• Nie Znaleziono Wyników

Przemiany obrazu i znaczenia Wilna w twórczości Adama Mickiewicza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przemiany obrazu i znaczenia Wilna w twórczości Adama Mickiewicza"

Copied!
30
0
0

Pełen tekst

(1)

Jarosław Ławski

Przemiany obrazu i znaczenia Wilna

w twórczości Adama Mickiewicza

Słupskie Prace Filologiczne. Seria Filologia Polska 4, 111-139

(2)

S ł u p s k i e P r a c e F i l o l o g i c z n e · S e r i a F i l o l o g i a P o l s k a 4 · 2 0 0 5

Jarosław Ławski

U n iw ersy tet w B iały m sto k u B iały sto k

PRZEMIANY OBRAZU I ZNACZENIA WILNA

W TWÓRCZOŚCI ADAMA MICKIEWICZA

Z m ien n ej fo r tu n y n ieszczęsn a ofiara, S m u tn y w yg n a n iec d o W ilna p o w ra c a ...

Ju lia n U rsyn N ie m c e w ic z1

I. W ileńskie stereotypy: „miasto cudowne”

Często postacie narodowych poetów, szerzej: twórców kultury, ulegają w po­ wszechnej świadomości petryfikacji, zastygają w pomnikowych formułach, ulegają metamorfozie, która z pełnych sprzeczności, dramatów, czasem zaś z afirmujących życie osobowości czyni bohaterów mitu. Jeśli więc myślimy Renesans - to narzuca się Kochanowski i jego nieszczęsna Orszulka; jeśli Przybyszewski - to wyobrażamy „meteora Młodej Polski”, przelatującego w otoczeniu cyganerii artystycznej po nie­ bie literatury. A jeśli Lechoń na przykład - konotujemy Karmazynowy poemat i sa­ mobójczy lot znękanego wygnańca z nowojorskiego wieżowca.

Myśląc Mickiewicz - myślimy Wilno, filomaci...

Klisze zbiorowej pamięci nie są czymś złym z założenia. Pożytek z nich i taki, że tym, którzy „z natury” dzieł sztuki nie percypują i poznawać nawet nie chcą, pozwalają w jakiś - prawda, że ubogi - sposób zachować związek ze wspólnotą wartości, do której przynależą. Źle, gdy lektura dzieł zostaje zdeformowana przez te „powszechniki” wy­ obraźni, gdy na przykład poeci, korzystający z imaginarium Mickiewicza, jego aksjolo­ gii, powielają stereotypowe wyobrażenia, rocznicowe zaklęcia2. Taki też, niestety, los spotykał często Wilno, przez samego autora Dziadów wykreowane na „miasto święte”, maryjne sanktuarium, ziemię utraconą i obiecaną, filomacką arkadię, wszechnicę nauk,

1 J. U. N iem cewicz, Śpiew y historyczne, przygotował do druku W. Bruchnalski. W arszawa [b.r.], s. 62. Cytowany fragm ent pochodzi z utworu K ról Aleksander. Śpiew historyczny.

2 N a przełom ie X X i X XI w ieku polską świadom ość formowała praw dziw a „plaga” rocznic: M ic­ kiew icza (200. rocznica urodzin, 1897-1997, rocznica śmierci 1855- 2005), Słowackiego (150. śmierci, 1849-1999), K rasińskiego (140. śmierci, 1859-1999), Szopena (150. śmierci, 1849­ -1999), N orw ida (180. urodzin, 1821-2001), K rasickiego (200. śmierci, 1801-2001), M alczew ­ skiego (1826-1996, 170. rocznica w ydania Marii).

(3)

przeobrażającą, dzięki Grodkom i Borowskim, nieokrzesanych prowincjuszy w europej­ skiej miary zjadaczy chleba kultury i sztuki. To wprawdzie „piękna” wizja, ale czy głę­ boka i prawdziwa? Także literaturoznawcy konstatują, nie bez zakłopotania, iż obraz miasta ulegał z wolna nieuchronnej konwencjonalizacji.

W ilno ja k o tem at - p isze zn aw ca p ro b lem u - o tacza szczególna aura em ocjonalna. W m o d elo w y ch k o n stru k cjac h o b razu m iasta p o w tarzają się p o d o b n e m o ty w y p rz e ­ strzenne i literackie, w ątk i leg en d o w e i k o n w en cje stylistyczne. N a ic h p o d staw ie k ształ­ to w ał się stereotyp o brazow y, którego p rzełam an ie je s t d la w ie lu tw ó rcó w n iezw ykle trudne... 3

Wilno XX-lecia międzywojennego było miastem odzyskanym, religijno- -narodowym sanktuarium, do czego w wielkim stopniu także Mickiewicz się przy­ czynił. To miasto ostrobramskich suplikacji, które zostały wysłuchane... i naród „powrócił cudem na Ojczyzny łono”. Pamiętajmy także: to miasto zapalnego spo­ ru z Litwinami, wyprawy Żeligowskiego, potem pogranicznych manifestacji siły, dramatycznych wyborów narodowościowych, gdy, wobec ugruntowującego się poczucia narodowego Litwinów, podziały przebiegały czasem przez środek ro­ dzin. Tak Czesław Miłosz został polskim poetą, a Oskar Miłosz - francusko- litewskim; tak Grażyna Bacewicz stawała się kompozytorką polską, a jej brat kompozytor, Vytautas Bacevicius, Litwinem. Dwoje kolejnych z czworga rodzeń­ stwa: pianista Kiejstut Bacewicz i poetka Wanda Bacewicz - także wybrało kultu­ rę polską.

I jeszcze jeden, ważny w przypadku Mickiewiczowskich wątków, temat: Wilno - żydowska Jerozolima litewska, Jerusalem of Lithuania4. Miasto żydowskiej mło­ dzieży, realizującej aspiracje w gimnazjach, na uniwersytecie, lecz także miasto ży­ dowskich nędzarzy, „nędzy gnieżdżącej się” w klitkach, „w grubych murach kamie­ nic”. I w końcu świat natchnionych proroków, mistyków codzienności:

C zasem w śró d m ło d y ch Ż y d ó w spotykało się tw arze ta k oderw an e od św iata, tak p ełn e u d u ch o w ien ia i głębokiej zadum y, że się człow iek m im o w o li odw racał i długo dążył w zro k iem z ja k im ś po czu ciem ża lu i niem al zazdrości, że to są ludzie, którzy w tym ciasnym zg iełk liw y m św iecie odnaleźli sw ą sam o tn ą d ro g ę5.

Wilno po II wojnie światowej nabierze oczywiście rysów miasta straconego, miasta po katastrofie dwóch okupacji, po Szoah. Zatryumfuje więc w poezji skrycie romantyczna topika, tylko czasem wzbogacana jeszcze przez źle widziany w PRL-u mit Józefa Piłsudskiego, czy pełne nadziei, optymistyczne przesłanie, iż: „Wilno jest. / Wypalone w tyglu / wojennych okupacji. / Wołające do nieba ruinami życia /

3 T. Bujnicki, O braz Wilna w m iędzywojennej p o ezji wileńskiej. W: Wilno-W ileńszczyzna ja k o

krajobraz i środowisko wielu kultur. M ateriały I M iędzynarodowej Konferencji Białystok 21-24

IX 1989 w czterech tom ach, red. E. Feliksiak. Białystok 1992, t. IV, s. 322.

4 Zob. S. Kaganowicz, Wilno ja k o żydowskie centrum kulturalne. W: W ilno-W ileńszczyzna..., t. I, s. 219-242. Por. tom studiów: Tematy polsko-litewskie. H istoria. Literatura. Edukacja, red. R. Traba. Olsztyn 1999.

5 Z. Znam ierow ska-Prüfferow a, Wilno - m iasto sercu najbliższe, wstęp i red. K. Jakowska. B iały­ stok 1997, s. 52.

(4)

tych, którzy musieli odejść / na zachód z raną w sercu i z konieczności / ocalając so­ bą ojczystą pamięć”6.

Jak ten zromantyzowany wizerunek „Giedymina grodu” ma się do Wilna Mic­ kiewiczowskiego - zapytajmy? Czy nie mamy tu do czynienia ze zjawiskiem przej­ ścia od interpretacji - nieskończonej, otwartej, ponawialnej i domagającej się pona­ wiania - do mitograficznego opisu, gdzie topografia historycznego Wilna zawiera sojusz z biograficzną folklorystyką, tworząc ów trwały szlak pielgrzymkowy „po Wilnie śladami Mickiewicza”. Mickiewicz-filomata jest tu nieodstępującym książek i przyjaciół, a także marzeń o Maryli, pięknoduchem, którego w końcu posadzi na katusze w celi klasztoru bazylianów jeden z Herodów Północy - Nowosilcow. To obraz równie nieprawdziwy, jak dwie legendy biografii poety: biała, legenda ko­ chanka Maryli (w jednej z popularnych prac spotkamy rozdział pod tytułem Wjakim celu Maryla obdarzyła Mickiewicza wierzchowcem?)1 i czarna, legenda towiańczy- ka, sekciarza, a może, kto wie, nawet frankisty z pochodzenia i masona8.

Na te wątpliwości „nakładają się” - jako presupozycje determinujące odbiór te­ matu - tezy badaczy dotyczące imaginacji poety:

1. Mickiewicz to poeta wyobraźni antyurbanistycznej, niemal wyznający za Ho­ racym beatus ille qui procul negotiis; to poeta ethosu ziemiańskiego czy nawet fi- zjokrata, a nie nowoczesny wielkomieszczanin9. A przecież - jak tego nie pamiętać! - dojrzałe życie spędził autor Grażyny w miastach: Wilnie, Moskwie, Petersburgu, Odessie, Dreźnie, Paryżu, Lozannie, Rzymie, Konstantynopolu.

2. Autor Reduty Ordona to twórca z natury antywarszawski i ogarnięty nostalgią wileńską, prowileński. Tymczasem, jak tu pokażemy, poeta drążył ślady zdrad, zła także wśród rodaków, wśród wilnian.

3. Mickiewicz jawi się jako myśliciel i poeta całkowicie lituanocentryczny, Li­ twin prawie, nie interesujący się „resztą kraju”. To prawda: eschatonem intymnej wyobraźni Mickiewicza jest Litwa. Lecz druga strona tej prawdy to fakt, że poeta do końca życia przywoływał Rzeczpospolitą w jej kształcie jagiellońskim: Litwę, Ko­ ronę, Ruś, Podole a nawet, strach rzec, wiedział o Polakach w Prusach Wschodnich i oni też go tam czytali10.

6 E. Feliksiak, Wilno jest. W: Tobie Wilno. Antologia poetycka, w ybór i red. E. Feliksiak, M. Skorko, P. W aszak. Białystok 1992, s. 228. W iersz pochodzi z 1989 r.

7 Zob. popularną pracę: D. W aw rzykowska-W ierciochow a, A dam i M aryla. D zieje rom antycznej

m iłości A dam a M ickiewicza i M aryli Wereszczakówny. W arszawa 1990.

8 Por. dociekania o ezoteryzmie w poezji M ickiewicza, jeg o pochodzeniu: Z. K ępiński, M ickie­

wicz hermetyczny. W arszawa 1980; I. G rudzińska-Gross, N iechciane m atki wieszczów. „G azeta

W yborcza” 20-21 X 2001, s. 15-16.

9 Za preferowaniem ethosu ziem iańskiego, w zoru obyw atelskiego C yncynnata, fizjokratycznej pochw ały dobrobytu, jaki rodzi się z uprawy ziem i, z rolnictwa, miałyby przem awiać obrazy

P ana Tadeusza. Jest to uproszczony w izerunek świadomości poety, który - bez w zględu na to,

czy lubił, czy nie industrialne, miejskie społeczeństwo - przede wszystkim dobrze je poznał na Zachodzie.

10 Zob. np. T. Zienkiewicz, Z problem atyki recepcji twórczości rom antyków polskich na Warmii

i M azurach. „Ruch Literacki” 1980, r. 21, z. 6, s. 451-461. W 1852 r. M ickiew icz zaangażow a­ ny był - przypom nijmy - w sprawę uhonorow ania m edalem Towarzystwa H istorycznego obrońcy polskości na W armii i M azurach K rzysztofa Celestyna Mrongowiusza.

(5)

4. Przekonanie, że obraz Wilna miał u Mickiewicza - także aksjologicznie - sta­ tyczny wymiar. Że było to zawsze dobre Wilno, to z Ostrą Bramą, z kościołami, Uniwersytetem, podmiejskimi lasami, gdzie buszowali filomaci, ale i z celą Konra­ da. Wpłynęła na tę wizję i pedagogia, profuzja szkolnych tematów typu: martyrolo­ gia narodu polskiego w III cz. „Dziadów”, lecz i nowoczesne zwyczaje krajoznaw­ cze, bo lubimy dziś oglądać Warszawę oczami bohaterów Lalki Prusa, tak jak tury­ ści zwiedzają irlandzki Dublin szlakiem Feliksa Blooma z Ulissesa Jamesa Joyce’a.

5. Mickiewicz nie cenił rzekomo swej twórczości młodzieńczej, filomackich żar­ tów jambicznych, ale i takiej na przykład „konwencjonalnej” Zimy miejskiej. A jed­ nak - powiedzmy już tu! - cóż jest ważniejszego dla młodego poety z prowincji niż debiut; i to jeszcze opisujący - niechby w poetyce klasyków - miasto, wielkie na- ówczas dla Mickiewicza miasto Wilno.

6. I sugestia ostatnia: że niejako samo Wilno trwa w pismach poety trochę od­ dzielone od Litwy, jej losów, ziemi, krajobrazów. Tymczasem, im późniejsze czyta się dzieła poety, tym większe rodzi się przekonanie, że wspominając Wilno - myśli on o całej Litwie, a mówiąc „Litwa” - myśli także „Wilno”.

Jak opisać to miasto Mickiewicza? Niestety, zaledwie postulatem historyka po­ zostanie zamiar opisu - dokładnego, panoramicznego - miasta i ludzi w latach, gdy przybył tam Mickiewicz. Sam poeta - nie wiemy, dobrze to czy źle - nie pozostawił tekstu, w którym notowałby, jak Stefan Żeromski w Dziennikach, kolejne dni, spo­ tkania, lektury. Nie zostawił „opisania” Wilna, stąd niemożliwa jest Mickiewiczow­ ska:

[...] h isto ria m iasta uk azan a przez p ry zm at lu d zk ich d o zn ań cielesnych: teg o , ja k k o ­ b iety i m ężczy źn i się p oruszali, co w id zieli i słyszeli, ja k ie czuli zapachy, gdzie je d li, ja k się ubierali, k ied y się m yli, ja k się k o ch ali w m iastach, od starożytnych A ten aż po w sp ó łczesn y N o w y Jo rk 11.

Pewnie też i niektórych z tych aspektów codzienności wielu z nas w odniesieniu do Mickiewicza nie chciałoby poznać. Czy Mickiewicz i jego przyjaciele filomaci zostawili nam dużo - w pismach - by o Wilnie myśleć w kategoriach interpretacji, a nie tylko „topicznych” wyobrażeń? Dość. Jest to także obraz, ten wyłaniający się z twórczości, Wilna rozdartego, także Wilna - bolesnej rany pamięci. Wiele razy stacjonowały w Wilnie obce wojska przed rozbiorami. Lecz nigdy nie wiązało się to z całkowitą katastrofą państwa. Kiedy więc poeta pisze III cz. Dziadów - gdy nie powiodła się insurekcja kościuszkowska, przegrał Napoleon, upadło powstanie li­ stopadowe, Wilno staje się w jego wyobraźni przestrzenią żywą, „okupującą” jego pamięć, z jakże niepewną przyszłością.

Litwa Mickiewicza to wieloraki fenomen. Zauważano ten fakt już w XIX wieku. Autor Amerykanki w Polsce, dzieląc poezję polską na „szkoły”, pisał w 1837 roku:

D ziw n a, że ow a L itw a ta k długo obojętna, m ilcząca, przez cały ciąg p o łącz en ia się sw ego z P o ls k ą nie w y d ająca żadnego praw ie znakom itego p o ezji n i p rozy pisarza,

11 R. Sennett, Ciało i kamień. Człow iek i m iasto w cywilizacji Zachodu, przeł. M. Konikowska. Gdańsk 1996, s. 11.

(6)

w p rzezn aczen iu sw ym m iała w ciąg u la t k ilk u n o w ą utw orzyć p o e ty c z n ą szkołę, a szkoła ta stać się m iała w p o ezji naczelną.

W ogó ln o ści, u czu cia słodkie są p an u jąc e w tej szkole. U niesienie m iło ści p lato ń sk iej, uczucie p rzy jaźn i bratniej, w id zen ie po ety czn e k ażdego p o w szed n ieg o obrazu, każdego p o w szed n ieg o uczucia, rozb ieran ie, d robnienie o w ych o b razó w i u czu ć - oto głów ne

12

z n am io n a p o etó w szkoły litew skiej .

Jej - dodać trzeba - „naczelny i znakomity” poeta, Mickiewicz, dał opis Litwy i Wilna złożony, dynamiczny, nie tylko „słodki”, także „gorzki” wizerunek, który przedstawimy tu w wielu obrazach: mitycznego przyjazdu „wieśniaka” do Wilna, opisu miasta w debiutanckim wierszu, filomackiego wizerunku studenckiego żywo­ ta, Wilna symbolicznego i mitycznego, Wilna zdrajców, miasta jako przedmiotu po­ lityki i w końcu Litwy jako metafizycznego, eschatologicznego wyobrażenia.

U źródeł naszego myślenia o Mickiewiczowskim doświadczeniu Wilna leży pewna struktura wyobraźniowej percepcji. Jej bieguny to: wyobrażenie miasta u młodziutkiego Mickiewicza, gdy istnieje tu ono tylko bezcieleśnie ^ przyjazd i pobyt w Wilnie, zmysłowy i duchowy kontakt, kształtowanie się wyobrażenia przestrzen ia zesłanie, trzy rodzaje pamięci, wspomnień miasta: nostalgia, pamię­ ciowe powroty do dopiero co minionej przeszłości, po wtóre: pamięć etyczna i po trzecie wspomnienie idealizujące, które przekształca się w idealny, eidetyczny obraz Wilna ^ wyobrażenie Wilna eschatonu, raju, duchowego centrum, ku któremu po­ eta i w myśli, i w wyobraźni, i realnie, jako polityk, zdąża13. Od opisanego przez Odyńca przyjazdu Mickiewicza do wielkiego miasta Wilna, aż do marzenia poety- -emigranta o powrocie na Litwę - biegnie konsekwentnie szlak Mickiewiczowskich metamorfoz wizji Wilna.

II. Mityczne przybycie wieszcza - L IS T X X V II Antoniego E. Odyńca

Nim Mickiewicz rozgościł się w Wilnie, miał zapewne o tym mieście jakieś wyobrażenia, kształtowane w oparciu o wizję Nowogródka, opowieści rodziny, opozycję wsi i miasta. Przy tym, rzec można, nie była to opozycja głuchej prowin­ cji i cudownego świata miasta. Mickiewicz wyrastał w przestrzeni szczęśliwej, choć bez dostatku, biednej14. „Litewskie wioski i zaścianki” były, podobnie jak natura, przestrzenią jego pierwszych „rozpoznań” świata, kosmosem, który orga­ 12 A. Tyszyński, A m erykanka w Polsce. Romans. Petersburg 1837, cyt. za: O braz literatury p o l­

skiej X IX i X X wieku. Seria trzecia, Literatura krajowa w okresie rom antyzmu 1831-1863, red.

M. Janion, M. Dernałow icz, M. M aciejew ski, K raków 1988, t. II, s. 640 (hasło o Tyszyńskim opr. M. Straszewska).

13 Chodzi więc o trzy aspekty pamięci: pamięć o faktach, w spomnienie; po drugie o pamięć jako etyczne zobow iązanie do czynu (słynne: „Jeśli zapom nę o nich, Ty Boże na niebie / Zapomnij o m nie!” z III cz. D ziadów ) i po trzecie o pamięć, która przekształca w spom nienie w idealny cel, ku którem u dąży bohater, pisarz.

14 Zob. J. K leiner, M ickiewicz, t. I, D zieje Gustawa. Lublin 1948, s. 16: „Idyllą było życie i w Za- osiu, i tak samo w N ow ogródku, gdzie na stałe zamieszkali M ickiew iczow ie w lat kilka po uro­ dzeniu A dam a” . Ten obraz sielanki burzy D. Danek. Por. tejże: Obrazy wyjaskrawione i słabe

(7)

nizowała zabawa z rówieśnikami. Przy tym, zabawa taka, jaką znają tylko dzieci wychowane poza miastem, na wsi, a więc w bujnym, płodnym środowisku tajem­ niczej natury. Poeta przybędzie do Wilna jako absolwent dominikańskiej szkoły, nie najgorszej chyba, jak wszyscy podkreślają. Już tutaj wyakcentujmy: przybę­ dzie, z zaszczepionym w domu, ale i przez zakon dominikanów, kultem maryj­ nym. To im, dominikanom, niestety także spadkobiercom inkwizycji, według le­ gendy przekazać miała Matka Boska - różaniec15. Wolno więc domyślać się, że „maryjocentryzm” religijności dominikańskiej był silnie rozwinięty również w Nowogródku. Konkludując - trzeba przypuszczać, że u źródeł Mickiewiczow­ skiej legendy, mitu prowincjusza, tuż po przyjeździe do miasta padającego w Ostrej Bramie na kolana przed Maryją, leży także wychowanie domowe: maryj­ ne, a więc związane z matką, opieką matki Barbary i matki ludu Maryi. I supozy­ cja druga: to, co Antoni E. Odyniec opisuje w XXVII liście z podróży, znajduje później potwierdzenie w obrazie maryjnej duchowości, religijności poety. Mic­ kiewicz, istotnie, jakby to ujął Jarosław Marek Rymkiewicz, jest i był „sługą Ma­ ryi”16. To jedno z najważniejszych wyobrażeń poety - opieka, przewodnictwo Matki Boga, Theotokos. Ciepło domu, opiekuńczość matki poety znajdują konty­ nuację w wyobrażeniu Opiekunki Strapionych, gwiazdy ze Słów Panny, co świeci dobrym duchom, która w zimnej przestrzeni kosmosu, w lodowatej pustce historii wspiera i ogarnia opieką „dzieci Boże”.

Mickiewicz jechał do Wilna po ciągu fatalnych katastrof: po śmierci pięciolet­ niego brata Antoniego (1810); po pożarze Nowogródka, w którym omal nie zginął jego ojciec Mikołaj; po chorobie brata Franciszka, która uczyniła zeń „kalekę garba­ tego”17; po klęskach finansowych głowy rodziny, a więc i w atmosferze rodzinnego smutku, niedostatku. Wreszcie ostatecznie - po śmierci schorowanego 47-letniego ojca 16 marca 1812 roku. Celnie podkreśla Kleiner, iż także klęska „napoleoniady” musiała formować nastrój tego już tylko pół-dziecka. Dodalibyśmy do tego, jako sugestię nie poświadczoną pismami, zapewne pełen frasunku, smutku, zabiegów o utrzymanie dzieci obraz matki poety. Do Wilna - ukończywszy w czerwcu 1815 roku szkołę nowogródzką - zmierzał mieszkaniec Arkadii zburzonej. Jej obraz bę­ dzie na tyle silny, by przez całe życie kształtować „panatadeuszowy” obraz pięknej Litwy.

Podobną katastrofę opisywał czytany wówczas w Polsce Olivier Goldsmith w Plebanie z Wakefieldu. Każdy upadek poprzedza jednak iluzoryczne, chwilowe szczęście:

R o k u p ły w ał nam n a sielsk ich rozryw kach, n a o d w ied zan iu b o g aty ch sąsiadów i w sp o m ag an iu biednych. N ie o baw ialiśm y się żad n y ch przew ro tó w , nie p o n o siliśm y

żad-15 Por. K. Zalew ska, M odlitw a i obraz. Średniowieczna ikonografia różańcowa, W arszawa 1994, s. 7-15. Por. ciekawy i kontrowersyjny esej: T. V enclova, P ow rót do rodzinnej Europy, czyli

M ickiew iczowska Litw a i M ickiew icz na Litwie. W: tegoż, N iezniszczalny rytm. E seje o literatu­ rze. Sejny 2002.

16 J. M. Rymkiewicz, Sługa M aryi A dam M ickiewicz. W: N asze pojedynki o rom antyzm, red. D. Siwicka i M. Bieńczyk. W arszawa 1995, s. 171-188.

(8)

n y c h tru d ó w , w szystkie nasze przy g o d y skupiały się d o k o ła d om ow ego ogniska, a w szystkie n asze w ęd ró w k i n ie przekraczały o b ręb u najbliższej o k o licy 18.

U Goldsmitha Arkadię niszczy moralny trąd pańskiego życia wabiącego mło­ dych; u Mickiewicza - jest to los i konieczność studiów. Zapewne matka poety do­ strzegała również niebezpieczeństwa wyjazdu syna do zepsutego „wielkiego mia­ sta”. Poeta opuszczał świat, w którym dziecięcy kosmos organizowała zabawa, tego kosmosu pełny obraz tworzyła okolica, centrum stanowił dom, a historię - domowe opowieści19. Był to jednak świat zasklepiony w sobie, którego bieg, rytm - cóż by­ łoby, gdyby poeta tam został? - wyznaczał „bezruch cyklicznych przemian”, czyli cykl: narodzin - życia - śmierci - narodzin, wiosen i zim, siewu i żniw:

W zór życia - pisał nie bez satyrycznych intencji R osjanin Iw an G onczarow - był gotowy, przekazany przez rodziców , którzy przyjęli go w form ie rów nie skończonej od dziada, a dziad od pradziada w raz z przykazaniem , by strzec całości i nietykalności tego w zoru ja k ognia W e­ sty. [...] N ad czym m ieli się zastanaw iać i czym przejm ow ać, czego się dow iadyw ać i do j a ­ kich celów dążyć? N iepotrzebne im to było wcale: życie ja k spokojna rzeka płynęło obok nich, nie pozostaw ało im nic innego, tylko siedzieć na brzegu tej rzeki i obserw ow ać

nieunik-20

nione zjaw iska, które kolejno, bez w ezw ania ukazyw ały się każdem u z nich .

Vita rustica - to prawie piekło nudy. Trudno zaprzeczyć, że - poruszane czasami przez koło młyńskie historii narodowej - takie było także często życie polskiej szlachty, zaścianka.

Nie wiemy, jak wyglądał wyjazd poety do miasta, jak przekraczał linię dzielącą sielskie dzieciństwo oraz młodość górną i durną. Ponieważ, parafrazując Mickiewi­ cza, „Rosjanie też ludzie”, przywołajmy opis pożegnania z matką szlacheckiego dziecka ruszającego w „otchłań” petersburskiej kariery:

- Żegnaj Jew siejuszko, żegnaj, mój ukochany! - m ów iła m atka obejm ując go. M am tu ob­ razek święty, to je s t m oje błogosław ieństwo. Zachowaj w iarę, Jew sieju, nie rób się tam

bisur-21

manem! B o inaczej przeklnę Cię! N ie upijaj się, nie kradnij, służ panu w iernie i uczciw ie .

Zapewne podobnie uposażony w rady, przestrogi i błogosławieństwa, z niewiel­ ką sumą pieniędzy, jaką wywiózł z domowej „ubożyzny”, jechał Mickiewicz w „in­ ny” świat: „W tej sytuacji - sumuje monografistka - skazany był na szczególnie dra­ styczne przeżycie obcości, jakie stwarzały zetknięcie z miastem i samotność ubogiej samodzielności”22. Ale, dodajmy, choć się nieco zbisurmani i „zwolterianizuje”, nie czekała go tam klęska nieudacznika.

18 O. Goldsmith, P leban z Wakefieldu, przeł. Hajota. Poznań [b.r.], s. 2.

19 Zob. W. Szturc, R yty przejścia ja k o podstaw a struktury obrzędu w „ Dziadach” . W: tegoż, M oje

przestrzenie. Szkice o wrażliwości ludzkiej. K raków 2004, s. 115-126.

20 I. G onczarow, Obłomow, przeł. N. Drucka. W arszawa 1978, s. 142-143 (powieść napisana w la­ tach 1857-58).

21 I. G onczarow, Zwykła historia, przeł. W. Rogowicz, red. i przypisy Z. Fedecki, W arszawa 1955, s. 27. N ie traktujemy w tej pracy M ickiew icza jako rasofoba, dopuszczamy zatem analogie do­ tyczące takich ludzkich, niepolitycznych spraw, ja k pożegnanie z matką.

(9)

Opis przyjazdu i pierwszych chwil w Wilnie dał nam Odyniec w Listach z p o ­ dróży. Trzeba w jego relacji rozdzielić intencję opisującego od sensu, prawdy, tego, co opowiada. List XXVII badacze dzielą bowiem najczęściej na potrzebne im w da­ nej chwili całostki znaczeniowe: badacz kultu maryjnego pamięta więc z tego listu, jak Mickiewicz idzie do Ostrej Bramy; zainteresowany światem żydowskim wie, z kim Mickiewicz jechał do Wilna, a badacz filomatyzmu odnotuje pierwsze spo­ tkanie z Tomaszem Zanem. Spójrzmy na tę relację sub specie wileńskiego wątku - jako na całość, którą tworzą:

a) zabiegi Odyńca, mające wpisać przybycie poety do Wilna w kontekst całych dziejów poezji polskiej;

b) mityczną, bo przecież nie w pełni wiemy, ile w niej faktów, opowieść o Mic­ kiewiczu;

c) fabułę o „prowincjuszu” w mieście, jego emocjach, które - niewykluczone - pomoże nam odtworzyć filomacka twórczość.

List XXVII, oglądany z tego punktu widzenia, składa się z następujących warstw „wspomnień” :

I. Introdukcja. Odyniec zapowiada, że streści Mickiewiczowską „historię począt­ ku i rozwijania się w nim samym tego nowego kierunku, w którym on potem jak ru- dlem, poezję naszą zawrócił”23. Zawrócił - czyli zmienił kierunek z fałszywego na prawdziwy. W wizji Odyńca poeta staje się wyrazicielem „widomego kierunku Opatrzności”, prowadzącej wszystko, co dobre „z miłości” (s. 252). Mickiewicz w gronie postaci takich, jak św. Franciszek, Michał Anioł, Dante i Rafael - „z na­ tchnienia łaski Bożej” obraca wniwecz klasycystyczne rymotwórstwo, fundując na­ rodową poezję. Wniosek: duchowe narodziny dojrzałego Mickiewicza w Wilnie to mit fundacyjny nowej ery poezji polskiej.

II. Duchowa ontogeneza Mickiewicza. Poeta w rozwoju swym musiał „przecho- rować”, przejść fazę niskiego, animalnego rymotwórstwa klasycystycznego, by je przekroczyć i odrzucić24. „W pierwszych latach pobytu w uniwersytecie był on (jak sam powiada) co do poezji w stanie zwierzęcia, to jest pisał takie wiersze i miał ta­ kie wyobrażenie o sztuce, jak tego wymagali ówcześni recenzenci warszawscy” (s. 256). Lecz zdaniem Odyńca - pamiętajmy - Opatrzność już wtedy pracuje w Wilnie nad urobieniem z gliny zwierzęcia geniuszu wieszcza.

III. Odyniec przeprowadza - w imieniu Mickiewicza - pełen furii atak na War­ szawę, krytyków warszawskich, klasycyzm. Wilno to kolebka, stajenka romantyki, gdzie w Mickiewiczu pomału, w mozole i bólach rodzi się „nowe” - Warszawa z kolei to zadżumione miasto, Herodowa stolica, „klasyczny sanhedryn” siedziba 23 E. A. Odyniec, L isty z podróży, opr. M. Toporowski, wstęp M. Dernałowicz. W arszawa 1961,

t. I, s. 252. Lokalizację w szystkich cytatów z dzieła O dyńca podaję tuż po nich w tekście głów ­ nym.

24 A. E. Odyniec, Listy z podróży..., s. 256: „Fizjolog jakiś dowodzi (są to w łasne słowa A dama), że mózg dziecka w pierwotnym kształtowaniu się swoim podobny je st koleją do mózgu ryby, ptaka, zwierzęcia, nim się w reście na mózg ludzki wykształci. Otóż i w kształceniu się m oral­ nym i artystycznym człow iek przez podobneż fazy przechodzi. W obu razach, jeżeli się na któ­ rym z tych pośrednich szczebli zatrzym a, ro d z ą się m o n stra , półgłów ki i poeci b azg racze” [podkr.- J. Ł.].

(10)

„koterii lutnistów”. Summa summarum retorycznie zapytać trzeba z Odyńcem: „A wreście jest to już może jakaś miejscowa m a l a r i a na kształt rzymskiej, która epidemicznie z pokolenia na pokolenie przechodzi” (s. 250). Odyniec ustawia więc, ex post, dwie stolice literatury przeciw sobie. I choć Wilno było wtedy bardziej jesz­ cze konserwatywne niż Warszawa, ono to dzierży chorągiew zwycięskiego miasta w walce klasyków z romantykami25. Dlaczego? Bo tu „zwierzęcy” jeszcze geniusz poety wyrósł z klasycyzmu, znalazł audytorium przyjaciół i zdobył ich uznanie.

IV. Narodziny wspólnoty filomackiej oznaczają narodziny romantyki, choć zrazu jeszcze „Homer i Goethe” są razem mistrzami młodego poety. Odyniec opisuje, ra­

czej kreuje właściwie, „pierwsze poznanie się Adama z Tomaszem [Zanem]” (s. 266), przeinaczając znów fakty26, tak by wyglądało ono na „cherubinowe” zaślu­ biny bratnich dusz, które - choć jak na prowincjuszy przystało, ubrane były śmiesz­ nie i niezgrabnie - połączy odtąd węzeł niezłomnej przyjaźni:

A dam b y ł w czarnym fraku, w k am izelce i dalszym u b ra n iu nan k in o w y m (żółtym ), a k o łn ierzy k ta k m iał w y so k i, że m u aż u szy podrzynał. P an T om asz, p rzy p o m in ając przy tym je g o d robną, ru m ian ą tw arzy czk ę, po w iad ał, że w y g ląd ał ja k ró ży czk a w lilii (s. 267).

Finał spotkania okazał się obiecujący, bowiem po męczącym milczeniu...

w spółzaw odnicy po krótkiej rozm ow ie rzucili się naw zajem w objęcia, a łzy i pocałow ania gorące uśw ięciły te n pierw szy w ęzeł stosunku, który odtąd nie tylko ich serca, ale n aw et ich losy w najw ażniej szych w ypadkach życia nierozdzielną w spólnością połączył (s. 268).

W tym momencie wszystko jest już gotowe: wkrótce Opatrzność wlewa w Ada­ ma natchnienia, a ten z niemowlęctwa klasycyzmu dorasta do romantyki, filomaci zjeżdżają się do Wilna i, no właśnie, dobrze wiemy, jak ów młody wieszcz roman­ tyki do Wilna dotarł. Wiezie go z domu - objaśnia Odyniec - „kupiecką bryką” sta­ ry „szene-morejna, kupiec z Mira”, ośmieszając dziecięce strachy Mickiewicza, któ­ ry z lęku o jedenaście dukatów w złocie jedzie z nabitym pistoletem, trzymając go ku przestrodze na kolanach:

W tedy p a n Jankiel (bo ta k się n azy w ał) w y ciąg n ął spod opończy o g ro m n ą k ozicę [...] p e łn ą srebra, asy g n at i złota, i p o k azu ją c to w szystko A d am o w i rzekł: „N u, w idzisz, p a ­ nicz, że j a m am w ięcej. A gdybym j a p an icz a chciał zarżn ąć, to by m nie to w szystko z a ­ b ran o i j a by m sam p o szed ł n a S ybir” (s. 268).

Zawstydzony Adam „nawet proch zdmuchnął z panewki”, chowając broń. List Odyńca ma wszelkie cechy mitobiografii: łączy realizm z prowidencjalizmem. Mic-25 Por. J. K leiner, M ickiew icz, t. I..., s. 44-45: „Poezja [w W ilnie - J. Ł] szła tymi samymi torami

co w ówczesnej W arszawie, tylko trochę niższa była co do formalnego w ykończenia i jeszcze trochę bardziej konserwatywna w stosunku do literatury czasów stanisławow skich i pierwszego dwudziestolecia porozbiorow ego.”

26 Zob. tamże, s. 27-29, przypis 3. Polem ika badacza z relacją Odyńca. O M ickiew iczu i świecie żydow skim zob. tomy: Problem atyka żydowska w rom antyzmie polskim , red. A. Fabianowski, M. M akaruk. W arszaw a 2005; K westia żydowska w X IX wieku. Spory o tożsam ość Polaków , red. G. Borkow ska, M. Rudkowska. W arszawa 2004.

(11)

kiewicz jest tu biedny, śmieszny i wystraszony przed egzaminem, przy tym dziecin­ ny, „z głową nabitą bajkami o zbójach” (s. 268). Zarazem jednak to już wtedy wy­ braniec, dziecię muz, sługa Opatrzności, prawie dorastający prorok, który rozpędzi klasyków kupczących regułami i dobrym gustem w świątyni natchnionej poezji. On musiał pojechać do Wilna, ażeby „stała się romantyka”.

V. I tak się tworzy mit zaślubin poety i miasta, poety i Opatrzności. Wszystko jest gotowe, by przyszły wieszcz stanął w Ostrej Bramie, by, z łaski niebios, to

Odyniec opisał ów moment w słynnym passusie:

Stanąw szy w W ilnie w p iątek p rz e d w ieczo rem , u b rał się zaraz i p o szed ł do ks. d zie­ kana. P rzech o d ząc przez O strą B ram ę trafił w łaśnie n a n ieszp o ry i n a litanię z m uzyką. M atk a zale ciła m u p rzed w yjazdem , aby n ajp rzó d tam p o szed ł i d ał n a m szę św iętą. U k ląk ł w ięc p o d filaram i i zaczął się m odlić, a p rzypom nienie m atk i i w rażenie o bcego m ia s ta tak go m ocn o w zruszyły, że się łzam i rzew n y m i rozpłakał. A le w łaśnie te łzy i m o d litw a ta k ą go w k o ń cu n ap ełn iły po ciech ą, ja k g dyby w sam ym sobie p o sły szał z a ­ p ew n ien ie, że go N ajśw iętsza M atk a przy jm u je w opiekę (s. 269).

Zauważmy: Mickiewicz czuje się źle w Wilnie, w obcym mieście, tęskni. I wtedy w duchowym wymiarze - z rąk matki przejmuje go w opiekę Matka Boska. Mic­ kiewicz - jakież to potem charakterystyczne dla jego duchowości - zostaje tu na­ pełniony pociechą, łaską, spokojem, jakby jego dusza jak dolina otworzyła się na

Ducha świętego, który wlał w nią pokój27. I ta specyficzna sceneria: nieszpory, mu­ zyka, litanijna modlitwa, przechodząca w łkanie, płacz i... uspokojenie. Teraz, w tym kontekście, zupełnie już zrozumiałe będą relacje o cudownym przez Maryję ocaleniu Adama, gdy wypadł z okna, gdy tonął28. Musiał żyć, by dotrzeć aż tu do Ostrej Bramy. Nie wiemy, czy posłuchał matki i dał na mszę, ale wiemy, że w tej chwili cały mesjanistyczny, profetyczny i mistyczny Romantyzm natus est. Opatrz­ ność miała już w swoich rękach narzędzie, którym posłuży się w starciu z carem, z imperatorem Północy.

Odyniec - oczywiście - kreuje mit, ale czyni to niejako nadążając za wyobraźnią Mickiewicza, która w 1832 roku w III cz. Dziadów wileńskie przeżycia symbolizuje i mityzuje, tworząc autobiografię z naddanym opatrznościowo Sensem oraz sama się do tego Sensu, tak jak go pojmuje, próbuje dopasować29.

A jak mogło być „naprawdę”? Niemało o prozaicznej kondycji nowicjusza i żół­ todzioba studenta na wileńskim bruku mówi ucieszna krotofila Tomasza Zana napi­ sana na Wielkanoc w Wilnie pod wielce niesymbolicznym tytułem Gryczane pieroż­ ki. Wśród bohaterów - bezcenny to portret - „niedawno przybyły student” Nowak:

[Urwipięta (do Nowaka)]

B o d ajb y cię N o w ak u , cha, cha, cha, cha, cha, cha! Ja n ie w iem , co się ro i w tw ojej p u ste j głow ie,

27 Pisał potem w Zdaniach i uwagach, ja k w dystychu Veni Creator Spiritus, tak: „Niech się tw a dusza, jako dolina położy, /A w net po niej ja k rzeka popłynie duch boży” .

28 Por. E. A. Odyniec, L isty z podróży..., s. 341-342.

29 Zob. E. Szymanisa poglądy o autokreacjonizmie M ickiewicza. W: tegoż, A dam M ickiewicz.

(12)

Z p o staci n ie w in ią tk o , g łu p i ja k iś w m ow ie: N i tw e k roki ani ru c h n a czas n ie w y g lą d a . W ilno coś w sp an ialszeg o po studencie żąda; T rzeba m ieć b y stro ść w oczach, a śm iałość n a czele Z w in n o ść w całej postaw ie, a ty tak, j a k cielę. K ażd y z nas stroić b ęd zie po k lasach chichoty Z tw ej o sło w sk iej p o s ta c i, z w ie śn ia c z e j p r o s to ty30.

Wilno żąda, wymaga. Czego? Tego, czego nie ma nieopierzony prostaczek, nie­ winiątko, cnotliwy „prostoduch”. Taki być mógł i musiał także Mickiewicz, gdy pierwszy raz - jak ów Nowak - „drżącym krokiem”, z wzrokiem w ziemię wlepio­ nym, „blady jak trup”, to znów zaczerwieniony ,jak świętoszek” stał przed profeso­ rem. Bo szkolna hierarchia zawsze wywyższa tych, co się „ocierają z akademikami”, jak pisze Zan, nad tych, o których można pogardliwie zawyrokować: „A ty wie­

śniak, ty prostak z gębą rozdziawioną” (I, 231). Nie wiemy, jak długo trwał ów przykry stan uniwersyteckiego niemowlęctwa Mickiewicza. Pewnie niezbyt długo, ale że był, to pewna. Możliwe, iż filomackie kółka były też formą ucieczki od tej samotności w tłumie dzieci dopiero co wyrwanych ze szczęśliwych, choć prowin­ cjonalnych domów, młodzieńców, którzy w Wilnie przeżywali swe powtórne, du­ chowe narodziny, ale wciąż, gdy zbliżały się wakacje, odczuwali tęsknotę za „łonem rodziny”. I tak czytamy w Pożegnaniu z 29 czerwca 1819 roku hałaśliwe wezwanie: „Przeto niech Towarzystwa każdy zdrowie pije: /Niech po wieki, po wieki Towarzy­ stwo żyje!” (II, 154). Lecz ci „pijący” młodzieńcy - zbyt często się to zapomina - będą jeszcze często zbiegami z W ilna do rodzinnych dworków, gdzie znów tęsk­ niąc do przyjaciół, ponowią jednak na chwilę Arkadię domowego dzieciństwa. I nie wstydzą się wcale przyznać do tej odrobiny dziecka w sobie, której nie utracili w Wilnie:

[s. VI] T ak i m y w n au k p rzy b y tk u Ś w ięcąc nasze siły, prace S w em u i d ru g ich pożytku, R zu cam y W ilna Pałace.

[s. XI] T am daw ne je m u zabaw y P rz y p o m n ą b rzozy, topole, K tó ry ch cień krył m u łaskaw y P rzed srogim ojcem sw aw ole.

[s. IX] A m iłe n as m iejsce w zyw a: [s. X II] M oże tam u jrzy te jo d ły , T e n ie je d e n zw ied zi chatki G dzie n a zn ak z m iłą ro zstan ia G d zie ży cia p o czął przęd ziw a R ęce ic h cyfrę w y b o d ły G d zie u ło n a u ró sł m atki; W d ow ód w ieczn eg o kochania.

(II, 155-156)

Mickiewicz, jakiego nie znamy, był pewnie takim chłopcem: zrazu wylęknionym i nieobytym, szukającym schronienia pośród podobnych sobie, tęskniącym do matki. Mickiewicz, jakiego upozował nam Odyniec, to pomnik dziecięcia, co puściło się 30 T. Zan, Gryczane pierożki. Krotofila. W: P oezya F ilom atów, w ydał J. Czubek. K raków 1922,

t. I, s. 230. W szystkie cytaty z poezji filomackiej z tego wydania. Lokalizacja cytatów tuż po tekście; cyfrą rzym ską określam numer tom u, arabską zaś stronę.

(13)

w świat do Kanaan ostrobramskiego. To stworzony na użytek legendy narodowej mit Odyńca, który nadąża za mitem wieszcza, i wieszcz, który nadąża za swym wła­ snym mitem. Na rogatkach Wilna staje więc on i nie-on, prowincjusz, ale i dziecię Maryi od teraz31. Wilno to mityczna ziemia święta, gdzie młody szlachcic z Nowo­ gródka dojrzeje intelektualnie, poetycko (ballada!) i duchowo, ażeby przyjąć „misję” wieszcza. Odyniec „stwarza” obraz takiego Mickiewicza w Wilnie, jakim on sam chciał się już później widzieć.

III. Swawole i pożegnania - filomatyzm

Co mogło Mickiewicza spotkać w samym Wilnie? Oczywiście - upadek. Kiedy znany dobrze filomatom pisarz-libertyn i prywatnie wróg libertynizmu Restif de La Bretonne pisał swe powieści Wieśniak zdeprawowany (1775) i Wieśniaczka zdepra­ wowana (1784), nie omieszkał swym bohaterom „podrzucić” bezbożnych lektur, w tym Dziewicy Orleańskiej Woltera. Naturalnie - by ukazać ich zgubny wpływ na młode dusze. Jeszcze dalej poszedł Honoré de Balzac, ukazując w Jaszczurze (1831) Paryż jako gigantyczną szulernię, gdzie młodzi ludzie kończą świetnie zapowiadają­ ce się kariery samobójstwem, zgrani do cna, zniszczeni przez nałóg zmysłowości i hazardu:

Jeżeli krupier, a naw et służący zadrżeli, to dlatego, że czar niew inności w ykw itał w tych w ątłych i delikatnych kształtach, w tych jasn y ch i rzadkich w łosach, układających się w p u ­ kle. T a tw arz m iała jeszcze dw adzieścia pięć lat, a w ystępek zdaw ał się n a niej czym ś przy ­ godnym . M łode życie w alczyło ze spustoszeniam i bezsilnej lubieżności. M roki i św iatło,

32 nicość i istnienie ścierały się n a niej, rodząc rów nocześnie i w dzięk, i ohydę .

Lecz Wilno to nie Paryż: w Wilnie gra się w żmurki, w ciuciubabkę33. Mickie­ wicz wprawdzie przekłada Dziewicę Orleańską, wprawdzie wszyscy wolterianizują, czytają libertyńskie Noce paryskie Restifa de La Bretonne, znają Wyznania Rousse­ au, gdzie dość o skrywanej dotąd w literaturze erotycznej naturze człowieka pisarz zdradził, ale wolterianizm jest dla nich przede wszystkim szkołą oświeconego, to znaczy liberalnego myślenia, promocją idei, ażeby „rozszerzyć, jak tylko można oświecenie w narodzie polskim”, „ugruntować niezachwianie narodowość”, „rozsze­ rzać zasady liberalne, obudzać ducha działania publicznego”34. Liberalizm to specy­ ficzny, niepodatny na kosmopolityczne wpływy, na wdzięki libertyńskiego zatraca-31 Poeta nie mógł wiedzieć, co go w W ilnie czeka, tym bardziej - w ziąw szy pod uwagę pochodze­ nie, majątek - nie mógł od razu marzyć o świetnej karierze. D opiero ex p o st, z zesłania i z em i­ gracji, nada wileńskiem u dośw iadczeniu w ymiar duchow ych narodzin, a Odyniec stworzy mit narodzin nowej poezji polskiej w osobie jej prawodawcy i m esjasza Adama.

32 H. de Balzac, Jaszczur, przeł. T. Żeleński (Boy). W arszawa 1996, s. 14.

33 Rosyjskie „ ж м урки” - ślepa babka, ciuciubabka (Słow nik rosyjsko-polski, red. J. Dworecki. M oskwa 1964, s. 192). Por. grę w żm urki na „stancyi studeńskiej” (Poezja Filomatów... t. I, 240-241).

34 A. M ickiew icz, O Towarzystwie F ilom atów i je g o stowarzyszeniach założyć się mających. W: tegoż, D zieła prozą, w ydał T. Pini. N owogródek 1934, t. I, s. 122.

(14)

nia się w rozpuście. Ma on wydźwięk antyklerykalny, ale odzywa się w nim przede wszystkim pasja Traktatu o tolerancji Woltera oraz oświecona duchowość Jana i Ję­ drzeja Śniadeckich, atakowanych przez duchowieństwo „filozofów”35.

Wilno jest przestrzenią wielorakich inicjacji: ideowych w wolterianizm, filoma- tyzm, „irredentyzm”, religijnych (jeśli wierzyć Odyńcowi), uczuciowych i erotycz­ nych36; jest szkołą przyjaźni i braterstwa, których źródeł nie trzeba szukać w ru­ chach ezoterycznych, masonerii u starożytnych, lecz w „zwykłych” lekturach, takich jak Götz von Berlichingen (1773) Goethego, ukazujący tragiczne starcie najbliż­

szych przyjaciół:

C óż m oże być m ilszego ja k w sp o m in ać po pracy o d niach, k tó ry ch ju ż nie ma! W tedy p rzeży w am przeszło ść, a z n ią n asze p o sp ó ln e dole i n ied o le [...]. Jak to je d e n był dla

37 drugiego w szy stk im i ja k m i się w ted y m arzyło, że ta k ju ż b ęd zie n a zaw sze .

Przywołajmy dla przypomnienia fragment „manifestu” braterstwa, głos tej kultu­ ry dojrzewających chłopców, a jeszcze nie „samotnych mężczyzn”, zesłańców i emigrantów; głos stawiający przyjaźń - jakże to utopijne - nad miłość:

I. A ch, i nam sm utne rozstanie. A le zw iązk i nasze pew ne, Stalsze, niż k o b iet kochanie,

N ie le ją się nam łzy rzew ne. [Jaroszow e, II, 157]

Dalej jest o męstwie rzymskim (virtus), o tym, że my, filomaci ,jak męże” (vir) zniesiemy wszystko, co zgotuje los. Niezwykłość doświadczenia filomackiego pole­ ga na tym, że, nie ujmując nic ze zwykłego toku spraw młodych ludzi, którzy się za­ kochują, poznają zakazane w ojcowskim domu owoce Bakchusa i Wenery, zarazem doświadczenie to jest zbudowane także ze szlachetnych idei, związków, utopijnych projektów. Wilno filomatów to nie tylko miasto głębokich kontemplacji, medytacji, nie samo miasto-muzeum, po którym chodzi się z bedekerem, ale przestrzeń uczniowskiego vita activa. A ta aktywność to: zabawa najpierw.

Owszem, mleko zamienia im się w wino i miód: „Pijmy zdrowie Mickiewicza” - woła Odyniec w Pieśni Filaretów - „On nam słodkich chwil użycza, / Ciężkie troski koi boski, / Jego lutni dźwięk” (I, 155). To znów słyszymy w innym miejscu: „Słu­ chajcie! Adam zaczyna, Bo się dobrze napił wina, / I coś wam powie [...]” (I, 44). W tych półtrzeźwych, półpijanych dionizyjskich wierszach, przewija się jeden te­ mat: Adam i jego lutnia, pierwszeństwo poety - Adama, bo: „Co do lutni, ta jemu, gdzie jest, gdzie chce brzęczy” (II, 46). Adam jest w centrum tego świata, wśród 35 Zob. świetny esej M. K uziaka o zderzeniu Oświecenia i wiary; tegoż: „A te n y i Jerozolim a” M ic ­

kiewicza. W: Bizancjum. Prawosławie. Rom antyzm . Tradycja wschodnia w kulturze X IX wieku,

red. J. Ławski, K. Korotkich. Białystok 2004.

36 J. K lein er,M ickiew icz, t. I..., s. 80: „Ludzie to młodzi w pełnym znaczeniu, bawiący się, w eselą­ cy, spragnieni radości życia, nierzadko dziecinni - i naw et z organizow ania zw iązku nieraz czy­ niący zabaw kę” .

37 J. W. Goethe, G ötz von Berlichingen, przeł. W. Lewik. W arszawa 1956, s. 51. M ickiew icz cenił to w łaśnie dzieło W eimarczyka.

(15)

przyjaciół akolitów, których kocha, którzy dają mu poczucie wartości, a gdy zanie­ może, „kropią” rymy takie, jak Czeczota Wiersz na ozdrowienie Adama, złożony rymami, wersami Józefa Baki38, czy tegoż Czeczota Wiersz białoruski na przyjazd Adama: „Jedziesz, mileńki Adam, /Hladziecie, a oń, a oń; / Da jon charaszenki sam, /Pad niom waranienki koń, / Załatom pojas ziaja, / Aż od blasku snih taja” (II, 201). Wszyscy go lubią, nikt nie rozumie, więc na razie tę wspólnotę cementują wspólne idee, tajemnica „spisku”; wino i świadomość przemijalności: „Lata młode są, jak piwo młode. / Cóż w nich najdziem? - Szum równy, jak w spienionym warze” (II, 45)39.

Wszystko to zaś dzieje się w Wilnie, nabierającym po „pucharze” wina na poły magicznego wymiaru, zaludniającym się przez twory fantazji na rauszu, wyzbytym codziennych trosk, niedostatków. W Wilnie, z którego zaułków i lochów historii wychodzą zjawy przeszłości. W Wilnie metamorfoz, gdzie prozaiczne Felicje, Ewe­ liny, Ewki zmieniają się w nimfy, danaidy, afrodyty - i tak zresztą niezdolne skłócić związanych węzłem braterstwa przyjaciół. Braterstwem wina, które udaje krew dzi­ kich obrzędów zawierania pobratymstwa. Oto sceneria Onufrowego:

C eleb ro w an e ro k u 1819 m aja [30] d. n. s. w w ie c z ó r n ad zm ierzchem , w lask u z a R o ­ są: n otabene nie p o d czas św ięta O nufrego, a p rzed św iętem , żeb y śm y go łatw o i gracko zw ieść m ogli.

W lask u zro b io n y m b y ł sałasz z gałęzi, p ro w ad zący n a górę p o stopniach, w ybitych z ziem i, o św ieco n y ch lam pam i, do cyfry O nufrego, z liści i k w iató w p o ln y ch up lecio n ej, zaw ieszonej n a drzew ach; n ap rzeciw sałasza n a w zg ó rk u m ięd zy krzakam i u k azy w ało się przy św ietle lam p m alow idło, w y o b rażające O nufrego i T om asza, skaczących do siebie zn ajo m y n am O n u frejsk i taniec, ja k i zw ykli zw o d zić, kiedy k ielich w eso ło ści głow ie, a gibkości n ogom doda. O d m alo w id ła szła w stronę ko ło dolinki, w o d ą napełnionej, dróżka, u m yślnie ubita, nazw an a d ro g ą R z y m s k ą (II, 85)40.

Wileńskie bachanalia wyobraźni mają w sobie istotnie coś z próby kosmicznej harmonii, którą ustanawia radość, przyjaźń i napój, nie służą, jak XX-wieczne „spi­ rytualia” literackie, ukazaniu rozpadu świata, ale jego re-harmonizacji. Toż samo miał na myśli Tycjan, malując własne Bachanalia:

Tak więc dzieło Tycjana jest dlań przedstawieniem „triumfu chwili”, kiedy to lu­ dzie rozkoszują się życiem w jakimś uroczym zakątku wszechświata. Rozmawiają, 38 Zob. A. N aw arecki, Czarny karnawał. „ Uwagi o śm ierci niechybnej” księdza B aki — poetyka

tekstu i paradoksy recepcji. W rocław 1991, rozdz. III: „Baka o s io ł” — pośm iew isko Wilna,

s. 176-206.

39 Sądzimy, że zbyt często lekceważy się ten ludyczny, zabaw owy aspekt filom atyzm u, który ce­ mentował wspólnotę, dawał młodym „oddech” od obowiązków, uczył bycia w grupie („spisko­ w ania”), ćwiczył w sztuce rym owania (a „niektórzy” mieli talent), pozwalał znieść samotność. Tymczasem w niektórych pracach czyni się z tych m łodych ludzi tylko polihistorów , erudytów, filozofów itp.

40 Por. Adam ow e i Tomaszowe. W: P oezja Filom atów..., t. II, s. 213: „O, ty wielki N. A dam ie, o A dam ie wielki, K tórego łba nie zbiją najtwardsze butelki, Daj mi swego żaru i w dzięku i rymów,

(16)

tańczą, oddają się pieszczotom. I nie ma dla nich funkcji biologicznych niskich i wysokich. Wszystkie mają równe prawa. Ludzie ci wyrwali się z prozy utartych ścieżek życia wiejskiego. W tym momencie nie idą od upadku do upadku. Napięcie ustępuje. Rodzi się fantazja. Piją. Chwila zdaje się trwać wiecznie. Jest przedmiotem o nieograniczonej elastyczności, który „rozciąga się, dotykając obu spowitych we mgle krańców czasu”41.

Gdy tak bawią się, świętują, choć są to pogańskie święta, gdy biesiadują, są fi­ lomatami w dwójnasób. Ich idee, myśli, braterstwo stają się udziałem całego kosmo­ su i kosmos ten użycza im, w niezbyt wielkim mieście Środkowej Europy, swego rytmu. Harmonia przeciw złej historii, braterstwo przeciw wyobcowaniu, wolność wobec tyranii, miłość przeciw samotności - to być może czują. Mickiewicz-filomata - jedyny to raz w jego życiu - dotyka Wilna, żyje namacalnie w Wilnie i Wilnem, łączy, sprzęga swe „czucie” świata, rytmu bytu z wileńską przestrzenią. Realia Wil­ na stapiają się w podwójnie wartościowe realia emocji, które zasilają pamięć. Ta zaś okaże się bezcenna na emigracji. Ale emocje mogą mieć różny wymiar: dlatego krótko przypomnijmy tu bardziej niejednoznaczne doznania filomackiego życia.

F rustracje. Wilno Mickiewicza ma od czasu do czasu wymiar „złego” miasta. Gdy poeta „źle” się kocha, zostaje odtrącony, kiedy przeżywa jakieś niepowodzenia uniwersyteckie, wtedy zapewne pryska cudowna aura arkadii i, jak to Juliusz Klei­ ner wyakcentował, czuje niechęć do przestrzeni, w której przeżywa nieprzyjemne doznania. Tak miała się sprawa z fatalną miłością do Anieli z 1817 roku, gdy omal wprost z Wilna nie trafił do Żytomierza, a po rozstaniu, samotny, pisał do Czeczota: „Zostając sam jeden w o b r z y d ł y m Wilnie, nie widząc jej i ciebie, nie dość, że jestem nieszczęśliwy - o, gdybyś wiedział o reszcie...!”42 Komentarz badacza: „Z miastem niełatwo było się oswoić, nie pod samym tylko wpływem cierpień miło­ snych młody student mienił piękne Wilno »obrzydłym«. Czerpał z niego wszakże kulturę wysoką”43.

Tajemnice. Wilno poety i jego przyjaciół ma też często niedoceniany aspekt miasta, które jest szkołą konspiracji, spisku czy, jakby powiedzieli Rosjanie „pol­ skiej intrygi”. Matecznikiem jest tu Uniwersytet, ale przestrzenią całe Wilno. Nie­ zbyt wiele z realiów przenika do poezji filomackiej: Rossa, Ponary, kawiarnia „Sip- kowej”, oczywiście Wilia, Wilenka, nad którą odbywają się majówki, jak ta z 6 maja 1820 roku na „Popławach i na Rosie”, „na przyjemnym wzgórku, oblanym z jednej strony strumieniem, a z drugiej Wilenką” (II, 293). Dodajmy do tej listy Antokol, Góry Pacowskie, Hrybiszki, Łotoczek, Skopówkę, Subocz, Zarzecze. Niewiele tych nazw. Chcemy jednak podkreślić coś innego: tajne związki lęgną się na uczelni i na stancjach studenckich, ale rozpierzchają się potem ze spiskowcami po przedmie­ ściach. Trzy cechy Wilna temu służą: rustykalny charakter przedmieść, gdzie środ­ kowoeuropejskie miasta z natury stają się półwsiami; po drugie symbioza miasta 41 J. Kurowi cki, N orm alność ja k o sen idioty. Zielona Góra 1999, rozdz. Spraw a wina i opilstwa,

42 s. 18.

42 Cyt. za: J. K lein er,M ickiew icz..., t. I, s. 32.

43 Tamże, s. 33. N iew ątpliwie była to tradycja łacińskiego kręgu kultury, z którą poeta potykał się całe życie. Zob. w tym kontekście: J. A xer, Łacina ja k o drugi ję z y k narodu szlacheckiego R ze­

(17)

z naturą (te lasy, strumienie, góry), w którą można uciec; po trzecie wertykalno- -panoramiczny charakter miasta położonego na pofałdowanej przestrzeni, tak że grupa konspiratorów może się w lesie, na górze, górce wznieść ponad „niziny”, opa­ nowane przez okupantów, władze, nadzorców. I jak ich tam wytropić? podsłuchać?

Historia zm urszała - historia żywa. Wilno „atakuje” młodych „trzpiotów” hi­ storią. Nieprawdą byłoby wyobrażenie, że żyją w ahistorycznej, samokształceniowej wspólnocie, pochłaniając setki książek. Oni czytają też księgę dziejów. W pisanym w stylu pseudogotycyzmu bohaterskiego Dumaniu u rozwalin zamku Giedymina to ruina - jako znak pożerającego wszystko czasu - przeciwstawia się wewnętrznej prawdzie uczuć autora, Onufrego Pietraszkiewicza: „Może te baszty w pył zmieni / Czas, gdy się gromem uzbroi, /Przetworzy góry w płaszczyzny: / Uczuć nie stłumi ojczyzny.” (I, 159-160). Historia to thesaurus tematów, skarbiec wyobraźni, ale dla młodych ma ona wyraźnie dwoisty wymiar: ruiny ożywia ich wyobraźnia, ale wy­ wołane tak obrazy pogłębiają tylko posępną melancholię po stracie Ojczyzny. Tu, w Wilnie, rodzi się też dojrzały impuls epicki wyobraźni Mickiewicza, który, jak podkreśla też Odyniec, szczególnie cenił Franciszka Salezego Dmochowskiego za przekład Iliady i Odysei oraz Piotra Kochanowskiego za przełożoną przezeń Jerozo­ limę wyzwoloną Torquata Tassa44. Pasję historii - jeszcze w rzymskim kostiumie he­ roicznym - poświadczają: Żywila. Powiastka z dziejów litewskich, Grażyna, nawet „miłosna” IV cz. Dziadów.

W ilno i wielkie tem aty Mickiewicza. W poezji filomackiej odnajdujemy źródła najistotniejszych tematów dojrzałego Mickiewicza, które przenikały doń z mniej lub bardziej udatnych pism kolegów: a) temat napoleoński - jak w Czeczota Dumie nad mogiłami Francuzów, roku 1813 za Wilnem przy drodze, do Nowogródka prowa­ dzącej, pogrzebionych; b) wątki religijne, genezyjskie i apokaliptyczne; c) temat et­ nogenezy Polaków - w Śpiewie o Lechu Pietraszkiewicza mamy oto wywód dziejów „Sławian” od epoki dzieci natury do ludu historycznego, podejmującego wędrówki (powróci to potem w Pierwszych wiekach historii polskiej Mickiewicza); d) temat profecji - w tymże utworze znajdujemy, jeszcze dość nieporadną, wieszczbę „przy­ szłości walecznych Sarmatów”, zakończoną optymistycznym zawołaniem, „że świetne błysną nadzieje” (I, 165); e) leitmotiv miłosny - tu dziesiątki przykładów miłostek; f) problem teodycei i historiozofii: wiersze historyczne filomatów pokazu­ ją, jak z wolna zainteresowania historyczne, rozbudzone przez profesorów (Joachim Lelewel), przeobrażają się w głębsze pytania historiozoficzne i pytania natury filo­ zoficznej, teologicznej: unde malum? g) temat poety i poezji - Adam jest tu filo- mackim sanctissimum, gdy inni, jak Józef Jeżowski, widzą siebie i „niemym w śpiewaniu i w darach ubogim” (I, 116); już wkrótce to dobre samopoczucie pierw­ szego liryka zgaszą pytania o pychę poety, zło, Boga.

44 Z. Sudolski, K rasiński - Tasso. „M iscellanea Łódzkie” 1 (13) 1995, s. 24: „Nie przypadek też, iż w okresie preromantyzm u poemat Tassa-Kochanowskiego zostaje aż trzykrotnie wznowiony: w roku 1818 (Połock), 1820 (W rocław) i 1826 (W ilno). M imo to jednak Franciszek M alewski miał duże kłopoty w zdobyciu egzem plarza Gofreda dla M ickiew icza, który prosił o to w iosną 1820 roku; życzenie to spełnił dopiero w rok później. Por. J. Ruszkow ski, A dam M ickiew icz

i ostatnia krucjata. Studium rom antycznego millenaryzmu. W rocław 1996, s. 9-66 [o recepcji

(18)

Pożegnania. Nad Wilnem Mickiewicza kładzie się - naturalny w innych oko­ licznościach - cień nieuchronnego końca. Poeta zna już oścień śmierci; 26 maja

1820 roku umiera kolega filomatów Adam Dziewiątkowicz, pozostawiając poże­ gnalny wiersz-list z proklamacją nadziei: „A choć śmierć sił żywotnych ostatki już zrywa, / Wyraz »Przyjaźń« ... z ust skrzepłych jeszcze się dobywa” (I, 115). To „ostateczne” pożegnanie, lecz melancholia rozstania tnie więzy tej »Przyjaźni« nie­ ustannie. Gdy jadą do domów, gdy wyjeżdżają na dalsze studia, jak Franciszek Ma­ lewski i Marian Piasecki w listopadzie 1821 roku. Ten ostatni zresztą, Krzemieńca mieszkaniec, da asumpt do sporu i porównań „By Krzemieniec i Wilno stawić w równowadze” (II, 381). Żegnają się „górnie”: „Co znajdziesz użytecznem, a nasz grunt polubi, /Przysyłaj: niech i Polska dobrem się pochlubi” (II, 383), ale na nich samych spadnie nagła, „durna” klęska końca utopii - śledztwo. Zarazem będzie to tej »Przyjaźni« próba i uświęcenie ostateczne, po którym zmartwychwstaną jako lu­ dzie dorośli. Wilno będzie ich utopijnym Miastem Słońca, idei, ale i miastem wię­ ziennych katakumb bazyliańskich, które urosną, zmitologizują się do nadwileńskich, światowych wymiarów i znaczeń.

Mniej wzniośle niż w Dziadach, lecz boleśniej ton pożegnań zabrzmi w wierszu Wspomnienie Michała Rukiewicza, gimnazjalisty białostockiego pochodzącego z Hoźni, studenta uniwersytetu wileńskiego, szwoleżera napoleońskiego odznaczo­ nego legią honorową, który po kampanii 1812 roku, podjąwszy znów przerwane stu­ dia, związawszy się z filomatami, został wydany, trafił do więzienia, skąd zwolnio­ no go z braku dowodów. Potem raz jeszcze w Zawykach na Białostocczyźnie po­ dejmuje działalność konspiracyjną. Wydany po raz drugi, wcielony siłą jako szere­ gowiec do wojska po 1825 roku, przepadł w interiorze imperium45. Jeszcze w epoce filomackiej żegnał i wspominał: „pełne projektów zabawy”, „Batora szkołę”, „zbiór na Jagiellońskim polu”, by - trochę jak Kazimierz Brodziński w słynnym wierszu Żołnierz nad rzeką Moskwą w roku 1812 - dać wizję całkowitego wykorzenienia z rodzimej, podlaskiej i wileńskiej, przyjacielskiej wspólnoty:

O bcy m n ie p iasek zasłoni, O bcy k am ień n a w ezgłow ie, I n ik t łezk i nie u roni I „w ieczn y p o k ó j” nie pow ie. Jeszcze z zim nego sklepienia, G dy się zie m ia w ziem i skończy, G dy się d u ch z duchem połączy, P ó jd ą do w as m e w estchnienia, Z e m n ą tylko te w spom nienia. (I, 224)

I dlatego, by mieli co wspominać w godzinie próby, samotności i śmierci, trzeba im pozwolić na tę wileńską Arkadię, na lata beztroski i trosk małych, emocji „kon­ spiratorów”, rozpogodzone raz po raz przez ich małe dionizje, podczas których 45 W edług w spółczesnych ustaleń Rukiewicz „zesłany na Sybir, osiadł we wsi K otkino w okręgu

irkuckim ” (cyt. za: Archiw um Filomatów. Listy z zesłania, t. II, K rąg Tomasza Zana, Jana Cze­

(19)

przynajmniej jeden z nich nauczył się pisać wiersze, jak nikt przed nim w polskiej poezji.

IV. Zim a m iejska - zim a wileńska

Miała Warszawa już w XVII wieku swój słynny Gościniec abo krotkie opisanie Warszawy Adama Jarzębskiego. W przeciwieństwie do „historycznego” Wilna po­ siadała jednak także złośliwy konterfekt miasta prowincjonalnego, o którym „mało można mieć wspomnienia w historii narodu polskiego”46; miasta „sfrancuziałego”, kosmopolitycznego, robiącego niemiłe wrażenie na cudzoziemcach47. Dla Mickie­ wicza - patrząc z oddali - mogła być więc przestrzenią stereotypów albo miejscem, którego obraz kształtują bieżące wydarzenia: powstania, manifestacje, ale i war­ szawskie echa jego poezji. Inaczej - Wilno. Po filomackich wierszach-żartach przy­ szła pora na, jak najbardziej poważny, debiut poetycki, na Zimę miejską opubliko­ waną w 1818 roku w „Tygodniku Wileńskim”.

Nie miał ten wiersz szczęścia u interpretatorów. Pominięto go w antologii poezji wileńskiej Tobie Wilno, choć nawiązywało do niego wielu późniejszych entuzjastów pamięci o mieście48, podkreślających choćby, iż to rzadki przypadek Mickiewiczow­ skiej deskrypcji zimy. Miał zresztą utwór nosić pierwotnie tytuł Powaby zimy. Opi­ sanie. Nie podobał się też krytykom. Kleiner widział w nim „wycyzelowany płód chłodnej muzy”, „stanowisko amoralne względem używania życia” i „bez gniewu satyryka” skreślony obraz „próżniaczego żywota bogatej młodzieży, spijającej wiel­ komiejskie czary rozkoszy”49. Z kolei Jan Tański dostrzegł był „literacki policzek”, wymierzony próżniaczemu życiu młodych. Stefania Skwarczyńska, dopatrzywszy się „heroikomiczności”, widziała w nim „ośmieszenie sybaryckiego, beztreściowego życia”50. Nie lepiej oceniono poetycką sztukę debiutanta: już Maria Konopnicka twierdziła, iż jest ona „cała na bazie stylu Trembeckiego toczona”, a Mieczysław Giergielewicz dodawał, że „uczeń starał się prześcignąć mistrza”51. Apogeum ten­ dencji krytycznych stanowi wszakże stosunkowo niedawna konstatacja badacza, przekonanego, że ten „zresztą bardzo udatnie wykonany poetycko” wiersz o zimie, 46 F. S. Jezierski, N iektóre wyrazy porządkiem abecadła zebrane. W: tegoż, Wybór pism, opr.

Z. Skwarczyński, wstęp J. Ziomek. K raków 1952, s. 293.

47 Por. L. Dem bow ski, M oje wspomnienia. Petersburg 1898, t. I, cyt. za: D ywan w arszawski

z dawnych kronik wątku Antoniego Uniechowskiego utkany. W arszawa 1969: „Język francuski,

tańce francuskie zapanow ały [w W arszawie - J. Ł.] wszechwładnie. Obiady zaczęto jadać o pią­ tej i zaprow adzono nieznane u nas déjeuners ά la fourchette. K uchnia nawet francuska rugowała polską i barszcze, kapuśniaki i bigosy w kąt się pochow ały” .

48 Por. np. w antologii Tobie Wilno wiersze: W. H ulewicza Zim a wileńska i M. Łotockiej Wileńska

ballada zimowa.

49 J. K lein er,M ickiew icz..., t. I, s. 95-96.

50 J. Tański, M ickiew iczowska satyra na mieszczan. „Odrodzenie” 1946, nr 16/17; S. Skwarczyń­ ska, „ Zima m iejska ” M ickiewicza ja k o heroikomiczne „ opisanie ”. „Zagadnienia Literackie” , z. 2, 1946, s. 53-58.

51 M. Konopnicka, M ickiewicz, je g o życie i duch. K raków 1898, s. 29; M. G iergielew icz, D rogi

(20)

a więc „o czymś bardzo ponurym dla Mickiewicza”, artykułuje „koncepcję poezji jako kłamstwa”: „Poezja - mówi dziewiętnastoletni Mickiewicz [...] - jest kłam­

stwem, pięknym kłamstwem i powinna być pięknym kłamstwem”52. Którą to rze­ komą „koncepcję” poeta miał potem - dodaje badacz - odrzucać, uznając Zimę miejską „za wiersz nieważny i niebyły”? Sądy te trzeba uznać za nieporozumienie.

Po pierwsze. Jest to wiersz o „zimie miejskiej” w Wilnie, wprawdzie w tytule nie wymienionym, ale wyraźnie przez wspomnienie o „Wiliji zwierciadłach” przywoła­ nym. W innym takim mieście - dużym, ludnym - poeta jeszcze wtedy nie był. Prze­ to sam fenomen „miasta”, tego kosmosu ruchliwego i gwarnego narzucał mu się nieodparcie.

Po drugie. To wiersz debiutanta, kogoś z prowincji, aspirującego do „wysokiej” kultury literackiej stolicy, kultury klasycystycznej. Trudno więc oczekiwać, by sta­ rający się o obecność na Parnasie poeta ulegał pokusom satyry środowiskowej, „ma­ łego realizmu” w opisie miasta. Łatwo zrozumieć, iż opisując „modną młodzież”, rosomakowe i sobolowe futra, „koniaki i poncze”, rozrywki bogatej młodzieży, on sam stawiał się niejako pośród tych krezusów salonowego życia53. Nie mógł prze­ cież opisywać w debiucie domowych niedostatków, przekładających się na jego wi­ leńskie życie. Dopiero upewniwszy się o swych zdolnościach, będzie mógł publi­ kować Ballady i romanse, które i tak wywołają milczenie lub skandal. Dopiero po­ tem - zachwyty.

Po trzecie. Dla rozumienia wiersza, dla zrozumienia niezwykłości tego „oficjal­ nego” przeżycia Wilna, ważna jest nie szata mitologiczna - owa Cerera, Pluto, Cha- rytki, Dryjady i Fauny - lecz: a) doświadczenie uwięzienia i wolności; b) wyobraże­ nia czasu i związane z nimi wyobrażenia cyklów życiowych wsi i miasta; c) symbo­ lika luministyczna (ciemność - światło); d) przyswojenie „wysokiej kultury”.

Zauważmy: kluczowe okazuje się tu doświadczenie wolności, które przynosi Wilno jako miasto. W pełni realizuje się ono dzięki zmienności pór roku, w cyklu natury. Mickiewicz odrzuca klasyczny topos metamorfoz, przemian pór roku z pre­ medytacją: „Przeszły dżdże wiosny, zbiegło skwarne lato / I przykre miastu jesienne potopy”. Więc: i wiosna, i lato, i jesień to pory źle tu notowane, gdy tymczasem w klasycznych realizacjach to zima, jak śmierć, wieńczy cykl natury. Skąd ta zmiana u poety? Posłuchajmy: „Więzieni słotą w domowej katuszy, / Dziś na swobodne gdy wyjrzem powietrze [...]”. Zima uwalnia z domu mieszczan, zamkniętych przez szalony ruch powozów, przez słoty jesieni, bo teraz, zimą: „Londyński pojazd tarko- tem nie głuszy / Ani nas kręgi zbrojnymi rozetrze”. Wilno więc jakby ogromnieje, hiperbolizuje się w tym wierszu, jest rzeczywistym i prawdziwym przeżyciem

ru-52 M ickiew icz czyli wszystko. Z Jarosławem M arkiem Rym kiewiczem rozmawia A dam Poprawa. W arszawa 1994, s. 52-54. N ieco inną sugestię formułuje A. Poprawa: „czy w tekście M ickiew i­ cza nie kryje się jakaś zaskakująca fascynacja zim ą, ciem nością, jakaś ucieczka od światła” . Tak, kryje się!

53 Por. wyważony sąd W. Borow ego, w: tegoż, O p o ezji M ickiewicza. Lublin 1958, t. I, s. 33: „Nie je st to także bynajmniej parodia Trembeckiego, o jakiejś satyrycznej intencji uw ydatnienia jego manieryzmów. Nie! to je st tylko żartobliwe rozw inięcie tem atu ά la Trembecki w charakterze

ά la Trembecki i przy zgęszczonym zastosow aniu ulubionych środków stylistycznych Trembec­

(21)

chu, nieustającego gwaru „wielkiego świata”, kalejdoskopowej zmienności, cyrku­ lacji ludzi i zaprzęgów, przypominającej wielu metaforę krążącej w organizmie mia­ sta krwi, krwiobiegu. Bowiem, zauważa antropolog, miejska przestrzeń podlega od XVIII wieku „wszechwładnemu ruchowi”54. Na to zaś szczególnie czuły musiał być przybysz z sennej prowincji.

Zimowe „uwolnienie” oznacza także marzenie o wkroczeniu do owego świata salonu, konwenansu, flirtu, rozrywki. Jest uwolnieniem fizycznym, bo ginie bariera ruchliwej i błotnistej ulicy jesiennej. I staje się doznaniem duchowej swobody. Bę­ dzie to tym bardziej widoczne, bowiem w tym wierszu o wielkim mieście Wilnie, Mickiewicz aż w czterech strofach odniósł się do życia wiejskiego. A owo życie zi­ m ą na wsi to z kolei - cóż by innego? - „uwięzienie”: „Lecz kogo sioło dzisiejsze uwięzi, /Zmuszony widzieć łyse gór wiszary, / Grunt dziki, knieję nagimi gałęzi /Niesilną zimne podźwignąć ciężary”. Zalety miejskiej zimy nie mają wiejskich od­ powiedników. Tu właśnie widać, jak ten poeta z Nowogródka, całe potem życie tę­ skniący do rustykalnej wizji Litwy, zarazem wytrwały mieszkaniec miast - jak od­ rywa się od dziecięcej „ziemi mlekiem i miodem płynącej”, jak zmienia się jej obraz w ikoniczną „ziemię obiecaną” i jak z wolna wrasta w przestrzeń miejską.

Nie można już zadowalać się żywotem człowieka poczciwego Mikołaja Reja, cyklem natury Sielanek Szymona Szymonowica, ethosem ziemiańskim. Koniec, fi- nalność, „ostatniość” świata poetyckiego, szlacheckiego ukazana w Panu Tadeuszu ma swą antycypację, początek już w Zimie miejskiej. Wieś zimowa to w wierszu świat spętany przez nieuchronność pór dnia, prac wiejskich, świat ograniczony przez noc. Poranek, gdy „czarna noc rozrzednie”, oznacza pracę („każe wraz Ceres wcze­ sny witać ranek”), gdy „smutna ciągnie się minuta”. Jest to także wiersz o ucieczce ze wsi do miasta; o rejteradzie z dominium natury w świat kultury: „Taki, gdy smut­ na ciągnie się minuta, / Wreszcie zmieniony kraj porzuca z żalem / I dając chętnie Cererę za Pluta, / Pędzi wóz ku nam ciężarny metalem”55. Pędzi ku „gościnnym po­ dwojom”, oferującym atrakcyjną strukturalizację czasu i przestrzeni miasta. Tu, gdy jeszcze „nieba średnie”, śpię, przedpołudnie spędzam z „modną młodzieżą”, bo „rozmową bawim się wesołą”. A gdy nastaje „chwila dwunasta” „do śliskiego wstę­ puję powozu”, by udać się na spotkanie proszone, oddać rozkoszom konwersacji, flirtu, stołu i grom. Wieś to nieznośna nuda wieczorów zimowych, gdy można tylko siedzieć w rodowym gnieździe i, czekając na święta, pracując, korzystać z bogactw domowej spiżarni. Nie było to już atrakcyjne życie dla pokolenia Zanów, Czeczo­ tów, Mickiewiczów. Dlatego nie rodzice, ale oni, młodzi chronią się w „rzeźbą i far­ bą odzianym przybytku”, w Wilnie56. Tu noc jest dobrodziejstwem („Nareszcie 54 R. Sennett, Ciało i kamień..., s. 13 oraz 205-226.

55 Por. celne sądy badacza: Z. Jarosiński, Posłow ie do: D oświadczenie prow incji w literaturze p o l­

skiej w IIp o ło w ie X IX i X X wieku, red. E. Paczoska i R. Chodźko. Białystok 1993, s. 127: „Pro­

w incja i centrum nie są tylko przeciwstawne. M iędzy nimi odbyw a się ciągła wymiana. Są tacy, którzy z centrum spływają na prowincję: lekarze, adwokaci... [...]. Społecznie ważniejszy był zaw sze kierunek inny: ku centrum .”

56 M ickiew icza identyfikuje się z m itologią kresową. Tym czasem Zim ą m iejską odcinał się on - poprzez Trembeckiego także - od prowincjonalnej maniery językow ej. Jawi się tu jako uniw er­ salista.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Voor de uitvoer zijn speciale control statements en bloktypen ontwikkeld, maar micro-GPSS beschikt ook over blokken die naast hun eigen functie ook een standaarduitvoer

Dzieło Gerwazego z Tilbury przyniosło pier- wszy w piśmiennnictwie chorograficznym typu imago mundi wy- łom, polegający na stosunkowo szerokim uwzględnieniu nowe- go

Jeżeli wymiar spra­ wiedliwości nie może prawidłowo funkcjonować bez ad­ wokatury, to jakością świadczonych usług jest zaintereso­ wana nie tylko adwokatura,

[r]

Kwiatkowskiego (olej) oraz lito- graficzny portret Poety według obrazu Stani- sława Heymana z 1897 r. Wymienić tu trzeba kilka nazwisk osób, któ- re do zrealizowania ekspozycji

Excep- tional single-molecule diode behavior was predicted for unsymmetrically substituted biphenylethane derivatives, synthesized here using the so far unexplored

However, the e ffects of the global financial crisis are mediated by national policies, local (housing market) circumstances, and intra-neighborhood processes, meaning that the crisis

Geopolymerisation of fly ashes with waste aluminium anodising etching solutions..