Konrad Górski
Zagadnienie interpunkcji w
wydaniach klasyków polskich
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/4, 151-167
Z A G A D N I E N I A J Ę Z Y K A A R T Y S T Y C Z N E G O
P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X IV , 1973, z. 4
KO NR A D GÓRSKI
ZAGADNIENIE IN TER PU N K C JI W W YDANIACH KLASYKÓW PO LSK IC H *
T rzeba zacząć od w yjaśnienia, o jak ich klasyk ach tu mowa. Oczy wiście nie o ty c h pisarzach, k tó rych zaliczam y do okresu klasycyzm u, lecz o tych, k tó rz y poziom em i historyczną doniosłością swoich dzieł w y sunęli się na czoło polskiej tw órczości literack iej i k tó ry c h u tw o ry w inien znać każdy p rzeciętnie w ykształcony Polak. Do tego grona zaliczym y na pew no K ochanow skiego i Krasickiego, M ickiewicza i Słowackiego, Sienkiew icza i P ru sa, W yspiańskiego i Żerom skiego, ja k i w ielu innych, któ ry ch tu nie sposób wyliczać. Otóż zagadnienie, jak ą stosow ać in te r punkcję w ich dziełach, m usi być inaczej rozw iązyw ane zależnie od tego, czy chodzi o autorów , k tó ry c h dzieła pow staw ały p rze d m niej więcej pierw szą połową w. X IX , czy później. Ja k ąś ew olucję zasad in te rp u n k cji w językach europejskich m ożna obserw ow ać n a p rzestrzeni czterech s tu leci od ren esan su do X IX w. w łącznie, ale chyba ty lk o w jęz y k u polskim dokonała się około połow y X IX w. nie ty le ew olucja, ile swego rod zaju rew olucja, polegająca n a odejściu od zw yczajów przestan k o w an ia o par tego n a retoryczno-intonacyjm ym ukształtow aniu stru m ie n ia m ow y do in - . te rp u n k c ji składniow o-logicznej, k tó ra się rozw inęła u nas pod w pływ em niem ieckim . Wobec tego autorow ie drugiej połowy X IX w. i X X w. kie row ali się zw yczajam i przestan k o w an ia niem al takim i sam ym i, ja k m y dzisiaj, i w stosunku do nich zagadnienie, czy m odernizow ać ich in te r punkcję, czy pozostaw ić bez zm iany, po p ro stu nie istnieje. N atom iast w sto su nku do au to rów daw niejszych, od ren e sa n su do ro m an tyzm u w łącznie, m o d ernizacja ich przestan k o w an ia jest daleko po su n iętą inge ren cją w dźw iękow e u kształtow anie te k s tu i może się rozm ijać z a rty styczn ym zam ysłem danego pisarza.
In ic jaty w a zachow ania w w ydaniach klasyków do ro m an tyzm u w łącz
* J est to ro zw in ięcie referatu w y g ło szo n eg o n a p osied zen iu K om isji E dytorsko- T ek stologiczn ej VII M iędzynarodow ego Z jazdu S la w istó w w L en in grad zie (maj 1971) i w y d ru k o w a n eg o p o ro sy jsk u w k sięd ze referatów : Текстология славянских литератур. Ленинград 1973.
nie ich oryginalnej in te rp u n k cji n a tra fiła u w ielu naszych polonistów na sprzeciw sku tkiem w yłącznie wzrokow ego odbierania tekstu. Jesteśm y na ogół n aro d em m ało m uzy k alny m (co nie przeszkadza tem u, że mogli u nas się rodzić genialni kom pozytorow ie) i niew ielu ludzi uśw iadam ia sobie, że p ry m a rn e znaczenie słow a t e k s t odnosi się do brzm ieniow ej w a rstw y językow ego w y tw o ru , nie zaś do jej graficznego u trw alen ia. G ra ficzny zapis arty k u ło w an ego przekazu językow ego, utożsam iany często z pojęciem tek stu , je s t m niej lub więcej niedoskonałym sposobem u trw a lenia owej brzm ieniow ej w arstw y i prow adzi do bardzo daleko posuniętej um owności znaków graficznych, k tó ry m i się posługujem y. Języ k i euro pejskie, k tó re się ro zw ija ły w k ręg u k u ltu ry starożytnego Rzym u, p rzy ję ły dla u trw a le n ia sw ej brzm ieniow ej w a rstw y alfab et łaciński i sta ra ły się zapisać jego znakam i a rty k u ło w an e dźw ięki zupełnie odm ienne od tych, dla k tó ry c h w y rażen ia R zym ianie stw orzyli swój alfabet. Stąd róż norodne sposoby oznaczania w różnych językach europejskich tych sa m ych fonem ów albo foniczna wieloznaczność ty c h sam ych znaków w d a nym języ k u (por. ang. door, fo o t i blood). Ta w łaśnie um ow ność grafiki pow oduje, że jest p ew n y m nieporozum ieniem poczytyw anie zasad in te r p u nk cji za jakiś rozdział podręcznika ortografii. Odległość m iędzy ty m i sposobam i zapisu dźwiękowego jest ogrom na, w łaśnie ze w zględu na nie porów nanie w iększy stopień um owności w pisow ni niż w przestankow a niu. N iew ątpliw ie i w zw yczajach in te rp u n k cy jn y c h istn ieją pew ne ko n w encje, k tó re nie m ają znaczenia dla ukształto w an ia stru m ie n ia m owy, jak np. poprzedzanie c y ta tu cudzych słów dw uk ro pk iem i um ieszczanie ich m iędzy znaczkam i zw anym i cudzysłowem , jednakże głów ny cel i sens stosow ania tak ich znaków przestankow ych, jak: krop ka, średnik, a zw łasz cza przecinek, polega n a określonym zorganizow aniu stru m ie n ia mowy, na w prow adzeniu pauz i m odulacji głosu, m ających ogrom ne znaczenie nie ty lk o dla u w y p u klen ia logicznego sensu, ale i dla w y rażen ia uczucio wej zaw artości językow ego przekazu.
I t u się w y łania zasadnicza różnica m iędzy fun kcją, jak ą pełni p rze stankow anie w tekście, m ającym oddać treść jed y n ie pojęciową, i analo giczną fu n k cją w tekście artysty czny m . D ążenie do składniow o-logiezne- go u k ształto w an ia stru m ie n ia m ow y w dziele naukow ym może być uza sadnione, ale n arzu can ie podobnej ten d en cji d ziełu a rty sty czn em u m usi prow adzić do zniszczenia pew nych jego isto tny ch cech i w artości.
Z agadnienia te do nied aw na nie b y ły poruszane ani rozw iązyw ane przez tekstologów i edytorów czy to w Polsce, czy w innych k rajach , poniew aż h istoria in te rp u n k c ji w językach eu ropejskich nie została dotąd szczegółowo zbadana i w yjaśniona. Toteż w szystko, co tu będzie na ten tem at pow iedziane, da się porów nać do mozolnego w ytyczania nie drogi, lecz zaledw ie ścieżki w niezn an y m teren ie.
Na gruncie polskim jedyne, szkicowe zresztą opracow anie początków in te rp u n k cji w językach europejskich dał W ładysław Semkowicz w dzie le Paleografia łacińska i na razie pójdziem y jego toram i. W rzym skim piśm ie epigraficznym oddzielano poszczególne w y razy p u n k tam i; nie m ia ło to nic wspólnego z podkreślaniem zw iązku myślowego m iędzy zdania mi. Dopiero g ram aty cy łacińscy z IV—VI w. n.e. (Kas j odor, Izydor z Se willi) zaczęli przejm ow ać system grecki, operujący trzem a p rzestan k a mi: d ł u ż s z y m , oznaczanym za pomocą p u n k tu u góry w iersza (dis
tinctio — byłb y to odpow iednik naszej kropki); ś r e d n i m , z p u nk tem
w śro dk u w iersza (distinctio m edia — dzisiejszy średnik); k r ó t k i m , z p u n k tem u dołu w iersza (sub distinctio — nasz przecinek). A le te pro je k ty z tru d e m w chodziły w życie. Rękopisy z IV w . wciąż stosują scrip
tura continua, a ew entualne znaki, jakie w nich spotykam y, zostały n a
niesione przez późniejszych czytelników , co łatwo poznać po odm iennej barw ie a tram en tu . Próbow ano natom iast w w iekach następn ych innych sposobów oddzielania zdań, a m ianowicie za pomocą odstępów m iędzy zdaniam i albo w prow adzając retoryczne rozróżnienie m iędzy cola i com
m ata (o ty ch term in ach będzie m owa niżej) w te n sposób, że każde nowe
zdanie rozpoczynano w osobnym w ierszu (tak jest w zaby tku z w. V IIÏ:
Biblia A m ia tin a — Bibl. L aurenziana we Florencji), albo w reszcie za
pomocą in te rp u n k cji, k tó ra posługiw ała się różnym i, nie zawsze ustalo nym i zespołam i znaków (dwie lub trz y kropki albo kropki i przecinki) i. Dopiero w okresie działalności wielkiego organizatora ośw iaty w A n glii, A lcuina (735—804), au to ra rozpraw o gram atyce, ortografii, retoryce i dialektyce, pada z jego stro n y w yraźne zalecenie skierow ane do sk ry bów, ab y w yróżniali w edług właściwego sensu cola i comm ata, staw iając w należytym porządku odpowiednie punkty. W w y n ik u tej sugestii w rę kopisach pow stających na tere n ie Anglii zaczynają się próby reto ry czn e go rozczłonkow ania zdania na jego części i pow staje term inologia op arta na greckich nazw ach oznaczających poszczególne, większe i m niejsze człony okresu. Św iadczą o ty m do dziś dnia ak tu a ln e nazw y angielskie:
period (kropka), com m a (przecinek), semicolon (średnik). T rzy ostatnie
nazw y używ ane są rów nież w języku niem ieckim . G reckie κόμμα ozna cza m. in. k ró tk i człon periodu (Dionisius H alicarnasiensis); κώλον — znaczenie p ry m arn e: 'członek ciała’, w y raz te n u żyw any był przenośnie jako nazw a dłuższego, rozw iniętego członu jakiegoś okresu, nazw a k la u zuli rytm icznej lub elem entu składowego strofy; stąd łacińskie colon,
colum ■— 'g ru b a kiszka’, ale także 'część o kresu’. Nazwa sem icolon zo stała utw orzona znacznie później, już w językach now ożytnych, i stanow i (podobnie jak np. autom obil) te rm in utw orzony z dwóch pierw iastków : łacińskiego (sem i) i greckiego (colon).
W skazów ki A lcuina zostały dane w okresie panow ania tzw. m inusku- ły karolińskiej, ale w zastosow aniu poszczególnych znaków panow ała jeszcze w ielka dowolność i różnorodność. Dopiero później, w okresie tzw. m inuskuły gotyckiej, p ad ają nowe w skazów ki i z n a jd u ją posłuch w p ra k tyce. W iąże się to z działalnością pierwszego teo re ty k a in te rp u n k cji w średniow ieczu, Tom asza z K apui. Ów Tom maso di C apua — arcybiskup Neapolu, m ianow any w 1215 r. k ard y n a łem przez papieża H onoriusza III, później p a tria rc h a Jerozolim y (zm. w A nagni 22 V III 1243) — je st auto rem dw óch tra k tató w , n ap isan y ch n a użytek sek retarzy w k u rii rzy m skiej, k tó ry c h zadaniem było redagow anie papieskich bu lli i reskryptów . T y tu ł pierw szego tra k ta tu : S u m m a dictam ini (dotąd w rękopisie), d rug ie go — A rs dictandi (w ydany d ru k iem w Niemczech w połowie w. XIX). Poniew aż część S u m m y n apisana została wierszem , a u to r zaliczany byw a do średniow iecznych poetów łacińskich.
Otóż używ any ju ż przez K w intyliam a term in distinctio jest to. w edług Tomasza część periodu w ypow iedziana za pom ocą jakiegoś w yróżnienia głosem („quadam vocis d iffere n tia ”, a w ięc za pom ocą odpow iedniej into nacji) i zaznaczona w n ap isan y m tekście p ew nym znakiem („certo punc
to ”). T rzy są rodzaje w ym ienionej distinctio, m ianowicie: suspensiva
(„zaw ieszająca” — odpow iednik dzisiejszego przecinka), constans („stała” — odpow iadałoby to średnikow i) i fin itiv a („kończąca” — a więc kropka). W praw dzie proponow ane przez Tom asza znaki nie odpow iadają tym , które później w eszły w użycie dla zasygnalizow ania pauz w stru m ie n iu mowy, ale in te n c ja jego term inologii nie budzi w ą tp liw o śc i2.
W szystko, cośm y dotąd pow iedzieli o próbach w prow adzenia in te r punkcji do średniow iecznych tekstów , dotyczy dzieł pisanych po łacinie. Ale pew ne m etody z tekstó w łacińskich p rzed ostały się i do tekstów pisanych w językach narodow ych. W k ilk u n ajw ażniejszych zabytkach polskiej p rozy średniow iecznej rzecz p rzedstaw ia się w sposób n a stę p u jący.
P sałterz flo ria ń ski zaczyna 'każdy now y w erset a linea i od b a rw
nego in icjału ; po słow ach kończących zdanie, jeśli one nie w yp ełniają całej linii, um ieszczane są różne ozdobniki. Jeśli w e rset składa się z kilku zdań, zdania te rozdziela p u n k t w k ształcie rom bu, um ieszczony w poło wie w ysokości o statn iej litery .
Biblia szarospatacka zaczyna od w iększych inicjałów rozdziały, na po
2 P og lą d y T o m a s z a z K a p u i cy tu ję na p od staw ie łaciń sk iego uryw ka zam ieszczon ego w rozp raw ie S. F u r m a n i k a O in te r p u n k c ji w d ru k a ch sta ro p o lsk ich („P am iętnik L iterack i” 1955, z. 4, s. 439); jest to też cy ta t z drugiej ręki, w ed łu g d zieła : G. L o t e , H isto ire du v e r s fran çais. T. 1, cz. 1 : Le M o yen âge. Paris 1949, s. 85.
czątku now ych zdań daje duże litery i stosuje częste kropki (w połowie wysokości litery).
W R o zm yśla n iu p rze m y sk im nowe zdania m ają n a początku duże li tery . O dkryte niedaw no R ozm yślania dom inikańskie stosują duże litery na początku zdań i niew ielkie przerw y m iędzy zdaniam i stanow iącym i całość składniow ą.
W reszcie w P sałterzu tzw. w ietorow skim (druk: 1532) stosow ane są kropki dla zakończenia zdania i ukośne k resk i dla podziału zdania na części; podział jest w yłącznie retoryczny, nie s k ła d n io w y 3.
Zasadniczy przełom w 'dziejach in te rp u n k cji europejskiej w niosła do piero epoka renesansu. P rzyczyniło się do tego przede w szystkim rozpo w szechnienie się d ru k u i konieczność jakiegoś u jed n o stajn ien ia m etod rozczłonkow ania te k stu w w ydaniach tekstów greckich i rzym skich.
P ierw szym rzeczyw istym praw odaw cą in terp u n k cji europejskiej stał się wówczas A ldus 'M anutius (młodszy), au to r w ydanego w 1566 r. tra k ta tu Ortographiae ratio, w k tó ry m jed en z rozdziałów nosi ty tu ł In te r
pungendi ratio i zaw iera określenie funkcji czterech znaków: przecinka,
średnika, dw ukropka i kropki. W ywody M anutiusa są — podobnie jak n ajstarsze nazw y ty ch znaków — św iadectw em , że in te rp u n k c ja druków łacińskich doby renesansu, a w ślad za nią tekstów w now ożytnych języ kach europejskich m iała na celu retoryczno-intonacyjne rozczłonkow a nie stru m ien ia m ow y u trw alo n ej w piśmie. Taki system przestankow ania jest czymś zupełnie odm iennym od in te rp u n k cji składniow o-logicznej, choć wiele przedziałów w rozczłonkow aniu pisanego tek stu może p rz y padać w ty m sam ym m iejscu, gdzie jednostka składniow a okazuje się za razem członem inton acy jn y m . S tą d ludziom, co zrośli się od dzieciństw a z system em in te rp u n k cji składniow ej, zw yczaje przestankow ania autorów XVI w. i późniejszych mogą się w ydaw ać niekonsekw entne, ale jest to niekonsekw encja pozorna.
Pow odując się przekonaniem o rzekom ej chaotyczności daw nej in te r punkcji, jeden z naszych historyków lite ra tu ry , specjalista od piśm iennic tw a doby renesansu, w ystąpił w 1954 r. z postulatem , że w ydając autorów XVI w. w inniśm y w prow adzać do ich tekstów in te rp u n k cję współczesną.
3 Spraw a interp u n k cji w czesk ich rękopisach śred n iow ieczn ych b y ła tem atem referatu prof. J. D a ń h e l k i na posiedzeniu K om isji E dytorsko-T ekstologicznej VII M iędzynarodow ego Zjazdu S la w istó w , która obradow ała w T oruniu 25— 27 IX 1972. O kazuje się, że c zesk ie rękopisy X V w . sto so w a ły też z reguły duże litery dla zaznaczenia początku n ow ego zdania. W dyskusji nad ty m zagad n ien iem zabrał głos prof. D. S. L i c h a c z o w i zakom unikow ał, że śred n iow ieczn e rękopisy rosyjskie, p isan e pod głośn ym dyktandem człow ieka, co k ierow ał pracą skrybów , posiadały ty lk o jed en znak in terp u n k cyjn y w postaci kropki, staw ian ej tam , gdzie dyktujący za w iesza ł głos, zaznaczając w ten sposób retoryczny podział tekstu.
W ystąpił przeciw tem u S tan isław F u rm an ik , ogłaszając w rok u następ ny m rozpraw ę pt. O in te rp u n k c ji w drukach staropolskich. Je st to pierw sza w polskiej lite ra tu rz e naukow ej p raca dotycząca historii in te rp u n k cji w naszym języku, p raca w ręcz rew elacy jn a i mimo sw ej zwięzłości stw a rzająca podstaw y do dalszych b ad ań n ad ty m i zagadnieniam i.
F u rm a n ik n ie zakw estionow ał samej zasady m odernizacji p rzestan ko w ania w w y d an iach klasyków renesansu, ale uzależnił to od popraw nego odczytania funkcji, jak ą pełnią znaki p rzestankow e w dru kach w. XVI, i znalezienia dla nich w łaściw ych odpow iedników . W rozpraw ie swej dał obszerne c y ta ty z tra k ta tu M anutiusa o roli i przeznaczeniu podstaw o w ych znaków : przecinka (comma), śre d n ik a (sem icircu lum cum puncto), dw ukropka (gem inatio puncti) i kropki (u n icu m punctum ). S u bteln a a n a liza w ielu tekstów XVI i X V II w. udow odniła konsekw encję daw nych autorów w stosow aniu ówczesnego system u przestankow ania. F u rm an ik szkicowo w ykazał, że system reto ry czn o -in to n acy jn y pozostaw ał w n a szym język u aż do czasów M ickiewicza.
P rzygo to w u jąc k ry ty c z n e w ydanie Pana Tadeusza, zw róciłem uw agę na w łaściwości in te rp u n k c ji M ickiewicza i chcąc spraw dzić, w jak im stop n iu system p rz y ję ty przez poetę zgodny jest ze zw yczajam i p rzestan kow ania stosow anym i od czasów Ośw iecenia, zebrałem m ate ria ł porów naw czy z pism K onarskiego, K rasickiego, A n d rzeja Zam oyskiego, N iem ce wicza, F. K. Dm ochowskiego, S. K. Potockiego, różnych au torów druko w an y ch w „P am iętn ik u W arszaw skim ” — i w ysnułem ze zgrom adzonych
spostrzeżeń n astęp u jące wnioski:
1. In te rp u n k c ja w dziełach w ym ienionych pisarzy nie służy do skład niowego rozczłonkow ania zdań, lecz do takiego rozczłonkow ania stru m ie nia m owy, jakiego p rag n ął a u to r w razie, gdyby te k st p isan y m iał być podany głosem. Z naki przestankow e służą do zasygnalizow ania pauz oraz zw iązanych z nim i spadków i w zniesień głosu. W yznacza to ry tm ik ę i in tonację danego te k stu , rozgranicza skład ające się nań into n acy jn e jed nostki.
2. Owe jed no stk i in to n acy jn e (możemy je nazw ać rów nież reto ry cz nym i członami) są n iejed n o k ro tn ie identyczne z pew nym i całościami składni ow ym i i w te d y b y w a ją w ydzielone za pomocą znaków p rzestan ko w ych, z czego jed n a k nie w ynika, że m am y tu do czynienia z in te rp u n k cją
składniow ą.
3. K ształtow anie te k stu na zasadzie reto ry czn o -in ton acyjn ej pow oduje w ielką odm ienność in te rp u n k c ji daw niejszej i te j, k tó rą stosujem y dzi siaj. W yraża się to m. in. w częstym niestaw ian iu żadnych znaków, k tó re by oddzielały zd an ie głów ne od zdań podrzędnych, z drugiej zaś stro n y — niejed n o k ro tn e oddzielanie od siebie podm iotu i orzeczenia, orzecze nia i dopełnienia, albo zdań w spółrzędnych złączonych spójnikiem ,,i”.
4. W tek stach w ierszow anych in ten cja podkreślania członów in to n a cyjnych prow adzi do staw iania przecinków po średniów ce i po klauzuli, a że dążeniem w ersyfikacji przedrom antycznej była zgodność rozczłonko w ania składniow ego z w ersyfikacyjnym , więc ilość znaków przestanko w ych w ydzielających pew ne całości składniow e jest w w ierszu znacznie większa niż w prozie.
Potw ierdzeniem retoryczno-intonacyjnego c h a ra k te ru ówczesnej in te r punkcji są teoretyczne w yw ody G ram atyki języ k a polskiego O nufrego Kopczyńskiego, u w y d atn iające daleko idącą analogię m iędzy m uzyką i żywą m ową oraz m iędzy znakam i stosow anym i w m uzyce dla ozna czenia wysokości tonów, tem p a i pauz i znakam i przestankow ym i, które k ieru ją m odulacją strum ien ia naszej mowy. O jakim kolw iek bądź skła dniow ym uzasadnieniu zw yczajów in te rp u n k cji nie m a u Kopczyńskiego ani słowa.
Ja k przebiegała w najw ażniejszych językach europejskich ew olucja m etod przestankow ania od czasów renesansu do X IX w. w łącznie — to m usiałyby w yjaśnić szczegółowe badania. Czy i jak były one prow adzo ne, nie um iem powiedzieć, ale zasadniczą tendencję owej ew olucji chyba tra fn ie scharak teryzo w ali autorow ie w ydanej ostatnio w e F ran cji G ram
maire Larousse du Français Contemporain. C zytam y tam n astępujące
spostrzeżenie:
G ram atycy dążyli u siln ie do tego, aby znaki przestankow e w y p a d a ły zgod nie z w y n ik a m i logicznej an alizy zdania. T eksty sprzed X IX w . posiadały czę sto in terp u n k cję m niej logiczną, czasem nieobliczalną, która jed n ak o d zw ier cied la ła w sp osób bardziej naturalny odrębności każdej w y p o w ie d z i4.
Mieszczą się tu dwie doniosłe obserw acje. Pierw sza to stw ierdzenie, że przem iany w in te rp u n k cji języków europejskich szły w k ieru n k u w y p ie ran ia system u retoryczno-intonacyjnego na rzecz logicznego rozczłonko w ania zdania; język francuski nie był tu w yjątkiem , lecz p rzykładem procesu odbyw ającego się w w ielu językach. D ruga — to w skazanie na rolę gram atyków w tej ewolucji. Uczeni objaw iali n a tu ra ln ą skłonność do tra k to w a n ia języka jako narzędzia m yśli, nie zaś arty sty czn ej eks presji.
Ale ta dążność do ograniczania swobody w in dy w idu alny m kształto w aniu stru m ien ia m ow y nie wszędzie przejaw iała się w stopniu rów nie silnym . Nie będzie to może zbyt ryzykow ną hipotezą, że oddziałał tu typ
4 G ra m m a ire L arou sse du F rançais C on tem porain . P aris b. r., s. 33: „Les g ra m m airien s se so n t effo rcés de fa ire coïn cider les sign es de p o n ctu a tio n a v e c les don n ées de l’a n a lyse logiqu e de la ph rase. Les te x te s a n térieu rs au X lX - e siècle a v a ie n t s o u v e n t une p o n ctu a tio n m oin s logique, parfois fa n ta isiste, q u i r e flé ta it plu s n a tu r e lle m e n t les p a rtic u la rité s de chaque d ictio n ”.
życia zbiorowości m ówiącej danym językiem . A m erykański d ram atu rg T hornton W ilder podróżując po E uropie zauw ażył ciekaw y k o n trast, ja k i zachodzi m iędzy społeczeństw em niem ieckim i angielskim w pojm ow aniu zakresu wolności obyw atelskiej. W Niemczech, w edług niego, w szystko jest zakazane, co nie jest dozwolone, n ato m iast w A nglii w szystko jest dozwolone, co nie jest zakazane. Otóż gdy porów nyw am y w spółczesną in te rp u n k cję niem iecką i angielską, okazuje się, że Niem cy w ypracow ali zasady p rzestan k o w an ia bardzo ry gorystyczne, o p arte na składniow o-lo- gicznej analizie zdania, A nglicy zaś pozostaw ili użytkow nikom swego ję zyka daleko idącą swobodę w rozczłonkow aniu wypow iedzi n a piśm ie 5. Nie uleg a w ątpliw ości, że w e w szystkich dzisiejszych językach eu ro pejskich p ew ne podstaw ow e znaki przestan k o w ania pełnią tę sam ą fu n kcję. M am na m yśli kropkę, średnik, dw ukropek, p y ta jn ik i w ykrzyknik; pom ijam znaki pom ocnicze o ch a ra k te rz e konw encjonalnym , jak cudzy słów lub naw ias. Różnice m iędzy system am i in te rp u n k c y jn y m i w spół czesnych języków europ ejsk ich w y stę p u ją dopiero p rzy stosow aniu p rz e cinka, k tó ry o d g ry w a d ecydującą rolę w k ształto w aniu stru m ien ia m o w y w edług system u składniowo-logiczmego czy retoryczno-intonacyjnego. N iem iecki anglista, A lfred L am p rech t, ogłosił w 1967 r. na użytek swo ich rodaków G ra m m a tik der englischen Sprache. O m aw iając ta m zasady in te rp u n k c ji angielskiej uznał, że najb ard ziej celową m etodą będzie ze staw ienie różnic m iędzy językam i niem ieckim i angielskim w zakresie staw iania przecinka. W jed n y m p a ra g ra fie podał w ypadki, k ied y się tego znaku pisząc po angielsku nie staw ia, w d rugim — kiedy się go staw ia w przeciw ieństw ie do zasad in te rp u n k c ji niem ieckiej. W ynika stąd, że w ogrom nej w iększości w ypadków A nglicy nie w ydzielają przecinkam i zdań podrzędnych, czyli rozczłonkow ują stru m ie ń m ow y pisanej nie w e dług składniow ej budow y zdania złożonego. Je st to obserw acja neg aty w na w sto su n k u do sy stem u niem ieckiego, ale czy m ożna sform ułow ać jakąś zasadę p ozytyw ną dotyczącą przecinka? L am p rech t w ym ienia kilka w ypadków , gdzie staw ianie przecinka m a c h a ra k te r czysto um ow ny, jak np. po nagłów ku w liście („Dear S ir,”), ale to nie ch a ra k te ry z u je zasady o rien tacy jn ej, jak ą się k ie ru ją A nglicy przy k ształto w aniu stru m ien ia m owy za pomocą przecinka. Taką zasadę podaje natom iast g ram aty k a n gielski H u m p h reys w podręczniku g ram aty k i dla sam ouków , gdzie c z y ta my, że osoba stu d iu jąca język angielski w inna trak to w ać in te rp u n k cję nie jako zbiór sztyw nych p raw ideł, lecz jako środek um ożliw iający tak ie
5 Z asady in terp u n k cji n iem ieck iej sform u łow ał, op ierając się być m oże na prak tyce n iem ieck ich pisarzy, Johann C hristoph A d e l u n g (H732— 1806), autor s ło w nika język a n iem ieck ieg o i k ilk u d zieł z zakresu gram atyki (w ydanych w latach 1781—1784).
rozczłonkow anie tekstu, aby zarówno poszczególne jego części jak i całość były jasne i n ied w u zn aczn e6. Do ogólnikowych w skazań dotyczących in te rp u n k cji H um phreys dołącza różne ćwiczenia w postaci tekstów , k tó re należy opatrzyć w łaściw ym i znakam i. O przecinku mówi zwięźle i zna m iennie: „Sens [danego] u ry w k a zazwyczaj podsunie, kiedy przecinek jest niezbędny” („The sense o f the passage uńll u sually suggest w h en
a comm a is necessary”). Zwłaszcza jedno z tych ćwiczeń jest bardzo po
uczające. W śród kom edii epoki przedszekspirow skiej w yróżnia się u tw ór pt. Ralph Roister D oister (autor: Nicholas Udali, 1505— 1556; napisany w r. 1553, d rukow any w 1567). Z akochany boh ater posyła do swej bo gdanki list m iłosny, k tó ry m a jej odczytać zaufany sługa. Ale te n ostatni czytając daje celowo zupełnie inne pauzy, niżby tego w ym agała in ten cja listu, wobec czego tek st zam iast być w y razem uczuć miłości — s ta je się zbiorem im perty nencji. H um phreys podaje tek st listu z in te rp u n k c ją owego zdradzieckiego sługi i każe studentow i postaw ić przecinki zgodne z przeznaczeniem pisma.
Można w ięc powiedzieć, że w zakresie użycia przecinka system nie m iecki poszedł w k ieru n k u m aksym alnego usztyw nienia zasad p rzestan kow ania zgodnie ze składniow ą budową zdania, n atom iast system an g iel ski zachow ał tra d y c ję in te rp u n k cji renesansow ej, dostosow anej do swo bodnego k ształtow ania stru m ien ia m ow y według in ten cji piszącego, byleby bez naru szen ia sensu wypowiedzi. D odajm y, że in te rp u n k cja fra n cuska jest pod ty m w zględem nierów nie bliższa angielskiej niż nie mieckiej.
Otóż zasadnicza zm iana, jak a nastąpiła w in terp u n k cji polskiej m niej więcej od połow y w. XIX, b y ła w ynikiem stopniowego odejścia od trą d y - ^ cji językow ej w ty m zakresie i p rzysw ajania sobie niem ieckich zw ycza jów przestankow ania. W iele się n a to złożyło. Za czasów ro m anty zm u od daliliśm y się od k u ltu ry francuskiej i stopniowo ulegliśm y w pływ ow i niem ieckiej. Liczni przedstaw iciele tw órczej inteligencji polskiej studio w ali na u n iw ersy tetach niem ieckich, silnem u w pływ ow i niem ieckiem u ulegała Galicja, gdzie istn iały i oddziaływ ały na k u ltu rę całego narodu dwa jed y n e u n iw e rsy te ty polskie, więc w tych w a ru n k a ch powolne, ale stałe przesączanie się obcych zw yczajów zrobiło swoje.
Pierw szym człow iekiem , k tó ry u nas po K opczyńskim próbow ał u sta lać zasady in terp u n k cji, był Feliks B entkow ski, au to r w ydanej w 1830 r. książeczki pt. O znakach p rzecin kow ych w piśm ie, czyli znakach pisar
skich. O bserw ujem y już w ty m dziełku owo dążenie „g ram atyk ów ” do
staw iania znaków przestankow ych wedle logicznego podziału zdania, lecz B entkow ski był jeszcze daleki od sztyw nego system u in terp u n k cji
nie-6 G. S. H u m p h r e y s , Teach Y o u rself E nglish G ram m ar. London 19nie-62, s. 1nie-6nie-6. T he E nglish U n iv ersities Press.
m ieckiej. W rozdziale o użyciu przecinka p o stu lu je staw ianie przecinka w zależności od tak ic h czy innych stosunków g ram atycznych, ale uwzglę dnia rów nież „sposób w ym ów ienia rzeczy n a p isa n e j” i uznaje w ypadki, kiedy podm iot „obszerniejszy” może być oddzielony przecinkiem od cza sownika. Toteż B entkow ski jeszcze nie zadecydow ał o przyjęciu się u nas in te rp u n k cji niem ieckiej, choć był poniekąd jej prekursorem .
Z nalazł się in n y człow iek, k tó ry dokonyw ającem u się procesow i nadał sankcję a u to ry ta ty w n ie sform ułow anych reguł in te rp u n k cji, p rzejęty ch ze w zoru niem ieckiego. Był nim A ntoni M ałecki, urodzony w Poznań- skiem, w ykształcony w Niemczech, zasłużony jako pierw szy przed staw i ciel naukow o ujętej historii lite ra tu ry polskiej, a obok tego a u to r G ram a
ty k i ję z y k a polskiego w ię k sze j (1863) oraz przeznaczonej dla szkolnictw a
średniego jej w ersji p t. G ram a tyka ję zy k a polskiego m niejsza, dla u ż y tk u
gim nazjów i szkól rea lnych ułożona, k tó ra do 1919 r. osiągnęła 13 w ydań.
Na doniosłość jej oddziaływ ania w k ieru n k u w yparcia system u reto ry cz no-intonacyjnego n a rzecz składniow o-logieznego słusznie zwrócił uwagę S tanisław F u rm an ik 7. Tak przysw ojoną polskiem u językow i obcą in te r punkcję zaczęto stosow ać w e w szystkich, naukow ych i popularnych, w y daniach k lasyków polskich, nie zdając sobie zupełnie spraw y, że było to narzu ceniem tekstow i arty sty czn em u zupełnie innego ukształtow ania ry tm ik i i m elodii zdania, niż tego sobie życzył d an y autor.
To n astęp stw o m odernizacji sp ró b u ję zilustrow ać na przykładzie w y b ran y ch tek stów M ickiewicza, Słowackiego i K rasińskiego w w ydaniach sporządzonych przez naszych czołow ych edytorów lub historyków lite ra tu ry (Borowy, Czubek, Pigoń, Płoszew ski, Saw rym ow icz, Ujejski). Jeśli chodzi o dzieła M ickiewicza, ograniczę się do ty ch, k tó ry ch ko rek tę w y konał całkow icie sam poeta (S o n e ty , 1826; Konrad W allenrod, 1828), i do
Pana Tadeusza. K o re k tę tego ostatniego u tw o ru robił przew ażnie B ohdan
Jań sk i p rzy udziale poety, ale w iem y z różnych listów Mickiewicza, jak w ielką w agę p rzyw iązyw ał on do popraw nej in te rp u n k cji, i m am y w szel kie podstaw y sądzić, że uczestnicząc w korekcie swego dzieła troszczył się może przede w szystkim o w łaściw e przestan k ow anie 8.
Z acznijm y od arb itraln eg o usuw ania przecinków tam , gdzie je auto r postaw ił, lub zastępow ania ich in ny m znakiem przestankow ym . W K on
radzie W allenrodzie n iejed n o k rotn ie w ydaw ca usuw a przecinki przed
spójnikiem „i”, łączącym zdania w spółrzędne:
III, 61— 62: C zęsto na cich y o d g ło s p u steln icy W staje, i cich e d aje w y p o w ied zi;
7 F u r m a n i k , op. cit., s. 465.
8 W yjątk i z k oresp on d en cji M i c k i e w i c z a św iad czące, jak i n a cisk k ła d ł poeta na w ła śc iw ą in terpunkcję, p rzytoczyłem w artykule: O w y d a n iu k r y ty c z n y m „Pana T a d e u sza ” glos e d y to ra . „P am iętn ik L iteracki” 1971, z. 1, s. 332— 333.
IV, 17—18: W allenrod usiadł, i na łok ciu w sparty S łu ch a ł z pogardą nieprzystojnych gw arów ;
IV, 195— 202: S łu ch a łem piosnek — nieraz k m ieć stuletni, T rącając kości żelazem oraczem ,
Stanął, i zagrał n a w ierzbow ej fle tn i P acierz um arłych;
E dytor usuw a przecinki po: „w staje”, „usiadł”, „stan ął” , jako n ie zgodne z zasadam i dzisiejszego przestankow ania, ale M ickiewicz staw iając je dom agał się od czytelnika, k tó ry nie ty lk o widzi tekst, ale przede w szy stkim słyszy tok n a rra c ji, aby po w ym ienionych czasow nikach zrobił pauzę z lekkim zniżeniem głosu. Czy nie m iał p raw a ta k w łaśnie kształ tow ać swego opow iadania, tak rozkładać stru m ien ia moiwy n a poszcze gólne człony?
A oto przy k ład z tegoż samego utw oru, u k azujący w ielostron ną in te r w encję edytora. N aprzód tek st pierw o d ru k u (II, 59— 60):
Już ranek; pora w racać do stolicy,
Stają, — głos, jakiś — sk ąd ? — z narożnej w ieży : Słuchają pilnie, — to głos pustelnicy.
A te ra z te sam e w iersze z przestankow aniem edytora:
Już ranek, pora w racać do stolicy.
Stają, — g ło s jakiś — skąd? — z .narożnej w ieży : S łu ch ają pilnie, — to głos pustelnicy.
W p ierw szym z ty ch w ierszy po słowie „ ra n e k ” śred n ik a u to ra suge ru je znacznie dłuższą pauzę niż przecinek edytora. Na końcu tegoż w ie r sza kro p k a (zam iast przecinka) ro zry w a bezpośrednie n astęp stw o decyzji pow rotu i niespodziew anego zatrzy m an ia się pod w pływ em usłyszanego głosu. A le najw iększa różnica uderza w sposobie opowiedzenia faktów w drugim w ierszu. G dyby rozbić te n wiersz n a człony intonacyjne, to różnica m iędzy tek stem oryginalnym i zorganizow anym przez edytora w y glądałaby tak:
P I E R W O D R U K W Y D A N IE Z M O D E R N IZ O W A N E
Stają, — Stają, —
głos, głos jakiś —
jak iś — skąd? skąd?
z narożnej w ieży : z narożnej w ieży:
Tok n a rra c ji w obu w ypadkach jest zupełnie inny. Gdzie dowód, że M ickiewicz nie u m iał nadać sw em u opow iadaniu takiego kształtu, jakiego sobie życzył, i że ed y tor za pomocą w łasnej in te rp u n k cji m usi nadać k ształt jego zdaniem lepszy?
A tera z kilka przykładów (spośród m nóstw a analogicznych) usunięcia przecinków (jakoby zbytecznych) w Panu T a d eu szu :
I, 198—200: I w n e t sierpy grom adnie dzw on iące W e zbożach, i grab lisk a su w a n e po łące, U cich ły i stanęły.
II, 195— 198: C zyż to praw da M opanku że pan grosza skąpisz N a proces, i te n zam ek Sop licom ustąpisz; III, 23— 24: W tej części sadu, rosły tu i ów d zie w iśn ie,
Śród nich zboże, w gatunkach zm ieszan ych u m yśln ie: V, 17— 18: I zn o w u za p y ta ła o radę zw ierciad ła;
P o ch w ili, w zrok sp u ściła, w e stc h n ę ła i siadła. V II, 1: Z kolei, B artek p o seł rzecz sw ą w yp row ad zał; V III, 9— 10: P o w ieczerzy, i S ęd zia i g o ście ze dw oru
W ychodzą na d ziedziniec, u żyw ać w ieczoru ; X I, 244— 245 : A w sz y stk ie p rzeciw B ogu i o jczy źn ie w in y
Z gładził, przez ży w o t św ięty i przez w ie lk ie czyny.
Nie będę kom entow ać w szystkich przytoczonych przykładów , z a trzy m am się tylk o na dwóch. P rzecin ek po „Po ch w ili” (V, 18) w prow adzając pauzę stw arza p ew n e w yczekiw anie, ja k i był w ynik obejrzenia siebie przez Telim enę w zw ierciadle, aby ty m silniej uw ypuklić jej rozczaro w anie: „w zrok spuściła, w estch n ęła i siad ła”. P rzecin ek po „Zgładził” (XI, 245) stw arzając pauzę a k cen tu je bardzo silnie to słowo, tak że n a stępne m ają już ty lk o c h a ra k te r w yjaśn iający . K ształto w anie toku n a r rac ji w edług określonej in te n c ji au to rsk iej jest w e w szystkich podanych tu przykładach oczywiste, toteż usu w an ie przecinków , zbytecznych ze sta now iska dzisiejszej in te rp u n k cji, zaciera jedną z ch arak tery sty czn y ch cech M ickiewiczowskiej n arracji.
Z kolei K ordian. W scenie szpitalnej D októr opow iada K ordianow i straw estow an ą histo rię stw orzenia św iata. C y tu ję z zachow aniem p rze stankow an ia pierw o dru ku:
[1] B óg przez sześć dni w iek o w y ch stw a rza ł ziem sk ie ludy. [2] W p ierw szy m dniu, stw o rzy ł P a ń stw o m od lące się Judy, [3] T o b yła ziem ia n a niej w y ro sły narody.
[4] W drugim dniu, p orozlew ał w sch o d n ich lu d ów w ody, [5] W trzecim , ja k drzew a greck ie w y ro sły plem iona; [6] W czw a rty m dniu, z a św ieciło z gór Sokrata słońce; [7] W piątym , w z le c ia ły o rłó w R zym iań sk ich znam iona, [8] To b y ły ptaki — a n a dnia piątego k oń ce
[9] P a d ła noc w ie k ó w średnich, długa, zachm urzona, [10] W szóstym czło w ie k a zlep ił Bóg.... N apoleona. [11] D ziś dzień siód m y B óg rękę na rękę założył [12] O dpoczyw a p o pracy, nikogo n ie stw orzył.
E dytor, a u to r jednego z n ajw ażn iejszych studiów o K ordianie, a za razem człowiek zupełnie n iem uzykalny, pousuw ał przecinki z w ersów : 2, 4, 6, 7, przez co owe mocno w y b ijan e ak cen ty n a w yliczanych kolejno dniach stw orzenia zostały zatarte. Dodał n ato m iast przecink i w w. 11 po
słow ach „siódm y” i „założył”, przez co zniw eczył przyspieszony tok n a r rac ji p rzed pauzą, poprzedzającą zabójczy m oralnie końcow y wniosek: „nikogo nie stw orzy ł”. Czy n ap raw d ę m am y praw o przypuszczać, że Sło wacki, k tó ry w okresie pisania Kordiana m iał już za sobą duże dośw iad czenie pisarskie, w jed n y m w y p adk u staw iał niepotrzebne przecinki, a w drugim nie staw iał ich w cale, choć b y ły potrzebne? Czy n ie byłoby prościej uszanow ać w olę au to ra w tak im n ie in n y m rozczłonkow aniu tek stu , niż trak to w ać go jak ucznia, k tó ry nie zna zasad popraw nej in te rp u n k c ji? Oczywiście, że zasad dzisiejszych znać nie mógł, kierow ał się zw yczajam i swojej epoki, a m y chcąc poznać jego a rty z m językow y m usim y się liczyć z jego a u to rsk ą intencją.
Jeśli usuw anie przecinków w yrządza często k rzyw dę poetyckiem u tekstow i, to jeszcze w iększą szkodę powoduje dodaw anie znaków, k tó ry ch poeta sobie nie życzył, lub zam iana znaków au torsk ich na inne, podykto w ane w olą edytora. Z atrzy m ajm y się nieco dłużej n ad sonetem Do Laury, gdzie in te rw e n cja edyto ra w zakresie przestankow ania zaznaczyła się aż dziewięć razy. N aprzód tek st w edycji z 1826 roku.
[1] L ed w iem cieb ie zobaczył, ju żem się zapłonił, [2] W n iezn an em ok u daw nej znajom ości pytał, [3] I z tw ych jagód w za jem n y rum ieniec w y k w ita ł [4] Jak z róży której piensi zaranek odsłonił.
[5] L ed w ieś piosnkę zaczęła, ju żem łzy uronił, [6] Tw ój głos w n ik a ł do serca i za duszę ch w ytał, [7] Zdało się że ją an ioł po im ien iu w itał, [8] I w zegar niebios c h w ilę zb aw ien ia zadzw onił.
[9] O luba! niech tw e oczy przyznać się n ie boją, [10] J eśli cię m em spojrzeniem , jeśli głosem w zruszę, [11] N ie dbam że lo s i lu dzie przeciw ko nam stoją,
j[12] Że uciekać i kochać bez n ad ziei m uszę. [13] N iech ślub ziem ski innego darzy ręką tw oją, [14] T ylko w yzn aj że B óg m i p oślu b ił tw ą duszę.
Poeta na 14 w ersów sonetu tylko 3 rozciął przecinkiem średniów ko wym, a więc podkreślił jedynie pauzę ry tm iczn ą w iersza 13-zgłoskowego. P rzed zdaniam i podrzędnym i żadnych przecinków w środ ku w ersu nie staw iał, n ad ając w te n sposób przew ażającej ilości w ersów c h a ra k te r dłuższych, w yrów nanych rytm icznie członów intonacyjnych. W ystarczy zestaw ić tak ie użycie 13-zgłoskowca z tym , ja k Mickiewicz operow ał ty m sam ym rodzajem w iersza w P anu Tadeuszu, ażeby uprzytom nić sobie ce lowość a rty sty czn ą w ersyfikacyjnego k sz ta łtu sonetu Do Laury 9.
9 D la p orów n an ia choćby z I k sięgą Pana T a d eu sza w ystarczy w skazać, że na 774 u żyte w niej znaki — >232 poeta u m ieścił w przedśredniów kow ej części w ersu. Zob. m oją rozpraw ę: In te rp u n k c ja w „Panu T a d eu szu ”. „P am iętnik L iteracki” 1968, z. 2, s. 167.
A jak i w y nik d a je m o dernizacja in te rp u n k cji? E d yto r (bardzo w y b it ny h isto ry k lite ra tu ry ) u sun ął je d e n przecinek klauzu low y (w. 7), dodał inny (w. 3) i w p row adził c ztery przecinki przed zdaniam i podrzędnym i (w. 4, 7, 11, 14), a w reszcie w klau zu lach trzech w ersów (w. 2, 6, 10) za m iast autorskiego p rzecin k a w prow adził, nie w iadom o po co, średnik. W te n sposób cztery w ersy zostały rozczłonkow ane n a dwie części, a poza ty m po trz e ch w ersach pow stały niepotrzebnie dłuższe pauzy. P e łen spokoju i skupienia, rytm icznie w y ró w n an y tek w iersza doznał zakłóceń; zniw eczono p ew n ą ch arak te ry sty c z n ą właściwość arty z m u tej poezji.
M nóstw o inn y ch analogicznych in te rw e n cji w Sonetach m ożna by tu zacytować. O graniczę się do k ilk u w ypadków , najb ard ziej c h a ra k te ry stycznych (na p ierw szym m iejscu w e rsja in te rp u n k cy jn a poety).
C IS Z A M O R S K A
w . 4: Zbudzi s ię aby w estch n ąć, i w n et zn ow u u śn ie Zbudzi się, aby w estch n ąć, i w n e t zn ow u uśnie. w . 9— 10: O m orze! pośród tw o ich w eso ły ch żyjątek
Jest p olip co śpi na dnie gdy się niebo chm urzy O m orze! pośród tw o ich w eso ły ch żyjątek Jest polip, c o śp i na dnie, gdy się n ieb o ch m u rzy
Ż E G L U G A
w . 12— 14: W yciągam ręce, padam n a p iersi okrętu, Zdaje się że pierś m oja do pędu go nagli,
L ek k o m i! rzeźw o! lu b o! w ie m c o to być ptakiem . Z daje się, że pierś m oja do pędu go nagli:
L ekko m i! rzeźw o! lubo! w iem , c o to być ptakiem .
W prow adzenie p rzecin k a p rzed zdaniam i podrzędnym i w w. 13 i 14 jest n astęp stw em dzisiejszych reg u ł przestankow ania, ale zam iana p rze cinka n a d w u k ro p ek w k lau zu li w. 13 jest zupełną dowolnością edytora. A te ra z przy k ład różnych rozw iązań m odernizujących, gdy się raz od stąpi od u k ształto w an ia te k s tu oryginalnego.
A J U D A H
w . 5—8: Trącą s ię o m ielizn ę, rozbiją na fale, Jak w o jsk o w ielo ry b ó w zalegając brzegi, Zdobędą ląd w tryu m fie, i n ap ow rót zbiegi, M iecą za sobą m uszle, p erły i korale.
Różni ed y to rzy nie um ieli sobie dać ra d y z całością in to n acy jn ą, jak ą stanow ią słow a: „i n ap ow ró t zbiegi” , wobec czego dw aj z nich w y d ruk o w ali w. 7 w sposób n astęp u jący :
Z dobędą ląd w try u m fie i, n ap ow rót zbiegi,
a trzeci w pad ł na jeszcze lepszy pom ysł:
Czy w zestaw ieniu z p ierw odrukiem Son etó w podobna „m odernizacja” nie okazuje się zupełnym nonsensem ?
K tokolw iek czytał Powieść W a jd elo ty w pierw szym w ydaniu Konrada
W allenroda, m usiał być uderzony nielicznością znaków pisarskich w tym
tekście. Poecie chodziło niew ątpliw ie o to, aby m ajestaty czny ry tm hek sa- m etru nie był p rzery w an y żadnym i niepotrzebnym i pauzam i. Ale auto r swoje, a postu lat m odernizacji swoje, wobec tego w w ydaniach n ajn ow szych spotykam y następu jące interw encje:
w 272: P om nę tylk o że kędyś w L itw ie śród m iasta w ielk ieg o Pom nę tylko, że k ędyś w L itw ie śród m iasta w ielk ieg o w . 320 : U pojony tą w o n ią zdało się że d ziecin iałem
U pojony tą w onią, zd ało się, że dzieciniałem
w. 365: D ziś L itw in ce darow ał gdy ją do w iary naw racał D ziś L itw in ce darow ał, gdy ją do w iary naw racał —
Z Pana Tadeusza zacytuję tylko jed en przykład. H rabia jadąc n a po low anie zbliża się nieoczekiw anie do Horeszkow skiego zam ku:
II, 147— 150: W tém spojrzaw szy w bok ujrzał o d w ad zieścia kroków C złow ieka, który rów nie m iłośn ik w idoków ,
Z głow ą zadartą, ręce w ło ży w szy w kieszen ie, Z daw ało się że lic z y ł oczym a kam ienie.
E dytor uw ażał za swój obowiązek uzupełnić ten uryw ek jeszcze czte rem a przecinkam i, co dało tak i w ynik:
W tém , sp ojrzaw szy w bok, ujrzał o d w ad zieścia kroków C złow ieka, który, rów n ie m iłośn ik w idoków ,
Z g łow ą zadartą, ręce w ło ży w szy w kieszen ie, Z daw ało się, że lic z y oczym a kam ienie.
Tak posiekany jest w iersz poem atu w nowszych w ydaniach, ale za to przecinki, za pomocą któ ry ch M ickiewicz kształto w ał swój tek st na podo bieństw o swobodnej gawędy, zostały usunięte jako zbyteczne.
A te ra z dwa p rzy k ład y z N ie-B oskiej kom edii. K rasiński nie był tęgi w w ierszu, ale wyczucie ry tm ik i prozy m iał ogrom ne. U m iał jej nadać tok spokojny, m ajestatyczny, operujący następstw em członów o m niej więcej w yrów nanej ilości zgłosek, jak to ob serw ujem y w e w stępie do
Irydiona, a um iał rów nież kształtow ać sw ą prozę w sposób dynam iczny,
p ełen gw ałtow nych skoków, ostrych k o ntrastó w m iędzy długością po szczególnych członów. Tak jest w w ielu p artiach N ie-B oskiej kom edii. M odernizacja in te rp u n k c ji dzieląc tek st w edług zasad składniow ych r u j n u je owe zam ierzone przez au to ra efek ty rytm iczne.
Oto ja k w ygląda początek C hóru Z ły c h D uchów w pierw odruku: [2] W drogę, [4] W drogę w idm a, [5] le ć c ie ku n iem u — [3] Ty naprzód, [4] ty na czele,
[11] c ie n iu n ałożn icy um arłej w czoraj, [11] o d św ieżo n y w m g le i ubrany w kw iaty,
[9] d ziew ico kochanko poety, [2] naprzód —
A te n sam u ry w ek w w y d an iu k ry ty czn y m D zieł K rasińskiego:
[2] W drogę, [2] w drogę, [2] w id m a , [5] lećc ie k u n iem u — [3] Ty naprzód, [4] ty na czele, [6] cien iu n ałożn icy, [5] um arłej w czoraj,
[11] o d św ieżo n y w m gle i ubrany w k w ia ty , [3] d ziew ico,
[6] k och an k o p o ety , [2] naprzód —
Z burzona została g rad acja ry tm ic z n a pierw szego zdania. D ynam iczne n a ra stan ie a n ty k a d e n c ji zd ania drugiego zostało osłabione przez rozbicie czw artego członu n a dw ie części, a gw ałtow ność k aden cji też osłabiona przez analogiczne rozdzielenie członu ósmego.
Z kolei słow a P ankracego w rozm ow ie z H enrykiem :
[7] A le dzień są d u bliski,
[17] I w ty m dniu o b iecu ję w a m że n ie zapom nę o żadnym z w as, [7] O żadnym z o jcó w w aszych ,
[7] O żadnej c h w a le w aszej.
W w yd an iu k ry ty c z n y m w y gląd a to tak :
[15] A le d zień są d u b lisk i i w ty m dniu ob iecu ję w am , [9] że n ie zapom nę o żadnym z w as,
[7] o żad n ym z o jc ó w w aszych , [7] o żadnej c h w a le w aszej.
Co zrobiła m odernizacja in te rp u n k cji? Z atarła silny akcent końcow y zdania pierw szego, a ro zb ijając spoistość reto ry czn ą członu drugiego, zniw eczyła d y n am ik ę n a ra stają ce j p asji mówiącego, w yrażonej za pomo cą k o n tra s tu m iędzy długością pierw szego i drugiego członu. I znów zupełnie inaczej, niż chciał autor, ukształtow an a została kadencja.
[il2] Od baszt S. T rójcy do w szystk ich szczytów skał, [6] po praw ej po lew ej
[12] z ty łu i na przodzie leży m gła śnieżysta, [2] blada,
[4] niew zruszona, [3] m ilcząca,
[212} m ara o cea n u który n iegd yś m iał brzegi sw o je gdzie te w ierzch ołk i czarne, [2] ostre,
[3] szarpane,
[16] i głębokości sw o je gdzie d olin a której n ie w idać, [13] i słoń ce które jeszcze się n ie w ydobyło.
W w y d a n iu kry ty czn y m te n sam uryw ek:
[12] Od baszt S. Trójcy do w szystk ich szczy tó w skał [3] po praw ej,
[3] po lew ej,
[12] z ty łu i na przodzie leży m gła śnieżysta, [2] blada,
[4] niew zruszona, [3] m ilcząca, [6] m ara oceanu,
[9] który niegdyś m iał brzegi sw oje, [7] gdzie te w ierzch ołki czarne, [2] ostre, [3] szarpane, [7] i głębokości sw oje, [4] gd zie dolina, [5] której n ie w idać, [3] i słońce,
[10] które jeszcze się n ie w ydobyło.
Z jed en astu członów w p ierw o d ru k u edy to r zrobił siedem naście czło nów, k tó re następstw em zupełnie innej niż w orygin alny m tekście liczby zgłosek u k ład ają się w m elodię zdania o znacznie m niejszej gw ałtow ności k o n trastów rytm icznych, niż tego pragnął autor.
Podane tu p rzy k ład y dostatecznie ilu stru ją, jak bardzo zm ienia m o dernizacja in terp u n k cji, w edług zasad dziś obow iązujących, dźwiękowe ukształtow anie arty sty czn y ch tekstów. Tam, gdzie m am y do czynienia z daw nym i tek stam i o tem atyce historycznej, publicystycznej czy filo zoficznej, nie przed staw iającym i w ybitnych w artości artysty czny ch, m o żemy n a d ukształtow aniem ich stru m ien ia m ow y przejść do porządku i przy w y d aw an iu ich stosować in terp u n k cję dzisiejszą. Jednakże dla po znania autentycznego dźwiękowego k sz ta łtu tekstów poetyckich i prozy arty sty czn ej aż do ro m an ty zm u włącznie w inniśm y uszanow ać wolę a u torów , piszących p rzed rad y k aln ą zm ianą, jak a nastąpiła w polskiej in te rp u n k c ji w ciągu w. XIX, i w ydaw ać ich dzieła z zachow aniem daw nych zwyczajów przestankow ania.