• Nie Znaleziono Wyników

Ekran i widz: "Oddział"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ekran i widz: "Oddział""

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

Mirosław Derecki (md) EKRAN I WIDZ: „ODDZIAŁ”

Kirk Douglas - pierwszy raz zetknąłem się z tym nazwiskiem przed dwudziestu laty. W nie istniejącym już dzisiaj kinie „Koziołek” przy ul. Lubartowskiej wyświetlano pierwszy na polskich ekranach firm panoramiczny „Indiański wojownik”. Doskonale pamiętam reklamę filmu: na frontonie kina umieszczono ogromną, białą sylwetkę jeźdźca na cwałującym rumaku. Szeroki ekran, eastmancolor, no a przede wszystkim zupełnie nowa tematyka, którą moje pokolenie znało tylko z książek Coopera, Masa Branda, Baxtera czy Zane Greya to była absolutna rewelacja!

Nie wiem już o co chodziło w filmie, w każdym razie było tam mnóstwo wojujących Indian, amerykańskich kawalerzystów (oskalpowanych i z włosami), wspaniałe zdjęcia prerii i płonącego fortu oraz bohaterska „blada twarz” usiłująca pogodzić białych z czerwonymi. To był właśnie Kirk Douglas: szczupły, zręczny, muskularny blondyn o pociągłej twarzy, z której wybijały się przede wszystkim szarobłękitne oczy i wyrazisty, ostry podbródek.

Sekundowała mu czarnooka, pełna temperamentu młoda „Indianka”, którą grała Elsa Martinelii. Ileż to atramentu zużyli ówcześni krytycy, dla opisania słynnej sceny pocałunku Elsy i Douglasa w rwącym, górskim potoku...!

Douglas wydawał się wówczas kwintesencją „Jankesa”, Anglika przeszczepionego na grunt amerykański; dopiera później miało się okazać, że naprawdę nazywa się Issur Daniłowicz Demski i choć urodził się w Stanach Zjednoczonych, to jego rodzice są Rosjanami.

Kiedy zagrał w „Indiańskim wojowniku” miał lat już bez mała czterdzieści i dość

„bujną” biografię filmową - udział w osiemnastu filmach, bardzo różnych zresztą, pod względem gatunku: od kryminałów poprzez dramaty obyczajowe i filmy przygodowo- fantastyczne (np. „20 000 mil podmorskiej żeglugi”) aż po westerny. Miał też ukształtowane aktorskie emploi – z reguły grywał silnych, często brutalnych amantów, choć w późniejszych latach zdarzały mu się role „psychologiczne”, jak np. rola Van Gogha w „Pasji życia”. W ciągu trzydziestu lat nakręcił 56 filmów (głównie w Ameryce), z czego w Polsce oglądaliśmy 16. Dał się poznać jako nieustraszony a przemyślny komandos, krwiożerczy Wiking, zbuntowany rzymski gladiator, bokser oraz sfrustrowany fachman od współczesnej

(2)

amerykańskiej reklamy („Układ”), ale nam w Polsce najbardziej kojarzy się z gatunkiem westernowym jako specjalista od ról „kowbojskich”.

Może wpłynęły na taki pogląd dwa filmy Douglasa, które właśnie na gruncie polskim miały szczególny rezonans: „Indiański wojownik”, film mierny, ale będący przejawem nowych prądów w naszej polityce filmowej, i nakręcony w początku lat sześćdziesiątych doskonały „Ostatni kowboj” - jedna z najlepszych, ról Kirka Douglasa - gorzka opowieść o porażce romantycznego mitu i romantycznych postaw w zetknięciu z brutalną rzeczywistością współczesnej cywilizacji. „Ostatni kowboj” zyskał, na świecie rozgłos jako reprezentatywny przykład rodzącego się właśnie „anty-westernu”. W Polsce trafił jeszcze dodatkowo na falę dyskusji na temat „bohaterszczyzny”, jakiej miał być (dla niektórych) ilustracją, tylko że na gruncie amerykańskim. Kirk Douglas odwiedził też w 1965r. łódzką Szkołę Filmową, gdzie dosiadał konia i brał - gościnnie - udział w „kowbojskich” scenkach zaaranżowanych, przez tamtejszych studentów, co zresztą sfilmował Marek Piwowski.

Zbliżając się do sześćdziesiątki Douglas postanowił sięgnąć po laury reżysera filmowego. Jego „Oddział” można by określić mianem westernu politycznego (kolejny

„rodzaj” w obrębie „gatunku”). Treścią filmu jest kampania wyborcza jaką prowadzi u schyłku ubiegłego stulecia szeryf Nightingale, ubiegający się o miejsce w senacie amerykańskim. Działalność szeryfa, której pozornie przyświecają tylko szlachetne cele (ujęcie groźnego bandyty), jest w istocie brutalną i cyniczną grą o upragniony fotel senatorski. Najmniej się w tym wszystkim liczą interesy ogółu. Westernowa szata nie przeszkadza przecież w odczytaniu „Oddziału” jako swoistego oskarżenia rzuconego przez Douglasa pod adresem stosunków politycznych i metod wyborczych w USA - i to nie tylko sprzed lat siedemdziesięciu.

Film ambitny, gorzki i wymowny. To pierwszy udany film Douglasa-reżysera, ale zarazem jakby początek pożegnania ekranu przez Kirka-kowboja. Filmowy partner Douglasa, Bruce Dern (zresztą o dwadzieścia lat młodszy), odnosi tutaj bezapelacyjne zwycięstwo przede wszystkim na gruncie aktorskim.

Pierwodruk: „Kamena”, 1976, nr 26, s. 14.

Cytaty

Powiązane dokumenty

2 lata przy 38 to pestka… Izrael był na finiszu i to właśnie wtedy wybuch bunt, dopadł ich kryzys… tęsknota za Egiptem, za niewolą, za cebulą i czosnkiem przerosła Boże

Jest jednak pewne „ale”: z sal kinowych dobiegał w czasie projekcji „Konopielki” Witolda Leszczyńskiego nieustanny rechot publiki, radosne wycie przedstawicieli sfer

Chodzi mi oczywiście, o twórców rozrywki rodzimej – autorów i reżyserów kabaretowych, znanych piosenkarzy, modne grupy muzyczne, których obecność na scenach i

W ćwierć wieku później reżyser Jerry Schatzberg, twórca „Stracha na wróble”, filmu nawiązującego do tradycji „Myszy i ludzi”, słusznie stwierdził: „Cala

„komercyjnych” starają się wypełnić własnymi produkcjami Ma to więc być, wpisany w polski współczesny pejzaż, rodzaj kina „przygodowego”, w którym

jeszcze bardziej, że nic tu nikomu nie sugeruje, umieszczając w czołówce filmu cytat z Borisa Viana: „Ta historia jest całkowicie prawdziwa, ponieważ sam ją wymyśliłem

Jeżeli „Opatrzność” jest przy wszystkich swoich „nielogicznościach” filmem szalenie konsekwentnym, zbudowanym z matematyczną niemal dokładnością, to Chabrol

Właśnie z powodu owej aktywności organizacyjnej Zarząd Główny PFJ zdecydował się przekształcić tutejszy klub w oddział Federacji, powołując równocześnie