• Nie Znaleziono Wyników

Wychodzi codziennie t wyjątkiem niedziel i Świat. Najwyżtzy dostojnik Kościoła katolickiego w Polsce

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wychodzi codziennie t wyjątkiem niedziel i Świat. Najwyżtzy dostojnik Kościoła katolickiego w Polsce"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok XI Katowice, sobota 7-go i niedziela 8-go września 1935 r. Mm

Naleźylość ooczfowa niszczona ryczałtem. Cena potedyiczrao ezzemplana 1W

Nr. 206

grosza

KATOLIK Wychodzi codziennie t wyjątkiem niedziel i Świat POLSKI

Nakładem: Zjednoczone Wydawn. Gazet, Sp. s e. e* Katowice. Za redakcje odpowiada Pr. Godula Chorzów L Drak: Drukarnia śląska Sp. z o. o. Katowice, Batorego 2 i Kościuszki 15. TeL 308-7$

REDAKCJA:

Dzienna i Katowice, oL Batorego nr. Ł — Telefon 837-68 Nocna: Katowice, cL Batorego nr. 2. — Teł. 804-26 I 308-78

ADMINISTRACJA: j Abonament miesięczny zł 2,30.

Katowice, 'elies Batorego nr. 2. —- Telefon nr, 314-14. 1 Ceny ogłoszeń: wiersz jednołamowy milimetr20 groszy.|

Konto P. K. O. Katowice 304.540.

I

Wiersz reklam, jednałam- red 70 gr, na 1-szej stronie 80 gc.

- - -

lamiiihflH iMMltl

Członkowie poważnej instytucji bankowej stracili przeszło % miljona złotych.

Ruch spółdzielczy na Górnym Śląsku jest stosunkowo młody, bo sięga roku 1875, w którym ówczesny redaktor i wydawca

„Katolika“, Karol Miarka, założył w Kró- lewskitj Hucie, zdaje się pierwszą polską spółdzielnię pod .nazwą „Spółka spożywcza poczciwych wiarusów“ na wzór jeszcze ist­

niejących konsumów. Niedługo jednak ta spółka istniała, gdyż przedwczesna śmierć wielkiego genjusza górnośląskiego podcięła byt młodej instytucji.

Jednakże praca zapoczątkowana przez Miarkę nie poszła na marne; przeciwnie, Znalazła godnych naśladowców. Krótko po roku 1890 zawiązało się Towarzystwo polskich kupców, dziś już nie istniejące. W tym samym czasie uwydatniała się coraz bardziej praca jednostek w kierunku two­

rzenia podwalin życia gospodarczego ludu Polskiego na Górnym Śląsku. Najwięcej W tym względzie zdziałali redaktorzy pism polskich. Tak za staraniem redaktora „Ka­

tolika“, Adama Napieralskiego, powstał pierwszy bank polski na Górnym Śląsku, Bank Ludowy w Bytomiu, który przed kil­

ku zaledwie tygodniami obchodził 40-lecie swego istnienia. Powstał z małych począt­

ków, jednakże ■ zbudowany na zasadach zdrowych, wzrastał stale i w późniejszych latach zajmował pierwsze miejsce pomiędzy bankami polskimi na Górnym Śląsku. Pró­

ba zrobiona w tym względzie przewyższyła Wszelkie oczekiwania. O rozwoju banku bytomskiego świadczą liczby bilansowe.

Tak np. liczył bank pod koniec roku 1910 niemniej jak 1472 członków, depozyta wy­

nosiły 9.203.645 marek a ogólny obrót bli­

sko 18 miljonów marek.

Na pierwszy bank polski skierował swą uwagę cały żywioł polski. Ze wszystkich stron Górnego Śląska odzywały się głosy, domagające się więcej podobnych instytu­

ty j finansowych. I tak powstały banki lu­

dowe w Katowicach, Królewskiej Hucie,

Pierwszy krok naprzód

PARYŻ. Agencja Havasa donosi z Genewy, że wbrew poprzednim zapo­

wiedziom, posiedzenie Rady Ligi zwo"

łane zostało niespodzianie w czwartek na godzinę 18. Na posiedzeniu tern Ra­

da wysłuchała replikę delegacji abisyń- skiej na przemówienie bar. Aloisi‘ego.

*

GENEWA. Rada Ligi Narodów, któ ra zebrała się w czwartek o godz. 19 wysłuchała obszerna mo:we pełnomcc nika Abisynji prof. Jeże, który dłuższa część swego przemówienia poświęcił polemice z deklaracja barona Aloisjtego.

W czasie przemówienia prof. Jeże, de­

legat włoski minister Rocco opuścił po­

siedzenie Rady. Ze strony delegacji wio sklej wyjaśniają, że mowa prof. Jeże była obraźliwa i tern należy tłumaczyć opuszczenie sali obrad przez ministra Rocca. Po przemówieniu prof. Jeże — przemówił delegat ZSRR Litwinow, po

czem przewodniczący oznajmił, że na następnem posiedzeniu przedstawi Ra"

dzie wnioski w sprawie procederu, ja­

kie będą stosowane dla załatwienia za­

targu włosko ' abisyńskiego.

*

PARYŻ. Specjalny genewski kore­

spondent Havasa stwierdza, że w czwar tek udało się uniknąć tego, co można było uważać za najgorsze- Pomimo, iż rezultat ten wydawać się może negaw"

wny, stanowi on pierwszy krok na­

przód. Rząd włoski, który w sierpniu odrzucił poczynione mu propozycje, bę"

dzie musiał rozważyć obecnie w ptł- nem poczuciu odpowiedzialności swoich interesów i liczyć się ze skutkami, jakie jego ostateczna decyzja będzie miała nie tylko w Afryce, ale i w Europie

„Journal des Debats“ przewiduje, że wyłoniony przez Radę ścisły komitet dokładnie sprecyzuje propozycje, jalc.e

Najwyżtzy dostojnik Kościoła katolickiego w Polsce o wyborach

J. Em. ks. Prymas Hlond w swym liście o chrześcijańskich zasadach życia państwowego pisał:

„Kościół nie zakazuje katolikom u- dżiału w polityce, owszem zachęca ich i wzywa do czynnego udziału w życiu państwowem... Powinni wiec katolicy nietyłko iść do urny wyborczej, aby dc ciał ustawodawczych wybierać ludzi uczciwych i o duchu katolickim, lecz no"

winni wchodzić do rządów, do sejmów ] senatów, do administracji politycznej i samorządowej. Powinien zatem katolik wstępować w życie publiczne świadom swej katolickiej za nie odpowiedzialno­

ści, czyli z dojrzałym sądem o wielkich zagadnieniach państwowych, a zarazem z katolickim poglądem na ich stronę mo­

ralną“.

Siemianowicach, Raciborzu, Rybniku,

wilnych oraz delegacji wszystkich ouf

Pszczynie, Opolu, Gliwicach, Strzelcach,

&ów garnizonu

w

Porto, odbyła

się Koźlu, Lublińcu i Oleśnie. Pozatem pow-

specjalna uroczystość ku czci Marszał-

stała w Bytomiu Spółka Parcelacyjna

(dzi- ka Piłsudskiego, a mianowicie posłowi

siejszy Bank Ziemski w Katowicach), zaj-

R* P- została wręczona urna z ziemia,

rnująca się parcelacją gospodarstw rolnych.

Wszystkie te instytucje bankowe cieszyły się pełnem zaufaniem ludu polskiego, któ­

ry zrozumiał znaczenie banków polskich dla rolnictwa, rzemiosła i kupiectwa pol­

skiego. Podczas gdy dawniej składano o- szczędności w rządowych kasach, to teraz je chłop polski, robotnik, rzemieślnik, a także w części kupiec polski zanosił do banków polskich. Tak było do podziału Górnego Śląska i nie było wypadku, by ktoś stracił choćby grosz ze złożonych pie- tuędzy.

Po podziale banki ludowe na polskim Śląsku (Katowice, Król. Huta, Siemianowi­

ce, Rybnik i Pszczyna) — jak wszystkim dobrze wiadomo — narówno z innemi in­

stytucjami finansowemi — przechodziły inflację, która jednak nie podważyła ich bytu. Ruszyły z miejsca i przy oględnej gospodarce doprowadziły do równowagi.

Jeden tylko Bank Ludowy w Pszczynie Znalazł się nad przepaścią. Nie czasem z Wlny stosunków gospodarczych, lecz z wi- fiy swoich kierowników, którzy zamiast

Uroczystość ku czci Marszałka Piłsudskiego w Portugalii

PARYŻ. Havas donosi z Porto: W koszarach strzelców w Serra da Pilar w obecności władz wojskowych i cy-

O"

zebraną z miejscowości, w której w ku 1832 zostały stoczone walki nomie"

dzy królem Pedro IV a Miguelem. Zie­

mia ta przeznaczona jest na Koniec Mar szalka Piłsudskiego na Sowińcu, do&ąd przesłana zostanie na okręcie „Piłsuds­

ki“. który dziś zawinie do Lizbony.

zostały uczynione Włochom. Za punkt wyjścia przypuszczalnie wzięta będzie propozycja sierpniowa inieco rozszerzo' na. Rząd rzymski bedzie więc mógł u- zyskać w Abisynii stanowisko całkowi’;

cie uprzywilejowane, przypominającej protektorat, aczkolwiek nie użyto dotąd!

tego określenia. Laval, jak wynika z je*

go deklaracji, uczyni wszystko, aby za*

pewnie powodzenie kompromisowi.

* \ RZYM. Włoskie koła polityczne taka oceniają sytuację po wręczeniu memo*

rjału włoskiego przeciwko Abisynii w!j Genewie: Przemówienie barona Ałoi- si‘ego i dokumentacja włoska Stworzy­

ły zupełnie nowa sytuację. Narazie za*

panowała względna cisza. Włochy od4 mawiają procesowania się na stopie ró­

wności z Abisynją. Francja uważa, żeś nie została jeszcze zakończona faza po*

jednawcza konfliktu, wiec nie może byćjj narazie mowy o sankcjach przeciwka Włochom, a raczej należałoby zbadać oskarżenie włoskie wobec Abisynii. —*j Anglia, która właściwie nie wyjawiła!

swych istotnych zamiarów, przestała’1 mówić o sankcji, o artykule 15 paktu i o groźbie wycofania się ze spraw euro-j pejskich. Liga Narodów, która ma de­

cydować, uzyskała moment spokoju-

CHORA WĄTROBA

zatruwa organizm

Zaburzenia w funkcjonowaniu wątroby i wydziela*

niu żółci powodują swego rodzaju zatrucie organizmu,- a na tern tle szereg najrozmaitszych chorób.

Zioła Magistra Wolskiego „Billosa“, zawierające znane rośliny egzotyczne Combretum l Boldo, pobudza­

ją wątrobę do właściwej pracy oraz prawidłowego wy*

dzielania żółci i powodują naturalne wypróżnienia*

Stosują się przy cierpieniach wątroby i woreczka żóly ciowego (kamicy żółciowej).

Zioła ze znakiem ochr. „Billosa“ do nabycia w ap*

tekach i drogeriach (składach aptecznych).

Wytwórnia Magister E. Wolski, Warszawa, Złota 14#

m. 1.

1000 ofiar huraganu na Florydzie

MIAMI. Liczba ofiar huraganu na Flo­

rydzie wzrośnie prawdopodobnie do 1000 o-1 sdb.

: / . ' i - . - . - . - . , ' ' . I:

czuwać nad zabezpieczeniem wkładów o- szczędnościowych, zaprowadzili bank na podwórko partyjne i uczynili z niego doj­

ną krowę dla celów własnych i swoich przy­

jaciół partyjnych. Grosz publiczny roz­

płynął się pomiędzy ludźmi nie dającymi żadnych niemal gwarancyj za zaciągane z banku pożyczki- Wystarczy stwierdzić, że na takich ludziach bank stracił poważną kwotę 241 tysięcy złotych. Pozatem urzę­

dnicy banku sprzeniewierzyli 39 tysięcy złotych.

Zapyta niejeden, jak to się stać mogło?

Otóż wiedzieć trzeba, że zarząd i rada nad­

zorcza Banku Ludowego w Pszczynie do- niedawna jeszcze opanowane były wyłącz, nie przez wpływy Chadecji (partji Korfan­

tego). Bank opanowany został w większo­

ści przez klikę ludzi wyzutych z wszelkich zasad moralności, żerujących na organizmie instytucji wzniesionej groszem publicznym.

Oto jeszcze jeden kwiatek z terenu pry­

watnej działalności wyznawców Chadecji p. Korfantego.

Tak więc zwolennicy Korfantego roz­

puścili niemniej jak 280 tysięcy złotych, złożonych w banku przez biednych chło­

pów, robotników, rzemieślników i kupców.

Szafowano groszem publicznym, dawano hojnie wyznawcom Chadecji p. Korfante­

go. Taka gospodarka była możliwa w okre­

sie rządów partyjnych, kiedy bankiem rzą­

dziła gromada chadeckich kierowników a nadzór nad bankiem spoczywał w rękach świeczników Korfantowych.

Choćby z powyżej przytoczonego fak­

tu przekonać się mogą wyborcy, jak na każdym kroku naszego życia narodowego była szkodliwa partja i partyjnictwo. Bra­

ctwo partyjne używało sobie do woli, acz bardzo często na szkodę dla ogółu. Kie­

rownictwo Banku Ludowego w Pszczynie poszkodowało wszystkich, co w nim skła­

dali swoje ciężko zapracowane grosze, czę­

sto bardzo na czarną godzinę. Smutne to zaiste dla zasłużonej w dawnych latach in­

stytucji finansowej, doprowadzonej do wyj­

ścia bez końca. Niejedna sprawa mogła być na lepszej drodze, gdyby nie gospodar­

ka właśnie partyjników.

Stąd więc nauka, że na przyszłość na*

leży skończyć ze stosunkami, jakie się wy­

tworzyły w okresie wszechwładztwa par­

tyjnego. By ten cel osięgnąć, trzeba w przyszłą niedzielę (8 września) iść na wy­

bory i głosować na dwóch kandydatów i to takich, do których wyborca ma naj­

większe zaufanie. Wszyscy mają obowią­

zek stanąć do wyborów: rolnik, robotnik, rzemieślnik, kupiec jakoteż wszystkie wol­

ne zawody. Od wyboru posłów zależy, jaka będzie nasza przyszłość polityczna i gospodarcza. Kto nie spełni swego obo­

wiązku, ten skrzywdzi nietylko sam siebie, lecz w pierwszym rzędzie swych współoby­

wateli.

(2)

Sobota. (Ma 7-sro września 1935 roku.

_*L

Czego chce Włochy od Abisynii?

GENEWA. Po zakończeniu onegdajszź- go posiedzenia Rady Ligi delegat włoski ba ro-n Aloisi przyjął przedstawicieli prasy mię dzynarodowei, którym udzielił odpowiedzi na liczne pytania. Zapytany, czy uważa

o~

mówione przez ministra Edena propozycje za podstawę do dalszych rokowań, baron Aloisi oświadczył, że

propozycje brytyjskie nie mogą stanowić podstawy nawet do roz­

poczęcia jakichkolwiek rokowań,

nie pokry wały — by one bowiem nawet tych ofiar i wydatków, które Włochy poniosły w

o-

statnich miesiącach dla przygotowania o- brony swych interesów w Afryce Wschod­

niej. Wiem — powiedział Aloisi — że mini­

strowi Edenowi propozycje brytyjskie wy­

dają się nader wspaniałe, ale

w

naszem po­

jęciu równają się one zeru.

Na pytanie, czego chciałyby Włochy od Abisynii, baron Aloisi odpowiedział: wszy­

stkiego.

Zapytany dalej, czy nie zamierza roko­

wać wprost

z

przedstawicielem Abisynii baron Aloisi odpowiedział, że

rokowania Włoch z przedstawicielem takiego państwa

— jak Abisynia, nie mogą wchodzić w ra­

chubę.

Włochy obecne są w Genewie tyl­

ko poto, aby rokować

z

Rądą Ligi Naro­

dów.

Na pytanie, jak rząd włoski może pogo­

dzić swoje postępowanie wobec Abisynii z zobowiązaniami, jakie zaciągnął, podpisując pakt Kellogga o nieuciekaoiu się do wojny, jako środka polityki międzynarodowej, ba­

ron Aloisi odparł z ożywieniem:

trzeba raz nazawsze skończyć z mieszaniem paktu Kellogga do zatargu włosko-abisyńskiego.

Niema bowiem po temu najmniejszej podsta

r

Generał Rydz-Smlgły protektorem budowy Pomnika Marszałka Piłsudskiego

i Powstańca Śląskiego w Katowicach

WARSZAWA. Generalny Inspektor Sil Zbrojnych przyjął 4 bm. delegację w skła­

dzie Wojewody Dr. Michała Grażyńskiego oraz PP. Kornkego i Olszowskiego, którzy prosili P. Gen. Imp. Sil Zbrojnych o przy­

jęcie protektoratu nad budową w Katowi­

cach pomnika Marszałka Józefa Piłsudskie­

go. Pomnik ten ma być jednocześnie pom­

nikiem Powstańca Górnośląskiego. Gen.

Insp. Sil Zbrojnych Gen. Dywizji Rydz- Śmigły protektorat przyjął.

Katastrofa kolejowa pod Bydgoszczą

BYDGOSZCZ. Na stacji Wierchucin pod Bydgoszczą wydarzyła się 5 bm. rano katastro­

fa kolejowa. Wskutek zderzenia się dwóch po­

ciągów towarowych' 7 wagonów zostało znisz­

czonych. 12 osób odniosło ciężkie i lżejsze rany.

Pośrednictwo Ojca św.

w zatargu włosko-abisyńskim

RZYM. Rzymska Agencja A. N. P. donosi, że Watykan podjął kroki w celu zapobieżenia wojnie między Włochami i Abisyhją. Ojciec św., oświadczył mianowicie ostatnio w Castel- Gandolfo, że ofiarowuje usługi wszystkich or­

ganów zarządu Kościoła jako medjatorów. Je­

dnocześnie Ojciec św, nadmienił, że wszyscy pa­

pieże zawsze potępiali wojnę, zatem i On uwa­

ża za swój obowiązek dołożyć starań, by kon­

flikt włosko - abisyński nie zakończył się zbroj­

nym zatargiem.

Groźba strajku górników w Anglji

LONDYN. Na kongresie brytyjskich Trade Unionów, który obecnie odbywa się

W Margate, prezydent federacji górników W.

Brytanji Jones ostro zaatakował właścicieli kopalń, grożąc strajkiem w razie dalszego ignorowania żądań górników. Jones podkre­

ślił, iż wśród górników panuje nędza i za­

czyna ogarniać ich rozpacz. Mówca zarzu­

cił właścicielom kopalń, że celowo obniżają ceny węgla. Przyjęto rezolucję, popierającą żądania górników.

Jeszcze jedna koncesja w Abisynji

PARYŻ. „Paris Soir“ dowiaduje się, iż dwaj Francuzi bracia Bayart w roku 1918 uzyskali od rządu abisyńskiego koncesję po­

dobną do kontraktu, podpisanego przez Cher- toka i Ricketta. Bracia Bayart wpłacali do roku 1924 sumy przewidziane w umowie.

Kontrakt ten, jak donosi „Paris Soir“ nigdy nie był wypowiedziany. Dziennik twierdzi, że koneesjonarjusze francuscy zamierzają bronić swych praw do eksploatacji bogactw

’mineralnych. Abisynji.

Wszystkiego!

Wymowne wynurzenia delegata Włoch.

wy prawnei. Anglia, podpisując pakt Kello- ga, zastrzegła sobie wyraźnie prawo nie stosowania go na pewnych obszarach świa­

ta. Rząd włoski, podpisując pakt Kellogga, poczynił te same zastrzeżenia, co rząd an­

gielski, i miał wówczas na myśli te właśnie obszary, które są dziś przedmiotem sporu Baron Aloisi podkreślił wkońcu, że zatarg z Abisynia nie jest w pojęciu Włoch zatar giem między Włochami a Wielką Brytania, i nie może się w taki zatarg z winy Włoch

przerodzić. Włochy uważają że znajdują się w obliczu strasznego niebezpieczeństwa i muszą sobie wobec tego zastrzec zupełną swobodę działania.

Ewentualne propozycje Rady Ligi — mówił baron Aloisi — będzie­

my jeszcze badali i odpowiemy na nie wy- raźnem „tak“ lub „nie“.

Ale z przedstawi­

cielem Abisynji w Radzie Ligi nie będziemy dyskutowali i nie damy żadnej odpowiedzi na jego wywody.

Moja deklaracja zawiera wszystko, co mieliśmy do powiedzenia.

Abłsyńczycy gorąco się zbroją

RZYM. Wedle wiadomości, nade- sztych z Addis Abetoy, Abisynia zamó­

wiła broń za 2 mili. franków w Szwaj"

carji i 50.000 dolarów w St. Zjednoczo­

nych. Holandii oraz w innych krajach.

Włoskie koła polityczne oświadczają, że właśnie, kiedy Anglicy maja nadzie­

ję na pokojowe załatwienie sporu, ich agencja prasowa Reuter donosi, że Ab'' syńczycy gorąco się zbroją.

LONDYN. Korespondent Reutera z Addis Abeba donosi, iż jeden z wyż­

szych oficerów armii abisyńskiej oświad

czył mu, że zapasy broni, amunicji i ży­

wności, przewiezione zostały ze stolicy w bardziej bezpieczne miejsce w oba wie przed możliwością ataków lotni­

czych.

ADDIS ABEBA. W ciągu ub. nocy i wczoraj rano ku granicy wyjechało kilka pociągów z transportem wojsko­

wym tysiąca żołnierzy, materiałem wo"

jennym i 100 mułami. Europejczycy o- puszczają w dalszym ciągu Abisynię.

We wtorek ma wyjechać 40 obywatel:

niemieckich.

Znamienne oświadczenie P. Premiera Sławka

w sprawie agitacji kandydackiej

WARSZAWA. Prasa warszawska przynosi następujący list od p. Płk. W a"

lerego Sławka ; do Związku Stowarzy­

szeń Przyjaciół Wielkiej Warszawy:

„Wpadła mi w ręce ulotka agitacyjna podpisana przez Związek Stowarzyszeń Przyjaciół Wielkiej Warszawy żale« ar jąca wyborcom 5 okręgu głosowania na.

p. Rumińskiego i na mnie. Stwierdzam że wydano te ulotki bez pytania mnie o zgodę. Zgody swej daćbym nie mógł.

albowiem uważałem za niedopuszczai ne dla siebie dawania zgody i temsamem

chwalenia siebie dla uzyskania więk­

szych szans. Powiedziałem publicznie, że agitacje przedwyborcza uważam za złą i zdania swego nie zmieniłem“.

Warszawa, 5 września 1935 r.

Walery Sławek

* * *

Jak wiadomo P. Premier' Sławek tuż kilka tygodni- temu wypowiedział ,ie przeciw tego rodzaju agitacji przed wy­

borczej, która ma na celu zachwalanie poszczególnych kandydatów.

Japoński minister wojny gen. Hayaszi, którego polityka wywołała duże wrzenie w armji, ustą­

pił ostatnio z zajmowanego stanowiska.

Odsłonięcie pomnika Marii Curie*

Skłodowskiej w Warszawie

WARSZAWA". 5 bm. o godz, 12 w południe

■odbyła się tu uroczystość przemianowania pla­

cu przed Instytutem Radowym przy ul. Wa­

welskiej na plac im. Marji Curie - Skłodowskiej oraz odsłonięcie jej pomnika. Przy pomniku ustawiły się poczty sztandarowe oraz delegacje wszystkich warszawskich szkół żeńskich. Przed po-mnikiem zajęli miejsca, członkinie rządu z p.

ministrem Wacławem Jędrzejewiezem i Ponia­

towskim, podsekretarzem stanu w Ministerst­

wie W. R. i O. P. ks. żongołłowiczem, przedsta­

wiciele władz, członkowie rodziny znakomitej uczonej, profesorowie wyższych uczelni, przed­

stawiciele szeregu stowarzyszeń i organizacyj.

Na chwilę przed rozpoczęciem uroczystości przybyłą P. Prezydentowa R. P. p. Marja Mo­

ścicka. Po wykonaniu przez orkiestrę poloneza

„A-Dur“ Szopena wygłosił przemówienie prezy­

dent miasta p. Stefan Starzyński, poczem P.

Prezydentowa Mościcka dokonała odsłonięcia pomnika znakomitej uczonej, dłuta p. Nitsch o- wej. W tym podniosłym momencie chór „Harfa“

wykonał „Gaudę Mater“. Następnie wygłosił przemówienie rektor Uniwersytetu Warszaw­

skiego prof. Pieńkowski. W imieniu Związku Pracy Obywatelskiej Kobiet przemówiła p. Gut­

kowska, docentka Uniwersytetu Warszawskie- g , podkreślając olbrzymie zasługi wielkiej u- 'ćzpuej.' Uihczjłśtosć . zakończyła się odegraniem

przez . orkiestrę marsza Dórozyńskiego.

Czeska hakata chciałaby represjami zdusić ruch pilski

MORAWSKA OSTRAWA. W czeskim Cie- szynie odbyto się zebranie czeskiej rady naru dowej, łączącej organizacyjnie wszystkie insty­

tucje, usiłujące wynarodowić ludność polską na Śląsku nad Olzą,

Rada wystała do Pragi delegację, ce,eb;

przedstawienia rządowi centralnemu następują­

cych żądań:

1) zaprowadzenie na Śląsku nad Olzą sta la wyjątkowego i wydanie zakazu urządzenia ze­

brań polskich.

MORAWSKA OSTRAWA. Rana pooperacyj­

na harcerza Delonga, przebywającego w dal­

szym ciągu w czeskiem więzieniu w Moraw sklej Ostrawie, dotychczas się nie zagoiła i cho.

remu harcerzowi lekarz więzienny zmCena opa­

trunki w więzieniu. Już drugi miesiąc upływa od aresztowania polskiego harcerza, a dotychczas nie doręczono mu aktu oskarżenia, aczkolwiek śledztwo w tej sprawie zostało ukończone.

MORAWSKA OSTRAWA. W polskiej miejscowości Dąbrowa koło Orłowej

usu­

nięto 8 lip, zasadzonych przez zaborców

2) wysiania na teren Śląska nad Olzą karnej ekspedycji wojskowej pod pozorem wzmocnię nia załóg.

3) pokrycie Śląska siecią specjalnej żandar­

merii.

MOR. OSTRAWA. Z Pragi donoszą: w związku z pobytem delegacji czeskiej rady na­

rodowej ze Śląska nad Olzą został wydany ko­

munikat urzędowy, zapowiadający dalsze zao strzenie akcji władz czeskich przeciwko ludno­

ści polskiej.

czeskich na pamiątkę zagarnięcia Śląska n.

Olzą przez Czechy.

*

MORAWSKA OSTRAWA. Czeskie „Slc- wo“ donosi, że pomimo licznie zgrupowanej żandarmerii czeskiej na Śląsku nad Olzą akcja represyjna przeciwko ludności pol­

skiej natrafia na przeszkody z powodu

bra­

ku bezpośrednich połączeń telefonicznych między oddziałami żandarmerii.

Pismo pro­

ponuje zbudowania własnej sieci telefonicz­

nej

dla

posterunków żandarmerii na Śląsku.

Na Litwie panuje siła nad prawem

RYGA. Z Kowna donoszą: „Dzień Polski“ podaje, że 1 września w dniu o twarcia roku szkolnego, w minie poi sklej w Poniewieżu miało sie odbyć iv roczyste nabożeństwo w kościele o. o.

marjanów. Gdy młodzież szkolna i nau czvcielstwo zgromadziło sie przed go­

dziną 9 w kościele, a ks. prefekt udał się do zakrystii, okazało się, że jest ona zamknięta. Po półgodzinnem czekaniu, młodzież udała się spowrotem do szko­

ły. W tym samym dniu w katedrze ,v Poniewieżu odbyło się nabożeństwo w związku z otwarciem roku szkolnego dla szkół litewskich.

* $ *

RYGA. Z Kowna donoszą, że o ile

można sadzić z krótkich doniesień ora sv kowieńskiej, położenie strajkowe nu wsi nie zostało jeszcze całkowicie zli

»• - ... r r'’ ■ - ~

Z rokowań handlowych polsko-niemieckich

WARSZAWA (teł-, wł.) Do Warszawy przy­

był wczoraj dyrektor departamentu w Mini­

sterstwie Przemysłu i Handlu p. Sokołowski, delegat do rokowań handlowych z Niemcami,, które toczą się obecnie w Berlinie. W czasie ro­

kowań tych wypłynęła kwest ja należności Pol­

ski za przebieg niemieckich pociągów tranzy­

towych przez Pomorze. Należność ta wynosi kilkadziesiąt miljonów w złotych. Ze strony niemieckiej wysunięto propozycję uiszczenia tej należności w towarach niemieckich. Niewiado­

mo jeszcze jak się do tego ustosunkuje strona polska.

Z międzynarodowego kongresu FidaCu

BRUKSELA. Kongres międzynarodowy Fi*

dac‘u zakończył swe prace. Federacja wyraziła życzenie, aby wykorzystane zostały wszelkie środki celem utrzymania pokoju. Prezesem Fi­

el a c‘u na rok 1935/36 wybrany został Wander*

bruch, zaś prezesem honorowym ustępujący prezes Marcel Herand. Następny Kongres Fi*

dac‘u odbędzie się w Polsce w r. 1936.

Apel D'Annunzio do Francji

RZYM. Gabriel d‘Annunzio wystosował do prezydenta republiki francuskiej wielkie pismo na przeszło 200 stronach. D'Annunzio wzywa naród francuski w tej chwili przełomowej do jedności z Włochami, aby dwa narody łaciński»

stworzyły jedną wielką ojczyznę.

Nowe wrzenie rewolucyjne w Hlszpanji

MADRYT. Liczne wypadki w ostał kwidowane. vV wielu miejscowościach nich dniach zdają się wskazywać,

elementy wywrotowe w Hiszpanii

w**

poczęły wzmożona działalność. Wedle doniesień z Saragossy policja wvkrvD tam nielegalne zebranie komunistycz' ne, przyczem 34 osobników zebrania a resztowano. Na zebraniu tern uchwalo­

ne zostały rezolucje w sprawie

podjęcia

w Hiszpanii nowej kampanii agitacji r»6 pokojów. W Barcelonie skonfiskować bogaty skład amunicji i broni, który ^ szpańscy anarchiści zakupili od separa tystów katolickich po rozbiciu tych w październiku ub. roku

trwa nadal boikot rynków- Zdarzyły się przvtem wypadki palenia mostów na go ścińcach, aby utrudnić komunikację wsi z miastem- Pogrzeb dwóch ofiar zajść na rynku w Wejwerach, gdzie doszło do krwawej utarczki z policja, odbył się spokojnie przy tłumnym udziale okoli­

cznej ludności wiejskiej. Aresztowani w związku z ostatniemi wypadkami członkowie centralnego komitetu parti ludowców Oszkinis i Kezinajtis o dp o"

władać mają za uprawianie agitacji na

rzecz strajku. i

(3)

Sobota, dnia 7-go września 1935 roktü łro §r

Dak walczono z klęską pożarów

W walce z groźnym żywiołem poża­

rów, oddawna już ludzkość dążyła do zastosowania wspólnej samoobrony, W dawnych Czasach pożary były na po­

rządku dziennym i to nietylko z przy' padku, ale wprost —1 z podpalenia. (Nie było wówczas, rzecz oczywista, ubez­

pieczeń). Palili swoi i obcy. W roku 1241 Tatarzy spalili całkowicie Kraków Stefan Czarniecki, chcąc nie dopuścić Szwedów do tegoż miasta, kazał w r.

1665 podpalić duże przedmieście.

I w stolicy Polski historia zanotowa­

ła wielkie pożary. Zdarzały się one w latach 1478 (gdy spłonęła ulica Dunaj i Piwna), 1607, 1650, 1782 ltd. W wypad"

kacłi tych ludność była zupełnie bezra­

dna wobec szalejącego żywiołu i cze­

kać musiała w ciągu kilku dni, aż ogień zniszczył wszystko dookoła.

To też już w średniowieczu książęta nałożyli na mieszkańców grodów obo"

wiązek posiadania drabim, siekier, bo­

saków i wiader oraz zjawiania się z te- mi narzędzami w czasie pożaru. Cieką wy był podział zadań w czasie ratun­

ku. Tak np. cechy kotlarzy, kołodzie­

jów i cieśli obowiązane były rozrywać dachy i ściany płonącego budynku. Kup ey, krawcy i piekarze, dowozili wu lę, stolarze i szklarze i ślusarze zajmowali się zalewaniem ognia, kuśnierze rato"

.wali dobytek pogorzelców, a cyrulicy i złotnicy musieli strzec wyniesionych z płonącego budynku rzeczy.

Rada miejska Krakowa już w roku 1374 uchwaliła wydalać z miasta oby­

watela, który zamiast śpieszyć z ratun­

kiem, uciekał przed pożarem. Na każ dym domu wówczas wisieć musiały przygotowane bosaki. Sczasem zwró­

cono również uwagę na czyszczenie ko­

minów, które często stawały się przy"

Czyną katastrofy.

Dopiero za Stanisława Augusta poja­

wiła się inicjatywa wprowadzenia sta­

łych straży ogniowych, która jednak nie udała się. W roku 1787 Piotrków wy znaczył znaczną sumę na zakup sikaw­

ki i wykopanie dwóch studni w rynku Pierwszy ten krok do skutecznej walk z ogniem, podchwyciła prawie jednoczę Śnie Warszawa, ustanawiając t. z w- mi­

strza ogniowego, który stale był na służ bie, mając do pomocy licznych dozor ców. Od tych czasów zapoczątkowano wprowadzenie drużyn pożarniczych, — które stale jednak szwankowały, gdyż sprzęt przeciwpożarowy, ofiarowany Przez magnatów, niezawsze był w po­

rządku.

Dopiero w roku 1831 powstała w

Warszawie pierwsza zawodowa straż pożarna, której działalność wznowił po­

tem niejaki Jan Rudnicki. Od 1863 roku datuje się powstawanie stałych straży pożarnych ochotniczych. Powstały naj"

pierw takie drużyny w Kaliszu, a potem w Krakowie, Częstochowie, Koninie, Turku, Kielcach, Zgierzu, potem w Ży­

rardowie, Sochaczewie i Błoniu.

Paryż we wrześniu

Pewien hotel paryski sprowadził z Bu­

enos Aires kapelę jazzową, która cieszyła się wielkiem powodzeniem. Po kilku dniach jednak goście hotelowi, a także i sam per­

sonel, zaczęli skarżyć się na niezwykłą ilość pewnego gatunku mrówek, niespotykanych we Francji, bardzo zjadliwych i żarłocz­

nych. Okazało się, że mrówki te przywę­

drowały w drewnianych futerałach od in­

strumentów jazzowych i rozmnożyły się tak szybko, że stały się istną plagą hotelu.

Nawiedzały masowo zapasy spiżarniane:

właziły nocą do łóżek, podczas obiadów wchodziły do talerzów i półmisków. Na­

wet drzewo nie mogło się ostać przed ich żarłocznością.

Goście oczywiście opuścili hotel. Per­

sonel czas jakiś walczył z plagą, ale wobec

Tak wysiada w zarysie historia wal­

ki społeczeństwa z klęską pożarów. Dzi sial straż pożarna w Polsce stoi na po"

złomie europejskim, jeżeli chodzi o mia­

sta. Na wsiach natomiast często jesz­

cze przydałyby się inwestycje przeciw pożarowe z czasów . . , Stanisława Au­

gustą.

rozmnażających się z niezwykłą szybkością owadów i obsługa musiała skapitulować Wreszcie, jako jedyna placówka obrony, pozostał sam administrator, który widział się zmuszonym zawiadomić policję o nie­

codziennej inwazji.

Okazało się jednak, że wypędzenie wie­

lotysięcznej, a kto wie, może nawet miljo- rowej armji mrówek, jest daleko trudniej­

sze, niż ujęcie całej szajki uzbrojonych bandytów. Nie pomogły gazy trujące i trzeba było cześć hotelu, nawiedzoną owa­

dami, zdemolować. Epilogiem zaś całej tej

„wojny“ z mrówkami będzie sprawa sądo­

wa, wytoczona przez właściciela realności zarządowi hotelu, na tej podstawie, że za­

rząd jakoby zapóźno podjął walkę z natrę- tnemi szkodnikami i pozwolił im się zbyt­

nio rozmnożyć.

Przy dolegliwościach żołądkowych, zgadze, 'braku apetytu, obstrukcji, ucvj sku w okolicach wątroby, złem samop-ri czuciu, drżeniu kończyn, senności, szklani ka naturalnej wody gorzkiej Franciszka-j Józefa działa szybko i ożywczo na osła*

blone trawienie- Zaleć, przez lekarzy.-

Porady i informacje

— Jesienne zniżki kolejowe. Z dniem 1 b. m. wznowione zostały zniżki kolejowej wynoszące 33% ceny biletu dla osób, po-|

wracających z uzdrowisk krajowych i let-|

nisk nadmorskich. Wobec tego, że zniżki.1 przyznawane są po 10-dniowym pobycie w uzdrowisku, będą one stosowane praktycz-1 nie począwszy od 11 b. m. Zniżki udzie-;

lane będą przy wyjazdach z uzdrowisk do 31 października, przy wyjazdach zaś z letJ nisk nadmorskich do 15 października.

— Zwolnienie rocznika 1912. W okre-r sie od 15 do 20 września nastąpić ma prze­

niesienie do rezerwy szeregowych rocznika;

1912 i starszych, którzy kończą odbywanie"

18-miesięcznej służby w formacjach piecho-;

ty. W połowie września zwolnieni będą' również absolwenci szkól podchorążych,

j

którzy obecnie odbywają praktykę w puW kach.

— Fałszywe 50.złotówki znalazły się w obiegu. W ostatnich dniach zatrzymano falsyfikat banknotu 50-ziotowego z datą 1 września 1929 r. Falsyfikat wykonany jest na papierze zwyczajnym, miękkim z siatką imitującą ryps, wytłoczoną mechanicznie, podczas gdy banknoty autentyczne są wy­

konane na papierze szorstkim, dość sztyw/

nym, rypsowanym.

— Ulgi w przejazdach wagonami mo­

torowemu Od 2 września zmieniono roz-j kład jazdy wagonów motorowych na PKĄ i warunki przejazdu temi wagonami. Mia-, nowicie wprowadzono ulgi w przejazdach]

dla osób uprawnionych do ulg taryfowych'!

i pozataryfowych, a więc osób wojsko­

wych, urzędników państwowych itp. Do przejazdu w pociągach motorowych upra­

wnia bilet pojedynczy na przejazd jednora­

zowy III klasy pociągu pośpiesznego we­

dług opłat normalnych lub ulgowych, łą­

cznie z kuponem na miejsce, kosztującym od 1 do 7 zł., w zależności od odległości przejazdu. Nie dają natomiast prawa dc*

przejazdów w pociągu motorowym bilety|

bezpłatne i bilety wielokrotne, np. okreso-j we, odcinkowe i okrętowe, kilometrowe,- abonamentowe powrotne lub na przejazdy;

grupowe.

Pamiętaj, że zmniejszysz bezrobocie,/

Dopierając wyroby krajowe! /

Po rocznej wędrówce .dokoła świata, zawinął do portu w Gdyni statek szkolny • „Dar Pomorza".

Piękny ten trójmasztowiec, na pokładzie które go młodzież polska uczy się trudnej sztuki że­

glarskiej, odbył w idealnych warunkach podróż naokoło świata, wędrując po wszystkich mo­

rzach, odwiedzając liczne porty, w których nasze „młode wilki", przyjmowani byli gościnnie i serdecznie. Zarówno statek, jak i jego załoga powrócili do kraju w doskonałej formie. „Mło­

de wilki" ucząc się, odbyły cudowną podróż po morzach i oceanach, chłonąc czar egzotycz­

nych krain, a przedewszystkiem zapoznając się z arkanami sztuki żeglarskiej i tajemnicami morza, przyszłego swego żywiołu.

Walka policji z mrówkami

m SI­

ADAM NASIELSKI.

- :e utrato

40) (Ciąg dalszy.)

Reginalda przedstawiono matce kobiety, którą ko­

chał, oraz jej bratu — lekarzowi. Kapitan George Ry­

an był człowiekiem wesołym i pogodnym, choć lubial kpić i drwić ze wszystkiego. Jego cynizm nie był jed­

nak rażący i — jak na lekarza — stosunkowo nieznacz­

ny. Pani gubernatorowa była kobietą na oko niedo­

stępną, z kilku spojrzeń jednak, jakie rzuciła na córkę i Rega — ten domyślił się, że sztywność mistress Ryan jest tylko pozą i że pod nią kryje się normalne, mat­

czyne, wiecznie zaniepokojone serce.

Pułkownik Thomas Alderson był tego wieczora dziwnie zadumany i pochmurny. Może przeczuwał już teraz rozwój wypadków i przewidział błyskawiczne posunięcia szefa „indyjskiej centrali“.

Podczas kolacji i po niej toczyła się rozmowa o rzeczach obojętnych, jakby unikali tematu „centrali“

— a przecież i gubernator był niewątpliwie powiado­

miony o stanie wypadków, pułkownik złożył mu bo­

wiem po podzyjeździe szczegółowy raport.

Reginald siedział obok Fory i na nią zwrócona była jego uwaga. Starał się nie myśleć o niczem mnem — lecz w atmosferze było coś szczególnego, zwiastującego jakieś nieznane niebezpieczeństwo. Dlaczego? Nie Umiał na to odpowiedzieć, pomimo wysiłku.

O pół do ósmej gubernator powstał od stołu, co było znakiem wyraźnym dla rodziny i gości.

, — Dzięki Bogu, że ta kolacja już się skończyła.

■Myślałem, że pęknę z nudów. — Kapitan George Ryan ukazał białe zęby, podał rękę Rogowi i pułkownikowi, skinął głową

siostrze i rodzicom i

-*

„uciekł“, Także

mistress Herminja Ryan wyszła, gdy ujrzała znak, dany jej przez męża. Lora widziała to także.

— Loro, chciałabym z tobą pomówić.

Spojrzała mu prosto w oczy.

— Ojcze, ja kocham majora Reginalda Clarka i on mnie kocha.

—Nareszcie Lora się zakochała. Już najwyższy czas.

Słów tych nie wypowiedział gubernator. Wyszły one z ust kapitana George'a Ryana, który wpadł nie­

spodziewanie i słyszał wyznanie Lory przed ojcem.

— Czemu wchodzisz bez pukania, George? Wiesz, że tego nie znoszę.

— Drobiazg ojcze. Grunt, że moja siostra Lora nareszcie kogoś kocha. Ten twój major to wcale przy­

stojny mężczyzna. Mam nadzieję, że otrzymam zapro­

szenie na ślub na czerpanym papierze.

Lora musiała się uśmiechnąć.

— Cynik z ciebie, George.

— Wiem, wiem. Nie drwić z poważnego uczucia i tak dalej. Do widzenia.

Wybiegł na schody. Przed domem czekał jego mały żółty Chrysler. Przed nim ruszył właśnie z miej­

sca duży czarny Bentley pułkownika Aldersona. Geor­

ge zatrzymał się.

— Panowie jeszcze tu?

— Popsuło się coś w zapłonie, ale już naprawione.

— Reginald wskazał na szofera zamykającego właśnie klamry maski.

— No, to do widzenia.

George Ryan jeszcze raz podał rękę pułkowniko­

wi i Regowi i wsiadł do swego Chryslera. Wyjął pa­

pierosa, przyjął ogień od swego szofera i wydał dyspo- zycję:

— Do Mallone'a. Pełnym gazem, bo nie chcę się spóźnić,

ROZDZIAŁ XVII, Dancing.

Reginald Clark miał doskonały słuch.

„Do Mallone'a“! Nagle przypomniał sobie, gdzie i kiedy słyszał to nazwisko. „Nie zapomnij przyjść

w

czwartek do Mallone'a. Wyłącz się." Ta słowa wypo­

wiedział przez telefon tajemniczy „Numer 1“, sądząc, że rozmawia z Allenem. To był jedyny ślad, jaki po-i został w umyśle Rega po nieudanej rewizji w fabryce Miltona. Jak on mógł o tern zapomnieć... I dlaczego George Ryan, brat Lory, jechał do Mallone'a...

— Tom!

•— Słucham — żachnął się pułkownik zaniepoko­

jony. — Czy stało się coś?

-— Znasz nazwisko: Mallone?

— W Kalkucie zna je każdy. To nazwa najwięk-, szego dancingu nocnego w Eden Garden.

— Syn gubernatora pojechał do Mallone'a.

—■ Cóż w tern dziwnego. Gdybym był usposobio».

ny, pojechałbym tam również.

— I pojedziesz.

— Co masz na myśli?

— Pojedziemy tam wszyscy. Dziś w nocy będzie w lokalu Mallone'a „Numer 1“, człowiek, którego zde­

maskowanie równa się zlikwidowaniu centrali. Umówił się tam z Allenem — Reg opowiedział pułkownikowi o tajemniczej rozmowie.

Aldersun zamyślił się.

— Allen nie przyjdzie, bo jest zdemaskowany i nie, odważy się ukazać się publicznie.

—- Wiec przyśle swego zastępcę. „Numer

1“ zaś

przyjdzie, gdyż nie wie, że rozmawiał wtedy ze mną, a nie z Allenem. Allen również nie wie o tej rozmowie i gdyby nawet wiedział, nie wspomniałby nic swemu szefowi — choćby z obawy przed karą.

(Ciąg dalszy nastąpi).

(4)

Sobota, dnia 7-go września 1935 roku.

„SmiecB io zdrowie**

Duch

Było tak ciemno, że kapitan omało nie prze­

oczył ścieżyny, prowadzącej do domu Smitha.

Pierwsze kroki po niej musiał robić niemal po omacku, ale później wyprostował się i szybko la po cichu ruszył ku widniejącemu w dali do­

mowi.

Był to domek mały i na pół zrujnowany, >

kryty w gęsto rozrosłym sadzie. Kapitan za­

trzymał się i, zaczaiwszy się u płotu, rozwiązał swój pakunek: potem z wysiłkiem udało mu się przesunąć dłonie przez wąskie, obszyte koron­

kami manszety. W walce z koszulą kapitan

•utracił kapelusz i po bezskutecznych wysiłkach odszukania go w ciemności, skierował się w stro­

nę furtki. Ale nagle zatrzymał się; wszak mi­

ster Fairere mógł nie dotrzymać słowa i nie przyjść na spotkanie.

Kolana zadrżały zlekka pod panem Wardem, zaczął on pilnie nasłuchiwać, czy w domu Smi­

tha jest jaki ruch. Ale cisza była zupełna. Ka­

pitan ostrożnie i po cichu otworzył furtkę i wśliznął się do ogrodu. Gruba, sękata gałąź, le­

żąca na drodze, natychmiast grzecznie odsunę­

ła się na bok, jak żywa, aby dać mu przejść.

Pan Ward zamarł na miejscu i z najwyższem przerażeniem spostrzegł, że gałąź, szeleszcząc po trawie, sunęła powoli, aż skryła się w ciem­

ności. Zapominając zupełnie o swoim zamiarze nastraszenia pana Farrera, kapitan urywanym i drżącym, głosem kilka razy głośno wymówił jego imię.

Ale odpowiedzi nie było. Pan Ward w pa­

nicznym strachu zaczął powoli tyłem cofać się ku furtce, nie spuszczając oczu z domu. — Na­

gle i niespodziewanie stamtąd rozległ się dziwny -trzask, drzwi się otwarły i tajemnicza postać, cała w bieli, misko nachyliwszy się nad ziemią, wielkiemi skokami zaczęła zbliżać się ku niemu.

Kapitan teraz zupełnie jasno zrozumiał, że pana Farrera niema w domu i że niema tu wię­

cej na co czekać. Oczywiście młodemu człowie­

kowi nie starczyło odwagi d-o stawienia się nocą w pustym domu. I, wysoko podniósłszy głowę, pracując łokciami jak skrzydłami wiatraka, ka­

pitan szybko zawrócił do domu.

Pan Ward pędził z całej siły; po pewnym czasie zatrzymał kroki i obejrzał się ostrożnie.

Na drodz-e nikogo nie było, ale otaczająca mar­

twa cisza robiła wrażenie przygnębiające. Kapi­

tan obejrzał się jeszcze raz i nie zatrzymując się dla sprawdzenia, czy go wzrok nie myli, zno-

■wu ruszył pędem.

Tak dostał się kapitan do miasta i szybko skierował się do swego domu. Policjant Ber­

gen, który szedł z przeciwnej strony, zetknął się z nim u samego niemal progu. Policjant skierował na kapitana światło latami i otwo­

rzył szeroko usta ze zdumienia.

— Czy zdarzyło się jakie nieszczęście? — zapytał.

— Nieszczęście? — z trudnością wymówił kapitan, starając się mówić ze zdziwieniem i godnością.

— Myślałem, że to jakaś dama. spaceruje j?e

śnie jak lunatyczka — rzekł Bergen. — Wyso­

ka dama.

(Dokończenie.)

Kapitan nagle przypomniał sobie o nocnej damskiej" koszuli, którą, miał na sobie.

— Ja... ja wyszedłem się przejść — głos jego był po dawnemu urywany — trochę chłodno dzi­

siaj i... ja włożyłem na siebie... to.

— Panu bardzo jest do twarzy w tym ko- stjumie — odpowiedział Bergen z flegmą. — Wojskowi lubią ubierać się wyszukanie. Jed­

nakże gdybym ja to włożył na siebie, to napew- no byłbym śmieszny.

Nim pan Ward zdążył mu odpowiedzieć, drzwi jego domu otwarły się i przy świetle świe­

cy ukazały się zdumione twarze jego żony i cćrlci.

— Jerzy! — wykrzyknęła pani Ward.

.— Ojcze! — rozległo się z ust panny Ward.

Kapitan, chwiejąc się na nogach, wszedł do domu, doszedłszy do salonu, rzucił sę na fotel.

Córka podała mu szklankę wody z whisky, wy­

pił ją duszkiem.

— Chodziłeś do domu Smitha? — zapytała pani Ward, załamując ręce.

Kapitan, zdając sobie sprawę z tego, jakie podejrzenie budzi jego dziwny kostjum, starał się zapanować nad sobą.

— Nie — odparł na to pytanie — zrozumia­

łem, że niema poco tam chodzić, do tego smar­

kacza. On tak samo mało zdolny jest do pój­

ścia tam nocą, jak do wzlotu w powietrze. Prze­

szedłem się trochę po drodze, dla rozruszania i wróciłem do domu.

— Ale... moja nocna koszula? — wyrzekła zdziwiona pani Ward.

— Chciałem nastraszyć policjanta na rogu

— odparł mąż.

Kapitan wstał i pozwolił żonie zdjąć ze sie­

bie koszulę. Twarz jego pałała, włosy były w nieładzie, ale oczy patrzyły surowo jak zawsze.

Pokornie i w milczeniu żona poszła za nim do sypialni.

* .

Następnego dnia kapitan wstał późno i jadł bardzo mało przy śniadaniu. Po obiedzie nie mógł zasnąć i dopiero przy wieczornej herbacie wróciło mu zwykłe panowanie nad sobą. Kiedy jednak w godzinę później ukazał się pełen god­

ności własnej i pewności siebie mister Farrere gorący rumieniec znowu oblał policzki kapitana Warda.

— Przyszedłem pomówić z panem co do wczorajszego dnia, — zaczął pan Farrere, zanim kapitan zdążył powiedzieć słowo. — Żarty żar­

tami, ale kiedy pan zapowiedział mi, że pan przyjdzie do domu Smitha, ja oczywiście myśla­

łem, że pan dotrzyma słowa.

— Dotrzymam słowa? — powtórzył kapi­

tan, prawie tracąc oddech ze zmięszania.

— Przebywałem w tym pustym domu od pół­

nocy do trzeciej, jakeśmy się umówili i wciąż oczekiwałem pana — powiedział pan Farrere.

— Nieprawda, pana tam nie było, — wy­

krzyknął kapitan,

— Skąd pan wie? — zapytał młody czło­

wiek.

Kapitan bezradnie obejrzał się na żonę i córkę.

— Nie, ja byłem w domu Smitha, — rzekł pan Farrere. — Zresztą jeżeli pan temu nie wierzy, ja mogę pójść tam jeszcze raz dzisiaj i zobaczymy, czy pan odważy się tam przyjść.

A jeżeli pan nie przyjdzie, to ja będę opowiadał o tern po całem mieście. Niech mi darmo nie przepadnie spędzona tam noc.

— O, Teddy!... — ze drżeniem w głosie wy­

krzyknęła panna Ward.

— Co pan tam widział? — zapytał przera­

żony kapitan.

— Zupełnie niewinne rzeczy, niech się pan nie przestrasza, — wyrzekł pan Farrere spokoj­

nie. — Bardzo interesujące pomimo to rzeczy.

— Naprzykład.

.— Przyznam się, że to brzmi nawet trochę głupio,.ale widziałem złamaną gałąź, która sa­

ma poruszała się po trawie,

Kapitan patrzył na pana Farrera zupełnie oszołomiony.

— A jeszcze co? — zapytał głosem ochry­

płym ze wzruszenia.

— A jeszcze postać w bieli, wybiegającą z hałasem z domu — ciągnął, pan Farrere dalej,

— która wymachiwała rękami i przebiegała sad jak biały obłok. Pan mi prawdopodobnie nie wierzy? Ale jeżeli pan tam przyjdzie dzisiaj w nocy, to może pan sam to wszystko zobaczy.

— I pan... pan się nie zląkł? — ze zdumie­

niem zapytał kapitan.

Pan Farrere1 pokręcił głową.

— Takiemi drobnostkami mnie nie przestra­

szy — odparł z prostotą. — Wstydby mi było, gdybym się bał podobnych głupstw. Przecież ani gałąź, ani biała postać nie mogły mi wyrzą­

dzić żadnej szkody.

— A... pan widział twarz., tej postaci w bieli? — zapytała nerwowo panna Ward.

Pan Farrer zaprzeczył gestem.

— A jakiego ona była wzrostu ? — zapytała panna Ward.

— Czy pan ją dobrze widział? — dorzucił kapitan.

— Jakże! — odparł pan Farrer, patrząc na niego z perfidną życzliwością. — Na własne oczy widziałem ducha! Ja nazwałbym go ucie­

kającym w strachu duchem.

— Uciekającym... — zaczął kapitan i urwał.

— Duch wszedł przez furtkę, — ciągnął pan Farrere. — Miał wysoką, zgrabną postać z woj-, skowem zacięciem. Był w przybliżeniu pańskie­

go wzrostu, panie kapitanie, i był ubrany w prześliczną, przeźroczystą białą szatę, która sięgała mu do kolan.

Pan Farrer zatrzymał się w naiw-nem zdzi­

wieniu i wstał, patrząc na pannę Ward, która zakrywszy twarz chusteczką, trzęsła się poprę- stu ze śmiechu w swym bujającym fotelu.

—i Do samych kolan, — powtórzył jeszcze raz. — Duch powoli ruszył ścieżyną, ale nagle, mniej więcej na połowie drogi od domu, zatrzy­

mał się i zawołał mnie po imieniu. Ja, ma się rozumieć, zdziwiłem się, ale zanim zdążyłem po­

dejść do ducha, aby go uspokoić i ośmielić...

— No, dosyć tych głupstw! — przerwał ka-

Niezwykły pojazd,

.— Cóż to za dzłwaczy pojazd?

— Ano. żona zgubiła klucz od ga­

rażu i teraz muszę wozić cała szopę.

W kłopocie.

— Powinszować. Słyszałem, że jesteś zarę­

czony z panną niezwykłej urody.

— To mnie właśnie martwi; moi wierzyciela posądzają mnie, że się żenię z miłości.

W sądzie.

Sędzia: W roku bieżącym stajesz oskarżo­

ny już o ósmą kradzież.

Podsądny. Muszę przyznać, panie sędzio, że rok miałem wyjątkowo pomyślny.

W poniedziałek z rana.

— Cóż to wam w rękę?

— A to proszę pana majstra, jak w niedzielę w nocy powracałem do domu, ktoś mi nadepnął na rękę.

Diagnoza.

— Uważacie, moja kobieto, wasz mąż ma zimnicę. Musicie go dobrze pilnować.

— Zimnicę, powiada pan konsyljarz? No, chwała Bogu. Dopóki się jeszcze żadna łacińską choroba nie przyplątała, to z tego wyjdzie!

Sierota.

— Tak, mój panie, jestem samotny na świę­

cie, nie mam zupełnie krewnych.

— Czy wymarli?

— Jeszcze gorzej: wszyscy się zbogaciTi.

Uprzejmie.

Młody człowiek do panny:

— A może ja panią nudzę mojemi zwierze­

niami ?

— Ależ bynajmniej: przez cały ten czas my­

ślałam o czem Innem.

pitan, szybko podnosząc się z krzesła i wypro­

stowując się w całej okazałości.

1— Pan sam się mnie dopytywał! — odparł pan Farrere z urazą w głosie.

— Tak sam, — wyrzekł kapitan, ciężko chwytając oddech. — Wiem, że sam, ale czuję, że, jeżeli jeszcze dłużej posłucham pańskich zmyślań, to zachoruję. Najlepsze, co pan może teraz zrobić, to wziąć tę niemądrą śmieszkę pod rękę i pójść z nią na spacer. A o duchach szr,...

milczeć i koniec.

Hrabia Damian

Powieść historyczna z ośmnastego wieku.

259) (Ciąg dalszy).

Na zamku, pan wojewoda Horain wi­

tał obu Puławskich nietylko jako do"

wódców konfederacji, ale także jako bli skich krewnych. Dumnym był z nich nie mało, albowiem imię Puławskich powta rżano w całym kraju z szacunkiem i u-

; wielbieniem.

Szlachta brzeska calemi gromadami przystawała do konfederacji; hojną rę"

ką sypano ofiary na wojnę, a te służyły do uzbrajania licznych ochotników.

Pan Puławski nie marnował czasu w Brześciu, lecz ćwiczył ochotników. — Szlachta wprawna do szabli, wzrosła niejako na koniu, z łatwością wykony­

wała obroty wojenne; więcej mozołu i pracy potrzeba było do wyćwiczenia o"

chotników pochodzenia nieszlacheckie-

KO. ,

Najwięcej powiększył się oddział pa"

na Szyca, bo w lesistej okolicy Brześcia mnóstwo było leśników, gajowych i my iśliwych, którzy przywykli do trudów życia łowieckiego, obyci z walkami z drapieżnym zwierzem i zahartowani na niewygody, posiadali wszelkie przymio­

ty dzielnego żołnierza.

Wielcy panowie, utrzymujący od"

działy kozaków nadwornych, oddawali ich pod komendę pana marszałka- Skut­

kiem tego ogólna liczba wojska paia Puławskiego wzrosła niebawem do 300U ludzi. Z wieści zaś, dochodząych z głę"

bi Litwy wnosił pan marszałek, że im dalej posuwać się będzie, tern więcej wojsko jego się powiększy.

To powodzenie konfederatów nie po zostało tajnem Moskalom. Dowiedzieli się o niem przez szpiegów i postanowili czemprędzej udać się pod Brześć, aże­

by konfederację zgnieść w zarodzie i do rozszerzenia jej nie dopuścić. Zabraw"

szy tedy kilka tysięcy żołnierzy, będą­

cych najbliżej, ruszyli na Brześć-

Lecz i pan marszałek miał szpiegów i rychło o wyprawie Moskali się dowie dział. Nie czekając, aż nadejdą pod miasto, wziął część żołnierzy swoich, najlepiej wyćwiczonych i wyszedł na spotkanie nieprzyjaciela.

Gęste lasy ułatwiały natarcie na Moskali. Chcąc dobić do miasta, musie1;

oni przez lasy przechodzić, a ponieważ nie przypuszczali, ażeby Puławski miał odwagę z małem wojskiem ich zaczepić, szli spokojni.

Co więcej; Pawlikowski wyproś1!

sobie u marszałka jako łaskę, aby mógł iść sam lub posłać kogo ze swojego od­

działu, któryby przebrawszy się w strój chłopski, udał mieszkańca tych stron, —

idącego drogą i niby przypadkiem spo tykającego Moskali. A był w oddziale jeden, nazwiskiem Broją, bardzo zręcz­

ny w tego rodzaju sprawach. Tego wy­

słał Pawlikowski, przykazawszy mu wielką ostrożność i pouczywszy, jak Moskali ma wieść.

Idą tedy Moskale lasem, gdy w tern ujrzeli chłopa, który na ich widok bar"

dzo się przestraszył i uciekać zaczął.

— Stój, stój! — krzyknęli, a gdy nie posłuchał wezwania, puścili się za nim i niebawem go ujęli.

— Skąd ty ?

— Z Brześcia do domu idę.

— Konfederaci sa w Brześciu?

— Sa.

— Wielu ich jest?

— Niewielu, bo pan Puławski wy­

szedł dziś z miasta.

— Dokąd ?

— Nie wiem, ale mówią, że na Mo­

skali.

— W którą stronę wyszedł?

— Właśnie w tę samą- Widziałem też konfederatów w lesie.

Oficer, przesłuchujący chłopa, za"

trwożył się, zatrzymał oddział i czem­

prędzej skoczył ku generałowi dowo­

dzącemu, meldując, co od chłopa sły"

szał.

Generał kazał chłopa przed siebie przywieść i jeszcze raz dokładnie ba­

dał. Chłop powtórzył to samo, co przed.

oficerem. Jasną tedy było rzeczą, że konfederaci na drodze uczynili zasadz­

kę. Co uczynić; czy iść dalej, czy s#

cofnąć.

Chłop stał pokornie przed generator!

i patrzał obojętnie wokoło, jakby nic nie rozumiał z tego, co Moskale do siebie mówili. W istocie zaś przebiegły Bro"

ja, (on to bowiem był) wiedział dobrze, co mówią, bo rosyjski język znał. Sły­

szał tedy, jak jeden z oficerów rzekł:

— Gdybyśmy mogli inną droga obejść zasadzkę i nie zatrzymując się, zdobyć miasto, wtedy odcięlibyśmy kon federatów.

Generałowi spodobała się tą myśl,

ale rzekł: _ _

— Kto wie, czy inna droga istnieje •

— Spytajmy tego chłopa, on będzie wiedział — rzekł na to oficer.

— Pytajcie go tedy.

Oficer zwrócił się do Breji i zapyta'

po polsku: ,

— Do miasta można zapewnie dojsc jeszcze inną drogą?

— Można, ale trzeba iść dłużej, ta tutaj jest krótsza.

— Wskażcie nam tę drogę, a w#a

grodzimy was hojnie. -

Broją spojrzał z podełba na oficera przez chwilę się niby wahając, odrzek .

— Nie mogę. bo gdy się konfederat dowiedzą, powiesza mnie-

śCiąg dalszy nastąpi)*

Cytaty

Powiązane dokumenty

lików polskich dotknęła, oprócz rozmaitego rodzaju kar i kontrybucyi corocznie nakładanych tytułem podatku od dochodów, przenoszącego nieraz całoroczny dochód

Wybrano formułę stanowiska prezydium komisji stomato- logicznej WIL.Aby jednak nie zawracać sobie głowy zwoływaniem prezydium, ryzykiem, że się nie zbierze albo, nie daj Boże,

obowiązki administratora danych związane z zabezpieczaniem danych wiążą się ściśle z realizacją zasady poufności. obowiązki te odnoszą się do organizacyjnych

Zarysowana zostanie postać Homera, przedstawione będą cechy gatunkowe eposu i wreszcie opowiedziana przez nauczyciela historia stanowiąca wstęp do lektury i analizy fragmentów

Panuje również zgoda co do tego, że społeczeństwo obywatelskie, bez względu na to, jak rozmaicie można definiować to pojęcie, odnosi się do zjawisk o charakterze dynamicznym i

rostwa w Świętochłowicach odbywać się będzie w Brzezinach od 23 kwietnia 1934 roku począwszy tylko jeden targ w tygo- mianowicie w piątek. O ile na dzień adnic

3UDFH Z GUHZQLH RUD] PRQWDĪ RGE\á\ VLĊ Z SU]\VSLHV]RQ\P WHP-

Dwudziestego marca 1950 dyskusja na temat obiektywności bądź subiektywności dobra (tak to się wtedy mówiło) była dość burzliwa, a jej temperaturę podnosiło