WE WŁADZY POZORU
Aleksander Fiut
WE WŁADZY POZORU
riiil
AKADEMICKA© Copyright by Aleksander Fiut, Kraków 2015
Recenzenci:
prof, dr hab. Stefan Chwin, Uniwersytet Gdański dr hab. Krzysztof Ćwikliński, prof. UTH, Radom
Opracowanie redakcyjne:
Monika Filipek
Projekt okładki:
Oskar Ostafin
Książka dofinansowana przez Wydział Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego
ISBN 978-83-7638-487-0
KSIĘGARNIA AKADEMICKA ul. św. Anny 6, 31-008 Kraków tel. /faks: 12 431 27 43, 12 421 13 87 e-mail: akademicka(a>akademicka. pl Księgarnia internetowa:
www. akademicka. pl
S pis
treściWstęp... 7
I Zrozumieć katastrofę... 13
Czy Europa jest złudzeniem? ... 39
Brakujące stronice... 49
Dwugłos o klęsce... 65
II Egzorcyzmowanie komunizmu... 85
Stalinowska (nie)normalność... 95
Quasi-traktat o ubecji... 113
Oblicza tyranii, oblicza historii... 127
III Zachód oglądany... 139
Spadanie bez dna... 151
Król i błazen? ... 165
Gnostycki węzeł... 189
IV Powrót do Europy Środkowej? ...2 13 Pejzaż z katastrofą w tle...231
Neosarmatyzm? ... 247
We władzy pozoru... 257
Nota bibliograficzna...267
Indeks nazwisk... 271
W
stępŚwiadomi tego czy nieświadomi, w znacznej mierze pozostajemy obecniewe władzypozoru - pozoru wielkiego znaczenia naszego państwa w Europie, dzielonych przez wszystkichwartości dziedzictwa kulturowego, ze czcią podtrzymywanejwielowiekowej tradycji, anawet wspólnego języka pojęć i symboli. W ponowoczesnympejzażu polskiejkultury włóczą się martyrolo- giczne upiory, mesjanistyczny wodzirej pragnieznowu porwaćdo obłędnego tańca, anawet straszysarmacki czereprubaszny.Właściwość tęświetnie uchwyciław swoich powieściach DorotaMasłowska - jedna z bohaterek tej książki. Ale, wypada zapytać,czywe władzy pozoru nie pozostawaliśmy aby także wcześniej? Przecież mirażami raju na ziemi mamił nas komunizm!
Byli tacy, co wiarę w tenraj udawali, alebyli itacy, co w jego istnienie święcie wierzyliidokładali wszelkich starań,bysię w historiiziścił. Rządził nami, nie tak dawno temu, w okresie PRL, pozór normalności, ale pozorne okazały się próby całkowitego uwolnienia się zarówno od demonów okupacji,jak i od spadkupoPolsce pojałtańskiej. Dlaczego?
W moim przekonaniu pod potężną władzępozoruw znacznej mierze oddał nasgest odtrącenia. Odtrąceniprzez sytyizadowolony z siebie Zachód znaleźliśmy się w dwudziestowiecznym piekle,któregodno mościły wspólnie totalitaryzm nazistowski i sowiecki. Tej próbie niewieluudało sięsprostać.
Jedni starali się demonizmtotalitaryzmu intelektualnie okiełznać, szukając w przeszłości historycznej źródeł kulturowej katastrofy, która gozrodziła, inni odprawialinadnim egzorcyzmy, jeszcze inni próbowali znaleźćz nim jakiś modus vivendi albo wykorzystać do własnych,zwykleniecnych, celów.
Ale kiedyśodtrąceni odtrącamy- wznakomitej większości -wszelkąod
powiedzialnośćza drążącyEuropę kryzys. Uznajemy sięza integralną część
Wstęp
Europy, gdy mowao wspólnym,choćrozmaicie rozumianym dziedzictwie, przestajemynią być, gdy chodzi o współodpowiedzialność za jego zagro żenie i upadek. Rola niewinnej ofiary umieszcza nas, Polaków, poza sceną dokonujących się cywilizacyjnych procesów, w nieokreślonej dokładniej sferze pomiędzymitycznym „Zachodem” irównie mitycznym „Wschodem”,
„Europą” i „Azją”-czyni rzekomo jedynymi depozytariuszami gdzieindziej zapomnianych czy wprostunicestwionychwartości.
Dlatego wbardzo małym stopniu dochodzi dorachunku sumieniaza żywew dwudziestoleciu, zwłaszcza u jego schyłku, sympatie dla faszyzmu, brak rozliczenia z totalitarnymielementamiw polityce Polskisanacyjnej czy stosunkiem Polaków do Zagłady. Zepchnięte głęboko wpodświadomość poczuciewspółwiny pogrążaświadomośćzbiorową we mgle pozoru. Stąd brakrzetelnego rozliczenia się zewspółtworzeniem systemu totalitarnego.
Stąd zastanawiająca nostalgia zaPRL, a także bezradność wobecsłabnącej wagi polskiego katolicyzmu czy gubienie się wrzeczywistości rządzonej przez majaki konsumpcji.
Wszystkim tymzjawiskomwymowneświadectwo dają powojenna lite raturapiękna iwspomnieniowa, publicystyka i epistolografia. Świadectwo tym cenniejsze, że nie tylkonie ograniczającesiędo suchych cyfr statystyk, doraźnych politycznychrachub, zbyt pospiesznych generalizacji czy hi
storycznych hipotez, lecz także zanurzone wdoświadczeniu osobistym, najbardziej prywatnym, poparte niejednokrotnie bolesnymirozterkami imoralnymidramatami.Świadectwo, które nierzadko przekazuje więcej,niż autor, tworząc dzieło, zamierzał powiedzieć.Stanowiące rodzaj demaskacji zabiegów odsuwających poczuciewspółodpowiedzialnościza losy Europy, ale także autodemaskacji, bo lektura wielu analizowanych tutaj tekstów odsłaniaw nich polatach te treści, którezostałyalboniezauważone, albo przemilczane, albo celowo pominięte. Innymi słowy, bywa itak, że próby uwolnieniasię spod władzy pozoru również są pozorne,zatrzymują się na powierzchnibez zstępowania we wstydliweczy kompromitującegłębie, ograniczają się do wyrazistego, ostentacyjnego gestu zerwania.
Wokół naszkicowanych wyżejproblemówkrążą interpretacje wybranych przeze mnie tekstów. Są wśródnich dziełaliterackie,wspomnienia, listyi wy powiedzi publicystyczne. Interesowało mnie szczególnie, jakieświadectwo
8
Wstęp
wielorakiejwładzy pozoru dają,jakjej ulegają lub jak z nią walcząpisarze należący do kilkugeneracji, tacy jakm.in.AleksanderWat, Jerzy Giedroyc, AndrzejBobkowski,CzesławMiłosz, Tadeusz Różewicz,Kazimierz Wyka, Bolesław Miciński, Andrzej Kuśniewicz, Michał Głowiński, Roman Polański, Tadeusz Konwicki, Jacek Bocheński.Ale także młodsi: Stefan Chwin, Jerzy Sosnowski,AndrzejStasiuk i Dorota Masłowska.
Zaciekawiłomnie szczególnie, jak miejsce Polski w Europie postrzegali tuż po wojnie emigracyjnipublicyści.Wjakiej mierze udział Polaków w ra
towaniuŻydów, ale takżeichwspółudziałw ich mordowaniu dokumentują wspomnienia ocalałych z Zagłady. Jak przedstawiały się mniej chwalebne karty polskiego ruchu oporu w okupowanejFrancji. Czym byl fenomenNowej Wiary orazjakie były jego skutkiwcodziennym życiu młodejgeneracji lat stalinowskich. Jak dalece kulturotwórczą rolę odgrywałacenzurai autocen- zuraw okresiePRL. Jakimoże być stosunekdo Zachodu i do Rosji. Czy po 1989 roku ma sensrestytucja pojęcia Europy Środkowej. Dlaczego z prozy niepodległej Polskiwyłania się tak krytyczny obraz polskiegokatolicyzmu oraz zniewolenia przezkonsumpcjonizm. Skąd nagła tęsknotaza sarmacką tradycją.
Z
rozumieć katastrofęW pierwszymrozdziale Zniewolonegoumysłu, pragnąc przybliżyć jego pro blematykę, Czesław Miłosz krótko streścił Nienasycenie Witkacego. Ten zabieg napierwszy rzut oka może się wydaćtrudny do wytłumaczenia: po co właściwie zachodnioeuropejskiemu czytelnikowi, do którego książka byłaprzecież adresowana, znajomość powieści opublikowanejw 1932 r., na dodateknieznanego wówczas polskiego autora? Uzasadniającswój zamysł, Miłosz powiada:
Akcja powieści rozgrywała się w Europie, ściślej w Polsce, w jakimś bliżej nie określonym momencie przyszłości, który zresztą można było określić równie dobrze jako teraźniejszość Środowisko przedstawione było to środowi
sko muzyków, malarzy, filozofów, arystokracji i wyższych wojskowych. Cala książka nie była niczym innym niż studium rozkładu: szalona muzyka oparta na dysonansach; perwersje erotyczne; rozpowszechnione używanie narkotyków;
bezdomność myśli na próżno szukającej oparcia; fałszywe nawrócenia na kato
licyzm; skomplikowane schorzenia psychiczne. Działo się to wszystko w chwili, kiedy mówiono, że cywilizacja zachodnia jest zagrożona, i w kraju, który był wystawiony na pierwsze uderzenie armii ze Wschodu: armią tą była armia mon- golsko-chińska, panująca na terytorium od Oceanu Spokojnego do Bałtyku1.
Cz. Miłosz, Zniewolony umysł, Kraków 1999, s. 24.
Po czym następuje konkluzja:
Wizja Witkiewicza spełnia się dzisiaj w najdrobniejszych szczegółach na wielkich obszarach europejskiego kontynentu [...]. Człowiek musi albo umrzeć - fizycz
nie czy duchowo - albo odrodzić się w sposób jeden, z góry zdefiniowany, przez *
Zrozumieć katastrofę
zażycie pigułek Murti-Binga. Ludzie na Zachodzie skłonni są często rozpatrywać los krajów nawracanych tylko w kategoriach przymusu i przemocy. To jest nie
słuszne. Poza zwyczajnym strachem, poza chęcią uchronienia się przed nędzą i fizycznym zniszczeniem działa pragnienie wewnętrznej harmonii i szczęścia2.
2 Tamże, s. 26.
' Cz. Miłosz, Wiersze, t. 2, Kraków 2002, s. 13.
Nakreślona tutaj paralelasłużyć może jako swegorodzajuparadygmat wpisanej w polską literaturę powojenną refleksji o kryzysie kultury europej
skiej.Paradygmat,cociekawe,modyfikowanywprawdzie inaczejw literaturze krajowej, inaczejwemigracyjnej, zachowującywszakżeswojezasadnicze elementy— poza jednym,o czymdalej - w postaci niezmienionej. Jakie to elementy?Po pierwsze, owa refleksja mazakorzenieniew katastroficznych diagnozach przełomudziewiętnastego i dwudziestego wieku. Po drugie, przedmiotem zainteresowanialiteratury staje się nie tyle sama kultura,ile jej odbicie oraz przetworzenie w indywidualnej oraz zbiorowejświadomości.
Po trzecie,Polska, jako integralna część Europy, traktowana jest tyleżjako laboratorium rozkładowych fermentów śródziemnomorskiejkultury, co ofiara inwazji obcej cywilizacji. Po czwarte,istnieje zasadniczy związek pomiędzy kryzysem kulturyeuropejskiej a jejbezbronnością wobectotalitaryzmuoraz podatnością na przyjęcieNowej Wiary.
Związek ów w syntetycznym skrócie przedstawia Dziecię Europy.Sformuło wanew nim zostaje, w tonie ironicznym, następującezalecenie:
Szanuj nabyte umiejętności, o dziecię Europy.
Dziedzicu gotyckich katedr, barokowych kościołów
I synagog, w których rozbrzmiewał płacz krzywdzonego ludu, Dziedzicu Kartezjusza i Spinozy, spadkobierco słowa „honor”, Pogrobowcze Leonidasów,
Szanuj umiejętności nabyte w godzinie grozy3.
Jest zatem owo Dziecię spadkobiercą dziedzictwa kultury europejskiej - jej dzieł sztuki, wielorakości przekonań religijnych, stylów architektury
/4
Zrozumieć katastrofę
i stylów myślenia, fideistycznego światopoglądu i kultu Rozumu, tradycji antycznej i dokonań epok nowożytnych. Całe to dziedzictwo,przywoła
ne nie przypadkiem wyrywkowo, symbolicznie, na zasadziekulturowej synekdochy, okazuje swoją jeśli nie bezużyteczność, to słabość wobec doświadczeń dwudziestowiecznych.Bo jakież są owe „umiejętności nabyte wgodzinie grozy”?
„DziecięEuropy” zostało schwytane w pułapkę dwóch totalitaryzmów.
Pierwszy z nich, nazistowski, stawiawobec groźby natychmiastowego uni cestwienia, ale także -wobec nagości bytu odartego z kostiumukultury, sprowadzonegodo elementarnego instynktu samozachowawczego,który kwestionuje tradycyjne normymoralne, przedkłada tchórzostwo i zdolność przystosowania nad wierność zasadom i odwadze, skazuje na, choćby bierny, współudział w zbrodni ludobójstwa. Drugi totalitaryzm, komunistyczny - dla którego doświadczenieterroruhitlerowskiego jest dobrymprzygotowaniem gruntu do zasadniczej przemiany świadomości jednostkowej - deprawuje umysłprzemocą, przystrojonąwdziejowąkonieczność, paraliżuje język, zatruwając godomieszką kłamstwa imanipulacji, usuwa skrupuły moralne, posługując się relatywizmem w przebraniu dialektyki,wreszcie - przygotowu jenadejścienowejgeneracji,całkowicie się z komunizmem identyfikującej, stanowiącej ucieleśnienie ideału Nowego Człowieka, hominisovietici. Tak należy rozumiećpointę wiersza:
Śmiech powstający z szacunku dla prawdy Jest śmiechem, którym śmieją się wrogowie ludu.
[...]
Surowi, jak przystało budowniczym sprawy
Pozwolimy sobie jedynie na pochlebczą żartobliwość.
Z ustami zaciśniętymi, posłuszni rozumowaniu Wkraczajmy ostrożnie w erę wyzwolonego ognia4.
Wypada przy tym uściślić, że owo Dziecięjest mieszkańcem jedynie środkowej iwschodniej części Europy,a skutków totalitaryzmu doświadcza nie odwewnątrz,lecz z zewnątrz, co ma ważkiekonsekwencje.Nie docieka
Zrozumieć katastrofę
ono bowiemźródeł obydwusystemów totalitarnych, zrodzonych przecież w Europie, leczbada ich praktyczne zastosowaniew międzyludzkimobcowa niu.Jest ofiarątych systemów, alezarazemdziedzicem i świadkiemtradycji, która okazuje swą bezsiłę wobecwłasnych potwornychowoców.
Polskim sposobom rozumienia kryzysu kultury europejskiej w dwudziestym wieku patronująoczywiście diagnozy, które powstałypodpiórem Spenglera, Ortegiy Gasseta,Zdziechowskiego czyWitkacego. Otacza jeponadto kata
stroficzny horyzont poezji modernizmui Drugiej Awangardy. Cowszakże było jedynie ekstrapolacją przeczuwanych zagrożeń, zrodzonych przez kryzys ekonomiczny oraz stopniowe rozwijanie się poobydwu stronach polskiej granicydwóch systemówtotalitarnych, w okresie okupacji i po zakończe niu II wojny światowej przybiera formy boleśnie dotykalne, przekraczające najśmielszewyobrażenia i wizje literackie. Rodzisię przecież jużwówczas nagląca potrzeba,by uwalniając sięodparaliżującegooddziaływaniaterroru oraz rzeczywistości społecznej, w którą okupant przeniósłreguły bezwzględ nych praw natury, dotrzeć podpowierzchnię zjawisk, zapytać o ich ukryte przyczyny i mechanizmy. Innymi słowy powstaje pytanie: jak to się stało, że kulturaeuropejska, legitymizująca siętak znakomitą, wielowiekową tradycją, wydałanaświat systemytotalitarne.Alboteż: czy cały jejrozwój nie prowa dził, krok po kroku,do faszyzmu i komunizmu? Pytania te oczywiście będą zaprzątaćw przyszłościcalerzeszehistoryków,antropologów, teoretyków kultury,socjologów,politologów czypsychologów społecznych. Ale stawiali je też sobie na gorąco pisarze wychowani wedle zasad i wartości, którym rzeczywistość wojenna i tuż powojenna takradykalnie zaprzeczyła. Przed tym szczególnymwyzwaniem stanęło pokoleniewychowanejuż w Polsce międzywojennej,dlaktórego we wrześniu 1939 roku dawny świat, najdo słowniej, ostatecznie zapadłsięw nicość.
Te pierwsze próbyzasługująnatym baczniejszą uwagę, że wiedzateore tyczna zderzała się w nichzprzeraźliwą praktyką społeczną, ugruntowane wartości były w niwecz obracane przezmechanizmypaństwa hitlerowskiego, niewzruszonym,wyuczonym w domui w szkole, szlachetnym przeświad czeniom szydercze lustro podłożyłacodzienność.
16
Zrozumieć katastrofę
Czymożna zrozumieć katastrofę? Katastrofę własnego państwa, społeczeń- stwa, całej cywilizacji? Podkreślam - zrozumieć j ą, a nie przeżyć czy doznać wyłącznie jej niszczycielskich skutków. Najtrudniejszyokazał się problem znalezienia odpowiedniego języka, nowego systemu pojęć, którym dałoby sięokiełznać rzeczywistośćprzypominającą senny koszmar. Jak wypracować instrumentarium adekwatne do odczytaniadoświadczenia bezprecedensu?
W jaki sposóbdokonać próby przekroczeniapęknięcia pomiędzyzjawiskami obserwowanymi na codzień a metodami ich tradycyjnego porządkowania w racjonalne kategorie - bez ułatwienia, jakidaje dystans czasowy, sprzyjający chłodnej obiektywizacji? Na ile tą drogąmożna dokonaćnieoczekiwanych odkryć? Właśnieten fenomenzainteresował mnie szczególnie podczaslektury LegendnowoczesnościCzesława Miłosza i jegolistów-esejów wymienianych zJerzym Andrzejewskim, Życia na niby Kazimierza Wyki, Szkiców piórkiem Andrzeja Bobkowskiego, kilku esejów BolesławaMicińskiego,a także Uwag Karola Ludwika Konińskiego5.
Cytowane tutaj książki Czesława Miłosza, Kazimierza Wyki, Andrzeja Bobkowskiego, Bolesława Micińskiego oraz Karola Ludwika Konińskiego lokalizowane są następują
co: Cz. Miłosz, Legendy nowoczesności, Kraków 2009 - LN; K. Wyka, Życie na niby, Kraków 2010 - ŻNN; A. Bobkowski, Szkice piórkiem. Francja 1940-1944, Londyn 1985 - SP; B. Miciński, Podróże do piekieł. Eseje, Warszawa 2011 - PDP; K. L. Koniń - ski. Uwagi 1940-1942, wybór, wstęp i przypisy B. Mamoń, Poznań 1987 - U (cyfra oznacza stronicę).
Teksty te czytanerazemstanowią zbiór ozdumiewającej myślowej spo istości. Do pewnego stopnia wpływana to zapewne fakt,iż sądziełem przed
stawicieli tej samej formacjikulturowej.Nie bezznaczenia i to, że autorzy spisywali swoje refleksje na gorąco, wiatach 1940-1942, a zatem w apogeum okupacji -przedporażającą tragediągettawarszawskiegoihekatombąPo wstania, ale ibez pełnej wiedzy o tym, w jakimkierunku potoczy się historia.
Niemniej uderzapodobieństwo stawianych pytańi wzajemne uzupełnianie siędawanych na nie odpowiedzi.Autorzy krążą ustawicznie wokół trzech zasadniczych problemów: rozumieniahistorii, koncepcji natury ludzkiej oraz pochodzenia i istoty zła.
Zrozumieć katastrofę
Można powiedzieć inaczej:we wspomnianychtekstach spórtocząze sobą człowiek jakoistotahistoryczna i jako istota religijna. Pierwszy pyta o sens i kierunek dziejów, rozumianych jako dzieło wyłącznie ludzkie, drugi o obecność bądźnieobecność Bogajako instancji nadającej historiiostateczne znaczenie. Dla pierwszegokoncepcjeludzkiejnatury sąjedyniewytworem różnych epok, a onsam jest ze swej istoty plastyczny, ulegającyzmianom zależnie od nacisku warunków zewnętrznych,dla drugiego człowieczanatura pozostaje niezmienna odstworzeniaświata i opiera się najbardziej nawet drastycznymeksperymentom.Jeden uznaje zło za rezultat historycznych okoliczności, drugi - za niezbywalny składnikcałego porządku istnienia, a zwłaszcza ludzkiej kondycji.Oczywiście żadnemu z nichautorzy nie przy znają wyłącznej racji. Prawdziwie ogniowej próbiezostają bowiem poddane nie tylkoidee, ale i ludzie. Rozmaitekoncepcjemyślicielisą weryfikowane na co dzień, nieraz brutalnie, przezrozgrywające sięwydarzenia historyczne, codziennośćwojnyi okupacji. Co układałosię w gotoweschematy, zanurzone wzagęszczone,wielorakie relacje międzyludzkie traci swą jednoznaczność i przejrzystość, skłaniadoprzemyśleniana nowo i odnalezienia innychmetod opisu.Ograniczę się tutaj zkonieczności do kilkuwybranych przykładów.
Z problememznalezienia językaadekwatnego doprzeżyćborykał sięMiłosz, próbując uchwycić specyfikę doświadczenia wojny, która, jak piszę, „toczy sięo koncepcję świata i człowieka” (LN 93),a przez to przypomina wojny religijne. Jak stwierdzał, „na przeszkodzie stoibrak dostosowanego donowych doznań języka”,dodając:„a wiemy, jakkonwencje przekształcają najszczersze nawet odczuwanie”. Zdecydował się zatem dokonaćodtworzenia, drogąintro- spekcji,„wewnętrznej logikiiwewnętrznego rozwoju swojego stosunku do rzeczywistości wojennej”(LN93), a zarazem autoanalizę wesprzećlekturą utworówzbliżających do analogicznychdoświadczeń.Nie tyle zatem roz
trząsa filozoficzne koncepcje, iledokonuje swego rodzaju antropologicznej lektury wybranychdzieł literackich6. Szuka genezy obserwowanej naco dzień
6 O Legendach nowoczesności interesująco pisał m.in. Marek Zaleski (Książka z ruin,
„Teksty Drugie" 1996, nr 2/3).
18
Zrozumieć katastrofę
kulturowej zapaści, czytając nanowo dzieła wielkich klasyków literatury oraz filozofów i teoretyków kultury.Wjegoesejach wnikliwej lekturzeRobinsona Crusoe, Komedii ludzkiej, Czerwonego iczarnego,LochówWatykanuczy Wojny i pokoju towarzyszą pismaBrzozowskiegoi Zdziechowskiego, a także studia Caillois, Schelera, Papiniego, Huizingioraz Witkacego. Można domniemywać, żew swoich esejach okupacyjnych nawiązuje, częściowo polemicznie, do czytanychprzed wojną Podróżydo piekieł Bolesława Micińskiego, z którym serdecznie sięprzyjaźnił. Jednym z wyrazistych przykładów tego nawiąza
nia możebyć fakt, że obydwaj autorzy wśród bohaterów swoich rozważań umieszczają Robinsona Crusoe, choć nadajątejpostaci trochę innysens - co wymagałoby osobnegorozwinięcia, na które nie tutajmiejsce.
W jednymzlistów-esejówdo Andrzejewskiego Miłoszkreśli, wsynte tycznymskrócie, toczącysię w cywilizacji zachodniejodwieczny spór po
między optymistyczną i pesymistyczną koncepcjączłowieka.Przypomina, że rzecznikiem tej drugiej byłochrześcijaństwo, a zwłaszczakatolicyzm, zgodnie z któregodoktryną „wrodzone skłonnościludzkie, nie rozjaśnione światłemłaski, musialy [...] doprowadzić zawsze dogrzechu,zaślepienia i obłędu” (LN 192). Rzecznikiemoptymistycznejkoncepcji człowieka stały się natomiast odrodzenie i oświecenie, które „wystąpiłyz aktem wiary wautonomiczną moralność, w ziarno prawdy,tkwiącew każdymczłowieku”. Potem „przychodzi Rousseau, wychowany w duchu protestantyzmu i głosi przyrodzonądobroćczłowieka”,zacałe złoobarczająccywilizację. Następnie
„optymista iprotestant Nietzsche, nawołującdo całkowitegowyzwolenia człowieka z kajdan‘moralności niewolniczej’ [...], doprzekształcenia cywi
lizacjiw duchu potęgiizdrowia,a nie prawdy [... ].ANietzschemuwtóruje protestant i optymista Gide, gorący jegowielbiciel. A potemci nowi, najnowsi, dobrze nam znani czcicielewspaniałego zwierzęcia w człowieku” (LN 193).
Oczywiście Miłosz nie chceobarczyćtradycjiprotestanckiej wyłączną odpowiedzialnością za zło rozpętane przeztotalitaryzm, dostrzegającnp.
pozytywne wzory wliteraturze anglosaskiej. Niemniejstanowczokonkluduje:
[... ] kto chce szukać instancji moralnej w człowieku i na niej się oprzeć, kto wierzy w prawo do autonomicznego rozstrzygania etycznych problemów - idzie raczej drogą Humanizmu i Reformacji niż drogą katolickiego Kościoła. A droga
Zrozumieć katastrofę
od Lutra do Rosenberga, jak słusznie powiadasz, nie jest wcale kręta - podczas gdy Rosenberga od katolicyzmu dzieli przepaść (LN 194).
Do tradycji katolickiej nie podchodzi wszakże bezkrytycznie, pragnie zniejwydestylować - podobniejak Wyka i Koniński- opatrzonywieloma zastrzeżeniami, wzór etycznegoheroizmu.
Miłosz dowodzi, że powodem upadku kulturyeuropejskiej byłyz jednej strony skłonność do ulegania rozmaitym mitom, utopiom, „legendom no
woczesności”,z drugiej— nadmierny podziw dla możliwościjednostkioraz kult życia, ślepej siły, nagiego instynktu. Instrumentem demaskacjitychże legendstaje się chłodny, sceptyczny umysł, metodą -dokonywana zdystansu czasowego konfrontacja ideizjejhistorycznym kontekstem, celem -wska zaniena zgubneskutki tradycji irracjonalizmu.Dostrzega w dziejach kultury europejskiej dwie główne tendencje: jedna to„skłonnośćdo oglądania człowieka, jako jednegozgatunków zwierzęcych”, co stopniowodopro wadzi do„poszukiwania moralności kolektywnej”; drugąwyraża„cofająca się moralność religijno-indywidualna, oparta na niezmiennymdekalogu”
(LN33). Kiedy zanika cementująca zbiorowość jej więź z transcendencją, prawodawcąmoralności staje się wewnętrzne„ja”, któregojuż nic nie jest w stanie kontrolować ikorygować.Dalej postępującyrozkład sprawia,że
„całametafizyczna strona moralności chrześcijańskiej ulega przyćmieniu, a pozostają jej kanony". Miłosz odnotowuje zjawisko, które nazywa „im- manentyzacją religii”, a którepolegana tym,że„wizje nieba, piekła, kary, zbawieniacoraz mniej mają mocy powściągania uczynków,a przeciwnie, kładziesięnaciskna ludzką, doczesną pożyteczność chrześcijaństwa”(LN 33).To spostrzeżenie jest ważne ibędzie miało dalekosiężneskutki wpisar- stwienoblisty,skoronieustępliwiedrążąc fenomen - jak gopóźniej nazwie,
„erozjiwyobraźnichrześcijańskiej” - będzie doniego stale powracałwwielu wierszach, ale także w Zniewolonym umyśle, w Widzeniach nad Zatoką San Franciscoorazw ZiemiUlro.
Bodaj najbardziej zaskakującym, kontrowersyjnym, aw każdym razie pobudzającym do refleksjirysem wywodów autora Legend jest przeświad
czenie, że tak silna w tradycjiprotestanckiej wiara,iż jednostka może byćdla samej siebie moralnym prawodawcą, ponieważ posiada „wrodzone,a więc
20
Zrozumieć katastrofę
niezależne odjakichkolwiek instytucjipodstawy dodobregożycia”, z jednej strony wykopała„przepaść pomiędzy społecznością cywilizowaną a szlachet nąjednostką” (LN 10), z drugiej wyrodniała stopniowo odromantycznego kultu silnejindywidualności do afirmacji „ja”, które kultywuje „rozkosz wyzwalaniasię, rozkosz niszczeniawszystkiego, co zastane” (LN 64), oraz stoiponad podziałem na dobro i zło.Prefiguracjęrozdwojenia znajdujeMi
łosz w wyobrażeniudzielnego amerykańskiego farmera, który odmawiając wieczorną modlitwę, „mógł czuć się czystym iszlachetnym, obywając się bez spowiednika i kaznodziei” mimoże obok leżałajego strzelba, z której
„zgładziłniejednego Indianina, broniąc sięalbobiorąc udziałw obławachna pierwotnych mieszkańców ziemi,którą zagarnął”(LN 11).
Dlatego właśnieztaką chyba nadmierną aprobatą Miłoszcytuje Gidea, którywskazywałna bezpośredni związekmyśli Nietzschegoz protestanty zmem.Dowodzi,że„ruchy faszystowskiezostałyprzygotowane długą pracą szarlatanówmyśli, mącicielisumień”(LN64), aletych szarlatanów poprzedzili wybitni myśliciele i pisarze, nie zawsze zdający sobiesprawęze zgubnego wpływuwłasnych idei. Jaktrafnie zauważa Helena Zaworska: „Pierwowzory, stworzoneprzezartystów i filozofów, mogłymieć w sobie wielkość, a jednak w procesie historycznym,w zbliżeniu domasowych odbiorców, deformowały się aż do zaprzeczenia początkowym wartościom. Miłosz oglądał właśnie tragicznie skażonewersje niegdysiejszych legend, więc trudnosię dziwić, że czuł się odarty ze wszelkichzłudzeń”7.
7 H. Zaworska, Zdrowe dziecko chore) Europy (Okupacyjna korespondencja Czesława Miłosza z Jerzym Andrzejewskim) [w:] tejże. Szczerość aż do bólu. O dziennikach i listach, Warszawa 1998, s. 266.
Kluczem do zrozumienia fenomenu przeżyciawojennego we wrześniu 1939 staje się dla Miłosza introspekcja konfrontowana z opisanymi wWojnie i pokojudoświadczeniami Pierre a Bezuchowa. Wojnę napoleońską uznaje Miłosz zaprefigurację wojnytotalnej, z jej uwolnieniem w naturze ludzkiej tamowanego przez normykulturowe okrucieństwa oraz bezdusznego,re- ifikującego stosunku doinnych ludzi.Samoprzeżycie wojennemazaś, jak
Zrozumieć katastrofę
piszę Miłosz, trzy warstwy. Pierwsza polega napoddawaniu sięzbiorowym uniesieniom, co prowadzido „stanu rozbrojenia intelektualnego”, któryrodzi się z „bezbronności intelektualnejwobec wewnętrznegomusu(iść, działać, spełniać rozkazy, być w gromadzie itd.)”(LN96). Druga warstwa przeżycia wojennego to „utrata wiary w cywilizację”. Przeświadczenie, że chroni ona skutecznie bestię ukrytąw człowieku, niknie wobec okrucieństw ludzkich podobnych w skutkachdookrucieństw przyrody oraz łatwości, z jaką„czu- jące i myślące stworzeniezamienia sięw martwy przedmiot” (LN98) zaś osoba traktowana jest jak zabawka nadającasiędo zniszczenia.Znaczenie ma jedynie„aspekt biologiczny” ludzkiej natury,„reszta wydaje sięnieistotną nadbudową” (tamże).
Nagła utrata wiary wdobroczynnedziałanie cywilizacji rodziwzbioro wościalbo postawę bierną,„wegetatywną”, albodajeasumpt do„działalności zupełnie cynicznej”,„uzasadnieniedla uczynków najbardziej nikczemnych”
(LN 99) i kierowania się wpostępowaniu wyłącznie egoistycznyminteresem orazchęcią przetrwania. Aleskutkiutratywiary są dalej idące:potrzeba hie rarchii czy ładu moralnego tworzygrunt podakceptację choćbykalekiego substytutu religii. W nazizmie bóstwem stał się „własny szczep”, któremu Niemcy nadali „cechyboskości” iwyposażyligo „we wszelkie zalety prawdy, piękności idobra” (LN 100). Miłosz zadaje pytanie: jakąpostawę przyj- mie po doświadczeniu klęski przedstawiciel podbitej Europy?Dostrzega niebezpieczeństwo powtórzeniapostawy wroga w chęci przeciwstawienia jego idealizacji narodu - idealizacji własnego narodu. Jak powiada: „Postawa taka, czyniąca zwłasnej ojczyzny ołtarz, na którym spala się jednostka- pozwoli muwyładować cały zapas szlachetności i heroizmu” (LN 100).
Upowszechnienietej postawyrodziinne zagrożenie po ukończeniu wojny,
„płynące z egzaltacji swojszczyzny, do czego skłonnesą narody, które wiele przecierpiały" (LN 101).
Miłosz nie tylko trafnie przewiduje powojenne zagrożenie wynikające z „egzaltacji swojszczyzną”, czyli wzrostem uczuć nacjonalistycznych, ale także, cociekawe, tworzy przesłanki do wniosku, który sformułuje dopiero wZniewolonym umyśle: na ruinach dawnych wierzeńi systemów wartości łatwiej się będzie szerzyć Nowa Wiara.Nie formułując wprost takiej kon
kluzjiw okupacyjnych esejach, znajdujerównocześnie dla obydwu zagrożeń
22
Zrozumieć katastrofę
jedyneprawdziwe remedium. Podobne do tego, jakie odnalazł Bezuchow.
Jest nim akt „dotknięcia do losuczłowieka w całej jegoprostocie,przemi- jalnościi bólu” (LN101),akt miłościbliźniego,wsparty wiarą w odwieczny moralny porządek bytu.
Lektura Wojny i pokoju odsłania przed Miłoszemzasadnicząróżnicę pomiędzyprawosławiem i zachodnimchrześcijaństwem.Dlapierwszego charakterystyczne jestprzyjęcie cywilizacji jedynie wtedy,gdy„poddasię ją ogniowej próbiesurowości i prostoty”(LN 102), co prowadzi doodno wieniamiędzyludzkich braterskich więzi. Europazostała poddana tej próbie podczas wojny, aleobce jej jest, jakzauważa Miłosz, przyjęcie „niewinności cierpienia”,chrześcijaństwo ewangeliczne; „nie błądzilipo niej «starcy», porzucający rodziny i majątki, aby «zbawiaćsię»wśródpuszcz nad Obem czyPeczorą” (LN 102). Innymi słowy obcejej były formyrosyjskiego misty cyzmu.Katolickieklasztory były przejawemcywilizacyjnejenergii,„ruchliwe, zajęte sprawami gospodarki, politykiiszkolnictwa”. Dlatego cywilizacyjny regres, doświadczenie poniżenia, Europa traktuje jako przejściowy dopust, a nie stannieunikniony i akceptowany - nie wyobraża sobie przyszłości „na modłę wstrzemięźliwąi surową” (tamże).
WedługMiłoszazachodnie chrześcijaństwo akceptuje „demonicznepier
wiastkinatury ludzkiej” (LN 102).Dlatego jeśli nawetjednostka uwalniała się spod władzy Kościoła i „zawierzała swoim siłom”, nawet„największe bestialstwo byłow oczach katolika zrozumiałymskutkiemprzyrodzonego skażenia”. Skąd zaskakujący wniosek: człowiek żyjącyzgodnie z tradycją zachodniego chrześcijaństwa jest„lepiej przygotowany do wyjściaz niewiary, wjaką wtrąca go podłość” (LN 103). Dlaczego? Bo z kryzysu wychodzi szybciej, dysponuje szeregiem antytoksyni nie tracinadziei orazocze
kuje„braterstwaludzi" poprzez „ujęcie w cugle biologicznychpopędów” (LN 103).W czym mu pomaga, wolno się domyśleć, wspólnota wiernych, Kościół i jego sakramenty. Innymi słowy Miłosz przeciwstawia wspólnotowy charakter zbawieniaw katolicyzmie projektom zbawienia indywidualne
go -zarównoprotestanckiemu, jak i prawosławnemu (przynajmniejw jego wersji mistycznej). Nie dowierza ani jednostkowej zdolnościdomoralnie słusznych rozstrzygnięć, ani egzaltacji wrażliwego serca,któregodząc się na zło istnienia, uchyla wszelkie podsuwane przez rozum wątpliwości.
Zrozumieć katastrofę
Przeświadczenie o rzekomo zakorzenionychw naturze praw moralnych może bowiem - jakw przypadku owego trapera - prowadzić dooddzielenia spokojnego sumienia od równocześniedokonywanych zbrodni.Z drugiej zaśstrony - wiaraoparta wyłącznie na pierwiastku irracjonalnymnie wy
trzymuje krytyki sceptycznego rozumu.
Najbardziej zdumiewające jest zakończenie eseju. Miłoszkreśli w nim wizję przyszłości, która ma cechy niemal prorocze! Poeta zadaje pytanie:
jak po wojnie, po unicestwieniu „doktryny rasowego nadczłowieka”, ludz
kość poradzi sobieze zwątpieniem wtrwałośćcywilizacji. Jeden wariantto wywiedzionez doświadczenia wojny o „przestrzeń życiową”ułożenie mię dzynarodowego ładu nachwiejnej równowadze antagonistycznych sił — co można odczytać jakozapowiedź konfrontacji dwóch powojennych bloków politycznych. Drugi wariantto powrót do „starych marzeń opaństwie zjed noczonej ludzkości” (LN 103),przy czym nie wiadomo, czy przekonanie o złym kształcie obecnej cywilizacji doprowadzi do powstania nowej,„wy chowującej masy wbraterstwie ubóstwa izatracie osobowości” (tamże) - co można odczytaćjakogroźbę zwycięstwa systemukomunistycznego,czy też odwołanie się do tradycjizachodniegochrześcijaństwa stanie się drogą doodnowienia,ulepszenia iwzbogacenia starych europejskich instytucji ustrojowych.Co,rzecz wiadoma, nie nastąpiło.
Między sposobem myślenia Czesława Miłoszai Kazimierza Wyki istnieje spore podobieństwo. Dla obydwu kluczowym doświadczeniem staje się klęskaPolski w1939 roku.Już podczas kampanii wrześniowejWykadoko nujebezlitosnej demaskacjiutajonych wstydliwieciemnych stronpolskiej mentalności.Docenia oczywiście bezprzykładnepoświęcenie i bohaterstwo żołnierzy walczących w przegranejzgóry sprawie, ale zarazemuderza go równocześnie „lichota, sobkowstwo, tępyegoizm, brakwyrozumienia dla jakichkolwiekspraw ogólnych, ba - nawetdla bliskiejnędzy”,atakże „hanieb nazatratagodności w zachowaniu się tutejszych przeciętnych ludziwobec Niemców, jakieś tchórzowskiewybieganie naprzód,zanim władca skinie” (ŻNN 44), co dodatkowo utwierdza okupantóww ich pogardliwym, pełnym
24
Zrozumieć katastrofę
wyższościstosunku do Polaków.Zmiany zachowań rodaków zastanawiają szczególnie wzestawieniu okresudwudziestolecia z latami okupacji. Przed wojną panowaływ Polsce brak poszanowaniapaństwa,„swawola wobec własnej władzy [...], pozorny indywidualizm”. Natomiast pod rządami Niemców plenią się „zdumiewająca, barania zgodana poniżenie”, plaga donosicielstwaidąca w parze z „niewolniczą pokorą”, „krowią potulnością słowiańską” (tamże). Co szczególnie groźne iupokarzające, to że tego rodzaju postawy stają siępowszechne, są przez większość akceptowane i nie budzą anizgorszenia, anizaskoczenia.
Wykadostrzega przy tym bardzo przenikliwiesam początekprocesu, którego skutki widać dodzisiaj,a mianowicie -trudną w istociedowyjaśnie nia osmozękulturową,przenikaniesięobyczajui mentalności warstw histo
rycznie odmiennych, wyraziście umiejscowionych whierarchii społecznej, a przez wiekiw znacznej mierzeskonfliktowanych.„Te same anarchiczne, rozsadzające wady charakteru szlachty polskiej -piszę Wyka —powtarzają sięwśród ludu,miasteczkowego imiejskiegoprostactwa i inteligencjitych okolic”. Stąd rodzi się zasadnicze pytanie: „Czyżby charakternarodowy, szczególnie jego niedostatki, byłczymśtrwalszym od historii iodradzał się w warstwach,które z pozoru powinny być wolneod tych niedostatków, albowiem historycznie wnich nie uczestniczyły?” (ŻNN4-4-45). Jużwsamej formie pytajnej dochodzi dogłosu tyleżpróbaoswojenia nagle ujawnionych, kompromitujących cech narodowegocharakteru,ile sceptyczna świadomość niewystarczalności wypracowanychformuł wobec fenomenu spychanegona marginesy zbiorowej samowiedzy.
Opisując różnice charakterów narodowych, Wyka w sposób naderory ginalnyanalizuje językciała. Spostrzega, żew twarzy polskiej, bardziej niż w niemieckiej, wyraża się„rozmaitość i szczerość duchowa".A jeśli istnieje
„jakaś maskawspólna, która [... ]barwi twarze polskie, to bywa nią maska grzeczności,uprzejmości, uśmiechu,towarzyskości”. Ale, dodaje eseista, ten uśmiech „biada brać wjego pełnejwartości. Nie jesteśmytakchętni drugim,jaksię wydajemy”(ŻNN 80).Szkoda, że tych celnych obserwacji nie opatrzył komentarzem. Bo przecież Gombrowiczby się ich nie powsty
dził! Czy ta pozornagrzeczność nie jest aby pozostałością-jak poprzednie wady - tradycji szlacheckiej? Zacność, uprzejmość, tak, ale sprowadzona
Zrozumieć katastrofę
do pustego rytuału,bezuwewnętrznionego systemu wartości, który ongiś te zachowania określałi umacniał.
Równie ciekawie prezentuje sięu Wyki swoistafenomenologia „gęby” niemieckiej. Na twarzy pojedynczego Niemca daje się odczytać, jakpiszę,
„jakieś oblicze drugie, wpisanewnią bezpytania o zgodę, jakiś palimpsest wolii uporu”. Uderzają szczególnie „zaciekłe ściągnięcie rysówku końcom zawziętych ust, ten bezwzględny zacisk szczęk, dumnie wypychającyku górze dolną wargę, te oczy zdające sięnie widziećniczego prócz jakiegoś zimnego płomienia, co przez nie goreje, skrzesanemartwym światłem hartu i uporu” (ŻNN 80). Maska odsłania swojąsztucznośćzwłaszczawówczas, gdy przybierają ją młodziżołnierze, bowiemich „zbyt podkreślone układy twarzy [są] zanadto wciągniętewjarzmo wspólne, by tenzapis nie posiadał już cośz kompleksu” (ŻNN 81).Ale jestitrzeci wariant, zdaniem Wyki najgroźniejszy: „oczy łagodne,dobroduszne,czołaotwarte, napewnomiesz
czące myśliskładne i sensowne”,ale „oboknich,ponad nimi, w poprzek nich zawsze rysprzesadnej woli”. Niebezpieczne przeciwieństwo, któremówi, że
„ów człowiek[ ... ] gotówjestnawszystko, co będzie mu nakazanei co sam nakazem wymusi, ale jego służba pospólnemu molochowi narodu dziaćsię będzieniezależnieod właściwości innych, powszechniejludzkich, jakiewnim spoczywają” (tamże). Otoportret „porządnego Niemca”, który w innych warunkach byłby przyzwoitym człowiekiem, ale woląnarodu, gorliwym i skrupulatnym wypełnieniemrozporządzeń uzasadni każdązbrodnię ijak będzietrzeba,własnoręczniezałoży stryczek na szyiniewinnieskazanego.
Czywszakże Niemiec i Polak niesą podobniw swoim braku autentyzmu, skrywanej dysharmonii „ja” i narzuconej - czy to przez tradycję, czy przez ideologię - Formy?
„Rys przesadnej woli” utrwalonynatwarzach okupanta dodatkowo zwraca uwagęnazjawisko dotychczas wtejskali nie istniejące - społeczeństwo maso we. Dopiero w dwudziestoleciu międzywojennym, jak dowodzi Wyka w eseju Pesymizm aodbudowaczłowieka, dokonało się to, kuczemu Europazmierzała od rewolucji francuskiej:zaczęły się prawdziwe rządyludu. Uprzedzając możliwezarzuty,eseista dowodzi z całą mocą, że właśniew „tychwielkich ruchach społeczno-narodowych [... ] lud jako masa [... ]został podniesiony do godności przypisywanej mu mistycznie przezswychproroków wieku
26
Zrozumieć katastrofę
liberalizmumieszczańskiego” (ŻNN 86). W dziewiętnastymwiekułago
dzący wpływ na „gatunek i metodyrządzenia” miały jeszcze klasy społeczne legitymujące się tradycyjnymi wartościami,wstuleciu następnymichmiejsce zajmuje społeczeństwo masowe, które jest dla rządzących jedynym oparciem, a zarazem stanowi ich podstawową bazę rekrutacyjną. Mówiąc dokładniej,
„najwyższą sankcją prawdyi każdej zbrodni w jej imiępopełnianej,stałasię masa przeciętna, naród, jako towszystko, co wyodrębnia, co podcina związki żywotne poza naród sięgające” (ŻNN 87).
Wbrew pozorom nie jest tobynajmniejoskarżenie wyłącznie nazistów.
Powiada dalej Wyka,że w „każdym narodzie tkwi słabiejlubmocniej opano
wany przez wieki łaski ikultury,człowieknagi, dziki isamotny”. Wystarczy mu wmówić, iżtasamotnośćjestjegoprzywilejem,aobjawi sięjegopraw dziwanatura.„Widząc gnębienie Żydów, zapomni, że wykruszają życie jego narodu, bo ma sklepikpełniejszyzgłodniałych nabywców;widząc chwilowy swój dostatek,zapomni w chwili sytości,że ina niego czeka kolej; pójdzie za ramię do zbrodni, bo tutajsię dopiero wyżyje i będzie czymś groźniejszym i wyższym” (ŻNN 88). To właśnie„ludjako masa”jest szczególnie podatny na uleganie zbiorowymemocjom i na manipulacjepropagandy, które eseista poddaje wnikliwejanalizie weseju Goebbels, Hitler iKato.
Szczególnie ważkimspostrzeżeniem Wyki wydaje się twierdzenie, że totalizm nie stanowi nieoczekiwanego wynaturzeniaeuropejskiej cywili zacji, lecz został przygotowany przezliberalizm i racjonalizm oświecenia.
To one zakwestionowały przeświadczenie o skażeniu naturyludzkiej oraz zburzyły kruchą zaporę,jaką przedujawnieniemsięutajonych zbrodniczych instynktów stanowiły jedyniereligia i kultura. Jak dowodzi Wyka: „Hipoteza, że człowiek sam w sobie, jakonagigatunek,jest dobry, została wprowadzo na przezdzisiejszych przeciwników totalizmu”. Czy oznacza to,że totaliści zakładają złonatury ludzkiej? Przeciwnie! Oni ją tylko lepiejznają.„A jeżeli gnębią,katują, trzymają wniewolnictwie i hańbie, to nie ażebyjakieś zaro
dyzła wypędzić, leczwtego powodu, że odkryli, śmiałkowie,w ludziach władzę gnębienia, znęcaniasię, niewolnictwa i czynią z niej użytek” (ŻNN 112). Dlatego dawni obrońcy teorii o przyrodzonej dobroci ludzkiejnatury zdumielibysię „nad tymzimnym usystematyzowaniem bestii ludzkiej, nad nihilistycznym i obojętnym utylitaryzmem wposługiwaniusię tąbestią przez
Zrozumieć katastrofę
doktrynychaosu” (ŻNN 113). Remedium na totalitarne ideologie dostrzega Wyka w tradycji religii katolickiej,w przemyśleniu nanowo pesymizmu chrześcijańskiego raz wyprowadzeniuetycznych konkluzji z tezy o grzechu pierworodnym. Twierdzi, że„odbudowaczłowiekadomaga się odbudowy metafizycznego sensu jego złych tajemnic” (ŻNN 125).
W książce Wykidominuje perspektywa historyczna, a nawet historiozoficzna.
Ramy dlajego rozważań tworzy esej pod znamiennym tytułem O porząd
kachhistorycznych,w którym autor próbujeskonstruować model własnego rozumienia procesu dziejowego. Wedle opinii Marii Janion Wyka „odrzucił kategorycznieproponowaną przezfaszyzmwizję ładu historii,aletakże nie przyjąłdowiadomości pesymistycznej historiozofii niedorzeczności i bez sensu dziejów”8. Posiłkował się przytym tyleż nabytą wiedzą teoretyczną, a zwłaszcza krytyczną oceną koncepcji Hegla, co czerpanąnagorąco bez pośrednią obserwacjącodziennego życia podczas okupacjiwrodzinnych Krzeszowicach.Jak pisał Andrzej Kijowski,była w Wyce „jakaś osobliwa mieszanina uczonego humanistyi miejscowegostatysty”9.Dlatego analizę świadomości zbiorowej Wyka opiera przedewszystkimnademaskacji: mi- totwórczego oddziaływania tradycji historycznej oraz presji uczuciowych imyślowych schematów. Zarazem swoją refleksję nad nowo powstałymi, nie mającymi precedensu zjawiskami rzeczywistości, którąkreujeokupant, rzutujenieraz daleko w przeszłość.
B M.Janion, Być w klęsce [w:] tejże. Płacz generała. Eseje o wojnie, Warszawa 1998,s. 183.
9 A. Kijowski, Piękne czasy okupacji[w:] tegoż, Arcydzieło nieznane, Kraków 1964,s.81.
10 K. Wyka, Życie na niby. Pamiętnik po klęsce, Kraków-Wroclaw 1984, s. 34. Zagadnienia te stały się przedmiotem szczegółowych, profesjonalnych badań. Zob. np. klasyczną już książkę Victora Klemperera, LTI. Notatnik filologa, prze! i przypisami opatrzył J. Zychowicz, Kraków-Wroclaw 1983. A także: A. Pratkanis, E. Aronson, Wiek propagandy. Używanie i nadużywanie perswazji na co dzień (Szczególnie rozdziały pt.
Psychologia codzienna oraz Perswazja wstępna: przygotowanie gruntu pod skuteczne od
działywanie), Warszawa 2003; Manipulacja w języku, pod red. P. Krzyżanowskiego
Kiedy na przykład przytaczając wypowiedzi Goebbelsa iHitlera, dro biazgowo analizuje zjawisko, które nazwie „reżyserią propagandową”10,
28
Zrozumieć katastrofę
obejmującąreżyserowanie „znaczeniafaktów i postawy uczuciowej oraz sądów ofaktach”(ŻNN 41),poprzykłady sięga daleko wprzeszłość hi
storyczną. Wpierwdoantyku, następnie wokresnapoleoński, wreszciedo prasy sprzed drugiej wojnyświatowej, wskazując na stopniowe doskonalenie metod manipulacji opiniąpubliczną, skąd dobrzeudokumentowanakonklu zja: „Totalistyczna reżyseriapropagandowa jest przeto zjawiskiem, którego technika została w dużejmierzeprzygotowana przez technikę informacyj
ną występującą w rozwiniętym kapitalizmie” (ŻNN 52). Jest towszakże, powiada Wyka, reżyseriaodtamtej bardziejwyrafinowana, bardziejgiętka ibardziej skuteczna, jakkolwiekpodobnie„pragmatyczna, nie ideowa”. Zaś o jej większej skuteczności przesądza „wyłączność władzy nad reżyserią sądówwdanym społeczeństwie, jaką daje władza faktyczna”. Ale, zauważa badacz, „wulgarny pragmatyzm”, który nadprawdęprzedkłada„doraźnycel i szybką skuteczność” (ŻNN 53), zanim przybrałcyniczną i prymitywną postać w Mein Kampf, wcześniej towarzyszył refleksjom wybitnychteore
tyków. Wystarczywspomnieć uwagi o sposobie urabiania opinii publicznej zawartew Psychologiitłumu Gustawa Le Bona czy sformułowaneprzez Ortegę yGassetaw Buncie mas tezy o pojawieniusięnowego typu człowieka, który rezygnując zprób przekonywania i dysputy, pragniejedynie narzucić innym swoje poglądy. Jakzatem przekonuje już ten jedenjakże wymowny przykład, fenomen totalitaryzmu nie jestdla Wyki zaskakującym ewenementem roz
woju kultury europejskiej,leczkonsekwencją tyleż pewnych odwiecznych ludzkich zachowań, ile skutkiem głębokich przeobrażeń, które prowadziły do powstania nieznanego dotychczas zjawiska wpostaci społeczeństwa masowego. Jest ponadto,nader groźnąwskutkach, formąprzeniesienia uproszczonych i zwulgaryzowanych teorii naukowych w praktykę stosunków międzyludzkich.
Przeciwnie niż Miłosz, Andrzej Bobkowski właśnie suwerenną jednostkę uznaje za jedyne źródło siły ipotęgi. Jednakże, co ważne,ma to być jednostka
i P. Nowaka, Lublin 2004. Należy przecież podkreślić, że intuicje i rozpoznania Wyki znacznie je wyprzedziły.
Zrozumieć katastrofę
uwolniona od wszelkichwięzów kulturowych, narodowych, ale zarazem ugruntowującaswojepoczuciemoralnewżarliwej, głębokiej wierze,która wykracza poza proste podziały wyznaniowe. Utopięcałkowicie swobodnego indywiduum wspomaga u Bobkowskiego utopia wolności. I właśnie tedwie utopiestanowią ukryte założenie krytyki kultury europejskiej. „Chuligan wol ności”11, jak sam siebie określał, jestnajpierw świadkiem bezprzykładnej,bo pozbawionejwoli oporu, klęski Francji w obliczuinwazji wojsk hitlerowskich, następnie zgody tego państwa na upokarzające warunkipokojuikolaborację, wreszcie, po zakończeniu wojny, gotowościprzyjęciasystemu komunistycz nego oraz biernego oczekiwania na pomoc amerykańską. Upadek Francji, symbolu obrony prawjednostkii obronywolności, jest dla Bobkowskiego dowodem isymptomem upadku całejEuropy.Stąd Szkice piórkiem rojąsięod antyeuropejskichfilipik, które tyleżwyrażajązawiedzione nadzieje pisarza, co stanowią pośrednie uzasadnienie jego decyzji porzucenia Starego Kon
tynentu i emigracjido Ameryki Południowej. Powiada zatem: „Kto wie, czy nie rozpadamy siętak, jak rozpadał sięRzym-nacałego” (SP142), dodając z przekąsem: „Nie wiem, czy istniałakiedykolwiek takkłamliwaepoka jak nasza” (SP 229). Dla BobkowskiegoNiemcy hitlerowskie są zjawiskiem
„anormalnym”,ponieważsą antytezą tradycji wolnościowych. „Świat wol
ności, praw wolności - nierazokrutnych- nie mógł się oprzeć dobrze zorga
nizowanemu niewolnikowi”. Przewiduje przytymtrafnie,że „choć Niemcy przegrają tę wojnę, to wiele z koncepcji ich ideiświata, koncepcji społecznych iekonomicznych wsiąknie wcałą Europę”(SP181) -podobnie jak tomiało miejsce z ideami rozpowszechnionymiprzezwojnynapoleońskie. Drugim groźnym zjawiskiemjest to, że „Sowietyi komunizm stały się namiastką religii. Wiaraw nie zajęła miejsce utraconej wiary we wszystko” (SP 34ó).
11 J. Giedroyc, A. Bobkowski. Listy 1946-1961, wybrał, oprać, i wstępem opatrzył J. Zie
liński, Warszawa 1997, s. 439.
Totalitaryzm o dwóch obliczachpodważyłwedług Bobkowskiego trzy filary europejskiejcywilizacji,czyliwniesioneprzezGreków „poszukiwanie prawdy,walkęz ciemnotą, przesądami ifanatyzmem”, przez Rzymian - „na
ukę o prawachiobowiązkach”,wreszcie przez chrześcijan - „odróżnienie życia doczesnego od życia wiecznego” i„pojęciegodnościosoby ludzkiej” 11
30
Zrozumieć katastrofę
(SP 78). W ich miejsce wprowadził kłamstwo imanipulację, bezprawie i re- ifikację oraz nową, nieznaną formęniewolnictwa państwowego.Jednakże na pytanie o to,co zrodziło totalne ideologie, Bobkowskiniepotrafiprecyzyjnie odpowiedzieć. Razobarcza odpowiedzialnością biorące początek od Lutra tradycje myśli niemieckiej, to znów Napoleona zajego „kult siły inienawiści” (SP 387). Bezapelacyjna afirmacja konkretnego człowieka albo skłania pisarza doakcentowania nieprzewidywalnościwszelkich przemian cywilizacyjnych, alboteż do sięganiapo anachroniczną, naturalistyczną koncepcję dziejów z jej wyobrażeniemcyklunarodzin, wzrostu i śmierci. Inspirowany przezdzieła Spenglera, Frobeniusa i Keyserlinga, na którychczęsto się powołuje, Bob kowskiposługuje sięzbyt szybkimi uogólnieniamialbo łatwymii banalnymi analogiami życia społeczeństw i życia owadów.Zbezwzględnątrafnością demaskuje rozmaiteformy zniewolenia, potrafiprzewidzieć powojenne losy Europyz proroczą wręcz dokładnością, arównocześnie grzęźnie w jaskrawe uproszczeniai pochopne, sprzeczneze sobą tezy i definicje.
Inną próbę analizy zjawiskakryzysueuropejskiej kulturypodejmuje Bolesław Miciński wswoim napisanym w1940 roku esejupt. Onienawiści, okrucień
stwie i abstrakcji12. Punktemwyjścia staje sięautowiwisekcja, a dokładniej mówiąc, analiza psychicznychskutków nienawiści.Powiadaautor: „Nie
nawidzę nienawiści iza to także, że nauczyła mnie nienawiści”(PDP 153).
Sformułowanietego pozornegoparadoksu będziemiało dalej idące konse
kwencje. Dalej bowiem Miciński zauważa: „Totalizmzniekształcadusze nie tylko swoichwyznawców- zatruwa nienawiścią, awięczniekształcai dusze tych, którzy usiłująmu sięprzeciwstawić” (tamże). Walczący sublimują nienawiśćwwalce, ale „straszny jest los jednostekinarodówskazanych na bezczynność. Niesublimowane uczucia zniekształcają osobowość, deprawują i zaprawiająnienawiścią wyobraźnię”(PDP 154). Deprawują - z pewnością.
Ale, wolno zapytać, czy jedynie zaprawiają sadyzmem? Nienawiść unicestwia
12 O problematyce totalizmu w esejach Micińskiego pisał obszernie Adam Michnik („Niena
widzę totalizmu... ” -O Bolesławie Micińskim [w:] tegoż, Polskie pytania, Życie Literackie - Cahiers Littéraires, Paryż 1987).
Zrozumieć katastrofę
przecież - czego eseista jakby niedostrzega - wszystkie szlachetniejsze odruchy, doprowadza do powolnegoi nieuchronnego rozkładuwięzi spo łecznych opartych na akceptacji odmienności oraz tolerancji wobecobcych.
Tutaj zapewne mieści sięjedno zeźródełbrutalizacji postawpolskiegospo łeczeństwa wokresie okupacji -źródło plagi donosicielstwa, braku postaw solidarności, nietolerancji wobec Żydóworaz obojętności na ich los.Dosyć trudno wszakże zgodzić się w twierdzeniem, że nienawiść„sublimuje się w walce”. Przeczą temu choćby bolesne rozterki sumieniaBaczyńskiego, Konwickiego, Różewicza, Nowaka, dlaktórych zabicie bliźniego- nawet wroga — jest zbrodnią nie dousprawiedliwienia i pozostaje w jaskrawej sprzeczności z nakazamietyki, nie tylkochrześcijańskiej.
Niesposób się oprzećwrażeniu, że całe rozumowanie Micińskiego ma charakter nade wszystko teoretyczny, roztrząsa krąg skojarzeń, jakie budzi w eseiściePochwałakata de Maistrea,i opiera się głównie na introspekcji. Czy nie dochodzi przytym do głosu skrytepoczuciewiny? Miciński najwyraźniej pośrednio oskarżasię oto, że ogląda scenę wojny z zewnątrz, z dystansu, nie biorąc czynnegoudział w walcez okupantem. Stąd zapewne poszukiwanie innegorodzajuzadośćuczynienia:„Ci,co są skazani na bezczynność - wsensie walki bezpośredniej - mogą znaleźć ratunek wcierpieniu”. Ono właśniestaje sięformąekspiacji w perspektywie zbawienia, uwalnia odzarzutu„letniości”
(PDP 154).„I dlatego - wyznajepisarz—dumny jestem z nienawiści, która mnie zatruwa, i modlę się o cierpienie, któreby oczyściło mnie zgrzechu nienawiści” (PDP 155).
GenezytotalitarnychsystemówMicińskiupatruje w ideologii francuskich
„tradycjonalistów” z pierwszej połowy XIX wieku, azwłaszcza w pismach de Maistrea, autora Pochwały kata, dlaktórego „jednostka była fikcją - rze czywistością była zbiorowość: naród”(PDP 158),atakże wfilozofii Hegla.
Jaktwierdzi, „największym okrutnikiem w dziejach"nie był Tamerlanczy de Sade,lecz Hegel „ze swoimabstrakcjonizmem” dla którego „jednostka to tylko kurz osadzający się nawypolerowanych trybachhistorycznego arytmometru (PDP 156).Iprecyzyjnie podsumowuje:
Totalizm opowiada się za zbiorowością w imię instynktu powszechnego jako źródła siły, w imię determinizmu jako nieuchronnej konsekwencji niezmien
32
Zrozumieć katastrofę
nych cech rasowych, w imię pesymizmu w ocenie indywidualnych wartości człowieka (PDP 161).
Jednostce z jednej strony grozi zatem supremacjazbiorowości, segregacja rasowa orazniewiara w jej duchowe walory, zdrugiej - wmówienie, że „pod
stawą przemian dziejowych są wartości gospodarcze”. Miciński już wówczas nie miał cienia wątpliwości, czym możestaćsięużycie w praktyce społecznej i politycznej filozofii marksistowskiej (odwołującej się dopism Hegla).
Dowodzi,że pod pozorem odkłamywania historii „marksizm, streszczający się wformule «byt kształtuje myśl», usiłujedziśwłaśnie, wbrewwłasnej zasadzie, kształtować rzeczywistośćwedług abstrakcyjnychwzorów [...], z bezmiernym okrucieństwem” (PDP 157). Napomknięcie, że marksizm czynito „wbrew własnej zasadzie”, jest ważne, świadczy bowiem, że nie chodzi tutajo odrzucenie tej filozofii en bloc,lecz jedynie jej wersjizwulgaryzowa nej, podporządkowanejdoktrynie komunistycznej oraz instrumentalnie wykorzystanej. Dlatego zdaniem Micińskiegow drugiej wojnieświatowej
„ściera się [... ] abstrakcja zbiorowości z rzeczywistością jednostki” (PDP 156) .Jak z naciskiem podkreśla, wojna nie toczysięo zbożeczy naftę, lecz
„o taki, a nie innypogląd na świat, o taką,a nie inną koncepcję życia” (PDP 157) .Według filozofa człowiek nie jest z natury anidobry, ani zły.Wybór należy do niego, ale niezbywalnymwarunkiem staje się swobodna, niczym nie ograniczona myśl: „Aby przez wolność myśli rozwijaćintelekt, aby przez wolność intelektu przezwyciężaćdeterminizm” (PDP 163).
Pojęzyk pojęć religii katolickiej, traktowanej daleko od ortodoksji, sięga takżeKarolLudwik Koniński, który podobnie jakWyka okupacjęprzeżyłna prowincji. Jego wizja rozpinasiępomiędzy niedosiężnymBogiem askrwa wionąziemią, inaczej mówiąc-między pytaniem oobecność porządku transcendentnego w historii a drobiazgową, bystrą obserwacjącodziennych zachowańwokresie okupacji.Stąd namysłnaddusząi jej stosunkiem do Stwórcy, kwestia obecności zła w świecie, postulaty heroicznej postawy moralnej ugruntowanej wżarliwej wierze sąsiadują z notatkami o cenach żywnościoraz suchymi, lakonicznymi zapisami aktówterroru. Stąd nękający
Zrozumieć katastrofę
autora, trudny do jednoznacznego rozstrzygnięcia etyczny dylemat: „Jeżeli zwyciężało kiedykolwiek to, co nazywa się „Dobro”,totylkowsparteo silę;
więc siła autorkąhistorii bezwzględu naswą wartość etycznąi metafizycz
ną; to przyjąćjako faktniezbity, bez upiększeń ibez wykrętów- i jeszcze religii nie utracić" (U 37). Dylemat, który wiedzie Konińskiego wpobliże odpowiedzi gnostyckich, a nawet manichejskich, kiedy dla obecności zła szuka usprawiedliwieniaw idei „BogaDucha, który nie jestodpowiedzialny za stworzenie, ale stworzeniepragnie zbawić [...],jest Światłem, którego ciemności nie ogarną” (U 133).
Konińskiodrzuca,jakoniezgodne z chrześcijaństwem,przyzwolenie na zabijanie, dla niego „chrystianizm jest zgodą na trwanie,idealizmem trwa nia”(U 81),ale zarazem - nie wierzyw Bogarządzącego ludzkimidziejami.
Historia to kołowrót zbrodni, które trwajązawsze.„Niewola, najazd nieby wały, łajdactwo,jakiego światnie widział? Tak,ale to tylkokwantytatywne wzmożenie zła”(U 81). Gdzie indziej powiada, że „historia jestczęścią natury, a naturajest obojętna, ani„zła”,ani „dobra”,ale obojętna, nieznana,tajemni cza, kapryśnaalbo nieubłagana” (U42).Jeszcze dobitniej: „To, co się dzieje, to tylkonowy, silniejszyinfluxprzyrody do historii” (U 109).Jeśli uznać, że historią, jak przyrodą, rządząte same prawa, obydwie są aksjologicznie neutralne,tokonsekwencjetakiegozałożenia prowadzą do wniosku, żehitle rowskiterror jest grą, w której stawkę stanowi życie, a regułę- wszechwładny przypadek. Nic o niczymnie przesądza -nawet z obozu koncentracyjnego w Auschwitzmożna po roku wrócić.Alerównocześnie„Tempo mordowania jest nadzwyczajne”. Filozof odnotowuje: „Wr.ub. w gminie tutejszejaresz
towano 10 młodzieńców z powodu jakichś nieregularności w stosunkudo Arbeitsamtu -jużdoszła wiadomość o śmiercidziesiątego”. Gdzieindziej:
Z Krakowa, opowiadają, że widziano jak żołnierz niemowlęciu rozbił głowę o bruk, jak oficer jadący dorożką strzelał do Żydów prowadzonych w konwoju.
Są antysemici, którzy nie mogą o tym słuchać, są inni, których to cieszy (U 228).
Objaw typowegopolskiego antysemityzmu? Co on naprawdę znaczy w tamtej sytuacji ekstremalnego zagrożenia i wzmożonychprzez nazistowską propagandę odwiecznych napięćmiędzyPolakami iŻydami? Koniński opo
wiada gdzie indziej olosach niejakiego GrunsteinazRudawy, powszechnie
34
Zrozumieć katastrofę
łubianegoi chronionegoprzed prześladowaniami przez miejscowąludność, co rodzi jego przypuszczenie, że „przy niewielkiej ilości Żydówi wobec biedy żydowskiej antysemityzm przestaje funkcjonować” (U 106).
Skąd zatem ta nagłaeksplozjazla? Koniński, jak wówczas wielu, niezbyt oryginalniewini za to powierzchowną recepcjęfilozofii Nietzschego, której wszakże, co zaskakujące,w całości nie przekreśla. Jak piszęzgryźliwie:
Zneurastenizowany i przeczulony inteligent wymarzył siebie jako zdrowego bydlaka, zdrowego a genialnego (mimo to) - i tak powstał Nietzsche, wielki prorok faszyzmu [...]. Konserwatysta Nietzsche: dyscyplina, hierarchia, rasa, dystynkcja, elita, mocny régime świadomych; to wszystko nie jest bez sensu;
ale jak to wypadło w mózgach kapralskich i feldfebelskich? Do Dachau, panie profesorze, do Dachau (U 33).
Dodając:
Dureństwo „postępowców", snobizm i modniactwo Żydów: jak oni czytali Nie
tzschego, za co oklaskiwali? Za antyklerykalizm? Nie poznaliście, że Nietzsche aprobuje religię „dla stada” - dla stada razem z wami? [... ] razem z chrystiani- zmem wy idziecie w górę albo topicie się - jak i chrystianizm się pogrąża (tamże).
Jeśli u Nietzschego idea rasy, „elita, mocny régime świadomych, to wszystko nie jest bez sensu”, to jakmożna zaaprobowaćrównocześnieantychrześci- jaństwo i antysemityzm filozofa? Tej sprzeczności Koniński zdaje się nie dostrzegać. W imaginacyjnej debacie Nietzschegoze św. Teresą z Lisieux szuka dosyć zdumiewającegokompromisu — dochodzi mianowicie do wnio sku,że„legalny jest Nadczlowiek biologiczny”, ale tylko pod warunkiem,że uznasięlegalność i wyższość „Nadczłowieka mistycznego”. Konkludując:
„Norma bohaterstwa bez korekturynormyświętości dajeblond Bestie” (U 42). Dla żarliwego katolikapojawia się jeszczejedna,dosyć poważna idrażliwa kwestia:„Miłość ogarnia wszystkich,nawet nieprzyjaciół, nawet folksdojczów i wszelkich innych łotrów, łajdaków i szubrawców?...Naiwne pytanie, ale dosyć ważne”(U33).
Jednym słowem, katechizmowe wskazania poddane prawdziwie ogniowej próbie nabierają szczególnego dramatyzmu. Domagają się ślepego posłuszeń stwa opartegona przeczącej doświadczeniu, bezgranicznej, niepodważalnej wierzew odwieczny ładmoralny.Trudnojednak otaką wiaręwdobie osta
Zrozumieć katastrofę
tecznejpróby, toteż medytacjeKonińskiego pełne są sprzeczności, drama
tycznych szamotań,wahań i wewnętrznychrozterek, nierozstrzygniętych dylematów, pytańbez odpowiedzi. Wielu z nich w okupacyjnej ciemności trudno było uniknąć, tym bardziej że pisarzformułował je na gorąco, pod ciśnieniemrozgrywającej się na jego oczach historii, w gwałtownie zmienia
jących się okolicznościach.
Szkicowane tutaj, naderpobieżnie i bardzogrubą kreską,diagnozykryzysowej fazy kultury europejskiej dowodzą, jak bardzo wieloaspektowyiwielowar stwowy charakter ma tozjawisko,jak dalece splątane ipowikłaneu swoich początków są korzenietotalitaryzmu, wreszcie- wjak ogromnym stopniu opis kryzysu zależy od usytuowaniadiagnosty, jego systemuwartości oraz przeświadczeń światopoglądowych. DlaMiłoszato efektwyrodniejących stopniowo - pod wpływem transformacji społecznych, ekonomicznych i kulturowych - nowożytnychutopii. DlaWyki kryzysEuropy, wyrażający się dominacją systemutotalitarnego,stanowiłrezultat przemian historycznych, które wiodły do supremacji zbiorowości nad jednostką i dowytworzenia społeczeństwa masowego.Dla Micińskiegoto skutek bezkrytycznegoprzy swojenia niektórych koncepcjioświecenia i romantyzmu. Dla Bobkowskiego wydaje się wymownymi niepodważalnymdowodem na nieodwracalnąruinę cywilizacji, która stopnioworozkruszała swoje antyczno-chrześcijańskie fundamenty. Dla Konińskiego to zaprzepaszczenie dziedzictwa chrześcijań
skiego, głównie podwpływemNietzschego. Wszyscyopowiadali się po stronie indywiduum - przeciw masie, postronieintelektu -przeciw instynktowi, po stronie wolności - przeciw rozmaitymformomdeterminizmu. Wszelako źródłakryzysuokazywały się trudne do jednoznacznego ustalenia - za każdym razeminaczej zostawały umiejscowionei nazwane, natomiast prerogatywy tak nieustępliwiebronionejjednostkiwyglądały rozmaicie. Dla Miłosza był tosceptyczny dystans, dla Micińskiego - afirmacja suwerennego intelektu, dlaBobkowskiego - anarchiczna formula wolności, dla Konińskiego - po
stulat nieustępliwej, heroicznej wiary. Jednym słowem,douchwycenia istoty kryzysu europejskiej kultury języki antropologii, filozofii i teologii, którymi
36