• Nie Znaleziono Wyników

"Dziennik z lat 1831-1834", Szymon Konarski ; przygotował do druku Bolesław Łopuszański i Anatol Smirnow, Wrocław 1973 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Dziennik z lat 1831-1834", Szymon Konarski ; przygotował do druku Bolesław Łopuszański i Anatol Smirnow, Wrocław 1973 : [recenzja]"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Kieniewicz, Stefan

"Dziennik z lat 1831-1834", Szymon Konarski ; przygotował do druku Bolesław Łopuszański i Anatol

Smirnow, Wrocław 1973 : [recenzja]

Przegląd Historyczny 65/1, 204-208 1974

Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl, gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego, powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego i kulturalnego.

Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki

wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach

dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.

(2)

z Polakam i. Przyjęcie unii przez Sm otryckiego nie oznaczało jednak zerw ania przez niego z tradycjam i słow iańsko-bizantyjskim i. A utor staje więc na stanow isku, że program u n ijn y stw arzał teoretycznie przynajm niej możliwości aw ansu społecznego i politycznego dla Rusinów zam ieszkujących' Rzeczpospolitą. Nie ukryw a, że u n ia spowodowała „ohydne ekscesy” i zbrodnie, nie czyni jednak za nie odpowiedzial­

nym i tylko katolików . „Obu stronom przyszło opłakiw ać m ęczenników i ofiary sw ej spraw y” (s. 303).

Do udanych należy m. in. charak tery sty k a chorwackiego pisarza a zarazem polityka katolickiego zm ierzającego do unii z praw osław iem — Ju rija Kriżanića. Ju ż w po­

łowie X VII w. K riżanić uważał, że k rajem predystynow anym do przew odzenia S ło- w iańszczyźnie je st Rosja. N iezrozum iany i odtrącony w Moskwie zm arł w 1683 r . jak o kapelan zwycięskiej arm ii Sobieskiego.

Za udan ą uw ażam także charakterystykę naszego M acieja Kazim ierza S arbiew skie- go. A utor zwrócił uw agę m. in. na elem enty panteistyczne jego poezji, na „m istykę przyrody”, dostrzegając także znane tendencje społeczne i polityczne w ystępujące w twórczości tego słynnego pisarza.

A utor dostrzega oddziaływ anie szlacheckiej k u ltu ry polskiej n a wschód, jej p ro ­ m ieniow anie n a U kraińców, Rosjan, Rum unów (s. 252). Podkreśla istnienie polo- nofilskich tendencji pośród arystokracji i kół dw orskich w Moskwie X VII w. (s. 304).

Opinie jego są zbieżne z poglądam i innych historyków literatu ry , którzy ostatnio (m. in. D. C z y ż e w s k i , Cz. H e г n a s) podkreślają prom ieniow anie polskiego p i­

śm iennictw a barokow ego n a wschód i południe Europy. W ydaje się, że spraw a tego oddziaływ ania w ym aga pełniejszego zbadania, wiąże się to bowiem nie tylko z dzie­

jam i lite ra tu ry lecz przenikania rozm aitych modeli kultury.

Za istotny w alor książki uw ażam fakt, iż przełam uje ona b arierę językow ą u tru d ­ niającą w zajem ne przenikanie ustaleń dokonyw anych w nauce poszczególnych k ra ­ jów E uropy środkow o-w schodniej. A utor bardzo wysoko ocenia dorobek słow iań­

skiego piśm iennictw a barokow ego w skali św iatow ej. „Gundulić czy Sarbiew ski..., Komeński czy Lubom irski, Skoworoda czy Łomonosow są bohateram i duchowym i nie tylko Słowiańszczyzny, lecz także całej ludzkości: Słow ianie nie tylko przejęli styl barokow y, lecz także twórczo go rozw inęli” (s. 438). Mniemam, że słuszna byłaby kontynuacja tego rodzaju badań, które w ykazując osiągnięcia k u ltu ry słow iańskiej, w tym polskiej, oceniłyby je nie w aspekcie lokalnym , lecz europejskim czy n aw et światowym .

Książka operuje dość jednostronnym m ateriałem , dotyczącym przew ażnie tzw. k u l­

tu ry wyższej. Daleko jej do syntezy słow iańskiej k u ltu ry barokow ej. Je st to jednak książka interesująca, pozw alająca historykow i, w oparciu o analizę m ateriałów lite­

rackich, spojrzeć n a pew ne problem y i konflikty czasów baroku z bardziej uniw er­

salnego, w dużym stopniu „neutralnego” p u n k tu widzenia. A utor pisze w sposób tradycyjny lecz znać w nim szczerego hum anistę, człowieka tolerancyjnego, dalekie­

go od nacjonalizm u, od przeceniania czy niedoceniania roli i znaczenia dorobku różnych narodow ych kręgów kulturow ych. Tego rodzaju postaw a wzbudza zaś oczy­

w iście szczerą i uzasadnioną sym patię.

Zbigniew K uchow icz

Szymon K o n a r s k i , D ziennik z lat 1831-1834, przygotowali do d ru ­ k u Bolesław Ł o p u s z a ń s k i i A natol S m i r n o w, PAN, Oddział w K rakow ie, M ateriały K om isji N auk Historycznych n r 23, Zakład N a­

rodowy im. O ssolińskich — W ydawnictwo, W rocław 1973, s. XXIV, 360.

Na koniec otrzym aliśm y do rą k dokum ent, o którym słuchy chodziły w śród histo­

ryków od p a ru dziesięcioleci. Szymon K onarski, bohater i m ęczennik spraw y n arodo­

w ej, prow adził w latach em igracyjnych codzienne zapiski i z ab rał ów dzienniczek

(3)

RECENZJE

205 z sobą, udając się na em isarkę. Zeszyt tra fił do rąk władz carskich i przechowywany je st dziś w Moskwie w zespole akt III oddziału kancelarii carskiej. Nieliczni badacza radzieccy i polscy, którzy korzystali z tego ważnego tekstu, nie powiedzieli nam

0 nim zbyt wiele. Obecnie A. S m i r n o w , najw ybitniejszy z radzieckich znawców konarszczyzny, do spółki z B. Ł o p u s z a ń s k i m , krakow skim m onografistą Stow a­

rzyszenia Ludu Polskiego, ogłosili ów dziennik w całości. Wszyscy historycy polskich ruchów narodowowyzwoleńczych będą im za to szczególnie zobowiązani. Źródło okazało się interesujące, jakkolw iek przyniosło zupełnie nie to, czego można było się po nim spodziewać.

K onarski prow adził zapiski w ciągu niespełna la t pięciu: od 5 lutego 1831 do 18 g ru d n ia 1834*. O bejm ują więc one udział jego w kam panii listopadowej, okres in te r­

nowania w Prusiech Wschodnich, przejazd do F rancji i pobyt w Besançon, do 3 lu ­ tego 1833. N astępuje w dzienniku trzymiesięczna przerw a — K onarski uczestniczył wówczas w partyzantce Zaliwskiego. Od 5 m aja 1833 zaczynają się znów zapiski z o k resu powtórnego internow ania w Prusiech oraz pobytów Konarskiego w Belgii

1 Szw ajcarii. Poczynając od m aja 1834 r. zapiski, dotąd niemalże codzienne, stają się bardziej dorywcze: z lata i jesieni t.r. jest ich po kilka na miesiąc. U rywa się zaś dziennik w kilka dni po zainstalowaniu się Konarskiego w Paryżu. „Zajęcie się rzeczami ważniejszymi, brak i m omentu czasu z zatrudnień sprawy pochodzący, m yśl, że i Ty, M atko moja, możesz nie dożyć tego czasu, w którym Ci ja bym mógł pokazać to pisanie, do któregoś tyle razy mnie zobowiązywała, myśl, że daleko ko­

rzystniej czas można spędzać wolny od zatrudnień były powodem, że opuściłem zwy­

czaj m ój” — pisze K onarski w zakończeniu. Nie ma więc już notatek z ostatnich sied­

m iu miesięcy pobytu jego na emigracji, najaktyw niejszych pod względem politycz­

nym .

Nie jest w pełni ścisłe zaw arte w przedmowie (s. XIX) twierdzenie, iż dziennik „da­

je dokładny obraz bogatego i pełnego przygód życia” autora. K onarski był ostrożny, 0 kontaktach swych politycznych z węglarstwem i Młodą Polską pisał niewiele 1 głównie aluzjam i; szczegółowo opowiedział tylko swój udział w niefortunnej w y­

praw ie sabaudzkiej (1 luty 1834), w której był szeregowym uczestnikiem. W zasadzie je s t dziennik spisaną na żywo kroniką osobistych przygód i przeżyć autora, ale kro­

n ik ą w yjątkow o szczerą i dlatego szczególnie cenną dla poznania osobowości bohate­

ra, a naw et szerzej: m entalności i obyczajowości emigracyjnego ogółu.

W kam panii 1831 r. Konarski bił się pod Okuniewem, a potem uczestniczył w w y­

praw ie gen. D. Chłapowskiego na Litwę. Nastrój notatek przeobraża się od początko­

wego entuzjazm u do rosnącego rozczarowania z powodu niedołęstwa dowódców. Po złożeniu broni n a granicy pruskiej K onarski szybko otrząsa się z początkowego Szo­

k u i okres kw arantanny w rejonie Iław ki spędza w gruncie rzeczy przyjemnie, dzięki życzliwości p aru przyjaznych dlań niemieckich rodzin. W końcu listopada 1831 r., zdecydowany już na emigrację, przekrada się do Buchty w pow. kalw aryjskim , aby pożegnać się z m atką, co jest śmiałym i rom antycznym wyczynem. Przejazd przez południow e Niemcy, które w itają Polaków z entuzjazmem, dostarcza m nóstw a no­

w ych wrażeń. Ale potem przychodzi pobyit w Besançon: załamanie się nadziei na F rancję, bieda, bezczynność, nuda. J a k zapełnia sobie czas Konarski? Gawędzi z to­

w arzyszam i, snuje się po mieście i okolicy, czyta, uczęszcza na prelekcje uniw ersytec­

kie, chodzi do teatru, gdy ma za co. Głównie jednak pije, gra w bilard i w karty, tańczy, w ygryw a na flecie, ugania się za dziewczętami. Dziewczęta zajm ują dużo m iejsca w tym dzienniku, w indeksie figuruje ich ponad trzydzieści, a trzeba by do- rachow ać liczne bezimienne. „Kochac nie jestem zdolny, tak jak kiedyś kochałem,

i Niezrozum iałe, czemu w „ P r z e d m o w i e " na s. XX, jak również w tytule rozdziału VI, w żyw ej p agin le i spisie rzeczy wym ienia się jako końcową datę dziennika 18 października, gdy źródło sięga II grudnia.

(4)

lecz w piekło pójdę za ładną dziewczyną” — przyznaje autor. Sum iennie też re je stru ­ je, z k tó rą flirtow ał, z k tó rą rom ansował, z k tó rą „oddał hołd P riapow i”, w jakich okolicznościach, za darm o czy za gotówkę, jak ie odniósł sensacje i jak ie pociągnęło to za sobą następstw a. Nie skryw a naw et, gdy po powrocie z opery i b aletu „trzeba było przyzywać pomflcy zakonnej przed położeniem się spać”. Z daje się pewne, że

•miał powodzenie u kobiet <uważa się za „wypróbowanego w miłości” — s. 34), ale czy tylko on jeden lubił się ta k zabawiać? W Szw ajcarii, w styczniu 1834 r. pisze: „Gdzie Polacy stali, dosyć je st Polakiem się nazywać, aby po ich w yjściu wszystkie kochanki odziedziczyć tu. Dopiero kilku wyszło, a co to za wieczór, co tu płaczu, wzdychania, ja k się każda z swym sm utkiem zwierza rodakow i jej kochanka, ja k ciężko je st r a ­

zem odegrać rolę i pocieszyciela, i następcy”. A oto inny obrazek z Besançon, 5 m aja 1832: K onarski pobiera żołd miesięczny, 84 franki, płaci długi, zostaje m u franków 17, które tegoż 'wieczora przegryw a co d o grosza w faraona — ,Д znow u w ięc cały m ie­

siąc ani sows w kieszeni nie będzie”. Nie pasuje to do w izerunku nieugiętego rew oluc­

jonisty? Dopasować jed n ak trzeba, jeżeli chcemy przejść od szablonu do autentyzm u.

Obszerniejszych w ynurzeń nie m a w dzienniku zbyt wiele, ale są one tym cenniej­

sze, że pozw alają prześledzić i datpw ać rozwój ideologiczny Konarskiego. W 1831 r . je st on gorącym patriotą, k tó ry boleje nad klęską Ojczyzny i konieczną rozłąką z b li­

skimi. Stopniowo, pod w pływ em lektur, dyskusji z towarzyszami, kontaktów z rze­

czywistością Zachodu dojrzew a w nim republikanin i dem okrata. W czasie pobytu w Belgii i Szw ajcarii m usiał, już pozbawiony żołdu, szukać zarobku: gryw ał na flecie w orkiestrach ludowych, w yrabiał kołnierzyki damskie, obrabiał na tokarce części

■do zegarków. „Już nie kto inny, itylko un ouvrier, od ra n a w bluzę ubieram się i idę do roboty” — notow ał z pew ną dum ą, utożsam iając się ze św iatem ludzi pracy, um ac­

n iając się w negatyw nym stosunku do w szystkich wyzyskiwaczy, w Polsce i w Euro­

pie. Poufne w ynurzenia Konarskiego pozw alają nam lepiej zrozumieć sens jego w y­

powiedzi w czasopiśmie „Północ” oraz zasady w iary, k tóre głosił później jak o em i­

sariusz.

Wydawcom nie udało się odczytać tek stu w całości. A tram ent przebijał gdzienie­

gdzie n a drugą stronę cienkiego papieru, co uniemożliwiło odczytanie niektórych w y­

razów. Inne znowu frag m eaty K onarski zapisał „jakim ś tajemiczym, jem u tylko w iadom ym szyfrem ”. Szkoda, że nie określono bliżej typu tego szyfru oraz że założo­

no, iż odczytanie go byłoby „na pew no darem ne” (s.XXII). Szyfry stosowane na w ła­

sny użytek na ogół nie należą do beznadziejnych; niniejszy zaś mógłby być ważny, najpew niej bowiem K onarski szyfrow ał fragm enty odnoszące się do spraw m asoń­

skich i w ęglarskich1. T ak dzy owak, ustępy nieodczytane oznaczono w naszym w yda­

n iu znakiem [...] niezależnie od tego, czy wchodziły w grę fragm enty zaszyfrow ane, czy też przypadkow o nieczytelne. Nie było to chyba słuszne: gdyby określono nam, gdzie przypadają ustępy szyfrow ane i jakiej objętości, moglibyśmy starać się domy­

ślić, czego dotyczą.

Dwa m iejsca tek stu budzą wątpliwość. Na s .ll K onarski odnotow uje „w ykupienie m ego fletu z domu niedoli od W em itza". Praw dopodobniejsza lekcja to „z domu n ie ­ woli”, idzie bowiem oczywiście o lom bard. Na s. 54 czytamy: „Przyjem nie mi było widzieć rum ieniącą się B ertę, kiedy opow iadał Gotschalk, że ja chw aliłem jej ładne w ąsy” (??).

Niepodpisana przedm ow a3 zaw iera k ró tk i rys życia Konarskiego, omówienie lite ra ­ tu ry przedm iotu, opis źródła i określenie zasad w ydaw nictw a. Przypisy odnoszą się

> Szkoda, że w ydaw ca nie m ógł porównać „D ziennika” Konarskiego ze spisem członków pol­

sk iej loży „P ersévérance — Espérance” w Besançon, opublikowanym przez L H a s i a w PH LXIV, 1973, z. 2, s. 376-380.

* Przedmowa m ów i o A. S m l r n o w l e w trzeciej osobie co w skazyw ałoby raczej na autor­

stw o B. Ł o p u s z a ń s k i e g o .

(5)

RECENZJE

207 do nazw isk i nazw miejscowości, podają tłum aczenia zwrotów obcojęzycznych4 i ob­

jaśn iają niektóre wyrazy*. W ydaje mi się, iż można było pójść nieco dalej w komen­

tarzu. K am pania 1831 r. jest opisana tu z perspektyw y podporucznika, nie rozumiemy sensu m arszów i kontrm arszów, w których b ra ł udział Konarski. Przydałoby się zwięzłe przypomnienie, o co chodziło w każdym takim epizodzie, wystarczyłoby zaś sięgnięcie do dzieła T o k a r z a . Podobnie partie dziennika związane z Besançon i z Bienne w arto było skonfrontować w przypisach z tym, co mówią opracowania o życiu politycznym tych środowisk. Na s. 8 <20 m arca 1831) radzi byśmy dowiedzieć się, czemu wojsko nie życzyło sobie gen. Milberga. Strona 11: ja k a to „spraw a Moch­

nackich była U m ińskiem u przedstaw iona”? Na s. 46 przypom niałbym w przypisie, czemu Belgia w jesieni 1831 r. potrzebowała żołnierzy. Na s. 111 n. zwróciłbym uwagę czytelnika, że polscy wychodźcy w Besançon ponazyw ali różne punkty m iasta n a pa­

m iątkę W arszawy: je st więc mowa o ogrodzie K rasińskich, Foksalu, Honoratce itd.

Na s. 122 potrzeba objaśnienia, o jakim to „adresie do Anglików” mowa. BC (s. 134), DN (s. 155), N P (s. 168), DK (s. 172) to są term iny w ęglarskie: bons cousins, Namiot

polski, dobrzy kuzyni itd. W ymagałoby omówienia czasopismo „Deutsche T ribüne”

(s. 154). Przy dwu rozmowach Konarskiego z nadprezydentem Schönem (s. 177, 195) nadm ieniłbym o relacji, jak ą pozostawił Schön o tym spotkaniu — była ona nieraz kom entow ana w literatu rze przedmiotu. Zapis z 1 września 1833: „Kongres ma być w Czechach lub nad O drą” dotyczy oczywiście M ünchengrätzu. Objaśnienia wym aga

„księgarnia girondinów włoskich” (s. 238). „M inistrem ociem nienia” (s. 290) nazywano Stanisław a Grabowskiego, nie zaś Szaniawskiego. O statni zapis z 18 grudnia 1834:

„Zapewne pojutrze najdalej w yjadę do Anglii” należało sprostować inform ując, że w yjazd ten się odwlókł o z górą pół roku.

Odnośnie przypisów do nazwisk: autor korzystał głównie z Almanachów K r o - s n o w s k i e g o i w ydaw nictw a T y r o w i c z a . W dzienniku występuje kilku Mie­

rosław skich, lecz większość ich figuruje w indeksie pod Ludwikiem. Tymczasem płk M ierosławski ze s. 102 i „głupi stary M ierosławski” ze s. 172 ta ojciec Ludwika.

„Młody M ierosławski” na s. 110 to Ludwik. W innych wypadkach wydawca winien szukać rozstrzygnięcia. Nie został objaśniony giibem ator Horn na s. 22 oraz Piłsudski (z Czabiszek) na s. 23. A.G. ze s. 200 — zapewne tożsama z Anielą ze s. 66. M ajor w ra­

cający z G alicji (s. 233) najpew niej Tarszeński. Ambasador Romini na s. 259 to zapew­

ne Rumigny. .

Przy nazw ach miejscowości w Królestwie Polskim podano określenia dzisiejszych powiatów. Nie jest to tra fn a metoda, granice powiatów zmieniają się u nas co kilka lat, a w ydaw nictw o źródłowe trw a dziesięciolecia. Raczej więc należało się trzym ać pow iatów z 1831 r. Odnośnie miejscowości w Prusach Wschodnich wydawca słusznie w skazał dzisiejsze ich nazwy polskie lub rosyjskie; natom iast przy miejscowościach na Litw ie i Białorusi podawał powiat z X IX wieku. Strona 7, przypis: .21: wiadomo je st w arszawiakom , że Saska K ępa leży na prawym , a nie na lewym brzegu rzeki.

Strona 8, przypis 24: Dębiny za Łomną nie mogą leżeć w pow. pułtuskim , skoro ja k w ynika z kontekstu, rzecz dzieje się tym razem na lewym brzegu Wisły. Strona 10:

« Są i tu niektóre pom yłki. „Vin de grafu” (s. 46) — zapewne G raves. Dépôt (s. 147) w tym wypadku to zakład a nie skład. Celui qui leur a manqué (s. 157) to nie ten, którego im brako­

w ało, ale ten, który lm ubliżył. Regierungsgebäude (s. 204) to nie gm ach rządowy, ale budynek R ejencji. Messagerie (s. 218) to przedsiębiorstwo przewozowe. „Strzelają do tarczy aux armes réunies” (β. 327) to nie znaczy „połączonym i broniami" ale [w gospodzie] pod Połączonym i Her­

bami.

t Które w yrazy należy objaśniać w w ydawnictwie naukowym, a których nie potrzeba, to spra­

wa w yczucia. Mnie osobiście wydaje się zbędne objaśnienie wyrazu kocz (s. 6), kartacze (s. 12), synapizm (s. 242), pronuncjacja (s. 249), dałbym natomiast przypis do legom iny (s. 6), gdyż wyraz zm ienił znaczenie od XIX w ieku. Jak również do janczarki (s. 12) i „absentu" (s. 255). Kary (s. 7) to wocEy, a nie powozy; berlinka (s. 8) to duża łódź, a nie powóz; faro (s. 231) to nie gra w karty, a gatunek piwa.

(6)

„Ruszyliśm y w m arsz na Magnuszewo do wygody, gdzie m ost zaczęto staw iać”. Wygo­

d a to miejscowość, k tó rą należało objaśnić. Strona 16: z m apą w ręku nie trudno by określić, o k tóre chodziło tu Księżopole. S trona 19: Białowieża pod Rosią nie jest oczywiście tą od Puszczy Białowieskiej. Tamże pod 29 m aja czytam y: „Ja z 20 ludźmi i 2 plutonam i ułanów do mostów. Obsadziłem w ejścia w szystkie”. Idzie tu o m iejsco- -wość Mosty, położoną nad Niemnem, pomiędzy Rosią i Różanką.

Edytorstw o źródeł średniowiecznych jest słusznie uw ażane za kunszt wysokiej klasy, którego podejm ują się najw ytraw niejsi specjaliści. O pracow yw anie przypisów

■do źródeł nowożytnych, z pozoru łatwiejsze, doprowadza niekiedy do w padki naw et doświadczonych erudytów . Jedyna na to rad a to nie żałować grosza n a recenzje

■wewnętrzne. Lepiej w yłapać gaffę w m aszynopisie, niż mieć ją w ytkniętą w czasopi­

śm ie naukowym .

S tefa n K ieniew icz

Stanisław C h a n k o w s k i , Powstanie styczniow e w A ugustow skiem , PWN, W arszaw a 1972, s. 261, nlb. 2, m ap 1, ilustr. i fot. 15.

Om aw iana praca stanow i skróconą1 w ersję rozprawy doktorskiej napisanej pod kierow nictw em profesora S tefana K i e n i e w i c z a na W ydziale H istorycznym Uni­

w e rsy te tu W arszawskiego. Poprzedziło j ą kilka przyczynków1, w których już zna­

lazły w yraz zainteresow ania autora dziejam i pow stania styczniowego w ówczesnej g uberni augustow skiej.

K siążka S tanisław a C h a n k o w s k i e g o w znacznej m ierze w yrów nała do­

tychczasow e luki w zakresie w iedzy o przebiegu pow stania w regionie przew idyw a­

n y m do odegrania w ażnej roli w u tru d n ian iu łączności między władzam i rosyjskim i w P etersb u rg u i W arszaw ie oraz w u łatw ianiu łączności z Litwą. A utor zaprezen­

to w ał w niej dobrą znajomość obfitego m ateriału źródłowego i pokaźnej literatu ry przedm iotu, a ponadto właściwy w arsztat badawczy. Uwidoczniło się to już we w stę­

pie, gdzie Chankowski przekonyw ająco uzasadnił w ybór tem atu i przejrzyście omó­

w ił w ykorzystane zbiory archiw alne oraz w ydaw nictw a źródłowe. Nie uniknął na­

tom iast p aru opuszczeń w literatu rze — zwłaszcza pozycji pióra historyków w ileń­

skich (polskich i litew skich) ostatniego półwiecza. O ile jeszcze można n atrafić na k ilk a nazw isk polskich nierów nej bardzo klasy, to z uczonych litew skich — na

dobrą spraw ę — w ym ieniany je st tylko A ugustyn J a n u ł a j i i s.

B rak w ykazu prac charakteryzow anych we w stępie ja k i przytaczanych w n ad­

m iernie chyba rozbudow anych przypisach nie sprzyja nadążaniu czytelnika za tokiem wyw odów piszącego. Odczuwa się to szczególnie w w ypadku kilku pozycji tego sam ego autora, kiedy dostosowanie tradycyjnego opus citatum do właściwego tytułu sta je się niejednokrotnie przyczyną zbędnej zwłoki w lekturze. Zamieszczony przy końcu książki w ykaz skrótów oraz indeksy osób i nazw geograficznych jedynie czę­

ściowo w yrów nują ten m ankam ent tym bardziej, że oba indeksy (zwłaszcza.osobowy) n ie zostały sporządzone n ajstaran n iej. Dobrą za to pomocą je st m apka pt. „Gubernia

1 Bogdan M a c i e j e w s k i („Nowe K siążki” nr 9/557 z 15 m aja 1973) tw ierdzi wbrew wyraź­

nem u brzm ieniu tekstu, jakoby praca była rozszerzona w ersją rozprawy doktorskiej i Jakoby pow stańcy przezim ow ali w 1883/1864 r. w A ugustow skiem .

» Z dziejów roku IM 3 w Łomży tok iem , „Rocznik Białostocki" t. IV, 1963, s. 104—128; Ludnoić żydowska w Augustowskiem wobec powstania styczniowego, „B iuletyn Żydow skiego In sty­

tu tu H istorycznego" nr 64, 1967, s. 55—68 (nie uw zględnione w om awianej pracy); Okręg Bieb­

rzański w powstaniu styczniowym, PH LXH, 1971, z. 3, s. 437—444.

Cytaty

Powiązane dokumenty

ABSTRACT A method is presented to determine the three-dimensional positions of immuno-labeled gold markers from tilted electron micrograph recordings by using image

Będzie to X Maraton Michałki, więc można się spodziewać jubileuszowych niespodzianek oraz oczywiście wszystkiego tego, co się sprawdziło przez ostatnie lata.. Jest wiele czasu

Wiara w siebie, która przychodzi tylko z doświadczeniem, pozwala dokonać wielu rzeczy, których nigdy by się nie śmiało zrobić w młodości... Lubię pracować na

forma wolności, która jest nie do zaakceptowania, ponieważ brak jakichkol- wiek praw może sprawiać innym ludziom kłopoty.. Coś, czego w żadnym razie nie

Jeszcze baran nie skończył, a genialny Zenobi wyciągnął już z gardła chrapliwe szczekanie psa, aby je mistrzowsko zmienić na rozpłakane, rozjęczane miauczenie kota, który nagle

Osiem lat temu CGM Polska stało się częścią Com- puGroup Medical, działającego na rynku produk- tów i usług informatycznych dla służby zdrowia na całym świecie.. Jak CGM

programem lepiej przygotowują do pracy w bardzo różnych sektorach gospodarki i życia społecznego oraz publicznego niż i życia społecznego oraz publicznego niż

W czasach swojej „)wietno)ci” budynek ten stanowi! miejsce noclegu dla nawet 15 osób do)wiadczaj$cych bezdomno)ci, co przek!ada si&amp; na najpopularniejsze w