Bogusław Steczek
Modlitwa współczesnych chrześcijan
Studia Theologica Varsaviensia 18/2, 197-208
Studia Theol. Vars. 18 (1980) nr 2
BOGUSŁAW STECZEK SJ
MODLITWA WSPÓŁCZESNYCH CHRZEŚCIJAN
M odlitw a, jako jeden z podstaw ow ych aspektów ludizkiego ży cia, była zaw sze i n a d a ł pozostaje przedm iotem re flek sji człowie ka. Je s t bow iem czym ś niepodzielnie zw iązanym z człow iekiem , z pow szechnym dośw iadczeniem ludzkości niezależnie od zm ienia jących się czasów, cyw ilizacji i k u ltu ry . P o nad to jest rzeczyw is tością ogrom nie bogatą i zróżnicow aną, k tó re j nie w yczerpie jed na definicja.
O dczuw am y p o trzebę stałej k o n fro n ta cji naszej m o dlitw y w m iarę ja k w zrastam y, ja k przyb yw a nam ludzkiego dośw iadczenia. M odlitw a nie jest czymś statycznym , czego się m ożna „nauczyć” ra z na zawsze. Zm ienia się, przechodzi przez różne etap y — ja k życie człow ieka. Również w niknięcie, p rzy n ajm n iej częściowe, w św iat m o dlitw y in n y ch ludzi, odsłania nam jej bogactw o i złożo ność. O dkryw ając, zgłębiając jej n a tu rę , poznajem y jednocześnie pełniej praw d ę o sam ym człowieku, o jego godności i pow oła niu.
N iełatw o jest m ówić o m odlitw ie, k tó ra wiąże się przecież z doznaniam i najgłębszym i, n ajb ard ziej osobistym i, oraz z ta je m nicą d ziałania Boga w duszy ludzkiej. Pomim o to, parad ok saln ie, jesteśm y św iadkam i w naszych czasach p ow staw ania w ielu dzieł, prac, arty k u łó w w łaśnie o m odlitw ie. W ielu odczuwa potrzebę w ypow iedzenia się, podzielenia się swoim dośw aidczeniem m odli tw y, swoim spojrzeniem na nią.
Treść obecnego w ykładu chciałbym przedstaw ić w trze ch p u n k tach, określonych przez słowa ty tu łu . A więc n ajp ierw s c h a ra k te ryzow ać m odlitw ę i je j uw aru n k o w an ia, następnie przedstaw ić specyfikę m o dlitw y chrześcijańskiej, i wreszcie ukazać obecność now ych elem entów w m odlitw ie w spółczesnych chrześcijan. Te m aty k a za w arta w ty tu le w y k ład u jest bardzo obszerna, z konie czności więc będę się sta ra ł o ujęcie syntetyczne, by przedstaw ić p ro b lem aty k ę m o d litw y współczesnej.
I. MODLITWA — OTWARCIEM NA BOGA
Czym jest m odlitw a? P u n k te m w yjścia w szelkich rozw ażań na te m a t m odlitw y jest człow iek i jego rad y k aln e n astaw ien ie na Boga. Istn ieje w każdej osobie ludzkiej głęboka potrzeba i zdol ność do otw arcia się, do w yjścia z siebie, do n aw iązania relacji z otaczającym go św iatem , .zwłaszcza z innym i osobami. H ory zont ok reślający zakres tego otw arcia jest nieskończony, i o sta tecznie tylko B yt A bsolutny — Bóg m oże go w p ełn i zaspokoić.
C złow iek m oże odnaleźć sam ego siebie, swój obraz, sw oją toż sam ość p rz ek ra cza ją c sam ego .siebie. Sam sobie nie w ystarcza. O dpow iedzi _ na zagadkę w łasnego istn ien ia i sensu tego istn ie n ia nie zn a jd u je w zam kn ięty m świecie w łasnego ja. Życie lud z kie beiz żadnego .punktu odniesienia nie jest w p ełn i w ytłu m a- czalne. P oszukiw ania tego istotnego p u n k tu odniesienia i z a ra zem odpowiedzi na zasadnicze p y tan ia egzystencji prow adzą czło w ieka do odkrycia Boga Żywego, Osobowego, k tó ry zaprasza człow ieka do życia z sobą, do relacji in terp e rso n aln ej, do życia we wspólnocie ja k a może zawiąizać się tylko m iędzy osobami.
Jesteśm y stw orzeni do m iłości. M iarą dojrzałości jest zdolność uczynienia z siebie d a m , zapom nienia o sobie. Oczywiście, czło w iek w pierw szym rzędzie chce być kimś. Na pierw szym etapie rozw oju z konieczności k o n cen tru je się n a sam ym sobie, fo rm u je w łasną osobowość, staje się niepow tarzalny. A le stopniow o o d k ry wa też, że nie może żyć dla samego siebie. Zaczyna Wtedy rozu m ieć i odczuwać potrzebę podzielenia się z d rugim i tym , czym jest. Nie w ystarczy m u tylko być kimś, nie w ystarczy m u to, co zdobył lub p rz e ją ł od innych. Chce dać się, i w tym d aw aniu od n a jd u je pełniejszy obraz samego siebie, sw oją identyczność. Ten dynam iczny proces rozw oju i miłości prow adzi n astępnie do p rz e konan ia, że ty lk o w pośw ięceniu życia dla jak iejś w artości p rze w yższającej nas m ożem y spotkać ostateczny sens ludzkiej egzy stencji. Dla ludzi w ierzących tą w artością jest Bóg, a w łaściw ą p ostaw ą wobec tej w artości jest adoTacja b m odlitw a.
Być więc w pełni człow iekiem , to znaczy pojąć i przeżyw ać n ie p o w tarzaln ą Więź, k tó ra nas łączy z Bogiem — daw cą życia, d aw cą wszystkiego, i k tó ry jest jednocześnie ostatecznym p u n k tem od niesienia tego w szystkiego, co dokonuje się w naszym życiu. T yl ko w Bogu i przed Bogiem może człow iek zrozum ieć do końca, kim jest i dokąd zm ierza.
W ty m spo tk aniu m iędzy Bogiem i człow iekiem in icjaty w a n a leży do Boga. P rzedstaw ia się On człow iekowi jako osoba, a k o n
[3] MODLITWA WSPÓŁCZESNYCH CHRZEŚCIJAN 199
talki z Nim nie ogranicza się ty lk o do czysto intelek tu aln eg o poz n an ia Jego istn ie n ia i n a tu ry jak o b y tu doskonałego. Bóg sam przekracza granicę, zdaw ałoby się niepokonalną, ja k a dzieli Go od stw orzenia i w kracza w dzieje św iata. H istoria ludzkości to his to ria poszukiw ania Boga, ale to przede w szystkim Bóg poszukuje człow ieka. Nasze dążenie do Boga nie jest niczym inn ym ja k ty l ko odpow iedzią n a Jego in icjaty w ę i p ra g n ie n ie n aw iązan ia d ia logu z człow iekiem .
Bóg objaw ia się jako Miłość. U kazuje sw oją miłość k u czło w iekow i i zaprasza do uczestnictw a w swoim szczęściu. Z aprasza do w spólnoty życia. Czeka n a człow ieka, n a całego człow ieka. Nie zadaw ala się żadnym k u ltem zew nętrznym , żadną ofiarą, żadną m odlitw ą, jeżeli za nią nie stoi cały człowiek i jego miłość. Bóg ozeka n a serce człoiwieka, a więc w pojęciu b ib lijn y m n a to, co najgłębsze w człow ieku, n ajb ard ziej osobiste, n ajb ard ziej in ty m ne.
S potkan ie Boga z ludzkością nie odbyw a się w sposób ano n i mowy. O tw arcie się na Boga i p ra g n ie n ie n aw iązania z Nim k o n ta k tu nie jest tylko postulatem rozum u i p ragn ien iem serca. To Bóg ,sam w kracza ak ty w n ie w histo rię ludzkości. P rzem aw ia, k ie ru je ku n am swoje słowo, u stan aw ia przym ierze z człow iekiem . H istoria ludzka p rzem ien ia się w histo rię zbaw ienia. C ała ta rze
czywistość, to w szystko, co dokonuje się m iędzy Bogiem i człow ie kiem , głęboko w a ru n k u je to, co nazyw am y m odlitw ą.
M odlitw a jest w pierw szym rzędzie otw arciem się n a Boga, udzieleniem odpowiedzi Tem u, k tó ry się objaw ia, p rzem aw ia i k tó ry kocha człowieka. Je st przy jęciem doru. Z akłada więc p osta wę otw arcia i gotow ości na p rzyjęcie m iłości, by z (kolei n a nią rów nież odpowiedzieć m iłością. J e st więc w yrazem m iłości. J e s t dialogiem , w słuchiw aniem się w głos Boga, odkryw aniem Jego obecności, Jego działania, i odpow iadaniem Mu. J e s t uczynieniem d a ru z samego siebie, z tego, co w człow ieku najgłębsze, n a jw a r tościowsze. Je st uznaniem całkow itej zależności od Tego, k tó ry wszystko stw arza, wszystko p odtrzym uje, w szystkiem u n ad aje sens, do którego w szystko zm ierza jako ostatecznego celu.
M odlitw a m a ścisły zw iązek z w iarą człow ieka i całym jego ży ciem. W ierzyć to znaczy nie tylko p rz y ją ć in telek tu aln ie p ra w d ę o Bogu, k tó ry się objaw ia. Bo nie jest to p ra w d a ab strak cy jn a. Bóg się objaw ia i chce zbaw ić człow ieka, czeka więc n a jego w ol n ą odpowiedź. Odpowiedź całego życia, egzystencjalną, tak ą, k tó ra w ypływ a z w n ętrza człow ieka i p rzen ik a całą jego działalność. W iara w pojęciu b ib lijn y m jest przylgnięciem do Boga, zaufan iem Mu, całkow itym zaw ierzeniem , złożeniem w ręce Boga w łasnego
losu. M odlitw a je st w yrazem takiej w iary. W ynika z w iary i po głębia ją, ożywia i konkretyzuje.
M odlitw a jest spotkaniem z Bogiem w praw dzie. W życiu co dziennym tru d n o jest n ieraz ludziom być w pełni sobą. L ękając się odrzucenia ze stro n y innych, u k ry w a ją sw oje praw dziw e obli cze. Często u w ikłani są w k onflikty, któ ry ch podłożem jest ego izm, zam knięcie się w e w łasnym świecie. Tym czasem na m o dlit wie staje się p rzed Bogiem takim , jak im się jest. P ostaw a m o d lit w y zakłada autentyczność, w ew nętrzną przejrzystość, p rostotę, praw dę.
Łączy się z tym konieczność akceptacji samego siebie, uznania i p rzyjęcia tego wszystkiego, co m am y i czym jesteśm y. R elacja in terp erso n aln a, a tak ą jest m odlitw a, zakłada realistyczne spoj rzenie na siebie, docenienia w łasnej rzeczywistości, niezależnie od tego, jaiką by ona była. N ajcenniejszą rzeczą, k tó rą m ożna prze kazać, kom unikow ać d rugiej osobie, rów nież Bogu, jest w łaśnie ta rzeczywistość. A jest ona zawsze niepow tarzalna, jedyna. Skoro Bóg nas stw orzył, skoro nas kocha i zbaw ia, stanow im y dla Nie go w artość, niezależnie od tego, ja k by się układ ało nam życie. Jeżeli człowiek nie docenia tego, co m a, jakże m oże przekazać coś z siebie, coś osobistego. N ajw yżej będzie zdolny przekazyw ać rze czy, ale nie siebie w tym w szystkim .
Skoro m odlitw a jest spotkaniem , otw arciem się Bogu, rozmową, odpowiedzią, suponuje tym sam ym postaw ę w słuchiw ania się w głos Tego, ,k tó ry przem aw ia na różne sposoby: przez stw orzenie, przez w ydarzenia, w głębi ludzkiego serca, k ieru ją c k u człow ie kow i swoje słowo. W arun kiem słuchania i p rzy jęcia Bożego sło w a jest m ilczenie, w yciszenie w łasnego w nętrza, skoncentrow anie się na tym , co najw ażniejsze. Tylko w ted y m am y szansę spotka nia się z Żyw ym Bogiem, k tó ry zawsze p rz era sta nasze w yo bra żenia o Nim, Deus sem per m aior, i k tó ry nie da się ująć w n a szych katego riach m yślenia, nie da się w pełni ogarnąć naszym um ysłem i sercem. Pozostanie zawsze K im ś nieuchw ytnym . Po zostanie tajem nicą.
W arun kiem praw dziw ej i owocnej m odlitw y jeist autentyczna m iłość bliźniego. Miłość jest niepodzielna. Nie m ożna otworzyć się na Boga — odw ieczną Miłość, nie zauw ażając jednocześnie n a szego b ra ta , nie akceptując go. M odlitw a dom aga się w yjścia z siebie, stałego przezw yciężania egoizmu. „Kto tw ierdzi, że ży je w św iatłości, a nienaw idzi b ra ta swego, dotąd jeszcze jest w ciemności. K to m iłuje b ra ta swego, ten trw a w św iatłości” (1 J 2, 9—10). „My w iem y, że przeszliśm y ze śm ierci do życia” (1 J 3, 14). M odlitw a nie jest ty lk o dziełem człow ieka. Je st przede w szyst
[5] MODLITWA WSPÓŁCZESNYCH CHRZEŚCIJAN 201 kim dziełem Bożym w nas. To Bóg w ychodzi naprzeciw , z a p ra sza do uczestnictw a w swoim życiu, w sw ojej miłości. Zadaniem naszym jest pozw olić Bogu działać w nas i w spółpracow ać z Nim, oddać do Jego dyspozycji to, co w nas najgłębsze.
M odlitw a ■— dodajm y — nie jest in trosp ekcją, szukaniem sa m ego siebie w obrębie naszego w łasnego ja. J e s t szukaniem Boga, otw arciem się n a Niego, n a Jego działanie, i w łączeniem się w n u r t Jego życia. M odlitw a nie jest alienacją człowieka. W ręcz przeciw nie, pozw ala m u odkryć i realizow ać to, co n ajw a żn iej sze. O tw ierając się na Boga, człow iek jednocześnie coraz pełniej poznaje siebie, dociera do podistaw, do korzeni swojego istn ie nia i pow ołania.
D latego m odlitw a jest aktem n ajb ard ziej ludzkim . Pozw ala zro zum ieć do końca, kim jest człowiek. W tym sensie wchodzi w zakres definicji człow ieka, bo istotę ludzk ą m ożna określić nie- tylko jak o hom o sapiens, lecz rów nież i chyba pełniej jako hom o orane, istotę m odlącą się.
II. MODLITWA UCZNIÓW CHRYSTUSA
M odlitw a chrześcijańska korzeniam i swym i tk w i w m o d litw ie b iblijnej. M odlitw a b ib lijn a jest m odlitw ą ludu, k tó ry zna p ra w dziwego Boga. A dresatem tej m o dlitw y nie jest Bóg anonim ow y, ale Ten, k tó ry w kroczył w dzieje człowieka, ukazał m u swe obli cze, przem ów ił, i k tó ry stał się głów nym pro tag onistą h isto rii n a rodu w ybranego. D latego m odlitw a b ib lijn a m a tak i ścisły zw ią zek z tą historią, z życiem, kolejam i losu i przyszłością lu d u Bo żego. „P salm y i hym ny, k tóre zn a jd u ją się w S ta ry m T estam en cie, p rz ek ład ają na język m odlitw y histo rię Izraela, d ra m a t zba w ienia. Dialog człow ieka z Bogiem w ypływ a z k o n k re tn y c h w y darzeń życia, in te rp re tu je je, p rzekształca w m odlitw ę pochw alną, w dziękczynienie, w prośbę. W ten sposób dochodzi się do głęb szego poznania zadań człow ieka, a przede w szystkim w nika się
w m isteriu m Boga obeonego w h isto rii” 2.
B iblia przepojona jest m odlitw ą, jej różnym i odcieniami: ado ra c ją , pochw ałą, błogosław ieństw em , wdzięcznością, zachw ytem , podziękow aniem , skruchą, przebłaganiem , prośbą, błaganiem . W m odlitw ie tej często ludzkie dośw iadczenie p rz ep lata się z do św iadczeniem obecności i działania Boga. Od reflek sji n ad w yda rzeniam i i kolejam i losu n aro d u w ybranego przechodzi się do· spontanicznej m odlitw y (por. np. W j 15, 1— 18).
M om entem przełom ow ym w h isto rii ozołwieka i h isto rii m o dlitw y jest przyjście n a św iat Jezuisa C hrystusa. W n im Bóg n a j pełniej objaw ił się i sk iero w ał k u nam sw oje Sławo. P oznając Jezusa, słuchając jego słów, uczestnicząc w jego życiu i jego po słannictw ie, otw ieram y się na przyjęcie najw iększego daru , jaki Bóg nam przygotow ał. C hrystus prow adzi nas do Ojca. Całe ży cie C hrystusa, a więc i jego m odlitw a, staje się norm ą dla jego uczniów. M odlitw a C hrystusa jest dla nas drogow skazem , p rz y kładem ja k się modlić.
Ew angelie podają, że Jezus często w sam otności spędzał ozas na m odlitw ie (por. M t 14, 22—23; Mk 1, 35—37; 6, 45—46; Ł k 4, 42; 9, 18; 11, 1), na rozm ow ie ze swoim Ojcem. Do tego sam ego zachęcał swoich uczniów : „Ty zaś, gdy chcesz się m odlić, w ejdź do swej izdebki, zam knij drzw i i m ódl się do Ojca twego, k tó ry jest w u k ry c iu ” (Mt 6, 6). U stan aw iając zaś E ucharystię, Jezus n aw iązu je do tra d y c ji m odlitew nej n a ro d u w ybranego, k tó ry w czasie w ieczerzy paschalnej Składał Bogu dziękczynienie i chw a łę. P rak ty k o m re lig ijn y m Izraela n a d a je nowy, głębszy sens. P rzem ien ia chleb i w ino w swoje ciało i krew , k tó re zostaną zło żone w ofierze dla zbaw ienia św iata. Błogosławi więc w tym geś cie litu rg iczn y m swego Ojca i w yraża m u dziękczynienie za cały p lan odkupienia zrealizow any w swym życiu i o fie rz e 3.
P rze jm u jąc a jest m odlitw a Jezusa w Getsemaini. „Odszedłszy nieco dalej, u p adł n a tw arz i m odlił się tym i słowami: Ojcze m ój, jeśli to m ożliwe, niech m n ie om inie ten kielich. W szakże nie ja k J a chcę, ale ja k T y” (Mt 26, 29). Jakże głęboko ludziki okazuje się Jezus w ty ch m om entach. Nie w stydzi się u zew nętrzniać swoich .głębokich przeżyć i uczuć. Boi się cierpienia. Pro:si o odsunięcie kielicha, ale jednocześnie o spełnienie się woli Ojca. Bo po to p rz y szedł n a ziem ię. I zostaje w ysłuchany. O dzyskuje .spokój i siłę. Po słuszeństw o i w ypełnienie woli Ojca stanow ią isto tn ą treść jego m isji, i Jezus nie zapom ina nig dy o tym w swej m odlitw ie. Po
dobnie dzieje się na krzyżu. Po słow ach w y rażających całkow ite opuszczenie: „Boże mój, Boże m ój, czemuś M nie opuścił” (Mt 27, 46), n astęp nie ostatn ia m odlitw a, p ełna ufności i nadziei: „Ojcze, w Tw oje ręce pow ierzam ducha m ojego” (Łk 23, 46).
W m odlitw ie kapłań sk iej w czasie ostatn iej wieczerzy, Jezus streszcza sens sw ojej m isji ukazania św iatu praw dziw ego oblicza Boga. Jego posłannictw o na ziemi dobiega -końca, ale będzie da lej kontynuow ane przez uczniów C hrystusa, pozostających z Nim
MODLITWA WSPÓŁCZESNYCH CHRZEŚCIJAN 2 0 3
w ścisłej wspólnocie życia i dających Mu św iadectw o przez jed ność i miłość.
M odlitw y chrześcijańskiej nie m ożna określić bez zrozum ienia tego w szystkiego, co łączy C h ry stu sa ze swoim i uczniam i. Ci, k tó rz y w ierzą w Niego, pow inni przy jąć Go w sw oim życiu, otw o rzyć się n a jego działanie, upodobnić swoje życie do życia Mi strza, w ejść we w spólnotę życia z Nim, złożyć w Nim nadzieję (1 Tm 1, 1; Kol. 1, 27), kochać C h rystusa i jego braci.
C hrystus w zyw a po im ieniu, b y pójść za Nim, czyli uczestni czyć w jego życiu, w jego m isji i podzielić jego los. K to decyduje się, b y iść za Nim, pow inien być gotów zostaw ić wszystko: swój sposób postępow ania, m yślenia, swoje p la n y na przyszłość. C h ry stus nie zaprasza do studiow ania ja k ie jś d o ktry ny. On sam p rz ed staw ia się jako „droga p ra w d a i życie” (J 14, 6). W spólnota p ie r w szych chrześcijan pojęła tra n sc en d en taln y w ym iar słów C h ry s tusa, k tó ry w zyw ał k o n k re tn y c h ludzi, by poszli za Nim, i p rz y jęła je jak o skierow anie do w szystkich. Z aprasza bow iem w szyst kich do swojego K rólestw a i do w spólnoty życia, a kto pow aż nie p rz y jm u je to zaproszenie, pow inien być gotow y na przyjęcie konkretnego, osobistego p o w o ła n ia 4, i oddać się do dyspozycji C hrystusow i.
Życie chrześcijańskie to naśladow anie C hrystu sa (1 K or 4, 16; 1 Tes 1, 6; 1 K or 11, 1), to p rzyjęcie i zintegrow anie we w łasnej postaw ie jego najgłębszych postaw i m otyw acji. Jesteśm y pow o łani, by żyć w Nim i z Nim. N owy T estam ent zaw iera m nóstw o obrazów, porów nań i w y rażeń odzw ierciedlających tę w spólnotę życia i m isji. U lubionym obrazem , k tó ry m posługuje się św. Jan , jest w in n y szczep i latorośle (J 15, 1—8). Św. P aw eł n ato m iast posługuje się często obrazem ciała (Rz 12, 4—5; Koi 12, 21—27; Ef 1, 22—23; 4, 1·—13), a także św iątyni, rodziny, m ałżeństw a.
Z C hrystusem jesteśm y „współdziedzicami·” (Rz 8, 17), razem z Nim jesteśm y ukrzyżow ani (Rz 6, 6; Gal, 2, 19), pogrzebani (Rz 6, 4; K ol 2, 12), w skrzeszeni (Kol 2, 12; Ef 2, 6); z Nim będziem y m ieli w spólny udział w chw ale (Rz 8, 17). G łębię i intensyw ność całkow itej id en ty fik ac ji z C hrystusem m oże najlepiej w yraża zda nie św. P aw ła: „Razem z C hrystusem zostałem p rzy b ity do k rzy ża, i żyję, lecz nie ja, to C hrystus żyje we m nie” (Gal 2, 19—20). D ojrzała id en ty fik acja z C hrystusem to gotowość p rzyjęcia ca łego posłannictw a C h rystusa i podzielenia całego jego losu, a więc przyjęcie cierpienia i krzyża. „Jeśli kto chce pójść za M ną, niech się zaprze sam ego siebie, niech w eźm ie krzyż swój i niech m nie
4 Par. R. Schnackenburg, Christliche E xistenz nach dem N euen T e stament, München 1'967—1968, Band I, s. 92.
n a ś la d u je ” (Mt 16, 24). W idzim y tu zaproszenie, skierow ane do człow ieka, by w yszedł z sam ego siebie, „zapom niał” o sobie, i by w ten sposób w łączył się w zbawcze dzieło, w ypełniając swoje życie m iłością. A więc, by był w pełni człow iekiem , od n ajd u jąc sens w łasnego życia w d aw aniu się, aż do „ u tra ty życia” (Mt 16, 25), bo ty lk o pod ty m w a ru n k iem odnajdzie p raw dziw e życie.
Cała ta rzeczyw istość egzystencji chrześcijańskiej jest rów nież treśc ią m od litw y uczniów C hrystusa. K orzenie te j m odlitw y tk w ią w dośw iadczeniu w łasnej w iary, w p rz y jęciu słowa Bożego i w sta łym dążeniu do jak najgłębszego utożsam ienia się z C hrystusem . M odlitw a ch rześcijanina jest przedłużeniem m od litw y samego C hrystusa, podobnie ja k życie tego, k tó ry poszedł za M istrzem jest k o n ty n u acją Jeg o posłannictw a.
C h ry stu s żyje n ad al w e wspólnocie swoich uczniów, k tó rzy grom adzą się i m odlą w jego im ieniu. (Dz 2, 21; 7, 59; 9, 14; 9, 21). C hrześcijanin zw raca się na m odlitw ie do Boga Ojca za po średnictw em Jezusa C hrystusa i w Jego im ien iu (por. J 14, 13— — 16). W spólnie z C hrystusem zw racam y się do Jego Ojca, ta k ja'k nas tego nauczył w m odlitw ie „Ojcze nasz”. Ale Jezus C hrystus je st n ie tylko pośrednikiem , nauczycielem i tow arzyszem naszej m odlitw y. M odlim y się rów nież do Niego, bo jest praw dziw ym Bogiem -Człow iekiem . Dlatego chrześcijanie m odląc się, pow tarza ją: M aran atha, „P rzyjdź, P anie nasz”, „Przyjdź, P anie Je z u ” (1 K or 16, 22; Ap 22, 20).
M odlitw a jest nie tylko dziełem człowieka. J e s t przede w szyst kim działaniem D ucha Sw. w sercu człow ieka. „O trzym aliście d u cha p rz y b ran ia za synów, w k tórym możecie wołać: Abba, Ojcze! Sam Duch w spiera sw ym św iadectw em naszego ducha, że jesteśm y dziećm i Bożymi” (Rz 8, 15— 16; por. Gal. 4, 6). Podobnie także D uch przychodzi z pomocą naszej słabości. G dy bow iem nie um ie m y się m odlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nam i w błaganiach, k tó ry ch nie m ożna w yrazić słow am i” (Rz 8, 26). To przede w szystkim Bóg przychodzi do człowieka, czyni z siebie d a r i oczekuje w olnej odpowiedzi.
L itu rg ia pozostanie zawsze uprzyw ilejo w an ym m om entem m o d litw y Kościoła — w spólnoty zgrom adzonej w im ieniu C h ry stu sa i z C hrystusem , słuchającej Bożego słowa. „T rw ali oni w n a u ce A postołów i we wspólnocie, w łam an iu chleba i m o d litw ie” (Dz 2, 42). P u n k tem cen traln y m i k ulm inacy jn ym tej m odlitw y w spólnotow ej jest E ucharystia, dziękczynienie sk ładane Bogu w spólnie z Jezusem C hrystusem , k tó ry oddaje siebie w ofierze za zbaw ienie św iata i k arm i nas swoim ciałem i sw oją krw ią.
-19] MODLITWA WSPÓŁCZESNYCH CHRZEŚCIJAN 2 0 5
sa, b y m odlić się we w łasnej „izdebce” i w uikryciu, otaczano zaw sze i n ad al otacza się najw iększą tro sk ą m odlitw ę osobistą jak o czas spotkania się z P an em „sam na sam ”. Bóg w oła każdego po im ieniu, osobiście, czeka na osobistą odpowiedź. C hrześcijanin to człowiek, k tó ry za przykładem C hrystusa m odli się gdziekolw iek i w rożnych sy tuacjach swojego życia, sta ra ją c się w e w szystkim w ypełnić wolę Ojca. W ten sposób stopniow o całe jego życie staje się m odlitw ą.
W arunkiem i k ry te riu m takiej autentycznej m odlitw y chrześ cijańskiej jest życie w ypełnione m iłością k u ludziom , braciom Jezusa C hrystusa. Słowo Boże jest zawsze skuteczne, jest w y da rzeniem , dziełem. Bóg nie w ypow iada pustych słów. M odlitw a chrześcijanina pow inna włączyć go w histo rię zbaw ienia i p rzy nosić owoce w m iłości, w spraw iedliw ości, w twórczości,, w p ra cy i w w ie rn o śc is.
III. MODLITWA DZIS
J a k a jest m odlitw a w spółczesnych chrześcijan? Z pew nością u w a ru n k o w an a jest przem ianam i, jak ie się dokonują w m en tal ności nowego pokolenia, k tó re ak cen tu je potrzebę w iększej au tentyczności, praw dy, przejrzystości i p ro sto ty zarów no w życiu osobistym ja k i społecznym. Człow iek dzisiejszy coraz bardziej chce być sobą. W swoim spojrzeniu na św iat i w przeżyw aniu w iary podkreśla w agę osobistego dośw iadczenia. U w rażliw iony jest na godność człow ieka, na spraw iedliw ość i b ra te rstw o , pomimo a może w łaśnie dlatego, że jest św iadkiem częstego łam ania pod staw ow ych p ra w człow ieka, przem ocy, egoizmu, nienaw iści i m a- m ipulacji. B ardziej docenia w artość życia we wspólnocie czy g ru pie, niż zależność od in sty tu cji. P oszukuje jedności i syntezy tego co ludzkie i Boże poprzez autentyczną m iłość bliźniego i re a li zację ew angelicznego id eału pójścia za C hrystusem . Oczywiście, dochodzenie do tego id eału zakłada pew ien stopień dojrzałości chrześcijańskiej, zapom nienia o sobie, w yjścia z siebie. D latego nie odbyw a się to bez trudności.
W m odlitw ie w spółczesnych chrześcijan naczelne m iejsce Coraz częściej zajm uje P ism o św. jako podstaw ow y tek st m odlitw y. Od pow iada to żyw em u w naszych czasach p ra g n ie n iu p o w ro tu do źródeł i stałej k o n fro n tacji w łasnego dośw iadczenia ze słowem Bożym. C hętnie sięga się rów nież po inne tek sty tra d y c ji ducho wości chrześcijańskiej, zwłaszcza Ojców Kościoła i in n y ch ludzi,
5 B. Häring, Preghiera. W: Nu ovo Dizionario di Spiritualità, Roma
k tó rzy w sposób szczególny dośw iadczyli działania Boga w ich życiu osobistym i p o tra fili to przekazać innym . P u n k tem w yjścia i treścią m od litw y staje się więc słowo Boże, skierow ane do czło w ieka p rzeróżnym i drogam i oraz sytuacja tego czołw ieka tk w ią cego w k o n k retn ej rzeczyw istości dzisiejszego św iata z jego p ro blem am i, nadziejam i, radościam i i cierpieniem . Z adaniem m od li tw y staje się odkrycie Boga działającego w świecie i w duszy człow ieka, otw arcie się na działanie Jego łaski i oddanie się Bogu do dyspozycji, do w spółpracy w dziele zbaw ienia.
T aka m odlitw a nie staje się ucieczką od rzeczyw istości, ale w ejściem w nią, pró b ą w łaściw ego spojrzenia, zrozum ienia i w zię ciem za n ią odpowiedzialności. J e s t doszukiw aniem się ostatecz nego sensu wszystkiego.
M odlitw a ta je st często spontaniczna, bardzo osobista, egzysten cjalna, tkw iąca głęboko w k o n k re tn e j rzeczywistości. Nie zada w ala się u ta rty m i form ułam i, ale poszukuje nowego języka, no w ych sposobów w y razu tego, co człow iek czuje·, czego dośw iadcza, czego się spodziewa. M odlitw a ta n ieraz p rzyb iera form ę m ilcze nia, zwłaszcza gdy chce się w yrazić rzeczy najgłębsze, n iew y ra żalne. Czasem jest poszukiw aniem Boga w ciem nościach i p rz e ra dza się w m odlitw ę z Ew angelii: Naucz m nie, Panie, m odlić się, i d aj, Panie, abym p rz e jrz a ł (Łk 11, 1; M t 20, 33).
W życiu współczesnego chrześcijanina coraz w ięcej m iejsca zaj m uje m odlitw a w spólnotow a. Kościół jest w spólnotą ludzi w ie rzących i m odlących się, a m o dlitw y nie moiżna zacieśniać do jej w y m iaru indyw idualnego. Coraz bardziej pogłębia się przek o n a nie, że człow iek w ierzący i m odlący się pow inien dzielić się swoi m i dośw iadczeniam i i n atch n ien iam i ze swoim i braćm i w wierze. W czasach kryzysu w iary takie dzielenie się może być skuteczną pom ocą w przezw yciężaniu trudn ości i w w ysiłkach, by w pełni odpowiedzieć na w ołanie C h ry s tu s a 6. C oraz pow szechniej to ru ją sobie drogę „now e form y m o dlitw y w spólnotow ej, dzielenie się dośw iadczeniem Boga, otw artość i życzliwość w ko m u niko w aniu radości i tro sk, p u stk i i pełni, ciem ności i św iatła dośw iadczanego w życiu duchow ym (...). D zielenie się tak im i dośw iadczeniam i uczy lepiej, niż jak ak o lw iek książka, ja k Bóg w kracza w życie osoby, w ja k i sposób Duch Boży prow adzi i oświeca ludzi p o śro d k u n ajb ard ziej banalnego i m onotonnego codziennego życia (...). S łu chanie in n ej osoby m ów iącej o Bożej obecności w codziennym ży
8 P. Molinari, M utations, expériences et orientations actu elles dans la
[И ] MODLITWA WSPÓŁCZESNYCH CHKZESCIJAN 2 0 7 ciu m oże stać się w dan ej chw ili dla słuchacza dośw iadczeniem
obecności samego Boga” 7.
Dla m od litw y w spólnotow ej najlepsze w a ru n k i stw arza m ała grupa, k tó rej członkow ie głębiej się znają, w zajem nie akcep tu ją i gdzie istn ieje szansa relacji i k om unikacji in terp e rso n aln ej. Mo dlitw a tak a bazu je n a w zajem nej m iłości, na b ra te rstw ie, na w spólnym szukaniu Boga w szczerości i w praw dzie.
W ostatnich czasach jesteśm y św iadkam i pow staw ania w K o ściele w ielu g ru p, k tó ry ch ośrodkiem całej aktyw ności jeist m o dlitw a i E uch arystia, ja'k np. g ru p y m od litw y charyzm atycznej, w spó lnoty neolkatechum enatu, g ru p y oazowe, rek olekcy jn e, w spól n o ty życia chrześcijańskiego, oraz niefo rm aln e g rupy, k tóre zbie ra ją się na m odlitw ę, na w spólne czytanie i m edy tację P ism a św. C h arak tery sty czn ą cechą w szystkich ty ch gru p i w spólnot jest akcentow anie w y m iaru osobistego a zarazem w spólnotow ego m o dlitw y. J e s t to m o d litw a spontaniczna, zakorzeniona w k o n k retn ej rzeczyw istości, b azująca na słowie Bożym, a zarazem przeżyw ana w autentyczn ej wspólnocie ludzi so lid arn ych w w ierze i miłości, solid arn y ch w życiu.
N ieprzebrane jest bogactw o różnych form m odlitw y: adoracja, dziękczynienie, m od litw a błag aln a i p rzebłag aln a, litu rgiczna i in d y w id u aln a, osobista i w spólnotow a, ustn a i m yślna, w y ra ża jąca się w śpiew ie, kontem placji i w działaniu, w apostolstw ie, m istyczna, charyzm atyczna, spontaniczna i m etodyczna. W ielu po szukuje dzisiaj Boga ko rzystając z bogactw a duchow ości W scho du — np. tech n ik a jogi, zen, m edytacja tran scen d en taln a.
D odajm y, że w życiu w ielu ludzi poozstają n ad a l ak tu aln e ta kie form y m odlitw y, jak: droga krzyżow a, adoracja euch ary sty cz na, czuw ania, procesje, pielgrzym ki, różaniec. W eszły one na stałe do tra d y c ji m od litw y chrześcijańskiej. Również tzw. m odli tw a w staw ien n ictw a do św iętych, a zw łaszcza do M atki Bożej zajm u je n ieraz stosunkow o dużo m iejsca w życiu m odlitw y. Z n aj duje ona swą podstaw ę w nauce o M istycznym Ciele C hrystusa, którego członki w y p ełn iają określone zadania dla dobra całości, w spółdziałając z G łow ą — z C hrystusem , oraz w niep ow tarzaln ej roli, jak ą M aryja odegrała i nad al odgryw a w h isto rii zbaw ienia.
W iele zainteresow ania i k o n tro w e rsji w yw ołuje w naszych cza sach m o dlitw a b łagalna, m od litw a prośby. Obok prób rady kalneg o zakw estionow ania jej s e n s u 8, po jm uje się często w sposób m a
7 E. D oyle, On Praying and Being Human. R eflections on the Anthro
pological V alu e of Prayer, R eview for R eligious 33 (1974) s. 1281— 1282. 8 Na przykład: D. S ölle, P. S teffen sk y, P olitisches N achtgebet in Köln, Stuttgart-M ainz 1969.
giczny jej funkcję. J a k zrozum ieć słowa C hrystusa: „Ojciec wasz wie, czego w am po trzeba, w pierw zanim go poprosicie” (Mt 6, 8)? Czy w a rto w tak im razie prosić? C hrystus sam uczy nas w m o dlitw ie „Ojcze n asz” ja k i o co prosić (por. też Ł k 11, 9— 13). Nie należy być „gadatliw ym ja k poganie” , któ rzy m yślą, że „przez w zgląd n a swe w ielom ów stw o będą w ysłuch an i” (Mt 6, 7). Trzeba prosić w pierw szym rzędzie, by w y pełniła się Boża woda, bo ona jest najw ażniejsza i relaty w izu je w szystkie nasze prośby. Można prosić o k o n k re tn ą rzecz. P rzedstaw iam y w ten sposób Bogu, n a szemu Ojcu, p ra g n ie n ia naszego serca, o ile to serce jest zdolne pojąć d o ty k ającą nas rzeczyw istość i w ybrać to, co najlepsze. Ale Ale Bóg jest w iększy o d naszego serca. P ow inniśm y M u zaufać, um ieć zdać się bezw arunkow o i bez resaty n a Niego. I przyjąć w szystko, cokolw iek nam zsyła. Nie w szystko zrozum iem y, nie wszystko pojm iem y. N ieraz najiodpowiedndejiszą postaw ą będzie m ilczenie, gdy stan iem y przed tajem nicą Bożych planów . M odli tw a błagalna n ie zw alnia od odpowieidzialności. S uponuje też w spółpracę człowieka, zaangażow anie się osobiste w to, o co prosi, w yk o rzy stan ie w szystkich zdolności i m ożliwości otrzym anych od
Boga do osiągnięcia tego, o co się m odli.
Zagrożeniem m od litw y w dzisiejiszym św iecie jest m aterializm p rakty czny , pośpiech i nieludzki ry tm życia, b ra k w arun kó w do skupienia i w ew nętrznej ciszy, rozproszenie, m entalność, której obcy jest głębszy, duchow y w y m iar egzystencji, a także egoizm, zam knięcie się przed drugim czołw iekiem , życie w k o nflik tach i nieporozum ieniu.
Zakończm y prześw iadczeniem , że odnow iona litu rg ia i p rz e m iany w duchow ości chrześcijańskiej bliższej w spółczesnem u człow iekowi, stw arzają dla w szystkich szansę spotkania z Bogiem poprzez m odlitw ę we wspólnocie Kościoła. O dnowiona L itu rg ia Godzin, k tó ra stać się m a m odlitw ą nie ty lk o duchow ieństw a, ale całego lu d u Bożego, poiprzez swój uk ład hym nów , psalm ów, czy ta ń z P ism a św. i tek stó w tra d y c ji chrześcijańskiej, zw łaszcza p a trystycznej, um ożliw ia au ten ty czn y k o n ta k t z Bogiem. Je st m o dlitw ą zakorzenioną w trad y c ji chrześcijańskiej i m odlitw ą na nasze czasy.
W o tw arciu się na Boga, w utożsam ieniu się z C hrystusem , w m odlitw ie osobistej i w spólnotow ej, człow iek odkryw a i urzeczy w istn ia to, co najw ażniejsze: sw oje pow ołanie do miłości, do życia d la Boga i ludzi, i odn ajd u je w tym samego siebie, pełnię czło w ieczeństwa.