• Nie Znaleziono Wyników

Francuscy i polscy jeńcy wojenni : braterstwo doświadczenia i świadectwa

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Francuscy i polscy jeńcy wojenni : braterstwo doświadczenia i świadectwa"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Francuscy i polscy jeńcy wojenni :

braterstwo doświadczenia i

świadectwa

Pamięć i Sprawiedliwość 4/2 (8), 257-268

(2)

С

'

1

'

^

'

'

Francuscy i polscy jeńcy wojenni.

W ystąpienie m oje m a specyficzny charakter. Interesuje m nie bow iem zagad­ nienie pojaw iające się niejako n a m arginesie h isto rii losów francuskich jeńców w ojennych (Kriegsgefangenn, KG) w czasie II w ojny św iatow ej; chodzi m iano w i­ cie o kwestię ich k o n tak tó w z Polakam i (czy były, a jeśli tak, to jakie), zarów no żołnierzam i kam panii 1939 r., jak i cywilam i. Kwestia ta jest jedynie sporadycz­ nie poru szan a w obszernych p racach na tem at francuskich jeńców w ojennych, dlatego użyłem określenia „na m arginesie”. W ystarczy jednak zm ienić p u n k t w i­ dzenia czy podejście, by stw ierdzić, że chodzi tu o fragm ent większej historii, czyli o historię stosunków francusko-polskich, a jeszcze ściślej, historię relacji społeczeństw o-społeczeństw o.

W okresie p o II w ojnie światowej uczucia F rancuzów w stosunku do Polaków kształtow ane były w dużej m ierze przez to k o n k re tn e dośw iadczenie, przez ow o spotkanie w ym uszone braterstw em b ro n i i w sp óln ą klęską. Pam iętam list, k tóry jeden z byłych francuskich jeńców napisał p o 13 gru dn ia 1981 r.2 Przypom ina w nim solidarność, jaką okazali m u Polacy w czasie jego niew oli, i wyjaśnia, że teraz on pragnie okazać solidarność z tym i, k tó ry m jego los nie był obojętny. Ten zw iązek m iędzy dw om a epokam i oraz w spom nienie historycznych dośw iadczeń w yw ołujące n atu ra ln ą sym patię do Polaków są dla m nie frapujące.

16 czerw ca 1940 r. m arsz. Pétain p o p ro sił N iem cy o pokój. O d rozpoczęcia ofensyw y niem ieckiej 10 m aja 1940 r. francuskie siły nie zdołały pow strzym ać

1 W oryginalnej w ersji francuskojęzycznej tek st P risonnier de guerre français e t p olonais. Fraternité, expérience, tém oignage ukazał się w „R evue d ’E tudes Slaves” (Paris) 2 0 0 4 , t. 7 5 /2 , s. 2 7 1 -2 8 4 . 2 List L. Jaya z Taverny: „Jako były jeniec w ojenny, przebyw ający w Polsce od 19 4 0 (wrzesień) do

1945 ro k u n ajp ierw w T oruniu, później zaś w Tczewie i w k o ń c u w G d ań sk u , gdzie p raco w ałem w stoczni im . L enina, w ted y D anziger W erk, p rodukującej łodzie p o d w o d n e dla K riegsm arine, aż do kapitulacji niem ieckiej w m aju 194 5 , w czasie tego długiego p o b y tu , a zw łaszcza n a sam ym jego p o ­ czątku, d o zn aw ałem w ielu o d ru c h ó w solidarności ze stro n y Polaków, ja i inni w ięźniow ie K G ze sta­ lagu X X B. Uczestnicząc o sta tn io w p rzy g o to w y w an iu k o n w o ju dla Polski o rganizow anego p rzez k o ­ biety z Val d ’O ise, w su n ąłem k artk ę z p o d zięk o w an iam i dla tego dzielnego n a ro d u . Jakież było m oje zaskoczenie, gdy o trzym ałem list p o d p isan y przez L echa W ałęsę, k tó ry dziękow ał m i za k artk ę n a p i­ saną w im ieniu byłych jeń có w w ojen n y ch w Polsce. N a ile pozw alały m i m oje sk ro m n e śro d k i, n a ty ­ le uczestniczyłem w po m o cy dla tego w alecznego n a ro d u , k tó ry [...] z dob reg o serca solidaryzow ał się z nam i, to była S olidarność już w ro k u 1940! Jestem głęboko w dzięczny za ten »kaw ałek chleba«, k tó ry p o d aro w ali m i, gdy - jak śpiew a w Piosence dla starego w ieśniaka G eorges B rassens - »głodno było w życiu m ym ...«” („Solidarité avec S olidarność” (Solidarność z Solidarnością) 1 982, n r 5).

Braterstwo dośw iadczeń

*

i

(3)

m arszu niem ieck ich czołgów . Z ask o c zo n a arm ia fran cu sk a zo stała ro z b ita 3. I chociaż w alki zakończyły się d op iero 24 czerw ca w W ogezach, to już 16 czerw ­ ca setki tysięcy żołnierzy wszelkich stopni dostały się do niew oli. O cenia się, że w ręce N iem có w w pad ło w tedy 1 850 tys. żołnierzy i oficerów. 1 575 tys. z nich zostało później zarejestrow anych w obozach, a różnicę w obu liczbach tłum aczyć m ożna ucieczkam i, zw łaszcza w pierw szych tygodniach niew oli, oraz in cydental­ nym i zw olnieniam i. 950 tys. jeńców pozostanie w niew oli aż do 1945 r.

Po p rzeg rupow aniach w zaim prow izow anych nap ręd ce obozach - najczęściej nieposiadających infrastruktury sanitarnej ani wystarczającej aprow izacji - po m orderczych m arszach i kolejnych selekcjach, całą tę m asę ludzką przew ieziono w w agonach tow arow ych do niem ieckich obozów. W iększość z nich znajdow ała się w granicach III Rzeszy sprzed 1938 r., ale niek tó re leżały n a tery to riu m o k u ­ pow anej Polski. W regionach p onum ero w an y ch od I do X X znajdow ały się w iel­ kie obozy oznaczone literam i. Istniała więc n o m en k latu ra ty pu I A, I B , II A, II B etc. W okół tych obozów pow stały tysiące k o m and - grup roboczych złożo­ nych z jeńców. N a początku 1941 r. było ich 82 tys. o różnej w ielkości. Z g od nie z konw encją genew ską pracow ali w nich szeregow i żołnierze. Po okresie przej­ ściowym i dotarciu do obozu głów nego żołnierze trafiali do tych w łaśnie k o ­ m and jako m niejszych jednostek, um iejscow ionych na przykład przy d robnych zakładach przem ysłow ych, a najczęściej przy g ospodarstw ach rolnych, w któ ry ch zatru d n io n a była p o n a d p o ło w a francuskich jeńców. Ich p raca m iała zmniejszyć negatyw ne skutki mobilizacji do arm ii niem ieckiej.

Stalag I B, który mieścił się w H oh en stein - dziś O lsztynek - znajdow ał się nie­ opodal po m nika upam iętniającego zw ycięstwo p o d Tannenbergiem , odniesione w lecie 1914 r. n ad w ojskam i rosyjskim i przez m arsz. H indenburga. We w rześniu 1941 r. obóz liczył 33 798 uw ięzionych, z których jedynie 924 przebyw ało n a sta­ łe na jego terenie. W m arcu 1943 r. z ogólnej liczby 2 8 7 724 jeńców jedynie 4 7 7 pozostaw ało w obozie. Liczby te pokazują, że chociaż w ładze niem ieckie dążyły do pełnej ko n tro li nad jeńcam i, to w aru nki w ojenne, a dokładnie konieczność zw iększenia pro d u k cji, pociągały za sobą p ew ne ich ro zp ro szen ie, sprzeczne zresztą z założeniem całkow itego w yizolow ania, naw et jeśli ludność niem iecką obow iązyw ał całkow ity zakaz k o n tak tó w z w ięźniam i poza k on tak tem czysto

za-3 M . B loch, l ’E trange défaite (D ziw na klęska), Paris 1 9 9 0 , s. 6 7: „N iem cy p o d zn ak iem szybkości p ro w ad zili n o w o czesn ą w ojnę. M y n a to m iast n a w e t nie usiłow aliśm y p ro w ad zić w ojny, żadnej, ani przeszłej, ani zaprzeszłej. W chw ili gdy N iem cy szli n a w o jn ę, m y nie po trafiliśm y albo w ręcz n a ­ w e t n ie chcieliśm y z ro z u m ie ć jej ry tm u w y zn ac z an e g o p rz y sp ieszo n y m i w ib ra cjam i n o w ej e r y ” [tłum . U.PP.].

4 Y. D u ra n d , L a vie q u o tid ie n n e des prisonniers de guerre dans les stalags, les oflags e t les c o m m a n ­ dos, 1 9 3 9 - 1 9 4 5 (Ż ycie c o d z ie n n e jeń c ó w w o je n n y c h w sta la g a c h , o flag a ch i k o m a n d a c h , 1 9 3 9 -1 9 4 5 ), Paris 1 9 8 7 , s. 2 9 9 . W 19 6 0 r. w ład ze polskie u fu n d o w a ły tam obelisk k u czci jeńców zm arłych w niew oli. C zytam y n a nim : „Tu zostały zło żo n e p ro c h y p o n a d 5 5 tys. p o m o rd o w a n y ch przez h itle ro w có w obyw ateli Z SR R , Polski, Francji, Belgii i W ło ch . Z w ło k i F ran cu zó w i W ło c h ó w zostały ek sh u m o w a n e. C ześć ich p a m ię ci” . O ry g in aln y tek st inskrypcji ró żn i się nieco o d w ersji p o ­ danej p rzez a u to ra w tekście francuskim : „A la m ém o ire des h o m m es q ui o n t so u ffe rt ici de q u e lq u ­ es n a tio n a lités q u ’ils so ien t, victim es de la b arb arie h itlé rie n n e ” (Pam ięci ludzi, k tó rzy cierpieli tu bez w zg lęd u n a ich n aro d o w o ść , o fiaro m h itlero w sk ieg o barb arzy ń stw a). N iniejszym dziękuję Pani M o n ic e Szulc z Z es p o łu ds. P rom ocji, Turystyki i W sp ó łp rac y Z agranicznej U rzędu M iejskiego w O lszty n k u za p o m o c w u stalen iu oryginalnej w ersji n ap isu (przyp. tłu m .).

(4)

w odow ym . Z am ierzona pełna izolacja w rzeczywistości okazała się więc niew y­ konalna. Po pierw sze dlatego, że przed Francuzam i w stalagach znalazło się już 40 0 tys. w ięźniów polskich. Po drugie, oprócz Francuzów w tym sam ym czasie do obozów przybyli Belgowie, H olendrzy i przedstaw iciele innych narodow ości.

Pierw si jeńcy francuscy trafili do obozów, w których już przebyw ali w zięci do niew oli n a jesieni 1939 r. żołnierze polscy. Pow ażną przeszkodę stanow iła b arie­ ra językow a. P okonyw ano ją dzięki tem u, że w ielu Polaków znało troch ę fran cu ­ ski. D o p ro b lem ó w z kom unikacją dołączała się także w zajem na nieufność. F ran ­ cuzi żywili ją z p o w o d u całkow itej klęski Polaków, niechęć Polaków w ynikała z rozczarow ania brakiem aktyw ności w ielkiego sojusznika we w rześniu 1939 r. Jeniec stalagu X II A, R aym ond Plaa, tak opow iada: „D o niew oli dostałem się

27 listopad a 1939. [...] Stam tąd przew ieziono nas do stalagu w Lim burgu, k tóry w tedy nazyw ał się X II A. W iększość żołnierzy polskich przetrzym yw ano w tym w łaśnie satalagu. W zw iązku z tym , że F rancuzów było niew ielu, pom ieszano nas z innym i. [...] Posadzili nas z Polakam i, którzy okazali się bard zo w porządku. Spotkaliśm y tam naw et pew nego Polaka, któ ry studiow ał praw o i doskonale m ó ­ w ił po francusku. [...] To on nam pow iedział: »Nas już p ok on ali, a Francja p a d ­ nie za miesiąc, najdalej za 45 dni«. U śm iechnęliśm y się p o d nosem , m ów iąc m u, że Francja to nie Polska. Później jednak przekonaliśm y się, że to on m iał rację. S potkałem go zresztą w iele lat późn iej”5.

R ozproszenie francuskich jeńców zwiększyło m ożliw ość spo tkań i k o n tak tó w nie tylko z ich polskim i w spółbraćm i w niew oli, ale rów nież z ludnością cywil­ ną. Już w czasie tra n sp o rtu Francuzi odczuli w spółczucie płynące ze strony Pola­ ków. A rm and Porte został schw ytany i w zięty do niew oli w D o n o n , następnie odesłano go do obozu w H o h enstein: „N azw y niem ieckich m iast, k tó re p am ię­ tałem jeszcze ze szkoły, uzm ysław iały m i drogę, jaką przebył nasz wesoły pociąg. Przejechaliśm y N iem cy i ich stolicę, później całą Polskę i wciąż jeszcze jechaliśm y i jechali, zupełnie bez końca. Po drodze nasi przyjaciele Polacy daw ali nam dys­ k retn e znaki, k tó re zbliżały nas do siebie we w spólnym nieszczęściu tak, że o gar­ niało nas w zruszenie. To w spaniałe, jak zwykły gest przyjaźni m oże być w p o d o b ­ nej chw ili pom ocny. Eylau [Iława]. Dojechaliśm y do Prus W schodnich, ale pociąg, z przerw am i na kró tk ie przystanki, jechał wciąż dalej tą piekielną drogą.

[...] Dojechaliśm y nocą. [...] D w orzec był rzęsiście oświetlony. Byliśmy w H o h e n ­

stein [...], gdzie m ieliśm y podzielić los polskich m ęczen nik ów ”6. 2 5 9

5 L es K G pa rlen t (KG o p o w iad ają), Paris 1 9 6 5 , s. 176; św iadectw o R ay m o n d a Plaa, s. 1 2 -1 9 .

6 A. P o rte, C eu x d u D o n o n et du I B (Ci z D o n o n i z I B), Paris 196 4 . G é rard J a n n e t p o d aje, że 4 sie rp n ia p o przybyciu n a dw o rzec w P o znaniu jeńcy byli zaskoczeni, gdy zobaczyli, że kolejarze o d n o szą się do n ich z w ielk ą życzliw ością, a nieraz n a w et im salutują. W d ro d z e z d w o rc a w T o ru ­ n iu do fo rtu X I lu d n o ść rzu cała im chleb: „D zieci, k tó ry ch nasi strażnicy nie śm ieli b ru taln ie o d p y ­ chać, w ch o d ziły m iędzy szeregi i p o d aw ały n am żyw ność, czasem w ręcz w ciskały ją n a m do kiesze­ ni, ch leb ak ó w czy to re b ” (S. O k ęck i, L’aide des Polonais apportée a u x prisonniers de guerre français (Pom oc P olaków dla fran cu sk ich jeń có w w o jennych) [w:] L a coopération polono-française dans la lu tte contre l ’envahisseur hitlérien et ses références a u x tem p s contem porains: m atériels d u colloque scientifique polono-français de recherche historique, Varsovie, les 2 4 et 2 5 m a i 1 9 7 7 (W sp ó łp raca po lsk o -fran cu sk a w w alce z h itle ro w sk im najeźdźcą i jej od n iesien ia d o czasów w spółczesnych: m a­ teriały z p o lsko-francuskiej kon feren cji n aukow ej h isto ry k ó w ), red. J. N ad zieja, tłu m . tek stó w p o l­ skich R. G lanow ski, Varsovie 1979).

(5)

W okupow anej, podzielonej i zreorganizow anej Polsce znajdow ało się wiele obozów i w ięzień: w ięzienie w G rudziądzu (G raudenz); obóz X X I D w P ozna­ niu (Posen); n a peryferiach Stalagu X X B w M alb o rk u (M arienburg) istniało w ie­ le kom and, m .in. grupa n r 96 w G dańsku, gdzie w ięźniow ie francuscy spożyw a­ li posiłki w tow arzystw ie polskich cywilów.

Stalag I B w P rusach W sch o d n ich , o k tó ry m już w sp o m in ałem , zasługuje na szczególną uw agę: jego k o m a n d a ro z rzu c o n e były po okolicznych w ioskach, w ięźniow ie często praco w ali bo w iem w dużych p ru sk ich g o sp o d arstw ach ro l­ nych. P o n ad to n a tym obszarze nie m ieszkała lu d n o ść w yłącznie niem iecka, było tam też w ielu w ięźniów polsk ich i cyw ilów w yw iezionych n a p rzy m u so ­ w e ro b o ty 7.

Dzielenie w spólnego losu spraw iło, że m iędzy F rancuzam i i Polakam i bardzo szybko zaw iązała się nić szczerej sym patii. W sw oich w spom nieniach Philippe Valat, k tó rem u po pobycie w sow ieckich w ięzieniach u d ało się dostać do fran cu­ skiej w olnej strefy, opow iada, jak dzięki pom ocy Polaków uciekł i dostał się na ok u p o w an ą przez S ow ietów Litwę: „Przez m iesiąc rozm aw ialiśm y o tym , a każ­ dy znosił inform acje, k tó re usłyszał u N iem ców albo zebrał od polskich w ięź­ niów. Polacy zresztą odradzali nam ucieczkę przez Litwę, m ów iąc, że Litwę o k u ­ pują Rosjanie i że oddają oni N iem com schw ytanych uciekinierów . N iem cy z kolei rozpuszczali pogłoski, że Sowieci rozstrzeliw ują każdego, k to w targnie na ich te ry to riu m ”8.

W tym czasie policyjna w spółpraca w ładz niem ieckich i sow ieckich funkcjo­ no w ała znakom icie. Valat o p ow iada dalej: „W czasie tych pruskich galer za to ­ warzyszy m iałem dw óch Polaków, Kazim ierza i Janka, i jedn ą Polkę, Stanisławę G łogow ską. O d miesięcy pracując u Kollwittzów, zupełnie pogodzili się oni ze sw oim losem . Stracili nadzieję, bo nie było już Polski. Ucieczka oznaczała dla nich tyle, co zm ienić p an ó w niem ieckich na p an ó w rosyjskich - jed nak ow o znie­ naw idzonych. Biedni ludzie. Przyjęli m nie bard zo życzliwie. W p row ad zali m nie w e w szelkie zajęcia gospodarskie, a gdy zostaw aliśm y sami, naw et pom agali mi w najcięższych pracach. Idę do Polaków, niosę im w szystko, czego nie m ogę ze sobą zabrać, w olę, żeby to on i z tego skorzystali, a nie te k utw y K ollw ittze. M ów ię im, że uciekam . Robi im się sm utno [...] Jan ek p rop on uje: - W eźmiemy ze sobą psa, żeby nie szczekał. N aw et nie pom yślałem o tym kundlu: w nocy na- 2 6 0 robi hałasu jak wszyscy diabli, niech no tylko liść zad rży ”.

Bardziej n a w schód, w Galicji, jakieś 100 km od Lw ow a (Lemberg) w k ieru n ­ ku na Z am ość, znajdow ał się obóz karny w Rawie Ruskiej, do k tóreg o od kw iet­ nia 1942 r. w ysyłano w ięźniów po nieudanych p ró b ach ucieczki. W arunki b y to ­ w e były tam w yjątkow o surow e. W sierpniu 1942 r. w obozie przebyw ało 13 tys. więźniów, w tym 3243 Francuzów. N iektórzy z nich p on o w n ie p ró bo w ali ucie­ kać, korzystając przy tym z pom ocy Polaków zam ieszkujących w tym regionie. 12 sierpnia 1942 r. p o d k o p em długości ok. 20 m uciekło 93 w ięźniów z k o m an ­ da w Z w ierzynku. Jedynie dw óm u dało się zbiec, czternastu zostało zabitych

7 W pow ieści A rn o Surm inskiego Jo keh n em , chronique d ’un village des co n fin s a llem ands (Jokeh- n em , k ro n ik a pew nej w si n a niem ieckich kresach) (M o n trich e r 2 0 0 2 ) polscy cyw ile pojaw iają się w tle życia tej w ioski p o ło żo n ej w Pru sach W sch o d n ich .

(6)

podczas ucieczki, a 66 uznano za zaginionych. C harles G ard o n , któ ry szczęśliwie przed o stał się do B udapesztu, opow iada: „Po w ielu dniach w ęd ró w k i d o tarłem wreszcie w okolice ujścia Sanu do Wisły. Praw ie każdego dn ia polscy chłopi p o ­ m agali mi, narażając przy tym życie; najbardziej jednak po m óg ł m i pew ien p ię t­ nastoletni chłopiec, któ ry zgodził się przew ieźć m nie w swojej łódce n a drugi brzeg Sanu”9. Z pom ocy skorzystał też d o k to r Lanussé, który w e w rześniu 1942 r. uciekł z obozu F liegerhorst p o d K rakow em (innego k o m an d a obozu w Rawie Ruskiej): „Po całonocnej w ędrów ce zostaliśm y przyjęci przez polskich chłopów . N igdy tego nie zapom nę. Ryzykowali życie, by nam pom óc, a po dejm ow ali to ry ­ zyko, bo tak w ielką estym ą obdarzali Francję. Później skontaktow ali nas z jakąś k o m ó rk ą ru ch u o p o ru ”.

W w yniku reorganizacji poszczególnych obo zów pow staw ały sytuacje n ie­ zwykle znaczące z p u n k tu w idzenia relacji polsko-francuskich. R oger Ikor w swojej książce Pour une fois écoute, m o n en fa n t (Raz posłuchaj, m oje dziecko) o p o w ia d a epizod, k tó reg o był św iadkiem i uczestnikiem w 1942 r. A d m in i­ stracja niem ieck a p o d ję ła w ted y decyzję o p rz en iesien iu F ran c u zó w z ob ozu w G ro ssborn na miejsce Polaków przetrzym yw anych w A rnsw alde (Choszczno), i odw ro tn ie. Z am ian a miejsc odbyw ała się etapam i, co daw ało jeńcom obu n a ­ rodo w o ści okazję do okazania sobie w zajem nego w sparcia: „M ieliśm y zająć miejsce polskich oficerów, jeńców z 1939. Byli praw ie tak liczni jak my. O p e ra ­ cję p rzep ro w ad zo n o w ięc w następujący sposób: w naszym obozie w epchnięto nas w szystkich do dw u bloków, IV i I; sprow adzo no po ło w ę Polaków, aby zajęli dw a puste bloki, II i III, a w tedy p o ło w a z nas przeszła do n a p ó ł opróżnio nego obozu polskiego. Tak sam o zrobiono z pozostałym i. Oczywiście zostaw iliśm y Po­ lakom puste cele pok ry te napisam i »Vive la Pologne« [Niech żyje Polska] i »Ils sont foutus« [Już przegrali]. P odobne my znaleźliśm y w A rnsw alde. Ale tak n a ­ praw dę to chcę opow iedzieć o tym , jak ich powitaliśm y. Oczywiście wszelkie k o n tak ty z Polakam i były streng verboten. [...] Tak więc Polacy przyjeżdżają, g ru ­ pują się. W barak u naprzeciw ko dw orca k o m itet pow italny wywiesił dw a koce: czerw ony i biały, takie naw iązanie do polskiej flagi. G dy Polacy zbliżyli się do nas, w ybuchły grom kie b ra w a ”.

Szczególnie ciekawy jest dla nas fragm ent dotyczący w yobrażenia, jakie jedni w ięźniow ie m ieli o drugich: „N ie bez p o w o d u tak b ardzo nalegam n a nasze k o n ­

takty ze w spółtow arzyszam i zza Wisły. I na nich, i n a nas niem iecka p ro p a g an d a 2 6 1 w yw arła pew ien wpływ, któ ry jednak sam o już spotkanie obróciło w niwecz. P ra­

wie już bow iem uwierzyliśmy, że polityka kolaboracji oraz Pétain i Scapin10 sprawi­ li, iż traktow ano nas w sposób wyjątkowy w porów nan iu z Polakami, Słowianami, czyli podludźm i chroniony m i jedynie przez C zerw ony Krzyż. Z orientow aliśm y się szybko, że to oni [Polacy] byli lepiej ubrani, że dostaw ali więcej paczek, i że trak to w a n o ich rów nie dobrze. Był to bezpośredni, a n ierzadko decydujący, cios dla tych zw olenników P étaina, którzy w ychodzili z założenia, że to w łaśnie on

9 O b ó z w R aw ie Ruskiej m a sw oją stro n ę in te rn e to w ą z ało żo n ą p rzez P ie rre ’a G ra n d eta . Z niej za­ cze rp n ąłem in fo rm acje o u cie k in ierach z k o m a n d a w Z w ierzy n k u ; zob. też S. O kęcki, L a id e des Po­ lo n a is...

10 Scapin to G eorges S capini (1 8 9 3 -1 9 7 6 ), in w a lid a w o jen n y (niew idom y), re p re z e n to w a ł fran c u ­ skich jeń có w w o jen n y ch w o b ec w ład z niem ieckich.

(7)

oszczędził najgorszego zarów no nam , jak i Francji. Jeśli zaś idzie o Polaków, to wszyscy oni uw ażali nas za skończonych kolaborantów . Strasznie zdziw ili się tym przyjęciem i ostrzegli nas, że ich pozostali w A rnsw alde koledzy m ogą przyjąć nas nieco chłodniej. Oczywiście też um ów ili się i jak jeden m ąż zakrzyknęli »Vi­ ve le général de Gaulle« [Niech żyje generał de G aulle]. A okrzyk ten rzucony jak w yzw anie szybko stał się raczej zachętą do dyskusji politycznych, po któ ry ch nie tylko oni lepiej nas rozum ieli, ale też i my lepiej poznaliśm y ich o grom ne zaufa­ nie do de G aulle’a. [...] I my, i Polacy dzięki w zajem nym k o n tak to m jaśniej w i­ dzieliśmy pew ne sprawy, a p ra w d a i rzeczywistość otaczającego nas św iata w y­ raźniej odcinały się dla nas od p o k ład ó w k łam stw ”11.

Z kolei w A rnsw alde Polacy pow itali francuskich KG, śpiewając im L a M ade- lon i Sam bre-et-M euse12, wycięli też z p ap ieru litery i ustaw ili się kolejno w gi­ gantyczny napis „Vive la F rance!”.

Zacytujm y tu jeszcze inne św iadectw o, zwłaszcza że odbiło się o no szerokim echem w pow ojennej już Francji. C hodzi o Francisa A m brière’a (1 9 0 7 -1 9 9 8 ) i jego książkę Les Grandes Vacances 1 9 3 9 -1 9 4 5 (Wielkie w akacje 1 9 3 9 -1 9 4 5 ), za k tó rą w 1946 r. dostał nag ro d ę G o n c o u rtó w 13. In tern o w an y w obozie w Ko­ bierzynie, 3 km od K rakow a - zgrupo w ano tam podoficerów , którzy odm ów ili pracy n a rzecz N iem ców - A m brière stał się jednym z „zaufanych” dla 2 -3 tys. więźniów. M iał on pozw olenie na wyjazdy do K rakow a w celu zakupu zaró w n o arty k u łó w pierwszej potrzeby dla w spółw ięźniów , jak i rzeczy niezbędnych do działalności kulturalnej w obozie. W następujący sposób opisuje stan du cha Po­ laków i przytacza reakcje sw oich kolegów n a zachow anie cyw ilów z Krakow a: „Spytajcie któregokolw iek z trzydziestu tysięcy Francuzów , w ięźniów z Rawy Ruskiej, L w ow a czy K obierzyna, żaden z nich nigdy nie krył swojego podziw u ani swojej w dzięczności dla Polaków. B ezustannie daw ali nam oni odczuć b o jo ­ w ego ducha i w spierali naszą w aleczność swoją nieustającą sym patią. [...] Kalwa, W ojniakow ski, Karłowicz, Lipiński, M atejko, N o w ak, pam iętam wciąż wasze tw arze i ten ogień, któ ry m ieliście w oczach, gdy w zajem nie przekonyw aliśm y się, że naw et n a dnie nocy trzeba m ieć nadzieję [...]. W pam ięci mojej n a zawsze zachow am też w spom nienie ow ego starca, któ ry w czasie m ojego pierw szego p o ­ bytu w K rakow ie zagadnął m nie, nie zważając zupełnie n a dw óch pilnujących m nie N iem ców . Z aintrygow any m oim m u n d u rem patrzył, jak szedłem w stronę 2 6 2 Rynku, a gdy znalazłem się obok niego, spytał m nie, czy jestem F rancuzem . Gdy to po tw ierdziłem , pow iedział do m nie »Vive la France« i na oczach m oich zaka­ zanych zbirów zdjął z głowy czapkę.

B racia Polacy, w ciąż w idzę, jak 14 lipca 1942 ro k u stoicie wszyscy nieo p o d al naszych d ru tó w i śpiew acie z nam i M arsyliankę, by uczcić dzień naszego n a ro ­ dow ego św ięta. W idzę w ciąż tę staruszkę, k tó ra p rzy no siła kw iaty n a groby n a ­ szych zm arłych, pochow anych na m ałym cm entarzu nieopodal obozu [...]. W idzę,

11 R. Ikor, P our u n e fo is écoute, m o n e n fa n t (Raz posłu ch aj, m oje dziecko), Paris 1975.

12 L a M adelon: Q u a n d M a delon - fran cu sk a p io sen k a w o jsk o w a z czasów I w ojny św iatow ej, Sam - bre-et-M euse: L e R ég iem en t de Sam bre e t M euse - jed e n z najbardziej zn an y ch fran cu sk ich m arszów w ojskow ych, p ieśń -h y m n z czasów w ojny 18 7 0 r. (przyp. tłum .).

13 N a g ro d a G o n c o u rtó w (Prix G o n c o u rt) - n a g ro d a w dziedzinie lite ratu ry najbardziej zn an a p o li­ terack im N o b lu , p rzy zn a w an a jest w e Francji o d 1903 r. (przyp. tłum .).

(8)

jak w yciągacie ku nam ręce - o ile czasem strażnik n a to pozw alał - a w nich papierosy, chleb, ow oce i ciągle, ciągle to św iatło w w aszych oczach, k tó re n a ­ w et w b re w tem u, co się działo, daw ało w iarę w zw ycięstw o naszej sprawy. [...] M ó w iłem o K ochińskim [właściciel największej p erfu m erii w K rakow ie], m ó g ł­ bym w ym ieniać i innych, nik t jednak bardziej niż o n nie rozw inął zw odniczego geniuszu tak, by za jego p o m o cą w yrażać uczucia najgłębsze. To on bow iem , w p ro w adzając na rynek z okazji Bożego N a ro d z e n ia 1943 n o w ą w o d ę k oloń - ską, bezczelnie nazw ał ją »C oeur de France« [Serce Francji], a każdy flakonik m iał przyczepioną tró jk o lo ro w ą etykietkę, w ten sposób w itryny sklepów, a w ięc i całe ulice, dosłow nie m ieniły się o d m aleńkich francuskich flag. Po p o ­ w rocie do K obierzyna o p ow iadałem zawsze o w szystkich takich zn akach p rzy ­ w iązania, o tych cichych p row okacjach i d rw inach. N a trzym anych w zam k nię­ ciu w spółw ięźniów działało to lepiej niż o p ow iadanie budujących przypow ieści, obóz staw ał się mniej w yobcow any. D obrze było w iedzieć, że gdzieś tam za d ru ­ tam i cały n a ró d jest p o naszej stronie, że myśli jak my, czuje jak my, że jak my dław i w sobie ten sam gniew i żywi te same nadzieje. To w zasadzie p om agało n am żyć. I to jest w łaśnie to niew ysłow ione d ob ro dziejstw o , k tó reg o d o św iad ­ czyliśmy ze strony Polski”14.

F rancis A m brière n aw iązał z p ew n o ścią ko ntakty , k tó re u m ożliw iały m u ucieczkę w czasie nadejścia A rm ii C zerw onej, niem niej jednak zdecydow ał się pozostać z kolegam i przeniesionym i n a Z ach ó d . N ie wszyscy tak zrobili. N ie k tó ­ rzy z uciekinierów przyłączyli się do polskiego ruchu o p o ru , w ielu z nich w alczy­ ło w pow staniu w arszaw skim (1 sierp n ia-2 października 1944 r.). N iew iele jed ­ n ak w iadom o na ich te m a t15.

Em ile Légé, jeden z u ciek in ieró w z k o m an d a w R aw ie Ruskiej, w 1953 r. o publikow ał w sp o m n ien ia p o p rzed zo n e w stęp em g enerała A ndersa. Jako czło­ n ek O kręgu AK L w ów uczestniczył w w yzw oleniu m iasta w 1944 r. Był św iad­ kiem postępującej sow ietyzacji reg io n u oraz likw idacji polskiego ru c h u o p o ru przez sow ieckie służby: „W ciągu kilku m iesięcy m iałem d ostatecznie dużo cza­ su, by zaobserw ow ać m etod y stosow ane przez stalin ow ców w celu u trzym ania się u w ładzy i całkow itego p o d p o rz ąd k o w an ia lud no ści ich tyranii. Z aczęli od zatrzym yw ania i likw idow ania tak zw anych w ro g ó w klasow ych: oficerów , ad ­ w o k a tó w i w szelkich przedstaw icieli w oln ych zaw odów , członk ów sto w arzy­

szeń p atriotycznych i religijnych, u rz ęd n ik ó w państw ow ych, w ko ńcu wszyst- 2 6 3 kich tych, k tó ry ch pod ejrzew ali o bycie n iek o m u n istam i. N ik o g o ow e czystki

nie oszczędzały: ani b iednych , ani b ogatych, ani ro b o tn ik ó w , ani in telek tu ali­ stów, ani m łody ch, ani starych. Szli bo w iem etap am i, g ru p a po g rupie, d zieln i­ ca p o dzielnicy, z zadziw iającą m etodycznością. Każdy w iedział, że w cześniej czy później przyjdzie i n a niego kolej. W ieczorem k ładłeś się w do m u wolny, a nazajutrz byłeś już w w ięzieniu, by zresztą niedług o p o tem w ogóle zniknąć

14 F. A m b rière, L es G randes Vacances 1 9 3 9 - 1 9 4 5 (W ielkie w akacje 1 9 3 9 -1 9 4 0 ), Paris 1946. 15 Po m o im w y s tą p ie n iu je d n a z o b e c n y c h o só b p o d a ła n azw isk o fran c u sk ie g o u c ze stn ik a p o ­ w s ta n ia : b ył to J e a n G a sp a ro u x . G é ra rd J a n n e t w s p o m in a o C am ille M a c h o t, k tó ry d o łączy ł do p a rty z a n tó w z re g io n u S ta ro g a rd u , a sch w y ta n y p rz e z N ie m c ó w i sk azan y n a trzy lata w ięzien ia, zo sta ł o s ta te cz n ie u n ie w in n io n y p rz e z ra d ę w o je n n ą w G d a ń sk u (S. O k ę ck i, L’aide des P o lo ­ n a is...).

(9)

z g ro n a żyw ych. W ystarczyło cokolw iek: poskarżyć się na zaop atrzen ie, n a n ę ­ dzę, poskarżyć się na system ”16.

N ękany przez N K W D Emile Légé zdecydow ał się p o prosić o repatriację; do Francji w rócił 25 sierpnia 1945 r. Pobyt w sowieckiej strefie okupacyjnej stan o ­ w i jeszcze jeden aspekt w spólnego losu, albo raczej jest to już drugie w spólne d o ­ świadczenie, jakie Francuzi dzielili z ludnością polską w w ojennej zaw ierusze. Z w yzw olenia, o k tó ry m w ielu z nich m ów i, używając cudzysłow u, w iększość za­ pam iętała w szechobecną n ieuzasadnioną przem oc w obec uciekinierów , przem oc, k tó ra nie oszczędzała ani starców, ani dzieci, a już zwłaszcza k obiet - ofiar m a­ sowych gw ałtów i dzikich m ordów .

W pam ięci Francuzów repatriow anych n a podstaw ie francusko-sow ieckiego porozum ienia z 29 czerwca 1945 r. na trw ałe zachow ały się straszliwe sceny, k tó ­ rych byli świadkam i. W spom nienia, k tóre na początku lat dziew ięćdziesiątych n a­ pisał Louis Suarez, są bardzo charakterystyczne dla tego typu relacji17. W zięty do niew oli 2 lipca 1940 r. i osadzony w Stalagu I B Louis Suarez został odesłany do gospodarstw a rolnego niedaleko K ętrzyna (Rastenburg). Po w kroczeniu do Prus W schodnich Arm ii C zerw onej Francuzi szybko stracili wszelkie złudzenia d oty­ czące tak w yczekiw anych „w yzwolicieli” : „M ieszkanie zostało dokładnie spląd ro ­ w ane, m eble pow yw racali do góry nogam i, bieliznę w yrzucili przez okno, jedze­ nie, a zw łaszcza alkohol b ądź cokolw iek, co go p rz y p o m in a ło , n aty chm iast zabrali. Ż ąd n i łupu, ci ludzie [...] zabierali dosłow nie wszystko, co im w padło w ręce. N a pierwszy rzut oka arm ią tą nikt nie dow odził [...]. W idzieliśm y nieste­ ty, jak kobiety w w ieku od 15 do 70 lat bran o siłą, by zaspokoiły bestialskie chu ­ cie tych rozpasanych żołdaków . Słyszeliśmy, jak wyjąc, w ykrzykiw ały one im iona tych, którzy stali się dla nich kim ś więcej niż tylko tow arzyszam i niedoli, ale krzy­ czały też do nas, do tych, obok których po pro stu spędziły te pięć lat. Jed en po drugim każdy z tych śm ierdzących i zarośniętych mężczyzn szedł po swoje, nie b a­ cząc na jęki bezskutecznie w ołających o pom oc kobiet. N ic nie m ogliśm y zrobić, każda p ró b a o poru, każda oznaka sprzeciw u czy p ró b a ucieczki z góry oznaczały śmierć z rąk tych M o n g o łó w dysponujących wszystkim w edle w łasnego uznania, życiem i śm iercią innych także. Taki przeraźliw y spektakl przem ocy i zbrodni w i­ dzieliśmy na w łasne oczy... [...] K om pletnie sparaliżow ani i z zim na, i ze strachu staliśmy w m ilczeniu. [...] I tak cały ranek, sceny grabieży i obraz rozpaczy: po- 2 6 4 rozrzucane trupy, płacz zgw ałconych kobiet n a w idok dzieci - rannych bądź zabi­ tych - k tóre w łasnym i ciałam i usiłow ały zasłonić m atki przed agresją. W idzieliś­ my, jak zjawił się starszy rangą oficer. Z absolutną obojętnością patrzył na sytuację dookoła, zapew ne dla niego całkowicie n o rm aln ą i częstą”.

M yślę, że w łaśnie to dośw iadczenie spow o dow ało utrzym ujące się jeszcze po w ojnie głębokie zrozum ienie, a naw et w spółczucie dla Polski i dla Polaków. Z

a-16 E. Légé, J ’étais un partisan (Byłem p a rty z an te m ), w stęp gen. W A n d ers, M e n to n 195 3 . W 1972 r. Emile Légé w łasnym n a k ła d em o p u b lik o w ał d ru g ą w ersję sw oich w s p o m n ie ń Z o n n e m ortelle: m ém oires (Strefa śm ierci: w sp o m n ien ia), Payzac.

17 L. Suarez, 1 9 3 9 -1 9 4 5 : sept années volées à m a jeunesse (avec les hordes de l ’A rm ée R ouge en P russe-O rientale) (1 9 3 9 -1 9 4 5 : siedem lat sk rad zio n y ch m ojej m ło d o ści p rzez h o rd y A rm ii C zerw o ­ nej w P ru sach W sc h o d n ic h ), C astres. L ouis Suarez założył w łasn ą stro n ę in te rn e to w ą , n a k tó rej u p u ­ blicznił sw oje św iadectw o.

(10)

zwyczaj w ięźniow ie zachow ali bow iem og ro m n ą sym patię w obec n aro d u zza że­ laznej kurtyny. List, który ostatnio dostałem od jednego z nich - chodzi o R. Poin­ teaux de Sarreguem ines - zdaje się tę intuicję p otw ierdzać. W czasie w ojny p ra ­ cow ał on w p ie k a rn i w N e u h a u se n n ied ale k o K rólew ca, a p o zak o ń czen iu działań w ojen n y ch p o d jął po szu k iw an ia zaró w n o sw oich byłych n iem ieckich pracodaw ców , jak i Polaków i Polek, z którym i spędził kilka lat swojego życia: „To dzięki pośrednictw u Annelisy [...] sk ontaktow ałem się z D an u tą C hilanew - ską, Polką, k tó ra była sprzedaw czynią w piekarni Schulzów, tam gdzie ja sam - zresztą tak jak i o n a - pracow ałem jako piekarz aż do 2 7 stycznia 1945 r. To w łaśnie tego dnia przybyli do N eu h au sen nasi »wyzwoliciele«, a p ersonel p iek ar­ ni rozproszył się. D la nas w ygnańców (Francuzów, Belgów, Polaków, białych R o­ sjan) była to praw dziw a tragedia. Ale to kobiety (Polki i N iem ki) przeszły p ra w ­ dziwe piekło w rękach tych szturm ujących M o n g o łó w ”18.

Pozostaje n am tera z rozw ażyć, jaki był w p ły w ty ch o pow ieści n a spo łeczeń ­ stw o francuskie po po w ro cie jeńców do do m u. H isto rie te o p o w iad ali oni n aj­ p ie rw w gronie ro d zin n y m . Ja k w ięc ich św iadectw a m ogły w pływ ać n a sferę polityki? O d n io sę się tu do tragicznego dośw iadczenia „żołnierzy m im o w o li” - A lzatczyków i m ieszkańców reg io n u M ozeli - n ie tru d n o dom yślić się, że nie w zbu dziło to w n ich najm niejszego n aw et entuzjazm u w obec Z w iązk u R adziec­ kiego i k o m unizm u. W w yp ad k u setek tysięcy tych ludzi nie dysponujem y ż a d ­ nym system atycznym studium , w archiw ach zachow ały się jed n ak w zm ianki, że pu bliczne w ystąp ien ia byłych w ięźn ió w stalagów , św iadk ów w k ro c zen ia o d ­ działów sow ieckich, w yw oływ ały p ew ne echo. R ap o rty tajn ych służb, do k tó ­ rych d o ta rł n ied aw n o L au ren t D oussin, ukazują jasno stan d u ch a byłych w ięź­ n ió w oraz reakcje kom un istó w : „8 czerw ca 1945. Pogłoski rozgłaszane przez re p a trio w a n y c h w ięźn ió w w yzw olonych przez R osjan. P ew na liczba w ięźn iów o statn io re p atrio w an y c h z N iem iec i d o starczo n y ch n am p rzez oddziały r a ­ dzieckie jest o b u rz o n a p o staw ą tych o statn ich . Jeśli uw ierzyć w to , co m ów ią, p o zb aw io n o ich w szystkiego, co posiadali, a m ianow icie sygnetów , obrączek i zegarków . Jeńcy u w o ln ien i spod nazistow skiego jarzm a nie zostali też b e z p o ­ śred n io skiero w ani do o d p o w ied n ich p u n k tó w rep atriacyjn ych , ale zatrzym ani w celu w ym iany w system ie jeden do jednego za żołnierzy rosyjskich d o s ta r­ czonych przez w ojska am erykańskie. To w łaśnie [Am erykanie] w ielo k ro tn ie

p ro p o n o w a li re p atriację w ięźniom francuskim i belgijskim , co jed n ak sp o tk ało 2 6 5 się z ostry m sprzeciw em R osjan, któ rzy kategorycznie o d m ów ili ich w ydania,

nie m ogliby bo w iem w ten sposób k o n ty n u o w ać swojej »wym iany« za żo łn ie ­ rzy A rm ii C zerw onej. W iększość re p a tria n tó w zach ow ała b ard zo złe w sp o ­ m n ien ie o A rm ii C zerw o n ej, nie u k ryw ają też o ni, że to w łaśn ie nie zachęca ich do głosow ania na skrajną lew icę w przyszłych w yb o rach . P artia k o m u n i­ styczna o b lep iła p lak atam i tablice w yborcze w gm inie Langeac (d e p artam en t H au te-L o ire). Plakaty te [...] p iętn u ją o skarżenia byłych w ięźniów , w edle k tó ­ rych część z nich została p o zb a w io n a obrączek i innych w arto ścio w y ch p rz e d ­ m io tó w przez żołnierzy arm ii radzieckiej. P artia utrzym uje, że są to kalum nie

18 List R. P o in teau x , 22 X II 2 0 0 2 r. W tym m iejscu dziękuję M . France S o uloum iacow i, k tó ry w biu lety n ie stow arzyszenia byłych w ię źn ió w S talagów I B i I A „Toujours là ” (W ciąż tutaj) o p u b li­ k o w a ł m ój apel o poszu k iw an ie św iadectw z tam ty ch czasów.

(11)

rzucane przez faszystów i spisek w ielkiego biznesu w celu zdy sk red y to w an ia A rm ii C zerw o n ej” 19.

W wyzwalanej Francji kw estia francuskich w ięźniów pozostających p o d k o n ­ tro lą w ładz sow ieckich bardzo szybko stała się arg um entem przetargow ym w re ­ lacjach m iędzy R ządem Tymczasowym R epubliki a rządem ZSRR. W iele m ów i na ten tem at relacja Francisa H u ré g o 20, członka delegacji Francuskiego K om ite­ tu W yzw olenia N aro d o w eg o , k tó ra przybyła do M oskw y w 1943 r. Bo kiedy w grudniu 1944 r. generał de G aulle udaje się do M oskw y celem p od pisania p a k ­ tu ze Z w iązkiem R adzieckim , to dla Francisa H urégo jasnym jest, że uznanie de iure lubelskiego PKW N było obiektem pertraktacji: „Jeśli bow iem generał de G aulle życzył sobie ugody ze W schodem , aby potw ierdzić niepodległość Francji i postaw ić [Republikę] w rzędzie zw ycięskich potęg, to Stalin kazał m u za to za­ płacić. C eną było zaś uznanie jego w ładzy n ad Polską w zm ienionych zresztą gra­ nicach”. W edług H urégo, de G aulle w ysłał do Polski jego i C h ristiana F oucheta po to tylko, by „z w ładzam i zainstalow anym i w Lublinie om ów ić kw estię w y­ zw olonych francuskich więźniów, którzy tam przebyw ali”.

W rzeczyw istości już od 7 w rześnia Roger G arreau reprezentujący w M o ­ skwie W olną Francję sugerow ał G eorges’ow i B idault, żeby wysłać do Lublina kpt. Foucheta. G arreau w ielokrotnie rozm aw iał o tym ze Stefanem Jędrychow - skim, członkiem Z w iązku P atrio tó w Polskich i przyszłym delegatem PKW N we Francji (przybył do Paryża 17 grudnia). 14 listo pad a generał de G aulle otrzym ał z K rem la oficjalne zaproszenie do M oskwy, k tó re przyjął. Do M oskw y zabrał ze sobą F oucheta. M yślał też o tym , by przyjąć w Paryżu delegata PKW N. C hociaż już 20 w rześnia G arreau ostrzegał, że pojaw ienie się C hristian a F oucheta w m u n ­ durze w ojskow ym „nie p o w inno w yglądać na oficjalne u zn an ie”, de facto był to pierw szy kro k ku tem u.

Po przyjeździe do L ublina Francis H u ré i C h ristia n F o uch et u siłow ali sk o n ­ ta k to w a ć się z byłym i w ięźniam i, ale n a p o tk a li o p ó r i m an ip ulacje PKW N. Szybko zrozum ieli, że w ytyczne w spraw ie reakcji n a ich działan ia przy ch o d zą aż z M oskwy. W te n sposób p o n a d 3 0 0 tys. F ran cu zó w stało się k a rtą p rz e ta r­ gow ą w stosunkach francusko-sow ieckich, a ich los był ściśle zw iązany z ew o ­ lucją sytuacji w Polsce oraz z u stępstw am i, n a jakie gotow y był pójść rząd fra n ­ cuski.

2 6 6 W konkluzji tego szkicu należy stw ierdzić, że m im o ogrom nej liczby relacji i św iadectw byłych francuskich jeńców w ojennych b rak jest dogłębnego studium traktującego o w yobrażeniach n a tem at Polski sprzed 1939 r., Polski w latach 1939 i 1940, następnie w okresie 1 9 4 0 -1 9 4 5 , w końcu po II w ojnie św iatow ej21. I tak Jean-L ouis C rém ieux-B rilhac w swojej analizie zachow ań i po staw F ran cu­ zów w 1940 r. nie w spom in a naw et o tym , w jaki sposób różne kategorie

Fran-19 A rchiw a D e p a rta m e n tu P u y-de-D ôm e, 120 W 54 i 120 W 5 5 , cy to w an e p rzez L a u re n ta D ous- sina w: „G av ro c h e ” 2 0 0 0 , n r 110.

20 F. H u ré , Pologne 1 9 4 4 (Polska 1944), „ E s p o ir” g ru d zień 1 9 8 3 ; n u m er p o św ięcony C h ristian o w i F o uchetow i (1 9 1 1 -1 9 7 4 ). Pragnę niniejszym p o d z ię k o w ać p an i C éline G ervais, k tó ra zw ró ciła m o ­ ją uw agę n a to w ażn e św iadectw o.

21 Pragnę w spom nieć w tym m iejscu o pracy Agnès M a rto n , L Im age de la Pologne dans la grande presse française de 1 9 1 9 à 1 9 3 9 (W izja Polski w p ra sie francuskiej w la ta c h 1 9 1 9 - 1 9 3 9 ) , k tó ra

(12)

cuzów postrzegały w tedy Polskę. W arto pam iętać, że w 1939 r. Polska znalazła się w sam ym sercu debat i dyskusji. W ystarczy przypom nieć słynny artykuł M a r­ cela D éata, opublikow any w „L’O e u v re” 4 m aja 1939 r. p o d znam iennym ty tu ­ łem Faut-il m ourir p o u r D a n tzig ? (Umierać za G dańsk?), k tó ry n a trw ałe w pisał się w pam ięć.

W ydaje się, że dośw iadczenie w ojny o dnow iło i zm odyfikow ało polonofilskie uczucia Francuzów. D obrow olne, czy jak kto w oli, przym usow e spotkanie Pola­ kó w i p o k onanych w 1940 r. F rancuzów m iało niezaprzeczalny w pływ n a sto ­ sunki m iędzy dw om a narodam i, co więcej, stw orzyło p odstaw ę do realnej sym ­ patii, naw et jeśli pozostaw ała ona dyskretna, a niekiedy w ręcz ukryta.

K om unistyczna Partia Francji zdaw ała sobie spraw ę, że o pinia w ięźniów p rz e­ byw ających w sowieckiej strefie okupacyjnej m oże zagrozić idealnym w y ob raże­ niom o Z w iązku R adzieckim . P artia ta zrobiła w ystarczająco dużo, by na długo pow strzym ać pow ażne bad an ia n ad tym aspektem h istorii więźniów, a dotyczy to także bad ań uniw ersyteckich22.

Tłum aczenie Urszula Paprocka-Piotrowska

Wybrane pozycje bibliograficzne

D u ra n d Y., L a C aptivité: histoire des prisonniers de guerre français, 1 9 3 9 -1 9 4 5 , Paris 1980.

G ascar P., L e Temps des m orts: le rêve russe, Paris 1998. Pierre Gascar, były w ię­ zień obozu w Rawie Ruskiej, otrzym ał w 1953 r. za tę relację oraz książkę Les Bêtes (Bestie) nagro d ę G oncourtów .

H y vernaud G., Lettres de Poméranie, 1 9 4 0 -1 9 4 5 , Paris 2002.

Lew in C h., L e R eto u r des prisonniers de guerre Français: naissance et développe­ m e n t de la FN PG 1 9 4 4 -1 9 5 2 , Paris 1986.

Bilan d ’un effort, M inistère des prisonniers, dép o rtés et réfugiés (M inisterstw o ds. więźniów , dep o rto w an y ch i uchodźców ), Paris 1945.

M oullec G., Alliés ou ennem is? L e GUPVI-NKVD, le K om intern et les „Malgré- n o u s”: le destin des prisonniers de guerre français en U.R.S.S. (1 9 4 2 -1 9 4 5 ) [w:] L a Police politique en Union soviétique 1 9 1 8 -1 9 5 3 , „C ahier du m onde ru sse” 2 0 0 2 , t. 42, s. 6 6 2 -6 7 8 .

p o ru sz a m iędzy in n y m i kw estię an ty p o lsk ic h s te re o ty p ó w ro zp o w sz ec h n io n y ch w 19 3 9 r. Je st to ro z p ra w a k o ń cząca stu d ia p o d y p lo m o w e (thèse de IIIe cycle, n o u v e u régim e) z cyw ilizacji polskiej, U n iw ersy tet N a n cy 2 , n a p is an a p o d k ieru n k iem M ic h ela M asło w sk ieg o , o b ro n io n a w listo p ad zie 2 0 0 0 r.

22 C o ciekaw e, François C o c h e t w książce L es E xclu s de la victoire (W yłączeni ze zw ycięstw a) (Pa­ ris 1 9 9 2 ), m ó w iąc o p o stę p o w a n iu o d d ziałó w sow ieckich, ich d o m n ie m an ą „czarn ą le g en d ę” p rz e ­ ciw staw ia „złotej leg en d zie” Z SR R . O ile w ięc istnieje p raw d ziw a „zło ta leg en d a” Z S R R stw o rz o ­ n a p rzez sow iecką p ro p a g an d ę i p o d trz y m y w a n a p rzez fran cu sk ich k om unistów , o tyle ze w zględu n a w strząsające relacje z aró w n o fran c u sk ich w ięźniów , jak i niem ieckich cyw ilów p o w in n o zakazać się u żyw ania sło w a „leg en d a” w sto su n k u do grabieży p o p e łn io n y c h p rzez żołnierzy sow ieckich, grabieży, o k tó ry ch zm uszeni byli m ów ić g ło śn o n a w e t ko m u n iści jugosłow iańscy (M . D jilas, C o­ nversations avec Staline (R ozm ow y ze Stalinem ), A rles 2 0 0 1 ). C óż za fałszyw a sym etria, k tó ra nie przestaje zad ziw iać...

(13)

Je a n-Lo u i s Pa n n é (ur. 1953) ukończył studia pody plom ow e z dziedziny h isto ­ rii (dyplom D E A en histoire). Publikacje: L’Entreprise sociale. L e Pari a utoge­ stionnaire de Solidarnosc (1987) w e w spółpracy z E. W allon; Boris Souvarine, le prem ier d ése n ch a n té d u c o m m u n ism e (19 93 ); w s p ó ła u to r L ivre no ir du c o m m u n ism e . C rim es, terreur, répression (19 97 ), p olskie w ydanie: C zarna księga k o m u n iz m u . Z brodnie, terror, prześla do w an ia (19 99 ); Jou rn a l de la France et des Français. Années 1 9 0 0 -1 9 4 6 (2001), w sp ółpraco w ał też z F ran ­ çois F uretem przy jego książce L e Passé d ’une illusion. Essai sur l ’idée c o m m u ­ niste au X X e siècle (1995). D oprow adził do reedycji książki Ja n a Karskiego: M o n tém oignage d evant le m onde. H istoire d ’un E ta t secret (2004). W ydaw ca (G allim ard, kolekcja Q u a rto ), zajm ow ał się zw łaszcza w yd an iem fra n c u sk o ­ języcznego to m u dzieł G om brow icza M o i et m o n double (1996), D ziełam i (Oeuvres) Sim one Weil (1999, w ydane też w 200 4 r. przez poznańskie w ydaw ­ nictw o Brama), a także Les Origines du totalitarism e H a n n a h A rend t (2002), L ettres choisies i Souvenirs Alexisa de Tocqueville’a (2003), H istoire de m a vie G eorge Sand (2004) oraz Ecrits autobiographiques i D oktora Z yw ago (Le D o ­ cteur Jivago) Borysa P asternaka (2005). P onadto Jean-L ouis Panné był sekre­ tarzem , a później prezesem (1 9 8 4 -1 9 9 9 ) stow arzyszenia „Solidarność z Soli­ d arn o ścią”.

French p risoners o f w a r a n d th e Polish people. B rotherhood, experience, te stim o n ie s In 1940, a significant n u m b er o f French prisoners g o t in tou ch w ith Polish soldiers, them selves prisoners, or w ith Polish civilians w ith w h o m th ey m ix e d in the “k o m m a n d o s” to w hich score o f th em were dispersed. Those forced encounters in fluenced th e w a y the tw o nationalities perceived each other, a n d th e spiritual brotherhood, born under arm s, la­ ste d after th e defeat. W ith th e advance o f the Soviet arm y, French an d Polish prisoners had shared co m m o n experience. I f th e stories o f the ex-PO W s returning to France w ere igno­ red, co n ta in ed or scorned o w in g to th e political a n d social strength o f th e French C o m m u ­ n ist Party, the fa c t remains, nevertheless, th a t this m o m e n t o f shared history Polish an d French provided a basis fo r th e p ro fo u n d sy m p a th y th a t links th e tw o nations.

Cytaty

Powiązane dokumenty

rządów i t. Komisya rozporządza następującemi środkami: a) sumą, przeznaczaną corocznie na badania fizyograficzne przez Zebranie ogólne Towarzystwa, b) wpływami

Na podstawie tej jednakowej troskliwości wszystkich wieków, z jaką zawsze ta Święta Stolica Apostolska potępiała podejrzane i szkodliwe książki i usiłowała wyrwać

Jeńcy z transportu zdążającego do obozu w Starobielsku wdali się w rozmowę z miejscowymi Ukraińcami, którzy – co prawda – obawiali się represji za kontakt z

Ocena dopuszczajàca [1]Ocena dostateczna[1 + 2]Ocena dobra[1 + 2 + 3]Ocena bardzo dobra[1 + 2 + 3 + 4] Uczeƒ: –opisuje budow´ soli –wskazuje metal ireszt´ kwasowà we wzorze

Warunkiem udziału w konkursie jest przesłanie lub osobiste dostarczenie do Młodzieżowego Domu Kultury własnoręcznie wykonanych zdjęć, przedstawiają- cych dowolnie wybrane

Uczniowie z klasy IIe – Michał Majerski, Wojciech Hom, Marcin Kobierowski, Michał Pelc i Piotr Prochowicz pod opieką pani mgr Marioli Jachowicz – przygotowali

Pom im o, że to język angielski był przez dw a lata językiem w iodącym w klasie Anny, a na rosyjski przeznaczano przez pierw sze dw a lata nauki tylko po dwie godziny

Rozporządzenie CLP – piktogramy ilustrujące klasy zagrożeń stwarzanych przez substancje i mieszaniny chemiczne i oznakowanie opakowań... Rozporządzenie CLP – piktogramy