• Nie Znaleziono Wyników

Człowiek i wartość.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Człowiek i wartość."

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

ROCZNIKI FILOZOFICZNE Tom XXVII, zeszyt 2 — 1979

MIECZYSŁAW A. KRĄPIEC

CZŁOWIEK I WARTOŚĆ

P roblem atyka wartości o szerokim społecznym w ydźw ięku pow stała n a kanw ie filozofii podmiotu, a więc w tym w ypadku n a kanw ie in te r­

p retacji zagadnień związanych z człowiekiem. To analiza ludzkich dążno­

ści i zachowań się w specyficznie ludzkim kontekście działania ujaw nia funkcjonow anie w artości poznawczych, m oralnych, artystycznych, este­

tycznych itp. Zdawałoby się zatem, że szczególną zasługą właśnie filo­

zofii podm iotu, a w tym filozofii świadomości, było stw orzenie teorii w artości — aksjologii i rozpowszechnienie przekonania o godności czło­

w ieka jako podm iotu w a rto śc i1.

A jednak przy uważniejszym spojrzeniu n a problem atykę wartości okazuje się, iż posiada ona swe lepsze sform ułow ania i bogatszą tradycję na terenie filozofii klasycznej ta k starożytnej, jak średniow iecznej; na­

tom iast współczesne jej sform ułow ania raczej spłyciły — chociaż zna­

cznie poszerzyły — jej ro z u m ie n ie2. Dlaczegóż zatem nie sięgnąć do kon­

cepcji właśnie klasycznych i kontekstu bytu analogicznego (w tym nade wszystko bytu osobowego), by i przypomnieć, i zarazem pogłębić rozu­

m ienie ludzkich wartości. Dokona się to przez zwrócenie uw agi na:

a) dynam izm ludzkiej osoby jako bytu „otw artego”, wolnego, sam o- determ inującego się do granic optim um potentiae;

b) sieć obiektyw nych przedm iotów (odpowiednio rozumianych!) ludz­

kiego działania, co w nurcie filozofii klasycznej nazywano uprzedm ioto­

wionym i uspraw nieniam i HEXIS — HABITUS — VIRTUS;

c) możliwość oddziaływ ania nie tylko naturalnego, ale i n adnatural­

1 N a tem at w sp ółczesn ych teorii w artości z o b .: W. T a t a r k i e w i c z . P o jęcie w a rto ści. W : P arerga. W arszaw a 1978 s. 60-73.

2 Jednym z p ow odów rozp ow szechn ien ia s ię kon cepcji w artości jest sam ch arak ter w sp ółczesn ej filozofii, bardziej w ią żą cy się z literaturą n iż z racjonalnym w y ja śn ia n iem rzeczyw istości.

(2)

nego, co w teologii średniowiecznej i renesansowej nazwano „nadprzy­

rodzonym porządkiem” integrującym takie sprawy, jak: cnoty teologi­

czne, cnoty w lane i dary Ducha Świętego.

Tak zarysowany atlas tradycyjnych ludzkich wartości ukazuje reali­

zację arystotelesowskiego sform ułow ania ARETE „Quod bonum facit .habentem et opus eius bonum reddit — cnota jest tym , co zarazem i po­

siadającego ją czyni dobrym , i jego dzieło”.

> *

A. Ogólne rozum ienie bytu ludzkiego jest zarysowane zarówno w świetle m etafizycznej teorii bytu analogicznego potencjalno-aktualnego, jak i wewnętrznego doświadczenia aktualizow ania się osobowego.

Złożenie bytu z możności i a k tu wskazuje z jednej strony na wew­

nętrzną jedność, niepowtarzalność i tożsamość bytu — a z drugiej na jego w ielorakie złożenie z czynników gw arantujących dynamiczność, aktualizow anie się bytu, a w w ypadku człowieka n a jego „samorealizo- w anie się” w różnych aspektach i różnych kontekstach jego osobowej bytowości.

Pluralizm bytow y jest jedynie możliwy i niesprzeczny, gdy poszcze­

gólne byty są napraw dę różne od innych, gdy są one sam e w sobie by­

towo zdeterminowane, rzeczywiście aktualnie istniejące, gdy nie dadzą się bytowo „rozmyć” i ostatecznie „zredukować” do bytu innego, czyli gdy sam e w sobie są niepodzielone (na byt i nie-byt, n a siebie i nie-siebie) i oddzielone od drugiego. W ewnętrzna jedność bytu, jego tożsamość je­

dnostkow a w tedy jedynie jest osiągalna, gdy istnieje jeden czynnik sta­

nowiący rację owej jedności (niepodzieloności) i tożsamości, który to czyn­

nik w nurcie P erypatu zwie się aktem . Tylko obecność ak tu stanowi bytow ą rację realnej, jednostkowej, praw dziw ie bytow ej tożsamości, a przez to także i poznawalności. To bowiem, co nie istnieje i nie jest w sobie zdeterm inow ane jako różne od bytów innych, nie jest pozna­

walne. Tylko ak t istnienia gw arantuje zaistnienie kontaktu poznawczego z bytem ; a zdeterm inowanie bytu w sobie um ożliwia poznawcze ujęcie tych cech-czynników składowych treści rzeczy> które m ożna sobie p rzy­

swoić w tak lub inaczej skonstruow anym pojęciu. Zatem bez aktu kon­

stytuującego realność bytu, jego w ew nętrzną jedność (niepodzielenie) nie byłaby możliwa różność bytu od nie-bytu (nicości) i odróżnienie go ód innych bytów, a przez to także nie byłaby możliwa jego poznawalność.

Wszakże ten właśnie jeden, niepodzielony w sobie by t i różny od by­

tów innych w świecie m aterialnym wiąże się relacjam i koniecznym i z by­

tam i drugim i; pow staje on w w yniku przem iany bytów drugich i osta­

tecznie rozpadnie się w następstw ie • w ew nętrznych przem ian n a byty

drugie. Obserwując bowiem pow staw anie rzeczy m aterialnych, ich prze­

(3)

C Z Ł O W IE K I W A R T O Ś Ć

53

m ijanie nie m ożna nie stw ierdzić koniecznych racji tego przem ijania i powstawania. R acja ta krótko została nazw ana możnością związaną z aktem i przyporządkow aną aktowi. Oczywiście w yrażenia „możność”

używ am y n a oznaczenie tego wszystkiego, co jest determ inow ane, mo­

dyfikowane, przem ieniane, aktualizow ane, a co może być i zazwyczaj jest mnogie, będące w różnym sensie częściami jednego bytu zmienia­

jącego się, właśnie bytu dynamicznego. Sam a bowiem dynamiczność by ­ tow a zakłada rzeczywistą, istniejącą realnie jedność i zarazem przem ien- ność tego jednego bytu. Znaczy to, że by t nie zatracając swojej tożsa­

mości tak „od w ew nątrz” przem ienia się, zm ieniając pod wpływem róż­

nych czynników swoje „części”, iż nadal pozostając „sobą” uzyskuje inny, niekiedy właśnie doskonalszy układ sw oich konstytuujących, in ­ tegrujących i doskonałościowych części. A części konstytuujące to czyn­

niki konstytuujące b y t jako podm iot zarówno dla tzw. części integru­

jących, jak i doskonałościowych, będących np. w w ypadku człowieka uspraw nieniam i do zgodnego z n a tu rą rozum ną działania w stosunku do sobie właściwego przedm iotu.

Przypom nienie, zaczerpnięte z m etafizyki, dynam icznej, aktualno- -możnościowej stru k tu ry b y tu jednostkowo aktualnie istniejącego jest szczególnie ważne w w ypadku człowieka, jako b y tu osobowego, zdolnego do poznania nie tylko otaczającej rzeczywistości, ale do refleksywnego poznania siebie jako w łaśnie bytu działającego n a określone przedm ioty otaczającego świata, zwłaszcza osoby drugie jako samodzielne, rozum ne podm ioty działania, a przez to partnerów naszego osobistego działania.

Okazuje się bowiem, że każdy z nas w swoim .działaniu natychm iast, spontanicznie dostrzega^sw oją potencjalność i jej sposoby aktualizow a­

n ia poprzez d z ia ła n ie 3. 1 Aktualizowanie własnej, ludzkiej, osobowej po- tencjalności w stosunku do właściwego sobie przedm iotu pojaw ia się w naszym fronetycznym poznaniu, w naszej świadomości czynu, czyli w naszym sum ieniu jako konkretny zobowiązujący m nie nakaz — sąd praktyczny: „czyń tu teraz to oto w taki oto sposób". Odczytanie powin­

ności m oralnej jest niczym innym , jak odczytaniem konieczności ak tu a­

lizowania swojej potencjalności osobowej w stosunku do współmiernego przedm iotu d z ia ła n ia 4. A jest to (w konkretnym , „moim ”, ludzkim, oso­

bowym w ypadku) odczytaniem przyporządkow ania możności do aktu.

Po prostu widzę, że tu teraz w inienem uczynić „to oto” w „tak i oto”

konkretny sposób. Oczywiście nie mógłbym tego widzieć, gdyby b y t (w

3 P rob lem atyk a osoby w św ie tle d ziałan ia lu d zk iego została chyba najd obit­

n iej p rzed staw ion a przez K arola W ojtyłę w jego O sobie i c zyn ie (K raków 1969).

4 C iek aw ie form u łuje t o K. W ojtyła: „P ow inność jak o sp ecyficzn ą rzeczy­

w isto ść w ew n ątrz-osob ow ą (trzeba sk orelow ać) z o b iek tyw n ym porządkiem norm m oraln o-p raw n ych [...]. P od staw ow a w artość norm leż y w p raw d ziw ości dobra”

{O soba i c zy n s. 171).

(4)

tym JA jako byt) nie był złożony z możności i ak tu i gdyby nie było istotnego związania w postaci koniecznego przyporządkow ania możności do aktu. Odczytanie przyporządkowania jest świadomością m oralnej po­

winności w w ypadku ludzkiego, rozumnego działania. Nie m a tu jednak żadnego sylogizmu, jakiejś obiektywnej dedukcji od reguł naczelnych działania do konkretnego czynu. Owszem, mogę sobie lepiej w ytłum a­

czyć konieczność obowiązku moralnego, gdy apeluję do ogólnie ważnych norm moralnych. Ogólnie jednak ważne norm y m oralne są zawsze nor­

m am i analogicznymi, a w dziedzinie analogicznego poznania nie m a de­

dukcji sensu stricto 5. W moim postępowaniu m oralnym dostrzegam nie­

ustannie siebie jako podmiot aktualizujący się poprzez czyn w stosunku do przedm iotu właściwego mnie. A to jest nic innego, jak odczytanie koniecznego przyporządkowania możności do aktu. C harakter bytu zło­

żonego, aktualizującego się poprzez realizację swych możności, jest racją realnych, kohkretnych m oralnych powinności.

Pseudoproblemem, powstałym na tle oderw ania operacji logicznych od poznania realnego bytu, jest nostalgiczne staw ianie pytania: w jaki sposób jest możliwe przejście od „jest” do „pow inien”. Taka problem a­

tyka mogła powstać jedynie na kanw ie kantowskiego oderw ania dzie­

dziny bytu od dziedziny wartości; sein od sollen. W realistycznej m eta­

fizyce bytu, jak również w codziennym doświadczeniu m oralnym , ro­

zerw anie tych dwóch dziedzin jest sztuczne i nierealne i dlatego funduje nierealną problem atykę możliwości zdań norm atyw nych. W rzeczywi­

stości bowiem w yrażenie „pow inien”, „pow inienem ” jest jedynie odczy­

taniem koniecznego związku i przyporządkow ania możności do ak tu w wypadku ludzkiego działania. Owo odczytanie jest w każdym z nas czymś najbardziej naturalnym , jak czymś naturalnym jest używ anie rozumu, jak czymś naturalnym jest bycie człowieka w porządku m oralnym. Po prostu człowiek nie może nie być w porządku moralnym , bo człowiek nie może nie używać rozum u jako czynnika determ inującego (autodeter- m inując się!) swoje działanie; a determ inow anie swego działania to od­

czytanie swojej potencjalności w stosunku do właściwego człowiekowi przedm iotu działania. Zatem złożenie bytu z możności i a k tu i koniecz­

ność aktualizow ania siebie jako bytu „otw artego” na różny sposób jest ostateczną podstaw ą bytow ą porządku także moralnego.

Nasze w ew nętrzne doświadczenie o konieczności sam orealizowania w aspekcie m oralnym potw ierdza w całej pełni teorię m etafizyczną o zło­

żeniu bytowym z możności i aktu, Człpwiek bowiem całkowicie „w ychyla się” do przodu, ku przyszłości, nieustannie planując swoje przyszłe dzia­

5 N a ten tem at pisałem w książce C zło w iek i -prawo n atu raln e (Lublin 1975 s. 225 nn).

(5)

C Z Ł O W IE K I W A R T O S C

55

łanie, realizację swoich postanowień. Aktualizowanie swoich możności w najrozm aitszych dziedzinach jest nieustannie obecne w ludzkiej świa­

domości i to w większym stopniu aniżeli pam ięć minionego życia i prze­

szłych dokonań. Dochodzi naw et do przekonania, że rozpam iętyw anie tego co było, zam ykanie się w historii jest sygnałem jakiejś nienorm al­

ności; natom iast przygotow yw anie się do przyszłej realizacji swoich po- tencjalności stanow i zasadniczą kanw ę ludzkiego życia, Szkoły, wycho­

wanie, treningi, najrozm aitsze ćwiczenia, planow ania — wszystko to świadczy o dynam icznym charakterze bytu osobowego, o możliwości jego sam orealizow ania się, o nieustannym aktualizow aniu się ludzkiego bytu, k tó ry przez to samo jest bytem potencjalno-aktualnym . N ieustanna przy­

tom ność ludzkiego „ ja ” w e wszystkich aktach „moich” wyłonionych z „ja”

i spełnianych przez „ ja ” ukazuje także i ten charakterystyczny rys tra n - scendowania „ja” nad wszystkim i aktam i „moimi”. Jaźń będąca m ani­

festacją bytu osobowego góruje nad wszystkim i treściam i w ew nętrznych

„m oich” aktów i przeżyć. Jaźń jako podmiot w akcie podm iotowania tego wszystkiego, co z niej em anuje, jest „otw arta” n a wszelkie z n iej wyłonione i przez jaźń spełniane akty, i to do tego stopnia, iż spełnianie przyszłe aktów „widzi” jako afirm ację siebie, jako mocniejsze ugrunto­

w anie siebie w bycie, jako swoistą autokreację, w sensie właśnie aktua­

lizacji tego wszystkiego, k u czemu jest „nachylona”, a więc k u moc­

niejszemu, niem al w nieskończoność sięgającemu poznaniu, miłości i wol­

ności.

Poznanie, miłość i wolność tworzące specyficzne pole działania bytu osobowego, w zajem nie się przenikają i w arunkują do tego stopnia, że nigdy nie w ystępują u człowieka w postaci „w ydestylow anej”, oderw a­

nej od w ątków dwóch innych przeżyć osobowych. Znaczy to, że sam a k t poznawczy ludzki jest uw arunkow any i miłością, i wolnością wów­

czas, gdy spełnia się jako a k t osobowy, w którym jaźń w ystępuje w y­

raźnie jako podmiot w akcie podm iotow ania swego działania. W ystępuje to szczególnie ostro w poznaniu fronetycznym , czyli tzw. poznaniu p rak ­ tycznym, konstytuującym a k ty decyzyjne ludzkie. Chociaż bowiem mo­

m enty woliiości. można spotkać w najrozm aitszych aktach poznawczych, a miłość niemało przyczynia się do natężenia każdego ak tu poznawczego, to jednak w poznaniu praktycznym (w którym w sposób wolny wybie­

ram y sobie taki sąd praktyczny, poprzez który zdeterm inujem y siebie do działania i ukonstytuujem y siebie jako przyczynę sprawczą działania) w ystępuje szczególnie w yraźnie sprzężenie ludzkiego poznania, miłości i wolności. Czymże bowiem innym jest sąd praktyczny o konkretnym działaniu, jeśli nie konkretnie zdeterm inowanym , ludzkim (sądowym!) poznaniem ? a w ybór sądu praktycznego — jeśli właśnie nie aktem m i­

łości wobec konkretnego dobra przedstawionego nam konkretnie w są­

(6)

dzie praktycznym ? Ów w ybór sądu praktycznego o dobru realnym jest przy tym wolny, a przez to samo wolność przenika i a k t poznawczy, i sam akt miłości. Słowem, w akcie decyzyjnym ludzkim nierozdzielnie syntetyzuje się poznanie, miłość i wolność 8.

Dlatego też każdy ak t decyzyjny jest właśnie aktem ludzkim za k tó ry człowiek jest osobiście odpowiedzialny. Jeśli bowiem „odpowiedzialność

„za” jest niczym innym , jak ustaleniem nowej więzi relacyjno-przyczy- nowej pomiędzy sprawcą a skutkiem , to właśnie w akcie decyzyjnym owa odpowiedzialność w ystępuje szczególnie dobitnie. Człowiek bowiem zastaje w świecie (zwłaszcza osobowym!) jakiś układ stosunków. A po­

przez swoją decyzję i płynące stąd działanie zm ienia ów układ stosunków, wprowadzając do niego nowe elem enty nie konieczne, ale wolne, bo płynące z wolnej autodeterm inacji poznawczej ustalającej takie oto źród­

ło konkretnego działania. Przez to samo ustanow iony now y układ sto­

sunków n astaje w w yraźnej relacji do tak rozumianego spraw cy. Nowy układ stosunków jest w aspekcie „nowości” zależny od wolnego spraw cy, a to jest w łaśnie „odpowiedzialnością za” taki now y stan rzeczy. Rów­

nocześnie zaś jest to i odpowiedzialność „wobec” osób czy osoby uczest­

niczącej w ustalaniu „ludzkich stosunków ” poprzez sw oje osobowe dzia­

łania. Owa odpowiedzialność „wobec” osoby drugiej m a miejsce uprzy­

wilejowane wobec Osoby Transcendensu — jeśli ta Osoba jest zarazem Opatrznością, kierującą wszystko ku właściwem u celowi.

W świecie osobowym, w którym działanie jest wolne, a nie wyłącznie zdeterm inow ane przez n a tu r ę 7, m usi w ystąpić z konieczności osobowe uprzedm iotow ienie działania ludzkiego. Znaczy to, że każde nasze wolne działanie, będące następstw em ta k lub inaczej podjętej decyzji, jest dzia­

łaniem wokół określonego przedm iotu, albowiem tylko przedm iot dzia­

łania określony, zdeterm inowany, jako konkretne analogiczne dobro-byt (przedstawiony w sądzie praktycznym !), jest czynnikiem determ inującym pierw otnie samo działanie..R ealizuje się tu bowiem m echanizm celowego działania, w którym w spółgrają trzy czynniki: m otyw pełniący istotnie funkcję celu, wzór pow odujący determ inację form alną działania i wresz­

cie samo w ykonyw anie działania, będące realnym machem sprawczym wypływ ającym ze zdeterm inowanego źródła. Wszakże ostatni czynnik suponuje i determ inację wzorczą określającą, jaki jest ruch, i deter­

m inację celową będącą racją tego, że samo działanie raczej jest, niż nie jest. To cel konkretnie ukazany jako dobro w yzw ala miłość-chęć dzia­

łania takiego, jakie w akcie poznawczym (wzór) zostanie konkretnie

6 K. W ojtyła w sw ej pracy zasadn iczo charakteryzuje czyn osob ow y poprzez w olność, którą w sk a zu je n a sam ostan ow ien ie (por. O soba i .czyn cz. 2).

7 N a tem at stosu n k u osob y do natury, p o r .: K. W o j t y ł a . O soba i c zy n s. 78 nn.

(7)

C Z Ł O W IE K I W A R T O Ś Ć

57

ukazane i przez to ukierunkuje i zdeterm inuje samo działanie jako w y­

konawstwo.

Zatem działanie uprzedm iotow ione dom aga się także i w yjaśnienia charakteru owego specyficznego osobowego „przedm iotu” działania. S pra­

w a wiąże się ze starą koncepcją aretologii, o której pisali i Platon, i A ry­

stoteles oraz starożytni i średniowieczni chrześcijańscy myśliciele.

Zachowała się w nurcie arystotelesow skim łacińska form uła n a ozna­

czenie ak tu cnoty: optim um potentiae, co w wolnym przekładzie można by w yrazić jako „szczytowy stan aktualizacji ludzkich potencjalności osobowych”. Taka jednak aktualizacja dokonuje się w stosunku do okreś­

lonego przedm iotu. Czy przedm ioty takie istnieją w konkretnej rzeczy­

wistości? N ajłatw iejsza odpowiedź m usiałaby wypaść w duchu platoń­

skim lub fenomenologicznym; byłaby to odpowiedź twierdząca, że tak, istnieje w stanie idealnym lub porządku idealnym coś takiego, jak: spra­

wiedliwość, męstwo, um iarkowanie, roztropność itp. A ontyczny status takich przedm iotów byłby te n sam co status poszczególnych idei lub jakiejś zdeterm inowanej w sobie istoty. W ystarczyłoby wym ienić tylko w oglądzie fenomenologicznym charakterystyczne cechy takich przed­

miotów, i spraw a ukonstytuow ania w sobie danej istoty byłaby prosta.

Ale bieda z tym , że odpowiedź tak ą m ożna by uznać jedynie za cenę uprzedniego uznania system u. A zarówno system platoński, jak i f,eno.- menologiczny nie m ają wiele wspólnego z tłum aczeniem konkretnej realnie istniejącej rzeczywistości, chociaż system y te porządkują nie naj­

gorzej ludzkie m yślenie i w ty m sensie są przydatne dla filozofii8.

Tymczasem przedm ioty — nazw ijm y je „cnotam i” — istnieją jedy­

nie jako konkretne ludzkie ak ty osobowe odpowiednio zdeterm inowane, a ich przedm iot jako hic et nunc istniejące dobro nie w ykracza poza ten akt. W osobowym akcie ludzkim realizuje się „cnota” i poza nim nie istnieje ona w realnym świecie. A jednak jest ona poznaw alna jako przedm iot koniecznościowo zdeterm inow any, o cechach nie dowolnych, jak to już w dyskusjach z sofistam i w ykazał Sokrates. Znaczy to, że w rze­

czywistości stosunków ludzkich i międzyludzkich istnieje, resp. powinien istnieć taki zestaw osobowych aktów, k tóre stanow ią pew ne optim um dla osoby w jej relacji do innych osób i do siebie samego jako podm iotu ty ch aktów . Czym jednak jest owo optim um aktów osobowych? Chyba jedynie takim aktem w stosunku do św iata osób i rzeczy (oczywiście osób i rzeczy realnie istniejących, będących w procesie stałego aktuali­

8 W ydaje się, że u żyw an y przez K. W ojtyłę term in „ogląd” fen om en on olo- giczn y” w O sobie i c zy n ie je s t n ieco m ylący, gdyż n ie dotyczy istotow ego oglądu św iad om ościow ego, ale je st opisem zach odzącego sta n u rzeczy danego nam kon­

k retnie i realnie. T ransplantacja w y ra żen ia system ow ego n a oznaczenie op isu m oże być u znan a jed y n ie w sen sie analogicznym .

(8)

zowania się), który to akt stanie się zestrojem tych relacji, które umoż-/"

w iają w sposób najlepszy aktualizow anie ludzkich osobowych potencjal- ności. A relacji tych jest ilość ogromna i dlatego należy zestroić je w jeden „przedm iot”, który przed jego realizacją w akcie osobowym będzie jedynie bytem intencjonalnym , jako skonstruow any konkretny „w zór”, dany do realizacji w akcie osobowym. P rzy tym — jak każdy by t in ­ tencjonalny — ów w zór będzie niedookreślony, będzie zarysow any mniej lub bardziej mgliście, gdyż dopiero jego realizowanie w akcie osobowym (poznania, miłości, wolności, twórczości) do końca dookreśli strukturę treściową wzoru-przedmiotu. Dokonuje się tu w zajem ne przyczynowa- nie w m yśl zasady „causae sunt ad inyicem causae”, co znaczy, że w różnym porządku różne czynniki w spółkonstytuują ten sam jeden zło­

żony ak t osobowy.

Spraw a może się nieco ujaśni, gdy dokonam y pobieżnego przeglądu owej sieci obiektyw nych przedm iotów ludzkiego osobowego działania.

B. Jak już było wspomniane, od czasów Platona, Arystotelesa, a na­

stępnie w starożytności chrześcijańskiej i średniowieczu myśliciele za­

stanaw iali się nad uspraw nieniam i możności w ludzkim działaniu. Zwró­

cono uwagę, że aktualizacja możności przebiega poprzez uspraw nienie działania ludzkiego (rozumu i jego najrozm aitszych aktów poznania, po­

przez uspraw nianie aktów ludzkiego rozumnego pożądania, czy woli, ludzkich uczuć o ile one harm onizują z porządkiem specyficznie ludzkim, rozumnym; przez uspraw nianie ludzkiego wolnego zachowania się o ile ciało człowieka nosi znamię związku z porządkiem transbiologicznym.

A Wszystko jako działalność człowieka nasycona m om entam i wolności, m a jego wolność wzmacniać i być przejaw em nieustannej twórczości ludzkiego ducha i jego otwartości n a wszystko to, co człowieka um acnia w jego bycie osobowym. W starożytności greckiej harm onijna aktuali­

zacja ludzkich możności m iała doprowadzić do swoistego ideału człowie­

ka — KALOKAGATHIA; rzym ska kultura ideał ten widziała w HUMA- NITAS, chrześcijaństwo w SANCTITAS. Jakkolw iek nazw iem y optym al­

ny zestaw ludzkiego działania, jest on właśnie OPTIMUM POTENTIAE - szczytowym stanem aktualizacji ludzkich potencjalności osobowych.

Podstaw ą tych realizacji jest zawsze porządek poznawczy człowieka i aktualizacja wszystkich możliwych sposobów poznania i na tle pozna­

nia lub w związku z poznaniem odpowiedni typ działania.

W tej dziedzinie ważne i chyba obowiązujące nadal jest rozróżnienie, dokonane przez Arystotelesa, różnych dziedzin ludzkiego poznania ze względu na ogólno-analogicznie rozum iany przedmiot, który zarazem jest celem każdego z trzech dziedzin poznania. Chodzi tu oczywiście o poz­

nanie typu prawdziwościowego, teoretycznego, w którym w różny spo­

sób inform ujem y siebie o faktycznym stanie rzeczy celem uzgodnienia

(9)

C Z Ł O W IE K I W A R T O Ś Ć

59

się z realnie istniejącą rzeczywistością. Drugą dziedzinę wyznacza poz­

nanie praktyczne (fronetyczne), w którym afirm ując konkretne jednost­

kowe byty jako dobra realne, przyporządkow ujem y siebie sam ych — poprzez autodeterm inację — do działania realizującego nas sam ych jako realnie zjednoczonych z konkretnym bytem -dobrem pierw otnie afirm o- w anym w sądzie praktycznym . Jeśli bowiem mówię sobie „czyń tu teraz takie oto dobro” (np. pomóż przejść staruszce przez ulicę), to w splocie konkretnej sytuacji dostrzegam realną, konkretną możność wyznaczoną układem zdarzeń, taki stan bytowy, w którym widzę siebie jako reali­

zatora dobra, z którym dostrzegam siebie w jakiejś m ierze koniecznoś- ciowo powiązanym. Trzeci ty p poznania jest związany z twórczością, a więc swoistą kreacją nowych układów treściow ych w pierw otnie stw ier­

dzonej poznawczo (zarazem wybiorczo) rzeczywistości. Człowiek prze­

m ienia św iat zastany według swoich osobistych idei, ideałów, pomysłów, którym wspólnie nadaw ano m iano analogicznego piękna, o ile to byłoby ucieleśnieniem analogicznego określenia „quod visum placet”.

Owe trzy dziedziny ludzkiego poznania stanow ią podstaw ę św iata kul­

tury. Ludzkie bowiem działanie o ty le jest ludzkie, o ile płynie z na­

szego poznania, k tóre pierw otnie łączy nas ze światem, ubogacając nas sam ych w treści realnego bytu przez nas ciągle przetw arzane, i które zarazem jest podstaw ą wszelkich ludzkich działalności kontaktujących nas ze św iatem bytów osobowych i nieosobowych. W arto zatem mieć nieustannie przed oczyma m om enty poznawcze, ich charakter, ich rolę w e w szystkich naszych ludzkich, osobowych działaniach konstytuujących porządek kultury. M omenty bowiem poznawcze stanow ią i „punkt w yjś­

c ia ” i „rację b y tu ” ludzkiego osobowego działania. Chyba to właśnie miał n a uwadze św. Tomasz, gdy pisał „homo est proprie id quod est per rationem ” — człowiek jest właściwie tym , czym go rozum czyni. Nie znaczy to, by wszystkie działania człowieka w ypływ ały z rozumu, ale znaczy, że w szystkie działania albo są em anacją rozumu, albo następ­

stw em działania rozum u — w sensie pośrednim o ile są lub m ają być pokierow ane przez rozum. W każdym razie w oderw aniu od działania rozum u nie m a człowieka w tym , co jest specyficznie ludzkie, osobowe.

A zatem analiza m omentów rozumowo poznawczych w różnych typach działalności ludzkiej człowieka jest dogodna i płodna zarazem w ustalaniu ludzkich w a rto ś c i^

G dy zatem w eźm iem y pod uwagę pierw szą dziedzinę ludzkiego poz­

nania, dziedzinę ściśle poznawczą, teoretyczną, to jej k ryterium oddzie­

lającym poznanie wartościowe od niewartościowego i zarazem celem

im m anentnym jest PRAWDA. Ona to jako kry teriu m i cel ludzkiego

poznania stanow i w artość w stępną, podstawową, spraw dzającą wartość

wszelkich innych ludzkich działań osobowych. Zarzut bowiem niepraw ­

(10)

dziwości zasadniczo dyskw alifikuje działanie ludzkie jako właśnie ludz­

kie, osobowe, kulturow e. P raw da związana z aktem pierw otnie poznaw­

czym jest nieodłącznym towarzyszem, jakby „podszewką” wszelkich in ­ nych ludzkich działań związanych z poznaniem. P raw da jaw i się zatem jako-ludzka wartość fundam entalna, gdyż ona jest przedm iotem i celem naszych podstawowych aktów intencyjnych, właśnie aktów poznawczych.

I jako wartość fundam entalna jest spontanicznie uznaw ana przez czło­

wieka.

Ale czymże ta podstawowa wartość jest sam a w sobie? P om ijając celowo spory n a tem at prawdy, zwrócę uwagę n a jej zasadnicze cechy jako wartości ludzkiej. Jeśli pierw otne i podstawowe rozum ienie praw dy w yraża się w relacji zgodności naszego ludzkiego poznania (a poznanie to dokonuje się w akcie sądzenia, stwierdzającego, że coś jest tak a tak, i tak rzeczywiście jest) ze stanem rzeczy, to możliwość uzyskania owej relacji zgodności jest uw arunkow ana najbardziej pierw otnym stanem poznawczym, stanem nadprawdziwości. Gdyby jego nie było, nie byłoby i prawdy. A stan nadprawdziwości realizuje się jedynie w afirm acji ist­

nienia bytu i’ istnienia siebie samego — istnienia „ja” jako podm iotu aktów w yłaniających się z „ja”. F akt istnienia św iata (zbioru bytów nas otaczających) stw ierdzany form alnie w sądzie egzystencjalnym „A istnie­

je” (gdzie za „A” mogę podstawić każdy konkret, n a któ ry mogę w ska­

zać ręką, oczami itp.) natom iast „istnieje” znaczy jego faktyczną obec­

ność, rzeczywistość, to, że jest jako jest. Stw ierdzenie poznawcze istnie­

n ia konkretnego bytu dokonuje się spontanicznie i bezpośrednio, stąd też nie m a tu żadnego wysiłku poznawczego. Po prostu nie mogę nie stwierdzić tego, że coś jest, istnieje — chociaż nie wiem jeszcze, czym to samo w sobie jest. Podobnie poznając św iat nieustannie re je stru ję to- warzysząco, że JA poznaję, że JA działam, JA doznaję, słowem, że JA podm iotuję a k ty MOJE, w których jestem „obecny”, przytom ny, i k tó re traniscenduję. Kdtm jestem , nie wiem, ale wiem, że JA jestem jako pod- miot-spełnliacz czynności moich. Jaźń dana mi od strony egzystencjalnej jest również czymś danym poznawczo bezpośrednio, bezznakowo, jak istnienie otaczających m nie bytów. Bezpośrednie i bezznakowe poz­

nanie istnienia otaczającego św iata i jaźni nie podlega żadnem u proce­

sowi okazywania faktu istnienia, jest czymś ponad wątpliwościami, jest punktem w yjścia w poznaniu w ogóle i jest poznawczą, epistem iczną

„racją b y tu ” samego faktu poznania. Dlatego w aktach poznania istnie­

nia otaczającego św iata bytów i istnienia własnego „ja” realizuje się

stan nadprawdziwości poznania, co gw arantuje zarazem, że dalsze nasze

akty poznawcze w yrażane w rozm aitym pośrednim poznaniu znakowym

(w postaci różnych pojęć, sądów i rozumowań) będą dotyczyły św iata

realnego, a nie jakiegoś św iata idealnego czy intencjonalnego, którego

(11)

C Z Ł O W IE K I W A R T O Ś Ć

61

istnienia m usielibyśm y dopiero dowodzić. Słowem, jedyną racją poznaw­

czą nieidealizm u poznawczego jest bezpośrednie poznanie istnienia rzeczy konkretnych, bezpośrednio nas otaczających oraz istnienia naszej jaźni jako podm iotującej a k ty „m oje”. Ten stan nadprawdziwości gw arantuje stan y prawdziwościowe naszego poznania.

P raw da poznawcza jest w artością osobową. Co to znaczy? Zauważmy, że stany prawdziwościowe naszego poznania zachodzące w poznaniu są­

dow ym w ystępują zawsze w kontekście poznania pośredniego. W poz­

n aniu prawdziwościowym spotykam y się z rpżnego typu pośrednikam i- -znakam i: zarówno pośrednictw em ty p u quod, jak i ty p u per quod, jak wreszcie ex quo — jeśli wolno n a m posłużyć się term inologią „szkoły”.

Chodzi bowiem o to, że uznanie treści poznawczych w yrażonych w są­

dzie jako nosicielu praw dy jest zależne od system u znaków n atu ra l­

nych, transparentnych, jakim i są nasze pojęcia. Na pierw szy rzut oka w ydaje się bowiem, że pojęcia nasze będąc transparentne n a rzecz, nie s ą pośrednikam i poznania będąc właśnie transparentnym i znakami, nie zatrzym ującym i n a sobie uwagi poznawczej w naszym poznaniu spon­

tanicznym . A jednak są one zauważalne w poznaniu spontanicznym i mo­

dyfikują nasze poznanie, skoro mogą się stać przedm iotem naszego re ­ fleksyjnego poznania. Nie m ożna by ich uprzedm iotow ić w refleksji, gdyby nie były w spontanicznym poznaniu zauważalne. Nadto wiem y dobrze, że właśnie nasze poznanie będąc wybiorcze i aspektow ne nie d a je nam pełnego ujęcia treści rzeczy, którą poznajem y jedynie w aspek­

tach przedstaw ionych przez znaki naturalne, nasze sensy — pojęcia. I to w łaśnie pośredniczenie nosiło nazwę m edium quod, albowiem determ i­

nowało naturalnie treści naszego poznania, wyznaczając obszar quod est cognitum .

Dwa inne sposoby pośredniczenia (per quod i e x quo) są m ediacją naszego języka, któ ry trzeba w pierw poznać i umieć się nim posługiwać, oraz teorii naukow ej, symbolizowanej sylogizmem, którego wniosek jest uw arunkow any przesłankam i. Uznanie wniosku i jego wartość, jest n a­

stępstw em uprzedniego uznania przesłanek; podobnie szereg sądów jest uznanych na tle funkcjonow ania jakiejś naukow ej lub paranaukow ej teorii.

Jeśli stany nadpraw dziw e naszego poznania są natychm iast sponta­

nicznie uznaw ane do tego stopnia, że nie budzą naw et problemu, to sta­

n y prawdziwości są związane z odsłonięciem pośredniczenia i ukazaniem

ch arak teru tego pośredniczenia. Jeśli bowiem twierdzę, że Ja n jest schi-

zofrenikiem , to muszę ukazać poprzez wyliczenie szeregu zachowań się

J a n a — a przy tym akceptując teorię choroby schizofrenii — dlaczego

i w jakim sensie łączę orzecznik „schizofrenik” z podmiotem „ Ja n ” w

sądzie „o tym oto” konkretnym bycie Janie. Połączenie bowiem orzeczni­

(12)

ka z podmiotem nie jest bezpośrednie, gdyż zarówno podmiot jak i orzecz­

nik jest m i dany poznawczo za pośrednictwem znaku naturalnego (quod), jak i znaku narzędnego (per quod) języka. Nadto związek orzecznika z podmiotem w sądzie w ystępuje na tle jakiegoś typu rozum ow ania:

e x quo. Zatem ujrzenie i uznanie powiązania koniecznego orzecznika z podmiotem jest uw arunkow ane odsłonięciem tych w szystkich typów znaków i pośredników. A owo odsłonięcie jest dziełem pracy um ysłowej poszczególnej osoby. Oczywiście są praw dy tak obiegowe — truizm y — że są powszechnie uznane i nie są odnoszone do jakiejś osoby ustala­

jącej charakter praw dy poprzez ukazanie funkcji pośredników w po­

w iązaniu orzecznika z podmiotem. Ale są praw dy zdobyte z takim tru ­ dem, że na zawsze należą do ich „odkrywcy”, jak np. praw o A rchim e- desa, jak prawo powszechnego ciążenia Newtona, jak sform ułow ania fi­

lozoficzne różnych myślicieli, że one n a zawsze wiążą się z nazwiskam i ich odkrywców. Rzecz jasna, praw da tak zdobyta m ierzy się ostatecznie zgodnością z istniejącym stanem rzeczy. Słusznie przeto Tomasz z Akwi­

nu podkreślał: „iudicium respicit esse” — sąd wiąże się z istnieniem . A pierw otne stwierdzenie istnienia dokonuje się w sądzie ^egzystencjal­

nym. Owa jednak afirm acja istnienia w każdym sądzie jest zaw arta w ir­

tualnie. ze względu na dwojaki sens „jest” jako łącznika zdaniowego:

a) asercyjny, w którym zasadniczo łączymy i uznajem y przynależność orzecznika do podmiotu; (rodzaj „przynależności” jest w ieloraki i tym zagadnieniem zajm uje się logika); b) afirm acyjny, w którym w yrażam y relatyw ną tożsamość bytową orzecznika z podmiotem, ze względu na faktyczne, rzeczywiste istnienie stwierdzonego stan u rzeczy. Owa druga funkcja „jest”, m niej zauważalna, jest jednak funkcją -fundam entalną, bazową, kontaktującą nas z realnym światem i dlatego konstytuującą, transcendentalizującą stronę ludzkiego języka w przeciw ieństw ie do funkcji „asercyjnej”, czysto łącznikowej „jest” będącej w yrazem u n i- w ersalizującej strony języka ludzkiego.

Oczywiście stany prawdziwościowe naszego poznania wiążą się z ję­

zykiem transcendentalizującym , analogicznym, jakim w yrażam y realnie istniejące stany rzeczy, które w języku m etafizycznym przybierają po­

stać analogicznego (tzw. „pojęcia”) bytu i zam iennych z nim transcen­

dentalnych wartości (rzeczy, jedności, odrębności, praw dy, dobra, piękna).

Tak pojm owany byt, jako aktualnie istniejący o konkretnej treści, pod­

lega procesowi abstrahow ania, a przez to operacji n a treści-istocie, którą pojm uje się niezdeterm inow anie aż do granic niesprzeczności i czystej możliwości, jak to miało m iejsce u Ja n a Duns Szkota i Ch. Wolffa. Za­

trzym anie się na stronie treściowo-istotowej bytu suponuje jednak pier­

w otną afirm ację realnego bytu jako istniejącej realnej konkretnej treści.

Operowanie zaś pojęciem istotowym byitu w oderw aniu od istnienia nie

(13)

C Z Ł O W IE K I W A B T O S C

63

przekreśla jednak przez to samo fa k tu istnienia i w tym sensie można uznać, że naw et tak pojm ow any byt (esencjalny) jest przyporządkow any istnieniu. Zatem stw ierdzanie i posługiwanie się abstrakcyjnym i ukła­

dam i treściow ym i w yrażanym i w sądach w różnych dziedzinach nauk jest z n a tu ry rzeczy przyporządkow ane afirm acji istnienia, a przez to prawdzie, jeśli ta jest relacją zgodności sądu z realnie istniejącym sta ­ nem rzeczy. Je st to praw da analogiczna, której analogatem głównym jest stan nadprawdziwościowy, afirm ow any pierw otnie w sądach egzysten­

cjalnych. P raw da jako wartość poznawcza jest zawsze zw iązana z inte­

lektualną pracą ludzkiej osoby, k tó ra uzgadniając swoje sądy z istnieją­

cym stanem rzeczy m usi pokonać tru d „przedarcia się” przez pośredniki i odsłonić je, aby zagwarantować intersubiektyw nie sensowną prawdę, oczywistą obiektywnie, przy odsłoniętych pośrednikach poznania. Tak pojęta praw da jest w artością poznawczą najwyższą, usensowniającą poz­

nanie człowieka ta k przednaukowe, jak i naukowe, jak wszelkie typy poznania, które ostatecznie suponują stan y prawdziwościowe dane w poznaniu teoretycznym . P raw da nie byłaby ludzką wartością, gdyby: w jej zdobycie nie był zaangażowany człowiek w swoim wysiłku i dzia­

łaniu poznawczym. Stany prawdziwościowe będące rezultatem osobo­

wej działalności poznawczej człowieka, wiążące nas — uzgadniając — z otaczającą rzeczywistością, w której człowiek jest zanurzony w swym bytow aniu, są w artością podstawową, bazową wszelkiej ludzkiej działal­

ności osobowej.

Wszakże obok poznania ty p u teoretycznego jest dziedzina poznania praktycznego z całym porządkiem m oralnym w yrażającym się w ogólnie analogicznych dziedzinach uspraw nień — tzw. „cnót kardynalnych” wraz z ich bogatym uszczegółowieniem. To starożytni klasycy filozofii, zwłasz­

cza zaś Platon a po nim Arystoteles, wyróżnili tzw. cztery zasadnicze uspraw nienia-cnoty ze względu n a bytow y i społeczny charakter czło­

wieka. Dla P latona bowiem człowiek posiadał trzy dusze: intelektualną, bojową i pożądliwą. Trzem duszom człowieka odpowiadały trzy w arstw y społeczne składające się n a p aństw o: władza (mędrcy), siły obronne, w y­

tw órcy (chłopi i rzemieślnicy). Każda z w arstw społecznych w inna się kierow ać właściw ą sobie cnotą, tzn. m ądrością-roztropnością, męstwem i um iarkowaniem . Cnota sprawiedliwości m iała kierow ać współpracą w arstw społecznych oddając każdem u, co m u się należy. Chociaż platoń­

skie podstaw y cnót naczelnych były mylne, jak m ylny był jego obraz człowieka, to jednak dostrzeżenie czterech naczelnych „cnót” było trafne i zostało przyjęte w zachodnioeuropejskiej k u ltu rz e 9.

8 N ajbardziej chyba trafn ym przed staw ien ie aretologii je st 2 część S u m y teo ­ lo g ic zn ej św . T om asza z A k w in u i d alsze an alizy będą dokonane na m argin esie tego w ła śn ie dzieła.

(14)

Roztropność bowiem uspraw nia nasze poznanie praktyczne, a więc ludzkie sumienie, o ile ono decyduje o naszym postępowaniu. Znaczy to, iż rozum praktyczny m usi być także uspraw niony w ukazyw aniu w sądach praktycznych takiego dobra, które człowieka skutecznie będzie łączyć w realizacji jego ostatecznego celu życia. W szystkie bowiem do­

b ra w działaniu realizowane przez człowieka w stosunku do ostatecz­

nego i naczelnego celu życia są jedynie dobram i-środkam i. I ich w ar­

tość jest związana z realizacją celu ostatecznego ludzkiego życia. Cel zaś ostateczny ludzkiego życia, o którym ostatnio w etyce mówi się tak mało, pełni funkcję „racji b y tu ” osobowego życia ludzkiego. Jeśli ludz­

kie życie jest jedno i jedność jest zapodmiotowana w jednym podmiocie bytow ym — w osobie, to osoba poprzez najrozm aitsze swoje czynności realizuje swój ostateczny cel. A jest nim tak lub inaczej pojęty osobowy rozwój w ew nętrzny w kontekście osób drugich. Oczywiście ta k pojęty osobowy rozwój, przybierający od strony psychologicznej form ę prag­

nienia szczęścia, jest uprzedmiotowiony. I hierarchii celów osobowych odpowiada hierarchia celów i dóbr przedmiotowych. Ich jednak uzna­

nie jest uw arunkow ane ogólną teorią bytu lub światopoglądem, a naw et wiarą.

Rola jednak sum ienia usprawnionego w swoim w ydaw aniu sądów praktycznych i pokierow aniu rozum nym w dziele w yboru jest niezwy­

kle doniosła i decydująca o wartości samego człowieka, gdyż ten staje się tym, co realizuje w swoim wolnym wyborze, w swoich aktach de­

cyzyjnych. Sumienie, czyli dyktat praktycznego rozum u o dobru repre­

zentow anym w treści sądu praktycznego, stoi w samej ogniskowej wszel­

kiej ludzkiej działalności, dlatego uspraw nienie sum ienia przez roztrop­

ność będącą jako recta ratio agibilium „woźnicą cnót” (auriga m rtuium ) znaczy poddanie przewodnictwu rozum u wszelkiej ludzkiej działalności jako działalności osobowej, tzn. rozum nej i wolnej.

Usprawnienie rozum u w dziedzinie wolnego działania dom aga się za­

razem wprow adzenia ładu w dziedzinę ludzkiej woli, k tó ra — zwłaszcza w stosunku do drugich osób — jest siłą napędow ą działania, ma oddać każdemu, co się m u należy według sprawiedliwości. Uczucia popędliwe człowieka, powodujące niekiedy zbytnią agresję z jednej strony i znu­

żenie z drugiej, m uszą być uspraw nione przez męstwo ze swoim agredi — zaatakowaniem zła oraz sustinere — w ytrzym aniem naporu nieuchron­

nego zła i nie poddaniem się m u w chwilach przemocy. Wreszcie nasze Uczucia pożądliwe, pożądające konkretnie ujrzane dobro, m uszą być

„m iarkow ane” — ne quid nim is! — nie za wiele, ale zawsze zgodnie z rozumem!

Każda z tych kardynalnych5 fcnót uspraw niająca nasze główne władze

działania osobowego {rozum praktyczny, wolną wolę, uczucia popędliwe

(15)

C Z Ł O W IE K I W A R T O Ś Ć

65

i uczucia pożądliwe) posiada bogaty w achlarz uszczegółowień ze względu n a specyficzny, form alny przedm iot działania, któ ry to przedm iot re a ­ lizuje się w ludzkim akcie uspraw nionym przez poszczególną cnotę. N aj­

lepsze opracow anie analityczne tych w szystkich zagadnień jest dokonane przez św. Tomasza w Sum ie teologicznej II-IIae. Tomasz bowiem ana­

lizuje n ajpierw poszczególne cnoty kardynalne sam e w sobie i w świetle przeciw nych im w ad oraz w świetle nadprzyrodzonych uzdolnień, zw a­

nych w tradycji teologii katolickiej „daram i D ucha Świętego”, a n a­

stępnie ro zpatruje partykularyzacje wielkich cnót, k tó re to p arty k u lary - zacje nazyw a on partes — częściami już to integrującym i (partes inte- grales), już to podległymi, stanow iącym i jakby gatunki w stosunku do naczelnej, rodzajowej cnoty, już to wreszcie częściami podobniczymi, czyli takim i cnotami, które w swój sposób spełniają naczelne zadanie cnoty kardynalnej. Przedstaw ione przez Tomasza zróżnicowanie ta k po­

jętych cnót jest niesłychanie bogate, oparte na wielowiekowym doświad­

czeniu i rów nież wielowiekowych próbach system atyzacji. A naliza tych w szystkich zagadnień przekracza oczywiście możliwości jej naw et n a j­

ogólniejszego przedstaw ienia, a naw et naszkicowanie bardzo pobieżnego atlasu sam ych zagadnień poruszonych przez Tomasza przekracza ram y artykułu. Jedno jest wszakże niezm iernie doniosłe, iż nakreślona przez Tomasza aretologia (a jest to niezw ykle oryginalne i unikalne w skali ludzkiej k u ltu ry dzieło ze wszech m iar genialne) stanow ią w yborną teo­

rię w artości osobowych, chociaż sam Tomasz nie używ a tu w yrażenia

„w artość”, gdyż żył w epoce, w której słownictwa używ ano bardzo pre­

cyzyjnie i starano się na poszczególne treści ustalić jakiś jeden term in techniczny, nie pow odujący poślizgu znaczeniowego. Niemniej jednak św iat cnót, pojętych jako jakości bytu ludzkiego w jego osobowym dzia­

łaniu realizującym „optim um potentiae, quod bonum facit habentem et opus eius bonum re d d it”, jest w łaśnie św iatem ludzkich wartości. Są one zw iązane z dynam iczną ludzką osobą aktualizującą się nieustannie w sw ym osobowym działaniu. Jest św iat w artości nierozdzielnie związa­

n y z bytem , a nie konstytuujący oddzielną od bytu dziedzinę sollen, gdyż ta w łaśnie dziedzina — i to nieustannie w sw ych analizach ukazuje Tomasz — jest aktualizacją wedle przew odnictw a sum ienia ludzkich real­

nych możności. Natom iast pojm owanie św iata w artości w oderw aniu od bytu, a św iata ludzkich wartości od bytu ludzkiego jest tw orzeniem kon­

strukcji m isternej, ale nierzeczywistej, bo oderw anej od bytu takiego, jaki jest, a więc bytu jednego, złożonego z możności i aktu. Tomaszowa koncepcja w artości ludzkich, będąca pom nikiem wielowiekowego doś­

w iadczenia i zarazem żywej tradycji teo rii moralności została niestety zapomniana i — co gorsze — nieuwzględniania u obecnych miałko psy- chologizujących i fenomenologizujących moralistów, w ikłających się n aj­

5 — R o c z n ik i F ilo z o f ic z n e

(16)

częściej w pseudoproblem atyce spowodowanej epistemologicznymi kon­

sekwencjam i kantyzm u i neokantyzmu, tudzież próbą przezwyciężenia neokantyzm u w oparciu o neokantow skie stanowisko. Można jedynie w y­

razić żal, że nieznajomość i zw yczajna ignorancja wielkich rozwiązań zanotowanych *w dziejach ku ltu ry ludzkiej — daje niektórym zdolnym publicystom podstawę do krzykliwego i naw et napastliwego zabierania głosu i to w imię ludzkich wartości, k tóre rzekomo się ostatnio dopiero objawiły.

C. Spraw a otw artości człowieka na działanie pozanaturalne, w teologii nazywane działaniem nadprzyrodzonym, wiąże się z w ażnym rozróżnie­

niem, znanym także n a terenie filozoficznym, potencjalności n aturalnej i obediencjalnej. Potencjalność n atu ra ln a jest zw iązana z w ew nętrzną stru k tu rą bytu jednego a jednak złożonego z w ielu czynników-części;

natom iast potencjalność obediencjalna nazyw ana z polska „możnością uległości” opiera się n a relacji stw orzenia do Stwórcy, B ytu Pierwszego.

W m yśl tej w łaśnie potencjalności b y t przygodny jest n ie tylko otw arty w stosunku do swego Stw órcy, ale jest Mu uległy do granic niesprzecz- ności. I dlatego B yt Pierw szy będąc nieustannie racją istnienia bytów przygodnych, jest racją tego istnienia w e wszelkich bytow ych porząd­

kach, a więc także w porządku działania. W m yśl teologii w yraża się to w postaci przede wszystkim tzw. „cnót w lanych” oraz darów Ducha Świętego. Zagadnienie to jest z n atu ry rzeczy zagadnieniem teologicz­

nym i dlatego nie będzie tu szczegółowo rozważane. W skazujemy n a nie jedynie z poczucia konieczności zwrócenia uw agi n a porządek nadprzy­

rodzony będący w artością także ludzką, gdyż zapodmiótowaną w czło­

wieku, chociaż nie zdobytą wysiłkiem ludzkim. O tych w artościach i moż­

na, i należy pisać językiem ludzkim, spraw dzalnym poprzez założone i akceptowane objawione w prost lub pośrednio zasady funkcjonow ania nadprzyrodzonego porządku.

Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na wartości naczelne zwane w lanym i cnotam i teologicznymi: w iarę — nadzieję — miłość. One m ają za zadanie związanie człowieka poprzez jego czyny osobowe z Bogiem jako dawcą i kresem życia nadprzyrodzonego. Jeśli bowiem człowiek m a być porw any w w ir życia Boga, to poprzez w iarę uzyskuje konieczne wiadomości otw ierające nowe horyzonty życia ludzkiego; poprzez na­

dzieję skierow uje się ku Bogu jako Dobru, które m a m nie osobiście upeł- nić i ostatecznie uszczęśliwić, a aktem miłości już teraz rozpoczyna to zjednoczenie z Bogiem, które po śm ierci przem ieni się w jedność nie­

rozerw alną i pełne uczestnictwo w try n itarn y m życiu Boga. Cnoty teo­

logiczne stanow ią najwyższe wartości doczesnego życia ludzkiego, gdyż są one ujaw nieniem w porządku działania stanu łaski, czyli w ew nętrz­

nego zjednoczenia z Bogiem, który w łaśnie przez łaskę jest w sposób

(17)

C Z Ł O W IE K I W A R T O Ś Ć

67

nadprzyrodzony obecny w człowieku, ab y w nim od w ew nątrz działać.

Owo zaś działanie suponuje zalążkowe uspraw nienie ku dobrem u wszy­

stkich ludzkich potencjalności. I dlatego — zdaniem klasyków teologii — potrzebne są człowiekowi cnoty wlane, które m iałyby dokładnie od­

powiadać cnotom nabytym . Jeśli bowiem znajduje się w stanie zjedno­

czenia w ew nętrznego z Bogiem w porządku nadprzyrodzonym , to nie może w sobie nie posiadać chociażby w stanie zalążkowym uzdolnień i uspraw nień w ym aganych dla odpowiedniego działania. Widoczne Jest to szczególnie p rzy dram atycznych przeżyciach w okresie tzw. „naw ró­

cenia”, gdy człowiek zm ienia diam etralnie swe działanie i nagle uzy­

skuje moc skutecznego działania przeciwnego działaniu w życiu poprzed­

nim. W teologii życia w ew nętrznego tłum aczy się to otrzym aniem nowej pomocy nadprzyrodzonej, k tóra może zmienić styl dotychczasowego postę- i powania. Owe cnoty w lane uzdalniające i zalążkowo uspraw niające dzia­

łanie wedle wymogów wiary, nądziei i miłości m ają pomóc w rozwoju naturalnych cnót nabyw anych poprzez pow tarzanie czynności i tzw. ćwi­

czenie się w działaniu dla osiągnięcia optim um potentiae.

Je st jeszcze niezw ykle ciekawa problem atyka darów Ducha Świętego jako wyposażenia duchowego człowieka, uzdalniającego go do chętnego ulegania dobrym myślom, dobrym natchnieniom w ew nętrznym uchodzą­

cym za specjalny „głos Boży”. W tradycji teologicznej funkcję darów Ducha Świętego porównyw ano do rozpiętych pod pew nym kątem żagli, k tóre w ychw ytują w iatr dla poruszenia łodzi. Człowiek rów nież m a być

„gotowy” i posłuszny n a w ew nętrzne dobre natchnienia, n a głos Boży, podobnie do Sam uela modlącego się w przybytku Pańskim i wsłuchanego w głos Boga pochodzący z ark i Przym ierza. Gotowość sw ą w yrażał Sa­

m uel m odlitw ą sform ułow aną w słowach: „m ów P anie bo słucha sługa Twój”.

Koncepcja darów Ducha Świętego zw iązana z teorią cnót ukazuje bo­

gate uposażenie w ew nętrzne człowieka, który jest przyporządkow any — przez swe ziemskie pielgrzym ow anie — osiągnięciu rozwoju pełni swej osobowości i zarazem przez to samo włączeniu się w n u rt tego życia, którym jest sam w sobie Bóg. A życie to w yraża się w nieskończonym poznaniu siebie realizującym się odwiecznie w tzw. „rodzeniu” LOGOSU i nieskończonej miłości siebie, w yrażającej się w osobie Ducha Świętego.

W m yśl objaw ienia i teologicznej jego interpretacji istnieje ciągłość ży­

cia doczesnego ziemskiego i życia pośmiertnego, w którym ludzki by t osobowy rozw inie do m aksim um w szystkie swe potencjalności i zakot­

wiczy się ostatecznie w Bogu, stając się w pełni świadomym uczestni­

kiem życia samego Boga, bez żadnych pośrednictw jakiegokolwiek ty p u

czy to poznawczo-znakowego, czy emocjonalnego. W takim stanie rzeczy

Bóg poryw ający w n u rt swego osobowego życia ludzkie osoby stanie

(18)

się wszystkim w e wszystkim. Istotnym, tym samym, niezm iennym łącz­

nikiem — ,w całkowicie zmienionych w arunkach — pozostanie miłość, jak w swym hym nie o miłości pisał Paw eł apostoł w Liście do K oryntian.

Gdybyśmy naszkicowany zaledwie obraz usiłowali w yrazić w term i­

nologii wartości, to uposażenie w ew nętrzne człowieka nadprzyrodzone uznalibyśm y za wartości skutecznych środków, a natom iast darującego się i „porywającego” ku sobie Boga uznalibyśm y za ostateczną najw yż­

szą wartość celu, ku którem u poprzez naturalne przyporządkow anie ce­

lowe, jak i przyporządkowanie z wyboru wszystko zmierza, aktualizu­

jąc swe potencjalności osobowe. Wartości tak rozum iane są zawsze ujakościowanym konkretnym bytem, ujmowanym jako przedmiot i cel naszych najrozmaitszych aktów intencyjnych.

Kończąc rozważanie ludzkich wartości należy jeszcze zwrócić uwagę n a trzeci ty p działalności rozumowo-poznawczej tw orzący dziedzinę tw ór­

czości; dziedzinę pochodną w stosunku do ściśle pożnawczej, recepcyj­

nej i teoretycznej. Na jej tle w kraczam y w łaśnie twórczo, odpowiednio przekształcając — przez rozbijanie starych składów treści i tw orzenie nowych — zastane zawartości poznawcze. K ryteria tego przekształcania i tw orzenia nowych konstruktów są bardzo różne. Starożytność grecka i średniowiecze chciało wszystkie te k ry teria sprowadzić do naczelnego analogicznie rozumianego piękna, a to ze względu na dw ojaki czynnik integrujący pojęcie piękna: kontem plację poznawczą i zachw yt upodo­

bania. Elem enty te rozumiane właśnie analogicznie, dostrzegano we wszy­

stkim, co stawało się ludzkim dziełem czy to sztuk pięknych, czy wszel­

kiej sztuki użytkowej tworzącej narzędzia d la transbiologicznych celów człowieka. Wszędzie tam w konstruow aniu dzieła, jak z drugiej strony w estetycznym oglądzie, występow ała kontem platyw na w izja {artystycz­

n a lub estetyczna) i zachw yt upodobania właściwy d la twórcy, jak i „kon­

sum enta” dzieła skonstruowanego w poznaniu twórczym, pojetycznym.

K ry teria piękna jako wartości naczelnej coraz m niej było rozum iane ze względu na przyspieszony rozwój nauk posługujący się językiem typu uniwersalizującego, a przez to samo dążącego do coraz to ściślejszego i coraz bardziej jednoznacznego w yrażania swoich myśli. Piękno prze­

stało być rozum iane właściwie, tzn. analogicznie i transcendentalnie i dlatego trzeba było je skategorializować i zamienić na coraz bardziej określone kategorie „piękna”, w yodrębniając jako nowe wartości n a j­

rozmaitsze sprzężenia różnie rozum ianej w izji kontem platyw nej i zach­

w y tu upodobania, ze względu n a najrozm aitszy „m ateriał”, w którym została ostatecznie ucieleśniona pierw otna twórcza myśl, budząca upo­

dobanie pierwotne.

Dziedzina ludzkiej twórczości jest niezm iernie rozległa, tru d n a do

generalnego przedstaw ienia. O niej może do pewnego stopnia św iad­

(19)

C Z Ł O W IE K I W A R T O Ś Ć

69

czyć Biblia w słowach Boga mówiącego do człowieka: „czyńcie sobie ziemię poddaną”. Owo zaś „czynienie” przez człowieka w skazuje n a pierw otne m om enty poznaw czo-konstrukcyjne ludzkiej myśli, k tó ra nor­

m alnie w uczynionym dziele znajduje swój pełny wyraz, ale w pierw m yśl m usi sam a w sobie dostrzec, ujrzeć i zachwycić się, upodobać so­

bie to, co tw orzy nowego, by „ziemia była człowiekowi poddana”.

I

Niniejszy szkic m iał na celu zwrócić uwagę n a tradycyjne koncepcje tego wszystkiego, co zwykło się nazyw ać w artością ludzką. Okazuje się, że realistycznie ujm ow any i rozum iany b y t jako istniejący konkret, zwłaszcza zaś b y t osobowy, dynamiczny, nieustannie się aktualizujący, tw orzy sobie te wartości w sw ym życiu osobowym, k tóre są d la każdego oczywiste jako wartości. Można je ująć w poznaniu analogiczno-uogól- niającym , mówiąc o sam ych wartościach w oderw aniu od podm iotu. Do­

konało się to szczególnie dram atycznie w koncepcji filozofii K anta, gdy

— wychodząc z m ylnych, w olfiańskich koncepcji b y tu — nie widział już możliwości ani poznawczego ujęcia samego bytu w sobie, ani tym b ar­

dziej realizujących się w bycie wartości jako aktualizacji potencjalności.

Dlatego był zmuszony uznać odrębną pozabytow ą dziedzinę w artości ja­

ko przedm iotu sollen. Takie postaw ienie spraw y doprowadziło nie tylko do oderw ania się filozofii od rzeczywistości św iata istniejącego konkret­

nie, ale także do tw orzenia sztucznie różnych światów, nabudow anych już nie n a poznaniu, lecz n a oderw anej i zhipostazowanej myśli, k tóra żyje tylko konsekw encją m yślenia, rodzącą najrozm aitsze ontologie, w które — jak w ciasny g arn itu r dziecięcy — usiłowano wgnieść św iat dorosłych ludzi i rzeczy.

M A N A N D VA LUE S u m m a r y

The present p ap er aim s a t d raw in g th e read er’s a tten tion to th e traditional conceptions o f a ll w h a t is ca lled hu m an value. W e fin d th at a realistically approa- ched and understood being, a s an e x istin g concrete, and esp ec ia lly as a personal, dyn am ie, con tim iou sly actu alizin g itse lf being, creates in th e h is personal life th ese va lu es, w h ich are o b v io u s as v a lu es for everybod y. T h ey c a n be approached in th e an alogou s-gen eralizin g cognition , w h e n sp eak in g abou t the va lu es th em - selv es, as abstracted from th e su bject. T his has been done in an esp e cia lly dra- m atic w a y in K ant’s coneep tion o f ph ilosophy, w h en , startin g from th e w rong, W olffian con cep tion s o f b ein g — h e could not see a p ossib ility of eith er a co g n itiv e approach to th e v e r y b ein g in itself, or, th e m orę so, v alu es actu alizin g th em sel- v e s in b ein g — as an actu alization o f potentiality. This is w h y he had to recog-

(20)

nize a separate extrab ein g v alu e as an ob ject of "sollen”. Such a situation led not on ly to detaching philosophy from th e reality o f th e actu a lly e x istin g w orld, bu t also to artificial creation o f variou s worlds, b u ilt not on cognition, but on an abstracted and hypostasized thought, w h ich o n ly liv e s w ith th e con seąu en ce of thinking, y ield in g diverse ontologies w h ich the w orld of grow n-u ps and tings w as attem peted to be pushed into, as in to a tight ch ild ’ss su it.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Znajomość utworu to rozumienie (z ewentualnym pamiętaniem) treści, które ujawniają się w utworze, plus wiadomości z zakresu świata przedstawionego, plus opis utworu

Ze względu na przedmiot prawa rzeczowe można podzielić na prawa odnoszące się wyłącznie do rzeczy (własność, użytkowanie wieczyste, służebności,

nieszczęśliwą minę, że obelgi więzną mi w gardle. I im dłużej doktor Dusseldorf milczy ze swoją zmartwioną miną, tym bardziej ja czuję się

Poznanie podstawowych mechanizmów funkcjonowania partii w demokratycznych systemach politycznych.. Poznanie mechanizmów kształtowania się i funkcjonowania

SROLW\F]QH OXE ND*GH LQQH SU]\QDOH*QRü GR PQLHMV]RFL QDUR GRZHM PDMWHN XURG]HQLH QLHSHáQRVSUDZQRü ZLHN OXE RULHQ WDFM VHNVXDOQ´ &KF VL RGQLHü MHG\QLH GR ]DND]X G\VNU\ PLQDFML ]H Z]JO

To, co tomistyczny punkt wi- dzenia na moralność pozwala nam powie- dzieć, to to, że w każdej sytuacji, w której się znajdziemy, gdy podejmowane są dane decyzje

Pewnego dnia przyszedł mój dziadek, on miał troje dzieci, same córki i on chciał mieć też chłopca, żeby po stu latach ktoś zmówił za niego kadisz.. Bo u Żydów, jak ktoś

Bo ja wiem, że moja mama była kuzynką tej ciotki później, która wyjechała i za nią wyjechał mój wujek, to znaczy brat mojego ojca.. I oni się poznali na