Czesław Zgorzelski
Niedoświetlone sprawy literatury
romantycznej
Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 5, 125-137
Czeslaw Zgorzelski
NIEDOáwiETLONE SPRAWY LITERATURY ROMANTYCZNEJ
1
J e s t ich. w ie le , mimo dość r o z le g łe j lite ra tu ry przedm iotu. R e fe rat wybiera ty lk o cztery k r ę g i zagadnień. Pierwszy b ierze asumpt ze studium M.Żmigrodzkiej "Dwa o b licza wczesnego roman tyzmu" /"P am iętn ik L ite r a c k i" 1970, z. 1 /. Nie chodzi o mery toryczn ą d ysk u sję w sprawie różn ic między p o e zją Mickiewicza a poematem M alczewskiego. Problem sprowadza s i ę do p y ta n ia ; czy t y l k o d w a o b licza wczesnego romantyzmu w P ol sce ?
Zapewne, można by odpowiedzieć: były także inne prądy i dążenia l i t e r a c k ie , a le nie m iały one s i ł y tworzenia nowych w a rto śc i poetyckich. Tak np. o k r e ślić by można epigoń skie od działyw anie wówczas kierunku zdetronizowanego,klasycyzmu.Cho c ia ż nie zapominajmy, że najwyższe o sią g n ię c ia poetyk i k la sy - cy sty czn ej w y rastają w łaśnie spod r ę k i poety,k tórego zw ykliś my nazywać romantykiem. Co prawda pochodzą one z okresu, gdy staw ał on dopiero u s t a r t u swej d ro g i tw órczej. Mowa - oczy w iście - o M ickiewiczu, o jego "O dzie" i o "G rażyn ie".
Bo "Oda" - jak to już n ieraz wskazywano - stanow i wytwór poetyk i k la sy c y sty c z n e j. Mimo swego entuzjazmu,mimo programo wego "św ia ta ducha", mimo ap elu do "młodych", "rozumnych sz a łem", a. nie do rozsądku " s ta r y c h " , "Oda" nie tylko organ izuje swą wypowiedź w ramach k lasy c y sty c zn e j konwencji gatunku, a le też k sz ta iłtu je id e a ł herosa na miarę bohaterów antycznych.Moż na by rzeic: "Oda do m łodości" r e a liz u je marzenie Klasycyzmu o wzorcu gatunkowym ody. Taką mieć j ą c h c ie li Koźmian, O siń sk i, Wężyk - choć s ię w j e j spraw ności k la sy c y sty c zn e j nie um ieli rozeznać. Dziwnym zrządzeniem lo su Mickiewiczowska "Oda" s t a
126
-ła s ię pointą w dzieja ch kla sycystyczn ej kariery tego gatun ku.
Podobnież - "Grażyna". To prawda, że otwiera ona drogę po w ie ś c i p o ety ck iej: nowelistyczna krótkość utworu, dramatyzacja w przedstawianiu zdarzeń, historyzm stwarzanego świata stawia
ją poemat w pobliże nowego gatunku romantycznego. Ale w tym,co najważniejsze, "Grażyna" wchodzi jeszcze w rodzinę k la s y c y s ty - cznych poematów rycerskich: dystans epika, ton narracji "ze strony", koncentracja wątku w przestrzeni i w c za sie, klarow ność budowy, zagadkowość - a nie tajemniczość - a k c j i , k s z t a ł towanie postaci jako reprezentantów uogólnionych postaw - wszy stko to i wiele cech mniej może istotn ych sprawia, że w l i t e raturze naszej "Grażyna" właśnie, a nie poematy Woronicza, nie " J a g ie llo n id a ” Tomaszewskiego, daje p o jęcie , czym mogłaby s i ę s ta ć epika klasycystyczna pod piórem urodzonego poety.Sprawia, że "Grażyna" podejmuje ambicje p o ez ji poprzedniego okresu, by stworzyć narodowo-historyczny epos rycersk i i że ambicjom tym odpowiada w sposób najwybitniejszy i jednocześnie nowatorski poetycko.
Oba te przykłady - wyjątkowe przecie! - nie naruszają jed nak przeświadczenia, że zdetronizowany kierunek nie odgrywał już w trzecim dziesiątku l a t w. XIX r o l i d o n io słej. Nie stano w ił komplikacji, która by modyfikować mogła b ieg rozwojowy ów czesnej twórczości. Inaczej maże przedstawia s i ę sprawa, j e ś l i chodzi o konwencje drugiego z tradycyjnych kierunków,sentymen talizmu. W ogóle wewnętrzne zróżnicowanie dążeń l i t e r a c k ic h te go czasu trudno przeprowadzić precyzyjnie i bez wahań.
J e ś lib y ułatwiać sobie zadanie i zmierzać nie do wyliczenia różnych nurtów, a le do biegunowego przeciwstawiania indywidual ności twórczych, to nie para Mickiewicz-Malczewski / ja k jest to w pracy Żmigrodzkiej/, nasunie nam s i ę w pierwszym odruchu,ale zestawienie: Malczewski-Zaleski w p o e z ji, a Mochnacki - Brodziń s k i w krytyce l i t e r a c k i e j . Określić pozycje biegunowych sk ra j ności - nie trudno, ale oznaczenie zasięgu oddziaływania ich s t a j e s ię nieraz kłopotliw e.
Skoro po jednej stronie zestawienia z n a l e ź l i się Zaleski i Brodziński, to jasne, komu z tych dwu przypisać wypada rolę pa trona. Brodziński, chef de l ’ ecole romantique en Pologne - jak
127
-nazwał go Mickiewicz; ten, który "stara się stworzyć szkołę po etycką, i ś c i e słowiańską", wyrasta w owym czasie na przywódcę nowej p o e z ji w Warszawie. Witwicki, opowiadając po la tach o ścieraniu s i ę z klasykami, nazwie go "starszy nasz".
"Lat temu około dwudziestu - pisze w "Wieczorach p ie lg r zy ma" /Lwów 1885, I 13 1/ - zjawiło s i ę w Polsce dwóch światłych profesorów li t e r a t u r y / . . . / Brodziński na Mazowszu,Borowski na Litwie /♦ ../ Obadwa prawie pierwsi powiedzieli u nas młodzi krajowej, że świat poetycki nie zamyka s ię francuzczyzną".
To o Brodzińskim p is a ł Michał Grabowski, że "pierwszy zro b i ł w naszej l i t e r a t u r z e krok stanowczy, krok olbrzymi, bo od dowcipu do m yśli, od sentymentalności do czucia, od sztuk i do natury". I d a l e j: "Geniusz Brodzińskiego je s t w sercu. Nie o- mylimy się może mówiąc, i ż wprzód on musiał uczuć potrzebę no wej drogi, nim jeszcze b ył w stanie usprawiedliwić ją sam przed sobą; dlatego inni będą mogli wydoskonalić naszą romantyczną poezją, le c z o nim powiemy zawsze, iż ją przeczuł i we własnym sercu wynalazł" / c y t . z "Walki romantyków z klasykami" w opr. S.Kavyna, wyd. B i b l .N a r ., Wrocław 1960, s. 196-197/.
Ale wkrótce uświadomili sobie romantycy, że nowa poezja Brodzińskiego nie j e s t ich własną drogą. Przyszła znana dysku s ja z Mochnackim i Ostrowskim, padły z jednej strony zarzuty o e g z a l t a c j i i entuzjazmie romantyków, z drugiej zaś - o s i e l - stwie i ograniczaniu s ię do świata marzeń id y llic z n y ch . Moch nacki, uderzając w Brodzińskiego, w idział w nim zapewne prze wodnika innych. Któż więc wraz z autorem "Wiesława" znalazł s i ę b ył wówczas w owej "Arkadii uczuć", przeciw k tórej powstawał wódz k r y ty k i romantycznej?
Może - cytowany przed chwilą Witwicki? Przede wszystkim j a ko autor "Piosnek s i e l s k i c h " , tak b l i s k i c h przecie "Pieśniom rolników polskich" Brodzińskiego, a le także jako twórca"Poezyj b ib lijn y c h " . Zaprzyjaźniony od dawna z mistrzem, zapatrzony w jego autorytet profesorski i poetycki, debiutował,szukając pro t e k c j i u Brodzińskiego właśnie. Nie Mickiewiczowi przecie, ale jemu, "autorowi czułych i miłych poezyj", zadedykował swe "Bal lady i romanse". Brodziński obraził s i ę pono na autora tego niewydarzonego tomiku, ale wystarczy wejrzeć w jego stronice, by s ię zorientować, że więcej w tych balladach przejaskrawień sentymentalnych niż prawdziwie romantycznych.
128
-Witwickiego - nie bez powodu - wiązano także z Zaleskim . W czasach warszawskich zap rzy jaźn ien i ze sobą,utrzymujący czę s t ą , o so b istą lub korespondencyjną łączn o ść, zgodni w w ie lb ie niu B rodziń skiego, dobrze na ogół rozum ieli s i ę wzajemnie.Choć rozwój każdego sz e d ł drogą nieco odmienną, zb ieżn o ści w ogól nych k atego riach uprawianej przez nich p o e z ji wydają s i ę dość oczyw iste: "narodowość” w rozumieniu B rod ziń skiego; słow iań- skość t r a d y c ji; s t y li z a c ja na wypowiedź ludową, n iera z w pro s to c ie swej i naiwności dem onstracyjna; n alo t e le g ijn e g o na s t r o ju zadumy, tę sk n o śc i, m arzenia; sentymentalne zabarw ienie postawy uczuciowej podmiotu i stosunku jego do lu d z i,d o św ia t a , do natury . . . Oto ten den cje, które z b liz a ły ich do k ie runku reprezentowanego przez Brodziń skiego.
Z aleskiego pojmowało s i ę zazwyczaj w jego związkach z ro mantyzmem. Niewątpliwych z r e sz tą . Ale w ystarczy zestaw ić jego utwory z ówczesną p o ezją rówieśników, by sp o str z e c , że mamy do czynienia ze zjawiskam i zbyt wyraźnie odmiennymi, by ety k ietk a romantyzmu mogła nas w p e łn i zadow olić. Lekkie, zwiew ne, skoczne, promienne, prawdziwie rokokowe "R u sa łk i” - a chmurna, r e f l e k s ją liry c z n ą p rz e n ik n ię ta , rozpaczą pesymizmu nasycona "M aria?". Jeślibyśm y nawet poemacik Z aleskiego nazwa l i romantycznym /czy s łu s z n ie ? / , to w każdym r a z ie byłby to ja k iś inny romantyzm. Ten sam r e z u lt a t d a je zestaw ien ie z "Kon radem Wallenrodem", z "Zamkiem kaniowskim". Wystarczy także zacytować program l i t e r a c k i Z alesk iego w "Śpiew ie poety” s f o r mułowany. Już sam wybór porównań o k reśla jego am bicje twórcze: ” 1 ja śpiewam ja k sk ow ron ek ...” , " P iję balsam jak m otylek...” , "B iorę miody i jak pszczółka / Nie d la s ie b ie b io rę m iody... ” , " I jak d z ie c ię k oję b o l e . . . " Nie romantyczne to w zloty! I nie romantyczne widzenie św iata. Proszę przypomnieć optymizm pos tawy n a s t r o jowo-emocjonalnej, programowo naiwnej, d a le k ie j od p o głęb ien ia in te le k tu aln e g o :
"Nie wyrzekam nigdy zbytn ie, Błogo w lubym ży ję b łę d z ie , Wiosna k w itła, więc odkw itnie, Lecz gdzie in d z ie j kwitnąć b ę d z ie ."
Trzeba - is t o t n ie - dużej z ło śliw o śc i, by w iersz ten z e sta wiać z Mickiewiczowską "Odą", ja k czyni to T re tia k , choć by
- 129
-najmniej nie w celu zdyskredytowania Zaleskiego/"Bohdan Zales k i ” , Kraków 1 9 1 1, t . I , s . 1 6 5 /.
Jakże kierunek ten określić? Romantyzmem sentymentalnym? Sentymentalizmem uromantycznionym? Mniejsza o nazwę! Zwłaszcza że o wspólny mianownik w danym wypadku j e s t szczególnie trud no: między wymienionymi poetami i l e ż różnic! Rokokowe b la s k i Zaleskiego, którego s t y l już Mochnacki określał z przesadą j a ko "spośób pisania jemu tylko właściwy", świetny, mamiący, a r - tystowski, wykończony, brylantowy" /"0 lite r a tu r z e p o ls k iej w wieku dziewiętnastym", Warszawa I830, s. 185/ nie dadzą s i ę we właściwościach swych zestawić bez res zty z siermiężną nieco, programowo uproszczoną, w ludowy s t r ó j przebraną poezją "Pios nek s ie ls k ic h " Witwickiego.
Ale w okresie romantyzmu trudno o całkowite podobieństwo zestawianych zjawisk. Chodzi o t o , czy i w ja k i e j mierze idą one - może różnymi drogami - ale równolegle do s i e b i e , w tym sa mym sentymentalno-idyllicznym kierunku. W kierunku śpiewności
na ludowy s t r ó j ukształtowanej; w kierunku pogodnej, harmonij nej, płynnej, zaokrąglonej Kompozycyjnie wypowiedzi; w krainy udanej naiwności i prostoty nieskomplikowanego optymizmu, nie- konfliktowego świata; w dziedzinę elegijnego dystansu do przed miotu, nastrojowej zadumy, rzewnej tk liw o ś c i czułego serca. A przede wszystkim - w stronę e s t e t y k i odmiennej niż typowo ro mantyczna: w kierunku gład kiej r e a l i z a c j i tych zasad poetyki, które nastawione są na grę efektów uzgodnienia, podporządkowa nych takim kategoriom estetycznym jak harmonia, współdźwięcz- ność, zaokrąglenie, wdzięk, naiwność, równowaga, p ro p orcja... Wszystko jakże dalekie od romantycznego rozwichrzenia, od dy sonansów sprzeczności, od ro zterk i wewnętrznej, od szarpaniny w s i e c i tragicznych powikłań, od skłócenia-ze światem,od wzbu rzenia gwałtownych namiętności, nieujarzmionych porywów duszy, od pesymistycznego widzenia świata oddanego we władzę tajem nych s i ł ciążących nad człowiekiem. W upodobaniach gatunkowych - to raczej dziedzina piosenki, dumki, tzw. f a n t a z j i , poematu lirycznego, niż dramatu, powieści poetyckiej lub tra giczn ie za ostrzonej b allady. To l i n i a analogiczna do t e j , jaką w l i t e r a turze r o s y js k ie j reprezentuje Żukowskij, a nie Puszkin lub Lermontow.
1J0
-Wyróżnienie i d o k ład n iejsza o rie n ta c ja w tendencjach i w zasięg u t e j grupy wydają s i ę tym b a rd z ie j p iln e , j e ś l i zważyć j e j h isto ry c z n o lite ra c k ie znaczenie. We wczesnym romantyzmie zjaw iska t e , zbyt stonowane, ku t r a d y c ji sentym entalnej zwró cone, nie wysuwają s i ę na plan pierw szy, z a le g a ją ra c z e j pery f e r ia lit e r a c k ie rewolucyjnego romantyzmu. In aczej s ię nam za r y s u ją , j e ś l i spojrzymy na nie z perspektywy okresu p o listo p a - dowego. To one to r u ją drogę w lite r a t u r z e krajow ej tendencjom, które w d zie d zin ie p o e z ji już niebawem dominować będą w twór c z o śc i P ola, Lenartow icza, Syrokom li, W asilewskiego i w ielu in nych pomniejszych poetów tego czasu.
2
Drugą z niedośw ietlonych spraw j e s t zagadnienie tzw. " r e a lizm u ". Nazywamy go niekiedy "romantycznym", a le il e ż konkret nych zjaw isk będziemy mogli o k r e ślić t ą nazwą, j e ś l i myśleć bę dziemy o romantyzmie Malczewskiego, "Dziadów" wileńsko-kowień- sk ich czy "P a ry sa?" Jeślibyśm y nawet próbow ali wyminąć tę trud ność sto su ją c k a te g o rie różnych romantyzmów, to i tak duże po ła c ie tw órczości ów czesnej, ro zległy ch zwłaszcza tekstow o, po zostaną poza granicam i przejawów zdecydowanie "romantycznych". Przede wszystkim w z ak resie p ow ieści, wówczas w łaśnie roz k w ita ją c e j u nas w k ra ju . Poza "Poganką", poza Magnuszewskim, może poza Dziekońskim, w pewnej mierze poza Sztyrmerem niewie le w ybitn iejszych utworów z t e j dziedzin y zdołamy w yjaśnić i s totnymi tendencjam i romantyzmu. Podobnie przedstaw ia s i ę sy tu a c ja z innym, równie szeroko rozkrzewionym, prawdziwie "koron nym" gatunkiem tych czasów, z gawędą prozą i wierszem p isa n ą . In terp retacy jn y klucz pojęć o romantyzmie ukształtow any na pod staw ie p o e z ji przedlistopadow ej nie na w iele s i ę zda przy ana l i z i e poematów gawędowych Pola czy Syrokom li. Je sz c z e mniej przy p ro zie Chodźki, Rzewuskiego czy Kaczkowskiego.
Dopiero w kraczając w dziedzin ę w ierszy liry czn y ch , w krąg kontynuacyj pow ieści p o e ty c k ie j, a także niektórych konstnkcyj dramatycznych, zwłaszcza poematów udramatyzowanych w rod zaju "Jord an a" Sowy-Żeligowskiego znajdziemy s i ę wśród l i n i i rozwo jowych nawiązujących do t r a d y c ji romantycznych sprzed powsta n ia . A także - w trzecim z "koronnych" gatunków okresu, w p io sence czy p ie śn i sty lizo w an ej na p ro sto tę ludowej naiw ności.
-
лу\
-Ale w t e j śpiewno-ludowej p o e z ji - u P o la , u Syrokom li, a przede wszystkim u Lenartow icza, i nie ty lk o u n ich,bo również u w ielu innych pom niejszych, choćby tak ich jak W asilewski lub Teodozjusz Krzywicki - i l e ż dziedzictw a owej sentym entalno-ro- mantycznej l i n i i zain icjow an ej przez Brodzińskiego i Z a le sk ie go! A niemało n ic i związujących z tw órczością obu tych poetów d o strze c by można w rod zin ie utworów liryczn ych lub liry c z n o - -e p ic k ic h , ta k ic h jak dumy, rapsody h isto ry czn e , le g e n d y ,"fan t a z j e ” , "im prow izacje" i t p . w iersze znaczone tymi modnymi wów czas określen iam i gatunkowymi.
Jakby tę różnorodną masę zjaw isk u ją ć w l i n i e rozwojowe tw órczości zwanej - słu sz n ie czy n ie słu sz n ie - "rom antyczni? Ja k powiązać j ą z tendencjam i pierw szego okresu romantyzmu?Jak wyznaczyć gran ice próbom nowatorskim, poszukiwaniom nowych spo sobów wypowiadania s i ę w lit e r a t u r z e ? Ja k w reszcie l i n i e te,nie ty lk o rów noległe wzajemnie a le i p rz e c in a ją c e się»uporządkować sy n te ty c z n ie , usystematyzować w obrazie ukazującym is t o t n ą dy namikę rozwojową okresu?
Ja k ą ich część da s i ę np. w yjaśn ić polistopadow ą tenden cją do o b ie k ty w iza cji człowieka i św iata przedstaw ionego w l i t e r a tu rz e ? Czy i w ja k ie j mierze obiektyw izacja ta p r o b i e r a o sta te c z n ie , może n iera z wbrew zamiarom, romantyczny sens odtrące n ia , n e g a c ji, niezgody, satyrycznego p o tę p ie n ia ,ir o n ie znej ak c e p t a c ji, czy "uśmiechu przez łz y ” , goryczy rozczarow ania, jak bywa to np. w lir y c e Syrokom li? Czy i w ja k ie j mierze w ramach owej o b iek ty w iza cji w yrasta tajem n iczość natury człow ieka, ba dawcze psychologiczne zainteresow anie zagadkową niezw ykłością je g o re a k c y j, romantycznego zaintrygow ania dziwnymi przejawami indywidualnego życia psychicznego je d n o stk i, szarego zjadacza chleba - nie ty lk o u Sztyrm era, K raszew skiego, Żmichowskiej,ale i U Syrokom li, Magnuszewskiego, Korzeniowskiego i w ielu innych?
Czy i w ja k ie j mierze romantyczne rozmiłowanie w auten ty ku, zwłaszcza egzotycznym, dalekim , obcym środowiskowo, w yjaś n i nam wspólne podłoże tak ich zjaw isk ja k s t y l i z a c ja na pry mityw tw órczości ludow ej; a r c h a iz a c ja językowa gawęd,, rapsodów i pow ieści h istoryczn ych ; tro sk a o w ierność dziejow ą obrazów z p r z e s z ło ś c i, rekonstruowanych w oparciu o stu d ia naukowe lub świadectwa niedawnej t r a d y c ji; ja k świadome dążenie do
poetyc 132 poetyc
-k iego wyzys-kania s-karbca podań i legend re g io n aln y ch ,-k ra jo b ra- zu ziemi rodzin n ej w utworach " lir n ik a mazowieckiego” , cyga n e r ii w arszaw sk iej, gaw ędziarza ” z nad Niemna i W ilii” , piewcy Gopła, autora "Krakowiaków” i "Katedry na Wawelu” . . . j jak wresz c ie próby odtworzenia autentycznego św iata wierzeń i obyczajów w egzotyce K irgizów , Beduinów, Kozaków, w dzikim k ra jo b ra z ie Kaukazu, p u sty n i i stepów?
Oto przykłady pytań, k tóre w tym kręgu nasuwają s i ę d z iś r e f l e k s j i badawczej n a jc z ę ś c ie j.
3
T rzecia s e r i a pytań dotyczy prozy. Języka prozy ów czesnej, szeroko p o ję t e j.
Cóż o kierunku rozwoju j e j , o zróżnicowaniu stylowym,o kon k retach poetyckiego w ykorzystania sk ład n i oraz in to n a c ji wiemy na podstawie studiów dotychczasowych? Pozycją uprzywilejowaną c ie sz y s i ę - ja k dotąd - jedynie proza poetycka, rytmizowana,z mową wierszowaną n a jb liż e j spokrewniona. Owszem, mamy stu d ia o języku ”K sią g Narodu i Pielgrzymstwa P o lsk ie g o ",o p ro z ie "A g aj- -H ana". Ale proza typowa, właściwa - j e ś l i pominiemy prace śc iś le językoznawcze T u r sk ie j, Trypućki i in . - k ry je s i ę co n a j wyżej jak kopciuszek w kącikach m onografij poświęconych p o sz
czególnym pisarzom .
Prac ogarn iający ch sz e rsz e perspektywy rozwojowe z h is t o ry c z n o lite ra c k ie g o aspektu szukać by ze św iecą i to niemal da rem nie. Rozważania M.R.Mayenowej sprzed l a t p ię tn a stu p t."M ic kiew icz a tra d y c je s t y lis t y c z n e " /"P am iętnik L it e r a c k i" 1956,
z e sz . sp e c ja ln y , s . 269-316/ stanow ią zaledwie z ag ajen ie sp ra wy, sformułowanie problem atyki i ukazanie j e j z ogólnych p er spektyw. Zagajenie doskonałej p rze cie - jak dotąd - w tak roz ległym , syntetycznym sp o jrz e n iu przez nikogo w nauce n aszej nie p o d ję te .
W r e z u lta c ie ca łe duże p rz e strz e n ie prozy romansowej, pub lic y s t y c z n e j, k r y ty c z n o lite r a c k ie j i naukowej stanow ią d la nas - gdy chodzi o j e j stylow e zróżnicowanie - teren nie tk n ię ty niemal sto p ą badaczy. Cóż wiemy o drodze, ja k ą proza nasza prze s z ła w o k resie przedlistopadowym od sz tu c zn e j i nie zawsze zgrabnej re to ry k i Stan isław a K o stk i Potockiego do wzburzonego
133
-em ocjonalnie toku zdań Mochnackiego, rozw ijanych odważnie»roz łoży sty ch składniowo i wymownie oznaczonych w y razistą l i n i ą k o n stru k c ji in to n a cy jn ej? Już T retiak umiał o d ró żn ić"o ry g in al- ny, zaw iły, niezgrabny s t y l Lelew elow ski" "od such ej a le j a s nej prozy Dmochowskiego" i "od b u jn e j, poetycznej i en ergicz nej f r a z e o lo g ii Mochnackiego" / o p . c i t . , t . I , s . 2 5 1 /,a le czyż do tych ogólnikowych określeń moglibyśmy d z iś dorzucić ja k ie ś b a rd z ie j konkretne sp o strze że n ia a n a liz szczegółowych?
A cóż wiemy o felietonowym zak roju satyrycznych obrazków od Niemcewicza po Dzierzkow skiego, co o eksperymentach a r c h a i- zacyjnych od K rasiń sk iego po Magnuszewskiego, co o barokow ej, z lekka rytmizowanej sk ład n i od "Agaj-Hana" po nowele kozackie Michała Czajkowskiego, co o stylowym zindywidualizowaniu oso bowości podmiotu mówiącego od romansów w l i s t a c h K ropińskiego po gawędziarzy w rod zaju S o p lic y lub N ieczui?
A p rz e c ie ż nie dotknęliśm y nawet sprawy n a jw a ż n ie jsz e ji czy i ja k s i ę rozw ija język pozornie zobiektywizowanej, b e z o so b is- t e j n a r r a c ji w pow ieściach tak b u jn ie w o k resie polistopadowym rozkrzewionych. Przede wszystkim - Kraszewskiego i Korzeniow sk ie g o . Czy i w ja k i e j mierze proza ich zdradza osobowość opo w iad ającej indyw idualności, w ja k i sposób ró żn icu je o p isy , o- powiadania, d i a lo g i. Jak s i ę s t a r a wytworzyć su g e stię je d n o li t o ś c i p erso n aln ej n arra to ra ?
Oto g a rść ty lk o pytań rzuconych tu jako przykłady spośród zagadnień t r z e c ie j z niedośw ietlonych spraw lit e r a t u r y roman ty czn e j.
4
Czwartą z nich n a jtru d n ie j u ją ć w konkretne pyta n ia .Chodz i o twórczość polistopadow ej E m ig rac ji, przede wszystkim - o S ło wackiego. 0 tę część jego dorobku, k tóra w yrasta z w izyj i od czuć m istycznych. Z całego dorobku Słow ackiego tę w łaśnie poe z ję ~ w ielką w s k a l i e u r o p e js k ie j, a jednocześnie jakże mimo swej rom antyczności nowoczesną i niepow tarzalną - znamy n a j mniej .
"Król-Duch", dramaty, poematy f ilo z o f ic z n e , l i r y k a . . . I le ż problemów dotąd n ietk n ięty ch w badaniach sz tu k i poe ty c k ie j opatrzyć wypadnie znakiem zapytan ia! Jak t o , co z na
1 2 4
-tury swej j e s t niew yrażalne, co s i ę ty lk o oczom i przeżyciom poety jaw i, a d la odbiorców j e s t tajem nicze i n ie d o strz e g a ln e , u ją ć w słowa p o e z ji ta k , by s i ę s t a ł o w p e łn i wymowne, jasn o i kon kretn ie, niemal w zmysłowym odbiorze doświadczane? Ja k t o , co w yrasta z filo z o fic z n y c h uogólnień prześw iadczenia wewnęt rznego, to co rozbudowane bywa z in tu icy jn ego odczucia w ma t e r i ę a b strak c y j i teoretycznych s p e k u la c ji, p r z e k s z ta łc ić w języku li r y k i na samą esen cję n a jc z y s t s z e j, prawdziwej p o e z ji?
Sam poeta świadom był tru d n o ści, przed którymi sta w a ł. Ro zum iał, że zm ieniło s i ę jego widzenie i odczuwanie św ia ta ; wie d z ia ł , że do t e j zmiany dostosować winien swą sztukę poetycką. P is a ł do majtki: " / . . . / powinnaś mi w ierzyć t e r a z , kiedy mówię, żem j e s t pełen ja k i e j ś wnętrznej r a d o śc i, k tó ra s i ę czasem aż w g ło s ie moim tonem śpiewu p r z e b ija , ja k gdyby coś we mnie śpiew ało, girlan dam i tonów rz u ca ją c przez b łę k ity "./"K o re sp o n den cja Ju liu s z a Słow ackiego", opr. E.Sawrymowicz.Wrocław 1962, t . I I , s . 5 2 /. Tę radość śpiewną, owe girlan d y tonów trzeb a by ło w yrazić inną mową niż t a , k tó rą dotąd s i ę p o słu giw ał; mową dostosowaną do ch arakteru niezwykłych stanów i w iz y j,ja k ie t e raz dane mu było przeżywać. Wszak tę w łaśnie um iejętność dos tosowywania języka wypowiedzi do j e j ch arakteru podziw iał u Dantego: " / . . . / nie w ziął /o n / formy - p isz e do K rasiń sk ieg o /tam że, I I , s . 1 0 / - od trubadurów prowanckich, a le w ykształ c i ł na myśl - mowę m yślącą, na z ło ść - szty leto w ą, na b o le ść - ję c z ą c ą , na przekleństw o z n a lazł formę bogów p ie k ie ln y c h ".
Co wiemy o twórczym w ysiłku poety skupionym wokół zad an ia, ja k ie przed nim staw ało , by owej "rz e c z y ", o k tó r e j w ie d z ia ł, k tó rą wewnętrznie dośw iadczał, nadać "odpowiednie słow o"? Wie my, że s i ę z tym zadaniem świadomie pasow ał, że właściwego s ł o wa poszukiw ał. Wszak p i s a ł do K rasiń sk iego w tymże l i ś c i e : " / . . . / bo gd zież s ą pokazane ręce boże, p isz ą c e na fira n c e p r z y s z ło ś c i słowa tworzące p rz y sz ło ść ? Gdzie formy lu d z k ie , k s z t a łt y poe ty ck ie i razem re a ln e ? " / s . 1 1 /. W łaśnie: ja k stworzyć " k s z t a ł ty poetyckie i razem re a ln e "? P rzecież ch odziło o s u g e s tię a r ty sty czn ą całk ow itej i r e a ln e j prawdziwości s i ł i zjaw isk do strzegan ych okiem poety-m istyka poza naturą rzeczy m aterialn ych , czy r a c z e j immanentnie w naturze t e j d z ia ła ją c y c h .
135
-Wiemy, że zadanie to "nakazywało wyeliminować z doświadczeń dotychczasowych w szystko, cokolwiek przemawiało p o ezją marze n ia . Nie rojen iam i o św iecie poetycko-idealnym , a le prawdą na ocznie spraw dzalną zdobywać winien był czy teln ik a nowy św iat l i r y k i Słow ackiego" /"O sta tn i etap l i r y k i Słow ackiego",w zbio rze "0 liry k a ch Mickiewicza i Słow ackiego", Lublin 1 9 6 1 ,s.2 5 8 /. Ale jak Słow acki do zadań tych sztukę swą sp o so b ił, jak ją w szczegółach czy n ił sugestywną em ocjonalnie i obrazowo - cóż o tym w sposób zasadny powiedzieć możemy?
Wiemy tak że , iż w sztu ce t e j trzeba było "poza powierzchnią zjaw isk ukazać i do przeżycia poddać ich sens g łę b sz y ", "zbu rzyć konwencjonalną, mechanicznie przyjmowaną jednoznaczność każdej rzeczy , by w szelk i szcze gó ł w iersza n asycić jego własną, m istyczną s f e r ą sk ojarzeń znaczeniowych, nadać przedmiotom funk
c ję nie ty lk o szczegółów obrazowych, a le także sygnałów czy zna ków wiodących ku zrozumieniu te g o , co s i ę poza ładem św iata u- krywa” /tam że, s . 261/. Wiemy t o , owszem. Ale ja k ic h tajemnych środków tak iego wzmagania znaczeń pozasłownych używał poeta? Jak wzbogacał je i z e s t r a ja ł - daremnie by o to pytać.
Wiemy, że to nowe widzenie św iata prowadziło d o w iz y j, któ re nie zn ają gran ic swej perspektywy. Ani w p r z e str z e n i,a n i w c z a s ie . Ale czy potrafim y w skazać, którędy, między jakim i s ło wami przepływa ta p o ten cjaln a moc s u g e s t i i l i t e r a c k i e j , która spraw ia, że św iat tak niezwykły pow staje naprawdę w w iz ji poe t y c k ie j, że s i ę s t a je d la nas prawdziwy, jakby zmysłowo do św iadczalny? Jakim i sposobami poeta widzenia swe poetycko u- w ie rz y te ln ia , przytłum ia nasz sceptycyzm, wprowadza je w s f e r ę , gdzie nadnaturalne s t a je n atu raln e, a m aterialn e p r z e is t a cza s i ę w znak Ducha?
Wiemy, że namaszczenie i powaga odznaczają ton dominujący w utworach m istyka-Słow ackiego. Namaszczenie pro ro czej prawdy i żarliw ego wyznania w iary. Ale ja k ie k on strukcje językowe zmo bilizow ano, by owo nama-szczenie w yrazić bez przesady, bez nad miaru retorycznego p ato su , z c a łą powagą a le jednocześnie i z surową p ro sto tą n atu raln o ści ew angelicznej - to p o zo staje wciąż je sz c z e poza kręgiem naszych doświadczeń badawczych.
Co s ię k ry je poza s u g e s tią uporczywego powracania tych s a mych obrazów w różnych strzęp ach poetyckich? Oto sk ały nad mo
1 3 6
-rzem, ogniem słoń ca czy piorunu ozłocone w czterech. różnych fragm entach:
"Te sk ały ranną zrumienione zorzą,
Na których upiór wieczne żary n ie c i, Spłyty kamienne nad potoków dzwonem Wiszące / . . . /
A za mną sk ały - złotym i blachami Ponabijane - ju tr z n ią s i ę różową O g n iły .. .
. . . Jąłem ducha mego d z ie je Rozpam iętyw ać... / . . . /
S ł y s z ą c ... ja k morze pode mną s z a l e je , Jak f a l e na brzeg id ą i o sk a ły
Z łotą o b ite blach ą . . . p i e r s i t ł u k ą ... I wraz szliśm y na s k a lic e Oceanowe... / . . . /
te jako g u ślarcze K a p lic e ... z ło tą kopułą nakryte,
C iem n e... a te zaś ja k blachy i ta rc z e Na słoń cu - alb o piorunami b ite
Poważne.. . "
Albo - skąd s i ę b ie rz e moc przejmowania nas prawdą u fn o śc i, tak obcej naszym d z isie jsz y m odczuciom:
"W Tobie j e s t św ia tło ść . . . s i ł a mego łon a, W Tobie ja ufam ja k bocian północny,
Którego sk rzydło nad morzami kona, Wielkie mgły c isn ą i w iatr b i je т о с ц у ..."
To prawda, że w p o e z ji t e j n ieraz spotykamy przejawy pro s t o t y , w ynikającej już z n atu raln o śc i samego ak tu gło sze n ia prawd d la podmiotu oczyw istych, a le ja k ta p ro sto ta łamie s i ę raz po raz - choćby i w zacytowanym przed chwilą fragm encie - ja k s i ę zmaga z uwzniośleniem, z p o e ty z a c ją , z odśw iętnością w ysłow ienia, w ja k ic h k on strukcjach i o i l e przew aża- oto py
ta n ia , na które wciąż je sz c z e odpowiedzieć w sposób konkretoy i szczegółowy nie potrafim y.
- 13
7
-Zapewne, w iele ze spraw przed chwilą na wokandę w niesio nych - to zagadnienia zbyt u k ryte, w samym rdzeniu sz tu k i poe t y c k ie j u ta jo n e , by można je było w p e łn i mędrca szkiełkiem wypatrzeć i metodą ś c i s ł o ś c i uczonej o p isa ć . Cóż nas jednak od obowiązku - a zarazem i p a s j i - dociekania i s t o t y rzeczy, choćby n a jg łę b ie j u k ry te j, uwolnić może?