• Nie Znaleziono Wyników

Rok 1894. Właściwy początek Młodej Polski

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rok 1894. Właściwy początek Młodej Polski"

Copied!
26
0
0

Pełen tekst

(1)

Radosław Okulicz-Kozaryn

Rok 1894. Właściwy początek Młodej

Polski

Wiek XIX : Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 5

(47), 7-31

(2)

R O K V (XLVII) 2 0 1 2

R a d o s ł a w O k u l i c z- K o z a r y n

R

o k

1 8 9 4

W ł a ś c i w y p o c z ą t e k M ł o d e j Po l s k i

Q z a ł u n i e s i e ń W ł a d y s ł a w a P o d k o w i ń s k i e g o należy do najbardziej znanych, chociaż z pew nością nie do najlepszych obrazów m łodopol­

skich. D ość często parodiowany, ale jeszcze częściej tylko pow ielany i cyto ­ wany: w podręcznikach, na okładkach, plakatach, stronach www, T-shirtach (będących w stałej ofercie straganów w krakowskich Sukiennicach), otoczony jest nie tylko sław ą, lecz także - ja k to uw idaczniają owe koszu lki - aurą ekshibicjonizm u, która tow arzyszy mu od m om entu pow stania. Już pod­ czas pierwszego specjalnego pokazu w Zachęcie w m arcu i kw ietniu 1894 roku Szał zobaczyło „aż 12 000 w idzów ” 1, głów nie żądnych sensacji, to jest ujrzenia tajem nicy wielkiej i tragicznej nam iętności artysty do pewnej m ę­ żatki z w yższych sfer. Jakby m ało było tego rozgłosu, na zakończenie poka­ zu P o d k o w iń sk i publicznie zn iszczył sw oje dzieło w geście agresji, który m ożna by uznać za prekursorski wobec sztuki następnego w ieku, a w w y ­ w iadzie udzielon ym W ikto row i G o m u lick iem u - u z u p e łn ił ten gest k o ­ mentarzem :

1 E. Charazińska, W ładysław Podkowiński, W rocław 2002, s. 65. M iał w tym wprawdzie i P o d k o w iń s k i p o p rz e d n ik a w rz e ź b ia rz u A n to n im K u rz a w ie , k tó r y ro z b ił m od el zaprojektow anego przez siebie p om n ika A d am a M ick iew icza; na ten temat zob. m .in .: D. K ie la k , F ig u ry kryzysu : rzeźba w m ło d o p o lsk ie j p o w ie śc i o artyście, W arszaw a 2007.

7

R ok dziew ięćdziesiąty czw arty... Sześć lat do końca w iek u ... T in -de-siecle\... h a ?... c o ? ...

(3)

ch w ila b yła p ie k ie ln a . R o zd z ie ra n e p łó tn o w y d a w a ło g ło s p o d o b n y do k rzyku . A gdy w otw orze, na k ilk a łokci d łu gim , błysnęło białe drzew o ru sztow ania, strach

m ię z d ją ł... bo podobne to było do kości, bielejących w rozpłatanym trupie.2

Była więc to w iw isekcja posunięta aż do granic ostatecznych, próba ana­ tomicznego odsłonięcia jak najgłębszych w arstw ludzkiego wnętrza. W obu aktach, w pierw szym , niejako ilustrującym charakterystyczn y dla ówcze­ snej m entalności splot m etafizyki i naturalizm u, i w d rugim , zam ieniają­ cym dzieło w proces d ochodzen ia do kresu poznaw czych i w yrazow ych m ożliwości indyw iduum - w obu tych aktach m łodzi tw órcy m ogli o d n a­ leźć w łaściw y sobie rom antyczny pęd ku ideałowi i jednoczesną fascynację m rocznym i siłam i psychiczno-som atycznym i, a także metodę niecofającej się przed niczym introspekcji, uprawianej zresztą często pod w pływ em teorii nerw ow ości3. Szał odegrał w Polsce rolę manifestu nowej sztuki4, a Podko- wiński - wbrew oczywistemu powodzeniu dzieła, ale w zgodzie z trybem życia, jaki prowadził - stał się sztandarowym przykładem artysty odrzuconego.

Już po śmierci malarza w styczniu 1895 roku Szał marzeń - tak brzmi inna nazwa obrazu - odrestaurowano i obwożono po całym kraju. We wrześniu płótno pokazywano w Krakowie, co, jak wiadomo, znalazło oddźwięk w gło­ śnym dram acie Jana Augusta Kisielewskiego W sieci. „Podkow ińskiego w i­ dzieliście Szał... szalonego Podkowińskiego szalony SzałV

'5

- pyta Szalona Julka, identyfikując się z obrazem niem al fizycznie, ba, widząc w nim narzę­ dzie, za pom ocą którego wciąż działa artysta: „on sam , on, Podkow iń ski, [...] chwycił mnie za włosy i szarpał, darł, targał [...] tak mnie cudownie bił k o p ytam i sw o jeg o czarnego dem ona” 6.

Kisielewskiem u niewiele było trzeba, by uzyskać efekt parodystycznego przerysow ania. W zasadzie skondensow ał on tylko w ypo w ied zi tych k ry ­ tyków, którzy niejako połączyli swe głosy w jeden hym n na cześć „płótna 2 W. G om ulicki, U twórcy „S z a łu ”, „K ra j” 1894, nr 18 (przedruk w: Teksty o m alarzach.

A ntologia polsk iej krytyki artystycznej, w yb., u ło żył i przedm . op atrzył W. Juszczak,

W rocław 1976, s. 97).

3 Zob. K. K ło siń ska, Pow ieści o „w ieku n erw o w ym ”, Katow ice 1988, s. 27. 4 Zob. W. W ierzchow ska, W ładysław Podkow iński, W arszaw a 1957, s. 47.

5 J.A . Kisielewski, W sieci, w: tegoż, Dram aty, oprać. R. Taborski, W rocław 1969, s. 94. N ie jest to, być m oże, je d y n e od w o ła n ie do tw ó rczo ści P o d k o w iń sk ieg o . M arche

fu n e b re Fryderyka Chopina, w ykonyw an y przy Julii C hom ińskiej przez Jerzego Bo-

reń skiego, d id a sk a lia określają jak o „m elo d ię c zarn ą”, „ciem n e d ź w ię k i” niczym „cz a rn a pajęcza nić” (s. 61). Tony „zbliżają się ciche” do C h om iń sk iej, „m u zyka ku niej idzie”. N adanie ponurej b a rw y upersonifikow anym dźw ięko m p ozw ala łączyć tę scenę z transpozycją utworu Chopina, którą m alarz przeprow adził w sw oim M ar­

szu żałobnym z 1894 roku.

(4)

sym bolicznego”, „fan tazji m a la rsk ie j”, „snu gorączkow ego”... K azim ierz Przerwa-Tetmajer na przykład w recenzji publikowanej na łamach „Kuriera Codziennego” ujrzał na płótnie Podkowińskiego „szalonego rum aka godne­ go [...] na bajeczne boje olbrzym ie Króla-D ucha nieść w idm o”. Pisał poeta:

ten ru m ak s z a l o n y to s z a l e ń s t w o jej p ragn ień , w ulkan jej nam iętności lawą zionący i w ichrem zionący, to s z a ł jej k rw i, jej w yo b raźn i i jej ciała. Koń jest potężny w s z a l o n y m ruchu itd.7

T etm ajer p rz e k ła d a w izję m alarsk ą na w izję p o etyck ą, eksploatując ty tu ł obrazu. Jest to sw oista postać zasady „m ów ienia z w nętrza dzieła” - by odwołać się tu do term inów zaproponowanych przez M ichała G ło w iń ­ skiego - od m ian a „intertekstualnej m ow y pozornie zależnej” 8, która w y ­ k ra cza poza literatu rę i obejm uje sobą w szystkie w y p o w ie d zi arty sty c z ­ ne, zak ła d a w sp ó ln o ść sztu k. T etm ajer m ia ł do d ysp o zy cji ty lk o jed n o słowo, ew entualnie dwa słow a tytułow e, ale na początku swojej interpre­ tacji zaznaczył, że i tak sam obraz bez n azw y m ówi o sobie w sposób dla w yczulonego i kompetentnego odbiorcy wystarczająco wyraźny. Pierwsze zdanie recenzji jest zresztą m ajstersztykiem , doskonałą m ieszanką znaw ­ stwa i nonszalancji: „N ie wiem , ja k i jest tego obrazu tytuł - m ówi poeta - podobno Szał, i ten w ydaw ałby m i się najw łaściw szym ” 9.

Jednak ty tu ł obrazu Podkow ińskiego ma też swoje intertekstualne od­ niesienia. M a również podbudowę scjentyczną - w neurologii, psychologii i psychiatrii, zafrapowanych badaniem niezw ykłych stanów psychicznych.

Słowo w racało do łask w literaturze od końca lat osiem dziesiątych, kiedy to kolejne pokolenie „rozu m n ych szałem ” zaczęło u pom inać się o swoje m iejsce w życiu publicznym , odwołując się do topiki rom antycznej, a ściślej do młodego M ickiewicza. M łodzi poszukiwali zatem początku na m iarę tego sprzed siedem dziesięciu lat. A n d rzej N iem ojew ski w w ierszu M oritu ris (z października 1889 roku) przeciwstawiał pokoleniom odchodzącym „m łódź szaloną” (w inn ym sform ułow aniu: m łódź w zlatującą „na skrzydłach sza­ łu ” 10). Jakkolw iek sam ośw iadom ość debiutujących w tych latach twórców była częściej zabarw iona rezygnacją, to jednak odw ołania do „szału ” wraz z pokrew nym i mu „burzam i”, „w ichram i”, „huraganam i”, „orkanam i”, „m o­ rzami rozhukanymi”, „płomieniami” i „wybłyskami” pojawiały się w literaturze 7 Teksty o m alarzach ..., s. 92.

8 M. G łow iń ski, Ekspresja i em patia. Studia o m łodopolskiej krytyce literackiej, K raków

1997

» s. 159.

9 Teksty o m alarzach ..., s. 92.

10 A. N iem ojew ski, M orituris, „O gnisko” 1889, nr 3; cyt. za: K. W óycicki, A dam Asnyk

w śród p rą d ó w epoki. (M ateria ły i opracow ania), W arszaw a 1931, s. 14 8 -14 9 .

(5)

dość często, najczęściej zaś w tekstach o charakterze deklaratyw nym bądź postulatyw nym . „Szał w alk i” pociąga m łodego Jerzego Żuław skiego, który staw ia sobie za zad an ie „b ól zw ątp ien ia” - „w h ym n p rzek u ć śpiew any w zw ycięskim obłędzie” 11. Nawet M iriam jako autor tomu Z czary m ło d o ­

ści, w ydanego w 1893 roku, w apostrofach do pieśni i poezji o d rzu cał ciężar

pesym izm u, stęskniony „do radosnych szałów ”, „do potężnych natchnień”, „grzm iącego tchnien ia b urz”, do „d źw iękó w u rag an u ” (H ym n do poezji, [inc.:] Posępny, ciężki lo s...)12. A n ton i Lange natom iast w w ielce udanym wierszu Nie, ja m nie kochał wcale, dopow iadał m yśli nurtujące jego w spół­ czesnych i - w intencji bez wątpienia polem icznej - w ydob yw ał na jaw ich sprzeczną naturę; słowo „szał” uw ydatnił w przerzutni i jeszcze trzykrotnie powtórzył:

Syny rozczarowania - new rozy - zwątpienia - Zew sząd wchłaniam y w siebie jadow ite tchnienia W ieku, co m ówi: Ja wam ironią uśm iercę

Każde bicie serc waszych - Dzisiaj nasze serce Tak m ózgiem przesiąknięte, że już być nie um ie Sercem . Sam o się m ózgiem stało. N ie rozum ie Szału. Byliśm y niegdyś rozum ni sw ym szałem. Dziś jesteśm y rozum em szaleni. Kochałem M ózgiem . A le ja nie chcę, by mój m ózg był w szale, Nie, ja nie um iem kochać, jam nie kochał w cale!13

Lange w 1893 roku opublikował w „Przeglądzie Tygodniow ym ” szkic za­ tytułow any Twórczość i obłęd, w którym - w sposób w yw ażony - zrelacjono­ w ał poglądy na geniusz i szaleństwo, przeciwstawiając znanym już wówczas bardzo szeroko m aterialistycznym poglądom autora ogłoszonej trzydzieści lat wcześniej G enio e fo llia Cesarego Lom brosa, prace now szych autorów, zwłaszcza D ie dichterische Einbildungskrafł und W ahsinn W ilhelm a Dil- theya. Dla ujęcia fizjologicznego szukał przeciwwagi w teoriach w yższego życia psychicznego, by w końcu powiedzieć, że artysta „z jednej strony tkwi [...] w jedności pierwotnej, z drugiej w jedności ostatecznej żyw iołów ” 14.

W obec n aelek tryzo w an ia atm osfery um ysłow ej p o jęciam i n iejako już usam odzielnionym i, nie wydaje się ważne, że Podkow iński raczej m alował 11 J. Ż u ław sk i, Wiersze, wyb. i wstęp A .Z . M akow ieckiego, W arszaw a 1982, s. 25, 28

(wiersze N urek, M oje życie).

12 Oba w iersze m ia ły sw ój p ie rw o d ru k w „ Ż y c iu ” w 1887 ro ku ; Z . P rz e sm y c k i (M i­ riam ), W ybór poezji, wyb. i oprać, tekstu T. Walas, K raków 1983, s. 8 6 -8 8 ,119 . 13 A. Lange, Rozm yślania i inne wiersze, wyb. i wstępem poprzedził J. Poradecki, W ar­

szawa 1979, s. 217 (zob. też Nota edytorska na s. 243).

(6)

niż czytał. W iktor G om u licki, opisując sam otnię „tw órcy S zału ” jako tło rozm ow y z artystą o sztuce, skonstatował: „książek nie dostrzegłem ”15. N aj­ w yraźniej w 1894 roku, w którym złożył w izytę artyście, nie trzeba już było słowa „sz a ł” z książek w yczytyw ać. A ściągnięte z powietrza, doprowadziło do potężnego w yładow ania.

Fascynujące losy Szału marzeń zasługiw ałyby na osobne studium albo nawet na osobną kon ferencję i p o kon feren cyjn y zbiór an aliz, ja k ich d o ­ czekała się M elancholia Jacka M alczew skiego, dzieło ukończone również w 1894 roku16. N a rewersie tego słynnego płótna znajduje się kartka z napi­ sem: ,,Prolog/(W idzenie) (W iek ostatni w Polsce) (Tout en siecle)17. N a awer- sie, w lew ym górnym narożniku obrazu, ujęty od pleców, w pozie ciężkiego melancholijnego zadum ania siedzi przed sztalugam i m alarz - m ężczyzna pochylony pod ciężarem niem łodych już lat i czarnych m yśli18. Zw rócony jest ku przeszłości narodowych zrywów i klęsk. Jego wizja - „synteza całego stulecia” 19, podsum ow uje jeden etap tw órczości i otw iera perspektyw ę na inne dzieła, przede wszystkim na rozpoczęte w następnym roku Błędne koło. Bohater M alczewskiego zrzuca z siebie brzemię historii zbiorowej i własnej, widzi się na powrót w postaci owego chłopca na górze drabiny, w centrum kręgu w irujących postaci - wobec ogrom u m ożliwości, przed jakim stawia m łodość, i nieodłącznej od niej m ęki w yboru.

Kreśląc szersze tło przewartościowań dokonujących się w sztuce Malczew­ skiego, Andrzej Jakimowicz zwrócił uwagę na wzmożony napór obrazów m ar­ twych i żywych: panoram, dioram, wystaw objazdowych, ruchomych fotogra­ fii. .., jakiemu podlegał uczestnik życia kulturalnego, począwszy od połowy lat dziewięćdziesiątych; nota bene Malczewski od uczestnictwa w nim nie stronił20.

Tak więc - wylicza autor pracy o malarzu i jego epoce - 15 stycznia 1894 roku w Warsza­ wie W ojciech G erson i Franciszek Żm urko „przy p om ocy urodziw ych w arszawianek”

15 W. G o m u lick i, U twórcy „S z a łu ”..., s. 97.

16 Zob. „M elan ch olia” Jacka M alczewskiego. M ateriały Sem inarium Instytutu H istorii

Sztuki (JAM i M uzeum Narodowego w Poznaniu. Rogalin 17 - 18 gru dnia 1998, pod red.

P. Juszkiew icza, Poznań 2002.

17 Zob. tam że, w klejka. Nota bene, analogiczny, trójdzielny blejtram w id n ieje w p ra ­ cow ni m alarza, na d alszym planie M elancholii.

18 Zob. J. P uciata-Paw low ska, Jacek M alczew ski, W rocław 1968, s. 72. 19 A. Ł aw niczakow a, Jacek M alczewski, W arszawa 1976, s. 30.

20 T. B u d rew icz, A sn yk m iędzy sym bolizm em a socjalizm em . (P rzeoczone konteksty

„Szkicu do współczesnego obrazu” ), „P race Polonistyczne” 2000, seria IV, s. 10 3-10 4 ;

D. Kudelska, P ra w d y w spółczesności we współczesnych obrazach. D yskusja p oetó w

z P o dko w iń sk im i M alczewskim w tle, w: Praw da w literaturze. Studia dedykow an e prof. Stefanow i Saw ickiem u, pod red. A . Tyszczyka, I. Piekarskiego i J. Borow skiego,

(7)

odtworzyli en action obraz Henryka Siemiradzkiego Chopin u R adziw iłła. W czerwcu tegoż roku odbył się we Lwowie z okazji Powszechnej W ystawy Krajow ej osobny p o ­ kaz Panoram y racławickiej21,

przy czym widow iska takie często prezentowano wielokrotnie - w różnych m iastach.

N ajw iększe program ow e kom pozycje M alczew skiego poprzedzał reali­ styczny jeszcze, ale zwiastujący poszukiwanie nowych form w yrazu M alar-

czyk - Introdukcja z 1890 roku22. Te trzy - ja k to określił Kazim ierza W yka

- „program y ułożone w kształt m alarsk i” nie tylko dla artysty, lecz także „dla najbliższej mu epoki posiadają znaczenie zasadnicze”23. Tworząc try p ­ tyk z M elancholią w centrum, czterdziestoletni m alarz przystąpił do ruchu młodej sztuki. W następstwie tego aktu zainteresowani jego dziełem k ry ty­ cy „zgłosili akces do języka pojęć i walorów obowiązujących m łodopolskie­ go artystę” 24. Argum entując na rzecz tej ostatniej tezy, znakom ity historyk literatury sięgnął po studium o Jacku M alczewskim z 1903 roku niedawnego strażnika naturalistycznej ortodoksji, Stanisława W itkiewicza, który pisząc o Błędnym kole, w pada w manierę Przybyszewskiego i głosi świętość sztuki. W arto tu przytoczyć obszerniejszy fragm ent, jako że m owa w nim również - jak i w om ówieniu M elancholii - o postaciach „napiętnowanych siłą uczu­

cia” 25, „wijących się w bólu i szalejących radością”:

B ł ę d n e k o ł o życia niesie się dokoła świecącej w czerwonym blasku postaci chłopca, który [...] zapatrzony w ten zawrotny szał życia, upuścił wycinane w kartonie patrony jak ich ś k o n w en cjo n aln ych , bezdusznych k ształtów [ ...] . Z a g a d k a M alczew skiego pojęć o sztuce rozwiązana. Na świetlistych jej w yżynach widzi się szczyt zjawisk życia

21 A. Jakim o w icz, Jacek M alczew ski i jego epoka, W arszaw a 1970, s. 86.

22 M ow a tu o p ow stałym w 1890 roku M ularczyku, zw an ym też Introdukcją lub P ro ­

logiem . D ru gi obraz pod tytułem M alarczyk (rozszerzanym też do postaci M alarczyk i jego M uza), a w y m ie n ia n y niekiedy pod nazw ą Podszepty, p och od zi z 1898 roku. Introdukcja ma swoją kontynuację w Błędnym kole, a M elancholia, podejm ująca wąt­

ki m artyrologiczne z lat osiem dziesiątych, od zyw a się potem jeszcze w ielokrotnie w innych dziełach, m .in. Portrecie A dam a A snyka z m uzą, W idzeniu, N atchnieniu

m alarza. Pom im o ich w y m ia ru program ow ego obrazów tych nie n ależy traktow ać

jako światopoglądowych i artystycznych rozstrzygnięć, ale raczej ja k o zapis etapów nigdy do końca nierozstrzygniętej w alki wewnętrznej. Zob. m .in.: J. Puciata-Pawłow- ska, dz. cyt., s. 71 i n.; A. Jakim ow icz, dz. cyt., s. 1 1 0 - 1 11 ; A. Ł aw niczakow a, dz. cyt., s. 29 i n.

23 K. W yka, Thanatos i Polska, czyli o Jacku M alczew skim , K ra k ó w 1971, s. 34. 24 Tam że.

25 S. W itkiew icz, Jacek Malczewski. (Fragment), „K ry ty k a ” 1903, s. 111; zob. też: K. W yka, dz. cyt., s. 35.

(8)

- ludzką duszę w jej najrozm aitszych przejaw ach, na tych też w yżynach dusza arty­ sty w yzb yw a się z w szelkich konw enansów , z w szelkiej rutyny, szablonu, od rzu ca p atro n fo rm u łe k i tw orzy w bezpośrednim związku z wszechświatem .26

Podobnych słów użył współcześnie inny artysta, Antoni G aw iński, tw o­ rząc osobliw e, narracyjn e streszczenie dzieł M alczew skiego. W artykule

M alarczyk i jego m uza, zakładając milcząco nadprzyrodzoną wspólnotę in ­

d yw id ualności twórczych, jeden z etapów historii bohatera ujął tak, jakby b yły one odzwierciedleniem losów Podkowińskiego:

Przebogata, potężna dusza m alarczyka pożądała walki, pożądała otchłani, pożądała pozn an ia siebie sa m e go ... O depchnął precz szablony zużyte i w ytarte, został sobą i run ął w w iru ją ce ob łęd n ie, szalone koło zjaw isk - duszę swą o d d ał u d ręczeniom p ozn an ia, z których w yszła oczyszczona, ja k przez m istyczną całopalną obiatę.27

K azim ierz W yka tw ierdził, że autotem atyczny tryp tyk M alczew skiego an tycyp u je a r ty k u ły p ro gram o w e A r tu r a G ó rsk ieg o i S tan isław a P rz y ­ byszew skiego, M aria Poprzęcka postaw iła tezę bardziej stanow czą i jakb y przerysow an ą, ja k o b y to głów nie ówczesne w y p o w ied zi m alarsk ie, a nie literackie sp e łn iały k ryteria w łaściw ych program ów artystycznych epoki. Kiedy jed n ak pisze o M elancholii i Błędnym kole, iż

płótna te szokująco odm ienne od przyjętych zasad obrazowania, rażące przestrzenną i stylistyczną niespójnością, są zarazem utrzym ane w bardzo starej form ule ik on o­ graficznej, zgodnie z którą wyobrażenie pracowni artysty służy alegorycznej wykładni poglądów na sztukę28

- to przecież ta ich niejednorodność znajduje odpowiedniki, choć na pewno nie aż tak sp ek tak u larn e, w utw orach Z en o n a Przesm yck iego , L u d w ik a Szczepańskiego, Jerzego Żuławskiego, Jana K asprow icza..., a uzasadnienie m iędzy innym i we wstępie do Szkiców M arii Kom ornickiej. Inna sprawa, że synkretyzm n ieob cy był nawet tak spójn ym propozycjom artystyczn ym , ja k dość szeroko u nas kom entowana, a proklam owana w 1886 roku przez Jeana M oreasa doktryna sym bolistyczna.

Jeżeli ukończone w 1894 roku „w ielow arstw ow e dzieło” Leona W yczół­ kow skiego D ru id ska m ien iały (pierw sza w ersja - 1892), spajając ze sobą

26 Tam że, s. 108.

27 A. G a w iń sk i, M alarczyk i jego m uza, w: Teksty o m alarzach ..., s. 275 (pierw odruk: „W ędrow iec” 1903, nr 41).

28 M. Poprzęcka, Pochw ała m alarstwa. Studia z historii i teorii sztuki, G d a ń sk 2008, s. 246. N a tem at ikon ografii m otyw u zob. n iezm iernie ciekaw y a rty k u ł A n d rzeja Pieńkosa W idm a w pracow ni na przestrzeni wieków. Garść uwag około „M elan ch o lii” (w: „M ela n c h o lia ” Jacka M alczew skiego..., s. 45-57).

(9)

inspiracje Słowackim i Nietzschem29, poprzedza, tak samo w duchu nadczło- wieczeństwa heroiczny, rozogniony pejzaż Giewont o zachodzie słońca (1898) i pro w ad zi do w iz ji gór w rap so d ach Stan isław a W ysp iań sk ieg o , poezji i prozie Tadeusza M iciń skiego - to dobrze znany obraz O lgi B ozn ań skiej

D ziew czynka z chryzantem am i z 1894 roku nie w ydaje się niczym więcej,

jak tylko nastrojowym portretem. Tymczasem to pozbawione jakiejkolwiek ostentacji, niem al m on o ch ro m atyczn e dzieło p rz e ła m y w a ło u św ięcon e re g u ły doboru b arw i w sposób równie niezauważalny dla dzisiejszego od­ biorcy nobilitowało szarość postaci za pom ocą b iałych ch ryzan tem , atry­ butu cesarzy japońskich, kwiatów egzotycznych, w Europie schyłku wieku zupełnie now ych30, a do tego cieplarnianych, czyli m aeterlinckowskich. To propagowany u nas głównie przez M iriam a autor Les serres chaudes m iał - w edług szw ajcarskiego k rytyk a, W illiam a Rittera - patronow ać Chryzan-

themowi, jak pierwotnie nazywano ten obraz. Boznańska - napisał on w 1896

roku w swojej krótkiej, ale gęstej znaczeniowo nocie

-urzeczyw istniła id eał postaci stworzonej przez M aeterlincka, dając w izerunek jasn o ­ włosej, bladej dziewczynki, o dziwnych i niespokojnych oczach ja k krople atram entu, co zdają się w ylew ać na przezroczystą tw arz. D ziecko zagadkow e, p rzypraw iające o szaleństwo tych, którzy patrzą na nie zbyt długo, M elisanda sześcioletnia z a ry sto ­ kratycznych sfer jakiejś dzisiejszej m etropolii3'

- M onachium , W iednia, K rak o w a...

Po co jed n ak tyle uw agi pośw ięcać poszczególnym dziełom , istotnym przecież nie tyle, czy nie tylko, jako utwory wartościowe artystycznie, lecz także jako elem enty rozleglejszej całości? C zy nie stosuje się w ten sposób anachronicznego modelu „ekspozycji m uzealnej”, który - jak twierdzi Teresa Walas - „uw zględnia w planie ogólnym raczej związki przylegania niż za­ leżności przyczynow o-skutkow e” 32? W yodrębnia się przed m ioty i zawęża nadm iernie spojrzenie, tracąc z oczu epokę, do której one należą. I po co w takim razie izolować rok 1894?

29 J. M alinow ski, Im itacje świata. O polskim m alarstwie i krytyce artystycznej drugiej p o ­

łow y X IX w ieku, K rakó w 1987, s. 156: „W ystaw ienie tego obrazu w Salonie K ryw u lta

[...] w dwa m iesiące po Szale uniesień W ładysław a P odkow iń skiego spow odow ało, że zaczęto p o ró w n yw ać obie prace. K azim ierz Przerw a-T etm ajer d yn am iczn em u , rozpalającem u w yobraźnię Szałow i uniesień przeciw staw iał statycznego, pełnego zadum y i m elancholii D ru ida skam ieniałego, nieśw iadom ie, po raz p ierw szy w Pol­ sce różnicując cechy sym bolizm u i wczesnego ekspresjonizm u ”.

30 P. K opszak, Olga B oznańska (1865-1940), W arszawa 2006, s. 9 -16 .

31 W. Ritter, Correspondance de Vienne, w: Teksty o m alarzach..., s. 307 (pierw odruk: „G azette des B eau x-A rtes” 1896, nr 4).

32 T. W alas, Czy m ożliwa je st inna historia literatury?, K rak ó w 1993, s. 86.

(10)

Od dłuższego czasu już w historii literatury dominuje model dynamiczny („organiczno-dynamiczny” ) i kategoria procesu - procesu historycznoli­ terackiego. Trudno przeciwko temu oponować. Okres literacki czy epoka poniekąd unieruchamiają dynamiczny nurt przeobrażeń w kulturze, a granice czasowe naruszają ciągłość przemian. Do truizmów należy twierdzenie, iż granice epok są umowne, a są one takimi szczególnie wtedy, gdy nie decydują 0 nich czynniki zewnętrzne, jak w przypadku M łodej Polski pierwsza wojna światowa; rzec by można, że historia w ybawia historyków z kłopotu. Z kolei w yzn aczan ie zasięgu czasow ego w edług czyn n ik ó w w ew nętrznych, choć z teoretycznego, warsztatowego i am bicjonalnego punktu w idzenia dużo cenniejsze, w praktyce okazuje się niezw ykle trudne. Z am iast dat um ow ­ nych pow stają wów czas daty sporne, gdyż - ja k to zwięźle sfo rm u ło w ał Jerzy Z io m ek - „p erio d yzacja jest interpretacją”33.

W odniesieniu do M łodej Polski utarło się uważać - a jest to sąd podzie­ lany przez w szystkich, od Juliana Krzyżanow skiego i Kazim ierza W yki po A ndrzeja Z . M akow ieckiego i M arię Podrazę-Kwiatkowską - że jej początek przypada na początek lat dziewięćdziesiątych X IX wieku, z n iew ielką kon­ trow ersją, czy to 1890, czy 1891 roku, jak o że w 1890 roku pole literackie dało plony jed yn ie w postaci dwóch pow ieści o „w ieku nerw ow ym ”, a rok następny oprócz Bez dogmatu zaowocował jeszcze tom ikam i Rolicz-Liedera 1 Przerw y-Tetm ajera oraz pierw odrukiem szkicu M iriam a o M aeterlincku w „Św iecie” w 1891 roku. Niem niej otwarcie przyznaje się, że w roku 1890 nic szczególnego się nie zdarzyło. C zy jednak - do poprzednich pytań d o ­ chodzi kolejne - n ieostry początek nie im plikuje nieostrego obrazu epoki, nie przedłuża nadm iernie niem owlęctwa okresu, skoro na przykład jeszcze „Życie” krakowskie, nie warszawskie, m ógł Krzyżanow ski nazwać „oficjalną kolebką now ego k ie ru n k u ” 34. Z apew n e też to św iad om ość p łyn n ego p o ­ czątku M łodej Polski nie pozw oliła obchodzić jej jubileuszu w roku 1990. U rodziny nie są datą um owną, toteż uroczystości w stulecie M łodej Polski obchodzono w roku 1994, „biorąc jako punkt w yjścia ukazanie się w 1894 roku słynnego tomiku Kazim ierza Tetmajera Poezje. Seria II”35. A le w zna­ kom itym posesyjnym zbiorze Stulecie M ło d ej Polski poza przytoczoną tą w łaśnie uw agą brak refleksji nad w yborem daty. Jego czytelnik może p o ­ czuć się w tej mierze nieusatysfakcjonowany, zwłaszcza jeśli ma w pam ięci sądy autorów m onografii historycznoliterackich. A rtu r H utnikiew icz na przykład podaje, że za „ terminus a quo M łodej Polski przyjm ow ano niekiedy 33 J. Ziom ek, P ow in ow actw a literatury, W arszaw a 1980, s. 282.

34 J. K rzyżan o w ski, N eorom antyzm p olski 1890-1918, W rocław 1980, s. 11.

35 Stulecie M ło dej Polski. Studia, pod red. M. Podrazy-Kwiatkowskiej, Kraków 1995, s. [5].

(11)

rok 1894 jako datę w ydania II serii Poezji Tetm ajera, w której znalazły się wiersze uznane z m iejsca za głos wstępującej generacji m łodych ”, ale „datą przyjm ow aną najczęściej jest rok 1890”36. M akow iecki jeszcze silniej p o d ­ w aża sens datowania początku epoki na 1894 roku, skoro proces historyczno­ literacki „przebiega długofalowo”, a „w ym iana pokoleń literackich, poetyk, św iatopoglądów nie realizuje się w obrębie jednego ro k u ” 37. Nie m a więc w iększego sensu - sugeruje M ak ow ieck i - nadawać tak dużego znaczenia dacie, „zw iązanej w zasadzie z indyw idualną m anifestacją literacką”, nawet jeśli tom ik - jak nieco wcześniej napisał badacz - „przyjm ow any był z entu­ zjazmem i odczuw any jako głos pokolenia, m anifestacja jego uczuciowości, nastrojów psychicznych i św iatopoglądu” 38. M ożna by nieco zm ienić ten kierunek argumentacji i stwierdzić, że II seria Poezji Tetmajera nie zasługuje na m iano dzieła przełomowego z tego jeszcze względu, że nie ma wielkich różnic m iędzy I serią (w której znajdują się m iędzy innym i tak charaktery­ styczne dla nowej wrażliw ości wiersze, jak Nie wierzę w nic... albo Wszystko

umiera z sm utkiem i ża ło bę...) a II serią, podobnie ja k m iędzy serią II a III.

Skądinąd wiersze takie jak O wichrze, w ichrze... z pierwszego tomu i pro­ gram ow y Poeci idealiści z drugiego korzystają ze znanej nam frazeologii: „P o rw an y szałem niejeden wśród d ro g i...” 39 itd. K iedy zaś zm ienić punkt obserwacji - jak to zrobił M arian Stała - i przenieść uwagę na lirykę drugo- osobową, cała poezja Tetmajera nabiera jednolitości40.

Jeżeli je d n a k m ięd zy I a II serią zaszły zm ian y nie w charakterze, ale w intensywności pewnych cech poezji, historyk literatury nie powinien prze­ oczyć, dlaczego ta właśnie „indyw idualna m anifestacja literacka” stała się m anifestacją gustów i przekonań zbiorowych. W ilhelm Feldman niezwykłe powodzenie drugiego zbioru w yjaśn iał przyczynam i, rzec można, socjolo­ gicznymi, jako że nerwowcy odnaleźli w nim swój portret i - w pierwszej części tomu - hasło E vviva la rte ! Z jed noczyli się ju ż nie tylko jak o o fiary tej sam ej choroby, ale jako przedstawiciele nowej wrażliwości, uzyskującej właśnie swój właściw y w yraz w sztuce. Pisał Feldman:

Tajem nicą popularności nie bywają najcenniejsze nasze zalety, lecz w ypowiedzenie w o d p o w i e d n i e j c h w i l i , co na dnie wielu dusz spoczyw a. Bezdogm atow cy tego czasu, którzy poznawali siebie w Płoszow skim , ale czuli się odepchnięci przez m oralizatorstwo jego twórcy, znaleźli nagle pełny swój w yraz w drugim tom ie Poezji

36 A . H utnikiew icz, M ło d a Polska, W arszaw a 1994, s. 69. 37 A .Z . M akow iecki, M łoda Polska, W arszaw a 1987, s. 10. 38 Tam że.

39 K. Przerwa-Tetm ajer, Poezje, W arszaw a 1980, s. 148.

40 M . Stała, Pejzaż człow ieka. M ło dop o lsk ie m yśli i w yo brażen ia o duszy, duchu i ciele, K rakó w 1994, s. 92.

(12)

(1894), nie człow ieka na m iarę ludzkości lub daw nego bohatera, lecz po prostu czło ­ wieka, własne ja, dotąd pozbawione daru w ypow iadania s ię ... Stąd potężne wrażenie tego szczególnie pam iętnego tom u.41

Od „pam iętnej drugiej serii” Tetm ajera42 rozpoczął Tadeusz Boy-Żeleń­ ski zestawienie najważniejszych dokonań literackich, które przez zaledw ie parę lat - w espół z innym i w ydarzeniam i kulturalnym i - od now iły oblicze m iasta u stóp W awelu. W szkicu pod znaczącym tytułem W iatr nad K ra­

kowem , pom im o swego niezobow iązującego stosunku do ścisłości i zw ię­

złości, chciał dać skrót tego, co zdarzyło się po 1893 roku, „n igd y bowiem w tak k ró tk im czasie i na tak m ałej przestrzeni nie dokonała się w iększa przem iana”43. Nie wolno dać się tu zw ieść - „po 1893” oznacza tu przede w szystkim 1894.

Z a „sym boliczny znak zbliżającej się od now y” Boy uznał zw iązaną tylko pośrednio z literaturą datę ślubu H enryka Sienkiewicza z drugą M arią jego życia, a także, co w szerszej persp ek tyw ie w ażniejsze, dzień ro zpoczęcia działalności nowego Teatru Miejskiego pod kierownictwem Tadeusza Paw­ likowskiego, którem u za głów ną zasługę policzył rozpropagowanie zachod­ n ioeuropejskiego d ram atu m odernistycznego. N iefo rtu n n e m ałżeństw o S ien kiew icza z W o ło d k iew iczó w n ą zostało zaw arte 11 listo p ad a. Sezon teatralny 1893-1894 rozpoczął się wprawdzie trzy tygodnie wcześniej, ale repertuar obcy, tak istotny dla odświeżenia sceny i gustów widowni, nie od razu zagościł na deskach.

Rok 1894 m ia ł w ięc sw oją siłę fataln ą. R em in iscen cje B o ya sp o ty k a ­ ją się w tym punkcie ze wspom nieniam i wykpiwanego przez niego autora, Ferdynanda Hoesicka:

W roku 1894, po w yjściu drugiego tomu Poezji Kazim ierza Tetm ajera pow stał na Parnasie polskim n iebyw ały ruch. Była to chwila, kiedy w śród m łodzieży zaczęto się przejm ować hasłam i [...] fin-de-siecle’\zmu, kiedy przysięgano na „nastroje” Bócklina i Maeterlincka, kiedy zachwycano się sym bolizm em Pijanego Statku Rim bauda, kiedy Tetmajer, jako autor płom iennych i zm ysłow ych erotyków, nagle któregoś dnia - n i­ czym Byron - obudził się sławnym w całej Polsce, kiedy po salonach toczyły się spo­ ry na temat jego H ym nu do miłości i Hym nu do N irwany, kiedy m łodzi gim naziści deklam owali „Lubię, kiedy kobieta”, a pensjonarki um iały na pam ięć „M ó w do m nie jeszcze”, kied y różne czasopism a zaczęły rozbrzm iew ać sław ą K asprow icza i Rydla, kiedy je d n y m słow em zaczęło być g ło śn o o różnych „m ło d y c h ”, g d y ty m czasem

41 W. Feldman, Współczesna literatura polska, wstęp i oprać. T. Walas. Kraków 1985, s. 239 (podkr. - R.O -K .); zob. też: K. Fazan, Szczera poza dekadenta. K azim ierz Tetmajer:

m iędzy epistolografią a sztuką, K ra k ó w 2001, s. 93-94.

42 T. Żeleński (Boy), Znaszli ten kraj?... i inne wspom nienia, W arszaw a 1956, s. 74. 43 Tam że, s. 70.

(13)

o „starych” jakoś było głucho. D o tych „starych” [...] należał m iędzy innym i i Asnyk, którego cz w a rty tom Poezji, w yd an y w tym czasie w łaśn ie, nie zro b ił spo d ziew a­ nego wrażenia, przez krytykę był pow itany dość ozięble, a co najfatalniejsze - i co n a jb a rd z iej m a rtw iło A sn y k a - ro z sz e d ł się w m in im a ln e j lic z b ie egzem plarzy. Tym czasem d ru gi tom Tetm ajera, z H ym nem do N irw a n y i N a ro d z in a m i Afrodyty, narobił szalonego hałasu, uczynił m łodego autora swojego m odnym i głośnym , a co najważniejsza, w yczerpał się tak prędko, że niebawem okazała się potrzeba nowego w ydania.44

G łów ny bohater tych wspomnień, spisując w 1899 roku swój życiorys na prośbę „czeskiego tłum acza-poety” 45, Frantiśka Kvapila, inform ow ał z po­ wściąganą dum ą, że na jego sukcesie skorzystała cała generacja:

Zasługę przypisuję sobie jedną - pisał - oto zdaje mi się, że od 1894 roku, tj. od wyjścia m ojej II Serii wierszy, zaczęto się zajm ować u nas więcej m łodą poezją i stanowisko jej o tyle się zmieniło, że dziś już młodszym poetom kupują wydawcy pierwsze książki.46

Sposób, w ja k i T etm ajer w y ra z ił tu św iad o m o ść p o k o len io w ą, trąci filisterstwem, a przecież korzyści w ym ierne były wtórne wobec zasadniczej zm iany atm osfery w okół literatury najnowszej. W tym przede w szystkim względzie rola odegrana przez II serię Poezji jest nie do przecenienia.

Kiedy jesienią 1894 tom trafił do czytelniczego obiegu, został przywitany jako głos reprezentatyw ny dla nowej generacji, a zatem w znacznej m ierze typ o w y dla nowych dążeń, ale jednocześnie „najcelniejszy w m łodym zastę­ pie”47, „o szerokiej skali”48, niepokojąco urodziwy, indywidualny. Czuli na ten dojrzały artystycznie w yraz przekonań i w rażliw ości m łodych okazali się też k rytycy starszej daty, i choć nie podzielali rozgoryczenia ani zwątpienia ani nie pochw alali „szału upojeń zm ysłowych” 49 - jak to ujął Piotr C h m ie­ lowski - zainteresowaniem dla jego wierszy torowali tym tendencjom drogę do coraz większej popularności.

44 C yt. za: M . Szyp o w sk a, A sn yk znany i nieznany, W arszaw a 1971, s. 724-725. Z a sta ­ naw iające, że pod obn ie ja k Boy, H oesick w śród utw orów w y w o łu ją cy ch w ielk ie p oruszenie w y m ie n ił najgłośniejszy w iersz R im bauda Statek p ija n y w tłum aczeniu M iriam a, choć ogłoszony on został w „Św iecie” w 1892 roku.

45 J. K rzyżanow ski, Wstęp, w: K. Przerwa-Tetmajer, Poezje w ybrane, W rocław 1968, s. III. 46 Tam że, s. VIII.

47 Q uis [M. Gaw alew icz], Z tygodnia na tydzień, „Tygodnik Ilu strow any” 1894, nr 47 (przedruk w: M ateriały źródłowe do recepcji twórczości Kazim ierza Przerwy-Tetmajera

w epoce M ło d e j Polski. R ecenzje z lat 1890-1918, w yb. oprać, i w stęp W. C zernianin,

W rocław 2006, s. 97).

48 Cz. Jan ko w ski, N o w y poeta. K azim ierz Tetmajer. Poezje II, „T ygod nik Ilu strow an y” 1895, nr 8.

49 P. C h m ielow ski, R ozbiory i sprawozdania. K azim ierz Tetmajer. „P o ez je”. Seria II..., „A ten eu m ” 18 9 5 ,1 . 1, s. 618 (przedruk w: M ateria ły źródłow e do recepcji..., s. 58).

(14)

Nestor k rytyk i krakowskiej, Stanisław Tarnowski, zobaczył w II serii zja­ wisko wyjątkowe - rozbłysk „talentu prawdziwego”, a przy tym typowe - „w i­ dok człow ieka w złym sta n ie ”. U jrz a ł liry c z n y p o rtret przed staw iciela pokolenia pesym istów , w ychow anego na pozytyw istyczn ych doktrynach. Scharakteryzow ał tom jako niezw ykle w artościow y literacko am algam at „ze Słowackiego poczętej” poezji i podręcznikow ej bądź gazetowej filozofii pozytyw n ej. Podobnie - jako głos m ło d z ież y zarażon ej przez starszych n ie w ia rą - in terp reto w ał II serię P o ezji M a ria n Z d z iec h o w sk i, sław iąc „te w iersze, w k tórych poeta daje się nieść m arzącym falom fan tazji” 50.

N ow e pokolen ie zo stało zatem ró w n ież przez starszych uznane w sw ym osobnym bycie.

Pom imo intencji Tarnowskiego, a nie bez udziału Zdziechowskiego, który talent A sn yk a ch w alił z um iarem , a Tetm ajera z entuzjazm em , powstało, a w zasadzie w zrosło napięcie m iędzy poetam i51. Ich w zajem na animozja, pozostająca w cześniej tylko spraw ą p ryw atn ą, zaczęła budzić zaintereso­ w anie opinii. W ysunięci na czoło przeciwnych obozów tw órcy znaleźli się na pozycji dowódców toczących pojedynek przed starciem arm ii. Jego losy w ydaw ały się przesądzone.

Ostatni tom wierszy najgłośniejszego poety polskiego drugiej połow y XIX wieku zawierał zwieńczenie jego dzieła, sonety N ad głębiami. U kazaw szy się - co p rz y p o m n ia ł K azim ierz W óycicki w swojej m o n o grafii A da m A snyk

wśród p rąd ó w epoki - k ilk a m iesięcy przed drugą serią Poezyj Tetm ajera52,

w yw ołał jednak tylko n ikły oddźwięk53, podczas gdy tamten ogromne poru­ szenie. Stało się tak pom im o niem al powszechnego uwielbienia dla autora, czczonego także przez m łodych, darem nie zresztą upatrujących w nim so­ ju sznika54. Sukces Tetmajera, a równocześnie nowej sztuki, uważanej przez autora Sztucznych kwiatów, Przed jutrem, Sprzecznych prądów, W loży za objaw jałowego estetyzmu, egotyzmu i szkodliwego społecznie eskapizmu, niepokoił go i m artw ił, czemu daw ał w yraz w w ym ienionych w łaśnie utworach z lat 1894-1895. Stając nolens volens wobec jubileuszu trzydziestolecia pisarstw a, 50 M . Zdziechow ski, Szkice literackie, W arszawa 1900, s. 252; K. W óycicki, dz. cyt., s. 157. 51 Tetm ajer narzekał, że p om im o d ługiej, to jest ciągnącej się od jego ludzim ierskiego dzieciństw a znajom ości, A sn yk go „n ie lubił, tak że stosunek był tru d n y i sztuczny” (list do F. Kvapila z 6 kwietnia 1899; cyt za: M . Szypowska, Asnyk znany i nieznany, s. 776). 52 K. W óycicki, A d am A snyk wśród p rą d ó w epoki, s. 150.

53 Bibliografia literatury polskiej „N ow y K o rbu t" odnotowuje tylko dwie recenzje zbioru. 54 W śród swoich haseł mieli przecież tytułowe słowo, a zarazem refren przetłumaczonej przez A snyka ballady H enry’ego W adsw ortha Longfellowa Excelsior; zob. m.in. P ro ­

g ram y i dyskusje literackie okresu M ło d ej Polski, oprać. M . Podraza-K w iatkow ska,

W ro cław -W arszaw a-K rak ó w 2000, s. 103.

(15)

p ra g n ą ł za w szelką cenę dochow ać w iern o ści ideom ew o lu cji i postępu, „a nie w uwiędłych laurów liść z uporem stroić głowę”. Jednak podm inowana

radykalizmem i rozpierana rewolucyjnym wrzeniem współczesność budziła w nim zwątpienie w słuszność kierunku dziejowych przem ian. W wierszu

Przed jutrem ze zwątpieniem graniczącym z rozpaczą, której nie równowa­

żyła deklaratyw na w iara w lepszą przyszłość, przedstaw iał punkt widzenia ustępującej generacji:

Ci, którzy patrzą na d z i s i e j s z y p r z e ł o m Pod nowych haseł i dążności wodzą,

M uszą złorzeczyć bezlitosnym dziełom , Którym i dzieci w pierś m acierzy godzą.55

Z utw orów A sn yk a skierow anych przeciw „szalonem u zam ach o w i” na świętości najgłośniejszym echem odbił się Szkic do współczesnego obrazu. Do niedaw na uw ażano, że w utworze tym , ogłoszonym po raz pierw szy 10 m arca 1895 roku w „N ow ej R eform ie”, poeta d ał upust - nagrom adzonej podczas niefortunnego dla siebie poprzedniego roku - niechęci do zwolen­ ników nowych prądów estetycznych, w szczególności do Tetmajera56. Tym ­ czasem Tadeusz Budrewicz zdezawuował tę opinię, stwierdzając na podsta­ wie an alizy notesu z rękopisam i, że Szkic... pow stał na przełom ie lata i je ­ sieni 1893 roku, poniew aż jego zw ro tki poeta zap isy w ał przem iennie ze strofam i Prologu na uroczyste otwarcie Now ego Teatru w K rakow ie. Ten drugi wiersz w połowie w rześnia otrzym ał Józef Kotarbiński, by recytować go podczas in au gu racji 22 paźd ziern ika 189357. Pierw szego poeta jeszcze długo nie kierow ał do druku, cyzelując poszczególne sform ułowania.

„K ieru n ek stylistycznego doskonalenia utw oru” Budrew icz uwidacznia przy pom ocy zestawienia „wprowadzonych do rękopisu popraw ek” 58 i zaj­ m ująco kom entuje decyzje poety, zwłaszcza te, które św iadczą o staraniu o adekwatne uchwycenie estetycznych upodobań młodych. Obszernie i w n i­ kliwie, odwołując się do poezji i pism krytycznych M iriam a, w yjaśnia zam ia­ nę słów „co rozumieją” na „odczuw ających” w szczególnie ważnym , jak się później okaże, fragm encie:

55 A. Asnyk, Poezje zebrane, wstępem opatrzyła Z. Mocarska-Tycowa, Toruń 1995, s. 757. W cześniejszy w iersz, Wśród przełom u, pow stał w 1894 roku (tam że, s. 574).

56 Zob. T. Budrew icz, dz. cyt., s. 86-89. 57 Tam że.

58 T rzeb a tu z a zn ac z y ć , że bad acz op ró cz w sp o m n ia n e g o m a n u sk ry p tu w iersza uw zględnił także rękopis odnaleziony w zbiorach Jacka M alczew skiego (zob. tam że, s. 92 i n.).

(16)

I płynie m yśli cudow ny aromat, W yszlachetniony w cieplarnianej szkole, Przystępny tylko dla w ybranych grom ad, O dczuwających nastrój i sym bole.59

H istoryk literatury dowodzi, że w polem icznym wobec m łodych Szkicu

do współczesnego obrazu poeta kontynuow ał dyskusję m iędzy sobą a Z en o ­

nem Przesm yckim - nie tylko jako propagatorem twórczości belgijskiego tw ó rcy i prom otorem „cieplarnianej szk o ły”, lecz także w rogiem iiteratu- ry służebnej, głosicielem estetycznego arystokratyzmu, zwolennikiem sztuki w tajem n iczającej i - B u d rew icz o d n ajdu je w p rac y M iria m a o kreślen ia 0 znacznym podobieństwie do wyrażeń użytych przez A snyka - „dostępnej jedynie dla wtajem niczonych”60.

Studium o Maurycym Maeterlincku i jego stanowisku we współczesnej poezji

belgijskiej - tak brzmiał tytuł pierwodruku w „Świecie” z 1891 roku - było znane

Asnykowi, ale do powtórnego sięgnięcia po to programowe dzieło krytyczne 1 uściślających przemyśleń mogła skłonić poetę sława, jaką zaczęło się ono cie­ szyć po wznowieniu w roli wstępu do Wyboru pism dramatycznych w 1894 roku61. Teza o odm iennej, niż zakładano, genezie A snykow skiego Szkicu... jest ewidentna, sąd o związkach z pism ami M iriam a nader przekonywający, chy­ bione jed n ak w ydaje się objaśnienie zm iany zdania: „N ić sennych wizji snują” na: „D o bladolicej wzdychają N irw an y”. Budrewicz zauważa, że słowo N ir­ wana, nieobce poecie-filozofowi, który zapisał ją dużą literą62, ugruntowane w św iadom ości współczesnych m iędzy inn ym i dzięki dwóm rozprawom M aurycego Straszewskiego (Powstanie i rozwój pesym izm u w Indiach z 1884 roku oraz Dzieje filozofii na Wschodzie z ogólnym do dziejów filozofii wstępem z 1894 roku), używ ane było dość często, nie m a więc zdaniem badacza po­ trzeby, by w iązać je koniecznie - ja k H en ryk Szucki, K azim ierz W óycicki, M aria Szypow ska czy ed ytorzy w ierszy A sn yka - z H ym nem do N irw any Tetmajera. A utor ten przecież uciekał się do n irw an y już w I serii P oezji63, 59 A. A snyk, Poezje zebrane, s. 759.

60 Tam że, s. 98; nota bene, badacz korzysta z w yd an ia z 1894 roku; Z . Przesm ycki (M i- riam ), M a u ry cy M aeterlinck. Stanow isko jego w literaturze belgijskiej i powszechnej, w: M . M aeterlinck, W ybór pism dram atycznych, W arszawa 1894, s. LV.

61 W ięcej na ten temat piszę w szkicu Przełom indyw idualny na tle przełom u epok, który ukaże się w przygotow ywanym do druku w W ydawnictwie N aukow ym UAM zbiorze

Rok 1894 oraz inne szkice o M ło dej Polsce-, wcześniejsza wersja została opublikow ana

w zbiorze M odernistyczny Lwów. Teksty życia, teksty sztuki, pod red. E. Paczoskiej i D.M . O sińskiego, W arszawa 2009.

62 T. B udrew icz, dz. cyt., s. 9 5 ,10 0 i n.

63 Budrew icz, uchylając przekonanie o „antytetm ajerowskiej w ym ow ie tekstu” Asnyka, uznał, że podw aża to równocześnie pogląd o przełom owości tomu Tetm ajera i, co

(17)

w tym też tomie badacz dopatruje się „źródła pom ysłu A sn yka” 64. M ożna by się zgodzić, że popu larny Hym n przesłonił inne odniesienia, ale nie ma potrzeby sięgania aż do I serii, skoro w serii II, w XIII cząstce z cyklu Z a m y­

ślenia, będącej zresztą erotykiem , znajduje się wezwanie:

N irw an o! Pochyl ku m nie twarz m atowo-bladą, Ściągłą, z bladym i usty i czołem z m arm uru.65

Jeżeli więc genealogia europejskich i polskich postaci N irw an y jest rze­ czyw iście rozległa, to jej bladolica postać pochodzi niew ątpliw ie z II serii

Poezji Tetm ajera, k tóry zresztą lubił też używ ać różnych odcieni bladości,

podobnie ja k słowa „nicestw o” i jego pochodnych. Ktoś, kto na początku 1895 roku przeczytał Szkic do współczesnego obrazu, a w nim słowa:

I w estetycznym roztopione sm utku, C o z prozy życia pow szedniej w yrw an y, N adobne p ary szepczą po cichutku, Do bladolicej w zdychając nirw any.

Jest im niezbędny w śród w rażeń przesytu G o rzki, tru jący nicestwa narkotyk, W ięc rozpaczają nad m arnością b y tu ... I w now y zaraz przechodzą erotyk.66

nie m ógł nie usłyszeć w nim aluzji do poezji Tetmajera, zwłaszcza tych, które m iał w najświeższej pam ięci. W prowadzając uściślenie w tym fragm encie, A sn yk, ja k m ożna przypuszczać, zadbał, by skojarzenia nie o m in ę ły naj­

nowszego tomu niepożądanego przez niego następcy.

Jeszcze jeden przepracow yw any przez poetę wers w Szkicu do współcze­

snego obrazu odnosi się do wydarzeń roku 1894. W zdaniu: „A le w rozpuście

woni, b arw i b lask ó w ” A sn yk usu n ął słowo „ro zp u sta” i n ap isał zam iast niego „p rzep y ch ”. To przekształcenie, zarejestrow an e przez Budrew icza, nabiera pełnego znaczenia dopiero w odniesieniu do kolejnej zm iany, p o ­ m iniętej ju ż przez bad acza67. Otóż w w ersji d ru ko w an ej słow o „b lask ów ” w ięcej, o zasadności ustalania daty początkowej polskiego m odernizm u w roku 1894 (tamże, s. 91).

64 Tam że, s. 102.

65 K. Przerwa-Tetm ajer, Poezje, s. 276. 66 A. A snyk, Poezje zebrane, s. 759.

67 Być m oże z am ierzał odnotow ać dopiero w d ru giej, n ieo p u b liko w an ej jeszcze czę­ ści sw ojego szk icu . To, że m am y do cz y n ie n ia z je d n ą ty lk o p o ło w ą w yp o w ied z i, u trudnia dyskusję z tezam i artykułu. Z kłopotem tym b o ry k ała się też Kudelska (zob. D. Kudelska, P raw dy współczesności we współczesnych obrazach...).

(18)

ustąpiło m iejsca słow u „to n ó w ”, by tym sam ym nadać lin ijce charakter dogłębnie baudelairowski. „Wonie, barw y i tony” to słynna fraza ustanawia­ jąca prawo odpowiedniości wrażeń zmysłowych - „Les parfum s, les couleurs et les sons se répondent” z sonetu Correspondances. „P rzep ych ”, u zm ysła­ w iający rajskie m iejsce, w którym doznaje się pełni przepow iadanej przez korespondencję zm ysłów i sztuk, to skrzydlate słowo refrenu L’invitation

au voyage:

Là, tout n’est qu’ordre et beauté, Luxe, calm e et volupté

-tak oddanego po polsku:

Tam zawsze ład, piękno, przepychy, I rozkosz, i spokój trw a cichy.68

Pierwszy wiersz przełożył Antoni Lange, drugi, pod pseudonimem Adam M -Ski, Z ofia Trzeszczkow ska; oboje zaś przygotow ali i w yd ali swój w ybór z Fleurs du mal. Ogłoszone w 1894 roku Kwiaty grzechu zostały poprzedzone przedm ow ą autorstw a Langego, zaw ierającą szczegółow e, acz nie zawsze ścisłe wyliczenie pism Baudelaire’a. Oprócz Paryskiego spleenu i Sztucznych

rajów Lange w ym ien ił studia krytyczne o literaturze i m alarstw ie, a także,

rzadko u nas wspom inany, szkic „o Rysz. W agnerze” 69, w ażny w koncepcji syntezy sztuk nie m niej niż sonet O ddźw ięki (O dpow iedniki) czy pantum

Harm onia wieczorna, która w tłumaczeniu Trzeszczkowskiej rozpoczyna się

od strofy:

Oto czas, gdy kwiat każdy, drżąc na swej krzewinie, W yziewa arom aty jak kadzielne łona;

W m gle wieczornej w ir dźwięków, krąży woń pieszczona, Walc rzewliwy, szał jakiś pełen tęsknot płynie.70

Ten „tęskny szał” - langoureux vertige, w oryginale pom ieszany z walcem „m elancholicznym ” - valse m élancolique, antycypuje raczej estetykę n iuan­ sów Verlaine’a i M allarm égo niż styl Szału uniesień. Tak oddaw ał ją Asnyk, czyniąc przy okazji aluzję do upodobania sym bolistów w tym , co tajemne, zagadkowe, podszyte dreszczem niepokoju:

68 Ch. Baudelaire, K w iaty grzechu, przeł. z francuskiego A d am M -ski [Z. Trzeszczkow­ ska] i A. Lange, W arszawa 1894, s. 57, 58.

69 A. Lange, Karol Baudelaire, w: Ch. Baudelaire, dz. cyt., s. 8; zbiór artykułów Langego, znany pod tytułem Studia i wrażenia, zapow iadał on tam jako Studia i transpozycje. 70 Ch. Baudelaire, dz. cyt., s. 66.

(19)

N ie dom ówione w śród urw anych szeptów I niby siatką spowite pajęczą,

Z ust eterycznej alchem ii adeptów Słowa m uzyką p rzytłu m io n ą brzęczą.71

Szkic do w spółczesnego obrazu o d d aje p o g lą d y estetyczn e m ło d ych

w skondensowanej postaci, a zarazem ukryw a historię ich narastania. Nie wiadomo, dlaczego A sn yk zw lekał z d rukiem - czy starał się o trafn ość słow a, czy celność ataku. W tym drugim jednak chybił, i to nie tylko ze względu na zwłokę w publikacji w iersza. M istrzostw u bow iem w definio­ waniu pryncypiów nowej sztuki nie towarzyszyło, o dziwo, w yrafin ow anie w doborze form y - poeta w swoim dw uczęściow ym utworze sięgn ął po typow y dla literatury tendencyjnej schemat przeciwstawnych światów: boga­ czy, próżniaków, w którym um ieścił bohaterów Szkicu..., artystów, m iłośn i­ ków w ykw in tn ego piękna - i głodującej biedoty. N ie b ył to zabieg trafn y artystycznie ani uspraw iedliw iony m oralnie, jako że m łodzi tw órcy bynaj­ mniej nie odw racali się od krzyw dy i nędzy, a wielu z nich znało je dobrze z własnego dośw iadczenia. Po roku Tetm ajer o d płacił A snykow i pięknym za nadobne. Z całą premedytacją zam ieścił w dodatku do 119 numeru „D zien ­ nika K rakow skiego” - pod Sonetem święcącego swój jubileusz autora - no­ welę Laureat72, noszącą podtytuł Szkic i zbudowaną na identycznej zasadzie, co Szkic do współczesnego obrazu. Klucz został wprost włożony do ręki czy­ telnika73, głów ny zaś adresat postawiony w nadzwyczaj niew ygodnej sytu­ acji, u kazany jako bezlitosny esteta, a zarazem bezlitośnie potraktow any. Niespieszna, okrutna replika Tetmajera nie zawiera akcentów osobistych, dzięki czemu sprawia wrażenie, jakby była w ym ierzona w niegdysiejszego m istrza w im ieniu całego zranionego pokolenia. Owszem , m łodzi czerpali p rzy je m n o ść z ro z sz y fro w y w a n ia zaw artych w w ierszu A sn y k a alu zji

71 A. A snyk, Poezje zebrane, s. 758.

72 K. Przerw a-Tetm ajer, Laureat. (Szkic), „D z ien n ik K ra k o w s k i” 1896, nr 119 (z 24 m aja) (D odatek) (p rz ed ru k w tom ie: M ela n ch o lia , W arszaw a 1899). W p raw d zie B u d re w ic z , tw ie rd z ą c , że Szkic do w spółczesn ego obrazu A s n y k a nie w y w o ła ł n egatyw n ych rep erku sji, napisał: „N aw et Tetm ajer, znany z d ra ż liw o ści, elem en­ ty an tyasn yk ow sk ie zaw arł dopiero w ogłoszon ym z górą rok później L au reacie” (T. Budrew icz, dz. cyt., s. 89), ale rozm ysł, z ja k ą ten ostatni d okonał zem sty, zdaje się przem aw iać za głębokością i trw ałością doznanej urazy.

73 Linia p od ziału przebiega tu m iędzy salonem i sutereną. Lokator m ieszkan ia, ty tu ­ łow y bohater now eli, sę d z iw y p isarz , fetow an y przez sn o b isty cz n ą p u b liczn o ść k u lt u r a ln ą n ie ja k o w b re w je g o m iz a n tr o p ii, w c ie p le k o m in k a i p o c z u c iu satysfakcji dokonuje w łaśnie przeglądu swoich życiow ych osiągnięć, kied y na dole, w rodzinie żyjącej w n ęd zy i m oralnym upadku, dokonuje się zbrodnia.

(20)

i doceniali ich kunszt74, ale była to przyjem ność gorzka. Zresztą Sonet o in- cipicie „Sm utni rycerze przeżytej już ch w ały...” również oddaje gorycz za­ wiedzionej międzygeneracyjnej m iłości, a równocześnie charakterystyczne

dla późnych utw orów autora obaw y o przyszłość świata: Poza walk dzikich zamętem i wrzawą, Poza konaniem świata, co już ginie, N ie m ogą dojrzeć przeszłości obrońcę

Tych, co dni nowych stawiają świątynie; A ni nie wiedzą, patrząc w jutrznię krwawą, C zy to pożarów łuna, czy też słońce.75

M alczew sk i, którem u p o rtreto w an y przez niego p oeta zad ed yk o w ał swój Szkic do współczesnego obrazu? Pytan ie też, ja k w id ział rolę m alarza o fiaro d aw ca w iersza? Z ja k ą inten cją w ręczył on ten d ar?7<s B u d rew icz twierdzi, że gdyby A sn yk m iał m alarza swojego konterfektu za sym bolistę, byłby, dając mu swój an tysym b o listyczn y w iersz, „w yjątk ow o p rzew ro t­ n y” 77. C z y je d n a k w latach 18 9 4 -18 9 5, pozu jąc g o d zin am i w otoczeniu najnow szych płócien M alczew skiego, w tym obok rozpoczętego Błędnego

koła78, zadom ow iając się n iejako w w ew n ętrznym św iecie artysty, m ógł

nie zauważyć, ja k i nurt poryw a odm łodzonego m alarza? C zy nie reagował na n o w in y a rty styczn e z W arszaw y i n o w in k i z P a ry ż a , ch oćb y na kore­ spondencje - nota bene rozpoczynającej w łaśnie swoją Fin-de-siecleHstkę - Gabrieli Zapolskiej o Paulu G auguinie, nabistach i sym bolistach, zam iesz­ czane w „Przeglądzie T ygodn iow ym ”79? C zy nie om aw iał z M alczew skim konsekw encji znaczącego kres całej epoki odejścia Jana M atejki - zm arł on 1 listopad a 1893 roku - i o dwa m iesiące późniejszej śm ierci H en ryka Rodakowskiego, krótkotrw ałego następcy M atejki na stanow isku dyrekto­ ra krakow skiej Szkoły Sztuk Pięknych? C zy nie zastanaw iali się wspólnie z Malczewskim nad przyszłością tej instytucji, poddanej wkrótce, to jest od p o ­ czątku 1895 roku, gruntow nym zm ianom przez nowego dyrektora, Juliana Fałata? W 1896 roku m iał zresztą M alczew sk i zasilić grono profesorskie 74 T. Budrew icz, dz. cyt., s. 87.

75 A . A snyk, Sonet, „D zien n ik K ra k o w sk i” 1896, nr 119 (z 24 maja) (Dodatek). 76 D edykacja brzm i: „ofiarow any Jackow i M alczew skiem u”.

77 T. Budrew icz, dz. cyt., s. 86. W kom entarzach edytorskich do w iersza na ogół k w a­ lifik u je się M alczew skiego ja k o sym b olistę, p om ijając m ilczen iem jego ówczesne rozterki co do sam oiden tyfikacji artystycznej.

78 Zob. D. Kudelska, dz. cyt., s. 564.

79 Tam że, s. 563; zob. też: J. Czachowska, G abriela Zapolska. M onografia bio-bibliogra-

(21)

odmienionej uczelni80. Fakty te wyszczególnia Dorota Kudelska w artykule

P raw dy w spółczesności we współczesnych obrazach ja k o isto tn y kon tekst

sp o tk an ia obu tw ó rcó w 81. „N ow e tendencje w twórczości i zm ieniających się p o g ląd ach 'M alczew sk ieg o - pisze autorka - [...] n iep o k o iły d ostrze­ gającego je seniora polskich poetów ” 82. A snykow i nie były obce ówczesne dylem aty twórcze Malczewskiego i nadzieje na odrodzenie sztuki, M alczew ­ ski znał dobrze m elancholijne usposobienie i k atastroficzn e lęki Asnyka. „Nie zarzu cając A sn yk ow i «przew rotności» - polem izuje z Budrewiczem Kudelska - m ożna stwierdzić i nie będzie to teza odkryw cza, że M alczew ­ ski w w iększości obrazów był właśnie sym bolistą” 83. Dar, będący w istocie „form ą ostrzeżenia przed opowiedzeniem się po stronie pięknoduchów ” 84,

przed u p rz yw ilejo w a n iem w rażliw o ści estetycznej kosztem społeczn ej, m ieścił się całkow icie w po rządku obcow ania niezależnych osobow ości twórczych. Stan ow ił cząstkę lub dopełnienie ich dyskusji, a jednocześnie, dzięki użytem u przez A sn yka słowu „ofiarow an y”: „O fiarow an y Jackowi M alczew skiem u”, u w yd atn iał relację szacunku m ięd zy obom a twórcam i i uniem ożliw iał bezpośrednie odniesienie sytuacji nakreślonej w wierszu do dzieła m alarza, jak b y w nadziei, że nie dokonał on jeszcze ostatecznego w yboru.

O dpowiedź artysty przyniósł Portret Adam a Asnyka z muzą. Malczewski - dowodzą tego analizy dzieła dokonane ostatnio przez Kudelską, a wcześniej głów nie przez A gnieszkę Ław niczakow ą - pokazał, że jego najnow sze d ą­ żenia twórcze, jak i m łoda sztuka w ogólności stanowią kontynuację dzieła poety. Artysta uzm ysłowił je nie tylko na trzecim, wizyjnym planie obrazu, na którym inspiracje Asnykowskie wtapiają się w wizyjne, martyrologiczne, tłum ne przedstawienia, nawiązujące między innymi do Melancholii, ale także na planie pierwszym, w „pozie bohatera i kompozycyjnym ujęciu”, które, jak twierdzi Kudelska, „odpowiadają w zasadzie stylizacji typowej dla młodszego pokolenia poetów ”85.

Szkic... A sn yka, w ystylizow an y w swojej pierw szej części ni to rene-

sansowo, ni rokokowo, chociaż naw iązyw ał do organizow anych przez k ra­ kowską socjetę kostium owych, skądinąd również dobroczynnych festynów,

80 D. Kudelska, dz. cyt., s. 564; zob. też: taż, D ukt pism a i pędzla. Biografia intelektualna

Jacka M alczewskiego, Lublin 2008, s. 378 i n.

81 Taż, P raw dy współczesności we współczesnych obrazach..., s. 563-564. 82 Tam że, s. 548.

83 Tam że, s. 549. 84 Tam że, s. 566. 85 Tam że, s. 568.

(22)

w których u czestn iczył też M alcze w sk i86, nie o d p o w ia d a ł je d n a k jeg o m alarskim w izjom . W m aju 18 9 5 roku L udw ik Szczepański, podejm ując dyskusję z A sn y k ie m w sw o im Szkicu do obrazu w spółczesnego8?, p rz e ­ staw iając zn acząco dw a w y ra z y w ty tu le 88 i o d w ra ca ją c se n sy zaw arte w w ierszu A sn yk a, a w zasadzie p rzyw racając h ierarch ię wartości i dając wyraz predylekcjom estetycznym m łodych - zadedykował utwór „Cieniom Podkow ińskiego” Tym sam ym , w domyśle, przeciw staw ił tego poete m au-

dite m alarstwa tw órcy cieszącemu się szerokim uznaniem, wielkość artysty

bowiem i jego dzieła - podkreśla autor od początku - odczytuje się ze skali dezap robaty sp o łeczn ej. Z a rz u ty E l- y e g o p rzen ico w ał Szczepań sk i już w motcie, zm yślnie spreparowanym ze słów adwersarza:

[... ]

O dczuw ający nastrój i sym bole

[...]

Nam waszych sztuk nie trza

[

]

I trud żywota obcy w am !89

Tak oto fraza „odczuw ający nastrój i sym bole” 90 stała się form ułą poko­ leniowej sam oidentyfikacji. Przekleństwo biedoty z wiersza A snyka: „N am waszych sztuk nie trza” włożył Szczepański w usta obleśnego bogacza, rzecz­ n ik a życiow ej trzeźw o ści i sp o n so ra cyrk o w ych ro z ry w e k dla gaw iedzi. 86 T. Budrew icz, A snyk m iędzy sym bolizm em a socjalizm em , s. 10 3-10 5; D. K udelska,

P raw dy współczesności we współczesnych obrazach..., s. 561-563.

87 Poetycki spór m iędzy A snykiem a Szczepańskim podjęty został przez Jana K asp ro­ wicza w A kordach jesiennych i Jerzego Żuław skiego w Stancach o pieśni, „w roku 1896 n ap isan ych ” (J. Ż u ła w sk i, Z dom u niew oli. Poezje, K ra k ó w 1902, s. 79). Pam iętając 0 Laureacie Tetm ajera, a także o - pom iniętym w pow yższych rozw ażaniach - w ier­ szu Z ulicy A n d rzeja N iem ojew skiego (odpow iedzi na A sn yka W loży), m ożna by tę polem ikę na w iersze, poem aty i nowelę czytać jak o swego rodzaju uzupełnienie opracow anych przez M arię Podrazę-K w iatkow ską Program ów i dyskusji literackich

okresu M ło d e j P olski. A u to rk a a n to lo g ii ze w zględ ów fo rm aln ych z re z ygn o w ała

„z pew nego typ u w yp o w ied zi d y sk u sy jn y ch , tych m ia n o w ic ie , k tó re są z a w a rte w u tw o rach lite r a c k ic h ” i w śró d ich p rzykład ów w ym ien iła oba Szkice - A sn yka 1 Szczepań skiego (P rogram y i dyskusje literackiej okresu M ło d ej Polski, s. L X X X I- -LX X X II). Zob. też K. W óycicki, A dam A sn yk wśród prądów epoki, s. 135 i n. Z pozycji

socjalistycznych ostrą odpowiedź na Szkic... Asnyka dał Ignacy Daszyński w „N aprzo­ dzie” (1895, n r 12).

88 Dzięki tej zm ianie, ja k zauważyła Kudelska, akcent pada na obraz, na sztukę, a nie na w spółczesność.

89 L. Szczepański, Poezje w ybrane, oprać. A . N ow akow ski, K rakó w 1993, s. 92. 90 M otto zm ienia fun kcję tego określenia z adiektyw nej na n om inatyw ną.

(23)

Posłuch u tłum u próbuje też znaleźć, acz bez w iększego pow odzenia, ide­ ow y przeciw nik m odnych nurtów um ysłow ych, którego autorytety poeta przyw ołał, używ ając czytelnych aluzji:

Pewno „schyłek wieku”

A lbo „bankructw o” głosi „um ysłow e”.91

Wielkie bankructwo umysłowe. Rzecz o nowoczesnym skrajnym sceptycy­ zmie naukowo-filozoficznym to praca księdza W ładysława Dębickiego, zna­

nego publicysty i filozofa piszącego głównie w „Przeglądzie Powszechnym ”, ale udzielającego się też na łam ach innych, także bardzo poczytnych czaso­ pism. Publikow ana w 1894 roku w „T ygo d n ik u Ilu stro w a n y m ” , u k azała się w roku następnym w formie książkowej, wzbogacona o studium Koniec

wieku X IX p o d względem um ysłowym , w którym autor rozprawia się głów ­

nie z ruchem spirytystycznym i teozoficznym . U w agi D ębickiego, podbu­ dowane rozległą wiedzą, cięte, choć często obcesow e, m o g ły w y w o ły w a ć zainteresowanie jako refleksja nad duchow ym i konsekwencjam i p o zy tyw i­ zmu. M łodych jed n ak nie przekonyw ała ortodoksyjność ani nie pociągał w yostrzony krytycyzm autora w stosunku do prób ożyw ian ia uczuć m eta­ fizycznych przez praktyki i dociekania ezoteryczne. W tym jed n ym bodaj D ę b ic k i w p e łn i z g a d z a ł się z p o sz u k iw a c z a m i n o w y ch d reszczy, że „w łon ie cy w iliz a cji europejskiej i w jej o d łam ach za oceanam i odbywa się w chw ili obecnej niew ątpliwy proces fermentu, którego rezultatów n ikt dziś przew id zieć i obliczyć nie zd oła”92. O siągn ięcie zgody co do oceny tych przem ian nie byłoby już możliwe, skoro Dębicki w tych słowach, w to­ nie pochw alnym recenzował drugą w zm iankowaną przez Szczepańskiego pozycję - pam flet Na schyłku wieku Teodora Jeske-Choińskiego:

M yśliciel, który zam ierzył w ystudiować prądy filozoficzne, ogólnonaukowe, m oralne i literackie doby obecnej, m usi natomiast brnąć przez kałuże cynizm u, przez w ydm y piaski skrajnych negacji, przez zarośla paradoksów, dziwactw, a niekiedy wyraźnego szaleństwa.93

W w ierszu Szczepańskiego filister nad filistry zwalcza „fantastów ”, ro z­ powszechniających „ciem ne, nieprzystępne m rzon ki”. W pierwszej części

Szkicu do obrazu współczesnego, na wzór utworu A snyka składającego się

91 L. Szczepański, dz. cyt., s. 94.

92 W. D ębicki, W ielkie bankructw o umysłowe. Rzecz o nowoczesnym skrajnym scepty­

cyzm ie naukow o-filozoficznym , W arszawa 1895, s. 133.

(24)

z dwóch „ekfraz w y im ag in o w an yc h p łó cien ” 94, w m iejscu słon eczn ego pałacowego ogrodu majaczy park o zmierzchu, natomiast estetów opływ ają­ cych w dostatki zastąpili „szczytni ideału ucznie”, zm ierzający przed posąg Wenus. Bohaterowie wiersza - posłuszni topice epoki - „idą cisi”: trubadur,

co „ogn iem bolesnej ekstazy się p a li”, „pielgrzym n am iętn y” oraz „rycerz błędny” i każdy z nich się „w łasnym żarem spala”95.

Oblani słońca szkarłatową łuną, Przed oblicznością onej pani białej, Jak ciche cienie w otchłań m roków suną, Unosząc bóle swe i w zniosłe szały.

W edług Kudelskiej w strofie tej pobrzmiewa echo M arsza żałobnego, przy­ w ołanego tu nota bene pod tytułem K rzyk96. A le ze względu na obecność bogini m iłości trudno też uciec - a w 1894 roku uciec było nie sposób - od skojarzeń z Szałem , zwłaszcza że owa „pani biała” to bogini m iłości, przed bohateram i otw iera się „otchłań”, a oni zdają się w niej szukać azylu dla swoich cierpień i nam iętności. Szał bowiem - jak w zm ieszczonym w For-

pocztach wierszu M arii Kom ornickiej97 - spajał ogół pragnień przekracza­

jących granice przyrodzonego świata, streszczał chaos świata i zamęt m iota­ nej sprzecznościam i duszy współczesnej, a zarazem wabił perspektywą w y­ zwolenia na zasadzie coniunctio oppositorum. W deklamatorskim, ale dzięki temu niepozbawionym pewnych wartości poglądowych utworze Pod w pły­

wem „S z a łu ” Podkowińskiego nawet tragedia Laokoona staje się pożądanym

wzorem przeżywania stanów ekstremalnych i obietnicą wyrazu, który unice­ stwi zarówno wewnętrzne granice, ja k i ograniczenia form alne sztuk. C ie ­ kawe zresztą, że ten bohater starożytnej sztuki i nowożytnej estetyki w ystę­ puje sam , bez nieodłącznych od siebie synów:

Pragnął uścisków - gdzie życie kona, Ciało drży w febrze, w łosy się jeżą! Pragnął w rozkoszy m ąk Laokoona, Czarów, od których trw ogi nas strzeżą - Nad łez otchłanią pragnął błogości, Chaosu wyznań o dzikiej nucie, Ponurych zadum w nerw ów p ok ucie...

Szału m iłości.

94 D. K u delska, P raw dy współczesności we współczesnych obrazach, s. 555. 95 L. Szczepański, dz. cyt., s. 92-95.

96 D. K u delska, P raw dy współczesności we współczesnych obrazach ..., s. 556-557. 97 M . K om ornicka, Pod wpływem „S z a łu ” Podkowińskiego, w: W. N ałkow ski, M . Kom or­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Głównym problemem badawczym było zna- lezienie odpowiedzi na pytanie: Jaki obraz samego siebie mają dzieci w wieku sześciu lat w czasach pandemii.. Uszczegóławiają go

I tak, użycie wariantywnej konstrukcji o postaci imperfek- tywnej daw ało już poetom możliwość akcentow ania procesualności przed trwaniem i ukonstytuow aniem się

Mój wygląd jest efektem działań policji lub miałem wczoraj bardzo groźny wypadek, zawsze i wyłącznie wtedy gdy skoro jeżeli mój wygląd jest efektem działań policji, to

(Dwie dusze się spotkały po długiej rozłące, Wielka się tajemnica Miłości zaczyna .. ) Wiatr ku sobie nachyla narcyzy kwitnące I opył zwiewny niesie z kielicha na

Wyrok został ogłoszony tego samego dnia; godziny publikacji wyroku nie znamy. Tempo orzekania musiało być jednak szybkie, skoro po rozpoczęciu rozprawy o

It is a flexible engineering research and learning space in which expertise from different disciplines (engineering, humanities, social sciences) and different

The stability analysis is evaluated by substituting the pore water pressure into the equation of the factor of safety for the infinite slope failure model.. Rainfall

Figure 1. a): The environmental research station Umweltforschungsstation Schneefernerhaus, where the data were collected. b): The experimental setup - laser beam illuminates