Janusz Kamocki
Polski Kazachstan
Niepodległość i Pamięć 3/2 (6), 55-64
"N iepodległość i P am ięć" R. III, N r 2(6), 1996
Janusz Kamocki
Polski Kazachstan
Problem Polaków w K azachstanie stał się m odny, w ypow iadają się na ten tem at zarów no ludzie, którzy prow adzili badania na tym terenie, ja k i osoby, które naw et nie zaw sze do brze w iedzą, kim są tam tejsi Polacy, kiedy i ja k się do K azachstanu dostali i d laczego do Polski nie pow rócili po w ojnie. Z nam przypadek zbierania pieniędzy na rzecz zorganizow a nia pow rotu do P olski dzieci oficerów polskich zam ordow anych w K atyniu (!), zaś w tele w izji jed en z w icem arszałków Sejm u stw ierdził w dyskusji, że on doskonale zna spraw y w spółczesnych P olaków w K azachstanie, bo sam był tam w yw ieziony - pół w ieku tem u.
W rzeczyw istości R osja przym usow o osiedlała w K azachstanie Polaków od n ajdaw niej szych czasów sw ego panow ania na tym terenie. O pierw szych osadnikach w iadom ości są niepew ne, tradycja określa ich ja k o Polaków , lecz być m oże, byli to zabrani siłą w roku 1763 przez w ojska K atarzyny II-iej zam ieszkujący P olskę rosyjscy staro o b rzęd o w cy 1, ale ju ż niew ątpliw ie osadzano w O renburgu P olaków w ziętych do niew oli podczas konfederacji barskiej2, a paruset jeń có w polskich w ziętych do niew oli w czasie w ojen napoleońskich Ro sjanie siłą w cielili do tzw. om skich batalionów , toczących w alki z K azacham i3.
Ilości Polaków zesłanych na tereny dzisiejszego Kazachstanu w ciągu tych dwu wieków nikt nie je st w stanie określić - liczba ta wzrastała po każdym powstaniu, czy chociażby po uznanych za bunt ruchach młodzieżowych; wszak w Orenburgu byli przez długi czas osadzeni wileńscy filomaci: Tom asz Zan, Jan Czeczot i Adam Suzin! Spośród nich Zan zaznaczył się swymi bada niami przyrodniczymi, zwłaszcza geologicznymi i meteorologicznym i, był również założycie lem pierwszego chyba na tej ziemi muzeum, Suzin zaś dokonał wielu bardzo ciekawych obser wacji etnograficznych. W śród zesłańców spotykało się wielu specjalistów z różnych dziedzin, inni zdobywali naukowe kwalifikacje w czasie pobytu na Syberii, w której skład wchodził dzi siejszy Kazachstan. Polakom zawdzięcza Kazachstan opracowania geologiczne, przyrodnicze, a przede w szystkim etnograficzne, ja k również wprowadzenie tematyki kazachskiej4 do literatury światowej: poem at G ustawa Zielińskiego Kirgiz, wydany w roku 1842, był pierwszym w litera turze światowej utworem pośw ięconym kulturze K azachów5.
-1 A. Kijas, Polacy w Kazachstanie, Poznań 1993, s. 16
2 B. Zaleski, Wygnańcy polscy w Orenburgu. [w:] Roczniki Towarzystwa Historyczno-Literackiego w Paryżu za rok 1867, Paryż 1867, s. 76.
3 A. Kuczyński, Syberia, Warszawa-Wroclaw 1995, s. 69.
4 W artykule używam przymiotnika "kazachski" gdyż formę tę uważam za jaśniejsza znaczeniowo niż podawana przez Słownik ortograficzny języka polskiego pod red. M. Szymczaka (Warszawa 1975) "kazaski".
5 Starszy, prawdopodobnie dotąd nigdzie w całości nie publikowany rękopis polski dotyczący Kazachów posia da Akselen Seidimbek, etnograf kazachski z Ałmaty. W tekście rękopisu znajduje się wzmianka, że jeden jego rozdział został wydrukowany w latach trzydziestych XIX w., w którymś z pism paryskich.
Prócz zesłańców na terenie ówczesnej guberni orenburskiej spotykało się wielu Polaków od bywających służbę wojskową, ja k również, nielicznych co prawda, dobrowolnych osadników. G łów nie byli to chłopi, em igrujący z L ubelszczyzny i z K ieleckiego w latach 1906-106 oraz ludzie z terenów tzw . K rólestw a przybyli w poszukiw aniu lepiej płatnej pracy.
Z a czasów carskich - w edług spisu z roku 1897 (dane opublikow ane w roku 1903) - na terenie A zji Ś rodkow ej m ieszkało 11 597 Polaków , z tego na terenie dzisiejszego K azach stanu 4348 - w 90% w m iastach.
C zęść ich po w ojnie polsko-bolszew ickiej pow róciła do Polski na podstaw ie układu o repatriacji z dnia 24 lutego 1921 roku, część pozostała dobrow olnie bądź pod przym usem (pom im o podpisania traktatu ryskiego i um ow y o w olnym w yborze opcji państw ow ej, R o sjanie często nie chcieli w ypuszczać Polaków , zw łaszcza zaś p o trzebnych im fachow ców ).
n
L iczb a P olaków pozostałych w K azachstanie nie p rzekraczała w tym czasie 5000 osób . W szelkie dane statystyczne zaw odzą je d n ak po przym usow ym osiedleniu na terenie K a zachstanu Polaków z U krainy. Ilu w sum ie przesiedlono, tego dokładnie nikt nie wie. M oże z czasem zostaną ujaw nione akta N K W D , które dokonyw ało operacji przesiedlania. D o ty chczas w szelkie dane m ożna traktow ać jed y n ie orientacyjnie. U jaw nione m ateriały M in i sterstw a Spraw W ew nętrznych Z SR R m ów ią o 28 130, która to liczba je s t na pew no zaniżo na, praw dopodobnie dotyczy jed y n ie którejś z kolejnych akcji w ysiedleńczych. P odający te dane M arek G aw ęcki oblicza ilość przesiedlonych na około 60 000, je d n a k naw et i ta liczba w ydaje się zaniżoną, zw łaszcza w obec ogrom nej śm iertelności zarów no w czasie transportu ja k i pierw szej zim y po przesiedleniu - były liczne rodziny, w których w ym arły w szystkie dzieci i ludzie starzy. W edług opini i żyjących je szc ze ów czesnych przesiedleńców , m iano w ysiedlić około 250 0 0 0 ludzi, z czego około 100 000 zostało rozstrzelanych, bądź zm arło w czasie transportu i w czasie pierw szej zim y. O czyw iście, liczby te są w obecnych w arun kach niespraw dzalne.
W ydarzenia te nastąpiły w trzydziestych latach X X w., po stłum ieniu kazachskich ru chów w olnościow ych. K ierow nictw o Zw iązku R adzieckiego p ostanow iło zam ienić żyzne stepy północnego K azachstanu na tereny rolnicze, co m ogłoby uniezależnić Z w iązek od do staw zboża z zagranicy. K oncepcja ta w ym agała je d n a k o sadzenia na tam tejszych stepach ludzi, którzy m ogliby być siłą roboczą, oczyw iście - ja k przystało na system sow iecki - b e z płatną. S iłą tą w łaśnie m ieli być P olacy, w yrzucani z d otychczasow ych sw ych siedzib.
N ie było ich m ało, zw łaszcza w ielotysięczne rzesze P olaków zam ieszkiw ały przy g ran i czne obszary w rejonach Ż ytom ierza i M ińska. W praw dzie układ pokojow y z R osją daw ał praw o em igracji do P olski tym w szystkim P olakom , którzy nie życzyli sobie przyjm ow ać rosyjskie obyw atelstw o, ale skorzystała z tego głów nie inteligencja i ziem iaństw o - ci do skonale w iedzieli, co ich czeka pod sow ieckim panow aniem - pozostała natom iast ludność chłopska, której nie łatw o było porzucić ziem ię, oraz liczna, żyjąca na podobnym ja k chłopi poziom ie, drobna szlachta, a także rów nie drobne m ieszczaństw o. D ośw iadczenie ponad studw udziestoletniego panow ania rosyjskiego na tych terenach (granica ryska częściow o
6 M. Gawęcki, Polacy w Kazachstanie - teraźniejszość i przyszłość (raport z badań, maszynopis z roku 1993) Po znań s. 32.
Polski Kazachstan 57 pokryw ała się z granicą drugiego rozbioru) przyzw yczaiło ludzi do w ładz rosyjskich i po zw alało przypuszczać, że i z sow ieckim i stosunki ja k o ś się ułożą. G dy zrozum iano błąd jak i popełniono zostając - granica ju ż była zam knięta, do P olski udało się legalnie przedostać tylko pojedynczym osobom .
Początkow o rzeczyw iście m ogło się w ydaw ać, że w ładze sow ieckie będą szanow ać przynajm niej sw oje zobow iązania w obec w szystkich narodów zam ieszkujących R osję: w szędzie tam , gdzie zw arcie zam ieszkiw ali Polacy pow stały lokalne polskie kom itety, orga nizacje, szkoły, gazety... T e w szystkie "dobrodziejstw a" m iały je d n a k swój cel, oczyw iście starannie skryw any: "sow ieccy" Polacy m ieli być przyszłą kadrą, która - gdy w przyszłości A rm ia C zerw ona zacznie "w ysw abadzać polski lud pracujący od panow ania białopolaków , obszarników i kapitalistów " - obsadzi pow ołane natychm iast polskie N K W D i inne urzędy. P lanów tych je d n ak nie dało się zrealizow ać, m .in. dlatego, że tam tejsi Polacy okazali się w yjątkow o odporni na propagandę kom unistyczną. N ie chcieli w stępow ać do kołchozów (procent "ukołchozow ania" na tych terenach był chyba najniższy w całym Z w iązku R a dzieckim ), bronili sw ych kościołów . U pór ten został przez w ładze sow ieckie oceniony je d noznacznie: w idocznie P olacy ci znajdow ali się pod w pływ em polskiej organizacji w ojsko wej, dążącej da obalenia ustroju radzieckiego...
N a dodatek oba polskie obw ody leżały tuż nad granicą Polski: zatem w okresie, w któ rym Z w iązek R adziecki rozpoczynał przygotow ania do agresji na P olskę obecność zwartej m asy Polaków akurat na tym terenie była dla w ładz sow ieckich niepożądana. Z w łaszcza niepożądana była obecność najbardziej aktyw nego i najbardziej uśw iadom ionego elem entu: bogatych gospodarzy, drobnej szlachty zagrodow ej, ludzi zw iązanych z K ościołem , czyli w szystkich "w rogów ludu". W latach 1935-37 polskie rejony na B iałorusi i U krainie zostały ostatecznie zlikw idow ane i przystąpiono do przesiedlania ludności, przy czym ta akcja naj większe natężenie m iała w roku 1936. P olaków z U krainy (z tak zw anej "M archlew szczy- zny"; czyli polskiego obw odu im. M archlew skiego) przesiedlano na stepy K azachstanu, zaś z B iałorusi (z polskiego obw odu im. D zierżyńskiego) przesiedlano praw dopodobnie do re publiki K om i, na północne tereny ZSR R. Z reguły w nocy oddziały N K W D otaczały p o l skie w sie, odbierano ludziom w szelkie dokum enty osobiste, tym sam ym uniem ożliw iając im poruszanie się poza wsią, daw ano kilka lub kilkanaście godzin czasu na zapakow anie się, choć w okresie żniw czasem pozostaw iano im pew ien czas nieraz naw et do dw óch tygo dni - na w ykończenie najw ażniejszych robót gospodarskich, a zw łaszcza zebranie zboża. O znajm iano im , że zostają przesiedleni w inne rejony Z w iązku R adzieckiego, gdzie czekają ju ż przygotow ane dla nich dom y i gdzie będą m ieć lepsze w arunki, aniżeli w sw ych doty ch czasow ych siedzibach.
W ątpliw e, aby ktokolw iek w ierzył tym obietnicom , ale chyba najw ięksi naw et optym iści stracili złudzenia, gdy załadow yw ano ich do tow arow ych w agonów , które ruszały na w schód : praw dopodobnie jed n ak i pesym iści nie w yobrażali sobie, ja k ta d roga na now e m iejsce będzie w yglądać. W ciągu parotygodniow ej podróży, po zjedzeniu zabranych ze so bą zapasów , zaczynał się głód, przez cały czas dokuczało pragnienie (w odę niejednokrotnie dostarczano raz na cztery dni), nie było m ow y o jak iejk o lw iek opiece lekarskiej, m ałe dzieci
i ludzie starzy m asow o um ierali - zm arłych go prostu zabierano z w agonów na postojach i w rzucano do row ów .
W yw ożono całe rodziny, je d n ak ż e ju ż przy osiedlaniu się w K azachstanie przew ażały kobiety: w ielu m ężczyzn aresztow ano i przepadali bez w ieści. C zasem po latach, ju ż w do bie "pierestrojki" rodziny dostaw ały zaw iadom ienie, że zostali oni rozstrzelani za szpiego stw o na rzecz Polski. N ie są rów nież ja sn e kryteria, w edług których były prow adzone w y siedlenia - w teorii m iały uderzyć przede w szystkim w chłopów bogatych i narodow o uśw iadom ionych, dotykały jed n ak że rów nież w iejską biedotę i polsk ich aktyw istów p artyj nych. N iejednokrotnie w raz z P olakam i w ysiedlano także m ieszkających po sąsiedzku w li cznych w siach m ieszanych U kraińców i N iem ców , których sporo żyło na w siach p o d o lskich.
O puszczane gospodarstw a przekazyw ano U kraińcom z sąsiednich wsi, co w konsekw en cji rozbijało dotychczasow ą zw artość etniczną wsi polskich.
W ysiedleni byli osadzani w zdłuż linii kolejow ej - co kilkanaście kilom etrów zatrzym y w ano pociąg, w yładow yw ano kilka w agonów i tw orzono kolejny p unkt ("toczkę"), czasem w pobliżu torów , przew ażnie je d n ak w odległości kilkudziesięciu kilom etrów od nich - któ rą to odległość w ygnańcy m usieli oczyw iście przebyć pieszo. P unkty te były tylko num ero w ane, z czasem dopiero pow stały nazw y m iejscow ości; do dziś je d n a k w pow szechnym użyciu je s t nazyw anie tych m iejscow ośsi daw nym i num eram i. T ak np. w najlepiej mi zna nym dzisiejszym rejonie czkaław skim - było 13 "toczek" (pierw sza - K alinów ka, druga D o niecka, trzecia - B iełojarka, czw arta - P odolska, piąta - Jasn a P alana, szósta W iśniów ka, siódm a - K onstantinów ka, ósm a - K rasnakijów ka, d ziew iąta - N ow obieriezow ka, dziesiąta - N ow ogrieczanow ka, je d en a sta - Zielony G aj, dw unasta - Pietrow ka, trzy n asta - C zkałow o). A czternasty posiołek - w pow szechnym określeniu - to drugi św iat - cm entarz. W punktach panow ał reżim niem alże w ięzienny - ludzie nie posiadali żadnych dokum entów , nie w olno było opuszczać "toczki" bez specjalnego zezw olenia kom endanta.
Od zasady, że P olakom nie w olno było zam ieszkiw ać w m iastach był je d e n w yjątek - dotyczył polskich górników w K aragandzie. P rzew ażnie znaleźli się tam w czasie w ojny, w cieleni do batalionów roboczych i po w ojnie pozostaw iono ich w K aragandzie ju ż ja k o fa chow ców .
P unkty stały się ośrodkam i pow stających kołchozów . W późniejszych czasach, po za oraniu stepów , zw iększył się napływ ludności z całego Z S R R i rozpoczęto tw orzenie sow - chozów . M iędzy nim i czasem pozostały rozrzucone w różnych m iejscach osady p raw dzi w ych w łaścicieli tej ziem i - K azachów.
Jednakże na interesującym nas terenie północnego K azachstanu K azachów nie było zbyt w ielu. Z łożyło się na to w iele przyczyn. Pierw szą, najw ażniejszą, była niew ielka gęstość za ludnienia stepów kazachskich. K azachow ie w ytw orzyli ciekaw ą kulturę koczow niczą, d o pasow aną do w arunków geograficznych, w których żyją. W iększość ich ziem zajm ują słone stepy, nie nadające się nie tylko do upraw y lecz naw et na w ypas stad.
Ż yzne ziem ie w ystępują w dw u rejonach: na terenach K azachstanu W schodniego (w okolicach A łm aty) oraz K azachstanu P ółnocnego, który ju ż od X V III w. znalazł się w o rb i cie zainteresow ań osadników rosyjskich. Z iem ie te, w okresie tzw "osw ajania celiny", czyli
Polski Kazachstan 59 zaoryw ania ugorów , zostały przeznaczone pod upraw ę zbóż. N ieliczni m ieszkający tam uprzednio K azachow ie m usieli przestaw ić się z koczow niczego pasterstw a na pracę w koł chozach i sow chozach. Siłą rzeczy stanow ią oni tylko niezbyt liczącą się na tych terenach m niejszość, zw łaszcza od czasów napływ u m as ludności rosyjskiej (bądź innej - ale rosyj- skojęzycznej). Ilość K azachów zresztą znacznie zm niejszyła się ju ż uprzednio na skutek m asow ej ich em igracji w latach dw udziestych i trzydziestych do M ongolii, C hin, A fganista nu i Iranu. Ucieczkę tę spowodowała ekonom iczna i kulturowa polityka sowietów. Sytuacja ta zmieniła się dopiero w ostatnich latach. W edług oficjalnej statystyki w roku 1970 Kazachów było w K azachstanie 4 234 166, a R osjan 5 521 917, w roku 1993 K azachów ju ż 7 687 000, R osjan zaś 6 169 000.
N a w zrost liczebności ludności rdzennej w pływ a zarów no w iększy niż u R osjan (a także i innych grup "białych") przyrost naturalny (21,9% u K azachów i 2,9% u R osjan), ja k i na pływ K azachów z zagranicy. N ajw ażniejsza obecnie je st reem igracja z M ongolii. S przyja jej fatalna sytuacja ekonom iczna w tym kraju, a także bardzo silny zw iązek em ocjonalny tam tejszych K azachów z ich ojczyzną. Przew ażnie są oni potom kam i bogatych rodów , które uciekły przed sow ietam i, a w M ongolii zachow ały w iększą niż K azachow ie z Z S R R św ia dom ość historyczną i język. Teraz, gdy w racają do K azachstanu, m ają za złe m iejscow ym K azachom ich rusyfikację. Przybysze osadzani są głów nie w płn. K azachstanie czyli tam, gdzie dotychczas K azachow ie byli w m niejszości, ale je s t to teren, gdzie oprócz R osjan żyją w dużej ilości Polacy.
Polacy w w iększości byli na praw ach "spiecpieriesielencow ". O ficjalny nadzór nad nimi zniesiono dopiero w roku 1956, ale nie zostali zrehabilitow ani nadal ja k o byli "spiecpierie- sielency" pozostali pod kontrolą władz. W 1969 roku je szc ze w ielu z nich nie m iało d o k u m entów , nie m ogli w ięc nigdzie w yjeżdżać, niektórzy otrzym ali je dopiero w latach siedem dziesiątych.
Polskość w śród przesiedlonych była tępiona bezw zględnie, naw et publiczne odzyw anie się w ję zy k u ojczystym m ogło pociągnąć ze sobą daleko idące konsekw encje, do aresztow a nia i zesłania do łagru w łącznie. W szkole dzieci m ów iące po polsku były ośm ieszane, na rodziców często w yw ierano naciski, aby nie używ ali w dom u ję zy k a polskiego, gdyż utrud nia to dziecku opanow anie lekcji i m oże w płynąć na ostateczny w ynik nauki. W praw dzie forsow anie ję z y k a rosyjskiego było pow szechne w całym Z SR R i dążący do ja k ieg o k o lw iek aw ansu m usieli rezygnow ać ze sw ego języ k a, je d n a k tępienie polskiego w śród w yw iezio nych do K azachstanu przekraczało naw et sow ieckie norm y. W rezultacie ję z y k polski coraz bardziej staw ał się języ k iem jedynie dom ow ym oraz języ k iem m odlitw y, coraz m niej zrozu m iałym dla m łodszego pokolenia. W edług przytaczanej tu ju ż poprzednio oficjalnej staty styki, w roku 1970 tylko 17,1% Polaków podało ję z y k polski ja k o swój ojczysty, w roku 1989 ju ż tylko 12,2%. S tatystyka ta je s t je d n ak m ało w iarygodna, gdyż trzeba pam iętać, że nie w szyscy Polacy m ają w dokum entach w pisaną narodow ość polską, dotyczy to najw yżej połow y. W ielu zapisyw ano ja k o R osjan bądź ja k o U kraińców nie pytając ich o zdanie, a w takim przypadku trzeba było w yjątkow ej odw agi, aby m im o nacisku żądać w pisania naro dow ości polskiej; w ielu um yślnie podaw ało inne niż p olska narodow ości, aby ułatw ić sobie w yjście z kategorii spiecpieriesieleńców , ułatw ić dzieciom naukę, um ożliw ić opuszczenie
kołchozu i przeniesienie się do m iasta. N ie pom agało to w utrzym aniu się ję z y k a polskiego w codziennym użyciu. Z drugiej strony trzeba się liczyć z częstym zatajaniem praw dy i p o daw aniem urzędnikom spisow ym bezpieczniejszego ję z y k a rosyjskiego, ja k o ję z y k a d o m o wego.
Przeniesienie się w inne okolice pozw alało na ukrycie narodow ości i zatarcie p rzynależ ności do "w rogów ludu" i do "spiecpieriesieleńców ". L udzie z czasem zaczęli w stydzić się tej przynależności - a w ięc i sw ej narodow ości. Z m iana przynależności narodow ej w p ew nym okresie była łatw a, w iele w ięc osób do swej praw dziw ej narodow ości przyznało się do piero po "pierestrojce", a gdy prasa rosyjska podaw ała o strajkach w P olsce i o dew astacji pom ników i grobów radzieckich, znów w pisyw ali się ja k o R osjanie. C zęsta zm iana narodo w ości dla ludzi traktow anych, ja k o zdrajcy ojczyzny i w rogow ie ludu nie m ogący liczyć na jak iek o lw iek oparcie w PR L-u była je d y n ą drogą do aw ansu. N a d odatek dużo rodzin m ie
szanych do dziś podaje ja k o narodow ość dzieci tę, która je s t w ygodniejszą, np. w m ałżeń stw ach polsko-niem ieckich zazw yczaj w pisuje się dzieciom narodow ość niem iecką. P ier w otnie przew ażały m ałżeństw a w ew nątrz etniczne, a przynajm niej w ew nątrz w yznaniow e, je d n a k postępująca ateizacja, ja k rów nież m ożność opuszczania często, je d nonarodow ościo- w ych "toczek" spow odow ała zanik tej bariery. M ałżeństw polsko-kazachskich je st jed n ak m ało, ale tu ju ż w chodzą w grę duże różnice kulturow e. "B iali" - także P olacy - gardzą kul turą kazachską, uw ażając się za stojących wyżej.
W tej sytuacji w szelkie obliczenia ilości P olaków w K azachstanie m ogą m ieć w artość tylko orientacyjną - statystyka podaje niecałe 60 000, Gawęcki ocenia tę ilość na ponad 100 000, w edług m nie i ta cyfra je s t znacznie zaniżona - przypuszczam , że m ożna przyjąć co naj m niej 160 000, a naw et 200 000, niektórzy podejrzew ają, że je s t naw et 250 000 Polaków . P odaw ana przez niektórych księży liczba 300 000 je s t p raw dopodobnie znacznie ju ż zaw y żona, je szc ze w yższe - nie m ają w ogóle żadnego pokrycia.
O becne załam anie się system u sow ieckiego, zw iększenie sw obód, przyjazdy polskich księży i nauczycieli, a także ogłoszenie niepodległości K azachstanu spow odow ały ożyw ie nie poczucia narodow ego w śród tam tejszych Polaków . O ile dotychczasow e dośw iadczenie sprzyjało postaw ie ogólnosow ieckiej, bez m anifestow ania swej odrębności, to obecnie za chodzące zm iany do pew nego stopnia w ym uszają sam oidentyfikację. D otychczasow y układ był ja sn y - i w zasadzie pow szechnie akceptow any. Po upadku stalinizm u zw iększyły się sw obody, m ożna było ju ż posyłać dzieci do szkół, przenosić się .d o m iast, bądź w inne le psze klim atycznie rejony (w ielu P olaków przesiedliło się w okolice A łm aty), ludzie doszli naw et do pew nej zam ożności. Po wsiach, na m iejsce starych, ciasnych "stalinek", pobudo w ano porządne dom y z niew ypalanej cegły, "stalinki" zam ieniając na m agazyny bądź też pozostaw iając je ja k o m ieszkania dla dziadków . O d tego czasu datuje się p ow staw anie grup w ykw alifikow anych robotników polskich czy zresztą bardzo nielicznej - polskiej inteligen cji. M łode pokolenie częstokroć naw et niew iele w ie o terrorze - starsi niejednokrotnie bali się przekazyw ać im tę w iadom ość - zresztą traktuje to ja k o historię. Z w łaszcza epoka B reż niew a (podczas której znacznie popraw iła się sytuacja m aterialna) je s t ciepło do dziś w spo m inana - w zasadzie jed y n y m w ytykanym jej m ankam entem było kontynuow anie p rześla dow ania religii. W tym okresie m ożna było m ów ić w dom u dow olnym językiem , choć w
Polski Kazachstan 61 życiu oficjalnym obow iązyw ał pow szechnie zrozum iały ję z y k rosyjski. Z atargów narodo w ościow ych w zasadzie nie było, um acniało się pojęcie człow ieka radzieckiego, P olacy m o gli ju ż kształcić się i obejm ow ać różne stanow iska. D o m ieszania się ludności i zacierania św iadom ości odrębności narodow ej przyczyniały się częste w now ym pokoleniu m ałżeń stw a m ieszane, oczyw iście m iędzy "białym i" języ k ie m używ anym w rodzinach m ieszanych był rosyjski. W gorszej sytuacji byli K azachow ie - K azach, który m iał ja k iek o lw iek am bi cje, m usiał zerw ać ze sw ą tradycją, zarzucić swój ję z y k ojczysty, przejść na rosyjski, przy najm niej pow ierzchow nie się zrusyfikow ać.
P rzekształcenie się radzieckiej republiki K azachstanu w osobne państw o zburzyło doty chczasow y układ. W K azachstanie w ładzę objęli K azachow ie - dotychczasow i obyw atele drugiej kategorii. Język kazachski, który był - poza społecznością kazachską - praktycznie nie znany (wg spisu z roku 1989 tylko 0,4% Polaków deklarow ało znajom ość ję z y k a kaza chskiego) został ogłoszony językiem urzędow ym ; oficjalnie zapow iada się, że kto go nie opanuje, w niedługim czasie nie będzie m ógł zajm ow ać żadnego stanow iska. N iew ielu w praw dzie P olaków zajm ow ało liczące się posady, je d n ak ż e strach padł na w szystkich. Na dodatek w w ielu środow iskach kazachskich pow stanie w łasnego państw a w yw ołało uczucia patriotyczne, a naw et szow inistyczne - pojaw iły się żądania opuszczenia K azachstanu przez "białych" traktow anych w całości ja k o okupanci. W praktyce prześladow ania P olaków ograniczały się jed y n ie do pow olnego usuw ania ich z kierow niczych stanow isk, a do nie daw na także i drobnych szykan, ja k np. odm ow a obsłużenia w sklepie, uw agi w autobusie: że tak długo żyjąc w K azachstanie m ogliby w końcu nauczyć się posługiw ania kazachskim językiem (którego nota bene znaczny procent kazachskiej inteligencji też ju ż nie zna). Je d nakże ostatnio nastąpiła popraw a stosunków w idoczna chociażby w takich drobiazgach ja k np. to, że obecnie, tak ja k i daw niej starszem u Polakow i w autobusie m łodzież znów ustępu je miejsca.
Pow ażniejszym problem em je s t troska o przyszłość sw oją, a zw łaszcza dzieci. K azacho wie otw arcie m ów ią, że nie m oże być m ow y o oddaniu kazachskiej ziem i w niekazachskie ręce, że ziem ia, którą R osjanie zaw łaszczyli, m usi w rócić w e w ładanie praw ow itych w łaści cieli. W konsekw encji "biała" ludność w iejska m oże co najw yżej liczyć na krótkoterm inow ą dzierżaw ę ziem i, ale nie na otrzym anie jej na w łasność. W prow adzenie w łasnej w aluty nie pow strzym ało galopującej inflacji, pensje są niew ypłacane nieraz i przez pół roku, w m ia stach pojaw ia się problem pracy i dostępu do szkół.
W szystko to sprzyja uczuciu niepew ności co do dalszych losów . U czucie to je s t p o tę g o w ane faktem m asow ego opuszczania K azachstanu przez m ieszkających tam N iem ców i Żydów . W m iarę m ożliw ości w yjeżdżają rów nież i R osjanie (co praw da R osjan o puszczają cych K azachstan zastępują natychm iast em igrujący do K azachstanu - ja k o do m im o w szy stko najspokojniejszej z południow ych republik postradzieckich - R osjanie opuszczający K irgistan, U zbekistan czy T adżykistan). Polacy czują się coraz bardziej osam otnieni, w y jazd N iem ców , pow odow any głów nie przyczynam i ekonom icznym i, odbierają często ja k o
ucieczkę z obszaru zagrożonego.
W szystkie te elem enty w sum ie, potęgow ane dodatkow o złym i stale się pogarszającym stanem ekonom icznym K azachstanu, sprzyjają odrodzeniu się p oczucia narodow ego w śród
Polaków . R ozpow szechniają się pragnienia pow rotu do P olski, rozum ianej ja k o "historycz na ojczyzna". Język polski zachow ało najstarsze pokolenie - średnie praktycznie zarzuciło go na rzecz rosyjskiego - natom iast chętnie uczy się polskiego m łodzież.
N aturalnie m usim y zdaw ać sobie sprawę, że polskość tych ludzi, pochodzących z ziem oderw anych od R zeczypospolitej w drugim rozbiorze i poddanych przez siedem dziesiąt lat w pływ om społeczności sow ieckiej je st inna od polskości naszej. Ż e w w ielu przypadkach je s t ta polskość traktow ana instrum entalnie, że są przypadki przyznaw ania się do polskości ludzi, w śród których przodków P olakiem był tylko pradziad w linii żeńskiej, że w rodzinach m ieszanych w ybór nacji częstokroć je st podyktow any w iększą lub m niejszą atrakcyjnością ekonom iczną danej opcji. A z drugiej strony P olska w ielu ludziom nieraz ja w i się ja k o kraj w szelkiej doskonałości. W śród tam tejszych P olaków m ożna spotkać zarów no szczerych polskich patriotów , bojow ników o utrzym anie ducha polskości i katolicyzm u w sw ych ro dzinach i wsiach, ja k i patriotów Z w iązku R adzieckiego. P rzybyw ający z Polski księża p o d trzym ują w śród tam tejszych P olaków ducha polskiego - ale rów nocześnie w kierow nictw ie kościoła katolickiego w K azachstanie rodzi się obaw a, iż ew entualny m asow y w yjazd P ola ków kazachstańskich do Polski spow oduje zanik tam tejszego środow iska katolickiego; że budow ane z tak w ielkim trudem kościoły pozostaną puste.
S kom plikow ana je st rów nież spraw a repatriacji tych ludzi do Polski. N iew ątpliw ie każ dy, kto czuje się P olakiem , m a praw o do przyjazdu do P olski i do osiedlenia się na polskiej ziemi. Jednakże ew entualny przyjazd na stałe je st rów noznaczny z porzuceniem kraju, w którym się urodziło i w ychow ało; w którym znajdują sie groby bliskich. Z jednej strony w spom niane wyżej pow ody skłaniają do decyzji o repatriacji, z drugiej zaś w ładze K azach stanu, przerażone św iadom ością, że gdy po N iem cach także i Polacy opuszczą ten kraj, je g o rolnictw o znajdzie się w całkow itym upadku, zdają się dążyć do zaham ow ania em igracji za w szelką cenę.
Pew nej stabilności sprzyja zm niejszenie się niebezpieczeństw a w ybuchu w ojny p o m ię dzy K azacham i a K ozakam i o północny K azachstan. W tej prow incji K azachow ie są w praw dzie m niejszością, lecz uw ażają ją za kolebkę swej kultury. K ozacy natom iast uw aża ją się za cyw ilizatorów i legalnych w łaścicieli ziem , które w ich m niem aniu były przed ich podbojem bezpańskie. Ż e zaś w szystkie niem al bogactw a m ineralne K azachstanu w łaśnie tu się znajdują - stosunki pom iędzy obom a społeczeństw am i były tak napięte, że groźba w ybu chu w alk była bardzo praw dopodobna. Polacy, którzy m im o w ezw ań do solidarności sło w iańskiej, nie angażow ali się w zatarg, słusznie uw ażając, że to nie ich ziem ia i że oni krwi za nią przelew ać nie chcą, praw dopodobnie w razie w alk byliby narażeni na w yniszczenie przez obie strony: dla K ozaków byliby zdrajcam i spraw y słow iańskiej, dla K azachów - ja k o "biali" - w spółokupantam i8.
Trudno je s t dzisiaj przew idzieć, ja k ie tendencje ostatecznie p rzew ażą w śród P olaków zam ieszkujących K azachstan. C zęść ich stanow czo deklaruje chęć przeniesienia się na stałe do Polski, część zdając sobie spraw ę z problem ów em erytalnych m arzy tylko o znalezieniu
8 Problematykę konfliktu kozacko-kazachskiego obszernie omawiałem na konferencji "Polacy w Kazachstanie. Historia i współczesność" zorganizowanej w Bagnie pod Wrocławiem w roku 1994. W chwili pisania tego ar tykułu (luty 1996) materiały konferencyjne są przygotowywane do druku.
Polski Kazachstan 63 m iejsca w Polsce dla sw ych dzieci. Sam i chcą pozostać przy grobach najbliższych. Jak licz ni są ci, którzy w idzą sw e m iejsce w Polsce? N a to pytanie nikt nie je s t w stanie o dpow ie dzieć z całą pew nością. N a podstaw ie badań, zarów no m oich ja k i m oich przyjaciół, którzy od lat penetrują tereny azjatyckie byłego ZSR R , przypuszczam , że do Polski m ogłoby przy być około 40 000 osób. W śród nich je s t też kilkadziesiąt rodzin, które w yjechały na U krai nę, B iałoruś czy do obw odu kalingradzkiego, by - ja k m ów ią - być bliżej Polski, by łatw iej się do niej przy pierw szej okazji przesiedlić.
N aturalnie problem zorganizow ania w sposób sensow ny em igracji do Polski tak licznej grupy nie będzie łatw y. T rzeba się liczyć z tym , że obok problem ów natury m aterialnej m u szą pojaw ić się rów nież problem y natury psychicznej. O grom na w iększość P olaków nie zdaje sobie spraw y ze specyfiki tego społeczeństw a, m oże w ięc zaliczać słabo m ów iących po polsku przybyszy do niezbyt chętnie u nas w idzianych "ruskich" (co często dzieje się na wet na w yższych uczelniach, na których studiują Polacy ze w schodu). T rudna też będzie spraw a adaptacji P olaków z K azachstanu do polskiej rzeczyw istości, trudno będzie kołchoźnikom dostosow ać się do gospodarki indyw idualnej, tak ja k dzisiaj trudno je s t stu dentom z K azachstanu studiującym w Polsce przestaw ić się na inny tok m yślenia i inny po ziom nauki niż ten, z którym stykali się w szkołach kazachstańskich. N ie zaw sze d obrą ro botę robi tu prasa i TV , czyniące czasem w iele szum u dookoła jednej rodziny z K azachsta nu sprow adzonej do Polski - nie zauw ażając rów nocześnie, że problem y te dotyczą także kilkudziesięciu innych rodzin polskich osiedlonych ju ż w Polsce, bądź np. reklam ując pro w adzoną, ponoć przez siebie, akcję na rzecz pow rotu P olaków z K azachstanu, ró w n o cześ nie je d n ak szkalując ludzi napraw dę tę akcję prow adzących - je śli tylko posądzają, że ludzie ci należą da innej opcji politycznej niż popierana przez daną gazetę .
W śród Polaków , którzy realnie chcieliby i m ogliby repatriow ać się do Polski, są przed staw iciele w szystkich zaw odów , w w iększości je d n ak byliby to chłopi ex-kołchozow i, za grożeni utratą ziemi. Są tereny, na których osiedlenie ich byłoby pożądane, zarów no ze względów ekonom icznych, ja k i politycznych. W brew pozorom , przy sensow nie p ro w ad zo nej akcji, nie byłaby to spraw a zbyt kosztow na.
W pow ojennej historii Europy było parę dużych akcji przesiedleńczych. Sądzę, że przy przesiedlaniu się naszych rodaków z K azachstanu (a także i z U zbekistanu, w którym za m ieszkała ludność polska, w yłącznie m iejska, znajduje się w rów nie trudnej, bądź naw et w trudniejszej sytuacji) należy oprzeć się zarów no na dośw iadczeniach o siedlania naszych ziem zachodnich, ja k i na doskonale zorganizow anej akcji przesiedlenia się ludności fiń skiej z ziem zabranych Finlandii przez Sowiety. N ależy rów nież uniknąć błędów , ja k ie zo stały popełnione przy trw ającym obecnie przesiedlaniu się N iem ców z terenów K azachsta nu i Syberii do N iem iec.
Ten trudny problem , niestety, leży dziś na barkach i na sum ieniach grupy ludzi skupio nych w kilku kom itetach społecznych i w Stow arzyszeniu "W spólnota Polska". W ładze państw ow e - je d y n e które są do tego pow ołane i jed y n e, które m ają m ożliw ość sensow nego przeprow adzenia repatriacji w śród tych Polaków z K azachstanu, którzy tego pragną, i któ
rzy napraw dę są P olakam i - starają się przerzucić cały ciężar tej spraw y na barki p o szcze gólnych gm in. W rezultacie zarów no koszty m aterialne, ja k społeczne repatriacji są o w iele w iększe niż m ogłyby być, a w śród P olaków w K azachstanie utw ierdza się upokarzająca opinia, że "Polska nas nie chce".
P ozostaje je szc ze problem m oralny - naszej polskiej odpow iedzialności za los tych lu dzi, za ich w yw ózkę do K azachstanu, za śm ierć tysięcy rozstrzelanych przez N K W D . W ro ku 1921, gdy toczyły się rozm ow y pokojow e polsko-rosyjskie w R ydze, m ożna była uzy skać granicę bardziej korzystną d la Polski, przynajm niej część terenów zam ieszkałych przez Polaków m ogła przypaść Polsce. Z w yciężyły rozgryw ki polityczne, m ałoduszność niektó rych polskich negocjatorów , obaw a przed przyjęciem do P olski obszarów m ieszanych etni cznie. Z a tę decyzję zapłacili przedstaw iciele w szystkich m ieszkańców terenów , które m o gliśm y pozyskać - najbardziej je d n ak zapłacili tam tejsi Polacy. W obec nich m am y zobow ią zanie m oralne. I o tym należy pam iętać, gdy m yśli się o P olakach w K azachstanie i ich p ra wie do repatriacji.