• Nie Znaleziono Wyników

Doświadczalny punkt wyjścia etyki

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Doświadczalny punkt wyjścia etyki"

Copied!
54
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Kamiński, T. Styczeń

Doświadczalny punkt wyjścia etyki

Studia Philosophiae Christianae 4/2, 21-73

(2)

S tu d ia P hilo so p h iae C h ristia n a e ATK

4/1968/2

S. K A M IŃ SK I, T. STYCZEŃ

DOŚWIADCZALNY PUNKT WYJŚCIA ETYKI

1. G eneza p roblem u, 2. N a tu ra liz m etyczny, 3. E m otyw izm etyczny, 4. K oncepcja dośw iadczenia, 5. In tu ic jo n iz m w etyce: a) anglosaski, b) fenom enologów , c) em pirystyczny, 6. K oncep cja d ośw iadczenia m o­ ralnego, 7. U n iw ersaliza cja dan y ch dośw iadczenia, 8. A naliza eg z y ste n ­

c ja ln a dan y ch dośw iadczenia.

1. O b iek ty w n ą w arto ść poznaw czą g w a ra n tu je każdej d y ­ scyplinie realn ej ostatecznie bezpo śred n i k o n ta k t poznaw czy z sam y m bad an y m przez nią p rzed m io tem ï. S tą d też tro sk a badacza o ob iekty w n y, n au k o w y c h a ra k te r u p raw ia n e j przez siebie d y scy p liny w y rażać się będzie zawsze w ten d e n c ji do w y k azy w an ia jej k o n tro lo w an y ch zw iązków z dośw iadczeniem . Nic więc dziw nego, że p roblem dośw iadczenia w etyce stoi w c e n tru m uw agi rów nież i ty ch , k tó ry c h sercu droga jest sp ra w a jej przedm iotow ego u g r u n to w a n ia 2. Owszem , w po­

1 M ax S ch eler rozpoczyna d ru g ą część sw ego dzieła D er F o rm a lism u s in d er E th ik u n d die m a te ria le W e rte th ik od stw ie rd z e n ia : „Je d e A rt vo n E rk e n n tn is w u rz e lt in E rfa h ru n g . U nd auch die E th ik m uss sich a u f „ E rfa h ru n g ” g rü n d en . Zob. M. S cheler, G esa m m e lte S c h rifte n II, 179.

2 Na n aszy m te re n ie p ro b lem em pirycznego u g ru n to w a n ia ety k i m a ju ż sw ą d o b rą tra d y c ję . P o czątek je j dał T. Czeżow ski a rty k u łe m : E ty k a ja k o n a u k a em piryczna, K w a r t a l n i k F ilozoficzny, 17, (1949), 161, P rz e ­ kła d w P h ilosophy and Phenom enological Research, 14, (1953), 163; p rz e ­ d ru k o w a n y w d cz yta c h F ilozoficznych, T o ru ń 1958, 59—68; p ro b lem te n p o d ją ł o sta tn io S. S o ldenhoff w re fe ra c ie : O e m p iry zm ie w etyce, w y ­ głoszonym n a II-g ie j ogólnopolskiej k o n fe re n c ji ety k ó w w 1966 r. Zob.

(3)

z y ty w n y m ro zw iązaniu tego w łaśn ie p ro blem u w idzą oni nie­ odzow ny w a ru n e k zaliczenia ety k i do gron a dy scy plin nau k o ­ w ych.

W szelako ry se m c h a ra k te ry z u ją c y m m etodologiczną p o sta­ wę większości w spółczesnych m eta -e ty k ó w je s t nie ty lk o upór, z jak im p o d e jm u ją oni p roblem dośw iadczenia w etyce, ale rów nocześnie nie d ające się u k ry ć zakłopotanie, z jak im to czynią. Czym w y tłu m aczy ć to p arad o k saln e zjaw isko? W y­ jaśn ienie w y d aje się dość proste. N ad er osobliw y c h a ra k te r dośw iadczenia m oralnego sp raw ia, że celne jego uchw ycenie, tra f n y opis jego p rzed m io tu i s tr u k tu ry oraz roli jako k r y te ­ riu m w artościow ej w iedzy s ta je się zad an iem niezm iernie tru d n y m do w ykonania. N iesłychanie łatw o tu o pom yłkę i wzięcie za dośw iadczenie m o raln e czegoś, co nim ·— jeszcze lub już — nie jest. W dalszej zaś kon sek w en cji jeszcze łatw iej 0 zagubienie sam ej e ty k i i zred u k ow an ie jej do inn ych d y ­ scyplin. R eakcją — całkiem zresztą p raw id ło w ą ■— na tego ro d za ju chybione zabiegi by w a odru ch p ro te stu , rodzący się w irńię obro n y gw ałconej w te n sposób specyfiki i autonom ii etyki. Ale znow u, n iestety , rzadko idzie on w p arze z tra fn y m d ostrzeżeniem isto tn y ch źródeł ow ych opacznych red u k cji etyki. Przeciw nie, aż n a z b y t często za słusznym tw ierd zeniem , że dośw iadczenie o k r e ś l o n e g o t y p u prow adzi do za­ poznania swoistego c h a ra k te ru ety k i, podąża „w n iosek ” , że w inn y m tego sta n u rzeczy jest d o ś w i a d c z e n i e w o g ó -1 e, czyli już sam a pró b a oparcia e ty k i o dośw iadczenie. W nio­ sek te n jest oczywiście sk ażony błędem logicznym „a dieto secun d u m quid ad d ictu m sim p lic ite r” . N ajczęściej jed n a k nie w iedzą o ty m nie ty lk o ci, k tó rz y w sp o m n iany w niosek „w y ­ cią g a ją ” , ale i ci, p rzeciw k tó ry m je s t on w ym ierzony. Nic więc dziw nego, że w w y n ik u tej d ezo rien tacji sp raw a dośw iad­ czenia w etyce może zacząć peszyć i w p raw iać w zakło po ta­ nie n a w e t jej żarliw y ch obrońców . W szak dośw iadczenie w i­

E t y k a 2 (1967) 69—73; u k a z a ła się o sta tn io k sią żk a : D. H. M onro, E m p i­ ricism and E thics, C am b rid g e 1967, k tó re j ocenę p rz e d sta w im y w n a j­ bliższym czasie.

(4)

dziane ■— w y ra ż ają c się obrazow o ■— w k rzy w y m zw ierciadle rzeczonego w niosku w y g ląd a isto tn ie n a u p io ra stanow iącego pow ażne zagrożenie dla etyki. P od p re sją takiego w rażenia nie tru d n o ju ż o w ysunięcie p o stu la tu całkow itego w y elim in o­ w a n ia dośw iadczenia z „placu b u d o w y ” e ty k i i to... w im ię jej dobra! P arad o ksaln o ść s y tu a c ji polega w szakże dokładnie n a tym , że w sp o m n ian a na w stęp ie te n d e n c ja op ieran ia e ty k i na dośw iadczeniu zrodziła się rów nież „w im ię jej d o b ra ” . Ja k że to jed n a k jest m ożliw e, b y a u te n ty cz n a tro sk a o ety k ę w y ra ż ała się w postaci dw u w zajem znoszących się p o stu la ­ tów : p o stu la tu „ęa” i „p rzeciw ” o p ieran iu e ty k i na dośw iad­ czeniu? Czy dośw iadczenie może jednocześnie stanow ić w a ru ­ nek sine q u a non naukow ości e ty k i a zarazem n arzędzie czy­ niące z niej „od m ieńca” ?

Ta n a d e r dziw na s y tu a c ja w o k reślen iu roli dośw iadczenia w etyce nie może nas oczywiście nie in try g o w ać sw ą d w u ­ znacznością. Toteż pobudza ona do snucia p od ejrzeń o istnien iu jak ie jś „aw arii in te rp re ta c y jn e j” odnośnie do pojęcia dośw iad­ czenia w ogóle, a dośw iadczenia m oralnego w szczególności, p rzy n ag lając ty m sam y m do w y k ry c ia rzeczyw istych p rz y ­ czyn kłopotów z dośw iadczeniem w etyce i znalezienia drogi do skutecznego ich przezw yciężenia. In n y m i słow y, uk azana sy tu a c ja sk łan ia nas do ponow nego w y su nięcia p rob lem u do­ św iadczenia w p u nk cie w yjścia etyki.

Czy jed n a k nie k ry ją się tu w g ru n cie rzeczy pod staw y p ro b lem u pozorne? Czy w szczególności d ająca p od staw ę do w ysunięcia tego pro blem u s y tu a c ja nie jest zaim prow izow a­ n y m dla u d ram a ty z o w a n ia te m a tu tw o rem im aginacji, u s ta ­ n aw iającej rozm yślnie aporie, b y m ieć zaraz potem okazję do ich ty m efektyw niejszego rozw iązania?

Na szczęście nie trzeb a tu w yim ag in ow an ej d ram a ty z a c ji k o n flik tu . W spółczesna m e ta -e ty k a jest bow iem n a jd o k ła d ­ niej w idow nią opisanej w yżej sy tu acji. Owszem , m ożna bez cienia p rzesad y pow iedzieć, że p ro b lem dośw iadczenia w etyce s ta ł się — w k ontekście jej naukow ości — przedm io tem n a j­ głośniejszego obecnie i z n iesp o ty k an ą do tąd w dziejach ety k i

(5)

p a sją toczonego sporu, co szczególnie ud erza zw ażyw szy, że jego u czestn ik am i są w w iększości znani ze swego w strz e ­ m ięźliw ego u m ia ru i rów now agi B ry ty jc z y cy 3. Spór ten, roz­ g o rzały przed 60-ciu laty , nie ro k u je p rzy ty m żad ny ch n a ­ dziei n a w ygaśnięcie m. in. z tego pow odu, że n a sw ym a k tu a l­ ny m etap ie znalazł się w d e n e rw u ją c y m im pasie. Poszczegól­ ne, zaangażow ane w eń stro n y nie ty lk o nie w idzą w yjścia dla sw ych p a rtn e ró w , ale — co gorsza ■— nie ta ją swego niezado­ w olenia... z siebie. W arto w ięc p rzy jrzeć się bliżej tej k o n tro ­ w ersji. Poza n iezró w n an ą bow iem ilu s tra c ją w spom nianej w yżej sy tu a c ji p roblem ow ej dostarcza n am ona czegoś w ięcej. Z daje się m ianow icie u k ry w ać z niesfo rm u lo w an y ch zazw yczaj w yraźn ie epistem ologicznych im p likacjach k ry zy su , w jak i popadła, n ieje d n ą w skazów kę co do k ie ru n k u efektyw n eg o szu k an ia w y jścia z opresji. Nie chodzi tu oczywiście o jak ąś g ru n to w n ą analizę sy tuacji. Ju ż jed n a k pobieżny w nią w gląd pozw ala na w ysunięcie diagnozy, n a rzecz k tó re j p rzem aw iają zresztą skądin ąd w idoczne i w cale n ieb ag ateln e racje.

. Otóż nie w olno chyba przeoczyć fa k tu , że ■— poza ogrom ną doniosłością p rag m a ty c z n ą ety k i dla życia ta k społecznego jak i indyw id u aln eg o , poza w ym ow ą w y jątk o w ej jednom yślności ludzi w szystkich czasów w tej sp raw ie, w reszcie poza św ia­ dectw em h isto rii nau k i, jak im jest obecność e ty k i w e w szyst­ kich niem al histo rycznie zap rezento w an y ch sy stem ach filozo­ ficznych — n a rzecz przedm io to w ej, rea ln ej w ażności ety ki „ p ra c u je ” ’ przede w szystkim poczuciowo od bierana i sp o n ta­ nicznie przez ludzi afirm o w an a obiektyw ność tre śc i ich niezli­ czonych dośw iadczeń m oraln y ch , jak aś przedm iotow ość po­ tocznego poznania m oralnego. S w oisty c h a ra k te r treści tego poznania w niczym nie um n iejsza jej w łasnej obiektyw ności an i też obiektyw ności jej poznania, sp raw ia n ato m iast, że obiektyw ność ta p rzy b iera, szczególną, specyficzną dla siebie postać. J e s t to s p e c y f i c z n a ■— dlatego w łaśnie, że m o­ raln a , a w tó rn ie etyczna — o b i e k t y w n o ś ć . O b iek ty w ­

(6)

ność ta z n a jd u je zresztą sw e odbicie i przed łużen ie w języku potocznym jak najszerzej p o jęty m , w jego „użyciach i k o n ­ te k s ta c h ” . Owszem , języ k potoczny jest jakim ś żyw ym re ­ fleksem i przez to sam o dalszą, w tó rn ą n iejako o b iek ty w iza­ cją niezliczonych indyw id u aln o -spo łeczn ych „poznań m o ra l­ n y c h ” .

Otóż k ażda z o m aw ianych niżej m eta -e ty cz n y c h teorii po­ w sta ła n iew ątp liw ie pod p re sją tej ob iekty w n ie u k sz ta łto w a ­ nej specyfiki poznania m oralnego i jej potoczno-językow ego p en d an t, k ażda z nich jest też jak ą ś p ró bą oddania na swój spo­ sób „sp raw ied liw o ści” sw oistej n a tu rz e poznania m oralnego, chce po p ro stu być jego a d e k w a n tn ą teorią. T ym tłu m aczy się m .in. ich pieczołow ita tro sk a o to, b y m ieć w m ia rę m ożności „za so b ą” języ k potoczny. Szkopuł polega n a ty m , że każda z ty ch teo rii m eta-ety czn y ch dla jak ich ś uprzednio określonych ra c ji podchodzi do an alizy z góry już dokonaw szy pew n ych se­ lekcji. D o strzegając jed en z aspek tó w m oralnego poznania i a firm u ją c go, rów nocześnie — dla jak ich ś „ogólno-doktry- n a ln y c h ” ra c ji ■— p om ija lu b n aw et w p ro st neg u je inny, rów nie isto tn y dla in te g raln e j, a d ek w atn ej c h a ra k te ry sty k i tegoż poznania.

2. I ta k n a t u r a l i z m e t y c z n y 4 jest te o rią sta w ia ­ jącą sobie za cel w skazanie in te rsu b ie k ty w n ie sp raw dzalnych pod staw dla poczuciowo akcep to w anej a zn ajd u jącej odbicie w języ k u potocznym obiektyw ności p oznania m oralnego. Tej w łaśnie obiektyw ności p rag n ie n ad ać n a u k o w y c h a ra k te r. Nic

4 P rz ez n a tu ra liz m etyczny ro zu m ie się tu ta j m e ta-ak sjo lo g ic zn ą te o rię u s ta n a w ia ją c ą d efin icy jn ą tożsam ość pom iędzy te rm in e m „d o b ry ” a te rm in a m i em pirycznym i, ja k np. „ p rz y je m n y ” , „d a ją c y zadow olenie” , „ k o rz y stn y ” itp. O strą p o lem ikę z n a tu ra liz m e m eycznym , głów nie zaś z pog ląd am i J. St. M illa, p o d ją ł G. E. M oore w dziele „ P rin c ip ia E th ic a ” z ro k u 1903. B yła to k ry ty k a z pozycji tzw . in tu icjo n izm u . Z pozycji od­ m ien n y ch k ry ty k ę n a tu ra liz m u p o djęli em otyw iści, głów nie J. A. A j e r , i Ch. S tevenson. O obu ty c h te o ria c h będzie jeszcze m ow a. N ajb a rd zie j z w a rtą ekspozycję n a tu ra liz m u etycznego p rz e d sta w ia M. S chlick w książce F ra g e n d er E th ik z r. 1930; tłu m ac ze n ie polskie, Z ag ad n ien ia etyki, W arszaw a 1960.

(7)

więc dziw nego, że szuka dla niej w y ra z u i oparcia w dośw iad­ czeniu. W łaśnie dośw iadczalny p u n k t w y jścia m a ■— w edle n a tu ra liz m u ■— rów nocześnie w y jaśn iać poczuciowo afirm o - w aną obiektyw ność potocznego p oznania m oralnego, a w d a l­ szym ciągu stanow ić g w a ra n cję dla przedm iotow ej w ażności w iedzy etycznej, czyli ■— k ró tk o m ów iąc ■— dla naukow ości etyki. T eoria n a tu ra liz m u jest te d y — przez sam fa k t swego p o w stan ia i istn ien ia ■— n a swój sposób św iadectw em d la realności tj. obiektyw ności poznania m oralnego. W szak w y ­ jaśn ia się ty lk o to, czego realn ość w cześniej się już jakoś stw ierdza! In n ą ju ż sp ra w ą n a to m ia st jest w ja k i sposób n a ­ tu ra liz m w y ja śn ia tę obiek ty w n o ść i w j a k i s p o s ó b u si­ łu je zapew nić jej c h a ra k te r naukow y. T u w łaśn ie zaczynają ingerow ać ogólne założenia system ow e, a w szczególności po­ d y k to w a n a przez p resu p o n o w an y sy stem koncepcja nau k i zwłaszcza zaś jej po dstaw y : dośw iadczenia. N a tu ra liz m s ta ­ w iając z jed n ej stro n y znak rów ności pom iędzy tym , co obiek­ ty w n ie w ażne, nau k o w e a ty m , co dośw iadczalnie sp raw d zal­ ne, a z d ru g iej o k reślając dośw iadczenie bardzo w ąsko, m ógł już w jed en ty lk o sposób uczynić zadość swej te n d e n c ji u n auk o - w ien ia ety k i: zmieścić za w szelką cenę dośw iadczenie m oralne w ram a ch w łasnego, scien ty sty czn ie określonego dośw iadcze­ nia. E fekt tego zabiegu nie tru d n o przew idzieć. W trak cie op eracji un au k o w ien ia e ty k i zagw aran to w an o jej dośw iad­ czalny c h a ra k te r, ale... uśm iercono p a c je n ta : e ty k a przestała być sobą. T aki oto jest w g ru n cie rzeczy m echanizm n a jb a r­ dziej bodaj re p re z e n ta ty w n y c h dla n a tu ra liz m u prób u n a u k o ­ w ienia ety k i: ety k a u J. St. M illa, a b ardziej w spółcześnie u M. Schlicka, s ta je się hed o n isty czn ą w e rsją teo rii szczęścia. „G rzech p ierw o ro d n y ” opacznej re d u k c ji e ty k i do teo rii szczęścia w obu p rzy p a d k a c h je s t aż n a d to widoczny. W je d ­ ny m i d ru g im uznano m ianow icie za specyficznie m oralne dośw iadczenie... dośw iadczenie zadow olenia. To o statn ie m ieści się ju ż oczywiście w ram a ch p ro jek to w an eg o przez M illa czy Schlicka pojęcia dośw iadczenia. T ak sam o zbudow ana w o p a r­ ciu o tak rozum ian e dośw iadczenie ogólna teo ria szczęścia

(8)

spełnia doskonale w a ru n k i em piry sty czn ego m odelu n auk i: jest em pirycznie spraw dzalna! K tóż jed n a k nie u w łaczając spontanicznej in tu ic ji tego, co m o ralne zgodzi się na u to żsa­ m ienie dośw iadczenia m oralnego z dośw iadczeniem zadow o­ lenia, a e ty k i z teo rią szczęścia?

Czy kdniecżnym jed n ak było dla ra to w a n ia obiektyw ności poznania m oralnego i naukow ości e ty k i pośw ięcać jej „etycz- ność” ? Dla n a tu ra lis ty — n ie ste ty — tak . P rz y jego rozu m ie­ niu dośw iadczenia b ył to isto tn ie jed y n ie m ożliw y sposób. Z m uszała go do tego k o n sek w en cja w sto su n k u do p rz y ję ty c h zasad epistem ologicznych. K onsek w en cja to ch w alebna zaleta badacza. S am a ona nie zaw sze je d n a k w y starcza. Owszem z p rzesłan ek fałszyw ych k o n sek w en cja każe, a p rzy n ajm n iej zezw ala w yciągać fałszyw e w nioski. S am a więc konsekw encja nie ochroni dostatecznie przed błędem . Otóż w analizow anym p rzy p a d k u niepokoi teo ria, k tó ra sw ym ■— nad w y raz zresz­ tą — k o n sek w en tn y m w yznaw com każe ok raw ać fakty! A przecież tak im fak tem jest nie ty lk o obiektyw ność poznania m oralnego, k tó rą n a tu ra liz m chciał n a swój sposób w yjaśnić, ale i specyfika tej obiektyw ności, k tó rą m u siał złożyć w ofie­ rze na o łtarzu w ierności sw ej d o k try n ie.

3. Czy nie b y łob y jed n a k ja k ie jś m ożliw ości ocalenia „etycz- ności” poznania m oralnego i e ty k i ■— pozostając p rzy ty m sam ym , co u n a tu ra listó w ro zu m ien iu dośw iadczenia i nauki? Czy nie przeoczyliśm y zbyt pochopnie pew nej m ożliwości? Czy nie istn ieje jeszcze in n a a lte rn a ty w a ? Owszem , istn ieje ona. Nie jest to ju ż jed n a k n a tu ra listy c z n e rozw iązanie. Istn ieje m ianow icie m ożliw ość ocalenia „etyczności” e ty k i i pozostania p rz y w ąskim — jak u n a tu ra lis tó w — ro zu m ien iu n a u k i i do­ św iadczenia. Nie jest to zresztą czysto teo re ty c z n a możliwość. J e s t ona bow iem fak te m co n a jm n ie j od ta k daw na, od jak daw na istn ieje e m o t y w i z m 5. To w łaśnie A. J. A yer, L.

5 E m otyw izm je st te o rią m eta-ak sjo lo g ic zn ą , k ó ra neg u je ja k ik o l­ w iek p rze d m io to w y c h a ra k te r w arto śc i (nihilizm aksjologiczny), w zw ią­ zku z ty m od m aw ia się rów n ież przedm iotow ego c h a ra k te ru p oznaniu w arto śc i (akognityw izm aksjologiczny), sp ro w ad za ją c oceny i ich

(9)

języ-W ittg en stein , Ch. S tev en so n i in n i po nich w y b ra li tę a lte r­ n aty w ę. Słowo „ w y b ra li” w y d a je się tu ■— naw iasem m ó­ w iąc — ja k n a jb a rd zie j na m iejscu. T ak jak n a tu ra liz m jest teorią, k tó ra p o w stała „pod ciśnieniem ” w łaściw ej poznaniu m o raln em u obiektyw ności, ta k em otyw izm jest teorią, u siłu ­ jącą uczynić zadość zagrożonej czy w ręcz przekreślo nej przez n a tu ra liz m innej w łaściw ości tego poznania: „etyczności” . C zyniąc jed n a k ■— b ardzo zresztą p o s w o j e m u ! · — zadość tej ten d en cji, poczuł się on znow u zm uszonym do w y bierania. S ta w iają c na „etyczność” m u siał złożyć w ofierze obiektyw ność poznania m oralnego i etyki. D la tej bow iem s p e c y f i c z ­ n e j o b i e k t y w n o ś c i nie zn ajd o w ał już m iejsca w sw ym m odelu n auki. T ak w ięc i w p rz y p a d k u em oty w izm u k onse­ kw en cja ponow nie zm usza do „ p rz y k ra w a n ia ” faktów . Co innego ty lk o sta je się ty m razem ofiarą. Z ezw alając na w idze­ nie „etyczności” pozn an ia m oralnego każe p rzek reślić jego obiektyw ność, owszem, n a w idzenie pierw szej pozw ala ściśle pod w a ru n k ie m zaprzeczenia d ru g iej. W ięcej n aw et, każe po­ znan iu m o raln em u i etyce odm ów ić w ogóle ch a ra k te ru ... poznania! „E tyczność” sądów m o raln y ch m a polegać n a w y ra ­ żan iu em ocjonalnych ■— a więc w ogóle dośw iadczalnie, in te r- su b ie k ty w n ie n iek o n tro lo w an y ch ■— po staw i w yw oływ aniu ich u inn ych , w żadnym, zaś w y p ad k u na p rzek azy w an ie ja ­ kichkolw iek inform acji!

W szelako i w ty m , podobnie ja k w p o przednim p rzy p ad k u , in try g u je k o n sekw encja, k tó ra ta k o k ru tn ie obchodzi się z fak tam i. Idąc d alej, in try g u je sto jąca za n ią i n a k a zu ją ca to „k o n sek w en tn e” o k rucieństw o w obec fak tó w n a d rz ę d n a teoria epistem ologiczna. Cóż to jest jed n a k za teo ria? O dpow iedź na to p y tan ie jest ty lk o o sta tn im k ro k iem n a drodze, k tó rej ślad

kow e o d p ow iedniki do ro li n arzędzi, w y ra ż a ją c y c h em o cjo n a ln e po staw y p o d m io tu w zględem ocenianego p rz e d m io tu (em otyw izm w w ęższym znaczeniu). P rz e d sta w ic ie la m i są obok A. J. A y era (L anguage, T ru th an d Logic, 1936), Ch. S tev e n so n a (E thics an d L an g u ag e, 1944), L. W ittg e n ­ stein , R. C a rn a p , H. R eichenbach, A. H ä g e rströ m , T. G eiger, W. D ubi- slaw , a w P olsce P rof. M. O ssow ska i n ie k tó rz y jej uczniow ie.

(10)

w skazano na początku tej analizy. Oto okazuje się — zjaw isko paradoksalne! — że u podstaw zarów no n a tu ra liz m u jak i em o- tyw izm u stoi id en ty czn a n ad rz ę d n a teo ria epistem ologiczna: w yznaw cy obu p rzeciw staw n y ch teo rii m etaety czn y ch w y k a ­ zu ją zadziw iającą zbieżność poglądów w zakresie ogólnej teo rii poznania. W szczególności zaś re p re z e n tu ją s k ra jn y e m piryzm w poglądzie na c h a ra k te r dośw iadczenia i w iedzy na n im op artej. O czywiście nie m oże nas nie zdum iew ać ta rów noczesna zgodność w założeniach w yjściow ych, a zarazem ta k k rań co w a p o lary z ac ja stanow isk w sp raw ie m etodologicz­ nej k w a lifik ac ji poznania m oralnego i etyki. Nie może nas nie dziw ić m ożliw ość „w y w n io sk o w an ia” z tej sam ej nad rzęd n ej teo rii p a ry ta k sk ra jn ie p rzeciw staw n y ch opinii... A przecież nie zm yślam y. A tu to w i p rzyw ódcy logikalnego em p iry zm u są tego n ad er w ym o w n y m i p rzy k ład em i dowodem . M. Schlick w y b r a ł n a tu ra liz m etyczny. L. W ittg en stein , re p re z e n tu ją c y to sam o w zasadzie stanow isko epistem ologiczne z d e c y d o ­ w a ł s i ę na em otyw izm . O czywiście z p u n k tu w idzenia „w ew n ętrzn ej logiki” sy stem u jed n a i d ru g a ew entu aln ość z osobna w zięta może się w ydać na rów n i dopuszczona. Z resztą obaj w ym ien ien i a u to rz y są dosko n ały m i logikam i i b y n a j­ m niej nie m y ślim y podaw ać tego w w ątpliw ość... T ylko że z chw ilą, gdy obie sprzeczne ew en tu aln o ści „w sp ó łeg zy stu ją” ze sobą, zaczyna nam ju ż nie w y starczać sam a k o n sek w ent- ność i nie o nią się ju ż obaw iam y, ale o w artość logiczną w spól­ nej im p rzesłan k i w yjściow ej. S y tu a c ja więc szokuje! Szokuje zresztą nie sam o to tylko, że w ychodzący z tej sam ej k on ­ cepcji dośw iadczenia i n a u k i au to rzy , w y b ie ra ją de facto dw ie w yklu czające się w zajem a lte rn a ty w y . S zokuje jeszcze w ięcej to, że p resu p o n o w an a koncepcja w ogóle zm usza do w y b ieran ia pom iędzy obiektyw nością i „etycznością” poznania m oralnego, a w ięc do u sta n a w ia n ia a lte rn a ty w w y łączających m iędzy fa k ­ tam i, a n a w e t w ięcej: do ro zry w a n ia w ew n ętrzn ej jedności tego sam ego fa k tu , jak im je s t specyficzna obiektyw ność poznania m oralnego. S zokuje koncepcja, k tó ra zm usza do p rzek reślenia

(11)

jednego asp ektu , gdy p o tw ierd za dru g i, k tó ra nie pozw ala na rów noczesne potw ierd zen ie ich obu. A już jak a ś w y ją tk o w a iron ia sy tu a c ji polega n a tym , że em p iry sty czn a koncepcja dośw iadczenia i n a u k i nie będąc w sta n ie sam a po tw ierdzić obu zarazem w spom nianych aspektów , rów nocześnie staje się — o dziwo! — m atk ą rodzicielką d w u p rzeciw staw n ych teo rii m eta-ety czn y ch , k tó re z osobna — przez sam fa k t swego istnienia! ■— je p o tw ierd zają. Co w ięcej, istn iejąc w pew nym sensie w łaśn ie dzięki w y ty k a n iu sobie tego, co w poznaniu m o ra ln y m n a p rzem ian zaprzepaszczają i gw ałcą, obie te teo rie łącznie p o tw ierd z ają nie ty lk o realność obu w ym ienio­ nych aspektów z osobna, lecz także ich realn ą, przedm iotow ą nierozłączność w p o znaniu m oraln ym . Z aiste, tru d n o o b a r­ dziej d o b itn e jej potw ierdzenie! P rzez to sam o jed n a k — i jest to jeszcze jed en w szeregu parad o k só w ■— s ta ją się te teorie m im o woli św iadectw em p rzeciw sobie sam ym , a na koniec przeciw ich w łasn ej rodzicielce: zb y t jed n o stro n n ej em p iry - stycznej koncepcji dośw iadczenia i nau k i. O b nażając bowiem sw ą w łasn ą — z osobna — połow iczność i niew ydolność w tłu ­ m aczeniu „fen o m en u ” poznania m oralnego, u c h y la ją się w za­ jem n ie jako jego jed n o stro n n e, a więc n iea d e k w a tn e teorie. P rz y okazji zaś o k azu ją w tej sp raw ie niew ydolność n a d rz ę d ­ nej koncepcji, n a k tó re j glebie w yrosły. C ałkiem zaś ubocznie w ychodzi n a ja w jeszcze jedno. O k azuje się m ianow icie, że zarów no n a tu ra liz m ja k i em otyw izm są nie ty le m eta-ety cz- n y m i teo riam i w y j a ś n i a j ą c y m i „ fa k t poznania i ję ­ zyka m o raln eg o ” , ile raczej teo riam i u z g a d n i a j ą c y m i „ fa k t pozn an ia i języ k a m o raln eg o ” ■— no, bo coś z ty m fa n ­ tem trz e b a przecież zrobić! — ze sw ą presu po no w aną, n a d ­ rzę d n ą te o rią epistem ologiczną, w szczególności zaś w y n ik a ­ jącą z niej koncepcją dośw iadczenia i n au k i. Z aprzy sięgli rze ­ kom o na w ierność fak to m i em p irii zarów no n a tu ra listy c z n i ja k i em o tyw isty czn i em piryści d e k o n sp iru ją się w ięc tym razem jako w iern i w yznaw cy sw ej dogm atycznie p rzy ję te j

(12)

d o k try n y , dla k tó re j gotow i są poświęcić... n a w e t skąd inąd uznaw an e fa k ty 6.

4. W szystkie w ym ienione okoliczności p o siadają jednoznacz­ n ą w ym ow ę: Obie w ym ienione teo rie u n ice stw iają się w za­ jem nie i po d ając przez to w s ta n zakw estio no w ania w spólną im epistem ologiczną podstaw ę, do m ag ają się ty m sam ym jej g r u n t o w n e j r e w i z j i . Cóż jed n a k może określić k r y ­ te ria i k ie ru n k i tej rew izji? W ydaje się, że ty lko to, co w ogóle zadecydow ało o konieczności jej dokonania: resp e k t dla sw oi­ stej obiektyw ności p oznania m oralnego, k tó rą obie te teorie w b rew sobie i w d ram aty czn y ch dla siebie w a ru n k a ch m usiały potw ierdzić, pieczętu jąc to p o tw ierd zen ie w łasnym życiem. „Śm ierć b o h ateró w p o tw ierd ziła realność idei, dla k tó re j po­ leg li” — zupełnie ja k w k lasycznej trag edii. „ Id e a ” , obiek­ ty w n a specyfika poznania m oralnego okazała się zb yt mocno u g ru n to w an a , daleko m ocniej niż jej „ b o h a te rz y ”. Cóż ted y stan o w i dla niej tę n iew zruszoną podstaw ę? N a tę podstaw ę w sk azu je znow u ona sam a, przed m io to w a specyfika poznania m oralnego. O b i e k t y w n o ś ć tego poznania w skazu je na jakieś solidne oparcie o dośw iadczenie, n a em piryczne ■— co w cale nie m usi znaczyć: „em p iry sty cz n e ” ! — ug ru n to w an ie. S p e c y f i k a tego poznania w sk azu je zaś n a to. że dośw iad­ czenie to jest s z c z e g ó l n e g o r o d z a j u . Otóż to d o- ś w i a d c z e n i e s z c z e g ó l n e g o r o d z a j u , to nic

irme-c J e s t rzeirme-czą z a sta n a w ia ją irme-c ą , że filozofow ie, k tó rzy żyirme-cie sw e s t r a ­ w ili n a m yślow ym obcow aniu z dziedziną m o raln o ści dalecy są od ta k m ało o d p o w iedzialnej sw ad y w w y p o w iad a n iu się na te m a t ep istem o - logicznej w arto śc i p o zn a n ia m oralnego. W ystarczy tu p o ró w n ać p o staw ę m etodologiczną M. S c h elera czy D. H ild e b ra n d a lub N. H a rtm a n n a z je d n ej stro n y , a — pow iedzm y — A. J. A y era czy L. W ittg e n stein a z d ru g iej. Ci dw aj a u to rz y np. żad n y m dziełem n ie w y leg ity m o w ali się ja k o ek sp erci dziedziny m oralności, dali n a to m ia st dowody, że bliska im je st dziedzina p o zn a n ia fizykalnego. T ru d n o n ie w idzieć w ty m p rz y ­ czyn, że ta k „bez n a jm n ie jsz y c h n a w e t sk ru p u łó w ” m ogli usunąć ety k ę z dziedziny naukow ego poznania. Zob. n a te n te m a t in te re su ją c y a rty k u ł B. B la n sh a rd a , T he N ew S u b je c tiv ism in E thics, w : T he M oral J u d g ­ m en t, ed. P. W. T ay lo r, N ew Je rse y 1963, s. 212—213.

(13)

go, jak d o ś w i a d c z e n i e m o r a l n e . W ta k im razie je d ­ nak p o d y k to w an a przez o b iek ty w n ą specyfikę m oralnego po­ zn ania rew iz ja m usi pójść w k ie ru n k u rozszerzenia zbyt cia­ snego, em pirystycznego pojęcia dośw iadczenia. Dośw iadczenie m o ralne okazuje się bow iem zbyt m ocną realnością, aby m iało dla niego z ab rak n ąć m iejsca w ogólnej koncepcji dośw iadcze­ nia naukow ego. In n y m i słow y ogólne pojęcie dośw iadczenia należy określać w ta k i sposób, b y w jego ram a ch m ogło się zm ieścić w niczym nieuszczuplone i nieokrojone dośw iadcze­ nie m oralne.

P rz y propozycji nowego, „uogólnionego” ok reślenia dośw iad­ czenia należy jed n a k w y strzeg ać się b łęd u przeszłości i nie określać go na u ż y te k jed n ej ty lk o lu b k ilk u w yróżnionych dyscyplin, n a w e t jeślib y w poczet „ w y b ra n y c h ” w łączono etykę. W ty m celu trz e b a więc dokonać rew izji nie tylk o i nie ty le sam ego pojęcia dośw iadczenia, ile raczej ■— b ardziej pod­ staw ow o — rew izji sam ego podejścia do jego określenia. Tylko to bow iem u strzeże nas przed kłop o tam i z dośw iadczeniem w in n y ch dziedzinach poznania realnego, na jak ie n arazili się na sw ym podw ó rk u ety c y i m etodologow ie ety ki. A by więc a lim ine w ykluczyć ew en tu aln ość zastępow ania błędnego po- jępia dośw iadczenia innym , rów nie ■— choć inaczej ■— błędny m , w y p ad a zrezygnow ać ze sw oistego, a n ie ste ty p ra k ty k ą u trw a ­ lonego a p rio ry zm u p rz y jego o k reślan iu, ap rio ry zm u , polega­ jącego na u w zg lęd n ian iu niem al w yłącznie w a ru n k ó w pod­ m iotow ych (np. ty lk o poznanie zm ysłowe!) poznającego i wziąć pod uw agę ■— co n ajm n iej na ró w ni — w a ru n k i przedm iotow e badan ej dziedziny. N iech sam c h a ra k te r p rzedm io tu, w łasna specyfika b ad an ej dziedziny, m a rów nież głos w o kreślaniu c h a ra k te ru u j m u j ą c e g o j ą b e z p o ś r e d n i o w j e j k o n k r e t n y c h p o s t a c i a c h p o z n a n i a , czyli — w p rop o no w an y m tu ta j ujęciu ■— dośw iadczenia. P ró b a sfo r­ m u ło w an ia adek w atn eg o pojęcia dośw iadczenia w in n a zatem uw zględniać w zajem n ą in te rp ę n e tra c ję w a ru n k ó w podm ioto­ w ych i przedm iotow ych. Być może u zyskane w te n sposób pojęcie dośw iadczenia będzie b ard ziej ram ow e, ogólne, ope­

(14)

rac y jn e. Jego zaletą stan ie się jed n a k o tw arto ść n a w szelkie dostosow ane do specyfiki odnośnych dziedzin szczegółowe, t r e ś c i o w e , e p i s t e m o l o g i e z n e o kreślenia dośw iad­ czenia. W ty m o sta tn im p rzy p a d k u m ielib yśm y zatem d o kład­ nie ty le ty p ów dośw iadczenia, ile różnych, n iered u k o w aln y ch do siebie typów faktów . I w reszcie ■— na sam ym końcu ·— ile różnych, n iesprow adzaln y ch do siebie działów w iedzy realn ej.

Na ty m tle sta je się zrozum iałe, dlaczego w szystk ie p ró b y „zre d u k o w a n ia ” e ty k i — w śród nich w ym ienione w yżej: n a- m ra listy c z n a i em otyw isty czna ■— nie d a ły re z u lta tó w w yw o­ łu jąc zawsze żyw e o d ru ch y pro testó w . Specyficzny, bezpo­ śred n i k o n ta k t poznaw czy z m oralnością jako k o n k re tn ie daną i n iesp row ad zaln ą do żadnych in ny ch dziedziną realn ą, czyli po p ro stu dośw iadczenie m oralne, nie pozw ala sobie nałożyć nie p asu jącej do siebie m aski. Z rzuca ją też zawsze, ilekroć p ró b u je się ją na nie nałożyć i spoza ru szto w an ia zn iekształ­ cających je in te rp re ta c ji w y ła n ia ono w ciąż na nowo swe o ry ­ g inalne, rzeczyw iste, nie dające się niczym zak ryć oblicze.

W ślad za rew iz ją pojęcia dośw iadczenia m usi oczywiście podążać rew iz ja pojęcia n a u k i o p a rte j na dośw iadczeniu, nau k i rea ln ej. R ew izja ta pójdzie znow u w k ie ru n k u odpow iedniego rozszerzenia tego pojęcia. N au ką rea ln ą, dośw iadczalną będzie w ięc — spełniw szy inne ogólnie w ym ag an e w a ru n k i ■— teo ria p rzed m io tu z n a jd u ją c a dla siebie oparcie w bezpośrednim i ko n tro lo w an y m kontakcie, poznaw czym z ty m że k o n k retn ie d an y m przed m io tem rea ln y m . Otóż p rz y ta k ro zu m ian y m do­

św iadczeniu i ta k określonych k ry te ria c h naukow ości ety ka m oże być z pow odzeniem u zn an ą za n a u k ę rea ln ą, o p a rtą na dośw iadczeniu, rzeteln ie em piryczną, nie tra c ą c p rzy ty m n i­ czego z w łasn ej specyfiki.

S tw ierd zen ie pow yższe nie je s t jeszcze ■— rzecz jasn a ■— rozw iązaniem p ro b lem u dośw iadczalnego p u n k tu w yjścia e ty ­ ki. P odane określenia dośw iadczenia i w jego kontekście nau ki rea ln ej — jak k olw iek ju ż w jak iś sposób zainspirow ane ró w ­ nież przez dośw iadczenie m o raln e i c h a ra k te r e ty k i — są cał­ kiem ogólne, ram ow e. Nie m ów ią też niczego jeszcze — p rzy

(15)

n ajm n iej w p ro st — o sposobie fu n k cjo n o w an ia dośw iadczenia m oralnego w teo rii etycznej, ty m m n iej jeszcze o jego treści. P o zo staw iają w ięc w łaściw y p ro b lem dośw iadczenia w etyce zaledw ie tk n ię ty m . M imo to nie m ożna zlekcew ażyć donio­ słości zap roponow anych o k reśleń i u sta le ń d l a w ł a ś c i ­ w e g o s f o r m u ł o w a n i a ■—■ a pośrednio także dla ro z­ w iązan ia -— naszego p rob lem u. W skazują one bow iem już te ra z jasno, co w rzeczonym p rzy p a d k u jest, a co nie jest ■— i nie może być — problem em . Z po d any ch u sta le ń w ynika m ianow icie, że jed y n ie sensow nym i w łaściw ym p y tan ie m do­ tyczącym dośw iadczenia w etyce nie je s t ■—· b y użyć odnośnej term in o lo g ii technicznej ■— p y ta n ie rozstrzyg nięcia, lecz p y ­ tan ie dopełnienia. Nie m a — in n y m i słow y — p ro b lem u c z y e ty k a o p iera się na dośw iadczeniu, lecz ty lk o p ro blem n a j a k i m , j a k , w j a k i s p o s ó b , m ów iąc najogólniej — o piera się na dośw iadczeniu. To p rzefo rm u ło w an ie prob lem u dośw iadczenia w etyce — p o d y k to w an e przez w yżej w p ro w a­ dzone ok reślen ia ·— w y d aje się nieodzow ne dla skutecznego w yjścia z im pasu, w jak i popadła w spółczesna re fle k s ja m e ta - etyczna. W inno być zatem niezw łocznie dokonane, jeśli chce­ m y sp raw ę dośw iadczenia w etyce — niew ątp liw ie najd o n io ­ ślejszą z m etodologicznego p u n k tu w idzenia d la tej d yscy­ p lin y ■— zepchnąć z m ielizny, n a jak iej osadziły ją dogm aty, tkw iące u p o d staw zarów no n a tu ra liz m u etycznego ja k i em o- tyw izm u.

5. Czy jed n a k do kładnie tego sam ego w y jścia z kłopotów z dośw iadczeniem w etyce nie zaproponow ał trzeci p a rtn e r sporu: in tu icjo n izm etyczny? 7 O dpow iedź na to p y tan ie nie

7 In tu ic jo n izm etyczny o k reśla się n ajo g ó ln ie j jako te o rię m e ta -a k s jo - logiczną, w ed le k tó re j w a rto śc i p o sia d a ją osobliw y s ta tu s ontyczny, w zw iązku z ty m d o m a g ają się s p e c y f i c z n e g o d l a s i e b i e p o z n a n i a , tzw . i n t u i c j i w a r t o ś c i . (Stąd naz w a intuicjonizm u). P oszczególni in tu icjo n iści ró żn ią się je d n a k m iędzy sobą n a te m a t b liż­ szego o k re śle n ia ontycznego c h a r a k te ru w arto ści, zw łaszcza zaś n a te m a t epistem ologicznego i m etodologicznego c h a ra k te ru ich p o zn a n ia potocz­ nego czy naukow ego (w szczególności etyki).

(16)

je s t jednoznaczna z tego pow odu, że poglądy poszczególnych in tu icjo n istó w różn ią się m iędzy sobą nie ty lk o w szczegółach, ale n a w e t w sp raw ach zasadniczych z m etodologicznego p u n k ­ tu w idzenia. Owszem , z in te resu jąc y c h nas tu ta j w zględów trz e b a w śród n ich w yróżnić dw ie co n a jm n ie j, a n a w e t trz y g rup y . P ierw szej przew odzi G. E. M oore i D. Ross, dla d ru g iej n a jb a rd zie j re p re z e n ta ty w n y jest I. Lew is, a u nas T. Cze- żowski, trzecią w reszcie re p re z e n tu ją fenom enologow ie E. H u sserl i M. Scheler.

a) Z a p y tam y więc naprzód, czy w y su n ię te przez G. E. M oore’a, a potem przez D. Rossa czy H. A. P ric h a rd a 8 propo­

8 W edle M oore’a dobro je st cechą p ro stą. Z tego pow odu n ie sp ro w a - dzalną do żad n y ch in n y c h cech, w szczególności zaś do cech em p iry czn ie u jm o w a n y ch (w języ k u M oore’a „ n a tu r a ln y c h ”). P ró b y re d u k c ji d o b ra w drodze zabiegów defin icy jn y ch do cech em pirycznych, a w n a s tę p stw ie tego e ty k i do n a u k em pirycznych, n az w ał M oore b łę d em n a tu ra lis ty c z - nym . D obro m oże być u ję te albo w p ro st albo w cale. U jęcie go w y m ag a specyficznego ty p u poznania, tj. in tu ic ji dobra. Ze w zględu n a ta k i c h a ­ r a k te r d o b ra (p ro sto ta, n ierozkładalność) sądy o n im m ogą być ty lk o sy n te ty c zn e, n igdy an a lity cz n e. Ze w zględu zaś n a id ący w ślad za ty m ro d zaj p oznania, sądy o dobru nie m ogą być em piryczne (w ję z y k u M oore’a n a tu ra listy c z n e ), m ogą w ięc być ty lk o n ie -e m p iry cz n e, tj. a p rio ­ ryczne. T ak w ięc tw ie rd z e n ia o d o b ru są są d am i sy n te ty c z n y m i a p rio ri. P on iew aż in tu ic ja in fo rm u je n as o sw ym przed m io cie w sposób w y ­ łączny, w ta k im ra z ie sąd y te są n ieodw ołalne, konieczne. T ru d n o oczy­ w iście n ie zauw ażyć, że ow a nieodw ołalność i konieczność p o trz e b u je czegoś w ięcej jeszcze niż sam ej ty lk o in tu icji. P o trz e b u je m ianow icie n a s z e g o w i e l k i e g o z a u f a n i a czy też w ia ry w in tu icję , z a u fa ­ nia, k tó reg o nie um iem y już w żaden sposób sk ontrolow ać. Ό in tu ic jo - n izm ie u M oore’a in fo rm u je m. in. M. W arnock, E thics since 1900, L o n ­ don 1960; G. C. K e rn e r, T he R evolution in E th ic a l T heory, O x fo rd 1966; in tu icjo n izm M oore’a i Rossa p ró b u je w iązać z o b iektyw izm em p otocz­ nego p o zn a n ia m oralnego H. M. M ac C lcskey, T o w ard an O b jectiv istic E thic, Eth ics 73 (1962) 10—27; w P olsce pogląd y zbliżone do M oore’a. głosi W. T atark iew ic z, O bezw zględności dobra, 1919; In tu ic jo n iz m D. Rossa, w yłożony głów nie w książce T h e R ig h t an d the Good, O x fo rd 1930, p rz e d sta w ia i ocenia S. S o ldenhoff w a rty k u le „S łuszność i obo­ w iązek w sy stem ie ety k i D. R ossa” zam ieszczonym w : E t y k a 1 (1966) 221—267. H. A. P ric h a r d w yłożył sw e in tu ic jo n isty c z n e sta n o w isk o w r. 1912 w a rty k u le w „M ind” Does M oral P hilo so p h y R est on a M istake?, p rz e d ru k o w a n y m w: M oral O bligation, O xford 1949.

(17)

zycje rozw iązań nie m a ją isto tn ie na w zględzie obu w y m ie­ n io ny ch w yżej znam ion pozn an ia m oralnego: jego specyfiki

a zarazem obiektyw ności? Czy ich propozycje nie są sk u teczn ą pró b ą p rzekroczenia n a ty m odcinku jed n o stro n n o ści n a tu r a ­ lizm u i em otyw izm u? Czy w szczególności stanow isko M oore’a w sp raw ie obiektyw ności apriory czn ej w iedzy o d o b ru czy też Rossa w sp raw ie przedm iotow ej w ażności sy n te ty c zn y c h tw ierd z eń koniecznych o słuszności m o ralnej nie je st zbieżne z po d aną w yżej prop ozy cją rozszerzenia pojęcia n a u k i z m y ślą o zm ieszczeniu w jej ram a ch etyki? Czy w reszcie w pojęciu ap rio ry czn ej in tu icji nie k ry je się de facto p ro po n o w an a przez nas rozszerzona i w p ełn i czyniąca zadość zadaniom e ty k i k o ncepcja dośw iadczenia? Czy pod osłoną ap rio ry czn ej in tu ic ji d o b ra lu b słuszności nie zostało w g ru n cie rzeczy u k ry te a u te n ­ ty czn e dośw iadczenie m oralne? Czy więc — w ta k im razie ·— cała różnica pom iędzy prop o no w any m w yżej rozw iązaniem a stan o w isk iem in tu icjo n izm u nie sprow adza się do zastoso­ w a n ia innej ty lk o term inologii, su g eru jąc — w sk u te k p ew ­ n y c h tra d y c y jn y c h obciążeń ■— p ozorną w istocie opozycję? Otóż w zw iązku z pow yższym i p y tan ia m i n ależy p rzede w szy stk im zauw ażyć, że w re fle k sji ty p u m etodologicznego liczy się nie ty lk o sam a „rzecz” , lecz tak że ·— co n a jm n ie j na ró w n i — s p o s ó b , w j a k i s i ę ją „w idzi” i określa. W szak cały sens u p raw ia n ia m etodologii w iedzy polega o sta­ teczn ie na ty m , b y a k u ra tn ie określić c h a ra k te r stoso w an y ch w d anej dziedzinie zabiegów poznaw czych, b y je w łaściw ie k w alifik o w ać i klasyfik o w ać oraz oceniać ich w arto ść. S tą d te ż sp ra w a w y b o ru i przyd zielen ia o d p ow iednich n azw je s t tu ta j kolosalnie w ażna. U życie bow iem tak ie j czy inn ej n azw y je s t w łaśnie ak tem tak ie j czy in n ej m etodologicznej k w a lifi­ k acji danego zabiegu poznaw czego, ak te m „ro zp o znan ia” i za­ k lasy fik o w a n ia sam ej „rzeczy” . Doniosłość n azy w an ia rzeczy w łaściw y m i im ionam i p ły n ie zresztą rów nież ze społecznej fu n k c ji w iedzy, w ty m rów nież m etodologicznej, z p o trz e b y in te rsu b ie k ty w n eg o k o m u n ik o w ania jej w yników . Z tego w łaś­ n ie pow odu nie m oże nas ab so lutn ie zadow alać sam o to, że

(18)

d a n y m etodolog czy te o re ty k d anej n a u k i d e f a c t o robi x, jeśli sobie tego d o k ł a d n i e n i e u ś w i a d a m i a i nie d a je te m u in te rsu b ie k ty w n ie kom unikow alnego w yrazu. S to ­ sow anie w ty m p rzy p a d k u ta r y f y ulgow ej w zględem ro b o ty m eta -te o re ty cz n e j danego badacza ró w n ało b y się postaw ie to­ le ro w a n ia b łę d u w dziedzinie b ad a ń rzeczow ych. O czywiście s y tu a c ja w y g ląd a jeszcze gorzej, gdy m etodolog robiąc de facto x, tw ierdzi, że ro b i y, czy n a w e t nie - x. T y tu łe m p rz y ­ k ła d u w y sta rc z a w spom nieć, że np. odpow iednio u sp ra w n io n y w ro zp o znaw aniu „etycznych fenom enów ” badacz bez tru d u d ostrzeże żyw o fu n k cjo n u jąc y n u r t dośw iadczenia n a w e t w ety ce K a n ta , m im o jego oficjalnego zdelegalizow ania przez teg o m yśliciela. Owszem , podstaw ow e w rażen ie z le k tu ry d zieł ety cznych K a n ta , to nade w szystko p rze jm u ją cy udział w d ram acie badacza szukającego w rozpaczliw ym w y siłk u teoretyczn eg o w y ra z u dla jednego: dla nieodpartego, przem oż­ nego n a p o ru „ p raw a m oralnego w e m n ie” . M imo jed n a k ca­ łego u zn an ia i podziw u, ja k i z tego ty tu łu żyw im y dla K a n ta — „ ja sn o w id z a ” , nic nas nie upow ażnia do d aro w an ia K a n - tow i-m etodologow i jego opacznej diagnozy i teo rety cznej in te rp re ta c ji n iew ątp liw ie dośw iadczalnego „ p rz y p a d k u ” , z k tó ­ ry m m iał ta k n iesły ch an ie bliski i ży w y ko n tak t.

Otóż d la analogicznych pow odów tru d n o uznać za zadow a­ la ją c ą obronę stan o w isk a w y żej w y m ienionych in tu icjo n istó w , jeśli k to ś pow ie, że m im o odm iennej a p a ra tu ry pojęciow ej i term in o lo g iczn ej p ro p o n u ją oni d o kładnie to sam o: rozszerze­ nie po jęcia dośw iadczenia i nauki. Chociaż bow iem p raw d ą je s t o n ich w szystkich, że p ro p o n u ją z całą św iadom ością roz­ szerzenie pojęcia nau k i, to ju ż bardzo tru d n o dostrzec u n ich ■— poza n iek tó ry m i w y ją tk a m i, o k tó ry c h za chw ilę — w y ra ź n ą św iadom ość konieczności rozszerzenia p rzede w szystkim po­ jęcia dośw iadczenia i dopiero w h arm o n ii z ty m ■— pojęcia n au k i. P rzeciw n ie w ielu z nich ak c ep tu je w zasadzie em p iry - sty czn ą jego koncepcję. Z tego zresztą do kładnie pow odu, zw ietrzy w szy tru d n o śc i i kłopoty, o jak ie koncepcja ta p rz y ­ p ra w iła n a tu ra lis tó w i em otyw istów , zaproponow ali dla e ty k i

(19)

m odel w iedzy „ b e z d o ś w i a d c z e n i a ” , m odel nau k i a p r i o r y c z n e j 9. M iała to być jed n a k n ad al ■— w edle nich sam y ch n a u k a o rd zen n ej r z e c z y w i s t o ś c i m oralnej, czyli n a u k a ze' w szech m ia r r e a l n a 19. Z tej w łaśnie p rz y ­ c z y n y p ropozycja in tu icjo n istó w — p rz y n a jm n ie j tej w iększoś­ ci, o k tó re j tu m ow a ■— m u siała się w ydać a lim ine tw o rem w ysoce po d ejrzan y m . Cóż to bow iem za w iedza o rzeczyw i­ stości, k tó ra um ie się obyć bez bezpośredniego i in te rsu b ie k - ty w n ie k o n trolo w an eg o k o n ta k tu z jej k o n k re tn y m i p rz e ja ­ w am i, czyli bez dośw iadczenia?! Czy więc zam iast trw ożliw ie uciekać jak n a jd a lej przed dośw iadczeniem w etyce, nie n a le ­ żałoby raczej p rzy jrze ć się b ard ziej z b lisk a tru d n o śc i i za­ akceptow ać ■ zdrow ą w zasadzie ten d e n c ję szu k an ia oparcia dla e ty k i w dośw iadczeniu i ty lk o poszerzyć nieco — ale za- to św iadom ie i pod jego w łasn y m im ieniem — jego „am p li­ tu d ę ” , nie szukać zaś u d ziw nionych i b ud zących z gó ry n ie­ ufność — w yjść?

b) Istn ieje jed n a k g ru p a in tu icjo n istó w , p o siadający ch w y ­ ra ź n ą św iadom ość tego, że ich koncepcja apriory czn ej in tu icji w a rto śc i je s t ró w n ow ażn a propozycji rozszerzenia przede w szystkim pojęcia dośw iadczenia i dopiero w jego n astęp stw ie i n a jego p o dstaw ie rozszerzenia tak że pojęcia n au k i. I ta k E. H u sserl w sw ych „ Id each ” stw ierd za: „A więc za dośw iad­ czenie p o d staw im y coś ogólniejszego — „naoczność” i tym

sam ym odrzucam y u tożsam ienie n a u k i w ogóle z n a u k ą do­ św iad czaln ą” (oczywiście w ujęciu em p iry styczn ym ) n . O w szem , H u sserl, a za nim Scheler, z w y raźn ie d e k la ro w a n y m zam ia­ rem rozszerzenia pojęcia dośw iadczenia i n a u k i u ż y w a ją od­ pow ied nich nazw , a n a w e t dla ty c h celów tw o rzą nowe. T ak w ła śn ie H u sserl w p ro w ad za do swego słow nika epistem olo- gicznego n a jb a rd zie j chyba c h a ra k te ry sty c z n e pojęcie „n a

-s T ak np. w edle M oore’a ■— ja k ju ż w spom niano — tw ie rd z e n ia o do b ru są sąd am i sy n te ty c zn y m i a p r i o r i, niezależnym i od d o św ia d ­ czenia. P or. p rzy p is 8.

10 P or. uw agę M. S ch e le ra w p rzy p isie pierw szym .

(20)

ocznego p rzeży cia” czy też „naoczności” (A nschauung) lub „bezpośredniego w id zen ia” (vosv) jako „ostatecznego źródła u p raw n ie n ia w szelkich ro zu m n y ch tw ie rd z e ń ” o danej dzie­ dzinie p rzedm iotów 12. Jeszcze b ard ziej w y ra z iste są sfo rm u ­ ło w ania ■— idącego to rem H u sserla ■— М аха S chelera. Feno m e­ nologia b y ła dla niego przede w szy stk im te o rią w ejścia w bez­ pośred ni k o n ta k t poznaw czy z „rzeczam i” (Sachen), dla ozna­ czenia któ rego n a jc h ę tn ie j posłu g iw ał się nazw ą „dośw iadcze­ nia fenom enologicznego” (phänom enologische E r f a h r u n g ) 13. Owszem , z tego pow odu w łaśn ie u w ażał fenom enologię za „ n a jb a rd z ie j ra d y k a ln y em piryzm i pozytyw izm w szelkich czasów ” . Szczególną odm ianę dośw iadzcenia fenom enologicz­ nego stano w i dośw iadczenie aksjologiczne, W ertfü h len , to jest dośw iadczenie, w k tó ry m uobecniają się w p ro st tak ie fenom eny ja k w arto ść czy p o w in n o ś ć 14. Tego ro d za ju dośw iadczeniu w a rto śc i p rzy p isu je S ch eler a u t e n t y c z n i e p o z n a w ­ c z ą fu n kcję. Owszem , poznanie u zyskane w ta k ro zu m ian ym d o ś w i a d c z e n i u w a r t o ś c i posiada w edle niego n ie­ podw ażalną, o biek ty w nie ab so lu tn ą w ażność 15.

W ydaw ać b y się m ogło, że w obu p rzed staw io n y ch , ta k b a r­ dzo sobie p o k rew n y ch propozycjach, m am y w szystko, czego m ożna i trz e b a było oczekiwać. A przecież są to ty lk o pozory. P ro p o zy cji fenom enologów na te m a t dośw iadczenia w etyce _ nie m ożna uw ażać za id en ty czn ą z w yżej w ysuw an ą, jak k o l­ w iek je s t ona ta m te j z pew n y ch w zględów bliska. M am y tu n a m yśli p rzed e w szy stk im ze w szech m ia r słuszne stw ierd ze­ nie fenom enologów -etyków , że dośw iadczenie m o raln e — jak

12 Zob. H u sse rl, op. cit., 16, 66/67; S ch eler, op. cit., 179; por. rów nież H. S piegelberg, T he P h en o m en o lo g ical M ovem ent, T he H auge 1960, 131, 379—388; A. R oth, E. H u sse rls E th isch e U n te rsu c h u n g e n , H aa g 1960, §§ 15—22 oraz § 36.

13 P or. S cheler, op. cit., 69—72, oraz S piegelberg, op. cit., 241. 14 P o r. S cheler, op. cit., 84—85, 90.

15 P or. S cheler, op. cit., 69—70, 90, 179, 275—274, 268; por. rów n ież J. de V ries, G ed an k en zu r eth isch en E rk e n n tn is , Scholastik, 39 (1964) 47—48.

(21)

zresztą w szelkie dośw iadczenie — m usi nade w szystko pełnić rolę „ b e z p o ś r e d n i e j p rez e n ta c ji źród łow ej” podstaw o ­ w ych dla d anej n a u k i — w ty m w y p ad k u e ty k i — tw ierd zeń . Owszem , tę w łaśnie bezpośredniość k o n ta k tu poznaw czego z odnośnym p rzed m io tem uzn aliśm y w ręcz za w a ru n e k sine q ua non w p roponow anej przez nas „ro zszerzonej” koncepcji dośw iadczenia. W ysu w ając p o stu la t poszerzenia zak resu po­ jęcia dośw iadczenia jeste śm y jed n a k rów nocześnie św iadom i, że w szelkie dalsze poszerzenie jego zak resu poza g ran ice o k re ­ ślone w a ru n k ie m bezpośredniości, o d b ierało b y dośw iadczeniu jakik o lw iek „w y ró ż n ia ją c y ” sens i m etodologiczną p rz y d a t­ ność. Z apew ne to sam o pow iedzieliby i fenom enologow ie. Nasza koncepcja dośw iadczenia zaw iera w szakże bard ziej jeszcze podstaw ow y elem ent, bo w a ru n k u ją c y sam ą bezpośredniość dośw iadczenia i tego w łaśn ie elem en tu nie w idzim y w feno ­ m enologicznej koncepcji dośw iadczenia. S tan o w i go sam c h a ­ r a k t e r rea ln ie istniejącej rzeczyw istości, tej w łaśnie, któ ra w sw ych p rzeró żn ych p rzejaw ach , s tru k tu ra ln y c h i dynam icz­ n ych w y m iarach , m a być przed m io tem dośw iadczenia, tj. bezpośredniego k o n ta k tu poznaw czego.( Otóż ta rea ln ie istn ie­ jąc a rzeczyw istość jest — w e w szystkich sw ych n ajró ż n o ro d ­ niejszy ch zresztą p o staciach -—■ zawsze k o n k retn a , jed n o stk o ­ wa. T ak a jest nasza jej n a jb a rd zie j p odstaw ow a, sp ontaniczna in tu icja , k tó re j — jak do tąd — nie zdołała skutecznie podw a­ żyć żadna k w estio n u jąca ją „ te o ria ”. T aka je st rzeczyw istość, inn ej nie znam y. W s z y s t k o c o j e s t , j e s t k o n k r e t n e . S tw ierd zen ie istn ien ia czegokolwiek, je st zaw sze stw ierd ze­ niem k o n k retn ie istn iejącej treści. Skoro w ięc rzeczyw istość jest ta k a i innej nie m a, to ty lk o t a k i e j m ożna dośw iad­ czać. S tą d też, jeśli dośw iadczenie m a polegać n a b e z p o- ś r e d n i m k ontakcie poznaw czym z sam ą rzeczyw istością, m usi ch w y tać ją w p ro st t a k j a k o n a j e s t , czyli w jej k o n k retn y c h p rzejaw ach , w k o n k retn ie istn ieją cy c h treściach. D ośw iadczenie m usi być więc zawsze dośw iadczeniem czegoś i s t n i e j ą c e g o , a przez to sam o czegoś k o n k r e t n e g o . O ko n kretn o ści dośw iadczanej treści d ecy d uje bow iem n a jb a r­

(22)

dziej podstaw ow o nie co innego, lecz w łaśn ie fa k t jej istnien ia, jej eg zy sten cjaln y c h a ra k te r.

S tw ierd zen ie to pozostaw ia oczywiście zupełnie o tw a rtą sp raw ę dalszej d e te rm in a cji tejże treści. Nie przesądza więc czy ta k o n k re tn a treść jest w d an y m p rzy p a d k u m a te ria ln a (zm ysłow o dana, spostrzeźeniow o d o św ia d c z a ln a )16, czy też n ie -m a te ria ln a (jakoby in te le k tu a ln ie d o św ia d c z a ln a )17. N ie ro zstrzy g a tak że niczego odnośnie jej ontycznej s tr u k tu ry czy kateg o rii b yto w ej. Dośw iadczać więc m ożna rów nie dobrze czegoś, co posiada s ta tu s on ty czny su b stan cji, jak o też jakości czy rela cji lub ich zespołu.

W sum ie, jeżeli dośw iadczenie nie b y ło b y sobą, gd yb y nie spełn iało w aru n k u bezpośredniości w poznaw czym k o n ta k to ­ w an iu nas z rzeczyw istością, to w ta k im razie, a fo rtio ri — z uw agi na sam c h a ra k te r dośw iadczanej rzeczyw istości ■— nie by łoby sobą rów nież w tedy, g d y b y nie spełniało w a ru n k ó w im plik o w an ych przez w a ru n e k bezpośredniości: e g z y s t e n ­ c j a l n e j t r a n s c e n d e n t n o ś c i i k o n k r e t n o ś c i . Bezpośredniość, tra n sc en d e n tn o ść i k o n k retn o ść stan o w ią więc m iędzy sobą niero złączny i jednocześnie nieo dłączn y od rz e ­ teln ie pojętego dośw iadczenia zespół znam ion c h a ra k te ry ­ stycznych.

Otóż nasz sprzeciw wobec fenom enologicznej koncepcji do ­ św iadczenia w ogóle, a m oralnego w szczególności, p ły nie n a j­ bardziej podstaw ow o stąd, że w sp o m n ian i fenom enologow ie zupełnie p rogram ow o w y łączają z o b ręb u dośw iadczenia w a­ ru n e k eg zy sten cjaln ej tra n s c e n d e n tn o śc i18. P rzez to sam o

16 O koliczność ta w y ró ż n ia naszą k o ncepcję zarów no od fen o m en o lo ­ gicznej ja k i em p iry sty cz n ej k o ncepcji dośw iadczenia.

17 P rzyw odzi to oczyw iście n a m y śl k la sy cz n ą d o k try n ę n a te m a t tzw . v is co g itativ e czy ra tio p a rtic u la ris.

18 W m iejsce e g z y ste n cja ln e j tra n sc e d e n ta ln o śc i p ro p o n u je się t r a n ­ scen d en tn o ść g w a ra n to w a n ą rzekom o sam ą s tr u k tu r ą a k tu poznaw czego, m ianow icie tzw . in te n cjo n aln o śc ią . H u sse rl, op. cit., 7—9, 25—27; S cheier, op. cit., 68—69; por. A. D iem er, op. cit., 131. S p iegelberg, op. cit., 242. Z d an iem sa m y ch ty c h a u to ró w ta k ro z u m ia n y w a ru n e k tra n s c e n d e n ­ tności sp e łn ia ją ró w n ie dobrze a k ty p o zn a n ia re a ln e j rzeczyw istości, co a k ty czystej fa n ta z ji, im aginacji.

(23)

jed n a k n a su w a ją — w naszym p rzek o n an iu ■— jed y n ą rze teln ą podstaw ę bezpośredniości dośw iadczenia, a w ięc cechy, k tó rą sam i u zn aw ali za jego w a ru n e k sine q u a non. W te j sy tu a c ji d ek laro w an a przez nich „bezpośredniość w idzen ia” czy „bez­ pośredniość źródłow ej p re z e n ta c ji” s ta je się czysto p o stu la - ty w n a , a w d o d atk u m yląca. O dkąd bow iem w yłączono z obręb u fenom enologicznego dośw iadczenia istn iejące j a k o i s t n i e ­ j ą c e treści, od tąd d e k laro w an e przez fenom enologów „bez­ pośred n ie w idzenie sam ej rzeczy ” nie jest już w cale i nie może być w idzeniem sam ej rzeczy, lecz czegoś, co stan ęło m iędzy rzeczą a podm iotem , a co b łęd n ie w^zięto za sam ą rzecz. De facto, „fenom enologiczne dośw iadczenie” czy „bezpośrednie w id zen ie” nie d o ty k a w ięc — m im o u ro czy sty ch zapew nień fenom enologów — sam ej rzeczy, lecz ty lk o pojęć fenom enologa o rzeczach, „urzeczow ionych” ab stra k tó w , bądź też w poszcze­ góln y ch p rzy p ad k ach — „urzeczow ionych w y o b ra ż eń ” 19. 0 tw o rac h ty ch m ożna co p ra w d a sobie m ówić, że są „sam ym i rzeczam i” , ale będzie to ty lk o w łaśnie... m ow a. Sens bow iem ty c h „rzeczy ” został ta k dalece zm odyfikow any, że poza w spól­ n o tą b rzm ien ia czy k s z ta łtu w szystko inne, co m ogłoby jeszcze w iązać odnośne te rm in y z istn ieją cy m i rzeczam i zdaje się sprow adzać do „p iu m d e sid e riu m ” . W tej sy tu a c ji n a nic się zdają słuszne, lecz zgoła b ezpodstaw ne h a sła w ro d za ju „Z u­ rü c k z u r S ach e” czy d e k la rac je w ro d zaju : „fenom enologia n a jb a rd zie j rad y k a ln y m em piry zm em i p ozytyw izm em w szyst­ k ich czasów ” . D ośw iadczenie bow iem t a k i c h „ r z e c z y ” 1 „bezpośredni ogląd” t a k i c h t r e ś c i ok azuje się operacją bez żad n y ch w idoków n a u sp raw ied liw ien ie a u te n ty cz n ie re a l­ nej w iedzy o odnośnych dziedzinach przed m io tów rzeczyw iście istn ieją cy c h 20. W końcu więc — m im o w y ra ź n y ch en u n c ja c ji

19 N aw et bow iem sp o strzeżen ie re a ln ie istn iejące g o p rze d m io tu sta je się z m ie jsc a ty lk o w y o b ra że n iem o nim , gdy jego istn ie n ie „w eźm ie się w n a w ia s” .

20 p rz y z n a je to zre sztą p o śred n io sam H u sserl. U d erza jąc a je st a n a lo ­ gia pom iędzy jego c h a ra k te ry s ty k ą „czystej e jd e ty k i’ a poglądem H u m e’a n a te m a t w iedzy o re la c ja c h pom iędzy ideam i. Zob. Idee, 7—8 i 26—27.

(24)

H usserla, a zwłaszcza S chelera, stw ierd zający ch konieczność oparcia e ty k i o dośw iadczenie 21 ■— m u sim y w y razić niepokój co do em pirycznej leg ity m acji rea ln ej doniosłości tw ierd zeń etyki, o p a rte j na t a k i m dośw iadczeniu.

Główmy w ięc pow ód naszego sprzeciw u w obec fenom enolo­ gicznej koncepcji dośw iadczenia je s t ten, że koncepcja ta w b rew n ajlep szy m in ten cjo m sw ych tw órców nie d aje tego bezpośredniego k o n ta k tu z odnośną rzeczyw istością, bez k tó ­ rego nie m a m ow y o dośw iadczeniu. W ydaje się, że niepokój co do tego n u rto w a ł sam ego S ch elera. Św iadczą o ty m jego w ym yślne próby, zm ierzające do zag w a ra n to w a n ia w jak iś sposób tego k o n ta k tu 22. O p ró b ach ty c h opow iem y p rz y innej okazji.

Dlaczego jed n a k S ch eler zam iast stosow ania pom ysłow ych, lecz nie e fe k ty w n y ch zabiegów, nie zajął zdecydow anie kon- k rety styczn eg o i ra d y k a ln ie realisty czn eg o stanow iska w s p ra ­ w ie dośw iadczalnego p u n k tu w y jścia w etyce? C zyżby nie w idział jego m ożliw ości i nie w idział — ty m sam ym ·— dla siebie a lte rn a ty w y ?

Otóż nie ulega w ątpliw ości, że S c h e le r w idział do kładnie j e d n ą z o d m i a n k o n k rety sty c z n ie em pirycznego p u n k tu w yjścia dla etyki. T rzeb a chyba jed n a k zaraz dodać, że u w a ­ żając ją m y lnie za j e d y n ą a lte rn a ty w ę w zględem w łasnego ' stano w isk a i zarazem chcąc być p ro m o to rem in teg raln eg o uposażenia m etodologicznego etyk i, odm ianę tę a lim ine od­ rzucił.

O drzuconą a lte rn a ty w ę stan o w i ta k ie „ u k o n k re tn ie n ie ” do­ św iadczenia m o ralnego czy aksjologicznego, k tó re sta w ia go p oniekąd na rów ni z percep cjam i zm ysłow ym i zew n ętrzn y m i czy w e w n ętrzn y m i. P u n k t w y jścia e ty k i stan o w iłb y w ty m ujęciu jednostkow e sp o strzeżenia w arto ści postępow ań,

służą-21 S cheler, op. cit., 179. P or. p rzy p is 1.

22 M am y tu n a m y śli zd e k la ro w a n ą p rzez S ch e le ra „ p o z y ty w n ą n e u ­ tra ln o ść ” p rze d m io tu dośw iadczenia fenom enologicznego: isto t, w arto ści, w zględem ro zró żn ie n ia : o g ó ln e -k o n k retn e. M iałoby to zapew nić re a ln ą doniosłość p raw o m „czystej e jd e ty k i”. P or. S cheler, o p. cit., 69—52.

(25)

ce n a stę p n ie jako m a te ria ł dla uogólnień in d u k cy jn y ch . U zy­ skane w w y n ik u tak iej in d u k cji ogólne tezy etyczne, b y ły b y z kolei ro zstrzy g an e w drodze k o n fro n ta cji z rozszerzającym się ciągle kręgiem „dośw iadczenia aksjologicznego” , przede w szystk im zaś poprzez k o n fro n ta cję dotychczasow ych uogól­ nień z now ym i, do tąd n iesp o ty k an y m i s y tu a c ja m i m oralnym i. U ogólnione w te n sposób tezy etyczne p rz e jęły b y n a siebie rolę zasad m oraln y ch . Obok więc b ezpośredniej oczyw istości „życiow ego” dośw iadczenia, obok d an y ch z „pierw szej r ę k i” , fu n k cję w skaźników dobra p e łn iły b y d ru g o rzęd n ie tego ty p u „n au k o w e” uogólnienia. E ty k a b y łab y po p ro stu em p iry czną n a u k ą in d u k c y jn ą 23.

c) N ajb ard ziej z w a rtą ekspozycją takiego stan o w isk a w s p ra ­ w ie dośw iadczalnego p u n k tu w y jścia e ty k i i jej c h a ra k te ru m etodologicznego z n a jd u je m y w śród p u b lik a c ji T. Czeżow- skiego, naw iązującego zresztą — podobnie ja k Scheler, choć bez po śred n ictw a H u sserla — do F. B r e n ta n y 24.

N a odrzucenie tej w e rsji e ty k i przez S ch elera złożyły się różne p rzyczyny, w śró d n ich m. in. obaw a przed niebezpie­ czeństw em utożsam ienia e ty k i z etologią. G łów na jed n a k p rzy ­ czyna b y ła — ja k m ożna sądzić ■—■ n astęp u jąca. S ch eler są­ dził — nie inaczej zresztą niż H usserl — że eg zy sten cjaln e

23 Od raz u w idać, że celem e ty k i in d u k c y jn e j je st u sta le n ie t r e ś с i; tego, co się pow inno, n ie zaś je j w y ja ś n ie n ie (dlaczego ta k a treść), tym m n iej jeszcze ostatecznośoiow e, (dlaczego in n a nie m oże być), a jeszcze m niej w y ja ś n ie n ie o statecznościow e sam ego f a k tu pow inności (że w ogóle cokolw iek się pow inno). T ru d n o żyw ić do kogokolw iek p re te n s ję z po­ w odu sta w ia n ia sobie ta k m ało a m b itn y c h celów poznaw czych. P o w ­ sta je tu je d n a k p y ta n ie, czy sam fenom en m o ra ln o śc i pozw ala n am pozostać p rzy ta k sk ro m n ie określo n y ch celach poznaw czych i czy w obec zasygnalizow anej tru d n o śc i p rze p ro w ad z en ia g ra n ic y pom iędzy ta k ą e ty k ą a etologią (zw racała n a to uw agę M. O ssow ska, po lem izu jąc z Cze- żow skim ), w olno n am cele te firm o w a ć nazw ą „ e ty k a ” .

24 P odobny pogląd n a m etodologiczny c h a ra k te r ety k i podziela znany logik i m etodolog am e ry k a ń sk i p ro fe so r z H a rv a r d u Cl. I. L ew is w dziele: An A n aly sis of K now ledge an d V alu a tio n , L a S alle 1946. K ie ru n e k , te n m a zre sztą dość s ta rą tra d y c ję , co n a jm n ie j ta k s ta rą , ja k „ m o ra l sen se” ' i „ m o ra l fe e lin g ” F. H u tch e so n a i D. H u m e’a.

(26)

i k o n k rety sty c z n e p o tra k to w a n ie dośw iadczenia i jego p rze d ­ m iotu, tj. dośw iadczanej treści, w pro w ad za do niej m om ent czegoś przypadkow ego, niekoniecznego. W zw iązku z ty m tak że jed y n ie w łaściw ym zabiegiem m etodologicznym , zm ie­ rza jąc y m do sfo rm u ło w an ia „ogólnie w a ż n y c h ” tez, b y łab y su m u ją c a „przy p ad k o w e” i przyp ad k o w o stw ierdzone w a r­ tości ■— ind u k cja. Otóż sedno oporu S ch elera w obec stosow ania in d u k cji w etyce tk w i w tym , że in d u k cja z n a tu r y sw ej nie je st w stan ie w yprow adzić nas poza tę „przypad k ow ość” n a ­ w et wów czas, g d y b y dysponow ała im ponująco olbrzym im i w y jątk o w o jednozgodnym m ate ria łe m dośw iadczalnym . A lbo­ w iem u zy sk an a w oparciu o nią ogólność b y łab y ty lk o fak - tu aln a , niekonieczna, praw dopodobna. A w ięc n aw et w tedy, g d y b y treść ty ch tw ierd zeń w olno n a m było in te rp re to w a ć etycznie, a nie etologicznie, a w ięc w sensie: „To jest d o b re ” , , a nie: „To uchodzi za d o b re ”, n ad al nie m ielib yśm y tego, bez czego tru d n o m ówić o etyce: „To nie może nie być d o b re ” . T ak zatem to, co e ty k a in d u k cy jn a je s t zdolna nam zaofero­ w ać, jest o w iele za m ało w p o ró w n an iu z tym , czego trzeb a -etyce, b y zdać sp raw ę z jej m etodologicznego c h a ra k te ru , a b a r ­

dziej podstaw ow o: ze sposobu, w jak i nas w życiu „ n a g a b u ją ” w arto ści i pow inności m oralne. P rz y p a d k i te jest w stan ie tłum aczy ć jed y n ie „ a p o d y k ty czn a” , nie fa k ty c zn a tylk o, czy u praw d o p o d o b n iająca ogólność. Je śli więc m etodologiczny d e­ p o zy t e ty k i m a pozostać n ien aru szo n y , trz e b a się rozejrzeć za in n y m i środkam i...

M iał te d y Sch eler nieb łah e pow ody, b y odrzucić „ a lte rn a ­ ty w ę ” in d u k cy jn e j e ty k i em pirycznej oraz z jej p odstaw ą, tj. z podaną w yżej w e rsją k o n k rety sty c z n ie rozum ianego do­ św iad czaln eg o p u n k tu w yjścia etyki. O drzucenie to św iadczy

o d o jrzały m w Schelerze w idzeniu tego, co dla feno m en u m o­ raln o ści je st „n iezb y w aln e” , i co je s t w ko nsekw encji „n iezby­ w a ln e ” dla ad ek w atn ej teo rii tego fenom enu, to jest dla etyki. W y rażając w ty m m iejscu nasze u zn an ie S chelerow i jako rzecznikow i apodyktycznego c h a ra k te ru tez ety ki, nie m ożem y m u jed n a k daro w ać — w im ię całościow o p o tra k to w a n y ch

Cytaty

Powiązane dokumenty

Każda czynność tego typu wyraża się w postaci zdania, a więc systemowo wzięty punkt wyjścia nauki jest treściowym odpowiednikiem jej punktu wyjścia rozumianego

.Przebieg i wyniki rozważań zdają się świadczyć o tym, że przy teoriopoznawczym ujęciu poznania (jako inform atora) większą rolę w nim odgrywa przedm iot

trójkącie? Długość przekątnej... Jej długość wynosi. Jest to tak s iln e sterowanie, że utrudnia ono obserwatorowi ocenę tego, w ja k ie j mierze uczniowie są

Uczeń nadaje swojej pracy formę oficjalnego listu;. Realizuje tok argumentacyjny – formułuje

Trzy warunki jawią się jako konieczne dla pojęcia istoty realnej (pokrywają się one z warunkami przedmiotowości, wyłączając byty myślne): po pierwsze, warunek

powiedziałem, że nie będę czytał, bo uważam, że jeśli on występuje przeciwko twierdzeniu powszechnie w nauce uznanemu, to jego obowiązkiem jest wyszukać błąd w

Zapoznajemy się z artykułami spożywczymi

Doświadczenie krzywdy jawi się jako istotnie powiązane z doświadczeniem człowieka i relacji międzyludzkich, w które wpisana jest szeroka dziedzina wartości