C e n a n i n i e j s z e g o n u m e r u 4 0 f e n
PRENUM ERATA: w Warszawie kwartalnie 4 marki (za- odnosze
nie do domu dopłaca się 20 pfen. kwartalnie) z przesyłką po
cztową kwartalnie 4 marki 50 fenigów.
O G ŁO SZE N IA : wiersz nonparelowy lub jego miejsce na 1-ej stronie przy tekście lub w tekście 2 marki; na I stronie okładki 1 marka 20 fen.; na 2-ej i 4-ej stronie okładki oraz przed tek
stem 60 fen.; na 3-ej stronie okładki i ogłoszenia zwykłe 50 fen.;
Kronika towarzyska, Nekrologi nadesłane po 1 marce 50 fen. za wiersz. Marginesy: l-stronie 20 marek, przy Nadesłanych 16 mar.;
na ostatniej str. 14 mar. i wewnątrz 12 mar. Artykuły reklamowe 350 mar. za stronę.
Rok XI. N° 25 z dnia 17 czerwca 1916.
Wydawcy: Akc. Tow. Wydawnicze „ŚWIAT”. Pod kierownictwem naczelnem Stefana Krzywoszewskiego.
Warszawa przed wyborami.
Franc. Tow. UbazplBezań na tycia
„ L ’ U R B A IH E ”
U lg i n a w y p . n ie zd . do pra c y F i lj a dla K r . P . Marszałk. 136.
8857 O d d z ia ł m ie jski: ulica Moniuszki Np. 2.
B iu ro K ijo w s k ie : Kijów, ulica Kreszczatik Nr. 45.
Wilno, róg S-to Jerskiej i Kazańskiej Nr. 9.
Ziściły się pragnienia lat wielu.
Za .parę tygodni na Ratuszu w ar
szawskim zasiądzie grono obywateli do narad nad sprawami stolicy. Nie będzie to 'już ciało dorywczo ukształ
towane. Powstanie ono z wyborów, dość skomplikowanych i nierównych, w każdym razie jednak wolę społe
czeństwa wyrażających.
Wybory, pod których znakiem żyie w tej chwili Warszawa, mają szczególne znaczenie. W przełomo
wej chwili dziejowej stolica Polski musi złożyć dowód, że mimo poli
tycznego ucisku, w jakim przez osta
tnie dziesiątki lat żyć musiaJa, jest do życia samorządnego dojrzałą.
Cały świat ma oczy zwrócone na nasz kraj. Lada godzina może na
dejść moment, w którym przyszłość Polski będzie się ważyć. Każdy krok nierozważny lub fałszywy, popełnio
ny teraz, mógłby wpłynąć ujemnie na naszą dolę. Wybory powinny się odbyć i muszą się odbyć we wzoro
wym porządku. Tego wymaga wyż
szy ponad wszystko interes naro
dowy.
Jesteśmy przekonani, że tak się stanie. Rękojmię dają spokój i ró
wnowaga, jakie zachowała W arsza
wa w ciągu ostatniego roku, a któ
rych źródłem jest głęboko ugrunto
wane poczucie odpowiedzialności.
Jeszcze większa wagę należy przywiązywać do ludzi, którzy po
wołani zostaną na Ratusz. Musza to być obywatele ze sprawami miej- skiemi obznajmieni, ale równocze
śnie w wysokim stopniu odczuwają
cy mrisyę, jaka im przypada. Mają w krytycznym okresie ratować mia
sto od upadku. Maja roztoczyć opiekę nad zubożała ludnością. Mu
szą troszczyć się, aby ogniska o- światy i kultury, mimo trudnych wa
runków, zajaśniały możliwie żywym płomieniem. Muszą czuwać nad za
bezpieczeniem wzorowego ładu i po
rządku. Ale zarazem muszą pamię
tać, że gdy kraj nie posiada jeszcze innei reprezentacyi, legalne przed
stawicielstwo stolicy — Warszawy, która była zawsze sercem i mózgiem całej Polski, — łatwo może nabrać szczególniejszego znaczenia. Choć Radzie Miejskiej nie można i nie na
leży 'przyznawać atrybutów poli
tycznych, z ta ewentualnością liczyć się trzeba. W czasach niezwykłych niepodobna stosować norm zwy
kłych. Kiedyindziej wystarczyliby może na Ratuszu uczciwi specyali- ści, obznajmieni mniej lub więcej do
kładnie ze sprawami finansowemi, technicznemi q kulturalnami' miasta.
Dziś stolica Polski musi posiadać w tern gronie obywateli, świadomych nietyliko celów, do jakich zmierzać winna gospodarka miejska, ale prze- dewszystkiem tych celów, ku któ
rym zwracaja się jednomyślnie wszystkie aspiracye narodu. Oby
wateli, którzy w zdarzonej okolicz
ności będą umieli w tej mierze oka
zać rozum, przytomność i nigdy nie słabnący hart ducha.
W dziennikach niemieckich czy
taliśmy przed kilku tygodniami opo
wieść o małym urzędniku municy- palności Verdun. Ody nieszczęśliwe miasto .znalazło się pod gradem bomb ,i granatów, ludność cywilna i władze .miejskie wyjechały. Wymarły ulice, opustoszały domy. Raz wraz pękał straszny pocisk, krusząc mu- ry, rozwalając domostwa.. Tu i ow
dzie spotkać można było jedynie od
działy żołnierzy, spieszące na swoje posterunki. Jeden tylko niewojskowy obywatel pozostał w mieście.
Byt nim podrzędny funkeyona- ryusiz municypalny, który nie chciał wyjechać, bo uważa*, żę ktoś musi reprezentować władze cywilne, na
wet w takiej chwili. 1 komendant twierdzy, szanując odwagę i poczu
cie obowiązku tego obywatela, kazał mu sprawować wszystkie najwyższe urzędy cywilne...
Źyjemy w czasie wojny, w okre
sie. w którym każdy dzień może przynieść potężne zmiany, może wy
wołać konieczność wielkich posta
nowień. Rada Miejska stolicy Pol
ski powinna, składać się ,z ludzi, któ
rzy w razie koniecznej potrzeby mo
gliby zabrać głos w imieniu tejże stolicy. Nie znaczy to, aby ludność Warszawy dawała im przez to już jakikolwiek mandat natury politycz
nej. Ale o możliwościach pamiętać trzeba.
I wreszcie, rzecz niezmiernej wagi, trzeba kosztem wszystkich o- fiar i wszystkich poświęceń zapewnić reprezentacyi stołecznej charakter iaknajbardziei polski. Wobec tego ce
lu musza umilknąć względy partyj
ne. i nawet różnice programów. Bę
dziemy mieli czas spierać się- kłócić i walczyć, gdy zostaniemy sami i wolni między sobą. Dziś jeden cel i jeden program : Wskrzeszenie i odbu
dowanie niezależnej Ojczyzny! musi górować ponad wszystkiem. Widzi
my. jak dalece zastosowanem zosta
ło to prawo w krajach, gdzie walka stronnictw i programów społecznych była i jest nierównie żywszą, niż u nas. We Francyi, w Niemczech, w Anglii wszystkie ugrupowania poli
tyczne i społeczne ida w czasie woj
ny ramię przy ramieniu. Więc i u nas naprzód Polska, a potem, będzle- li wola, zaczniemy się rachować.
1 dlatego to obywatel-polak, któ
ryby nie spetnit swego obowiązku, któryby przez lenistwo lub oboję
tność nie rzucił swego głosu na sza
lę. dźwigałby okrutna odpowiedzial
ność. Przy proporcyonalnei ko.n- strukcyi ustawy wyborczej każdy glos może mieć znaczenie. Niech ni
kogo nie zbraknie na .listach wybor
czych. rodacy! Okażcie, że troska o sprawę Stolicy i Ojczyzny jest wam droższa od wszystkich innych!
Nie dość jest pewne prawa zdobyć.
Trzeba umieć z nich skorzystać.
Gorliwością tylko możemy dowieść,
że Warszawa naprawdę jest sercem i mózgiem Polski. R.
1
Obwieszczenie o wyborach. Ongi pralnia — dziś Biuro wyborcze.
Ach te wybory!
Na- rogach ulic porozklejano duże obwieszczenia • wyborcze. Przy każdym aiiszu stoi grupka osób. Patrzą skupie
ni, długo i z namaszczeniem. Podcho
dzę, aż tu jegomość pewien zwraca się do mnie:
•— Kogo panie rozstrzelali?
— To nie o rozstrzelaniu —
■— A więc rekwizycya metali?
— Żadna rekwizycya. Obwieszcze
nie o wyborach.
— O wyborach? Niech nam pan przeczyta. Właśnie interesuje nas, ale my panie niewprawni w takie czytanie...
Patrzę uważnie, ludzie dość ochędo- go ubrani. Czyżby analfabeci? Nie—tylko nie dowidzą,'a właściwie nie dosłyszą, bo cc chwila pytają:
■ — A co to jest kurya?
— Po co wybierać?
— i tak jest drogo?
— Niby po co podczas wojny?
— Można poczekać?
Odpowiadam hurtem: Będą zebrania przedwyborcze, to dowiecie- się panowie wszystkiego. Idźcie się lepiej panowie zapisać na listę wyborców. Trzeba speł
nić . swój obowiązek obywatelski.
— Ma jaką listę wyborców?
— Wy jaśnią w biurze wyborczem!
Na co słyszę, jak konkluduje siwiu- tki jegomość:
— Niema po co się spieszyć. Zdą
żymy. Nam i tak z tego -nic nie przyj
dzie.
A inny dodaje:
— To nieczysta sprawa. Niewia
domo, na kogo glosować.
— Wszystko w swoim czasie będzie wiadome. Teraz narazie trzeba się za
pisać na listę wyborczą...
Niewiele przekonałem mile towa
rzystwo. Poszedłem na zebranie przed
wyborcze, gdzie wyjaśniano ordynacyę.
Jak rok temu, zebrała się spora garść ludzi w dużej, widnej sali. Jeszcze przed niedawnem debatowano tu o kuryii rosyj
skiej. Roztrząsano niebezpieczeństwa dla samorządu miejskiego ze strony tego ży
wiołu napływowego, urzędniczego.
Dziś wyjaśnia mówca zawile i długo, co to jest proporcyonalność. Debaty trwają długo. Podchodzi do mnie star
szy jegomość i rzecze:
■— Czy pan wie naprawdę, jak wy
gląda ta proporcyonalność?
■— Mówca przecież wyjaśnił...
— Zaciemnił.
A za chwilę znów mówi do mnie in
ny jegomość:
— Po co glosować na listę -jakąś o- gólną? Ogłosimy własną listę.
— Jest to zdrada sztandaru polskie
go — wtrąca się inny pan.
2
— Nie wiesz pan, co to są wybory proporcyonalne!
Niezrażony pan woła: Żydzi jed
nak będą mieli jedną tylko listę wybor
czą. Połączyli się bez różnicy odcieni politycznych.
Wyszedłem z zebrania i powracając do domu, spotykam solidnego obywate
la. O czem mówić? O wyborach!
— Czy pan zapisał się już na listę wyborców ?
— Jeszcze nie.
•— Czemu? Czas nagli.
-— Kiedy, panie, nic się nie znam na tej procedurze.
Nazajutrz we wszystkich pismach już tłustemi czcionkami wydrukowano wezwanie:
— Obywatele, zapiszcie się na listy wyborców!
Uradowany pobiegłem sam do biura wcześnie. Nagliłem ze śniadaniem:
— Daj co bądź. Będzie tam tłok, napewno postoi się kilka godzin w ogon
ku, a jak się spóźnię...
— No to właśnie powinieneś się na
jeść porządnie — konkluduje ciocia. — Wiesz, dam ci jeszcze w kieszeń kawa
łek chleba z masłem.
— Już dobrze, dobrze — byle prę
dzej.
Biegnę do biura wyborczego i o zdzi
wienie. Pusto tu i przestrono. W du
żym, widnym sklepie dwa stoliki, .cztery krzesła i -— oto cale biuro wyborcze. 0- bywatele witają mnie nad wyraz uprzej
mie:
— P an dobrodziej zechce łaskawie usiąść.
■— Co tak pusto?
■— Mało ludzie interesują się ~/ybo- rami!
— Prawie wcale...
— Który jestem z kolei?
— Pierwszy.
— Pański paszporcik.
Wyjmuję paszport. Obywatel-urzę- dnik czyta i oznajmia:
— P an ma prawo glosowania w kil
ku kuryach. U nas możemy pana zapi
sać do czwartej lub szóstej. W magi
stracie .zapiszą pana do właściwej, we
dług zawodu.
— Jakto według zawodu?
— Pan przecież literat...
— Ach, prawda — cedzę przez zę
by. Nigdy pustka nie przytłoczyła mnie tak bardzo, jak w onym lokalu wybor
czym.
Siadam w dryndę i jazda do magi
stratu. No, nareszcie jestem w biurze wyborczem. Interesantów widzę trzech.
Jestem czwarty. Staję w ogonku. Prze- demną pejsaty ale dość schludny oby
watel. Słyszę dyalog:
— Pan zapisać się chce na wybor
cę do trzeciej kuryi?
— I owszem.
— Pański paszport. Jakie .pan ma kiwalifikacye?
— Jestem uczony... w Talmudzie.
W cukierence głośne debaty i obu
rzenia, czemu zapisy idą tak słabo:
Wreszcie glos rozsądniejszy:
— Trzeba zacząć pracę agitacyjną.
Bez agitacyi nie da się nic zrobić.
A na drugi dzień w cukierence sły
szę, jak moi znajomi wzdychają:
— Znów można na wieczór zginąć z domu bez śladu. Jest powód słuszny i obywatelski. Co, niema, jak wybory!
Ach, te wybory.
Firlej.
Akcya wyborcza w Warszawie.
B iu ro in fo rm a c y jn e C e n tra ln e g o b iu ra w y b o rc z e g o . P rz y s to le d e le g a t m ilic y i m ie js k ie j
p. H a llm a n . Fil. Maryan Fuks.
Fot. M a rya n Fuks. A r ty s t a d ra m . Ś liw ic k i z a p is u je s ię d o k u r ji III.
B iu ro w y b o rc z e X X IX o k rę g u . S ie d zą (od strony lewej do (n owej) pp.: M. Roman (s e k re ta rz
„K u rye ra P o ls k ie g o ’1), M. M a ltz , L. Ś w ię c ic k i, F. G ło w a c k i ( p rz e w o d n ic z ą c y ). J. P a w ło w s k i
(z a s tę p c a p r z e w o d n ic z ą c e g o ) i S. H erm an. J/uryaw Fuks.
Irlandzkie sny o potędze.
Wybuch powstańczy irlandzkich patryotów, we krwi utopiony, nietyl- ko przerazi! angielskich polityków, ale i zdziwił ich niezmiernie. Tak do
brze o najtajniejszych sprawach świata powiadomiony rząd londyń
ski nie iwiedzial nic, co się pod bo
kiem jego przygotowuje. Nie spodzie
wali się anglicy tak potężnego inter
mezza na uboczu ciężkiej wojny. Za
nadto ufali nastrojowi „narodow
ców urzędowych", nadmiernie wie
rzyli w autorytet i urok potęgi wiel- kobrytańskiej wobec mniejszego i zahukanego narodu, zbyt wiele tro
szczyli się o to. co mówią i myślą po
słowie w Westminsterze, a zbyt ma
to o to, co czuje i co rotbi naród w Ir
ian dyl. W zielonym Erinie jednak z posiewu niezadowoleń urastały owo
ce odwetu. Zrodził się i rozprzestrze
niał ruch narodowy ..młodej Irlandyi".
Rzucono nowe hasło: „Sean-Frey", ..sami sobie". W kraju, któremu bra
kowało zawsze energii, powstała sil
na i namiętna tęsknota za mocą.
Wiotkość na tężyznę przerobić! oto był programowy rdzeń młodo-naro- dowców. W samej wrogiej Anglii u- patrywali oni przykładów i wzorów.
Najbardziej znienawidzony ulster- czyk Carson. stal się im jakby patro
nem. Jeżeli ulękła się potężna An
glia tego człowieka, który zagrozi!
jej rewolucyą, powstaniem, moc o- gromna leży w jego metodzie, w je
go sposobach. Taką zdolność do po
rywu zapragnęli wychować w naro
dzie irlandzkim. Taka nieoglądająca się na wielkość ofiar determinacyę postanowili w dorastające wszczepić pokolenie. „Sami sobie".
Nie chcieli więc nic zdobywać sztuka polityczna, dy-plomatycznemi manewrami. Naprzód dlatego, że nie wierzyli w skuteczność tej sztuki i w powodzenie tych manewrów. Angli
cy, mistrzowie w delikatnej sztuce dyplomatycznej, zwlekają wciąż z decydującemi reformami dla Irlandyi Nie mogła ich nawet groźna wojna zmusić do wprowadzenia Home-Rulu bez odkładań i bez omówień. Czy do
trzymają oni, gdy będą bezpieczni, u- roczystego, parlamentarnego zobowią
zania- danego w momencie niebezpie
czeństwa? Napróżno urzędowi naro
dowcy czynią wszelka możliwą pro
pagandę. napróżno rządowi angiel
skiemu oszczędzają kłopotów w mo
menty przesileń. Młoda Irlandya nie ufa tej polityce. W jaki sposób wy
muszono na parlamencie angielskim równouprawnienie katolików? Jak o- trzymano agrarne reformy? Przez opór, przez bojkot, przez środki de- terminacyjne.
Agitatorowie Seen-Frey‘u utrzy
mują, że gdyby zresztą anglicy oka
zali się i mądrzejsi i lepsi od opinii, jaką w Irlandyi mają- gdyby Home- Rule został dotrzymany, a parlament angielski życzliwością dla irlandczy- ków się rozcieplil, to i wtedy należa
łoby bojkotować wszystko, co -angiel
skie. Wszelkie dary bezpłatne, na
rodowi przez obcą -moc ofiarowane, twierdza oni, są prezentami Dana- jów. Klęsk, one przynoszą. Czego nie udało się zdobyć, nie uda się i u- trzymać. Podarowane prawa wpro
wadziłyby do duszy -irlandzkiej prze
konanie. że i słabość posiada sku
teczne drogi dopływania do celów swoich. Ogiądanoby się zawsze ,na parlament angielski, na prasę londyń
ską. na opinię Albionu. Londyn był
by i nadal stolicą -irlan-dczyków, nie Dublin. Postęp Irlandyi byłby -od niej samej niezależny.
„Seen-Erey" chciał pouczyć o tern naród angielski. Dlatego od
rzuci! pro-pozy-cyę Redmonda po
dzielenia sie mandatami do parla
mentu angielskiego podczas ostatnich wyborów. Dlatego nie przestawał na
woływać fraktyi -parlamentarnej, a- by opuściła na za
wsze mury West- minsteru. Dlatego tworzył ta je m n y rząd n a r o d o w y , idąc za pomysłem Sydneyą Brookra . .R a d y Trzystu".
Dlatego dążył do utworzenia w Du
blinie prawdziwej reprezentacyi na
rodu irlandzkiego, złożonej z przed
stawicieli m i a s t , hrabstw j korpora- cyi. Dlatego głosił wszelkiemi m-ożli- wemi sp o so b am i, aby żaden Irland
czyk nie wstępo
wał do angielskiej armii ani marynar
ki. Nie przez in
nych. I ,nie dla in
nych. „Sami bie".
Daremnie „na
rodowcy urzędo
wi" z Redmondem na czele usiłowali pohamować propa
gandę -nieprzejed
nanych nacyonali- stów. Ci ostatni mieli zapał, i ener
gie,cyę w swej propa
gandzie. Ale mieli oni jeszcze .coś więcej, co właśnie w rachuby swoje uważnie brali: mie
li czynnego sprzy
mierzeńca w an
g ie lsk ic h -polity
kach. N a m ię tn y Carson, -i zaślepio
ny Churchill, i wa
hający się Asąuith.
i niepewnej szcze T ry p ty k A. G e rs o n a , z a k u p io n y p rz e z R ad ę M ie js k ą stół. m. W a r- szaw y.
rości George, grali w Irlandyi grę
„seen-freyn‘u“. Nie rozwiązano kwe
sty! irlandzkiej przed wojną; podczas wojny zepchnięto ją z porządku dzien
nego przez prawo samorządne, do
piero po wojnie obowiązujące. Ten brak dobrej woli u .tych, którzy po
siadali stanowczość, i brak stano
wczości u tych, którzy dobrą wolę -mieli, sprzyjał wytworzeniu sie atmo
sfery, w której rozwijały- Sie bujnie irlandzkie sny o potędze. Aż zaczer
wieniła je sroga rzeczywistość krwią ludzką. Rada Trzystu i hasło seen- freynhi nie doprowadziłyby do po
wstania, gdyby otwarcie irlandzkiego parlamentu w Dublinie uczyniło z mtodo-narodo-wców jedynie sympa
tycznych marzycieli i moralistów.
Polityka - angielska, decydująca się tylko na „ustępstwa" a zwlekająca z ostatecznem załatwieniem sprawy, wywołała wybuch, którego skutkiem były okrutne represye, którego dal
szym skutkiem -będzie wzmożenie nienawiści i zaciętość w walce.
A. Wierzynek.
4
Ful. A. Masłowski. Tryptyk A. G ersona, zakupiony przez Radę M iejską s tó ł. m. W arszawy.
5
J e ń c y cywilni w Molzminden.
Ogólny widok na baraki jeńców cywilnych w Holzminden. Zimą opa- Pomysłowy warszawianin założył sobie kawiarenkę; garną się do
lano Je regularnie. niei Jeńcy bez różnicy narodowości.
W Brunświku nad Wezerą maleń
kie żyje miasteczko. Nikt o niem w Eu
ropie nic mówił przed wojną, ale .po woj
nie .napew.no w różnych zakątkach Fran- cyi, Polski, Litwy .i Kurlandyi wspomi
nać będą ludzie liczni, których los z oj
czystej wyrwał ziemi. Miasteczko to nazywa się Holzminden. Tuż kolo mia
steczka rozłożono obóz dla jeńców cy
wilnych.
Obóz dla jeńców cywilnych bowiem urządzony jest, jak autonomiczne mia
steczko. Żyją w nim ludzie na stopie wolnej niemal — tylko poza kolczastą zagrodę iprzestępować jest zabronione.
Właśnie wrócił z Holzminden jeden z o- bywateli naszych, ,p. G„ który w obozie dla jeńców przesiedział kilkanaście mie
sięcy, i komunikuje ,nam o współtowa
rzyszach pożycia:
— Wszyscy są zdrowi, bo, chwała Bogu, warunki higieniczne są dobre. Z początku, gdy jeszcze obóz nie byt urzą
dzony należycie, wielu z nas musialo spać na .podłodze.
— Iluż polaków znajduje się w Holz
minden?
— 600 mężczyzn i 200 kobiet.
— A .pożywienie?
— Z .pożywieniem trudno teraz wszę
dzie, ale otrzymuje się znośne i zadawa
lające porcye.
— Jak dzień normalny wygląda?
— Wstaje się o 6-ej rano. Wnet do- stają jeńcy śniadanie. O 7 i pól na robo
tę w obozie rozchodzą się partye. Cza
sem zapotrzebowanie jest z miasta — wtedy plącą. Ci, co zostają — mają obowiązek uporządkować barak. Gdy znajdzie się chwila, analfabeci idą do
szkółki. O 12-ej obiad i do 2-ej spacer i spotkania na głównej alei obozu z na- szemi paniami. Później znów robota. O 6-ej kolacya. O 9-ej wszyscy śpią.
_ Kto z polaków stal na czele jeń
ców'?
— Urządziliśmy sobie swój Komitet Obywatelski, który zajmuje się naszemi
Zarząd je ń c ó w cyw ilnych w Holzm inden:
Ks. Jouen, je z u ita z N., pp. W. G aję cki (W arszaw a), N ow akow ski (Ł o w icz), Ję-
d rzycki (K ie le c k ie ).
sprawami i zasiada przy boku p. Jaąuet, francuza-jeńca, który jest „prezydentem"
obozu jeńców'. Na czele kuryi polskiej stoi p. Jędrzycki, stud. z Nauheiniu, kiel- czaniii.
— Czy w' obozie znajdują się i dzieci?
— Jest ich kilkadziesiąt. Zajmuje
my się niemi .gorąco. Urządziliśmy szkolę, do której uczęszczają. Szkolę tę prowadzą p. Przybyszewski, p. Benede- kówna z Płocka oraz .p. Zwoliński.
— A jak z obsługą duchowną?
— Znalazł się w obozie chętny ksiądz francuz-jezuita, który, o dziwo, minie tak dobrze .po polsku, że nawet objaśnia e- wangelię w naszym języku, i ten niesie tułaczom polskim s i w a otuchy i miło
ści. Nazywa się ks. Jouen. Msze ciche odbywają się codzień. W niedziele i święta mamy msze głośne, .śpiewane. W.O- góle francuzi w obozie rej wodzą. Zało
żyli uniwersytet dla wszystkich, urządzili kinematograf. Polak natomiast otwo
rzył kawiarnię i atelier fotograficzne. W obozie dla jeńców mamy reprezentowa
ne wszystkie stany, wszystkie zawody.
— Czy jeńcy-polacy otrzymywali jakieś zapomogi?
— Przysyłano nam z Montreax I Fryburga trochę produktów i chlebą.
— Czy można coś kupić do jedzenia w .obozie, mając pieniądze?
— Do Nowego Roku czynna była kantyna. Ter.az ją zamknięto.
— A ile osób wogóle żyje w obo
zie w Holzminden?
— 8,000...
Pan G. wyjmuje z kieszeni przepa
skę zieloną, jaką na lewem ramieniu nosi każdy jeniec. Przepaska .ta jest wszyta w rękaw zamiast wyciętego uprzednio materyalu z rękawa, by jeniec nie uoiekł.
W spodnie też wszywa się lampasy zie
lone. Te .obostrzenia zastosowano dopie
ro po różnych próbach ucieczki ze stro
ny francuskiej. F.
Jeńcy u rzą d zili so b ie u ro c z y s ty ob chód B ożego N arodzenia. S ku
p ili s ię u B ożego drzew ka, w spom inając dzień ten w ojczyźnie . S zkółka d la d z ie c i w ob ozie dla jeńców . N a u c z y c ie lk i: pp. P rzyby
szew ska i Benedekówna p o dczas lekcyi.
6
Dowódcy flo t walczących pod Hornarifem i Skaggerakiem.
CO
> I”
o
Adm. JE L L IC O E , g łó w n o d o w o d zą cy flo tą a n g ie lską
na morzu P ółnocnem .
Adm. B E A TTY , g łó w n o d o w o d z ą c y flo tą w yw ia d o w czą na morzu Północnem .
W ic e a d m ira ł S C H E R R, głó w n o d o w o d zą cy flo ty
n ie m ie ckie j.
W iceadm . HIPPER, g łó w n o d o w o d zą cy niem iecką flo tą
w yw iadow czą.
co N
—I c 7Ś
,,R atujcie dzieci11 Echa obchodu 3-go maja
w Otwocku.
Z organizow ane przez k a p ita n o s tw o 4 -g o o d d zia łu S traży o g n io w e j, pp. M alczów. Konie pod kieru nkiem stu d e n tó w w yższych kursów rolnych b u d z iły sensacyę, op row adzane po cho dnikach , w nę trza ch ro zm aitych cu kie rn i i t. p. lo k a li pu b liczn ych w celu kw esto w a nia na rze cz R a tu jc ie d z ie c i1*. P ierw szy o fia rę składa p rze w o d n iczą cy kw e sty, p. S tefan
L a u r y s ie w ic z (x). Fo/. JI/«rvaM Fuks. D zieci w po chodzie .
> z - I
■<
@ 03
> O co z Cfl N O 2?
C 0
H O) 2
> m 00 m x >
ca O
"O O 70 a m
Sienkiewicz - laureat nagrody im. Jerzmanowskiego.
2
«<N 2 (Z
> [sl z o
-< OJ <
Ol 6
• >
z
<
□
Z S a lo n u p. <lbe G nlnajera. J. B randt. W alka o chorągiew .
Na nadzwyczajnem posiedzeniu Kra
kowskiej Akade
mii Nauk d. 10 __________________
b. m. przyznano tegoroczną na
grodę z zapisu im. ś. p. Jerzma
nowskiego zna
komitemu na
szemu powie
ść io p i sarzow i, twórcy „T ryo - lo g ii” , Henryko
wi Sienkiewi
czowi. W roku zeszłym nagro
dę tę otrzymał książę Sapieha, arcybiskup kra
kowski, i przeznaczył całkowicie na cele filantropijne.
moo r-m
"< “ I 7\
> 73
i
B ila n s handlow y K ró le stw a P olskiego.
Znany ekonomista i polityk, p. Hen
ryk Tennenbaum, autor cennej pracy p. t. „Znaczenie przemysłu włóknistego w bilansie handlowym Królestwa Polskie
go", wydal obecnie z zapomogi Kasy im.
M ian o w sk ieg o fundam entalne, źródłowe i kry
tyczne zestawie
nia „ B i l a n s u H a n d lo w e g o Królestwa Pol
skiego". Jak we wstępie zazna
cza p. Andrzej W i e r z b i c k i ,
„praca ta została d o k o n a n a w Wydziale Sta
tystycznym To- w a r z y s t w a Przemysłowców
H e n r y k T e n n e n b a u m . przy udziale p.
Zofii Sokołow
skiej, p. Zygmunta Miducha i p. Antonie
go Nowickiego. Starano się w pracy ni
niejszej utrzymać w granicach zestawień statystycznych i wniosków, jakie z nich bezpośrednio dla poszczególnych dzia
łów przemysłu wynikają. Jeden wnio
sek natury ogólniejszej nasuwa się jed
nak na każdym kroku, a mianowicie — najpoważniejszą przyczyną niepomy
ślnych stron obecnego stanu naszego go
spodarstw a narodowego jest podporząd
kowanie naszego życia ekonomicznego niezgodnej z całym interesem państwo- wo-gospodarczym obcej polityce ekono
micznej".
Teza ta nie jest nową, aczkolwiek wielu polityków i działaczy społecznych, nie mówiąc o zainteresowanych przed
siębiorcach, uważa jeszcze ciągle, że go
spodarstwo nasze organicznie zrosło się z Rosyą. Już w 1899 r. St. Kempner pró
bował wykazać, że Polska może mieć byt zabezpieczony w niezależności od Rosyi. Bilans zaś handlowy p. Tennen- bauma stwierdza cyframi, że w jedynym dziale przemysłu włókienniczego mieliśmy czynne saldo handlowe. W ykazuje też bilans, że przeważna część naszego prze
mysłu przetwórczego opierała się na przywozie surowców i półobrobionych materyalów z cesarstwa, a to z tej przy
czyny, że taryfikacya celna popierała ta ki kierunek przemysłu, co ibyło i jest sprzeczne z interesami naszego kraju.
Ostatnie łata, jak to wykazuje p. Tennenbaum, i w przemyśle włókienni
czym uczyniły zmianę na naszą nieko
rzyść. Export towarów włókienniczych do Rosyi .przynosi Królestwu 150 mil. ru
bli. Od 1900—1910 r. wzrost zwiększał się o 1 procent. Import w tym czasie z Rosyi do Królestwa towarów włókienni
czych wykazywał przeciętną .zwyżkę o 3,7 procent. Z tego każdy widzi, że przez lat kilkanaście przem ysł rosyjski owładnąłby zupełnie naszym rynkiem i nie wiadomo, czy znaleźóby już mogły nasze tow ary rynek w Rosyi.
Błędne teorye o zależności naszej lub o organicznej nierozerwalności roz
woju naszego przem ysłu z R osyą upada
ją wobec cyfr, które skrzętnie nagrom a
dził p. Tennenbaum. Gospodarkę naszą narodową musimy oprzeć na podstawach własnych. I nie zapominać, że nietylko włókno jest głównym czynnikiem uprze
mysłowienia kraju.
Porad i wskazówek
m ety czn y c h p r z e c iw : zm arszczk o m , w ągrom , p i e gom o p a le n iz n ie o ra z p ie lę g n o w a n iu p ię k n y c h k s z ta łtó w c ia ła , w ło s ó w , b r w i, r z ę s , rą k . p a - z n o g e i i t. p . u d z ie la W . P A S Z K O W S K I ,
M a rs z a łk o w s k a 113 m. 11 od 10 do 12.
Ś. p. K onrad S trz a łe c k i.
Bolesny cios dotknął artystę ma
larza Antoniego Strzałecki ego: zmarł mu syn K o n r a d . Ś. p. K o n r a d , s ł u c h a c z wy
działu chemicz
nego politechni
ki warszawskiej, obdarzony nie- p o s p o l i t e m i zdolnościami do muzyki i malar
stwa, oddawał się gorąco umiło
wanej s z t u c e , r o k u j ą c e j mu ś w i e t n ą przy
szłość. Choroba i śmierć nieubła
gana zwarzyla życie młodzieńcze w za
raniu. Zgasł d. 3 czerwca r. b. w 22 wio
śnie życia, okrywając ciężką żałobą rodzi
nę, przyjaciół i kolegów. J0059.
Teatr „CHOCHOŁ"
w B a g ateli.
Koncert 7 m. 30.—Przedstaw ienie 8 m 30.
O fia ry złożone w adm. „Ś w ia ta 11.
A7r kwestii majową na wpisy.
Zarząd uniw. powszech. rb. 1,20.
N a ochronki.
Tomasz, Andrzej i Irena Żarscy rb. 4,05 ZJZa Z alasińskiej.
Mylnie wziętych osiem rubli w grze w po
kera, składa się dla szwaczki sparaliżo
wanej niezdolnej do pracy. Bezimiennie rb. 8.
CHRZEŚCIJAŃSKA JÓZEFA MAIJ,
—r== JDJbJJGA M 4 0 , te l. 0 2 - 3 3 . = —
Posiada na składzie druki: p o d a n ia do s ą d u i p le n ip o t e n c j e dla pp. adw okatów, gospodarzy i adm inistratorów domów, oraz przyjm uje w szelkie zamówienia, w zakres drukarstw a wchodzące,
Z poważaniem J ó z e f M a i j .
Pamiętajcie o wpisach szkolnych.
Wszelkie ofiary przyjmuje Administracya „ŚWIATA" Zgoda N° 1.
■
fr --- , ---jt?
) TOW. AKC. '■
1 Ł. J. BORKOWSKI
I jfla s o w ie c k a l i ,
• poleca: 1
i L e m i e s z e i o d k ł a d n i e d o p ł u g ó w s y s t e m o w y c h 4
i z w y c z a j n y c h , ( l
i S p r ę ż y n y d o b r o n i k u l t y w a t o r ó w , i B u k s y , g w o ź d z i e , ł o p a t y , w i d ł y i g r a b i e ,
’ K o s y d o s i e c z k a r ń r ó ż n y c h s y s t e m ó w , 1
, K o s y s t y r y j s k i e d o t r a w y , ' ,
N a r z ę d z i a o g r o d n i c z e , 1 |
Ł a ń c u c h y n a k r o w y i k o n i e , J
l O d l e w y k u c h e n n e i b u d o w l a n e , l
O k u c i a d o d r z w i i o k i e n , ’
i N a r z ę d z i a k o w a l s k i e , ś l u s a r s k i e i s t o l a r s k i e .
i S p r z e d a ż h u r to w a i d e ta lic z n a . ł
Skład Win i Restauracya
S tare wina Węg. dla Chorych i Re
konwalescentów, wszelkie gat. win zagranicznych oraz wina mszalne.
I. Lijewski i S~ka
Krakowskie - Przedm . JNs 8.
SPECYALNOŚĆ:
P o le c a m y g o rą c o S z a n o w n y m c z y te ln ik o m 92 le tc i ą s ta r u s z k ę w d o w ę po u r z ę d n i k u , k tó r a w o b e c d z is ie js z y c h w a r u n k ó w z m u sz o n a b ła g a ć o p o m oc by n ie u m r z e ć z g ło d u . O fia ry d la s ta r u s z k i o d c ię te j o d r o d z in y
p r z y j m u je A d m in is tr a c y a „ S w ia t“, Z g o d a 1.
O d p o w ie d z ia ln y re d a k to r-w y d a w c a : C z e s ła w P o d w iń s k i. K lis z e i d ru k w y k o n a n e w Z a k ł. G ra f. T o w . A k c . S. O rg e lb ra n d a S -ó w w W a rs z a w ie Z a pozw oleniem n i e m ie c k ie j c e n z u r y w o je n n ej.
8