• Nie Znaleziono Wyników

Gibbon : historia powszechna i kształtująca się osobowość

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Gibbon : historia powszechna i kształtująca się osobowość"

Copied!
46
0
0

Pełen tekst

(1)

Leo Braudy

Gibbon : historia powszechna i

kształtująca się osobowość

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 75/3, 319-363

(2)

P a m ię t n ik L ite r a c k i L X X V , 1984. z. 3 P L I S S N 0031-0514

LEO BR A UD Y

GIBBON: HISTORIA POWSZECHNA I KSZTAŁTUJĄCA SIĘ OSOBOWOŚĆ

P rzyk ład y w ielk ich ludzi niczego nie dowodzą. [Essai

sur l’é tu d e de la l i tt é r a t u r e ]

Czas teraźn iejszy jest u lotną chw ilą, przeszłość — n i­ czym w ięcej, a nasze w id ok i na przyszłość są n iejasn e i n ie ­ p ew n e. [Zm ierzch C e s a r s tw a R z y m s k ie g o ]

[...] w ie le surow ych sk ra w k ó w Speeda, R apina, M ezeraya, D avili, M achiavellego, Ojca P aw ła, B ow era i innych prze­ sunęło się przeze m nie, podobnie jak w ie le p ow ieści. [M e­

m oirs of M y L ife ]

I. Wstęp

Chociaż brak dowodów potwierdzających wyraźnie określony wpływ H ume’a i Fieldinga na Gibbona, z jego dzieł i listów w ynika jasno, że podziwiał on obu tych pisarzy. W Zmierzchu Cesarstwa Rzymskiego po­

dziela ich zainteresowania i odzwierciedla ich sądy na tem at związków między opowiadaniem literackim [narrative fiction] a historią. W każ­ dym długo powstającym dziele, z w yjątkiem takiego, które zostało b ar­ dzo dokładnie sprawdzone, uwidocznia się nieuchronnie przebieg jego tworzenia. W trakcie opracowywania materiałów stanowisko Gibbona i rozkład punktów ciężkości zmieniają się; jego idee przybierają różne kształty. W History Hume’a proces ten wyrażał się w stopniowym od­ krywaniu, że upływający czas może być podstawą spójności historii. Można powiedzieć, że Gibbon rozpoczyna od takiego założenia. Nosi on w sobie jednak zarazem doświadczenie wyobrażeniowej jedności w po­ wieści Fieldinga, zwłaszcza w Tomie Jonesie·, pseudochronologia struk tu ry tej powieści przemawia za takimi sposobami ujmowania i organizowania narracji, które mogłyby odwrócić porządek czasu. Podczas gdy Hume

[Leo В r a u d у — profesor literatu ry an gielsk iej i porów naw czej na u n iw e r ­ sy tecie C olum bia.

P rzekład w ed łu g L. В r a u d y, N a r r a t iv e F orm in H isto ry and Fiction. P rin ­ ceton, N ew J ersey 1970, rozdz. V: G ib b o n : P u b lic H isto ry and th e S hapin g Self, s. 213—268, 288—290.]

(3)

jest ostrożny, in terp retacja jest bowiem w końcu subiektywna, Gibbon stopniowo ogarnia tę subiektywność i opanowuje ją przez jej zaakcepto­ wanie. Jego tworzywem jest przeszłość, a jego dziełem jest historia; model, który zakłada, nie jest wrodzony, lecz narzucony przez poznającą jednostkę w miejsce prowizorycznej zgodności. K ształt historii w Zmierz­

chu Cesarstwa Rzymskiego jest głównie konstrukcją, jest dziełem lite­

rackim uporządkowanym raczej pod względem estetycznym niż pod względem system atyki i spójności. W toku Zmierzchu władcza obecność Gibbona staje się coraz bardziej odczuwalna — ona to porządkuje, w y­ bieraj zmienia, wartościuje. Po ukończeniu Zmierzch staje się zamkniętą całością, którą należy rozpatrywać ze względu zarówno na jej form alne i swoiste piękno, jak i dokładne odtworzenie tego, co było.

Dlatego też Gibbon bezpośrednio interesuje się rolą historyka. U Hu- m e’a historyk staje się postacią znaczącą dopiero przy końcu jego His­

tory, wówczas gdy zaczyna on osądzać historyków z minionych czasów.

Dla Gibbona taki osąd jest integralną częścią jego praktyki oraz historii, którą opowiada. Przeszłość jest w dużej mierze taka, za jaką ją uważali dawni historycy. Podobne do jego zainteresowania rozwojem własnej roli jest jego zainteresowanie dawnymi historykami, których relacje o ich czasach wprowadza do swojej opowieści. Poprzez ich dzieła podtrzy­ m uje ich poglądy i dzięki tem u może mieć bezpośredni wgląd w historię określonej epoki. Obok w ybitnych postaci historycznych historycy są najpełniej i najczęściej opisywanymi w Zmierzchu bohaterami. Ich spoj­ rzenie na świat jest jednak krańcowo błędne. Prawdziwi bohaterowie, którzy w yłaniają się w trakcie konstruow anej przez Gibbona historii, to ludzie pióra, tacy jak Boecjusz, który umiał jasno spojrzeć na swych współczesnych, ze zdolnością widzenia nie wykrzywioną przez publiczne spory czy osobistą korzyść. Aby osiągnąć swą własną pozycję narracyjną, Gibbon czerpie z tych postaci jak pesymistyczny, bezstronny ironista H um e’a, ludzki sędzia Fieldinga czy też tegoż Fieldinga kapryśny lecz dobrze w ładający swym przedm iotem pow ieściopisarz-historyki.

W Zmierzchu Cesarstwa Rzymskiego Gibbon w yraża nowe spojrzenie na przeszłość i na stosunek do niej historii: przeszłość powinna być przedstaw iana jako historia raczej ze względu na nią samą niż z racji wskazówek, jakie można z niej wydobyć. Postaci i sytuacji Gibbona nie można zestawiać bezpośrednio z naszymi życiorysami, jak życzyłby sobie tego Bolingbroke. Mimo że przeszłość może być bardzo ściśle związana

1 A . M a n u e l (The E ig h t e e n th C e n t u r y C o n fro n ts th e Gods. C am bridge, M a ssa ch u setts, 1959, s. 152. W yd an ie p olsk ie: U ź r ó d e ł n o w o c z e s n e g o r e l ig i o z n a w ­

s t w a , P r z e ło ż y li M. K r ó l i J. W i e r c i ń s k a . W arszaw a 1973) zau w aża, że filo z o fu ją c y h isto ry cy w id zieli w h istorii „m oralizujące k azan ie św ieck ieg o porząd­ ku lub też szp etn e w id o w isk o lu d zk ich w y stę p k ó w i g łu p o ty ” przede w szy stk im d latego, że „m ędrcy b y w a li ofiaram i historii o w ie le częściej niż jej tw ó r c y ”. „Z em sta” G ibbona na lu d ziach ze św iata p o lity k i jest jed n ak b ardziej dobrotliw a.

(4)

G IB B O N : H IS T O R IA P O W S Z E C H N A .., 3 2 1

z teraźniejszością, musi się ją ujmować w jej własnych kategoriach. Historyk jest pośrednikiem w tym ujmowaniu. Historia jest dla Gibbo- na procesem chronologicznym, który musi być intelektualnie uchwy­ cony, a naw et przestawiony. Jego dzieło to olbrzymi wysiłek nadający kształt różnorodnej masie m ateriału poprzez wyciśnięcie na niej w łas­ nego rozumienia. W swym Essai sur l’étude de la littérature Gibbon po­ rów nuje porządek, jaki historyk wnosi do historii, ze sposobem, w jaki markiz de Dangeau upraw iał hazard: „Dostrzegał on system, relacje, skutek tam, gdzie inni rozpoznawali jedynie kaprysy losu” 2. Spójność, którą Hume stara się osiągnąć dzięki ogólnej tonacji, Gibbon uzyskuje przez wzrastające przywiązywanie znaczenia do swej roli „historyka cesarstwa rzymskiego” . Sam wybór m etafory przewodniej: „zmierzch i upadek”, uw ydatnia intelektualny porządek, jaki od początku narzuca Gibbon swemu materiałowi, nawet jeśli potem ta właśnie przenośnia bę­ dzie budzić jego n iepokój3. Rozrastanie się Zmierzchu Cesarstwa R zym ­

skiego można z pewnej perspektyw y traktować jako usiłowanie odejścia

Gibbona od jego własnej m etafory i wynikającego z niej wniosku o nie­ uniknionym rozkładzie w obawie przed przytłum ieniem swej indukcyjnie pomyślanej historii przez dedukcyjne moralizatorstwo. Zmierzch szer­ muje ograniczonymi i upraszczającymi interpretacjam i, jak np. rozkład, ale ostatecznie wszystkie je odrzuca. Podobnie jak powieści Fieldinga, raczej proponuje sposób rozumienia, a nie jedyną wersję interpretacyjną. Dzieło uzyskuje spójność raczej dzięki całościowej wizji przeszłości niż poprzez szereg osądów moralnych.

S tyl Gibbona odbija jego przekonanie, że każda interpetacja przeszło­ ści jest, naw et w najlepszym razie, podejściem próbnym. Hume starał się wyrazić swe wyważone i wymierzone poglądy poprzez układ okre­ sów. Typowy sąd Fieldinga oscyluje między pewnością a przypadkowoś­ cią, przebijając się przez mgłę zdań wartościujących. Metoda Gibbona często wydaje się podobna do metody Fieldinga. Najbardziej jednak typo­ wym jego chwytem jest pewien rodzaj epistemologicznego zestawienia — „przez szczerość lub dwuznaczność” — utrzymywanego w równowadze

2 E. G i b b o n , Essai sur l ’étu d e de la littératu re. W: Misc ellaneous W o r k s of

E d w a r d G ib bon, Esquire. Ed. J. S h e f f i e l d . D u b lin 1796, t. 3, s. 239. Le D iction­ naire d e biographie fr ançaise m ów i о de D angeau: „B ył p ięk n y, m iły, b y ł dobrym

dw orak iem ; w sp a n ia le znał w szy stk ie m odne gry, b y ł rozw ażny, zręczny, m iał szczęście”. D alsze od esłan ia do Essai będą zam ieszczone w tekście.

8 „T ytu ł m ojej h istorii jest tak giętk i, że okres końcow y m oże być w y zn a ­ czon y w e d łu g m ego w yboru: i długo za sta n a w ia łem się, czy w in ien em m oże z a ­ d ow olić się trzem a w o lu m in a m i, zak oń czyć upad k iem C esarstw a zachodniego, co w y p ełn iło b y p ierw sze m oje zobow iązanie w obec c zy teln ik ó w ” (E. G i b b o n , M e ­

m oirs of M y Life. Ed. G. A. B o n n a r d . L ondon 1966, s. 164; The A u t o b i o g r a p h y of E d w a r d G ibbon . Ed. D. A . S a u n d e r s . N ew Y ork 1961, s. 187; d alej w tek ście

obie te p ozycje będą cytow an e od pow iednio jako M e m o irs i Saunders). 21 — P a m ię tn ik L it e r a c k i 1984, z. 3

(5)

chwiejnej dzięki przekonującej wymowie jego n a rra c ji4. Gibbon w Essai i w Memoirs stale zapewnia, że uważa, iż pisarstwo historyczne wymaga zajęcia się raczej prawdopodobieństwami niż pewnikami. W najlepszym naw et przypadku język nie jest w ystarczającym narzędziem do przeka­ zania sensu prawdopodobieństwa i niepewności:

P rzez w zgląd na w ła sn e dobre im ię oraz na p raw d ę historyczną w in ien em ośw iad czyć, że n iek tó re o k o l i c z n o ś c i w ty m rozdziale oparte są ty lk o na d om yśle i an alogii. O porność n aszego język a zm uszała m nie czasem do od ­ stęp o w a n ia od trybu w a r u n k o w e g o na rzecz o z n a j m u j ą c e g o 5.

Ironizujące skłonności Gibbona nie opisują wyczerpująco jego świata, zaznaczają tylko jego złożoność. Chociaż pisarz snuje rozważania na te ­ m at pobudek, bardziej bezpośrednio zainteresowany jest działaniami. Podczas gdy wczesna p raktyka Hume’a w ykazuje deterministyczne w pły­ w y psychologicznego atomizmu, Gibbon rozważa pogląd Fieldinga na różnorodność możliwości tkwiących w ludzkiej osobowości, z których żadna nie ma dostatecznego wpływu na czyny. Działanie musi być roz­ patryw ane najpierw we w łasnym swoim kontekście. Liczba czynów, któ­ re Gibbon w yjaśnia bądź wywodzi z „zasadniczych pierwiastków ludz­ kiej n atu ry ”, jest znikoma w porów naniu z liczbą pobudek, nad którym i się zastanawia na podstawie obserwacji wydarzeń. Stale odwołuje się do złożonego powiązania okoliczności i pobudek w każdym działaniu 6.

Gibbon umie utrzym ać w równowadze różne elementy, ponieważ ujaw nia siłę swego umysłu, wznosząc się ponad m aterię historyczną, by ukazać świat budzący aprobatę dzięki swej wiarygodności i uporządko­ waniu. Wielcy Χ ΙΧ -wieczni adm iratorzy Gibbona, Guizot i Milman, w y­ chwalali jego form ę i styl, ubolewając jednocześnie nad jego wrogim stosunkiem do chrześcijaństwa. Jest jednak niewątpliw ie zgodne z praw ­ dą i to, że jeden z pierwszych wielkich mistrzów historii niezależnej

4 W. E m p s o n (T o m Jones. W: Fielding. Ed. R. P a u l s o n , E n glew ood C liffs, N ew J ersey , 1962, s. 125) i M. P r i c e (In tr o d u c ti o n do English Pro se an d

P o e t r y , 1660— 1800, A S ele ctio n. Ed. F. B r a d y i M. P r i c e . N e w York 1961,

s. X X IX —X X X ) ro zp a try w a li sp ra w ę p od ob ień stw m ięd zy sty lem prozy F ield in g a i G ibbona. In teresu ją cy opis w y w a ż o n y c h ele m e n tó w sty lu G ibbona daje H. B o n d ,

T h e L i t e r a r y A r t o f E d w a r d G ib bon. O xford 1960, s. 136— 158.

5 E. G i b b o n , The H i s t o r y o f th e D ecline an d Fall o f th e R o m a n Empire . Ed. J. B. B u r y . V ol. 1— 7. L ondon 1909— 1914, III, X X X I, s. 373, przyp. 184. O de­ słan ia b ęd ę zazn aczał w tek ście, p odając tom , rozdział i stronę. [W P o lsce p rzeło ­ żono dw a p ierw sze to m y dzieła G ibbona: E. G i b b o n , Z m i e r z c h C e s a r s tw a R z y m ­

skiego. T. 1 p rzeło ży ł S. K r y ń s k i , t. 2 p rzełożyła Z. К i e r s z y s. W szystkie

cy ta ty z p ierw szy ch dw óch to m ó w pod aję w ed łu g II w y d a n ia , W arszaw a 1975,. zaznaczając w k lam rach tom i stronę. — P rzyp. tłum aczki.]

6 J eśli chodzi o in n y p ogląd w tej sp ra w ie, zob. G. R. С r a g g, Reason and

A u t h o r i t y in th e E ig h t e e n th C e n tu r y . C am bridge 1964, s. 149: „N ie d otarł do g łęb i

d u szy sw y ch p ostaci. P o tra fił in terp reto w a ć ich m yśli; n ie u m iał o cen ić ich u czu ć ani ich p rzek on ań ”.

(6)

G IB B O N : H IS T O R IA PO W SZ E C H N A .,, 3 2 3

mógłby być tym, którego Boswell mógł określić jako „N.”, tj. „niewier­ ny”. W oczach całych pokoleń historyków-duchownych, którzy przed­ tem badali Cesarstwo Rzymskie, kwestię podstawową stanowiły spraw y transcendentalne, historia zaś była wypracowaniem odwiecznych mo­ ralnych i teologicznych prawd. Gibbon odcina historię od „podstawo­ wych” kwestii chrześcijaństwa i zakłada pierwszeństwo ludzkich „pod­ rzędnych” spraw, spraw ziemskich. T raktuje chrześcijaństwo historycz­ nie, eliminując każde wyjaśnienie oparte na ingerencji Opatrzności. Hi­ storia jest dla Gibbona ciągiem nieprzerwanie płynącego czasu, spraw doczesnych, a nie spraw wiecznych. Jest on — być może — bardziej niż jego teologiczni krytycy świadomy tego, że wielkość chrześcijaństwa jako siły ludzkiej opiera się niezachwianie na idei, że to, co transcenden­ tne, stało się nierozłącznie związane z historią człowieka i jej poddane 7. W pewien sposób Zmierzch Cesarstwa Rzymskiego może stanowić prze­ ciwstawienie tego rodzaju historii, jaką reprezentuje Michał w XI i XII Księdze Raju utraconego. Gibbon bardziej dogłębnie ocenia perspektyw ę Adama. O ile Raj utracony można określić jako epikę wieszczą [provi­

dential], Zmierzch Cesarstwa Rzymskiego jest epiką euhem erystyczną 8„

Aczkolwiek ton narracji Gibbona może się w końcu wydać oderwany od przeszłości, którą rozważa, często wkracza w tę przeszłość jego ludzki sposób widzenia i ostatecznie ją wchłania.

II. Przygotowanie teoretyczne

W iem z dośw iadczenia, że od w czesn ej m łodości a sp i­ row ałem do m iana historyka [M em oirs of M y L ife]

Mimo że w ybrane cząstki Essai sur Vétude de la littérature (opubli­ kowanego w 1761 r., kiedy Gibbon miał 24 lata) dotyczą przede wszyst­ kim studiów historii, postaciami, do których Gibbon najczęściej naw ią­ zuje, są Homer, Wergiliusz i Szekspir. Jego uwagi starają się zrówno­

7 M. B l o c h (P o c h w a ł a historii. P rzełożyła W. J e d l i c k a . W arszaw a I960, s. 28) uw aża, że „ch rześcijań stw o jest religią h isto ry k ó w ”. Jednakże po G ibbonie, a m oże z jego pow odu, w ie lu h isto ry k ó w d ostrzegało jakąś n iew sp ółm iern ość m iędzy ch rześcijań stw em a chronologiczną historią. Lord А с t o n (Inaugu ral L e c ­

tu re on th e S t u d y o f H istory. W: E ssays on F r e e d o m and P o w e r . Introduction

G. H i m m e l f a r b . P refa ce H. F i n e r . G lencoe, Illinois, 1949, s. 20) op o w ia d a dzieje „gorliw ego teo lo g a ”, k tóry pisał o reform acji, i na tej p od staw ie w ita ł R ankego jak tow arzysza, ten jednak „odtrącił jego aw an se (...) »Pan (...) jest przede w szy stk im ch rześcijaninem , ja jestem przede w szy stk im historyk iem . M ię­ dzy n am i jest przepaść«”.

8 O eu h em ery sty czn y ch nurtach w m y śli X V III w . zob. M a n u e l , U źródeł..., s. 97— 138. Gibbona z p ew n ością rów n ież in tereso w a ły relacje m iędzy bogam i,, herosam i i ludźm i.

(7)

ważyć gatunkowe wymogi dzieła historycznego i opierającego się na wyobraźni [imaginative]. Kładzie podwaliny do współgrania w Zmierz­

chu Cesarstwa Rzymskiego wymagań, jakie staw iają rzeczywiste fakty,

z potrzebam i reguł literackich [imaginative order]. Wychodząc z Arysto- telesowskiego podporządkowania historii poezji, Gibbon krytykuje poe­ tów, którzy niepotrzebnie przekręcają historię. Owidiusz — mówi — popełnia grube, niewybaczalne błędy w chronologii i geografii, Wergiliusz natom iast ze swoich zmian robi dobry użytek: „Do u traty jakichże uro­ ków zmusza historia poetę!” (Essai, s. 230). Ideałem Gibbona jest u trzy ­ manie równowagi między faktograficznym i metodami historii a porząd­ kiem wyobraźni właściwym poezji. Nie lubi Liwiusza, ponieważ ten stara się być zajm ujący kosztem ścisłości. Jednakże, podobnie jak Boling- broke, raczej wybaczyłby anachronizmy niż nudę:

N iech że p oeta, p ow tarzam to raz jeszcze, odw aża się ryzyk ow ać, ta k by czy teln ik w jego zm y ślen ia ch od n a jd y w a ł zaw sze ty le p rzyjem n ości, ile d ałyb y m u p raw d a i zgod n ość (Essai, s. 230).

Gibbon kładzie w Essai ustawicznie nacisk na całościowe widzenie świata, uważając je za szczególną domenę historyka. U wielkich tw ór­ ców literackich interesują go ich schematy ogólne. Historyk pragnący zbudować system, który rości sobie praw o do absolutnej praw dy, często wprowadza drobne zmiany; Gibbon stworzyłby raczej jedność literacką, która by pozwoliła na swobodniejszą grę wydarzeń. Jego komentarze na tem at Wergiliusza wykazują zainteresowanie jednością, która leży u podstaw różnorodności danego utw oru. Tak jak wzorzec dostrzegany przez m arkiza de Dangeau, jedność ta jest oceniana, rozwijana, naw et na poły tworzona przez pojedynczy umysł. Podobnie jak Hume, Gibbon kojarzy spójność dzieła historycznego ze spójnością utw oru literackiego, ale zw raca większą uwagę na wym agania swego rodzaju form y literac­ kiej. H istoryk konstruuje ze zdarzeń wyobrażeniowy wzorzec zwany historią, zm ieniany lub um acniany przez nowe wydarzenia. Jednakże bez wcześniejszej pracy wyobraźni, choćby elastycznej i prowizorycznej, fak ­ ty są nieprzydatne, nie ma bowiem możliwości ich spożytkowania; brak matrycy, na której można by je sprawdzić i którą one w ystaw iłyby na próbę. Gibbon chyba całkowicie by się zgodził ze współczesnym nam sfor­ mułowaniem E. H. C arra o wzajem nej grze w ydarzeń i wzorca ułożone­ go dla nich przez historyka: „Historyk pozbawiony swych faktów jest bezsilny i jałowy; fakty pozbawione swego historyka są m artw e i bez­ sensowne” 9.

Jak Fielding, Gibbon także elim inuje wzorce dedukcyjne, naw et wtedy, gdy potw ierdza siłę wzorca wyobrażeniowego. Nie jest w Essai zupełnie pewny, w jaki sposób ideał jego jest osiągalny. Bardziej jest

(8)

G IB B O N : H IS T O R IA P O W S Z E C H N A ... 3 2 5

zajęty atakowaniem niż formułowaniem. Pod jego ostrzał trafiają za­ równo ci, którzy podejm ują wielkie zamierzenia, jak i kronikarze drob­ nych wydarzeń; stanowiska te prowadzą pod względem filozoficznym z jednej strony do bezwzględnego determinizmu, z drugiej zaś do kapryś­ nej gry przypadku. I jedno, i drugie fałszuje pluralistyczną naturę czło­ wieka. Jedna ostateczność buduje systemy:

U jrzano jakiś p lan w działaniach w ielk ieg o człow ieka; dostrzeżono cechę dom inującą w jego sposobie bycia — i oto gab in etow i badacze n atych m iast chcą zrobić ze w szy stk ich ludzi isto ty rów n ie sy stem atyczn e w działaniu, jak i d ociekaniu. O dnaleźli kunszt w ich nam iętnościach, p o lity k ę w ich słab ost­ kach, u d aw an ie w ich n iestałości; jed n ym słow em , p ow od ow an i chęcią oddania czci rozu m ow i lu d zk iem u , często bardzo m ało robili dla serca (s. 242).

Druga ostateczność zdaje się całkowicie na kaprys:

Ze św ia ta d u ch ow ego w y łą czy li sztukę, b y w jej m iejsce p ostaw ić przy­ padek. W edług nich słabi śm ierteln icy kierują się w yłączn ie kaprysem . Z p asji p ozb aw ion ego rozsądku człow ieka p o w sta je im perium , burzy je słabostka ko­ b ie ty (s. 242).

Sympatie Gibbona są chyba znacznie bliższe temu ostatniem u sfor­ mułowaniu, choć nie zgadza się on z jego pesymistycznym wnioskiem. Jego atak jest wymierzony najostrzej przeciw prostackiemu system aty­ zowaniu. Rozważając atak Fieldinga na zhipostazowane abstrakcje, Gib­ bon twierdzi, że wrodzone umiłowanie systemu prowadzi do umiłowa­ nia ogólnych zasad, co z kolei w yraża się niezwracaniem uwagi na nie przystające szczegóły. Prawdziwi badacze — zaznacza — zawsze in­ teresują się najdrobniejszym i zdarzeniami; Gibbon daje jako przykład znaczenie, jakie przywiązywał Newton do ułożenia historycznej chrono­ logii. W ybitny twórca systemu podobny jest despocie, który dla utrzy ­ mania władzy i równowagi poświęca rozmaitość. Nie jest to metafora niestosowna, albowiem Gibbon określa przytłumianie faktów dyktowane zamierzeniami dedukcyjnymi jako postradanie wolności: „Błyskotliwy talent daje się oślepić przez własne przypuszczenia: dla hipotez poświęca wolność” (s. 242) 10.

W polemicznych obszarach Essai Gibbon broni tych, których Francuzi nazywali érudits [erudytami] — antykwarycznie skrupulatnym i badacza­ mi faktów. Gibbon rozróżnia trzy rodzaje faktów: te, które nie dowodzą niczego, te, z których można wyciągnąć częściowy wniosek, i te, któ­

10 U życie tu taj przez G ibbona w yrazu „hipotezy [h y p o th e s e s ]” w yd aje się echem X V II-w ieczn y ch sporów , w ty m także ataku N ew ton a na h ip otezę jako na d e ­ duk cyjn ą, a n ie em piryczną strukturę m yślow ą. Zob. E. А. В u r 11, T h e M e t a ­

p h y s i c a l Foundations of M o d er n Science. N ew Y ork 1954, s. 215—220. Jed n ak że

G ibbon poszerza zn aczenie sło w a „h ip oteza”, robiąc zeń narzędzie zrozum ienia, iż dobrze u żyte, m oże raczej odpow iadać faktom , niż je p rzesłaniać. T en e p iste - m ologiczn y m om en t m ożna zestaw iać z jego p rzekładaniem w p o lity ce rep u b lik i nad cesarstw o.

(9)

rych wpływ roztacza się na całe dzieło; te są „bardzo rzadkie” (s. 239— 240). Jeszcze rzadziej — mówi Gibbon — spotyka się geniusza, który potrafi je rozpoznać. Wyśmiewa sugestię d’Alem berta, by u końca każ­

dego stulecia zbierać ważne fakty, resztę zaś palić. Zawsze jest możli­ we — mówi Gibbon — że „jakiś M ontesquieu z najbardziej nędznych wydobędzie relacje nie znane pospólstwu” (s. 242). Chciałby natomiast antykw aryczne i érudit [erudycyjne] badanie połączyć ze skłonnością do abstrakcji „historyków filozofujących”, którzy zbyt często lekceważą dokumentację, przenosząc nad nią spojrzenie ogólne n . „Praw dziw y” hi­ storyk według Gibbona wyważa między wymogami faktograficznej do­ kładności i wzorca literackiego; dostrzega możliwy istniejący wzajemny związek między faktam i zamiast narzucać im jakiś związek zmyślony: „Polegajcie raczej na tych faktach, które same z siebie ułożą się dla was w system, niż na tych, które odkryjecie po założeniu tego system u” (s. 240) 12.

Istnieją trzy rodzaje krytyków zajm ujących się historią: „krytycy- -gram atycy”, krytycy-retorzy” i „krytycy-historycy” (s. 224). „Praw dzi­ w y ” historyk to jeden z tych ostatnich, do swych poglądów na historię wnosi on autorytet i doświadczenie: „Rozważa, zestawia, wątpi, rozstrzy­

11 A. M o m i g l i a n o robi tę u w agę w G ib b o n ’s C o n tr i b u ti o n to Historical

M eth o d . W: S tu d i e s in H isto rio g r a p h y. N e w Y ork 1966, s. 40—55. Jed n ak że M om i­

glian o zaprzecza, ja k o b y G ibbon k ie d y k o lw ie k „w yrósł ponad p ow ierzch ow n e w y ­ czu cie p orów n aw czej w artości sw y c h źr ó d e ł”, m im o ż e często w y k a z y w a ł dużą b ystrość. G ibbona św iad om ość p rzesąd ów w sp ó łczesn y ch h isto ry k ó w i jego z a ­ in tereso w a n ie sp ecy ficzn o ścią ich p u n k tó w w id zen ia m ogą jednak dom agać się bard ziej k ry ty czn eg o stan ow isk a. W zbadaniu tego p roblem u m oże być pom ocą szk ic N. F r é r e t a (R é fle x i o n s g é n é r a l e s sur l ’é tu d e d e l ’an cie nne histo ire et

s u r le d e g r é de c e r t i t u d e d e s d if f é r e n t s p r e u v e s his to riques) o rozp ozn aw an iu p ra w ­

d y w m ito lo g iczn y ch i leg en d a rn y ch op ow ieściach . M a n u e l (U źródeł...., s. 103— 108) m ów i, że esej F réreta jest „ św ietn y m p rzeb ad an iem p rob lem ów h istorycznej m eto d y i h istoryczn ego scep ty cy zm u oraz słu szn ości k orzystan ia z m itologii jako ze źró d ła ”. M anuel w zm ia n k u je d alej, że e se j F réreta b y ł „zagrzebany w M em o irs

of th e A c a d e m y <of In scrip tion and L itera tu re) i rzadko za u w a ża n y ” D la kogoś

in teresu ją ceg o się sto su n k iem G ibbona do fran cu sk ich źród eł k rytyczn ych m oże b y ć is to tn y ten u stęp M e m o ir s of M y L ife (s. 97; Sau n d ers, s. 121): „nie m ogę zap om n ieć p rzyjem n ości, z jaką w y m ie n iłe m 2 0 -fu n to w y ban k n ot na 20 w o lu m i­ n ó w M e m o ir s of th e A c a d e m y of Ins cription s; n ieła tw o b y było przez ja k ik o lw iek in n y w y d a te k tej su m y osiągn ąć tak spory i tr w a ły zapas rozkoszy d la u m y słu ”. 12 Taką zd oln ością rozróżniania rzadko obdarza s ię człow iek a w sp ółczesn ego, k tó r y w n a jlep szy m razie m oże d o k ła d n ie zrela cjo n o w a ć to, co w id ział. Inaczej niż C larendon, B olin gb rok e i H um e, G ibbon n ie ufa bez za strzeżeń spojrzeniu h isto ­ ryk a w sp ó łczesn eg o n a w yd arzen ia, które opisuje: „M ało jest obserw atorów , k tó ­ rzy m ają jasn e i o b ejm u jące całość w id zen ie p rzem ian zachodzących w sp o łeczeń ­ s tw ie i k tórzy zd o ln i są do od k rycia d elik a tn y ch a u k rytych sprężyn działania, k tóre w id en ty czn y m k ieru n k u p opychają ślep e, k ap ryśn e n am iętn ości rozlicznych jed n o stek (III, X X V II, s. 196).

(10)

G IB B O N : H IS T O R IA P O W SZ E C H N A .., 3 2 7

ga” (s. 225). Historyczna praw da to raczej wyważanie możliwości niż próba ustalenia pewności: „krytyka wyważa rozmaite stopnie praw do­ podobieństwa” (ś. 225). Gibbon porównuje logiczną strukturę geometrii na korzyść tej pierwszej, geometria odwołuje się bowiem tylko do swych podstawowych zasad, podczas gdy historia obejmuje wielość wszech­ świata. Sam Gibbon był za młodu miłośnikiem matematyki, lecz w Me­

moirs zauważa, iż zadowolony jest, że zaniechał studiów m atem atycz­

nych, zanim jego umysł „znieczulił się pod wpływem obyczaju rygo­ rystycznego dowodzenia” (Memoirs, s. 78; Saunders, s. 102).

Dzieło historyczne powinien tworzyć umysł, który właściwie oddaje zarówno zdarzenia, jak i tło, na którym się pojawiają. Jeden czynnik nigdy nie jest wystarczający. Nie można oceniać pokolenia na podstawie cech pojedynczej osoby, podobnie nie wolno przeceniać jednostkowego wydarzenia czy działania. Często najdrobniejsze fakty odkryw ają n aj­ więcej: „Aleksander bardziej się odsłania w namiocie Dariusza niż na polach Gaugameli” (s. 240). Jednakże takie szczegóły stają się w pełni zrozumiałe tylko w ciągłej opowieści, ściśle z nią powiązane dzięki w y­ czuciu i badawczym zdolnościom autora:

n ie chodzi o zrozum ienie n aocznych dow odów , ale o p orów nanie w a g i p rze­ ciw sta w n y ch praw dopodobieństw ; a jakże trzeba być ostrożnym w o b ec n a j­ bardziej o lśn iew a ją cy ch system ów , tak n iew iele z nich b o w iem w y trzy m u je próbę n iezależn ego i u w ażn ego sp raw dzenia (s. 228).

Gibbon wierzy, że pobudzenie umysłu do kojarzenia szczegółów może wskazać drogę do ogólnych praw (s. 249, 250). Gdzież jednak tkw i osta­ tecznie porządek — w faktach czy w umyśle „prawdziwego” krytyka? Czy historia ma coś szczególnego do powiedzenia, czy też odczytujemy w niej tylko prawdę? Co się dzieje, jeśli dwu „uczciwych” krytyków ma odmienne zdania? Gibbon podsuwa — tak sądzę — dwie odpowiedzi na te pytania. Pierwsza odzwierciedla myśl, że praw da jest pełna i „tam właśnie”, gdzie obdarzona hartem i rozumem jednostka umie ją znaleźć. Gibbon często w Essai zwraca uwagę, jak „filozoficzny duch” odnajdu­ je „proste idee” czy „proste przyczyny” lub „podstawowe praw a” po­ śród masy historycznej su b stan cji13. Takie badanie abstrakcji pozbawione jest jednak pełnego zaangażowania. Mocniejsze przekonanie ma Gibbon, co objawiło się w Zmierzchu, do historycznego relatywizmu. U w ydat­ nienie roli prawdopodobieństwa w metodzie historycznej odzwierciedla kontekstualny charakter samych faktów historycznych.

Gibbon kształtow ał swój Essai w atmosferze budzącego się relaty ­ wizmu historycznego, zachęcony dziełami Wartona, H urda i Percy’ego 14.

13 Zob. np. G i b b o n , Essai, s. 216.

(11)

On także uważa, że przeszłość trzeba studiować nie dlatego, że jest lepsza niż teraźniejszość, lecz dlatego, że jest inna (s. 218). I znów jego ideał wiedzy jest globalny. Uważna obserwacja faktów i okoliczności jest środkiem do ocenienia ludzi odmiennych od nas, „postawionych pod innym niebem, zrodzonych w innym stuleciu” (s. 218). Gibbon rozwija myśl H um e’a o wyłącznie psychologicznej nieuchronności związku przy­ czynowego, określając fak ty same w sobie w kategoriach czasu i prze­ strzeni:

b yt k ażdej istn ieją cej rzeczy jest u sta lo n y w czasie lub m iejscu ; to w ła śn ie odróżnia ją od każdej in n ej rzeczy. C złow iek m usi za ch o w y w a ć się od m ien ­ nie w zależn ości od tych dw u sposob ów istn ien ia — jednego, dostrzegalnego, roztaczającego się przed jego oczam i, i drugiego, przem ijalnego, m eta fizy cz­ nego, będącego, b yć m oże, ty lk o n a stęp stw em m y śli (s. 249).

Jednakże zasób historycznej pewności, którym dysponujemy, zmie­ nia się ze stulecia na stulecie, a posługiwanie się prawdopodobieństwem w w ym ierzaniu faktów jest jedynym sposobem określenia tego, co wie­ m y (s. 226 n.). Gibbon ukazuje np., jak możemy zrozumieć rzymski trak tat, posługując się inną wiedzą o tym okresie. Relatywizm punktu widzenia uspraw iedliwia probabilistyczny tryb wyjaśniania. Jak zauważa Gibbon, rozwiązując inny historyczny węzeł gordyjski: ,,Oto hipoteza w yjaśniająca rozsądnie to zjawisko; to wszystko, czego mamy prawo wymagać od hipotezy” (s. 228).

Przeciwstawiając się bezwzględnemu empirycystycznemu atakowi na hipotezę, przytoczonemu przykładowo u Newtona, Gibbon rozwija sens hipotezy uw ydatniający jej praw dę tymczasową. Idea historycznego rela­ tyw izm u wskazuje naturalnie na postać historyka zdającego sobie sprawę z historycznego kontekstu naw et wówczas, gdy kształtuje i w ybiera fak­ ty, by stworzyć spójną całość. Skala prawdopodobieństwa nadaje jedna­ kową wagę czynnikom i umysłowi, k tó ry je wymierza i relacjonuje. Ten rodzaj talentu, mówi Gibbon, jest „darem niebios”. Badanie literatury może odżywiać talent, lecz nie jest w stanie go stworzyć. Umysł histo­ ryka nieuchronnie dzieli uprzedzenia i postawy okresu, w którym żyje. Ten subiektywizm nie tylko pomaga w uporządkowaniu m ateriału histo­ ryka, ale jest też nieustannie przezeń korygowany. Historyk w7edług Gibbona winien radośnie nurzać się w różnorodności i „sprzecznościach” wszystkich okresów historycznych, nie wyłączając własnego. Jak zauwa­ ża E. H. Carr: „ośmielę się wyrazić mniemanie, że historyk najbardziej świadomy własnej sytuacji jest także tym, k tó ry jest najbardziej zdol­ ny do postawienia się ponad nią 15. Obserwacje i sądy historyka może wymazać czas, ale jego osobisty punkt widzenia będzie interesował póź­ niejszych czytelników, tym bardziej że samego Gibbona cieszy obserwo­ wanie uprzedzeń, które zaw ierają w sobie piętno wybitnego umysłu:

(12)

G IB B O N : H IS T O R IA P O W S Z E C H N A . 3 2 9

L ubię patrzeć, jak opinie lu d zi przybierają b arw ę ich uprzedzeń, przy­ gląd ać się u w ażn ie tym , co nie odw ażają się z założeń u w ażan ych przez sieb ie za słu szn e w yciągn ąć w niosków , które odczuw ają jako trafne (s. 238) 1б.

Gibbon uważa, że pisanie historii powinno być świadomym tworze­ niem przedm iotu literackiego, którego struktura przedstawia i w yjaśnia cały świat. Fakty pozbawione ram, tak jak je przedstawia spisywacz annałów lub kronikarz, pozostają tylko faktami; nie są bardziej dokład­ ne czy prawdziwe dlatego tylko, że są przedstawione z osobna. Fakty nie m ają wewnętrznego porządku, m ają natomiast wiele możliwych po­ rządków, jako że są pojmowane przez wiele możliwych umysłów.

Jednakże mimo że Essai zawiera wiele płodnych i sugestywnych miejsc, Gibbon nie sprecyzował jeszcze definitywnie swych myśli na tem at historii i jej tworzenia. Przedstawia rozmaitość nie uporządkowa­ nych i niepewnych poglądów utrzym anych w stylu, który nazwie później próbą osiągnięcia „pełnej treści, wyroc-znej zwięzłości” (Memoirs, s. 127). Całkowite i świadome wypełnienie jego idei w praktyce i postępowaniu twórczym ujaw nia się w trakcie doskonalenia metod podczas pisania

Zmierzchu Cesarstwa Rzymskiego. Przy końcu życia pisze o Szekspirze:

„Nasz dram aturg na ogół poświęca więcej uwagi postaciom niż historii”

(Memoirs, s. 9; Saunders, s. 34). W tym czasie bez w ątpienia uważał, że

w swym własnym dziele jedną i drugą stronę obdarzył właściwą miarą. Za czasów Essai wszechstronność taka jest tylko ideałem, a Gibbon za­ pisuje w swym Journal słowa, które z powodzeniem można zestawiać z uwagami Fieldinga o Homerze w The Journal oj a Voyage to Lisbon: „był on nie tylko poetą, ale i prawodawcą, teologiem, historykiem oraz filozofem starożytnych” 17.

III. „Zmierzch Cesarstwa Rzymskiego”, tomy I—III: eksperym enty z układem

To dosyć dziwne, ale naw et wtedy, kiedy Gibbon pisał o potrzebie pojmowania historii jako narracji całościowej i ganił Woltera za dziele­ nie spraw publicznych na „artykuły”, sam rozważał uprawianie historii jako biograf (Journal, s. 129). Być może nie był jeszcze przygotowany do naśladowania historyka, jakiego naszkicował w Essai, i czuł, że upragnio­ na spójność narracyjna będzie łatw iej osiągalna, jeśli fak ty i opinie bę­ dzie można odnieść do jakiejś postaci centralnej. Po przyjrzeniu się kilku

16 To rozkoszow anie się różnorodnością p u n k tó w w id zen ia często p ojaw ia się w Z m ie rzc h u . Zob. np. b izan tyń sk ie op isy A n glii, F ran cji i N iem iec (VII, L X V I, s. 98). To ironia losu spraw ia, że n acisk Gibbona na jego w ła sn y su b iek ty w n y p u n k t w id zen ia prow ok u je tych krytyk ów , którzy uw ażają za głów n y w alor jego p ism to, że są obrazem „X V II-w ieczn ej u m y sło w o ści”.

17 G ib b o n ’s Jo urnal to J a n u a r y 28, 1793. M y Journal, I, II, III, and E p h e m e r i -

(13)

kandydatom w ybrał na koniec Sir W altera Raleigha. Oczytawszy się w źródłach, Gibbon jednakże uznał, że zarówno człowiek, jak okres, zostały już odpowiednio, a naw et świetnie przedstawione:

p an o w a n ie E lżb iety i potem Jak u b a I to o k resy h istorii A n g lii najbardziej w szech stro n n ie w y ja śn io n e: jak ież n ow e św ia tło m ógłb ym rzucić na przedm iot, który d rążyły staranna d ok ład n ość В i г с h a, ży w a i in teresu jąca bystrość W a l p o l e ’ a, k ry ty czn y zm ysł B u r d a , św ietn e w y czu cie M a 11 e t a i R o b e r t s o n a oraz bezstronna filo zo fia H u m e ’ a (M e m o ir s , s. 121;

S aunders, s. 140; Journal, s. 103).

Potem w ahał się między decyzją rozpoczęcia historii wyzwolenia Szw ajcarii a pracą nad historią Florencji za Medyceuszów; w końcu miały to być powiązane z sobą części — jedna przedstaw iająca powsta­ wanie, druga upadek wolnej republiki. Gibbon wraz ze swym p rzyja­ cielem Deyverdunem zbierali m ateriał do tego zamierzenia i około 1767 r. Gibbon zapełnił około 43 strony. Część ta została odczytana na posiedzeniu tow arzystw a literackiego obcokrajowców w Londynie. Su­ rowy krytycyzm tej grupy i um iarkowanie obojętne przyjęcie pracy przez H um e’a, którem u została przesłana kopia, skłoniły Gibbona do zarzuce­ nia projektu 18. W tym czasie, jak na to wskazuje Journal, studia jego coraz to w yraźniej zm ierzają w stronę pisania Zmierzchu Cesarstwa

Rzymskiego.

Zmierzch dzieli się w yraźnie na dwie części oddzielone od siebie znaj­

dującym i się na końcu trzeciego tom u General Observations on the

Fall of the Roman Empire in the West [Ogólne spostrzeżenia o upadku

Cesarstwa Rzymskiego na zachodzie]19. Najsławniejszy jest tom pierwszy ze względu na rozdziały o chrześcijaństwie. Jednakże w raz z dwoma sąsiadującym i tomami ujaw nia on koncepcje — zarówno w sprawie sensu historii, jak i roli historyka — bardziej rudym entarne od tych, które Gibbon przyjm ie później. Będę tu traktow ał pierwsze trzy tomy jak rodzaj zapowiedzi, pierwszą ekspozycję problemów, które pełniej

18 W osob n ym liśc ie (z 4 X 1767) G ibbon n adm ienia, że jeślib y H um e tego zażądał, sp a liłb y p racę: „jestem , zd aje się, w ysta rcza ją co próżny, b y tak b ezg ra ­ n iczn ie się p o św ięcić — dla nik ogo w E uropie n ie zrob iłb ym tego zresztą prócz p ana H u m e ’a ” (T h e L e t t e r s of E d w a r d G ib bon. Ed. J. E. N o r t o n . N ew Y ork 1956, t. 1, s. 219). H um e rzeczy w iście p o d ziw ia ł „ducha i o p in ie” zaw arte w pracy i p rzy n a g la ł G ibbona do jej k o n ty n u o w a n ia , w szak że sądził jed n ocześn ie, że w yb ór język a fra n cu sk ieg o dla tego op racow an ia n ie b ył słu szn y (J. Y. T. G r e i g, ed.,

T h e L e t t e r s of D a v id Hum e. O xford 1932,t. 2, s. 171). G ibbon w odpow iedzi o św ia d ­

czył, że n ie m a p reten sji do p ok lask u potom nych (T h e L e tt e r s , t. 1, s. 222—223). 19 J. B. B u r y (E. G i b b o n , T h e H i s t o r y of th e D ecline a n d Fall of th e

R o m a n E m p i r e Ed. J. B. B u r y . L ondon 1909— 1914) o d n otow u je ten podział, ale

tra k tu je go jako b łąd w m etod zie G ibbona i p ogląd zie na h istorię B izan cju m (I, s. X V I). Z m i e r z c h b y ł p o m y śla n y i o p u b lik o w a n y w trzech partiach: tom p ie r w ­ szy (rozdz. I—X V I, 1767— 1776); tom drugi i trzeci (rozdz. X V II—X X X V III, 1776— 1780; trzy ostatn ie to m y (rozdz. X X X I X —L X X I, 1780— 1788).

(14)

G IB B O N : H IS T O R IA P O W S Z E C H N A .,, 3 3 1

i w sposób bardziej dojrzały zostaną omówione w ostatnich trzech to­ mach. Taki podział w pewien sposób odzwierciedla „zam iar” samego Gibbona, jak to określa on w swych komentarzach przy końcu rozdziału X X X V III20.

Podczas gdy Hume ze swą koncepcją roli historyka w ystępuje przy 'końcu swej History oj England, Gibbon stara się tę rolę określić od początku. W pierwszej połowie Zmierzchu Gibbon próbuje odnaleźć swój w łasny ton. W drugiej połowie, kiedy ów ton już został określony i osiąg­ nięty, Gibbon jest bardziej przygotowany do poruszania tematów histo­ rycznych, które kiedyś rozważał tylko sporadycznie. Kiedy zaś osiągnął już mocny ton narracyjny, może posługiwać się nim skuteczniej jako narzędziem interpretacyjnym . Dzięki swemu stylowi i punktow i widze­ nia uzyskuje indywidualność — staje się historykiem o własnym obliczu. We wczesnych tomach znajdujem y dowody żywego zainteresowania stylem, ale komentarze Gibbona zwykle zwrócone są przeciw złemu sty­ lowi, takiemu, który zaciemnia i wypacza sens. Jego uwagi pod tym względem przypominają wysiłki Hume’a idące w kierunku oczyszcze­ nia History oj England z przesadnego szacunku dla m etafory i „stylu typowego dla rozpraw y”. Gibbon mówi później: „wielu prób dokona­ łem, zanim zdołałem utrafić w ton pośredni między nudną kroniką a re ­ toryczną deklam acją” (Memoirs, s. 155; Saunders, s. 173). Często k ry ty ­ kuje nadużywanie m etafor przez dawniejszych historyków, dlatego że technika taka zaciemnia fakty. Nawet ulubionego Ammianusa Marcelli- nusa gani za przesadne porównania mitologiczne i dziwaczne metafory: „Tak zły smak przejaw ia Ammianus (...), że niełatwo odróżnić jego fakty od jego m etafor” (III, XXVI, s. 72, przyp. 1). Gibbon sam jest zdolny do takich wypaczeń: „i tysiąc mieczy na raz zagłębiło się w piersi nieszczęsnego Probusa” (XII, s. 363 [I, s. 261]). M etafory zmierzchu,

20 K ilku k ry ty k ó w trak tow ało Z m i e r z c h jako dzieło rozw ijające się. L. P. C u r- t i s (G ib b o n ’s P a ra d is e Lost. W: The A g e of Johnson. Ed. F. W. H i l l e s . N ew H aven 1949, s. 73— 90) rozpatruje go w k ategoriach b olin gb rok ow sk iego pod­ ręcznika kształcącego w arkanach p olitycznego w ład an ia. W. R. K e a s t (T he

E le m e n t of A r t in G i b b o n ’s H istory. „E nglish L iterary H istory” 23, 1956, s. 153— 162)

p rzy w o łu je rozróżnienie N orthropa F r y e ’a m iędzy literaturą jako p rocesem a lit e ­ raturą jako jego w ytw orem , sam jednak ogranicza się do okazania arty sty czn ej form y G ibbona, którą u w aża na n ajzu p ełn iej niezależn ą od chronologii. J. W. S w a i n

( E d w a rd G ib b o n and th e Fall of Rom e. „South A tla n tic Q u arterly” 39, 1940, s. 77—

93) w iąże polityczn e sądy Gibbona w Z m i e r z c h u z jego karierą p olityczną, d o w o ­ dząc w ten sposób p ew n eg o ciągu rozw ojow ego. K on tyn u u je (i w trakcie tego ro z­ w ad n ia) te id ee w E d w a r d G ibbon th e H istoria n (London 1966). W n ajd alej p osu ­ n ięty ch rozw ażaniach literack ich asp ek tó w Z m i e r z c h u Harold B o n d (L it e r a r y A r t of E d w a r d Gibbon. O xford 1960) w spom ina o „epickiej stru k tu rze” historii,

ale n ie ma tam u w ag o jak im ś rozw oju. O czyw iście Gibbon dzięki sw em u lite r a c ­ kiem u p unktow i w id zen ia zaw sze podkreśla p ozycję autora, ale rów n ież w n ie ­ zm ien n ym u staw ien iu .

(15)

upadku i rozkładu zaciemniają pierwszy tom. Zazwyczaj jest jednak bardziej skrupulatny. W jednym miejscu mówi o bitwie nad „zamarz- łym D unajem ” i zaraz daje adnotację:

N ie jest to z w y k ła figu ra retoryczna, lecz alu zja do praw d ziw ego w y d a rze­ nia zap isan ego przez K asju sza D iona (L X X I, 7); w y d a rzy ło się to praw d op od ob ­ nie w ię c e j niż raz (I, V, s. 124, przyp. 35 [I, s. 97, przyp. 32, s. 356]).

Kiedy Gibbon ustalił już swój autorytet jako historyk, mógł sobie pozwolić na metaforyczność, czytelnicy jego dokładnie bowiem wiedzieli, z jaką swobodą sobie poczyna. O bserwator współczesny — mówi — nie może pozwolić, by m etafory zaciemniały jasność jego widzenia. Natomiast historykowi wolno stosować metafory, by rozjaśnić właściwą wymowę wydarzeń, zakładając, że jesteśm y świadomi związku między elem enta­ mi zdarzeniowymi i twórczymi. Kiedy opanowanie przezeń narracji staje się pewniejsze, Gibbon z większą łatwością utrzym uje zgodność tych składników.

Wniosek, jaki Gibbon wyprowadza z nieuchronnej względności punktu widzenia jednego człowieka, nie jest ponuro pesymistyczny. Nie uważa on, że przeszłość to chaos nie powiązanych z sobą faktów, które każdy in terp retu je odpowiednio do swych intelektualnych możliwości. Jego autorytatyw ny lecz osobisty ton narracji jest natom iast środkiem, dzię­ ki którem u, posługując się term inam i E. H. Carra, zostaje pogodzona „dychotomia fak tu i in terp retacji”. W swych metodach historycznych stara się rozpoznać i uzgodnić stosunek między poglądami indyw idual­ nych obserwatorów, odnotowanymi wydarzeniami i własną opinią. Gib­ bon utrzym uje, że punkt widzenia jest koniecznym składnikiem każdego w yjaśnienia. Wie, że jego interpretacja „przyczyn” zmierzchu i upadku oraz „przyczyn” rozprzestrzenienia się chrześcijaństwa jest jednocześ­ nie retrospektyw na i niepełna. Podobnie jak H um e’owi nie zależy mu na w yjaśnieniu „totalnym ”, zdaje sobie bowiem dobrze sprawę, jak różne skutki mogą wynikać z podobnych przyczyn. Rządy Septymiusza Sewera były spokojne, choć rozpoczęły się w okrucieństwie. Jego poddani uw a­ żali je za dobre panowanie, lecz „potomność, która doznała zgubnych skutków jego maksym i przykładu, słusznie uznała go za głównego sprawcę schyłku Cesarstwa Rzymskiego” (I, V, s. 137 [I, s. 107]). Bywa, że spełnienie się przepowiedni jest z góry założone; ludzie często robią rzeczy, których się od nich oczekuje: „Urojona przyczyna zdolna jest spowodować najbardziej poważne i przykre skutki” (III, XXV, s. 18). Ulubionym przysłówkiem Gibbona pojawiającym się wszędzie w Zmierz­

chu na określenie mnożenia się przyczyn jest „niepostrzeżenie [insen­ sibly]”. Zarówno przypadek, jak i nie rozpoznane przez aktorów w y­

darzeń przyczyny, w ypełniają dużą część rozwoju zdarzeń. We wczes­ nych latach chrześcijaństw a jego n u rt rozwojowy toczy się, ale jest „czasem pow strzym yw any, a czasem kierow ały go na bok różne okolicz­ ności przypadkowe, jak również roztropność czy też może kaprys mo­

(16)

G IB B O N : H IS T O R IA P O W S Z E C H N A ... 3 3 3

narch y ” (II, XX, s. 308 [II, s. 206]). Czas niepostrzeżenie posuwa się naprzód, kum ulując różnorodne. działania jednostek w przyczyny ogól­ ne, w historię. Nawet najbardziej pospolite wydarzenie może być za­ powiedzią czegoś ważnego. Gibbon mówi o sporze między Cecylianem a Donatem o godność prym asa Afryki:

Jed n ak że ow o w yd arzen ie tak nieznaczne, że niem al n iegodne m iejsca w historii, zrodziło pam iętn ą schizm ę, która d otknęła p row incje a fry k a ń sk ie i utrzym ała się tam przez lat ponad trzysta, a w y g a sła dopiero z sam ym chrze­ ścija ń stw em (II, X X I, s. 354 [II, s. 234]).

Przykładom takim w pierwszych trzech tomach często przeciwstawia się przemożna troska Gibbona o oznaczenie „przyczyn” i uchwycenie wewnętrznych sprzeczności „zmierzchu i upadku”. Jednakże nawet w tych tomach Gibbon troskliwie unika jakichkolwiek stwierdzeń o prawdzie wew nętrznej rozpoznanego przez siebie wzorca. Wzorzec ten jest raczej prawdopodobny, możliwy do zastosowania i interesujący niż wierny. Oczywiście Gibbon sądzi, że jego interpretacja jest poprawna. Proponuje jednak takie bogactwo przyczyn, iż wydaje się, jakoby sam zakładał, że i inne interpretacje są możliwe. Montesquieu z tych samych faktów mógłby zrobić coś innego. Gibbon rozumie, że to, co z oddalenia można uważać za pewne i nieuchronne w „łańcuchu” zdarzeń, w czasie, kiedy się wydarzyło, było w istocie przypadkiem. Pierwszy tom Zmierzchu został wydany, w tym samym roku co The Wealth oj Nations·, jest tu interesująca zbieżność między przyw racającą ład Boską ręką u Smitha a wyczuciem niewytłumaczalnego rozwoju wydarzeń u Gibbona:

uraza ludu n iep ostrzeżen ie przybrała form ę regu larn ego spisku; słuszne p ow o­ d y do skarg pow ięk szała n am iętn ość, a n am iętn ość została rozpłom ieniona przez w in o (II, X X II, s. 424 [II, s. 280]).

U sw y c h początk ów nie m ogło to być n ic w ię c e j niż p rzyp ad k ow y obóz, k tóry dzięk i d ługim i częstym pobytom w n im A tty li niepostrzeżen ie rozrósł się w ogrom ną w io sk ę dla pom ieszczenia jego dw oru, jego przybocznego w ojsk a oraz różnorodnego tłu m u próżnujących lub zatrudnionych n iew o ln ik ó w i sług (III, X X X IV , s. 462).

Ale Bóg nie jest dla Gibbona istotną przyczyną. Historia powinna w jakiś sposób pokazać, że przeszłość ma swe własne szczególne właści­ wości. [...] Gibbon interesuje się przypadkową mieszaniną kapryśnych, mimowolnych i być może irracjonalnych przyczyn, które złożyły się na to, co często w ydaje się zamierzonym, metodycznym planem. Kiedy jego źródła ukazują coś niezwykłego, odmawia dochodzenia do „prawdy czy istoty” wydarzeń: „człowiek może spodziewać się znacznie groźniej­ szych rzeczy od powodowanych namiętnościami bliźnich niż od poruszeń żywiołów” (III, XXXVI, s. 73). Spojrzenie Gibbona jest ziemskie i sku­ pione na człowieku; jest on przekonany, że ludzka godność zostanie pod­ niesiona, jeśli człowiek zrezygnuje ze swych uroszczeń do nadprzyro- dzoności:

(17)

L udzkość z n aw y k u tak n a iw n ie k ojarzy lo sy człow ieka z ład em w sz e c h ­ św iata, że tem u ponurem u ok resow i h istoryczn em u (rzą d y W aleriana i G alien u - sa) przypisano jakby dla ozdoby pow odzie, trzęsien ia ziem i, n iezw y k łe m eteory,, nadprzyrodzoną ciem ność i m n óstw o in n y ch d ziw ó w bądź urojonych, bądź p rze­ sad zon ych (I, X , s. 302 [I, s. 219]) 21.

W yjaśnienie prowidencjalistyczne, które tak złościło Hume’a, a zaj­ mowało Fieldinga, Gibbon odrzuca albo jako zależne od wymagań chwili, albo niewłaściwe. Potępia je u Euzebiusza jako rodzaj epistemologicz- nego lenistwa, trochę podobnego do Wolterowskiego uzależnienia od przy­ padku; żaden historyk nie chce dochodzić złożoności bardziej rzeczy­ wistych, a mniej w yraźnych przyczyn. Chlubą historyka — dodaje Gib­ bon — jest przeto jego zdanie się na przypadkowość i prawdopodobień­ stwo w miejsce łatwego przyjm owania nadprzyrodzonych wyjaśnień. Mimo że łączy się zwykle Gibbona z Monteskiuszem i W olterem jako głosiciela doniosłości przyczyn pozaosobowych, jego „przyczyny” zawsze działają poprzez jednostki. Przyczyny te to nie poruszenia, które miota­ ją zwyczajnymi ludzkimi indyw iduam i na ich ścieżkach, nie dają się też urabiać przez jednostki bez oporu; jest to raczej nagromadzenie nie­ zliczonej ilości ludzkich motywów i działań. Tak jak Hume, Gibbon zaczyna organizować Zmierzch Cesarstwa Rzymskiego wokół ściśle okreś­ lonych postaci; szybko jednak odwraca się od badania postaci, która może przypuszczalnie wnieść określony zestaw pobudek. Jego widzenie postaci zmienia się — przypisuje teraz rzeczywistym czynnościom um y­ słu pewną dozę tajem nicy. Gibbon wyważa raczej znaczenie zdarzeń hi­ storycznych niż wszelkich uroczystych zapewnień, możliwości i elemen­ tów psychiki ludzkiej. Wielkie osobowości —> rozstrzyga pisarz — są w końcu „pełne sprzeczności” i niewytłum aczalne w kategoriach poje­ dynczego psychologicznego wzorca. Tylko mniej ważne postaci historycz­ ne mogą być psychologicznie skatalogowane chyba właśnie z powodu swej peryferyjności. Ani postać, ani przyczyna nie jest pojęciem statycz­ nym; obie mogą się rozwijać i zmieniać, ujaw niając nieprzewidziane wcześniej strony.

W swym dochodzeniu do tego punktu widzenia na postaci Gibbon starał się początkowo traktow ać cesarza jako symbol imperium. „Pierwszą przyczyną” znieprawienia rzymskiego wojska przy końcu II w. — mówi — jest rozwiązłość A leksandra Sewera (I, V, s. 134 [I, s. 105]). Ten sposób traktow ania poblemu przypomina spostrzeżenia H um e’a dotyczące śred­ niowiecznej historii Anglii. W. R. K east dobrze tłumaczy jedną stronę tej kwestii:

21 W b ardziej iron iczn y sposób op ow iad a G ibbon h istorię o tym , jak to K o n ­ sta n ty n p row ad zon y b ył przez w y sła n n ik a niebios, k ied y w y zn a cza ł graniczne lin ie K on stan tyn op ola: „N ie p o ry w a ją c się na b ad an ie isto ty oraz p obudek tego n ie z w y k łe g o p rzew od n ik a, za d o w o lim y się zadaniem sk rom n iejszym , a m ian ow icie o p isan iem obszaru i gran ic K o n sta n ty n o p o la ” (II, X V II, s. 158 [II, s. 113]).

(18)

G IB B O N : H IS T O R IA P O W SZ E C H N A .., 3 3 5

N acisk <jaki Gibbon k ła d zie) na znaczenie w ielk ich ludzi, tak ich jak J u lia n i Ju styn ian , n ie w y p ły w a z upodobania do dram atyczności, lecz z fa k ­ tu, że lo sy kraju, który u tracił sw e ustalone k on stytu cję i jed n olity charak ter narodow y, nieu ch ron n ie m uszą w dużej m ierze zależeć od osob istych cech tych , którzy są u w ła d z y 22.

P raktyka Gibbona szybko jednak przestaje się zgadzać z tą interp re­ tacją. Nie w tym zresztą rzecz, co myśli on o efektywności działania swych postaci, one i tak zawsze są w jego mocy. Określenia „wielki człowiek”, jakiego użyłby Fielding i jakie próbuje stosować Hume w do­ tyczących Stuartów tomach swej History of England, Gibbon używa rzadko, jeśli w ogóle go używa. Już wcześnie, w pierwszym swym tomie* próbuje szkicować coś, co można by określić jako „charaktery” Hume’ owskie, w postaciach K arynusa i D ioklecjana23. Jednakże panująca u H um e’a retoryczna równowaga i nieugięta pewność ulotniły się, Gib­ bon bowiem jest zasadniczo sceptycznie nastawiony do zdolności w yra­ żenia przez historyka ścisłych powiązań między motywami a działania­ mi. Okoliczności zawsze grają przemożną rolę w jego opisach ludzkich działań. Każda postać — mówi Gibbon — odpowiada „jej obecnym w a­ runkom ”, tj. istniejącem u wokół niej światu (II, XV, s. 41). W ydarzenia wymuszają działania, które nigdy nie były brane pod uwagę. Mówiąc o wielu cesarzach drugiego stulecia, Gibbon zauważa:

B ez w zg lęd u na to, jak cn o tliw y m charak terem i czystym i zam iaram i się odznaczali, p rzek on yw ali się rychło, że tw arda konieczność zm usza ich da p o d trzym yw an ia sw o jej uzurpacji częstym i ak tam i grabieży i o k ru cień stw a (I, X , s. 299 [I, s. 217]).

Poczucie uzależnienia historii od okoliczności wspiera uw ydatnianie przez Gibbona raczej działań postaci niż ich psychologicznej charaktery­ zacji. Oto jak mówi o Konstancjuszu:

Jego p raw d ziw y charakter, na który się sk ła d a ły p ycha i słabość, zabo- bonność i okru cień stw o, p rzed sta w iliśm y już w całej p ełn i w poprzednim op ow iad an iu o w yd arzen iach p a ń stw o w y ch i k ościeln ych (II, X X II, s. 439— 440 [Η, s. 289]).

K iedy Gibbon musi dać interpretację postaci, gdy jakaś ważna osoba ukazuje się albo opuszcza jego pole widzenia, stwierdza zarówno koniecz­

22 K e a s t, op. cit., s. 158.

23 K arynus: „B ył m ięk k i, a jednak okrutny; zm ysłow y, ale p ozb aw ion y sm aku; a choć próżny i n iezw y k le d rażliw y na p unkcie w ła sn ej osoby, rów n ocześn ie ob ojętn y na szacu n ek o g ó łu ” (I, X II, s. 368 [I, s. 264]). D iok lecjan : „C echow ały go zdolności raczej użyteczne niż św ietn e; tęg i um ysł, w yostrzon y d ośw iad czen iem i obserw acją ludzi, zręczność i p ilność w za ła tw ia n iu spraw; rozsądne p ołączen ie szczod rob liw ości i oszczędności, łagodności i srogości; głęboka u m iejętn ość u d a­ w an ia pod p okryw ką żołn iersk iej szczerości; w y trw a ło ść w dążeniu do celu , giętk o ść w stosow an iu różnych środków , a ponad w szystk o w ie lk a sztuka pod p o­ rząd k ow yw an ia n am iętn ości zarów no w łasn ych , jak i cudzych, in teresom sw o jej żądzy w ła d zy i zabarw iania tej żądzy n a jp ięk n iejszy m i pozoram i sp ra w ied liw o ści i k orzyści p o w szech n ej” (I, X III, s. 378 [I, s. 271]).

(19)

ność, jak i niebezpieczeństwo skupienia swej interpretacji przeszłości na ludzkiej postaci. Prowadzi go to do sławienia historycznych osobi­ stości za ich zdolność czerpania nauki z sytuacji i umiejętności wyko­ rzystania okoliczności.

Tak jak Cromwell mógłby stanowić klucz do zrozumienia wczesnych poglądów H um e’a na postać historyczną, tak Ju lian Apostata może być uznany za centralny punkt trzech pierwszych tomów Gibbona 24. Gibbon poświęca Julianow i trzy rozdziały (XXII—XXIV) i odmalowuje go do­ kładniej niż jakąkolwiek inną postać w ystępującą w pierwszej części

Zmierzchu. Dążąc do uchwycenia cech Juliana, stara się dogłębnie badać

złożoność historycznej postaci, rezygnując całkowicie z jakichkolwiek po­ zorów kompletności w yjaśnienia. Gibbon wyróżnia elem enty składające się na charakter Juliana, nie przedstaw ia ich jednak w wyważonych i abstrakcyjnych kontrastach. Ukazuje natom iast różnorodność pobudek Juliana, podkreślające jednocześnie naszą niezdolność poznania obfitości pomieszanych, a zarazem przem yślanych sposobów zachowania się:

Ż y w y i czyn n y u m y sł Ju lian a u le g a ł n ajrozm aitszym n acisk om n ad ziei i lęk u , w d zięczn ości i ch ęci zem sty, ob ow iązk u i am bicji, u m iłow an ia sła w y i o b a w y przed zarzutam i. A le n iem ożliw ością dla nas jest ok reślen ie w a g i i w p ły w u p o szczególn ych tych uczuć, tak sam o jak nie m ożem y stw ierd zić, jakie zasad y p ostęp ow an ia, b yć m oże, uchodząc n a szej uw agi, k iero w a ły kro­ kam i sam ego Ju lian a albo raczej je p rzy śp iesza ły (II, X X II, s. 426 [II, s. 280—· 281]).

Gibbon ustawicznie potępia Juliana za „fanatyczną” w iarę w poga- nizm, a także za próżność intelektualną, ale pomniejsza wagę tego po­ tępienia, chwaląc jego dobrą pracę jako cesarza, zwłaszcza zaś podpo­ rządkowanie się praw om i formom republiki (II, XXII, s. 445—446). Główną w adą Juliana jest brak znajomości samego siebie i swych ograniczeń. Gibbon pozwala sobie zastanawiać się nad tym , co mogło było się zdarzyć, gdyby Ju lian dłużej kontynuow ał swe prześladowanie chrześcijan, odmawia jednak oparcia swych spekulacji na wglądzie psy­ chologicznym: „Niemożliwością jest określić, jak dalece zapał Juliana

24 U rok J u lia n a d ziałał na F ield in g a ch yb a rów n ie jak na G ibbona. Trudno jed n ak p o w ied zieć d ok ład n ie, d laczego J u lia n jest cen traln ą p ostacią nudnego lu k ia n o w sk ieg o u tw oru F ield in g a A J o u r n e y f r o m th is W o r l d to th e N e x t. K u si nas w prost, b y u sp ra w ied liw ić F ield in g a tw ierd zen iem , że jest to ćw iczen ie na tem a t n udy, b ezsen sow n ości, zło śliw o ści h isto rii p o w szech n ej; jest to jednak w y ­ tłu m a czen ie, a n ie u sp ra w ied liw ien ie. G ibbon n azyw a A J o u r n e y „rom ansem w ie l­ k iego m istrza, k tóry m ożna u w ażać za h isto rię n atu ry lu d zk iej” (III, X X X II, s. 384, przyp. 13). D zieło, k tóre w y w a rło w ie lk i w p ły w na G ibbona, biografia J u lia ­ na pióra A b b é de la B léter ie n ie w y stę p u je w k atalogu b ib lio tek i F ield in g a ani w Ju lianie W a r b u r t o n a (1750, w yd . 2, 1757), u tw orze, k tóry p raw dopodobnie w zb u d ził rea k cję G ibbona. O d alszych op racow an iach a n g ielsk ich d otyczących p o ­ staci Ju lia n a pisze E. W i n d , Ju lia n th e A p o s t a t e a t H a m p to n Court. W: E n g­

(20)

G IB B O N : H IS T O R IA P O W SZ E C H N A .., 3 3 7

przeważyłby nad jego rozsądkiem i człowieczeństwem (II, XXIII, s. 504 [II, s. 329]). Wszystko, co powie Gibbon w tym momencie, to tyle, że biorąc pod uwagę podobną siłę oraz duchowe nastawienie Juliana i jego głównego przeciwnika ze strony chrześcijan, Atanazego, doszłoby praw ­ dopodobnie do w ojny domowej.

Sympatię Gibbona dla Juliana często tłumaczy się przypuszczeniem, że XVIII-wieczny deista widział powinowactwo między sobą a pogań­ skim reformatorem. Jednakże Gibbon w takim samym stopniu obwinia Juliana, co chwali. Bardziej intryguje go zdolność przybierania przez Juliana jednocześnie roli filozofa i cesarza. Zainteresowanie to prowadzi Gibbona ku koncepcji złożonej osobowości, którą pełniej rozwija w d ru ­ giej połowie Zmierzchu oraz w Memoirs. Jednostka świadoma swych możli­ wości lub godna podziwu postać historyczna rozumie konieczność gra­ nia rozmaitych ról i obdarzona jest zdolnością ich przybierania w razie potrzeby. Jeśli siła Juliana często polega na zdolności przybierania prze­ zeń rozmaitych ról, to jego słabość rodzi się z ich pomieszania:

C hociaż w ch w ilach chłodnych rozm yślań J u lian najbardziej cenił u ż y tecz­ n e i dobroczynne cnoty M arka A ureliusza, to jed n ak jego am bitnego ducha rozp łom ien iała ch w ała A lek san d ra i z rów nym zapałem u b iegał się o sz a ­ cu n ek m ędrców , jak o p ok lask rzeszy (II, X X IV , s. 506 [II, s. 331]).

Praw dę mówiąc, Gibbon opisuje na koniec wady Juliana w katego­ riach nieumiejętności w ybrania odpowiednich ról: „Aleksander przeobra­ żał się w Diogenesa, filozof zniżał się do roli kapłana (II, XXIV, s. 558 [II, s. 364]). Ocenę wielkości Juliana wyraża Gibbon oczywiście w podob­ nych term inach. Zestawia Libaniosa i Ammiana Marcellina, aby przed­ stawić ich wymagania co do sposobu pogrzebania zwłok Juliana:

F ilozofow ie w y ra ża li bardzo rozsądne życzenie, ab y uczeń P laton a sp o czy ­ w a ł w gajach A k ad em ii, podczas gdy żołnierze w y k rzy k iw a li zu ch w ale, że p op ioły J u lian a p o w in n y się połączyć z popiołam i Cezara na Polu M arsow ym pośród starożytn ych pom n ik ów cn oty rzym sk iej. D zieje w ła d có w n ieczęsto w sk rzeszają przykład podobnego w sp ółzaw od n ictw a (II, X X IV , s. 558 [II, s. 364]).

To ogarniające całość wejrzenie na charakter osobistości historycz­ nej, w której Gibbon uw ydatnia raczej bogactwo niż zrozumiałość, pozwa­ la m u radować się złożonością i sprzecznościami charakteru w ykazują­ cymi się w działaniu. Zaledwie kilka stron po śmierci Juliana z zadowo­ leniem zwraca uwagę na to, że W alentynian, który trzym ał niedźwie­ dzicę zwaną Niewinność w celu tracenia buntujących się przeciw jego rządom, jednocześnie praw nie potępiał praktykę podrzucania noworod­ ków. W jego charakterze i czynach można odkryć anomalie: „Nieuczony żołnierz o zdrowym rozsądku założył pożyteczny i liberalny in sty tu t w celu kształcenia młodzieży i podtrzymania chylącej się ku upadkowi nauki” (III, XXV, s. 22). Odzwierciedlając myśl Hume’a, że niepodobne do siebie skutki mogą wynikać z podobnych bezosobowych przyczyn, Gibbon zwraca później uwagę, iż zarówno występek, jak i cnota, mogą

Cytaty

Powiązane dokumenty

Napisać inne uwagi warte uwzględnienia w planowanym wydawnictwie albumowym o Platerówkach - możne dołęczyć oddziolnę rosieję jako załęczonik do ankiety ... Ilość

a) Dowodzenia bandą buntowników, sformowaną w kwietniu 1863 roku, w grodzień­ skiej guberni, przy czym Traugutt, zgodnie z tym, do czego sam się przyznał, brał

Politycznie związał się z Józefem Piłsudskim , który często ukrywał się w jego mieszkaniu przy ul.. Prędzej czy później musiało się to skoń­ czyć

Koncepcja Frybesa jest interesująca i, być może, wprowadzi pewne korekty do obiegowych sądów o grotesce, ale brak pogłębionych jej uzasadnień wywołać też

Taki, dość nieoczekiwany, efekt uzyskuje Leśmian dzięki temu, że relacja z przebiegu niecodziennych wypadków, do jakich dochodzi po wypiciu tajemniczej mikstury, utrzymana jest w

Pewnie nie będzie dużym ryzykiem wyciągnięcie z poezji Maja, a zwłaszcza Polkowskiego, wniosku, że współzależność motywu miłości i śmierci osiąga u tych

Palace wielka wystawa przemysłowa wykazała zacofanie Anglii w wielu dziedzinach nauki, techniki i rzemiosła. Fakt ten wywołał falę krytyki istniejącego systemu oświatowego,

29 Ważna jest tu geneza emergentyzmu, który zrodził się na gruncie debaty między mecha- nicystami i witalistami odnośnie istoty życia. Emergentyści zaproponowali „trzecią