wkrót
ce do t. zw. przez siebie filozofii ży
wej, co, jak wiemy, kierowało ró
wnież Jamesem i Bergsonem w ich pragmatyzmie i intuitywizmie; ale u Sołowiewa to .przejście było właści
wie zerwaniem, z filozofią. Jeszcze autor pewien czas — jako profesor zwłaszcza i jako stypendyat mini- steryum oświaty — .pracował w dzie
dzinie czystej filozofii, poszukując tego, co nazywał prawdą integral
ną". Jak w Kryzysie, tak i w „Zasa
dach" mamy krytykę obu głównych kierunków .myślenia ludzkiego: czy
stego idealizmu i czystego empiry- zmu. Są to- zdaniem Sołowiewa. za
sady „wyłączne", nie ogarniające ca
łości. Owóż tę całość ogarnia „teo- zofia".
Długo błądził Sołowiew, zanim się zdecydował na .przyjęcie tego drażliwego terminu, mającego stano
wić syntezę wszystkich poprzednich kierunków filozoficznych, a przede- wszystkieni jest to rzeczywista syn
teza poznania i woli, t. j. świadomo
ści i czynu.
Raz wszedłszy na tę drogę. So
łowiew brnął Po niej coraz dalej.
„Krytyka zasad wyłącznych, czyli o d erw anych" specyalnie poświęcona
jest uzasadnieniu teozofii mistycz
nej. Mamy dalej w tym duchu roz
winiętą pracę ..Usprawiedliwienie do
bra". „Prawo i moralność" i inne.
Sołowiew nie był w stanie utrzy
mać się w granicach ..myślenia dla myślenia"; Rosy a byłą w owym cza
sie kotlcni tylu spraw przedstawia
ła możliwość tak wielkiego rozwoju, że mimów oli Sołowiew, człowiek nie
słychanie wrażliwy, a. w domu prze
siąknięty wiedzą historyczną (ojciec jego byt znanym autorem Historyi Rosyi w 29 tomach) — musiał osta
tecznie zacząć stosować swoje my
ślenie' do tego, co nazywał życiem.
Dwojako rozumiano wówczas stosunek Rosyń do Europy. Jedni uważali ja za świat wyższy, świat przyszłości; drudzy — .przeciwnie, uważali, że Rosya powinna uczyć się od Europy, naśladować ją i przejmo
wać jej urządzenia. Pierwsi przeszli w czarną reakcyę; drudzy w czer
wony nihilizm. A jednak cała ta wiara w specyficzne wybraństwo Rosyi wypływa z lristoryozofii Hegla, a znów ci zachodniowcy-nihi- liści widzieli w „samoby.tnej" organi- zacyi chłopa rosyjskiego coś w ro
dzaju socyalizinu wyższego typu.
Widzimy tedy, że obie strony w gruncie coś zapożyczyły z Zacho
du — i coś miały bardzo swojego.
Minio to walczyły ze sobą surowo, na dwóch punktach: władzy monar
szej i prawosławia. — Liberalni byli zwolennikami konstytucyi, a w rze
czach religij zupełnie obojętni; reak- cya przeciwnie; chciaia cały świat nawrócić na schizmę. — W jednym punkcie liberalni i reakcyjni rosya- nie byli w zupełnej zgodzie: w nie
nawiści do katolicyzmu.
I oto znalazł się w Rosyi myśli
ciel, który przeszedłszy wszyst
kie filozofie, przeniknąwszy księgi wszystkich ojców kościoła, greckich i łacińskich, zbadawszy liistoryę Ro
syi i Europy, nietylko pod tym względem staną! w opozycyi prze
ciw zacliodowconi i slawofilom, ale owszem, glosie zaczął, że jedyne zbawienie Rosyi leży w zerwaniu ze schizmą i w .zjednoczeniu obu kościo
łów chrześciańskich.
i
Nie odraza Solowiew wszedł na tę drogę: długie miewał wahania i wątpliwości; w 'każdym razie od sa
mego początku stanął krytycznie wobec organizacy.i prawosławia, wo
bec jego stosunku do państwa i wo
bec jego psychiki.
Możnaby linie główne myśli So
łowiewa streścić w następujący spo
sób:
1) Filozofia istnieje nie dla szko
ły. ale dla życia.
2) Najwyższym interesem życia jest zrozumienie Boga.
3) Ani racyonalizm, który roz- wija się w oderwaniu poza życiem, ani empiryzm. który się rozwija w doświadczeniu poza myślą — nie daje całkowitej wiedzy.
4) Taką wiedzą jest teozofia, ponieważ ona obejmuje myślenie (teologia), organizacyę człowieka (teokracya), działanie ludzkie (ieur- gia): nietylko myślenie, ale uczucie i wola znajdują w niej swoje pod
stawy.
5) Teozofia wykłada zarówno i- stotę Boga, jak i człowieka, a to dzię
ki postaci Bogoczlowieka. który w pewnym momencie historyj świata zeszedł na ziemię, aby stworzyć wyższego człowieka. Ten wyższy człowiek — to zjednoczona w jed
nym. powszechnym kościele ludzkość (integralna).
6) Dopóki nie będzie na śwdecie jedności rodu ludzkiego. ,t. j. jedne
go. powszechnego kościoła- dopóty idea Bogoczlowieka (innemi słowy:
prawdziwy sens historyi) nie będzie zrealizowana.
7) Kościół chrześciański skutkiem czysto świeckich ipowodów. a głównie z winy monarchów bizantyjskich, uległ schizmie i przestał być jed
nym.
S) Dążeniem Rosyi powinno być stworzenie powtórne tej jedności.
Rosya sama właściwie w schizmie nie brała udziału i tylko nieświado
mie poszła za wzorem Biza.ncyum.
Dlatego Rosya mogłaby w sposób doraźny i bez żadnych formalności przejść do religij powszechnej.
9) Przejście to zarazem stanowi nowe zbliżenie Rosyi do Europy.
Wschodu do Zachodu. Kościołowi wschodniemu brak elementu czynu;
jest to ecclesia contemplans. Kościół rzymski — jest to kościół działający.
Aby stworzyć życie wyższe — nale
ży połączyć kontemplacyę i działa
nie. Kościół wschodni jest nieakty
wny dlatego, że podług jego ide; - świat przez samo przyjście Jezusa jest zbawiony; podług kościoła ła
cińskiego każdy musi osobiście pra
cować nad swojem zbawieniem.
li) Europa. Zachodnia utraciła wiarę—i (..zgniły Zachód") to, co na
szym slawofilom wydaje się rezulta
tem ..katolicyzmu", jest właśnie wy
nikiem upadku wiary. Piotr Wielki wprowadził do Rosyi 'materyalną kulturę Europy; nowe Suilecie po
winno zbliżyć Rosyę do Europy pod względem duchowym, a mianowicie w jego esencyi. t. j. w jedności orga- nizacyi kościelnej, co jest drogą ku realizacyi Bogoczlowieczeństwa; i- stotę tei realizacyi rozważa filozofia całkowita, stojąca ponad racyonali- zmem i empiryzmem: teozofia.
Jak widzimy, autor za pomocą niezmiernej sztuki dyalektycanej — poprzez filozofię i pisma ojców ko
ścioła — dąży do nawrócenia Rosyi na unię. Nie zapomina on. że taka próba już była zrobiona, mianowicie w Polsce. W jego koncepcyi histo
rycznej Polska gra wielka rolę, ale unii polskiej zarzuca on podkład po
lityczny i dążność do latynizacyi ko
ścioła wschodniego. Kościół powsze
chny czyli katolicki jest jeden j nad- narodowy; dlatego uwzględnia on wszystkie obyczajowe i językowe różnice, bacząc jedynie, aby .nie po
chylił się pion jego istoty. Kościół nie jest organizacyą ziemską, choć na ziemń utwierdzaną, i nie może służyć interesom grup narodowych;
przez to samo, że naród jest w ko-, ściele, życie zyskuje on przez ko
ściół. ale kościół stoi ponad narodem.
To właśnie Solowiew nazywa ..poli
tyką chrześciańską" i rozważa tę kwestyę w rzeczy p. t. Wielki spór i polityka chrześciańska. Rozdział pierwszy nosi tytuł: Polska i kwe- stya wschodnia. Tu wykazuje autor, że Polska — przy swobodnej organi- zacy-i państwa rosyjskiego —- mogła
by odegrać rolę łącznika między Wschodem a Zachodem. W intere
sie Sołowiewa. jako zwolennika unii, leżało, oczywiście, umożliwienie sze
rzenia katolicyzmu przez Polskę. So
lowiew często jeździł do Galicyi, gdzie miał kilku przyjaciół i praco
wał tam po klasztorach; kiedy jed
nakże chciał publicznie przemówić, jako działacz katolicki, .taktyka mu nie pozwoliła wystąpić w Polsce i musial jechać aż do Zagrzebia, gdzie w .małym kraiku katolickim, w Chor- wacyi, zaczął ogłaszać pierwsze swoje prace zdecydowane w duchu unii w czasopiśmie chorwackiem Katolicki list. Znalazł fam poparcie u biskupa Strossmayera. Później ogło
sił najważniejsze swe dzieło w tym przedmiocie, po francusku: La Pas
sie et l‘Eglise Universelle.
Bądź jak bądź, sprawa katolicy
zmu w Polsce miała w nim gorliwe
go obrońcę i. kiedy w r. 1875—6 za
częły krążyć jakieś wieści o rzeko
mej formacyi -.narodowego" kościo
ła polskiego (małżeństwo księży mia
ło być główną formulą zewnętrzną tego kościoła) i kiedy dzienniki ro
syjskie wielce te sprawę popierały:
Solowiew — w imieniu idei kościoła ..powszechnego" wystąpił przeciw tej idei. Podobne było jego stanowisko wobec t. zw. starokatolików, którzy chcieli się połączyć z prawosławiem, a którym właśnie Solowiew dora
dzał. aby nowej schizmy nic czy
nili.
Oczywiście, rosyanin, który przemawia ad gloriam Pomae—musi krytykować surowo .prawosławie, Solowiew z najrozmaitszych pun
któw krytykował wiarę grecko-ro- syjską: jako zjawisko Wschodu (t. j. nieruchomości) wogóle, jako wynik błędów polityki bizantyjskiej, jako rezultat sofistyki greckiej, t. j.
sekt heretyckich, które ostatecznie pochłonął Islam, nowa forma bierno
ści Wschodu; jako fatalną organiza
cyę w państwie rosyjskiem, gdzie cerkiew od Iwana Gr. i Piotra W.
podlega, carom; synod stał się „kain- celaryą spraw duchownych"; kościół w Rosyi utracił samodzielność — i rozpad! się na tysiączne sekty; jedy
na rzecz, która tkwi w prawosławiu, jest to nienawiść do papiestwa: „my, powiadają oni, jesteśmy kościołem naprawdę „katolickim", powsze
chnym; nie ipapież. ale sobór po
wszechny ma decydować o dogma
tach".
„Jeżeli to prawda — mówi So
lowiew — ■to zwołajcie sobór powsze
chny. Nie możecie go zwołać: na
wet kościołów wschodnich, które sa- mopas błądzą (kościół greoki, serb
ski, bułgarski i in.) — nie zwołacie na' sobór. A .papież rzymski każdej chwili zwołać może sobór, albowiem ma on od Boga sobie nadaną władzę ku zwołaniu soboru".
Jako zwolennik Rzymu, Soło- wiew stawia przedstawicielom cer
kwi szereg pytań, dotyczących jed
ności władzy centralnej w kościele — i znaczenia papiestwa.
Pytania (w liczbie 9) były tak postawione, że z nich wynika pier
wszeństwo Piotra Sw., któremu Je
zus wręczył klucze kościoła. Rzecz godna uwagi, że kiedy koło 1880 r.
była w Petersburgu wystawa dzieł Rafaela., cenzura duchowna (nie po
zwoliła na wystawienie płótna, na którem Chrystus wręcza klucze Piotrowi. Do tego właśnie faktu czyni aluzyę Solowiew i tłóma- czy, jak z istoty Chrystusa wynika logiczna konieczność Jego przedstawiciela na ziemi — i fakt, że jedynym punktem właściwym, dla niego — jest Rzym. Nie będziemy wchodzili w szczegóły tych rozumo
wań : zaznaczymy tylko, że Solo
wiew odróżnia papizm a papiestwo.
Papiestwo — jest władzą świętą, jest królestwem nie z tego świata;
jednakże niektórzy papieże właśnie oddawali się sprawom ziemskim (po
litycznym) i oni stworzyli papizm, który jest zaprzeczeniem papie
stwa; na ten papizm zazwyczaj po
wołuje się duch bizantyjski w wal
ce z Rzymem-, ale, oczywiście, jest to błąd; idea papiestwa pozostaje nienaruszoną.
Aby siły czynne obudzić w ko
ściele wschodnim, należy usunąć su- premacyę władzy świeckiej nad cer
kiewną: wyzwolić duchowieństwo w Rosyi. .to znaczy, że cesarz ma prze
stać być głową kościoła i że gdziein-
9
dziej szukać jej należy. Gdzie? rzecz jasna — w Rzymie. — Trzeba zazna
czyć. że Solowiew byt z gruntu mo
narchistą. co wynika z jego zasad teokratycznych; ale uważat on za wielki błąd Piotra W., że ten uzurpo
wał sobie władze najwyższą w cer
kwi. Nowy Pio-tr W. powinien zrzec się tej władzy, aby nowe zbliżenie dać Rosyi ,z Europa — tym razem zbliżenie ostateczne, w jego wyrazie najwyższym, t. j. w idei zjednoczenia kościołów, ku realizacyi jedności ro
du ludzkiego.
Nie podobna w tym zwięzłym rzucie oddać całego bogactwa dya- lektykj i obrazowości- erudycy; i podniosłości. jakie roztacza Solo
wiew we wszystkich swoich pismach, kierowany ideą unii, która stała się jedyną jego myślą przewodnią całe
go życia. Można się zapatrywać na Sołowiewa rozmaicie; można nawet żałować, że dla teologii porzucił me
tafizykę. do której miał dar wyjątko
wy; można go wprost uważać za jednego z sekciarzy rosyjskich, któ
ry dzięki wielkiej erudycyi stwo
rzył ideę sekciarską .szerszą, niż in
ne: ale to przyznać mu należy, że
Ku liniom bojowym.
Kraj szary, senny, cichy, zamie
szkały niedawno — a dziś pustynny.
Drogi tu idą .nieustannem rozdrożem, .przez pola, na przełaj, .przez wsie — węzłem nie rozplatanym... Zwężają się, .plączą, plotą, wsiąkają w piach przed małą rozwaloną cerkwią, to znów w szeroki trakt rozrosłe toczą się równo...
Kraj — jakiegoś dlngowiakowe- go nieporozumienia pełen... Dziś wszystko tomie w jesiennej złotości umierania...
Uwiąd i zmierzch, senność i dal...
Beznadziejna ociężałość zdaje się przesiewać te łany — lany tragiczne.
Na wielikich przestrzeniach nie zdą
żono tu 'zebrać zbiorów a nawet choć
by zdeptać i stratować. Barwa zbóż wykruszoinych. poczerniałych, dzi
wną martwotą rozlewa sic Po polach.
Szelest tych kłosów ciężki, pełen nieopisanei żałości napawa bez.gra- nicznem zdumieniem. Jakgdyby zie
miami temi przeszło straszliwe tchnienie i zwarzylo tu wszelkie ży
cie i rozkwit wszelki nagle a niespo
dziewanie.
Zaś na -drogach, któremi ucieka
ła ludność, gubiąc ziarno, wschodzą jasne, świeżutkie kłosiki oziminy.
Sroga przekora wojny na wymarcie skazuje lam. a drogom rodzić każę...
Ludność uciekla. Nie dojrzysz nigdzie człowieka ani przy wsi. ani wedle chałupy samotnej, ani pod dalekim wiatrakiem, ani na szarym
idea ta byłą szeroka niezmiennie i że jako sekta usuwa potrzebę i możli
wość wszelkiej innej sekty—i utrwa
la jedność.
Jedność — to dla S. znaczy
„człowiek integralny", zjednoczony w kościele powszechnym -— i jeżeli idzie o jedność duchową — to Solo
wiew. pomimo dość paradoksalne drogi, którami doszedł do swojej prawdy — jednakże od początku do końca jest jeden i jednolity. Byt w nimi niewątpliwie pewien roman
tyzm — i można w nim widzieć po
krewieństwo z mesyanizmem pisarzy polskich, ale nasi mesyaniści prze
mawiali raczej, jako poeci w eksta
zie i .niezawsze byli w zgodzie ,z nau
ką kościoła; Solowiew przemawia, jako uczony teolog. ..doctor adinira- bilis". jak go zowie M. de Vogiie —■
i do swego 'mesyani.zmu wprowadza metodę naukową, racyonalizm. do którego ma pozorna niechęć, i empi- ryzm w postaci historyi i badania zjawisk aktualnych.
Stusanie go nazwano też „un Newman russe".
A. Lange.
rozlewie łąk więdnących, ani pod czarną smugą lasu, co niczem gęsta posoka ciężkiemi falami płynie z wy
pukłej ipiersi ziemi ma niziny i -błota.
Ogromna, cisza idzie w zawody z pogłosem wiatru, który wstrząsa uchylonemi drzwiami—pustki. Przez okna chałup widać porozrzucane statki, rozbite szkło trzeszczy na progu, w pośrodku drogi wala się w piachu mała, dziecinna koszulka.
Ludność uciekla. staroryzowana, odarta z wszelkiego dobytku, przera
żona. .nieszczęśliwa, wydana .na łup kozakom i bandom maruderów. Roz
szerzali orni wśród tłumów niesłycha
ne poigłosiki o następującej armii. Źe mieszkańcom wypala numery na czo
łach. ogniem piętnuje, przed'własne mi oddziałami gwałtem do sztunmu pędzi.
Zaczął się więc exodns pełen grozy, jakiej tchnienie bije z kart, wierzeń i podań koczowniczych lu
dów starożytności. Spotykano ko
biety i dzieci .rozjechane na drogach, umarłe pod płotami. Spotykano zwło
ki kobiet i dzieci, s-zarpane przez gromady zgłodniałych psów.
Ten strumień rozpaczy ludzkiej, ślepoty i niedoli biegi fala wezbraną wśród uciekających trenów rosyj
skich. które w przeciągu paru minut objadały najzasobniejsze spichrze i majątki.
Rząd rosyj-ski skierował cmigra- cyę ludu wołyńskiego do gubennii saratowskiej, w której — jak wiado
mo — zboże nie dojrzewa, a dopiero w zimie dosusza się. Pojechały tam kobiety i dzieci, pobierające 8 kop.
od głowy, zgóry nieomal skazane na śmierć głodowa. Mężczyźni zostali, oczekując na wypłatę zarekwirowa
nego bydła i dobytku na miejscu.
Wypłaty tej chłopi nie doczekali się. Wysłano ich — nie wślad za ro
dzinami do gubemii saratowskiej, lecz do charkowskiej.
Nie umiejąc czytać ani pisać, nie znając dróg i praw, będą się szu
kać te rodziny zapewne przez cały przeciąg wojny.
Sroga przekora wojny na wy
marcie skazuje łan. a -drogom rodzić każę — śmierć.
Wstąpmy do dworu.
Przez odmęty gęstych mgieł na
■rdzawa murawę wyjeżdża patrol ka
waleryjski o kaskach czworogran- nych. tern samem dumny męstwdm, tei samej pełen radzie,i. co sto lat temu...
U wylotu starej, zlo.to-listnej a- lei stoi wysoki szlagon. Zoczywszy konnych, czapką ku nim wylmachuje.
— A wstąpcież do mnie, łaskawi panowie! Czem chata bogata.
Z pomiędzy gałęzi wyglądają zielone szyby szerokiej fasady.
— Chodźcież, moi panowie, stare dworzysko, jeszcze Władysława IV pamięta.
Wiąże się, pęta i rozplątuje wdzięczna linia gontowego dachu, jakby w uśmiechu nad białem tru
chłem murn...
Dwór — rzdkłibyś ■— olbrzymia barokowa ciemnica., którą tu .zgu
bił ktoś .nieuważny — mim odszedł.
Na pokojach trumną pachnie, wilgocią i zasuszonym owocem.
— Nikt .tu nie mieszka, panie do
brodzieju, ja z domem gnieżdżę się obok.
Zimą i latem, we dnie i w nocy sypie się ściana, gnija sufity, łuszczy się dach. Na parterze sypialnie, ba
wialnia, wielki salom gościnny... Cu
dne kominki, dziergane .białym szla
kiem, kutyim w marmurze, puste miejsca luster, filary rumowisko pod
trzymujące.
Na górze sala koncertowa, tea
tralna, wykruszone luki, wyłamane balaSki, piachem zaniesione organo
we dudy.
Wiatr świszczę w dziurawych kątach, po pawimentach tułają się zgnile jabłka, siwem futerkiem ple
śni obrośnięte... Na miejscu świetnych arrasów sinieje wilgoć, mrok ikiśnie w kątach. Gdzie ongiś całusy drża
ły, stęchlizna się Ikolysze. a hen, za olknem, za złotym smutkiem rdzy je
siennych pól, za czarną ścianą la
su — krwawa na niobie strzała...
To nasz front...
Juliusz Kaden.
Go Swen Hedin widział w Polsce.
Od początku wojny Swen Hedin przebywa na terenach walk. Został za
proszony do głównej kwatery Cesarza Wilhelma. Widział pole bitw w Argo
nach, patrzył własnemi oczami na upada
jącą Antwerpię. Sprawozdania swe po
syłał. do pism szwedzkich. Wytwarzały one .kontropinię, uzupełniały wywody z angielskich czy francuskich źródeł. Na początku ofensywy niemieckiej w Pru
sach Wschodnich Swen Hedin zjawił się w kwaterze gen. Hindenburga i był obe
cny na froncie wschodnim po przez cały przeciąg walk armii dwuprzymierza państw centralnych. Akcyę gen. Macken- sena w Oalicyi obserwował zbliaka, był w Przemyślu po odebraniu go przez woj
ska austro-niemieckie, wjechał do odzy
skanego Lwowa razem z władzami woj
skowemu Ody wkroczyła armia ks. Lud
wika Bawarskiego do Warszawy — zna
lazł się też wnet Swen Hedin w naszej stolicy. Był przy zdobyciu Modlina, u- czestniczyl w wojskowej paradzie cesa
rza Wilhelma po kapitulacyi tej twierdzy.
Jeździ! po Polsce wszerz i wzdłuż i do
strzegł -tylko masy sympatycznego ży- dostwa. Nawet ucieszony tłum lwow
ski pozostaje bez -silniejszego określe
nia w .jego książce „Na Wschód" (Nach Osten), którą obecnie wydala dla użytku niemieckiego firma Brookhausa. W Kra
kowie Swen Hedin widział tylko groby królów polskich. Zszedł w podziemia Wa
welu i tu w mrokach niszy podkośoielnej
■kontemplował dzieje Karola XII, co umknął z pól Połtawskich. Szedł on do walki z Piotrem Wielkim, by okiełznać wschodnie fale szturmujące na Zachód.
Hedina. mówi: Karol nie wypełnił po
słannictwa dziejowego. Dziś znów Eu
ropa walczy o stworzenie mocnej ba-rye- ry przeciw barbarzyństwu wschodniemu.
W Warszawie spostrzegł Swen He
din, że miasto ży.je swojem życiem, nie zwracając jakgdyby uwagi na wszystko to, co się zmieniło przez .noc 5 sierpnia.
Słyszał jeszcze świst kul padających z Pragi na ulice Warszawy. Miasto nie zamarło ani na chwilę. Żyło swojem wy- łącznem życiem. Ale i w Warszawie zo
baczył Hedin sympatycznych żydów, tło
czących się wokół żołnierzy -niemieckich.
Książka Hedina zapewne jest interesują
cą lekturą dla .szerokich mas niemieckich.
Opiewa ona zwycięstwa oręża niemie
ckiego, ale nie daje zupełnie pojęcia o te
renach walki, nie pokazuje środowiska, z którem, chcąc nie chcąc, .musiala się ta armia liczyć. Zniszczone, zdewastowane pola Prus Wschodnich, spalony Ełk, Me- mel, Stolupiany opisuje Hedin rzeczowo i przez to właśnie te stronice wywołują zgrozę. O zburzonych miastach Oalicyi ledwie wzmiankuje. Spalone miasta w Królestwie wcale nie znajdują miejsca w barwnych jego opowieściach. Podobno w książce przeznaczonej dla szwedzkiej pu
bliczności Hedin znalazł kilka wierszy miejsca, by zanotować, że po stronie au- stryackiej walczą legiony; ale pozatem nie -dowie się od Hedina żaden szwed, iż wszystkie te opisy należą do ziemi, któ
rej naród -reprezentuje drugie miejsce li
czebnością a pierwsze stanem kultury i to zachodniej wśród słowian,
Kals.
Nieznany obraz Juljusza Kossaka.
B M M
Reprodukujemy powyżej prace zga
słego artysty z jego nieznanego w Pol
sce obrazu, a tern osobliwszego, że ma
lowanego farbą olejną, którą się tak .rzad
ko mistrz Juliusz posługiwał, przekładając nad nią wdzięk i przezroczystość akwa
rel, stanowiących dziś tak lube dla ser
ca polskiego pamiątki.
A ze stanowiska nauki tern dla -nas cenne, że .przedstawiają stworzenia, po których, 'maluczko, a zostanie jeno w sa
lonie — konterfekt...
Obraz malowany w r. 1851 jest -nie
zawodnie jedną z młodzieńczych prac autora z okresu czasu, gdy z podolskich studyów udał się do 'Paryża, gdzie po
siadając w majątku tylko młodość i zdro
wie, a w darze Bożej laski talent, —- przeżył niewątpliwie wszystkie smutki
Teatr Polski w Wiedniu.
W y p a d k i w o je n n e r z u c iły na b ru k w ie d e ń s k i g a rś ć a k to r ó w p o ls k ic h o b o jg a p łc i. U tw o r z y li o n i d ru ż y n ę , k tó r a p o c z ę ta d a w a ć p rz e d s ta w ie n ia . O rg a n iz a c y a w s z a k ż e n a b ra ła m o cy i ro z p ę d u w ó w c z a s , g d y k ie r o w n ic tw o o b ją ł z n a n y k o m e d y o p is a rz , s ta le m ie s z k a ją c y w W ie d n iu , p. T a d e u s z R ittn e r . F o to g ra fia ' n a s z a p rz e d s ta w ia g ru p ę w y b it n ie j
s z y c h a r ty s tó w te g o z rz e s z e n ia , z p. R ittn e rem p o ś ro d k u .
sprzedawania z konieczności obrazów, smutki bodaj wszystkim naszym sła
wnym nieobce.
Obraz przetrwał lata w Paryżu, tu
łając się po sklepikach m e Bonaparte czy Sainte Peres, aż kupiony na licyta- cyi w hotelu Drouot, jako sujet russe, za niewielkie pieniądze, wrócił do kraju, niby ów człowiek .dawniejszy — emi
grant, podstarzały, znużony lecz nie
zmiennie jasny w sercu i typie.
Praca przedstawia, jak się zdaje, po
lowanie na lisa z tak zwanym objazdem.
Obok pewnych rysunkowych błędów po
siada zalety kolorystyczne. Wymiar 188X148 ctm., podpis z lewej strony u dotu rok 1851. W posiadaniu Zygmun
ta Bartkiewicza.
5
Poczta miejska w Warszawie.
Na czele poczty miejskiej przy Komitecie Obywatelskim miasta stołecznego Warszawy, stoi p. H. Maurin. Sprawność i szybkość w załatwianiu doręczania listów leży specyalnie w pieczy tego kierownika naszą pocztową instytucyą obywatelską. F ot. M . F u ts .
Teatr jutra.
O d zn a n eg o a rt. d ra m a tyczn eg o W ł.
Staszicow skiego o tr z y m u je m y g a r ść in tere
su ją cych u w a g , któ re pod a jetn y:
Wojna nie jest przyjaciółką muz. A jednak przodujące w cywilizacyjnym po
chodzie społeczeństwa, zastanawiając się nad wszelkiego rodzaju zmianami, jakie wywoła w przyszłości niesłychana w dziejach pożoga wojenna, nie zapomina
ją i o dziedzinie piękna; wiedzą i wierzą bowiem, że duch ludzki, przygnieciony dzisiaj przez tyle cierpień i łez, upomni się o swoje prawa, kiedy nastaną spokoj
niejsze, szczęśliwsze czasy.
We Francyi już teraz postawiono py
tanie, jakim będzie teatr jutrzejszy. Jed
no z poczytnych pism ogłosiło w tym celu ankietę. Większość odpowiedzi, szki
cująca horoskopy przyszłości, opierała się na motywach historycznych przeszłości.
Dobra to metoda, jeśli chodzi o Fran- cyę, najbliższa bowiem przeszłość, wiek XIX, dała temu krajowi wiele ważnych i ciekawych momentów, z których można wyprowadzić wnioski, tyczące się nawet twórczości artystycznej. Okres rewolu- cyi i wojen napoleońskich od 1792—1815 nie wywarł na teatr bezpośredniego wpływu. Zarówno przed, jak i po Rewo- lucyi pisano głównie tragedye; dramat rozwijał się powoli, tylko komedya zy
skała kilka nowych typów, nie zmienia
jąc swej formy zasadniczej, ogólnej. Po
trzeba było dopiero lat 15. by rewolu- cya wybuchnęla i w teatrze.
Przed wojną 1870 r„ jak i po wojnie twórczość dramatyczna nie ulegała żad
nej zmianie, tworząc w raz przyjętym szablonie; operetka nawet przeżyła ten smutny dla Francyi okres o lat kilkana
ście. Dopiero około 1885 r. zjawia się nowa plejada autorów dramatycznych.
.Można przeto przyjąć jako zasadę, że wielkie wydarzenia historyczne wy
magają kilkunastoletniego okresu do
przekształcenia literatury i sztuki. Opie
rając się więc na przeszłości, wniosko- waćby należało, że po wojnie dzisiejszej nie zmieni się kierunek twórczości dra
matycznej i dopiero mniej-więcej rok 1930 rozpocznie nową erę teatralną.
Jak się przedstawi wówczas nowa generacya autorów? Cechę charaktery
styczną romantyków 1830 r. i syroboli- stów 1885 r. stanowi przeczulenie, ner
wowy brak równowagi, który wytwarza
Nowy Zarząd z panią Mauersbergerową na czele.
liryków. Zapewne więc i wielkie wstrzą- śnienia wojny obecnej wytworzą w przy
szłości tę piękną chorobę. Pokolenie li
ryczne normalnie więc zastąpiłoby pozy
tywistyczny i realistyczny kierunek mło
dych pisarzy dzisiejszych, którzy ze swej strony są następcami wyrafinowanych autorów z przed 20 laty.
Pomimo, że przeżywamy czasy cięż
kie, że cały wysiłek społeczny skierowa
ny jest do zaspokojenia najpilniejszych potrzeb codziennych szerokich mas na
rodu, do zapewnienia im powszechnej o- światy, dźwigni i warunku rozwoju, lite
racka i artystyczna przyszłość nie jest obojętna dla tych, których zadanie sta
nowi troska o duchową wartość społe
czeństwa. Teatr jest przecież odbiciem kierunków i prądów, wyrazicielem poglą
dów moralnych, artystycznych i este
tycznych w danym narodzie.
Na jakiem podłożu oprze się twór
czość naszych autorów dramatycznych, jakie przyjmie formy ich fantazya po wielkiej wojnie?
W rzeczywistości teatr jest instytu
cyą, do której przychodzą ludzie, by za swe pieniądze śmiać się lub płakać. Ta piękna forma sztuki musi jednak liczyć się z gustem publiczności.
Czego będzie żądał w teatrze widz polski w r. 1930? Nie wiemy. Wiemy za to. czego chce w r. 1916.
Dramat nie przedstawia dlań powa
bu. Najjaskrawsze sceny bledną, naj
większe konflikty są dziecinne dla naocz
nych widzów wojny i jej skutków. Pu
bliczność woli śmiech.
Dopiero za Jat kilka, może kilkana
ście, należy spodziewać się, że ujrzymy utwory nowe, jako prawdziwy owoc woj
ny dzisiejszej. Przelana krew rozkwitnie w arcydziełach, które, wierzmy, będą jednocześnie tryumfem ducha narodo
wego. UZłndysław SfnszfcoirsZ:/.
Ogólny widok miasta Verdun, które obecnie przeżywa szturmy.
W idok Verdun od stro ny rze ki. W d a li w id a ć w ie ż y c e ko ś c io ła . U lic a V erdunu, po ło żona nad rzeką Mozą.
Teatry warszawskie.
TEATR LETNI. „Fruwająca dziewica", farsa w 3-ch aktach pp. Arnolda i Bacha.
Jeszcze jedna farsa na temat niewierności mężów. Zona zdradzają
ca męża, to dramat. Czasem trage- dya. Ody mąż zdradza żonę, — w szyscy się cieszą. Krotochwila.
I gdzież tu mówić o równouprawnie
niu!
Bajeczka o doletnim a płochym Don-Juanie, który w pogoni za ero- tycznemi przygodami wykrada się ze swego miasteczka do Berlina lub Hamburga, i wkońcu przyłapany zo- staje przez żonę, nie obfituje w nowe pomysły. Brak jej lekkości francu
skiej. Jej humor ma wagę gatunko
wą piwa Loewenbrau lub Pschorr'a nie zaś Rpederera albo Clicciuota.
I posiada przytem pewną dozę po
czciwości, która m a zapach prowin- cyonalny.
Przedstawienie budziło cieka
wość z paru powodów. Naprzód dla
tego, że zabrakło p. (Jasińskiego. Ar
tysta ten, jak głoszą wieści teatral
ne, opuścił scenę, na której przez ty le lat święcił tryumfy. Ubytek bar
dzo poważny! Tym razem zastąpił go p. Knapczyński, dokładając gorli-
wych Starań, by wywiązać się jak- najlepiej z trudnego zadania.
Prócz tego „Fruwająca dziewi
ca" przyniosła aż dwa debiuty: P. Je
rzowa Leszczyńska, małżonka świe
tnego artysty „Teatru Polskiego", która w ubiegłym sezonie występo
wała w teatrze krakowskim, pojawi
ła się poraź pierwszy na scenie w ar
szawskiej. Wniosła dużo wdzięku, urody i dobrego smaku. Możnaby mniemać, że te a tr .zyskuje w niej si
łę bardzo obiecującą. Oby młoda l piękna, artystka podtrzym ała chlubną tradycyę. związaną ,z nazwiskiem Leszczyńskich! Ma zresztą blizko tak znakomite w zo ry ! Obok niej g ra ła m atka jej męża. p. H onorata L e
szczyńska, i grała z takim .tempera
mentem, z takim zasobem dowcipu i pomysłowości, że przy otwartej sce
nie darzono ja oklaskami.
Inna debiutantka, p. Bruczówna, miała tak mata .rolę, że tylko jej ko
rzystne warunki zewnętrzne zazna
czyć można. Sk.
Teatr na Pradze.
•j*
Carmen Sika.
K ró lo w a ru m u ń s k a E lż b ie ta , z m a rła na z a p a le n ie p łu c w 73 ro ku ż y c ia . Z n a n a b y ła s z e ro k o , Jako a u to rk a p o w ie ś c i, d ra m a tó w i p o e m a tó w , k tó r e d ru k o w a ła p o d p s e u d o n i
mem „C a rm e n Silv.a“ . K s ią ż k a je j „P e n se e s d ’ une re in e “ z o s ta ła n a g ro d z o n a p rz e z A k a d e m ię F ra n c u s k ą . C a rm e n S ilv a b y ła d o k to - em h o n o ro w y m U n iw e rs y te tu p e tro g ra d z k ie - go i b u d a p e s z te ń s k ie g o . P is a ła w Języku
fra n c u s k im i n ie m ie c k im .
CO
>
O
co N
—1 C
X 0 oo XJ
> O 03 Z 01 N
C ® H w 2 to
> m oo 30
> Ol 30
g p
> 0 O -<
> 0
P. Jerzow a Leszczyńska (B elina ).
Dnia. 26 lutego nastąpiło otwarcie teatru na Pradze, którego brak oddawna już odczuwały szerokie sfery zamieszku
jące przedmieście. Ginach teatru przy ul.
Aleksandryjskiej uległ gruntownym .po
prawkom i odświeżeniu, to też obecnie scena ,i widownia przedstawiają się mile i sympatycznie.
Sezon rozpoczęto starą lecz wybor
ną komedyą Kraszewskiego „Miód Ka
sztelański".
Inauguracyę rozpoczęła orkiestra o- degraniem „Boże, coś Polskę", poczem p. Arkawin z siłą i uczuciem wypowie
działa prolog Or-Ota.
Publiczność dopisała; nie brak było i warszawian. Obecnie wystawiono już
„Moralność Pani Dulskicj". Teatr znaj
duje się pod kierownictwem wytrawnego artysty, p. Popławskiego.
j. iv.
W dniu 4 marca r. b. w Kaliszu po
błogosławiony został związek znakomitego artysty i b. dyrektora teatru Lwowskiego, Krakowskiego i Warszawskiego, p. Ludwi
ka Solskiego, z p Anetą z Mrowińskich Żychlińską, wdową, obywatelką wiejską.
L u d w ik S o ls k i i A n e ta z M ro w iń s k ic h .
moo
mr-
“<
> 70
i
Pożywienie dla głodnych. Ogrody robotnicze na Powiślu.
„Towarzystwo ogrodów robotni
czych" jest to instytucya dużego hygie- niczno-spotecznego znaczenia. która wszędzie w państwach kulturalnych za granicą dochodzi do znacznego stopnia rozkwitu, jasko podnosząca poziom etycz
ny i ekonomiczny szerokich warstw ro
botniczych.
U nas instytucya ta powstała z ini- cyatywy Kazimiery Proczkówny. nauczy
cielki .i niżej podpisanego, a zwłaszcza pierwszej, która nie szczędziła dokła
dnych wskazówek i informacyi .przy za
kładaniu ogrodów robotniczych w Łodzi i Częstochowie.
Na placach podmiejskich, leżących odłogiem i nie przynoszących żadnego pożytku, robotnicy, w chwilach wolnych od pracy fabrycznej, sadzą jarzyny i warzywa, jak groch, marchew, buraki, kartofle, kapustę.
Działki gruntu otrzymują .robotnicy .przeważnie . bezpłatnie, lub też za mini
malną opłatą.
Przez zajęcie w wolnych chwilach od pracy fabrycznej na świeżem powietrzu odciąga się robotnik od szynkowni i za
dymionej knajpy, przywiązuje się gorą
co, sercem calem do tęgo kawałka ziemi.
Lekarze, zwłaszcza niemieccy, zale
cają gorąco ogrody robotnicze, jako po
tężny środek walki z gruźlicą. W Char- lottenburgu pod Berlinem tysiące robo
tników uprawiają działki ziemi, i nie spotyka się między nimi pijanego lub żebrzącego robotnika. A w tej pięknej pracy pomagają mu żona i dzieci, które, wychowywane w ciemnej i wilgotnej su- terynie, rozwijają się prawidłowo na świeżem powietrzu. W tym ciężkim ro
ku wojny, aby podnieść odżywianie ro
botnika, zwróconą będzie specyalna u- waga na jarzyny strączkowe, jak groch, soczewica, bob. zawierające białko ro
ślinne, które mogą zastąpić tak drogie i trudne do dostania mięso. Liczba zapi
sujących się w tym roku robotników jest bardzo znaczną: widzą oni słusznie w ogrodach robotniczych nowe zupełnie źródło .pracy i utrzymania.
Dr. Wl. Chodecki.
K a ta lo g Książek i N ut k s ię g a r
ni W. J a k o w ic k ie g o załączam y przy num erze bieżącym d la na
szych p re n u m e ra to ró w prow in- cyonalnych .
Plac przestrzeni 13,650 łokci kwadr, przy ulicy Wilanowskiej. Ogrodów 25. Ogrody te wstały z inicyatywy p. K. Proczkówny i d-ra W. Chodeckiego.
Ś. p. K o n sta n ty P a p ro cki.
Znany w szerokich kołach Warszawy prokurent Banku Handlowego, Konstanty Paprocki, z m a r ł d. 26 lutego w 52 roku życia. Jako działacz społe
czny, zjednał so bie zasłużone u- znanie i szacu
nek. Szczególnie sprawy oświato
we pociągały e- nergię oraz ini- cyatywę K. Pa
prockiego. Nie- zm o r d o w a n ie służył we wszel- k icli i n s t y t u - cyach kultural
nych,stale mając w swej pieczy jaknajwiększy rozwój szkol
nictwa. W przeszłorocznej kweście majo
wej na szkolnictwo polskie brał czynny udział i przyczynił się niemało do ogrom
nego powodzenia tego przedsięwzięcia.
W dawnej „Macierzy Szkolnej" K. Pa
procki należał do najbardziej czynnych i oddanych współpracowników. Za cza
sów Hurki był w kole tych osób, które organizowały „Uniwersytety latające" o- raz wszelkie wykłady i odczyty. Zwo
lennik haseł narodowych i polityki stron
nictwa Narodowej Demokracyi, później
należał do najpoważniejszych przedsta
wicieli Secesyi, która grupuje się przy
„Tygodniku Polskim". Śmierć Paprockie
go wywołała szczery żal wśród znajo
mych i przyjaciół.
Ś. p. Julian B a g n ie w ski.
Julian Bagniewski, podporucznik I-ej brygady, VII batalionu, poległ pod Żerni- kami w Opatow- skiem. Ziemiań
ski syn, już pod
czas rewołucyi oddał wszystkie swe siły wal
ce z rządem ro
syjskim. Na roz
kaz stronnictwa socyalislycznego pojechał do Pa
rany i tam wśród kolonii prowa
dził agitacyę za utworzeniem mi
litarnej organi- zacyi polskiej.
Wojna zastała go w Paranie. Przedarł się do Galicyi i sta
nął pod sztandarami legionów. S. p. Ba
gniewski został uroczyście pochowany w Radomiu.
Skład Win i Restauracja
I. Lijewski i S-ka
K rakow skie - P rz ed m . J\fo 8.
SPECJALNOŚĆ:
S ta re wina Węg. dla C horych i R e
konw alescentów , w szelkie gat. win zag ran iczn y ch o raz w ina m szaln e.
otworzony
Zahład Pogrzebowy OTWORZONY
St. W itkow ski i S-ka,
w W a r s z a w i e , M a r s z a ł k o w s k a JYa 6 6 r ó g W ilc z e j.
Z a ła tw ia w s z e lk ie f o rm a ln o ś c i z w ią z a n e z p o g rz e b a m i n a p r z y s tę p n y c h w a r u n k a c h . D łu g o le tn ia p r a k ty k a w p ie r w s z o r z ę d n y c h z a k ła d a c h d a je mi m o ż n o ść z a p e w n ie n ia , iż w s z y s tk ie p r z e j ę t e z o b o w ią z a n ia w y p e ł
n ia ć m ogę ku z u p e łn e m u z u d o w o le n iu p o w ie r z a ją c y c h mi te c z y n n o śc i.
O b s łu g a n a ty c h m ia s 'o w a i a k u r a tn a . N a s k ła d z ie tr u m n y m e ta lo w e , d ę b o we i s o sn o w e , w s z e lk ie u b io r y ż a ło b n e , o r a z w ia n k i m e ta .o w e i M ak arta.
O d p o w ie d z ia ln y r e d a k to r-w y d a w c a : C z e s ła w P o d w iń s k i. K lis z o i d ru k w y k o n a n e w Z a k ł. G ra f. T o w . A k c . S. O rg e lb ra n d a S -ó w w W a rs z a w ie . Za pozwoleniem niem ieckiej c e n z u r y wojennej.