• Nie Znaleziono Wyników

Listy Tadeusza Peipera do Juliana Przybosia z lat 1927-1933

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Listy Tadeusza Peipera do Juliana Przybosia z lat 1927-1933"

Copied!
31
0
0

Pełen tekst

(1)

Tadeusz Kłak

Listy Tadeusza Peipera do Juliana

Przybosia z lat 1927-1933

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 82/4, 142-171

(2)

LISTY TADEUSZA PEIPERA DO JULIANA PRZYBOSIA

Z LAT 1927—1933

O pracow ał TA D EU SZ K ŁA K

T adeusz P eip er i J u lia n P rzyboś b y li n ie w ą tp liw ie n a jw y b itn ie jsz y m i przed sta­ w ic ie la m i p olsk iej aw an gard y p oetyck iej. P ierw szy dał jej p o d sta w y organ izacyj­ n e i program ow e, a tak że propozycję now ej liry k i, drugi zaś stw o rzy ł poezję będącą p rzyk ład em praw d ziw ego, n iem al dosk on ałego n ow atorstw a. T ak ie lub podobne opinie u k szta łto w a ły się jeszcze w ok resie m ięd zy w o jen n y m i p rzetrw a ły w n ie ­ w ie le zm ien ion ej p ostaci aż do c h w ili obecnej.

S tosu n ki, jak ie łą c z y ły tych pisarzy, są w ięc w a żn e zarów no ze w zg lęd u na za jm o w a n e przez n ich m iejsce w h istorii p olsk iej aw an gard y, ja k i na ich w ła sn e b iografie. N ie m a zresztą potrzeby d ok ład n iejszej p rezen ta cji zw iązan ej z tym p rob lem atyk i, gd yż b yła ona po w ielek ro ć om aw ian a i k om en tow an a przez h isto ­ ry k ó w literatury. N a ty m m iejscu n ależy w ięc w sk azać jed y n ie na te k w estie, k tó re w iążą się b ezpośrednio z p u b lik o w a n y m i tu lista m i P eip era do Przybosia.

P ierw sza z nich d otyczy ó w czesn ej sy tu a cji obu pisarzy oraz ich p ozycji za j­ m ow an ej w ew n ą trz ruchu aw an gard ow ego. Sp raw ę tę ujął Janusz S ła w iń sk i — z od ległej p ersp ek ty w y — następująco: „Grupa k rak ow sk a p ow stała m ając już u przednio u form ow an ą id eologię. P ow stała, gdy zasad n icze rozstrzygn ięcia pro­ g ram ow e już zap ad ły — w en u n cjacjach redaktora »Z w rotnicy«. Przyboś, B rzęk ow - sk i czy Jalu K urek p rzyszli n ieja k o na g o to w e, sta li się u czestn ik a m i zespołu przez sam fak t o p ow ied zen ia się za tym i rozstrzygn ięciam i, przez u znanie au torytetu P eip era jako id eologiczn ego p rzy w ó d cy ” 4

P rzyboś d zielił w ięc sw o ją p ozycję z m łod szym i kolegam i, pozostając w obec P eip era — przyw ódcy i m istrza — w r o li ucznia i kolportera jego k o n cep cji p o e­ ty ck ich , artystyczn ych oraz jego dorobku litera ck ieg o . W y w ią zy w a ł się z tej roli zn ak om icie, m .in. jak o autor ogłoszonego w r. 1925, św ietn ie n a p isa n eg o szkicu pt.

P o e z ja » Z w r o tn i c y « , jak też w ie lu a r ty k u łó w program ow ych i p olem icznych, d ru ­

k o w a n y ch w „Z w rotn icy” w latach 1926— 1927. K on tyn u acją tej d ziałaln ości b y ły — o czym m ów ią d rukow ane p oniżej listy — liczn e tek sty, u m ieszczan e przez P rzyb o­ sia np. w „G łosie L itera c k im ”, a p isan e ró w n ież „ze stan ow isk a »Z w rotn icy«”.

P rzyboś — zanim zn alazł się w gronie zw o len n ik ó w autora N o w y c h u s t — zn ał go z w id zen ia i w ied zia ł, jaką odgryw a on rolę w życiu litera ck im i k u ltu ra l­ n y m ó w czesn ego K rakow a. We w sp o m n ien iu o „Z w rotn icy” pisał:

„Zanim P eipera p oznałem , za u w a ży łem go, nie dlatego, że K rak ów m ały, a od ­ leg ło ść m ięd zy u n iw ersy tetem a k aw iarn ią »Esplanada«, w której b y w a ł, p rzem ie­ rzałem cod zien n ie, ale że — n ie sposób b y ło n ie zw rócić na n ieg o uw agi. Pod czarnym , szerok im rondem k apelusza żarzyły się m ałe ogniste oczy, a czarna sp

i-1 J. S ł a w i ń s k i , K o n c e p c j a j ę z y k a p o e t y c k i e g o A w a n g a r d y k r a k o w s k i e j .

(3)

czasta bródka b yła aluzją do jeg o h iszp ań sk ości [...]. W id yw ałem go kroczącego en ergiczn ym krokiem u licą S zew sk ą do »G ałki m uszk atu łow ej«, klubu fu tu ry stó w w »E splanalzie«, gdzie m ie li jedną sa lk ę p om alow an ą przez fo rm istó w i — p o ło w y w ie śn ia k oszołom iony K rak ow em — m ia łem go raczej za p rofesora niż p o etę” 2.

P rzyboś zetk n ął się z P eip erem około r. 1922, a le n ie od razu zb liżył się d o n iego i przejął się jego ideam i. O dpychała go p rzede w szy stk im obecność fu tu r y ­ stó w w „Z w rotn icy”, d latego to m .in. autor Ś ru b n ie sk orzystał z m o żliw o ści s p o t­ k an ia z B runonem Ja sień sk im w m ieszk an iu P eip era. W tym czasie zresztą P rzyb oś u tw orzył (w esp ół ze stry jeczn y m bratem , S tefa n em P rzybosiem ) K lub D ion izy, będący w isto cie grupą poetyck ą, której jedyną p u b lik ację sta n o w ił alm an ach

H iperbola. T eksty p o ety ck ie i p rogram ow e grupy, a n a w e t jej n azw a w sk a zu ją na

p o k rew ień stw o arty sty czn e ze Skam andrem . Z organem Skam andra P rzyboś n a w ią ­ zał k oresp on d en cyjn y k on tak t jeszcze w r. 1921, a w r. 1922 u m ieścił tam sw ój w iersz Cieśle, u w ażan y przezeń za jego p raw d ziw y debiut. Z w ią zk i ze „S k a m a n ­ d rem ” i sk am an d rytam i trw a ły jeszcze przez k ilk a lat, skoro na początku 1924 r. p isa ł poeta o sw ojej sy tu a c ji literack iej do stryjen k i, M arii P rzyb osiow ej, w n a s tę ­ p u jących słow ach:

„A propos [...] litera tu ry , to trzym am się »Skam andra« (najbliższy n um er z a ­ w iera ć m a m ój poem at) i »Z w rotnicy«, ale p rzech ylam się ku le w ic y litera ck iej, która w y d a ła ostatnio »A lm anach F. 24« [...]. W łaśnie zgłaszam a k ces do tej g ru p y ” 3. P rzytoczona w y p o w ied ź P rzyb osia św ia d czy ła , iż w o w y m okresie zn ajd ow ał się on jeszcze na rozdrożu, a jego zw iązek z tą czy inną grupą p oetyck ą lub p is ­ m em n ie został ostateczn ie przesądzony. S zu k an ie k ontaktu z „A lm anachem N o w ej S z tu k i” S tefa n a K ordiana G ackiego b yło o ty le zrozum iałe, iż program tego pism a, fo rm u łu ją cy założenia „now ego k la sy cy zm u ” oraz p ow in n ości o b y w a telsk ich p oezji, zb ieżn y był z ów czesn ą p ostaw ą p oetyck ą P rzybosia. P ism o G ackiego, u k azu jące się w latach 1924— 1925, w y p ełn ia ło poza tym n iejak o lukę m iędzy I i II serią „Z w rot­ n ic y ” i sk u p iało na sw oich łam ach w ie lu p rzed sta w icieli aw an gard y i „now ej sz tu ­ k i”, u trzy m y w a ł rów n ież z n im kontakt autor N o w y c h u s t 4.

Z achow ana k oresp on d en cja P eipera z P rzyb osiem zaczyna się w r. 1927, na krótko przed ukazaniem się ostatn iego num eru „Z w rotn icy”. W olno przypuszczać,

i ż w y m ia n a listó w m ięd zy obu p isarzam i w isto cie m iała początek o w ie le w c z e ś ­

niej. W o k resie stu d iów u n iw ersy teck ich w K rak ow ie P rzyboś k on ta k to w a ł się z P eip erem przede w szy stk im osobiście, p isa n ie listó w n ie b y ło w ięc p otrzeb n e, p od ob n ie jak w roku szk oln ym 1925/26, k ied y to P rzyboś p rzy g o to w y w a ł się do ostatn iego egzam inu n au czycielsk iego i p rzeb yw ał ch yb a n ajczęściej w K rak ow ie. K ied y jed n ak m łod y poeta w y je c h a ł na posadę n au czycielsk ą do Sok ala nad B u giem (1923— 1925), jego sp otk an ia z P eip erem sta ły się n ie w ą tp liw ie rzadsze, p ozostał w ię c kon tak t k oresp on d en cyjn y, na p ew n o o d w zajem n ion y 5.

1 J. P r z y b o ś , Se n s p o e ty c k i. K raków 1963, s. 137— 138.

* L i s t y Juliana P r z y b o s ia do ro d z in y 1921— 1931. O pracow ał A. P r z y b o ś . K rak ów 1974, s. 62.

4 O p iśm ie tym i o jeg o roli dla aw an gard y zob. T. K ł a k , C za so p ism a a w a n ­

g ardy. C zęść I: 1919— 1931. W rocław 1978, s. 45— 68. Zob. też A. K. W a ś k i e w i c z , „ N o w y k l a s y c y z m ” S te f a n a K o r d ia n a Gackiego. W zbiorze: P r o b l e m y a w a n g a r d y .

K a to w ice 1983.

5 P rzyb oś koresp on d ow ał w tym czasie z P eip erem m .in. w zw iązk u z d ru k iem

sw o jeg o p ierw szeg o zbioru w ie r sz y pt. Ś r u b y , w y d a n eg o w 1925 r. w K ra k o w ie pod firm ą „Z w rotn icy”. Prócz teg o w iadom o, iż P eip er w y sy ła ł w styczn iu 1925 telegram , zaw iad am iając P rzyb osia o sw oim w ieczo rze au torsk im w e L w o w ie — zob. S. Z a b i e r o w s k i , A u t e n t y k i . W zbiorze: J ulian P r z y b o ś . Z y c ie i d z i e ło

(4)

L isty P eipera bardzo w y ra ziście ukazują jego ó w czesn ą sy tu a cję jako czoło­ w e g o pisarza aw angardy, jej teoretyk a i przyw ódcy. M iał on ju ż za sobą najb ar­ dziej — ja k się później okazało — tw órczy okres. N a p isa ł b y ł i og ło sił sw oje pod­ sta w o w e tek sty p rogram ow e, n a jciek a w sze w ie r sz e i poem aty, z jego n a zw isk iem zw iązan a b yła „Z w rotnica” oraz w ie le k siążek w y d a n y ch pod jej firm ą. P eip er b ył u zn aw an y p ow szech n ie za „ojca” i „papieża” A w an gard y k ra k o w sk iej — n ieza ­ le ż n ie od zab arw ien ia, jak ie tym ok reślen iom n adaw ano.

W czasie, z k tórego pochodzi w ięk szo ść listó w P eip era do P rzybosia, a w ięc w latach 1927— 1929, sy tu a cja była do p ew n eg o stopnia parad ok saln a i p rzed staw iała się inaczej od stron y autora listó w , od m ien n ie zaś z pun k tu w id zen ia ich adresata. P rzyboś jak o pisarz b y ł d opiero na dorobku i zależało m u bardzo zarów no na m o żliw o ści in d y w id u a ln eg o pu b lik ow an ia, jak i na p isarsk iej oraz organ izacyjn ej p ra ­ cy na rzecz ruchu aw an gard ow ego. P eip er n atom iast dochodził w tym czasie do p rze­ konania, iż A w an gard a jak o grupa p o ety ck a sp ełn iła już sw o je zadanie, a do tego za jm o w a n ie się jej sp raw am i zaczęło kolid ow ać z jego in teresa m i jak o pisarza. W iązało się to n ie w ą tp liw ie z w ew n ętrzn y m kryzysem , ja k i P eip er w tym czasie przechodził. Z au w ażył to przy ok azji sp otk an ia z nim W ład ysław Strzem iń sk i, pisząc do P rzybosia, iż w jego przekonaniu P eip er czy n i „w rażenie człow iek a, który stracił orien tację, stra cił rozpęd. [...] Sam m ów i, że n ow a sztuka rozbita, że jej już n ie m a, i że to dlatego, że n ie b yło i n ie m a lu dzi, a jed n ocześn ie, że now a sztuka ca łk o w icie zw y cięży ła , bo jakiś reporter p ow tórzył gd zieś jedno zdanie P eip era ” e. P eip er po za w ieszen iu „Z w rotn icy” p o sta n o w ił w ięc cały sw ój czas p ośw ięcić w ła sn e j pracy p isarsk iej oraz spraw om osobistym , zw ią za n y m g łó w n ie z jeg o s ta ­ nem zdrow ia. N ie w iad om o, na ile w p ły w a ły n a to rzeczy w iste k łop oty i tru d n ości życia (np. problem y łączące się z p ostęp ow an iem spad k ow ym po śm ierci m atk i i sposobem p row ad zen ia jego sp raw przez n ieu czciw e g o adw okata), na ile zaś roz­ w ija ją c e się procesy ch orobow e, które o b ja w ia ły się z jednej stron y m anią w ie l­ kości i przek on an iem o w y ją tk o w ej w ad ze jego odkryć p oetyck ich , z drugiej zaś — poczu ciem zagrożenia w ła sn ej pozycji, zw łaszcza jako pisarza. J ed n y m ze źródeł o b sesji P eipera i p rzeczu len ia na p u n k cie sw ojej osoby i dorobku p isarsk iego b y ła kradzież jego ręk op isów w czasie p ow rotu do kraju w 1921 roku. Z u p ły w em la t p ostaw a ta u legała coraz w y ra źn iejszem u w y o strzen iu . „Lubił być ta jem n iczy i jak każdy urodzony przyw ódca w ie r z y ł w sw oją n ie o m y ln o ść ” 7 — n ap isał o nim p óźniej J u lian Przyboś.

K orespondencja P eipera n iezw y k le dob itn ie u ja w n ia te jego n a sta w ien ia . M ów i o jego n ieu fn ości i pod ejrzliw ości, doszu k iw an iu się u in n y ch złych i n ieszcze­ rych in ten cji, w reszcie o w ą tp liw o ścia ch co do sen su p o d ejm ow an ia w sp ó ln y ch d ziałań z kolegam i po piórze. E fek tem n iem a l każdej próby w sp ółp racy z n im i b yło b o w iem rozczarow an ie i zaw ód oraz zam yk an ie się w coraz w ęższy m kręgu sam otn ości.

L isty P eipera z w cześn iejszeg o okresu (1927— 1929) u kazują pisarza jeszcze w p ełn i ak ty w n o ści, k rzątającego się w ok ół sp raw literack ich — dotyczących grupy (artyk u ły popu laryzu jące id ee aw angardy) i w ła sn y ch (p rzygotow an ie książek, p u b li­ kacji prasow ych oraz w ieczo ró w autorskich), jak też zajm u jącego się in n ym i sp ra ­ w a m i litera ck im i (A kadem ia L iteratu ry, Izba L iteracka). Przyboś, jak w idać z tych l i ­ stów , od gryw ał w ow ych d ziałaniach istotn ą rolę, b ył w ażn ym dla P eipera partnerem — w sp ó łp ra co w n ik iem i w y k o n a w cą jego różn ych projek tów . P eip er bardzo się lic z y ł z jego zd aniem , zasięgał w rozm aitych spraw ach jego opinii, o czek iw a ł także z jego

• L i s t y W ł a d y s ł a w a S tr z e m i ń s k i e g o do Juliana P r z y b o s ia z la t 1929— 1933. D o druku p rzygotow ał i p rzyp isam i opatrzył A. T u r o w s k i . „R ocznik H istorii S z tu ­ k i” t. 9 (1973), s. 235— 236.

(5)

stron y n o w y ch in icja ty w , słu żących p op u laryzacji dorobku ruchu aw an gard ow ego. W ielka w ięc szkoda, że n ie są zn a n e (jeśli w ogóle jeszcze gd zieś istn ieją) listy P rzyb osia do P eipera, gd yż dzięk i nim o trzym alib yśm y n ie w ą tp liw ie p ełn iejszy obraz w za jem n y ch sto su n k ó w obu poetów , d ok ład n iej u ja w n iło b y się zw łaszcza ó w czesn e sp ojrzen ie P rzyb osia na tw órcę aw an gard y i sp raw y b ęd ące p rzedm iotem ich k orespondencji.

P u b lik o w a n e tu listy redaktora „Z w rotn icy” pozw alają n atom iast zorientow ać się p rzed e w szy stk im w jego stosu n k u do P rzybosia. W ydaje się, iż m im o daleko id ącej b lisk o ści id eow ej i p o k rew ień stw a artystyczn ego, P eip er zach ow ał jed n ak w o b ec sw o jeg o n ajb liższego u czn ia i m oże n ajw iern iejszeg o w te d y zw o len n ik a p ew ien d ystan s, w y n ik a ją cy albo z różnicy w iek u , a 10 la t m ogło w te d y m ieć is to tn e zn aczenie, alb o też ze „w styd u u czu ć”, p rzen iesion ego z teorii i p rak tyk i p o ety ck iej na stosu n k i osobiste. S y gn ałam i św ia d czą cy m i o dużej b lisk o ści pom im o d y sta n su b y ły n iek tóre zw roty z listó w („Panie J u lia n k u ”, „całuję serd eczn ie”, „ścisk am serd eczn ie” itp.), a tak że najczęstsza form a podpisu P eip era pod listam i, ogran iczon a p rzew ażn ie do sam ego im ien ia. A le P eip er zatrzym ał się jed n ak w pół drogi i n ie zd ecyd ow ał się na zw ra ca n ie się do P rzybosia po im ien iu . O statn ie listy m ów ią już w y ra źn ie o zw ięk sza n iu się m ięd zy ich autorem a a d resatem p sy ch icz­ n eg o d ystan su , gdyż zarów no fo rm u ły in icja ln e jak i k ońcow e tych lis tó w stają się coraz bardziej k on w en cjon aln e.

P odobny d ystan s w id o czn y jest zresztą także w lista ch P rzyb osia do Jalu K urka, do którego po latach k o leżeń stw a na stu d iach i u czestn ictw a w ruchu a w a n ­ g ard ow ym oraz b lisk iej w sp ółp racy w red agow an iu „L inii” zw racał się poeta n a j­ częściej słow am i: „K ochany K o leg o ”, a jed en raz czytam y naw et: „P anie K o leg o ”, przy czym treść k oresp on d en cji pozbaw iona b y ła ja k ich k o lw iek m o m en tó w oso­ b isty ch 8. W ydaje się w ięc, że w za jem n e k on tak ty p o etó w aw angardy, w ty m ró w ­ n ież i P eip era, ogran iczały się w zasadzie do sp ra w litera ck ich i a rtystyczn ych . Co do P eip era, to na sposób jeg o b y cia oraz d ysta n s w obec b lisk ich sob ie pisarzy zw racał u w agę także Jan B rzęk ow sk i, który przed sw y m w y ja zd em do P aryża przez k ilk a la t sp otyk ał się z redaktorem „Z w rotn icy” p raw ie cod zien n ie. W sw oim w sp o m n ien iu napisał: „G dyby n ie d zieląca nas różnica w iek u , m oże b yłob y się w y tw o r z y ło m ięd zy nam i coś w rodzaju przyjaźni, ch ociaż P eip er u n ik ał tem a tó w o so b isty ch ” ®.

O statn ie spośród zach ow an ych listó w P eipera pochodzą z 1933 roku. J e st to jedna z k lu czow ych dat w dziejach A w an gard y k rak ow sk iej, w tym b ow iem roku przestała w ych od zić „L in ia”, p ism o red agow an e przez Jalu K urka, w yzn aczające drugą fa zę w historii grupy. N ie w iad om o, czy w ok resie w y d a w a n ia tego pism a P eip er k oresp on d ow ał nadal z P rzybosiem , czy też ich k o n ta k ty ogran iczały się już ty lk o do n iezb yt częsty ch spotkań w K rak ow ie, zw łaszcza w latach 1930— 1931, tj. w ok resie p rzygotow ań do w y d a w a n ia „L in ii”. P eip er nie dał się, m im o w ielu prób i u siło w a ń p od ejm ow an ych przez m łodszych czło n k ó w grupy, n am ów ić do w sp ó łp ra cy z tym p ism em i b y ł w ob ec niego bardzo k rytyczn y. W iadom o też, że autor T ę d y p iln ie czu w ał, by n ie b y ło w „L in ii” żadnych w y p o w ie d z i sk iero w a ­ n y ch p rzeciw k o niem u, k ied y zaś doszło do n iep orozu m ień m ięd zy K urkiem a n a j­ b liższy m i w sp ó łp ra co w n ik a m i (B rzękow ski, C zuchnow ski, Przyboś), P eip er u czestn i­ czył w u k ład an iu tek stu ośw iad czen ia p rotestu jącego p rzeciw p raktykom red a k ­ tora pism a, ch ociaż od m ów ił zgody na u m ieszczen ie pod nim sw o jeg o n a z w is k a 10. 8 Zob. listy J. P r z y b o s i a do J. K urka. W: M a t e r ia ł y do d z i e j ó w a w a n ­

g a rd y . O pracow ał T. K ł a k . „A rchiw um L itera c k ie” t. 20 (1975).

* J. B r z ę k o w s k i , P r z e d m o w a . P ię ć d zie sią t lat... W: T. P e i p e r , M y ś li o poezji. P rzed m ow a J. B r z ę k o w s k i e g o i J. K u r k a . K rak ów 1974, s. 11.

10 Zob. w tej sp ra w ie K ł a k , op. cii., s. 230— 233.

(6)

N a rok 1933 przyp ad ła też ostra p o lem ik a P eip era z C zu ch n o w sk im (ostatni lis t jej w ła śn ie dotyczy) oraz — w m n iejszy m stop n iu — z P rzy b o siem , która do­ w o d ziła istn ien ia głęb ok ich różnic m ięd zy tw órcą A w an gard y k ra k o w sk iej a jego n a s tę p c a m iu . Z a w ieszen ie „L inii” oraz w sp om n ian a p olem ik a, m ająca m iejsce m n iej w ięcej w tym sam ym czasie, sta n o w iły za m k n ięcie h isto rii A w a n g a rd y kra­ k o w sk iej jako w zg lęd n ie jed n olitej i zw artej grupy. W yraziście u w y p u k liła to ró w n ież długa i za ciek ła d y sk u sja w o k ó ł p u b lik acji Jan a B rzęk o w sk ieg o P o ezja

integralna, w y w o ła n a a rty k u łem L echa P iw ow ara pt. K i e s z o n k o w y p o d r ę c z n i k no­ w e j p o e z j i 12. P o 1933 r. każdy z d otych czasow ych czło n k ó w gru p y p ro w a d ził już

d ziałaln ość pisarską c a łk o w ic ie na w ła sn ą rękę. Z teg o w ięc w zg lęd u d ata roczna o statn iego z zach ow an ych listó w P eip era do P rzyb osia m a w y m o w ę sym b oliczn ą.

W ostatn ich latach przed w ojn ą P eip er sp otyk ał się sp orad yczn ie z P rzyb osiem w K rakow ie, tak że na w sp ó ln y ch w ieczorach autorskich p oetów a w an gard y. Obaj pisarze p rzeb y w a li ró w n ież w e L w o w ie w dram atycznych latach 1939— 1940, później złączył ich na p ew ien czas K rak ów (1945— 1946) oraz w sp ółp raca z ty g o d n ik iem „O drodzenie”. O statnie lata sw ego życia zarów no P eip er jak i P rzyb oś sp ęd zili w W arszaw ie, ale sp otk an ia ich b yły raczej rzadkie i przyp ad k ow e, p o n iew a ż autor

T ę d y już od daw na w y łą c z y ł się z literack iego środ ow isk a. W arto w ię c przyw ołać

na k on iec w y p o w ied ź P rzyb osia, która p rzynosi portret P eipera — czło w ie k a o sa- m otnionago i oddalającego się od św iata:

„Gdy go sp otyk am przygod n ie na m ieście — bo sam n ie p rzyjm u je i n ikogo nie od w ied za — straszy m n ie z początku i sm u ci czas w ry ty głęb ok o w tę tw arz w yrazistą. A le już po k ilk u zdaniach tracę z oczu borsuczą brodę i zan ied b an y strój teg o sam otnika: oczy n ie stra ciły blasku. N a w et w zm ożon y z la ta m i nałóg tajem n iczych uprzedzeń n ie odstrasza już m ojego z n im ob cow an ia. N ie w sp o m i­ n am y, p on iew aż p rzeszłość dla w y zn a w có w »sztuki teraźn iejszości« n ig d y się n ie liczy ła . M ów im y o rzeczach, które p ow in n o się zrobić, ażeby p rzy sp ieszy ć sztukę czło w iek a tak u sp ołeczn ion ego, że co k o lw iek w y ra zi w literaturze, b ę d z ie słu ży ło n o w em u sp o łeczeń stw u ” 1S.

A u tografy p u b lik o w a n y ch tu listó w znajdują się w zbiorze b ogatej k oresp on ­ dencji, adresow an ej d o J u lian a P rzybosia, n ab ytej p o śm ierci p oety od B ro n isła w y P rzyb osiow ej przez M uzeum L iteratu ry im . A dam a M ick iew icza w W arszaw ie (Inw . 655, t. I, k. 1— 61). L isty P eip era za ch o w a ły się na ogół w dobrym stan ie, chociaż n iek tóre z n ich b yły zaw ilg o co n e i pom im o k on serw acji są w n iek tórych fragm en tach dosyć trudno czyteln e. M iejsca n ieczy teln e w lista ch zaznaczono klam ram i, podobnie jak i uszkodzenia stem p li pocztow ych , p o w sta łe w sk u te k od - darcia znaczków , w klam rach tak że u m ieszczono w szelk ie u zu p ełn ien ia p ochodzące od w y d a w cy . P iso w n ię listó w zm odernizow ano, zach ow u jąc jed yn ie w ła śc iw o śc i fon etyczn e, u jed n olicon o in terpunkcję. P od k reślen ia autora, także w adresach , w y ­ różniono spacją. W kom entarzu zrezygn ow an o z o p isy w a n ia form atu k art p o czto ­ w ych, gd yż są one na ogół standardow e, odstąpiono też od p odaw ania in fo rm a cji o w sp om n ian ych w lista ch przedrukach tek stó w P eip era, ograniczając się jed y n ie do w sk a za n ia ich p ierw odruków . B rak ad n otacji dotyczących ad resów i stem p li pocztow ych oznacza, iż k operta n ie zach ow ała się.

11 Zob. artyk u ły T. P e i p e r a O dró żn ien ia i T y l k o ty le! oraz k om en tarze do n ich S. J a w o r s k i e g o w: T. P e i p e r , O w s z y s t k i m i je s z c z e o c z y m ś . A r t y ­

k u ły , eseje, w y w i a d y (1918— 1939). K raków 1974, s. 279— 295 i 571— 574.

12 Zob. przedruk tego a rty k u łu oraz k om en tarzy do n iego w : L. P i w o w a r ,

S z t u k a na gorąco. S z k i c e lite rackie . Z ebrał, op racow ał i w stęp em p op rzed ził

T. K ł a k . K a to w ice 1987, s. 39— 49 oraz 338— 346. 13 P r z y b o ś, op. cit., s. 148.

(7)

1

Dessau 1, 7-4-27

Julianowi Przybosiowi

Tadeusz Peiper

Moholy-Nagy 2

Gropius 3

K. Malewicz 4

K artka pocztow a pisana czarnym a tram en tem , adresow ana: „ P o l e n / Pan Jul. P rzyboś / C h r z a n ó w / w o jew . k ra k o w sk ie”. S tem p el oddarty w raz ze zn acz­ k iem . Na od w rocie foto g ra fia L. M oholyego z nadrukiem : „B auhausneubau D essau. W erk stätten b au (1925/26)”.

1 D essau — m ia sto w N iem czech; w latach 1925— 1932 m ieścił się tu B auhaus: p rzen iesio n a z W eim aru u czeln ia a rtystyczn a, założona i kierow an a przez W. G ro- piu sa, w której p row ad zili zajęcia w y b itn i tw órcy zw iązan i ze sztuką now oczesną. P eip er od w ied ził D essau na początku k w ietn ia , dokąd udał się z B erlin a w to w a ­

rzy stw ie K. M alew icza. O sw oim p ob ycie w D essau p isa ł w a rty k u le pt. W B au-

hausie („Z w rotnica” 1927, nr 12).

2 L âszlô M o h o l y - N a g y (1895— 1946) — w ęg iersk i aw an gard ow y artysta, te o r e ty k sztu k i i pedagog. W latach 1923— 1928 b y ł w y k ła d o w cą w B auhausie.

8 W alter G r o p i u s (1883— 1969) — n iem ieck i arch itek t, p rzed sta w iciel k ie ­ ru nku fu n k cjo n a ln eg o w arch itek tu rze, za ło ży c iel i dyrektor B auhausu w latach 1919— 1929.

4 K azim ierz M a l e w i c z (1879— 1935) — ro sy jsk i m alarz p olsk iego pochodze­ n ia, tw órca odm iany abstrak cjon izm u zw an ej suprem atyzm em . W m arcu 1927 p rzy­ jech a ł z L en ingradu do W arszaw y (przebyw ał tu od 8 do 28 III), gdzie o tw a r ­ to w y sta w ę jego obrazów , a n astęp n ie udał się — p raw dopodobnie w to w a rzy ­ s tw ie P eipera — do B erlin a, w k tórym ró w n ież m iała m iejsce w y sta w a jego prac. W zw iązku z p rzyjazd em M alew icza do W arszaw y P eip er og ło sił an on im ow o w „Z w rotn icy” (1927, nr 11) notę pt. M a l e w i c z w Polsce, w k tórej w y stą p ił z pro­ pozycją, by stw orzyć tem u a rty ście w aru n k i sta łeg o pobytu i pracy w n aszym kraju.

2

[Kraków,] 2-9-27

Kochany Panie Julianie,

Wczoraj w nocy wróciłem i wśród korespondencji znajduję Pańską

pocztówkę. Była pisana w czasie, kiedy wyjeżdżałem z K rakowa lub też

byłem już w Krynicy. Bardzo żałuję. Gdybym był ją otrzym ał kilka dni

wcześniej, można by było skombinować jakieś spotkanie w Zakopanem.

Niewątpliwie otrzym ał Pan moje widokówki i mój l i s t 1 i wie, jak chwiało

się każdorazowe miejsce mego pobytu. Trwało to do końca. Jeszcze

w ostatnim tygodniu przeniosłem się z Jaszczurówki do centrum Zakopa­

nego. A i tak to wszystko do bani. Nie jestem z wakacyj zadowolony.

Ale cóż u Pana? Gdzie Pan był, gdzie Pan jest? Gdzie Pan jest, czyli

gdzie Pan będzie? 2 Jest tu dla Pana list z m agistratu katowickiego 3,

może z dobrym rezultatem , więc może będzie Pan ulokowany dobrze.

Niechże Pan zaraz napisze, co z Panem.

(8)

Wspomina Pan o kam panii Z w rotnicow ej4. Nie myślałem o tym do

tej chwili. Wiem tylko tyle, że nie może być, jak było dotąd. Pismo wy­

sysało ze mnie mój najlepszy czas ze szkodą dla moich prac osobistych.

Obecnie mam zamiar poświęcić więcej uwagi moim własnym projektom

literackim 5. W każdym razie dobrze by było różne spraw y omówić ustnie,

pragnąłbym więc Pana ujrzeć jak najrychlej.

Ściskam serdecznie

Tadeusz

Równocześnie z tym listem wysyłam listy, które nadeszły dla Pana.

L ist na p od w ójn ym arkuszu k rem ow ego papieru o form acie 17 X 16,8 cm , p i­ sa n y czarnym atram en tem , zapisane s. 1— 3. N a k o p ercie adres: „Pan J u lia n P rzy b o ś” / [skreślone:] „G w oźnica D olna / p. N ie b y le c ” / [dopisane:] „ C i e s z y n / u l. S ien k iew icza 5”, oraz p ieczątk a firm ow a: „»Zwrotnica« / K raków , J a g iello ń ­ ska 5”, i stem p el p ocztow y: „2 IX 27.21, N ieb y lec [...]”.

1 W idoków ki te i lis t n ie za ch o w a ły się w arch iw u m Przybosia.

2 P rzyb oś od listop ad a 1926 do 31 V II 1927 pracow ał jako n a u czy ciel k on trak to­ w y w P a ń stw o w y m G im n azju m im . S. Staszica w C hrzanow ie. Od 1 IX 1927 rozp oczął pracę w P a ń stw o w y m G im nazjum im . A. O su ch ow sk iego w C ieszyn ie.

8 B y ła to odpow iedź na p od an ie P rzyb osia z 11 V III 1927, sk iero w a n e do W y­ d ziału O św iecen ia P u b liczn eg o W ojew ództw a Ś lą sk ieg o w K atow icach , z prośbą o za tru d n ien ie na posad zie n au czyciela. F otok op ię tego p ism a za w iera praca K. H e s k i e j - K w a ś n i e w i c z pt. Ś lą s k ie a rc h i w a l ia Juliana P r z y b o s i a („Pra­ ce N a u k o w e U n iw ersy tetu Ś lą sk ieg o w K a to w ica ch ”, nr 264. „Prace H isto ry cz n o li­ te r a c k ie ” 1 .11 (1978), s. 118). P ism o W ydziału O św iecen ia P u b liczn ego z 23 V III 1927, p o d p isa n e w za stęp stw ie w o je w o d y przez E. F arnika, in fo rm o w a ło o p o w ierzen iu P rzy b o sio w i posady n a u czy ciela tym cza so w eg o w gim n azju m cieszyń sk im . O ryginał p ism a zn ajd u je się w zbiorze d ok u m en tów osob istych p oety w M uzeum L iteratu ry im . A dam a M ick iew icza w W arszaw ie, inw . nr 657.

4 C hodzi tu o k o n ty n u o w a n ie w y d a w a n ia „Z w rotn icy”, której ostatn i n u m er u k azał się w czerw cu 1927. O p rzyczynach ostateczn ego jej za w ieszen ia zob. T. K ł a k , C za so p ism a a w a n g a r d y . Cz. I: 1919— 1931. W rocław 1978, s. 42— 44.

5 Prócz pracy nad b ieżącym i tek sta m i P eip er m iał zap ew n e na m y ś li przygo­ to w a n ie do druku zbioru p oem atów R a z (W arszaw a 1929) oraz tom u a r ty k u łó w pt.

T ę d y (W arszaw a 1930).

3

[Kraków,] 9-9-27

Kochany Panie Julianie. W tej chwili otrzym ałem Pańską kartkę i cie­

szę się, że nareszcie możemy się skomunikować. Jestem od tygodnia

w Krakowie. Zaraz po przyjeździe przesłałem Panu do G w oźnicy1 dwa

listy, które tu dla Pana zastałem (jeden z m agistratu katowickiego).

W Gwoźnicy leży także mój list. Nie wiem, czy cieszyć się z miejsca

Pańskiej posady, ale cieszę się z możliwości nietrudnych dojazdów do

Krakowa.

Ponieważ, korzystając z pogody, przeznaczam niedziele na wyjazdy,

proszę o wcześniejsze powiadomienie mnie o zamiarze przyjazdu.

Ściskam serdecznie

(9)

K artk a pocztow a p isa n a czarnym atram en tem , opatrzona adresem : „Pan Prof. J u lia n P rzyboś / C ieszyn / S ie n k iew icza 5”, oraz a d resem nadaw cy: „T adeusz P eip er / K rak ów / J a g ielloń sk a 5”. S tem p el p ocztow y n ieczy teln y .

1 C hodzi o G w oźnicę D olną, w ie ś w ó w czesn y m p o w iecie strzyżow sk im , ob ecn ie w w o j. rzeszow skim ; m iejsce urodzenia P rzybosia.

4

[Kraków, 16 IX 1927]

Drogi Panie Julianie,

Przykrości pochodzące z najbliższego otoczenia, a udarem niające

wszystkie moje wysiłki do skupienia się, zmuszają mnie do opuszczenia

K rakowa na jakiś czas. Proszę więc w sobotę nie przyjeżdżać, bo nie

zastanie mnie P an już tu taj. Bardzo mi przykro, że nasze widzenie się

musi być odłożone. Dokąd jadę, jeszcze nie wiem. W możliwie rychłym

czasie otrzym a P an wiadomości ode mnie. Wyjeżdżam w strasznym sta­

nie ducha. W strasznym. W strasznym *.

Ze spraw poruszonych w Pańskim liście najważniejszą w ydaje mi się

spraw a artykułów w „Głosie P raw dy” 2. Z rozmowy z Kadenem odnio­

słem wrażenie, że głównie zależy mu na artykułach. Sądzę jednak, że

jako trzecie czy czwarte uderzenie można by puścić poezję.

Ze „Zw rotnicą” musimy na razie poczekać. Przy najbliższym spotka­

niu omówimy dalszy jej bieg.

Niech Pan wierzy, Panie Julianie, że bardzo żałuję konieczności od­

łożenia naszego spotkania. Ale cóż zrobić.

Myślę o Panu, mówię o Panu i całuję Pana serdecznie.

Tadeusz

L ist na p od w ójn ym arkuszu papieru koloru seled y n o w eg o o fo rm a cie 17,5 X 17, p isa n y ołów k iem , zap isan e s. 1— 3. Na kopercie adres: „Pan Frof. J u lia n P rzy ­ boś / C ieszyn / S ien k iew icza 5”, oraz adres nadaw cy: „Tadeusz P eip er / K ra k ó w /

Ja g iello ń sk a 5”, i stem p el p ocztow y: „K raków 2, 16 IX 27”.

1 Stan zdrow ia P eip era m ógł być sp ow od ow an y śm iercią m atk i w sty czn iu 1927 oraz jej n a stęp stw a m i. P isarz otrzym ał w spadku m .in. k a m ien icę w B erlin ie, a le sp raw y sp a d k o w e p rzyczyn iły m u sporo kłopotów , na co w ielo k ro tn ie się u sk arżał, także w w y w ia d a ch z la t trzyd ziestych .

8 „Głos P ra w d y ” (podtytuł: „Organ R ad yk alizm u P o lsk ieg o ”) — d zien n ik u k a ­ zu jący się w la ta ch 1923— 1929, zw iązan y z orien tacją san acyjn ą, re d a g o w a n y i w y d a w a n y przez W. S tp iczyń sk iego. Od 1926 r. w y ch o d ził pod je g o red a k cją także tygod n ik o ty m ty tu le, w k tórym p ow ażn ą część sta n o w ił „G łos P ra w d y L itera c k i”, prow ad zon y przez J. K ad en a-B an d row sk iego, p o św ięca ją cy w ie le m ie j­ sca tw órczości m łod ego p o k o len ia literack iego.

5

[Warszawa,] 30-9-27

Drogi Panie Julianie,

Piszę z W arszawy i tylko do Pana, i bardzo proszę o zachowanie

w dyskrecji mojego miejsca pobytu. Pewne sprawy osobiste zm usiły

mnie do wyjazdu z K rakowa i nikt prócz b r a ta 1 i Pana nie wie. że

(10)

znajduję się tutaj. Jestem pewien, że mogę liczyć z Pańskiej strony na

ścisłe uwzględnienie mojej prośby.

Czułbym się teraz bardzo dobrze, gdyby nie dolegliwości fizyczne,

następstw o czerwonki czerwcowej i mojej późniejszej lekkomyślności.

Ale miałem trochę dni dobrych i trochę spokoju, tak niemożliwego dla

mnie do zdobycia w Krakowie. Udało mi się więc ubić p o e m a t2, jeden

z obszerniejszych i może ciekawy.

Spotkałem na ulicy Kadena i zapowiedziałem mu rychłe nadejście

Pańskiego artykułu 3. Zapytał jeszcze o mój i jeszcze raz podkreślił, że

pragnie intensyw nej współpracy naszej w ,,Gł[osie] Pr,[awdy]”, w której

oczekiwaniu stara się o przywrócenie dodatkowi dwóch kolumn. Ja

chciałbym rozpocząć artykułem przeciw S kam androw i4, a ponieważ

w połowie października po powrocie Kadena z letniska mam być u niego

z odwiedzinami, omówimy z nim drażliwe możliwości owego artykułu.

Jednakowoż moim zdaniem nie należy ograniczać się do ,,Gł[osu]

Pr[aw dy]”. Trzeba pisać na wszystkie strony, do „Św iata” 5, do „P raw ­

d y ” łó d z k iej6, gdzie się da. Stanowczo wiedzą o nas za mało. Rzeczy­

wistość widziana stąd jest gorsza niż ta, którą widzieliśmy z Krakowa.

Lepiej zrobić kilkumiesięczną przerw ę w wydawaniu „Zw rotnicy”, a za

to pisać na prawo i lewo. Jeśli, psiakrew, kiszki dadzą mi spokój, to

puszczę szereg artykułów.

W pensjonacie, gdzie mieszkam 7, bawi także Rychterówna (recytator­

ka) 8, której rep ertu ar staram się powiększyć o utw ory nas obu.

Trochę czasu poświęcam ludziom literatury. Miałem spotkania ze

Sternem 9, Czyżewskim 10, Janowskim 11 i H erlainem 12. Najwięcej różo­

wości znalazłem w oczach Janowskiego.

A cóż u Pana? Jakżeż Cieszyn? Cóż poezja. Cóż artykuły? Proszę

napisać jak najszybciej, ażebym na wypadek pogorszenia się mojego

zdrowia nie wyjechał przed otrzym aniem Pańskiego listu.

Ściskam serdecznie

Tadeusz

W arszawa, Marszałkowska 41, Pensjonat.

List na podwójnym arkuszu kremowego papieru o form acie 20 X 13, zapisany po obu stronach czarnym atramentem. Na kopercie adres: „Pan Profesor Julian Przyboś / C i e s z y n / Sienkiew icza 5”, adres nadawcy: „Tadeusz Peiper / War­ szawa / Mokotowska 41 / Pensjonat”, i stem pel pocztowy: „Warszawa [...]”.

1 Chodzi zapewne o Wiktora P e i p e r a (1885—1930), adwokata, starszego bra­ ta poety; miał on jeszcze przyrodniego brata, Zygmunta Torlińskiego, syna m atki z pierwszego m ałżeństwa. Również w listach 8 i 12 wzm ianki o bracie dotyczą W iktora Peipera.

2 Nie wiadomo, jaki poemat miał Peiper na myśli.

* Prawdopodobnie chodzi o artykuł Przybosia pt. P r z e c i w f r a z e s o m w po e ty c e . W ysłany tekst najpewniej zaginął, skoro w marcu 1928 w O d p o w ie d zia c h r e d a k c j i („Głos Praw dy” 1928, nr 236) informowano autora: „Nie otrzym aliśm y!!!” W papie­ rach po Przybosiu zachował się list Kadena z 18 V 1928, w którym prosił autora, „aby utrzymać rzecz w tonie krytycznym — nie mogę drukować z tą entuzjastycz­ ną apostrofą dla Peipera. U ważam kompozycję artykułu za w adliw ą”. Zob. K o ­

r e s p o n d e n c ja Juliana P r z y b o s ia w Muzeum Literatury im. Adama M ickiewicza w W arszawie, sygn. 996, t. 1, k. 8. Entuzjastyczne opinie o Peiperze zawierał w łaśnie w spom niany artykuł Przybosia, opublikowany ostatecznie w „Głosie Literackim ” (1928, nr 16).

(11)

4 Chodzi najpewniej o artykuł Peipera Poeci bez idei p o e t y c k i e j , atakujący poetów Skamandra, nie wydrukowany ostatecznie w piśm ie Kadena. Tekst Peipera

opublikował „Wiek X X ” (1928, nr 4).

5 „Św iat” — pismo tygodniowe, poświęcone sprawom społecznym, literaturze i sztuce, w ychodzące w Warszawie w latach 1906—1939. Redaktorem pism a był w tym czasie jego założyciel, S. Krzywoszewski.

9 „Prawda” — tygodnik o podtytule: „Niezależny Organ T ygodniow y”, w ycho­ dzący w Łodzi w latach 1925—1935. Redaktorem i w ydawcą był P. Zielina.

7 Chodzi o pensjonat znajdujący się w Warszawie przy ul. M okotowskiej 41. 8 K azim iera R y c h t e r ó w n a (1895—1963) — aktorka i recytatorka poezji, dała do r. 1939 ponad 5000 recitali. Poważne m iejsce w jej repertuarze zajm owała poezja skamandrytów, nie wiadom o natomiast, czy znalazły się w nim również utwory Peipera i Przybosia.

9 Z Anatolem Sternem pozostawał Peiper w kontakcie już od 1921 roku, kiedy to redagow ali w spólnie pismo „Nowa Sztuka”.

10 Z Tytusem Czyżewskim zetknął się Peiper w Krakowie w r. 1921, w spółpra­ cując z redagowanym przez Czyżewskiego awangardowym pism em „Form iści”, później role ich się odwróciły — Czyżewski należał do czołowych w spółpracow ni­ ków I serii „Zwrotnicy” (1922—1923), założonej i redagowanej przez Peipera.

11 Jarosław J a n o w s k i (1903— 1961) — pisarz i dziennikarz, autor zbioru w ierszy S ie jb a tą cz (Warszawa 1923) oraz tomu szkiców krytycznych R e w i z j a na

P arn asie (Kraków 1926), w której życzliw ie w ypowiadał się o Peiperze; pisyw ał też w „Głosie Narodu” o publikacjach Awangardy krakowskiej i o „Zwrotnicy”. Od 1931 roku przebywał w Warszawie, pracując w redakcjach „Tygodnika Ilustro­ w anego” oraz „Naokoło św iata”.

12 Janusz H e r l a i n e (zm. 1973) — pisarz i dziennikarz, w spółpracował m.in. z takim i pismami, jak „Dzień Polski”, „Głos Praw dy”, „Świat” i „Wiadomości L ite­ rackie”.

6

[Warszawa,] 4-10-27

Drogi Panie Julianie,

Dzisiaj otrzym ałem Pański list. Na pierwszy plan wysuwa się w y­

cinek 1. Tych słów nie można zostawić bez odpow iedzi2. Najlepszą od­

powiedzią w ydaje mi się krótkie, potężne w powadze i mocne w logice

zebranie zarzutów wypowiedzianych w Pańskim artykule 3 (a może n a­

wet należałoby włączyć najsilniejsze zarzuty z mojego artykułu 4) i ogra­

niczyć się do stwierdzenia, że M filler]5 na te to właśnie zarzuty nie od­

powiada, mimo iż na prawo i lewo podchw ytuje najbłahsze głosy o sobie.

Gdzie to oświadczenie umieścić? Przydałoby się wydanie „Zw rotnicy”

choćby na 2 kartkach, ale to trudne teraz do zrealizowania. Przychodzi

mi na myśl, że dobrze nadaw ałby się „Ruch Litercki” 6. Kaden zdaje się

nie umieściłby.

Temat Pańskiego a rty k u łu 7 dla ,,Gł[osu] P raw dy” w ydaje mi się

bardzo trafnie obranym. Szkoda, że P an go już nie przesłał do redakcji,

bo Kad[en] stale dojeżdża i m ateriał odbiera. Ja czekam tylko dlatego,

że zaprosił mnie do siebie i chcę z tych zaprosin skorzystać dla omó­

wienia, a właściwie obrony ostrości mojego artykułu. Trafność Pańskiego

tem atu widzę w tym, że nasze artykuły będą pozostawały w w ew nętrz­

nym związku.

(12)

wierzę w możliwość realizacji. Jeśli kto, to chyba tylko K urek mógłby

zająć się organizacją takiego pisma. Ale pieniądze, pieniądze.

To ślicznie, że dobrze się Panu pracuje. Trzeba pracować, trzeba do­

brze pracować. I ja, gdyby nie dolegliwości fizyczne, byłbym bardzo

bliski pełnego zadowolenia. Chodzę sobie po ulicach, na których nikt

mnie nie zna, gdzie wszystkich widzę, a nikt do mnie nie podchodzi:

Niechże Pan sobie wyobrazi! Przeszkadza trochę gwar pensjonatowy,

ale czymżeż to jest w porównaniu z niezamykaniem drzwi u mnie w do­

mu 9. W najbliższym czasie mam zamiar napisać kilka arty k u łó w 10,

a potem przejdę do nowego poematu n , którego idea buja już nade mną.

Niechże Pan pracuje równie dobrze jak dotąd i niechże P an pisze do

mnie dalej.

Ściskam serdecznie

Tadeusz

List na dwóch osobnych arkuszach papieru o form acie 20 X 16, pisany czarnym atram entem, zapisane s. 1—3. Na kopercie adres: „Pan Julian Przyboś / C i e s z y n / Sienkiew icza 5”.

1 Był to w ycinek z artykułem J. N. M i l l e r a P ogrom ca M a u r ó w w z a r a ż o ­

n e j G r e n a d z i e („Wiadomości Literackie” 1927, nr 38), w którym polem izował on z artykułem K. I r z y k o w s k i e g o D oping, r a m i a r s t w o t p e r s p e k t y w i z m („Wiado­ mości Literackie” 1927, nr 129). W polem ice tej znalazł się też następujący frag­ ment: „Ten zgryźliwy i napastliwy w szczegółach ton krytyki p. Irzykowskiego pozwala rozm aitym »rzypieniom« krytycznym w rodzaju p. Suchodolskiego [...] i Przybosia (»Zwrotnica«, nr 11, z 1927) przypinać się w obszczekiwaniu m nie do jego ogona, choć pomoc tego rodzaju zapchlonych Azorków brytan okupić m oże tylko świerzbą i nosacizną”.

2 Przyboś ustosunkował się do tej zaczepki w liście do redaktora „Wiadomości Literackich” (1927, nr 44), w którym odmawiał związku „frazeologicznej publicy­ styki” M illera z krytyką estetyczną, podtrzymywał też zarzuty pod adresem dzia­ łalności tego krytyka, zawarte w jego artykule pt. D em a sk o w a ć! („Zwrotnica” 1927, nr 11).

• Chodzi o wspom niany w przypisie 2 artykuł Przybosia pt. D e m askow ać!

Nie wiadomo, jaki artykuł miał Peiper na myśli.

5 Jan Nepomucen M i l l e r (1890—1977) — poeta, krytyk i publicysta, autor głoś­ nych w dwudziestoleciu międzywojennym książek Z araza w G ren a d zie (Warszawa 1926) oraz Na ruinach G r e n a d y (Warszawa 1933), w których przeciw staw iał się po­ stawom indyw idualistycznym w imię zasad uniwersalizm u. Początkowo związany z grupą Czartak, był stałym współpracownikiem „Robotnika” i „Wiadomości L ite­ rackich”.

• „Ruch Literacki” — m iesięcznik ukazujący się w Warszawie w latach 1926— 1939, najpierw pod redakcją swego założyciela, B. Gubrynowicza, a następnie P. Grzegorczyka. Z pismem tym ani Peiper, ani Przyboś nie współpracowali.

7 Zob. list 5, przypis 3.

8 Chodzi o jeden z kolejnych projektów nowego pisma Awangardy krakow­ skiej, którego realizacją stała się dopiero „Linia”, redagowana przez J. Kurka w latach 1931—1933.

9 W m ieszkaniu Peipera przy ul. Jagiellońskiej 5 w Krakowie m ieściła się także redakcja „Zwrotnicy”. O panującej tam atmosferze, dyskusjach oraz o odw ie­

dzinach młodych pisarzy i artystów pisał Peiper w Z a k o ń czen iu w T ę d y (s. 403—405). 10 W drugiej połowie 1927 r. Peiper nie drukował w prasie żadnych artyku­ łów, a z w ażniejszych tekstów, jakie ogłosił w pierwszej połow ie następnego roku,

(13)

w ym ienić można artykuły P o e c i b e z i d e i p o e t y c k i e j (zob list 5, przypis 4) oraz

O s k a r ż e n i e o b r o ń c y („Głos Literacki” 1928, nr 11).

11 N ie wiadomo, który ze swoich poem atów miał autor na myśli.

7

[Warszawa, 19 X 1927]

Środa

Kochany Panie Julianie,

Spieszę z miłą wiadomością, że otrzymaliśmy z m inisterstw a subwen­

cję 1: 1.000 zł.

Równocześnie wobec zmienionych faktów mogę zwolnić Pana z dys­

krecji, o którą dotąd p ro siłem 2.

Ściskam

Tadeusz

Prawdopodobnie za jakie 10 dni będę w Krakowie. Czy będzie Pan

mógł przyjechać?

List na arkuszu kratkowanego papieru o form acie 20,8 X 12,8, pisany czarnym atram entem po jednej stronie. Na kopercie adres: „Pan Julian Przyboś / C i e ­ s z y n / Sienkiew icza 5”, oraz stem pel pocztowy: „Warszawa, 19 X 27”.

1 Była to prawdopodobnie subwencja z M inisterstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego na w ydaw anie „Zwrotnicy”. Nie wiadomo, czy istotnie Peiper tę sumę otrzymał i w jaki sposób ją wykorzystał.

* Zob. list 5.

8

Warszawa, 28-2-28

Drogi Panie Julianku,

Przesyłając mi list Pański b rat zaadresował go mylnie, nadszedł więc

ze znacznym opóźnieniem, a potem trochę czekał na odpowiedź, nie

z mojej winy, z winy warszawskiego karnaw ału i jego epilogów. Ucie­

szył mnie, bo przecież już dawno nie gadaliśmy ze sobą, a trzeba od

czasu da czasu zamienić słów kilka, mimo że jesteśmy daleko od siebie

i nie możemy mówić z gęby do ucha.

Pyta Pan, nad czym pracuję i co zamierzam. Dotąd nie zrobiłem nic,

nic ze stuprocentową absolutnością. Nieopanowane zygzaki pchnęły mnie

na bok i dotąd nie zdołałem zawrócić ku przodowi, przeczuwam jednak,

że wkrótce papierowy bat osiągnie to, czego ja sam na sobie wymóc nie

mogłem. Myślę o tygodniku, który w połowie marca ma ukazać się tutaj,

a w którym zamierzam pracować intensywnie, może naw et jako stały

recenzent lite ra c k ii. Przypuszczam, że i Pan zechce z tego pisma ko­

rzystać 2, bo o „Zwrotnicy” na razie mowy być nie może, inne pisma

niemal bez w yjątku krajane są przez politykę literacką. Prosił mnie

Pomirowski o współpracownictwo w dodatku „Polski Zbrojnej” 3, Horzyca

o to samo w „Drodze” 4, ale jak tu dawać im cokolwiek, skoro taki K a­

den boi się opublikować artykuł, który mu dawno wręczyłem5, mówi,

że nadstaw ia łba dla mnie, że artykuł wywoła aw anturę, prosi o złago­

dzenia, chce drukować jako artykuł dyskusyjny itd. Przykro na mnie

podziałała ta tchórzliwość sławionego pisarza, to poddawanie się

(14)

Derso-naliom i m ałym skrupułom, dlatego tym cieplej myślę o nowym tygod­

niku, choć i tu może należałoby przygotować się na niespodzianki ma­

łości.

Jak długo w Warszawie posiedzę, nie wiem. Chciałbym siedzieć, do­

póki mnie nie zawezwą spraw y krakowskie. W każdym razie w dniu

wyjazdu do Krakowa wyślę Panu telegram i może wreszcie uda nam

się spotkać.

Proszę pisać na poste restante.

Serdecznie pozdrawiam

Tadeusz

List na dwóch arkuszach papieru o form acie 22X17,7 cm, pisany czarnym atramentem, zapisane s. 1—3. Na kopercie adres: „Pan Julian Przyboś / C i e s z y n / Sienkiew icza 5”, adres nadawcy: „Tadeusz Peiper / Warszawa / P o s t e r e s t a n t e ”,

i stem pel pocztowy: „Warszawa 2, 29 II 28 14”.

1 Chodzi o „Wiek X X ”, tygodnik w ydaw any w 1928 r. w W arszawie przez S. Zahorską, a redagowany przez S. Baczyńskiego i S. Vincenza. Peiper um ieścił w tym piśm ie tylko artykuł P o e c i b e z i d e i p o e t y c k i e j (zob. list 5, przypis 4).

2 Przyboś z „Wiekiem X X ” nie współpracował.

8 „Polska Zbrojna” — dziennik wychodzący w Warszawie w latach 1921—1939, którego redaktorem i w ydaw cą był R. Kwiatkowski; później półoficjalny organ M inisterstwa Spraw W ojskowych. Pomirowski był w latach 1927—1934 kierowni­ kiem działu literackiego tego dziennika. Peiper z nim nie współpracował.

4„Droga” — czasopismo wychodzące w W arszawie w latach 1922—1927 po­ czątkowo jako dwutygodnik, a następnie m iesięcznik. Założone przez A. Skw arczyń- skiego, wyrażało ideologię obozu Piłsudskiego, po r. 1926 propagowało hasło „sa­ nacji m oralnej”. Peiper nie publikował w tym piśm ie żadnych tekstów.

Б Zob. list 5, przypis 4.

9

Warszawa, 20-5-28

Kochany Panie Julianie,

Odkładałem odpowiedź aż do czasu, kiedy w yklarują się sprawy, cze­

kałem na sytuacje, w których zarysuje się pozycja K adena wobec nas.

Wprawdzie w Warszawie można czekać na takie rzeczy jak na przyjście

kom ety nikomu nie znanej, no ale ostatnio zaszły pewne fakciki, z któ­

rych wyn ika, że Kaden boi się młodych i nowych. Gdy ostatnio Izbowcy 1

proponowali mnie do zarządu Penklubu, od Kadena wyszedł sprzeciw

umotywowany tym, że ja będę pchał w Penklubie najmłodszą literaturę.

Jeszcze gorzej zachował się na W alnym Zgromadzeniu Penklubu, gdy

milczał, kiedy po mojej krytyce składu zarządu, nie zawierającego ani

jednego przedstawiciela nowej literatu ry 2, G o e te l3 i Lechoń starali się

potraktować tę literaturę jako nie istniejącą. Przyszło do bardzo ostrej

kontrow ersji między mną a nimi, której w ynik był ten, że Lechoń przy

nowych wyborach do zarządu otrzym ał najm niejszą ilość głosów i za­

ledwie o 3 głosy więcej niż Wat, a Goetel (który do wyborów nie stawał)

odszedł ze wstydem napiętnow any przeze mnie jako bezczelny. W dy­

skusji poparła mnie tylko M elcer-Rutkowska 4, a „izbowcy” literaccy, jak

Kaden i Irzykowski, milczeli, świnie! Przeciwko Irzykowskiemu już po­

przednio napisałem a r ty k u ł5 za jego brzydką „obronę” młodej literatury,

(15)

ale B aczyński6, który ma jakieś swoje indywidualne linie, nie chciał

artykułu zamieścić, uważając go za nazbyt pochlebny dla Irzykowskiego,

mimo dotkliwych razów, jakie zawiera. Nie wiem więc, jak Panu pora­

dzić. Myślę, że najlepiej byłoby zostawić Kadenowi i przypomnieć listow­

nie artykuł, o którym „w ydrukow ał”, że go opublikuje 7. Zobaczymy, co

zrobi. W tym, co zrobi, da się też poznać. Niezależnie od tego niech Pan

inny a r ty k u ł8 prześle Baczyńskiemu, im obszerniejszy tym lepszy, bo on

takie lubi. Stanowisko Baczyńskiego wobec nowej literatu ry nie jest

jasne, poza tym jest to człowiek nieobliczalny, który jest w zatargach

ze wszystkimi swoimi współpracownikami. Ale w każdym razie należało­

by z jego pisma korzystać, jak długo nie okaże się, że to nie jest wska­

zane. Ja artykuł o Irzykowskim staram się ulokować gdzie indziej, bo

uważam, że powinniśmy teraz intensywnie działać artykułam i. Jestem

zdecydowany publikować byle gdzie, choćby w „Głosie Literackim ” 9,

którego jeden num er Panu przesyłam.

No, to i owo Pan już wie. W odpowiednim momencie przyjdzie dalszy

ciąg. Tymczasem serdecznie pozdrawiam

Tadeusz

List na dwóch arkuszach papieru o form acie 17,6 X 17,6 cm, pisany czarnym atram entem. Na kopercie adres: „Pan Julian Przyboś / C i e s z y n / Sienkiew i­ cza 5”.

1 Izbowcy — zwolennicy Polskiej Izby Literackiej, której powołanie — zamiast Polskiej Akadem ii Literatury — proponowali m.in. K. Irzykowski, S. Napierski, T. Peiper i A. Wat. Projekt ich przewidywał w ybieralność członków przez ogół pisarzy, a nie ich nominację przez czynniki rządowe. Dyskusje i spory pomiędzy zw olennikam i i przeciwnikam i Akademii przedstawił obszernie Peiper w liście z 28 III 1928 do J. Kurka. Zob. M a te ria ły do d z i e jó w a w a n g a rd y. Opracował T. K ł a k . „Archiwum Literackie” t. 20 (1975), s. 310—312. Zob. też B. W i n k l o ­ w a , P o lsk a A k a d e m i a L ite r a tu r y . W zbiorze: O w sp ó łc z e sn e j k u lt u r z e literackiej.

T. 2. Wrocław 1973, s. 275—314.

2 Na Walnym Zgromadzeniu PEN-Clubu, które odbyło się 16 V 1928, do zarządu w ybrano E. Breitera, P. Choynowskiego, W. Grubińskiego, Z. Kleszczyńskiego, J. Lechonia, A. Struga, K. W ierzyńskiego i J. W ołoszynowskiego.

8 Ferdynand G o e t e l w latach 1926—1933 był prezesem polskiego PEN-Clubu. 4 Wanda M e l c e r - R u t k o w s k a , później S z t e k k e r o w a (1896— 1972) — poetka, powieściopisarka i reportażystka, autorka m.in. M iasta z w i e r z ą t (Lwów 1924), Ś w i ę t e j k u c h a r k i (Warszawa 1930) oraz książki C z a r n y ląd ■— W a r s z a w a (Warszawa 1936).

5 Chodzi o artykuł pt. O sk a rżen ie ob ro ń cy („Głos Literacki” 1928, nr 11), sta­ nowiący polem ikę z pozycji „młodej literatury” z artykułem I r z y k o w s k i e g o

A k a d e m i a po d d a s z k i e m Iz b y. O d p o w i e d ź na a r t y k u ł Jana D ą b r o w s k ie g o („Robot­ n ik ” 1928, nr 118).

e Stanisław B a c z y ń s k i (1890—1939) — krytyk literacki i publicysta, dzia­ łacz niepodległościowy. Wydał m.in. takie książki, jak S z t u k a w a lczą ca (Lwów 1923), S y t y P a ra k le t i g ło d n y P r o m e t e u s z (Kraków 1924), L o s y ro m a n su (Warszawa 1927) oraz P r a w o sądu (Warszawa 1930).

7 W „Głosie Praw dy” (1928, nr 382, z 25 III) ukazała się następująca odpowiedź redakcji: „Julian Przyboś, Cieszyn. W ydrukujemy jako artykuł dyskusyjny, niechże w ięc sposobi się Pan do zaciętej w alk i”. Nie wiadomo, o jaki artykuł chodziło.

8 Nie wiadomo, czy Przyboś skorzystał z sugestii Peipera, w każdym razie „Wiek X X ” nie drukował żadnego tekstu Przybosia.

(16)

9 „Głos Literacki” — dwutygodnik wychodzący w W arszawie w latach 1928— 1930 pod redakcją J. Podhalicza. Jego program zbieżny był częściow o z ideologią grupy Kwadryga, toteż jej przedstawiciele początkowo należeli do n ajaktyw niej­ szych współpracowników pisma. Z Kwadrygą dzielił „Głos Literacki” wrogość wobec poetów i grupy Skamander, co pozwoliło na współpracę z tym pismem poetom Awangardy krakowskiej. Zob. T. K ł a k , C z a s o p i s m a a w a n g a r d y . C z . 1: 191 9— 1931, s. 100—119.

10

Warszawa, 6-6-28

Kochany Panie Julianie,

Przesyłam Panu artykuł przeciwko Irzykowskiemu ł. Dałem „Głosowi

Literackiem u”. Być może z tego na razie złego pisma można by uczynić

coś mocnego, gdyby kilku tęgich ludzi zaczęło z niego korzystać. Przecież

pismo jest w tedy dobre, kiedy ma dobre arty k u ły i mówi prawdę. Zdaje

mi się, że redaktorów „Głosu” można by nastawić na jedno i drugie.

Może by Pan im coś posłał 2, lecz bez [...] przeciwko Millerowi 3, który

zachęcony moim artykułem , też im podobno coś szykuje 4. Pismo Baczyń­

skiego zraża sobie coraz bardziej ludzi, którzy początkowo wierzyli w czy­

stość jego linii, i jakoś nie tworzy dokoła siebie atm osfery sym patii czy

zainteresowania. Nie wiem, czy Pan zna „Echo Tygodnia” 5. Zamieściłem

tam artykuł felietonowy 6, napisany na kolanie, dla zarobku, i wie Pan,

opowiadał mi Herlaine, że w redakcji mówiono o mnie jako o „nowej

gwieździe, która wschodzi”. Tak proszę Pana, trzeba pisać na kolanie, bez

żadnych wymagań wobec samego siebie, a w tedy ludzie są uradowani

i jeszcze dają 70 zł. To straszne, to potworne, to budzi trwogę. Inne rze­

czy dokoła też! Niechże Pan sobie wyobrazi: jestem na tropie nikczemne­

go oszustwa, dokonanego w Penklubie przy współudziale Lechonia

i Goetla. Sfałszowano p ro to k ó ł7 z ostatniego Walnego Zgromadzenia

i przedstawiono tendencyjnie na moją niekorzyść dyskusję, jaką toczy­

łem. W najbliższych dniach zajmę się zdemaskowaniem tej fałszerki. Po­

chłonie mi to dużo czasu i sił, a w dodatku nie mam pewności, czy mi

się to uda, bo jedni unikają wszelkich drażliwych sytuacji, a inni kryją

się wzajemnie. Jednak spróbuję i będzie to chyba ostatnia próba tego

rodzaju. Mam zam iar wycofać się ze wszystkich prac związkowych. To

trudno, z oszustami naw et walczyć nie chcę, zwrócę się do własnych ro ­

bót i niech moje książki za mnie mówią i walczą. Izbą L iteratu ry prze­

stałem interesować się od czasu Walnego Zgromadzenia Penklubu, kiedy

to Irzykowski wobec powątpiewań w istnienie nowej literatu ry — milczał!

Taka jest już moja natura, można mnie jednym powiedzeniem zyskać,

ale też jednym milczeniem stracić. Marnować czas i siły, dobre siły, dla

tych maleńkich ludzi dokoła? Nie warto. Zaczynam pragnąć ciszy.

Myślę często o Panu i, oczekując obszerniejszych wiadomości, ściskam

najserdeczniej.

Tadeusz

List na podwójnym arkuszu papieru o formacie 22 X 16,5 cm (druga czę;ść obcięta od góry o 3,5 cm), pisany czarnym atramentem, zapisane s. 1—3.

1 Zob. list 5, przypis 4.

(17)

f r a z e s o m w p o e t y c e (1928, nr 16), Z e s t a n o w i s k aZ w r o t n i c y” (1928, nr 21) oraz

P o e z j a u s p o ł e c z n i o n a (1929, nr 2), wydrukował w tym piśm ie kilka utworów poe­ tyckich.

* Zob. list 6, przypis 5.

4 M iller nie opublikował w „Głosie Literackim ” żadnego tekstu.

5 „Echo Tygodnia” — pismo wychodzące w Warszawie w latach 1928—1931, redagowane przez W. Grubińskiego i E. Rudzińskiego.

8 Chodzi o tekst pt. Sen („Echo Tygodnia” 1928, nr 12). 7 Zob. list 9.

11

Kraków, 27-9-28

Kochany Panie Julianie. Przesłałem Panu „Głos [Literacki]” z P ań ­

skim artykułem 1. Mimo że odbija w tym piśmie poziomem wnoszonych

spraw i indyw idualnej mowy, redakcja opatrzyła go głupią notatką, ze­

szpeconą w dodatku błędami d ru k arsk im i2. Ale to nie szkodzi, a może

naw et lepiej. Niech odpowiadają 3. Zobaczymy, co powiedzą. A rtykuł po­

staw iony jest stanowczo, z charakterem , tym bardziej więc podnieca do

dyskusji, która — przypuszczam — nie zakończy się na odpowiedzi re ­

dakcji 4. J a też chciałbym wziąć w niej udział, przy czym co do wyboru

mom entu chciałbym zasięgnąć Pańskiej rady. A rtykuł cieszy mnie kilku

świetnym i ujęciami, do których nieskromnie dołączam cały ustęp o No­

wych u s ta ch 5, jedyna chyba dotąd satysfakcja, jaką mi dał człowiek

w Polsce. Sercem dziękuję. Byłoby dobrze dyskusję, którą wywoła a rty ­

kuł, podsycać, bo przecież w tym piśmie mamy możność wypowiadania

naszych myśli przed obcym nam czytelnikiem, którego częściowo przy­

najm niej można by zdobyć. Z początkiem października będę w Warsza­

wie i może uda mi się skłonić Elinównę 6 do pierwszej odpowiedzi na

odpowiedź „Głosu”. Będę tym razem w Warszawie krótko i zaraz po po­

wrocie poproszę P ana o przyjazd do Krakowa. Dobrze? Tymczasem całuję

serdecznie

Tadeusz

List na podwójnym arkuszu papieru o formacie 22,6 X 14,2 cm, pisany pp jednej stronie czarnym atramentem.

1 Chodziło o artykuł Przybosia P r z e c i w fr a z e s o m w p o e ty c e (zob. list 10, przy­ pis 2).

2 Tekst Przybosia poprzedzała następująca nota: „Artykuł ten zamieszczamy jedynie w im ię bezstronności, jaką [!] w ym aga pojęcie strukturalne o poezji. Na artykuł ten odpowiemy w następnym numerze. — Red.” („Głos Literacki” 1928, nr 16, z 15—30 IX).

8 Artykuł Przybosia spotkał się z polem iką ze strony P o d h a l i c z a , który ogłosił pod pseudonimem I. R у o n artykuł pt. W łaśnie p r z e c i w f r a z e s o m („Głos Literacki” 1928, nr 17).

4 W „Głosie Literackim ” rozwinęła się długa dyskusja wokół ideologii „Zwrot­ n icy” i poezji Peipera, w której w zięli udział zarówno jej zw olennicy (J. Jodłow­ ski, M. Jutkiew iczów na i J. Przyboś), jak i przeciwnicy (E. Schürer i S. Wygodzki). Prócz wspom nianych poprzednio artykułów Przybosia (zob. list 10, przypis 2) uka­ zały się w tym piśm ie następujące wypowiedzi: M. J u t k i e w i c z ó w n a , M ari­

n e tt i: P e ip e r (1928, nr 19), J. J o d ł o w s k i , O brona oskarżonego. T a d e u s z P eiper

Cytaty

Powiązane dokumenty

Chciałbym jeszcze kiedyś przejść się Plantami, zajrzeć do Jurka Nowosielskiego opuszczo- nego przez Zosię, odwiedzić Szeroką i przejść się Krupniczą… Wszystko bliskie i

Wnioski o wszczęcie egzekucji, jak również załączniki do nich, przesyłane bezpośrednio do komornika przez wierzycieli zamieszkałych za granicą, powinny być

dotyczące uprawnień pełnomocnika w toku procesu karnego, 3) przepisy ustrojowe korespondujące z k.p.k. Na podstawie takiej wykładni tych przepisów należałoby

Prace praw odaw cze w m inisterstw ach w ym ykają się z pod kontroli opinji publicznej oraz sfer zainteresow anych i projekty stają się praw em obowiązującem praw

The presence of certain categories of metal objects, whose modest representation was mentioned above together with the most recent finds, must be evaluated in the light of

25 I współcześni Peiperowi (przede wszystkim Irzykowski), i późniejsi komentatorzy jego twórczości podkreślali najczęściej nie tyle zawiłość „formalną”,

Równie dobrze można by jednak potraktować Peipera jako poetę świadomości, w któ- rej nie ma niczego, czego wcześniej nie byłoby w zmysłach, jako twórcę szczególnie