• Nie Znaleziono Wyników

Zobaczyć w sobie nic : melancholia w "Dzienniku intymnym" Amiela

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Zobaczyć w sobie nic : melancholia w "Dzienniku intymnym" Amiela"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Piotr Śniedziewski

Zobaczyć w sobie nic : melancholia w

"Dzienniku intymnym" Amiela

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (114), 155-169

2008

(2)

Interpretacje

Piotr ŚNIEDZIEWSKI

Zobaczyć w sobie nic.

Melancholia w

Dzienniku intym nym

Am iela

C z y p r z y c z y n ą te g o n ie p o k o ju n ie je s t te ż p e w n a p u s tk a ? 1

Po pierw sze p u sty jest świat. H en ri-F réd é ric A m iel był przekonany, iż przy­ szło m u żyć w świecie w ytw ornych gestów i religijnych nakazów , które z ledwością jedynie przysłonić m ogły czczość istn ien ia. S tąd zapew ne „gorzkie poczucie m a r­ ności życia i ucieczki wszystkiego” (s. 147) oraz dośw iadczenie „przerażającej p u stk i życia” (s. 185). Tam , na zew nątrz była rodzina, niep o trafiąca pojąć sam otniczego try b u życia filozofa, tam też czaiły się tru d n o ści w naw iązyw aniu k ontaktów z in ­ nym i. W ielokrotnie A m iel utyskuje na „szkodliw ą nieśm iałość, n ieznośną su m ien ­ ność, fata ln ą drobiazgow ość!” (s. 209), które rzekom o odbierają m u swobodę. Zdaje się, że za n im czegokolw iek doświadczy, tw orzy w głowie niezliczone scenariusze takiego dośw iadczenia, co w konsekw encji odbiera m u w szelką przyjem ność, a r u ­ chy czyni sztywnymi:

A sk ą d ta n ie ś m ia ło ś ć ? Z n a d m ia r u r e fle k sji, k tó ra s p r o w a d z iła n ie m a l d o z er a s p o n ta ­ n ic z n o ś ć , p o ry w , in s ty n k t, a ty m s a m y m o d w a g ę i u fn o ść . K ie d y tr z eb a d z ia ła ć , w id z ę w o k ó ł ty lk o p r z y c z y n y b łę d u , ż a lu , u k r y te g r o źb y , z a m a s k o w a n e s m u tk i. (s. 6 4 -6 5 )

Świat zatem , zan im naw et zacznie być przeżyw any i dośw iadczany, już jawi się p o znającem u go podm iotow i jako blade odbicie sam ego siebie, jako sporządzony

H .F . A m ie l D z i e n n ik in ty m n y , w y b ó r i p r z e k ł. J. G u z e , p r z e d m o w a M . J a n io n , C z y te ln ik , W a r sz a w a 1 9 9 7 , s. 6 8 ( n ie m a l w s z y s tk ie c y ta ty p o c h o d z ą z te g o w y d a n ia , d a le j o z n a c z a m je w te k ś c ie n u m e r e m stro n y ; c y ta ty z f r a n c u s k ic h w y d a ń D z ie n n ik a

in ty m n e g o lo k a liz u ję w p r z y p is a c h i p o d a ję w e w ła s n y m t łu m a c z e n iu ).

15

(3)

1

5

6

w głowie łań cu ch zdarzeń, które są jedynie erzacem życia. Z tego zapew ne pow o­ du Stanisław Przybyszew ski nazw ał A m iela „typow ym ep ig o n em ” i zaliczył do „stada dyletantów , którzy w szystko potrafią, a nic n apraw dę stworzyć n ie m ogą, którzy już uro d zili się b ezpłodnym i i siły swe n ie p o trzeb n ie trw onią w ciągłych p ró b ach spętania w oli z u czuciem ”2. W edług Przybyszewskiego, au to r Dziennika

intymnego - podobny w tym do całego pokolenia twórców dotk n ięty ch szczególną

„degeneracją” - ta p la się we w łasnych uczuciach, ro zd rap u je rany, osłabiając tym sam ym ro zu m oraz wolę działania. Jego życie jest tylko pozorem , u łu d ą stw orzoną przez nadw rażliw ą, p ara liżu jąc ą w yobraźnię.

N ie zaskakuje, iż w ta k im w łaśnie kontekście A m iel dostrzec m usiał, że „świat jest tylko alegorią” (s. 41-42). Za patronów tej rew elacji Szwajcar uznał G eorge’a Berkeleya, Jo h an n a G ottlieba Fichtego oraz R alpha W aldo E m ersona, godząc się tym sam ym na p rzekonanie, iż jedyną praw dziw ą substancją jest dusza, podczas gdy „świat to tylko sztuczne ognie, w zniosła fantasm agoria m ająca rozweselić d u ­ szę i ją ukształtow ać” (s. 42). W konsekw encji rzeczywistość okazuje się jedynie fikcją um ysłu i istn ieje o tyle, o ile jest przezeń postrzegana i nazywana:

W s z y s c y j e s te ś m y w iz jo n e r a m i i to , c o w id z im y , je s t n a s z ą d u s z ą w p r z e d m io ta c h . W y n a ­ g r a d z a m y i k a r z e m y sa m i s ie b ie n ie ś w ia d o m ie . T o te ż w s z y s tk o z d a je się z m ie n ia ć , g d y m y s ię z m ie n ia m y . (s. 5 3 )

W c e n tru m pozn an ia zn a jd u je się p odm iot, a świat - naw et jeśli jego istn ien ia nie m ożna zakw estionow ać po śm ierci p o d m io tu - dla sam ego p o d m io tu w ażny jest tylko jako h ipostatyczny p rzed m io t p oznania. D latego świat n igdy nie znaczy tego, co intersu b iek ty w n ie b ąd ź obiektyw nie (jeśli te w yrazy m ają jeszcze ja kikol­ w iek sens) w ydaje się, że znaczy; jest bow iem tylko p rojekcją „ja”, którego obse­ syjnej obecności pośw ięcony został D ziennik intymny. Takie w łaśnie idealistyczne założenie pozw oliło A m ielow i mówić o świecie w kategoriach alegorii - co trafn ie dostrzegł Stanisław Brzozowski, pisząc o „przedm iotow ości m y ślen ia” szw ajcar­ skiego filozofa3. Ta podw ójność w idzenia św iata oraz przek o n an ie - iż znaczy on nie tylko coś więcej niż w ydaje się, że znaczy, ale znaczy wręcz coś innego - obu­ dziły w A m ielu rów nież „in sty n k t iro n ic zn y ” (s. 84). P isarz n igdy nie zatrzym uje się w swym oglądzie rzeczyw istości, poniew aż jest przekonany, iż pod jej podszew ­ ką znajdzie coś innego, co przeczy rzeczom znajd u jący m się na pow ierzchni.

E fektem istn ien ia alegorii oraz iro n ii w m yśleniu o świecie jest n ie u ch ro n n e traktow anie rzeczyw istości jako pustej formy, której nicość m ask u ją jedynie

prag-2 S. P r z y b y s z e w s k i M is te r ia (o pow ies'ci K n u t a H a m s u n a ) , w: te g o ż S y n a g o g a S z a ta n a

i in n e eseje, w y b ó r , w s t ę p i p r z e k ł. G. M a tu s z e k , O fic y n a L ite r a c k a , K r a k ó w 199 7 ,

s. 109.

3 Z o b . S. B r z o z o w sk i F r y d e r y k H e n r y k A m ie l (1 8 2 1 - 1 8 8 1 ). P r z y c z y n e k do psych o lo g ii

w sp ó łc ze sn e j, w: t e g o ż G łosy w śr ó d nocy. S tu d ia n a d p r ze sile n ie m r o m a n ty c z n y m k u ltu r y eu ro p ejskiej, o p r a c . i p r z e d m o w a O. O r tw in , w s t ę p C . M ic h a ls k i, p o s ło w ie

(4)

n ie n ia p odm iotu. N ic więc dziwnego, że A m iel postanow ił zrezygnować ze świata i aktyw nego w n im życia, co bez w ahania wyłożył w celnym zdaniu: „W gruncie rzeczy jest tylko jeden p rze d m io t studiów : form y i p rze m ian y u m y słu ” (s. 25). To przek o n an ie - w brew utrw alonym in te rp re tac jo m , któ re przyczyn decyzji pisarza poszukują w jego psychice czy niechęci do życia światowego4 - zdaje się m ieć przede w szystkim filozoficzny charakter. Także słynny sm u tek i m elancholia w Dzienniku

intymnym są p rzede w szystkim kategoriam i spekulatyw nym i oraz literack im i, a do­

piero w drugiej kolejności psychologicznym i - o czym pisał już Brzozow ski, do­ strzegając w p racy A m iela „głęboki sm u tek o p o chodzeniu in te le k tu a ln y m ”5. Do takiego postaw ienia spraw y zachęca sam p isarz w m etareflek sji pośw ięconej feno­ m enow i dzien n ik a intym nego:

D z i e n n i k in ty m n y , ta m a r z y c ie ls k a m e d y ta c ja , w y p ła s z a p r z y p a d k o w ą z w ie r z y n ę , n ie z m ie r z a ją c d o ja k ie g o ś c e lu . R o z m o w a m o ja ze m n ą to ty lk o s to p n io w e r o z ja ś n ia n ie m y ­ ś li. S tą d s y n o n im y , n a w ro ty , p o w tó r z e n ia , fa lo w a n ia . K to tw ie r d z i, m ó w i k r ó tk o , k to s z u ­ k a , m ó w i d łu g o , lin ia r o z m y śla ń je s t n ie r e g u la r n a . M a m w r a ż e n ie , że ty lk o je d e n w y r a z je s t w ła ś c iw y , a le c h c ą c g o z n a le ź ć , s z u k a m p o m ię d z y w s z y s tk im , c o g o p r z y p o m in a , i i n ­ s ty n k t o w n ie w p r o w a d z a m c y k le s ło w n e , a b y o d k r y ć o d c ie ń , k tó r y n a jd o k ła d n ie j o d d a je m y ś l. A lb o t e ż o b r a c a m m y ś l na w s z y s tk ie str o n y , a b y ją le p ie j p o z n a ć , m ie ć jej ś w ia d o ­ m o ś ć . M y ś lę z p ió r e m w r ęk u , p r ó b u ję , r o z w ija m . J e st ja sn e , ż e fo r m a s ty lu n ie m o ż e m ie ć z a le t m y ś li, k tó ra s o b ą w ła d a i c h c e ty lk o z o s t a ć p r z e k a z a n a in n y m . D z i e n n i k o b ­ s e r w u je , s z u k a , a n a liz u je , k o n te m p lu je ; a r ty k u ł c h c e s k ło n ić d o r e fle k sji; k s ią ż k a m a w y k a z a ć . (s. 2 2 3 -2 2 4 )

Ju ż sam pom ysł genologiczny, na co zw rócił uwagę D an iel R e n au d 6, jest w tym w ypadku zaskakujący. Cóż bow iem znaczy „d zien n ik in ty m n y ”? Po pierw sze, za­ pow iada, iż A m ielow i udało się zrealizow ać to, czego w Wyznaniach obawiał się Jean-Jacques R ousseau. Otóż A m iel dokonał udanego eksp ery m en tu na sobie sa­ m ym , zastępując przeżycie p isaniem . R ousseau wolał spoglądać na ro śliny i w łó­ czyć się po bezdrożach, poniew aż świat wokół niego nie stracił jeszcze an i swej odrębności, an i poznaw czej wartości:

C z e m u ż , p o w ie c ie , b y ło n ie p is a ć ic h [ d z ie l p ie r w sz e j m ło d o ś c i]? A p o co? O d p o w ie m . P o c o u j m o w a ć s o b ie u r o k u d o r a ź n e j r o z k o sz y , b y o p o w ie d z ie ć d r u g im , ż e jej d o z n a łe m ? C o m n ie o b c h o d z il i c z y t e ln ic y , p u b lic z n o ś ć , z ie m ia c a ła , g d y d u s z ą s z y b o w a łe m w n ie b ie ?

Z o b . n p . J. V u ill e u m ie r K o m p le k s A m ie la , p r z eł. K. O s tr o w sk a , „ L ite r a tu r a na Ś w ie c ie ” 1991 nr 10, s. 1 0 8 -1 2 0 . V u ill e u m ie r z a z n a c z a c o p r a w d a , i ż o p is y w a n y p r z e z n ie g o „ a m ie liz m ” n ie o g r a n ic z a s ię je d y n ie d o w y m ia r u m e d y c z n e g o , je d n a k w a r ty k u le d o m in u j e t r o p ie n ie „ p a t o lo g ii” o r a z „ n ie ś m ia ło ś c i z r o d z o n e j

z z a m k n ię c ia s ię w s o b ie , n a d w r a ż liw o ś c i w z m a g a n e j p o c z u c ie m o s a m o tn ie n ia i u p o k o r z e n ia ” (s. 1 0 9 ). S. B r z o z o w s k i F r y d e r y k H e n r y k A m i e l . . . , s. 132. Z o b . D . R e n a u d U n é c r iv a in en m a rc h e vers sa reconnaissance n o n p lu s co m m e m a la d e m a is co m m e é c r iv a in , h t t p : / /w w w .a m ie l.o r g /a t e l ie r /o e u v r e /e t u d e s (1 k w ie tn ia 2 0 0 7 ). 4 5 6

15

7

(5)

1

5

8

Z r e s z tą , c z y ż m ia ł e m z e so b ą p a p ier , p ió ra ? G d y b y m m y ś la ł o ty m w s z y s tk im , n ic b y m i n ie p r z y s z ło d o g ło w y .7

R ousseau m a pełn ą świadom ość w tórności n arrac ji; to świat jest praw dziw ym skarbcem doznań i przem yśleń. P isanie bywa zaś żałosną koniecznością, któ ra tyl­ ko w krzyw ym zw ierciadle m oże p rzedstaw ić to, co zaszło dzięki zm ysłow em u oraz duchow em u poznaw aniu natury. D la A m iela podobne p rze k o n an ie zasadza się na n ie p o ro z u m ie n iu , podlega logice chiazm u. M ożna m ieć bow iem u zasadnione w ąt­ pliw ości, czy p isan ie było w jego odczuciu konsekw encją dośw iadczenia. W arto więc zaryzykować tw ierdzenie zu p ełn ie odw rotne - dośw iadczenie (przeżycie) jest pochodną pisania, poniew aż to ostatnie pozw ala zrozum ieć, że świat jest pozorem w ytw orzonym przez podm iot. D latego w łaśnie reg u la rn e spisyw anie tego, co nosi się w sobie (em ocji oraz przem yśleń), stanow i oczywistą zaletę d ziennika. A jeżeli świat jest tylko fikcją poznającego um ysłu, to fakt, iż d zien n ik pow inien z defin i­ cji być „in ty m n y ”, rów nież w ydaje się zu p ełn ie jasny. „ In ty m n y ”, czyli pośw ięcony podm iotow i, jego rozterkom , idiosynkrazjom , refleksjom . „Ja” jest głów nym b o h a­ te re m Dziennika intymnego - na takiej samej zasadzie, na jakiej odgrywa ono k lu ­ czową rolę w zapiskach M aine de B irana, co p o dkreślał Józef C z ap sk i8. N ie cho­ dzi tu jed n ak o narcystyczne upojenie, ale raczej o takie spojrzenie w siebie, do w ew nątrz, które pozwoli w konsekw encji zaradzić in te le k tu a ln e m u sm utkow i9.

M im o to szybko okazuje się, iż w proponow anej przez A m iela in tro sp ek cji jest tyle sam o precyzji, ile eskapizm u - co doskonale w yraża oksym oron „m arzyciel­ ska m ed y tacja” . „Stopniow e ro zjaśn ian ie m y śli” wcale nie jest ta k oczywiste, jak chciałby tego autor Dziennika intymnego. Stara się on co praw da pochwycić w łasną myśl, w spekulatyw ny sposób objąć substancję własnej duszy, ale przeszkadza m u w tym n ie u sta n n ie niepopraw ne m arzycielstw o, predylekcja do k o n stru k cji w a­ runkow ych oraz skłonność do zastanaw iania się, co byłoby, g d y b y ... T rudno od­ dzielić tu filozoficzny zam ysł od literackiego rzem iosła. Żywioł m arzenia faktycz­ nie opętał A m iela, cierpiącego - jak w iele innych postaci X IX w ieku (fikcyjnych oraz rzeczywistych) - na tę sam ą przypadłość, któ ra dokuczała E m m ie Bovary. N ie bez pow odu A m iel podkreśla, iż „m arzenie [jest] jak deszcz nocy, ożywia m yśli

J.J. R o u s s e a u W y z n a n ia , p r z eł. T. B o y -Ż e le ń s k i, Z ie lo n a S o w a , K r a k ó w 2 0 0 3 , s. 1 3 7 -1 3 8 . Z o b . J. C z a p s k i, J a , w: te g o ż T u m u lt i w id m a , N ie z a l e ż n a O fic y n a W y d a w n ic z a , W a r sz a w a 1 9 8 8 , s. 1 6 7 -1 7 7 . N a te n sa m a s p e k t z a p is k ó w A m ie la i M a in e d e B ir a n a z w r ó c ił te ż u w a g ę H . E lz e n b e r g (z o b . K ło p o t z is tn ie n ie m , Z n a k , K r a k ó w 1 9 9 4 , s. 3 2 9 ). T eg o m .in . p o s z u k iw a ł u A m ie la w s p o m n ia n y ju ż w p o p r z e d n im p r z y p is ie H . E lz e n b e r g . W k s ią ż c e K ło p o t z istn ie n iem (s. 121) ta k o to in t e r p r e tu j e o n a u to p o r tr e ty R e m b r a n d ta i D z i e n n ik in ty m n y A m ie la : „ P r z e d m io te m r o zw a ż a ń je s t d la m n ie ta m a n ia a u t o p o r tr e tu , ta u w a g a p o ś w ię c a n a s o b ie i s w o im sta n o m . C e c h a n o w o c z e s n a , ty m b a r d z ie j ż e w u ję c iu w y c z u w a m y d en G rü b ler, a u t o a n a lis tę s o n d u j ą c e g o , n ic u j ą c e g o ”. 7 9

(6)

zm ęczone i p rzybladłe w żarze dnia. M arzenie, łagodne i użyźniające, rozbudza w nas tysiące uśpionych z iaren ” (s. 43). Szw ajcarski filozof k o n sta tu je też - n ie ja­ ko zgodnie z tym , co n ap isałem w cześniej o p u sty m świecie - „Życie realn e jest więc b ladym p lag iatem przeczuw anego życia” (s. 43). A zatem A m iel nie lokuje swych poszukiw ań ani w świecie realnym (bo tak i w ogóle nie istnieje), ani w świecie systemowej refleksji (na której nie do końca m u chyba zależy), ale raczej w m ało precyzyjnym świecie m arzeń. Trochę to dziwi, poniew aż m ożna by sobie słusznie zadać pytanie, w jaki sposób w ew nętrzne m arzenie m ogłoby zrównoważyć m arze­ nie, będące już w cześniej ud ziałem p o d m io tu i podlegające jego ocenie w świecie rzeczyw istym . Je d n ak dość szybko jasne się staje, że w ew nętrzne m arzen ie ma m ieć c h a ra k te r te rap eu ty czn y . Jest p ró b ą re k o m p e n sa ty za to, czego zabrakło w świecie zew nętrznym - te n bow iem jest co praw da tylko hipostazą poznającego p o d m io tu , ale h ip o stazą wysoce niedo sk o n ałą10. N ależy więc szukać ziem i obieca­ nej, któ ra „jest tam , gdzie nas n ie m a ” (s. 54). To eskapizm połączony z n ie u tu lo ­ nym bólem , w ynikającym z dozn an ia p u s tk i św iata - p isał o tym przen ik liw ie M ichel B raud, p odkreślając, że „diarysta [...] tra k tu je swe życie jak ciągłą żałobę: żałobę po Bogu, ale także żałobę po sobie, po swej przyszłej śm ierci, po swych n ad ziejach i swych m a rz e n ia c h ”11. Świat jest w tym u jęciu fikcją, a po d m io t opła­ kuje siebie samego, bow iem - zgodnie z przedstaw ioną już logiką - zm uszony został do tego, by dośw iadczenie zastąpić p isan iem i żyć tylko życiem zastępczym , które rów nież dla R ousseau było m arzeniem , ale opatrzonym w ażnym ep itetem - było „m arzeniem w tórnym ” 12. A utor Wyznań m ógł więc traktow ać m arzenie jako ro ­ dzaj u rozm aicenia rzeczyw istości; dla A m iela w Dzienniku intymnym stało się ono jedyną rzeczywistością.

S pojrzenie ku w łasnem u w n ętrzu nie zapew nia jednak poznaw czego kom for­ tu. To w sobie A m iel p rag n ą ł przecież odkryć c e n tru m p ro m ien iu jące i stw arzają­ ce rzeczyw istość, w której żył. Jeśli rzeczyw istość okazuje się p u sta , poniew aż jest tylko p ochodem form w yczarow yw anych przez p o znający p o d m io t, to w nętrze p o d m io tu w inno być tych złudzeń generatorem . Tym czasem nie sposób do tego

10 Z d a je s ię , że je s t to ta k ż e je d e n z p o w o d ó w , d la k tó r y c h A m ie l u n ik a a k ty w n e g o ż y c ia i w y b ie r a k o n te m p la c ję . Ż y c ie je s t b o w ie m to ż s a m e z n ie d o s k o n a ły m m a r z e n ie m s k ie r o w a n y m n a z e w n ą tr z i s p e tr y fik o w a n y m w p r z e s tr z e n i m ię d z y lu d z k ie j; k o n te m p la c ja , c z y l i m a r z e n ie w e w n ę t r z n e , p o z o s ta je z a ś p la s ty c z n e , n ie p o d d a je s ię z n ie n a w id z o n e m u p r z e z A m ie la ż y w io ło w i k o n k lu z ji: „ r e a ln o ść , te r a ź n ie js z o ś ć , n ie o d w r a c a ln e , k o n ie c z n e o d p y c h a ją m n ie c z y n a w e t p r z er a ż a ją . Z a w ie le m a m w y o b r a ź n i, ś w ia d o m o ś c i i p r z e n ik liw o ś c i, a n ie d o ś ć c h a r a k te r u . T y lk o ż y c ie te o r e t y c z n e je s t d o s ta t e c z n ie g ię t k i e , r o z le g le , p o d a tn e na p o p ra w ę ; c o fa m s ię p r z e d ż y c ie m p r a k t y c z n y m ” (s. 3 2 ).

11 M . B ra u d L e d ia riste s o lita ir e ..., h t t p : / /w w w .a m ie l.o r g /a t e l ie r /o e u v r e /e t u d e s (1 k w ie tn ia 2 0 0 7 ); n a te n te m a t z o b . r ó w n ie ż M . B ra u d , L ’exta se, la m éla n co lie e t le

q u o tid ie n d a n s le « J o u r n a l in tim e » d ’A m ie l, „ M o d e r n ité s ” 2 0 0 2 n r 16, s. 1 1 8 -1 1 9 .

12 N a te n te m a t z o b . J. S ta r o b in s k i J e a n - J a c q u e s R o u ssea u . P r z e jr z y s to ś ć i p r z e s z k o d a ,

p r z e ł. J. W o jc ie s z a k , K R , W a r sz a w a 2 0 0 0 , s. 4 1 3 -4 2 6 .

1

5

(7)

09

1

ce n tru m -g en e ra to ra dotrzeć! M edytacja „nie zm ierza do jakiegoś ce lu ”, a m yśl kluczy, gubi się w słowach, „synonim ach, naw rotach, pow tórzeniach, falow aniach” - zu p ełn ie jak w la b iryncie bez w yjścia i bez p u n k tu centralnego. W tej n ie p o ra d ­ ności daje się zapew ne dostrzec antysystem ow y sposób m yślenia A m iela, ale rów ­ nież - co zauw aża M aria Ja n io n - A m ielow ską „fascynację p u stk ą , któ ra w raca do p u s tk i” 13. O jakich p u stk a ch tu mowa? Otóż w ydaje się, iż p u stk a św iata nie w yni­ ka wcale z tego, że jest on jedynie p rojekcją „ja” i n ie posiada własnego oblicza, ale p rzede w szystkim z tego, że sam o „ja” jest puste! I tu A m iel rozstaje się chyba ze sw oim i filozoficznym i p atro n a m i. S ubstancjalne „ja” nie istnieje, jest równie rozproszone, jak św iat, w któ ry m przyszło m u żyć, a to, co A m iel u siłuje uczynić, to jedynie substancjalizacja pustk i. P odobny pro b lem dostrzega w Dzienniku in­

tymnym Georges P o u let14, k tó ry n ie w spom ina co praw da o m elancholii, ale an a li­

zuje ru c h dośrodkow y (ku sobie, k u w łasnem u w nętrzu) i odśrodkow y (ku inter- subiektyw nej rzeczywistości) obecny w tekście A m iela. W edług P ouleta, nic nie m oże w strzym ać tego ru c h u , a szw ajcarski p isarz krąży bez u sta n k u pom iędzy dośw iadczeniem dziw ności oraz obcości w łasnego istn ien ia a św iatem zagrażają­ cym tożsam ości i hom ogeniczności p odm iotu. A utor szkicu Amiel et la conscience

de soi za w szelką cenę stara się zaradzić tej negatyw nej w g ru n cie rzeczy logice

i skupia się w konsekw encji na pozytyw nych m echanizm ach, pozw alających Amie- lowi zapanow ać n a d sobą i św iatem dzięki refleksji. G łęboko hu m an isty czn a p o ­ stawa P ouleta nie zawsze jed n ak da się obronić, a żywioł negatyw ny (związany z p rzem ilczan ą przez niego m elancholią) w Dzienniku intymnym nie p oddaje się tak beztroskiej m arginalizacji. Jednym z głów nych powodów takiego sta n u rzeczy jest literackość n o ta tek filozofa, z której k o h ere n tn y w swych założeniach system (a ta k i w łaśnie poszukiw any jest w szkicu Am iel et la conscience de soi) m ożna wyło­ nić tylko kosztem tego, co antysystem ow e, a dla rozm yślań A m iela niezwykle ważne. C hodzi tu bow iem o celebrow anie p u stk i w ydrążonego p o d m io tu , którego Poulet nie chce dostrzec. D la autora dzien n ik a jest to zaś jedno z kluczow ych dośw iad­ czeń - ta k oto zostało ono przedstaw iane pod d atą 19 g ru d n ia 1877 roku

D w ie s iły k o n te m p la c ji: p ie r w s z y s t o p ie ń to ś w ia t, k tó r y w y p a r o w u je i s ta je s ię c z y s ty m s n e m ; d r u g i s to p ie ń to n a s z e „ ja ”, k tó re z m ie n ia się w c ie ń , m a r z e n ie m a r z e n ia .15

13 M . J a n io n Wstęp do: H .F . A m ie l D z i e n n ik i n t y m n y . , s. 17. N a te n te m a t z o b . r ó w n ie ż A . Z a w a d z k i N o w o c z e s n a eseistyka filo z o fic z n a w p iś m ie n n ic tw ie p o ls k im p ie r w s z e j

p o to w y X X w ie k u , U n iv e r s it a s , K r a k ó w 2 0 0 1 , s. 126.

14 G . P o u le t (w s tę p p t.) A m i e l e t la conscience de soi, w: H .F . A m ie l, J o u r n a l in tim e , to m e p r e m ie r 1 8 3 9 -1 8 5 1 , te x te é t a b li e t a n n o té p a r P h .M . M o n n ie r a v e c la c o lla b o r a tio n d e P. D id o , p r é fa c e s d e B. G a g n e b in e t d e G . P o u le t, L’A g e d ’H o m m e , L a u s a n n e 1 9 7 6 , s. 4 5 -9 4 .

15 H .F . A m ie l J o u r n a l in tim e , to m e o n z iè m e a v r il 1 8 7 7 - j u ille t 1 8 7 9 , te x te é t a b li e t a n n o té p a r P h .M . M o n n ie r e t A . C o t tie r -D u p e r r e x , L’A g e d ’H o m m e , L a u s a n n e 1 9 9 3 , s. 3 60.

(8)

Z tego w łaśnie pow odu zap isk i A m iela p rzen ik a najgłębsza m elancholia, to ż­ sam a z n ie u tu lo n ą żałobą po sam ym sobie - o czym już w spom niałem , cytując słowa B rauda (Poulet nazw ał to samo zjawisko stanem „nijakości ontologicznej” 16). To m elancholia filozofa, który stał się pisarzem , by zrozum ieć, że n ie jest an i jed­ nym , an i drugim . To, co pozostało m u z tej wyprawy, to słowa jedynie.

D latego w przytoczonym w cześniej obszernym cytacie z Dziennika intymnego tak wiele uwagi pośw ięca się słowom, dlatego też A m iel stara się wyłuszczyć do­ k ła d n ie to, w jaki sposób pisze, poniew aż n ie m oże pow iedzieć nic o tym , co pisze. D ojm ujące poczucie niem ożności w yrażania pojaw ia się w najw ażniejszych frag­ m e n tac h dziennika:

Ł zy , s m u tk i, p r z y g n ę b ie n ia , r o z c z a r o w a n ia , p r z y k r o śc i, z łe i d o b r e m y ś li, d e c y z j e , n i e ­ p e w n o ś c i, w a h a n ia - w s z y s tk o to je s t n a s z y m s e k r e te m ; n ie m a l w s z y s t k o n ie d a je się p r z e k a z a ć , n a w e t k ie d y c h c e m y m ó w ić , n a w e t k ie d y p is z e m y . T o, c o w n a s n a j c e n n ie j s z e , n ie o b ja w ia s ię n ig d y , n ie z n a jd u je u jśc ia . (s. 70)

A jed n ak A m iel nie p oddaje się; R en au d zauw aża naw et, iż „to, co zaskakuje n ajbardziej w tym dziele, które nie p rzypom ina żadnego innego, to bez w ątpienia olśniew ająca, zdum iew ająca w irtuozeria p ism a” 17. To pism o jest tym , co pozwala u n ik n ąć szaleństw a, choć jest rów nież odpow iedzialne za n ie u sta n n e przy p o m i­ n an ie o m elancholii.

A m iel, zu p e łn ie jak G ustave F lau b e rt, jest obsesyjnie przyw iązany do styli­ stycznej doskonałości, do precyzji zdania i trafn o ści w yrazu. I p odobnie jak autor

M adame Bovary, bez w ahania d eklaruje, iż „celem jest styl” (s. 224). To w ypatry­

w anie frazy doskonałej albo raczej jej obłąkańcze niem al w yobrażenie często p a­ raliżu je pisarza:

P r a c o w a łe m w ie le g o d z in n a d m o im a r ty k u łe m o p a n i d e S ta ë l - z ja k im tr u d e m , z ja k im d ła w ią c y m lę k ie m ! K ie d y p is z ę d o d r u k u , k a ż d e s ło w o m n ie k o s z tu je , p ió r o p o ty k a się p r z y k a ż d e j lin ijc e , sz u k a ją c w ła ś c iw e g o sło w a w śr ó d m n ó stw a m o ż liw y c h . (s. 2 0 9 )

A m iel, te n n a m iętn y kochanek literatu ry , boi się pióra i białej k a rtk i p apieru; za sen o doskonałości pism a p łaci p isarsk ą bezpłodnością:

J e st e m ja łó w k ą , k tó rą p o ś w ię c a n o P r o z e r p in ie ; g n u ś n ie j ę b e z p ło d n y w s k u te k u n ik ó w o r a z m il c z e n ia . W s z y s tk o p o r u s z a s ię , w y tw a r z a , p r o m ie n iu je w sw o jej s fe r z e , p o d c z a s g d y ja k u r c z ę s ię i w y s u s z a m . P r z e s tr z e ń p o m ię d z y d z ie łe m a m n ą to p r z e p a ść , o d le g ło ś ć sta je s ię n ie s k o ń c z o n a , p o n ie w a ż w y o b r a ź n ia p o w ię k s z a n ie u s t a n n ie p r z e d m io t, a n ie u f n o ś ć b e z g r a n ic z n ie p o m n ie js z a p o d m io t. T a le n t je s t r ó w n y z e r u , k ie d y z a d a n ie s ta je s ię z b y t

16 G . P o u le t W stęp do: H .F . A m ie l J o u r n a l in tim e . L ’a n n ée 1 8 5 7 , é d it é e e t p r é s e n t é e par G . P o u le t, B ib lio t h è q u e 1 0 /1 8 , P a ris 1 9 6 5 , s. IX . T a k ż e w A m ie l e t la conscience de soi (s. 83) G . P o u le t d o s tr z e g a , ż e b r a k n a d z ie i o r a z d o ś w ia d c z e n ie , k tó r e g o c h a r a k te r m o ż n a b y o k r e ś lić ja k o s c h iz o id a ln y , s p r a w ia ją , iż „ A m ie l tr a c i w sw y c h o c z a c h w s z e lk ą s u b s ta n c ja ln o ś ć ” . 17 D . R e n a u d U n é c r iv a in en m a r c h e ...

19

1

(9)

1

6

2

o g r o m n e . - A r ty k u ł p r z e r a ż a m n ie ta k , ja k k s ią ż k a , p r o s te z a d a n ie , ja k p o w a ż n e p r z e d ­ s ię w z ię c ie , s ło w o tr u d n e d o w y m ó w ie n ia , ja k ja k a k o lw ie k c z y n n o ś ć d o w y k o n a n ia .18

W tej notce z 22 g ru d n ia 1858 ro k u filozof analizuje rozdźw ięk istniejący z jed­ nej strony pom iędzy n im a św iatem , z drugiej zaś - pom iędzy n im a dziełem , o k tó ­ rym śni. Przepaść - aż do tej pory oddzielająca A m iela od tego, co zew nętrzne - zostaje p ochłonięta przez p odm iot, uw ew nętrzniona. Także jego w łasne p rojekty lub m arzenia stają się niem ożliw e do zrealizow ania, są bow iem nazbyt oddalone. A m iel obaw ia się p rzy tym nie tylko m aksym alistycznych w swej istocie zam ie­ rzeń, p ara liżu je go już sam a konieczność n ap isan ia krótkiego a rty k u łu czy w ypo­ w iedzenia jednego słowa. W szystko w ydaje się tu konsekw encją nadużyw ania h i­ perboli. K urczący się i usychający po d m io t nie p o trafi objąć w łasnych h ipostaz i n a d n im i zapanow ać. To w ydziedziczenie, u tra ta siebie sam ego, sk utecznie wy­ trąca A m ielow i p ióro z ręki. Pisarz w yznaje więc w łasną bezpłodność, niem ożność tw orzenia i utyskuje na n ią pom im o sied em n astu tysięcy zapisanych stro n D zien­

nika intymnego. Ta m asa p a p ie ru n ie jest jed n ak w oczach jej au to ra „dziełem ”; to

jedynie m arn a prop ed eu ty k a, erzac pożądanego te k stu - „wiecznie jestem przy w stępach i n ie zab ieram się do sam ego d zieła” (s. 57). Także to, co zostało już ogłoszone d ru k iem , podlega m iażdżącej krytyce:

w s z y s t k ie m o j e o g ło s z o n e e s e je lit e r a c k ie to ty lk o p r z y g o to w a n ia , ć w ic z e n ia , r o z g r y w ­ k i, ż e b y s ie b ie w y s t a w ić n a p r ó b ę . G r a m g a m y , p o s łu g u j ę s ię m o im in s t r u m e n t e m , w p r a ­ w ia m s o b ie r ęk ę i u p e w n ia m s ię c o d o m o ż liw o ś c i w y k o n a n ia , a le to n ie d a je d z ie ła . (s. 5 6 )

Taka sam a niepew ność i drżenie dadzą się zaobserwować grubo p o n ad pół w ie­ ku p óźniej w refleksji W altera B enjam ina, k tó ry także m ierzył się z w yobrażeniem dzieła niem ożliw ego. P rzygnieciony zap isk am i i fiszkam i, au to r Pasaży p isał w li­ ście z 28 p aźd ziern ik a 1931 ro k u do G ershom a Scholem a, iż pracę n a d tym te k ­ stem tra k tu je jako ciągłe „prolegom ena i p a ra lip o m e n a ” 19. W w ypadku A m iela te n w łaśnie rodzaj w ahania prow adzi k u dw ojakiego ro d zaju konsekw encjom .

Po pierw sze, au to r Dziennika intymnego w yraźnie obawia się skończonej p e r­ spektywy, zam kniętego zdan ia, jakiejś idei, która obejm ow ałaby całość ludzkiego dośw iadczenia - „z m iłości do praw dy boję się k o n k lu z ji, p rze cię cia” (s. 209). D oskonale zdaw ał sobie z tego spraw ę Brzozowski, który w szkicu pośw ięconym A m ielow i podkreślał: P isa ć je s t ta k ż e c z y n e m i c z y n te n , ja k w s z e lk ie in n e , w y m a g a z a m k n ię c ia s w o je g o „ ja ” w p e w n y c h o k r e ś lo n y c h g r a n ic a c h . T ru d n o je s t z d e c y d o w a ć s ię p a tr z e ć z p e w n e g o o k r e ś-18 H .F . A m ie l J o u r n a l in tim e , to m e t r o is iè m e m a r s 1 8 5 6 - d é c e m b r e 1 8 6 0 , te x te é ta b li e t a n n o té p a r P h .M . M o n n ie r e t A . C o ttie r -D u p e r r e x , L’A g e d ’H o m m e , L a u s a n n e 1 9 7 9 , s. 6 08.

19 W . B e n ja m in P a sa że , red . R . T ie d e m a n n , p r z eł. I. K a n ia , p o s ło w ie Z . B a u m a n , W y d a w n ic tw o L ite r a c k ie , K r a k ó w 2 0 0 5 , s. 9 9 9 .

(10)

lo n e g o p u n k tu w id z e n ia , s k o r o s ię w ie , ż e ta k ic h p u n k tó w m o ż e b y ć b a r d z o w ie le , sk o r o s ię c z u je b y ć z d o ln y m d o z a ję c ia k a ż d e g o z n ic h .20

W edług A m iela, nie istnieje żaden system , dla którego w arto byłoby poświęcić poszukiw ania, nie istnieje żaden p u n k t, przez który przechodziłyby w szystkie ścież­ ki dośw iadczenia. W tym sensie filozof szw ajcarski staje w obronie różnicy i wie- lorakości przeciw ko p ow tórzeniu i tożsam ości zjawisk. Ten wybór okazuje się b rze­ m ien n y w sk u tk i i naznaczony m elancholią, poniew aż w brew w cześniej przyw oły­ w anym deklaracjom , A m iel jest skłonny do znu d zen ia podw ażać w łasną, p o d m io ­ tową perspektyw ę. N ie znaczy to jednak, że rola p o d m io tu zostaje tu um niejszo­ na. Rzecz w ygląda w ręcz odw rotnie. P rzypom inam y sobie, iż pierw szym k rokiem A m iela było określenie św iata jako fikcji poznającego um ysłu. D ochow ując w ier­ ności te m u stw ierdzeniu, A m iel zgodzić się m u si (i czyni to bez w iększych za­ strzeżeń), że istnieje tyle światów, ile podm iotów - a zatem zad an iem jednostki jest nie tylko zrozum ienie tego, że obiektyw na rzeczywistość jest ułu d ą, ale rów ­ nież tego, że n ajróżniejsze u łu d y k o n k u ru ją ze sobą w celu stw orzenia n ajce ln ie j­ szego opisu świata. By nie dopuścić do ustanow ienia takiego totalizującego p u n k ­ tu w idzenia, A m iel zm uszony jest uznać zarów no zasadność w łasnych w ątpliw o­ ści, jak i odm ienność inn y ch pu n k tó w w idzenia. Zaś u zn a n ie ich niezależności wym aga właściwego ro zu m ien ia, czyli em patii, któ rą w ielokrotnie o dnajdujem y na k arta ch d zien n ik a21. W ta k i sposób dom yka się, o parta na sylogizm ie, refleksja filozofa: św iat jest fikcją m yślącego p o d m io tu - m yślących podm iotów jest wiele - św iaty są więc niezliczone i jakakolw iek konkluzja dotycząca ich ontologii byłaby z g ru n tu fałszywa. D latego p isarz obawia się podsum ow ań, zam kniętego zdania oraz „d zieła” - m im o iż wydawać by się m ogło, że p rag n ie je napisać.

W te n sposób przejść m ożem y do d rugiej konsekw encji przedstaw ionych wcześ­ niej w ahań A m iela i jego przek o n an ia, iż m noży n ie u sta n n ie wstępy, które nie są jednak tożsam e z p o żądanym „dziełem ”. „D zieło” jako tek st obejm ujący całość dośw iadczenia okazuje się bow iem niem ożliw e do stw orzenia. I tu tkw i chyba n a j­ w iększy d ram a t piszącego człow ieka. A m iel odkrył już p u stk ę czy nieobecność św iata, dokonał su b stan cjaliza cji p u stk i, znajdującej się w n im sam ym , a teraz przyznać jeszcze m usi, że „dzieło”, które p rag n ie stworzyć, jest tylko i wyłącznie dow odem nieobecności „dzieła”22. Pod datą 4 lipca 1877 ro k u znaleźć m ożem y n o ta tk ę tej treści: „[d zien n ik ] sam nie będąc dziełem , przeszkadza w szystkim in ­

20 S. B r z o z o w sk i F r y d e r y k H e n r y k A m i e l . , s. 139.

21 O e m p a t ii ja k o k lu c z o w y m s k ła d n ik u k r y ty c z n e j m e to d y A m ie la p is a ł te ż S. B r z o z o w s k i, z o b . ta m ż e , s. 1 3 2 -1 3 3 .

22 A . Z a w a d z k i p is z e n a te n tem a t: „ P o s tu lo w a n y ła d d z ie ła [ . .. ] o k a z u je s ię je d n a k p r o je k te m n ie w y k o n a ln y m : te k s t s k a z a n y je s t na k o n d y c ję fr a g m e n tu , s z k ic u , p r ó b y [ . .. ] . P o d w a ż o n a z o s ta je , w r e z u lta c ie , p r z e d s t a w ie n io w a m o c s a m e g o d y s k u r s u in t y m is t y c z n e g o , d z ie n n i k n ie je s t z d o ln y d o u c h w y c e n ia is t o t y ż y c ia i z o sta je

(11)

1

6

4

nym dziełom , których m iejsce zdaje się zajm ow ać”23. Z apisyw any tekst to tylko kolejna m aska kryjąca jedną jeszcze nieobecność.

d z ie n n i k in t y m n y to d o b r y k s ią ż ę , k tó r y z n o s i p o w tó r z e n ia , w y n u r z e n ia , s k a r g i . W y ­ l e w n o ś ć b e z ś w ia d k ó w je s t r o z m o w ą m y ś li z e s o b ą sam ą: a r p e g g ia m im o w o ln e , a le i n ie p o z b a w io n e ś w ia d o m o ś c i - lir y e o ls k ie j , ja k ą n o s im y w s o b ie . Te w ib r a c je n ie o d p o w i a ­ d a ją ż a d n e m u u tw o r o w i, n ie w y c z e r p u ją ż a d n e g o te m a tu , n ie k o ń c z ą ż a d n e j m e lo d i i, n ie r e a liz u ją ż a d n e g o p r o g r a m u , a le tłu m a c z ą ż y c ie w je g o in t y m n o ś c i. (s. 2 4 3 )

O stateczn ą fu n k cją n a trę tn e g o b az g ro len ia , zapisyw ania stro n nie jest zatem odkrycie jakiegoś abstrak cy jn eg o p o rzą d k u , zrealizow anie z a m ie rz en ia, ale je­ dynie u trw ale n ie w łasnej przypadkow ości, obrona p rze d jedyną rzeczą, k tó ra jest a b so lu tn a - p rze d p u stk ą . Tylko w ta k im kontekście zrozum ieć m ożna przyw o­ łan e w cześniej słowa A m iela, dla którego praw dziw ym celem p isa n ia był styl. D la pew ności filozof dorzuca, iż d z ie n n ik „zastęp u je w szystko, a nie re p re z e n ­ tu je n i c . ” (s. 213). Bo nie m a nic, co m ogłoby być rep rez en to w an e - i to w obu z n a cz en iach pojaw iających się w d efin icji fran cu sk ieg o czasow nika représenter. Po pierw sze, rep rezen to w ać to tyle, co przed staw iać - zajęcie nonsensow ne, jeśli zro z u m iało się, iż św iat, p o d m io t i dzieło są jedynie zam askow aną p u stk ą . Po dru g ie, rep rezen to w ać to tyle, co ponow nie czynić obecnym - ale i to zajęcie nie w ydaje się rozsądne, bo nie b ard z o naw et w iadom o, co obecnym było i co m ożna by przyw rócić.

P raw dopodobnie tego ty p u p rze słan k i pojaw iły się u podstaw kolejnej d efin i­ cji „dziennika in ty m n eg o ”, k tó rą w swym tekście zaproponow ał Amiel:

D z i e n n i k in t y m n y to p o d u s z k a le n is tw a ; u w a ln ia o d k o le jn e g o r o z p a tr y w a n ia te m a tó w , le k c e w a ż y w s z e lk ie p o w tó r z e n ia , to w a r z y sz y w s z e lk im m e a n d r o m i k a p r y s o m ż y c ia w e ­ w n ę tr z n e g o i n ie s ta w ia s o b ie ż a d n e g o c e lu . T en o to d z ie n n i k z a w ie r a m a te r ia l n a w ie le to m ó w . J a k ie n ie s ły c h a n e tr w o n ie n ie c z a s u , m y ś li i s iły ! N i e p r z y d a się n ik o m u i n a w e t m n ie s łu ż y raczej d o w y m y k a n ia s ię ż y c iu n iż d o je g o p r a k ty k o w a n ia . D z i e n n i k z a jm u je m ie js c e p o w ie r n ik a , to z n a c z y p r z y ja c ie la i ż o n y ; m ie js c e te ż r e a liz a c ji, o j c z y z n y i p u ­ b li c z n o ś c i. O s z u k u j e c ie r p ie n ie , o d w r a c a u w a g ę , s ta n o w i w y k r ę t. (s. 2 1 3 )

D zie n n ik i tow arzyszące m u spojrzenie w głąb siebie m a więc ch a ra k te r m e­ lancholijny, jest bow iem m iejscem kolejnej nieprzepracow anej żałoby, raz jeszcze dostrzeżonej p u stk i. N ie posiada żadnego praktycznego celu, jego istotą jest b łą ­ dzenie i ciągłe potykanie się o n ie u sta n n ie rozpam iętyw aną stratę. M a zapew ne rację A lbert B éguin, gdy dostrzega w A m ielu w iernego czytelnika i spadkobiercę rom antyków 24 - poniew aż m elancholia filozofa, dość często zabarw iona psycholo­ gicznie i m etafizycznie, jest w ynikiem b eznadziejnego poszukiw ania w artości ab­ solutnych oraz zagubienia w sm u tn y m pejzażu czy świecie, którego obraz zostaje do dzien n ik a p rzeniesiony w prost z ro m antycznych pow ieści i m alarstw a:

23 H .F . A m ie l J o u r n a l in tim e , to m e o n z iè m e a v r il 1 8 7 7 - j u ille t 1 8 7 9 . , s. 129.

(12)

S k ą d ta u r o c z y s ta m e la n c h o lia , k tó ra m n ie o s a c z a i g n ę b i? P r z e c z y ta łe m k ilk a n a u k o ­ w y c h p ra c [ . .. ] . C z y to je s t p r z y c z y n a m e g o w e w n ę t r z n e g o sm u tk u ? C z y m a je s ta t o g r o m ­ n e g o p e jz a ż u , w s p a n ia ło ś ć z a c h o d z ą c e g o s ło ń c a s k ła n ia ją m n ie d o łez? (s. 162)

T aki aspekt m e lan ch o lii jest jednak w Dzienniku intymnym zdecydow anie w tó r­ ny. D użo w ażniejsze w ydaje m i się to, w jaki sposób rein te rp re ta c ja ro m an ty zm u pozw oliła A m ielow i (przed Z ygm untem F reudem ) połączyć m elancholię nie tyle ze sm u tk iem czy z nostalgią, ale ze w spom nianym w cześniej pojęciem straty.

To w łaśnie logika straty określiła bieg życia A m iela. W bolesny sposób odczuł ją pisarz w sferze biografii. Był św iadkiem przedw czesnej śm ierci swej m łodszej siostry; kiedy m iał jedenaście lat, na gruźlicę zm arła jego m atk a, a ojciec zaledwie dwa lata później p o p ełn ił sam obójstw o (rzucił się do R odanu). Z daje się, że szcze­ gólnie ciężko filozof przeżył u tra tę m atk i, M arie C laire G rassi uważa naw et, iż to dośw iadczenie stało się przyczyną licznych zapisków (na p rzykład z 16 października 1864 czy 9 m aja 1867), k tóre w yrażają p rag n ie n ie pow rotu do m atczynego ło n a25. Po części z tego zaborczego zw iązku zrodził się sam d ziennik. Otóż 11 i 12 kw iet­ nia 1850 ro k u A m iel przebyw ał u swego w ujka w M onnaie, gdzie odkrył rodzinne dokum enty. O siem lat później sprow adził w szystkie p ap iery do siebie i odnalazł w śród n ic h d zien n ik własnej m a tk i - te n w łaśnie fakt pozw olił A lbertow i P y stw ier­ dzić: „A zatem za Dziennikiem intymnym kryje się d zien n ik pierwszy, k tó ry fu n d u je i autoryzuje w pew nym sensie d ru g i oraz jest źródłem jego głosu”26. Ale na tym nie kończą się biograficzne perypetie, m ogące tkwić u podstaw m elan ch o lii A m iela. Pisarz był bow iem d w ukrotnie zaręczony i d w ukrotnie zaręczyny zrywał z pow o­ du w ątpliw ości oraz obaw.

N ie należy zapew ne lekceważyć tych traum atycznych dośw iadczeń chłopca oraz w stydliw ych tajem n ic m ężczyzny - pow racają one bow iem w ielokrotnie na k a r­ tach dziennika: „C zekam wciąż na kobietę i dzieło zdolne zaw ładnąć m oją duszą i stać się m oim celem ” (s. 69). A m iel głęboko przeżyw a stracone złudzenia oraz w ynikające z n ic h - w jego przy n ajm n iej odczuciu - p orażki w ieku dojrzałego: nie zyskał sławy ani jako profesor, ani jako pisarz. Z w yczuwalną n u tą zazdrości notuje:

p o c z u c ie w ła s n e j n ic o ś c i. N a z w is k a w ie lk ic h lu d z i p r z e s u n ę ły s ię p r z e d tw o im i o c z a m i ja k u t a jo n y w y r z u t, a ta o g r o m n a , n ie w z r u s z o n a p r z y ro d a m ó w i c i, ż e n ie ż y łe ś , a z n i k ­ n ie s z ju tr o , p r z e lo tn y . (s. 162)

Obaw ia się już nie o siebie, ale o w łasne im ię, które skazane jest na zap o m n ie­ nie. Towarzyszy te m u porażające szczerością w yznanie: „Przykro m i być

zapozna-25 Z o b . M .C . G r a ssi A m ie l ou l ’śu vre m éla n co liq u e, w: M a lin c o n ia , m a la ttia m a lin c o n ic a

e litte r a tu r a m o d e rn a , a c u r a d i A . D o lf i, B u lz o n i, R o m a 1 9 9 1 , s. 2 8 4 -2 8 5 . N a te n sa m

te m a t z o b . u w a g i G . P o u le ta w L e s m éta m o rp h o ses d u cercle (p r é fa c e d e J. S ta r o b in s k i

F la m m a r io n , P a r is 1 9 7 9 , s. 3 4 7 -3 5 0 ) o r a z w L a p en sée in d é te rm in é e (to m II, D u ro m a n tism e a u X X e siècle, P U F , P a r is 1 9 8 7 , s. 1 3 2 -1 3 3 ).

26 A . P y A m ie l ou l ’śu vre é co n d u ite, „ E c r itu r e ” 19 8 2 n r 18, s. 72.

1

6

(13)

99

1

n y m ” (s. 253). W tym też sensie Dziennik intymny jest p ró b ą zachow ania siebie, u trw alenia egzystencji, któ ra po d d an a jest rytm ow i straty i przem ijan ia. D o jm u ­ jąca świadom ość tego fak tu wyzwala „m elancholię w sp o m n ień ” (s. 164), czyli p rze­ konanie, iż pam ięć jest tylko niew yraźnym odbiciem utraconego dośw iadczenia. M elan ch o lijn e jest nie tylko in dyw idualne w spom nienie; m e lancholia tkw i w sa­ mej istocie życia, które „szybko zagarnia, p rzesłan ia, zatap ia poszczególne osoby, zaciera naszą egzystencję, p rzekreśla pam ięć o nas: przygnębiająca w tym m e lan ­ ch o lia” (s. 79). A m iel zrezygnow ał z życia czynnego i obawia się, że ta strata p o ­ głębiona zostanie przez kolejną - tym razem chodzi o stratę im ienia w łasnego. G nębi go poczucie, iż po jego śm ierci n ik t już nie będzie o n im p am iętał, że zn ik ­ nie na zawsze. O bsesją piszącego A m iela jest S atu rn , b o h ater m akabrycznej opo­ w ieści i p a tro n czasu rozum ianego jako „środek zniew olenia”27. K ażdy m elancho- lik cierp i bow iem z pow odu utraconej przeszłości, ale czuje się rów nież zagrożony przez n adchodzącą przyszłość, która niesie z sobą coś nieuchronnego. Za plecam i i p rze d sobą m elan ch o lik m a więc do p o konania pew ność straty. W tej nierów nej walce d zien n ik staje się dla A m iela „to tu m fac k im ”, poniew aż p o rząd ek pism a nie tylko um yka czczości m ijającego życia, bolesnej niep am ięci, ale pozw ala też zap a­ nować n a d n arzu cającą się przyszłością, czyli śm iercią. Pism o jest m iejscem schro­ n ienia, przepracow yw ania w łasnych porażek i antycypow anej - a dzięki te m u oswo­ jonej - śm ierci28. W no tatce z 21 g ru d n ia 1860 ro k u filozof przyznaje, że całą swą nadzieję pokłada w d zien n ik u , k tóry c h ro n i go przez złym św iatem . M im o to cią­ gle grom adzone fiszki stanow ią rów nież zagrożenie - w słow ach u la tn ia się życie, a p isan ie w ta k im sam ym sto p n iu wyzwala, co i uzależnia. Dziennik intymny ma zatem bez w ątp ien ia ch a rak te r terapeutyczny, pozw ala A m ielow i ukoić drżenie i uporządkow ać m yśli inaczej pozostające w bezładzie. W ydaje się jednak, że to nie p ery p e tie b iograficzne i m ro k i psy ch ik i są dla now oczesnej defin icji straty najistotniejsze.

D użo w ażniejsze okazuje się w tym w ypadku filozoficzne w ydziedziczenie czy - jak chce P aul G orceix29 - m etafizy czn a n a tu ra m e la n c h o lijn y c h skłonności A m iela. Poniew aż filozof p rag n ie w szystkiego, stara się ogarnąć byt w jego ró żn o ­

27 S. S o n ta g P o d z n a k ie m S a tu r n a , p r z e ł. W. K a la g a , „ R e s P u b lic a N o w a ” 1 9 9 4 nr 6, s. 26 . 28 F i l o z o f w r a ca d o te g o p r o b le m u w ie lo k r o tn ie ; 18 w r z e ś n ia 1 8 6 4 r o k u n o tu je na p r z y k ła d : „W g łę b i k a ż d e j r z e c z y je s t s m u te k , p o d o b n ie ja k u k r e su k a ż d e j r z e k i je s t o c e a n . - I c z y m o g ło b y b y ć in a c z e j n a ś w i e c ie , g d z ie n ic n ie trw a , g d z ie w s z y s tk o , co k o c h a liś m y , k o c h a m y lu b b ę d z ie m y k o c h a ć , m u s i u m r z e ć ? W ię c ś m ie r ć je s t ta j e m n ic ą ż y cia ? Z d a le k a lu b z b lis k a ż a ło b a sp o w ija d u s z ę ja k n o c sp o w ija ś w ia t” (s. 107).

29 Z o b . P. G o r c e ix L a p r o b lé m a tiq u e de la m éla n co lie c h e z H e n ri-F r é d é r ic A m i e l [e n lig n e ] , A c a d é m ie r o y a le d e la n g u e e t d e litté r a tu r e fr a n ç a is e s d e B e lg iq u e , B r u x e lle s 2 0 0 7 , h t t p : / / w w w .a r llf b .b e /e b ib l io t h e q u e /c o m m u n ic a t io n s /g o r c e ix 0 9 0 9 0 6 .p d f (13 k w ie tn ia 2 0 0 7 ).

(14)

rodności, w ydany jest tym sam ym na pastw ę niem ożliw ego do zaspokojenia głodu poznawczego. W gorączce poszukiw ań w szystko m u się w ym yka, n ad niczym nie m oże się zatrzym ać dłużej, bo inne rzeczy dom agają się jego uwagi. S tąd p ośpiech i ciągłe w rażenie p rze m ija n ia, ulotności, w reszcie niepow etow anej straty. Życie niesie ze sobą „nieugaszony pożar p rag n ie n ia i m ękę nieuleczalnego rozczarow a­ n ia ” (s. 78). N ie u sta n n y pochód form spraw ia w rażenie, iż coś się w n im zagubiło, co innego zaś nie zostało w ogóle dostrzeżone. W te n sposób pojaw ia się również obsesja utraconej rzeczy, której A m iel naw et nie p o trafi nazwać:

W c ią ż je s te m ta k i sa m , is to ta b łą k a ją c a s ię b e z k o n ie c z n o ś c i , w y g n a n ie c z w ła s n e j w o li, c z ł o w i e k n ie z n a ją c y o d p o c z y n k u , w ie c z n y p o d r ó ż n ik , k tó r y g n a n y g ło s e m w e w n ę t r z ­ n y m n ie b u d u je , n ie k u p u je , n ie u p r a w ia ż a d n e j z ie m i, a le p r z e c h o d z i, p a trzy , z o sta je c h w ilę i o d c h o d z i. - C z y p r z y c z y n ą te g o n ie p o k o ju n ie je s t te ż p e w n a p u stk a ? N i e u s t a j ą ­ c a p o g o ń z a c z y m ś , c z e g o m i b rak? (s. 68)

W przytoczonym cytacie doskonale w idać to filozoficzne w ydziedziczenie, o k tó ­ rym p isałem nieco w cześniej. P oznający p odm iot nie m a własnego m iejsca, n ie ma oswojonej przestrzen i, gdzie czułby się u siebie. Jego życie określa ry tm p rze m ija­ jących rzeczy, lu d z i i m iejsc - w efekcie sensem istn ien ia jest jego u tra ta oraz żal po czymś, czego p odm iot nie m oże naw et nazwać. A m iel wyznaje:

C z u ję s ię p u sty , o g o ło c o n y , ja k r e k o n w a le s c e n t, k tó r y n ic n ie p a m ię ta . [ . .. ] C z u ję , że p o w r a c a m d o fo r m y n a jb a r d z ie j e le m e n ta r n e j; je s te m o b e c n y p r z y m o im o g o ło c e n iu . Z a p o m in a m je s z c z e w ię c e j, n iż je s te m z a p o m n ia n y . Z a ż y c ia w c h o d z ę z w o ln a d o tr u m ­ ny. (s. 80)

W „ tru m n ie ” zaś tę sk n i za tym , czego nie udało m u się doświadczyć za życia! - „N ie pow iodło m i się w życiu, a te ra z już m i go b ra k ” (s. 146). Tak jak Em m a Bovary, A m iel n igdy nie p o trafi znaleźć się we w łaściw ym czasie i m iejscu. Stąd rozszczepia się n ie u sta n n ie na „ja” teraźniejsze, które pisze bąd ź w spom ina, oraz na „ja” stracone, czyli to, któ re już przem inęło lub też to, które n igdy się n ie n a ro ­ dziło na skutek niewłaściw ego w yboru oraz n iechęci do życia aktywnego.

D ochodzim y w te n sposób do trzeciej form y straty, obecnej w D zienniku intym­

nym - tym razem staw ką jest hom ogeniczne „ja” sam ego p odm iotu. W w ypadku

A m iela okazuje się ono po p ro stu niem ożliw e. Pierwsze jego rozszczepienie poja­ wia się wówczas, gdy filozof obserw uje rzeczyw istość, stara się zrozum ieć innych lu d zi bąd ź opisać przedm ioty. Jego pełna em p atii postaw a pozw ala być m oże le­ piej pojąć to, co obserwow ane, ale n iesie ze sobą zagrożenie dla tożsam ości po d ­ m iotu. Brzozowski słusznie zauważa:

Z d o ln o ś ć ta je d n a k o d t w a r z a n ia w s o b ie c u d z y c h m y ś li i u c z u ć , k tó ra m o ż e s ię sta ć ź r ó d ­ łe m w ie lu is to tn y c h o b ja w ie ń h is to r y c z n y c h lu b p s y c h o lo g ic z n y c h , d la s a m e g o o s o b n ik a p r z e z n ią u p r z y w ile jo w a n e g o , s ta n o w i w ie lk ie n ie b e z p ie c z e ń s tw o . N ie w ą t p liw ie d z ia ła o n a r o z k ła d o w o n a je g o w ła s n ą o s o b o w o ś ć , na je g o w ła s n y s p o s ó b m y ś le n ia i c z u c i a .30

30 S. B r z o z o w sk i F r y d e r y k H e n r y k A m i e l . , s. 136.

1

6

(15)

1

6

8

D ru g iem u rozszczepieniu po d m io t ulega wówczas, gdy sięga po p ióro i zdaje sobie spraw ę z różnicy istniejącej m iędzy „ja”, które pisze a „ja”, któ re coś przeży­ ło. I w reszcie „ja” z krw i i kości przeciw staw ia się „ja” p rag n ącem u żyć tylko w sfe­ rze w artości absolutnych. Te kolejne opozycje prow adzą do dezintegracji p o d m io ­ tu, do ro zp a d u tożsam ości i być m oże także do p rzek reślen ia zbyt łatw ych paralel z rom an ty k am i. R om antyczni m elancholicy, do których krytycy zwykli porów ny­ wać A m iela, n ie m ieli bow iem ta k ich problem ów z podm iotow ością. Byli co praw ­ da w ydani na pastw ę h isto rii i nieprzyjaznej natury, pozostaw ali w konflikcie ze społeczeństw em , ale nie m yśleli o żadnej d ez in te g ra cji p o d m io tu . T ym czasem podm iot w ro zu m ien iu A m iela rozpada się na naszych oczach i jest to zw iązane z m odernistyczną d o m inantą tekstu filozofa szwajcarskiego. W tym też sensie Am iel jest nie tyle spadkobiercą m e lan c h o lii rom antycznej, ile (jak słusznie sądzi Gor- ceix31) p rek u rso re m m elan ch o lii m odernistycznej - zwłaszcza w jej w iedeńskim w ydaniu: przenikliw e stu d iu m pośw ięcił Dziennikowi intymnemu H ugo von H of­ m an n sth al, A m iel zaś pow ołuje się w swych zapiskach na barona E rnsta von Feuch- terslebena, k tó ry był pierw szym w ykładow cą p sy c h iatrii na uniw ersytecie w iedeń­ skim , i jego Z u r D iätetik der Seele.

Z daje się jednak, że rozw iązanie Szw ajcara jest dużo b ardziej radykalne niż to, o któ ry m lekarze, pisarze i filozofowie dyskutow ali w W ied n iu p rzez całe X IX stu ­ lecie. A m ielow i nie chodzi bow iem li tylko o dezintegrację p o d m io tu , ale wręcz o depersonalizację:

B o ję s ię ż y c ia s u b ie k t y w n e g o i c o fa m się p r z e d w s z e lk ą n ie s p o d z ia n k ą , ż ą d a n ie m a lb o o b ie tn ic ą r e a liz a c ji; lę k a m s ię d z ia ła n ia i c z u ję s ię d o b r z e ty lk o w ż y c iu m y ś li, b e z o s o b i- sty m , b e z in te r e s o w n y m , o b ie k ty w n y m . (s. 64)

Z y łe m ż y c ie m b e z o s o b o w y m , n a le ż ą c d o te g o ś w ia ta ta k , ja k b y m d o n ie g o n ie n a le ­ ż a ł, m y ś lą c w ie le i n ie c h c ą c n ic . (s. 2 4 1 )

Ten „pociąg do b ezim ien n o ści” 32, o czym trafn ie pisał Brzozowski, to dowód straty ostatecznej i p u stk i, której nic już w ypełnić n ie zdoła. A m iel p rzestaje pisać o sobie jako istn ie n iu poszczególnym , trac i siebie, by - co podkreśla z kolei Re- n a u d 33 - pośw ięcić swą refleksję człowiekowi w ogóle. Ta ostatnia strata jest już niem ożliw a do pow etow ania. N ie m a św iata (bowiem był on tylko fikcją um ysłu), nie m a dzieła (bo rozpada się ono n ie u sta n n ie na tekstow e fragm enty), nie ma w reszcie p o d m io tu (który zagubił się w sensie zarów no filozoficznym , jak i psy­ chologicznym ). M elan ch o lijn e dośw iadczenie straty i p u stk i jest u A m iela p o ra ­ żające, obejm uje w szystko i odbiera chęć do w alki - bo w im ię czego? Cena n ie ­ ustannego spoglądania w otchłań w łasnego „ja” okazała się bard zo wysoka, p o n ie­ waż p odm iot zagubił się w przepaści:

31 Z o b . P. G o r c e ix L a p r o b lé m a tiq u e ... ,

32 S. B r z o z o w s k i F r y d e r y k H e n r y k A m i e l . , s. 138.

(16)

C z y m je s t n a s z e ż y c ie w o tc h ła n i n ie s k o ń c z o n e j? [ . .. ] N i e ś m ie m o d d y c h a ć , z d a je m i s ię , ż e je s te m z a w ie s z o n y n a n itc e n a d n ie z g łę b io n ą p r z e p a ś c ią p r z e z n a c z e ń . C z y je s t to s p o ­ tk a n ie z n ie s k o ń c z o n o ś c ią , in t u ic j a w ie lk ie j ś m ie r c i? [ . .. ] O tc h ła ń p r a g n ie ń n ie w y s ło - w io n y c h o tw ie r a s ię w s e r c u , r ó w n ie o g r o m n a , r ó w n ie z ie ją c a ja k o tc h ła ń d o k o ła . (s. 163)

P ustka św iata, dzieła i p o d m io tu zasysa więc n ie u sta n n ie w szystko, co tylko pojawia się na jej pow ierzchni. To p u stk a b ezim ienna, dom inująca zarówno w świe­ cie zew nętrznym , jak i w głębiach p o d m io tu , k tó ry staje się hipostazą siebie sam e­ go - co A m iel u jm u je w b ard zo poetycki sposób: „Życie jest tylko snem śnionym przez c ień ” (s. 117). In n y m razem filozof porów nuje się do „b a lo n u ”, k tóry - zu ­ pełnie jak b ań k a m ydlana - jest „zabaw ką w szystkich podm uchów , otoczony p u s t­ ką atm osfery i jeszcze b ardziej p u sty w sobie sam ym ”34. W yjście z takiej p u stk i jest niem ożliw e, a po d m io t skazany jest na ciągłe opłakiw anie w łasnej śm ierci, bow iem - rezygnując z życia i ze społeczeństw a - n ie p o trafił stworzyć sobie in n e ­ go m itu , który uporządkow ałby w ew nętrzny b ałag an i zapobiegł drżeniu.

Abstract

P io tr ŚNIEDZIEW SKI

Adam M ickiew icz U niversity (P o znań)

Seeing N o th in g in O neself: M elancholy in A m ie l’s Intimate Diary This essay attem pts at in te rp re tin g H e n ri-F ré d é ric A m ie l's Intimate Diary th ro u g h the category o f melancholy. T h e key n o tio n fo r understanding th e Swiss p h ilo s o p h e r reflection is emptiness: th e w o rld in w h ic h th e subject lives is e m p ty (everything is b u t his hypostasis); th e subject itself is em pty; at last, e m p ty is th e w o r k itself (the D ia ry - as it is de p rive d o f an ending o r conclusion). In consequence o f this logic com es up a m o d e rn th e o ry o f loss as fo rm u la te d by Am iel: in this case, certain - still rom anticist - connotations, appear to be less essential, w h ils t th o se elem ents w h ic h a llo w fo r perceiving th e Am ielian loss in a p h ilo so p hi­ cal and psychological c o n te x t (a fe w d o ze n years b e fore Freud's findings) be co m e key.

34 H .F . A m ie l J o u r n a l in tim e , to m e tr o is iè m e m a r s 1 8 5 6 - d é c e m b r e 1 8 6 0 , s. 7 8 7 -7 8 8 . N a te m a t m e ta fo r y „ b a ń k i m y d la n e j” w d z ie le A m ie la z o b . G. P o u le t L e s m éta m o rp h o ses d u c e r c l e . , s. 3 3 5 -3 3 7 .

6

9

1

Cytaty

Powiązane dokumenty

wartości przedmiotu zamówienia. Jeżeli opóźnienie przekroczy 30 dni Zamawiający może odstąpić od umowy w całości. W przypadku niedotrzymania terminu zapłaty z winy

umowy, wynikające z przyczyn niezależnych od Zamawiającego lub Wykonawcy, które to przyczyny każda ze Stron powinna udokumentować. Powyższe nie dotyczy

[r]

Dla zapewnienia prawidłowej ochrony przed wyładowaniami atmosferycznymi należy wykonać uziemienie instalacji odgromowej. Uzbrojenie i zagospodarowanie terenu wokół

Nazwisko i Imię

o komercjalizacji i restrukturyzacji przedsiębiorstwa państwowego „Polskie Koleje Państwowe” (tekst jedn. prawa użytkowania wieczystego wyżej opisanego gruntu

Obiekt: Rozbudowa z przebudową Domu Strażaka na Centrum Pracy Twórczej Rodzaj robót: Instalacyjne. Lokalizacja:

(układ stron wg opracowania projektowego) W ciągu ścieżki rowerowej projektuje się wykonanie nawierzchni wjazdu z drogi pu- blicznej, do posesji w miejscach istniejących wjazdów