• Nie Znaleziono Wyników

Żagiew Chrystusowa : pismo poświęcone budzeniu życia religijnego. R. 3, no 2/3 (1927)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Żagiew Chrystusowa : pismo poświęcone budzeniu życia religijnego. R. 3, no 2/3 (1927)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Opłacono ryczałtem.

Ż A G I E W G H R Y S T O S O W A

Posłannictwo Miłości Chrystusowej

d la

„spracowanych i obciążonych”

R O K l i L u ty 1 m a r z e c 1927 ro k N r. 2, 3

,Pójdźmy i my, abyśmy z Nim pomarli".

Jan 11, 16.

I D Ź N A G O L G O T Ę !...

Id ź na G olgotę! P o d krzyżem C hrystusa Z łó ż do m odlitw y, grzeszniku, sw e dłonie, . I sp o jrzyj kornie na Z b a w c ę , Jezusa, Cierniem w ieńczone oglądaj tam skronie.

S p o jr z y j na głow ę, o krytą ranami, W łó czn ią okrutnie bok Jego przebity.

S p o jrz y j na ręce p rzekłute gw oździam i.

N a p is szy d e rc zy na k r zy żu w y ry ty .

S p o jrz y j i m ódl się: „ O P anie mój, C hryste, T y , cos tak cierpiał za grzechy ludzkości, O d n ó w m nie, Z b a w ćo , d a j serce m i czyste, I d a j m i pojąć ogrom ” oei niiłości“ .

K . T ^ P o d łu g ks. T . T osio.

„W ie d z ą c Jezus, iż w szy stk o O jciec p o d ał d o rąk Jego, a iż od B oga w yszedł"i do B oga idzie, w sta ł o d w ieczerzy i złożył szaty, a w ziąw szy prześcieradło, przepasał się. P otem n alał w o d y d o miednicy, i1 począł nogi um yw ać uczniom i ucierać prześcieradłem , któnem b y ł przepasany. T e d y przyszedł d o S zym ona P io tra; a cm mu rzekł: Panie! i tyż mnie m asz nogi umywać? O dpow iedział Jezus, i rzekł mu: C o ja czynię, ty nie wiesz teraz, ale się potem dow iesz. R zekł mu P iotr: N ie będziesz ty n ó g moich um y­

wał na wieki. O dpow iedział mu Jezus: Jeźli cię nie um yję, nie będziesz miał cząstki ze mną. T e d y mu rzekł Szym on P iotr: Panie! nie tylko nogi moje, ale i ręce i głowę. R zekł mu Jezus: K toć je st um yty, nie potrzebuje, jedno a b y nogi um ył, bo czysty jest w szystek; i w y jesteście czystym i, ale nie w szyscy. A lbow iem w iedział, k tóry go w ydać miał, dlategoż rzekł:

N ie w szyseyście czystym i. G d y te d y um ył nogi ich i w ziął s z a ty sw oje, usiadłszy zasię za stół, rzekł im: W iecież, com w am uczynił? W y mię n a ­ zywacie nauczycielem i P anem , a dobrze mówicie; bom ci jest nim. P o - nieważem ja tedy um ył nogi wasze, P an i nauczyciel, i w yście pow inni jedni drugim n o g i um yw ać. A lbow iem dałem w am przykład, abyście jakom ja w am uczynił, i w y czynili.''

Jan 13, 3 — 15.

(2)

2

A L B O — A LB O !

A gdy się zebrali, rzekł do nich Pi­

łat: Któregoż chcecie, abym wam w ypu­

ścił? Barabbasza, czyli Jezusa, którego zow ią Chrystusem? •

M a t. 27, 17.

B arabbasz -— albo Jezus? K ogo w ybralibyśm y? T eg o , który żadne­

go grzechu nie znał, czy też grzesznika? K to z nich winien iść na krzyż?

O czyw iście B arabbasz, grzesznik, a w żadnym razie C hrystus. A jednak, w one czasy, w ybór padł inaczej; n a korzyść grzesznika, a przeciw Święte­

m u.'Ł otra, obarczonego grzechem , puszczono n a wolność, a Św iętego, Sy­

n a Bożego, przybito do krzyża! A dzisiaj? K tórego z tych dw uch decydu­

jem y się krzyżować? C hry stu sa, — czy też n as sam ych? K to dziś ma iść n a krzyż? Jezus, now y A dam , czy też ty, sta ry A dam ? K to zasługuje na to, b y zostać przybitym do krzyża? O n , cz|y też ty? Jego czyste życie, czy też nasze, zbrukane nam iętnościam i i pożądliwościami? C z y mam y krzy­

żow ać B arabbasza w nas, naszego starego, grzesznego człowieka, by C hry­

stus mógł żyć? C zyli też zabijem y Boskie Jego życie, które pragnie działać w nas, ażeby B arabbasz, niepoham ow ana cielesność ludzka, otrzym ał wol­

ność? „K tórzy są C hrystusow i, ciało Swoje krzyżują z namiętnościami i pożądliw ościam i" (G a l. 5, 2 4 ). A ci, któ rzy nie są „C hrystusow i"?

D ali oni w ów czas w olność B arabbaszow i. C i sam i d ają również i dzisiaj pełną sw obodę B arabbaszow i w nich, swem u starem u człowiekowi ze w szystkiem i jego nam iętnościami i pożądliwościam i. Jezusow i z całym spo­

kojem pozw alają oni kroczyć d rogą krzyżow ą i cieszą się n aw e t z grzesz­

nego życia sw ego w obliczu G łow y poranionej i okrw aw ionej! D o których zaliczam y siebie? D o kogo natężym y? D o C h ry stu sa i do Jego zbawie­

nia, czy też do naszej cielesności i jej zatracenia? C zy daliśm y C hrystuso­

w i P an u sw obodę, b y mógł O n panow ać nad sercem nąszem i działać w niem, czy też B arabbasz w n as ma w dalszym ciągu używ ać swobody ku zatraceniu duszy naszej?

G łębokie, ra n y Jezusa zniew alają nas zdecydow ać .się za Nim, albo przeciw Niem u.

B arabbasz albo Jezus? C iało albo Duch?

A lbo albo!

K s. E m anuel K atscher. T a b o r W ielki.

„A przystąpiw szy E lijasz do w szystkiego ludu, rzekł: I długoż będzie­

cie chram ać na obie strony? Jeźli P a n je st Bogiem, idźcież za nim; a jeźli Baal, idźcież za nim ". 1 Król. 18, 21.

C Z E M S T A Ł S IĘ D L A N A S D O M B O Ż Y ?

P s. 84.

D nia 27 b.m., ma być, da Bóg, uroczyście obchodzoną w Z b o rz e W a r ­ szaw skim 150-letnia rocznica pośw ięcenia Kościoła. S k ład a jąc n a tem miej­

scu w imieniu R edakcji jak K ollegjum Kościelnemu, ta k i całem u Zborowi m iasta stołecznego nasze, z głębi serca płynące, pow inszow ania i życzenia błogosław ieństw a Bożego w słow ach A postoła P aw ła: „S łow o C hrystuso­

wie niechaj mieszka w w as obficie ze w s z e lk ą . m ąd ro ścią",) pragniemy podać tutaj (z drobnem i zaledw ie zm ianam i) dla zbudow ania każdego pra­

(3)

gnącego, ro zw ażan ia P a sto ra B rastbergera z N iirtingen, kaznodziei z Bo­

żej łaski, m ęża pełnego w iary, — rozw ażan ia o D om u Bożym, o tern, czem sta ł się O n dla n a s w ierzących, którzy nosim y W sercach naszych mocniej lub słabiej ża rząc ą się iskrę Bożą. R ozm yślania sw e opiera au to r n a Ps.

84-ym, w którym D aw id, będąc oddalonym od P rzybytku Pańskiego, w y ­ pow iada w pełnych przekonania głębokiego słow ach, utęsknienie -duszy swej d o „Sieni P ań sk ich ", wielbi i chw ali B oga i zarządzenia Jego i prosi 0 łaskę pow rotu do D om u B oga S w e g o . ' A u t o r rozm yślania radzi nam wejść w sam ych siebie i tam poszukać odpow iedzi na pytania, czem stał się dla nas dom B oży, K ościół nasz. A dalej ta k mówi: „C złow iek tylko to miłuje, co stało się mu dobrem jakięm ś, kosztow nem i drogiem ". P y tam y się przeto: kiedy miłujem y swój dom Boży? i odpow iadam y: w ted y kiedy pożądam y go, tęsknim y doń; kiedy otrzym aliśm y od niego dobrodziejstw a;

kiedy w ierzym y w obietnicę, złączoną z tym D om em Bożym.

S tary , przed w iekam i zbudow any dom Boży, dobitnie1 mówi do, serc Z b o ru . P rzypom ina sobie w tedy człowiek, że całe pokolenia w chodziły tu 1 w ychodziły, pod jego dachem przeżyły ciche i spokojne czasy, przew al­

czyły ciężkie w ojny i czasy drożyzny. I w spom ina sobie człowiek, że choć Się w szystko w okół odmieniło, przeinaczyło, tutaj w iecznie trw ające Słow o naszego B o g a p ow oływ ało ludzi n ą tęż sam ą drogę pokoju; ja k wiele bier dy i kłopotów w ylew ało się tu w biegu wieków przed obliczem Pańskiem , i jak w iele d o zn a w ało się pomocy i pociechy; ja k wiele m odlitw podnosiło się tu ku B ogu i w y słuchane były; jak wielu nauczyło się tu rozum ieć te słowa: „M nie żyć jest C h ry stu s, a um rzeć zysk" 2), aż zamienili miejsca sw e w kościele na miejsce ostatniego spoczynku n a cm entarzu.

B ardzo podnoszącem i ducha są rów nież d te przeżycia, kiedy Z b ó r chrześcijański w idział, ja k zbudow any został jego dom Boży, i niejeden dobrze przypom ina sobie ten czas, jak w yglądał z upragnieniem dnia tego1, kiedy będzie mógł w sw ym w łasnym kościele zawołać z'psalm istą: „ O jako są miłe przybytki tw oje, P anie Z astęp ó w ! O to te ra z i w róbel znalazł sobie domek, i jaskółka gniazdo sw oje u ołtarzów T w oich, P anie Z astęp ó w , K ró­

lu mój i ‘Boże móf!“ A dopóki Z b ó r przypom ina to sobie, dopóty będzie on m iłował dom ten, gdzie serdeczne pragnienie jego w reszcie w ypełnione zostaje.

A toli naw et i ten, co takiego zbudow ania nie doczekał, przecie pow i­

nien m iłować dom B oży, kościół swój. C zy znacie tak ą tęsknotę d ó dom u Bożego? C zy też i w y ta k mówicie: „ Ż ą d a i bardzo tęskni dusza moja do sieni P ań sk ich , serce m oje i ciało moje pochutniw a sobie do B oga żyw e­

go?" B łogo w am dorosłym , jeśli rozumiecie to słow o Z baw iciela: „ N ie sam ym chlebem człowiek żyć będzie, ale każdem słowem, pochodzącem przez usta Boże’1, 3) jeśli wiecie i czujecie, że człowiek posiada nietylko śm iertelne ciało, lecz też i nieśm iertelną duszę, że nietylko ciało, lecz też i dusza ma sw o je potrzeby, i że to, co dogadza potrzebom ciała, jeszcze żadną m iarą nie m oże uspokoić duszy! Błogo wam , kiedy dusza przyw o­

ł u j e w głodzie Słow o Boże, kiedy po sześciu dniach, spędzonych p rzy p ra­

cy, w niepokoju, w m ozołach i pokuszeniach życia ziemskiego, albo w tro s­

kach o chleb pow szedni, dusza w asza „pochutniw a" w dzień .Pański do te­

go dom u, w którym w asz O jciec niebieski przem aw ia d o w as o owem od- pocznieniu, zgotow anem i oczekującem na lud Boży, o praw dziwej ojczy­

źnie dziatek, o tem jednem , którego potrzeba, o chw alebnej nadziei, m ogą­

cej w as pokrzepić śród w szystkich trudów i bojów , -4- „p ochutniw a" d o

3

(4)

tego domu, który jest podobieństw em i obrazem niebieskiej ojczyzny, -jy w której jeszcze „zostało odpocznienie dla ludu Bożego!" .

I w y miłować będziecie ten dom, w y, młodzi ludzie, jeżeli iskra życia • B oskiego nie zgasła jeszcze w sercach waszych, jeżeli tęsknicie' jeszcze cza- i sem za spraw iedliw ością, bojąc się omamienia przez grzech, słabości włas-'J nego serca sw ego, które, chw iejąc się i błądząc, popada w niezliczone sidła.

W tym dom u będzie w am jak w ojczyźnie, w tym domu usłyszycie Słowo dobre, które w am już przedtem drogę pokoju w skazało, usłyszycie o Tym, któ ry daje obronę przeciw wszystkiem u złemu, moc do w szystkiego dobre- 5 go; w tym domu w skazują w am T eg o , który jest ucieczką w aszą.

Będziecie miłowali ten dom w y, ubodzy, opuszczeni, uciśnieni i osiero­

ceni, jeśli znajom e w am są ow e obietnice, z którem i P an zw raca się do nędz­

nych. Ach,, nie dobrze to nie wiedzieć o niczem, tylko o ubóstw ie i opusz­

czeniu; nie jest to rzeczą, do której człowiek przyzw yczaja się z łatwością, znajdyw ać w szędzie serca i drzwi zamknięte; nie je st to słodkiem być tro-J pionym , jak zwierz dziki, nie w iedząc, w któ rą stro n ę skierow ać sw e kroki i jako bez obrony pozostaw iony banita, być celem, ku którem u kieruje się w szelka surow ość i gw ałt wszelki. P ożądacie takiego domu, w którym je­

steście mije widziani, gdzie słyszycie głos T eg o , k tó ry rzekł: „ N ie opuszczę cię, ani cię zaniecham 1’, 4) a czujecie bliskość T eg o , k tó ry powiedział: „N a świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, jam zw yciężył św iat.“ 5) Oto, dom w aszego B oga jest też i w aszym domem, tu możecie w yznać: „W ró ­ bel znalazł swój domek, a jaskółka gniazdo sw oje".

A le my miłujemy nasz dom B oży tylko w tedy, kiedy otrzymujemy od niego błogosław ieństw o. Szczęśliwi podług naszego psalm u są ci, któ­

rzy P an a zaw sze chwalą, którzy, — bez w zględu na to jak im się powo­

dzi i—- zaw sze dziękując Bogu, poprzestając n a tem, czego P a n udziela, a uznając Jego w olę za d o b rą i łaskaw ą, nigdy nie szem rzą, ani rozpaczają, owszem w m ądrości serca wciąż sam ych siebie p obudzają d o oddania Bogu chw ały: „B łogosław duszo m oja P anu, a nie zapominaj w szystkich dobro­

d ziejstw Jego." 6 ) — „B łogosław ieni, którzy m ieszkają w domu Twoim, będą C ię na wieki chwalić!" — Szczęśliwi są ci, którzy w iedzą, gdzie jest jedyne źródło ich mocy i gdzie jedyne ich dobro, którego osiągnięcie opłaca sow icie trud ścigania go. „B łogosław iony człowiek, k tóry ma siłę swoją w T obie, i w których sercu są drogi T w o je " . — Szczęśliwi są też ci, któ­

rzy, gdy brzemię staje się za ciężkiem, a d ro g a ich za przykrą i mozolną, postarali się o źródło ochłody, p rzy którem mogliby w strudzeniu swem uklęknąć i orzeźw ić się przed dalszą drogą. „K tórzy idąc przez dolinę mor- w ów , za źródło sobie go p o k ła d ają ". A tym i szczęśliwym i psalm nasz od początku sam ego n az y w a tych, którzy m ieszkają w dom u P ańskim , i dla których dom B oży jest ojczyzną, bez w zględu n a to, czy blisko czyli daleko o d niego mieszkają, i którzyby uw ażali sam ych siebie za bezdomnych, gdyby domu Bożego nie mieli.

R ozw ażcie tedy, czy takow e błogosław ione dośw iadczenia czynią i dla w a s dom Boży miłym. C z y Słowo tu w am opow iedziane, nie d odało nie­

jednem u z serc w aszych w esela w czasie złym, nie przypom inało wam zaw sze na now o w czasie ciężkiego pokuszenia T ego, który czyni, że poku­

sy ku dobrem u służyć muszą? P od którego rękę, choćby zabrała nam ona to, co nam miłe, uniżać się m am y z tą m odlitwą: „ P a n dał, P a n wziął, imię P ań sk ie niech będzie błogosław ione na wieki!" 7) C z y nie było tu kazane to Słowo, które zastraszy ło zbaw iennie nie jednego, odkryło mu niebezpie­

czny stan serca jego i pokazało niechybne zatracenie, do którego przybliżył

(5)

, 5

.się n a drodze, po której szedł dotąd? C zy niejeden, którem u rozpacz już za jrza ła w oczy, nie został tu doprow adzony do T eg o , za którego pomocą, n ęd z n a dusza, choćby łańcucham i przykutą była do piekła, może się od nie- igo jeszcze oderw ać? doprow adzony do T eg o , k tó ry nie da zachw iać się naszej nodze, o ileby tylko człowiek trzym ał się drogi żyw ota w szczerości s w y ch poczynań, w w ierze i modlitwie? C zy nie nauczył się tu niejeden, że ścigać cel, k tó ry sobie w ytknęliśm y, mimo to, iż n a drodze swej b łogo­

sław ień stw a nie osiągam y i pom ocy z góry nie doznajem y, znaczy prze- m arnow ać siły sw oje? A jeśli znacie jakie słowo, którem dusza w asza pokrzepiała się wciąż n a now o, które daw ało jej ochłodę w omdleniu, tak ja k m aść kojąca chłodzi palącą ranę, ja k w oda św ieża orzeźw ia spracow ane członki -— to zaiste było to ow o Słowo, które w szczerości i praw dzie tutaj w am opow iadano. M o ż e przynieśliście ju ż tu ze sobą Słow o to skąd<-inąd, jako dobre nasienie, f r ^ a l e tu było ono strzeżone, polewane, pielęgnow ane;

a ile ra z y w spom inacie n a to, dom ten staje się w am miłym.

A le błogosław ieństw o, jakie w yszło z dom u tego, do ty czy nietylko chwili obecnej, dom ten jest dla w as k rynicą w ciąż now ych dobrodziejstw , M iłujem y go, w ierząc w zw iązaną z nim obietnicę. „I idą huf za hufem , i u kazują się p rzed B ogiem n a S yonie". Słow o je g o nie wróci się próżnem , m y nauczyciele, w iem y o tem b ard z o dobrze i polegając na tej obietnicy B o . żej, śmiało rozsiew am y nasienie. A jednak... nie w szędzie w schodzi ono.

W ie m y o tem w szyscy. W ie lu n ależy do Z b o ru naszego, z-których serca n asze nie m ogą się rad o w ać. N ie w iedzą o tem, jaki Wielki skarb m ają w K ościele swoim. S erca ich nie p rag n ą tego błogosław ieństw a, jakie daje im dom Boży; gd y noga ich przestąpi p rzypadkow o próg Kościoła, czują się w nim obcymi. „L epszy jest dzień w sieniach T w oich, niż gdzieindziej t y s i ą c " t e g o Słow a nie rozum ieją; nie otrzym ali jeszcze z dom u B ożego żadnego błogosław ieństw a, i nie chcą żadnego dostąpić. O w szem , w y sta ­ w iają się otw arcie jako n ieprzyjaciele,i w zgardziciele praw dy. W ie lu n a­

leży do Z b o ru takiph, k tó rzy żyją w nędzy grzechu, bez najm niejszej p o ­ ciechy, którzy zabłądzili daleko od P aste rz a d o b reg o i zam y k ają ucho sw e przed głosem przestrzegającym Kościoła sw ego. P salm je d n ak nasz mówi, że deszcz pożegnania *) na nich przyc.-odzi, i że idą huf za hufem. S m utny to objaw i bolesny i nie ku chw ale naszej. Atoli, choć nas P a n u p ak a rza i klęski nam zsyła, sp raw a Jego jednak w cichości postępuje naprzód. N a ostatku przychodzi Jego zwycięstw o, ,-r- ale przychodzi ono niespodzianie, abyśm y wiedzieli, że cześć i ch w ała należy nie jakiem uś czło­

w iekow i, ale P an u sam em u. W nim więc ufność naszą pokładam y. M ó d l­

m y się do N iego słowam i psalmu naszego: „ O Boże, tarczo nasza! obacz a w ejrzyj na oblicze pom azańca T w eg o !" cieszm y się też obietnicą Jego:

„ P a n Bóg je st słońcem i tarczą; tuć łaski i chw ały P an udziela, i nie odm a­

w ia co jest d o brego tym, którzy chodzą w niew inności’1. C h w a łą i łaską ozdobiony będzie i nadal sta ł Z b ó r nasz, pomimo niejednej traw k i zgniłej i obum arłej. Bóg je st słońcem jego; dopóki tw arz Jego świeci nad nim, nie zejdzie mu n a ow ocach; dopóki S łow o Jego w szczerości i w czystości tu ta j opow iadane będzie, d o póty nie zejdzie mu na takich, co uczynią dobre w y z n a n ie praw dy chrześcijańskiej, d o póty niejeden grzesznik, k tó ry czuje się bezpiecznym , zostanie przestraszony, niejeden um arły— ożywiony, nieje­

d en zgubiony znaleziony będzie;-niejedno słow o w^ary i miłości ew angelicz.

nej zaw stydzi przeciwników, i pokaże im, że zn ajdują się przed Bogiem na

*) błogosław ieństw a.

(6)

Syonie; jeszcze niejednem u zbłąkanem u otw orzą się oczy, i pozna, co służy ku pokojow i jego. Bóg je st tarczą: — od N iego je st obrona nasza: „P rze - mocną tw ierdzą jest Bóg n a sz “ , tak brzmi h asło ewangelickie. -rr-. Jemu po­

lecam y Kościół nasz, Jemu — dzieci nasze. Jemu — w łasną duszę sw oją.

Dopóki trzym am y się domu Bożego, dopóty mieć będziem y w szystkie nie- oszacow ane dobra jego: — młodzież — sw o ją naukę, niedóświadczeni —- przestrogę, leniwi — napom nienie, grzesznicy — karę, pokutujący — od­

puszczenie grzechów, sm utni —- pociechę, lękliwi — wesele, um ierający —5 nadzieję żyw ota wiecznego. „N ie odmówi co jest dobrego tym , którzy chodzą w niewinności'1*.

„O jako są miłe przybytki T w oje, P an ie Z astęp ó w !” N a którem kol- wiek miejscu pam iątkę uczynię imienia mego, przyjdę do Ciebie i będęć błogosław ił". 8 ). W iem y , że O n dotrzym uje obietnic sw oich i w ypełnia je. — T a k oto z radością i miłością spoglądam y na dom Jego, gdzie uczynił O n pam iątkę im ienia Swego, i czekam y n a Jego błogosław ieństw o z rados- nem ,,T a k “’ i „A m en" na ustach naszych.

„P anie Z astępów ! błogosław iony człowiek, k tó ry ma nadzieję w T o b ie!1*

W T ró jcy jedyny Boże nasz! C h w ałę i dziękę T o b ie w raz W s z y sc y za dom T w ó j niosą; T y ś go nam d a ł i zbudow ał;

Pośw ięcon oddań C i zo stał Serc, rąk, języków prośbą;

Jużci m yśm y tu w nam iotach, w złych obrotach,

W ię c prosim y: Z ab ierz w niebo, tam C ię chwalimy! A m en.

K . H . C aspary.

| f Kol. 3.16. 2) pil. 1.21; 3) Mat, 4.4; 4) Ż yd . 13. i5; 5J Jąn 16. 35; «) Ps 03.2. 7) ljob 1.21; 8) 2 M ojż. 20. 24.

M Y Ś L I K A L W IN A .

U czym y się rozpraw iać o rzeczy, zam iast, jak to nam należałoby, uczyć się żyć.

. By żyć dobrze niem a pewniejszej zasady nad tę, gdy człowiek, będąc zadow olonym z tego, co mu P an Bóg dał, nie za stanaw ia się n ad tem, ja k ­ b y to pokierow ać sp raw y w edług sw ego widzimisię, ale wyczekuj fe od B o­

ga cierpliwie zleceń i n ie pragnie niczego więcej n ad to, co zostało mu po- zwolonem; jak również, gdy nie śpieszy ze sw ą gorliw ością i nie rości sobie praw a do wielkości, ale chętnie poprzestaje na sw ojem stanow isku

W czasie przebyw ania na tej naszej ziemi, przystoi nam zachow anie się p tak a na gałązce. T a k się podoba P an u Bogu, a nam dobrem jest i pożytecznem.

T e n jest praw dziw y dow ód w iary: spoglądać jedynie n a obietnicę Bo-' ga, by, poprzez bardzo gęste m roki strapień, być prow adzonym jedynie przez Jego światło.

Jak nauka chrześcijańska jest duszą Kościoła ożyw iającą go, ta k kar- nóść i n ap ra w a w ad ludzkich są jakby nerw am i, m ającym i na celu u trz y ­ manie ciała w dobrym stanie i mocy.

(7)

- 7

Ś w iat znosi dobrze, gd y zniew alają go do przestrzegania tylu p raw i u staw , choćby były one najcięższe; gdy przym uszają go do zachow yw ania wielu przykrych zw yczajów ; gdy w kład ają nań jarzm o ciężkie i tw arde.

K rótko mówiąc: niem a nic takiego, coby odrzucił ta k jednak, ab y nie stał się on tylko sercem now ym .

„ J E 2 L I S IĘ N A W R Ó C I C I E I U S P O K O I C I E S IĘ , Z A C H O W A N I B Ę D Z I E C IE " .

Izajasz 30, 15.

D u szo stro sk a n a, z wysiłkiem i drżeniem p racu jąca nad tem, by zd o ­ b y ć spokój w ew n ętrzn y i pew ność, że d o stąp iłaś stanu Łaski, za przestań w reszcie tej sw ojej p rac y i oddaj się P a n u taką, ja k ą jesteś, jako Jego w łas­

ność bezw olna. W s z y stk o poza tem je st Jego spraw ą. Z asłu ży ć nie jest T w o im obow iązkiem — je st to d z ie ło 'Z b a w c y . Pom oc nam jedynie od P a n a przychodzi. A i ty również, w ierzące dziecię Boże, naucz się' uspo-, koić się w śród sw oich licznych trosk życiow ych. W s z y s tk o M u pow iedz z dziecięcą ufnością i oddaj się Jemu w raz z w szystkiem i T w em i troskam i—

potem się uspokój i czekaj n a sw e zbaw ienie. Z a c n y w spółpracow niku w w innicy P ańskiej, nie b ąd ź ta k trw ożnie zaniepokojonym ,’ lecz spoczyw aj w P a n u i p rzy w ytężo n ej p rac y — w ów czas i Oni małem i środkam i m oże tw o rzy ć w ielkie dzieła ku b łogosław ieństw u ludziom. N iech tw a dusza w B ogu spocznie.

T łu m .,A . G . Bruns.

N A J P I E R W U S P O K O J E N IE .

Z d a rz y ło się, że pewien pijak, zataczając się, w padł do w ody. S tarał się w ydostać z toni, n aw e t p arę raz y u k az y w ał się na powierzchni, lecz zno­

wu się zanurzał. U brzegu stał tłum ludzi -— wielu z nich robiło w ym ów ki m arynarzow i — św iadkow i w ypadku, o którym słusznie przypuszczali, że um ie doskonale pływ ać, — że nie śpieszy na ratu n ek nieszczęśliwego. M a ­ ry n a rz u w ażnie p rzy p a try w a ł się jego ruchom i dopiero, gdy zauw ażył, że nieszczęsny trac i siły, skoczył do w ody, chw ycił om dlew ającego silną dłonią i szczęśliwie w yciąg n ął go n a brzeg.

N a zapytanie, dlaczego ta k długo zw lekał z okazaniem pomocy, w y ­ baw iciel odrzekł: „G d y b y m usiłow ał w yciągnąć tonącego natychm iast, był­

b y i mnie za sobą pociągnął w głębinę. D opiero, gdy go siły opuściły, mogłem g o 'u ra to w a ć “ .

T o sam o czyni i Z baw iciel: ,,Jeśli uspokoicie się, zachow ani bę­

dziecie".

Po przeczytaniu pisemka tego puszczaj je dalej w obieg. P o­

m nażaj w ten spośób ilość egzem plarzy■ Pamiętaj, żeś rozsieuicą na roli B ożej.

(8)

B O JE2LI O D PU ŚC IC IE L U D Z IO M U PA D K I ICH, O D P U ŚC I I W A M OJCIEC W A S Z NIEBIESKI.

M a t. 6, 14.

U cz się miłości przebaczającej, rzekł do mnie kiedyś przyjaciel. P o ­ winienem w ybaczać naw et tym, którzy, czy to nieświadom ie, czy naw et w złości w bijają mi ostre miecze w duszę. Jako szczyt osłoneczniony, po­

w inna jaśnieć m oja miłość z najciemniejszych, głębin niezrozumienia * obm owy i ciężkiej krzyw dy, w yrządzanej mi przez bliźnich. P ójdę tą cięż­

ką drogą. M iłości w ybaczająca! N ajtru d n iejsze z zad ań w szkole Z b a ^ wiciela! N auczę się go, by stać się praw dziw em dziecięciem T eg o , który Sam je st M iłością. C hcę cię poznać, ty najjaśniejsze słońce, ośw iecające ziemię, którego niezrów nany blask przenika tylko do niewielu ciem nych izb. N iech się rozjaśni mój w zrok, niech porzuci to niespokojne m igota­

nie, bym zaw sze jasno w idział przed oczym a T eg o , który uczył m iłości w ybaczającej i przeżył ją, aż D ucha S w ego dla mnie od d ał n a krzyżu.

T łum . H . Georgi.

P O K W IT O W A N IA .

O fiary serca na w ydaw nictw o „Ż agw i Chrystusowej" w dalszym ciągu złożyli: pp.

Zofja von der R o p p z W a rsza w y 10 zł.; bezimiennie z W . 2 zł.; Józef Bischoff z W . 2 zł.; Emilja H ellw igow a z W . 2 zł.; Jan Rajn z Łodzi 2 zł.; Anna Folandów na z Mi­

lanówka 1 zł.; M atylda Semadeni z W . 4 zł.; Edw ardow a Łusakowska z W . 1 zł.;

Ludwika Herinżanka z W . 2 zł.; Mar ja Bretschowa z W . 4 zł.. Z ofja Bretschówna z W . 5 zł.;, Jan Ambrożek z W . 4 zł.; Karol Meissner ze L w ow a 10 zł.; zebrane p o na­

bożeństwie ewangelizacyjnem dn. 4.II 9 zł. 10 gr.; Marja T osiów na z W . 14 zł.; Dr.

Jan Buzek z D ąbrow y Czeskiej 5 zł.; Ernestyna T o sio 1 zł. 25 gr.; bezimiennie z Ż y ­ chlina 1 zł.; bezimienna 6fiara na pokrycie niedoboru styczniow ego 21 zł. 48 gr.; bezi­

miennie z W . 2 zł., państwo Berland z W". 3 zł.; Kamilla Mikulska z W . 2 zł.; Józef Hall z W . 10 zł.; bezimiennie z W . 1 zł.; Józef Kulhawy z Żyrardow a 2 zł.; siostra Natalja Redlerówna z W . 4 zł.; Halina Karasińska z W . 2 zł.; Zbór E w . Ref.**w Z e ­ low ie 10 zł. 50. gr.; bezimiennie z W . 5 zł.. Herminja Schmidt z W . 8 zł.; Milena N ie- wieczerzałówna z W . 5 zł.; Alina Januszkowska z Zakopanego 5 zł.; Zbór E w . R ef.

w Boratyniu Czeskim 30 zł.; Barbara Haarichowa z W . 2 zł.; Marja Strokowska z So­

snow ca 6 zł. 85 gr.; Anna i Katarzyna D ieckm anówny z G ostynina 3 zł.; Emilja D ippel z W . 3 zł.; Fryderyk Czepe z W . 3 zł. Razem 208 zł. 18 gr.

Serdeczne Bóg zapłać!

Człow iek szczodrobliw y byw a bogatszy, a kto n asy ca, sam też będzie nasycony. P rźyp. Salom. 11, 25.

Miesięcznik, w yd aw an y przez ks. K. O stachiew icza, łącznie z ks. St. Skierskim, siostrą K. T osio i innymi braćmi w Chrystusie. Redaktor odpow iedzialny ks. K. O sta- chiewicz. A dres redakcji: Ksiądz Kazimierz O stachiew icz, poczta Konin, skrzyn­

ka pocztowa 34. Adres Administracji: Administracja „Ż agw i Chrystusowej", W a r ­ szawa, Leszno 20. Kancelaria Kolegjum Kościelnego Zboru Ew ang. Reform owanego.

Drukarnia Z . S. P. W arszaw a, ul. Leszczyńska 6.

Cytaty

Powiązane dokumenty

M usimy zaszczepiać w sercach naszych t* myśli, nadzieje ewangieliczne, pielęgnować je, wzmacniać w y­ trw ałą pracą, uczyć się przeistaczać oczekiw ania nasze

„Nie płacz&#34;, dał się wówczas słyszeć jakiś łagodny, dobrotliwy głos, i, prosty, stary człowiek, ze śnieżnobiałymi włosami i brodą, o szafirowych a głębokich

Tylko Wasylek coraz rzadziej się uśmiecha.. Hanka

łość zniżająca się, wiara — to miłość bojująca, łagodność — to miłość, która opanowała siebie, czystość— to miłość w karności utrzymana?. Życie nasze

Nauka, że umarliśmy z Chrystusem, że pogrzebieni jesteśmy z Nim, że wszystkie nasze sposoby, obrządki, praktyki i zasługi religijne w Krzyżu Chrystusowym przed

Tam, gdzie owo nowe, wieczne życieftrifmówi o niiem trzeci Tozdział Ewangelji Ś-go Jana, najważniejszy ustęp z całej Bilblji — przez Ducha Bożego zrodzotnie

Królestwo jego nie tam, gdzie latam y wysoko myślami naszemi, ale tam raczej, gdzie serce jest czyste, gdzie sumienna i rzetelna praca, gdzie jest karność,

brze, lepiej. Sprawy te przytłoczą nas ciężarem sWoim; w yślizgując się z pod niego, przyjmujemy kierunek jaki wypadnie, skrzywiony, zamiast prostego, jedynie