Ryszard Mirowski
Ponownie w związku z metodą
wzmacniania wapieni "stabilną
krzemionką"
Ochrona Zabytków 37/3 (146), 209-210
1984
R Y S Z A R D M IR O W S K I
PO N O W N IE W ZW IĄZK U Z M ETODĄ W Z M A C N IA N IA W A PIE N I „ST A B IL N Ą K RZEM IO NK Ą”
Z zainteresow aniem ząpoznałem się z tekstem d r Hailiny Ozonkowej zamieszczonym w num erze 3— 4 „O chrony Z abytków ” z 1982 r. P rag n ę podziękow ać au to rce za poruszenie zagadnień zw iązanych z tzw. m etodą w zm acniania w apieni stabilną krzem ionką. S tw o rzy ło m i to okazję do w yjaśnienia raz jeszcze — i m am n adzieję ostatecznie — w ątpliw ości z nią zw iązanych.
O m ów ienia w ym aga przede w szystkim to, dlaczego a rty k u ł pt. W łaściwości w apienia pińczow skiego w zm ocnionego m etodą „stabilnej k rze m io n ki” u k a
zał się w „O chronie Z abytków ”. Im pulsem do jego p o w stan ia było rek lam o w anie od dłuższego czasu w środow isku konserw atorskim now ej m etody w zm acn iania kam ieni (piaskowców i w apieni) tzw. sta b iln ą krzem ionką. P y tan ia i w ątpliw ości chcących poznać szczegóły nie były przez au to ra dra Z. B ąk- ow skiego w yjaśnione pod pozorem załatw iania fo r m alności patentow ych i przygotow yw ania obszer nej p u b lik acji. Z drugiej nato m iast stro n y autor dążył do szerokiego stosow ania jej w p raktyce, w tym także w P P P racow niach K onserw acji Z abyt ków. Z pow odu niemożności uzyskania od auto ra isto tn y c h szczegółów um ożliw iających św iadom e sto sow anie m etody uzgodniono, że d r Z. B ąkow ski, dla un ik n ięcia u jaw n ien ia jej isto ty i praw idłow ego w ykonan ia w szystkich zabiegów, osobiście wzmocni dostarczone m u próbki w apienia. U stalono ponad to, że zastaną one skierow ane do badiań i na ich podstaw ie PK Z oceni skuteczność i przydatność m e tody d.la p ra k ty k i konserw atorskiej. Powyższe b a dania zostały w ykonane z in icjaty w y i na koszt PKZ, a ich re zu ltaty opublikow ane dla szerokiego zapoznania środow iska i dobra zabytków .
D r H. Ozonkowa, relacjonując k ró tk o powyższy a r ty kuł, lakonicznie stw ierdza, że „otrzym ano w yniki n eg aty w n e”. W ydaje m i się, że jest to stw ierdzenie niedokładne, poniew aż przedstaw iono w yniki obiek ty w n e (będące rezu ltatem w ielu prac), tyle tylko, że w ich św ietle proponow ana m etoda konserw acji kam ienny ch obiektów zabytkow ych w ypadła zde cydow anie negatyw nie i trzeba to sobie jasmb po
wiedzieć.
S ym ptom atyczne, że au to rk a nie podważa, ani nie d yskutuje z przy jętą m etodyką badań, a n i z uzyska nym i w y n ik am i — jed y n ie szerzej om awia p otrze bę w ykonyw ania dokładnych b adań w stępnych przed rozpoczęciem zabiegów konserw atorskich. W tej kw e stii zupełnie zgadzam isdę z autorką, co w ięcej — inform uję, że p rzyn ajm niej w dotychczasow ej p ra ktyce PKZ, b ad ania takie w potrzebnym zakresie są w ykonyw ane i m ają w pływ na stosow ane środki i m etody, a więc nie jest to jakiś now y postulat. O publikow ane re z u lta ty b ad ań są w łaśnie w yrazem p rzyw iązyw ania w ielkiej w agi do szeroko pojętych badań w stępnych, w któ ry ch zakresie jest nie tylko badanie obiektów przed konserw acją, ale i (jak w tym p rzyp adk u) badania, w ery fikujące reklam ó w an e „rew elacy jn e” m etody. A uto rka tw ierdzi: „D r Z. B ą
ko w ski opracował m etodą konserw acji kam ienia sto sując »stabilną krzem ionką« do za b ytkó w z p ia sko w ca. P ierw sze o biekty, p rzy któ ryc h stosowano tą m etodą, pochodziły z Faras, czyli ko nserw o w any b ył
piaskow iec nu bijski. O trzym ano w ówczas p o zytyw n e w y n ik i”. A u to rk a stasuje cudzysłów przy określeniu
stab iln ą krzem ionkę, co w św ietle opublikow anych w yników b ad ań ma sw oją wymowę, a jednocześnie zapew nia o 'Otrzymaniu pozytyw nych rezultatów . Ale m niejsza z tym . P roblem , na k tó ry chciałem w ty m m iejscu zw rócić uwagę, to szerzej u jęta spraw a sto sow ania now ych m etod do konserw acji obiektów za bytkow ych. J a k wiadomo, obiekty zabytkow e są to najczęściej cenne dzieła sztuki, dokum enty historii itp. o ch arak terze jednostkow ym i niepow tarzalnym . Uważam , że na obiektach tego typu, jak pochodzące z F aras lub innych, niie pow inno się stosować meto d y nie spraw dzonej w badaniach lab o rato ry jn y ch i nie p rzedyskutow anej w gronie specjalistów. Ba d ania w stępne w ykonane przez d ra Z. Bąkowskiego, k tó ry ch szeroki zakres om awia w swej wypowiedzi dr H. Ozonkowai, b yły potrzebne dla dokładnego rozpoznania budow y kam ienia i zrozum ienia ch a rak terystycznych dla n ich procesów dezintegracji. Z ich w yk on an ia nie w ynika jed n ak autom atycznie m etoda konserw acji, ani tym bardziej jej idealność. A utorka stw ierdza, że uzyskano pozytyw ne w yniki — być może, ale na jak iej podstaw ie ta k tw ierdzi? Gdzie p ub lik ow ane są w yniki w ykonanych przed podję ciem konserw acji doświadczeń i badań przedsta w iające zalety now ej m etody, które m ogłyby przeko nać fachowców?
E w en tualn e pow oływ anie się na dobry stan zachow a n ia konserw ow anych obiektów, które eksponow ane są we w nętrzu, w dobrych w a ru n k ach m uzealnych — nie jest argum entem przekonyw ającym — wiado m o bowiem , w stałych w aru n k ach proces niszczenia nie zachodzi.
N astępny cytat: „го 1973 r. dr Z. B ą kow ski p rzystą
p ił do w zm acniania za b ytkó w w ęglanow ych. W ba daniach w stęp n ych zastosowano analogiczne m etody, ja k w p rzyp a d k u skał terygenicznych. I te w łaśnie podobnie utrw alone w apienie są treścią cytow anego na w stępie a r ty k u łu ”. W powyższym cytacie pragnę
.zwrócić uw agę na faikt, że d r Z. Bąkow ski już w w 1973 r. p rzystąp ił do w zm acniania zabytków w ę glanow ych (sic!). P rag n ę sprostow ać i w yjaśnić, że
lab o ra to riu m w T orun iu nie dostarczyło do prób zabytków w ęglanow ych, a jedynie, i to w 1977 r., p ró b k i w apienia pińczowskiego — ta k ja k to o kreś lono w publikow anych w ynikach badań. Co więcej d r Z. B ąkow ski św iadom ie zgodził się wzmocnić p ró b k i w apienia, poniew aż był prześw iadczony o u zy skiw an iu dobrych rezultatów . W każdym bądź
razie nie m ożna tw ierdzić, że jak o geolog nie zda w ał sobie sp ra w y z różnic m iędzy piaskowcem i w a pieniem . A utorka podaje, że w ro k u 1979 — cytuję:
„Przypuszczając, że próbnie w zm ocnione próbki w a pienia — p rzy zastosow aniu m e to d y spraw dzonej dla skał piaskow cow ych — nie zdadzą egzaminu...” roz
poczyna system atyczne i w szechstronne badania che- m izm u i s tru k tu r skał węglanow ych. A więc jest m etoda do w zm acniania w apieni czy jej nie m a? Przyznać trzeba, że niekonsekw encji sporo, ale od pow iedzieć n a to p y tan ie n ie je st trudno. S praw a staje się jasn a, jeśli się przyjm ie, że rew elacyjna m etoda w zm acniania w apieni była m item.
S tanow isko tak ie pośrednio, niechcący potw ierdza rów nież au to rk a , przedstaw iając, ja k to w w yniku obszernych b adań ustalono, że zm ienność w apieni je st duża, że m ogą istnieć duże różnice naiwet w obrębie jednej próbki. Je st to stw ierdzenie p ra w dziwe, iale czy w zw iązku z ty m w yn ika z niego, że n ależałoby obekt zabytkow y podzielić na próbki i zbadać dokładnie każdą? Czy wobec tego do każ dego fra g m e n tu trzeba specjalnie opracow yw ać m e todę konserw acji? Czy nie św iadczy to raczej o b ra k u m eto d y w zm acniania w apieni, jeżeli do każdego fra g m e n tu m etodę należałoby opracow yw ać oddziel nie? Czy w ta k ie j sytuacji nie trac i się (z pola w i dzenia i dosłow nie) obiektu zabytkow ego jak o t a kiego? C hciałbym jeszcze dodać, że dla w ykonania b ad a ń testow ych trzeba było zdecydow ać się na w ybór jakiegoś m ateriału. W apień pińczow śki jest często spo ty kany w obiektach zabytkow ych, używ a n y też jest ja k o m a te ria ł n a p ró b k i w badaniach, a więc w ydaje się odpow iedni i zastał zaakceptow a
n y p rzez d ra Z. Bąkowskiego. P onadto przed p rze p row adzen iem zabiegów k o n serw atorskich w ykonaw ca m ógł badać dostarczone pró bki w dow olny sposób. Co z tego w yniknęło, jednoznacznie św iadczą opu blikow ane w y n ik i badań.
Pozostaje jeszcze kw estia, czy na podstaw ie b adań w ykonanych n a jednym ro dzaju w apienia m ożna przesądzać o nieprzydatności m etody do in nych k a m ieni. W tym w ypadku tak , poniew aż z opubliko w anych badań w ynika, że tzw. m etoda stabilnej
krzem ionki — to w g runcie rzeczy nic innego, ja k znane od kilkudziesięciu la t szkło wodne, o którego szkodliwym , niszczącym w pływ ie n a o biekty kam ien ne, piaskow cow e ii wiapienne wiadom o od dawna. Na zakończenie chciałbym stw ierdzić:
1. O publikow ane re z u lta ty badań św iadczą o p ra ktycznej nieprzydatności proponow anej m etody ko n serw acji kam iennych obiektów zabytkow ych, n a tom iast samo ich w ykonanie i opublikow anie św iad czy o docenianiu przez PK Z szerokich 'badań w stęp nych koniecznych przed przystąpieniem do konser wacji.
2. Zapow iadana od la t p u b lik acja d ra Z. B ąkow skie go pow inna ukazać się przed przystąpieniem przez niego do konserw acji cennych obiektów zabytko wych. Obecnie w św ietle w ykonanych b ad a ń w ydaje się spóźniona, w każdym bądź razie pow inna być przed w ydaniem skierow ana do recenzji.
m g r R y s z a r d M ir o w s k i P P P K Z — O d d zia ł w T o r u n iu
T A D E U S Z C H R Z A N O W S K I
PO STSC R IPT U M W SPRAW IE K O NSERW A TO RSK IEJ D ZIAŁALNO ŚC I ODRZYW OLSKIEGO
B ardzo się cieszę, że p. H. Góriska * skorygow ała mój błąd dotyczący re sta u ra c ji podominifcańsfciego zespołu k lasztornego w Oświęcimiu, w skazując na w łoskiego spraw cę fatalnego przeorien tow an ia św ią tyni. A u to r opracow ania ogólnego nie jest w stanie dotrzeć do w szelkich źródeł, zwłaszcza — w w y p ad k u k o n k re tn y m — m ało dlań istotnych. O p ar łem się n a d any ch zaw arty ch w K atalogu Z a b ytkó w , gdzie nazw isko arch. C eradiniego nie figuruje. N atom iast w cale nie przekonuje m nie przep ro w a dzona przez p. d r G órską g lo ry fik ac ja k o n se rw a to r skich zdolności Odrzywolskiego, zwłaszcza że a u to r ka zajęła się ty lk o jednym z re stau ro w an y ch przeiz niego obiektów . Należy bow iem pam iętać, że w sum ie ud an e odnow ienie k a te d ry w aw elskiej rezu l ta t swój zawdzięcza nie architektow i, ale tym , co go przed popełnieniem błędów pow strzym ali. P rzy czym na czoło w ysuw a się tu osoba w d ziejach n a szej kon serw acji nieom al zapom niana, a niezw ykle zasłużona., ta k przez w rodzoną k u ltu rę i wyczucie h istoryczne i estetyczne, jiak też dzięki w ysokie m u stanow isku u dw oru F ranciszka Józefa. Mam oczywiście n a m yśli K arola L anckorońskiego, k tó r y w espół z Bąkolwskim, M uczkow skim i Puszetem sprzeciw ili się o bniżeniu zbarokizaw anyóh odcinków n aw bacznych, w zniesieniu pseudogatyckiego hełm u n a W ieży sreb rn y ch dzwonów i koszm arnej w prost iglicy w ieżyczki na sygnaturkę, przerysow anej żyw cem z pary sk iej N ôtre Dame. Przypuszczam , że W y
* H . G ó r s k a , U w a g i o d zia ła ln o śc i k o n s e r w a to r s k ie j
S ła w o m ir a O d r z y w o ls k ie g o w O ś w ię c im iu , „ O c h ro n a Z a
b y tk ó w ”, n r 1, 1984, s. 50.
spiański był niespraw iedliw y w ocenie O drzyw ol skiego, stronniczy i zawzięty, ale nieco ch yb a słusz ności pobrzm iew a w jego zgryżliw ościach: OdrzyWol ski przerysow yw ał z innych bez oglądania się na realia historyczne.
I w łaśnie podobny karyg od ny z p u n k tu w idzenia h i storyka sztuki b łąd k onserw atorski popełnił w Oświęcimiu, gdzie gotyckie gzym sy ceglane w ym ie nił na pseudiogołyckie kam ienne, bo to n ib y w K ra kowie kam ień łączono z cegłą. Je st to typow y p rzy kład schem atycznego m yślenia, nie pogłębionego znajom ością architektonicznych odm ian regionalnych. G dyby Odrzywolsfci mógł, to pew nie by przeczy tał, a p. G órska m ogła, ale widać n ie przeczytała tego, co m ój przyjaciel i w spółautor — M arian K or necki pisze w pierw szej części naszej k siążki o g e nezie rz u tu i form kościoła podom inikańskiego w Oświęcimiu: budow la ta nigdy nie m iała i naw et w w yniku nieszczęśliw ych działań O drzyw olskiego nie nabyła żadnych związków z a rc h ite k tu rą k ra kowską, należy bowiem do g ru p y k onw entualnych wczesnogotyickich budow li śląskich.
W m oim bow iem przekonaniu dobra konserw acja a rch itek tu ry polega na w łaściw ej, pogłębionej zna jomości historycznych realiów samego obiektu i r e gionu, do którego przynależy oraz ta k tu i szacunku wobec w szelkich elem entów autentycznych. W y m ieniać b ardzo łatw o, ale należy pam iętać o tym, że w ym ieniać na lepsze nie sposób i cała um iejętność polegać m usi ma tym , iby nie w ym ieniać ma g o r sze.
d r T a d e u s z C h r z a n o w s k i
K r a k ó w