w
:© £ )
a
r A i A - f i c ® G A i m
REBUSY, SZARADY, KRZYŻÓWKI, PRZEPLATANKI, ŁAMIGŁÓWKI, FIGIELKI, ŻARTY, META-
GRAMY I WSZELKIE ZADANIA
©
Z CENNEMI NAGRODAMI ^ = 4f' ZA R O Z W I Ą Z A N I A
LOSOWANIE NAGRÓD CO TYDZIEŃ PRZY UDZIALE PRENUMERATORÓW
Prenum erata: miesięcznie Zt. 1.53 kw artalnie Zł. 4.50
R edaktorzy: WaniJa RreczyńsKa-Stanslicka i Jan Stratilato A dres R edak cji i A dm inistracji:
m is z m , dl. doiiidsrodzm b 12 u. 1 | . m 22.
NUMERY OKAZO WE NA ŻĄDANIE BEZPŁATHIE1
Ba e e e e e e e e e e g e
) O D P Ó Ł W I E K U P O W S Z E C H N I E ( Z N A N Y ZE S K U T E C Z N O Ś C I
©
© a
p & A G o
ST. GÓRSKIEGO
A R S 2 A W A
ŻĄDAĆ WU^Ołli
Z l ^ B Y
Z D R O W E 1 B 14U E
ZACHOWASZ
U Ż Y W A JĄ C
P R O S Z K Ia g a r o t ,
MŁNTCLIN
W y t w ó r n ia O b u w ia
BON-TON
M a rs z a łk o w s k a N r. 34 w podwórzu •
P o l e c a : o b u w i e d a m s k i e i m ę s k i e Na n a j d o g o d n i e j s z y c h w a r u n k a c h
Tak wyglądają dzieci odżywiane Fosfalinę Dr. łConikowskisgo I
K ażda matka, dbająca o z d r o w ie swych dzieci, od
żywia ja tylko b ard zo sm a czn ą F o s f a l l n ^ d r. M a
j k o w s k i e g o , która w p ły w a d o d a tn io nr rozw4|
tkanki k o stn e j, zawierając w s z y s t k ie aole o d ż y w c z e n ie z b e d n e dla wzroatn 1 ro zw o ju d z ie c k a .
F c s fa lln - D r, M o n ik o w s k ie g o u ł a t w i a n ie m o w lę to m z ą b k o w a n i * . F o . f ś lin a D r. M o n ik o w s k ie g o — to n a jle p sz a o d z y w k a d la d z ie c i, m atek i rek on - w a le s c e n te k , p r zew y ż sza ją c; ja k o ś c ią w s z y s t k ie in n e śr o d k i p o d o b n e . D o nabycia w a p te k a c h 1 sk ła d a c h a p te c z n y c h . C ena V , p u d ełk a zł. 2, a c a łe g o p u d ełk a z ł. 3 ,0 0 S k ła d G łó w n y i Z a k ła d y P r z e m y s ło w e C h em .-F a rm a reu ty c zn e
„ P R G lO N "
w W a rsza w ie, u l. S w . S ta n isła w a 9— 11.
P Lw e
<u F L e u rs
« o/arlu
t j s e m
CJoay kutATOLft.
p g / »yD£0.
ZĄMC w PiEBtoSZOfiZźtMncttjb- PAUrUMERlACH
0
ĘtP.R o z p o w s z e c h n ią ) cie
1 ygodnify ‘Po/s^f
i i25 grudnia 1927 r.
ty g o d n ik p o ls k i
UKAZUJE S!Ę CO TYDZIEŃ I DOŁĄCZANY JEST BEZPŁATNIE PRENUMERATOROM I ODBIORCOM
„RZECZPOSPOLITEJ"
DLH PREMIMERHTOROW CO TYDZIEŃ UHORODY ZH ROZWiąZANIE ZADAŃ
P O K I. W A R S Z A W A — K R A K Ó W — L W Ó W — P O Z N A Ń — W I L N O — Ł O D Z — G D A Ń S K
N r. 6/46. ,
JCarłĄt z raptularza
Od W y d a w n i c t w a
W s ry s ik im Czytelnikom I Prenum eratorom naszym za syła m y dziś serdeczne życzenia
Wesołych Świąt
C t y gw iazda Betleemska, która bł*f
i c ' nad ziem q naszą I skupi p rzy wie*
czerzy w igilijnej rodziny polskie, przynio
sła im szczęście I radość ducha, a Chry
stus narodzony pobłogosław ił znojną pracą I trudy na pożytek w ła s n y oraz na dobro I chw ałą Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.
R e d a k c j a
*4.X.:l.i9-7 r.
BOŻE NARODZENIE
Dizień wdgdijny...
Choinka... Ileż to
•wspomnień
zlat minionego dzieciństwa, radosnych cf.wil otrzymanych podarków, śp.e*
v.ania kolend <|
A później lata młodzieńcze, lata wielkiej wojny światowej , g d i
9biat godził w pierś brata, jedni ser* I cem a różni mundurem. Ileż znowu wspomnień j łez smutku po tych, którzy już wieczerzali u Tronu Bo*
skiego albo siedzieli w okopach.
A choć ból pierś rozsadzał, rtz»
pacz chwytała za gardło, weseliło się oblicze, jaśniały oczy, wpatrzo*
Jie w jasną gwiazdę, świecącą na niebieskim firmamencie, gdyż zda*
wato się, że jakaś tajemna moc szepce:
„Ufaj synu, bo z krwi, dla cię naj*
droższej zrodzi się wolna Polska.
Oto patrzcie, skruszyły się wraże trony, skorupą zapomnienia pokryli się korony monarchów, ale z pytu i oparów k"wd powstała wolna Oj*
czyzna nasza".
Przeszło nad światem w.iele burz, świat zmienił szatę, a my w wolnej Ojczyźnie obchodzimy dziesiątą rocznicę narodzin Pana nad Puny.
Niechaj więc zamilkną swary, ra*
dujmy sięl Radujmy się, siuchająo anielskich głosów, śpiewających
„Gloria in Excels:s Deo". Radujmy się, że dzisiaj przed nknącą choin*
ką staje nowe pokolenie, zrodzony w wolnej Polsce, radujmy się, że do wolności Jej myśmy się przy czy nilą a wielu życie swe dla Niej dało.
Tak jak przed wielu laty z ra*
dosnem obliczem staliśmy przed zieionem drzewkiem ciesząc się z podarków, tak dzisiaj stają nasze dzieci.
P gwiazdo Pana, która świeciłaś n 'd stajenkę Betleemską
4przywdo*
diaś pastuszków i królów dalekiej
1krainy, św ieć naszym dzieciom
yn)drodze życia.
2 T Y O O D N 1 K P
OL S K J Nr. 46.
Z m o j e j ka rjery,,, W y w ia d XLI
Zofja C a s a n o v a - L u t o s ł a w s k a
Poetka i, powieściopisarka bisz*
pańska, pani Zofja Casanova • Lu*
itoslawska prźybyla w tych dniach ido Polski, gdzie zamierza spędzić dłuższy okres czasu.
Podejmowana uroczyście przez IPen , Club, autorka tłómaczonoj na język polski powieści „Doktór
"Wolski", świetnie zna Polskę i Po*
laków.
Wierna tradycjom hiszpańskim podróżuje z przenośnym ołtarzy*
kłem saragosskiej Madonny Del Pi*
lar, który zawiesiła w pokoju, urzą*
dzonym w stylu hiszpańskim i o*
zdobionym obrazami mistrzów pól*
iwyspu Płrenejskiego, G oy‘i i Vela»
6que<za.
Przyjaciółka monarchów i monar chiń hiszpańskich, popularna ta po*
etka, podejmowaną była na dwo*
rze madryckim z honorami, jaki®
tylko rycerscy Hiszpanie oddać po*
trafią wielkiej poetce.
Dowiedział się dwór o jej poe*
zjach, gdy miała lat dwadzieścia 1 w ted y nastąpiła jej prezentacja ,,&
la cour".
W spomnienie ciekawego epiizo*
Idu ze swego życia, które nam opo*
wiedziała poetka dotyczy właśnie obyczajów dworu monarszego.
— Jedno z literackich towarzystw w Madrycie rozpisało w swoim cza sic konkurs na poemat pod tytu*
iłem „El Trabajo" (Praca). Małą byłam wówczas dziewczynką. Poe*
mat, który napisałam nie tyle po*
dyktowała mi głowa, ile serce.
Stworzyłam kilkanaście strof, któ*
re odczytałam mym znajomym M łodociana ta poezja spodobała dm się bardzo, więc słuch o tym u*
tworze szybko rozszedl się wśród innych znajomych, którzy zkolei donieśli o nim literatom, ogniskują*
cym się przy lubiącym poezje kró*
lu.
W ieść do króla o moim utworze dotarła.
Zawezwał mnie na dwór 1 tana przyjął osobiście bez świadków.
— Słyszałem, że napisała pani ła»
dny poemat, o którym szeroko mó*
w,:'ą w Madrycie — odezwał się Al*
fons XII, ojciec obecnie panującego monarchy — proszę mi zarecyto*
wać parę strof.„. -
Zofja Casanova-Lutos7aw«Sa utalentowana literatka.
Onieśmielona ® zarazem urado*
wana, poczęłam deklamować poe*
mat. Podobał aię widocznie królo*
w i, gdyż skoro tylke ukończyłam deklamację, odezwał się:
—_ N iechże pand będzie tak grze*
czna ł powtórzy raz jeszcze.
O czyw ista, tó prośba króla, była dla mnie rozkazem, więc znowu za*
częt3am
deklamować, gdy wtem....
z brzękiem’ ostróg i pałasza wszedł
„el Grandę Guardie" — pierwszy adjutant Jego Królewskiej Moścd i zameldował:
— W asza Królewska Mość. Jego Excelencja, premjer.
Król, nie przestając mnie słuchać, odpowiedział adjutantowł:
— Dobrze, niech zaczeka...
„El guardie" skłonił *a§ i wy*
szedł.
Skończyłam deklamację, lecz król Alfons XII polecił jeszcze raz po*
wtórzyć.
Mówiłam wiersze, a obok, w sali recepcyjnej czekał (czy cierpliwie?) pierwszy w państwie mąż po królu, prezydent ministrów, Canovas del Castiiłlo.
Znów w szedł adjutant.
— Zaraz idę — odezwał się król I dopiero, gdy skończyłam, poże*
gnał się ze mną 1 poszedł załatwić
xpierwszym ministrem sprawy pań!
6twowe.
T o jest dowodem tradycji kró*
lewskiego pałacu madryckiego, Do*
wodzi to poczucia piękna, na któ*' re wrażliwi, są jego mieszkańcy, od*
dając hołd moim poetyckim poczy*
maniom.
— Jakiem jeszcze iinnem wspom*
mieniem mogłaby się pani z nami podzielić?
— Czemu nie. Oto moment, na*
przykład, który zawdzięczam m ojej popularności w Hiszpanii.
W ięźniowie wysłali do mnie a*
dres, bym się wstawiła u diworu o amnestję.
Było to w roku 1918, prawie na*
tychm iast po zawieszeniu broni*
Zgodziłam się to uczynić i w na*
etępstwie napisałam artykuł w wy*
chodzącym w Madrycie piśmie „A*
B. C.“, domagając się ammestji.
Premjerem wówczas był Maura*
A m nestja została wyjednana u kró*
la. Jestem głęboko przekonana, że i bez mojej interwencji amnestja również byłoby ogłoszona.
T o samo nastąpiło po raz wtóry*
w niedawnym czasie.
Znów dostałam adres więźniów!
* tą samą prośbą.
Sprawiło mi to wielką przy jem**
ność, że ci odcięci od świata ludzie pamiętają o mnie i do tego stopnia wierzą we mnie.
— Czy można wiedzieć, co panią!
wlaśdwóe skłoniło do pisania?
— Sentyment, uczucie, które pO hiszpańsku zwiemy, jmorrinia" —<
tęsknota. Za czem?... myśl goni za czemś nieograniozonem... dalekiem u
M . a ,J
N r.
45. T Y G O D N I K P O L S K I 3©
D z ie ń N a r o d z i n C h r y s tu s a P a n a o b c h o d z o n y j e s t n a c a ły m św ie c ie b a r d z o u r o c z y ś c ie . J e s t to je d n o * c z e ś n le d:z'eń G o d ó w , cz y li zak o ń * c z e m e s ta r e g o i r o z p o c z ę c ie now e*
. go ro k u , w w ie k a c h ś r e d n ic h bo*
■wiem- N o w y R o k r o z p o c z y n a ! s ę w d n . 24 g r u d n ia , s t ą d n a z w a G o d y , o d s ta ro s ło w ia ń s k ie g o s ło w a „ G o d “ , o z n a c z a ją c e g o ro k .
G a llo w ie n a z w a li to ś w ię to w yra*
z e ra „ N o e l“ , p o c h o d z ą c y m ja k je d n i tw 'e r d z ą , o d „ n a ta P s " ,
a
w e d łu g i n e j w e r s jiod
„ n o v u s “ (d z ie ń u r dz.',n lu b n o w y )- N a jp ra iw d o p .o d o n ie j je d n a k , w y ra z te n j e s t p o c h o d z e n ia b r e to ń s k ie g o i by! o k rz y k ie m ’radości.
W Polsce to wielkie święto naro*
dzln Pańskich połączone jest z ca*
łym szeregiem obchodów, które sę*
gają zamierzchłych wieków, a nie*
które z nich nawet czasów przed*
chrześc:;ańsldch
Jednym z tych obchodów, zfączo*
nych ściśle z uroczystościami Naro*
dżin Pańskich jest „Gwiazdka", ob*
chodzona na pamiątkę gwiazdy be*
tleomskiej, która ukazała się nad u*
bogą stajenką, gdzie narodził się Zbawiciel.
W Krakowskiem po wsiach i mia*
Steczkach chłopcy obnoszą od Trzech Króli począwszy do O czysz czenia N. P. Marji na długim- kiju gwiazdę dużą z kolorowego papie*
ru, napuszczonego dla większej przejrzystości tłuszczem i oświeco*
ną ztylu kilkoma świeczkami.
W szedłszy do mieszkania, zaczy*
nają kręcić tę gwiazdę, śpiewając pieśni o Narodzeniu Chrystusa, czy*
li t. z w. Kolendy, za co otrzymują dary.
W zachodniej części Wojewódz*
twa Poznańskiego chodzi od domu do domu t. zw, „Gwiazdor", prze*
brany, z rózgą i gwiazdą. Postrach to dla dzieci, wypytuje ich bowiem czy są grzeczne, czy umieją pa*
cierz. W południowej zaś części W ojewództwa chodzi stary Józef.
Jednego i drugiego przedstawiają młodzi ludzie, przebrani za starców
ztorbą, rózigą
jdzwonkiem.
Win*
nych stronach kraju doroślejsi chłopcy, przebrawszy jednego ze swego grona na niedźwiedzia, tura, kozę lub żórawiia (!), chodzą od do*
mu do domu, śpiewając kolendy.
O ciekawym zwyczaju, który w niektórych miejscowościach Francji
przetrwał aż poza X V wiek, znaj*
dujemy ślad w archiwach katedral*
nych w Sens.
Jest to pochód osła, bachiczne igrzysko podobne do rzymskich Sa*
turnali. Zażarcie zwalczały ten ob*
rządek wyższe władze kościelne.
Składało się na to masę drastycz*
nych obyczajów wigilijnych we w końcu surową bullę papieża I-no*
centego III*go.
Jednym z najbardziej tradycyj*
nych obyczajów religijnych we Francji, którego u nas w Polsce nie znaliśmy nigdy, jest palenie na ko*
minku kłody wigilijnej (la bńche de Noel), pochodzącej
zkasztana lub drzewa oliwkowego, jako najwła*
ściwszych dla utrzymania ciepła przez cale
4dni.
Obyczaj ten pochodzi, jak przy*
puszczają, od starodawnego przepi*
su pogańskiego, przygotowania raz
Tradycyjna choinKa zdobi kwzdy donn w
Polsce.w ciągu roku zapasu popiołu na wy*
padek żałoby domowej.
Charakterystycznem jest, iż w po*
łudniowej Francji, gdzie wino lub oliwa stanowią podstawowe bogać*
two uprawy
vtjskiej, kłodę polewa się starem winem lub oliwą, poczem najstarszy z rodu wespół z najmłod*
szym wstawiają drzewo do kominka.
W Burgundji wydrąża się w kio*
dzie schowek, celem ukrycia najróż*
nieiszych łakoci. Po podobnem „na*
faszerowaniu" tej kłody, otwór za*
myka się drzewem, a dwoje dzieci, które z niecierpliwością oczekują tylko wezwania w drugiej izbie,' wchodzą radośnie i walą kijami po kłodzie, aż zatyczka nie wyskoczy i nie wysypią się na zebranych łako*
cie.
N a G ody czyli na N ow y Rok po*
dług staropolskiego zwyczaju uga*
dzano (godzono) także czeladź do*
mową, był na to od wieków prze*
znaczony dzień Sw. Szczepana, czyli drugi dzień Bożego Narodzenia, który według dawnej rachuby był początkiem Nowego Roku.
Zwyczaje noworocznych uroczy*
stoścj rzymskich przeszły do wszy*
stkich ludów w Europie. W Polsce, gdy nadeszły Gody, nie było końca najrozmaitszym zabawom, powin*
ezowanóom, podarkom, przebieraniu się za Żydów, cyganów, miedźwie*
dzi, kozy, tury (późniejsze maska*
rady) chodzeniu po domach ze śp'e*
wamem kołęnd z żywym wilkiem, lub w braku z chłopcem, przybra*
nym w wilczą skórę (późniejsze ku*
ligi).
Od Bożego Narodzenia do Trzech Króli świętowano wieczory, które dotąd lud w wielu okolicach nazy*
wa „świętem! wieczorami". W wie*
czory te śpiewano kolędy o Naro*
4
T Y G O D N I K P O L S K i Nr . 46.dzenłu Chrystusa Pana, będące nie*
kiedy w swej naiwności i prostocie uczuć praw7 dziwem! klejnotami po*
ezji ludowej Chodzono z szopkami, czyli jasełkami, z „gwiazdą" i t. p.
Dotychczas w wielu stronach mło*
dzii parobcy, poprzebierani ze He*
roda, jogo hetmana, żołnierzy, śmierć, diabla, przedstawiają scenę z podań Pisma świętego.
Najpopularniejsza z kolend „W żfo bie leży, któż pobieży" zastosowa*
na była i1 dotychczas śpiewana jest na nutę poloneza, grywanego na dworze królów naszych w XVII w.
Jasełka miała być wprowadzona przez Św. Franciszka Serafickiego ( t 1226 r.), który dla zachęcenia i ściągnięcia prostego ludu na na*
bożeństwo wprowadził je do ko*
śclola. Potem zaś, z powodu nleli*
cujących z powagą Domu Bożego swywoli, zaniechano urządzania ru*
chomych jasełek w kościele, poprze stając jedynce na żłobku, ale lud przyzwyczajony do nich urządza od tego czasu po domach t. ziw.
przenośne szopki, które do dziś dnia przetrwały, szczególnie po wsiach i małych miasteczkach.
N aj uroczystszym jednak oibcho*
dem Święta Narodzeń Pańskich jest uczta wigilijna czyli poprostu Wi*
gilja.
Słowo wiigiilja pochodzi z łacćń*
6kiiego, (vigilare — czuwać) oznacza czuwan e, ponieważ wicm i zgroma*
dzali się pierwotnie w kościołach w Pfzeddzień świąt uroczystych i prze pędzali tu część nocy na modlit*
wach, śpiewaniu psalmów d czyta*
K olendnicy skandynaw scy podobnie
dzek nocnych, kościół je zniósł z wyjątkiem Wigilji czyli wilji Bo*
żego Narodzenia, które wszędzie trwają. Nabożeństwo to nocne, m ne „pasterką" odbywa się m. g. 9*tą wiecz. a 1 po północy.
Wigilja Bożego Narodzenia, ma u nas ze wszystkich śwriąt cechę naj*
bardziej rodzinną, domową, od po*
wiadającą zwyczajom i charaktero*
wi naszego narodu.
W wielu domach, zwłaszcza na wsiach izba jadalna słomą, a stół sianem bywa zasłany, na pamiątkę
6tajenka betleemskiej.
W niektórych okolicach, jak np.
w ziemi Bielskiej nad Narwią, po skończonej wilji gospodarz zbiera siano ze stołu i rozdziela je pomię*
dzy dobytek w stajni
JaK u nas w ędrują od dom u do domu.
święta o charakterze narodowym.
Na długo przedtem zapowiada je wymiana kart, na których wyrażane są życzenie doroczne. O nikim sta*
rają się nie zapomnieć, listę sporzą*
dzając wszystkich znajomych, przy*
go d n e nawet zapoznanych, podczas podróży po całym świecie.
Nad drzwiami domów zawieszają bukiety
zzieleni i w każdej rodzi*
nie szykują pamtagruełiczne uczty, w których „clou" zainteresowania Stanowi tradycyjny plum*pudding.
W święta te króluje powszechne obżarstwo, którego nawet przewi*
dują skutki, zawczasu zaopatruj ąq się w przeróżne leki' na żołądek.
Najbiedniejszy
n a w e tz synówi Albionu
poczuw alibysobie za naj*
większy dyshonor, jeśliby nie sko*
sztowal pieczonej gęsi i plum*pud»
diogu, suto zakrapiając te przysuną*
ld
„very»drageTrs‘amd“,(rodzaj pun*
ozu), z którego palcami' należy wy*
ciągnąć, mamo, iż podane na
go*rąco, owoce.
Dz'eń Wigilji jesit również świę*
tem dzieci, które obdarowują za*
bawkami, uroczystością nielada jest też dla zakochanych, którym po*
zwala się publicznie pocałować pan*
nę, gdy przechodzi pod bukietem z zieleni, zw isającym z sufitu.
Kolendom naszym—odpowiadają tam odwieczne „Ghristmas Carols", które wyśpiewują przy płomienia*
tradycyjnej kłody w kominku, opo*
wiadając sobie fantastyczne bajki, a wśród nich ze szczególną ambicją
— podania o rodzinnym duchu, co lubi się błąkać po domostwach wi noc Bożego Narodzenia.
W Szwecji 1 Norwegjl do świąt!
tych trwają przygotowania całe. 3 miesiące.
niu Ksiąg świętych. G dy wiele na* W Anglji święta Bożego Narodzę*
dużyć wcisnęło się do tych scha* nia — Ghristmas — uważane są za
Wielką sensacją Paryża jest dekorowanie w tygodniu przedśwfą* /
teoznym t.
sew..wielkich magazynów".
Nr. 36.
T Y O C D N l K P O L S K I
5Aniołowie się radują...
Tradycyjnemu daniem w Skandy*
nawji jest wieprzowina, którą spo*
żywa się po Pasterce, a to dla od*
różmerria chrześcijan od żydów. In*
ną potrawą jest znów tak zwany
„lutsbick", który przygotowują ze specjalnym zamiarem
p o D u d z e n iapragnienia.
O ile w Polsce siano iuo słoma u*
klada się na stole, Szwedzi są prak*
tyczniejsi w zachowaniu tradycji o podściótice ze stajenki, rozrzucając ją obficie pod stołem, gdzie nie rzadko komec następuje uroczysto
ści w pijackim śnie.
W Serbji uczta rozpoczyna się z brzaskiem i gospodyni sprasza do*
mowniików, chodząc po pokojach 1.,- gdacząc, jak kura. Tradycyjna, po*
trawą jest kołacz, w którym, podo*
bnie jak gdtzie;ndziej na Trzech Kró*
li, ukrywa się zawczasu srebrną mo*
netę,
00oznacza dla jej przygodne*
go znalazcy pomyślną wróżbę szczę*
ścia w ciągu roku.
W szędzie jednak, na całym świe*
■cie, Boże Narodzenie jest najw:ęk»
szem świętem dla dzieci, które z u*
pragnieniem oczekują tego drra, bo w :edzą, że wśród takich lub innych tradycyj zawsze będzie jedna, któ*
ra ma na celu obdarowanie ich za*
bawkamii.
Od wieków zawsze marzył czfo*
wiek, by na skrzydłach, jak ptak, swobodnie móc bujać w prz-estwo*
rzach, wysoko ponad ziemią i zdała od trosk codziennego życia. N ie bę*
dąc jednak w stanic zrealizowania tego pięknego snu, szukał pociesze*
ni a w fantastycznych wyobrażę*
niach o jakiernś lepszem życiu i wyż szej ludzkości, bliższej do najwyż*
szego ideału, do Pana zastępów. Ry*
suje się więc w bujnej wyobraźni ar ty stów postać wysłannika bożego, co na
sk r z y d ła c hzniża się na zic*
mię, anioła, o którym wspomniane sv Piśmie świętem i ucieleśnia tego ducha, w formy ludzkie, dodając mu niezbędne narzędzia do lotu — skrzydła.
Aniołów takich spotykam y
nsta*
rodawnem malarstwa^ u mistrzów włosKich, u miemców i u flamand*
Czyków U Hugona
1 Gandawy wi*dziimy ich nawet w pontyfiikalnyoh strojach biskupich, przybranych w królewskie korony; u Benozzo Goz*
zoli nosizą szeroko rozpięte skrzy*
dla; anieli Pierro dełla Francesca, przezwani^ są „trubadurami Chry*
stusa“, a u Kranacna i Hofmana ' Hun:ta, rowarzyszą zabawom Dzie*
oiątka Bożego.
N ie byłby to więc wyłączny .wpływ wzmianek o aniołach, które czytam y w Piśmie Świętem. W źró*
dle tem znajdujemy przecież wzmianki o innych postaciach — o zwierzętach Ezechiela, demonach itp. — te jednak nie nastręczają ar*
tystorn tylu tematów, podczas gdy
■wyobrażenia aniołów widzimy tam nawet, gdzie milczy o nich Pismo Anieli towarzyszą Tobjaszowi, i.ruie*
li unoszą się ze śpiewem nad stajen*
ką w Betteem, nieodłączny jest cały ich korowód przy wiolu scenach z żvcia Św:ętej Rodziny tub Swię*
tych Ojców Kościoła.
Spływają z niebios, igrając w prze stworzach jak jaskółki chodzą po ziemi, pląsając radośnie na tle pięk*
nej natury — a ws® jdzie w postaci ludzkiej, lecz wszędzie fantastycz*
nie skrzydlate.
To już nie są duchy — ludzkie formy, które Im nadała wyobraźnia jest wybitnym dowodem, że logika ustępuje miejsca idealnemu marze*
niu o anielesczlowiieku i człowieku*
aniele, o nacoczlowłeku.
Marzył człowiek o bujaniu w prze stworzach, dlaczego .ednak nie prze obraził się poprostu w ptaka? Fan*
tazja artystów nie uznawała podob*
nej przemiany, bo jeśli nawet stwo*
rzyła centaurów, syreny lub faunów, póMudzi, pótazwierząt, to — orlo*
wiek, marząc o locie, niczego inne*
go pragnąć nie mógł jak tylko skrzy deł. A głowę zawsze pozostawiał nawet centaurom, syrenom i faunom jako centrum, skąd promieniuje ro*
zum j piękno, ręce zaś jako wyko*
mawców czynów, dyktowanych ro*
tumem.
O ile nauka Kościoła dzieliła anio*
łów na 9 różnych hierarchji, z któ*
rych Seraf.ni najYiże; stoją Tronu Bożego, — to jednak artysta oblu*
bo wał sobie najniższy stopień — zwykłego anioła, jako tego, t któ*
rym sądzone jest człowiekowi utrzy mywać najbliższy kontakt. Artysta nie stara się bynajmniej o logiczny wywód m yślowy. Swooodnie więo odrzucając na stronę naukę j dykto*
waną przezeń klasyfikację tak sa*
mo wyobraża sobie anioła, wyslan*
nika Bożego na ziemi, jak ł anioła, którego rolą jest oddawanie hołdu Stwórcy u stóp tronu niebieskiego.
To samo cechuje wyobrażenie szczegółów; W Piśmie świętem znaj dujemy, iż anioł wyposażony jesit w trzy pary skrzydeł: jedna u ra*
niom, druga u pasav tr.zeciai ®wie».
szająca się do stóp. 1 Artysta nde uznał tej zasady
— lwyłącznie kierując się, zapewne^
bliższą sercu estetyką- Jedna para i skrzydeł wystarcza mu dla wyobra
*\źenik swobodnego lotu, podobne do >
skrzydeł, które przypisano w staro*
żytu ości Ikarowi.
Fantazja artysty sięgnęła jeszcze, iwyżej. Cherubin — ten filozof zato*
piony w kontemplacji Boga, ten wy» * obraziiciel czystego rozumu, rozpa*' miiętujący wieczną tajemnicę wszech bytu — przeobrazili się w oczach artysty w pyzatego dzieciaka, try*
fikającego zdrowiem t radością, ude*
rzającego doskonałością piękności dziecięcej, o której każda matka marzy dla swego potomka. D o dziś dni.
1zapominamy gdy mowa o Che*
rubinach, iż nazwa ta odnosi się do tego najuczeńszego z teologów, o którym wspomina Pismo Święta, a widzimy w nim tylko ideał piękna u dziecka. A że w wielu bardzo o*
brazach wyobrażenie Cherubina o*
gramcza siię do odtworzenia głowld i paru skrzydeł, ro dlatego zapew*
ne, iż rozum promieniujący z głowy jest cechą hierarchiczną tego anio*
ła, a w twarzy dziecięcej — w cud*
nym wyrazie zachwytu, który spo*
6
T Y G O D N I K P O L S K IN r. 45.
S trz e g a m y u n ie m o w lą t, c z y ta m y n a j w y ż s z ą e k s ta z ę C h e ru b in a n a d o b ja w ie n ie m P r a w d y .
T a k ic h a n io łó w , dizieci*C herubi*
n ó w , n ie o d łą c z n ie s ta w ili a r ty ś c i o*
b o k w y o b r a ż e n ia D z ie c ią tk a Boże*
g o, j a k g d y b y p r z y p u s z c z a ją c , iż a n io ł s k r z y d la ty o fo rm a c h słu szn e*
go m ło d z je ń c a z a n a d t o u r o c z y ś c ie p r z e c iw s ta w ia łb y się n ie m o w lę c y m k s z ta łto m J e z u s a , co je s z c z e n ie wy*
s z e d ł z k o le b k i.
B ógsC ziłow iek — w ię c
i
J e m u na*le ż a ło d a ć ró w ie ś n ik ó w , s k o r o j e s t je s z c z e d z ie c ią tk ie m , to w a r z y s z ó w z a b a w , s k o r o lu d z k ie m ż y ł ż y c ie m .
Z a b a w a , w e s e le — s t ą d te ż po*
w s ta ło w y o b r a ż e m e o w d z - c z n y c h k o r o w o d a c h a n io łó w , g r a ją c y c h , ś p ie w a ją c y c h lu b p lą s a ją c y c h .
N a jw ię k s i p u r y ta n i e , A n g lic y , u*
z n a ją , iż p r z y o b c h o d z ie n a p r z y k ła d B o ż eg o N a r o d z e n ia , te g o n a jra d o ś * n ie js z e g o ś w ię ta , m o ż e b y ć m ie js c e d la o b ja w ó w w d z ię c z n e g o w e se la .
Lucca della Roma: Anieli*muzykanci.
Starodawni zaś mistrzowie sztuki bynajmniej nie kierowali się pury*
tańskiem: zasadami i z Pisma Świę*
tego nawet czerpali niekiedy lekko pojęte tematy. A żc było powiedzca*
ne w Piśmie Śwrętem , iż „aniołowie s ę radują" z Narodzin Syna Boże*
go. postawili sobie pytanie, jak i dla czego mogły te czyste duchy oka*
zać swą radość.
A wokół nich, na placach 1 dro*
gach w słońcu skąpanej Umbrji lub Toskanji cóż czyniła dziatwa, gdy rozbrzmiewało weselem? Śp‘ewa!a, tańczyła- Tańczyła, trzymając się za ręce, żwawe farandole, śpiewała,
zlewając glosy w zespole chóralnym.
KDflmt lwięta Rodzina przy odpoczynku,
N r. 46. T Y O O D N 1 K P O L S K I
7JEłołman H u a ti U cie czk a Św iętej R odziny; * Eg ip tu,
1
któremu przygrywano na violach i
lutniach. Tak samo więc i anieli,
n aświetlanych łąkach Raju musieli o*
kazywać swe wesele.
Skoro mowa o muzyce, nie należy
z a p o m in a ć , iższtuka ta jest jedyną, którą człowiek ośmieli! się wprowa*
d z ić
do niebios. Trudno wyobrazić sobie aniołów w roli budowniczych, w roli malarzów lub ceramików.
Trudno
s o b ienaprzykład wyobrazić, iżby anieli zabiegali o wystawę sztu*
kł, lleżto raszy, natomiast, spotyka*
liśmy obraz koncertu lub chóru anielskiego. N ie gra tu nawet roli instrument muzyczny, zastosow any jedynie do danego okresu czasu.
W ten sposób, dzięki artystom, anioł przestał być w naszej wy*
obraźui wysłannikiem Bożym, tem mniej go widzimy w roli bojownika łub marzyciela, zatopionego w kon*
temptacjk Wyraz „anioł" budzi
wnas mimo woli pojęcie o mło dzień*
czej istocie, promieniującej szczę*
ściem i radością, mimo, id spokój jest istotnem podłożem jego umiar*
kowanego charakteru. N ie płacze, ale i nie śmieje się. Uśmiech i wyraa ekstazy dostatecznie malują nam j radosne jego usposobienie.
Bo nie mogłoby być inaczej, sko*
ro istota ta jest uosobieniem wyż*
szej natury, przepojonej godnością, jest ideałem nad«cz!owieka.
Chór Anielski (muzeuim w Antwerpji),
AI
oI
mVlviarłnl: Madonna.
8 7 y
G O D N1
K P O L S K IN r.
46.O d g ł o s y e k o n o m i c z n e
W ie le p o czyn io n o ju ż w y s iłk ó w w d zie le o d b u d o w y p a ń stw o w o śc i P olski, sp ra w a a to li silnego ugrunto*
w ania p o d s ta w g o sp o d a rczeg o b yto w a n ia n a szej O jc z y z n y p r z e z długi cza s nie zn a jd o w a ła o d p o w ied n ieg o załatw ien ia. E k sp e ry m e n ty , wahania i r y z y k o w n e re fo rm y w d zie d zin ie fin an sów zg u b n y w p ły w w y w ie r a ły na n orm alny ro zw ó j sto su n k ó w g o sp o d a rczych .
Pragnąc w m iarę m ożn ości p r z y c z y n ić się d o sp o p u la ryzo w a n ia ty c h in teresu ją cych zagadnień, zw ró cili*
ś m y się d o n a jw y b itn ie js z y c h fa ch o w có w w te j d zied zin ie, k tó r z y łaskaw ie zao fia ro w a li se rję a r ty k u łó w
i
w y w ia d ó w , w y ra ża ją c y c h ich o p in ję i p o g lą d y na s p r a w y fin an sow ei
g o sp o d a rcze R z e c z y p o s p o lite j,Pożyczka stabilizacyjna
Zastanawiając się nad położę*
n.iem gospodarczem Polski, docho*
dzirny do wniosku, iż kwestja do*
pływu kapitałów zagranicznych jest zagadnieniem pierwszorzędnej wa*
gi. Uzasadnienie tego twierdzenia znajdujemy nietylko w samym cha*
rakterze gospodarczym kraju, na którzy składają się' przedewszyst*
kiem bogactwa naturalne, pozosta*
jące na niedość wysokim stopniu rozwoju, ale i w pewnych wzglę*
dach politycznych, a przedewszyst*
k e m w powszechnem dziś zjawi*
sku, iż potęga mocarstwowa kra*
jów znajduje oparcie na silnym gruncie ekonomicznym. N ie może tu ujść naszej uwagi, iż Polska le<
żąc pomiędzy dwoma sąsiadami — Niemcami i Rosją, zawsze będzie musiała s^ę liczyć z poważnemi tru*
dnośoiami, a N iem cy już zdążyły przy wydatnej pomocy kapitałów zagranicznych, które po pożyczce stabilizacyjnej, opartej na planie Dawesa, obficie napłynęły do kra*
ju, poczynić ogromne postępy w dziedzinie gospodarczej.
Twierdzenie, ii możnaby oprzeć rozwój gospodarczy kraju na zasa*
dach samowystarczalności, t. j. przy
pom ocy własnvch ’ '*
łu, należy do dziedziny teorji. N ’e mówiąc już o szeregu błędów prze*
ciw oszczędności i rozumnej go*
spodarce, które popełniliśmy w u*
biegłych latach, nie możemy zapo*
minąć, iż ściśle uzależnieni jesteś*
my od caloksizta.LU - * ropejskiej i światowej, któia do dziś dnia nie może przeboleć skut*
ków wojny światowej.
Czy mamy prawo wobec tego hi*
dzie się ambicją, iż sami damy so*
b e radę z odbudową gospodarczą kraju, czy mamy prawo os*łab;ać tempo tych poczynań, gdy porów*
namy ję z szybkością rozwoju w in*
nych krajach?
Opóźnienie naszego rozwoju go*
spodarozego może nas pozostawić
daleko w tyle poza i,nnemi państwa*
m/i i w dziedzinie p-olityki.
Jeżeli więc zmuszeni jesteśmy u*
ciec się do pomocy kapitału zagra*
nłeznego, naszem dążemem winno być równocześnie staranie, by do*
pływ obcego kapitału pociągnął za sobą możliwie najniższe koszty.
Pożyczka stabilizacyjna, od po*
władając zasadniczym poglądom za*
Dr. FELIKS MŁYNARSKI WicesPrezes Banku Polskiego, <
granicznych,
azwłaszcza anglo*sas*
kich finansistów — jest bowiem o*
peracją międzynarodową i tjpiera się na planie, gwarantującym ciąg*
łość d racjonalność polityki gospo*
darezej — stała się punktem zwro*
tnym w naszem położeniu na rynku światowym , stwarzając jednoczę*
śnie możliwość do uzyskania dał*
6zych pożyczek.
Niezbędnym warunkiem uzyska*
nia pożyczki stabilizacyjnej i 20 mi*
1 jonów dolarów kredytu dla Banku Polskiego było przyjęć.e przez Pol*
skę programu stabilizacyjnego, któ*
ry w pierwszym rzęd ze wprowadzi!
u nas reformę walutową przez pra*
wną stabilizację złotego, bez takiej reformy nde mogło być mowy o nor*
malnym dopływie kapitałów zagra*
nicznych, a jest to również krok decydujący dla przyśpieszenia roz*
woju oszczędności, czyli, inaczej mówiąc, kapitalizacji wewnętrznej.
Najwięcej zainteresowania w ca*
loksztalcie tego programu wywoła*
lo ustanowienie t. zw. ,.adv:sera“, czyli doradcy w sprawach, podpada*
jących pod ogólny plan.
U jęcie roli tego „advisera“ by*
najmniej nie uwłacza naszej nieza*
wislości, a ustanowienie tej funkcji i powierzenie jej Amerykaninowi dowodzi uniezależnienia s ę Amery*
ki od tradycyjnego pośrednictwa Londynu.
Stanowisko, które zajęła Amery*
ka w sprawie pożyczki stabilizacyj*
nej, i ostateczny wynik pertrakta*
cyj pozwala nam twierdzić, iż Pol*
ska stała się w oczach tam tejszych 6fer gospodarczych gruntem dla przyszłych inwestcyj, tem samem podnosząc rolę naszego kraju w d z:ele odbudowy Europy.
T lo polityczne naszej pożyczki stabilizacyjnej równoważy z nawią*
zką ofiary
iustępstwa, które poczy*
jf niliśm y w planie
iw samym kon*
trakcie.
Od nas dżisiiaj zależy ustalenie tych zdobyczy na rynku międzyna*
rodowym i wyciągnięcie odpowied*
nich konsekwencyj praktycznych.
Pożyczka stabilizacyjna stworzyła nam nowe horyzonty, zrealizowa*
nie zaś dalszych korzyści zależy od naszej polityki
iumiejętności sto*
sowania wypróbowanych m etod działania.
Feliks Młynarski,
N r. 46.
T Y G O D N I K P O L S K I9
Wywiad z p. Cha; I 33 S. Dewey
K o n c e p c ja n a d z o r u n a d w ykona*
ro e m p la n u s ta b iliz a c y jn e g o i zuży*
c:«m p o ż y c z k i, b ę d ą c a je d n y m z wy*
n ik ó w p r y w a tn e g o u k ła d u p o m ię d z y rz ą d e m ' a banki;eram i zagra-nicznem i w y w o ła ła w sw o im c z a s ie ró żn o ro d * me k o m e n ta r z e ze s tr o n y o p in j-i pu*
b lic z n e j. N 'e ^w d aw aliśm y s ię do*
ty c h c z as w b liż sz e ro z w a ż a n ia te j s p r a w y , w o le liśm y r a c z e j d o c z e k a ć s ię sp o so b n o śc i o s o b is te j ro z m o w y z p. C h a rle s D e w e y , k tó r y , ja k wła*
d o m o , o d k ilk u ty g o d n i p ia s tu je u*
r z ą d ta k zw a n eg o d o r a d c y p r z y Rzą*
d z ie P o lsk im .
— J a k i j e s t z a k re s d z ia ła ln o śc i d o r a d c y i c z y f u n k c je te n ie łą cz ą się w ja k im k o lw ie k s to p n iu ze spra*
■wowaniem o g ó ln e j k o n tr o li? — za*
p y ta k ś m y n a w stę p ie te j n ie z w y k le in te r e s u ją c e j ro z m o w y .
— Z a k r e s m o je j d z ia ła ln o ś c i — o b ja ś n ia n a m p. D e w e y — j e s t śc iśle p r z e w id z ia n y w p la n ie sta b ło z a c y j*
n y m . D o ty c z y o n s p ra w B a n k u Pol*
s k :ego, d o k tó r e g o w szedłem ', ja k o c z ło n e k R a d y , n ie k o r z y s ta ją c bv»
n a jm n ie j z w y ż sz y c h u p ra w n ie ń od p o ls k ic h m o ic h koleg ó w . J e s te m je*
d y n ie d o r a d c ą i w y s tę p u ję w pierw * s z y m rz ę d z ie w roli łą c z n ik a pom ię*
d ; y r y n k ie m p ie n ię ż n y m zagranicz*
n y m a B a n k ie m P o lsk im , p rz ^ c z e m r y n r .e m ty m m o że b y ć ró w n e do*
t r z e N e w Y o rk , ja k L o n d y r lu b A m s te r d a m . A tr y b u c je te przewi*
d u ją p o z a te m u tr z y m a n ie łą c z n o śc i p o m ię d z y za g ran ic zn e m a b a n k a m i e m is y jn e m i a B a n k ie m P o ls k m 1 w r e s z c ;e p o m ię d z y S k a rb e m , banka*
roi e m is y jn e m i i B an k iem ' P o lsk im .
— C z y n ie m o ż e n a m p a n o b ja ś n ić
— z a p y tu je m y w d a ls z y m ciąg u —■
c o w p ły n ę ło n a s tw o r z e n ie n o w e j k o n c e p c ji w z a je m n e g o d o r a d z a n ia i to w p o d o b n e j fo rm ie ?
— S ta n p r z e d w o je n n y s to s u n k ó w g o s p o d a rc z y c h m ię d z y n a r o d a m i m,:e z n a ł ta k w ielk ieg o zb liże n ia , ja*
k ie o b s e rw u je m y d z isia j. P ow ołniej*
s z e b y ło te m p o ż y c ia , w z a je m n a w y m ia n a h a n d lo w a i fin a n s o w a n ie p r z e ja w ia ła się w ta k ja s k r a w y c h f o rm a c h . K a ż d y k r a j n ie o m a l ż y ł w łasneim ż y c ie m g o s p o d a rc z e m i po*
g o rs z e n ie s ta n u rz e c z y u n a jb liż sze * g o c h o c ia ż b y s ą s ia d a n ie w p ły w a ło t a k u je m n ie n a d a ls z e k s z ta łto w a n ie s ię w ła s n e g o p o ło ż e n ia . Z b liż e n ie o*
b e c n e w y w o ła ła w o jn a św ia to w a , co z w ła s z c z a o d b iło się n a n a w ią z a n iu ś c isłe g o k o n ta k tu p o m ię d z y Arnie*
r y k ą a k o n ty n e n te m e u ro p e js k im .
W o jn a b y ła p r z y c z y n ą w z m o ż e n ia się e k s p o r tu z A m e r y k i i u d z ia łu S ta n ó w w ż y o 'u g o sp o d a rc z e m wie*
Iu p a ń s tw e u ro p e js k ic h , w y s tę p u ją c w roli ach w ierz y c ie la . W w y n ik u r o z ra c h u n k ó w m ię d z y p a ń s tw o w y c h p o w s ta ł s p a d e k w a lu t i j e d n o c z e ś n i z te m in fla c ja , w o b e c czego b a n k i e m is y jn e ca łe g o ś w ia ta z rz e sz y ły p o n ie k ą d s w o je p o c z y n a n ia , uw aża*
ją c się z a je d n ą w sp ó ln ą ro d z in ę , k t ó r a m u s ia ła w sp ie ra ć k a ż d e g o ze s w y c h cz ło n k ó w , sk o ro ty lk o zmo*
gła go c h o ro b a , a tc m sa m e m m ó g ł się s ta ć c ię ż a re m d la ro d z in y . Po*
s ta w ie n ie n a n o g i te g o c h o re g o po*
z w a la p o w ró c ić do n o r m a ln y c h wa>
r a n k ó w p ra c y . O k o lic z n o śc i t e wy*
w o ła ły w d a ls z e j k o n s e k w e n c ji kc*
Powodzenie rzadko bywa wynikiem szczęścia. Jest rezultatem ciągłego wy*
siłku.
Charles S. Dewey.
n ie c z n o ś ć w z a je m n e g o d o r a d z a n ia s o b ie . Z w ró c ę u w ag ę w te m m iej*
scu , iż z a in te re s o w a n ie się spraw a*
m i g o sp o d a rc ze m u in n e g o k r a ju nie n o s i b y n a jm n ie j je d n o s tr o n n e g o c h a r a k te ru . Z a in te r e s o w a n ie to je s t n a jz u p e łn ie j w zajem n e- N*e d la te g o w ię c ty lk o A m e ry k a p o ż y c z a Pol*
s c e p ie n ią d z e , b y u s k u te c z n ić ta k ą lu b -inną lo k a tę k a p ita łu , a le ta k ż e d ą ż y d o z a b e z p ie c z e n ia so b ie ry n k u z b y tu d la sw eg o e k s p o rtu . C h arak * tc r y s t y c z n y m j e s t f a k t, iż A m e r y k a
p rz e c h o d z iła w sw o im cz asie ideo*
ty c z n ą faz ę r o z w o ju g o sp o d a rc ze * go, k tó r y o b s e rw u je m y w P o lsce . S zy b k i ro z w ó j g o s p o d a rc z y w ym a*
ga w ielkiego d o ś w i a d c z e n i ze stro*
n y o d p o w ie d n ic h s fe r i a n a ło g ja , o k tó r e j w s p o m n ia łe m s ta ła się je d n ą z p rz y c z y n , b y d o r a d c ą w P o lsc e b y l w łaśn ie A m e ry k a n in .
— C z y in te re s o w a ł s ę p a n ju ż p r z e d te m P o ls k ą ? — z a p y tu je m y .
— N ie . N ie u k r y w a m b y n a jm n ie j, iż P o lsk i w cale nie zn a le m , lecz o*
koK ezność ta p o z w a la m i m o że b y ć b a r d z ie j o b je k ty w n y m . O d d a w n a in te re s o w a łe m się fin a n sa m i i r a d a m o ja z a w sze m o że b y ć u w a ż a n ą ja*
k o o b ie k ty w n ą , ch o ć z w ró c ą s ę o n ie lu d z ie, d a le k o le p ie j z n a ją c y w ła s n y g ru n t.
— C z y u w a ż a p an , iż p o b y t je g o w P o lsc e w c h a r a k te rz e d o ra d c y w p .y n ie d o d a tn io n a d o p ły w kapi*
ta łó w o b c y c h ?
— B ezw zg lęd n ie. O b je k ty w iz m , k t ó r y za w sze o k aż ę, d o d a tn io wpły*
n ie n a e w e n tu a ln e n a w ią z a n ie kon*
t a k tó w w s p ra w ie n o w y c h poży*
czek. N ie je s te m w sz a k ż e z d a n ia , iż b y n a le ż a ło ś p ie sz y ć się z zacią*
g a n ie m n o w y c h zobow iązań- Poży*
c z k a s ta b iliz a c y jn a p rz e z n a c z a 16 m iłjom ów do laró w , n a cele -inwesty*
c y jn e , a z b y t s z y b k i p rz y p ły w ka*
p ita ló w m o ż e s ę o k a z a ć ta k sa m o sz k o d liw y m , ja k je g o b ra k . P rzy p o * m in a to g ło d n e g o czło w iek a, k tó r y m a ją c m o ż n o ść d o s tą p ie n ia d o s u to z a s ta w io n e g o sto łu , z b y t ż a rło c z n ie rz u c iłb y się d o s p o ż y c ia p o tr a w i n ie b ę d ą c w s ta n ie ic h p r z e tra w ić , z a p a d łb y n a o b ło ż n ą c h o ro b ę
— C z y w idzi p a n je d n a k —- za*
p y tu je m y zkolei — ja k i c h a r a k te r n o s ić b ę d z ie d a ls z y d o p ły w k ą p : ta*
łu i n a ja k ie cele b ę d z ie o n zu ży ty - C z y , n a p r z y k ła d , nie b ę d ą to ' poży*
ózki, sk ie ro w a n e n a z a s p o k o je n ie p o trz e b b u d o w n ic tw a ?
— A b y ty lk o n ie w ty m kierun*
k u — ży w o z a p rz e c z a p. D e w e y . — S ta n o w c z o o d ra d z a łb y m p o ż y c z e k b u d o w la n y c h , g d y ż s tw a r z a ją o n e m a rtw y , p o w o ln ie r e n tu j ą c y się i c z y s to lo k a ln y k a p ita ł. D o p ły w ob*
cego k a p ita łu o ty le ty lk o j e s t po*
ż y te c z n y , o ile s tw a r z a p r z y r o s t bo*
gac-twa, k t ó r y ze sw e j s t r o n y stw a*
rz a n o w y k a p ita ł. Z a r ó w n o d a ją c y , ja k i o d b ie r a ją c y p o ż y c z k ę przede*
w s z y s tk ie m m y ś le ć m u si o pozy*
ty w n e m .zw ięk szen iu b ila n s u han*
d lo w eg o ,, k t ó r y w y w o ła ła b y poży*
czka. P o ż y c z k a m u si p r z y n ie ś ć wy*
10 TYGODNIK POLSKI
N r. 46.P o z n a i z r y t a z i t u i .
d a tn ą p o m o c w k ie ru n k u zw iększę*
n ia w y tw ó rc z o ś c i d łu ż n ik a . Uwa>
ż ą łb y m p rz e to , iż ze w z g lę d u n a r o ln ic z o * d o b y w c z y c h a r a k te r za*
sofców e k o n o m ic z n y c h k r a ju , n o w e p o ż y c z k i w in n y z a silić w p ie rw sz y m rz ę d z ie r o ln ic tw o i e k s p lo a ta c ję na*
tu r a ln y c h b o g a c tw . N o w e inw esty*
cje, k tó r y c h p o trz e b o w a ło b y rolni*
ctw o , to rn e ljo ra c je , p o d n ie sie n ie p r o d u k c ji roli i r o z r o s t p rz e m y s łu p rz e tw ó rc z e g o . W in n y c h dziedzi*
czki, sk ie ro w a n e n a z a s p o k o je n ie d z ie d z in a c h ży c ia g o sp o d a rc z e g o in w e s ty c y j p o tr z e b u je g ó rn ic tw o , p rz e m y s ł n a f to w y i t. p. P o z o s ta je je sz c z e s p r a w a k o m u n ik a c ji. J e s t to b ez w zg lę d n ie n ie z m ie rn ie donio*
słe z a g a d n ie n ie , u w a ż a łb y m je d n a k iż z a ją ć o n o m o że d alsze m ie jsc e w o g ó ln y m p la n ie ro z w o ju gospo*
d a rc z e g o k r a ju .
WI. Józefowicz.
N a tle p o d o b ie ń s tw a n a z w firm za*
c h o d z ą c z ę s to n ie p o ro z u m ie n ia , sz k o d liw e d la p r z e d s ię b io rs tw , i w y tw a r z a ją c e n ie z d ro w ą kon,kureń*
cje.
W n ie k tó r y c h w y p a d k a c h z ja*
w isk o pow yższe- j e s t p o w o d o w a n e z łą w o lą i c h ę c ią n a ś la d o w a n a , w n ie k tó r y c h za ś w y w o ła n e J e s t po*
p r o s tu p rzy p a d k iem ., ja k n p . wte*
d y , g d y d w ie f irm y f a b r y k u ją c e p o k r e w n y to w a r, n a z w y sw e c z e r p 'ą o d je d n e j m ie jsc o w o śc i, gdzae się o b v d w ie z n a jd u ją .
P o d o b n e n ie p o ro z u m ie n ie chce*
m y tu ta j w y ja ś n ić .
O rg a n iz a to r o m ii k ie ro w n ik o m b u r w P o lsc e w ia d o m e m je s t, iż n a jle p s z e m e b le Jb iurow e w y rab ia*
n e są w P a b ia n ic k ie j fa b ry c e , m d ó je d n a k k to w ie, że w P a b ia n ic a c h e g z y s tu ją - d w ie . f a b ry k i m e b li — je*
d n a w ła s n o ść p. M a g ro w lc z a , pro*
d u k u ją c a n a jle p s z y to w a r, z n a n y ju ż c h lu b n ie n a ry n k u , d ru g a — z n a jd u ją c a się w r ę k a c h żydów * s k x h , re k la m u ją c a s !ę ró w n ie ż ja*
k o P a b ja n ic k a F a b r y k a M e b li.
W y ja ś n iw s z y p o w y ż sz e , c h c e m y
jeszcze
z a k o m u n ik o w a ć w s z y s tk im p ra g n ą c y m n a b y w a ć ty lk o tow ar, p ie rw s z o rz ę d n e j ja k o ś c i, że P ab ja * nocka F a b r y k a M e b liJ.
M a g ro w ic z y ż a d n y c h p r z e d s ta w ic ie ls tw n ie po*s ia d a , n a to m ia s t p ro w a d z i s w e wla*
s n e b iu r o f a b r y c z n e w lo k a lu To*
w a r z y s tw a ,,P a e ; f x “ p r z y A le i
Je*
ro z o lłm s k ie j
Nr. 25.
F ilm z ż y c i a Liijany G i s h
— U ro d z iła m się — o p o w ia d a o sw y m „film ie ż y c ia “ L ilja n a G is h — w S prim gfield (O h io ), m a m je d n a k w ra ż e n ie , że tr u d n o b y m i b y ło zna*
leźć do m , w k tó r y m u jr z a ła m świa*
tło dziem ne, g d y ż ro d z ic e m o i — o jc ie c b y ł k ie ro w n ik ie m te atr/z y k u w ę d ro w n e g o — w y je c h a li z Spring*
fie ld w k ró tc e p o
móiinr
p r z y jś c iu n a św iat-K a r je rę sc e n ic z n ą ro z p o c z ę ła m p o u k o ń c z e n iu la t p ię tn a s tu . Pow odzi*
ło m i się rozm aieile, n a jb a r d z ie j clier p ia ła m z p o w o d u , ż e s io s tr a m o ja D o r o t h y m u s ia ła g ra ć w kunem m;e«
ście.
O jc ie c prizemiosiił się u s ta w ic z n ie z m ia s te c z k a d o m ia s te c z k a , ta k , ż e n ie w id y w a liś m y się la ta m i.
P e w n e g o d n ia u le g ła m m eszczę*
śl'i.vetmu w y p a d k ó w ? , d s ie k r k tó re*
m u u jr z a ła m zn o w u s io s tr ę
i
ojca-.W y p a d e k ban z d a r z y ł m i się pod*
c z a s p r e m je r y p e w n e j s z tu k i, w któ*
Liljana Gish w fiknie „Czerwona litera14,.
N r. 46. T Y G O D N I K P O L S K I
11
r e j g ra ła m c z a r o d z ie jk ę : u n o s z ą c s ię n a d sc e n ą . U tr z y m y w a n o minie n a sz n u rz e , k tó r y <w p e w n y m mo*
m e n e le pęk ł. U p a d ła m , z ła m a ła m mogę; b y ła m p ew n a , że k a r je r a mvo*
j a j e s t s k o ń c z o n a . L e ż ą c n a łó ż k u
■boleści:, o d c z u ła m t a k s z a lo n ą tę?
skin o tę z a d o m e m , że z e rw a ła m się i łó ż k a ii k u le ją c u c ie k ła m d o Ka*
lif o r n ji, gdiaie z n a jd o w a li się .rodzi*
ce 'i s io s tra .
R odzim a m o ja ro z p ra w ia ła usta*
w ię ź n ie o film ie, k tó r y mm:e w te d y m a ło in te re so w a ł- C o d z ie n n ie obi*
ja ty m i się o u sa y . n a z w is k a M a r y P& akford i G rifD d ia . A n i oma anć o n nie. b y li je sz c z e ta k sła w n i, ja k d,zii*
s ia j. M a ry odwiedziMą n a s p e w n e g o r a a u w ra z z G riff lth e m . W iz y ta Griiffiitha, k tó r y uzinał, ż ę n a d a j ę się d o film u, z a d e c y d o w a ła , o m o je j k a r je r z e .
O d te j ch w il: ro z p o c z ę ła się wizimio żom.a p ra c a . Z a c z ę ła m g ra ć role ko*
b ie t m ło d o c ia n y c h , n a iw n y c h , de*
m onócztnych, tra g ic z n y c h , b ez wy*
b o r u i c z ę s to bez p la n u . N ajw ię k * sz e m p o w o d z e n ie m ciesz y ły s 'ę w t e d y film y : „ J u d y ta " i „ N a ro d z i*
my n a r o d u " .
G d y G r i f f ith p rz e s z e d ł d o B ;o*
g r a p h C o m p a n y , z a b ra ł m.nóe ze so»
bą. D z ie liła m z n im r ó w tre ż d o le I n ie d o le w F in e A rts , F irs t N a tio n a l a U n ite d A r tis t.
N a d s z e d ł w re sz c ie wiielk.ii m o m e n t w m o je m ż y c iu : w y tw ó rn ia M e tro G o ld w y n M a y e r z a a n g a ż o w a ła .m nie n a s ta łe . Z t ą ch w ilą s k o ń c z y ła s 'ę d o r y w c z a i n e rw o w a p r a c a ; z a m ia s t n ie j p r z y s z ła r o b o ta s p o k o jn a i pła*
n o w a , za k tó r ą ' tęsk n iłam '. T e r a z m o g ła m z re a liz o w a ć sw e d a w n e ma*
r ż e n ia j z a g r a ć M im ? w „C yga*
n e r ji " , k tó ra , j e s t m o ją u lu b io n ą p o s ta c ią .
N ie w ie m co 'p ra y n ie s ls; .przyśz*
fośći S u ro w i k r y t y c e tw ie rd z ą , że o*
s t a t n i a m o ja k r e a c ja w „ K rw a w e j lite r z e " p rz e w y ż s z a „ M im :" i „B-a*
lą s io s trę " . M o ż e m a ją ra c ję , m o ż e s ię m ylą...
N a ozem p o le g a ta je m n ic a m ej s z tu k i? O d p o w ie m s z c z e rz e : n a p r a cy- N a w e t n a jg c n .ja ln re jsz y czlo*
w ie k m u s i b y ć p r a c o w ity , m usi p o d d a w a ć się p e w n y m ry g o ro m . Mó*
w ię to b e z p a to s u i p r z e s a d y , N ie -tiwierdzę, że m o ż n a w s z y s tk o o-są*
g n ą ć p ra c ą , je s te m je d n a k przeko*
n a n a , że p e w n e r z e c z y miusi się bez*
w z g lę d n ie n a ty m w a r u n k u o p rz e ć .
M o g i ł a N i e z n a n e g o Ż o ł n i e r z a
(C orso — C a p ito l — P a n ).
N ow y ten film w ykonanay przez wy*
tw órnię „S tar" i osnuty na tle powieści A . Struga je s t pierw szym film em pols skini z a k ro jo n y m na szeroką s k a i*
R eżyser, R. O rd y ń sk i n a d a l właściwe tem po i całość w ypadłaby b ard zo udat*
nie, g d y b y nie pew ne błędy tro ch ę nie*
rów nego scen ariu sza, k tó ry nie uwy*
d a tn ia należycie m .artyrologji żołnierzy p olskich w w alce o wolność, . co było m y ślą przew odnią Strugą.. G łów ny na*
.cisk kładzie reży ser na miłość Nel.ly do i tu osiąga pełny sukces,, jakikolw iek n ależ ało b y m oże n ad ać przeczuciom b o h a te rk i o lo s .„ k o c h a n e g o ta tk a " cha*
ra k te r b ard ziej w izyjny, co d o d a tn io o d b iłoby Się na całości.
N ajw ięk sze zastrzeżen ia b u d zi ■ z a k o ń czenie, do k tórego, po ślicznej scenie n a cm entarzu, w pleciono zupełnie n :e*
M V-
p o tr z e b .re w ycinki z d ję ć z rew ji Listo*
parU.wej.
D oskonale w y p ad ły sceny zbiorowe, ja k n apad zbuntow anego chłopstw a na dw ór i fab ry k ę o raz m ek tó re zdjęcia w ojenne.
P r y jeSiną n iesjso d zian k ę. zrobiła Ma*
licka, któ ra w zatnłodej w praw dzie dla siebie r o lt w ykazała duży postęp, gra*
ją c sw obodm e I z uczuciem .
D o b rzy są G o rczy ń sk a i Leszczyński, jak o k a p d a n Larows-ki..
Swietr.e ty p y bolszew ickie dali Broni*
szów na i Ju s tja h . N in a O lida, dość szty w n a i w nieodpow iedniej rob.
N ie należy b rać rów nież za złośli*
wość, jeśli stw ierdzim y, iż M arr napew*
1 1 0 nie zo stan ie „polskim V a len tin em ‘\
B ard zo dobrą sy lw ek tę o rd y n an sa stw o rzy ł W alter.
D o lo re s del R io i V ic to r M c L aglen w film ie F oxa „Igrzysko na*
Miiętności". N azw a tego obrazu zm ieniona zo stała n a „P ieszczo ty d jablicy".