Jan Błoński
Stygnący popiół
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4 (10), 73-80
Stygnący popiół
G dyby brać opinie recen zentów dosłownie, Popiół i d i a m e n t 1 m ało kogo w 1948 r. zadowolił. G erh ard zarzucał A nd rzejew skiem u, że nie m a pojęcia o żołnierzach P olski L udow ej. K ie r- czyńską gniew ała „niedopuszczalnie se n ty m e n ta ln a ” litość nad C hełm icklm i zup ełny b ra k „ofensyw nego d u c h a ” w „czołow ym p rzed staw icielu P P H ” . Pocie szał ją n iejako M arkiew icz, p rzy po m in ając, że m ija zw ykle sporo czasu, zanim p ow stan ie „m ów iąc s ty lem T aine’a «osobistość panująca» now ego o k resu historyczneg o ” i że na razie „h isto rię tw orzy, jak w pow ieści Żerom skiego, in telig en t, ty lk o że dla od m ian y z leg ity m acją p a rty jn ą w k ieszen i” . K o tt zo baczył w Popiele spór w ielkiego realizm u , m ałego realizm u oraz in sp iracji C onrada: s ta ra n n ie też po- klasyfik ow ał epizody przy n ależn e k ażd em u z ty ch trzech stylów . L ichański uw ażał, że „ p ra w d a w e w n ę trz n a ” M aćka C hełm ickiego je s t „n i z pierza ni z m ięsa, m ieści się poza p o lity k ą i religią, poza bio logicznym i im p u lsam i i (...) zdrow ym rozsąd k iem ” . 1 J. A ndrzejew ski: Popiół i diament. Wyd. 11. Warszawa 1963.
Komu się
Popiół i diament
J A N B Ł O Ń S K I 7 4 Sprzeczne zarzuty zniosły się w zajem nie
V ogler m niem ał, że A n d rzejew sk i pom ieszał dw a „sy ste m y ” w spółczesnej pow ieści, h isto rię rodzinną 1 sy n chroniczną p anoram ę. Co do an te n a tó w pisarza, w ym ieniono P ru sa i Żerom skiego, W yspiańskiego i M alraux, H em ingw aya i Dos Passosa 2. Ja k na jeden barszcz, za dużo grzybów .
A jed n a k Popiół i d iam ent był najw iększym sukce sem pow ieści w spółczesnej w pow ojennej Polsce. Po p ro stu dlatego, że m ów ił o tym , o czym m yśleli w szyscy. O ty m , co zdaw ało się zatrzaśn ięte w p a m ięci i sum ieniu... W ięc co z tego, że hrabiostw o P u ciaty ccy p rzyp o m inali dziew iętnastow ieczną k a ry k a tu rę ? Że M aciek rom ansow ał frazesam i filmowego m elo d ram atu ? Że w p ark ow ym lochu rozgryw ały się m ini — Biesy? Że ze stro n Urody życia w staw ały li ryczne u p io ry i b u d ziły w nocy sędziego Kosseckie- go? Że w ą tk i — sędziego, M aćka, J u rk a S z rettera — p lą ta ły się i u ry w a ły w nie całkiem składnym kon trap u n k cie, podczas k ied y postacie — w pow ojennym chaosie... — rozpoznaw ały się i o d n ajd y w ały niczym w o b y w atelsk iej re su rsie albo litera c k ie j kaw iarni? Z arzuty, jak ie staw iano A ndrzejew skiem u, anulo w a ły się w zajem nie. P a sk u d a i śm ieszność reakcjo ni stów u sp o k a ja ły strażn ikó w realistycznej ortodoksji, odw aga A n d rz e ja i fa n ta z ja M aćka w zruszały tych naw et, co p rzy ję li pow ieść jak policzek. W reszcie w szyscy łączyli się w potępieniu Kosseckiego. W spól ność o k upacyjnego dośw iadczenia godziła n a jb a r dziej zaciekłych wrogów.
„Któż nie znał tej melodii? (...) Białe róże zaszumiały w ierz bami, ułani już nie pędzili na swych koniach i nie tratowali upadających na ziemię, leśna piechota maszerowała teraz pod 2 Opinie krytyków z: M. Kierczyńska: D yskusja o powieści
An drzejew skiego „Popiół i diam ent”. „Kuźnica” 1948 nr 23;
H. Markiewicz: Powieść o kresie nocy. „Twórczość” 1948 nr 3; J. Kott: Próba realizmu: „Kuźnica” 1948 nr 18; S. Lichań- ski: Proza Jerzego Andrzejewskiego. „Arkona” 1948 nr 10/12; H. Vogler: Popiół i diament. „Dziennik Literacki” 1948 nr 18 oraz w edług J. Dętko: „Popiół i dia m ent” Jerzego A n d r z e -
deszczami, w spiekocie, lecz śm ierć i m iłość dziewczyny po zostały te same, jak w szystkie klęski, które przygniotły św iat, tu jedynie, w tym kraju łatw ych ofiar i łatw ych złu dzeń, niczego odmienić nie m ogły” (s. 243).
To H anka Lew icka śpiew a — n a dan cing u — p a rty zancką piosenkę. „C zar p adł na salę” . I podobny czar em anow ał z Popiołu i d iam entu.
Potem był W ajda. W ajdzie A n d rzejew sk i zaw dzięcza m nóstw o, poniew aż — film em — p o p raw ił m u po w ieść. Pokazyw ał, nie referow ał, i nie m ógł z a j rzeć bohatero m do w n ętrza. T ym sam y m n ad ał całej h isto rii trag iczn ą nieprzezroczystość konieczności, k tó re j — w b re w pozorom — u n ik ała ja k ognia spo łeczna pedagogia pisarza. W pow ieści raz tylko zde rza się o strz e n a ostrze: k ied y Szczuka rozm aw ia z K alickim . Co do m łodych, A nd rzejew sk i w y k ręca się -— ja k sianem — m itologią w ierności: jed n a k żad ne literack ie fascy nacje nie zdołają p rzekonyw ająco w y jaśn ić społecznych zachow ań. T ym czasem w fil m ie działanie poprzedza re fle k sję i — choćby w b rew dialogow ej in te rp re ta c ji — n ak rę c a sp rężyn ę losu. D latego po Popiele W ajd y n arz e k a n ia S an d a u e ra b rzm iały piem acko i n ie bardzo zrozum iale. D la S a n d a u e ra Popiół i d iam ent n ie je st w cale pow ieścią po lity czną. Je j „liry czn y m źró d łem ” je s t fascynacja m łodością i n e u ro ty czn e poczucie w iny. Ale co nam — publiczności — po psychoanalizie A n d rzejew sk ie go? I co z tego, że „nie b ardzo w iadom o, co a u to r chciał pow iedzieć” , że „staw ia i P a n u Bogu świeczkę, i diab łu o g a re k ” 3? W społecznej św iadom ości Popiół
i d ia m e n t zdążył się już przed zierzg nąć z a k tu a ln ej
pow ieści w tra g icz n y film . Czy zaś w trag ed ii nie p alim y św ieczek p rzed sprzeczny m i w artościam i? I n a w e t dzisiaj — po dw u d ziestu pięciu w iekach — nie b a rd z o w iem y, co w łaściw ie chciał w A n ty g o n ie pow iedzieć Sofokles...
3 A. Sandauer: Bez ta r y f y ulgowej. Warszawa 1959, s. 96— 97. „Czar padł na salę” Wajda poprawił A ndrzejew skiego
J A N B Ł O Ń S K I 7 6 Popiół jako lektura szkolna „Rojowisko gnom ów ”
Później nie n apisano ju ż ohyba w iele ciekawego o tej powieści. Popiół i d iam ent został le k tu rą szkolną. Czym je s t zw ykle w szkole lite ra tu ra , wiadomo: za łącznikiem do h isto rii społecznej. O ile zdołałem w y - m iarkow ać, m łodzi P olacy u w ażają dziś Popiół i dia
m e n t za rodzaj rep o rtaż u o pierw szy ch dniach P o l
k i L udow ej. I jak że im teraz — ja k chciałb y S an - d a u e r — tłum aczyć, że „ ta k n a p ra w d ę ” m ów i o n a trę c tw ac h pisarza albo n a s tro ja c h środow iska? Czy m ożna zresztą w ycenić dziejow ą „ p ra w d ę ” powieści? J e s t n a jp ie rw kw estia n a stro ju , chw ili, słow nika epo ki, d o k u m en tacji szczegółu. W ty m A n d rzejew sk i nig dy nie był m ocny. U chylił się także od pełnego — do dna — ro zp atrzen ia przesłan ek i okoliczności k o n flik tu . P olski L udow ej nie zbudow ali Szczuka i Podgórski (czy tujem y dziś p am iętn ik i, n aw et p isa n e m achejkiem ), M aciek nie dlatego strzelał, że się n aczy tał ro m an ty k ów albo że m u się cniło do pole głych kolegów. Może więc socrealistyczni k ry ty c y — M arkiew icz, K ott, n aw et K ierczy ńska — m ieli słusz ność? Je śli tak, to inaczej, niż w te d y m yśleli, bo „osobistość p a n u ją c a ” , o k tó re j m arzyli, do dzisiaj się w lite ra tu rz e nie w yłoniła. Co w szystko nie zn a czy, aby w Popiele i diamencie nie było praw d, o k tó ry c h rzadko piszą podręczniki. Zm ęczenie, r e zygnacja, poczucie porażki, up ad k u w artości. „Życie raz jeszcze zakpiło z ogrom nych słów (...) z w ielkich, szlach etn ych celów pozostał gnój tylko, w ielkie gno jow isko. Tyle ty lk o znaczył strz ę p żałosnej so lid ar ności” (s. 143). To A ndrzej. A Podgórski? „N ad czym się więc w zniósł triu m f zw ycięstw a? N ad ru in a m i i grobam i, nad p ohańbieniem ludzkiej godności, n ad rojow iskiem m ałych, znikczem niałych, okaleczonych gnom ów, z a tru ty c h stra c h em i jad o w ity m pożąda n iem życia (...)” . Tu m ow ę pozornie zależną p rzery w a ro ztro p n ie n a rra to r. „W iedział, że nie jest to jed y n a i w yłączna p raw d a o św iecie” (s. 233). Zapew ne. „G nojow isko” , „rojow isko gnom ów ” — czy nie k a żą już m yśleć o „m iazdze” ? Że zaś w ieczór w „M o
nopolu” jest w całej powieści n ajlep szy , w szyscy się od razu zgodzili... Czy sto zarzut? W n ajm n iejszy m stopniu. N iechaj każdy pisarz tam łowi, gdzie m u najw ięcej zw ierzyny podchodzi. B yle m u tylko k ry ty k a nie n azy w ała w ia tra k a — piernikiem , n a tu r a lizm u — m oralizm em i tak dalej.
W śród postaci Popiołu i d ia m e n tu najosobliw szy — bo najm n iej p rzew id y w aln y — je st opowiadacz. Wie on o wiele w ięcej, aniżeli mówi, i o w iele w ięcej m ó wi, aniżeli ocenia. Ściślej: wie w szystko. K iedy po sta c ie nerw ow o ro zg n iatają papierosa, w y c h y la ją duszkiem kaw ę, niespokojnie p rz e k rę c a ją k o n tak t — odtw arza i odczytuje zachow ania. K iedy ro zpa m ię tu ją śm ierć żony, ju n ac k ą sam otność albo grozę w łasnego aresztow ania, w spółprzeżyw a strach , pożą d an ie czy rozipacz. P am ięta doskonale biografie jed n o stek (rów nie dobrze se k re ta rz a Szczuki, co babki klozetow ej Ju rg eluszk i) i h isto rie ro d zin n e (S zrette- ró w czy Kosseckich). Um ie n a w e t — jak w idzieliś m y — czytać w społecznej św iadom ości ja k w księ dze: m oże zajrzeć do du szy n aro d o w i i uronić nad n im reflek sję albo łzę. Choć jed n a k m oże w szystko, n igd y nie wiadomo, jak i ze sw ej w iedzy zrobi u ży tek .
P rzy k ład y ? N ajp ierw n ajb łah szy : K ry sty n a . Co o tej dziew czynie m yśleć? F lirtu je z M aćkiem jak w y ra n - żerow ana w y d ra . Ale w łóżku w y łazi z niej nagle „ T y n ia ” : dzieciństw o, środow isko, okoliczności. R ac ję w ięc m ieli P uciatyccy, zaliczając ją do „ to w arzy s tw a ” . A le nie: gotow a uciec z O strow ca, zabrać się do pracy , m oże n a w e t z k o m u n istam i pogodzić... To w szystko n a rr a to r m usiał wiedzieć od początku. Ale a n i pow iedział, ani przygotow ał: dlatego nie m a w w y d rz e p an ien k i ze dw oru, w panience w y d ry , zaś a n i w jed n ej, a n i w d ru g ie j — przy szłej stu d e n tk i, ta k n a m ię tn ie a rozsądnie zakochanej w M aćku... T e raz sęd zia Kossecki. P rzecie n a rra to r, k tó ry to w a rz y szy m u n a w e t w e śnie, m usi w iedzieć, co w łaściw ie sędzia w obozie n aw yrabiał! P ozostaw ia jed n ak czy
Narrator w ie wszystko...
J A N B Ł O Ń S K I 7 8 ...ale nie w szystko m ów i i ocenia
teln ik a w nieśw iadom ości, czy z ło trem m iał do czy n ien ia czy ze słabeuszem (pierw otnie P o dg órsk i zo staw iał K osseckiego n a w olności, co nie było by oczy wiście m ożliw e w p rzy p a d k u p o p ełn ienia zbrodni). N a rra to r z w y raźn ą ciekaw ością po dgląda i pogłębia pokrętn e, może psychopatyczne cechy Kosseckiego. Ale ocenę pozostaw ia Szczuce: m o ra ln a „o h y d a” obo zowego postępow ania zostaje „po p ro s tu ” zakw alifi kow ana jako „b an k ru ctw o drobnom ieszczanina” (s. 160). J e s t to niew ątp liw ie n ajgłu psze zdanie, jak ie w ypow iada m ąd ry se k re tarz . P ew n ie d late g o p rz y ta czali je z p rzyjem nością k ry ty c y : tak ie od k ry cia b y ły wów czas w literack im środow isku now ością. Je śli jed n ak Szczuka m iał słuszność, po co z ta k ą lubością odtw arzać sędziow ską delectatio morosa?
W reszcie: A ndrzej i M aciek. N ik t n ie zw rócił u w a gi, ja k m ało o obydw u w iadom o. Nic dziw nego: pod postacie pow ieści w szyscy p o d k ład ali w łasn y ch zn a jom ych. M aciek jest — w b re w pozorom — ta k niedo- rysow any, że czytelnikow i, k tó ry b y nic zu pełnie nie w iedział o polskim ro k u 1945, w y d ałb y się zapew ne g angsterem , k tó ry się za późno op am iętał. Los n a ro dow y um ie n a rr a to r uogólnić. A le opowiedzieć do kładniej o M aćku nie może... S kąd się wziął? Z ja k ie go środow iska? J a k tra fił do konsp iracji? K iedy, gdzie, jak iej? I czy n a p ra w d ę ty lu ludzi pozabijał? A w co — prócz kolegów — w ierzy? Może w Boga? W Lw ów i W ilno? W m ocne życie? C zem u się nie zde- konspirow ał? I tak dalej. Co do A ndrzeja, m u si po siadać niem ałe kw alifik acje, skoro zostaje szefem m iejscow ego podziem ia. Zaś ocena? O cena — M ać k a p rz y n a jm n ie j — zam yka się w żałosnym : „Czło w ieku, po coś uciek ał?” Oj, m iał szczęście M aciek, że uciekał. I że go tak szybko i czysto załatw ili. P ow ie dzenie żołnierza każe m yśleć o pom yłce, niepo rozu m ieniu. Ale M aciek za sw e sp raw k i m u siałb y zad y n dać — po n ieje d n y m p rzesłu ch aniu .
K a p ry sy n a rra to ra nie są oczyw iście przypad k ow e. P ozw alają n a szczególną grę m iędzy p isarzem a czy
telnikiem . Rozum ienie postaci i d ziałań zostało — zupełnie świadom ie — uzależnione od w iedzy o epo ce i od stanow iska, k tó re czytelnik zajm ow ał wobec zdarzeń przypom inających pow ieściow e nieszczęścia. A lbow iem czytelnik tak ż e w iedział dużo rzeczy, o k tó ry c h wolał głośno nie m ówić. W g ru ncie rzeczy n a rra to r robi stale oko do czytelnika. Tylko do każ dego inaczej.
W Popiele i diamencie tech n ik a pow ieściow a A n drzejew skiego nie różni się pozornie od tech n ik i — pow iedzm y — N ałkow skiej. I u N ałkow skiej postacie b y w a ją wieloznaczne. Ale dlatego, że zachow anie je d n o litej p e rsp ek ty w y n a rra c y jn e j n ie pozw ala w szy stkiego zobaczyć czy zrozum ieć. Ta p e rsp e k ty w a zm ienia się u A ndrzejew skiego po to, aby postacie pozostały do końca niedookreślone. P u s te m iejsca m a w ypełnić czytelnik — jak sobie życzy. P rzy czy n a jest n iezm iernie p rosta. W grun cie rzeczy Popiół i dia- i m e n t je st tym , co m ożna b y dziś nazw ać pow ieścią in te rw e n cy jn ą . L ublin pokonał ostateczn ie L ondyn i p isa rz chciałby przekonać sw ych inteligenckich czy teln ik ó w do nowego porządku. D latego p o kazuje — w szeregach p a rty jn y c h — działaczy, z k tó ry m i łatw o p o tra filib y się dogadać... Ze sp raw ą m łodzieży akow skiej — coraz gorzej. Ż eby przekonać opinię i i w ład zę do łagodniejszego k u rsu , A n d rzejew ski p o k a z u je sub iek ty w n ą czystość in te n c ji, fascynację kom batanck ą, jednostkow e m o ty w acje w ierności. Przecież — zdaje się m ów ić — nie w Polskę L udow ą c e lu je M aciek Chełm icki... W w ą tk u S z re tte ra poli tyka z u p ełn ie jaw n ie u stę p u je m iejsca pedagogii. P i sarz d o strz e g a w reszcie groźną możliwość: jeśli p a r tia zo sta n ie osam otniona, ad m in istra c ję zaleją szu m ow iny . Że ta k gdzieniegdzie byw ało, św iadczą w spom nienia działaczy. Ja k że to jed n a k w 1948 r. po w iedzieć... O p o rtu n istó w łatw iej było zam knąć w sz u fla d zie z nap isem „ p rzeży tk i sta re g o ” . D latego h rab io w ie, re sta u ra to rz y i w alu ciarze b r a ta ją się z m in istra m i, z k ą ta zaś — z m ilczącym przyzw oleniem
Pow ieść interw encyj na
J A N B Ł O Ń S K I
8 0
Jak pisać tragedię?
n a rra to ra — odzyw a się głos m ajo ra W rony, k tó ry rew o lu cję w Polsce uw aża za n a z b y t łagodną. Czy „ in te rw e n c je ” A ndrzejew skiego b y ły naganne? Przeciw nie. P isarz prosił o litość dla zw yciężonych i w yrozum iałość dla zwycięzców. Te uczucia przy no szą m u zaszczyt, p o rażają jed n a k praw dziw ą szansę powieści: tragiczność. E sk am o tu ją m otyw acje, w n a stęp stw ie zaś — w y k rzy w iają postacie, oglądane raz tak, raz siak, zależnie od in te rw e n cy jn e j potrzeby.
Popiół i diam ent zaczyna się i kończy zabójstw em
przez pom yłkę. W ięcej spok oju — zdaje się prosić A nd rzejew sk i — rozw agi, m ądrości, cierpliw ości. Ale jak napisać tragedię, uspokoiw szy A ntygonę? I jak powieść polityczną, zasłoniw szy praw d ziw e m otyw a cje w obaw ie, że skrzyw dzi się rzeczyw iste p ierw o w zory?
Popiół je st jeszcze gorący — p rzy n a jm n ie j dla poko
lenia, k tó re pam ięta. S ty g n ie jed n a k z każdym ro kiem . Nie m a niczego takiego, jak tra g e d ia in te rw e n cyjna. D latego nie uw ażam Popiołu i diam entu za n ajlep szą powieść A ndrzejew skiego. Z tych, k tóre do tej p o ry ogłosił, postaw iłbym n ajw yżej B r a m y raju, gdzie w szystko, co um iał, dopow iedział do końca.