• Nie Znaleziono Wyników

Przyjaźń Mieczysława Wojtackiego i mojego taty - Andrzej Karłowicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przyjaźń Mieczysława Wojtackiego i mojego taty - Andrzej Karłowicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ANDRZEJ KARŁOWICZ

ur. 1960; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lubelszczyzna, PRL

Słowa kluczowe Projekt "Pszczelarstwo na Lubelszczyźnie. Nieopisana historia - Rzeczpospolita Pszczelarska", Mieczysław Wojtacki, Pszczela Wola, majątek ziemski Pszczela Wola, rodzina Rohlandów, spotkania w Pszczelej Woli, miody pitne, archiwum fotograficzne Mieczysława Wojtackiego

Przyjaźń Mieczysława Wojtackiego i mojego taty

[Mieczysław Wojtacki] zmarł w bardzo krótkim odstępie czasu z tatą. Takich przyjaciół jak oni, to się rzadko spotyka. Prawie dzień w dzień pan Wojtacki był u nas na jakieś krótkie pogaduszki. I zmarł pan Wojtacki w dniu taty pogrzebu. Także przyjaźnili się od późnych lat czterdziestych do samej śmierci. To była taka naprawdę przyjaźń wspaniała. Obaj zresztą zapadli na tą samą chorobę - na nowotwór. No i obaj w tym samym czasie zmarli. Wspaniały człowiek, wspaniały nauczyciel, potrafiący zachęcić młodzież do swoich przedmiotów. A przy tym gawędziarz wspaniały, grał na gitarze.

Kiedyś w latach późnych sześćdziesiątych, początek siedemdziesiątych przez jakiś czas była taka fajna inicjatywa. Pszczela Wola, to jest w ogóle park podworski Rolandów i były kiedyś w parku trzy stawy. W tej chwili właściwie pozostał jeden jako oczyszczalnia ścieków. I nad tak zwanym przez nas środkowym stawem była taka skarpa i na dole się rozpalało ognisko, na skarpie siadała młodzież i było śpiewanie piosenek różnych turystycznych, krajoznawczych, ludowych i tak dalej, i tak dalej. I gawędy pana Wojtackiego, gawędy taty. Ja wtedy jeszcze byłem szczeniak – więc zawsze był problem, bo wyganiali mnie do domu spać. A ja chciałem być, słuchać tego wszystkiego, tak że takie właśnie na przykład były formy integracji z młodzieżą, które młodzież uwielbiała. Czasami godzina pierwsza, godzina druga w nocy: „No już, już. Uciekać do internatu, bo już późno”. -„Oj panie sorze, jeszcze coś zaśpiewajmy, niech pan profesor jeszcze coś opowie”. Tak że był wspaniały, wspaniały nauczyciel.

A przy tym nikt nie sycił tak miodów pitnych, jak on. Nikt. On miał rękę do tego. On miał dar do tego, tak że jego miody pitne, to była rewelacja. Wszyscy, którzy po raz pierwszy pili miód pitny pana Wojtackiego, byli zawsze zachwyceni. Przy tym właśnie jeszcze fotograf szkolny. Próbował jego wnuk, który też kończył Pszczelą Wolę, opracować jego archiwum fotograficzne i nie dał rady, bo doszedł gdzieś do pięciu tysięcy negatywów i po prostu nie był w stanie dalej tego inwentaryzować, bo to była

(2)

jego praca dyplomowa w szkole. „Inwentaryzacja zasobów archiwalnych”. I mógł gdzieś do pięciu tysięcy negatywów dojść i odpuścił.

Co teraz się dokładnie dzieje [z tą kolekcją], to nie wiem, ale po śmierci państwa Wojtackich ich córka Ewa (mieszkająca w Nałęczowie), całe to archiwum zabrała do siebie do domu. Ale niestety Ewa już też zmarła, Ewy mąż też zmarł i nawet nie wiem, czy tam ktoś w tej chwili mieszka. Bo jeszcze Ewy brat z nimi mieszkał. Nie wiem, no Stefan pewnie żyje, ale już nie mam kontaktu żadnego z nimi. A całe to archiwum jest w Nałęczowie. Kiedyś, jeszcze jak Ewa żyła, to były potrzebne – już nie pamiętam, komu – jakieś negatywy i Michał twierdził, że one są zinwentaryzowane, że byłoby wiadomo, gdzie szukać. Zadzwoniłem do Ewy, Ewa mówi: „Słuchaj, nawet nie będę próbowała, bo to jest kilka kartonów dużych. Gdzie ja tego będę szukała? To musiałabym wszystko po kolei przejrzeć”. Część tych archiwów, zdaje się, że jest w szkole, w Pszczelej. Część chyba została jako pomoce dydaktyczne.

[Mieczysław Wojtacki] od końca lat czterdziestych zaczął robić zdjęcia, więc tam jest [kolekcja] z całej Polski. Nie tylko z Polski, ale i z Europy na pewno kupa zdjęć pszczelarskich. Ale przede wszystkim Lubelszczyzna. Bo tutaj najczęściej się poruszał - na Lubelszczyźnie.

Data i miejsce nagrania 2016-04-15

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Dominika Mazurkiewicz

Redakcja Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

[Rabunki zdarzają się] bardzo często, dlatego trzeba starać się utrzymywać rodziny w całej pasiece w mniej więcej tej samej sile, bo wtedy nie ma problemu, natomiast jak jest jakaś

Mam nadzieję, że w tym roku jakoś spróbuję się zawziąć i co najmniej zazimować sześć, osiem rodzin, żeby w przyszłym roku już było z czego rozmnażać dalej, chcę dojść

Więc to były te pierwsze kontakty, w samej Pszczelej Woli z pszczelarzami, w najbliższej okolicy nie było takich większych pasiek, no, ale sama pasieka szkolna w Pszczelej Woli

I jak się jesienią zadba, porządnie się leki da, a wiosną, w lecie pszczoły sobie doskonale same radzą z tymi roztoczami, więc to jest kwestia tylko, żeby jesienią zadziałać

Wtedy już się robiło w ten sposób, że przez wylotek najpierw się trochę je podkurzyło, żeby ten dym tam się rozszedł po całym gnieździe, i wtedy już można

Najważniejsza sprawa, jeżeli pasieka nie jest wędrowna, jeżeli stoi cały czas w tym samym miejscu, to żeby jakaś baza pożytkowa dla pszczół była w pobliżu.. Ja, jako że nie

Czyli jest coś takiego, jakiś składnik od siebie dodają, ten jeden gatunek mszyc, że miód, który pszczoły złożą do komórek, do plastra, jest nie do usunięcia.. On bardzo

I w momencie, kiedy trutnie już są, przepoczwarzają się z larwy w poczwarkę, zabiera się taki plaster z ula, bo tam jest właściwie pewność, że w komórkach jest