Dirk Uffelmann
Teleologia i antyprzyczynowość w
"Dziadach" Mickiewicza
Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 29, 129-144
R o czn ik T o w a r zy stw a L itera ck ieg o im . A. M ic k ie w ic z a X X I X /1 9 9 4
Dirk Uffelmann
TELEOLOGIA I ANTYPRZYCZYNOWOŚĆ
W D Z IA D A C H MICKIEWICZA1
1. Pr z e d m i o t i m e t o d a i n t e r p r e t a c j i
Z agadnienie „duchow ego w ęzła” łączącego D ziady kow ieńsko-w ileńskie ( 1823) z D ziadam i drezdeńskim i (1832) uw ażano zazw yczaj w literaturze przed miotu za zagadnienie pierw szoplanow e. D ziało się tak przede w szystkim ze w zględu na heterogeniczny charakter obu tych utw orów . Pytano więc, czy łączy je autobiografizm i czy to on powoduje, że oba te utwory stanow ią część ca
łości?2 Czy pojaw ia się w nich jednolita m etafizyczna koncepcja rzeczyw isto ści?3 Czy w spólnym m ianow nikiem pozostaje w nich odejście od chłodnego ra cjonalizm u i zw rócenie się ku w szechogarniającem u uczuciu m iłości?4
Przystępując do odpowiedzi na te pytania, sądzę, że dla interpretacji D ziadów jak o całości kwestia, czy wszystkie części m ają jak ąś niezm ienną cechę wspólną, je st mniej istotna niż pytanie, dlaczego odrębne i w zględnie autonom iczne części zostały zestaw ione właśnie w taki sposób, który pow oduje, że utrzym ują się m ię dzy nimi tak znaczne różnice. Ten drugi aspekt w ydaje mi się bardziej przydatny do interpretacji dzieła. Tekst M ickiew icza zyskuje bow iem w całości więcej na dynam ice różnic niż na statyce wewnętrznej spójności, albow iem „dla znaczenia w ażne są nie żywioły jako takie, lecz istniejące m iędzy nimi dystanse”5. D latego sądzę, że zestaw ienie części II i IV z częścią III nie jest bynajm niej problem em , lecz przeciw nie, właśnie rozw iązaniem problem u6. T rzeba bow iem w yjaśnić i pokazać, jak im sposobem sens rodzi się i w yłania z różnic i miejsc pustych, które w pisane są w koncepcję tekstu. Tego w łaśnie dotychczasow e prace o D zia
dach M ickiew icza na ogół nie doceniały. Problem ów w yznacza zaś przedm iot
moich rozw ażań. Z jednej strony zagadnienie spoistości w ym aga poszukiw ania analogii, w spólnych cech i tożsam ości. Z drugiej strony niespoistość tekstu pro wadzić musi do dociekania sensu na podstawie w ystępujących w dziele niespój ności i różnic.
trznie heterogeniczny ma wiele „miejsc niedookreślonych” i że zm usza odbiorcę do skrajnie aktyw nego konkretyzow ania7. Musi 011 - chociażby w tym celu, żeby zrozum ieć bieg akcji - form ułow ać hipotezy na tem at sensu utworu. Jeśli od biorca poszukuje w tekście spójności8, to często spotyka luki w przebiegu akcji, co skłania go do przejścia na wyższy poziom znaczeniow y, na którym formułuje kolejne hipotezy. Hipotezy te odbiorca ponow nie odnosi do przebiegu akcji i w ten sposób próbuje w ypełniać napotkane wcześniej luki i przerwy. Jeżeli jego działania zostaną uw ieńczone sukcesem, to tekst uzyskuje w yższą spoistość.
Spoistości tej służy rekonstrukcja historycznych uw arunkow ań kom unikacyj nych, które określają m.in. pre-teksty poprzedzające poszczególne części D zia
dów, toczący się w obrębie całej twórczości poety dialog intertekstow y, dyskurs
filozoficzny i teologiczny epoki, w szczególności zaś dyskurs historiozoficzny. S ądzę bowiem , że historiozoficzna interpretacja D ziadów um ożliw ia wydobycie paraleli pom iędzy czynnikam i bądź łączącym i, bądź rozdzielającym i odrębne części utworu oraz między paradygm atam i, osadzonym i w historii idei i form m yślow ych, a przem ianam i tych paradygm atów.
D ziady M ickiew icza przyw ołują - jak sądzę - zarów no rozm aite paradyg
m aty form alno-treściow e, funkcjonujące w historii literatury, jak też w historii idei i w historii struktur myślowych. Trzeba wym ienić tutaj zw łaszcza konfi guracje w erteryzm u, postawy buntow nicze w stylu Prom eteusza i Fausta oraz koncepcję poety jako w ieszcza narodowego (poeta vates) w ścisłym pow iązaniu z problem atyką m artyrologii oraz mesjanizm u polskiego. O tóż D ziady niejed nokrotnie przeciw staw iają sobie te rozm aite perspektyw y, w ydobyw ają ich sprzeczności, jednakże ostatecznie dokonują ich integracji na najw yższych po ziom ach znaczeniow ych utworu. Integracja ta odbyw a się na płaszczyźnie i w kategoriach telelologii, ponieważ, jeśli w różnych częściach D ziadów dochodzi do głosu dyskurs historiozoficzny, to cechuje go właśnie teleologia. M a ona cha rakter transcendentalny i dialektyczny, wyraźnie przeciwny m yśleniu przyczyno- w oskutkow em u. Tw ierdzę więc, że najwyższym poziom em znaczeniow ym dla całości D ziadów M ickiew icza jest teleologiczna historiozofia i że pełni ona fun kcję jed n ocząco-scalającą w stosunku do rozm aitych, heterogenicznych sensów tego tekstu. To ona - teleologiczna historiozofia - um ożliw ia czytelnikow i stw o rzenie hipotezy spójności tekstu i wyręcza w tym względzie tradycyjną, w yspe cjalizow aną w tej roli integratora sensu akcję dram atu. Luki i przerw y w akcji
D ziadów stają się środkiem uw ydatnienia sensu, nie zaś następstw em jeg o nie
obecności.
O drzucenie zim nego racjonalizm u i pochw ała gorącego i szczerego uczucia snują się niczym nić przez całą rom antyczną tw órczość M ickiew icza. U spra w iedliw ia to, rzecz jasna, ujęcie fragm entarycznego i chaotycznego na pozór ch a rakteru D ziadów jako pochodnej antyracjonalizm u poety9. Jednakże późniejsze popraw ki św iadczyły o tym, iż dążył on do tego, ażeby połączyć różnorodne
-pisane początkowo bez troski o spoistość - części w organiczną całość, ażeby nadać D ziadom znamiona ciągłości10. Jeżeli wolno tu mówić o zamyśle autora, to obejmował on - w różnych okresach i w różnym natężeniu - oba pierwiastki. Ogarniał więc zamysł antyracjonalistyczny, który prowokował smak odbiorcy ukształtowany według kanonów klasycyzmu i poetyki normatywnej. Zawierał jednakowoż także zamysł porządkujący i spajający odrębne części w pewną lo giczną całość. Pożądana byłaby w tym względzie - jako pomoc naukowa - chro nologia powstawania tekstu Mickiewicza, która porządkowałaby poszczególne wersje (redakcje) utworu według osi czasow ej11. Ale lektura D ziadów musi uwzględniać także sprzeczności występujące w tekście traktowanym synchroni cznie. Tutaj rozważam tekst D ziadów jedynie w wersji ostatecznej, gotowej, nie zaś według chronologii powstawania poszczególnych części.
II. P r o b l e m y s p ó j n o ś c i d r a m a t u
W Traktacie o naturze ludzkiej Dawid H um e określił trzy podstawy, na któ rych opiera się ludzkie postrzeganie otaczającego świata; są to:
„ to ż sa m o ść , p o ło ż e n ie w c z a sie i przestrzeni i p r z y c z y n o w o ś ć . W sz y stk ie rodzaje ro zu m o w a n ia p o leg a ją n ic na c z y m innym niż na porów naniu i u stalaniu tych sto su n k ó w bądź sta ły ch , bądź n ie sta ły c h , w ja k ic h d w ie lub w ięcej rzeczy p o zo sta je d o s ie b ie ” 12.
Jeśli tak jest, to, rzecz jasna, również odbiorca tekstu literackiego począt kowo operuje tymi trzema zasadami, żeby zrozumieć świat przedstawiony w tek ście. Ale didaskalia oraz implikowane w tekście D ziadem wskazówki dotyczące miejsca i czasu akcji oraz tożsamości postaci nie wystarczają do tego, żeby zbu dować logiczny, chronologicznie uporządkowany obraz świata przedstawionego. Dzianie się akcji dramatu Mickiewiczowskiego obfituje bowiem w liczne - mó wiąc językiem Ingardena - miejsca niedookreślone i momenty potencjalne, które wym agają od czytelnika dopełnienia ich i zaktualizowania. Jeśli dla przeciętnego (typowego) odbioru dzieła literackiego niezbędne jest zakotwiczenie jego dziania się w określonej, znanej czytelnikowi lub widzowi z doświadczenia czasoprze strzeni oraz ustalenie - chociażby szkicowe - tożsamości osób, to D ziady Mic kiewicza wystawiają w tym względzie odbiorcę na ciężką próbę, dlatego, że wie le z tych składników utworu pozostaje nierozstrzygniętych, zawieszonych. Tzw. „good continuation” czytania bywa wielokrotnie przerywana. Powoduje to, że
D ziady wymagają od odbiorcy „zwiększonej aktywności kompozycyjnej” 13, sta
łej i samodzielnej konkretyzacji, wypełnienia luk i przerw powstałych w wyniku zerwania ciągłości świata przedstawionego.
Dotyczy to w szczególności niezwykłej struktury czasowej dramatu. Dida skalia nie precyzują następstwa akcji, ścisłej kolejości występujących w niej wy darzeń. Zadanie to powierzył autor pamięci odbiorcy. Główny problem
„ P rzek szta łcen ie c z ło w ie k a sp ełn ia się tu [...] je d y n ie p rzez akt, za p o m o cą k tórego u w aln ia się on od w ię z i o so b isty c h u p ad ków po to, by stać się rzec zn ik iem sw o je g o ludu [ ...l” 17.
N ow ostw orzenie bohatera poprzez czyn, dokonany z własnej woli, odznacza się w yjątkow ością. Tak samo, przy założeniu ignorow ania otchłani śm ierci, zo staje skonstruow ana sw oista „tożsam ość” Gustaw a i Konrada. Podobnie można rozszerzyć to utożsam ianie G ustaw a i Konrada na Upiora (cz. II w. 1-96), dalej na czw arte W idm o II części, na W ięźnia (cz. III prolog) i na W idm o sceny 9 cz. III. W tej ostatniej scenie kobieta rozpoznaje G ustaw a w m om encie, w któ rym jest deportow any razem z innymi więźniam i do Rosji. Nosi on bowiem ślad walki przeciw ko ciem iężcom oraz znamię buntu przeciw ko Bogu. Gustaw i K on rad zostają ostatecznie połączeni w jed ną postać. Zestaw ienie inform acji poda nych w D ziadach, które wskazują, iż Gustaw w II części, być może, znajdow ał się jeszcze wśród żyjących ("W tajem niczą noc na Dziady, / M ożna wzywać żywych cienie", cz. III sc. 9 w. 16-17), zaś w III części w ystępuje jako upiór, potem znów pojaw ia się jako żywy Konrad wśród deportow anych, stanowi w y zyw ającą prow okację dla zdrowego rozsądku. Potoczne rozróżnienie stanów śmierci i życia ulega zawieszeniu. Czytelnik jest zm uszony do sam odzielnego ustalenia powyższych zw iązków bez wsparcia ze strony „m echanizm ów spój- nościow ych” tek stu 18. Żeby wyjaśnić tożsam ość (lub dw oistość) G ustaw a-K on- rada waro przyw ołać rozróżnienie R icoeura między idem a ipse.
„ Ip s e ic z n o ść m o ż e uniknąć d ylem atu b ycia tym sam ym i b y cia in n ym , w tej m ierze, w jakiej j e g o to ż sa m o ść opiera się na cz a so w e j strukturze, zgod n ej z m o d e lem to żsa m o ści d yn am icznej w y w ie d z io n e j z k o m p o zy c ji tekstu narracyjnego. W o d różn ien iu od to żsa m o ści abstrakcyjnej tego sa m e g o , to ż sa m o ść narracyjna, k on stytu tyw n a dla ip se ic z n o ś c i, m o ż e zaw ierać z m ia n y , p rzem ien - n o ść , w sp o isto ść p e w n e g o ż y c ia ’’19.
Przypisuję zatem podwójnem u bohaterowi Dziadów w yłącznie ipseiczność, „tożsam ość narracyjną” . M ówię więc nadal o jednym bohaterze G ustaw ie-K o n- radzie. Nie jest on figurą paradygm atycznie zam kniętą. Nie jest także figurą syn- tagm atycznie rozw ijającą się lub indywidualnie zarysow aną postacią. W ystępuje natom iast jako nosiciel idei i św iatopoglądów 20, które w toku dram atu kilka krotnie ulegają przerobrażeniom . Dram at stał się urzeczyw istnieniem określone go projektu filozoficznego (historiozoficznego). W odstępach między św iatopo glądam i bohatera - paradygm atam i historii m yślenia, w krystalizacji ich różnic w yłania się w trakcie lektury znaczenie Dziadów.
IV. An t y p r z y c z y n o w o ś ć
Dramat M ickiew iczow ski utrudnia czytelnikow i ustalenie spójności tekstu. Po pierw sze, struktura czasowa, polegająca na „ożywieniu w spom nień” i na w spółistnieniu czasu historycznego, linearnego i m etafizycznego, uniem ożliw ia ustalenie chronologii zdarzeń i zarazem przyczynow oskutkow ego ich um otyw o
— 135 —
wania. Po drugie, zm ienne tematy w ym agają każdorazow o nowego podejścia. Po trzecie, różne czynniki pow odują uniew ażnienie skuteczności praw a przyczy- nowości działającego w świecie przedstaw ionym w tekście. Przyczynow ość więc m ożna w tym kontekście ująć jako ważność praw przyrody i jak o operacje po tocznego zdrow ego rozsądku. Czynnikam i uniew ażniającym i te praw a są: m eta fizyczna koncepcja rzeczywistości w niektórych epizodach tekstu M ickiew icza, dalej, zaw ieszony stan bohatera między życiem i śm iercią oraz sam ow ystarczal na autotransform acja G ustaw a w Konrada. O prócz tego, psychiczne i tożsam o ściow e przełom y św iatopoglądów bohatera po prostu pojaw iają się bez uzasad nień. Nagi fakt pojaw ienia się czegoś czyni zbędnym uzasadnienie go w kate goriach przyczyny i skutku, więc em piryczne praw o przyczynowości całkow icie traci sw oją moc w świecie tekstu. Stosunek poszczególnych zdarzeń nie daje się opisyw ać w sposób przyczynowy propter hoc, a nawet czysto czasow a in terpretacja kolejności post hoc nie odpow iada czasowi w dram acie. Taki stosu nek post hoc istnieje jedynie na poziom ie sygnifikantów , tzn. w czasie czytnia. Chodzi więc w Dziadach wyłącznie o kolejność przestrzenno-logiczną, a nie czasow o-przyczynow ą.
Jeśli efekty nie pojaw iają się według zasady przyczynow ości rządzącej św ia tem w ew nętrznym , co zatem powoduje poszczególne zdarzenia? Co pow oduje postęp akcji dram atu? Co pełni tutaj funkcję m o v en s-kin o u n l O dpow iedzieć na to pytanie m ożna dopiero wtedy, kiedy uwzględni się jakąś siłę m etafizyczną. Za tę właśnie siłę należy uznać B oga w rozumieniu katolickim . O stateczne uza sadnienie działań, przem ian i efektów pojaw iających się w dram acie m ożna znaleźć w czynnościach Boga, w Jego ingerencjach w losy postaci utworu, czyli w Jego obecności w historii. Koncepcja ta, którą sugeruje dram at M ickiew icza, zbliża się do ujęcia okazjonalistycznego, które M alebranche sform ułow ał w spo sób następujący:
,,[ ...| ż e istn ieje ty lk o jed na p raw d ziw a przyczyn a, p o n iew a ż istn ieje tylko jed en p ra w d ziw y B óg; że istotą, c z y li siłą każdej rzeczy je st tylk o w o la B oża; że w s z y stk ie p rzy czy n y p rzyrod n icze nie są w żaden sp o só b r zec zy w isty m i p rzyczynam i o k a z jo n a ln y m i”21.
Jedną z m ożliwych konsekwencji tego projektu filozoficznego jest uległość rozum u ludzkiego wobec ograniczoności w łasnego poznania i w szechdziałania Boga. Ale nie jest to wniosek M ickiew icza. W ręcz przeciw nie, niezależność od zasady kazualności odnosi się rów nież do tw órczego podm iotu. M ickiew icz - poeta w ieszczy - stawia się bowiem na równi ze Stwórcą. U M ickiew icza sw o bodna, tw órcza podm iotow ość łączy się z teistycznym ujęciem historii. Tak więc m etafizyczna, przeniknięta Bogiem rzeczyw istość i tw órczość poetycka rozpo rządzają w podobny sposób właśnie tą sam ą suw erenność occasio. Także tw ór czy podm iot w yw yższa się za pom ocą tej occasio ponad przyczynow ość, która je st odczuw ana jak o ograniczenie, ścieśnienie. Na miejscu m echanistycznej ka zualności nie staje zatem ślepy przypadek ani też głuche praw dopodobieństw o.
W yręcza tę przyczynow ość inny, wyższy porządek, który objaw ia się w D zia
dach w sposób telelologiczny.
V . Te l e o l o g i a h i s t o r i o z o f i c z n a
W aga wym iaru religinego w D ziadach uw idacznia się w yraźnie w poszcze gólnych miejscach tekstu, gdzie transcendencja wkracza do akcji dram atycznej a Bóg oddziaływ uje na historię. „Porządek system atyczny dziejów , szyk, dąż ność, następstw o - piszą Janion i Żm igrodzka - jest skutkiem woli B ożej”22. W yliczm y najw ażniejsze m iejsca w tekście pod kątem wym iaru religijnego. Są to: w skrzeszenie obrzędów pogańskich widoczne w scenerii II części, w żądaniu Gustawa: „Przyw róć nam D ziady” (cz. IV w. 1172); dalej, K onradow e oskar żenie Boga: „Ty jesteś tylko - m ądrością” (cz. III sc. 2 w. 191) w pow iązaniu z identyfikow aniem się bohatera z całym narodem polskim i z jego cierpieniem („Czuję całego cierpienia narodu, - Jak m atka czuje w łonie bole sw ego płodu", cz. III sc. 2 w. 264-265); porów nanie Polski z ofiarą C hrystusa („Już wleką, ju ż mój naród na tronie pokuty" cz. III sc. 5 w. 4 9 -5 8 ) oraz zapow iedź now ego M esjasza (cz. III sc. 5 w. 66-86). W szystkie wspom niane ogniw a następują po sobie w kolejności, która w spółw yznacza sens D ziadów. K olejność ta m a form ę dialektycznie religijnego podążania do w łaściw ego celu. K onkretnie znaczy to przechodzenie od obrządku pogańskiego - poprzez deistyczną negację - do me- sjanizm u, który zakłada teistyczny obraz świata. Pod tym w łaśnie w zględem de cydujące znaczenie ma nie tyle - jak uważał Kallenbach - m etafizyczna kon cepcja rzeczyw istości, ile następstw o różnych koncepcji religijnych. N iedostatki czysto teologicznej interpretacji widać w realistycznych scenach 1 i 7 cz. III oraz w większości epizodów Ustępu. Teza dotycząca uporządkow ania koncepcji teo logicznych jest zatem w stanie oddać szkicow o ogólny ruch myśli w trzech czę ściach Dziadów. Niem niej w znow ienie obrządku pogańskiego w scenie 9 cz. III w skazuje na to, iż należy być ostrożnym w wypow iedziach na tem at jak iejk o l wiek jednoznacznej interpretacji.
W różnych m iejscach trzech części D ziadów spotykam y w yraźne w artościo w ania moralne. Są to podsum ow ujące - w stylu ballady - sensy m oralne, które kończą poszczególne epizody II części, dalej, brak rozstrzygnięcia kwestii zba w ienia G ustaw a (cz. IV w. 1282-1285) oraz ujaw nienie m etafizycznego w yroku na D oktora („Bracie! i twój ju ż zegar stanął i nie ruszy - Do drugiego południa" cz. III sc. 8 w. 368-369). Z drugiej strony przesłanie m oralne IV części ustępuje pod w zględem ważności psychicznem u napięciu Gustawa. Ponadto spraw iedliw e osądzenie N ow osilcow a i K onrada w czasie dram atycznym jeszcze się nie d o konało. W sytuacjach, jakie om ów iłem , spraw a moralności i spraw iedliw ości po jaw ia się zaledw ie w zarodku. Paralel izm postaci wskazuje na analogię tem a
— 13 7 —
tyczną we w szystkich trzech częściach Dziadów. Dotyczy to, jak ju ż w spom nia łem, indyw idualistycznego bohatera i sfery duchow ej, który przypom ina mu o odpow iedzialności za ogół. Bohater, którego indyw idualizm jest napiętnow any egoizm em , m a być „sprow adzony na dobrą drogę” , z czego w ynika ogólny sens m oralny. U jaw nia się on w m echanizm ie winy i kary, lub też winy, pokuty i zbaw ienia. Jeszcze w ostatnim zdaniu III części kobieta w staw ia się za boha terem i prosi o jego zbawienie. Problem spraw iedliw ości w skazuje tu na pow i now actw o zachodzące m iędzy częściam i Dziadów . Nie uzasadnia on w szakże dostatecznej łączności części II, IV i III. Zw iązek ten pow staje dopiero w m o mencie, gdy czytelnik w ykracza poza tekst i podejm uje historiozoficzne odczy tanie kontekstu, który musi potem powiązać z opisanym i wyżej w ym iaram i zna czeniow ym i, tzn. z wym iaram i m oralności i religii.
Fazy św iatopoglądow e G ustaw a-K onrada będą w dalszym ciągu tych ro z ważań porów nyw ane z paradygm atam i historii myśli, na podstaw ie których po wstały. W tym celu tekst Dziadów trzeba odczytać pod kątem „sygnałów refe rencyjnych”23, w skazujących na pre-teksty literackie. W ykryte zaś w ten sposób paradygm aty24 trzeba uporządkow ać według czasu historycznego oraz teksto wego. Z arów no folklorystyka II części, jak i motywy sentym entalne części IV odw ołują się do prerom antyzm u. W zbudzone przez H erdera zainteresow anie tra dycjam i literatury i wiary ludowej łączy się więc w D ziadach z wzorem werte- rystycznego bohatera. Fakt, że u M ickiew icza ten bohater ma na im ię „G ustaw ” odsyła czytelnika do pow ieści Valérie Juliany Freiin von Kriidener ( 1803). F rag m enty I części odpow iednio zaczynają się od sceny, w której dziew czyna czyta pow ieść Kriidener. Jest to w yraźna w skazów ka referencyjna. Tem at sam obójstw a nieszczęśliw ego kochanka naw iązuje jednak raczej do zakończenia Wertera G oethego. D la sceny pojedynku Konrada z B ogiem badacze znajdow ali różne pierw ow zory literackie. W polu przytoczonych przez nich w zorów um ieszcza się tytanizm M anfreda Byrona, Prom eteusza A ischylosa i G oethego oraz Fausta tego sam ego autora. Zgadzam się ze w skazów ką G órskiego dotyczącą A ischy losa (Konrad jako „chrześcijański Prom eteusz”)25 i wiążę ją z tezą R othego, któ ry widzi w scenie 2 cz. III dialog intertekstowy z Faustem G oethego26. W ątek buntu tytanicznego bow iem - według R othego - w ykorzystuje filozoficzne re zultaty faustow skiego przekładu wersetu z Ew angelii św. Jana ("en arché én ho lógos", Jan 1,1). Próby tego przekładu brzmią: słowo, sens, siła, czyn. M ickie w icz odtw arza to jak o „głos - m yśl” (cz. III sc. 2 w. 5 -6 ) - „siła - dzielność” (cz. III sc. 2 w. 52). Do tego dołącza się w D ziadach w ym iar uczuciow y. W scenie tej problem atyka teodycei jest ujm ow ana w aspekcie społecznym i na rodow ym . Tym sam ym M ickiew icz przekracza w zór G oethego. Ultima ratio fau stow skiego przekładu z Ew angelii św. Jana był „czyn” . Stosuje się on w D zia
M ickiew iczow ska Wielka Im prow izacja wpisuje się zatem w wątek buntu Pro m eteusza i Fausta oraz m odyfikuje go.
Podczas gdy ju ż samo im ię „G ustaw ” odsyła jednoznacznie do sentym en talizm u, nie dziwi to drugie imię bohatera - Konrad - jeśli się wie, że to samo imię nosi postać tytułow a M ickiew iczow skiego poem atu narodow ego Konrad
W allenrod (1828). W poem acie tym W allenrod utożsam ia wątek narodow y z
ofiarą życia. D okładnie tak samo powinien postąpić Konrad z D ziadów w dal szym , nie napisanym już, ciągu akcji. D ziady przyw ołują zatem po kolei trzy różne układy idei z historii literatury, m ianow icie werteryzm , tytanizm oraz pa triotyzm . K olejność tych układów wskazuje na m ożliwość historiozoficznej le ktury D ziadów.
Interpretację historiozoficzną m otywuje dodatkow o fakt, że m yślenie w ka tegoriach filozofii dziejów w czasie rom antyzm u było bardzo rozpow szechnione. Po w ielow iekow ej przerw ie takie m yślenie ponow nie pojaw iło się w X V III w. i osiągnęło w niem ieckim idealizm ie XIX w. swoje apogeum . H eglow ski system historii, w której urzeczyw istnia się „G eist”, był więc jedynie zw ieńczeniem m nóstw a podobnych poglądów filozoficznych. W niem ieckim idealizm ie dom i now ała w system ach historiozoficznych ich teleologiczna odm iana27. N atom iast August C ieszkow ski w jeszcze większym stopniu podkreślał „teleologię dziejów pow szechnych”28.
U trata niepodległości przez Polskę w roku 1795 uniem ożliw iła funkcjonalne różnicow anie się polityki i sztuki, nie powstały więc sam oistne (sam oreferen- cyjne), sam odzielne (autopoietyczne) system y29. Stąd też polski system literacki jest w tym okresie dw ufunkcyjny. O prócz kodu estetycznego zaw iera on dodat
kowo kod narodow ow yzw oleńczy. Tem atyka narodow a w polskiej literaturze ro m antycznej skłaniała do objaśnienia dziejów. W D ziadach M ickiew icza scena
Salon w arszaw ski przyw ołuje w sposób satyryczny klasycyzm (cz. III sc. 7 w.
196-202) i sentym entalizm (cytat z Brodzińskiego w. 208), natom iast pozytyw nie i aprobująco rom antyzm polityczny (w. 75-1 89 ). M im o to w tekście M ic kiew iczow skim nie chodzi o pełny system filozofii dziejów, jakim jest np. system H egla czy M arksa. W D ziadach spotykam y raczej „filozofię historii w spółczes nej” : „A utor chciał zachow ać narodowi wierną pam iątkę z historii litewskiej lat kilkunastu” (cz. III, Przedmowa).
N astępstw o w spom nianych paradygm atów (od w erteryzm u przez p ro m e teizm do p osłan n ictw a narodow ego) form uje porządek czasow y. O dpow iada on kolejności prezentow anych p rzez M ickiew icza św iatopoglądów bohatera. W ten oto sposób ostatni człon (zarów no w porządku h istoryczn ym ja k w akcji d ram atycznej) otrzym uje znam ion a celu (telos). Fakt, że postęp ten nie rozw ija się w sposób organiczny i linearny, lecz przełom am i i załam aniam i, o d p o w iada p opularnym w śród rom antyków poglądom o nieorganicznym ch a rak terze przem ian.
— 139 —
„P roces h isto ry czn y w tym ujęciu - p isała Janion - nie je st o rg a n iczn y m w y w ija n ie m się ’je d n e g o z d r u g ie g o ’, w erty k a ln o ści z h o ry zo n ta ln o ści - p r zeciw n ie, m ię d z y tym i d w o m a stanam i historii z a ry so w u je się s w o is te zerw an ie c ią g ło śc i, które m o żn a n a zw a ć ’przerw ą na o b ja w ie n ie ” ’30.
Motyw feniksa i numeracja części tekstowych ilustrują opinię Janion. Brak związków przyczynowych między następującymi po sobie zdarzeniami objawia się w skokach czasowych i zachwianiach tożsamościowych. Jedynie logicznie możli wym następnym krokiem okazuje się co najwyżej zwrot od prometeizmu egoisty cznego do altruistycznego. Ale oprócz tego nie można również stwierdzić w zała maniach toku myśli w Dziadach żadnej zależności przyczynowej propter hoc. Jeśli dążymy do oddania wzajemnych stosunków łączących poszczególne fazy światopo glądowe bohatera oraz wyrażanych przez nie paradygmatów, to załamania te unie możliwiają stwierdzenie entelechii w sensie linearnego, konsekwentengo wywijania się danego elementu z samego siebie. Bardziej stosowne wydaje się tu pojęcie „dia lektycznej” telelologii. Nieobecność psychologicznego um otywowania dla przeło mów tożsamościowych i brak przyczynowoskutkowej chronologii powodują, że człowiek zostaje usunięty z centrum dziania się. Zamiast samodzielnego człowieka w historię wkracza Bóg (Duch) i działa w niej w sposób okazjonalny. Zważywszy na załamania w tekście i interwencje Boga, należy mówić w Dziadach o teleologii mającej charakter dialektyczny i transcendentalny.
O stateczny cel historii, ew okow any przez D ziady, ujaw nia się w W ielkiej Im
prow izacji w pytaniu Konrada inspirow anym przez teodyceę. Pytanie to opiera
się na dw óch przesłankach. Po pierw sze K onrada porusza cierpienie narodu pol skiego (cz. III sc 2. w. 257-266). Po drugie wątpi on o czynnej m iłości Boga wobec św iata (cz. III sc. 2 w. 190-191). W logice soteriologicznej D ziadów ból z pow odu cierpienia narodu polskiego usposabia poetę do roli proroka narodo w ego (poeta vates). W raz z nim wybrany naród polski ma wziąć na siebie rolę zbaw ienia całego rodu ludzkiego. Polska ma stać się m esjaszem narodów. Pod wójny ten m esjanizm tworzy telos, na które kieruje się dialektyczny ruch D zia
dów. M esjanizm ten pozostaje niespełnionym zadaniem , które autor pow ierza
ów czesnym czytelnikom . D ziady są więc program em ideologicznym .
Przedstaw iony tu sens moralny utworu w skazuje, w jak i sposób trzeba in terpretow ać postęp teologiczny i teleologię historiozoficzną. O bie te sprawy za zębiają się w końcow ym ogniw ie ideowej koncepcji D ziadów (por. poniższy schem at). O m ów iona wcześniej progresja historiozoficzna (od w erteryzm u egoi stycznego poprzez prom eteizm egocentryczny do solidarnej m isji narodow ej) jest paralelą znaczeniow ą dla postępu religijnego (od obrządku pogańskiego poprzez deizm do m esjanizm u narodowego). W rezultacie m esjanizm narodow y stanowi w spólne telos m oralne dla obu ciągów . D ziady sugerują niedw uznacznie, że przyszłe w stępne próby urzeczyw istnienia tego m esjanizm u pow inny dokonyw ać się na polu polityczno-socjalnym .
cel przezwyciężenie „niekonkretności” cechującej historiozofię heglowską. Podkreślał on ważność konkretnych działań w przyszłości. Postulaty Cieszkowskiego można więc odczytać nieomal jako filozoficzne objaśnienia myśli o czynie w Dziadach:
„byt p rzeto i m yśl w c z y n , sztuka i filo z o fia w sp o łe c z n e ż y c ie zstą p ić m uszą, aby d o p iero na praw dę i sto so w n ie do o sta te c z n e g o s w e g o p rzezn aczen ia w y p ły n ą ć i ro zk w itn ą ć”31.
Praktystyczna idea M ickiew icza stała się popularnym m otywem w całej ów czesnej polskiej literaturze rom antycznej.
Dziady odstępowały od klasycystycznej jedności akcji, czasu i miejsca w dra
macie. Odnosi się to również do jedności gatunku i tożsamości osób występujących. Ustalenie wzajemnych stosunków między szczególnymi miejscami, porami, ogni wami akcji i osobami uczestniczącymi w niej zależy od „zwiększonej aktywności kompozycyjnej” odbiorcy. Musi on wnioskować o sensie całości dramatu na pod stawie hipotez odnoszących się do oddzielnych odcinków dramatu. Dopiero później dochodzi do drugiej konkluzji, która dotyczy osadzenia danego ogniwa w przypu szczalnym chronologicznym przebiegu akcji. „Normalny” proces rozumienia (od naszkicowania przebiegu akcji do wyższego poziomu znaczeniowego) jest w D zia
dach odwrócony. Tutaj hipoteza dotycząca sensu całości służy do rekonstrukcji niż
szego poziomu, zwłaszcza przybliżonego czasowo porządku akcji.
D otychczasow e rozw ażania m ożna podsum ow ać schem atycznie w sposób następujący. Schem at D ziadów składa się z sześciu poziom ów. Pierw szy poziom obejm uje w artościow anie m oralne, drugi historiozofię, trzeci religię, czw arty te mat (w odniesieniu do głównej osoby), piąty główne postaci dram atu, szósty od pow iednie części tekstu. W poniższym schem acie linie pionow e oznaczają trzy najw ażniejsze załam ania lub też złącza akcji.
H istoriozoficzno-teleologiczna koncepcja D ziadów M ickiew icza
V I . Cz y n n i k i r ó ż n i c z k o w a n i a ii n t e g r a c j i in d y w id u a lizm k o lek ty w iz m w erteryzm ob rząd ek p ogański W erter tytanizm d eizm P rom eteu sz
m esja n izm n arod ow y
C hrystus narod ów
pycha altruizm
G u staw Konrad sam Konrad i Piotr
II + IV + III III P r o lo g III 2 III 3 d o III 9
P ro lo g aż d o w . 143
oś czasu czytania
— 141 —
Trzy punkty zw rotne, przełom ow e lub złącza tekstu znajdują się blisko sie bie:
Pierw sze załam anie na wszystkich poziom ach dram atu prowadzi od G ustaw a i w erteryzm u do K onrada i tytanizmu. Pojawia się ono w m om encie przem iany G ustaw a w K onrada (autotransform acja, cz. III Prolog w. 144).
Drugi punkt zw rotny rozgranicza pychę P rom eteusza-K onrada od jeg o al truizm u. N astępuje on w trakcie monologu. W skazuje go zm iana w tem acie i w tonacji, rozpoczynająca się od słów: „Jam tu, jam przybył, widzisz, jak a ma potęga - Aż tu skrzydło moje sięga!” , (cz. III sc. 2 w. 101-102) i kończąca na w ykrzykniku: „Ja kocham cały naród” (cz. III sc. 2 w. 109). Złączem są tutaj w iersze 104 i 105. Przejście od egoizm u do altruizm u stanowi pod w zględem logicznym najm niej w yraźne spośród wszystkich trzech załam ań. W ynika to z faktu, że pycha znam ionuje całą Im prow izację K onrada i tym sam ym to przejście zaciera. T akże altruizm brzmi tutaj po dyktatorsku (cz. III sc. 2 w. 160-163). Przejście to w szakże odsyła poza obręb tekstu M ickiew iczow skiego. Jest on środkiem , za którego pom ocą M ickiew icz nadaje m otywowi prom eteizm u w łas ne piętno. W ystępująca w Wielkiej Im prow izacji idea narodowej teodycei jest bow iem rzeczą now ą i wyjątkową. Prom eteizm D ziadów m ożna więc zinterpre tować jako fazę przejściow ą. Zarysow uje się ona między biegunam i egoistycz nego indyw idualizm u i ofiarnego kolektywizm u. Ale ten fragment tekstu słusznie jest wydobywany w badaniach poświęconych Dziadom. Złącze to ukazuje doniosły
kontrast moralny między indywidualnym egoizmem i zbiorowym altruizmem. Trzeci zaś przełom dokonuje się w trakcie egzorcyzm ów i m odlitwy Ks. P io tra (cz. III sc 3) za śpiącego Konrada. Ten przestaje od tego m om entu być po stacią sam odzielnie działającą. W ystępuje w sojuszu ideow ym z Ks. Piotrem . Jednakże część III stanowi tylko pierwszy akt zaprojektow anego przez M ickie wicza w iększego dram atu. W wersji ostatecznej zaś rozw inięcie bohatera według ideału m esjanistycznego pozostało nieosiągniętym telos, pozostało obietnicą. Tym sposobem autotransform acja bohatera nie tyle urzeczyw istnia nowy para dygm at, co jedynie zm ierza w tym kierunku. W trzech om ów ionych załam aniach przeszłość G ustaw a styka się z tym, co ma się zdarzyć w przyszłości w ogóle oraz w przyszłości przyrzeczonej Konradowi. Załam ania te form ują złącze m ię dzy negatyw nie ocenioną przeszłością i pozytyw ną utopią. Od przeszłości ist nieje bezpośrednie przejście do przyszłości. Teraźniejszość staje się zatem je dynie pustym m iejscem .
VII. Ko n k l u z j e
Pow yższe rozw ażania usiłowały pokazać, że załam ania i zwroty określają znaczenie tekstu D ziadów . Dotyczy to załam ań i punktów zw rotnych akcji,
zmian w tożsam ości postaci dram atycznych oraz różnic między tem atam i. W re zultacie różnice na wszystkich poziom ach D ziadów są dla interpretacji w ażniej sze od w idocznych analogii i wzajem nych zależności. Zgodnie z dekonstrukcyjną teorią tekstu literackiego sens w yłania się z załam ań, z niespodziew anych zw ro tów w dyskursie, czyli inaczej, m ówiąc słowami Lacana, z „points de capiton”32. Oto dodatkow e rozum ienie tak niezbędne w „m iejscach pustych, pojaw iających się w złączach dialogu”33, w zbogaca interpretację całości. Efekty sensu pow stają nie na równinach tekstu lecz w rzeczyw istości „pom iędzy”, w lukach i w yrw ach. Znaczenie jednej części tekstu pozostaje zaw ieszone i jest przenoszone - ponad załam anie - do następnej części. W zw iązku z tym nasuw a się termin dijferance (różnica), który oznacza akurat tego rodzaju zaw ieszenie i przeniesienie w czasie i przestrzeni.
Przedstaw iony system historiozoficzny, porządkujący tekst, m oże się opierać na ważności bohatera dla akcji, religii, m oralności. Jednakże elem enty polifonii - czasow ej, przestrzennej, gatunkow ej, fabularnej - staw iają opór takiej syste m atyzacji, która chciałaby ogarnąć wszystkie ideowe wym iary tekstu: m oralne, religijne, historiozoficzne. Jedyna, niezm ienna form uła, która byłaby zdolna ge nerować tekst litercki, nie istnieje. Tekst literacki stanowi bow iem nieusuw alne „w spółistnienie opozycji”35. D ziady M ickiew icza rezygnują św iadom ie z klasy- cystycznego dyktatu. O dchodzą od normy. Nie istnieje jedn olita forma, która po trafiłaby nadać stabilne ramy przeskokom duchow ym ew okow anym przez frag m entaryczny tekst. C hociaż liczym y się z faktem , że tekst nie został dokończony, to nie ulega wątpliw ości, że treść zaw arta w ew entualnym zakończonym dra m acie rów nież byłaby prow okacją dla zdrow ego rozsądku, dla jeg o w ym agań przyczynow oskutkow ych i chronologicznych.
N astaw ienie antyprzyczynow e rom antyzm u łączyło się z dążeniem do w y krycia absolutu, zm ierzało do ustalenia istoty zjaw isk i sensu ich istnienia. W łaś nie na tym się kończy m ożliw ość zastosow ania dekonstrukcyjnej teorii tekstu do interpretacji utw orów rom antycznych. M ickiew iczow ski tekst w cale nie może służyć jak o obrońca ideologicznych treści dekonstrukcji. Nie jest to m ożliw e, gdyż pod jednolitą, heterogeniczną i kruchą pow ierzchnią tekstu ukryw a się ja s no teleologicznie uporządkow ana koncepcja bytu oraz bycia. Bycie po prostu jest tak wzniosłe, że cofa się przed dążeniam i potocznego zdrow ego rozsądku do jednoznaczności i chronologii. M ów iąc językiem Derridy, pism o M ickiew icza je st m etafizyczne i logocentryczne36. Typologiczna analogia rom antyzm u i de konstrukcji polega bowiem tylko na myśleniu w kategoriach załam ań i różnic (różni). K oncentracja na załam aniach prowadzi dekonstrukcję do całkow itego za w ieszenia kategorii prawdy, bycia, obecności. U M ickiew icza natom iast pow ie rzchnia heterogeniczna, na której załam ania tam ują sens, otw iera się i w yłania się z niej ogrom na pretensja teleologiczna, m etafizyczna, naw et teologiczna. W y łania się ona właśnie dzięki załam aniom powierzchni. Poetyka D ziadów uw alnia
— 14 3 —
jasnow idzący zw iązek duchow y (historiozoficzny) od ciężaru potocznej formy przyczynow ej, od krępującego, kazualnie um otyw ow anego przebiegu akcji w po rządku chronologicznym . „Zrzucę ciało i tylko jak duch w ezm ę pióra...”
P rz y p isy
1 N in ie jsz y tekst je st sk róconą i zm ie n io n ą w ersją n ie m ie c k o ję z y c z n e g o artykułu pt. T e le o
lo g ie s ta tt K a u s a litä t in M ic k ie w ic z ’ „ D z ia d y " , który ukazał się w „ W ien er S la v istisc h e s Jahrbuch”
3 9 (1 9 9 3 ), 1 5 9 -1 7 5 .
2 J. K leiner, M ic k ie w ic z, t. 1, L ublin 1 9 4 8 , V I-V II.
3 J. K a llen b a ch , A d a m M ic k ie w ic z, t. II, L w ó w 1926, s. 100.
4 W. C y b u lsk i, D z ia d y M ic k ie w ic za . K r y ty c z n y r o z b ió r z a s a d n ic z e j id e i p o e m a tu , P ozn ań 1864, s. 3 7
5 M. Frank, W a s is t N eo s tru k tu ra lism u s? , Frankfurt am M ain 1 9 84, s. 5 8 5 .
6 O gran iczam się d o op u b lik o w a n y ch za ż y c ia p oety c z ę śc i II, IV i III D z ia d ó w w e d łu g w y dania d w u ję z y c z n e g o pt. D ie A h n en feier. E in P o e m . Z w e isp ra ch ig e A u sg a b e , przeł. W . S ch a m - schu la, K öln 1 991. F ragm en tów o p u b lik o w a n y ch pośm iertn ie ja k o c z ę ś ć I n ie biorę pod u w a g ę w sw ojej interpretacji. W ed łu g m nie, U stę p stan ow i je d y n ie sz k ic tematu n a r o d o w o -m e sja n isty - c z n e g o . Jest raczej w stęp em d o n o w e g o tem atu an iżeli fragm entem zam yk ającym d o k o ń c z o n e c z ę ści. Z teg o p ow od u bardzo rzadko do n ie g o n aw iązu ję.
7 R. Ingarden, O p o zn a w a n iu d zie ła lite r a c k ie g o , przeł. D. G ierulanka, W arszaw a 1 9 7 6 , s. 5 5 - 5 8 .
8 M. R. M a y en o w a , S p ó jn o ść tek stu a p o s ta w a o d b io r c y , w: S tu d ia i r o z p r a w y , w ybr. i oprać. A. A xer i T . D ob rzyń sk a, W arszaw a 1 9 93, s. 1 8 7 - 2 0 1 , tu: s. 188 .
9 S ąd zę, że ta teza Z o fii S te fa n o w sk ie j ( P r ó b a z d r o w e g o rozu m u , w: P r ó b a z d r o w e g o rozu m u . Studia o M ic k ie w ic z u , W arszaw a 1 9 76, s. 2 6 - 4 1 ) daje się z a sto so w a ć n ie ty lk o d o c z ę ś c i I, II i IV , le c z r ó w n ie ż d o III c z ę śc i oraz d o c a ło śc i dramatu.
10 S. S k w a rczy ń sk a , S tru k tu ra ś w ia ta p o e ty c k ie g o w D z ia d a c h M ic k ie w ic z a , w: S tu d ia i s z k ic e
lite ra c k ie . W a rsza w a 1953, s. 2 1 9 - 2 4 2 ; tu: s. 2 22.
11 S. S k w a rczy ń sk a , S tru k tu ra św ia ta ..., s. 2 2 4 - 2 4 2
12 D. H um e, T ra k ta t o n a tu rze lu d zk iej, t. 1 O u m yśle, K raków 1 951, s. 75. 13 W . Iser, D e r A k t d e s L esen s, M ü nchen 1984, s. 288.
14 „ R e a listy c z n y m ” w tym w ypadku n a zy w a n y je st taki św ia t p rzed sta w io n y , który o d p o w ia d a k ategoriom u w y d a tn io n y m i zarazem za k w e stio n o w a n y m przez H u m e ’a (por. p rzyp is 12). Taki św ia t p oetyck i je s t m im ety czn y w o b e c p o to c z n e g o zd ro w eg o rozsądku, o p iera ją ceg o się na h i p o te zie p r z y c z y n o w o śc i.
15 A. Sikora, P o sla n n ic y sło w a . H o e n e - W r o ń s k i- T o w ia ń sk i - M ic k ie w ic z. W arszaw a 1967, s. 2 43.
16 R. F ieg u th , E rin n e ru n g szw a n g a ls d r a m a tis c h e Form . Ü b e r A d a m M ic k ie w ic z ’ fr ü h e d r a
m a tisc h e „ D z ia d y " (1 8 2 3 ), w: „W iener S la v istisch er A lm anach ” 16 (1 9 8 5 ), s. 2 1 5 - 2 3 2 ; tu s. 2 2 7 .
17 J. P aran dow sk i, In tro d u ctio n to th e L ife a n d W ork o f A d a m M ic k ie w ic z, w: A d a m M ic
k ie w ic z ( 1 7 9 8 - J8 5 5 ). In C o m m é m o ra tio n o f th e C e n te n a r y o f h is D e a th , Paris 1 955, s. 22.
18 M. R. M a y en o w a , S p ó jn o ś ć tek stu ..., s. 195. 19 P. R ico eu r, T em p s e t R é cit, t. III, Paris 1 9 8 5 , s. 355.
70
H. R othe w zw ią zk u z tym m ó w i o „ m eta m o rfo zie id e i” (H. R oth e, V o rw o rt, w: A dam M ic k ie w ic z , D ie A h n e n fe ie r..., V III—XIII; tu X).
21 N. M aleb ran ch e, R e c h e rc h e d e la v é r ité , O e u v r e s t. II, Paris 1 963, s. 3 1 2 . 22 M. Janion, M . Ż m igrod zk a, R o m a n ty zm i h isto r ia , W arszaw a 1 9 78, s. 22.
23 R. Lachm ann, G e d ä c h tn is u n d L ite r a tu r, Frankfurt am M ain 1990, s. 60.
24 U w a ża m p rzen iesien ie K u h n o w sk ieg o pojęcia paradygm atu na h istorię m yśli za p łod n e w konkretnym w ypadku interpretacji D z ia d ó w . O tóż z d w ó c h p o w o d ó w . Po p ie r w sz e , paradygm at n a u k o w y za ró w n o jak układ historii m yśli o zn a cza ją o b sze rn y , o b o w ią z u ją c y k o m p lek s, który ste ruje p o zn a n iem i n ie m o że b y ć zred u k ow an y do racjonalnych reguł (T .S . K uhn, The str u c tu re
o f S c ie n tific R e v o lu tio n s, C h ic a g o 1 9 62, s. 4 9 ). Po w tóre, zm ian a pard ygm atów , która sam a ja k o
taka n ie daje się sp o str zeg a ć, ro zp o czy n a radykalnie n o w y obraz św ia ta (ta m że, s. 123). G dy w ię c . jak tw ierd zę, istn ieje w D z ia d a c h pew n a k o lejn o ść u k ładów historii idei i form m y ślo w y c h , to ma to z w ią z e k z k o m p le k sy jn o śc ią sp o so b u i treści p rzed staw ien ia (o so b y , gatunek itd.). Sam a zm ian a za ś dok on uje się w sp o só b n ie w id o m y . A potem św ia to p o g lą d - sa m e g o , ale ju ż n ie to ż sa m e g o - bohatera je st c a łk o w ic ie od m ien n y .
25 K. G órsk i, M ic k ie w ic z. A rty zm i ję z y k , W arszaw a 1 9 7 7 , s. 139.
26 H. R oth e. G o e th e u n d d ie so g . „ G r o s s e I m p r o v is a tio n ” im d ritte n T e il d e r „ D z ia d y ” von
M ic k ie w ic z. D e r „ P rin c e d e s P o è te s u n d d e r H e ra u sfo rd e r , w: G e d e n k sc h rift f ü r R e in h o ld O le s c h ,
K öln 1 990, s. 3 3 7 - 2 7 3 , 3 69.
27 R. S ch a effler, E inführung in d ie G e s c h ic h tsp h ilo so p h ie , D arm stadt 4 ., AuH 1991. s. 159. 28 A . C ie sz k o w sk i, P r o le g o m e n a d o h is to r io z o jii, W arszaw a 1972, s. 53.
29 T e rm in o lo g ia s o c jo lo g ic z n a w e d łu g N . Luhm anna, S o zia le S y ste m e , Frankfurt am M ain 1 987, s. 5 7 - 6 5 .
30 M . Janion, B a d a n ia n a d ro m a n ty zm e m p o lsk im , w: J. P elc (red.), R o z w ó j w ie d z y o l i t e
ra tu r z e p o ls k ie j p o 19 1 8 roku . W arszaw a 1 9 86, s. 122.
31 A . C ie sz k o w sk i, P ro le g o m e n a ..., s. 76.
32 J. L acan, L ’in sta n c e d e la le ttre d a n s l ’in c o n sc ie n t ou la ra iso n d e p u is F reu d, w: E c rits, Paris 1966, s. 4 9 3 - 5 2 8 ; tu s. 5 03.
33 W . Iser, D e r A k t..., „ G elen k ” (tutaj: z łą c z e ) d o sło w n ie o zn a cza „ z a w ia s” . T erm in ten m a z n a c z e n ie o g n iw a łą c z ą c e g o i r o zd ziela ją ceg o oraz u m o ż liw ia ją c e g o sw o b o d n y ruch je d n e g o z e le m e n tó w z łą czo n y ch .
•>4.
J. D errida, D e la g ra m m a to lo g ie , Paris 1967, s. 9 2 .
35 J. K risteva, P o u r une s e m io lo g ie d e s p a ra g r a m m e s, w: S é m e iô tik é , Paris 1 9 69, s. 1 7 4 -2 1 0 ,; tu - s. 191.
R oczn ik T o w a r zy stw a L iterack iego im. A. M ic k ie w ic z a X X I X /1 9 9 4
Ire n a S ła w iń s k a
C H IŃ S C Y M IŁ O Ś N IC Y A D A M A M IC K IE W IC Z A
Siedem dziesiąt lat temu jeden z najw ybitniejszych chińskich literatów i kry tyków Zheng Zheng Tuo nazwał Adama M ickiew icza polskim Szekspirem i Dantem . W jego opinii M ickiew icz zainaugurow ał w XIX wieku w Polsce złotą epokę literatury. Nie tylko jak o poeta, ale także jak o prorok stal się duchow ym w ładcą sw ojego narodu.
Zheng Zheng Tuo nie był pierw szym , który przedstaw ił polskiego w ieszcza chińskim czytelnikom . Już w 1907 roku Lu Xun - najw iększy pisarz Chin XX wieku - będąc jeszcze studentem w Japonii, w swojej pierw szej pracy literackiej pośw ięconej światowym poetom, obok Byrona, Schillera, Puszkina, Petofiego, om aw iał także poezję M ickiew icza i Słow ackiego. W ow ym czasie C hiny znaj dowały się jeszcze pod panow aniem cesarstw a M andżurskiego. Po W ojnie B o kserskiej, która przyniosła z sobą ogrom ne zniszczenia w yrządzone przez osiem św iatow ych m ocarstw, Chiny stanęły w obliczu całkow itej kolonizacji, a odszko dow ania na rzecz potężnych mocarstw doprowadziły kraj niemal do ruiny. Nic więc dziw nego, że silny głos Adama M ickiewicza i jeg o nieugięta postaw a pa triotyczna znalazły wyjątkowy oddźwięk wśród chińskich patriotów.
Pierw sze utwory Adama M ickiew icza ukazały się w chińskim przekładzie w 1929 roku, w czasopiśm ie zatytułowanym „Pędząca F ala”, redagow anym przez w spom nianego Lu Xuna. Było to 1 8 lat po obaleniu cesarstw a w C hinach, a dw a lata później Japończycy zajęli 3 w schodnio-północne prow incje zwane M andżurią. W „Pędzącej F ali” pojawiły się takie wiersze M ickiew icza, jak
Trzech budrysów , Król słowiański, tłum aczone z języ k a esperanto oraz Oda do m łodości przełożona z języka francuskiego przez Sun Yonga. W kom entarzu re
dakcyjnym Lu Xun pisał m.in.:
„L os C h iń c z y k ó w p od ob ny je st d o losu P o la k ó w w e p o c e M ic k ie w ic z a , a w ie r s z e p o lsk ie g o w ie s z c z a budzą nasz g n ie w , nad zieję i c h ę ć zerw ania n ie w o ln ic z y c h ła ń c u c h ó w , w które nas z a kuto. U tw ory M ic k ie w ic z a sp o w o d o w a ły , że serca C h iń czy k ó w z b liż y ły się d o serc P o la k ó w ” .
W iersze polskiego poety tow arzyszyły C hińczykom w różnych latach niedoli, obecne były rów nież w okresie ośmioletniej wojny chińsko-japońskiej oraz w
23 R. L achm ann, G e d ä c h tn is u n d L ite r a tu r, Frankfurt am M ain 1990, s. 60.
24 U w a ża m p rzen iesien ie K u h n o w sk ieg o p o ję cia paradygm atu na historię m yśli za p ło d n e w k onkretnym w ypadku interpretacji D z ia d ó w . O tó ż z d w ó c h p o w o d ó w . Po p ierw sze, paradygm at n a u k o w y za ró w n o jak układ historii m yśli ozn a cza ją o b sze rn y , o b o w ią zu ją c y k o m p lek s, który ste ruje p o zn a n iem i n ie m o że b y ć zred u k ow an y d o racjonalnych reguł (T .S . K uhn, The str u c tu re
o f S c ie n tific R e v o lu tio n s , C h ica g o 1962, s. 4 9 ). Po w tóre, zm ian a pard ygm atów , która sam a ja k o
taka n ie daje się sp o str zeg a ć, ro zp o czy n a radykalnie n o w y obraz św ia ta (ta m że, s. 123). G dy w ię c , jak tw ierd zę, istn ieje w D z ia d a c h pew n a k o le jn o ść u k ładów historii idei i form m y ślo w y c h , to m a to z w ią z e k z k o m p lek sy jn o ścią sp o so b u i treści przed staw ien ia (o so b y , gatunek itd.). Sam a zm ia n a za ś d o k o n u je się w sp o só b n iew id o m y . A potem św ia to p o g lą d - sa m e g o , ale ju ż n ie to ż sa m e g o - bohatera je st c a łk o w ic ie od m ienn y.
25 K. G ó rsk i, M ic k ie w ic z. A r ty zm i ję z y k , W arszaw a 1 9 77, s. 139.
26 H. R oth e, G o e th e u n d d ie so g . „ G r o s s e I m p r o v is a tio n ” im d ritte n T e il d e r „ D z ia d y ” von
M ic k ie w ic z. D e r „ P r in c e d e s P o e te s u n d d e r H e ra u sfo rd e r, w: G e d e n k sc h rift f ü r R e in h o ld O le s c h ,
K öln 1 9 90, s. 3 3 7 - 2 7 3 , 3 69.
27 R. S c h a effler, E inführung in d ie G e s c h ic h tsp h ilo s o p h ie , D arm stadt 4 ., AuH 1 9 9 1 . s. 159. 28 A . C ie s z k o w sk i, P ro le g o m e n a d o h is to r io zo fii, W arszaw a 1972, s. 5 3.
29 T e r m in o lo g ia so c jo lo g ic z n a w ed łu g N . L uhm anna, S o zia le S y s te m e , Frankfurt am M ain 1 9 8 7 , s. 5 7 - 6 5 .
30 M. Janion, B a d a n ia n a d ro m a n ty zm e m p o ls k im , w: J. P elc (red.), R o z w ó j w ie d z y o lite
ra tu r ze p o ls k ie j p o 19 1 8 ro k u , W arszaw a 1986, s. 122.
31 A . C ie s z k o w s k i, P ro le g o m e n a ..., s. 76.
32 J. L acan, L ’in sta n c e d e la le ttre d a n s I ’in c o n sc ie n t ou la ra iso n d e p u is F reu d , w: E c rits, Paris 1966, s. 4 9 3 - 5 2 8 ; tu s. 5 03.
33 W . Iser, D e r A k t..., „ G elen k ” (tutaj: z łą c z e ) d o sło w n ie o zn a cza „ z a w ia s” . T erm in ten ma z n a c z e n ie o g n iw a łą c z ą c e g o i r o zd ziela ją ceg o oraz u m o ż liw ia ją c e g o sw o b o d n y ruch je d n e g o z e le m e n tó w z łą c z o n y c h .
34 J. D errida, D e la g ra m m a to lo g ie , Paris 1 9 67, s. 92.
35 J . K risteva, P o u r une s e m io lo g ie d e s p a r a g r a m m e s , w: S e m e ió tik e , Paris 1969, s. 1 7 4 - 2 1 (),; tu - s. 191.