• Nie Znaleziono Wyników

Kościół w Polsce w trzydzieści lat po zakończeniu Soboru Watykańskiego II

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kościół w Polsce w trzydzieści lat po zakończeniu Soboru Watykańskiego II"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

S tudia T eologiczne BiaL, D roh., Łom .

14(1996)

KOŚCIÓŁ W POLSCE

W TRZYDZIEŚCI LAT PO ZAKOŃCZENIU

SOBORU WATYKAŃSKIEGO II

Treść: I. Stare i nowe stworzenie; II. Sacrum i profanum; III. Duchowieństwo, zakony, wierni świeccy; Zakończenie.

W czasie reżim u k o m unistyczn ego K ościół w P olsce był podo bn y do n ie ­ zdobytej tw ierdzy i w ojenneg o okrętu, p row adzo neg o w p raw n ą ręką do portu przeznaczenia. G dy rozpoczął się S obór W atykański II, katolicy w P olsce p o d ej­ m ow ali czyny soborow e i pielgrzym ow ali na Jasną G órę na m o dlitew ne cz u w a­ nia. W szeregach „S olidarn ości” w ystępow ali duchow ni, o dp raw iając M szę św. i służąc p osłu g ą w konfesjonale.

Po „okrągłym stole” sytuacja się zm ieniła. „S olidarność” stopniała, w środ ­ kach m asow ego przekazu nasiliła się nienaw iść do K ościoła, a w N im sam ym pojaw iło się w iele niepokojących pom ruków . P od ryw an o autory tet K ościoła, lansow ano katolików , którzy w sobie nosili norm ę w iary i m oralno ści. B yli to w ierzący z d odatkiem „ale” . O statnia kam p ania prezy d en ck a po k azała słabość społeczeństw a polskiego, w w iększości katolickiego.

Z aszła w zw iązku z tym po trzeb a analizy zaistniałej sytuacji. P o d ejm o w a­ li ją biskupi polscy w orędziach, listach, słow ach pasterskich i kom un ikatach, kierow anych do w iernych. K usili się o nią rów nież d z ie n n ik a rz e 1. N ie było to jednak w ystarczające. Problem bow iem jest pow ażny, a jeg o rozw iązanie - trudne.

A by takiem u zadaniu sprostać, K o ściói zaw sze ma ob ow ią zek b a d a ć zna ki c za ­ sów i w yja śn ia ć j e w św ietle E w angeli (K D K 4). W ydaje się, że to św iatło je s t

dzisiaj szczególnie p otrzeb n e do w idzenia relacji m iędzy starym i no w ym stw o-B P E D W A R D O Z O R O W S K I

(3)

B P ED W A R D O Z O R O W S K I

rżeniem , m iędzy sacrum i profanum i m iędzy d uch ow ień stw em , zak o n am i i w ierny m i sowieckimi.

I. STA R E I N O W E S T W O R Z E N IE

„Stw orzenie” je st podstaw ow ą kategorią biblijną do rozum ienia B oga, św ia­ ta i człow ieka. Tylko B óg je s t S tw órcą, w szy stk o inne je s t stw o rzen iem (R dz 1,1-31). P o śró d stw orzenia człow iek zajm uje szczególne m iejsce, je s t on b o ­ w iem jed yn ym na ziem i stworzeniem , którego B óg chciał d,la niego sam ego (K D K , 2 4 )2. S tw orzenie to zostało naznaczone p iętnem grzechu (R dz 3,1-24) i aż d otąd ję c z y i w zd y ch a w bólach ro dzen ia (R dz 8,22). O dnow ienie u zy skało ono w Jezusie C hrystusie, który je st obrazem B oga niew idzialneg o - P ierw orodnym

w obec każd ego człow ieka (K ol 1,15). On je s t now ym stw o rzeniem , n ow ym

A dam em , p o czątkiem historii zbaw ienia ludzkości: j a k p rze z niepo słu szeń stw o

je d n e g o czło w ieka w szyscy stali się grzesznikam i, ta k p rze z p o słu szeń stw o J e d ­ n ego w szyscy staną się spraw iedliw ym i (Rz 5,19). W N im m a m y o d kup ien ie p rze z Jeg o K rew - odpuszczenie występków, w edług bog actw a Jeg o łaski (E f

1,7).

W Jezusie C hrystusie ludzkość o trzym ała m ożność stania się n ow ym stw o ­ rzeniem ; nie tylko Ż ydzi, lecz rów nież poganie (E f 2,15). Jest to now y c z ło ­ wiek, stw o rzony w edług B oga w spraw iedliw ości i p ra w d ziw ej św ięto ści (E f 4,24). Jest nim każdy, kto p o zo sta je w C hrystusie (2 K or 5,17). N ow e n arodzin y d ok on ują się we chrzcie św. (J 3,5; T t 3,5). S ą to narodziny w ed le D u ch a (J 3,5.8): dla tych, którzy są w C hrystusie Jezusie, nie m a ju ż potęp ien ia . A lb o ­

w iem p ra w o D ucha, który daje życie w C hrystusie Jezusie, w yzw oliło cię sp o d p ra w a grzechu i śm ierci (R z 8,2).

N ow e stw orzenie w ięcej znaczy niż obrzezan ie czy nieo b rzezan ie (Gal 6,15). N ie m a j u ż Ż yda ani poganina, nie m a ju ż niew o ln ika ani czło w ieka w o l­

nego, nie m a ju ż m ę żc zyzn y ani kobiety, w szyscy bow iem je ste śc ie k im ś je d n y m w C hrystusie Jezusie. Jeżeli z a ś należycie do C hrystusa, to je ste ś c ie też p o to m ­ stw em A b ra h a m a i zgo d n ie z obietnicą - dziedzicam i (G al 3,28-29). N o w e s tw o ­ rzenie tedy znosi istniejące podziały: na Ż yd ów i pogan (ob rzezan ych i nie-

o brzezanych), ludzi w olnych i niew olników , m ężczyzn i kobiety. P od ziały te m iały zn aczen ie w obec starego stw o rze n ia , w now ym n ajw ażniejszy je s t z w ią ­ zek z C h rystusem i każdy m oże w nim pozostaw ać niezależnie od nacji, stanu i płci. O bce są w ięc no w em u stw orzeniu nacjonalizm y, fem inizm y i an ty fem ini- zm y, taki lub inny status społeczny.

Ś w iadom ość tego stanu rzeczy je s t n iezw y kle w ażną dla K ościoła. P o k a ­ zuje ona bo w iem w łaściw ą hierarchię w artości, tzn. to, co je s t w ażne, co m niej w ażne lub w ogóle niew ażne. D la chrześcijanina najw ażn iejsze je s t to, że p rzez

(4)

K O Ś C IÓ Ł W P O L S C E W 30 LAT PO S O B O R Z E W A TY K A Ń SK IM II chrzest przeszedł 011 do now ego życia (J 3,5; 2 K or 5,17), stał się dzieckiem B ożym (1 J 3,1) i żyje ju ż nie sam , bo żyje w nim C hrystus (G al 2,20). R ze c z y ­ w istość ta je s t fundam entem w szelkiego budow ania. C hrześcijan in żyje ja k o now y człow iek, przezw yciężając w sobie starego człow ieka. N o w a godność, którą człow iek zyskuje, stając się chrześcijaninem , w yznacza m u now e je g o pow ołan ie i now e zadanie. D ar w ym ag a w spółpracy.

P ism o św. w różnoraki sposób określa to zadanie. R az w zy w a do w y rz u ce­ nia ze siebie starego kw asu i stania się przaśn ym (1 K or 5,7), innym razem naw ołuje do zdarcia ze siebie starego człow ieka i p rzy o b leczen ia się w now ego (Kol 3,9-10). P rzez chrzest zan u rza ją cy nas w śm ierć zo sta liśm y razem z N im

p o g rzeb a n i p o to, a byśm y i m y w kroczyli w now e życie (R z 6,4). R ządzi tu p ra ­

w o, że aby posiadać, trzeba zdobyw ać. C zło w iek otrzym ał od B o g a w sak ra­ m encie chrztu siebie sam ego: odrod zon ego z D ucha Ś w iętego. A by nim p o z o ­ stać i w zrastać ja k o now e storzenie, m usi dar zaakcepto w ać ja k o zadanie do realizacji. To, co obiektyw ne, m a się stać w człow ieku su biektyw ne, tzn. być przez czło w iek a potw ierdzone cod zienn ym w yborem .

P raw o to dotyczy czło w ieka indyw id ualnie i w spólnoty K ościoła, który jest niczym innym ja k relacją m iędzy C hrystusem i ludźm i, środ ow isk iem B o- sko-ludzkiego ży cia3. K ościół nie je st nad bu dow ą nad relig ią ani nad p o b o ż n o ­ ścią ludzką, lecz je st nazw aniem w ielorakich zw iązków , ja k ie za ch od zą m iędzy B ogiem O jcem a ludźm i przez C hrystusa w D uchu Św iętym . Jest to rz ecz y w i­ stość pierw o tn a K ościoła i w łaściw ie docelow a. Z baw ienie b ow iem zm ierza do tego, aby w szystk o zjednoczyło się w C h ry stu sie ja k o G łow ie (E f 1,10). S a k ra ­ m enty n ato m iast są zn ak am i i narzęd ziam i w e w n ętrzn ej je d n o ś c i K o śc io ła (KK, 1). P o d obną do nich, ch ociaż nie taką sam ą funkcję p ełn ią w K o ściele instytucje i w szelkie inne używ ane przezeń środki.

P o w yższa nauka C hrystusa, dla tych, którzy ją p rzyjm o w ali, b y ła św ia­ tłem i m ocą, dla tych natom iast, którzy ją odrzucali, staw ała się k am ieniem , o który się rozbijali. W historii K ościoła zaw sze byli jed n i i drudzy. D ziś w szakże w zrasta liczba tych, którzy bądź nie znają tej nauki, bądź ją nag in ają do w ła ­ snych poglądów , bądź w ręcz ją odrzucają. Jest w ielu w ierzących ka to likó w o

bardzo h'lko w zględ nej g otow ości przem iany. Z adają oni sobie trud, aby p r z e ­ strzeg a ć p rzyk a za ń i w yzbyć się cech, które uznali za grzeszne. N ie m a ją n a to ­ m iast w oli i nie są g otow i sta ć się w całości now ym człow iekiem , zerw a ć ze w szystkim i m iaram i czysto naturalnym i, w idzieć w szystko w św ietle n a d p rzyro ­ dzonym , nie chcą się zd ecyd o w a ć na pełn ą m etanoię, na w łaściw e naw rócenie. D latego w dobrej w ierze trzym ają się oni w szystkiego, co im się w edług k ry te ­ riów naturalnych w ydaje uzasadnione. Z czystym sum ieniem zacho w ują sw oją sferę suw erenną: np. nie czują się zo b ow ią za ni do m iłości nieprzyjaciół, dają w

3 S zerzej n a ten tem at p isa łe m w art. K o śc ió ł rzec zy w isto śc ią B o sk o -lu d z k ie g o ży c ia , w:

(5)

B P ED W A R D O Z O R O W S K I

p e w n y c h g ra nicach upust sw o jej p ysze i uw ażają za sw oje św ięte p ra w o n a tu ­ ralną reakcję obronną w obec spotykających ich u p o ko rzeń 4.

Stary człow iek w yłazi z chrześcijanina najczęściej przy okazji m otyw acji. Jeżeli ten, który p rzez ch rzest stał się synem B ożym , kieru je się w życiu m o ty ­ w am i p rzeciw nym i B ogu, o znacza to, że źródło n ad p rzyrod zo neg o ży cia w nim zostało zasypane i nie w yw ołuje w łaściw ych m u skutków. Są chrześcijanie g o r­ liw i, ale też są letni i zim ni, po łow iczni lub w ręcz w ypierający się sw ojej m etry ­ ki chrzcielnej.

K ościół w Polsce w dobie obecnej m a szczególne zadanie: głosić całą E w a n ­ gelię z Jej w ym ogam i i m ocą, z K rzyżem i Z m artw y ch w stan iem C hrystu sa, a n ie w yb ió rczo , by się p rzypo dob ać tem u lub innem u. K ościół po trzeb u je św ia d ­ ków tej nauki, ja k też now ych środków jej przekazu. O d d ziały w anie na um ysły w inno iść w p arze z oddziaływ aniem na w olę. P roblem em w ielu ludzi d ziś je s t nie brak w iedzy, lecz niezdolność pójścia za tym , co ro zum p o k azu je ja k o d o ­ bro. L u d zie nie m ogą żyć ja k o now e stw orzenie, bo nie p o trafią w y zby ć się z siebie starego człow ieka. S ą nieraz m łodzi w iekiem , a starzy duchem .

II. S A C R U M I P R O FA N U M

P ojęcie sacrum i p rofanum je st p odstaw ow ym narzędziem w ręk ach re li­ gio zn aw có w 5. U żyw ają go rów nież teologow ie ch rześcijań scy dla o k reślen ia » relacji m iędzy K o ściołem a św iatem . S obór W atykański II zapalił zielo n e św ia­

tło dla teo logii rzeczyw istości ziem sk ich6. Ich rozw ój poszed ł w kierunku ta k ie ­ go w idzenia tego, co św ieckie, że zepchnęło ono w cień to, co sakralne. W następ stw ie tego zaczął w E uropie Z achodniej, także i w P olsce, za cho dzić p ro ­ ces ześw iecczen ia różnych dziedzin życia K ościoła7. Jest to zjaw isko nied o b re i trzeb a m u się przeciw staw iać.

P otrzeb a ta w ynika ju ż z etym ologii term inów . P rofanum b ow iem znaczy to, co zń ąjd uje się p o za tym , co sakralne (fanum ). R acją bytu, fu nd am en tem i u zasad n ien iem dla tego, co św ieckie, jest to, co sakralne. G dy zm n iejsza się obszar sa c ru m , w tedy słabną fundam enty p rofa nu m . Stw orzen ie bow iem bez

S tw o rzyciela zanika (K D K 36). M iędzy sacrum a pro fan um zachodzi sw ego

rodzaju dialektyka: autonom ii i zarazem by cia razem , po zo staw an ia so b ą bez w c h łan ian ia siebie w zajem nie. U znanie B oga byn a jm n iej nie sp rzeciw ia się

g o d n o ści człow ieka, skoro g o d n o ść ta na sam ym B ogu się zasadza i w N im się

4 D . v o n H ild e b r a n d , P rze m ie n ie n ie w C h ry stu sie , K rak ó w 1982, s. 11-12.

5 Z o b . z w łasz c za : J. G r a n d m a is o n , L e m o n d e et le s a c re , P aris 1966; M . E lia d e , T ra kta t о

h isto rii religii, W arszaw a 1966; R. O tto , Św ięto ść , W arszaw a 1968.

6 G łó w n ie p rz ez k o n st. „G au siu m et sp e s” , ale ró w n ież p rzez tak ie tem aty jak : sa k ra m e n ta l- n o ść h isto rii z b aw ie n ia i K o ścio ła, litu rg ia i esch ato lo g ia.

1 S z e ro k o o tym piszą: E .L . M a s c a l, S e k u la tyza c ja ch rze śc ija ń stw a , W arszaw a 1970; C . D u q u o c , N ie ja sn o ś ć teo lo g ii se k u la ryza cji. W arsz aw a 1975.

(6)

K O Ś C IÓ Ł W P O L S C E W 30 LAT P O S O B O R Z E W A TY K A Ń SK IM II

doskonali... p rzy braku fu n d a m e n tu B ożego i nadziei życia w iecznego g o d n o ść człow ieka, j a k to d ziś często widać, doznaje bardzo p o w a żn eg o uszczerbku (K D K

21

).

W religiach pierw otnych obszar sacrum określany był d ośw iad czen iem relig ijnym , tradycją i zw yczajam i. C hrześcijaństw o p o siad a B oże O b jaw ien ie i ono p o u cz a o tym , w jak i sposób i gdzie B óg je s t obecny w św iecie p ośród sw ego ludu. C złow iek w ch rześcijaństw ie nie dysponuje sam o w olnie sacrum . O n je p rzy jm u je z O bjaw ienia. K ościół zarazem je st nie tylko d ep ozytariuszem , stróżem i przekazicielem O bjaw ienia, lecz rów nież jeg o kom entatorem . M a w ięc w pływ , o czyw iście w zględny, na zaw ężenie lub p oszerzen ie sacrum . Ś red n io ­ w iecze było okresem p oszerzania się sacrum , w O św iecen iu zaczęło się ono gw ałtow nie kurczyć. D ziś jesteśm y bardziej sp adkobiercam i tendencji O św ie­ cenia niż Ś redniow iecza. W idać to zw łaszcza w p ojm o w an iu w iary, stosunku K ościoła do św iata oraz liturgii.

W sp ó łczesn e ześw iecczenie w w ierze najczęściej w yrasta ze sw o iście p o ­ jęteg o racjonalizm u . N ie je s t to zjaw isko now e. P róbę je g o analizy p o djął S ob ór W atykański II (K D K 19-22). W ydaje się, że w P olsce usy stem aty zo w an y ra c jo ­ nalizm ateistyczny, je ż e li jesz c z e istnieje, je st p o zo stało ścią system u m ark si­ stow skiego. S p otyka się n atom iast w iele przejaw ów racjo n alizm u u p ro sz czo n e­ go, który zakłada, że istnieje tylko to, co się da w ykazać ludzkim rozum em . D ziedzinę w iary natom iast w yrzuca się na pole irracjon aln ości. W ślad za tym lansuje się tezę, że w ierzyć przystoi człow iekow i prostem u, a nie w y k szta łc o ­ nem u. Inteligent - tw ierdzi się - pow inien p o zostać liberalny m w spraw ach w ia­ ry. Sam ostatecznie m oże w ierzyć, nie pow inien n atom iast sw ojej w iary p ro p o ­ now ać innym . N igdy też nie pow inien w im ię w iary w ysu w ać n akazów lub zakazów , a je ż e li ju ż to czyni, niech odw o łuje się do racji og ólnolud zkich, a nie do C hrystusa. Inaczej będzie tradycjonalistą, fund am en talistą lub w ręcz za co fa­ nym , niem odnym . Takich ośw ieconych katolików w P olsce je s t dużo, oni też najczęściej w y stęp u ją w laickiej prasie.

Inną postacią racjonalizm u jest wiara wybiórcza. Jej przedstaw iciele n ajczę­ ściej norm ę wiary i m oralności um ieszczają we w łasnym rozum ie. Jest to przy tym rozum o określonych ram ach, stroniący przed poznaniem obiektyw nej rzeczyw i­ stości. Tacy ludzie naw et się boją rzeczyw istości, bo m ogłaby się im okazać n ie­ wygodną. Tacy ludzie nie cierpią autorytetów: św ieccy nie znoszą księży, księża krytykują biskupów, a teologow ie w ystępują przeciw U rzędow i Ń auczyciełskie- mu Kościoła. W dyskusji są niewybredni i zw ykle w zanadrzu posiadają w iele epitetów.

D o socjologów należy badanie, ja k głębok o i n a ja k im obszarze ten typ racjonalizm u zapuścił korzenie w Polsce. P odstaw ow ym zad aniem K o ścio ła n atom iast je st nie dać się odłączyć od C h rystusa i stać n a g run cie realizm u onto- logicznego. Verum qu ia ens, a nie verum quia factum lub quia facien d u m 8. W ia­

(7)

B P ED W A R D O Z O R O W S K I

ra je s t staniem przy Tym , który je st i całkow itym oparciem się n a N im . Jeżeli

nie uw ierzycie, nie ostoicie się (Iz 9,7). P rzek azyw anie w iary nie je s t h o łd o w a­

n iem św iatu, a zabieganie o coraz to now ych ludzi w ierzących nie je s t d o g ad z a­ niem ich zachciankom . W iara je st spraw ą praw dy i dobra, a nie tego lub ow ego u podobania. O stateczną jej p rzyczyną je st zaw sze B óg. Tw orzy on sferę s a ­

crum , która sw ym prom ien iow aniem obejm uje profanum .

W relacji K ościoła do św iata sacrum i profan um w ystęp uje ja k o ja k o ść , a nie p rzestrzeń. N ie da się m iędzy nim i w yznaczyć granicy geograficznej. To, co w łaściw e je s t sakralności oraz św ieckości znajduje się w K o ściele i św iecie. Tym niem niej K ościół w idzi sw oje zadanie ja k o uśw ięcen ie św iata. K ościół czuje się o d po w iedzialny za istnienie sacrum pośród p ro fa n u m 4.

N au cza o tym S obór W atykański II, zw łaszcza gdy n azy w a K o ściół sa k r a ­

mentem, czyli znakiem i narzędziem w ew nętrznego zjednoczenia z B ogiem i je d n o ­ ści całego rodzaju ludzkiego (K K i ; K D D 42): B óg p o w o ła ł zg rom ad zen ie tych, co z w iarą spog lądają na Jezusa, spraw cę zb aw ienia i źródło p o ko ju ora z j e d ­ ności, i ustanow ił K ościołem , aby ten K ośció ł b ył dla w szystkim razem i dla każdego z osobana w idzialnym sakram entem ow ej zbaw czej je d n o śc i (K 9); u sta ­ now ił C iało swoje, którym je s t K ościół, ja k o p o w szech n y sa kra m ent zb a w ien ia

(KK 48); czynn ości liturgiczne nie są czyn no ścia m i p ryw atnym i, lecz kultem

K ościoła, będącego sakram entem je d n o śc i (K L 26).

N a u k a so borow a o K ościele ja k o sak ram en cie p o k azu je in aczej niż w religioznaw stw ie zw iązek m iędzy sacrum a profanum . To, co św ieckie, je s t tu elem en tem składow ym sakram entu - je g o m aterią. Sacru m w tym m iejscu p rz y ­ zyw a pro fanu m i czyni zeń narzędzie zbaw ienia. R zu ca to św iatło na istnienie K ościoła w św iecie. K ościół nie je st rzeczyw istością o d erw aną od św iata lub je m u przeciw ną, lecz je st w św iecie i d la św iata, aby przezeń św iat dostąpił zbaw ienia. K ościół nie pom niejsza św iata, lecz p rzy cho dzi m u z pom ocą. C i, co tego nie rozum ieją, są przeciw ni zarów no K ościołow i, ja k i św iatu. K ościół solidary zuje się z tym i w szystkim i, którzy św iat rozw ijają, b ro n ią go przed z n i­ szczeniem , d o kładają starań, by był on natu ralny m śro do w isk iem ży cia lu d z­ kiego.

K ościół, czerpiąc dla siebie naukę z O bjaw ienia, w ie, że rządzi się ono praw em reprezentacji. Przez udzielanie się B oga konkretnym ludziom lub w sp ó l­ notom pokazuje ono zbaw cze w ydarzenia B oga w zględem całej ludzkości. O sta­ tecznym hory zontem O jbaw ienia je s t zaw sze ludzkość, a nie tylko jej p rz ed sta­ w iciele. W takiej roli w Starym T estam encie w ystępow ał Izrael, a w N o w y m - K ościół. Jest on m isterium obecności B oga w św ieci. M isterium to tw orzą: B óg, św iat (jako n atu ra i kultura, przestrzeń i historia) i czło w iek (stw o rzenie i o so ­

9 N ie m ają racji K. R a h n er i H. V orgrim ler, gdy piszą: „ta p ara pojęć nie n a d a je się do w y ra ż e n ia sp o so b u , w jak i c h rz e śc ija ń stw o w idzi s'w iat i ja k in te rp retu je sam o sie b ie ” (M a ty

sło w n ik teo lo g iczn y. W arszaw a 1987 kol. 402). R o z u m ie ją oni „ sa cru m ” ja k o o d e rw a n ie się od

(8)

K O Ś C IÓ Ł W P O L S C E W 30 LAT PO S O B O R Z E W A T Y K A Ń SK IM II b a )10. K ościół, m ając n a sw oim obliczu św iatło C hrystusa, chce nim o św iecić w szystkich ludzi, a będąc sakram entem w ew nętrznego zjed no czen ia z B ogiem , chce je d n o cz eśn ie być znakiem i n arzędziem je d n o ś c i ca łeg o rodzaju ludzkiego (K K 1). Z now u w ięc sacrum ukazuje się jak o rzeczyw istość w ew nątrz pro fan um , a nie na je g o obrzeżach.

Z tego płynie w skazanie, że religijno ść je st cen tralną spraw ą człow ieka, a nie je g o m arginesem . N ie m ożna jej zam knąć w zakrystii. M usi ona ro z b rzm ie­ wać p ełn ą naw ą kościelną. K ult i m oralność są w niej n iero zerw aln ie ze sobą złączone. E tyka je s t fundam entem ładu ekono m iczneg o i p olitycznego.

P olsce na przestrzeni lat pow ojen ny ch ciągle zagrażała etyk a sytuacyjna. C zęsto odw oływ ała się on a do extrem a necessitas, w której d obra stają się w sp ó l­ ne, a przetrw anie urasta do naczelnej norm y. L u dzie byli o dgórnie staw iani w sytuacji, że, jeże li nie ukradł, nie przeżył, i je ś li nie skłam ał, nie u trzy m ał się na stanow isku. N a swe tw arze zakładali m aski, bo p o k azy w anie odsłoniętej tw a­ rzy było niebezpieczne. S iłą rozpędu postaw y te u jaw n iają się w ludziach epoki po okrągłym stole. C hcieliby oni popraw y ek onom icznej, z zach ow aniem u tar­ tych postaw etycznych.

W latach zniew olen ia k om unistycznego ludzie ci d obrze czuli się w św ią­ tyniach i w ypełniali je tłum nie. Z najdow ali tam bo w iem dla siebie pew n ego rodzaju uspraw iedliw ienie sw oich czynów, a nadto przyłączali się do tych, którzy w alczyli o w olność. G dy po zm ianę system u polityczn ego , k sięża zaczęli w ołać 0 lad m oralny w życiu pryw atnym i w spólnym , napotkali u tych ludzi n a sp rz e­ ciw. O pór szedł w kierunku po derw ania autorytetu K ościoła. Z d arzało się, że gdy w telew izorze p okazyw ał się człow iek w sutannie, lud zie odm aw iali m u racji, zanim usłyszeli to, co chciał pow iedzieć. N ie je s t w ykluczone, że p o sta ­ w am i tym i kierow ały finansiery św iatow e. W ten sposób na now o ch cian o w y ­ elim inow ać sacrum z życia a w olność traktow ać w o d erw an iu od w artości. K ościół, d otychczas obrońca w olności, teraz zaczął być po strzegan y ja k o b a ­ stion tradycjonalizm u i ograniczeń. W w ielu m iejscach ro zp oczął się exodus ze św iątyń.

S. W ilkanow icz stw ierdził, że p rzy obecnym stanie na szej religijności la i­

cyzacja społeczeństw a p o lskieg o je s t n ie u c h ro n n a " . P ro g n o zo w an ie o losach

K ościoła je s t rzeczą trudną, w ystępuje bow iem w nich czyn nik n ad p rzy ro d z o ­ ny. Tym niem niej zadaniem K ościoła je st badać znaki czasu, staw iać diagn ozę 1 podejm ow ać w łaściw e środki zaradcze. G dyby w 30 lat po S oborze W atykań­ skim II laicyzacja w K ościele w P olsce stała się rzeczy w iście zjaw iskiem p o ­ w szechnym , nie byłoby to dobre ani dla K ościoła, ani dla państw a.

Toczący się obecnie w P olsce dialog m iędzy K ościo łem a pań stw em c ią ­ gnie za sobą ogon kom unistycznej ideologii. D ziw nym je s t nie to, że sp ad k o ­

10 Z ob. E. O z o r o w s k i, E u ch a r ys tia w n a u c e i p ra k tyc e K o ścio ła k a to lick ie g o , P o zn ań 1990. s. 179-183.

(9)

B P ED W A R D O Z O R O W S K I

biercy m inionej epoki ko rzy stają z jej dorobku, lecz to, że ludzie K o ścio ła c z ę ­ sto w d yskusjach p ublicznych w ikłają się w m eandry laicystycznej propagandy. L u d zie K ościo ła pow inni uczestniczyć w po lity ce i w ogóle w życiu sp o łecz­ nym . Jeśli je d n a k w y stęp u ją ja k o ludzie w ierzący, nie m ogą zap o m in ać o tym , co o k reśla ten status. K ościół m a w y starczająco św iatła, by oceniać politykę. N ie m usi n aw et sięgać p o pom oc do filozofów . L u dzie w ierzący je d n a k nie m o gą siebie przepołow ić: na tych w życiu pu b liczn y m i n a tych w życiu p ry w a t­ nym . W iara bo w iem obejm uje całego człow ieka, a nie je g o połow ę. C zym d u ­

sza w ciele tym w św iecie (p o w in n i być) ch rze śc ija n ie '2.

Z eśw iecczenie, w kradające się do K ościołą, najbardziej n iebezp ieczne je s t w liturgii. Jest ona bo w iem Jego źródłem i szczytem (K L 10). D o k o n u je się ono ju ż w tedy, kiedy kult o dryw a się od m oralności. P roces taki kończy się zw y kle zw yro d n ien iem liturgii i upadkiem religii. L iturgia je s t w yrazem i p rzejaw em życia K ościoła. Jest ona ow ym św iętym św ię tych , do którego w ejść m o gą tylko ludzie w ierzący i praktykujący. D latego bud zą niepokój te M sze św., zw łaszcza przy okazji u ro czystości państw o w ych, w któ ry ch p o za g arstk ą w ierzących , u czestn iczą ludzie, nie przyzn ający się w o góle do K ościoła. C zy nie lepiej by łoby w takim p rzypadku zam iast M szy św., odpraw ić liturgię S łow a?

C elebracja euch ary styczna przebiega w edług u stalo neg o p rzez K ościół p o ­ rządku. P raw o liturgiczne w yraźnie określa, co w niej m ożn a zm ienić, a czego nie w olno ruszać. D latego też, gdy ktokolw iek sam ow oln ie p rz ek ształca ryt E ucharystii, dokonuje na ten ryt zam achu. Z jaw iskiem n ieb ezp ieczn y m u ro c z y ­ stych celebracji euchary styczny ch w P olsce w o statnim czasie są n iek oń czące się p o w itan ia i podziękow ania. P rzeradzają się one niekied y w odrębn e a k a d e­ m ie, w których każdy m a dostęp do m ikrofonu i gdzie p io senki św ieckie p rz e ­ platają się z religijnym i. T akie celebracje trw ają zw y kłe długo, ale w ięk szość czasu w yp ełn ia profanum , nie sacrum . Jest to po p ro stu ze św iecczen ie liturgii.

W ślad za nim po stęp uje ześw iecczenie zw yczajów . W m in io n y m okresie św ięta k ościelne zastępow ano często św iętam i św ieckim i. D ziś tro ch ę zjaw isk o to się zm niejszyło. T endencje natom iast po zo stają żyw e. M ało tego, w ielu w ferw orze krytyki, zarzu ca patriotyczny m u roczy sto ściom liturgicznym , że są n iczym innym , tylko tym , czym p rzedtem były u ro czystości ko m u nistyczne. H asło p o lity kow anie stało się m ieczem o dw u ostrzach.

D la w ielu w P o lsce do dziś p rzeszkadzają k rzy że w szkołach i zakład ach przcy. Z d jęcia ich d o m ag ają się w im ię tolerancji i p raw m niejszości. P rzy o k a ­ zji n ad u ży w a się p o jęcia ekum enizm u, gdy rozu m ie się go ja k o o g ałacan ie d ru ­ giej strony lub u bijanie w łasnych interesów . W m iastach, gdzie je s t w iele ró ż ­ no rodnych kościołów , zw ykle dzw ony m ilczą, bo przew ażn ie k o m u ś nie o d p o ­ w iadają.

T endencja do usu w an ia znaków religijnych, by nie drażnić innych, kończy się zw ykle całkow ity m ześw iecczeniem . W takich środow iskach m o że się ostać

(10)

K O Ś C IÓ Ł W P O L S C E W 30 LAT PO S O B O R Z E W A TY K A Ń SK IM II tylko w iara pryw atna. N a kult publiczny nie m a w nich m iejsca. P rofanum w y ­ parło sacrum .

III. D U C H O W IE Ń S T W O , ZA K O N Y , W IE R N I Ś W IE C C Y

D ucho w ień stw o , zakony i w ierni św ieccy są trzem a stanam i K o ścio ła i m ają w nim sw oją rolę do spełnienia. Z adanie to tym lepiej w y ko nu ją, im w doskonalszej po zostają ze sobą harm onii. P raw da ta zaw sze była aktualna, a dziś nabrała szczególnego znaczenia. W realizacji p osiada ona sw oje blaski i cienie.

P rzed S oborem W atykańskim II do stanu duch ow neg o w cho dziło się przez tonsurę, po S oborze - przez św ięcenia diakonatu, prezbiteratu i episkopatu. T w o­ rzą one trzy stopnie sakram entu św ięceń, który je st fu nd am entem w szystkich władz, praw i ob ow iązków ludzi duchow nych. Ich w ładza dzieli się na w ładzę św ięceń i w ładzę ju ry sd y k cji. B iskupi razem w zięci są następcam i k oleg iu m apostołów , presbiterzy, cho ć nie p o sia d a ją szczytu kap łań stw a i w w yko n y w a ­

niu sw ej w ładzy zależni są o d biskupów, zw iązani są je d n a k z n im i godnością kapłańską (K K 28), diakoni w reszcie um ocnieni łaską sakram entalną, w p o s łu ­ dze liturgii, słow a i m iłości służą ludow i B ożem u w łączności z biskupem i je g o kapłanam i (K K 29).

S tan duchow ny w K ościele nie je st klanem . R ekrutuje się on z ludzi i dla ludu je st ustan ow iony (H br 5,1 ). W K ościele nie m a k ap łań stw a d ziedzicznego. Każdy, kto przyjm uje sakram ent św ięceń, nobilituje rodzinę, parafię i diecezję, z której pochod zi, i w iąże się z całym K ościo łem szczeg óln ym i w ięzam i. N ie m oże w ięc być m ow y o kaście kapłańskiej. K lerykalizm i anty klerykalizm są zw yrodnieniam i społeczności kościelnej. Tam , gdzie te postaw y do ch o d zą do głosu, cierpi kom unia K ościoła, której p o dstaw ow ym praw em je s t m iłość i h ar­ m onia w spółistnienia.

C zy K ościół m oże istnieć bez sakram entu św ięceń? C hrystus, w y braw szy spośród ludzi uczniów , których nazw ał apostołam i (Łk 6,12) przek azał im w ła­ dzę nau czania i uśw ięcania, a oni tę w ładzę p rzez w łożenie rąk przekazali n a­ stępnie sw oim uczniom . W ten sposób K ościół pow stał i ro zw ijał się drogą pow ołania, które pochodzi od B oga O jca i do ciera do ludzi p rzez C h ry stu sa w D uchu Św iętym . D o K ościoła w chodzi się przez p rzyjęcie w iary i chrztu. K o ­ ściół je st m atką, która rodzi now e dzieci. W tym dziele obecność ludzi, któ rzy przyjęli sak ram ent św ięceń je st konieczna i niezastępow alna.

R eform atorzy szesnastow ieczni w sw oim p roteście odrzucili sak ram en t św ięceń. P osiad ają oni dziś nazw y (prezbiter, b iskup), ich treść w szak że ra d y ­ kalnie zm ienili. Są to w ybrani przez lud p rzew odnicy gm in lub innych w sp ó l­ not. K ościół katolicki natom iast oparł się tej pokusie. Po S oborze W atykańskim II w szakże katolicy żyjący w śród protestantów poczęli ulegać ich w pływ om . W następstw ie tego opustoszały sem inaria, a rola kapłana w życiu parafii została ograniczona do m inim um .

(11)

B P ED W A R D O Z O R O W S K I

P olsk a w tym czasie szla inną drogą. W system ie k o m un istyczny m biskup i ksiądz byli jed y n y m i po dm iotam i do rozm ów z w ładzam i państow ym i. Ś w iec­ ki, ja k o przedstaw iciel K ościoła, w łaściw ie w tych kontaktach nie w chod ził w rachubę. D uchow ny jed y n ie m ógł cokolw iek załatw ić na rzecz w spólnoty, której posługiw ał. W następstw ie rozrosła się n iepo m iern ie ro la ducho w n ego i sk ur­ czyła rola św ieckiego w K ościele. Św iecki często był p rześladow an y za sw oją p u b liczn ą działalność w K ościele lub w y korzystyw any do d ziałania n a szko dę K ościoła. W p row adzało to n ieufność w e w spó lno cie kościelnej i częste d y s­ p ensow anie się św ieckich od czynnego udziału w życiu k ościelnym . To z kolei pociągało za sobą podział na: m y i wy, a naw et przekon anie, że K o śció ł stan o ­ w ią duchow ni.

A ktualnie K ościół w P olsce m a w iele pow ołań k apłańskich i dzieli się nim i z K ościołam i w św iecie. D u chow ieństw o w kraju d obrze sp ełn ia sw oje k ościelne i obyw atelskie obow iązki. N ie m o żna mu zarzucić nieuctw a czy b ra ­ ku gorliw ości w skali ogólnej. D uchow ieństw o je st siłą K ościoła w Polsce. M oże dlatego w ostatnim czasie nasiliło się tak w iele na niego ataków : zabójstw a, okaleczenia, szkalow anie w środkach m aso w eg o przekazu. K ościół nie boi się tych p rześladow ań , w ie bow iem , że krew m ęczenników je s t n asieniem c h rze śc i­

ja n (Tertulian). W ierzy rów nież, że ja k długo duchow ni nie u tracą w iary i nie

zw ątp ią w sens sw ego posłannictw a, nie upad nie przed naporem ataków . N osi przy tym w sobie troskę o to, by duchow ni, w yniesieni na św iecznik i i o b arcze­ ni tak w ielkim zadaniem , nie zapom nieli o tym , że są i m ają być ludźm i. Z czterech form acji (ludzka, intelektualna, duch ow a i pastoralna), lud zka je s t n aj­ trudn iejsza i n ajw a żn iejsza13.

D uch ow ny w P olsce nie je s t tylk o fu n kcjo n a riu szem kultu. Takim go u c z y ­ niono za w schod nią naszą granicą i takim się stał dobrow o ln ie po stron ie z a ch o ­ dniej. K ościół w P olsce trzym a się w tym w zględzie nauki soborow ej, która brzm i: K apłan urzędow y (m inisteria lis), dzięki w łądzy św iętej, ja k ą się cieszy,

kształci lud kapłański i kieruje nini, spraw uje w zastęp stw ie C hrystusa (in p e r ­ sona C hristi) O fiarę eucharystyczn ą i składa ją B ogu w im ieniu ca łego ludu

(K K 10). K ształcenie i kierow anie nie sprow ad za się tu tylko do p o siad an ia odpow iedniej w iedzy i talentu rządzenia.

K ażdy kapłan w P olsce p rzechodzi form ację sem inaryjną, a w ielu nadto o dbyw a studia specjalistyczne, czego na ogół brakuje w iernym św ieckim . M o ­ głoby w szakże tak się zdarzyć, że konkretny w ierny św iecki pod w zg lęd em w iedzy i charyzm atu byłby lepszy w k ierow aniu ludem od k o n k retnego d u ­ chow nego. I w takim przypadku nie m ógłby on jed n ak go całk ow icie zastąpić. K ierow nictw o i kształcenie ludu w K ościele b ow iem zakłada ja k o n iezb y w aln ą w ładzę św ięceń i w szystko to, co się z nią łączy. W innych p rzyp adk ach za m ie­ nianie duchow nych św ieckim i byłoby skazyw aniem się na am ato rszczy zn ę i w szelkiego rodzaju m anipulacje.

(12)

K O Ś C IÓ Ł W P O L S C E W 30 LAT PO S O B O R Z E W A TY K A Ń SK IM II R ola ducho w nego w K ościele różni się istotow o od roli w iernych św ie c ­ kich, tak ja k kapłaństw o p ow szech ne w iernych i kap łaństw o służebne ró ż n ią się istotą a nie tylko stopniem (K K 1 Oj). Przez chrzest człow iek staje się czło nkiem K ościoła C iała C hrystusa, przez sakram ent św ięceń natom iast człow iek zostaje w łączony w rzeczyw istość C h rystusa Głowy, P asterza i O b lubień ca K o śc io ła 14. S akram ent św ięceń daje człow iekow i m oc działania in p erso n a C hristi. Jest to moc konieczn a do istnienia K o ścioła pośród ludzkości. R ó żn ica w szakże nie jest barierą. O ba rod zaje k apłań stw a (pow szechne i słu żebn e) są w zajem nie

sobie p rzyporządk ow ane (KK 10).

W ierni św ieccy w K ościele p osiadają sobie w łaściw ą niezby w aln ą g o d ­ ność, płynącą z ich u czestnictw a w kapłańskiej, królew skiej i n auczycielskiej godności C hrystusa. Pełnią sw oje kapłaństw o przez w spó łd ziałan ie w o fia ro ­

w aniu E ucharystii... p rzyjm o w a n ie sakram entów , m o d litw ę i d ziękc zyn ien ie, św iadectw o życia św iątobliw ego, zaparcie się siebie i czynną m iło ść (K K 10).

G odności tej, ja k też w ynikających z niej praw i ob ow iązk ów nikt z w ierny ch św ieckich nie m oże pozbaw ić. P ocho dzą one bo w iem od C hrystusa, a nie od ludzi.

Jed n a i druga godność (św ieckich i duchow nych) je s t au ton o m iczn a i nie m oże być zaw łaszczona. W praktyce natom iast w y stępo w ało w ch łanianie fu n k ­ cji św ieckich przez duchow nych i odw rotnie. K iedy po Soborze W atykańskim II coraz w ięcej św ieckich w P olsce zaczęło studiow ać teologię, p ojaw ił się p ro ­ blem znalezienia dla nich pracy zgodnej z w ykształceniem . R ozpoczął się w te ­ dy napór na instytucje kościelne, obsadzane w w iększości przez duchow nych. S ytuacja była o tyle trudna, że św ieccy żądali od du chow nych opłaty za sw oje usługi. D otąd duchow ni żyli z ofiar sowieckich, teraz św ieccy chcieli żyć z o fiar duchow nych. Jedni i drudzy patrzyli na siebie pod kątem roszczeń pieniężnych. Z m iana stystem u politycznego chw ilow o przerw ała ten stan napięcia. W ielu katechetów św ieckich w eszło do szkół, inni dostrzegli inn e m ożliw ości d ziała­ nia w obrębie K ościoła. Problem ten jed n ak w róci z pow rotem , jeże li nie z o sta­ nie ro zw iązany na płaszczyźnie teologicznej.

E lem en t instytucjonalny je st niezbędny w K ościele. K ościół ja k o ruch ty l­ ko niedługo p o trafiłby się utrzym ać. N ie je s t dobrze, gdy in sty tu cjo n aln o ść K ościoła zbytnio się rozbudow uje, w tedy bow iem sam a siebie pożera, ani też gdy zbytnio się kurczy, w tedy bow iem traci sw oją siłę. In sty tu cja tw orzy jak b y zabezpieczenie dla charyzm atu. K ościół jest w tedy w spólnotą żyw ą, kiedy w szy ­ scy jej członkow ie d ziałają dla jej dobra, kiedy jed n i dla drugich są w sparciem , a nie balastem . G ranicą m ojej w olności je s t w olność drugiego człow ieka, a m i­ łość B oga spraw dza się w m iłości bliźniego. S obó r W atykański II szczegółow o określił w zajem ne pow inności św ieckich i duchow nych w K ościele (K K 38). U w zględniają one zarów no to, co w yn ik a z sakram entów , ja k i to, co p ły n ie z charyzm atów , talentów oraz u m iejętności w yuczonych.

(13)

B P ED W A R D O Z O R O W SK I

O sobnym zagadnieniem są zakony. S obó r w ydzielił je w o drębny stan i stw ierdził, że nie je st on sianem p ośrednim m iędzy stanem d uch ow nym i św ie c ­

kim, lecz z je d n e g o i drugiego Bóg pow o łu je niektórych chrześcijan, aby w ż y ­ ciu K ościoła korzystali ze szczególnego daru i byli, każdy na sw ój sposób, p o ­ m ocni w zbaw czym je g o po sła n n ictw ie (KK 43). S o borow e do w arto ścio w an ie

zakonów nie w szędzie m ogło znaleźć swe zasto sow anie praktyczne.

W P olsce po II w ojnie św iatow ej w iększość zakonów zo stała m ocno o g ra ­ niczona w e w łaściw ej dla nich działalności. Jed yny m poletkiem dla nich p o ­ w szechnie dostępnym było duszpasterstw o. K ościół nie upadał w praw dzie przez to, ale zakony traciły sw oją specyfikę. D ochodziły do glosu antagonizm y. W zm ienionej sytuacji politycznej zachodzi p o trzeb a p rzy sto so w an ia się do niej zakonów . S obór stw ierdza, że przysto so w a n a o dnow a życia zakonn eg o o b e jm u ­

j e zarów no ustaw iczne p o w ra ca n ie do źródeł w szelkiego życia ch rze śc ija ń sk ie­ go i do p ierw o tn eg o ducha ożyw iającego instytut}’, ja k też ich d o stoso w a nie do zm ieniających się w arunków epoki (DZ 2).

S tałym elem entem zakonów je st życie w edle rad ew an geliczny ch (czy sto ­ ści, u b ó stw a i posłuszeństw a). C odziennym składnikiem ich reg ulam inu jest służba B oża. studium P ism a św. i praca. Tam , gdzie te elem enty nie p o n o szą uszczerbk u, m ożna m ów ić o zdrow ym życiu zakonnym . K ażdy je d n a k instytut zakonny m a sw oją w łasną specyfikę na bazie rad ew an gelicznych i w e w n ę trz ­ nego regulam inu. S pecyfika ta w ym aga nieustannej trosk i i d o sto sw y w an ia się do potrzeb czasu. O pat benedyktyński B. C ignitti pisał: p o szczeg ó ln ym p o tr z e ­

bom h isto rycznych okresów D u ch Św ięty zaradzał, w skrzesza ją c szczeg ó ln y charyzm at, który zakw itał św iętością i określonym typem służby apostolatu. J e ­ śli te potrzeby, na sku tek rozw oju K ościoła i sp ołeczn ości u sta w ały i je ś li nie chciano utrzym a ć p rzy życiu instytut zakonny, trzeba było koniecznie szu ka ć innej a spiracji do innej konkretnej służby. Stąd - krzyzys w ew n ętrzny niektórych instytutów, które cierpią, po szu ku ją c nieraz z dużym w ysiłkiem c ze g o ś now ego, co u sp ra w iedliw iałoby ich w łasną o b ecność vr K o śc ie le L\

W ydaje się m inim um , jeśli zakon za je d y n ą rację sw ego istnien ia u w aża przetrw anie. Także nie jest rado ścią doskonałą ta radość, która p ły nie tylko z otrzym yw ania renty lub em erytury. K ażdy zakon (zgrom adzenie) po w staw ał, aby być czy m ś w ięcej, aby polepszać istniejącą sytuację. Z ało ży ciele zak on ów byli zw ykle w ielkim i reform atoram i. I o tym duchu zało ży cielsk im zakon nie m oże zapom nieć na całej długości sw ojej drogi.

Tym , co dzisiaj potrzeb n e je st K ościołow i w Polsce, to o d n alezien ie przez zakony charyzm atu sw oich założycieli. Z akony nie m ogą istnieć na zasadzie w chłanian ia funkcji św ieckich lub duchow nych. Z akony pow inny być przed e w szy stk im tam , gdzie ani św ieccy, ani duchow ni sam i nie m ogą zaradzić istn ie­ ją c y m potrzebom . K ościołow i w P olsce potrzeba m iejsc ciszy, k iero w n ictw a duchow ego, d u szp asterstw a sp ecjalistycznego , a nade w szystko św iad ectw a

(14)

K O Ś C IÓ Ł W P O L S C E W 30 LAT PO S O B O R Z E W A TY K A Ń SK IM II wiary. Tym potrzebom m ogłyby w ychodzić na przeciw zakony. O czyw iście w ięź tu je st obustronna: zakony są w stanie pom óc, ale rów nież sam e p otrzebu ją pom ocy, tak ze strony duchow nych, ja k i św ieckich. Tylko harm o nijne w sp ó ł­ życie duchow ieństw a, zakonów i św ieckich tw orzy zdrow e śro do w isk o k o ściel­ nego życia.

Z A K O Ń C Z E N IE

Z asygnalizo w ane zagadnienia nie w yczerpują prob lem ów K ościoła w P o l­ sce w trzydzieści lat po S oborze W atykańskim II. Nie są one ich m ap ą ani ich katalogiem . Przy om aw ianiu łatw o jest o uproszczenie, u o g ólnienie lub p rz eo ­ czenie. Tym niem niej zm iany okoliczności, w których żyje K ościół i zm iany zachodzące w nim sam ym w ym agają zastanow ienia, w ięcej - fachow ej analizy. N iniejsze studium je st prób ą po kazania zasad teologicznych, o których K ościół nie m oże zapom nieć na żadnym odcinku sw ego ziem skiego p ielg rzym ow ania. Jak jest w Polsce, czytelnik sam sobie odpow ie, jeże li jest tylko baczny m o b ser­ w atorem zachodzących zm ian i przem ian.

A nonim ow y autor średniow ieczny pisał: K ośció ł m oże sa m ego siebie z a ­

chow ać w istnieniu i p r z e d w szystkim i przeciw n o ścia m i oraz na pa stn ikam i b ro ­ nić się i strzec sw oją w ew nętrzną m o c ą , którą ma o d B o g a '(\ N ie p rzeszk ad zało

mu to jed n o cz eśn ie w ołać: Jakaż, p yta m bardziej opu szczo na je s t m atka p rze z

synów niż d ziś je s t K ościół opuszczony p rze z sw oich członków ?... O ślepoto najw yższa członków K ościoła! O zaślepienie um ysłów ! O za ciem n ien ie oczu! Ślepym i i w odzam i ślepych są, m ający w skrzyniach sw oich grzech ó w pra w a Boze i zarazem ludzkie, kodeks apostołów, decyzje ojców, statuty praw, za pom ocą których m ogliby p rzec iw sta w ić się w spom nianym p rześla d o w a n io m K ościoła, a oni nie tylko się nie przeciw staw iają , lecz - i to je s t ze w szelkiego zła najgorsze - sam i zw alczają K o śció ł'1. W szystko, co w iem y o K ościele z O bjaw ienia, jest

postulatem , by takim K ościołem być w życiu.

16 T en że, Ś red n io w ieczn y l e b t o K ościele, S tu d ia T eologiczne. Bial. D roh. Ł om ża. 13 ( 1995), s. 310.

(15)

B P ED W A R D O Z O R O W SK I

K I R C H E ÏN P O L E N 30 J A H R E N A C H D E M II . V A T IK A N IS C H E N K O N Z IL

Z U S A M M E N F A S S U N G

D er V ersfasser dieses A rtikels, ein E kk lesiologe, u ntern im m t einen Ver­ such die Ä nderungen, die in P olen nach dem II. V atikanischen K onzil au fg etre­ ten sind, zu analisieren. E r versucht sie in drei w ichtigen V erhältnissen w a h rzu ­ nehm en, und zw ar:

I. A lte und neue S chöpfung II. S acrum und P rofanum

III. D ie G eistlichkeit, O rdensleute und Laien.

E r ist der M einung, das dort, w o richtige V erhälnisse entstellt o d er v ern a­ chlässigt w urden, die K rise der K irche da ist. E r schlägt dabei vor, das die L eute der K irche im m er m ehr die K irche w erden, die in die T radition v erw u rzelt und au f das N eu e offen ist. D er V erfasser beurteilt nicht, er zeigt eher, w o die P ro ­ b lem e entstehen.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Thus, indications at the level of 90% and higher accompanied, in the case of “top- down” measures, such measures as: informing about COVID-19 pandemic (A1, 100%), providing of

http://www.europolgaz.com.pl; Porozumienie mi ę dzy Rz ą dem Federacji Rosyjskiej a Rz ą dem Rzeczpospolitej Polskiej o budowie systemu gazoci ą gów dla tranzytu gazu

Na przykładzie wielu przepisów prawnych oraz orzeczeń z różnych gałęzi legislacji Autor wskazuje między innymi, że o ile aktyw- ność ludzka związana z

Janusz Arabski (University of Silesia) Larissa Aronin (Trinity College, Dublin) Simon Borg (University of Leeds) Piotr Cap (University of ód ) Anna Cie licka (Texas

The ‘Love your City’ concept aims to facilitate people to participate and co-create with other citizens and authority in the Dutch public domain by means of mobile technology..

Jeśli zatem człowieka „się robi”, to znaczy: nie ma on ojca, a ten, kogo nazywa swoim ojcem jest faktycznie jego panem, a zatem pierwszym jego przeciwnikiem!.

Z przeprowadzanych badań wynika, że sprawcami przemocy fizycznej w rodzinie najczęściej są mężowie (ojcowie) w wieku 30-40 lat, będący pod wpływem alkoholu lub innych

Dusza rozum na rozw ażana w porządku istoty, substancji, zw raca się do sw ojej isto ty przez poznaw anie wzorów.. Je śli jest istotą, poznaje ją jako swój