■
*
o
W O L N O Ś C I .
d r u k a r n i E. W i n i a r z a.
1864.
w
J AX STUART MILL.
O
O L I N F O Ś C I
przełożył z angielskiego
J u l i u s z S t a r k e l .
LWOW.
M D C C C L X I V .
Główny skład w księgarni Karola Wilda.
- - *J f' '■ 3 K f A U W K S1 E S
M m m . : : ^ s c h m i d t a
WE L WO Wi E
X
Ukochanym i opłakiwanym cieniom Tej, która była natchnieniem a w części autorem wszystkiego, co jest najlepszem w mycli pismach — przyjaciółce i gonie, której wzniosłe pocstlcie prcmdy i słuszności było dla mnie najsilniejszym bodźcem, a uznanie najwyższą nagrodą,— poświęcam to dziełko. Należy ond, podobnie jak fossystko cokolwiek przed laty pisałem, zarówno do Niej jak do mnie; lecz tak, jak je niniejszem podaję, doznało ono tylko iv bardzo niedokładnym stopniu nie
ocenionej korzyści Jej przepatrzenia; niejeden najważniej
szy ustęp nie zostanie już nigdy staranniej obrobiony.
Gdybym był w stanie objawić światu jedną tylko połowę tych wielkich myśli i szlachetnych uczuć, które w Jej grobie złożono: byłbym pośrednikiem większego dlań pożytku niż ten, który przynieść mogę kiedykolwiek, pisząc niezachęcony i niepoparty jej nieporównaną wiedzą.
..--
O W O L N O Ś C I .
R o zd zia ł I.
' W
St
Q p .Przedmiotem niniejszej pracy nie jest tak zwana " Wo l na W o l a — którą źle nazwanej nauce o f i l o z o f i c z n e j K o n i e c z n o ś c i nie
stosownie przeciwstawiano — lecz o b y w a t e l s k a czyli s p o ł e c z e ń s k a W o l n o ś ć : natura i gra
nice władzy, którą społeczeństwo nad o s o b n i k i e m * ) prawowicie wykonywać może. Kwestja ta, rzadko poruszana i mało kiedy rozpatrywana w obszernych zarysach, wpływa niezmiernie taje- mnem swem istnieniem na praktyczne zawikłania naszego wieku, i może dać się niezadługo p o znać jako żywotna kwestja przyszłości. M e jest ona wcale n ow ą; owszem, w pewnem znaczeniu
*) Jedynie dla niewygody w odmienianiu obcego i n d y w i d u u m zastępuję go używanym ju ż przez wielu innych pisarzy wyrazem.
1*
pojęta, waśniła ona ród ludzki od najdawniej
szych. czasów; lecz dziś, na tym szczeblu postępu, na którym najbardziej w cywilizacji posunięte gromady ludzkości stanęły, przedstawia się ona pod nowemi warunkami, wymagając tem samem odmiennego i gruntowniejszego rozpoznania.
Walka W o l n o ś c i z W ł a d z ą , jest najwy
bitniejszym rysem owych kart historji, z któremi najwcześniej się zaznajamiamy; przedewszystkiem historji Grecji, Rzymu i Anglii. Lecz w dawnych czasach istniał ten bój pomiędzy poddanymi lub pewną klasą poddanych a rządem. Pod w ol
nością rozumiano opiekę przed tyraństwem poli
tycznych władzców, których (wyjąwszy niektóre ludowe rządy Grecyi) nie pojmowano inaczej, jak tylko w koniecznym antagonizmie do ludu, którym rządzili. Rząd składał się albo z jednego panującego, albo ze szczepu lub kasty, która przyszła do władzy drogą dziedzictwa lub za
boru ; na wszelki wypadek rząd taki nie w yko
nywał władzy ku przyjemności poddanych, lecz przewagi jego nie odważano się a może i nie chciano łamać, jakkolwiek środki ostrożności przeciw naciskowi m ogły być podejmowane. W ła
dzę panujących uważano za potrzebną, lecz nie mniej ża bardzo niebezpieczną; była to broń , której oni mogli używać tak dobrze przeciwko własnym poddanym jak i przeciw zewnętrznemu
— 5
nieprzyjacielowi. Chcąc ochronić słabszych człon
ków towarzystwa przed żarłocznością niezliczo
nych sępów, ukazała się, potrzeba jednego zwie
rzęcia-, z większą od tamtych żarłocznością, któreby ich poskramiać umiało. Lecz ponieważ i sam król sępów polował między trzodą nie mniej gorliwie jak owe mniejsze harpje, więc było rzeczą nieuniknioną mieć się na ciągłej ostro
żności przed jego dziobem i szponami. Otóż jedynem dążeniem patriotów było postawienie g r a n i c władzy, którąby m ógł panujący znośnie nad ogółem wykonywać, i p od tem o g r a n i c z a n i e m właśnie rozumiano wolność.
Dwojaką drogą dążono do tej wolności.
Popierwsze: uzyskując pewne przywileje, poli- tycznemi wolnościami lub prawami zwane, k tó
rych przekroczenie ze strony panującego za zła
manie powinności mu poczytywano, i usprawie
dliwiano specjalny opór lub ogólny bunt, w razie gdy je przekroczył. Drugim i powszechnie p ó źniejszym środkiem było ustanowienie konstytu
cyjnych t a m , za pomocą których przyzwolenie ogółu, lub pewnego ciała reprezentować mającego jego interesa, uczyniono koniecznym warunkiem dla najważniejszych czynności panującej władzy.
Pierwszemu sposobowi tych ograniczeń zmuszoną była mniej lub więcej podlegać władza, rządząca większą ilością krajów europejskich. Inaczej dzieje
w razie gdy go już częściowo posiadano, osią
gnąć go w większej zupełności, stało się wszędzie najgłówniejszem zadaniem miłośników wolności.
I tak długo, jak długo ludzi zadowalniało gro
mienie jednego wroga zapomocą drugiego, i rządy jednego panującego, oparte na warunkach, za
bezpieczających skutecznie przed jego tyra li
st w em : nie wyszli oni poza ten cel z swemi pragnieniami.
Tymczasem nadeszła chwila w postępie spraw ludzkich, gdzie ludzie przestali wierzyć, iż to jest k o n i e c z n o ś c i ą n a t u r y , aby ich panujący piastowali niezawisłą, w interesach swych im samym przeciwstawioną władzę. Wydało im się więc o wiele lepszem, ustanawianie urzędników państwa jako swych najemników lub delegatów, którzyby wedle ich upodobania odwołalnymi być mogli. Sądzili oni, iż tylko na tej drodze mogą mieć zupełną pewność, że panujący władzy nigdy na ich szkodę nadużywać nie będzie. Jakoż żą
danie o b i e r a l n y c h i c z a s o w y c h władzców stało się stopniowo najważniejszym przedmiotem usiłowań ludowego stronnictwa, gdzie tylko tako
we istniało; wystąpiono z dążeniami, aby na większą skalę rozwinąć poprzednie ograniczenia władzy panujących. Lecz w czasie gdy jedni walczyli o to, aby rządząca władza była wypływem
perjodycznego obierania panujący cli, poczęli inni myśleć, iż zanadto wiele wagi przywiązywano do samycliże ograniczeń tej władzy; zdawało im się, że w nich leżał tylko pozornie środek zaradczy przeciw panującym, stojącym zwykle w opozycji do narodu. Żądano więc teraz, aby panujący byli i d e n t y f i k o w a n i z narodem, aby przeto ich interesa i wola były interesami i wolą na
rodu. W takim razie nie potrzebowałby naród być bronionym w obec w ł a s n e j woli, nie mogła powstać obawa, aby naród tyranizował s a m s i e b i e ! Niechajby rządzący byli istotnie odpo
wiedzialni przed narodem, niech od narodu zależy szybka ich zmiana: wtedy naród będzie m ógł bezpiecznie oddać im do rąk władzę, której uży
ciem sam będzie rozporządzać. W takim składzie, rzeczy przedstawiała się władza panujących jako władza samegoż narodu, lecz ześrodkowana i we formie odpowiedniej potrzebom wykonywania.
Ten ostatni sposób myślenia a raczej prze
czuwania był rozpowszechniony między ostatnią generacją liberalizmu europejskiego, a w je g o częściach kontynentalnych widocznie do dziś dnia jeszcze przeważa. Ci, którzy zezwalają na pewne ograniczanie czynności rządowych, — wyjąwszy takie rządy, które wedle ich zdania istnieć nie powinny — stoją jako świecące wyjątki pomiędzy myślicielami kontynentu. Podobne zupełnie uspo-
sobienie m ogło było i w naszym krajn (w Anglji) przyjść ostatniemi czasy do przewagi, gdyby się nie były zmieniły okoliczności, wzrost jego p o pierające.
Lecz jak u pojedynczych osób, tak w poli
tycznych i filozoficznych teorjach wykrywa p o wodzenie wiele błędów i słabości, które w razie niepowodzeń m ogły ujść oka obserwacji. Mnie
manie, że lud nie potrzebuje niczem ograniczać władzy wykonywanej nad sobą, m ogło się w y
dawać aksiomatem, gdy ludowe rządy były jeszcze marzeniami, lub gdy czytano o nich, jako istniały w oddalonych perjodach przeszłości. Mniemania tego nie obaliły nawet chwilowe zbłąkania fran- cuzkiej rewolucji; gdyż najstraszniejsze ich objawy -były dziełem kilku uzurpatorów, należały więc niejako do nagłego i konwulsyjnego wybuchu przeciw monarchizmowi i arystokratycznemu de
spotyzm owi, nie zaś do ciągłego oddziaływania ludowych instytucji. Atoli mniemanie to uległo pewnym zmianóm, gdy demokratyczna rzeczpo
spolita zapanowała z czasem nad znaczną częścią ziemi, i dała się poznać jako jedno z najsilniej
szych ogniw w łańcuchu narodów ; obieralny i odpowiedzialny rząd stał się przedmiotem obserwacji i krytyki, które towarzyszą zwykle wielkim, istniejącym faktom. Jakoż spostrzeżono niebawem, iż takie nazwy jak » s a m o r z ą d « i
■ w ł a d z a l u d u n a d s a m y m s obą< nie ma
lowały prawdziwego stanu rzeczy. »Lud< (naród) wykonywający władzę, nie jest zawsze tym samym ludem, nad którym władza jest wykonywana;
samorząd zaś nie jest rządem każdego nad sobą samym, lecz rządem każdego nad resztą. Co więcej, wola narodu, praktycznie pojęta, oznacza właściwie wolę najliczniejszej lub najczynniejszej ć z ę ś c i narodu; w i ę k s z o ś ć , czyli ci, którzy starają się być przyjęci jako większość, a w kon
sekwencji naród, m o ż e zapragnąć ucisku jednej części z pośród siebie; środki ostrożności są więc potrzebne tak przeciwko tym jak i prze
ciw innym nadużyciom władzy. Jakoż ogra
niczenie władzy rządowej nad osobnikami nie traci zupełnie na swej ważności tam nawet, gdzie piastuny władzy zdają z niej ściśle sprawę ogółowi, tj. największej tegoż części.
Ten pogląd na rzeczy nie napotyka żadnej trudności w utrzymaniu s i ę , odpowiadając za
równo inteligencji myślicieli, jak i skłonności owych znacznych klas europejskiego społeczeń
stwa, których istotnym lub mniemanym intere
som demokracja się sprzeciwia. W politycznych zaś spekulacjach zamyka się - t y r a n j ę ' w i ę k s z o ś c i - w szereg owego złego, przed którem społeczeństwo musi się mieć zawsze na ostro
żności.
Podobnie jak inne tyranje była z początku i jest jeszcze powszechnie przedmiotem strachu tyranja większości, głównie o tyle, o ile działa aktami publicznych urzędów. Lecz przezorne osoby przewidziały, iż jeżeli społeczeństwo — tj. społeczeństwo zbiorowo nad każdym składa
jącym je osobnikiem — jest samo dla siebie tyranem: to jego środki tyranizowania nie ogra
niczają się na aktach, wydawanych przez poli
tyczne organa. Społeczeństwo może wykonywać i wykonywa własne swe mandaty: a jeśli w y
daje niesłuszne mandaty zamiast słusznych, lub w ogóle mandaty w rzeczach, do których mie
szać się nie powinno, — wykonywa tem samem społeczeńską tyranję, straszniejszą od wszelkiego innego ucisku politycznego, gdyż wnikając o wiele głębiej w szczegóły życia i ujarzmiając nawet samą duszę, pozostawia tylko niewiele środków wyjścia, choć się zazwyczaj nie posłu
guje zbyt surowemi karami. Jakoż, opieka prze
ciw tyraństwu urzędów nie wystarcza w tym ra zie: potrzeba tu opieki przeciw przeważającej opinji i usposobieniu, przeciwko społeczeństwu, które w drodze innych środków jak cywilne kary stara się narzucie swe własne ideje i zw y
czaje jako przewodnie reguły różniącym się od niego — które się stara spętać rozwój, lub, jeśli można, zapobiedz powstaniu jakiejkolwiek indy
1 1 —
widualności nie harmonizującej z jego celami, i zmusić wszystkie charaktery do rozwijania się wedle wzoru, który ono samo postawiło. Jest pewna prawowita granica, której nie może prze
kroczyć zbiorowa opinja, mieszając się do nie
podległości indywidualnej; wynaleźć tę granicę i ostać się przy niej w obce wdzierania się wła
dzy, jest tak niezbędnym warunkiem do dobrego utrzymania spraw ludzkich, jak opieka przeciw politycznemu despotyzmowi.
Jakkolwiek 'skreślonemu tu poglądowi nie można nic zarzucić w ogólnych zarysach, p ozo
staje przecież prawie wszystko do zrobienia w praktycznej stronie tej kwestji, tj. gdzie umie
ścić ową granicę, jak zestawić najstosowniej in
dywidualną niepodległość z nadzorem społeczeń
stwa. W szystko, co u osobnika wartość jego życia stanowi, zależy na silnem postawieniu za
pór przeciwko czynności innych. Niektóre więc przewodnie reguły postępowania muszą być na
rzucone najprzód w formie praw, a następnie jako opinja o wielu rzeczach, które nie są przed
miotem prawa. Jakiemi mają b yć owe przewodnie reguły dla spraw ludzkich — oto jest najgłó
wniejsza ' kw estja; a gdy wyłączymy kilka z naj
sprzeczniejszych wypadków, jest to jedna z tych kwestji, które po dziśdzień najmniej są rozja
śnione. M e ma dwóch wieków, zaledwo może
dwa kraje, któreby ją w podobny do siebie sposób rozstrzygały, a postanowienie jednego wieku lub kraju jest cudem ■ dla drugiego. Co więcej, ludzie jednego danego wieku lub kraju nie podejrzywają nawet w tej kwestji żadnych trudności, jak gdyby w niej ród ludzki od wie
ków już był zgodny.. Reguły," utrzymujące się między nimi, wydają się im same przez się w i
doczne i usprawiedliwione. Jakoż cała ta, niemal powszechna illuzja, jest jednym z przykładów owego magicznego wpływu, jaki wywiera z w y c z a j , będący nietylko drugą naturą, jak mówi przysłowie, lecz często istotnie za naturę p o czytywany.
Działanie zwyczaju i w skutek tego strze
żenie pewnego uczucia szanującego reguły, wedle których ludzkość postępuje i każdemu je narzu
ca : wszystko to uzupełnia powód, dlaczego ludzie nie pojm ują, poco rzeczona kwestja ma być koniecznie rozważaną, dlaczego argumenta jej dotyczące mają być przez kogoś innym , lub przez każdego samemu sobie stawiane. Ludzie są przyzwyczajeni w ierzyć, i bywali nieraz p o pierani przez mniemanych filozofów w tej wierze, że ich przeczucia w przedmiotach tego rodzaju są lepsze jak rozumowe dowody, a więc te osta
tnie wcale niepotrzebne. Praktyczną miarą, w y
rabiającą w nich opinję o kierowaniu czynnościami
— 13
ludzkiemi, jest wewnętrzne uczucie każdego czło
wieka, iż wszyscy powinni się starać tak postę
pować jak on postępuje i ci, którzy są jednego z nim zdania. Nikt zaiste nie przyzna się do te g o , iż sztandarem jego sądu jest jego własne - w i d z i m i s i ę - ; ależ bo i opinja nie poparta rozumowemi powodami, może na tym punkcie tyle tylko ważyć co •widzimisię* jednego czło
wieka ; a jeżeli nawet stawiane przypadkiem powody są jedynie powoływaniem się na p od o
bne objawy uczucia u innych ludzi, to nie jest to jeszcze niczem innem, jak tylko ■widzimisiem*
kilku ludzi zamiast jednego. Atoli podżywiane w ten sposób upodobanie zwykłego człowieka nie tylko jest dostateczną dla niego podstawą, lecz niemniej pewną stałą miarą w przykrawaniu tych niektórych pojęć moralności, gustu i przy
zwoitości, które nie są dość dobitnie religij- nem jego wyznaniem określone; to upodobanie jest nawet głównym przewodnikiem w tłuma
czeniu samejże religji. Wynika ztąd, iż opinje ludzi o rzeczach pochwały godnych lub nagan
nych podlegają różnorodnym przyczynom, w pły
wającym na ich pogląd o postępowaniu innych, a przyczyn tych tak jest wiele, jak w ogóle przy poglądzie na jakąkolwiek rzecz inną. Są to czasem ich rozumowania, czasem niedocie- czone przesądy; często ich socjalne, nie rzadko
antisocjalne skłonności, ich zawiść lub zazdrość, ich zuchwałość lub bezwstyd: lecz najczęściej ich pragnienia lub obawy w obec drugich, ich prawowite lub nieprawowite s o b k o s t w o.
W krajach, gdzie jest jakaś przeważająca klasa społeczeńska, wielka część ich moralności opiera się na interesach tej klasy, ich usposo
bienie na przewadze tejże. Moralność między Spartanami a Helotam i, między plantatorami a negrami, między książętami a poddanymi, między szlachtą a nieszlachtą, między mężczyzną a k o bietą — była po największej części wypływem interesów i usposobienia przeważających klas.
Urobiony tą drogą sposób myślenia oddziaływał z kolei na uczucia moralności samychże człon
ków tej klasy i zapanował nad stosunkami ich między sobą. Gdzie atoli przeważająca poprzód klasa straciła swą przewagę, lub jeżeli przewaga jej jest niepopularną, panujące moralne usposo
bienie nosi częstokroć znamiona gwałtownego znienawidzenia tej przewagi.
Inną, wielką i rozstrzygającą podstawą dla reguł zarówno czynnego jak i wymijającego p o stępowania, wzmocnionych prawem lub opinią, był s e r w i l i z m rodu ludzkiego w obec mnie
manych zalet lub ułomności swych czasowych panów lub swych bogów. Serwilizm ten, jakkol
wiek wskroś sobkoski, nie jest wcale hipokryzją:
budzi on uczucia zupełnie czystej od razy; onto np. spowodowrał ludzi do palenia czarnoksiężni
ków i kacerzy. Pomiędzy tylą podrzędniejszych wpływów, biorą wreszcie znaczny udział w kie
rowaniu moralnem usposobieniem ogólne a p o zorne interesa społeczeńskie, nie działają jednak same przez się w skutek rozwagi rozum owej, lecz w skutek sympatji i antypatji śród nich powstających; a nawet symp.itje i antypatje, które nie wiele lub wcale nic nie mają do czy
nienia z dobrem społeczeństwa, dawały się uczu- wać w instytucjach moralności, z również dosa
dną siłą.
Upodobania i wstręty społeczeństwa, lub pewnej znacznej jego części, były tu więc naj- walniejszym środkiem do praktycznego ustana
wiania reguł dla życia, które wreszcie grozą praw i opinji otoczone powszechny wym ogły szacunek. Nawet ludzie prześcigający społeczeń
stwo myślą i uczuciem nie naruszali warunków takiego ustroju w jego podstawowej całości, jakkolwiek w 'szczegółach mogli się byli nieraz z niemi zetrzeć. Zajmowali się oni raczej bada
niem, w czem społeczeństwo powinno sobie p o dobać a co nienawidzieć, zamiast pytać, czy upodobania lub wstręty społeczeństwa mogą być (prawem dla osobników. Przenosili oni inną p ra cę:
starali się zmieniać usposobienie społeczeństwa
— 15 —
w punktach,- gdzie sami mieli odstępcze wyobra
żenia, zamiast uczynić powszechną sprawą obronę wolności, i odstępców z niej, nie wyłączając. Jedy
nym wypadkiem, w którym niestety pojedynczy tylko tu i owdzie ludzie zajęli wyższe stanowisko, broniąc swych zasad uporczyw ie, była w i a r a r e l i g i j n a . Jest to wypadek pouczający z wielu względów i o tyle ważny, o ile jest w oczy bijącym przykładem zwodniczości tak zwanego zmysłu moralności; odium, theologicum szczerego bigota jest najlepszym objawem skutków takiego zmysłu. Ci, którzy pierwsi skruszyli jarzmo K o
ścioła zwącego się p o w s z e c h n y m , nie mieli w ogóle zamiaru również jak sam Kościół ze
zwolić na pewne różnice w pojęciach religijnych.
Lecz gdy zapalczywość walki ustała, nie dawszy żadnej stronie zupełnego zwycięztwa, gdy każdy kościół lub sekta musiała się zadowolnić nadzieją utrzymania tej tylko podstawy, na której się oparła: mniejszość widząc, że nie ma widoku stać się większością, ujrzała się wreszcie zmu
szoną bronić swego odstępstwa w obec tych , których nie mogła nawrócić, prosząc ich jeszcze niejako o zezwolenie.
Widzimy więc w tych bojach jedyny prawie wypadek, gdzie broniono praw osobnika w obec społeczeństwa na obszernej podstawie pryncypjów i otwarcie odpierano głosy, iż społeczeństwo ma
— 17
prawo wykonywać władzę nad odstępcami. W ielcy pisarze, którym świat zawdzięcza dzisiejszą, w ol
ność religijną, bronili najbardziej wolności su
mienia jako nienaruszalnego prawa, zaprzeczając wręcz, jakoby człowiek winien był zdawać rachu
nek przed innymi ze swej religji i wiary. Atoli pomimo wielu starań jest jeszcze teraz nietole
rancja tak naturalną u lu d zi, iż wolność reli
gijna mało gdzie praktycznie przeprowadzoną została, wyjąwszy tam, gdzie przeważył szalę ciężar religijnego indyferentyzmu, tak niemiło kłótniami teologicznemi niepokojonego. W umy
słach prawie wszystkich religijnych osób, nawet w najbardziej tolerujących krajach, przypuszcza się powinność tolerancji nie bez pewnych cichych restrykcji. Jeden chce już cierpieć różnicę w rze
czach dotyczących hierarchji kościelnej lecz nie w dogmatach; inny może tolerować każdego, wyjąwszy Papistę i Unitarjana; inny każdego, który wierzy w objawioną re lig ję ; niewielu roz
szerza swą miłość bliźniego cokolwiek dalej, lecz zatrzymuje się przy. wierze w Boga i żywot przyszły. Gdzie tylko religijna uczucie większości jest jeszcze czyste i silne, tam nie o wiele osłabło
żądanie, aby mu wszyscy ulegali.
Z powodu pewnych połityczno-historycznych odrębności, jest jarzmo prawa w Anglji lżejsze niż w wielu innych krajach Europy, choć może
2
jarzm o opinji cięższe niż gdzieindziej. Istnieje więc nie mała zawiść przeciwko każdemu bez
pośredniemu mięs/ani u się prawodawczej lub wykonawczej władzy do prywatnych czynności;
nie wypływa to atoli z słusznego szacunku dla niepodległości indywidualnej, lecz z utrzymującego się. jeszcze poglądu, jakoby rząd musiał być in
teresom ogółu przeciwny. Większość nie nauczyła się dotąd władzę rządu za swoją władzę uwa
żać, lub jego mniemania za swoje. A gdy do tego raz przyjdzie, to będzie wolność indywi
dualna prawdopodobnie na taką samą inwazję ze strony rządu wystawiona, jakiej już ze strony opinji publicznej uległa. Lecz jak dotychczas, spoczywa u nas znaczny zapas p oczu cia , które może być lada chwila wywołane przeciw jakiemu
kolwiek zamachowi prawa na osobników — celem kontrolowania ich w rzeczach, w których dotych
czas nie byli do kontroli przyzwyczajeni — i to bez długiego badania, czy ów zamach jest przed
miotem legalnej kontroli czy nie jest. Atoli poczucie owo, wielce zbawienne w ogóle, bywa może przy szczególnych sposobnościach tak czę
sto na złe jak i na dobre wyzyskiwane.
M e ma zaiste żadnej utartej zasady, wedle której by właściwość lub niewłaściwość mięszania się rządu praktycznie wypróbowaną była. Ludzie rozstrzygają podług swych osobistych skłonności.
Wielu widząc coby dobrego uczynić, lub czegoby złego uniknąć należało, chcieliby chętnie p o pchnąć rząd do podjęcia się tej pracy— podczas gdy inni przenoszą cierpieć wiecznie pewną miarę społecznego złego, niż poddać dalszy jeden dział interesów ludzkich odpowiedzialnemu nadzorowi rządu. I tak, w poszczególnych wypadkach kupią się ludzie po jednej lub drugiej stronie, wedle głównego kierunku swych usposobień; lub wedle stopnia interesu, obudzonego w nich dla pewnej specjalnej sprawy, która ma być rządowi do za
łatwienia poleconą; lub wreszcie wedle wiary, którą mają w rządzie, czy on zechce lub nie zechce wedle ich widzenia rzecz ową załatwić.
Lecz bardzo rzadko gromadzą się ludzie na pod
stawie pewnej , stale podtrzymywanej op in ji, j a k i e to czynności do zakresu czynności rzą
dowych należą. Jakoż zdaje mi się, iż z braku pewnych reguł lub zasad wynika to, że zarówno jedna jak i druga gtrona nie ma często słu
szności, że rząd jako pośrednicząca władza jest prawie tak często niewłaściwie wzywany jak i niewłaściwie potępiany.
Przedmiotem niniejszej pracy jest więc obro
na bardzo prostej zasady, powołanej do absolu
tnego rządzenia stosunkiem społeczeństwa do osobnika zapomocą przymusu i nadzoru, zapomocą czyto fizycznej siły we formie prawnych kar, czyteż
2*
— 19 —
moralną potęgą opinji publicznej. Tą zasadą jest:
iż jedynym celem, dla którego ludzkość czyto indywidualnie czy też zbiorowo ma prawo mię- szać się do wolności działania niektórych swych członków, jest jej o b r o n a s a m e j s i e b i e , że zaś jedynym celem, dla którego władza zupełnie prawowicie nad każdym członkiem ucywilizowa
nego społeczeństwa, a nawet przeciw tegoż woli może być wykonywaną, jest w s t r z y m a n i e g o o d s z k o d z e n i a d r u g i m . Własne jego dobro, tak fizyczne jak moralne nie jest tu dostatecznym powodem. Nie można mu prawowicie zabronić^
aby uczynił coś lub zaniechał dlatego ty lk o , iż mu będzie lepiej tak a nie inaczej u czyn ić; dla
tego , iż to go uczyni szczęśliwszym; dlatego wreszcie, iż w mniemaniu innych m ogłoby być rozumnie i słusznie tak a nie inaczej uczynić.
Są tu słuszne pow ody do napominania g o , do dysputowania z nim, do czynienia mu przedsta
wień, lub wreszcie do błagania g o — -lecz nigdy do zmuszenia g o , lub do nawiedzania go złem, w razie gdy sobie inaczej postępuje. Chcąc to ostatnie usprawiedliwić, należy najprzód obliczyć, ozy postępowanie od którego odwieść go usiłu
jem y innym krzywdę wyrządza ? Gdyż jedyną częścią życia człowieka, za którą jest odpow ie
dzialny przed społeczeństwem, jest ta, która dotyka innych. W części, która tylko jeg o
samego dotyczy, musi b y ć , słusznie p ojm u ją c, niepodległość jeg o bezwzględną. Indywiduum jest jedynym panem swojego ciała i ducha.
Zaledwo wspomnieć tu potrzebuję, iż dok
tryna ta może być tylko zastosowaną do osób, będących już w użyciu pełnych swych sił i doj
rzałości. Nie mówimy tu o dzieciach, lub oso
bach młodych, nie doszłych do wieku prawem prze
pisać się mogącej pełnoletności. Dzieci pozostające jeszcze pod opieką innych, muszą być bronione tak dobrze przeciw swym własnym czynnościom ja k i przeciw zewnętrznemu złemu. Tem samem prawem możemy wykluczyć z zakresu tych ba
dań owe w tyle pozostałe stany społeczeństwa, w których jeszcze cały szczep niejako w niemowlę
ctwie pozostaje. Początkowe trudności na drodze dobrowolnego postępu są tak wielkie, że rzadko przebierać można w środkach do ich przezwy
ciężenia służących; więc panujący, przepełniony duchem ulepszeń, ma w owem niemowlęctwie wymówkę użycia niezwykłych środków do zara
dzenia złemu, któremuby na innej drodze nie było można zaradzić. Despotyzm jest uprawnioną formą rządu między barbarzyńskiemi narody; a jeśli ma ich dobro na celu, wtedy despotyczne środki usprawiedliwia istotne osiągnięcie dobra.
W olność jako zasada nie ma żadnego zastoso
wania śród stosunków wyprzedzających chwilę,
— 2 1 —
w której ludzkość staje się zdolną do zarządze
nia ulepszeń drogą wolnej i jednostajnej dys
kusji. Aż do tej chwili nie pozostaje jej nic innego, jak milcząc ulegać jakiemu Akbarowi lub Karolowi Wielkiemu, jeżeli ma szczęście znaleźć im podobnego. Lecz skoro tylko ludzkość d oj
rzeje o tyle, iż może być wiedzioną do własnego dobra drogą przedstawień i przekonania : (stan, osiągnięty już oddawna przez wszystkie narody, z któremi mamy do czynienia), wtedy nie można dopuszczać, aby przymusu, ożyto bezpośrednio, czy w formie kar lub zagrożeń na nieusłuchli- w ych, używaiio jako środka dla ich własnego dobra, przymusu, który tylko jako środek za
bezpieczenia innych można usprawiedliwić.
Będzie tu na właściwem miejscu nadmienić, iż pomijam korzyści, jakie bym m ógł dla moich argumentów wysnować z idei abstrakcyjnego prawa, jako z rzeczy nie zależnej zupełnie od utylitarności. Uważam uty ii taniość za ostatni już ratunek we wszystkich kwestjack etycznych, a i tu musi być ona w najobszerniejszem zna
czeniu pojęta, postępowa, choć na niezmiennych i wiecznych interesach człowieka oparta. Przy
pominam zaś tu ta j, iż interesa te autoryzują panowanie zewnętrznej kontroli nad. indywidu
alną swobodą tylko w takich czynnościach, które potrącają o interesa imiych. Jeżeli ktoś czemś
— 23
ludziom zaszkodzi, jest zaraz primd fanie pow ód do ukarania go siłą prawa, lub powszechną na
ganą tam , gdzie prawna kara nie da się ściśle zastosować. W wielu razach możnaby nawet, zmuszać człowieka, i to słusznie, do takich p o zytywnych czynności, które innym doraźną k o rzyść przynoszą; i tak: aby świadczył przed trybunałem sądowym; aby brał sumienny udział w powszechnej obronie, lub przyczyniał się do innej jakiej wspólnej czynności, niezbędnej dla inte
resów społeczeństwa, którego opieką się cieszy;
aby spieszył wreszcie z pewną indywidualną p o m ocą, ratując np. życie jakiemu biedakowi, lub ofiarując swą opiekę bezbronnemu przeciw znie
wadze— wszystko to czynności, które widocznie są powinnością człowieka, i za których niewy- pełnianie m ógłby słusznie być przed społeczeń- stMrem odpowiedzialny. Nietylko swemi czyn
nościami lecz i swą bezczynnością może ktoś szkodzić drugim : w obu więc wypadkach jest w obec nich słusznie za szkodzącego poczyty
wany, lubo w ostatnim razie z daleko większą ostrożnością należy używać przymusu jak w pier
wszym. Jestto zwykłą regułą, czynić kogoś o d powiedzialnym za wyrządzenie złego dru gim ; lecz pociągać go do odpowiedzialności za nie- uchylenie złego — to wyjątek. Mamy atoli
wiele dość wyjaśnionych i dość ciężkich wypad
ków, które wyjątek ten usprawiedliwiają.
Patrząc w ten sposób na rzeczy dotyczące zewnętrznych stosunków osobnika, widzimy, iż jest on de jure odpowiedzialny przed tym i. o których interesa potrąca, a w razie potrzeby i przed społeczeństwem jako ich opiekunem. Są wprawdzie często słuszne powody, dla których nie pociąga się go do odpowiedzialności; lecz pow ody te muszą być usprawiedliwione specjal- nemi okolicznościami danego wypadku. Nie p o
ciąga się g o : czyto z przyczyny iż zawikłanie jest tego rodzaju, że lepiej wreszcie zostawić rzecz własnej jego dyrekcji, niż poddać ją kon
troli w sposób, do jakiego społeczeństwo ma p r a w o ; czy też dla te g o , że usiłując wykonać kontrolę sprowadziłoby się większe złe niż t o , któremu ma się zapobiedz, Gdy podobne tym pow ody wykluczą przymus odpowiedzialności:
sumienie samego krzywdzącego powinnoby zająć opróżnione miejsce sędziego i wziąść w opiekę interesa pozbawionych zewnętrznej opieki; po- winienby on wtedy sądzić siebie jak najsurowiej, skoro wypadek nie dopuszcza odpowiedzialności przed trybunałem współobywateli.
Lecz jest pewna sfera czynności, w których społeczeństwo, jakkolwiek tak ściśle rozgrani
czone od osobnika, może mieć w nim jakiś,
lubo pośredni interes; mam tu na myśli całą tę część życia i postępowania człowieka, która obchodzi wprawdzie t y l k o j e g o , a jeśli także i innych obchodzi, to tylko jako pobudka do
browolnego , czystego uznania i współudziału.
Mówiąc tu t y l k o j e g o , pojmuję to bezpośre
dnio , stawiając go na pierwszym planie: gdyż cokolwiek j e g o dotyczy, może także dotyczyć i innych p r z e z n i e g o . Zarzuty, jakie mogą mi być pod tym względem czynione, roztrząsnę poniżej.
Taką jest więc właściwa dziedzina ludzkiej wolności. Obejmuje ona n a j p r z ó d wewnętrzne państwo samo wiedzy: pożądaną wolność sumie- mienia w najobszerniejszem znaczeniu; wolność myśli i uczucia; bezwzględną wolność opinji i usposobień we wszystkich przedmiotach, czyto praktycznych czy spekulacyjnych, naukowych i moralnych, czy wreszcie teologicznych. Zdawało b y się, iż wolność objawiania i ogłaszania opinji odmiennym podpada zasadom, skoro należy do tej kategorji postępowania indywidualnego, które dotyczy innych; lecz ponieważ doniosłość jej jest również tak wielka jak i doniosłość wolności myślenia, ponieważ wreszcie obie spoczywają w wielkiej części na tychże samych p ow od ach : nie da się przeto jedna od drugiej praktycznie rozłączyć. P o w t ó r e , zasada nasza wymaga
— 25 —
wolności doświadczania i nieustawania w przed
sięwzięciach ; wolności budowania planu życia na.
podwalinacli własnego charakteru; wolności czy
nienia jak nam się podoba, choćby z tąd naj
dziwniejsze następstwa wypływać miały — i w tem nie mogą nam przeszkadzać nasi w spół
obywatele tak długo, jak długo im to przykrości nie robi, choćby nawet mieli postępowanie nasze uważać za g łu p ie , przewrotne i niewłaściwe.
I z tej to wolności każdego osobnika wypływa p o t r z e c i e : wolność łączenia się indywiduów W zakresie tych samych granic; wolność tow a
rzyszenia się w pewnych celach, dalekich od szkodzenia drugim, przyczem rozumie się samo przez s i ę , że osoby łączące się nie mają być dziećmi, oszukanymi lub zmuszonymi.
Żadne społeczeństwo , jakakolwiek byłaby forma jeg o rządu, nie jest wolne, jeżeli powyższe wolności nie są w niem choć w o g ó l n y s p o s ó b uwzględnione; żadne zaś społeczeństwo nie jest z u p e ł n i e wolne, jeżeli w niem one nie żyją bezwzględne i niezachwiane. Jedyną w ol
nością, która zasługuje na to miano, jest wolność dążenia własną drogą do własnego dobra tak długo, jak długo nie usiłujemy pozbawić innych ich d o b r a , lub im przeszkadzać w osiągnięciu tegoż. Ludzkość korzysta więcej znosząc, aby każdy żył wedle własnego upodobania, niż
27 —
zmuszając każdego, aby żył tak, jak się wię
kszości podoba.
Lubo doktryna powyższa nie jest ze wszy- stkiem nową, a dla wielu osób może się wydać starą i znaną praw dą: nie ma przecież doktryny, któraby stała w tak wyraźnej opozycji do p o wszechnego dążenia dzisiejszej opinji i praktyki.
Społeczeństwo, zmuszając ludzi do uległości dla swych wyobrażeń to o osobistej, to o społe- czeńskiej doskonałości, wyszafowało równą ilość usiłowań w obu tych zadaniach. Dawne repu
bliki, wspierane przez starożytnych filozofów, przy
pisywały sobie prawo regulowania każdej cząstki prywatnego postępowania siłą publicznej władzy, v dowodząc, że to jest ważnym interesem państwa zapuszczać korzenie tak cielesnej jak umysłowej karności w każdego ze swych obywateli. Taki stan rzeczy da się jeszcze usprawiedliwić w owych drobnych republikach, otoczonych potężnemi nie- przyjacioły, zostających w ciągiem niebezpie
czeństwie utracenia niepodległości przez zewnę
trzny napad lub ruchy wewnętrzne, dla których więc krótkie perjody uśpionej energji lub samo
rząd łatwo m ógł być zgubny, w razie gdyby chciały były czekać na zbawienne i stałe skutki wolności. W nowożytnym świecie zapobiegały tak silnemu mięszaniu się prawa do szczegółów prywatnego życia: najprzód większa rozległość
państw, a prze de wszy stkiem oddzielenie wiecznej duchowej władzy od czasowej, w skutek którego nie poddano kierunku sumienia ludzkiego kon
troli spraw ziemskich lecz w inne złożono go ręce. Lecz zato z tern sroższą dzikością podjęto torturę moralnej represji przeciw tym , którzy nietylko w społecznych, lecz w czysto osobistych interesach śmieli się odstrychnąć od królującej opinji. Religja, najpotężniejszy z pierwiastków wchodzących we formację uczucia m oralności, stała się prawie wszędzie narzędziem hierarchi
cznej am bicji, uganiającej się za nadzorem wszystkich działów ludzkiego życia, lub też nie
wolnicą purytańskiego ducha. Nawet wielu z owych nowożytnych reformatorów, którzy w y
stąpili silnie przeciw religjom przeszłości, wcale nie z mniejszą gorliwością niż kościoły lub sekty bronili prawa duchowego zwierzchnictwa.
Szczególnej Comte, stawiając system socjalny w swem Traite de politigue 'positwe, stara się uzasadnić despotyzm społeczeństwa nad osobni
kiem (choć więcej przez moralne jak prawne środki), prześcigając nim wymarzony polityczny ideał najsurowszego dyscyplinarysty z pomiędzy starożytnych filozofów.
Pominąwszy niektóre odrębne poglądy in
dywidualnych myślicieli, widzimy więc, iż świat, wedle wzrastającej w nim na szeroką skalę
inklinacji, stara się rozszerzyć nad miarę pano
wanie społeczeństwa nad osobnikiem, zarówno siłą opinji jak i prawodawstwa. A skoro dą
żnością wszystkich zmian przedsiębranych w świe- cie jest umocnianie potęgi społeczeństwa a skra
canie potęgi indywidualnej: zdaje się, iż uzur- pacja ta nie jest jedną z owych plag, które starają się dobrowolnie znikać, lecz ow szem , stawać się coraz bardziej i bardziej zastraszają- cemi. Usposobienie ludzkości, tak panujących jak i obywateli, do narzucenia swych opinji i skłonności innym ludziom jako reguł życia, jest tak energicznie podtrzymywane wieloma najlepszemi i najgorszemi, a ludzkiej naturze właściwemi uczuciami: że go tylko niekiedy własna niemoc w karbach trzymać zdoła. Gdy zaś ta władza nie upada lecz wzrasta — wyjąwszy tam, gdzie może stanąć moralne przekonanie silną tamą przeciwko tej władzy — musimy się spodziewać i dalszego wzrostu owego usposobienia w obec dzisiejszych stosunków.
Stosowniej to będzie dla przedmiotu, jeżeli zamiast rozpoczynać tezą w całej swej obszer- ności, oddamy się najprzód jednej z jej gałęzi, i to takiej, której zasada jjrzez nas tu posta
wiona jest już i przez bieżącą opinję, wprawdzie nie do dn a, lecz zawsze do pewnego stopnia rozpoznaną. Tą jedną gałęzią jest W o l n o ś ć
— 29 —
m y ś l e n i a , od której niesposób jest odłączyć pokrewną jej W o l n o ś ć m ó w i e n i a i p i s a ni a. Jakkolwiek wolności te zajmują niepoślednie miejsce w politycznej moralności tych wszystkich krajów , które praktykują religijną tolerancję i wolne instytucje: przecież tak filozoficzne jak i praktyczne' ich podstawy nie są może dość bli
skie umysłowi ogółu , ani nawet przez wielu przewódzców opinji tak do głębi ocenione, jakby się tego spodziewać należało. Podstawy te, do
brze pojęte, mają w sobie zaród do znacznie szerszego zastosowania i do dalszego rozczłon
kowania przedmiotu, zkąd poważne zastanowie
nie się nad wzmiankowaną częścią będzie sta
nowić najlepszy wstęp do uzupełniającej go reszty.
Od tych zaś, którzy w tem co powiem nic dla siebie nowego nie znajdą, spodziewam się p o
błażania, iżem się ośmielił spisać jedną więcej rozprawę w przedmiocie, o którym od trzech w ieków tak wiele rozprawiano.
\/Vvv-
R o z d z i a ł SI.
O wolności myślenia i mówienia.
Mam nadzieję iż minął już czas, w którym potrzeba było bronić wolności prasy, jako je dnego ze środków zabezpieczenia się przeciwko zgangrenowanemu i tyrańskiemu rządowi. Mnie
mamy, iż nie potrzeba już żadnego argumentu przeciw prawodawstwu i władzy wykonawczej, któraby, nie zidentyfikowana z narodem, prze
pisywała opinje dla m ego i ustanawiała doktryny i zasady, jakich wolno mu jest słuchać. Tę stronę kwestji tak często obrabiali poprzedni pisarze i tak ją zwyciężko przesadzili, że nam już nie potrzeba się specjalnie na tym punkcie zatrzymywać. A lubo prawo angielskie w przed
miocie prasy jest jeszcze podziśdzień tak serwi-
■ listyezne jąk za czasu T u d orów : przecież nie
ma zbytniego niebezpieczeństwa, aby je umo
cniono przeciw dyskusjom politycznym, wyjąwszy w czasie pewnych chwilowych przestrachów, gdy obawa insurekcji zmieni usposobienie ministrów i sędziów. Zresztą, mówiąc ogólnie, nie należy zbytecznie nacierać na rząd konstytucyjny (czy on jest zupełnie czy też nie zupełnie przed na
rodem odpowiedzialny) zato, że usiłuje czasem kontrolować wyraz opinji publicznej, wyjąwszy wtedy, gdy postępując w ten sposób staje się organem powszechnej nietolerancji ze strony narodu.
Przypuściwszy zaś odwrotnie, iż rząd jest w jedno ciało z narodem zrośnięty i nie myśli nawet wykonywać żadnego przymusu, dopóki to nie będzie za zgodą narodu: muszę w podobnym razie zaprzeczyć narodowi prawa do w ykony
wania takiegoż przymusu, czyto własnemi siłami, czy też za pośrednictwem rządu. W ładza p o dobna sama przez się jest nieprawowitą. Naj
lepszy rząd nie ma do niej więcej prawa jak i najgorszy. Jest ona zgubną, a nawet bardziej zgubną jeśli ją wykonywa rząd w zgodzie z opinją publiczną, niż stojąc w opozycji do niej. Gdyby cała ludzkość mniej jednego człowieka miała jedną opinję i tylko ów jeden człowiek jej prze
czył: to ludzkość nie miałaby więcej prawą zmuszać go do milczenia jak o n , zamykając
usta całej ludzkości, gdyby miał siłę po temu.
Gdyby jakaś ojoinja była osobistą własnością nie mającą wartości tylko dla właściciela, gdyby przeszkoda w jej używaniu pociągała prywatne krzywdy za s o b ą : rozróżnianoby krzywdę, o ile ona jest wyrządzoną tylko kilku lub więcej oso
bom. Zamykając usta objawiającej się opinji ? płodzimy właściwe sobie złe: spełniamy łupież na ludzkości, tak dobrze na przyszłych jak i na współczesnych pokoleniach, łupież nie tylko na tych, którzy opinję swą objawićby chcieli, lecz jeszcze bardziej na tych, którzy jej nie hołdują.
Jeżeli jakaś opinja jest słuszną, to wydzieramy ludziom sposobność wymieniania błędu za pra
wdę : jeżeli zaś jest błędną, to pozbawiamy ich jaśniejszego pojęcia i żywszego wrażenia prawdy, wyłaniającej się zawsze ze starcia z błędem, co im również wielkiem jest dobrodziejstwem.
Konieczną jest rzeczą rozpatrzyć z osobna te dwie h ypotezy; każda z nich ma osobny dział argumentów, należących do niej. Nie możemy być nigdy pewni, czy opinja, którą staramy się stłumić jest błędną; a gdybyśmy nawet byli pewni iż jest błędną, jeszcze wtedy, tłumiąc ją, źlebyśmy postąpili.
C o d o p i e r w s z e g o : Prawdopodobną jest rzeczą, że opinja, którą władza zgnieść usiłuje może być prawdziwą; lecz zamierzający ją zgnieść
3
— 33 —
zaprzeczają tem samem jej prawdziwości, choć przecież sami nie są nieomylni. Nie mają zaś oni prawa rozstrzygać jakąkolwiek kwestję dla całej ludzkości i choćby jedną osobę pozbawiać środków sądzenia o niej. Odpychając sposobność wysłuchania opinji z tej tylko przyczyny, iż są pewni, że to opinja błędna — twierdzą oni zu
chwale, że i c h pewność- jest tem samem eo a b s o l u t n a pewność. Wszelki nakaz milczenia jest przypisywaniem sobie nieomylności. Przy
zwalamy wreszcie, iż potępienie jakiejś opinji m oże się* oprzeć o te powszechne zasady, lecz nigdy o gorsze, chociażby były powszechnemi.
Jest to nieszczęściem dla zdrowego rozsądku społeczeństw a, że fakt jego omylności daleki bywa od wpływania na jego praktyczne sądy, jakkolwiek w teorji zawsze uwzględniany; p od
czas gdy każdy wie o tem dobrze, iż jest om yl
nym, niewielu tylko uważa za potrzebne zabe
zpieczyć się w obec swej własnej om ylności, niewielu tylko przypuszcza, iż jakieś mniemanie, w głębi ich duszy za prawdziwe poczytywane, może być właśnie jednym z owych błędów, którym oni wedle własnego zeznania ulegają. Absolutni książęta, lub na odwrót tacy, którzy są przy
zwyczajeni do nieograniczonej uległości, czują zazwyczaj ową zupełną pewność swych opinji prawie we wszystkich przedmiotach. Ludzie nieco
szczęśliwsi, którym zaprzeczają częstokroć ich opinji, których też trafia się czasem przekonać, iż są w błędzie, pokładają przecież owo nie
zachwiane zaufanie w niektórych opinjach o tyle, o ile one przez ich otoczenie przyjmowane lub stale odrzucane bywają: gdyż zazwyczaj w tym samym stosunku jak człowiek nie ufa swym osobistym mniemaniom, polega on z dziecięcą wiarą na nieomylności ś w i a t a w ogóle. Świa
tem zaś dla każdego osobnika bywa ta część świata, z którą on się sty k a : je g o stronnictwo, jeg o sekta, jego kościół, je g o klasa społeczeńska.
Stopniując, możemy nazwać prawie liberalnym i wielkodusznym człowieka , który zdoła pojąć w całości coś tak pod n iosłego, jak własny kraj lub wiek własny. Wiara takiego człowieka w ową zbiorową powagę nie zachwieje się nawet wtedy, gdy ujrzy, że inne w ieki, kraje, sekty, klasy i stronnictwa wręcz przeciwnie pojmowały rzeczy a nawet jeszcze pojmują. Taki człowiek prze
nosi odpowiedzialność za prawdę swych przekonań na swój własny świat w obec odmiennych świa
tów innych ludzi, i nigdy go to nie niepokoi, gdy czysty przypadek rozstrzygnie, który z tych licznych światów jest przedmiotem jego zaufania, i że dla tych samych przyczyn, które np. tworzą zeń kapłana w Londynie, zostałby on Buddystą lub Konfucjamnem w Pekingu. Jakoż — o ile
— 35 —
tylko pewien zasób argumentów może to uczy
nić -—- o tyle samo przez się wyjaśnia się tu, że całe wieki nie mniej od osobników są om ylne;
każdy wiek objawiał niejedno takie mniemanie, które od następnych wieków nietyłko za fałszywe lecz za niedorzeczne uznanem zostało. I nie podlega żadnej wątpliwości, że niejedno mnie
manie dzisiaj powszechne odrzucą przyszłe wieki, zupełnie tak samo, jak i teraźniejszość wiele, niegdyś także powszechnych mniemań, odrzuciła.
Zarzuty przeciwko tym twierdzeniom p od niesione , m ogłyby mniej więcej w następnej brzmieć formie. W zakazie rozkrzewiania błędu nie ma zuchwalszego przypisywania sobie nie
omylności, jak w każdej innej rzeczy wykonanej przez publiczną władzę na podstawie własnego sądu i własnej odpowiedzialności. Zdolność są
dzenia jest nato dana człowiekowi, aby z niej robił użytek. Możnaż twierdzić, że tej zdolności ludzie wcale używać nie powinni dlatego tylko, iż ona i błędnie użytą być może ? Zakazując wszystko, cokolwiek nam się wielce szkodliwem wydaje, nie pragnijmy koniecznie uwolnić się od błędu, lecz — choćby omylnie •— czyńmy zadość obarczającemu nas obowiązkowi, działając jed y- nie na podstawie własnego sumiennego przeko
nania. Gdybyśmy nie mogli działać nigdy wedle naszych opinji dlatego tylko, iż te opinje m ogą
być błędne, nie bylibyśmy w stanie troskać się o nasze dobro i wypełniać powinności nasze.
Zarzut, dający się uczynić postępowaniu ludz
kiemu w całości, traci swą siłę w specjalnych częściach tegoż postępowania. Jest to obow ią
zkiem rządów i osobników stawiać o ile możności najprawdziwsze opinje, wyrabiać je jak najtro
skliwiej , i tak długo innym ich nie narzucać, dopóki sami o ich słuszności się nie upewnią.
Lecz skoro tego są pewni (mogą rozumować owi oponenci) nie kieruje nimi już sumienność lecz tch órzostw o, jeżeli się wzdragają działać wedle swych opinji, jeżeli zezwalają na wolne rozsiewanie doktryn, które poczytują w sumieniu swojem za niebezpieczne i szkodliwe dla szczę
ścia ludzkości czyto w tem czy w przyszłem życiu, z pow odu, iż gdzieś w mniej rozwidnio
nych wiekach i u innych narodów prześladowano opinje, teraz za prawdę uważane. Strzeżmy się
— może ktoś zawołać — abyśmy nie popadali w te same błędy; rządy i narody popełniały błędy w takich wielu rzeczach, które należą bezsprzecznie w zakres działań rządzącej w ła d zy:
nakładały one niesprawiedliwe ciężary, podnosiły wojny niesłuszne — czyż przeto wypływa z tąd, iżeśmy nie powinni wcale nakładać ciężarów, żeśmy nie powinni wcale podnosić wojen choćby w obec najgwałtowniejszych wyzywań ? Tak
— 37 —
ludzie jak i rządy powinny działać jak mogą naj
lepiej. Nie masz w tem nic do pewności absolu
tnej podobnego, lecz jest pewność, wystarczająca zamiarom i celom ludzkiego życia. My możemy i musimy nawet poczytywać naszą opinję za prawdziwą o ile ona jest przewodnikiem naszego własnego postępowania: jakoż nie jest to już uzurpacja, jeżeli zakazujemy zepsutym ludziom wywracać społeczeństwo krzewieniem opinji, którą za błędną i zgubną uważamy.
Odpowiadam , iż takie postępowanie jest jeszcze więcej niż uzurpacja. Leży jak świat wielka różnica pomi ędzy przypuszczaniem prawdy w jakiejś opinji dlatego, iż w obec wszelkich sposobności walczenia z nią nikt jej nie obalił, a między przypisywaniem prawdy jakiejś opinji jedynie w celu niedopuszczenia, aby się jej k to
kolwiek sprzeciwiał. Najobszerniejsza wolność:
przeczenia opinjom i wykrywania w nich błędów, jest właśnie jedynym warunkiem, który nas upra
wnia przypisać im prawdziwość niezbędną w za
stosowaniu do życia. W obec wszelkich innych warunków nie może istota, ludzkiemi zdolno
ściami obdarzona, przyjść do rozumowego zape
wnienia się o swej słuszności.
Zastanawiając się nad historją opinji lub tylko nad zwykłym przebiegiem ludzkiego życia, zapytujemy się sami siebie, jakim przyczynom
właściwie przypisać należy, że ani pierwsza ani drugi nie stały się gorszemi? Przyczyną tą nie jest zapewne przyrodzona ludzkiemu rozumowi siła, gdyż w przedmiocie jakimś, który nie jest sam przez się jasny, możemy znaleść jednego zale
dwie człowieka zdolnego o nim sądzić na dzie
więćdziesiąt dziewięć zupełnie do tego niezdol
nych ; nawet zdolność pojmowania stu osób ma tylko wartość porównawczą; większość znakomi
tych ludzi w każdej przeszłej jeneracji wyznawała opinje dzisiaj za błędne uznane, zgadzała się i brała udział w wielu takich rzeczach, których dziś nikt nie chce usprawiedliwić.
Gzemże się więc to dzieje, że między ludz
kością jest w ogóle przewaga słusznych opinji i słusznego postępowania? Jeżeli przewaga ta rzeczywiście istnieje —- (a na co wszędzie na
potkać musimy, gdyż w innym razie znajduje się społeczeństwo lub znajdowało zawsze w roz
paczliwym stanie) — to w jednej tylko własności ludzkiego umysłu należy szukać źródła tego wszystkiego, co tylko szacunku godnem jest w człowieku, czyto jako intelektualnej czy jako moralnej istoty, w tej mianowicie, że mu przy
służą możność poprawiania swych błędów. Z d ol
nym on jest prostować swe omyłki drogą dys
kusji i doświadczenia, lecz nie j e d y n i e przez doświadczenie, gdyż musi mu zawsze towarzyszyć
— 39 —
dyskusja, wykazująca, jak ma być to lub owo doświadczenie tłumaczone. Błędna opinja i błę
dne praktyki cofają się stopniowo przed faktem i dowodem : lecz jeżeli fakta i dow ody mają wywrzeć jakieś wrażenie na umysł, muszą być przed nim stawione. Bardzo mało jest takich, faktów , któreby były zdolne historję swą opo
wiedzieć bez komentarza, znaczenie ich wyjaśnia
jącego. O ile więc cała potęga i wartość ludz
kich sądów od tej przyrodzonej właściwości ludzkiej zależy, że można je pow rócić prawdzie skoro są w błędzie pogrążone — to można tylko wtedy mieć do niej zaufanie , jeżeli środki na
kłaniania tych sądów ku prawdzie są nieustannie pod ręką.
Weźmy człowieka, którego sąd istotnie za
sługuje na zaufanie, i zapytajmy się dlaczego on na nie zasługuje? Dlatego, iż trzyma swój umysł otworem dla krytyki, rozbierającej jeg o opinje i postępowanie. Dlatego, iż zwykł był przysłu
chiwać się pilnie wszystkiemu, cokolwiek tylko przeciw niemu wyrzeczonym być m ogło, korzy
stając z tego wszystkiego co było słusznem, wyłuszczając zaś przed samym sobą a w razie sposobności i przed innymi błędność tego wszyst
kiego , co było istotnie błędnem. D latego, iż czuł zawsze, że jedyną drogą, na której człowiek może się w pewnym stopniu zbliżyć do objęcia
— 41 —
jakiejś kwestji w całości, jest pilne słuchanie wszystkiego, co tylko o niej mówić mogą osoby najrozmaitszych opinji, studjowanie wszystkich sposobów , wedle których może ona być przez najrozmaitsze umysły rozpatrywaną. Żaden świa
tły człowiek nie nabył swej wiedzy na innej drodze tylko na t e j; nabywanie wiedzy w inny sposób nie zgadza się nawet z naturą ludzkiego rozumu. Stałe przyzwyczajenie poprawiania i uzupełniania swych własnych opinji przez p o
równywanie ich z opinjami innych, dalekie jednak od powodowania niepewności i chwiejności w za
stosowaniu ich do życia, jest jedyną stałą p od stawą słusznego im ufania: gdyż znając wszystko, cokolw iekby nam nawet niespodzianie zarzuco- nem być m ogło, i zająw~szy tak swoje stanowisko w obec wszystkich przeciwników — (z tem prze
świadczeniem, iż zamiast unikać szukaliśmy za
rzutów i trudności i nie skąpili światła, które m ogło być na przedmiot z niejednej strony rzu
cone) — mamy prawo m niem ać, iż sąd nasz może być lepszym od sądu niejednej osoby lub niejednego tłumu o s ó b , które tą samą drogą nie postępowały.
Nie można nigdy zanadto ż ą d a ć, ażeby wszystko, czemkolwiek najrozumniejsi z ludz
kości — (tj. ci, którzy najwięcej są uprawnieni do ufania swym sądom) — sądy swe popierają
i uzasadniają, było stawiane przed oczami owej kalejdoskopowej zbieraniny niewielu mądrych i wielkiej liczby głupców, która się publicznością zowie. Kościół rzymsko - katolicki, najbardziej nietolerancki ze wszystkich k ościołów , przy
puszcza przecież przy każdej kanonizacji - c z a r- t o w s k i e g o r z e c z n i k a - i słucha go cierpliwie.
Widzimy tu , iż najświętszy z ludzi nie może stać się godnym pośmiertnej części, dopóki nie zostanie rozpoznane i rozważone wszystko, c o kolwiek czart przeciwko niemu powie. Gdyby np. zakazywali byli podawać w wątpliwość filo
zofię Newtona, ludzkość nie mogłaby pokładać w jego prawdach tej niezachwianej ufności, jaką dziś pokłada. Trwałości wyznań, które za naj
więcej uzasadnione uważamy, nie popiera żadne czuwanie nad ich nietykalnością, lecz owszem ciągłe wyzywanie całego świata do doświadcza
nia ich zasad. Jeżeli wyzwanie nie zostanie przyjęte, lub jest przyjęte lecz napad po nim nie nastąpił, stoimy jeszcze dość daleko od zu
pełnej pewności; uczyniliśmy atoli jakeśmy m ogli najlepiej, aby pójść za istniejącym stopniem r o zwojowym ludzkiego rozumu, nie zaniedbaliśmy niczego, coby m ogło ustalić prawdę jako •wy
padek starcia się z przeciwnikami. Trzymając plac boju otworem , możemy mieć nadzieję, że jeżeli jest poza nami jaka lepsza prawda, którąby
umysł ludzki zdolny był przyjąć, to będzie w y
nalezioną ; sami zaś tymczasem możemy się tem uspokoić, żeśmy usiłowali zbliżyć się do prawdy, 0 ile to tylko za dni naszych jest możhwem.
1 oto szczyt pewności, osiągnąć się dający przez omylną istotę, i oto jedyna droga do osiągnię
cia tegoż.
Dziwnem to jest zaprawdę, że ludzie uznają całą ważność dowodów za wolną dyskusją prze
mawiających, lecz sprzeciwiają się tej wolności, skoro do ekstremów dochodzi, nie widząc, że jeżeli rozumowanie jakieś nie wystarcza dla nad
zwyczajnych wypadków, to i żadnym zwyczajnym nie podoła. Dziwnem jest i to ich mniemanie,, iż oni nie widzą wcale przypisywania, sobie nie
omylności, w twierdzeniu: że powinniśmy obsta
wać za wolną dyskusją w tych wszystkich przed
m iotach, które przypadkowym sposobem mają być w ą t p l i w e , lecz powinna być wzbronioną dyskusja nad niektóremi pryncypjami i doktry
nami dlatego, iż one są t a k p e w n e ! — tj.
dlatego, iż o n i są p e w n i , że one są pewne!
Nazywać jakieś założenie pewnem, podczas gdy znajduje się ktoś, ktoby chciał zadać kłam tej pewności w razie zezwolenia, lecz na eo nie zezwalają, jest tożsamo co przyznawać, że tylko my sami wraz z tymi którzy się z nami zga
— 43 —
dzają, jesteśmy sędziami pewności i to sędziami, którzy przeciwnej strony wcale nie słuchają.
W naszym wieku — który opisywano jako
•wiek odarty z wiary i p od grozą sceptycyzmu ję c z ą c y , i w którym ludzie czują głęboko nie tyle że ich opinje są prawdziwe, ile że bez nich nie wiedzą co począć — w tymto wieku, skarga opinji, żądającej obrony przed napadami publi
czności, nie opiera się tyle na- swej prawdziwości ile na swej ważności dla społeczeństwa. Są pe
wne wyznania — twierdzą niektórzy — tak poży
teczne, że nie powiemy tak niezbędne do osią
gnięcia szczęśliwości, że uważamy (zarówno protekcji wielu innych interesów społeczeńskich) za obowiązek rządów podtrzymywanie tych w y
znań. Bronimy, podpieramy, a nawet obowią
zujemy rządy, iż w wypadku podobnejże konie
czności i na tak prostej linji swych obowiązków powinny one — cośkolwiek skromniej jak by to niemylność m ogła— działać na podstawie swych własnych opinji, wzmocniwszy się ogólną opinją ludzkości. Jakoż dowodzą często (owi niektórzy), a jeszcze częściej myślą o tem , iż nikt inny tylko źli ludzie pragną osłabić owo zbawienne w yznanie; wnioskują zatem, iż nie może być w tem nic niesłusznego, jeżeli się wstrzymuje złych ludzi, jeżeli się zakazuje to w szystk o,
— 45
coko] wiekby tylko ci ludzie życzyli sobie w życie wprowadzić.
Ten sposób myślenia usprawiedliwia ście
śnianie dyskusji na obręb u ż y t e c z n o ś c i jakichś doktryn, nie zaś na obręb ich p r a w d z i w o ś c i ; ludzie podobnie myślący łudzą się, iż zapomocą tych środków unikną odpowiedzialności w obec oskarżeń, iż są nieomylnymi sędziami opinji. Za- dowolniwszy się w ten sposób nie widzą oni, że owe przypisywanie sobie nieomylności zeszło tylko z jednego punktu a wstąpiło na drugi.
Użyteczność jakichś opinji jest sama przez , się przedmiotem opinji; stoi ona tak dla dyskusyi otworem i tyleż wymaga rozpatrywania co i opinja sama. Zachodzi tu taż sama potrzeba nieomylnego sędziego, któryby rozstrzygał opinje, że ta jest szkodliwą a owa błędną, wyjąwszy gdyby potępiona opinja miała wszelką sposo
bność bronienia swych zasad. Nie wystarczy tu zaś zupełnie żądanie, aby pozwalano kacerzom bronić użyteczności lub nieszkodliwości swych opinji, zakazywano atoli dowodzenie ich pra
wdziwości. Prawda jakiejś opinji jest częścią jej użyteczności. Gdybyśmy chcieli wiedzieć, czy to jest pożądanem, aby wierzono lub nie wierzono jakiemuś założeniu , nie moglibyśmy wykluczać rozpatrywania czy ono jest prawdzi- wem lub błędnem. W opinji nie złych lecz
najzacniejszych ludzi nie może być żadne wy
znanie istotnie pożytecznem, jeżeli się mija z pra
wdą ; możnaż więc zabronić ludziom aby nie podnosili sporów w tym przedmiocie, gdy na nich ciąży karygoclność zato, iż zaprzeczyli jakiejś doktrynie, o której im powiedziano, że jest uży
teczną, podczas gdy oni o jej błędności są prze
konani? Stojący po stronie przyjętej opinji nie zaniedbują nigdy wzmocnić się wszystkiemi m o- żliwemi korzyściami owego sporu; nie napotkacie nigdy, ażeby Oni zajmowali się kwestją użyte
czności, jako taką, która od swej prawdziwości zupełnie oddzieloną być m oże: przeciwnie, trak
tują oni je nierozdzielnie przedewszystkiem dla
tego, że ich doktryna jest >prawdą« i że uzna
nie jej lub wiara w nią są za nieunikniony wa
runek uważane. Nie może też b yć otwartej dyskusji w kwestji użyteczności, skoro powyższy argum ent, tak ży w otn y , może być użytym z j e d n e j t y l k o strony. A w obec faktu, gdzie prawo lub poczucie publiczne nie dopu
szczają, aby zaprzeczano prawdziwości jakiejś opinji, popełniają oni tę samą nietolerancję na tych , którzy ich użyteczności nie uznają. Naj
więcej, naco zezwalają, jestto łagodzenie stawia
nej przez nich bezwzględnej konieczności, lub zmniejszanie pozytywnej winy tych, którzy ją odrzucają.