• Nie Znaleziono Wyników

Spór o autorstwo Słowackiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Spór o autorstwo Słowackiego"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Ireneusz Opacki

Spór o autorstwo Słowackiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 51/1, 173-180

(2)

K iedy w 1956 r. P aw eł H ertz opublikow ał tek sty trzech niezna­ nych sonetów ,— zam ieszczonych w now oroczniku N i e z a b u d k a (1842) w espół z pięciom a znanym i sonetam i Słowackiego jako cykl utw orów jednego poety, u k ry teg o pod pseudonim em Bezim iennego — i w ysu nął bardzo ostrożną hipotezę, że są to sonety a u to rstw a Sło­ wackiego 1, spraw ę pom inięto m ilczeniem . D opiero po dwóch latach pojaw iła się ona znów n a fo ru m badań: w w y daniu k ry ty czn y m

Dzieł w szy stk ic h sonety zostały włączone do zespołu utw orów p rzy ­

pisyw anych Słow ackiem u, opatrzono je jed n ak kom entarzem m ocno poddającym w w ątpliw ość au to rstw o w ielkiego ro m a n ty k a 2. P odob­ nego zdania był i S tefan T re u g u tt, św iadom ie usuw ając sonety po­ za granice badanego m a te ria łu m łodzieńczej tw órczości Słow ac­ kiego 3.

Ostrożności dziwić się tru d n o i wobec b rak u całkow icie pew nych przekazów o au to rstw ie w spom nianych sonetów nie byłoby o co k ru ­ szyć kopii, gdyby nie pew ien niedosyt w zakresie przytoczonych do­ tychczas argum entó w i gdyby nie zbyt w ielk a pobieżność dotychcza­ sowej arg um en tacji.

A rgu m entacja to o p a rta w yłącznie o badania sztuki poetyckiej, w y nikająca zresztą z konieczności podyktow anej brakiem inn ych źró­ deł. Rzecz jasna, w szelkie w nioski n a tem a t au to rstw a o p arte o p rze­ słanki w ynikłe z analizy poety k i nie m ogą w sposób pew ny zagad­ nienia rozstrzygnąć. M ogą je rozstrzygnąć hipotetycznie jedynie. Ale w arto spraw ę rozp atrzy ć, ty m w ięcej że narosło tu w iele niepo­

1 P. H e r t z , O so n e ta c h J u liu sza S ło w a ck ieg o . P r z e g l ą d K u l t u r a 1- n y, 1956, nr 15.

2 Por. J. S ł o w a c k i , D zie ła w s z y s tk ie . T. 8. W rocław 1958, s. 15.

J Por. S. T r e u g u t t , P isa r sk a m ło d o ść S ło w a ck ieg o . W rocław 1958, s. 36.

(3)

174 I R E N E U S Z O P A C K I

rozum ień, zbyt sugestyw nie usuw ających m yśl o m ożności au to rstw a Słowackiego. P ełn ą ich antologię zebrał T reu g u tt:

in k rym in ow an a trójk a w y ra źn ie od so n etó w S ło w a ck ieg o słabsza. P rzy ­ zn aje to Hertz. T ak ich w ierszy S ło w a ck i ju ż w r. 182? n ie p isyw ał. W szy st­ k ie son ety S ło w a ck ieg o p isan e są trzyn astozgłosk ow cem (7 + 6 ). Jeden z trzech in k ry m in o w a n y ch so n etó w B ezim ien n eg o („D ziękuję! — i cóż w ięcej w y rzec się o śm ielę...“) kończy się tercyn ą o dw u d z ie się c io - zgłosk ow cach i jed n y m ośm iozgłosk ow cu , m im o że ca ły w iersz p isa n y trzyn astozgłosk ow cem [...] D alszy argum ent: son ety S ło w a ck ieg o o p arte są na p a ra lelizm ie ob razów przyrody i r eflek sji liryczn ej. W szystk ie p ięć w różny sposób stosu ją ten sam sch em at k om pozycyjny. Trzy p o zo sta łe n ie operują ty m sch em atem . D rob n iejsze zaś zb ieżn ości sty listy czn e dadzą się w y tłu m a czy ć w sp ó ln y m i zależn ościam i od M ic k ie w ic z a 4.

A rg u m en ty te — w b rew pozorom — są dyskusyjnie obojętne. N ajm ocniejszy z nich — niezgodność schem atu kom pozycyjnego — p rzy uw zględnieniu ew olucji sztuki sonetow ej Słowackiego, czego T re u g u tt nie czyni, zm ienia się w kij o dwóch końcach. Skoro bo­ w iem znane sonety Słowackiego o p e ru ją schem atem stałym , rozsądek nak azu je trak to w ać je jako tw ór św iadom ie w ypracow any, jak o pe­ w ien p u n k t dojścia, poprzedzony zapew ne w cześniejszym i nieco, m niej udolnym i w praw kam i. S chem aty nie rodzą się n a kam ien iu , w ty m w y p ad ku hipoteza zn ajdu je dodatkow e w sparcie. U tarło się przekonanie, że schem at kom pozycyjny znanych sonetów Słow ackie­ go został m echanicznie przekalkow any z krym skiego sonetu M ickie­ wicza Cisza m o r s k a 5.

S p raw a tym czasem nie jest prosta. Pom ysł paralelizm u obrazu przy ro d y i reflek sji niew ątp liw ie tu m a genezę, ale ero tyzm , obcy

S o n eto m k ry m sk im , ja k i liczne zbieżności frazeologiczne z sonetam i

M ickiewicza — w iodą ród z M ickiewiczowskiego cyklu sonetów o d e sk ic h 6. Tem u zaś cyklow i obcy jest — poza jed n y m w y jątk iem , sonetem R a nek i w ieczór — tego ty p u schem at kom pozycyjny. G dy w ięc uw zględnim y fak t, że znane sonety Słowackiego są w sferze sztu ki poetyckiej sam odzielnym połączeniem ten d en cji poetyckich obu cyklów M ickiewicza, arg u m en t T re u g u tta traci moc a rg u m e n tu rozstrzygającego. S onety bow iem w ątpliw e co do a u to rstw a m ogą być w cześniejszym i próbkam i, poprzedzającym i dojście do w łasnej

od-4 T a m że, s. 36— 37, p rzyp is 58.

5 Z danie to, u p o w szech n io n e przez H o e s i c k a , K r i d l a i K l e i n e r a , o sta tn io w y p o w ied zia ł T r e u g u t t , op. cit., s. 38.

6 B liżej tą sp raw ą za jm u ję się w stu d iu m D w a b ieg u n y s o n e tó w S ło w a c ­ kiego. R o c z n i k i H u m a n i s t y c z n e K U L, 1959.

(4)

m ianki so n etu — ty m więcej iż w idoczny jest w nich w p ły w w łaśnie erotycznych, odeskich sonetów M ickiewicza. '

D robniejsze zaś zbieżności z sonetam i Słowackiego nie zawsze dadzą się w ytłum aczyć „w spólnym i zależnościam i od M ickiew icza“ . Część z n ich — zapew ne tak. Ale istnieje pokaźna g ru p a zbieżności w ręcz frazeologicznych, co zasadniczo zm ienia postać rzeczy, ty m m ocniej że w y rażen ia to M ickiewiczowi obce. Z resztą tak bardzo zbieżne z frazeologią poetycką znanych sonetów Słowackiego, że nie sposób tłum aczyć tego zjaw iska jed y nie w spólnotą poetyk w y ­ znaw anych przez dw óch ew en tu aln y ch autorów . K onw encje poetyc­ kie epoki nie m ogą narzucić tak ich zbieżności n a drodze p rzy padk u:

Z S O N E T Ó W Z N A N Y C H Z S O N E T Ó W W Ą T P L I W Y C H

[Serce] w n o cy w e łza ch to n ie Serce, co w e łzach srogiej b oleści tonęło; Choć ju ż do dna w y c h y lił tru cizn y A ż n im czarę o statn ią tru cizn y

napoje, w y ch y lę.

Luba!... szczęścia n ie znajd zie, k to L uba! in n ego szczęścia n ie żądam

w tw y m sercu skona, dla sieb ie,

D uszo! śp ij, duszo m oja, coś cierp iała N iech duszę tw ą orzeźw i, co m a

tyle! cierp ieć tyle!

R ów nie tru d n o w ytłu m aczy ć w sonetach w ątpliw ych co do a u to r­ stw a obecność tak ich sform ułow ań: „Bo gdy tu nam n a w ieki kazano się rozstać“, „Dla m nie zaś niech zgryzota drogę ściele głogiem “ , „Bo znam wielkość p rzek lęstw a m ojego n a n ieb ie“ 7. D alekie to od poezji M ickiewicza, bardzo bliskie n atom iast Słow ackiem u, jego m łodzieńczym sonetom w szczególności, ow ianym sk ra jn y m pesy­ m izm em , unoszącym w szystko do k ategorii ostatecznych.

Zbieżności te, k tó re m ożna — dla zachow ania praw id eł szczegól­ nej ostrożności — tłum aczyć, m ało praw dopodobnym zresztą, n a ­ śladow nictw em zn an y ch sonetów Słowackiego przez jakiegoś ów­ czesnego w ierszopisa starająceg o się „dopełnić“ cykl sonetów , k tó ry zabłądził do re d a k to ra N i e z a b u d k i , Leona Barszczewskiego, n a ­ b iera ją zgoła innego znaczenia w obec fa k tu ich echa w późniejszej, całkow icie ju ż dojrzałej tw órczości Słowackiego. W śród ech ty ch są fak ty drobne, podniesione ju ż przez H ertza, ale jest też echo w ażkie niesłychanie: echo, p rzew ijające się przez apostrofę do „ko­

(5)

176 I R E N E U S Z O P A C K I

chanki pierw szych d n i“ z pieśni IV Beniow skiego. Z auw ażył to H ertz, skupiając się na w spólnej obu utw o rom — apostrofie i jed n em u z so­ n etó w w ątp liw y ch — ap o stro fie frazeologicznej „Bądź zdrow a!“ Z agadnienie p rze ra sta je d n a k ram y tego spostrzeżenia.

W iadomo, że ta k m łodzieńcze sonety, ja k i ap o stro fa z B e n io w ­

skiego adresow ane b y ły do Ludw iki S niadeckiej. Z rozum iały je st

w ięc fak t, że w ap o stro fie p o w racają niesłychanie silnie echa m ło­ dzieńczych sonetów , zrozu m iały i um otyw ow any psychologicznie, gdyż ze w spom nieniem a d re sa tk i m ogły się w iązać w spom nienia dedykow anych jej ongiś utw orów . Że się w iązały, w ykazać nie tru d n o . A postrofa je st dość dokładn ą antologią m otyw ów zn an ych sonetów Słowackiego, stanow iąc dzięki tem u zjaw isko w y jątk o w e pod w zględem stosow anej p o etyk i zarów no w B en io w skim , ja k w ca­ łej dojrzałej tw órczości p oety, w yjątk o w e z racji trad ycy jneg o, k on­ w encjonalnego zasobu środków poetyckich, tak ich sam ych, jak im i dysponow ały m łodzieńcze sonety. Św iadom ość i celowość tego za- bięgu nie ulega kw estii — n a początku ap ostrofy jest w y raźn y adres do w spom nień. W jed n y m ze znanych sonetów Słow acki pisał:

Z w arzyła je s ie ń k w ia ty nad b rzeg iem strum yka; W iatr ty lk o ze sc h ły c h liśc i tu m an am i m iota;

— zaś w apostrofie w y raźn e w spom nienie tego :

C zuję zn ó w sm u tk i tęsk n e i prorocze, W tóruje m i z n ó w szu m ią c liść j e s ie n n y 8.

W m łodości p rzy ró w n y w ał m iłość „dziew icy“ do słońca (sonet I) — i to pow raca w ap o stro fie (w. 500— 501):

A m iło ść tw o ję m ia łe m n a k szta łt słońca W p am ięci m ojej.

W ersety apo stro fy (w. 501— 502):

A n io ł tw ó j b ez sk azy N a m oich p iersia ch sp ał —

8 K l e i n e r p rzeoczył w sw o im św ie tn y m kom en tarzu do B e n io w sk ie g o zarów n o tę zb ieżność, jak i d a lsze ech a so n etó w m ło d zień czy ch w apostrofie, odnosząc p o szczególn e w e r se ty do in n y ch u tw orów , p ó źn iejszy ch (por. J. S ł o ­ w a c k i , B e n io w sk i. W ro cła w 1949, s. 134— 139. B i b l i o t e k a N a r o d o w a . S eria I, nr 13/14). N ie słu sz n ie — to zb ieżn ość bardziej u m o ty w o w a n a i w y ­ raźniejsza.

(6)

— są p rostym , frazeologicznie bliskim p rzetw orzeniem w ersetów m łodzieńczych so netu IV:

M oże k ied y ś n a ło n ie innego a n io ła Czoło m o je rozjaśn i szczęścia b ły sk a w ica :

M otyw y uw iędłej róży, w ychylonej czary i tru cizn y , w ystęp u jące w apostrofie, w iodą swój ród niew ątpliw ie z sonetów m łodzieńczych, podobnie jak m otyw y śm ierci i grobu. Szczególnie m ocno widoczne jest to w zestaw ieniu apostrofy z son etam i III i IV:

Choć róża raz na w io sn ę k w itn ie i opada, Zdarza się, że w je s ie n i zn ow u się rozw ija, L ecz w ten cza s ta k a w ą tła , w y silo n a , blada... Tak choć szczęście n ie w raca, gd y raz człe k a m ija, C zasem przed zgon em u śm iech n a lic u osiada, A le i w ty m u śm iech u ju ż się śm ierć przeb ija. [IV] P iłe m śm ierć z rozkosz czary — i zasn ę n a w iek i... [III]

W apostrofie — niew ątp liw e podsum ow anie tego (w. 538— 542):

M artw y, od em k n ę ci w grobie ram iona, K ied y ty p rzy jd ziesz do zb iela łej róży Podobna, zasnąć. — Dosyć! P ie śń sk oń czon a!

Oko się m o je sen n e łzam i m ruży, R óże u w ię d ły — czara w ych ylon a,

W ty m kontekście fak t, że w apostrofie po w racają rów nież m o­ ty w y i frazeologia sonetów poddaw anych w w ątpliw ość co do a u to r­ stw a, n ab iera znaczenia szczególnego, ty m m ocniejszego że niektóre, głów ne dla apostrofy elem enty dadzą się odnieść ty lk o do sonetów w ątpliw ych, gdyż w znanych nie w y stęp u ją. T ak rzecz się m a z frazeologiczną ap ostro fą „Bądź zdrow a!“ , rozpoczynającą dw ie o ktaw y apo stro fy i pow racającą po raz trzeci jako jej o statn ie słowa (w. 544):

Już pożegn ałem cię — jeszcze b ądź zdrow a!

B ardzo w ażny to w erset — w ażny, bo p rzy po m in ający odeski sonet M ickiewicza Dobranoc. W szak w ty m w łaśnie sonecie m am y do czynienia z niekończącym się pożegnaniem kochanki, z ciągłym po w tarzaniem pożegnania „Dobranoc!“ , u w y d atn io n y m w zakoń­ czeniu :

Pow tarzając: dobranoc! n ie d ałb ym ci zasnąć.

(7)

178 I R E N E U S Z O P A C K I

Echo to staje się zrozum iałe tylko dzięki sonetow i VII, podaw a­ n em u w w ątpliw ość, k tó ry bardzo w idocznie w zorow any je st n a w zm iankow anym sonecie M ickiewicza, przek ształcając jego m o ty w y sytu acy jn e i słow ne w k ie ru n k u uw idocznionym w apostrofie z B e ­

niow skiego. Chodzi tu nie ty lk o o przew odnią apostrofę, kom ponu­

jącą u tw o ry przez fa k t anaforycznego p o w tarzania (w sonecie M ic­ kiew icza „dobranoc“ , w apostrofie i sonecie w ątp liw y m „bądź zdro­ w a “). Zbieżności są o w iele w yraźniejsze. W sonecie w ą tp liw y m m am y:

B ądź zdrow a! ju ż się kończą b ło g ich zab aw c h w ile

— zaś w M ickiew iczow skim :

D obranoc! ju ż d ziś w ię c e j n ie b ęd ziem b aw ili,

W sonecie w ątp liw y m :

B ądź zdrow a! n ie c h raz jeszcze serce m e zasilę

— zaś w M ickiew iczow skim :

D obranoc! n iech s ię serce p ok ojem zasili.

Dalej n a stę p u ją ju ż przek ształcenia w iększe. U M ickiewicza n ib y to przyjazne życzenia n a dobranoc, a w grun cie rzeczy coraz w iększe n a ra stan ie zmysłowości, wesołość i igraszka. W sonecie w ątp liw y m — coraz w iększy pesym izm : „Bo znam w ielkość p rzeklęstw a m ojego n a nieb ie“ . K ieru n ek przekształcenia zgodny w ięc z ten d en cjam i m łodzieńczej liry k i Słow ackiego, z ten d en cjam i jego sonetów w szcze­ gólności. Podobnie m a się rzecz z e ro ty k ą zm ysłow ą. U M ickiew icza silna, w yrazista: „Pozwól lic a “, „Daj m i pierś ucałow ać“. W sonecie w ątp liw y m — konw encja: „ n e k ta r u st anielskich “ , „czułych dłoń sp ojen ie“ . Znów zgodność z ten den cjam i liry k i Słowackiego, zaw sze dalekiej od ero ty k i zm ysłow ej, zawsze — w m łodości — konw encjo­ n aln ej, sen ty m en taln ej.

T utaj dopiero czas n a sięgnięcie do sonetów M ickiew icza dla w ytłum aczenia pew nych zjaw isk w sonetach w ątp liw ych . Są dw a, obce liryce Słowackiego z okresu m łodości: cień ero ty k i zm ysłow ej oraz ciągłe życzliwe w y ch ylenie podm iotu lirycznego w k ieru n k u adresatki. Spraw a e ro ty k i zm ysłow ej została już w yjaśnio na — zestaw ienie z M ickiew iczow skim pierw ow zorem w y k azuje k ieru n e k odkształceń w łaściw y Słow ackiem u. A zagadnienie drugie? W yjście poza „w łasne podw órko“ , poczucie „ciężaru cudzych łez“, ta k m ocno spow ijające sonety w ątp liw e, w k tó rych ad resatk a jest n ie ty lk o

(8)

okazyjną odbiorczynią reflek sji, ale jest jej w yznacznikiem i ośrod­ kiem zaintereso w ania lirycznego — to rzecz całkow icie obca m ło­ dzieńczej liry ce Słowackiego, uw ikłanej w bezustanne n arzekania n a los w łasny. W artości te p rzy jd ą dopiero później, około r. 1835, gdy Słow acki napisze w iersze Su m nienie, Rozłączenie, staw iając w liry ce k ro k n a drodze od egocentryzm u k u w artościom św iata otaczającego.

Pow inow actw o sonetów w ątp liw y ch z M ickiewiczowskim cyklem odeskim tłum aczy tu w szystko. W łaśnie w sonetach M ickiewicza zjaw isko to w y stęp u je stale („Potępi nas św iętoszek...“, „Luba! ja w zdycham ...“, Dobranoc). Z estaw ienie obu gru p sonetów pod ty m kątem w idzenia jasno pokazuje, że k ieru n ek przekształceń przebiegał w łaśnie k u egocentryzm ow i, k u zainteresow aniu się losem przede w szystkim w łasnym , ku sk u p ien iu się n a w łasnym w n ętrzu podm iotu lirycznego.

T aki w łaśnie pow inien być k ieru n e k ew olucji sonetów Słow ac­ kiego, z k tó ry c h znane, zapew ne późniejsze, sk u p iają się już w y ­ łącznie n a k ręg u w artości i odczuć w łasnych. U w zględnienie tego e ta p u ew olucji sonetów Słowackiego, k tó ry uw idoczniają sonety w ątp liw ie, tłum aczy jednolitość stylow ą znanych sonetów poety — któ rej osiągnięcie od razu, biorąc pod uw agę fak t zależności od Mic­ kiew icza, byłoby zjaw iskiem co n ajm n iej dziw nym . S onety w ątpliw e są n iejedn olite: obok p atetycznych, podniosłych stw ierdzeń, w ła ­ ściw ych dla poety k i Słowackiego — w y stęp u ją nieudolnie z nim i skojarzone frazesy „intym ności czułostkow ej“ , w zorow ane na sone­ tach M ickiewicza, ale — w przeciw ieństw ie do pierw ow zorów — n ieu m iejętnie rzucone n a tło resz ty utw o ru. Te sprzeczności stru k tu ­ raln e dysk w alifik u ją, oczywiście, arty sty czn ą w artość sonetów w ą t­ pliw ych. Ale tłu m aczą stru k tu rę sonetów znanych, pokazując drogę, k tó rą m łody Słow acki dochodził do koncepcji w łasnych, w ychodząc z cyklu M ickiewiczowskiego.

W św ietle ty ch rozw ażań narzu ca się jed n a tylk o hipoteza: s o ­ n e t y w ą t p l i w e p o c h o d z ą s p o d p i ó r a S ł o w a c ­ k i e g o , stanow iąc pierw szy etap jego twórczości sonetow ej, bardzo mocno, zb yt jeszcze m ocno ulegający w pływ om M ickiewicza; sta ­ now ią pierw sze, niezobow iązujące poetyckie próbki, pisane pod bez­ pośrednim w pływ em le k tu ry sonetów M ickiewicza. T ym tłum aczy się fak t, że Słow acki nigdzie ich później nie zanotow ał, ty m tłum aczą się późniejsze ich echa w B eniow skim , ty m też — n a koniec — należy

(9)

180 I R E N E U S Z O P A C K I

m otyw ow ać opublikow anie ich w espół z sonetam i znanym i jako cykl u tw o ró w jednego tw órcy. Zgodnie z przypuszczeniem P aw ła H ertza — zabłądziły najpraw dopodobniej do Barszczewskiego, red a k to ra N i e- z a b u d к i, bez w iedzy Słow ackiego, a ten je opublikow ał w ro k u 1842. P rzyjęcie innej hipotezy w iedzie do sprzeczności i opiera się n a zbyt w ielkim splocie przypadków : przypadkow ych zbieżności z sonetam i znanym i, p rzypadkow ych ech w B eniow skim , p rzypadko­ w ej publikacji w spólnej.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ale także i te niebezpieczeństwa, o których była mowa przed chwilą, jeśli tylko zgodzimy się, że veritas ut adaeąuatio jest wtórna wobec veritas ut

13- B a b kaW ezmii rego ziela fwieiego utłucz na miazgę, weź trochę tego foku, przyday do niego trochę Pryakw ie, pil to oboje z winem, leczy to febry kwar- tąnny.. 9 -

dany prostokąt miał pole

W koncepcji Humboldta różnorodność charakte- rów i życiowych postaw, z jakimi człowiek może stykać się w wolnej społeczności, jest war- tością niezbędną dla

Trudno rozstrzygnąć czy tak otw arcie postaw ione propozycje le ­ gata były dla króla K azim ierza zaskoczeniem, czy też b rał je w rachubę już godząc się

W praktyce, uczestnicy sporu mogą zgadzać się co do „aktualnego stanu wiedzy ” , mimo że wcale takiej zgody nie ma, mogą różnić się pozornie a mogą też

[r]

The kernel of the algorithm for the solution of the three-dimensional flow field around a circular cylinder is formed by the spectral algo­ rithm for the determination of the