• Nie Znaleziono Wyników

We władzy pozoru

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "We władzy pozoru"

Copied!
284
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

WE WŁADZY POZORU

(4)
(5)

Aleksander Fiut

WE WŁADZY POZORU

riiil

AKADEMICKA

(6)

© Copyright by Aleksander Fiut, Kraków 2015

Recenzenci:

prof, dr hab. Stefan Chwin, Uniwersytet Gdański dr hab. Krzysztof Ćwikliński, prof. UTH, Radom

Opracowanie redakcyjne:

Monika Filipek

Projekt okładki:

Oskar Ostafin

Książka dofinansowana przez Wydział Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego

ISBN 978-83-7638-487-0

KSIĘGARNIA AKADEMICKA ul. św. Anny 6, 31-008 Kraków tel. /faks: 12 431 27 43, 12 421 13 87 e-mail: akademicka(a>akademicka. pl Księgarnia internetowa:

www. akademicka. pl

(7)

S pis

treści

Wstęp... 7

I Zrozumieć katastrofę... 13

Czy Europa jest złudzeniem? ... 39

Brakujące stronice... 49

Dwugłos o klęsce... 65

II Egzorcyzmowanie komunizmu... 85

Stalinowska (nie)normalność... 95

Quasi-traktat o ubecji... 113

Oblicza tyranii, oblicza historii... 127

III Zachód oglądany... 139

Spadanie bez dna... 151

Król i błazen? ... 165

Gnostycki węzeł... 189

IV Powrót do Europy Środkowej? ...2 13 Pejzaż z katastrofą w tle...231

Neosarmatyzm? ... 247

We władzy pozoru... 257

Nota bibliograficzna...267

Indeks nazwisk... 271

(8)
(9)

W

stęp

Świadomi tego czy nieświadomi, w znacznej mierze pozostajemy obecniewe władzypozoru - pozoru wielkiego znaczenia naszego państwa w Europie, dzielonych przez wszystkichwartości dziedzictwa kulturowego, ze czcią podtrzymywanejwielowiekowej tradycji, anawet wspólnego języka pojęć i symboli. W ponowoczesnympejzażu polskiejkultury włóczą się martyrolo- giczne upiory, mesjanistyczny wodzirej pragnieznowu porwaćdo obłędnego tańca, anawet straszysarmacki czereprubaszny.Właściwość tęświetnie uchwyciław swoich powieściach DorotaMasłowska - jedna z bohaterek tej książki. Ale, wypada zapytać,czywe władzy pozoru nie pozostawaliśmy aby także wcześniej? Przecież mirażami raju na ziemi mamił nas komunizm!

Byli tacy, co wiarę w tenraj udawali, alebyli itacy, co w jego istnienie święcie wierzyliidokładali wszelkich starań,bysię w historiiziścił. Rządził nami, nie tak dawno temu, w okresie PRL, pozór normalności, ale pozorne okazały się próby całkowitego uwolnienia się zarówno od demonów okupacji,jak i od spadkupoPolsce pojałtańskiej. Dlaczego?

W moim przekonaniu pod potężną władzępozoruw znacznej mierze oddał nasgest odtrącenia. Odtrąceniprzez sytyizadowolony z siebie Zachód znaleźliśmy się w dwudziestowiecznym piekle,któregodno mościły wspólnie totalitaryzm nazistowski i sowiecki. Tej próbie niewieluudało sięsprostać.

Jedni starali się demonizmtotalitaryzmu intelektualnie okiełznać, szukając w przeszłości historycznej źródeł kulturowej katastrofy, która gozrodziła, inni odprawialinadnim egzorcyzmy, jeszcze inni próbowali znaleźćz nim jakiś modus vivendi albo wykorzystać do własnych,zwykleniecnych, celów.

Ale kiedyśodtrąceni odtrącamy- wznakomitej większości -wszelkąod­

powiedzialnośćza drążącyEuropę kryzys. Uznajemy sięza integralną część

(10)

Wstęp

Europy, gdy mowao wspólnym,choćrozmaicie rozumianym dziedzictwie, przestajemynią być, gdy chodzi o współodpowiedzialność za jego zagro­ żenie i upadek. Rola niewinnej ofiary umieszcza nas, Polaków, poza sceną dokonujących się cywilizacyjnych procesów, w nieokreślonej dokładniej sferze pomiędzymitycznym „Zachodem” irównie mitycznym „Wschodem”,

„Europą” i „Azją”-czyni rzekomo jedynymi depozytariuszami gdzieindziej zapomnianych czy wprostunicestwionychwartości.

Dlatego wbardzo małym stopniu dochodzi dorachunku sumieniaza żywew dwudziestoleciu, zwłaszcza u jego schyłku, sympatie dla faszyzmu, brak rozliczenia z totalitarnymielementamiw polityce Polskisanacyjnej czy stosunkiem Polaków do Zagłady. Zepchnięte głęboko wpodświadomość poczuciewspółwiny pogrążaświadomośćzbiorową we mgle pozoru. Stąd brakrzetelnego rozliczenia się zewspółtworzeniem systemu totalitarnego.

Stąd zastanawiająca nostalgia zaPRL, a także bezradność wobecsłabnącej wagi polskiego katolicyzmu czy gubienie się wrzeczywistości rządzonej przez majaki konsumpcji.

Wszystkim tymzjawiskomwymowneświadectwo dają powojenna lite­ raturapiękna iwspomnieniowa, publicystyka i epistolografia. Świadectwo tym cenniejsze, że nie tylkonie ograniczającesiędo suchych cyfr statystyk, doraźnych politycznychrachub, zbyt pospiesznych generalizacji czy hi­

storycznych hipotez, lecz także zanurzone wdoświadczeniu osobistym, najbardziej prywatnym, poparte niejednokrotnie bolesnymirozterkami imoralnymidramatami.Świadectwo, które nierzadko przekazuje więcej,niż autor, tworząc dzieło, zamierzał powiedzieć.Stanowiące rodzaj demaskacji zabiegów odsuwających poczuciewspółodpowiedzialnościza losy Europy, ale także autodemaskacji, bo lektura wielu analizowanych tutaj tekstów odsłaniaw nich polatach te treści, którezostałyalboniezauważone, albo przemilczane, albo celowo pominięte. Innymi słowy, bywa itak, że próby uwolnieniasię spod władzy pozoru również są pozorne,zatrzymują się na powierzchnibez zstępowania we wstydliweczy kompromitującegłębie, ograniczają się do wyrazistego, ostentacyjnego gestu zerwania.

Wokół naszkicowanych wyżejproblemówkrążą interpretacje wybranych przeze mnie tekstów. Są wśródnich dziełaliterackie,wspomnienia, listyi wy­ powiedzi publicystyczne. Interesowało mnie szczególnie, jakieświadectwo

8

(11)

Wstęp

wielorakiejwładzy pozoru dają,jakjej ulegają lub jak z nią walcząpisarze należący do kilkugeneracji, tacy jakm.in.AleksanderWat, Jerzy Giedroyc, AndrzejBobkowski,CzesławMiłosz, Tadeusz Różewicz,Kazimierz Wyka, Bolesław Miciński, Andrzej Kuśniewicz, Michał Głowiński, Roman Polański, Tadeusz Konwicki, Jacek Bocheński.Ale także młodsi: Stefan Chwin, Jerzy Sosnowski,AndrzejStasiuk i Dorota Masłowska.

Zaciekawiłomnie szczególnie, jak miejsce Polski w Europie postrzegali tuż po wojnie emigracyjnipublicyści.Wjakiej mierze udział Polaków w ra­

towaniuŻydów, ale takżeichwspółudziałw ich mordowaniu dokumentują wspomnienia ocalałych z Zagłady. Jak przedstawiały się mniej chwalebne karty polskiego ruchu oporu w okupowanejFrancji. Czym byl fenomenNowej Wiary orazjakie były jego skutkiwcodziennym życiu młodejgeneracji lat stalinowskich. Jak dalece kulturotwórczą rolę odgrywałacenzurai autocen- zuraw okresiePRL. Jakimoże być stosunekdo Zachodu i do Rosji. Czy po 1989 roku ma sensrestytucja pojęcia Europy Środkowej. Dlaczego z prozy niepodległej Polskiwyłania się tak krytyczny obraz polskiegokatolicyzmu oraz zniewolenia przezkonsumpcjonizm. Skąd nagła tęsknotaza sarmacką tradycją.

(12)
(13)
(14)
(15)

Z

rozumieć katastrofę

W pierwszymrozdziale Zniewolonegoumysłu, pragnąc przybliżyć jego pro­ blematykę, Czesław Miłosz krótko streścił Nienasycenie Witkacego. Ten zabieg napierwszy rzut oka może się wydaćtrudny do wytłumaczenia: po co właściwie zachodnioeuropejskiemu czytelnikowi, do którego książka byłaprzecież adresowana, znajomość powieści opublikowanejw 1932 r., na dodateknieznanego wówczas polskiego autora? Uzasadniającswój zamysł, Miłosz powiada:

Akcja powieści rozgrywała się w Europie, ściślej w Polsce, w jakimś bliżej nie określonym momencie przyszłości, który zresztą można było określić równie dobrze jako teraźniejszość Środowisko przedstawione było to środowi­

sko muzyków, malarzy, filozofów, arystokracji i wyższych wojskowych. Cala książka nie była niczym innym niż studium rozkładu: szalona muzyka oparta na dysonansach; perwersje erotyczne; rozpowszechnione używanie narkotyków;

bezdomność myśli na próżno szukającej oparcia; fałszywe nawrócenia na kato­

licyzm; skomplikowane schorzenia psychiczne. Działo się to wszystko w chwili, kiedy mówiono, że cywilizacja zachodnia jest zagrożona, i w kraju, który był wystawiony na pierwsze uderzenie armii ze Wschodu: armią tą była armia mon- golsko-chińska, panująca na terytorium od Oceanu Spokojnego do Bałtyku1.

Cz. Miłosz, Zniewolony umysł, Kraków 1999, s. 24.

Po czym następuje konkluzja:

Wizja Witkiewicza spełnia się dzisiaj w najdrobniejszych szczegółach na wielkich obszarach europejskiego kontynentu [...]. Człowiek musi albo umrzeć - fizycz­

nie czy duchowo - albo odrodzić się w sposób jeden, z góry zdefiniowany, przez *

(16)

Zrozumieć katastrofę

zażycie pigułek Murti-Binga. Ludzie na Zachodzie skłonni są często rozpatrywać los krajów nawracanych tylko w kategoriach przymusu i przemocy. To jest nie­

słuszne. Poza zwyczajnym strachem, poza chęcią uchronienia się przed nędzą i fizycznym zniszczeniem działa pragnienie wewnętrznej harmonii i szczęścia2.

2 Tamże, s. 26.

' Cz. Miłosz, Wiersze, t. 2, Kraków 2002, s. 13.

Nakreślona tutaj paralelasłużyć może jako swegorodzajuparadygmat wpisanej w polską literaturę powojenną refleksji o kryzysie kultury europej­

skiej.Paradygmat,cociekawe,modyfikowanywprawdzie inaczejw literaturze krajowej, inaczejwemigracyjnej, zachowującywszakżeswojezasadnicze elementy— poza jednym,o czymdalej - w postaci niezmienionej. Jakie to elementy?Po pierwsze, owa refleksja mazakorzenieniew katastroficznych diagnozach przełomudziewiętnastego i dwudziestego wieku. Po drugie, przedmiotem zainteresowanialiteratury staje się nie tyle sama kultura,ile jej odbicie oraz przetworzenie w indywidualnej oraz zbiorowejświadomości.

Po trzecie,Polska, jako integralna część Europy, traktowana jest tyleżjako laboratorium rozkładowych fermentów śródziemnomorskiejkultury, co ofiara inwazji obcej cywilizacji. Po czwarte,istnieje zasadniczy związek pomiędzy kryzysem kulturyeuropejskiej a jejbezbronnością wobectotalitaryzmuoraz podatnością na przyjęcieNowej Wiary.

Związek ów w syntetycznym skrócie przedstawia Dziecię Europy.Sformuło­ wanew nim zostaje, w tonie ironicznym, następującezalecenie:

Szanuj nabyte umiejętności, o dziecię Europy.

Dziedzicu gotyckich katedr, barokowych kościołów

I synagog, w których rozbrzmiewał płacz krzywdzonego ludu, Dziedzicu Kartezjusza i Spinozy, spadkobierco słowa „honor”, Pogrobowcze Leonidasów,

Szanuj umiejętności nabyte w godzinie grozy3.

Jest zatem owo Dziecię spadkobiercą dziedzictwa kultury europejskiej - jej dzieł sztuki, wielorakości przekonań religijnych, stylów architektury

/4

(17)

Zrozumieć katastrofę

i stylów myślenia, fideistycznego światopoglądu i kultu Rozumu, tradycji antycznej i dokonań epok nowożytnych. Całe to dziedzictwo,przywoła­

ne nie przypadkiem wyrywkowo, symbolicznie, na zasadziekulturowej synekdochy, okazuje swoją jeśli nie bezużyteczność, to słabość wobec doświadczeń dwudziestowiecznych.Bo jakież są owe „umiejętności nabyte wgodzinie grozy”?

„DziecięEuropy” zostało schwytane w pułapkę dwóch totalitaryzmów.

Pierwszy z nich, nazistowski, stawiawobec groźby natychmiastowego uni­ cestwienia, ale także -wobec nagości bytu odartego z kostiumukultury, sprowadzonegodo elementarnego instynktu samozachowawczego,który kwestionuje tradycyjne normymoralne, przedkłada tchórzostwo i zdolność przystosowania nad wierność zasadom i odwadze, skazuje na, choćby bierny, współudział w zbrodni ludobójstwa. Drugi totalitaryzm, komunistyczny - dla którego doświadczenieterroruhitlerowskiego jest dobrymprzygotowaniem gruntu do zasadniczej przemiany świadomości jednostkowej - deprawuje umysłprzemocą, przystrojonąwdziejowąkonieczność, paraliżuje język, zatruwając godomieszką kłamstwa imanipulacji, usuwa skrupuły moralne, posługując się relatywizmem w przebraniu dialektyki,wreszcie - przygotowu­ jenadejścienowejgeneracji,całkowicie się z komunizmem identyfikującej, stanowiącej ucieleśnienie ideału Nowego Człowieka, hominisovietici. Tak należy rozumiećpointę wiersza:

Śmiech powstający z szacunku dla prawdy Jest śmiechem, którym śmieją się wrogowie ludu.

[...]

Surowi, jak przystało budowniczym sprawy

Pozwolimy sobie jedynie na pochlebczą żartobliwość.

Z ustami zaciśniętymi, posłuszni rozumowaniu Wkraczajmy ostrożnie w erę wyzwolonego ognia4.

Wypada przy tym uściślić, że owo Dziecięjest mieszkańcem jedynie środkowej iwschodniej części Europy,a skutków totalitaryzmu doświadcza nie odwewnątrz,lecz z zewnątrz, co ma ważkiekonsekwencje.Nie docieka

(18)

Zrozumieć katastrofę

ono bowiemźródeł obydwusystemów totalitarnych, zrodzonych przecież w Europie, leczbada ich praktyczne zastosowaniew międzyludzkimobcowa­ niu.Jest ofiarątych systemów, alezarazemdziedzicem i świadkiemtradycji, która okazuje swą bezsiłę wobecwłasnych potwornychowoców.

Polskim sposobom rozumienia kryzysu kultury europejskiej w dwudziestym wieku patronująoczywiście diagnozy, które powstałypodpiórem Spenglera, Ortegiy Gasseta,Zdziechowskiego czyWitkacego. Otacza jeponadto kata­

stroficzny horyzont poezji modernizmui Drugiej Awangardy. Cowszakże było jedynie ekstrapolacją przeczuwanych zagrożeń, zrodzonych przez kryzys ekonomiczny oraz stopniowe rozwijanie się poobydwu stronach polskiej granicydwóch systemówtotalitarnych, w okresie okupacji i po zakończe­ niu II wojny światowej przybiera formy boleśnie dotykalne, przekraczające najśmielszewyobrażenia i wizje literackie. Rodzisię przecież jużwówczas nagląca potrzeba,by uwalniając sięodparaliżującegooddziaływaniaterroru oraz rzeczywistości społecznej, w którą okupant przeniósłreguły bezwzględ­ nych praw natury, dotrzeć podpowierzchnię zjawisk, zapytać o ich ukryte przyczyny i mechanizmy. Innymi słowy powstaje pytanie: jak to się stało, że kulturaeuropejska, legitymizująca siętak znakomitą, wielowiekową tradycją, wydałanaświat systemytotalitarne.Alboteż: czy cały jejrozwój nie prowa­ dził, krok po kroku,do faszyzmu i komunizmu? Pytania te oczywiście będą zaprzątaćw przyszłościcalerzeszehistoryków,antropologów, teoretyków kultury,socjologów,politologów czypsychologów społecznych. Ale stawiali je też sobie na gorąco pisarze wychowani wedle zasad i wartości, którym rzeczywistość wojenna i tuż powojenna takradykalnie zaprzeczyła. Przed tym szczególnymwyzwaniem stanęło pokoleniewychowanejuż w Polsce międzywojennej,dlaktórego we wrześniu 1939 roku dawny świat, najdo­ słowniej, ostatecznie zapadłsięw nicość.

Te pierwsze próbyzasługująnatym baczniejszą uwagę, że wiedzateore­ tyczna zderzała się w nichzprzeraźliwą praktyką społeczną, ugruntowane wartości były w niwecz obracane przezmechanizmypaństwa hitlerowskiego, niewzruszonym,wyuczonym w domui w szkole, szlachetnym przeświad­ czeniom szydercze lustro podłożyłacodzienność.

16

(19)

Zrozumieć katastrofę

Czymożna zrozumieć katastrofę? Katastrofę własnego państwa, społeczeń- stwa, całej cywilizacji? Podkreślam - zrozumieć j ą, a nie przeżyć czy doznać wyłącznie jej niszczycielskich skutków. Najtrudniejszyokazał się problem znalezienia odpowiedniego języka, nowego systemu pojęć, którym dałoby sięokiełznać rzeczywistośćprzypominającą senny koszmar. Jak wypracować instrumentarium adekwatne do odczytaniadoświadczenia bezprecedensu?

W jaki sposóbdokonać próby przekroczeniapęknięcia pomiędzyzjawiskami obserwowanymi na codzień a metodami ich tradycyjnego porządkowania w racjonalne kategorie - bez ułatwienia, jakidaje dystans czasowy, sprzyjający chłodnej obiektywizacji? Na ile tą drogąmożna dokonaćnieoczekiwanych odkryć? Właśnieten fenomenzainteresował mnie szczególnie podczaslektury LegendnowoczesnościCzesława Miłosza i jegolistów-esejów wymienianych zJerzym Andrzejewskim, Życia na niby Kazimierza Wyki, Szkiców piórkiem Andrzeja Bobkowskiego, kilku esejów BolesławaMicińskiego,a także Uwag Karola Ludwika Konińskiego5.

Cytowane tutaj książki Czesława Miłosza, Kazimierza Wyki, Andrzeja Bobkowskiego, Bolesława Micińskiego oraz Karola Ludwika Konińskiego lokalizowane są następują­

co: Cz. Miłosz, Legendy nowoczesności, Kraków 2009 - LN; K. Wyka, Życie na niby, Kraków 2010 - ŻNN; A. Bobkowski, Szkice piórkiem. Francja 1940-1944, Londyn 1985 - SP; B. Miciński, Podróże do piekieł. Eseje, Warszawa 2011 - PDP; K. L. Koniń - ski. Uwagi 1940-1942, wybór, wstęp i przypisy B. Mamoń, Poznań 1987 - U (cyfra oznacza stronicę).

Teksty te czytanerazemstanowią zbiór ozdumiewającej myślowej spo­ istości. Do pewnego stopnia wpływana to zapewne fakt,iż sądziełem przed­

stawicieli tej samej formacjikulturowej.Nie bezznaczenia i to, że autorzy spisywali swoje refleksje na gorąco, wiatach 1940-1942, a zatem w apogeum okupacji -przedporażającą tragediągettawarszawskiegoihekatombąPo­ wstania, ale ibez pełnej wiedzy o tym, w jakimkierunku potoczy się historia.

Niemniej uderzapodobieństwo stawianych pytańi wzajemne uzupełnianie siędawanych na nie odpowiedzi.Autorzy krążą ustawicznie wokół trzech zasadniczych problemów: rozumieniahistorii, koncepcji natury ludzkiej oraz pochodzenia i istoty zła.

(20)

Zrozumieć katastrofę

Można powiedzieć inaczej:we wspomnianychtekstach spórtocząze sobą człowiek jakoistotahistoryczna i jako istota religijna. Pierwszy pyta o sens i kierunek dziejów, rozumianych jako dzieło wyłącznie ludzkie, drugi o obecność bądźnieobecność Bogajako instancji nadającej historiiostateczne znaczenie. Dla pierwszegokoncepcjeludzkiejnatury sąjedyniewytworem różnych epok, a onsam jest ze swej istoty plastyczny, ulegającyzmianom zależnie od nacisku warunków zewnętrznych,dla drugiego człowieczanatura pozostaje niezmienna odstworzeniaświata i opiera się najbardziej nawet drastycznymeksperymentom.Jeden uznaje zło za rezultat historycznych okoliczności, drugi - za niezbywalny składnikcałego porządku istnienia, a zwłaszcza ludzkiej kondycji.Oczywiście żadnemu z nichautorzy nie przy­ znają wyłącznej racji. Prawdziwie ogniowej próbiezostają bowiem poddane nie tylkoidee, ale i ludzie. Rozmaitekoncepcjemyślicielisą weryfikowane na co dzień, nieraz brutalnie, przezrozgrywające sięwydarzenia historyczne, codziennośćwojnyi okupacji. Co układałosię w gotoweschematy, zanurzone wzagęszczone,wielorakie relacje międzyludzkie traci swą jednoznaczność i przejrzystość, skłaniadoprzemyśleniana nowo i odnalezienia innychmetod opisu.Ograniczę się tutaj zkonieczności do kilkuwybranych przykładów.

Z problememznalezienia językaadekwatnego doprzeżyćborykał sięMiłosz, próbując uchwycić specyfikę doświadczenia wojny, która, jak piszę, „toczy sięo koncepcję świata i człowieka” (LN 93),a przez to przypomina wojny religijne. Jak stwierdzał, „na przeszkodzie stoibrak dostosowanego donowych doznań języka”,dodając:„a wiemy, jakkonwencje przekształcają najszczersze nawet odczuwanie”. Zdecydował się zatem dokonaćodtworzenia, drogąintro- spekcji,„wewnętrznej logikiiwewnętrznego rozwoju swojego stosunku do rzeczywistości wojennej”(LN93), a zarazem autoanalizę wesprzećlekturą utworówzbliżających do analogicznychdoświadczeń.Nie tyle zatem roz­

trząsa filozoficzne koncepcje, iledokonuje swego rodzaju antropologicznej lektury wybranychdzieł literackich6. Szuka genezy obserwowanej naco dzień

6 O Legendach nowoczesności interesująco pisał m.in. Marek Zaleski (Książka z ruin,

„Teksty Drugie" 1996, nr 2/3).

18

(21)

Zrozumieć katastrofę

kulturowej zapaści, czytając nanowo dzieła wielkich klasyków literatury oraz filozofów i teoretyków kultury.Wjegoesejach wnikliwej lekturzeRobinsona Crusoe, Komedii ludzkiej, Czerwonego iczarnego,LochówWatykanuczy Wojny i pokoju towarzyszą pismaBrzozowskiegoi Zdziechowskiego, a także studia Caillois, Schelera, Papiniego, Huizingioraz Witkacego. Można domniemywać, żew swoich esejach okupacyjnych nawiązuje, częściowo polemicznie, do czytanychprzed wojną Podróżydo piekieł Bolesława Micińskiego, z którym serdecznie sięprzyjaźnił. Jednym z wyrazistych przykładów tego nawiąza­

nia możebyć fakt, że obydwaj autorzy wśród bohaterów swoich rozważań umieszczają Robinsona Crusoe, choć nadajątejpostaci trochę innysens - co wymagałoby osobnegorozwinięcia, na które nie tutajmiejsce.

W jednymzlistów-esejówdo Andrzejewskiego Miłoszkreśli, wsynte­ tycznymskrócie, toczącysię w cywilizacji zachodniejodwieczny spór po­

między optymistyczną i pesymistyczną koncepcjączłowieka.Przypomina, że rzecznikiem tej drugiej byłochrześcijaństwo, a zwłaszczakatolicyzm, zgodnie z któregodoktryną „wrodzone skłonnościludzkie, nie rozjaśnione światłemłaski, musialy [...] doprowadzić zawsze dogrzechu,zaślepienia i obłędu” (LN 192). Rzecznikiemoptymistycznejkoncepcji człowieka stały się natomiast odrodzenie i oświecenie, które „wystąpiłyz aktem wiary wautonomiczną moralność, w ziarno prawdy,tkwiącew każdymczłowieku”. Potem „przychodzi Rousseau, wychowany w duchu protestantyzmu i głosi przyrodzonądobroćczłowieka”,zacałe złoobarczająccywilizację. Następnie

„optymista iprotestant Nietzsche, nawołującdo całkowitegowyzwolenia człowieka z kajdan‘moralności niewolniczej’ [...], doprzekształcenia cywi­

lizacjiw duchu potęgiizdrowia,a nie prawdy [... ].ANietzschemuwtóruje protestant i optymista Gide, gorący jegowielbiciel. A potemci nowi, najnowsi, dobrze nam znani czcicielewspaniałego zwierzęcia w człowieku” (LN 193).

Oczywiście Miłosz nie chceobarczyćtradycjiprotestanckiej wyłączną odpowiedzialnością za zło rozpętane przeztotalitaryzm, dostrzegającnp.

pozytywne wzory wliteraturze anglosaskiej. Niemniejstanowczokonkluduje:

[... ] kto chce szukać instancji moralnej w człowieku i na niej się oprzeć, kto wierzy w prawo do autonomicznego rozstrzygania etycznych problemów - idzie raczej drogą Humanizmu i Reformacji niż drogą katolickiego Kościoła. A droga

(22)

Zrozumieć katastrofę

od Lutra do Rosenberga, jak słusznie powiadasz, nie jest wcale kręta - podczas gdy Rosenberga od katolicyzmu dzieli przepaść (LN 194).

Do tradycji katolickiej nie podchodzi wszakże bezkrytycznie, pragnie zniejwydestylować - podobniejak Wyka i Koniński- opatrzonywieloma zastrzeżeniami, wzór etycznegoheroizmu.

Miłosz dowodzi, że powodem upadku kulturyeuropejskiej byłyz jednej strony skłonność do ulegania rozmaitym mitom, utopiom, „legendom no­

woczesności”,z drugiej— nadmierny podziw dla możliwościjednostkioraz kult życia, ślepej siły, nagiego instynktu. Instrumentem demaskacjitychże legendstaje się chłodny, sceptyczny umysł, metodą -dokonywana zdystansu czasowego konfrontacja ideizjejhistorycznym kontekstem, celem -wska­ zaniena zgubneskutki tradycji irracjonalizmu.Dostrzega w dziejach kultury europejskiej dwie główne tendencje: jedna to„skłonnośćdo oglądania człowieka, jako jednegozgatunków zwierzęcych”, co stopniowodopro­ wadzi do„poszukiwania moralności kolektywnej”; drugąwyraża„cofająca się moralność religijno-indywidualna, oparta na niezmiennymdekalogu”

(LN33). Kiedy zanika cementująca zbiorowość jej więź z transcendencją, prawodawcąmoralności staje się wewnętrzne„ja”, któregojuż nic nie jest w stanie kontrolować ikorygować.Dalej postępującyrozkład sprawia,że

„całametafizyczna strona moralności chrześcijańskiej ulega przyćmieniu, a pozostają jej kanony". Miłosz odnotowuje zjawisko, które nazywa „im- manentyzacją religii”, a którepolegana tym,że„wizje nieba, piekła, kary, zbawieniacoraz mniej mają mocy powściągania uczynków,a przeciwnie, kładziesięnaciskna ludzką, doczesną pożyteczność chrześcijaństwa”(LN 33).To spostrzeżenie jest ważne ibędzie miało dalekosiężneskutki wpisar- stwienoblisty,skoronieustępliwiedrążąc fenomen - jak gopóźniej nazwie,

„erozjiwyobraźnichrześcijańskiej” - będzie doniego stale powracałwwielu wierszach, ale także w Zniewolonym umyśle, w Widzeniach nad Zatoką San Franciscoorazw ZiemiUlro.

Bodaj najbardziej zaskakującym, kontrowersyjnym, aw każdym razie pobudzającym do refleksjirysem wywodów autora Legend jest przeświad­

czenie, że tak silna w tradycjiprotestanckiej wiara,iż jednostka może byćdla samej siebie moralnym prawodawcą, ponieważ posiada „wrodzone,a więc

20

(23)

Zrozumieć katastrofę

niezależne odjakichkolwiek instytucjipodstawy dodobregożycia”, z jednej strony wykopała„przepaść pomiędzy społecznością cywilizowaną a szlachet­ nąjednostką” (LN 10), z drugiej wyrodniała stopniowo odromantycznego kultu silnejindywidualności do afirmacji „ja”, które kultywuje „rozkosz wyzwalaniasię, rozkosz niszczeniawszystkiego, co zastane” (LN 64), oraz stoiponad podziałem na dobro i zło.Prefiguracjęrozdwojenia znajdujeMi­

łosz w wyobrażeniudzielnego amerykańskiego farmera, który odmawiając wieczorną modlitwę, „mógł czuć się czystym iszlachetnym, obywając się bez spowiednika i kaznodziei” mimoże obok leżałajego strzelba, z której

„zgładziłniejednego Indianina, broniąc sięalbobiorąc udziałw obławachna pierwotnych mieszkańców ziemi,którą zagarnął”(LN 11).

Dlatego właśnieztaką chyba nadmierną aprobatą Miłoszcytuje Gidea, którywskazywałna bezpośredni związekmyśli Nietzschegoz protestanty­ zmem.Dowodzi,że„ruchy faszystowskiezostałyprzygotowane długą pracą szarlatanówmyśli, mącicielisumień”(LN64), aletych szarlatanów poprzedzili wybitni myśliciele i pisarze, nie zawsze zdający sobiesprawęze zgubnego wpływuwłasnych idei. Jaktrafnie zauważa Helena Zaworska: „Pierwowzory, stworzoneprzezartystów i filozofów, mogłymieć w sobie wielkość, a jednak w procesie historycznym,w zbliżeniu domasowych odbiorców, deformowały się aż do zaprzeczenia początkowym wartościom. Miłosz oglądał właśnie tragicznie skażonewersje niegdysiejszych legend, więc trudnosię dziwić, że czuł się odarty ze wszelkichzłudzeń”7.

7 H. Zaworska, Zdrowe dziecko chore) Europy (Okupacyjna korespondencja Czesława Miłosza z Jerzym Andrzejewskim) [w:] tejże. Szczerość aż do bólu. O dziennikach i listach, Warszawa 1998, s. 266.

Kluczem do zrozumienia fenomenu przeżyciawojennego we wrześniu 1939 staje się dla Miłosza introspekcja konfrontowana z opisanymi wWojnie i pokojudoświadczeniami Pierre a Bezuchowa. Wojnę napoleońską uznaje Miłosz zaprefigurację wojnytotalnej, z jej uwolnieniem w naturze ludzkiej tamowanego przez normykulturowe okrucieństwa oraz bezdusznego,re- ifikującego stosunku doinnych ludzi.Samoprzeżycie wojennemazaś, jak

(24)

Zrozumieć katastrofę

piszę Miłosz, trzy warstwy. Pierwsza polega napoddawaniu sięzbiorowym uniesieniom, co prowadzido „stanu rozbrojenia intelektualnego”, któryrodzi się z „bezbronności intelektualnejwobec wewnętrznegomusu(iść, działać, spełniać rozkazy, być w gromadzie itd.)”(LN96). Druga warstwa przeżycia wojennego to „utrata wiary w cywilizację”. Przeświadczenie, że chroni ona skutecznie bestię ukrytąw człowieku, niknie wobec okrucieństw ludzkich podobnych w skutkachdookrucieństw przyrody oraz łatwości, z jaką„czu- jące i myślące stworzeniezamienia sięw martwy przedmiot” (LN98) zaś osoba traktowana jest jak zabawka nadającasiędo zniszczenia.Znaczenie ma jedynie„aspekt biologiczny” ludzkiej natury,„reszta wydaje sięnieistotną nadbudową” (tamże).

Nagła utrata wiary wdobroczynnedziałanie cywilizacji rodziwzbioro­ wościalbo postawę bierną,„wegetatywną”, albodajeasumpt do„działalności zupełnie cynicznej”,„uzasadnieniedla uczynków najbardziej nikczemnych”

(LN 99) i kierowania się wpostępowaniu wyłącznie egoistycznyminteresem orazchęcią przetrwania. Aleskutkiutratywiary są dalej idące:potrzeba hie­ rarchii czy ładu moralnego tworzygrunt podakceptację choćbykalekiego substytutu religii. W nazizmie bóstwem stał się „własny szczep”, któremu Niemcy nadali „cechyboskości” iwyposażyligo „we wszelkie zalety prawdy, piękności idobra” (LN 100). Miłosz zadaje pytanie: jakąpostawę przyj- mie po doświadczeniu klęski przedstawiciel podbitej Europy?Dostrzega niebezpieczeństwo powtórzeniapostawy wroga w chęci przeciwstawienia jego idealizacji narodu - idealizacji własnego narodu. Jak powiada: „Postawa taka, czyniąca zwłasnej ojczyzny ołtarz, na którym spala się jednostka- pozwoli muwyładować cały zapas szlachetności i heroizmu” (LN 100).

Upowszechnienietej postawyrodziinne zagrożenie po ukończeniu wojny,

„płynące z egzaltacji swojszczyzny, do czego skłonnesą narody, które wiele przecierpiały" (LN 101).

Miłosz nie tylko trafnie przewiduje powojenne zagrożenie wynikające z „egzaltacji swojszczyzną”, czyli wzrostem uczuć nacjonalistycznych, ale także, cociekawe, tworzy przesłanki do wniosku, który sformułuje dopiero wZniewolonym umyśle: na ruinach dawnych wierzeńi systemów wartości łatwiej się będzie szerzyć Nowa Wiara.Nie formułując wprost takiej kon­

kluzjiw okupacyjnych esejach, znajdujerównocześnie dla obydwu zagrożeń

22

(25)

Zrozumieć katastrofę

jedyneprawdziwe remedium. Podobne do tego, jakie odnalazł Bezuchow.

Jest nim akt „dotknięcia do losuczłowieka w całej jegoprostocie,przemi- jalnościi bólu” (LN101),akt miłościbliźniego,wsparty wiarą w odwieczny moralny porządek bytu.

Lektura Wojny i pokoju odsłania przed Miłoszemzasadnicząróżnicę pomiędzyprawosławiem i zachodnimchrześcijaństwem.Dlapierwszego charakterystyczne jestprzyjęcie cywilizacji jedynie wtedy,gdy„poddasię ją ogniowej próbiesurowości i prostoty”(LN 102), co prowadzi doodno­ wieniamiędzyludzkich braterskich więzi. Europazostała poddana tej próbie podczas wojny, aleobce jej jest, jakzauważa Miłosz, przyjęcie „niewinności cierpienia”,chrześcijaństwo ewangeliczne; „nie błądzilipo niej «starcy», porzucający rodziny i majątki, aby «zbawiaćsię»wśródpuszcz nad Obem czyPeczorą” (LN 102). Innymi słowy obcejej były formyrosyjskiego misty­ cyzmu.Katolickieklasztory były przejawemcywilizacyjnejenergii,„ruchliwe, zajęte sprawami gospodarki, politykiiszkolnictwa”. Dlatego cywilizacyjny regres, doświadczenie poniżenia, Europa traktuje jako przejściowy dopust, a nie stannieunikniony i akceptowany - nie wyobraża sobie przyszłości „na modłę wstrzemięźliwąi surową” (tamże).

WedługMiłoszazachodnie chrześcijaństwo akceptuje „demonicznepier­

wiastkinatury ludzkiej” (LN 102).Dlatego jeśli nawetjednostka uwalniała się spod władzy Kościoła i „zawierzała swoim siłom”, nawet„największe bestialstwo byłow oczach katolika zrozumiałymskutkiemprzyrodzonego skażenia”. Skąd zaskakujący wniosek: człowiek żyjącyzgodnie z tradycją zachodniego chrześcijaństwa jest„lepiej przygotowany do wyjściaz niewiary, wjaką wtrąca go podłość” (LN 103). Dlaczego? Bo z kryzysu wychodzi szybciej, dysponuje szeregiem antytoksyni nie tracinadziei orazocze­

kuje„braterstwaludzi" poprzez „ujęcie w cugle biologicznychpopędów” (LN 103).W czym mu pomaga, wolno się domyśleć, wspólnota wiernych, Kościół i jego sakramenty. Innymi słowy Miłosz przeciwstawia wspólnotowy charakter zbawieniaw katolicyzmie projektom zbawienia indywidualne­

go -zarównoprotestanckiemu, jak i prawosławnemu (przynajmniejw jego wersji mistycznej). Nie dowierza ani jednostkowej zdolnościdomoralnie słusznych rozstrzygnięć, ani egzaltacji wrażliwego serca,któregodząc się na zło istnienia, uchyla wszelkie podsuwane przez rozum wątpliwości.

(26)

Zrozumieć katastrofę

Przeświadczenie o rzekomo zakorzenionychw naturze praw moralnych może bowiem - jakw przypadku owego trapera - prowadzić dooddzielenia spokojnego sumienia od równocześniedokonywanych zbrodni.Z drugiej zaśstrony - wiaraoparta wyłącznie na pierwiastku irracjonalnymnie wy­

trzymuje krytyki sceptycznego rozumu.

Najbardziej zdumiewające jest zakończenie eseju. Miłoszkreśli w nim wizję przyszłości, która ma cechy niemal prorocze! Poeta zadaje pytanie:

jak po wojnie, po unicestwieniu „doktryny rasowego nadczłowieka”, ludz­

kość poradzi sobieze zwątpieniem wtrwałośćcywilizacji. Jeden wariantto wywiedzionez doświadczenia wojny o „przestrzeń życiową”ułożenie mię­ dzynarodowego ładu nachwiejnej równowadze antagonistycznych sił — co można odczytać jakozapowiedź konfrontacji dwóch powojennych bloków politycznych. Drugi wariantto powrót do „starych marzeń opaństwie zjed­ noczonej ludzkości” (LN 103),przy czym nie wiadomo, czy przekonanie o złym kształcie obecnej cywilizacji doprowadzi do powstania nowej,„wy­ chowującej masy wbraterstwie ubóstwa izatracie osobowości” (tamże) - co można odczytaćjakogroźbę zwycięstwa systemukomunistycznego,czy też odwołanie się do tradycjizachodniegochrześcijaństwa stanie się drogą doodnowienia,ulepszenia iwzbogacenia starych europejskich instytucji ustrojowych.Co,rzecz wiadoma, nie nastąpiło.

Między sposobem myślenia Czesława Miłoszai Kazimierza Wyki istnieje spore podobieństwo. Dla obydwu kluczowym doświadczeniem staje się klęskaPolski w1939 roku.Już podczas kampanii wrześniowejWykadoko­ nujebezlitosnej demaskacjiutajonych wstydliwieciemnych stronpolskiej mentalności.Docenia oczywiście bezprzykładnepoświęcenie i bohaterstwo żołnierzy walczących w przegranejzgóry sprawie, ale zarazemuderza go równocześnie „lichota, sobkowstwo, tępyegoizm, brakwyrozumienia dla jakichkolwiekspraw ogólnych, ba - nawetdla bliskiejnędzy”,atakże „hanieb­ nazatratagodności w zachowaniu się tutejszych przeciętnych ludziwobec Niemców, jakieś tchórzowskiewybieganie naprzód,zanim władca skinie” (ŻNN 44), co dodatkowo utwierdza okupantóww ich pogardliwym, pełnym

24

(27)

Zrozumieć katastrofę

wyższościstosunku do Polaków.Zmiany zachowań rodaków zastanawiają szczególnie wzestawieniu okresudwudziestolecia z latami okupacji. Przed wojną panowaływ Polsce brak poszanowaniapaństwa,„swawola wobec własnej władzy [...], pozorny indywidualizm”. Natomiast pod rządami Niemców plenią się „zdumiewająca, barania zgodana poniżenie”, plaga donosicielstwaidąca w parze z „niewolniczą pokorą”, „krowią potulnością słowiańską” (tamże). Co szczególnie groźne iupokarzające, to że tego rodzaju postawy stają siępowszechne, są przez większość akceptowane i nie budzą anizgorszenia, anizaskoczenia.

Wykadostrzega przy tym bardzo przenikliwiesam początekprocesu, którego skutki widać dodzisiaj,a mianowicie -trudną w istociedowyjaśnie­ nia osmozękulturową,przenikaniesięobyczajui mentalności warstw histo­

rycznie odmiennych, wyraziście umiejscowionych whierarchii społecznej, a przez wiekiw znacznej mierzeskonfliktowanych.„Te same anarchiczne, rozsadzające wady charakteru szlachty polskiej -piszę Wyka —powtarzają sięwśród ludu,miasteczkowego imiejskiegoprostactwa i inteligencjitych okolic”. Stąd rodzi się zasadnicze pytanie: „Czyżby charakternarodowy, szczególnie jego niedostatki, byłczymśtrwalszym od historii iodradzał się w warstwach,które z pozoru powinny być wolneod tych niedostatków, albowiem historycznie wnich nie uczestniczyły?” (ŻNN4-4-45). Jużwsamej formie pytajnej dochodzi dogłosu tyleżpróbaoswojenia nagle ujawnionych, kompromitujących cech narodowegocharakteru,ile sceptyczna świadomość niewystarczalności wypracowanychformuł wobec fenomenu spychanegona marginesy zbiorowej samowiedzy.

Opisując różnice charakterów narodowych, Wyka w sposób naderory­ ginalnyanalizuje językciała. Spostrzega, żew twarzy polskiej, bardziej niż w niemieckiej, wyraża się„rozmaitość i szczerość duchowa".A jeśli istnieje

„jakaś maskawspólna, która [... ]barwi twarze polskie, to bywa nią maska grzeczności,uprzejmości, uśmiechu,towarzyskości”. Ale, dodaje eseista, ten uśmiech „biada brać wjego pełnejwartości. Nie jesteśmytakchętni drugim,jaksię wydajemy”(ŻNN 80).Szkoda, że tych celnych obserwacji nie opatrzył komentarzem. Bo przecież Gombrowiczby się ich nie powsty­

dził! Czy ta pozornagrzeczność nie jest aby pozostałością-jak poprzednie wady - tradycji szlacheckiej? Zacność, uprzejmość, tak, ale sprowadzona

(28)

Zrozumieć katastrofę

do pustego rytuału,bezuwewnętrznionego systemu wartości, który ongiś te zachowania określałi umacniał.

Równie ciekawie prezentuje sięu Wyki swoistafenomenologia „gęby” niemieckiej. Na twarzy pojedynczego Niemca daje się odczytać, jakpiszę,

„jakieś oblicze drugie, wpisanewnią bezpytania o zgodę, jakiś palimpsest wolii uporu”. Uderzają szczególnie „zaciekłe ściągnięcie rysówku końcom zawziętych ust, ten bezwzględny zacisk szczęk, dumnie wypychającyku górze dolną wargę, te oczy zdające sięnie widziećniczego prócz jakiegoś zimnego płomienia, co przez nie goreje, skrzesanemartwym światłem hartu i uporu” (ŻNN 80). Maska odsłania swojąsztucznośćzwłaszczawówczas, gdy przybierają ją młodziżołnierze, bowiemich „zbyt podkreślone układy twarzy [są] zanadto wciągniętewjarzmo wspólne, by tenzapis nie posiadał już cośz kompleksu” (ŻNN 81).Ale jestitrzeci wariant, zdaniem Wyki najgroźniejszy: „oczy łagodne,dobroduszne,czołaotwarte, napewnomiesz­

czące myśliskładne i sensowne”,ale „oboknich,ponad nimi, w poprzek nich zawsze rysprzesadnej woli”. Niebezpieczne przeciwieństwo, któremówi, że

„ów człowiek[ ... ] gotówjestnawszystko, co będzie mu nakazanei co sam nakazem wymusi, ale jego służba pospólnemu molochowi narodu dziaćsię będzieniezależnieod właściwości innych, powszechniejludzkich, jakiewnim spoczywają” (tamże). Otoportret „porządnego Niemca”, który w innych warunkach byłby przyzwoitym człowiekiem, ale woląnarodu, gorliwym i skrupulatnym wypełnieniemrozporządzeń uzasadni każdązbrodnię ijak będzietrzeba,własnoręczniezałoży stryczek na szyiniewinnieskazanego.

Czywszakże Niemiec i Polak niesą podobniw swoim braku autentyzmu, skrywanej dysharmonii „ja” i narzuconej - czy to przez tradycję, czy przez ideologię - Formy?

„Rys przesadnej woli” utrwalonynatwarzach okupanta dodatkowo zwraca uwagęnazjawisko dotychczas wtejskali nie istniejące - społeczeństwo maso­ we. Dopiero w dwudziestoleciu międzywojennym, jak dowodzi Wyka w eseju Pesymizm aodbudowaczłowieka, dokonało się to, kuczemu Europazmierzała od rewolucji francuskiej:zaczęły się prawdziwe rządyludu. Uprzedzając możliwezarzuty,eseista dowodzi z całą mocą, że właśniew „tychwielkich ruchach społeczno-narodowych [... ] lud jako masa [... ]został podniesiony do godności przypisywanej mu mistycznie przezswychproroków wieku

26

(29)

Zrozumieć katastrofę

liberalizmumieszczańskiego” (ŻNN 86). W dziewiętnastymwiekułago­

dzący wpływ na „gatunek i metodyrządzenia” miały jeszcze klasy społeczne legitymujące się tradycyjnymi wartościami,wstuleciu następnymichmiejsce zajmuje społeczeństwo masowe, które jest dla rządzących jedynym oparciem, a zarazem stanowi ich podstawową bazę rekrutacyjną. Mówiąc dokładniej,

„najwyższą sankcją prawdyi każdej zbrodni w jej imiępopełnianej,stałasię masa przeciętna, naród, jako towszystko, co wyodrębnia, co podcina związki żywotne poza naród sięgające” (ŻNN 87).

Wbrew pozorom nie jest tobynajmniejoskarżenie wyłącznie nazistów.

Powiada dalej Wyka,że w „każdym narodzie tkwi słabiejlubmocniej opano­

wany przez wieki łaski ikultury,człowieknagi, dziki isamotny”. Wystarczy mu wmówić, iżtasamotnośćjestjegoprzywilejem,aobjawi sięjegopraw­ dziwanatura.„Widząc gnębienie Żydów, zapomni, że wykruszają życie jego narodu, bo ma sklepikpełniejszyzgłodniałych nabywców;widząc chwilowy swój dostatek,zapomni w chwili sytości,że ina niego czeka kolej; pójdzie za ramię do zbrodni, bo tutajsię dopiero wyżyje i będzie czymś groźniejszym i wyższym” (ŻNN 88). To właśnie„ludjako masa”jest szczególnie podatny na uleganie zbiorowymemocjom i na manipulacjepropagandy, które eseista poddaje wnikliwejanalizie weseju Goebbels, Hitler iKato.

Szczególnie ważkimspostrzeżeniem Wyki wydaje się twierdzenie, że totalizm nie stanowi nieoczekiwanego wynaturzeniaeuropejskiej cywili­ zacji, lecz został przygotowany przezliberalizm i racjonalizm oświecenia.

To one zakwestionowały przeświadczenie o skażeniu naturyludzkiej oraz zburzyły kruchą zaporę,jaką przedujawnieniemsięutajonych zbrodniczych instynktów stanowiły jedyniereligia i kultura. Jak dowodzi Wyka: „Hipoteza, że człowiek sam w sobie, jakonagigatunek,jest dobry, została wprowadzo­ na przezdzisiejszych przeciwników totalizmu”. Czy oznacza to,że totaliści zakładają złonatury ludzkiej? Przeciwnie! Oni ją tylko lepiejznają.„A jeżeli gnębią,katują, trzymają wniewolnictwie i hańbie, to nie ażebyjakieś zaro­

dyzła wypędzić, leczwtego powodu, że odkryli, śmiałkowie,w ludziach władzę gnębienia, znęcaniasię, niewolnictwa i czynią z niej użytek” (ŻNN 112). Dlatego dawni obrońcy teorii o przyrodzonej dobroci ludzkiejnatury zdumielibysię „nad tymzimnym usystematyzowaniem bestii ludzkiej, nad nihilistycznym i obojętnym utylitaryzmem wposługiwaniusię tąbestią przez

(30)

Zrozumieć katastrofę

doktrynychaosu” (ŻNN 113). Remedium na totalitarne ideologie dostrzega Wyka w tradycji religii katolickiej,w przemyśleniu nanowo pesymizmu chrześcijańskiego raz wyprowadzeniuetycznych konkluzji z tezy o grzechu pierworodnym. Twierdzi, że„odbudowaczłowiekadomaga się odbudowy metafizycznego sensu jego złych tajemnic” (ŻNN 125).

W książce Wykidominuje perspektywa historyczna, a nawet historiozoficzna.

Ramy dlajego rozważań tworzy esej pod znamiennym tytułem O porząd­

kachhistorycznych,w którym autor próbujeskonstruować model własnego rozumienia procesu dziejowego. Wedle opinii Marii Janion Wyka „odrzucił kategorycznieproponowaną przezfaszyzmwizję ładu historii,aletakże nie przyjąłdowiadomości pesymistycznej historiozofii niedorzeczności i bez­ sensu dziejów”8. Posiłkował się przytym tyleż nabytą wiedzą teoretyczną, a zwłaszcza krytyczną oceną koncepcji Hegla, co czerpanąnagorąco bez­ pośrednią obserwacjącodziennego życia podczas okupacjiwrodzinnych Krzeszowicach.Jak pisał Andrzej Kijowski,była w Wyce „jakaś osobliwa mieszanina uczonego humanistyi miejscowegostatysty”9.Dlatego analizę świadomości zbiorowej Wyka opiera przedewszystkimnademaskacji: mi- totwórczego oddziaływania tradycji historycznej oraz presji uczuciowych imyślowych schematów. Zarazem swoją refleksję nad nowo powstałymi, nie mającymi precedensu zjawiskami rzeczywistości, którąkreujeokupant, rzutujenieraz daleko w przeszłość.

B M.Janion, Być w klęsce [w:] tejże. Płacz generała. Eseje o wojnie, Warszawa 1998,s. 183.

9 A. Kijowski, Piękne czasy okupacji[w:] tegoż, Arcydzieło nieznane, Kraków 1964,s.81.

10 K. Wyka, Życie na niby. Pamiętnik po klęsce, Kraków-Wroclaw 1984, s. 34. Zagadnienia te stały się przedmiotem szczegółowych, profesjonalnych badań. Zob. np. klasyczną już książkę Victora Klemperera, LTI. Notatnik filologa, prze! i przypisami opatrzył J. Zychowicz, Kraków-Wroclaw 1983. A także: A. Pratkanis, E. Aronson, Wiek propagandy. Używanie i nadużywanie perswazji na co dzień (Szczególnie rozdziały pt.

Psychologia codzienna oraz Perswazja wstępna: przygotowanie gruntu pod skuteczne od­

działywanie), Warszawa 2003; Manipulacja w języku, pod red. P. Krzyżanowskiego

Kiedy na przykład przytaczając wypowiedzi Goebbelsa iHitlera, dro­ biazgowo analizuje zjawisko, które nazwie „reżyserią propagandową”10,

28

(31)

Zrozumieć katastrofę

obejmującąreżyserowanie „znaczeniafaktów i postawy uczuciowej oraz sądów ofaktach”(ŻNN 41),poprzykłady sięga daleko wprzeszłość hi­

storyczną. Wpierwdoantyku, następnie wokresnapoleoński, wreszciedo prasy sprzed drugiej wojnyświatowej, wskazując na stopniowe doskonalenie metod manipulacji opiniąpubliczną, skąd dobrzeudokumentowanakonklu­ zja: „Totalistyczna reżyseriapropagandowa jest przeto zjawiskiem, którego technika została w dużejmierzeprzygotowana przez technikę informacyj­

ną występującą w rozwiniętym kapitalizmie” (ŻNN 52). Jest towszakże, powiada Wyka, reżyseriaodtamtej bardziejwyrafinowana, bardziejgiętka ibardziej skuteczna, jakkolwiekpodobnie„pragmatyczna, nie ideowa”. Zaś o jej większej skuteczności przesądza „wyłączność władzy nad reżyserią sądówwdanym społeczeństwie, jaką daje władza faktyczna”. Ale, zauważa badacz, „wulgarny pragmatyzm”, który nadprawdęprzedkłada„doraźnycel i szybką skuteczność” (ŻNN 53), zanim przybrałcyniczną i prymitywną postać w Mein Kampf, wcześniej towarzyszył refleksjom wybitnychteore­

tyków. Wystarczywspomnieć uwagi o sposobie urabiania opinii publicznej zawartew Psychologiitłumu Gustawa Le Bona czy sformułowaneprzez Ortegę yGassetaw Buncie mas tezy o pojawieniusięnowego typu człowieka, który rezygnując zprób przekonywania i dysputy, pragniejedynie narzucić innym swoje poglądy. Jakzatem przekonuje już ten jedenjakże wymowny przykład, fenomen totalitaryzmu nie jestdla Wyki zaskakującym ewenementem roz­

woju kultury europejskiej,leczkonsekwencją tyleż pewnych odwiecznych ludzkich zachowań, ile skutkiem głębokich przeobrażeń, które prowadziły do powstania nieznanego dotychczas zjawiska wpostaci społeczeństwa masowego. Jest ponadto,nader groźnąwskutkach, formąprzeniesienia uproszczonych i zwulgaryzowanych teorii naukowych w praktykę stosunków międzyludzkich.

Przeciwnie niż Miłosz, Andrzej Bobkowski właśnie suwerenną jednostkę uznaje za jedyne źródło siły ipotęgi. Jednakże, co ważne,ma to być jednostka

i P. Nowaka, Lublin 2004. Należy przecież podkreślić, że intuicje i rozpoznania Wyki znacznie je wyprzedziły.

(32)

Zrozumieć katastrofę

uwolniona od wszelkichwięzów kulturowych, narodowych, ale zarazem ugruntowującaswojepoczuciemoralnewżarliwej, głębokiej wierze,która wykracza poza proste podziały wyznaniowe. Utopięcałkowicie swobodnego indywiduum wspomaga u Bobkowskiego utopia wolności. I właśnie tedwie utopiestanowią ukryte założenie krytyki kultury europejskiej. „Chuligan wol­ ności”11, jak sam siebie określał, jestnajpierw świadkiem bezprzykładnej,bo pozbawionejwoli oporu, klęski Francji w obliczuinwazji wojsk hitlerowskich, następnie zgody tego państwa na upokarzające warunkipokojuikolaborację, wreszcie, po zakończeniu wojny, gotowościprzyjęciasystemu komunistycz­ nego oraz biernego oczekiwania na pomoc amerykańską. Upadek Francji, symbolu obrony prawjednostkii obronywolności, jest dla Bobkowskiego dowodem isymptomem upadku całejEuropy.Stąd Szkice piórkiem rojąsięod antyeuropejskichfilipik, które tyleżwyrażajązawiedzione nadzieje pisarza, co stanowią pośrednie uzasadnienie jego decyzji porzucenia Starego Kon­

tynentu i emigracjido Ameryki Południowej. Powiada zatem: „Kto wie, czy nie rozpadamy siętak, jak rozpadał sięRzym-nacałego” (SP142), dodając z przekąsem: „Nie wiem, czy istniałakiedykolwiek takkłamliwaepoka jak nasza” (SP 229). Dla BobkowskiegoNiemcy hitlerowskie są zjawiskiem

„anormalnym”,ponieważsą antytezą tradycji wolnościowych. „Świat wol­

ności, praw wolności - nierazokrutnych- nie mógł się oprzeć dobrze zorga­

nizowanemu niewolnikowi”. Przewiduje przytymtrafnie,że „choć Niemcy przegrają tę wojnę, to wiele z koncepcji ich ideiświata, koncepcji społecznych iekonomicznych wsiąknie wcałą Europę”(SP181) -podobnie jak tomiało miejsce z ideami rozpowszechnionymiprzezwojnynapoleońskie. Drugim groźnym zjawiskiemjest to, że „Sowietyi komunizm stały się namiastką religii. Wiaraw nie zajęła miejsce utraconej wiary we wszystko” (SP 34ó).

11 J. Giedroyc, A. Bobkowski. Listy 1946-1961, wybrał, oprać, i wstępem opatrzył J. Zie­

liński, Warszawa 1997, s. 439.

Totalitaryzm o dwóch obliczachpodważyłwedług Bobkowskiego trzy filary europejskiejcywilizacji,czyliwniesioneprzezGreków „poszukiwanie prawdy,walkęz ciemnotą, przesądami ifanatyzmem”, przez Rzymian - „na­

ukę o prawachiobowiązkach”,wreszcie przez chrześcijan - „odróżnienie życia doczesnego od życia wiecznego” i„pojęciegodnościosoby ludzkiej” 11

30

(33)

Zrozumieć katastrofę

(SP 78). W ich miejsce wprowadził kłamstwo imanipulację, bezprawie i re- ifikację oraz nową, nieznaną formęniewolnictwa państwowego.Jednakże na pytanie o to,co zrodziło totalne ideologie, Bobkowskiniepotrafiprecyzyjnie odpowiedzieć. Razobarcza odpowiedzialnością biorące początek od Lutra tradycje myśli niemieckiej, to znów Napoleona zajego „kult siły inienawiści” (SP 387). Bezapelacyjna afirmacja konkretnego człowieka albo skłania pisarza doakcentowania nieprzewidywalnościwszelkich przemian cywilizacyjnych, alboteż do sięganiapo anachroniczną, naturalistyczną koncepcję dziejów z jej wyobrażeniemcyklunarodzin, wzrostu i śmierci. Inspirowany przezdzieła Spenglera, Frobeniusa i Keyserlinga, na którychczęsto się powołuje, Bob­ kowskiposługuje sięzbyt szybkimi uogólnieniamialbo łatwymii banalnymi analogiami życia społeczeństw i życia owadów.Zbezwzględnątrafnością demaskuje rozmaiteformy zniewolenia, potrafiprzewidzieć powojenne losy Europyz proroczą wręcz dokładnością, arównocześnie grzęźnie w jaskrawe uproszczeniai pochopne, sprzeczneze sobą tezy i definicje.

Inną próbę analizy zjawiskakryzysueuropejskiej kulturypodejmuje Bolesław Miciński wswoim napisanym w1940 roku esejupt. Onienawiści, okrucień­

stwie i abstrakcji12. Punktemwyjścia staje sięautowiwisekcja, a dokładniej mówiąc, analiza psychicznychskutków nienawiści.Powiadaautor: „Nie­

nawidzę nienawiści iza to także, że nauczyła mnie nienawiści”(PDP 153).

Sformułowanietego pozornegoparadoksu będziemiało dalej idące konse­

kwencje. Dalej bowiem Miciński zauważa: „Totalizmzniekształcadusze nie tylko swoichwyznawców- zatruwa nienawiścią, awięczniekształcai dusze tych, którzy usiłująmu sięprzeciwstawić” (tamże). Walczący sublimują nienawiśćwwalce, ale „straszny jest los jednostekinarodówskazanych na bezczynność. Niesublimowane uczucia zniekształcają osobowość, deprawują i zaprawiająnienawiścią wyobraźnię”(PDP 154). Deprawują - z pewnością.

Ale, wolno zapytać, czy jedynie zaprawiają sadyzmem? Nienawiść unicestwia

12 O problematyce totalizmu w esejach Micińskiego pisał obszernie Adam Michnik („Niena­

widzę totalizmu... ” -O Bolesławie Micińskim [w:] tegoż, Polskie pytania, Życie Literackie - Cahiers Littéraires, Paryż 1987).

(34)

Zrozumieć katastrofę

przecież - czego eseista jakby niedostrzega - wszystkie szlachetniejsze odruchy, doprowadza do powolnegoi nieuchronnego rozkładuwięzi spo­ łecznych opartych na akceptacji odmienności oraz tolerancji wobecobcych.

Tutaj zapewne mieści sięjedno zeźródełbrutalizacji postawpolskiegospo­ łeczeństwa wokresie okupacji -źródło plagi donosicielstwa, braku postaw solidarności, nietolerancji wobec Żydóworaz obojętności na ich los.Dosyć trudno wszakże zgodzić się w twierdzeniem, że nienawiść„sublimuje się w walce”. Przeczą temu choćby bolesne rozterki sumieniaBaczyńskiego, Konwickiego, Różewicza, Nowaka, dlaktórych zabicie bliźniego- nawet wroga — jest zbrodnią nie dousprawiedliwienia i pozostaje w jaskrawej sprzeczności z nakazamietyki, nie tylkochrześcijańskiej.

Niesposób się oprzećwrażeniu, że całe rozumowanie Micińskiego ma charakter nade wszystko teoretyczny, roztrząsa krąg skojarzeń, jakie budzi w eseiściePochwałakata de Maistrea,i opiera się głównie na introspekcji. Czy nie dochodzi przytym do głosu skrytepoczuciewiny? Miciński najwyraźniej pośrednio oskarżasię oto, że ogląda scenę wojny z zewnątrz, z dystansu, nie biorąc czynnegoudział w walcez okupantem. Stąd zapewne poszukiwanie innegorodzajuzadośćuczynienia:„Ci,co są skazani na bezczynność - wsensie walki bezpośredniej - mogą znaleźć ratunek wcierpieniu”. Ono właśniestaje sięformąekspiacji w perspektywie zbawienia, uwalnia odzarzutu„letniości”

(PDP 154).„I dlatego - wyznajepisarz—dumny jestem z nienawiści, która mnie zatruwa, i modlę się o cierpienie, któreby oczyściło mnie zgrzechu nienawiści” (PDP 155).

GenezytotalitarnychsystemówMicińskiupatruje w ideologii francuskich

„tradycjonalistów” z pierwszej połowy XIX wieku, azwłaszcza w pismach de Maistrea, autora Pochwały kata, dlaktórego „jednostka była fikcją - rze­ czywistością była zbiorowość: naród”(PDP 158),atakże wfilozofii Hegla.

Jaktwierdzi, „największym okrutnikiem w dziejach"nie był Tamerlanczy de Sade,lecz Hegel „ze swoimabstrakcjonizmem” dla którego „jednostka to tylko kurz osadzający się nawypolerowanych trybachhistorycznego arytmometru (PDP 156).Iprecyzyjnie podsumowuje:

Totalizm opowiada się za zbiorowością w imię instynktu powszechnego jako źródła siły, w imię determinizmu jako nieuchronnej konsekwencji niezmien­

32

(35)

Zrozumieć katastrofę

nych cech rasowych, w imię pesymizmu w ocenie indywidualnych wartości człowieka (PDP 161).

Jednostce z jednej strony grozi zatem supremacjazbiorowości, segregacja rasowa orazniewiara w jej duchowe walory, zdrugiej - wmówienie, że „pod­

stawą przemian dziejowych są wartości gospodarcze”. Miciński już wówczas nie miał cienia wątpliwości, czym możestaćsięużycie w praktyce społecznej i politycznej filozofii marksistowskiej (odwołującej się dopism Hegla).

Dowodzi,że pod pozorem odkłamywania historii „marksizm, streszczający się wformule «byt kształtuje myśl», usiłujedziśwłaśnie, wbrewwłasnej zasadzie, kształtować rzeczywistośćwedług abstrakcyjnychwzorów [...], z bezmiernym okrucieństwem” (PDP 157). Napomknięcie, że marksizm czynito „wbrew własnej zasadzie”, jest ważne, świadczy bowiem, że nie chodzi tutajo odrzucenie tej filozofii en bloc,lecz jedynie jej wersjizwulgaryzowa­ nej, podporządkowanejdoktrynie komunistycznej oraz instrumentalnie wykorzystanej. Dlatego zdaniem Micińskiegow drugiej wojnieświatowej

„ściera się [... ] abstrakcja zbiorowości z rzeczywistością jednostki” (PDP 156) .Jak z naciskiem podkreśla, wojna nie toczysięo zbożeczy naftę, lecz

„o taki, a nie innypogląd na świat, o taką,a nie inną koncepcję życia” (PDP 157) .Według filozofa człowiek nie jest z natury anidobry, ani zły.Wybór należy do niego, ale niezbywalnymwarunkiem staje się swobodna, niczym nie ograniczona myśl: „Aby przez wolność myśli rozwijaćintelekt, aby przez wolność intelektu przezwyciężaćdeterminizm” (PDP 163).

Pojęzyk pojęć religii katolickiej, traktowanej daleko od ortodoksji, sięga takżeKarolLudwik Koniński, który podobnie jakWyka okupacjęprzeżyłna prowincji. Jego wizja rozpinasiępomiędzy niedosiężnymBogiem askrwa­ wionąziemią, inaczej mówiąc-między pytaniem oobecność porządku transcendentnego w historii a drobiazgową, bystrą obserwacjącodziennych zachowańwokresie okupacji.Stąd namysłnaddusząi jej stosunkiem do Stwórcy, kwestia obecności zła w świecie, postulaty heroicznej postawy moralnej ugruntowanej wżarliwej wierze sąsiadują z notatkami o cenach żywnościoraz suchymi, lakonicznymi zapisami aktówterroru. Stąd nękający

(36)

Zrozumieć katastrofę

autora, trudny do jednoznacznego rozstrzygnięcia etyczny dylemat: „Jeżeli zwyciężało kiedykolwiek to, co nazywa się „Dobro”,totylkowsparteo silę;

więc siła autorkąhistorii bezwzględu naswą wartość etycznąi metafizycz­

ną; to przyjąćjako faktniezbity, bez upiększeń ibez wykrętów- i jeszcze religii nie utracić" (U 37). Dylemat, który wiedzie Konińskiego wpobliże odpowiedzi gnostyckich, a nawet manichejskich, kiedy dla obecności zła szuka usprawiedliwieniaw idei „BogaDucha, który nie jestodpowiedzialny za stworzenie, ale stworzeniepragnie zbawić [...],jest Światłem, którego ciemności nie ogarną” (U 133).

Konińskiodrzuca,jakoniezgodne z chrześcijaństwem,przyzwolenie na zabijanie, dla niego „chrystianizm jest zgodą na trwanie,idealizmem trwa­ nia”(U 81),ale zarazem - nie wierzyw Bogarządzącego ludzkimidziejami.

Historia to kołowrót zbrodni, które trwajązawsze.„Niewola, najazd nieby­ wały, łajdactwo,jakiego światnie widział? Tak,ale to tylkokwantytatywne wzmożenie zła”(U 81). Gdzie indziej powiada, że „historia jestczęścią natury, a naturajest obojętna, ani„zła”,ani „dobra”,ale obojętna, nieznana,tajemni­ cza, kapryśnaalbo nieubłagana” (U42).Jeszcze dobitniej: „To, co się dzieje, to tylkonowy, silniejszyinfluxprzyrody do historii” (U 109).Jeśli uznać, że historią, jak przyrodą, rządząte same prawa, obydwie są aksjologicznie neutralne,tokonsekwencjetakiegozałożenia prowadzą do wniosku, żehitle­ rowskiterror jest grą, w której stawkę stanowi życie, a regułę- wszechwładny przypadek. Nic o niczymnie przesądza -nawet z obozu koncentracyjnego w Auschwitzmożna po roku wrócić.Alerównocześnie„Tempo mordowania jest nadzwyczajne”. Filozof odnotowuje: „Wr.ub. w gminie tutejszejaresz­

towano 10 młodzieńców z powodu jakichś nieregularności w stosunkudo Arbeitsamtu -jużdoszła wiadomość o śmiercidziesiątego”. Gdzieindziej:

Z Krakowa, opowiadają, że widziano jak żołnierz niemowlęciu rozbił głowę o bruk, jak oficer jadący dorożką strzelał do Żydów prowadzonych w konwoju.

Są antysemici, którzy nie mogą o tym słuchać, są inni, których to cieszy (U 228).

Objaw typowegopolskiego antysemityzmu? Co on naprawdę znaczy w tamtej sytuacji ekstremalnego zagrożenia i wzmożonychprzez nazistowską propagandę odwiecznych napięćmiędzyPolakami iŻydami? Koniński opo­

wiada gdzie indziej olosach niejakiego GrunsteinazRudawy, powszechnie

34

(37)

Zrozumieć katastrofę

łubianegoi chronionegoprzed prześladowaniami przez miejscowąludność, co rodzi jego przypuszczenie, że „przy niewielkiej ilości Żydówi wobec biedy żydowskiej antysemityzm przestaje funkcjonować” (U 106).

Skąd zatem ta nagłaeksplozjazla? Koniński, jak wówczas wielu, niezbyt oryginalniewini za to powierzchowną recepcjęfilozofii Nietzschego, której wszakże, co zaskakujące,w całości nie przekreśla. Jak piszęzgryźliwie:

Zneurastenizowany i przeczulony inteligent wymarzył siebie jako zdrowego bydlaka, zdrowego a genialnego (mimo to) - i tak powstał Nietzsche, wielki prorok faszyzmu [...]. Konserwatysta Nietzsche: dyscyplina, hierarchia, rasa, dystynkcja, elita, mocny régime świadomych; to wszystko nie jest bez sensu;

ale jak to wypadło w mózgach kapralskich i feldfebelskich? Do Dachau, panie profesorze, do Dachau (U 33).

Dodając:

Dureństwo „postępowców", snobizm i modniactwo Żydów: jak oni czytali Nie­

tzschego, za co oklaskiwali? Za antyklerykalizm? Nie poznaliście, że Nietzsche aprobuje religię „dla stada” - dla stada razem z wami? [... ] razem z chrystiani- zmem wy idziecie w górę albo topicie się - jak i chrystianizm się pogrąża (tamże).

Jeśli u Nietzschego idea rasy, „elita, mocny régime świadomych, to wszystko nie jest bez sensu”, to jakmożna zaaprobowaćrównocześnieantychrześci- jaństwo i antysemityzm filozofa? Tej sprzeczności Koniński zdaje się nie dostrzegać. W imaginacyjnej debacie Nietzschegoze św. Teresą z Lisieux szuka dosyć zdumiewającegokompromisu — dochodzi mianowicie do wnio­ sku,że„legalny jest Nadczlowiek biologiczny”, ale tylko pod warunkiem,że uznasięlegalność i wyższość „Nadczłowieka mistycznego”. Konkludując:

„Norma bohaterstwa bez korekturynormyświętości dajeblond Bestie” (U 42). Dla żarliwego katolikapojawia się jeszczejedna,dosyć poważna idrażliwa kwestia:„Miłość ogarnia wszystkich,nawet nieprzyjaciół, nawet folksdojczów i wszelkich innych łotrów, łajdaków i szubrawców?...Naiwne pytanie, ale dosyć ważne”(U33).

Jednym słowem, katechizmowe wskazania poddane prawdziwie ogniowej próbie nabierają szczególnego dramatyzmu. Domagają się ślepego posłuszeń­ stwa opartegona przeczącej doświadczeniu, bezgranicznej, niepodważalnej wierzew odwieczny ładmoralny.Trudnojednak otaką wiaręwdobie osta­

(38)

Zrozumieć katastrofę

tecznejpróby, toteż medytacjeKonińskiego pełne są sprzeczności, drama­

tycznych szamotań,wahań i wewnętrznychrozterek, nierozstrzygniętych dylematów, pytańbez odpowiedzi. Wielu z nich w okupacyjnej ciemności trudno było uniknąć, tym bardziej że pisarzformułował je na gorąco, pod ciśnieniemrozgrywającej się na jego oczach historii, w gwałtownie zmienia­

jących się okolicznościach.

Szkicowane tutaj, naderpobieżnie i bardzogrubą kreską,diagnozykryzysowej fazy kultury europejskiej dowodzą, jak bardzo wieloaspektowyiwielowar­ stwowy charakter ma tozjawisko,jak dalece splątane ipowikłaneu swoich początków są korzenietotalitaryzmu, wreszcie- wjak ogromnym stopniu opis kryzysu zależy od usytuowaniadiagnosty, jego systemuwartości oraz przeświadczeń światopoglądowych. DlaMiłoszato efektwyrodniejących stopniowo - pod wpływem transformacji społecznych, ekonomicznych i kulturowych - nowożytnychutopii. DlaWyki kryzysEuropy, wyrażający się dominacją systemutotalitarnego,stanowiłrezultat przemian historycznych, które wiodły do supremacji zbiorowości nad jednostką i dowytworzenia społeczeństwa masowego.Dla Micińskiegoto skutek bezkrytycznegoprzy­ swojenia niektórych koncepcjioświecenia i romantyzmu. Dla Bobkowskiego wydaje się wymownymi niepodważalnymdowodem na nieodwracalnąruinę cywilizacji, która stopnioworozkruszała swoje antyczno-chrześcijańskie fundamenty. Dla Konińskiego to zaprzepaszczenie dziedzictwa chrześcijań­

skiego, głównie podwpływemNietzschego. Wszyscyopowiadali się po stronie indywiduum - przeciw masie, postronieintelektu -przeciw instynktowi, po stronie wolności - przeciw rozmaitymformomdeterminizmu. Wszelako źródłakryzysuokazywały się trudne do jednoznacznego ustalenia - za każdym razeminaczej zostawały umiejscowionei nazwane, natomiast prerogatywy tak nieustępliwiebronionejjednostkiwyglądały rozmaicie. Dla Miłosza był tosceptyczny dystans, dla Micińskiego - afirmacja suwerennego intelektu, dlaBobkowskiego - anarchiczna formula wolności, dla Konińskiego - po­

stulat nieustępliwej, heroicznej wiary. Jednym słowem,douchwycenia istoty kryzysu europejskiej kultury języki antropologii, filozofii i teologii, którymi

36

Cytaty

Powiązane dokumenty

Saepe saepius interpretatur etiam ep iscop us Hippo­ n en sis hunc textum in sensu spirituali, loquitur tamen m agis de effectu com m unionis (res tantum), quam de

Interesujące jest także, jak sądzę, pytanie o me­ chanizm kształtowania się tego typu więzi i o warunki sprzyjające tworzeniu się poczucia przynależności do

Śląsk Cieszyński i jego dwa centra — w myśl najczęściej przy- woływanej w różnorodnych studiach definicji pogranicza Andrzeja Sadowskiego — są terytorium znajdującym się

Motointegrator.pl – outline of business model constructs and growth stages (own elaboration based on a company website).. Business model constructs

По нашему мнению, в русском языке название членов этой экстремистской, националистической партии вызывает более от­ рицательные ассоциации,

Przytacza on także naj- prostszą definicję kultury materialnej Julesa Dawida Prowna: „Kultura materialna jest tym właśnie, co się stwierdza a mianowicie przejawem

Na odcinku położonym wzdłuż Motławy będzie możliwe okresowe cumowanie jednostek sportowych, w szczególno- ści po ustawieniu pontonów cumowniczych (naziom nabrzeża

In this work we propose a Bayesian approach towards learning a factored representation of the dynamics of a system, called the Factored Bayes-Adaptive POMDP, which allows