• Nie Znaleziono Wyników

Emigracya polska w latach 1795-97. Materyały historyczne

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Emigracya polska w latach 1795-97. Materyały historyczne"

Copied!
112
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

i »iL" • v.

mmmm

g m s w m ą

(3)
(4)

I.

i

(5)

V?". ^ * 1 / '

"' - -- '' b~u s/'r ' _ - < \ ’ V r p , 'V '>( " ■> "L/$a

B I Ä S

W m m *£0 źk

fśM&

WŁADYSŁAW SMOLEŃSKI

S^:

~

i

' ' - r

^ S i i

^ S H in S i

'^:;V3

w latach: 9 7

.

- « I *

, /, , A-.- .- •. -O-. .- . ■••.; ''

ś- ' ' ,.':' ■':: . ■' ■ ; ;A ’.■

M A T E R Y A Ł Y H IS T O R Y C Z N E

/ ,T‘

i t '

I W

t e

mräm

Odbitka z „Przeglądu h isto ryczn ego ’

s#«

^d$'. Cj&y it ’:'^''"V^. v' u-':

;r-A^v-

....

. ^

: l r Ä i i

^ ! 0 X dU Ę

A’ssAfSv; M^rgmf

T - v - ^

* '. ,

l

,

s * i / 1 i i

W t S S i i R

b a

i® s ü

w a R s z a w a i S P I l l P ®

;'- a: "•

l i i , i M g g j i p i H

S K t A O e t Ó W N Y W K. S IĘ 5 A R NI

GEBEiHoCriA i WÜL - ~ _ " '^'»A ‘^-i. '. • j_.V -i:''1-. - -,.'

m&M

*IP

'.:r VvÄW

R I

(6)

V -

• • ; -7 V-,- ;-5: t . ••■ «iw fv v - ;v '

: ;S!(

«itiOgeSä?

IMImmmŁ

rśS m m k

ä v-S,;;:v '' OS -T-.',.;'^- :-..-S7V' '' ; v.:.,-:..,;:'' S:-0 O,-;'^-.:.. f -...-O O',*^

s m m m m m

imm

m t m m

' • ' ' ; śo-^ .o- s , . - '. - ;-.'V '; ■ ż i)40 i*..&.:; , *« :.U-.V %• „■ ■'•■■•. '>■<&:',

\-'iiy.S A mm

: -0 ;: 0 o : ; / : s : ; ; - o o ; f

(7)

£ O . / / 2^4

WŁADYSŁAW SMOLEŃSKI

c Ę fa tM iĄ & L

EMIGRACYA POLSKA

w latach: 1795 — 9 7

M A T E R Y A L Y H IS T O R Y C Z N E

O dbitka z „ P rzegląd u h is to r y c z n e g o ”

W f t K S Z f t W R

TŁO CZNIR WŁ. L R Z R K S K IE G O , IR R R SZR ŁK O W SK R 114 1911

(8)

Wim

(9)

c n

B ę d z ie c ie n ie tyło b e z p a n a k r w i e s w o je j i b e z w y b i e r a n i a je g o , ale te ż bez o jc z y z n y i k r ó l e s tw a s w e g o , w y g n a ń c y , w s z ę d z ie n ę d z n i, w z g a r d z e n i , u b o d z y w ł ó c z ę g o w i e , k tó r e p o p y c h a ć n o g a m i ta m , g d z ie w a s p i e r w e j w a ż o n o , będą...

Skarga.

W Paryżu i w e W łoszech.

Po upadku pow stania kościuszkowskiego dwie grupy emi­

grantów : jed na w Paryżu, druga w W enecyi, podjęły zabiegi około dźwignięcia spraw y polskiej z pomocą Francyi. W Paryżu Fran­

ciszek Barss, działający przedtem w charakterze pełnomocnika rządu powstańczego, sam lub łącznie z rodakami zarzucał Komitet oca­

lenia publicznego rnemoryałami. W W enecyi emigranci polscy szukali protekcyi u m inistra francuskiego Lallem ent’a. Żywiono nadzieję, że Francya porozumie się z Prusami, skłoni Danję, Szwe- cyę i Turcyę do w ojny z Rosyą i weźmie czynny udział w odbu­

dow aniu Polski.

Dnia 5 kw ietnia r. 1795 podpisany został w Bazylei traktat pokojow y pomiędzy rzecząpospolitą francuską i królem pruskim.

Listem z 22 therm idora r. IV (9 sierpnia r. 1795) Komitet ocale­

nia publicznego zawiadomił Barssa, że, dla dopilnowania intere­

sów jego ojczyzny, uznaje potrzebę w ysłania agentów polskich do Kopenhagi, Stockholm u i K onstantynopola. Na prośby obu grup emigracyjnych rolę agenta w K onstantynopolu przyjął przebywa-

1

(10)

2 EM IG R A C Y A P O L S K A .

jący w W enecyi Michał Ogiński, w r. 1791 poseł polski do Ho- landyi, ostatni podskarbi wielki litewski. D la kom unikowania się z rządem francuskim i kierow ania akcyą agentów polskich grupa paryska w ybrała z pośród siebie D eputacyę, do której weszło pię­

ciu wybitniejszych uczestników ostatniego pow stania: Dyonizy Mniewski, G abryel Taszycki, Romuald G iedroyć, Karol Prozor i Franciszek Dmochowski.

I. Akt z a w iąza n ia D e p u t a c y i 1).

W pośród najw iększych nieszczęść niegodzi się rozpaczać o ojczy­

źnie. Dalecy my jesteśm y od przypuszczenia do serc naszych tak sm u­

tnego uczucia. Straciliśm y ją w praw dzie nateraz, a z nią wolność, bez­

pieczeństw o, szczęśliwość; lecz pochlebiam y sobie, żeśm y dostatecznie okazali, iż nie byliśmy niegodni to wszystko zachować, tego w szyst­

kiego używać. P rzekonani jesteśm y, iż ta ojczyzna, k tó ra 'z n a la z ła tylu obrońców , tylu mścicielów, straco n ą nazaw sze być niem oże. U siłow a­

nia narodu polskiego o w yrw anie z niewoli i ocalenie ziemi sw ojej pow innyby ściągnąć uwagę pań stw obcych. Isto tn e ich in tere sa ' powin- nyby ich do czynnych kroków za nami nakłonić. R zeczpospolita fra n ­ cuska daje nam pierw sza jasn e dowody, ile ją obchodzi los Polski;

okazuje się czułą na- przekładania nasze; braterskiem przyjęciem osła­

dza nasze cierpienia i w pociechach, których nam udziela, wskazuje pokrzepiającą nadzieję odzyskania ojczyznjn Pom iędzy ciosami, k tó re nasz kraj przywaliły, ten za najcięższy teraz bierzem y, że nie masz ża­

dnego rządu, nie ma żadnego centrum władzy narodow ej, która, nie- mogąc dziś działać skutecznie w kraju, jako przez nieprzyjaciela opa­

nowanym , przynajm niej czyniłaby starania u obcych w spraw ię nie­

szczęśliwej Polski. Lecz je st naró d , w którym duch w olności nie ustał;

uszli z rąk nieprzyjacielskich obyw atele, którzy jeg o cząstkę składają, a której on się zapew ne nie zapiera. Czego w ięc tera z naró d sam przez siebie, ani przez rząd swój czynić nie może, to je s t ich najistotniejszą pow innością. W tem zostając prześw iadczeniu, abyśmy porządnie dą­

żyli do św iętego celu podźw ignięcia ojczyzny naszej; abyśmy przez udzielanie, komu należy, politycznych i handlow ych o kraju naszym wiadomości ściągnęli państw europejskich przyzw oitą nań uwagę; aby­

śmy przez ciągłą korespondencyę utrzym ywali ducha stałości w przygnie­

cionych tylu nieszczęściam i współziomkach naszych: my, obyw atele P o-

O M a t e r y a ł y do. h is to ry i e m i g r a c y i p o ls k ie j w latach: 179f> — 97 z a c z e r ­ p n ę li ś m y z a r c h i w u m hr. S te f a n a P o to c k i e g o w Rosi. S k ła d a j ą się o n e p r z e w a ­ żnie z k o r e s p o n d e n c y i p atry o tó w ,- p r z e b y w a j ą c y c h w P a r y ż u i K o n s t a n t y n o ­ polu, z r o d a k a m i , o s ia d ły m i w W e n e c y i . Z s z e ś ć d z i e s i ę c iu k ilk u d o k u m e n t ó w w ię k s z o ś ć s t a n o w i ą o r y g i n a ł y i d u p lik a ty , m n i e j s z o ś ć — k o p je , s p o r z ą d z a n e n a z a łą c z n ik i do listów. D o k u m e n t y w a ż n i e j s z e p o d a j e m y w całości; s k r ó c e n i e n i e k t ó r y c h d o k o n a n e zo s ta ło b e z s z k o d y dla w y ś w i e t l e n i a s t o s u n k ó w e m i g r a ­ c y jn y c h w d o b ie p r z e d l e g j o n o w e j .

(11)

E M I G R A C Y A P O L S K A . 3 lacy, przed prześladow aniem nieprzyjaciół schronieni do F rancyi, po wzajem nem tak sami pomiędzy sobą, jako też w ojczystej ziemi współ- bracią naszą i w obcych krajach zostającym i porozum ieniu się, wzy­

wamy w tym zamiarze obywatelów: > Dyonizego M niewskiego sen ato ra polskiego, G abryela T aszyckiego, R om ualda Giedroycia generała-lejte- nanta, K arola P rozora, F ranciszka Dmochowskiego, aby się uform o­

wali w D eputacyę i następujące im pow inności przepisujem y:

1-o. Staraniem szczególnem i jedynym celem Deputacyi będzie pow rót egzystencyi narodu naszego przez szczególne pośrednictw a rządu rzeczypospolitej francuskiej.

2-do. W tym widoku w dokładnych m em oryałach przełoży rz ą­

dowi francuskiem u: d) w jakim stanie ośw iecenia je st Polska; 6) jakim interesem je s t F rancyi mieć na północy naród w olny, zamożny, a dla niej przychylny; c) wystaw i stan jej polityczny, ekonom iczny, handlowy, okazując, jakim interesem je s t P o rty , Szwecyi, Danii i samej F rancyi egzystencya Polski i jakich granic jej trzeba, aby była państw em zna- czącem na północy Europy; wskaże, jakich pom ocy od państw przyja­

cielskich do dźw ignienia się potrzebuje P olska i jakie jeszcze własne ma ku temu zapasy:

3-tio. O bywatelów, z światła, nauki, cnoty, miłości ojczyzny i wol­

ności znanych, w celu objaśnienia rządów obcych i zjednania ich po­

mocy dla ojczyzny naszej tam, gdzie potrzeba i okoliczności wskażą, wyszle i potrzeboem i informacyami opatrzy.

4-0. Poniew aż p rotekcya rzeczypospolitej francuskiej przez jej m inistrów w krajach, gdzie się nasi agenci znajdow ać będą, je st isto ­ tnie potrzebną; ta zaś osobom, które się talentam i, miłością ojczyzny i wolności zaszczycają, od rządu francuskiego odm ów ioną nie będzie, jak się o tem z listu du Comite de salut public pod datą 22 miesiąca therm idora roku bieżącego, do ob. B arssa pisanego, a nam kom uniko­

w anego, zapewniamy; tedy za najistotniejszą pow inność wezwanym od nas obyw atelom , D eputacyę składającym, podajem y, aby we wszystkich sw ych czynnościach i dawać się mających inform acyach agentom n a ­ szym praw idła polityki rzeczypospolitej francuskiej, zgodne z całością, wolnością i niepodległością narodu polskiego zachowywali, nic nieczy- niąc, ani czynić dozwalając, coby wprzód rządowi rzeczypospolitej fran­

cuskiej kom unikow anem nie było.

5 -to. Cała korespondencya agentów , do różnych miejsc w ysła­

nych, ma być z Deputacyą directe prow adzona i nie może być otw ie­

rana, tylko w kom plecie.

6-0. S tarać się będzie o kom unikacyę z Polakam i patryotam i, tak w kraju, jak i za granicą będącymi; doniesie im o teraźniejszym stanie interesów ich kraju (wyjąwszy czynności, w yciągające sekretu), o za­

m iarach i skutkach pracy przedsięw ziętej; ożywiać w nich będzie du­

cha patryotycznego, który lub przeciw ności osłabiaćby mogły lub też intryga, korzystając w niewiadomości, od praw dziw ego celu odwodzić starała się.

7-0. Jeżeli się zbierze kasa jak a na publiczne potrzeby, natenczas wybiorą trzech obyw ateli, ufność pow szechną posiadających, do admi­

nistrow ania onej. W szelka ekspens za rezolucyą kom pletu prow adzona

(12)

I E M IG R A C Y A P O L S K A .

będzie, nfc jednak ciż w ybrani obyw atele na p artykularne sw oje użytki lub pensye asygnow ać nie będą mogli.

8-0. Żądania, ostrzeżenia i różne myśli obyw atelów D eputacya przyjmować będzie i, gdy je za użyteczne osądzi, korzystać z nich nie omieszka.

9-0. Kom plet najm niej z osób trzech składać się będzie.

lo -o . P rotokuł kolejno co dekada trzym any i n a każdem posie­

dzeniu przez przytom nych p odpisany będzie. P rotokuł ten służyć ma za dowód ich czynności do: zdania w czasie spraw y narodow i. W szystko stanow ione będzie jednom yślnością lub większością głosów . W p rzy ­ padku niejednornyślności każdy sw e zdanie w protokule zapisze i pod­

pisze.

n - o . Czas schodzenia się na posiedzenia w objektach, jako w y­

żej, i inne w ew nętrzne urządzenia, ku dobremu porządkow i służące, ułożeniu zupełnem u samejże D eputacyi zostaw ujem y.

T ę czułość i starania nasze, ku dźwignieniu upadłej ojczyzny zw rócone, aby tak w spółcześni i n astępni bracia nasi czytali; aby te kroki obywatelskiej gorliw ości nosiły na sobie cechę niero zerw an ej jedności w związku i miłości braterskiej, podpisami rąk własnych stw ier­

dzamy.

D an w Paryżu 22 sierp n ia 1795.

Xawery Dąbrowski. K azim ierz Staszkiewicz. J ó z e f Pawliko­

wski. E liasz Tremon. J ó z e f Lipski. K azim ierz La Roche. Em eryk Zabłocki. Gabryel Taszycki. Stanisław Lewkowicz. J ó z e f Meier. R o­

m uald Giedroyc. Tomasz M aruszewski. Ignacy Jasiński. Seweryn Wyszkowski. J a n (jembowski. Franciszek Dmochowski. J ó ze f W iel- horski. Klemens Liberadzki. K arol Prozor. J a n Meyer. Franciszek B arss. J ó z e f Wybicki. D yonizy Mniewski.

* *

*

Śród grupy paryskiej pow stały niesnaski. P rozor nie podzie­

lał opinii kolegów i zerw ał z nimi stosunki. Barss, powołując się na swe pełnomocnictwa z cza só w insurekcyjnych, odmawiał D e­

putacyi praw a bezpośredniego zw racania się do rządu francuskiego w sprawach polskich. W ybicki domagał się wpływu na kierunek prac emigracyjnych. Zaraz w początkach panow ania D yrektoryatu pomiędzy czterema członkami D eputacyi a secesyonistam i nastą­

piła ostra w ym iana listów, trw ająca do końca lutego r. 1796. Ko­

pje ich D eputacya kom unikowała przywódcom grupy em igracyj­

nej weneckiej: Piotrow i Potockiemu, staroście szczerzeckiemu, osta­

tniemu posłowi rzeczypospolitej polskiej do Turcyi, i Stanisław ow i Soltykow i, ex-podstolemu koronnem u, posłowi krakow skiem u na sejmie wielkim, ukryw ającem u się pod pseudonim em Jan a W eyg- tynow skiego (Veigtinoski, Veygti, W eyktinowski, Fechtynowski).

(13)

E M I G R A C Y A P O L S K A . 5

.11. Deputacya do P ro z o ra.

Za w spólnem między nami porozum ieniem się utw orzoną została D eputac}^, której polecone były starania, jak ie się jeszcze czynić d a­

dzą względem naszej ojczyzny. Ufność współobyw atelów umieściła cie­

bie, obyw atelu, w tem gronie, a nas chciała mieć twymi kolegami.

Lecz zdajesz się usuwać od w spólnego z nami czynienia, gdy w ygoto­

w anego listu do m inistra interesów zagranicznych podpisać nie chcesz.

Jeżeli cię to wstrzym uje od podpisu, iż w nim znajdujesz co potrzebu­

jącego popraw y, oświadcz nam zdanie sw oje, miło nam będzie z niego korzystać. Dla tego wzywamy cię n a sesyę jutrzejszą do domu ob.

Mniewskiego.- Jeżeli dla tego nie podpisujesz, że nie chcesz więcej n a ­ leżeć do działania D eputacyi, nie wchodzimy bynajm niej, jakie do tego masz powody, ale w inieneś nam to oświadczyć na piśmie, gdyż to nam będzie potrzebne do dania wczasie spraw y przed współobywatelam i, a daj Boże — przed ojczyzną.

Dan na sesyi D eputacyi 19 listopada 1795.

R om uald Giedroyć. Dyonizy Mniewski. Gabryel Taszycki. F ran­

ciszek Dmochowski.

III. P ro z o r do Giedroycia.

Obywatelu! Podchlebiam sobie, że nie odmówisz mnie tej łaski, jako daw ny przyjaciel, że imieniem mojem przeprosisz obyw atelów Ta- szyckiego, Mniewskiego i Dmochowskiego, że n a list ich odpisać nie mogę dla tej samej przyczyny, dla której samemu W P an u odpisać nie mogłem , to je s t z słabej jeszcze po chorobie ręki. Odpowiedź ta mu­

siałaby być detaljow ana, a ja nie jestem w stanie długiego pisania, jako chory, a sekretarzów nie mam. Lecz wszystkich moich czynno- ściów pobudki i przyczyny w pow iadaniu mojem dnia w czorajszego i dzisiaj z W P anem opowiedziałem mu ustnie, racz więc też same odnieść współobywatelom, do mnie piszącym. Nie odmawiaj mnie tej przyjaźni dla pom nożenia we mnie prawdziwjmh obowiązków w dzię­

czności, z k tó rą i teraz mam honor zostawać prawdziwym sługą.

Prozor.

IV. D ep u tacy a do B a rssa.

Obywatelu! W ypada p o trzeba dla D eputacyi mieć in originali odpow iedź Comite de salut public na notę względem wj^słania agentów pod datą 22 th e rm id o ra 1). Żąda, abyś jej tego pism a komunikował, które mu jutro zw rócone będzie.

D an w Paryżu 2 6 2) pluviose.

D. Mniewski. G. Taszycki. F. Dmochowski. R . Giedroyć.

’) N ota n a kop ii te g o listu, p r z y g o t o w a n e j p r z e z D e p u t a c y ę d la P o t o ­ c k i e g o i W e y g t y n o w s k i e g o : „ T r z e b a , ż e b y ś c ie w ie d z ie li, że tę r e z o l u c y ę nie B a r s s w y r o b i ł , "ale G ie d r o y ć p r z e z p r z y ja ź ń , k t ó r ą m ia l z T a ll ie n e m , c z ł o n ­ k ie m n a ó w c z a s C o m i te de s a lu t p ublic, i n a w e t k o p j ę do tej r e z o l u c y i p o d a ł “ . D a ta d z ie n n a j e s t m y ln a , s k o r o o d p o w ie d ź B a r s s a ( n r V) n a t e n list n a s t ą p i ł a 25 pl.

(14)

6 E M IG R A C Y A P O L S K A .

V. B a rs s do Dmochowskiego.

{14 lutego r. 1796).

D onoszę Wci, iż żadnego oryginału, który kiedykolw iek mi był od rządu pisany, wydawać ani pow inienem , ani mogę... W iadom o ci, jak mnie, że się wielkie w system acie europejskim gotują odmiany;

może przy staraniu Polaków cnotliw ych i zgodnych i sposobów, jakimi ten kraj odżywić można, świadom ych, zdarzą się okoliczności pom yśl­

niejsze dla Polski, niż były dotąd. Ja z mojej strony, korzystając i z własnej wiadomości i z św iateł osób, k tóre mnie zasilać i zachęcać w tej pracy mogą, będę czynił, co miłość ojczyzny po każdym z nas wymaga. Cel nas wszystkich zapew ne je s t jeden, troskliw ość w spólna być pow inna, abyśmy się nie mijali w środkach... Nie piszę do W cP., jako członka jakiegokolw iekbądź ciała oddzielnego od innych patryo- tów, tu będących, ale jako do obywatela, który m nie znał w kraju z moich zdań, moich czuciów i z m ego charakteru, a którego szacunku nie przestałem być godnym Do tego, jeżeli się daw niej obywatelom , tu będącym, zdało dobrze czynić przez D eputacyę, dziś taż D eputacya zdaje się im niepotrzebnem ścieśnieniem w czynieniu o rzecz publiczną.

25 pluviose r. IV. W. B a r s s .

VI. Dmochowski do B a rssa.

(1 5 lutego r. 1796).

Piszesz W cP., iż żadnego oryginału w ydaw ać ani pow inieneś, ani możesz. Ja tem u nie wierzę, — chyba nie chcesz; wszakże nie byłbyś na tej kom unikacyi nic stracił, bo ci przyrzeczono natychm iast żądane pismo pow rócić... Nie przeczę, iż każdy p a try o ta ma praw o podaw ać widoki względem swej ojczyzny; ale gdy każdy czynić będzie oddziel­

nie, obaw iać się należy, abyśm y babilońskim nie gadali językiem . I to było powodem do utw orzenia ciała D eputacyi, k tó ra nie je s t oddzielna od patryotów , jak W cP. mówisz, ale od nich w ybrana i upow ażniona.

Dowcipna je st bardzo W cP ana re stry k cy a względem Deputacyi; ale czy nie stawia go w kontradykcyi z samym z sobą, gdy troskasz się, aby­

śmy się nie mijali w środkach, a ciało, utw orzone w celu je d n o sta j­

nego działania, poczytujesz za niepotrzebne ścieśnienie w czynieniu o rzecz publiczną? Do tego ta restrykcya nie jestże sam ego tylko W c P a n a wynalazkiem? Ja przynajm niej nie słyszałem żadnego z p atry o ­ tów, tu będących, któryby zaprzeczał bycia D eputacyi i czynić chciał osobno. W reszcie, czy W cP. uznajesz, czy nie uznajesz D eputacyę (lu- boś sam na nią w otował i pisał się), pełni ona sw oje obowiązki, zda wczasie spraw ę z swych czynów i w tym m om encie działania jej są w ażniejsze i dalej posunione, aniżeli dw uletnia dyplom atyka W cP ana.

Uboczne jeg o kroki taki zapew ne skutek mieć będą, jak to,, coś dotąd czynił, i przekonają, że nie należysz do g ro n a tych zgodnych Polaków , przy których staraniu, jak sam piszesz, zdarzą się lepsze okoliczności dla Polski. W mawiając gw ałtow nie dla siebie szacunek, przymuszasz mnie, iż mu się w tej mierze otw arcie w ynurzę. Uważałem ciągle W cP an a

(15)

EM 1 G R AC Y A P O L S K A . 7 rozum ow ania w Lipsku, w D reźnie i tu w Paryżu; widziałem go usta- w nie chwiejącjmr się i zm iennym. Człowiek, niem ający p ew n y ch pryn- cypjów w zdaniach, a m ający wielkie o sobie rozum ienie, k tóre n aj­

więcej przeszkadza do gruntow nego postępku, nie może pozyskać sza­

cunku.

26 pluviose r. IV. Dmochowski.

VII. O dezwa zbiorow a do Deputacyi.

Obywatele! Kiedy miłością ojczyzny zagrzani, uchodząc przed prze­

mocą i prześladow aniem , tuśm y stanęli, każdego w szczególności był zam iar starać się o popraw ę losu i stanu kraju naszego; w tym odm ę­

cie rzeczy zdało nam się, iż potrzeba było utw orzyć pom iędzy nami ciało, któreby w imię Polaków działać mogło, i dla tego z was, obyw a­

tele, D eputacyę nominowaliśmy. Dziś, kiedy taż D eputacya nietylko, że się w niczem z nami nie znosi, ale członki jej używ ają w swych pism ach tonu poniżającego, tonu, który do ludzi, rów ne z siebie ofiary czyniąc3mh, używanym bjm nie pow inien; osądziliśmy za rzecz p o trze­

bn ą uznać tęż D eputacyę, od nas utw orzoną, za żadną i niew ażną.

Przykład tylu odmian gwałtown3'ch w rządach, od wieków stojących, niepowdnien w as bynajm niej zastanaw iać, że w łasną naszą ro b o tę ka­

sujemy. Miło nam będzie słyszeć, kiedy z was, obywatele, każdy w szcze­

gólności potrafi co zrobić dla naszej ojczyzny, a, znając wasze pozna­

nie rzeczy, pew ni jesteśm y, że, przestając czynić w imię nasze, nie przestaniecie pracow ać dla dobra tejże ojczyzny.

20 lutego 1796. Paryż.

F. Barss. J . W ielkorski. J a n Meyer. M aruszewski. Letvko- wicz. Sevoeryn Wyszkowski. Wybicki. Broniec. Prozor. Dembowski.

VIII. Odpowiedź Deputacyi na odezw ę zbiorow ą.

Obywatele! Nadto są wam wiadom e pobudki, dla których w spól­

nie uznaliśmy potrzebę zrobienia pew nego wyboru osób z pom iędzy siebie, k tóreby się zatrudniały staraniem o pomoc dla naszej ojczyzny.

Podobało się wam z wielu innym i, dziś naw et nieprzytom nym i, pow o­

łać nas do tej pow inności i już odtąd znaleźliśmy się w ścisłym obo­

wiązku wszystkich zażywać sposobów, abyśmy i waszemu zaufaniu i n a ­ szemu pow ołaniu zadosyć czynili. O byw atel Prozor, wzywany przez nas, niechciał podówczas zapuszczać się w niepew ną p racę. My zaś nie odstręczyliśm y się od czynienia tego, co na nas wola współobywa- telów w akcie zawiązania D eputacyi włożyła, i przekonaliśm y się wła- snem doświadczeniem, że cierpliw ość największe trudności z cza­

sem zw yciężyć może. Na list wTasz tyle tylko odpow iedzieć nam w olno, iż w tym momencie żądać zejścia z zaczętego toru roboty b y ­ łoby grzechem przeciw ojczyźnie. Znam y was, obyw atele, iż byście i wy ostatniego w aszego kroku nie zrobili, gdyby n atu ra interesu po­

zwalała otw arcie się w t3'm czasie - komunikować. Nie pozostaje nam,

(16)

EM IG R A C Y A P O L S K A .

jak tylko wzywać was imieniem dobra publicznego, abyście, niezajm u- jąc się partykularnem i urazami, nieprzyzwoicie do ogółu obróconem i, chcieli pojednoczyć umysły i serca z bracią i w spółobyw atelam i, którzy w iernie i skutecznie swemu odpow iadają pow ołaniu. Z goda i jed n o ść zawsze i w każdem miejscu powiększać będzie k o n syderacyę dla nas wszystkich.

W Paryżu 3 v en to se (22 febr. 1796).

D. Mniewski. G. Giedroyć. F. Dmochoivski- G. Taszycki.

IX. Odezwa zbio ro w a do Deputacyi.

Obywatele! O debraliśm y list wasz odpow iedni naszemu, którym donieśliśmy wam, że pom iędzy kiłkudziesiąt nieszczęśliw ych ofiar, uszfych przed przem ocą nieprzyjaciela, oddzielnego ciała znać nie chcemy...

Pow iadacie, że kasować D eputacyę dziś je st grzechem przeciw ojczy­

źnie; takiego rodzaju wymówki nie nam, ani też od was czynione być mogą. Każdy z nas w edług możności starał się dać dow ody sw ego przyw iązania do ojczyzny; w działaniach waszych być nie m ogą rozpo­

częte takiej n atu ry roboty, którychbyście wy nam kom unikow ać nie mogli. S zanujem y wasz se k re t i bynajm niej w iedzieć go nie pragniem y.

Nie zarzucajcie nam, aby do tego kroku partykularności nas miały p rzy ­ musić; znana nam je s t droga, k tórą partykularności, krzyw dzące ludzi honoru, poszukiw ane być pow inny. D eputacyę w tern m iejscu mamy za rzecz nieprzyzw oitą i tej znać wcale nie chcemy, k tóra gdy będzie działać pod tern nazwiskiem, rząd tutejszy uwiadomić nie omieszkamy.

W P aryżu 26 lutego 1796.

Seweryn W yszkowski. Ja n Meyer. W ybicki. M aruszewski. J a n Dembowski. Prozor. Lewkowicz. F. B a rss. J. W ielhorski. Broniec.

* *

*

Po w ypraw ieniu w końcu lutego r. 1796 generała G iedroycia w celach agitacyjnych na Litwę, D eputacya składała się tylko z trzech członków: prezesa Mniewskiego, Dmochowskiego i Ta- szyckiego. W porozumieniu z D yrektoryatem układała plany za­

wiązania konfederacyi generalnej polskiej, zamierzała organizować armję na granicy tureckiej, w ysłała na W ołoszczyznę K saw e­

rego D ąbrowskiego. G dy D eputacya wierzyła w skuteczność no­

wego pow stania, opartego na uruchom ieniu przez Francyę Danii, Szwecyi i Turcyi, przeciwnicy, z Barssem, W ybickim i Prozorem na czele, zabiegali około zjednania dla spraw y polskiej Prus. W y ­ bicki w broszurach: Kościuszko au peuple franęais i Aperęu p o liti­

que wykazywał korzyści, jakieby wynikły, gdyby Fryderyk W il­

helm II z ziem polskich, przyłączonych do jego państw a, utw orzył

(17)

E M IG R A C Y A P O L S K A . 9 osobne królestw o pod berłem członka rodziny H ohenzollernów . W ypracow ano w tym duchu m em oryały dla D yrektoryatu. W y­

bicki w tajemnicy przed Barssem, z wiedzą jednego tylko Prozora, prow adził pertraktacye z posłem pruskim w Paryżu, Sandozem.

Od grupy weneckiej, do której oprócz Potockiego i W eygtyno- w skiego należeli: generał Franciszek K saw ery Łaźniński, K ajetan Nagórski, T adeusz W yssogierd, Janicki, W yrw icz i kilku innych, żądano dostarczenia funduszów i w ysłano po nie Jana D em bo­

wskiego. W sierpniu r. 1796 Prozor kom unikował Potockiem u re ­ zultaty konferencyi W ybickiego z Sandozem .

X. P ro z o r do Potockiego.

{11 s ie r p n ia r. 1796).

Czas nadchodzi, m om ent się zbliża, gdzie trzeba być wszystkim nam czynniejszymi, gdzie trzeba bliżej i ściślej z Francuzam i kom uniko­

wać się, gdzie niektórych przyjaźń trzeba robić, a my tu wszyscy p ra ­ wie razem, złożywszy się, nie jesteśm y w stan ie dać obiad na kilka osób. Zmiłuj się, szanow ny obywatelu, przyśpiesz te n m om ent przysła­

nia pieniędzy, wszak nie czyniliśmy żadnej o to rekw izycyi, gdy nie było realnej i rzeczyw iście istotnej potrzeby. Jeżeliby ci, w których ręku złożone są te pieniądze, przez zbytnią skrupulatność lub źle zro ­ zum ianą ekonom ikę robili trudności,—ja zaręczam , nie moim majątkiem, bo już go nie mam, ale mojej żony, której oddany,— niech przyszłą na moje ręce; jeżeli kiedy grosz naw et je d e n będzie nie na publiczny obrócony interes, ja w dubelt pow rócę. Złożone pieniądze kiedyż le­

piej i przyzwoiciej m ogą być użyte, jak teraz; p o ra ta, opuszczona, w ie­

kami nienadgrodzone przyniesie szkody. Trzebaż, żeby in teres upadał ojczyzny dźw ignienia dla niedostatku niewielkiej kw oty pieniędzy; za cóż ich przeznaczeniu nie poświęcić? Izaliż ten je s t zostaw iony los Polakom , aby sami siebie zamiast ratunku w ostatnią pogrążali p rze­

paść? Pow tarzam raz jeszcze prośbę, nie za sobą, ale za ogólnym in ­ teresem . Czekam z utęsknieniem najprędszego skutku.

XI. P ro z o r do Potockiego.

( / 4 sie r p n ia r. 1796).

D nia wczorajszego był W ybicki u S andoza, k tó ^r bardzo o tw ar­

cie tłómaczyl się i powiadał, że na onegdajszej (konferencyi) z D y re­

ktorium przekładał: Najprzód, że trzeba, pokąd pod bronią je st F rancya i strachem panicznym napełnia całą Europę, aby zrobiła system a i ogło­

siła go publicznie względem północy; celem tego system a pow inna bjm Moskwa, aby przew agą swoją nie zniszczyła państw a tureckiego; a stąd konsekw encya, że trzeba podnieść naród pośredniczy m iędzy Moskwą i P ortą. P ow tóre: pokąd takiego system u nie ogłosi F ran c y a i nie

(18)

10 E M IG R A C Y A P O L S K A .

oświadczy się go utrzym ywać, inne narody milczeć muszą; szczególnie Prusak, żeby nie byl zgnębionym przez Moskwę, będzie obligowanym trzymać się systemu m enażow ania. P o trzecie: że pew nym i być p o ­ winni, iż cesarz niebardzo dba o zaw ojow ane kraje, bo w n ad g ro d ę tego musi mieć sobie zapew nione Mołdawię i W alachję od Moskwy, a od Anglii pieniądze. Dodał, nakoniec, że R ew bell i C arn o t niezm ier­

nie to dobrze przyjęli, uczuli i są w takich sentym entach, a codzienne ich zw ycięstw a zbliżą zapew ne te system a, o k tó re dw ór berliński n a ­ legać nie przestaje i w tem znosi się z Danją. Jeżeli teraz cokolwiek wstrzymuje F ran c y ę do robienia tego system u względem północy, to zatrudnienie Niemcami, gdzie wielkie reform y nastąpią, biskupstw a będą sekularyzow ane. W ybicki mu przełożył, że Moskwa, k tó ra polskiego utrzym uje króla i pod karam i zakazała mówić, że je s t detronizow any, a to żeby go wczasie w ystaw iła przeciw ko system atow i francuskiem u i pruskiemu, pierw sza sprężyna jej m achiaw elstw a będzie umysły ro z ją­

trzać Polaków przeciwko Prusakow i, znajdzie do sw ego spisku g o to ­ wych Branickich; przekładała się zatem potrzeba, iż F ran c y a z P ru s a ­ kiem w cześnie powinni mieć osoby zapew nione, których ch a rak ter i ufność w narodzie staw ioneby były w opozycyę, i tym końcem n o ­ minować trzy osoby: M ałachow skiego, ciebie, obyw atelu, i m nie. P rz y ­ ję to to z najw iększą konsyderacyą i oświadczono się to przełożyć rzą­

dowi francuskiemu i swojemu dw orow i. Żądał, aby jak najprędzej ukoń­

czyć dzieło, w którem je s t przełożenie wszystkich zaborów m oskie­

wskich na kraju polskim, to je s t daw niejszych zadnieprskich aż do ostatniego podziału. O to masz, obyw atelu, wiadomości, nie z ulicy ze­

brane, najpew niejsze, z których trzy w ypadają aksiom ata: że F rancuzi do tych czas nie mieli żadnego system atu, że się teraz robi i P ru sak ich do tego nagli; że my do niego w ejdziem y najlepszym sposobem i że się cały formuje przeciw Moskwie. Nigdy lepiej wyjść niemożna, jak kiedy inne narody krzyczą, o naszą dom agając się egzystencyę.

O tobie najbardziej odwoływam y się do B arthelem y’ego 1), chciej więc, zacny obyw atelu, z nim utrzym yw ać k o resp o n d en cy ę zaw sze w duchu system atu F rancyi z Prusakiem i zaw sze tak ostrożnie, jakby się on nie domyślił, ż.e o nim wiesz doskonale, bo inaczej całą rzecz (możesz) skomprom itować, dodając, że to pruski dw ór pow inien podaw ać. Jak m o­

żesz, komunikuj to ostrożnie M ałachow skiem u2) i dysponuj je g o tak, aby w cześnie gotów był na ratu n ek ojczyzny, gdy zaw ołany zostanie.

O tem wszystkiem nikt tu z Polaków nie wie, tylko W ybicki i ja. P rz y ­ pominam jeszcze raz o pieniądze, które bardzo są p otrzebne. Niechby albo nam W eygt. tu do P aryża przyjechał, albo niech te przyszłe. Cze­

kam z największą niecierpliw ością na respons na w szystkie te trzy listy. • XII. Rozmowa posła pruskiego z Wybickim, o k tó re j donosi P r o z o r 3).

T en, zawoławszy W ybickiego, mówił do niego, iż na konferencyi z osobami D irectoire: Rew bell i C arnot, k tó rą miał, przekładając żąda­

') P o to c k i u t r z y m y w a ł z n im k o r e s p o n d e n c y ę ; p a r ę li s t ó w B., p i s a n y c h do s t a r o s t y s z c z e r z e c k ie g o , p r z e c h o w u j e a r c h i w u m w Rosi.

2) M a r s z a łk o w i s e j m u w ie lk i e g o .

3) ■ Z a łą c z n i k do listu P r o z o r a z 14 s i e r p n i a r. 1796 ( n r XI).

(19)

E M I G R A C Y A P O L S K A . 11 nie k róla swego, aby F rancya nietylko względem Niemiec, lecz i wzglę­

dem północy system a swoje ogłosiła, i że tego najprzyzw oitszą porę teraz widzi, kiedy francuskie w ojska są w tryumfach; że król pruski chce te system a zawczasu widzieć, aby, uważając, jakie to skutki zrobi w po- tencyach północnych, umiał się przygotow ać na poparcie onego. W yż w ym ienione osoby D irectoire wrzuciły mu m ateryę o Polsce, żądając od niego skonfidow ania widoków, jakie król jego ma względnie do jej podźw ignienia, i powierzając mu plan czyli myśli niektórych przez W y ­ bickiego w A p e rę u p o litiq u e , przez niego napisanem , w yrażonych; mó­

wił tedy poseł pruski, że in tere s polski, będąc w aktualnej robocie, w której nie brakuje, jak tylko ułożenia quo modo, przekonyw a się, iż trzeba mu łącznie z Polakam i tę rzecz deliberować, spoinie z nimi ułożyć do tego plan, dw orow i swemu i D irectoire kom unikow ać się mający; dla tego żąda od niego, aby mu stosow ne do tego daw ał infor- macye, szczególniej co do ułożenia sposobów, jakim i by do tego przy­

stąpić można. Zapytał się go nadto, co on rozumie, jakich sposobów mogłaby używać Moskwa na sprzeciw ienie się temu. Na to on odpo­

wiedział, że jeżeli Moskwa żadnej wojny innej mieć nie będzie, tedy siłę w ojskow ą sw oją całą przeciw królow i pruskiem u obróci; jeżeli zaś z innych stro n am barasow ana zostanie, ted y króla polskiego i swoich przyjaciół P olaków intrygam i przeszkadzać robotom pruskim będzie.

Zamówił sobie W ybickiego poseł pruski do ciągłych z nim konferen- cyi i napisan ie projektu do planu gen eraln eg o względem Polski onem u zlecił.

XIII. B a rs s do P otockiego.

{1 w rz e ś n ia r. 1796).

Kom unikuję W cPD . z pew nością, że rząd tutejszy w układach sw o­

ich względem now ego rozporządzenia Niemiec traktuje o egzystencyę naszą z Bram ą o ustąpienie naszej pustki i o utw orzenie nowej ligi przeciw Moskwie, na której on ma być czele. R zecz w tej mierze doj­

rzew a z większym pośpiechem , niż się spodziew ać mogliśmy. W ręku naszych są sposobj? dojścia wszystkich szczegółów i sprostow ania krzy- wości, któreby plan mógł zajmować. Ale przez Bóg żywy zaklinam o skutek misyi Dembowskiego; w zwłoce je s t strata i p o ry i rzeczy. Co n ajgorsze, że, oprócz opinii szkodliwej o naszej oziębłości, urw ie nam się pasm o całej, do tego tak w ażnego stopnia doprow adzonej roboty, jeżeli jak najprędzej nie będziem y mieli skutku. Niech nikt nie mówi, że bez tego się rzecz zrobi: ja powiadam, że prawda, ale ostrzegam , że będzie nie tak i tyle, jak być pow inno i wiele być może, i nie w ta ­ kiej naw et dyrekcyi, jakby sobie życzyć mogli rozsądni i gorliwi pa- tryoci. Przysięgam na wszystko, co mam św iętego, że nie o mnie, ale o rzecz idzie. Bieda mnie nie pozbawi honoru i uczciwości; raz je sz ­ cze zaklinam o prędki skutek.

XIV. P ro z o r do Potockiego.

(1 w rz e śn ia r. 1796).

Do tych wiadomości, k tóre w przyłączającym się liście B arssa odbierasz, szanow ny obywatelu, nic więcej dodać nie mogę, jak tylko

(20)

12 E M IG R A C Y A P O L S K A .

ponow ienie próśb, o których skutek tyle poprzedzającym i dopraszałem się listami. Już m om ent praw ie nadszedł, w którym trzeba być czyn­

nym; trzeba koniecznie pieniędzy, których my grosza n ie mamy. Je ż e ­ liby kto w ątpił o potrzebach tego, najlepiej będzie niech sam przyje- dziej rozsądnie i bez parcyalności patrząc, będzie świadkiem tej p ew n o ­ ści, że bez tego in tere s ojczyzny, upadnie. Przełóż, szanow ny obywatelu, potrzebę tego komu należy i zdeterm inuj jeg o do tej ofiary, żeby tu p rz y je c h a ł1), o co najusilniej upraszam. Przez gorliw ość odmówić tego nie może; będzie bliżej patrzał na obrót rzeczy i razem oględny sza- funek pieniędzy, k tó re poruszone nie będą, tylko w istotnej potrzebie.

Najniecierpliwiej czekam n a uwiadom ienie, je śli listy moje, dawniej p o ­ słane, doszły rąk jego.

* *

*

D eputacya, którą z grupy paryskiej uznawali: Józef Paw liko­

wski, Józef Meier, Em eryk Zabłocki, Klemens Liberadzki, Komo­

rowski, nie rezygnow ała ze swego system u pomimo przechylenia się Szwecyi na stronę Rosyi. Liczyła na Turcyę, którą mieli po ­ budzać do akcyi przeciwko Rosyi m inistrow ie francuscy w K on­

stantynopolu: najprzód Verninac, a od października r. 1796 A ubert- du-Bayet. Poczytując się za władzę narodow ą praw ow itą, O gińskie­

mu, przebywającem u w K onstantjm opolu, zabraniała kom unikacyi z Barssem. W yjednała dla się autoryzacyę klubów krajowych;

związek tajem ny galicyjski, utw orzony pod nazw ą konfederacyi k ra­

kowskiej, w akcie z 6 stycznia r. 1796 uznaw ał jej praw om ocno ść2) i wysłannikom swym do K onstantynopola, Rymkiewiczowi i Jab ło ­ nowskiemu, polecił porozum iew ać się z nią, jako z w ładzą n aro ­ dową. Pom ysły polityczne W ybickiego D eputacya zwalczała sze­

regiem broszur, pisanych przez D m ochow skiego3). W listach do grupy weneckiej, do Ogińskiego i Rjunkiewicza przedstaw iała prze­

ciwników jako samolubnych intrygantów , komprom itujących spra­

wę polską wobec rządu francuskiego.

XV. D eputacya do P otockiego i W eygtynowskiego.

Obywatele! W poprzedzających listach wytłóm aczyliśm y się zu­

pełnie ze w szystkich kroków naszych. Jeżeli to tłómaczenie nie je st

*) M o w a o W e y g t y n o w s k i m , k t ó r e m u t a j e m n e o r g a n i z a c y e k r a j o w e d o ­ s t a r c z a ł y f u n d u s z ó w n a p o p i e r a n i e s p r a w y p o ls k ie j za g ra n i c ą .

2) „ O ś w ia d c z a m y , ż e u z n a j e m y n a s z ą D e p u ta c y ę , u s t a n o w i o n ą w P a ­ r y ż u , i z a le ż n y c h od niej a g e n t ó w , ja k o le g a ln ie u k o n s t y t u o w a n y c h “ . {P am ię­

tn ik i M. Ogińskiego. P o z n a ń , 1Ó70, II, 1‘24..

3) I d e e s s u r la P o l o g n e et s u r le s s u ite s q u e d o it a v o i r le p a r t a g e de ce p a y s . P aris, 1796. A u t o r F. X. 1). W a r d a . — R e f le x i o n s s u r u n e b r o c h u r e j n t i t u l e e : K o śc iu s z k o a u p e u p le fr a n ę a is . P a r i s , !79tS. A u t o r F, X. W . D. r e f u g ie p o l o - nais, a u t e u r de 1’e c r it intitule: I d e e s s u r la P o lo g n e .

(21)

E M IG R A C Y A P O L S K A . 13 jeszcze dla was dokładne, posyłam y wam kopje p a p ie ró w 1), z których się o początku niesnasek doczytacie. Nie nas więc odtąd zachęcać b ę ­ dziecie do zgody, którzy ją najusilniej utrzym ywać chcieliśm y; ale ludzi, którzy, niezastanaw iając się, z jak ą pow agą, z ja k ą jednostajnością postępow ać należy w oczach obcego rządu, radziby w szystko burzyć i odm ieniać podług swoich m om entalnych nam iętności. Niechaj ichm ość cofną sw oje kroki, a będzie zgoda. Niech zaw ierzą, że my nie zdra- dzim}^ ojczyzny; że w gorliwości, w chęciach dobrych, w oświeceniu możemy się z nimi porów nać. Jeżeli inaczej nie chcą się godzić, tylko żeby ich przybrać do g ro n a Deputacyi, nie maszże w tern więcej ambi- cyi, niż obyw atelstw a? My przekonani jesteśm y, iż takow y dobór nie- tylkoby nie pociągnął żadnych dobrych skutków , aleby spraw ił n ajg o r­

sze. Coby sobie rząd pomyśli!, widząc takow ą zmianę? Coby sądził o nas samych? Możnaż w prow adzać now e osoby, nietłómacząc mu tego potrzeby? Po co przydaw ać więcej osób tam, gdzie rzeczy pow inny być czynione w największym sekrecie i gdzie ten sek ret najm ocniej rząd zaleca? D eputacya je s t w swojej zupełności. Jeżeli się usunął oh. P ro- zor, do niego osądzić należy co uczynił i co mu uczynić wjrpada.

Z przyłączonych papierów przekonacie się, że nietylko D eputacya w zy­

w ała go urzędow nie do w spólnego czynienia, ale że oh. Giedroyć, w ściślejszej z nim żyjący przyjaźni, użył wszystkich sposobów , aby go zw rócić od nieprzyzw oitego oddziału. Za cóż się dał uwieść in try g a n ­ tom? Jakbyśm y naw et mogli ubarwić przed- rządem tę jeg o niestate- czność, jeśli jeszcze pisał się na jakich oddzielnych podaw aniach z Bars- sem i Wybickim? Co do ob. Giedroycia, ten jak był, tak je st członkiem Deputacyi i w ysłany od nas z o s ta ł2) za wiadomością rządu. P rze sta ń ­ cie nam gadać o tym m niem anym agencie. Nie był nim B arss . nigdy.

W akcie, tworzącym D eputacyę, k tórego kopję złożyliśm y ministrowi, nie masz wzmianki o agencyi, i żadnym sposobem nie w ypadało w pi­

śmie urzędowem wspom inać o tern, czego śladu nie masz we w szyst­

kich podaw aniach, które czjm ione były do rządu francuskiego przed w ybraniem D e p u ta cy i3). Jeżeli wzywaliśmy B arssa do wspólnej pracy, to nie dla tęgo, żeby byl agentem ,—bo ani rząd insurek cy jn y nie dał mu tego charakteru, ani on sam, mimo przysłanych mu blankietów , wziąść go n a siebie nie śmiał, ani rząd francuski na jed en m om ent nie

') M o w a o li stach p o le m ic z n y c h od 19 li s to p a d a r. 1795 do 26 lu te g o 1796

( n r II —IX). S

2J N a L i t w ę (P am iętniki .V. Ogińskiego. II, 103).

3) Nie z g a d z a się to z p r a w d ą . 15 t h e r m i d o r a r. IV (2 s i e r p n i a r. 1795) g r u p a p a r y s k a w y s t o s o w a ł a do K o m ite tu o c a le n ia p u b li c z n e g o n o t ę w s p r a w i e w y s ła n i a a g e n t ó w p o ls k ic h do K o n s t a n t y n o p o l a , S t o c k h o l m u i B e r lin a . „ P r o ­ ś b ą j e s t z a c z e m sz c z e g ó ln ą , a ż e b y r z ą d r z e c z y p o s p o li te j f r a n c u s k ie j P o la k ó w , n a m ie js c a w s p o m n i o n e w y s ła n y c h , o d d a ł p o d p r o t e k c y ę m i n is tr o m s w o im , r e s p e c t i v e ty ch d w o r ó w , i o n y m p o d ł u g w y p a d a j ą c y c h o k o lic z n o ś c i p o z w o lił k o n f id e n c y p n a l n e p o d a w a n i e pis m , stan. p o t r z e b ę i i n t e r e s a P o ls k i w y ł u s z c z a - ją c y c b ... Ż e b y zaś ż ą d a n i a n a s z e tem s k u t e c z n ie j s z ą u fn o ś ć w r z ą d z i e r z e c z y ­ p o s p o lit e j f r a n c u s k i e j , j a k o n o s z ą c e c e c h ę woli p u b l i c z n e j, z y s k i w a ł y , z a w s p ó l n ą n a s z ą z g o d ą w y b r a li ś m y ob. P r o z o r a , a b y te n łą c z n ie z"agencyaŁ u r z e c z y p o ­ sp o litej f r a n c u s k ie j c z y n ił i ż ą d a n i a n a s z e p o d a w a ł “ . K o p ję tej n o ty , w k t ó r e j j e s t m o w a o a g e n c y i , P r o z o r k o m u n i k o w a ł P o t o c k i e m u i W e y g t y n o w s k i e m u .

(22)

14 E M I G R A C Y A P O L S K A .

uważał go w tym charakterze, — ale jed y n ie dla dobra pokoju i żeby odsunięciem nie drażnić człowieka, który nie przestaw ał sobie imagi- nować, że czemsić być pow inien. P oniew aż mimo tego względu, któ ry czuć i cenić należało, odsunął się, nie jestże w tern jego w łasna wina?

Chciejcie nam wierzyć, że na jeg o oddaleniu wcale nic nie strafci oj­

czyzna. W iem y, co to je s t za projekt, który ułożył W ybicki; z tego jednak, co nam doniósł ob. Ła... 1), sądzimy, że Polak dobry nie może być porywczym w podaw aniu onego i, co do nas, oświadczamy, żeby­

śmy się na niego nie pisali. T enże W ybicki chciałby gwałtem mieścić się w Deputacyi. Ale za cóż tak mało ufności ma w kraju i dobrej opinii u swoich współziomków, uszłych za granicę, że nie był w ybrany?

Odbieram y n aw et względem niego ostrzeżenia z W ielkopolski. O św iad­

czają obyw atele, a obyw atele cnotliwi i oświeceni, iż nigdy do takiej ro b o ty należeć nie zechcą, k tó rą b y kierow ał W ybicki. W spom inacie w listach waszych o kopii aktu Deputacyi: nie wiemy, kto ją wam p rze­

słał, a pamiętamy, że od nas tego pisma nie mieliście. Dla tego przy­

łączamy wam prawdziwą kopję aktu, jaki był ostatecznie ugodzony, po­

praw iony i przez nas D irectorium o d d a n y 2). Była i je s t tego potrzeba, abyście tu przyjechali. O świadczyliście sami tę chęć; my wystawiliśm y ją przed rządem w postaci interesującej. Nie możecie się n adto prędko pośpieszyć.

T o je s t nasze szczere i ostatnie tłóm aczenie na wasze uwagi względem zgody. Dzielimy w tej m ierze wasze sentym enta obyw atel­

skie, ale chcemy^, aby to nastąpiło bez zepsucia rozpoczętej i dotąd do­

syć szczęśliwie ciągnącej się negocyacyi. Spodziewamy się, iż tyle sp ra­

wiedliwości mieć będziecie, iż nas nie posądzicie o zbytnie przyw iąza­

nie do naszych miejscy o chęci odsuw ania drugich; ale owszem p rzy­

znacie, że, zm ieniając sposób czynienia, w prow adzając now e osoby bez żadnych słusznych powodów, możemy obudzić podejrzliw ość rządu i nietylko nic nie naprawim y, ale i to, co jest, zepsujem y. Prosim y, aby te w yrazy naszej szczerości obywat. Le... 3) przesłane były. P o d a ­ liśmy tu no tę w objekcie najw ażniejszym 4): uczynione są nam dobre nadzieje. Gdy szczęśliwy nastąpi skutek, donieść wam o tern nie omie­

szkamy. Zdrow ie i braterstw o.

D an na sesyi D eputacyi 30 sierpnia 1796.

4 8,4 0, i ß j , 6ß , ß4, 4 4, ß i . 3 7 , 4 2, ß i,ß ß , 4 9,4 1,4 4, ß i . 6 8, ß j , 4o ,ß4, ß 9 , 4 0. 4 9, 4 1, 4 4, ß i 5).

*) L a i n i ń s k i z W e n e c y i ,

2) K o p j ę tę p o d a j e m y w y ż e j ( n r I).

3) P r a w d o p o d o b n i e S t a n i s ł a w o w i L e s z c z y ń s k i e m u , o b y w a t e l o w i g a lic y j­

s k ie m u .

J) D e p u ta c y a 15 s i e r p n i a r. 1796 p r o s i ła D y r e k t o r y a t o u ł a t w i e n i e e m i ­ g r a n t o m p o ls k im s p o s o b u z b r o j n e g o w k r o c z e n i a do P o ls k i p r z e z S a k s o n j ę . U ł a t w ie n i e to m i a ło p o l e g a ć n a p o z y s k a n i u n e u tr a ln o ś c i P r u s i n a p o b u d z e n i u T u r k ó w do d ziałań z a c z e p n y c h p r z e c i w k o R o s y i ( K r a u s h a r . B arss. W a r s z a w a , '19.14, s t r . 294).

5) T a ś z y c k i . M niew ski. D m o c h o w s k i .

(23)

EM IG R A C Y A P O L S K A . 15 XVI D eputacya do O gińskiego1).

Obywatelu! Odebraliśmy list twój pod nr. 9 i 10, pierw szy pod datą 1-0, drugi pod datą 14-0 julii. He przeszłe twoje doniesienia były dla nas pocieszające, tyle ostatnie zasmucićby nas mogły, gdyby w olno było Polakom poddaw ać się rozpaczy. Bardzo rzecz naturalna, że prze­

moc, k tó rą wzięła Moskwa nad gabinetem stoćkholmskim, przerazić mu­

siała T urków i ostudzić ich zapał do wojny. Opuszczeni zostali od sprzym ierzeńca, który... jeden miał z nimi in teres opierać się ołbrzym- skim Moskwy zamysłom. W yrazić ci trudno, jak rząd francuski obra­

żony był tem podłem poddaniem się Szwedów... Bardzo jednak słabo myśleliby T urcy, gdyby dla tego mieli ręce opuszczać. Im więcej wzma­

ga się Moskwa i przez zabory i przez rozszerzanie swojej influencyi do rządów obcych, tem w iększe dla nieb grozi niebezpieczeństw o. O d­

stąpienie Szwecyi pow innoby być dla nich now ą pobudką, aby się sta­

rali P olskę podźwignąć. My oczywiście tu postrzegam y, iż postępek Szw edów niem ało się przyczynił do pow iększenia gorliw ości rządu fran­

cuskiego względem interesów Polski, poniew aż przez nią tylko F ran c y a może mieć wpływ swój na północy... Już zapew ne wiedzieć musisz 0 przym ierzu zaczepnem i obronnem , k tóre świeżo między Hiszpanją 1 F ran c y ą zaw arte zostało. Spodziew ać się należy, iż do tego związku i inne m ocarstw a niezadługo przystąpią P ow szechnie tu mówią, że po­

dobny aljans układa się między F ran cy ą i Prusy. Mamy naw et z nie- po dejrzanych źródeł wiadomości, że ten aljans albo już je st podpisany, albo bliski podpisania. Skoro się to uskuteczni, wątpić niemożna, aby do niego T urek wezwanym nie byl, a zapew ne nie je s t tak ciemnym w swoich w łasnych interesach, aby go się nie chwycił, jako jedynego środka, którym od wiszącej zguby ocalić się może. Takim sposobem uform ow ałaby się kontrkoalieya bardzo silna przeciw ko M oskw ie,'A ustryi, i Anglii i my byśmy sobie niepłonnie obiecyw ać mogli, że w niej na­

sze zbaw ienie znajdziemy.

P rzełożyw szy te nadzieje, jak ie nam czyni widok fórmującjmh się now ych związków w Europie, przystępujem y do opisania ci, w jakim stanie czynności są nasze przy rządzie tutejszym. W iesz dobrze, że D eputacya od kilkunastu osób, znajdujących się w Paryżu, w ybrana była. T a mała liczba upoważniających, którzy w krótce swoje cofnęli podpisy, nie mogła jej dać tyle znaczenia, ab}^ wzięła n a siebie ch ara­

k te r osób, tym czasowo zastępujących władzę narodow ą, i porozum ie­

w anie jej z rządem bardziej pozyskane było przez ch a rak ter i senty- m enta osobiste, niż przez um ocowanie, dane im od kilkunastu podpisów.

Daliśmy uczuć współobywatelom , w kraju będącym , potrzebę przysłania nam obszerniejszej i zupełniejszej autoryzacyi, k tó ra w oczach rządu reprezentacyjnego m usiałaby sprawić przyzw oitą uwagę. P rzesłali nam obyw atele takow ą autoryzacyę, złożyliśm y ją m inistrow i i D irectorium , n a którego umyśle zrobiła zastanow ienie, jakiegośm y się spodziewali.

Piszesz nam, co też i w liście obyw atela g en e rała R ...2) czytamy, że

‘) L is t te n o d e b r a ł w K o n s t a n t y n o p o l u R y m k i e w i c z 15 sty c z n ia r. 1797.

2) R y m k i e w i c z a .

(24)

16 E M I G R A C Y A P O L S K A .

obyw atele...1) zrobili akt z uznaniem i upow ażeniem fs/cl D eputacyi i że to pismo przywieść miał do W enecyi o b y w a te l...2) Słyszeliśmy o tem, ale dotąd nie odebraliśm y tego a k tu 3), który, gdyby przysłany byl, słu- żylby za now y dow ód rządow i Francyi, iż Polacy, łącząc się wszyscy jednym węzłem, godnie się gotują do wielkiego dzieła odrodzenia swo­

jej ojczyzny.

Byłeś uwiadomiony, obywatelu, iż wysłaliśm y ag enta do B erlina w osobie obyw atela L ed ...'4). Złożona od nas dla niego autoryzacya i instrukcya na ręce m inistra in teresó w zagranicznych oddana była te ­ mu obyw atelow i przez posła F rancyi w B erlinie. Ale zawiedliśmy się na mniemaniu, któreśm y o nim powzięli. Nietylko nie pełnił swej p o ­ winności, ale to, co mu było zalecone pod najw iększym sekretem , p o ­ wierzał lada komu i mieliśmy przyczynę obawiać się, aby punkta in- strukcyi naszej nie dostały się do G rodna. O dw ołany zatem został, cofnięte mu papiery; jakoż m isya tak delikatna potrzebow ała człowieka z większem doświadczeniem , a osobliwie z czystą chęcią i talentam i, jak nam to w szystko złączone miło je s t w twojej widzieć osobie. P o ­

rozumiawszy się z rządem, za w yraźną jeg o rad ą w ysyłam y now ego agenta do Berlina. Dał nam sam m inister człowieka, z najlepszem i bę­

dącego intencyam i dla Polski, zn anego pierw szym osobom w Berlinie i mającego doskonałą wiadomość obrotów dyplom atycznych. Układamy dla niego instrukcyę i autorj^zacyę, k tó rą na mocy, jaką mamy od w spół­

obywateli, podpiszemy. S koro się rzecz ukończy, nie omieszkamy ci donieść. Je st także naszą m3’ślą posłać ci podobną autoryzacyę, jak ą dajemy agentow i do B erlina, z przyłączeniem stosow nej instrukcyi i z w yrobieniem pow tórnych zaleceń dla A ubert-du-B ayeta, aby całym swoim kredytem w spierał twoje czynności; ale rzecz tę dopiero w pro­

wadzimy, ukończywszy zupełnie in teres berliński. Czytaliśmy list twój do V er... 5), w którym z ró w n ą czułością, jak m ocą w yraziłeś p rz y ­ czyny zdolne skłonić T urka do dania w sparcia walecznj^m współziom ­ kom naszym. My z naszej stro n y nie przepom nim y wystawić m inistrow i biednego losu tych zacnych ofiar wolności polskiej. Może przecież v.

znajdą dla siebie względy, k tó ry ch tak są godni, póki ich na łono swoje nie wezwie ojczyzna. Umiemy szacować delikatność tw ego postępku, żeś Barssowi na list jeg o nie odpisał. D onosim y ci o tym człowieku, iż on tu nigdy nie miał charakteru agenta, bo ani od rządu polskiego nie był upow ażniony, ani od F rancyi uznany...

Paryż, n a sesyi D eputacyi 1796, 22 septem bris.

Zacnego S a rm a tę 6) w szyscy serdecznie ściskam y. Posyłam y ci dwa pisma: jedno Idees sur la Pologne, drugie Reflexions etc. Napi­

sał tu W ybicki odezwę pod tytułem: Kościuszko do ludu francuskiego

') Galicyjscy.

2) N a z w is k o n ie p o d a n e . 3) P o r ó w , n r XVII.

4) L e d u c h o w s k i e g o .

s) List O g iń s k i e g o do V e r n i n a c a z li p c a r. 1796 ( C h o d ź k o . H istoire de legions polonaises. P a r y ż . 1829, t. I, str. 364. — P am iętniki M. Ogińskiego t. II.

str. 14b).

6) W o j c i e c h a T u r s k i e g o .

(25)

E M IG R A C Y A P O L S K A . 17 w której przez fałszywe rozum ow ania, a fałszywsze jeszcze opinje, n a ­ raził sławę tego cnotliw ego człowieka. Osądziliśmy za rzecz potrzebną nie zostaw iać bez odpowiedzi takow ego pisma, które pióru polskiem u nie czyniło honoru, a w opinii tutejszej mogło być szkodliwe dla P o ­ laków.

XVII. Deputacya do Rymkiewicza. ,

Obywatelu! 2 największem ukontentow aniem odebraliśm y twoją odezwę. Lubo z całą P olską dzieliliśmy o tobie mniemanie, na jakie sobie przez twoje talenta, miłość ojczyzny, czysty patryotyzm i znako­

mite zasługi w ostatniej rew olucyi zarobiłeś; list twój atołi dal nam jeszcze większe w yobrażenie o charakterze twej duszy i w yrazy twroje, g o d n e Polaka, godne republikanina, nowym zapałem serca nasze prze­

jęły. Praw da, iż podobno żaden naród do tak wielkiego nieszczęścia nie był przyprow adzony, w jakiem się dzisiaj Polacy znajdują; lecz pierw szy krok do wj^dobycia się z tej przepaści je st przeświadczenie, że w niej nazaw sze pochłonieni być nie możemy. W yrażasz twój smutek, obyw atelu, iż zamiast rzeczywistości ledwie słabe widzisz dla nas nadzieje ze strony T urków . Ale zbliża się moment, w którym oni silniejszą determ inacyę wziąść muszą. Związki polityczne F rancyi co raz się więcej rozszerzają i zapewne łańcuch ich dosięgnie P o rty . Oświadczysz obyw atelow i Jabl... ł) od nas szacunek, należący się jego talentom i obywatelstwu. Akt, uznający D e p u ta cy ę2), o którym nam wspom inacie, w oczach rządu tutejszego przyczyniłby się do u tw ier­

dzenia w nim opinii o zaufaniu, jakiem obyw atele D eputacyę zaszczy­

cać raczą. W rządzie wolnym wyraz woli obyw atelów je s t rzeczą b ar­

dzo szanowną. A le zatrzym ajcie go u siebie, może on być przydatny dla obyw atela O... My powtórzymjr żądania nasze do W enecyi, aby nam był przysłany 3). Zdrow ie i braterstw o.

Paryż, 1796, 22 septem bris; na sesyi Deputacyi.

Dyonizy Mniewski. Gabryel Taszycki. Franciszek Dmochowski.

P. s. Donosimy wam, iż z G... 4) żadnych nam nie przysłali do­

tychczas pieniędzy, a interes koniecznie wym aga ekspensy.

XVIII. Mniewski do R ym kiew icza5).

("24 w rześnia r. 1796).

Nie potrafię znaleść w yrazu dostatecznego n a określenie pocie­

chy, ja k ą mi twój list przyniósł, pod datą 26 junii pisany; to mi tylko je s t żałosno, że mnie tak późno doszedł. K ochany i szanow ny przy­

>) J a b ł o n o w s k i e m u , t o w a r z y s z o w i R y m k ie w ic z a . 2) A k t k o n f e d e r a c y i k r a k o w s k i e j z 6 sty c z n ia r. 1796.

3) P o r ó w , n r L I, L V I I i L V I II.

*) Z Galicyi.

5) L is t d o s z e d ł a d r e s a t a w K o n s ta n t y n o p o lu li> sty c z n ia r. 1797. O d p o ­ w ie d ź ob. n r L IX .

2

(26)

18 E M IG R A C Y A P O L S K A .

jacielu! w zgonie upadku naszego miałem najżyw sze chęci z tobą wraz udania się za granicę i w spólnie szukania ratunku dla nieszczęśliw ej ojczyzny; lecz wiedząc zam iary D ąbrow skiego (generała lejten an ta, czyli porucznika), dążące do w ciągnienia nas w najpodlejszą z Prusakiem czynność; zważając, iż przew odniki nasze o niczem już nie myślą, tylko aby z nas n a jed n ą lub drugą stro n ę uczynić ofiarę hańby i przez to odjąć naw et sposobność szukania pom ocy u obcych, nietylko przeciw najezdnikom ziemi naszej, ale naw et przeciw własnym wyrodkom , k tó ­ rzy się dzielnie przykładali do jej ostatniej zguby; niespodziew ając się tyle, abyś w ów m om ent na mojej mógł przestać radzie, ile gdy krótki czas naszego zaprzyjaźnienia nie obiecyw ał mi, abym tak daleko na tw oje mógł zasłużyć zaufanie, zw łaszcza gdy daw niej ci znajom ego Dąbr... zdania sprzeciw iały się memu przekonaniu;— musiałem w takim razie poświęcić czułość najszczerszego do ciebie przyw iązania i w cze­

śniej szukać sposobu uchronienia się od niewoli, dla tego szczególnie, abym jeszcze użył wolności dla dźw ignienia mojej ojczyzny. Św iad­

kiem P rusiński i inni, ze m ną uchodzący, żalu mojego, żem ciebie nie mógł m ieć z sobą; najw ięcej jed n ak troskliw y byłem, abjrś nie wpadł w rę ce zemsty, tak już pew nej zdobyczy swojej, gdzie zapew ne okru­

tniejszem u bez porów nania podlegałbyś losowi, niż tw oi koledzy, którzy dosyć zimną krw ią oczekiwali tej sceny. Spokojność o ciebie w róciła mi się na Podgórzu, kiedy mój plenip o ten t najpew niejsze mi oddał świadectwo, żeś się szczęśliwie ocalił; chciałem w tenczas koniecznie, aby cię ściągnąć do siebie, lecz w łasne niebezpieczeństw o nie pozwalało użyć skutecznych w w yszukaniu cię środków , a ten niezgrabny mój p len ip o ten t nie potrafił mnie dobrze uwiadomić, gdzieby n apew ne m o­

żna do ciebie pisać; domyślałem się, iż je ste ś bez funduszu, bo cnotliw e dusze nie um ieją się łatwo zbogacać, i z największą serca satysfakcyą pragnąłem dzielić się z tobą moim zapasem ; lecz zdarzenia tak przeci­

w ne nie pozwoliły mi tego ukontentow ania; musiałem więc przestać na tej jedynie nadziei, że cnota tw oja wszędzie znajdzie pomoc i względy.

T eraz, dzięki O patrzności, żeśm y się zeszli i chociaż nas niezm ierna dzieli odległość, cel jednak naszych obowiązków łączy nas najbliżej.

T ak jest, godny i kochany obywatelu! jesteśm y wraz i będziemy za­

wsze; jednakow e inten cy e i czysta bezinteresow ność tę nam zawsze obiecyw ały jednom yślność; ale czuwajmy także wraz i śmiało ostrze­

gajmy cnotliwych rodaków, aby intry g a domowa, kryjąca się pod m a­

ską patryotyzm u, k tó ra dotąd nie zasypia, nie podkopyw ała zręcznie zbaw iennych usiłow ań naszych. Sm utne dośw iadczenie nietylko nas oświecić, ale i nauczyć pow inno jak wiele przyczyniła się do upadku naszego w łasnych ziomków chytra i sztuczna robota; ufam, że tej nie zaprzeczysz prawdy, chybabyś ją zamilczał przez delikatność, która w innych okolicznościach mogłaby być chw alebną, lecz w razie tak wielkiej wagi byłaby grzechem . Je st to m oment, w którym trzeba n ie ­ tylko przyjaźni, ale naw et zw iązków najbliższej krwi w yrzec się dla tych, którzy się okazali splam ieni nietylko aktualną zdradą, ale n aw et obojętnością, chytrością i wszelkim faworem przeciw ników interesu n a ­ szej ojczyzny; szkodliwsi są daleko tacy nad nieprzyjaciół otw artych, bo, wsunąw szy się w liczbę praw dziw ych i determ inow anych patryo- tów, zyskują wszelką zręczność obalania bądź najlepszych ratunku za-

Cytaty

Powiązane dokumenty

Uogólniony model refleksji dotyczącej pracy z uczniami Analizowanie fragmentów transkrypcji wywiadów, w których przejawiał się zaini- cjowany samodzielnie przez nauczycieli

Oznacza to, że wspomnia­ ne tam podmioty sprawowałyby nadzór nad stanem bezpieczeństwa i h i­ gieny pracy, wynikającym nie tylko z unormowań zawartych w systemie

Co się zaś tyczy samego filmu „Commando”, w którym, niepokonany John Matrix walczy z całą kompanią uzbrojonych po zęby żołnierzy, to jest to i jedna z

I jest to prawie zawsze ucieczka przed zagrożeniem życia, głodem, niedostat- kiem.. Nie wydaje się, aby sytuacja mogła ulec radykalnej zmianie, redukcji tego zjawiska,

Działalność dydaktyczna pracowników Instytutu w ramach KUL-u rozciągała się na ałuchaczy Wydziału Teologicznego: kursu A (Seminarium Duchowne w Lublinie), kursu B

żółty szalik białą spódnicę kolorowe ubranie niebieskie spodnie 1. To jest czerwony dres. To jest stara bluzka. To są czarne rękawiczki. To jest niebieska czapka. To są modne

niejsze nieudanie się wyżej jest wyjaśnionem) byłby może uprzedził wiele złego i udarem nił wiele ciosów przeciw M ierosławskiemu wymierzonych. Teraz, dotknął

Emigracya ta w ciągu całego okresu wojny, więc w ciągu lat dwóch nie wysyła pieniędzy ani do Królestwa, ani do Galicyi, a jeżeli byśmy przyjęli za