• Nie Znaleziono Wyników

Żywot x. dr. Feliksa Kozłowskiego / opisał Hilary Koszutski.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Żywot x. dr. Feliksa Kozłowskiego / opisał Hilary Koszutski."

Copied!
30
0
0

Pełen tekst

(1)

T T

O P IS A Ł

X. HILARY KOSZUTSKI

Dziekan i Proboszcz Mielżyński

(Odbitka^zf„TYGODNIKA K A T O LIC K IEG O /1) •

POZNAN.

W KOMISIE T. TI. DASZKIEWICZA.

1873.

(2)

ŻYWOT

O P I S A Ł

X. HILARY KOSZUTSKI

Dziekan i Proboszcz Miel&yński,

(Odbitka z „ T Y G O D N IK A KATOLICKIEGO.**)

0

0

POZNAŃ

y* KOMISIE T. H. DASZKIEWICZ At

1873 *

I

(3)

Biblioteka Uniwersytecka K U L

* 1000576192 *

(4)

Wielkićm Księstwie Poznańskićm,. w dekanacie R o­

gozińskim we wsi Lechlinie, mieszkała na początku bie­

żącego stulecia rodzina żołnierska, Tomasz Kozłowski, (miles) i Katarzyna Jaszocka. Z pięciorga tychże dzieci umarł Józef jak o proboszcz‘czarnkowski, Jan także jako ksiądz, Piotr ja k o nauczyciel w Polsce, a Urszula Kune- gunda umarła 1821 roku.

W roku 1803 dnia 22go Czerwca urodził się tymże małżonkom^ w Lechlinie czwarty syn, któremu na chrzcie świętym dano imię Feliks Paulin.

Z papierów, pozostałych po ś. p. X. Feliksie we wzorowym porządku, pokazuje się, iż oddano go do szkoły katedralnej w Poznaniu, którą przy tamtej szem seminaryum

duchownym założył Jan Lubrański, biskup poznański.

W tśj szkole Lubrańskich kolegował X. Feliks z dzi­

siejszym prałatem i kanonikiem metropolitalnym gnieźnień­

skim X. Zienkiewiczem S. Th. et Ph. Dr. i z kanonikiem metropolitalnym poznańskim ś. p. X. Niszczewskim.

Ze szkoły Lubrańskich przeszedł do gimnazyum - po­

znańskiego dnia 3go Września 1818 roku, gdzie przeby­

wszy dwa lata w klasie trzeciej, opuścił takowe z nie­

wiadomych przyczyn.

W roku 1824 dnia 5go Października przyjętym został do klasy czwartej tegoż gimnazyum, z którćj we Wrześniu

1825 roku przeszedł do gimnazyum w Kaliszu, ze świa­

dectwem bardzo chlubnóm we wszystkich zgoła przed­

miotach wystawionem i podpisanym przez profesora Stocka, zastępcę dyrektora. Złożywszy w Kaliszu egzamin doj­

rzałości 1827 roku, udał się niezwłocznie na uniwersytet

warszawski, gdzie przez dyrektora szkoły przygotowa-

(5)

4

wczćj do instytutu politechnicznego i profesora uniwersytetu warszawskiego Garbińskiego, otrzymał bardzo chlubne od niego wystawione świadectwo, iż od 25 Września 1827

do 18 Maja 1828roku z wielką korzyścią słuchał wykładów w ,, tćj szkole przygotowawczej do instytutu politechnicznego.

Z tój szkoły przygotowawczej do instytutu politechnicznego przeszedł ś. p. Feliks Kozłowski w Maju 1828 roku do wydziału prawniczego, słuchając prawa cywilnego i kano­

nicznego, a 5 Października 1830 roku wystawił mu ów­

czesny rektor uniwersytetu warszawskiego X. Szweyko- kowski świadectwo, że zaczął trzeci rok in ordine ju re

i

consultorum.

Kiedy w Listopadzie 1830 roku w Warszawie wybu­

chło powstanie, opuścił ś. p. Feliks aulę uniwersytecką, i wstąpił w szeregi wojskowe i to do gwardyi honorowej, gdzie w krótkim czasie dosłużył się stopnia podchorążego.

Dnia 3 Lutego 1831 roku zawiadamia Feliksa Kozłow­

skiego komisya rządowa, iż w tym samym stopniu pod­

chorążego przeznaczony został do jedenastego pułku pie­

choty województwa sandomierskiego. Nominacyą tę pod- # pisał generał piechoty Krasiński. W dwanaście dni po-

tćm odebrał ś. p. Feliks od tćj samój komisyi rządowój jak o sierżant starszy uwiadomienie, iż zamianowany został podporucznikiem w tym samym jedenastym pułku piechoty liniowej, a nominacya ta zatwierdzoną została przez ko­

misy ą, ^rozpoznającą ważność nominacyi oficerskich we Warszawie pod dniem 2 Sierpnia 1831 r.

Rada gospodarcza jedenastego pułku liniowego pie­

choty wystawiła w Ułanowie pod dniem 22 Września 1831 roku świadectwo ś. p. Feliksowi Kozłowskiemu, że z puł­

kiem swoim wszystkie marsze jako obecny odprawił, że był w potyczkach pod Ryczywołem, Mińskiem, Kałuszy­

nem, Nieborowem, Szymanowem, Łukowem, Rogoźnicą, Opolem, Józefowem, Rachowem i Borowem ; że za bitwą pod Szymanowem 14 Sierpnia odbytą, podany był przez korpus oficerów trzeciego batalionu tegoż pułku do zło­

tego krzyża wojskowego; i że po odbytój radzie wojen-

(6)

5

nej razem z całym korpusem wszedł w granice państwa austryackiego.

Przeszedłszy atoli pod Romarąuem do Austryi, znie­

wolony został jako poddany pruski udać się do Wielkiego Księstwa Poznańskiego; lecz i na rodzinnej ziemi zabro­

niono mu dłuższego pobytu. Już w Marcu 1832 roku- wręczono mu paszport do Awinionn z tćm oświadczeniem,

ażeby niezwłocznie opuścił granice państwa pruskiego i udał się na wskazane mu miejsce. Zamiast do Francyi zwrócił Feliks Kozłowski tułaczą swą laskę ku południo­

wym Niemcom i zatrzymał się w Wielkiem Księstwie Ba- deńskićm. Ażeby na tćn* tułactwie nie stawał się cięża­

rem tym, któizy go u siebie w gościnę przyjęli, i ażeby cudzego nie jadł chleba, imatrykulował się dnia 6 Czerwca 1832 roku w Heidelbergu jako studiosus juris, pragnąc ukończyć w Warszawie rozpoczęte a przez powstanie listopadowe przerwane studya prawnicze. Przebywszy trzy semestry na tćj wszechnicy, po ukończeniu latowego półrocza 1833 roku wybrał się podczas feryi akademickich dnia 22 Września w podróż do Alzacyi i ęa zwiedzenie Badenii, by korzystać z każdego czasu dla zbogacenia swych wiadomości. Ja k w Poznaniu, Kaliszu i Warsza­

wie, tak i w Heidelbergu najpiękniejsze zdobył sobie świadectwa, znajdujące się starannie przechowane w jego papierach. Po odbytej podróży naukowćj nie wrócił do Heidelbergu, lecz udał się do Fryburga, gdzie się jeszcze na semestr zimowy 1833 roku, imatrykulował jak o słu­

chacz prawa. Po dwóch semestrach odbył dnia 6 Sierpnia 1834 roku promocyą na Doktora obojga praw i złożył egzamin rigorosum egregia cum laude. Dysertacyą napi­

sał: De patre apud Romanos dotem constituente et de dote ipsi restituenda. Rozprawa ta uzyskała przymiot:

wDisertatio erudita et elegans .“ Nadto odczytał jeszcze przy swćj promocyi rozprawę: „De fatis et auctoritate juris romani in Polonia.M Po promocyi odbył w W rze­

śniu 1834 roku podróż naukową po Szwajcaryi.

Wróciwszy z tćj podróży do Fryburga, starał się

(7)

6

teraz u rządu badeńskiego o indygenat. Podług prawa tamtejszego udzielano indygenat takim tylko osobom, które posiadały obywatelstwo w jakićj gminie. Najlep­

szym dowodem, jakie względy nieszczęśliwy wychodźca polski umiał sobie zjednać w Fryburgu swoją uprzejmo­

ścią, cichością i prawością charakteru, je s t niezaprzeczenie ta okoliczność, że kiedy minister spraw wewnętrznych oświadczył Kozłowskiemu, iż do pozyskania indygenatu koniecznie potrzebne mu je s t zapewnienie obywatelstwa w jakiój gminie badeóskiój, miasto Fryburg przyrzekło mu przyjąć go za swego współobywatela. Na mocy tego przyrzeczenia' uzyskał od ministra spraw wewnętrznych potrzebny indygenat na dniu 17 Lutego 1835 r. a dnia 3 Marca tegoż roku zóstał mu takowy urzędownie wrę­

czony.

Już 17 Marca tegoż roku udzielono mu patent oby­

watela miasta Fryburga, a ^e względu na smutne położe­

nie jego ojczyzny, ja k o tćż własny niedostatek wszelkich funduszów jak opiewa patent, zwolniono go od opłaty wstępnego i wszelkich innych kosztów, jakie udzielenie podobnego patentu za sobą pociąga. Owoż nowy dowód jakie współczucie biedny tułacz polski zdobył sobie u oby­

wateli Fryburga.

Po doktoryzacyi słuchał jeszcze dwa semestry prawa na wszechnicy fryburskićj, sposobiąc się do egzaminu rządowego, jak się to pokazuje z chlubnych jego świa­

dectw uniwersyteckich. Jeżeli zważymy,' że ś. p. Feliks od samój młodości w polskich tylko bywał szkołach, i mało albo żadnćj może nie miał sposobności wydosko­

nalenia się w języku niemieckim; natenczas pojmiemy, z jakiemi walczyć przychodziło mu trudnościami, gdy na niemieckich wszechnicach w obcym sobie, języku słuchał wykładów prawa cywilnego i kanonicznego.

Dodajemy do tego i tę ważną okoliczność, iż żadnego nie posiadał majątku prywatnego i że się jedynie z miło­

sierdzia życzliwych sobie cudzoziemców utrzymywał. Tym

to wszystkim niedogodnościom przypisać należy, że kiedy

(8)

7

Dr. Kozłowski zgłosił się do urzędowego egzaminu sę­

dziowskiego, wymaganiom egzaminatorów dostatecznie nie odpowiedział.

Zasmucony niepomyślnym wypadkiem tego egzaminu krajowego, a pragnąc koniecznie zapracować sobie samo­

dzielnie na kawałek chleba w zawodzie prawniczym, udał się w Styczniu 1836 roku do Strasburga i imatrykulował się tamże jako studiosus juris.

Dnia 15 Lutego uzyskał od rządu francuzkiego pół­

tora franka dziennego w sparcia; a gdy w Grudniu tegoż roku podał się do egzaminu, odebrał sto franków na ko­

szta tegoż egzaminu i uzyskał stopień Licencyata prawa jaki nieodzowny je s t dla każdego, chcącego praktykować

w zawodzie prawniczym. Niezwłocznie rozpoczął praktykę przy jednym z adwokatów strasburskich i równocześnie uczęszczał na wykłady prawnicze tamtejszego uniwersytetu, by się przysposobić do powtórnego egzaminu krajowego w Fryburgu, do którego pozwolono mu się zgłosić za dwa lata. Słuchając tym sposobem jeszcze dwa półrocza prawa w Strasburgu, podał się powtórnemu egzaminowi krajowemu w Fryburgu 1839 roku, ale gdy i ten egzamin niepomyślnie wypadł, porzucił odtąd zupełnie zawód p ra­

wniczy a zgłosił się na aktuaryusza czyli pomocnika uni­

wersyteckiego w Fryburgu, którą to posadę w Paździer­

niku 1839 roku rzeczywiście otrzymał.

Tęsknota za krajem nie opuszczała nigdy przywiąza­

nego syna Polski, ale wzmagała się z każdym niemal rokiem. Od roku 1840 rozpoczął zabiegi swoje, by uzy­

skać pozwolenie wrócenia do Wielkiego Księstwa Poznań­

skiego^ lecz kilkakrotne wnioski jego po różnych władz rządowych w Prusiech pozostały bez skutku dla niego.

Od roku 1844 pracował prowizorycznie w bibliotece uni­

wersyteckiej Fryburga, a 3 Kwietnia 1845 roku miano­

wano go stanowczo pomocnikiem bibliotekarza tam tej­

szego. Żelazna pilność i nieskalana prawość charakteru,

a przytćm ujmująca jego łagodność i uprzejmość dla ka­

(9)

8

żdego, pozyskały, mu serca wszystkich profesorów i aka*

demików uniwersytetu fry burskiego.

Aczkolwiek Dr. Kozłowski po nieszczęśliwym zakoń­

czeniu walki orężnej w kraju nieustannie walczyć musiał z trudnościami, językowemi na wszechnicach niemieckich i francuzkich z niedostatkami materyalnemi śród obcych sobie żywiołów; mimo to, nie przestawał nigdy wytężać duchowego wzroku swego na to wszystko, co się działo w ukochanój ojczyźnie jego. Bolał serdecznie nad upad­

kiem i klęskami materyalnemi narodu polskiego; ale nie mnićj bolał nad rakiem złowrogim, który poczynał toczyć ducha na wskroś katolickiego narodu. Panteistyczne i ma*

teryalistyczne idee niemieckiej filozofii znalazły już nie­

bezpiecznych propagatorów śród narodu polskiego w ta ­ kich osobistościach ja k Cieszkowski i Libelt. Do nich przybył jeszcze Bronisław Ferdynand Trentowski, niby to Hegel w polskim kontuszu, który w tym właśnie czasie na tym uniwersytecie słuchaczy swoich karmił tą pantei*

styczno-materyalistyczną strawą. Głęboka wiara i syno­

wskie przywiązanie Dr. Kozłowskiego do Kościoła świę­

tego i narodu szczerze katolickiego nie pozwoliły mu spokojnie spoglądać na te smutne następstwa, jakie po­

dobny zasiew, rzucony na rolę serc polskich, z czasem koniecznie wydać musi. Więc już wcześnie począł zgro­

madzać materyał do późniejszych dzieł swoich w obronie zasad i wiary katolickich przodków swoich. Najprzód pisywał pod przybranćm nazwiskiem Pawła Lechlirfskiego listy o filozofii Trentowskiego do Dziennika * Narodowego , wychodzącego na emigracyi w Paryżu. Potćm od roku 1841— 1845 wydał w dwóch obszernych tomach w Pozna­

niu swe: „Początki filozofii chrzesciańskićj.“ A kiedy w tym samym roku 1845 Ronge i Czerski nowy prote­

stantyzm pod nazwą deutsch-katolicyzmu szerzyć poczy­

nali, ogłosił: „Stósunek Kościoła rzymsko-katolickiego do nowo powstających sekt religijnych' Ronge i Czer­

skiego/*

Dnia 10 Sierpnia 1846 roku mianował Wielki Książę

(10)

Badeński Dr. Kozłowskiego kustoszem biblioteki uniwer­

syteckiej z roczną stałą pensyą 700 florenów, jednakżeż bez tytułu urzędnika państwowego (jedoch ohne Staats- diener-Eigenschaft).— Wszyscy Polacy, którzy do Fryburga na studya przybywali, otaczali Dr. Kozłowskiego niekła­

maną zawsze czcią i głębokim szacunkiem, a w zamian doznawali od niego serdecznej miłości i przyjacielskiej pod każdym względem uczynności. Do takich dawnych z Fryburga znajomych i serdecznych przyjaciół ś. p. X.

Feliksa należeli: ś. p. X. Ignacy Kliński, dzisiejszy p ra ­ łat i kanonik przy katedrze pelplińskiej X. Prądzyń^ki, ś. p. X. Dr. Prusinowski, ś. p. XX. Polcyn, Nowakowski, X. Józef Dydyński obecnie dziekan i proboszcz w Kłecku, X. Antoni Fromholc, proboszcz w Nekli, X. Atanazy Szułczyński, Filipin, X. Antoni Hejlióski, proboszcz w Wilczynie, ś. p. X. Pestrych; były profesor seminaryum duchownego w Poznaniu a dzisiejszy członek Kongregacyi Xięży Filipinów w * Osiecznie X. Brzeziński, którzy za­

wsze z wielkiem- uszanowaniem i z nie mniejszą serde­

cznością o Dr. Kozłowskim wspominali. W tym samym roku 1846 wydał w Gnieźnie bardzo pożyteczne, a szcze­

gólniej dla nauczycieli przydatne dzieło dwutomowe pod napisem: „Ksiądz Józef Bogobojski, czyli moc religii

chrześciańskiej“ w umiejętności i życiu.

' Straciwszy nadzieję powrócenia do kraju, powziął nareszcie zamiar stałego osiedlenia się na ziemi obcćj, która tyle dowodów prawdziwej dawała mu życzliwości, i w tym celu zawarł śluby małżeńskie z panną szlachec­

kiego rodu Amalią von Berg dnia 19 Września 1848 r.

W dwa lata później 23 Marca 1850 roku mianowany zo­

stał rzeczywistym bibliotekarzem uniwersyteckim z roczną pensyą 800 florenów i z tytułem urzędnika państwowego

(mit Staatsdien&r-Eigenschaft). Przy zmianie stanu nie zmieniło się poczciwo serce jego, zawsze gorąco przy­

wiązane do narodu polskiego i do Kościoła katolickiego.

Odłożył wprawdzie na bok pióro polemiczne, ale ujął

natomiast w wprawną rękę swoją pióro serdecznego po-

(11)

10

wieściopisarza i napisał kilka mniejszych książeczek treści obyczajowej jużto dla młodzieży polskiej klas wykształ- ceńszych, już też dla ludu polskiego. Prócz Amalii i ży­

wota świętego Alojzego z Gonzagi wydał w Poznaniu drukiem i nakładem A. Poplidskiego 1852 r. „Zwierciadło doskonałości chrześciarfskiej dla sług i gospodarzy każdego

stanu w dwóch tomach/* *

Kiedy na początku 1852 roku żona jego Amalia bliską była rozwiązania, napisała ostatnią wolę swoją w bardzo czułym i serdecznym liście do ukochanego F e­

liksa swego, w którym robi go wyłącznym i nieograni­

czonym spadkobiercą wszelkich kosztowności, biżuteryi i kapitałów swoich z tóm wyraźnym nadmienieniem, że znając jego miłość i szlachetne serce, nie zastrzega nic zgoła dla dziecka; którego z pewnością nie ukrzywdzi, gdyby go przeżyć miało.. Na samym wstępie listu podaje pobożna Amalia taki powód do tegoż napisania, że każda matka w podobnym położeniu na śmierć przysposobioną być winna. Smutne przeczucie cnotliwej /matki spełniło

się rzeczywiście 22 Marca tegoż roku.

Amalia umarła przy połogu, a jej córeczka poszła za nią po trzydziestu zaledwie godzinach życia ziemskiego.

T ą stratą ciężko dotknięty małżonek, wystawił swój żonie nagrobek za 300 florenów i legował 36 florenów na mszę św. za j^j duszę. Nie małe światło rzuca na szlachetny

charakter Dr. Kozłowskiego i ta okoliczność, iż z mę-

i

żami znakomitymi i wysoko w spółeczeiistwie stojącymi najściślejsza łączyła go przyjaźii. I tak były minister austryacki Wessenberg poważał go wysoko, 'a w dowód czułej o nim pamięci zapisał mu w testamencie swoim

1000 florenów. Jeden z najgenialniejszych teologów ka­

tolickich sławny Staudenmaier nazywał naszego Feliksa przyjacielem od serca; a ile razy dla poratowania nad­

wątlonego zdrowia swego wyjeżdżał do wód, prosił za­

wsze Dr. Kozłowskiego, by mu towarzyszył. To też jego zrobił egzekutorem swego testamentu.

Z pierwszym Stycznia 1858 roku podwyższył mu

(12)

11

Wielki Książę Badeński pensyą o sto florenów, tak iż odtąd pobierał 900 florenów rocznie jak o bibliotekarz uniwersytecki. Roku następnego przybył do Wielkiego Księstwa Poznańskiego, by się zobaczyć z dawnymi zna­

jomymi, i wtedy uczuł w sobie łaskę powołania do stanu kapłańskiego*. Zwierzył się z tego ś. p. X. Arcybisku­

powi Leonowi Przyłuskiemu, który mu na to oświadczył, że przyjmie go do swego seminaryum duchownego, jeżeli od rządu uzyska pozwolenie wrócenia do kraju. Dnia 24 Lutego 1860 roku napisał proźbę do ówczesnego Księ­

cia panującego (Prinz-Regenten) Wilhelma o udzielenie mu naturalizacyi, na co odebrał odpowiedź, że pozwala

mu wprawdzie wrócić do Księstwa, lecz naturalizacya jego zależeć będzie od politycznego zachowania się. Na

podstawie takićj odpowiedzi napisał 8 Maja tegoż roku do pruskiego ministra oświecenia, że zamierza wstąpić do seminaryum duchownego, zapytując się, czy krok ten nie stanie na przeszkodzie jego naturalizacyi. Gdy minister Schwerin odpisał, że wstąpienie do seminaryum ducho­

wnego nie przeszkodzi jego naturalizacyi, podziękował w Fryburgu za urząd bibliotekarza uniwersyteckiego, a otrzymawszy 21 Sierpnia uwolnienie od tego urzędu*

wstąpił 15 Października do seminaryum duchownego w Poznaniu, gdzie tćż 22 Grudnia od ś. p. X. Biskupa Stefanowicza otrzymał święcenia niższe. Ponieważ całe życie swe zajmował się ścisłemi naukami, a ja k o człowiek świecki gorącćm sercem kochał Kościół katolicki i chętnie a szczerze zajmował się nankowćm zgłębianiem zasad wiary świętćj, o czćm najlepiej świadczą dzieła przez niego jako bibliotekarza uniwertyteckiego wydane, przeto nie potrzebował długich studyów teologicznych, by uzy­

skać uzdolnienie do wyższych święceiL Na początku roku 1861 posłany został do praktycznego seminaryum ducho­

wnego w Gnieźnie, gdzie ś. p. X. Biskup Brodziszewski

wyświęcił go 10 Lutego tegoż roku na subdyakona, 23

Lutego na dyakona, a 25 Maja na kapłana. Na primieye

zaprosił go do Grodziska ś. p. X. Aleksy Prusinowski.

(13)

12

Mianowany niebawem przez X. Arcybiskupa Przyłuskiego repetentem przy seminaryum duchownym w Gnieźnie, roz­

począł tamże nowy ten zawód czynnego życia swego 12 Czerwca 1861 roku. Zbyteczną byłoby tu rzeczą nadmie­

niać o tćm, do jakiego stopnia jednał sobie serca młod­

szych i starszych wiekiem, uczonych i mniej wykształco­

nych rodaków swoich, skoro już między cudzoziemcami taką zdobywał sobie miłość i taki szacunek. Niewypo­

wiedzianego szczęścia swego z godności kapłańskiej przy całej swej cichości i rzetelnej pokorze nie zdołał przecież zawsze ukrywać i raz poraź przed osobami więcej pou-

fnemi objawiał zewnętrznie tę wewnętrzną radość swoją.

To też pałał zawsze świętym ogniem miłości Boga i bli­

źniego i korzystał skwapliwie z każdej nadarzającej mu się sposobności praktykciwania w urzędzie kapłańskim.

Z żarliwością prawdziwego neopresbitera spieszył do kon- fesyonału, na ai^bonę, a przy ołtarzu budował wszystkich głębokiem przejęciem się tćj niekrwawój Ofiary Przenaj­

świętszej. O ile tylko obowiązki jego profesorskie w se­

minaryum duchownóm na to zezwalały, spieszył z pomocą do sąsiednich parafii in‘ cura animarum, a w Niechanowie pod Gnieznem za życia tamtejszego proboszcza ś. p. X.

Karóla Trojanowicza był tam niemal ustawicznym współ­

pracownikiem w każdą niedzielę i w każde święto uroczy­

ste, lubo i do dalszych parafii z usługą kościelną często jeździł. Przy tak czynnćm i wielostronnem zajęciu nie spoczywało pióro jego literackie,, bo jeszcze tego samego roku 1861 przełożył z języka niemieckiego na polski Dr.

J. Schustra, Dzieje starego i nowego Testamentu dla szkół katolickich i wydał ze 112 obrazkami i kartą we Fryburgu nakładem H erdera 1861 roku. W rękopisie zo­

stawił przekład czyli raczej przerobienie na język polski Katechizmu Rzymskiego, co także w Gnieźnie rozpoczął i ukończył. Dnia 29 Października uzyskał nati ralizacyą

od Król. Regencyi Bydgowskiej i w tymże roku i miesiącu obranym został Archiwaryuazem Kon sy stor z a Gnieźnień­

skiego.

(14)

13

W r. 1862 dnia 6 Marca odebrał nominacyą na egza­

minatora prosynodalnego, a 10 Listopada 1866 mianowany przez Najprzewielebniejszego Arcypasterza Mieczysława Halkę Hrabiego Ledóchowskiego Fiskałem , trudną tę po­

winność z zaparciem się samego siebie ja k najsumien­

niej wykonywał. Tegoż samego roku 22 Listopada otrzy­

mał z polecenia ks. Arcybiskupa od Prześwietnego Kon- systorza komendę kanonii przy św. Jerzym, a 1 Maja 1868

r. mianowano go Defensorem matrimonii. W tym też to roku powołał Pan Eóg pokornego sługę swego Feliksa do zupełnie odrębnej czynności.

Ochrona i sieroty pod opieką Sióstr Miłosierdzia mie­

ściły się dotąd w starych i szczupłych domkach u pod­

nóża góry Lecha, ustąpionych tymczasowo na ten cel przez Prześwietną Kapitułę. Metropolitalną. Gdy domki te drewniane coraz bardziej chyliły się ku upadkowi, bła­

gała teraźniejsza Przełożona Sióstr Miłosierdzia, Rozalia Aleksandrowicz ś. p. ks. F elik sa, aby się zajął zbiera­

niem funduszów na wystawienie nowego domku. Dr. K o­

złowski wymawiał się od tego przedsięwzięcia z bardzo słusznych powodów, iż wiek podeszły, wątłe zdrowie i mały wpływ, a mniejsza znajomość śród ludności Wielkopol­

skiej nie uzdolniają go do tak olbrzymiego dzieła. Sio­

stra Rozalia rzekła na to z przynależną skromnością ale zarazem z żywą wiarą: „Bóg wybiera sobie zwykle sła­

bych na dokonanie dzieł wielkich." Uderzony tą silną wiarą pokornej córki św. Wincentego a Paulo odrzekł na to X. profesor: „Więc w imię Boże; zaczniemy od

modlitwy i na tę intencyą odprawię Mszą św. w naszym kościołku.“ (Prześwietna Kapituła Metropolitalna odstą­

piła tymczasowo kościołek św. Jerzego Siostrom Miłosier­

dzia). Działo się to dnia 13 Czerwca 1868 r. W tym

i

właśnie czasie był śp. X. Feliks na siłach tak osłabiony i tak chorowity, że samo nawet chodzenie już go nużyło.

Mimo to wziął się rączo do dzieła i rozpoczął swoje nie­

zmordowane wycieczki kwestarskie jako też sprow adza­

nie materyałów budowlanych. Bardzo często zasłabł na

(15)

placu budowlanym do tego stopnia, że obawiano się o jego zemdlenie i odprowadzono go czemprędzćj do seminary- um. A ile razy przemawiano do niego z życzliwością aby się ochraniał, nie nadwerężał słabowitego zdrowia swego i nadwątlonych sił swoich, odpowiadał ze zwykłą sobie cichością: „Dni moje policzono; trzeba się spie­

szyć, w grobie odpocznę." Na założenie fundamentów ofiarował z własnych zasobów tysiąc talarów, a potćm chodził od domu do domu, jeździł od wsi do wsi, od miasta do miasta, z-jednaj dzielnicy bytój Polski do dru­

giej i nie omijał chatek włościańskich i domków mie­

szczańskich, dziękując za najmniejszy d a r, na dzieło w imię Boga dla cierpiącej ludzkości ofiarowany. Nie zbywało i na tak ich, nawet życzliwych i ś. p. X. Felikso­

wi i dziełu przez niego rozpoczętemu, którzy radzili mu w mniejszych rozmiarach projektowany gmach wystawić i przepowiadali, że w dzisiejszych zwłaszcza czasach ma*

teryalistycznych i wzmagającej się niewiary rozpoczętego dzieła nie ukończy, a tćm mnićj jeszcze takowe w odpo­

wiednim stanie utrzyma. X. profesór odpowiadał zwykle:

;,Nie j a , ale Pan Bóg buduje i Pan Bóg ukończoną bu­

dowlę utrzyma; a co się nam ludziom zdaje niepodobnym, On u r z e c z y w is t n i.D la serc i rąk zamkniętych temu przedsięwzięciu nie miał nigdy ż a lu , a tóm mnićj wypu­

ścił z ust swoich jakie słowo niechętne; jeżeli zaś jego samego ja k a niegTzeczność od podobnych zimnych egoi­

stów spotkała, przyjmował to za jałmużnę dla siebie, dziękując jeszcze w głębi serca Panu Bogu za takie małe upokorzenie. W małych nawet zajęciach, umiał żywą

wiarą swoją zachęcać do wytrwałości i ufności w Opa­

trzność Bozką i siebie samego i robotników swoich. Gdy razu jednego przy zakładaniu fundamentów zabrakło ka­

mieni i znaczna do uzupełnienia pozostała szczerba, a rze­

mieślnicy szemrać poczynali, iż dużo czasu1 będą musieli bezczynnie zmarnować, odezwał się do nich ś. p. X. F e ­ liks: „Zdajmy to na Pana Boga, a On nas we swój do­

broci nie zawiedzie.“ I w rzeczy samój zjawia się w tym

(16)

15

samym czasie szlachetny mieszczanin z Kłecka Fiszbach, przedsiębiorca budowy różnych źw irów ek, powiatu gnie­

źnieńskiego, a za nim toczy się cały szereg fur kamieil- mi łupanemi naładowanych, które właśnie starczyły na uzupełnienie owej szczerby w fundamencie. Kamień wę­

gielny pod kaplicę założono i poświęcono z wielką uro­

czystością dnia 25 Czerwca 1870 r. w czasie Soboru W a­

tykańskiego* Dziwnćm zrządzeniem Opatrzności Bozkićj odbyła się ta uroczystość już dawniej na ten dzień zapo­

wiedziana i przygotowana w nieobecności ś. p. X. profe­

sora,. który w tym samym dniu jako Fiskał o kilka mil od Gniezna był zajęty urzędowaniem swojóm. Gdy Sio­

stra Rozalia o tćm się dowiedziała, iż właściwy twórca tego dzieła miłosierdzia nie będzie obecnym przy jego po­

święceniu i ztąd swoją boleść wynurzała, odezwał się na to pokorny sługa Boży: „Dziękować raczdj należy Bogu,

iż cała chwała Jemu przypadnie, a słabe narzędzie ża­

dnego w tćm udziału mieć nie będzie. “

Wielkie serce ś. p. X. Feliksa pragnęło wszelką bie­

dę miasta i okolicy pomieścić w tym domu opieki i mi­

łosierdzia. Nie tylko sieroty, starcy i chorzy mieli tu znaleść przytułek, ale pomyślał nawet o księżach emery­

tach, by przy tak szczupłym- funduszu 200 talarów rocznćj zapomogi w tymtu gmachu obok wszelkich wygód w sko- rćj usłudze i pielęgnowaniu podczas choroby, także za dni zdrowych potrzebną mieli dogodność z odprawianiem Mszy św. w kaplicy domowćj. W tym to szlachetnym celu wzniósł po nad suterynami, mieszczącemi w sobie nader praktycznie i wygodnie izby dla służby, kuchnie pralnie, magielnie, piekarnie, spiżarnie i sklepy warzy­

wne, owe dwadzieścia dziewięć pokoi na trzech piętrach

stósownie rozłożone obok pięknćj i obszernćj kaplicy,

nad którą znowu je s t odpowiednia sala do ważniejszych

aktów uroczystych tego zakładu miłosierdzia. Wszystko

tu dojrzale i należycie obmyślił; nad wszystkićm długo

i wielostronnie naradzał się z osobami kompetentnemi

i fjam potćm jeszcze rozważał; a kiedy mu zwracano uwa- (

(17)

16

g ę , że dla oszczędzenia kosztów bez tego i owego jak o to bez wodociągów i t. p. rzeczy obejśćby się można, od­

powiadał ś. p. X. Feliks: „czemuż nie ulżyć tej biednej służbie, jeżeli się da, która i tak całe życie swoje ęLla wygody drugich poświęcać się je s t zniewolona/* W szę­

dzie więc i zawsze było miłosierdzie i miłość bliźniego pobudką szlachetnych czynów jego.

W środę 13 Listopada r. b. pilnował do ciemnej no cy kamieniarzy przy robieniu schodów frontowych do k a ­ plicy i dawania bruku w południowym szczycie gmachu, ażeby prace te ukończone zostały. Pożegnawszy się z sio­

strą R ozalią, wstąpił po drodze do Franciszkanek usta­

wicznej adoracyi Najświętszego Sakram entu, by się i z ty­

mi na zawsze pożegnać. Wieczór cały przepędził u R e­

gensa seminaryum JW X. Biskupa Cybichowskiego razem z Subregensem Ks. Andrzej ewiczem na pożytecznój a mi­

łej rozmowie i wszyscy trzej profesorowie seminaryum duchownego uścisnęli sobie serdecznie na dobranoc dło­

nie, nie przeczuwając bynajmniój, iż dla ś. p. Feliksa miało to być ostatnie przyjacielskie uściśnienie. Gdy w Czwartek 14 rano o zwykłym czasie przybył służący do pokoi X. Dr. Kozłowskiego, i nie zastał go ja k zwy­

czajnie siedzącego przy stoliku, mniemał, że zaspał ze zbytecznego zmęczenia i począł go budzić. Ale jakiż przestrach ogarnął na raz całe seminaryum, gdy na skro- mnćm posłaniu wszyscy, przybyli oglądać łagodne — &le na zawsze uśpione i zimne już oblicze ukochanego kolegi

i profesora swego.

"Podług orzeczenia Dr. Langiewicza, lekarza semina- ryjnego, został ś. p. X. Dr. Kozłowski paraliżem tknięty.

Ze względu na rozliczne zasługi tego bogomy- ślnego -kapłana zezwoliła Prześwietna Kapituła Metropo­

litalna na złożenie z włoków jego w sklepie archikatedry.

W Niedzielę 17 Listopada eksportował JW Xiądz Biskup ciało ś. p. X. Feliksa ze Seminaryum do katedry w to ­ warzystwie członków Prześwietnej Kapituły M etropolital­

nej , całego duchowieństwa grodu Lechowego i kilku ką-

(18)

17

$

planów z bliższego sąsiedztwa. W Poniedziałek zasiadło w wspaniałym presbitoryum archikatedry w koło trumny na katafalku wystawionej do ośmdziesięciu duchownych, z tych około czterdziestu zamiejscowych i to niektórzy ze stron bardzo dalekich, jak o to X. P rałat Prądzyński z Pelplina, XX. Prałaci Koźmian i Likowski z Poznania, wielu księży dziekanów i proboszczów z powiatów ino­

wrocławskiego, pleszewskiego, bukowskiego i t. d. O go­

dzinie wpół do dziesiątej rozpoczął się śpiew wigilii, po których ukończeniu wyszedł JWX. Biskup Cybichowski z pontyfikalną Mszą św ., przy którój Archidyakonem był X. Subregens Andrzejewicz. Po skończonej Mszy pon-

tyfikalnój wszedł na ambonę X. Antoni Brzeziński, przy­

jaciel od serca nieboszczyka, i wygłosił jego żywot po­

dług tematu: „ Błogo sławieni ciszy, albowiem oni dziedzi­

czą ziemię/4

Gdy X. Biskup odprawił kondukt, zaśpiewali kle­

rycy, a uczniowie ś. p. X. profesora „Libere meM na cztery głosy z przejmującą wszystkich rzewnością. N a­

reszcie rozpoczął się pochód rzeczywiście wspaniały z dro- giemi zwłokami do kaplicy św. Walentego tuż obok ża-

krystyi dla Arcybiskupa, Sufragana i Kanoników kate­

dralnych. Przed wstawieniem do grobu nieustannemi tru ­ dami, cierpieniami i pracami wycieńczonych zwłok ś. p.

X. Dr. Feliksa Kozłowskiego zaśpiewali jeszcze klerycy na cztery głosy „Salve Regina." Śpiew ten poruszył do głębi już i tak rozrzewnione serca wszystkich ty c h , co znali i kochali tak pobożnego, przykładnego i pracowite­

go kapłana. Reąuiescat in pace!

(19)

I

/

*

1

*

t

(20)

MOWA. ŻAŁOBNA

N A PO G R Z E B IE

/

X. Dr. Feliksa Kozłowskiego

P O W I E D Z I A N A

W KATEDRZE GNIEŹNIEŃSKIEJ

D N IA 18. L IST O P A D A 1872 ROKU.

PRZEZ

X. ANTONIEGO BRZEZIŃSKIEGO,

Filipina świętogórskiego.

Błogosławieni ciszy, albowiem oni posiędą ziemię . Mat. V, 4.

Najwielebniejszy Mości. Xięże Biskupie, Prześwietnych Kapituł członkowie,

Czcigodne Duchowieństwo, Żałobni słuchacze!

Ulasmucone są serca nas wszystkich, bo zabrał nam Pan Bóg kapłana świątobliwego, ubogich jałmużnika, za­

cnego i wiernego przyjaciela. Pragnę Was i siebie w tym smutku pocieszyć, ja k mogę i umiem — pocieszyć nie mojćm, ale Zbawiciela naszego słowem, z którego wszel­

kie i doskonałe idzie uweselenie ducha.

Błogosławieni ciszy , mówi Pan nasz Jezus Chrystus, albowiem oni posiędą ziemię , i tćm słowem dwojaką ogła­

sza pociechę, bo obiecuje duszom cichym błogosławień­

stwo Boże, i zapowiada im zapłatę w odziedziczeniu ży­

wota wiecznego.

O, jeżeli kiedy w drodze pielgrzymki naszśj doczesnej,

spotkamy się z duszą cichą, zatrzymajmy się przy" niej,

jako pielgrzym znużony stawa przy zdroju wody, by

(21)

z niej jako ze źródła, wziąśó pokrzepienie i orzeźwienie dacha!

9

A taką duszę zesłał nam Pan Bóg w ś. p. X. F e ­ liksie Kozłowskim. Więc do niej Was zawiodę, i opo­

wiem wszystko, com dostrzegł w niej chwalebnego, czóm Was i mnie budowała, abyśmy z tego opowiadania mogli wziąść nadzieję, iż obietnice Pana Chrystusowe na niej są spełnione.

Żałobni słuchacze 1 Kto ,nad żądzami i namiętno­

ściami swemi, jak nieboszczyk, umie panować; kto tak wszystko znosi i przebacza, nikomu się nie narazi i nie

sprzykrzy; kto jak on, w pokorze i uniżoności służy Panu Bogu i ludziom — ten zaprawdę je s t cichym i spełnił n a sobie to upomnienie P ań sk ie: Uczcie się odemnie ,

albowiem cichy jestem i pokornego serca. (Mat. X I, 29.)

Siedmdziesiąt lat blizko, żył ś. p. kapłan na tym świecie, który do morza wzburzonego bywa przyrównany;

żył w narodzie, który ustawicznemi prawie wiatrami na­

dziei i nieszczęść je s t miotany; sam porwany prądem wichru narodowego, i wyrzucony poza brzeg ziemi wła­

snej, przeżył na w ygnaniu. lat trzydzieści, pasując się z tęsknotą za krajem, z utrapieniami rozmaitemi, i żyjąc pośród zaburzeń stronnictw politycznych w, emigracyi.

A jednak, ten żywot tak długi nieboszczyka, wśród nie­

przerwanych prawie zawichrzeń spędzony, płynął cicho po morzu tego świata, na podobieństwo arki Noego, która szła spokojnie pośród uderzających na nię wałów, krzyku i wołania tonących.

płynął spokojnie ś. p. przyjaciel nasz po morzu bu- rzliwćm świata, bo w jego duszy zamieszkał on pokój,

o którym Zbawiciel mówi: Pokój mój daję wam , niejako dawa światf ja wam daję . (Jan XIV, 27.) On pokój nie­

bieski posiadł zmarły kapłan, który idzie ze zgody z Bo­

giem, bliźnim i z samym sobą; który jest owocem spo­

kojnego sumienia, dobrych uczynków i wiernego spełnienia powinności; który się nabywa przez umartwienie żądz,

znoszenie przeciwności, zamiłowanie krzyża i ufność

20

(22)

21 *

w Bogu stateczną. „Pokoju wszyscy żądają, mówi T o­

masz a Kempis, lecz nie wszyscy starają się o to, co do pokoju prawdziwego prowadzi. Pokój Chrystusowy, je s t

z pokornymi i łagodnego serca. “ (Ks. III, 25. 1.)

Nie inszą też, jedno tą drogą pokory i łagodności, doszedł ś. p. X. Feliks do onego pokoju Chrystusowego.

Same już nieszczęścia, które przecierpiał, były mu do­

skonałą szkołą pokory, jak o król Dawid sam to wyznał mówiąc w ucisku swoim: Dobrze na mię, iteś mnie uniżył (Ps. 118, 71.) Ach, życie tułacza, jeśli ja k nieboszczyk, pędzi je między obcymi bez opieki rodziny i majątku, jest wystawione na ustawiczne upokorzenia! Pamiętam,

kiedym roku 1842 przybył na uniwersytet w Fryburgu Ba.deóskim, jak o ś. p. X. Kozłowski niski podówczas spra­

wował urząd pisarka w sądzie akademickim. A miał już za sobą zaszczytną przeszłość, która mu wyższy stan w spo­

łeczeństwie zapowiadała. Już bowiem w roku 1830 ukoń­

czył chlubnie naukę prawa w uniwersytecie W arszawskim;

w powstaniu roku 1831 został wyniesiony na Podporu- cznika; za ♦ odznaczenie się w bitwie pod Szymanowem dnia 14 Sierpuia 1831 roku, przedstawiony został przez korpus oficerów do krzyża złotego; na emigracyi będąc, uzyskał stopień Doktora obojga prawa. A jednak mimo tak obiecującej przeszłości, przyjął niski urząd, aby życie utrzymać poczciwie, a z wszelką swobodą i uniżonością ducha, spełniał jego obowiązki.

Godzi się równie pochwalić pokorę zgasłego kapłana, gdy po odzyskaniu przyjęcia do kraju, wstąpił roku 1860 na alumna seminaryum duchownego w Poznaniu. Miał wtenczas lat 57, a znany był od ziomków z kilku dzieł poważnej treści. Nie łatwa to rzecz, w tym wieku i z chlu- bnem imieniem autora, usieść na ławce szkólnej z młodymi Lewitami; a jednak w niczćm nieboszczyk odznaczenia dla siebie nie żądał, pokorny zawsze i potulny, tak wzglę­

dem przełożonych ja k i kolegów swoich.

Łagodności ś. p. X. Feliksa, my wszyscy byliśmy

świadkami,- cośmy z nim bliższe mieli pożycie. Pamiętam;

(23)

22

ja k tą cnotą godził zdania nasze przeciwne i łamał upór dusz młodyc^, gdyśmy w kółko naukowe na uniwersytecie Fryburskim zebrani, w namiętnych często pod jego dy- rekcyą rozpierali się dysputach. Sam bowiem żyjąc w pokoju, chciał go przelać i do dusz młodych ziomków swoich.

Nie co innego tćż, jedno łagodność serca, jednała mu w kraju i za granicą licznych i szczerych przyjaciół.

Niech mi się godzi wspomnieć o przyjaźni nieboszczyka, dla niego równie ja k i dla nas ziomków zaszczytnej, z dwoma wysoko postawionymi mężami w Niemczech.

Pierwszy, dawniejszy minister austryacki von Wesscnberg, tak polubił naszego ś. p. X. Feliksa, od czasu ja k za­

mieszkał w Fryburgu, że go codzień prawie w domu i u- stołu swego miewał. Drugi, kanonik Staudenmejer, profesor w uniwersytecie Fryburskim, był mu najszczer­

szym przyjacielem, w chorobie swćj brał go za towarzy­

sza do wód, a umierajac, uczynił go eksekutorem testa­

mentu. Taką samą przyjaźnią i szacunkiem, otaczało ś. p.

X. Kozłowskiego, wiele rodzin i domów w mieście. O, nie każdy tak umie serca sobie pozyskać między obcymi, zwłaszcza w nieszczęściu i w goryczy wygnania prowa­

dząc życie.

Żałobni słuchacze! Stawiam Wam przed oczy duszę nieboszczyka, abyście przypatrując się jć j, ja k była cichą, łagodną, pokorną i pełną pokoju wewnętrznego, powzięli ztąd nadzieję, że obietnicę błogosławieństwa, cichym od Zbawiciela zapowiedzianą, Bóg na nim spełnić raczył.

A ta nadzieja pociechą ma być chrześcianinowi, jako uczy Apostół święty, mówiąc: Nie chcemy Bracia , abyście wie­

dzieć nie mieli o tych , którzy zasnęli , żebyście się nie smęcili jako i drudzy , którzy nadziei nie mają. (1. Tess. IV, 13.) Żywot cichy,' nie wiele ma w oczach świata warto- tości; zwykle cenimy ludzi wedle rozgłosu ich imienia, i z dźwięku chwały miarę zasługi bierzemy. Nie głośnym jednak ale cichym duszom, dał Zbawiciel obietnicę błogo­

sławieństwa.

(24)

23

Przypatrzmy się teraz temu błogosławieństwu Bożemu^

w żywocie ś. p. X. Feliksa Kozłowskiego.

Kto z nas pamięta smutne koleje emigracyi naszój we Francyi, jako targana w łonie swojćm sporami i stron­

nictwami, sama siebie trawiła i wyniszczała się, ten uzna Opatrzność w tćm Bozką, że ś. p. przyjaciel nasz, wybrał

sobie na mieszkanie, niem ieckie. miasto Fryburg, gdzie sam będąc ze zmarłym Bronisławem Trentowskim, mógł się uchronić od zawichrzeń, bracią jego we Francyi roz­

dzierających. Tak Bóg pospolicie wprowadza w ciche ustronie dusze, które osobno sobie wybrał!

Miał nadto nieboszczyk dobrą w Fryburgu sposobność^

do nabycia nauk teologicznych w słynnym po on czas na całe Niemcy uniwersytecie. I sam nie wiedząc, na co mu przydać się może teologia, uczęszczał pilnie na wykłady dogmatyczne profesora Staudenmajera.

Od roku 1841 zaczęła młodzież polska przybywać do Fryburga na naukę teologii, głównie za pobudką i wspar­

ciem X. Jakóba Prabuckiego, Dyrektora gimnazyum P.

Maryi w Poznaniu. I jakoby na pocieszenie stęsknionego za krajem serca, przysłał Pan Bóg młodych ziomków ś. p.

X. Feliksowi. I widzieliśmy to, ja k o w ich towarzystwie, mocno już schorzały wracał do zdrowia, i czerstwiejszym stawał się na duchu. Stoi mi dotychczas przed oczami piękny wizerunek młodzieńca p Prus zachodnich ś. p. X.

Ignacego Klińskiego, który serdeczną swą wiarą, spoko­

jem duszy i gruntowną nauką, stał się nieboszczykowi Aniołem opiekuńczym w pokusach i wątpliwościach, które uderzały na jego .przekonania religijne. Drugi, ś. p. X.

Aleksy Prusinowski, bystrością ducha, trzeci X. Wojciech Nowakowski, dziecęcą wiarą, dopomagali ś. p. X. Feli­

ksowi do ugruntowania się we wierze. *—• Nikt wten­

czas nie przejrzał z nas tego, że to pożycie i stósunki z młodzieżą polską, były drogami Opatrzności Boskićj, któremi Bóg prowadził nieboszczyka do służby ołtarza we

własnym kraju.

A kiedy młodzi ziomkowie przestali przybywać do

(25)

Fryburga, Pan Bóg nowe przysłał pocieszenie osamotnio­

nemu wygnańcowi, w bogobojnej i wykształconej małżon­

ce. Ale szczęście jego małżeńskie krótkiego było trwapia, bo w cztery lata po ślubie,- stracił żonę, a z nią r a ­

zem i dziecko swe pierwsze w jednym pochował grobie.

Mówi Mędrzec P a ń s k i, że Bóg rozrządza wszystko * wdzięcznie , ale dosięga od końca aż do końca, mocnie, (Ks.

Mądr. V III, 1.) I tak też spokojnemi drogami, prowa*

dził Pan Bóg ś. p. przyjaciela naszego; ale śmierć m ał­

żonki, była jakoby gromem głosu Bożego, oznajmującego mu, że nie w szczęściu św iata, ani też za granicą mię-

\ dzy obcymi miał się spodziewać końca i przeznaczenia życia swego. Co jemu zdawało się być nieszczęściem, to Bóg w szczęście i błogosławieństwo obrócił.

Było i w tćm, zaprawdę j wielkie błogosławieństwo Boże nad nieboszczykiem, że gdy tak wielu z braci n a­

szej zginęło narodowi na wygnaniu, a może i Bogu — niestety! — ten przyjaciel nasz nie utonął w powodzi nieszczęścia ża granicą, ale że owszem liczymy go dziś z chlubą i weselem do grona tych ziomków wybranych, którzy przeciwnościom nie dali się złamać, wiary ojców nie stracili, i ja k mogą, dobrej sprawie służą dotychczas.

Więcej nadto — Bóg dał ś. p. X. Feliksowi naszemu, wrócić na ojczystą ziemię, za którą przez lat 30 z tę ­ sknoty umierał prawie.

Więcej nadto — bo Bóg, który, jak mówi Apostół święty, wszystko obficiej czyni, niźli prosimy, abo rozumiemy , (Efez..III, 20.) wywiódłszy swego sługę wiernego z zie­

mi wygnania, wprowadził go zaraz na górę wysoką urzę­

du kapłańskiego — i czego się nigdy nie spodziewał — w najpierwszej stolicy Polski, w starożytnym Gnieźnie, postawił go na świeczniku kościelnym, powierzając mu urząd przewodnika młodzieży duchownćj.

O wiełbij duszo moja Pana, iż wejrzał na niskoić słu­

żebnika swego , albowiem uczynił mu wielkie rzeczy, który- mocny jest i święte imię jego . (Łuk. I, 46. 48. 49.).

A pierw ej, nim Pan Bóg ś. p. Feliksa Kozłowskie-

(26)

25

go poświęcił na kapłana, udzielił mu dar nauczania k a­

płańskiego. Wiadomo nam , jak o on pierwszy przestrzegł naród przed zgubną wierze nauką, rodaka i spółwygnańca swego, dwoma pismami pod tytułem: Uwagi krytyczne nad Chowanną Trentowskiego, I drugiem: Początki filo­

zofii chrześciańskiej. I nie spoczął w tój pracy naszego urzędu kapłańskiego, a trudno pojąć, ja k przy całodzien­

nych zajęciach w bibliotece uniw ersyteckiej, mógł tyle czasu poświęcić piśmiennictwu. Nieboszczyk był jako mrówka pracowity, a każdą chwilę poza służbą urzędową, obracał na pożytek narodu własnego. I nie mogąc mu żywem słowem służyć, posełał do niego pismem upomnie­

nia i n a u k i, aby od wiary świętćj nie odstępował, a ży­

cia i obyczajów ojczystych, by bronił i pilnował. W pier­

wszym kierunku wydał pisma następujące: Stósunek Ko­

ścioła rzymsko-katolickiego do nowo rozpoczętych sekt przez Rongego i Czerskiego; (Poznań, księg. Stefańskiego r. 1845) Tłumaczenie z niemieckiego na polski język książki do nabożeństwa domowego i kościelnego przez X. Croffine; (Poznań, 1846. t^sięg. Stefańskiego) Żywot świętego Alojzego Gonzagi dla pożytku młodzieży naszej;

(Leszno, 1854. księgarnia Guntera) Tłumaczenie z nie­

mieckiego historyi biblijnćj przez X. Szustera. (Fryburg, 1861. księg. Herdera). — Do drugiego rodzaju pism X. . Feliksa Kozłówskiego, mających na celu obronę życia i oby­

czaju narodowego, można policzyć te pisma: X. Józef Bogobojski, czyli moc religii chrześciańskiej w umieję­

tności i życiu; (Tom I. wyszedł r. 1845. drugi 1848.

w Lesznie u Guntera) Zwierciadło doskonałości chrze­

ściańskiej dla sług i gospodarzy każdego stanu; (w P o ­ znaniu 1852.) Amalia, powieść moralna, z życia wypi­

sana dla życia. (L ipsk, 1857. księgarnia Bobrowicza).

I nie dość było ś. p. kapłanowi na tych pracach we większych rozmiarach, ale i w pojedyńczych artykułach, jakoby w mniejszych odrobinach, wydzielał on pokarm

zbawienny narodowi. I tak : wiele z jego rozpraw ogło­

siła Poznańska Gazeta kościelna w r. 1843, 1844; Szkół-

(27)

26

ka narodowa, wychodząca w Chełmnie, w zeszytach swych z r. 1848; Przyjaciel ludu katolickiego, wydawany w Kem- pnie r. 1860; Grodziski Tygodnik katolicki i Rok wiej­

ski z r. 1861.

Nie wiem, czym wszystko p o d a ł, co z prac swoich fi. p. X. Feliks Kozłowski drukiem ogłosił, ale i liczba wymienionych, dostatecznem je s t świadectwem jego p ra­

cowitości i prawdziwej miłości Kościoła i narodu. Był on w wygnaniu swojem ,.na podobieństwo gruszy, stoją­

cej w polu samotnie, która, acz smutna i cicha, nie prze­

staje jednak od czasu do czasu wydawać owoce. B yła dusza jego , wedle słów Proroka, jako ogród wilgotny , i jako zdrój wodny, którego yjody nie ustaną. (Jerem. XXXI, 12.

Izajasz LVIII, 11.) O, takich kaznodziejów i nauczy­

cieli kościelnych, acz w sukni świeckićj, ceńmy wysoko, bo oni nie rozpraszają ale zgrom adzają, . nie burzą, ale

budują budowanie ojczystego domu!

Żałobni słuchacze! Nie był ś. p. X. Feliks Kozło­

w sk i, ani wielki talent, ja k nlówią, ani uderzającej na­

uki; a jednak więcćj on dobrego swemi pismami w świe- cie sprawił i płodniejszego był ducha od onych, których geniusz i uczoność rozsławiamy. Tak więc spełniło się na ś. p. przyjacielu naszym błogosławieństwo , obiecane

cichym od Zbawiciela.

A jakżeż zdołam wypowiedzieć i wysławić hojność w tem błogosławieństwa Bożego, że ręki tego skromnego kapłana, użył Bóg na wystawienie zamku wspaniałego w Gnieźnie, dla sierót i ubogich miasta! Gdy rozpoczy­

nał jeg o budowanie, wszyscy dziwowali się śmiałości przedsięwzięcia, a mało kto obiecywał mu dokonanie.

I zapraw dę, było się czemu dziwować, że człowiek stary, zdrowia osłabionego, podjął się w kraju zubożałym dzieła miłosiernego, któremu by ledwo młodzieńcze poświęcenie mogło podołać. On jednak, na samę myśl powziętą, j a ­ koby odmłodniał, zdrowia widocznie mu przybywało, a serca ziomków i obcych, do których zapukał o jałm użnę, co­

raz szerzćj się roztwierały. Z wiarą, którą daje n at­

chnienie Boże, szedł on coraz dalćj i śmielej w budowaniu.

(28)

p

27

I widzieliśmy to, i dziwowaliśmy się temu, jak o sę­

dziwy kapłan, ogniem młodego ducha zapalony, przebie­

gał w mrozach, skwarach i słotach jesiennych, miasta, wioski, pałace i niskie chałupy wszerz i dłuż Wielko­

polski, w K rakow skiem , Galicyi i na Górnym Śląsku.

I grosz szedł do grosza, i z tego grosza użebranego, urosły tysiące. Któżby się tego był spodziewał i tak hoj-

nćj Opatrzności Bozkićj!

My dziś widząc ten gmach okazały, nowe bierzemy z niego świadectwo, ja k o P an Bóg maluczkich i cichych używa do przeprowadzenia świętych spraw swoich, i jako ich przedsięwzięciom dziwnie błogosławi. I podobnie ja k Warszawa, patrząc na gmachy miłosierne Dzieciątka J e ­

zus, z chlubą wspomina imię swego X. Baudouin, ich fundatora, tak i starożytne nasze Gniezno szczycić się będzie nazwiskiem X. Feliksa Kozłowskiego, na widok zbudowanego przezeń pałacu dla swego ubóstwa.

O, nie tylko Waszemu m iastu, Czcigodni obywatele Gniezna i okolicy, to nazwisko chwały przyczyniło, ale i my, bracia jego w kapłaństw ie, chlubić się z tego bę­

dziemy, że z naszego łona tak wielki wyszedł jałmużnik.

Nas Xięży oskarża świat, że grosz uzbierany rozpra­

szamy na krewne i na sprawy niepożyteczne! — więc przykładem tego kapłana, który wszystkę nawet puściznę swoję, nic zgoła krewnym z niej nie ustępując, ubogim zapisał, i przykładem wielu inszych miłosiernych Xięż^, przypominać mu będziemy, że żaden stan nie wydał tylu stósunkowo dobroczyńców rozmaitych dzieł i przedsięwzięć w narodzie, ilu ich wydał święty nasż stan duchowny.

O, cześć Ci niech będzie, Czcigodny Xięże Feliksie, za tę obronę naszę przed sądami niesprawiedliwego świata!

Ale nie dozwolił Pan Bóg nieboszczykowi, budowli zupełnie dokonać. O Panie, pytamy się z pokorą, stojąc przy tych zwłokach, i komuż przyślesz teraz święte nat­

chnienie w puściźnie po miłosiernym kapłanie? Wielebne

Córki św. Wincentego a Paulo, i wy sierotki, widzę, jako

strwożone śmiercią swego opiekuna, oglądacie się w około,

(29)

4

aby dopatrzyć nowego ojca dla siebie. — O, miejmy na­

dzieję. że Bóg go Wam ześle, i o tę łaskę módlmy się wszyscy pokornie!

Żałobni słuchacze! Już kończę to opowiadanie ci­

chego a tak ubłogosławionego żywota, A kończąc, pra­

gnę i proszę Pana Boga o to, abyśmy z niego wzięli przykład dla siebie i pobudkę do naśladowania. O, bądź­

my wszyscy jako pszczółki polne , i z każdego kwiatka, który na błoniach życia doczesnego spotkamy, zbierajmy skrzętnie miód pożywny dla dusz naszych. A w pamiątce z tój żałobnćj dziś uroczystości i po ś. p. X. Feliksie Kozłowskim, zapiszmy i zachowajmy sobie w sercu to słowo Zbawiciela: Błogosławieni ciszy , albowiem oni po - siędą ziemię.

Tem słowem też żegnamy C ię, Czcigodny kapłanie i zacny nasz przyjacielu. Oby się spełniło na to b ie ! Obyś je usłyszał na sądzie Sprawiedliwego Boga! Byłeś miło­

sierny, więc mamy nadzieję, że będziesz do onych poli­

czony, do których Pan Chrystus na sądzie to słowo wy­

powie: Błogosławieni miłosierni , albowiem oni miłosier­

dzia dostąpią. (Mat. V', 7.)

Spocznij teraz spokojnie po męce żywota doczesne­

go w ziemi ojców twoich, i w tym grobie katedry gnie­

źnieńskiej , którym Prześwietna Kapituła uczcić twe imię i zasługi postanowiła. My na grobie twoim składamy

wdzięcznie wieniec twych cierpień i prac dla Kościoła i narodu podjętych; jego stróżami będą sieroty i ubodzy

miasta, ich łzy i modlitwy, a pomnikiem będzie ci na dłu­

gie czasy, ten gmach wspaniały, który serce twe miło­

sierne zbudowało. Spij pod nim spokojnie, spij snem Sprawiedliwych, drogi Xięże Feliksie, póki cię Bóg na r’zień zmartwychwstania, nie zawoła do siebie.

Wieczny odpoczynek, racz ci dać Panie. A światłość wiekuista, niech ci świeci na wieki wieków. Amen.

23

C zcionkam i A. S c h m a e d ic k ie g o w P o z n a n iu .

(30)

Cytaty

Powiązane dokumenty

K_U10 Potrafi stosować modele, metody i techniki terapii zajęciowej do pracy z różnymi osobami i grupami społecznymi, stosownie do stanu zdrowia, poziomu aktywności

Tuż obok dwóch dębów rosła leszczyna, która obsypana była żółtym pyłkiem.. Niedaleko stawu usłyszał stukanie dzięcioła i piękny

siada obrazy pędzla Sm uglew icza. W przej«ździe na seijmy grodzieńskie, w zględnie z piowroteimi zatrzym ali się tu: k rólow ie August II, August III i

W okresie wykorzystania kredytu (wypłaty kwoty kredytu w transzach w różnych terminach) kredyt będzie spłacany w ratach zawierających odsetki liczone z uwzględnieniem

K_U46_KF potrafi kontrolować efektywność zabiegów kosmetycznych, ocenić ich wpływ na wygląd, stan zdrowia człowieka i ogólną kondycję ciała oraz identyfikować błędy

f) zna zagrożenia ze strony zwierząt (niebezpieczne i chore zwierzęta) i roślin (np. trujące owoce, liście, grzyby)wie jak zachować się w sytuacji zagrożenia g) wie, że należy

Monitorowanie stanu nieleśnych siedlisk przyrodniczych oraz występowania i liczebności przedstawicieli gatunków flory, fauny i grzybów, w tym gatunków inwazyjnych. Według

9) oceny sposobu wykonywania pomiarów emisji, ilości pobranej wody oraz odprowadzanych ścieków przez jednostkę prowadzącą pomiary, w tym poprawności sposobu pobierania i