SPOŁECZNE ODRZUCENIE STAROŚCI
JAKO WYRAZ UKRYTEGO LĘKU PRZED ŚMIERCIĄ
Tylko kto dożyje starości, zdobywa pełne i wła
ściwe wyobrażenie o życiu, gdyż ogarnia je w całości, ogarnia jego n a tu ra ln y przebieg, zwłaszcza zaś widzi je nie tylko, ja k inni lu dzie, od strony wejściowej, lecz także od strony wyjściowej, dzięki czemu odkrywa w pełni jego nicość, gdy pozostali ludzie wciąż jeszcze się łu
dzą, że praw dziw e życie mają jeszcze przed sobą.
[Schopenhauer 1974, s. 23-27].
Wiek dwudziesty, który m am y już za sobą był czasem gwałtownych i nie
odwołalnych zm ian we w szystkich dziedzinach życia, zm ieniły się również nasze pojęcia o uniw ersalnych spraw ach ludzkich. Zycie i śm ierć zyskały odmienny wymiar. Została zerw ana pew na ciągłość doświadczenia, a w raż
liwość zbiorowa skoncentrow ała się n a rzeczach zupełnie nowych i dotąd odległych. Współcześnie jej przedm iotem stały się krw aw e i barbarzyńskie w ydarzenia, krzyw da i cierpienie ludzi znajdujących się gdzieś daleko, z którym i m ożna łączyć się w nieszczęściu dzięki obecności mediów. Zatem wrażliwość społeczna do tej pory skupiona n a w łasnych problem ach zn a
lazła nowy przedm iot troski i zaczęła tworzyć część międzynarodowej opi
nii publicznej.
Poza jej zainteresow aniem znalazły się zjaw iska śmierci n atu raln ej i starzenia się, które nie m ają charakteru widowiskowego i medialnego. Po
nadto w ym agają one autentycznego społecznego zaangażow ania zam iast chwilowych wzruszeń.
Starzenie je st po prostu zakazane, pisze Dubord: Tak, ja k b y chodziło o gospodarowanie u wszystkich i u każdego kapitałem młodości, który - ja k kolwiek m arnie był w ykorzystany - nie może pretendow ać do osiągnięcia trw ałej i ku m u lu ją cej rzeczywistości kapitału. Ta społeczna nieobecność śm ierci je s t ide ntyczna ze społeczną nieobecnością życia [D ubord 1998, s. 81].
Taka społeczna postaw a wobec śmierci i starości m a swoje głębokie u w a ru n k o w a n ia w p rzem ianach, ja k ie dotknęły społeczeństwo w wieku dw udziestym . Ład społeczny został zbudowany n a zupełnie nowych pod
staw ach. O środkiem całego system u politycznego i społecznego sta ła się ekonom ia, a zysk i dystrybucja towarów zmieniły się w elem enty kontroli społecznej. G uy D ubord nazyw a w spółczesne społeczeństwo „społeczeń
stw em sp ek tak lu”, w którym nic nie dzieje się realnie, lecz je st przedstawie
niem , któ re się ogląda, nie mogąc mieć na nie wpływu. Cechą globalnego sp e k ta k lu oprócz o d realnienia je s t zanik bezpośredniego doświadczenia.
Zycie tw orzy szereg oderw anych od siebie aspektów, obrazów, części, któ
re jed nak że nie sk ład ają się w całość. F undam entalnym doświadczeniem jed no stk i ja k i społeczeństw a stało się rozdzielenie, odosobnienie człowieka od jego pracy, ludzi między sobą, wytworów k u ltu ry i techniki od człowie
ka. W szelkie w ytwory działalności człowieka m ają abstrakcyjny i oderwa
ny charak ter, zostają m u niejako przedstaw ione w łaśnie poprzez spektakl, który może on jedynie kontemplować: S p ektakl w społeczeństwie je st od
pow iednikiem konkretnej produkcji wyobcowania. E kspansja ekonomiczna je s t w istocie ekspansją tej właśnie przem ysłowej produkcji. To, co wzrasta w raz z ekonom ią rozwijającą się dla siebie samej, może być tylko wyobco
waniem, które istniało ju ż w je j pierw otnym rdzeniu. [Dubord 1998, s. 20].
A utor te n podkreśla, że samo życie stało się sztucznie wykreowanym pro
duktem , tow arem , który m ożna nabyć.
Jed y n e zjednoczenie społeczeństw a dokonuje się wokół konsumpcji, przy czym naw et przekaz informacji m a tak i charakter, zatem jedyną formą w spólnoty w ew n ątrz społeczeństw a stan ow iącą o jego jedności je s t kon
sumpcja.
Zm ienia się także stosunek do czasu, pozostaje on nieruchomy, pan u je ustaw iczn a teraźniejszość, czas produkcji, czas rzeczy dąży do wyelimi
now ania czasu przeżywanego n a rzecz istn ien ia czasu jako towaru.
Obok w yalienow ania jednostki n a gruncie społecznym, dokonało się w yalienow anie p rzestrzen n e i oddzielenie od czasu.
Teoria Duborda, a właściwie opis współczesnego społeczeństwa, dobit
nie w skazuje n a istnienie w obrębie tego społeczeństwa ideologii produkcji i konsumpcji jako rytm u wyznaczającego życie społeczne, ale i życie jednostki.
Ów obowiązujący porządek toczy się wokół pracy, jako w ytw arzania dóbr i czasu wolnego, jako czasu przeznaczonego dla ich używania. Starość nie mieści się w tym porządku, ponieważ „nie je st atrakcyjnym konsum entem ”, ani nie posiada siły, by uczestniczyć w wyścigu o posiadanie nowych rzeczy.
Z przyczyn n atu raln y ch starość je s t wykluczona z tygla ustawicznej konsum pcji, sk azan a je s t n a „bycie poza”, jako że w ytw arzane dobra jej nie dotyczą. Jaw i się tu niczym fenomen z innego św iata.
Szczególnie ok ru tn e wydaje się łączenie starości wyłącznie ze śm ier
cią ja k o jej celem , jej zadaniem , podczas gdy może ona być blisko życia i wiele wnieść w życie społeczne.
U znanie w artości starości jako jednego z etapów życia ludzkiego nie wydaje się zadaniem łatwym, gdy społeczeństwo zatraciło rozum ienie ży
cia ludzkiego jako jedności. Gdy dokonało się rozszczepienie n a życie pry
w atne i publiczne, oddzielenie osobowości jednostki od ról, ja k ie pełni nie tylko w społeczeństwie, ale i w życiu pryw atnym . Taka segm entacja niesie za sobą zniesienie tożsamości podmiotu w czasie, znosi także jakąkolw iek odpowiedzialność m oralną człowieka wobec siebie i wobec innych.
Nowoczesna k u ltu ra m a ch arakter biurokratyczny i indywidualistycz
ny, gdzie w łaśnie indyw idualizm stanow i przeszkodę dla istn ien ia postaw prospołecznych koniecznych do zbudow ania wspólnoty. Filozof A lasd air M acIntyre zauważył, że w naszych czasach nie dochodzi ju ż do odtw arza
n ia ludzkiej w spólnoty an i w życiu rodzinnym , an i w publicznym . Ten zgubny dla umocnienia stru k tu ry społecznej proces rozpoczął się wtedy, gdy praca produkcyjna wyszła poza s tru k tu ry domostwa rodzinnego i zaczęła służyć bezosobowemu kapitałowi. Oddzieliła się od wszystkiego z wyjątkiem biologicznego p rzetrw an ia i reprodukcji siły roboczej [M acIntyre 1996, s.
404],
Proces te n je s t odpowiedzialny za panow anie relatyw izm u m oralne
go i b rak zgody społecznej co do podstawowych wartości, wokół których spo
łeczeństwo m a się zorganizować.
Starość i śm ierć nie m ieszczą się w a k tu aln y m system ie w artości uznawanych przez współczesne społeczeństwo, stały się one raczej antyw ar- tościam i, ponieważ nie m a dla nich m iejsca w k u ltu rze młodości, urody i sprawności fizycznej, gdzie naw et m ądrość została zastąpiona term inem inteligencja i tym sam ym nie przysługuje już starości [O strow ska 1997],
Jeśli mówimy o obecności starości w kulturze, to możemy j ą znaleźć jedynie w m ediach, reklam ie, i nieom al zawsze je s t to starość p rzeb ran a w szaty młodości. Starość nie je st już praw dziw ą starością, lecz trzecią mło
dością, równie ak tyw ną i pełną energii, w olną od chorób i zgrzybiałości za
rezerwowanej dla czwartego w ieku [Bois 1996, s. 11].
Takie traktow anie starości wskazuje n a istnienie ukrytego lęku przed n atu raln y m losem człowieka, cierpieniem , chorobą, opuszczeniem, które często jej towarzyszą. Wyobrażenie starości funkcjonujące w społeczeństwie zaw iera w yłącznie negatyw ne jej aspekty: izolację społeczną, obniżenie stan d ard u życia, kłopoty ze zdrowiem, uzależnienie od rodziny bądź opie
ki społecznej [Orzechowska 1999, s. 30]. Czyni to starość nie tylko o d artą z godności, ale i w yzutą z pozytywnych wartości.
Starość niesie z sobą wszelkie niedogodności, których społeczeństwo unika, narażona je s t n a chorobę i obojętność, ostatecznie nie tra k tu je się jej pow ażnie, podobnie ja k nie tra k tu je się pow ażnie problem ów dzieci.
Wskazuje się wręcz n a podobieństwo tych okresów życia: dzieciństw a i s ta rości, oba cechują się brakiem wpływu n a bieg rzeczy, pew ną nieodpowie
dzialnością, nieobecnością pracy zarobkowej i czasem wolnym. Jed n ak że takie porów nania uw łaczają stary m ludziom.
W modelu polskiej starości mieści się jedynie w ąska przestrzeń dla ak
tywności osób starszych. Społecznie akceptow ane są: oglądanie telewizji, słuchanie rad ia, praca n a działce, pomoc rodzinie. Zainteresow ania w ykra
czające poza te n kanon traktow an e są jako dziwactwa. Można stwierdzić, iż wzorzec starości zakłada wycofanie się z życia społecznego, u tra tę p ra
cy, rezygnację z życia towarzyskiego, b rak planów n a przyszłość. Lękamy się bardziej izolacji n a starość, która ta k bardzo przypomina śmierć, niż sa
mej śmierci biologicznej.
S taro ść u w y raźn ia się n a sty k u naszego w ew nętrznego św iata ze św iatem zew nętrznym . Rzeczywistość poza nam i uśw iadam ia upływ cza
su i zmiany, ja k ie się w n as dokonały, dlatego n a w ew nętrzny i indywidu
alny obraz w łasnej starości n ak ład a się ak tu aln ie obowiązujące w społe
czeństw ie w yobrażenie. N iesie ono za sobą duży ładunek lęku i niezgody n a staro ść w łasn ą i innych, poniew aż panu jący wzorzec ku lturow y nie znajduje dla starości miejsca we współczesnym społeczeństwie. Oceniając starość z tego p u n k tu podkreśla się przede w szystkim jej nieproduktyw- ność, nieprzydatność dla system u społecznego. Starość nie je st ani symbo
lem m ądrości, an i doświadczenia, łączy się ją przede wszystkim ze śm ier
cią.
Starość zawsze była ucieleśnieniem w artości duchowych, naw et jeśli gardzono jej słabością, to otaczano szacunkiem i czcią z racji przeżytych lat.
Była użyteczna i mogła wiele dać płochej młodości. Obecnie te istniejące przez stulecia związki uległy zerw aniu. Starość nie może nic wnieść do n a
szego życia, ponieważ łączy się z bliskością śmierci, a śmierć je st dla nas nie
rzeczywista.
W szelkie warianty, ja k ie zachodziły w postawach wobec śmierci przez całe tysiąclecie, nie zm ien iły tego fu nd am entalnego obrazu ani trwałego zw ią zku m iędzy śmiercią a społeczeństwem: śmierć zawsze była aktem spo
łecznym i publicznym [Arićs 1992, s. 549]. A nade wszystko była blisko ży
cia. Wiek dw udziesty przyniósł rewolucyjne zm iany w ykluczając śmierć n a tu ra ln ą ze społeczeństwa, a jego koniec wyeliminował naw et śmierć jako spraw ę rodzinną i pryw atną. U m iera się teraz nieomal zawsze w szpitalu lub hospicjum, w samotności, nierzadko w nieświadomości własnego stanu, ponieważ nie n a miejscu je s t mówić chorem u o śmierci. Arićs podkreśla, iż skasow ano dwa stad ia łączności między um ierającym , albo zm arłym a spo
łeczeństwem: o statnie chwile, kiedy um ierający przejmował u traconą ini
cjatywę oraz żałobę [Arićs 1992],
Z abrano um ierającem u możliwość pożegnania się z bliskim i i upo
rządkow ania swoich spraw przed śmiercią, a także staw ienia czoła losowi.
Pozostałym przy życiu odebrano prawo do żałoby, czyli do w yrażania i prze
żyw ania swojego sm u tk u po stracie bliskich, prawo do usunięcia się z n u rtu norm alnej aktywności, ale i do oczekiwania w sparcia i zrozum ienia ze stro
ny reszty społeczeństwa. Z powodu panicznego lęku społeczeństwo zrezy
gnowało z celebrow ania form obchodzenia się ze śmiercią.
Skoro społeczeństwo obeszło się w te n sposób ze śm iercią, czyniąc ją na powrót „nieoswojoną”, zrozum iała staje się jego postaw a także wobec s ta rości jako s ta n u niestosownego i wstydliwego. Możemy zaobserwować is t
nienie pewnego rodzaju przysposobionej starości, starości do zniesienia, m usi być ona jednakże piękna zew nętrznie, wolna od tro sk m aterialnych i aktyw na. Podobnie nazyw a się „piękną” śmierć, k tó ra n a stąp iła we śnie bez cierpień i agonii umierającego.
J a k zauw ażyła O strow ska [1997, s. 25], we współczesnej k u ltu rze przestano dostrzegać zjawisko śmierci natu ralnej, wobec której społeczeń
stwo zatraciło zdolność właściwej reakcji, n a rzecz zalewu śmierci gwałtow
nych i brutalnych, które stały się n a tu ra ln e dla wrażliwości zbiorowej. N a
stąpił b rak akceptacji u m ieran ia zwyczajnego. Można powiedzieć, że s ta rość podzieliła los śmierci stając się „nienaturalnym ” etapem życia człowie
ka. Podobnie ja k śm ierć n a tu r a ln a zo stała, używ ając te rm in u P h ilip a Arićsa, wyeliminowana z życia społecznego, ta k starość została u su n ięta na jego m argines.
Nie uw ażam y ju ż dzisiaj starości za godne zwieńczenie życia ludzkie
go, lecz za stan , którego należałoby za w szelką cenę uniknąć i z którym n a leży walczyć wszelkimi dostępnym i środkami.
J e s t to obraz niesłychanie jednostronny i fałszywy, ponieważ jedynie starość obdarzyć n as może pełnym zrozum ieniem własnego życia Schopen
h au er pisał, iż: [...] naw et siebie samego, własne cele i zam iary zwłaszcza w odniesieniu do lu d zi i św iata, poznaje się i rozum ie właściwie dopiero pod koniec życia [S ch o p en h au er 1974, s. 270], O drzucenie staro ści we współczesnym życiu społecznym i kultu rze stało się w istocie odrzuceniem refleksji nad losem człowieka.
Jednakże pow inniśm y starać się dostrzec nieocenioną w artość staro ści. Samotność i bezczynność mogą okazać się niezbędnym i w aru n k am i do osiągnięcia spokoju i szczęścia. Dzięki nim stają się w pełni dostępne prze
życia w ew nętrzne, w spom nienia, rodzi się możliwość nieograniczonego w glądu we w łasne życie i zrozum ienia jego k ształtu.
Starość je st tożsam a z pełnym rozwinięciem życia wewnętrznego, któ
re w czasie dojrzałości istnieje w stadium skurczonym i zepchniętym poza właściwy n u rt „życia prawdziwego”.
Rozważania n ad kondycją współczesnego społeczeństwa prow adzą do wniosku, iż stosunek do starości jaw i się jako u tr a ta autentycznego prze
żywania życia w ogóle, ta k w jego w ymiarze indyw idualnym , ja k i społecz
nym.
Podział życia n a okresy istn iał od wieków, jednakże dopiero w naszej epoce sztucznie w ypreparow ano spośród nich młodość i starość, k tó re są wobec siebie nieom al antagonistyczne i nie do pogodzenia. Starość nie je st już jednym z etapów ciągłości życia ludzkiego, ponieważ ciągłość ta zosta
ła zerw ana n a rzecz autonomicznych wobec siebie okresów życia, z których faworyzuje się wyłącznie młodość - dorosłość.
Skoro starość nie należy do uznaw anego porządku życia,znajdując się poza nim, budzić może jedynie zrozum iały lęk i niechęć. Łączenie s ta rości ze śm iercią to jed en ze sposobów w ypierania ich obu z życia społecz
nego. To również w yraz infantylizacji życia zbiorowego, które neguje nie
wygodne dla siebie treści i reaguje n a nie lękiem.
PIŚMIENNICTWO
Arendt H., 1989,0 Myśleniu, Wyd. Europa.
Arićs P., 1992, Człowiek i Śmierć, PIW, Warszawa.
Bois J. P, 1996, Historia Starości, Wyd. Marabut, Warszawa.
Dubord G., 1998, Społeczeństwo Spektaklu, Wyd. słowo/obraz/ terytoria, Gdańsk.
Franks H., 1998, Starzeć się wolniej, Bertelsmann Media, Warszawa.
Halik J. red., 2002, Starzy ludzie w Polsce, Instytut Spraw Publicznych, Warszawa.
MacIntyre A., 1996, Dziedzictwo cnoty. Studium z teorii moralności, PWN, Warszawa.
Orzechowska G., 1999, Aktualne problemy gerontologii społecznej, Wyd. Wyższa Szkoła Padagogiczna, Olsztyn.
Ostrowska A., 1997, Śmierć w doświadczeniu jednostki i społeczeństwa, Wyd. IFIS PAN, Warszawa.
Schopenhauer A., 1974, Aforyzmy o Mądrości Życia, Czytelnik, Warszawa.
Szczepański J., 1988, Sprawy Ludzkie, Czytelnik, Warszawa.
Trafiałek E., 1998, Człowiek starszy w Polsce w latach 1994 -1997, Śląsk, Katowice.
Trafiałek E., 1998, Życie na emeryturze w warunkach polskich przemian systemowych, Wyd. Wyższa Szkoła Pedagogiczna, Kielce.
Wiśniewska-Roszkowska K., 1978, Nowe życie po sześćdziesiątce, Wyd. Tum, Warszawa.
Zych A. A., 1995, Człowiek wobec starości, Wyd. Interart, Warszawa.