1992 R. 1, NR 4, ISSN 1230 - 1493
Polemiki
Bohdan Chwedeńczuk
O autonomii dobra
Słyszymy
niekiedy, że dobrejestwszystko
toi
tylkoto,
czego chce Bóg.(Nazwijmy
tęwypowiedź teistycznym
twierdzeniem odobru).
Niektórzy
ludzie
posługująsię
tym twierdzeniemw
następującymrozumo
waniu.
(1) Nie można
żyćbez zasad postępowania.
(2)
Niema
zasad postępowania, jeśli niema
choćby jednejbezwzględnej zasady postępowania.
(3) Bezwzględna
zasadapostępowania
nieobowiązuje sama przez
się. Musimieć jakieś uzasadnienie.
Jeśliuzasadniamy
jąsięgając
dobezwzględnej
zasadypostępowania,
cofamy sięostatecznie
w nieskończonośćlubchodzimy w
koło.Jeśli
zaśchcemy
tegouniknąć, wybieramy
jakąś zasadę,której
postanawiamy siętrzymać.
Tazaś
jestwzględna,
obowiązuje bowiemze względu
na nas, którzyśmyją
wybrali.(4) Podstawa
bezwzględnejzasadypostępowania
niemożewięc być
zasadąpostępowania,
tobowiem rodzi
trudności, dla uniknięcia którychwybieramy sami
jakąś zasadę.Ale
toprowadzi
nas dowzględnej
zasady postępowania.Podstawa bezwzględnej
zasady
postępowania niemoże więc
pochodzićod
człowieka,ten
bowiem zgłasza zasady obowiązującetylko ze względu
naniego.Podstawa
bezwzględnej zasady postępowania może
więc pochodzićtylko od
Boga. Bezwzględna zasadapostępowania
manas przecież bezwzględnie
zobo
wiązywać doczynienia
dobra. Dobre jestwszystko
toi tylko to, czego chce Bóg. Wszystko
więc, czegochceod nas Bóg, jest dobre.
Zasady postępowania,które od
Boga pochodzą sązatem
—dlatego,
żeod niego
pochodzą— dobre.
Skoro zaś są
dobre, sąbezwzględne, obowiązują
bowiem bez względu nakogokolwiek czy
cokolwiek, atylko ze
względuna
samo dobro.Twierdzenie o
dobru bywa
więc stosowanew
rozumowaniuuzasadniają
cym teistyczną wersję
absolutyzmu moralnego. Zwolennik tegopoglądu
po wiedziałby
zresztą,że
jeślitwierdzenie
o dobrujest prawdziwe,
niema innej
wersji absolutyzmumoralnego,
niema więc powodu
mówić o jakiejśwersji tego stanowiska.
„Jeśli niema
Boga, towszystko wolno
”.Czytwierdzenie
o dobru jest
prawdziwe?Zakładaono,
żeistniejeBóg, który
czegośchce.
Alejak
możemysię otymprzekonać?Nadwóch głównychdrogach—
nadrodze
wiarylub nadrodzewiedzy. Droga wiary
niejest
jednak dostępna dlawszystkich;
niewszyscy wierząw Boga.
Ci,którzy
niewierzą,
nie moglibywięc
uznaćżadnej bezwzględnej zasady
postępowania,której
uzasadnienie korzysta z teistycznegotwierdzenia
o dobru. A czyzasadę postępowania,
którejjacyś
ludzie nie moglibyuznać, nazwalibyśmy
bezwzględną zasadą postępowania?Droga wiedzy natomiast
nikomu
nie jestdostępna. W
każdym razie, nieznaleziono
żadnego sposobu poznawania,którego użycie pozwoliłoby wie
dzieć, że
istniejeBóg. Wszystko, co jedni przedstawiali jako
uzasadnienie zdania, że istniejeBóg, inni odpierali przekonując, że jest
to pozorne uzasad
nienie. Nie sposóbchyba
przedstawić uzasadnieniatego zdania, którego
niemożna by zasadnie
odrzucić. A czyzdanie,
co doktórego
toczy się spór nie tylko niezażegnany, lecz też
bodaj niezażegnywalny, uznalibyśmy za składniknaszej wiedzy?
Jeśli nikt
niewie, że istnieje Bóg,
awierzą w to
nie wszyscy,to położenie
zwolennikateistycznego
twierdzenia odobru (które, jak
widzieliśmy, zakłada,że istnieje chcący
czegośBóg)
wypada opisaćmówiąc, że
pełny wykład jegostanowiska
musi odtąd zawierać takie oświadczenie:„Choć
niewiemy, że istnieje
Bóg, a wierzą w to nie wszyscy, przyjmijmy teistyczne twierdzenie odobru,
auzyskamy uzasadnienie
bezwzględnejzasady
postępowania”
.Oświadczenie
to
nie jest absurdalne. Założenie teistycznego twierdzenia o dobru, toznaczy zdanie
o istnieniuBoga, który czegoś chce, może
byćprzecież
prawdziwe,choć
tego nie wiemy,a wierzą w
to niewszyscy.
Alejak
traktowalibyśmykogoś, kto w
tej sytuacji występujez takim
twierdzeniem, któremu przyznajerolę fundamentu bezwzględnej
zasadypostępowania?
Czy przyjęlibyśmy cośtak wiążącego
natak
niewiążącychpodstawach?
Załóżmy
jednak, że wiemy o
istnieniu Bogalubże wszyscy w to
wierzymy.Przestańmy też zajmować
sięużytkiem, jaki czyni z
teistycznego twierdzeniao
dobrujego
zwolennik, któryjewłącza
douzasadnienia
bezwzględnejzasady postępowania.
Rozpatrzmyto twierdzenie w
odosobnieniu.Zwolennik
teistycznego twierdzenia o
dobrustaje wobec pewnego
wy zwania,
którenazwę wyzwaniem Sokratesa.
Oto jegooryginalne brzmienie:
„Czy
bogowielubią
to, cozbożne, dlatego, że ono
jestzbożne,
czy też onojest
dlatego zbożne,że
je bogowie lubią?”1.
Postawmy twierdzenie o dobru1 Zob. Platon, Eutyfron, XIIA.
przed
wyzwaniem Sokratesa:Czy Bóg
chcetego,co dobre, dlatego że ono
jest dobre, czy też onojest dlategodobre, że go
Bóg chce?Załóżmy,
żew obliczu
tego wyzwania zwolennikteistycznego twierdzenia o dobru
postąpipodobnie jak
Sokratesi powie, że
Bógchce tego, co dobre, dlatego,
żeono
jest dobre, a niedlatego ono jest dobre, że
goBóg
chce2.
Postąpiwszy
w
tensposób
eliminuje tymsamym dwa
odczytania,jakie
możnaby przypisać
jego twierdzeniu. Możnaprzecież rozumieć to twierdzenie jako definiqę,
któramówi, że wyrażenie
„dobre”i wyrażenie
„to,czego chce Bóg”
, todwa wyrażenia
w pewnym językurównoznaczne.
A można też rozumiećto
twierdzeniejako opis zależności
(na przykładzależności
przy czynowej) między dobrem
a woląBoga, a przy tym
takiej zależności, któraprzebiega, by tak rzec,
odwoli Boga
ku dobru— wola Boga
stanowio tym, że
coś jest dobre.2Zob. Platon, wyd. cyt., XIID.
3Zob. Platon, dz. cyt., VIIE.
Ale jeśli zwolennik
twierdzenia o
dobruopowiedział
sięza
jegoSokratejską wykładnią,
usunąłmożliwość odczytaniago jako definicji.
Niejest to definicja,
skorowykładni
Sokratejskiej nie da się wypowiedzieć nie rozporządzającuprzednio
definicją dobra. Ten, ktopowiedział, że Bóg
chce tego, codobre,
dlatego,że ono
jestdobre, musi już
jakośrozumieć słowo
„dobre”.
Jeślinatomiast
traktować twierdzenieo dobru
jakotwierdzenieo zależności między
dobrem a Bogiem,to Sokratejska wykładnia tego
twierdzeniakieruje
tęzależność
w odwrotnąwzględem
wskazanejwyżej stronę, kieruje
ją od dobraku woli
Boga.Wola
Boga nie stanowi,w
myśltej wykładni,
o dobru tego, co dobre.Na
odwrót, dobrotego, co
dobre,stanowi
otym, że
goBóg
chce.Zdanie,
żeBóg chce tego, co
dobre,może odtąd — odkąd
mianowicie zwolennik twierdzeniao dobruprzystał
naSokratejską
jego wykładnię— sta
nowićpoważną zachętę, by czynić dobro,
ale
nie mówiono
niczegoo naturze dobra.
Takjak zdanie, że minister
sprawiedliwościchce
tego, co sprawiedliwe, niemówi
niczego onaturze
sprawiedliwości, jeślipojmujemy sprawiedliwość w sposób, który
ją uniezależniaod woli ministra.
Załóżmy,
żew
obliczutych
następstw Sokratejskiejwykładni twierdzenia o dobru
jego zwolennik postąpipodobnie jak
Platoński Eutyfron ipowie,
iż dlatego jest dobre to,co
jestdobre, że go Bóg chce3.
Ale dlaczego mielibyśmy
w
tensposób
pojmowaćdobro?
Dlaczego mieli byśmy
pojmowaćje
jako coś,co
jest tym, czym jest — mianowicie, dobrem— z
Boskiego nadania, czyliprzez okoliczność, że
jestchciane przez
Boga?Na pytania
te możnaróżnie odpowiadać. Można najpierw
powiedzieć, żepo
prostupostanawiamy w
tensposób dobro
rozumieć,że
wprowadzamy umowęterminologiczną,mocą której wyrażenia „dobro
”oraz
„to, czegochce
Bóg”,
sąw pewnym
języku równoznaczne.Wolno
nam oczywiściepodjąć taką decyzję,
musimyjednak przyznać,
iż jestto jedna
zwielu
decyzjiprzesądzających o znaczeniu
słowa„dobro”.
Twierdzenie
o dobru staje się przecieżw następstwie
takiejdecyzji arbitralną definicją.
Ale zwolennik teistycznego twierdzeniao dobru
traktujejewłaśnie
jakotwierdzenie, a więc
jako sąd,któremu przypisuje
prawdziwość. Musijednak
od tego odstąpić, jeśliprzystawszy
naEutyfronową wykładnię
swegotwierdzenia
(naktórą, jak pamiętamy, zdecydował się w
obliczuzniechęcają
cych
następstw wykładni Sokratejskiej)broni jej
ujawniając,że wygłosił
arbitralną definicję.Może ją
obronić,ale za
cenę przyznania,że
niema sposobu, by wyrugować
innearbitralne definicje dobra.
„Jeślidobro
definiuje się sięgając do czegośinnego, to
nie możnaani dowieść,
żejakaś odmienna
definiqajest błędna,ani choćby jej odrzucić.”
44Zob. G. E. Moore, Principia Ethica, Cambridge 1903, paragraf 11.
Można
też
napytanie o
uzasadnienieEutyfronowej wykładni twierdzenia o
dobru powiedzieć, że bynajmniej niejest
to arbitralnadefiniqa słowa
„dobro
”
,lecz
zapis rzeczywistegosposobu użycia tego
słowa.Ale sama okoliczność, że
ludzie używają jakiegoś słowa
wpewnym
znaczeniu, nie stanowi wystarczającegopowodu, by go
wtym znaczeniu używać.
Spytajmywięc,
dlaczego mamy używać słowa„dobro
” jako synoni
muwyrażenia „to, czego chce Bóg”
.Usłyszymy,
iżdlatego,
że Bóg jest samymdobrem, wszystko
zatem,czego
chce,jest dobre.
Ale odpowiedź ta, całkiemzadowalająca
na gruncie Sokratejskiejwykładni
twierdzeniao
dobru, nagruncie
jego Eutyfronowej wykładni jestjałowa. Znaczy
bowiemtylko tyle,
żeBóg
jest samym tym,czego
chce. A twierdzenieo
dobru stajesię
tautologiąi głosi,
że tym, czegochce
Bóg,jest tylkoto i
wszystko to, czego chce Bóg.Można jeszcze uzasadniać Eutyfronową wykładnię
twierdzenia
o dobrumówiąc,
iż nie chodzi tuo ustalenia
dotycząceznaczenia
słów,lecz
zależność międzywolą
Bogaa dobrem, o
zależność przebiegającąw taki
sposób,że jeśli Bóg
czegoś chce, to owo coś jest dobre. Ale obronata
cofanas
dopunktu wyjścia,
toznaczy
dopytania,
oczym mówimy, gdy
mówimyw
teistycznymtwierdzeniu
odobru, żecoś jestdobre.
Oczym więc mówimy, gdy
wpowyższej interpretacji Eutyfronowejwykładni
twierdzeniao
dobru—
awięc w zdaniu:
„Jeśli Bóg
czegoś chce,to
owocoś
jestdobre
”— mówimy
o dobru?Jeśli mówimy o czymś,
co definiujemy niezależnie od woli Boga, to
pozostajemy, z wszystkimi tegonastępstwami, w ramach Sokratejskiej wykła
dni
twierdzeniao
dobru. Jeślizaś mówimy o
czymś,co
definiujemyw
ter
minach
woli Boga, toz
powyższegozdania, interpretującego Eutyfronową
wykładnię
twierdzeniao
dobru, otrzymujemy zdanie:„Jeśli
Bóg czegoś chce, toowo coś, czego
chce,jest tym,czego
chce”
. Łatwo widać,że
zdanieto
jestnieprzydatne
do obronyEutyfronowej wykładni
o dobru.Można
wprawdzie zrobićjeszczejeden krok. Można
powiedziećmianowi
cie,
że
coś,co
spełnia powyższą tautologię, a więc coś,czego
Bóg chce,jest dobre. Aletam już byliśmy,
byliśmyjuż
bowiemprzy
Sokratejskiejwykładni twierdzenia
o dobrui przy arbitralnej definicji
dobra, która kryje się zaEutyfronową wykładnią tego twierdzenia.
Zbierzmy wyniki
tychrozważań.
Teistyczne
twierdzenie o dobru, postawione
wobec wyzwania Sokratesa, ulega następującym przemianom. Jeśli odpowiemy nato
wyzwanieuciekając
się doSokratejskiej wykładni owego twierdzenia, to przestaje
być onotwierdzeniem o
dobru, a staje siętwierdzeniem o
Bogu.W
tym wydaniu bowiem nie jestono, na co
zakrawało,twierdzeniem
o wystarczającychi
koniecznych warunkach, jakiema
spełniać to,co dobre; jest natomiast twierdzeniem,
któregłosi, iż Bóg ma
todo
siebie,że chce tego, co
jestskądinąd dobre. Przystąpiwszy więc do teistycznegotwierdzenia
odobru z
Sokratejskąwykładnią otrzymujemy
coś zgołainnego,
niż to, doczego przystępowaliśmy.To,co
otrzymujemy,
niezasługujejuż
zatem namiano teistycznego
twierdzenia o dobru.W
świetle zaśwykładni Eutyfronowej
owotwierdzenie, jak widzieliśmy,
gubi swą pretensję doprawdziwości
bądźzaspokaja ją w
sposób znacznieokrojony. Staje
się bowiem arbitralnądefinicją
dobrabądź tautologią, która głosi ostatecznie, że jeśli
cośjestjakieś,to
jestjakieś. I tawykładniaprowadzi
więc doczegoś
zgołainnego,
niż to, do czego przystępowaliśmy. Itutaj
dochodzimy zatem doczegoś, co
nie zasługuje już na mianoteistycznego
twierdzeniao
dobru.Powróćmy jeszcze do
roli,jaką pełnićma
teistyczne twierdzenieo dobru.
Ma ono,
jakwidzieliśmy, uzasadniać bezwzględną
zasadępostępowania.
Zapomnieliśmy wprawdzie
naczas analizyo
tejjego
roli,trzeba jednak
o niej wspomnieć w chwili,gdy
się zowym
twierdzeniem rozstajemy.Jeśli nasza
analiza jesttrafna,
to należyprzyznać,
żechoć bezwzględną zasadę
postępowaniamoże uzasadniać
jakieś twierdzenieo dobru,
niemoże
to być teistycznetwierdzenie o
dobru.Okazało
się bowiem, że twierdzenie tow swym Sokratejskim
(toznaczy
uzyskanym zSokratejskiej wykładni) warian
cie
przeistacza sięw
twierdzenieo Bogu
—o
tym mianowicie,że Bóg chce jakiegoś
skądinądokreślonego
dobra.Toostatnie
twierdzeniemożerzeczjasnazachęcać
człowiekawierzącego w Boga
do posłuchu dlanakazującej czynić
dobro
bezwzględnej zasady postępowania, nie możenatomiast
składać się nauzasadnienie tej zasady. Okazało
sięteż,
że teistyczne twierdzenieo
dobruw
swym Eutyfronowym wariancieprzeistacza
się bądźw arbitralną
definicję,bądź
w tautologięprzybierającą
postać zdaniawarunkowego. Arbitralna
definicja
dobrai tautologia (głosząca, jak pamiętamy, że jeśli
cośjest jakieś,
to
jestjakieś) są bezużyteczne, gdyprzystępujemydo uzasadnienia
bezwzględ
nejzasady postępowania.
Okazało
sięzatem, że teistyczne twierdzenie
odobru w
jednej ze swych odmianjestnieprzydatne
do uzasadnienia bezwzględnejzasady postępowania,
w drugiej zaś można sięnim
posłużyć,ale do uzasadnienia co najwyżej względnej zasady
postępowania.Jeśli nasza
analiza
jesttrafna,
towypada
powiedzieć,na koniec,
że nie istnieje etyka religijna.Nie istnieje etyka religijna
jakozasób przekonań moralnych, w
którym do utworzenia pojęciadobra wystarcza
i zarazem jestnieodzowne pojęcie Boga. Ani
nie wystarcza, ani niejest nieodzowne — jak
się okazuje, gdypoddać teistyczną
próbęutworzenia pojęcia
dobra pro bierzowi
Sokratejskiegowyzwania.
Istnieje natomiast religijna motywacja etyczna
—
wtedy,gdy
do czynienia dobrapobudza nas przekonanie,
żeBóg też czyni
dobro. Istnieje też religijna konwencja terminologiczna wetyce,
wtedy,gdy
definiujemysłowo „dobro
”w taki sposób,
że kluczowym słowemnaszej
definicjijest
słowo „Bóg”
,Religijna motywacja etyczna
jestjedną
z wielu motywacji powodującychludźmi, którzy czynią dobro.
Religijna konwencja terminologicznaw
etycejestjedną
zwielu
—równie
uprawnionych lub,jak
chcą niektórzy,równie
nieuprawnionych —
konwencji ustalającychsens słowa „dobro”
.Nie