• Nie Znaleziono Wyników

Zbieracz Literacki. T. 4, nr 9 (24 września 1838)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Zbieracz Literacki. T. 4, nr 9 (24 września 1838)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Pismo to wychodzi £

trzy razy w tydzień

f U

[W T jW A

to je s t, w Ponie- ■ > ■ _1L I • A A J

działek, Środę i

Piątek, o drugiej LITERACKI.

po południu.

Zaliczenie na 36ść Nrów wynosi Zip.

6 i przyjmuje się w księgarni Czecha, w handlach Kocha

i Schreibera.

Poniedziałek

24

Września

N — 9. 1838

Roku.

C H A R A R T E R l S T l T i A

PODAŃ GMINNYCH.

PRZEZ 1. X.

Są pewne charaktery lu d z i, które częstćm spotykaniem stały się wszystkim znajome i którym nawet język nadał osobne n azw i­

s k a , takim jest D on Kwichot hiszpański, Jacques Bonhomme i pan P ru d ’homme i pan T ra n - quille francuzcy, takim jest John B u li angielski, a u nas pan Z a c ło c k i, H a w ry łło s Potocka , F ilip s Konopi i t. d. — Każda stych osób mająca wyobrażać panujący jeden z narodowych charakterów , weszła w przysło­

w ie i zwykle przystosowana bywa do żyjącej swojej kopii.— Trzeba więc wiedzićć co tą są za figury, aby je wszędzie rospoznać i za- determ inować, trzeba znać wszy­

stkie ich przym ioty, nałogi, sło­

wem cały ich charakter moralny I fizyczny. — Zacznijm y od naj­

starszego — Filip a s Konopi. O

niego kłócą się filologowie— je­

dni pow iadają, że się nie w porę w y rw a ł s konopi, drudzy, że miał wieś Konopie i był sobie na sej­

mie czy sejm iku, gdzie się także w y rw a ł niestosownie.— A le nam to rzecz obojętna — dość, że się w y r w a ł, bo to stanowi wszystko.

— Z re s ztą znamy pana Filip a i całą jego fam ilią i wiemy czego się trzymać. — D aw niej Pan F i­

lip nosił się po polsku s tatarska, m iał długie wąsy konopiaste, rze- mićnny pas, wygoloną głowę , był chudy, w y so ki, bibuła nie­

pośledni i gawędziarz nieumiar- kow any.— Pan F ilip lubił gości, lu b ił piękne kobićty, którym bar­

dzo niezgrabne praw ił grzeczno­

ści— lubił w in o , które pijąc za­

wsze na kontusz ro zlć w a ł, lu b ił kaszę ja g la n ą , którą sobie gębę p a rzy ł, lubił polowanie na któ- rćm zawsze był głodny, zmokły i zzię b ły , bo się niewczas w y - b ić ra ł, lubił wszystko, a do ni­

czego wziąśćsięnieum iał.— Kie­

dy był młody, sądzono z wielo-

(2)

) ° l ° ( 6 6 ) ° l ° (

m o w n u ś c tje g o , że b ę d z ie w ie lk i ul m ó w c ą , ale ta n ad zie ja prędko z g a s ła , bo w e z w a n y tui O ra to ra ,

> iiis ? u w ą ł ra z pannie m ło d e j, k tó re j m ą z b y ł bez. nosa i u szu , 4e sobie spokojnego te m p e ra m e n ­

tu o b rała m ę ż a , d ru g i ra z na p o g rze b ie , c h w a lił u bo giego K a - s ztelan ica , że b y ł w z o re m b o ­ g a c z ó w .— P r ó b o w a li go o jc o w ie J e zu ic i , ale ja k <ętdiftezvti, ze pan F ilip zaw sze o tein m ii" i, o c zc ilib y m ilc ze ć p o w in ie n , d ali lim p o k ó j. — O ż e n ił się w ię c , i Z w ie ik ie in je g o p o d z iw ie n ie m , żo n a w itz iĄ i ślubu p o w iła m u s y n a . — P o te m p o m n o ż y ła s ię je - szeze je g o fa m ilia , “i z a c z ą ł m ićć d la w ie k u z.innżz.eiiic p r -w ite ftiię - d z v sąsiada m i. —— W prędce j e ­ d n a k w szyscy go o d s tg p iłl,5 IłO się n ie w ie d zie e ja k im sposobem , b e z na jm uić}s®ćj zb ij c h ę c i, śmifep- te in ie z a d a rł z W o j e w o d ą . — Z o ­ s ta ł w ie g w d om u i k o n lrń tiS ją e b ił k ą łask a w s zó .11 i p r z y ja e ió łtn i, sie d zia ł w lio u o p ia c b , z a tr u d n io ­ ny sw»i n i d z ie r n ii. —- S y n ó w je g o b i ł o d w u n a s tu — i d la tego to d z is ia j, tak się fa m ilia ta n ad - z w w o j n i e r o z r o s ła , że j u ż i d rz e w a jenea lo g ic zn e g o zro b ić n ie p o d o b n a . — U m a r ł s ta ry pan F i l i p , w s a m d z ić ń , k ie d y n a

niego spadla o g ro m n a sukcessya.

— D z ie c i o d z ie d z ic z y ły ) i m ałć- roi o d m ia n a m i s ló s o w n ć m i do d u ­ cha czasu , c a ły je g o c h a ra k te r i w s zy s tk ie tlie s z c z ę fr ia j ale uie- n avf|cie żeby o d z ie d z ic z y ły ó w w ie lk i spadły na n ie b m a ją te k —

r o z w in ą ł się dtiewZMĆ

d ro g ie j lin ii z a p ła c ili, pani F i ­ lip o w a n tA n ia ła ezćm poprzćć s j i r a w y i nic n ie d o s ta ła. P r z y ­ s ła li jej ty lk o a d w e rs a rze stare k r z e s ło , s ta r y zógarefc w s z y ld - Jsrćtowćj k o p e rc ie i staregokonia n ib y to w ić r z c b o w r a — na pa­

m ią tk ę po s tr y ju , — T y m Spo­

sobem lic z n a fa m ilia F ilip ó w bez m a ją tk u s ie d zia ła d łu g o w Kono­

pi ach , a p otem ro zb ie g ła się po k ra ju , po ró z n y e b s ta n a c łu kotu*

d y e y d c b . — Z n a łe m w ie lu F ili­

pów d z is ie js z y c h , w szyscy chuć w e fra k a c h i bez w ą s ó w i bez w y g o lm ić j ły s in y f ten że sam uiajfj c h a r a k te r , co ich p ro to p la s ta .—

D o sy ć trz p io to w a e i i c ie k a w i, p o jm u ją rze c zy p rę d k o , ale w g ło ­ w ie ich lic zn e w ia d o m o ś c i, bez k la s s y lik a c y i leżą ja k g ro ch s ka­

pustą. W inleressach n ieu m ieję­

tn i i n ie ś m ie li, n ie u m ie ją dać so­

bie r a d y , c ho ciaż b ard zo dobrze w ie d z ą co p o trze b a ro b ić . R a d zą w s z y s tk im d o b rz e , a sobie n a j-

(3)

) o |o( C>7 gorzej i niezawodną jest rzeczą , ż e d łu g o w y r o z u m ia w sz y , jak s o ­ bie postąpić potrzeba , Czy to sk u ­ t k ie m ż y w o ś c i cz y Braku za sta ­ n o w ien ia , czy szczeg ó ln iejszej o r g a n iz a c ji , zrobią p rzeciw n ie jak zrobić m ie li. — JubśzCźyźĆie śc ig a ieb w e w szy stk ich sta n a ch , w e w szy stk ich położen iach życia w każdym w iek u . P a n n y F i li pó- w n y , choć j.u ln e , pełne życia i w e s o ło ś c i, zostają zaw’ś z c pan­

n a m i, a w ielu zinićli zdórZały s ię g o r s z e jeszcze od tego p rzy ­ padki i o k tórych ze sm utku i żalu m ów ić n aw et n ic c h e e . — Jeżeli ch eesz tylko poznać członka tćj fa m ilii, uw ażaj b a c z n ie , na n a stęp n e znaki. — K to m ów i o w eselu przy pannie opUszezOnćJ od m ężczyzn i zw ied zio n ej — T o pan F ilip . — Kto przy D o ­ k to r z e , czy ta kotnedye M oliera

— T o pan F ilip . — Kto ch w ali a rty stę j a k i e g o , przed d ru gim p opisującym się w tym że sa m y m p r z e d m io c ie ,

ii

a przy kład P a g a ­ n in ie g o przed L ip iń sk im , pannę W o łk ó w przed J le y e r o w ą —■ l o pan F ilip . — Kto w latuje z w e ­ so łą tw arzą m ięd zy sm u tn ych -—

T o pan F ilip . — K to s ię ubiera ja s n o na p o g r z ć h , a czarno na ślu b — T o pan F ilip . — Kto s ię

pyta m a tk i— tJdftlo za brzydka panna? — T o moja córka — o d ­ pow iadają m u— 1 to pan F il ip .—■

Kto choruje na sw o im w e s e lu , serd eczn eg o śm iechu dostaję z ro- Spaćzy 1 o fic y n ie z<®taWS4S;m«s łączem , o g łu ch n ie będąc m u zy ­ k ie m , straci rękę będąc hióra- I istą — T ir n ićSzózę śliw V F il i p ja - kiś — n ie z a w o d n ie * — Kto — i t. d. i t. d. i t. d . — S t \ > h przy­

kładów dość ja s n o poZńaĆ m ożna p an ów F ilip ó w , dodam t y l k o , że każden m etr tańców k u la n y i professor

f i l o z o f i i

pijak , je s t tak że n ie z a w o d n ie , teg o sa m eg o p och od zen ia. — B liziu tćń k i ku­

zyn F ilip ó w s K o n o p i, jest s ła - w n v ów naw ig a lo c pan Z ab łock i, k tó reg o u linga fam ilia błąka się po ca ły m kraju. -— Ci którzy p och od zą od n ie g o , mają d alek o m niej zd oln ości od F ilip ó w , m niej je s z c z e m a ją tk u , a w ięcej za- rozu m ien ia. — N ajśm ieszntćfs-ze hi m ą im ion a — . Tert ulia n ó w , A - ganpitów•, F u lg e n e y u s z ó w , A p o l- 1 in ów i t . d . W s z e lk ie g o rodzaju śmifcsiMOŚei { g łu p s tw o należą do nich w v ł ą c z i itr . — F a m ilia ta u bo - ga , trudni się lysiącziićm i speku­

la c ja m i , na których naturalnie

w y c h o d z i jak ów pradziad w i s

s z e d ł » » sław nym sw oim m ydle.

(4)

)ojo( 68 )«Jo(

— Jeden z nich skupuje zboże w największy głód i chowa go spodziewając się jeszcze większe­

go głodu i drożyzny, aż póki mu myszy i stęchlizna niedadzą do zrozumienia, że czas przedawaó ł tracić. — Niepoprawny stratą na zbożu nasz Tyburcy, kupuje obligi wszystkich bankrutów, po­

tem spekuluje fasolą i grochem, siemieniem, nóżkami baraniemi, a nakoniec zazwyczaj wraca do instynktowego handlu świec i my­

d ła , który mu się udaje, lak jak reszta. — Umiera zostawując dzieci jak maku, a pieniędzy jak na próbkę.— W charakterze jego panujące jest głupstwo i zaro­

zum iałość, niesposobność do ni­

czego , a chęci do wszystkiego.—

Projekt handlu lodem między Chinami i Ameryką, o którym świeżo (przeszłego roku) czyta­

liśm y, jest niezawodnie koncep­

tem s tej familii.;— Pan Hawrylło s Potocka daleki kuzyn dwóch poprzednich, najgorzej udaro- wany od natury hogaty, a głupi

• kontent ze swojego głupstwa, jest ostatnim szczeblem, tejtroi- stej drabiny. Szlachcic to od dzia­

dów i pradziadów. —- Chodzi z wąsam i, w kapocie, gada tro­

chę s chłopska, woli wódkę od

m iodu, a miód od w ina, a piwo od wody, nieumie czytać i nie- dba o nic. Szanuje księdza ple­

bana , przypomina dawne czasy, płacze i pijany zasypia. Familia jego dzisiaj przezwała się Hre- czkosiejami, ale jest jednak tą samą w prostej linii. — Gruba niewiadomość i kalibrowe do wie­

lu głupstwo odznacza Hawrył- łów , w mieście idąc przez ulicę śpiówają, jedzą bułki i pokazują palcami, na wsi chodzą w płó­

ciennej lub bajowej kapocie, kiedy im co mówią o książkach trzęsą głow ą — Szczególniejszym je­

dnak i niepojętym fenomenem dzieciom swoim uczyć się każą i radzi s ą , żeby niebyły zupełnie głupiulćókie— ale starszy Pan B

óg

, jak pan Hawryłło. — Rysy ich twarzy, bardzo przypominają niektóre pijane twarze Teniersa.

— Zresztą wyznać potrzeba, że wszyscy są bardzo uczciwi lu­

dzie , nabożni, rzetelni, a nade- wszystko wesołego humoru.—

D o tego zbioru gminnych obraz­

ków, dodać należy pannę, którą Flondrą lub flonderką nazywają.

•— Niedaj Boże znać jej nikomu i kochać— Broń Boże— ożenić się

— za wszystkie skarby świata.

Panna Flondra , umywa się raz

(5)

)°I°( 69 )«Jo(

Wtydzićń, nosi suknię dłuższą o ćwierć łokcia od siebie i zbło- coną, trzewiki nowe a przydepta­

ne , pończochy białe, ale powa­

lane i całe w obwarzanki —*■ Nie- czesze się chyba na niedzielę, pieczyste palcami, ucićra nos serw etą, nosi gruszki w chustce od nosa, gryzie orzechy i daje kochankowi do zjedzenia, pluje ua sam środek pokoju, mówi powoli i przeciągając, zićwa szć- rok o, czyta brudne tylko (to jest oczytane) książki i czeka męża do sześćdziesięciu łat życia, prze­

glądając się w zapstrzonym od much lustrze. — Sta po­

sagu — rzadko m n i ej.

TOURYILLE IANDROYIKA.

CSTĘf ZÓZlCiÓW FRANCCZKIEJ MARYNARKI.

P R Z E Z E D G . S D K .

si .Pan de B iyonoe, wydawszy potrzebne rozkazy dla zapobieże­

nia wszelkiemu nieszczęściu, w szedł do swojćj kajuty, gdzie ile m ógł jak najwygodniej wy- eiągnął swe nogi na poduszce.

Oficerowie znajdujący się na sta­

tku Capiiane\ oczekujący na od- płynienie swoich szalup , nićmo- gli się wstrzymać od śmićcbu, gdy pan de B iyonne, leżący nie­

dbale w ty le k a ju ty , zap ytał s w e ­ g o S te w a r d a , sto ją ceg o na w sc h o ­ dach k aju ty, azali je g o lim on iad ę do lodu w s ta w ił. «W s t a w i ł, naj­

ła sk a w sz y panie ! » o d p o w ied zia ł ten że z u sza n o w a n iem , w sk a zu ­ ją c na słu ż ą c e g o , który sta ł przy

w n ijściu do k aju ty, a teraz w ła ­ śn ie n ió sł ob szern e o ło w ia n e na­

c z y n ie , kaw ałkiem b aw ełn ian ej m aleryi o k ry te. W tćm n aczyn iu zn ajd ow ała się karafka z o c h ło ­ d zonym napojem , który jen era ł z w y k i b ył pi jać w cza sie obiadu , a najszWZPgóltiićj p o o b ie d z ie . P a n de B iy o n n e , p o str z e g łsz y śm iech o ficeró w , rzeki z o w ą d r w ią c ą , spokojną n ie ilb a lo śe ią , która go z w y k le ch arak teryzow ała : «Jak mi

Bóg

m iły ! panie de V a n r y , m nie się zda je , że ci panicze śm ieją się z niej p uchow ej p o d u ­ szk i i z m eno zim n eg o lik w o e u , który pijam ! S z e z ę ś c ie tn , Aę na d rw in y tych panów inam pew n e Ićfea rsłw o , podobnie jak o w o z w ie r z e — n iew ićm , jak Się ono n azyw a . które obok I r u et z n y , ma zarazem i lek arstw o na tru cizn ę.*.

P r z y się g a m oa Lu k o lia ! by loby to

nierozsądkiem o d m a w ia ć sobie

w y g o iły dla t e g o , że czło w ie k

jest w o jo w n ik ie m . O so b liw sza lo ­

g ik a

jak m n ie

Bóg

m i ł y ! N ie -

(6)

)°ł°( 70 )°i°(

cbccrieź, m ole dla tego ani jeść, ani pić dzisiaj , że jutro cierpićć głód i pragnienie będziecie mu- ste li, albo dla te g o , żeście może wczoraj ani jed li, ani pili? Dla cz eg ó ż na drodze sław y mamy się bićdzić po czartowsku, gdy j ą z na j większą w ygodą w lekiyee przebyć możemy? Czsdifc zwy- eięztwa Lukulla nad Milryilatem odniesione, mniej były zaszczy­

tne luli m niej ważne dla Hzyniu, źe Lokull jadał wieczerzę? Jak sądzisz panie de Vaney ?» — Ile Vancy, człowiek ograniczonego rozum u, i zw y cza jn y cel szy­

derstw pana de Biyonne , lulając, jak gdyby zrozumiał Jo nieco wysZąkaitM porównanie klasy­

czne, odrzekł. «Zapewne , że nie jenerale, i szkoda wielka, że kawalera Touryille llićma teraz na okręcie naszym ; pan jenerał pewniebyś go z jego dziwactw ulćczył; kawaler te n , jak po- w iadają, ma być tak surowym

W zarządzie swego okrętu, iż ka­

żdy oficer jednym tylko służą­

cym obchodzić się musi. A to jeszcze nie wszystko ! Czyłiż ort nieprzy właszczył sobie holender­

skiego, przesadzonego zwyczaju, i niekaże codziennie myć i ażu­

rować pokładu swćj fregaty, jak

gdybyto pałacowa posadzka by- ła ?» — • To prawda , mówią , iż na jego okręcie nadzwyczaj na czystość panuje. • — - A do tego dziwactwa i In jeszcze przydać ttależy, że kawaler de Touryille bardzo śmieszno się ubiera; jakże on nie wygląda slen ii kannazy- nowemi bufam i! Dla lego ja za*

wsze swoje m ów ię, że on jest po inęzku ubraną k o h ićlą !.—

» O n ... k o b ić tą !... On? Auilro- niki wdzięko-urokliwej, kocha- nek tajno - lęskJRwy! ... No, patrz­

cież , przysięgam na Apoliiui, mimo woli wiersz ulałem! Tak, w satnćj rzeczy ! A u d ro n i k i w d z i ę k o - u r o k 1 i w e j , k o- c li a

i i

e k t a j

i i

o - I ę s k I iw y ! Na honor ! N apiszę do Rasyłia list wierszem , i od tych słów zacznę: Amlroniki wdzięko - uro­

kliw ej, kochanek tajno ■ tęskli- w y ! • — «Ależ, najłaskawszy pc<

n ie , ebeiej mi pow iedzićć, co

to jest za jedna ta Andronika

wdzieko - urokliwa ?» — • Ab ! to

jest ciekawa historya, a przytĄńt

bardzo smutna historya ! Ale eo

do tego seladona s karmazyno-

w ćmi bufami, trzeba ci wiedzieć,

że on wcale nie jest kobićtą i

że rąbie djabelsko, a do tego

już od bardzo dawna. Jak mi

(7)

)° i° ( 71 )o{<>(

B

óg

m iły ! Lal temu będzie dzie­

sięć , ja k objeżdżał morze Śród­

ziem ne; zaczął on jako ochotnik na pokładzie fregaty, którą H oc- quincourt w M arsylii na pognę­

bienie pnhańców zbudował. W ia ­ domość tę o kawalerze de T o u r- viłle mam od jednego starego, ale ja k skala twardego żeglarza, s którym krążyłem raz pod A l­

gierem , gdzie był jednego pal­

nego statku kapitanem i stćrni- kiem. B yłto p raw d ziw y pobaniec, szatan z siwą g ło w ą , który po­

m im o , że m iał lal sześćdziesiąt za kład em , g r a ł, klął i rąbał po diahelsku ! T y m starym hultajrm był C ruvillier poczciwy. » — «Ja­

ko? leń stawny korsarz C ru vil- lier? I ty najłaskawszy panie w i­

działeś na własne oczy tego nie­

ustraszonego korsarza?" — «A ju ż c i, jak mi B

óg

miły ! T y , jak wid z f dziwisz się tern u ! . .. Działo się to podczas mojćj morskiej w y p ra w y , gdym krążył pod A l­

gierem . O d tego korsarza, ja k pow iadam , powziąłem dokładną wiadomość o pićrwszćj wypra­

wie morskićj kawalera de T o u r- vitle. S ta ry , poczciwy G ruvilłier służył wtedy za majtka u H oc- q uinconrla, i w tym roku w ła­

śnie parzyli djabelsko T u rk ó w .

B y ło to , ile sobie przypomnieć mogę w roku 1 6 5 8 albo 1 6 5 9 , jakoż wyznać potrzeba, iż lo było niezmiernie d ziw no , że len biały i smukły kaw aler, nićma- jący więećj nad szesnaście lub lat siedinuaśeie, szukając przy­

gód , a z nich sław y, wszedł po­

między lewanckicb, barczystyrb korsarzy, którzy, ja k djabły, czarni byli. S ta ry , poczciwy C ru - villie r powiadał m i, iż w owym dniu gdy kawaler de T o u w ille zaciągnął się do służby, on w ła ­ śnie wtedy znajdował się na po­

kładzie fregaty HocnuinCOurta , który go dla porady jakićjś, był do siebie zaprosił. S tary polia- niec C ro y illie r, jakem już nad­

m ienił, był rozpustnym ija k dja- beł bezwstydnym.

Sikoro

ujrzał niebieskie o ko, rumiane lice i niebem nieporosłą, gładką brodę tego młodego kawalera ju ż na głos za w o ła ł, że pan de T o u r- ville nie jest mężczyzną, ale dzie­

w czyn ą, którą Hoeauinconrt w ziął na pokład swego okrętu.

Stary grzesznik ten, niezastano- wiwszy się byoajm nićj, nad tćm co m ów ił, zaczął uży wać do niego najnieprzyzwoitszych w yrazów , mówiąc iż wcale nieprzystoi dzie­

wczynie ubierać się po męzku.

(8)

)°i°( 12 )ojo(

Ale Tourville nic nieodrzekł, tyl­

ko odstąpiwszy na krok jeden w t y ł, tuki mu tęgi wyciął po­

liczek, ze ciemno - ceglaste lice korsarza, jakby ściana zbladło.

Hocquineourt, który się s począt­

ku na głos roześmiał, pospieszył ich uspokoić, lecz juz było za poźno. T ourville, dla udowo­

dnienia, ie niejest córką E w y, porwał w rękę szpadę; stary, po­

czciwy Cruvillier niemniej był rozgniewanym , klął jak barba- rzyniec., S*przys<<;gał na niebo i piekło, źe w szystko, co mu w drodze stanie, popłata na szczę­

ty i na miazgę stłucze. O ba dwaj postanowili wysiąśi? na ląd i na­

tychmiast szpadami się rospra- w ić. I tak się stało. Cruyilłićr był jednym z owych dawnych nie­

bezpiecznych szermierzy, w ye wi- czonych w szkole weneckiej ; Tuuryille się popisyWW w różnym rodzaju zapaśnictwa . w akademii RenOncourt. Stanęli do rospra- w y . Szpady się w krzyż złożyły, a po kilku śmiałych, przedzi­

wnych z obu stron pchnięciach, szkoła wenecka odakademii Re- noiikurckiej wzięła tuk głęboką ran ę, że krew strumieniem try­

snęła; co ujrzawszy młoda aka-

demija , w głos się rozpłakała;

liyłoto bowićm po raz pićrwszy, ie krew płynąca widziała. Stary-, poczciwy Cruyillier niegnićwał się przezto na niego byftajntńićj, i owszćrn, od tego dnia był jego najszczerszym przyjacielem i za­

wsze nazywał go piękną blondyną przy szpadzie.

(

dalszy ciągnastąpi

.)

— ooooooo— .

DOWÓD MIŁOŚCI

M A C IE R Z Y Ń S K IE J

NAWET POMIĘDZY PTASTWEM.

O pół mili otl Krakowa w polu wzięto gniazdo jaj kuropatwy, i przyniesiono je do dworu, gospo­

darz osadził na nich kurę, która wycbodowała kilka małych pi­

skląt; po niejakim czasie przy­

była do tegoż dworu kuropatwa prawdziwa matka tych przyspo­

sobionych wycłiowańców, odda­

liła wszelką trwogę właściwą dzi­

kiemu plastw u , uielękału się lu­

dzi , poznała swoje dzieci i obok kury towarzyszyła im nieodstę­

pnie. Gospodarz zniewolony tą miłością macierzyńską, matkę z dziećmi puścił na wolność o- Słesławszy je w miejsce w którćm się pierwćj znajdowały.

W K

rakowie

, C

zcionkami

J

ózefa

C

zecha

.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Biada tem u, kto się na nie targnie, jeżeli niepolrafi od- eiąć się równym lub dosadoićj- szym dowcipem 5 żadna bowićm inna władza ich niesięga i im się

Te co chę- tniej żyją w krajach górzystych, w zimie pasą się po dolinach a W skwary letnie chronią się przed owadami na wierzchołkach gór jnióźnych;

spie Syfanto został mianowany porueznikiem panaArtygny, do- wódzcy tego samego tureckiego okrętu, do którego zdobycia nasz rycćrz tak dzielnie się

jedynku, który Touryillowi u wszystkich okrętowych wielką mHn&amp;ć zjednał, fregata Hoeuuin- courla razem s fregatą Cruyillie- ra, który tymczasem zupełnie był

W e dwa dni noteui, gdy Król wybornie miał się nu zdrowiu, Lćkurz Buccellą otrzyiiiai pozwolenie, u- dania się do małego synowca sw ego, który był w

zdzierającym , «powiedz dzień, godzinę !» — Anglik słuchał go spokojnie, żadne wzruszenie nie okazało się w jego nieczułych oczach , żadna zmiana w

— Artur zamknąwszy się w swoim pokoju, napisał list do Maryi pełen rospaczy, wystawia­.. jm y S i Jeo® miłość ku nićj, jego źal f s powodu uczynionego

wał tam także, lecz zawistne wkrótce przeznaczenie jego dało mu poznać uczucie dotąd niezna­?. ne ukazując mu w córee