Edward Balcerzan
Strategie i czytelnicy
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1 (37), 1-16
Komitet
Nauk
0
Literaturze Polskie
iInstytut
Badań
Literackich PAN
dwumiesięcznik i (37), 1978
TEORIA LITERATURY • KRYTYKA • INTERPRETACJA
Strategie i czytelnicy
N aturalną koleją rzeczy badania nad odbior cą po w in n y przem ieszczać się ju ż z obszarów p o e ty k i — w stroną historii litera tu ry. T ym cza sem dom inują u nas w tej dziedzinie roz poznania typologiczne. Coraz jaśniej rozróżniam y style odbioru, u c z y m y się gra m a tyki kodów percepcyjnych, uśw iadam iam y sobie wielość norm czytania. Dla licznych badaczy w iedza o przebiegach le k tu ro w y ch stanow i okazją do interw en cji w obyczaje m o w y polo nistyczn ej. Chcą oni dać polonistom usprawnione in stru m e n ty po znaw cze — ju ż to w ypożyczone z arsenału definicyjnego logiki se m a n tyczn ej, ju ż to w y ję te z lek sy ko n u teorii gier (a to w celu poskrom ienia ży w io łu m etaforyczności w ję z y k u literatu roznaw stwa). M yślenie o «czystych» m odelach odbioru wcale nie odgradza od k o n k re tn y c h tek stó w a rty styc zn y ch czy dorobków pisarskich. Przeciw nie. Teoria w irtualnego odbiorcy sp rzyja sztuce in terpreta cji. P ytanie o w izeru n ek czyteln ika — w projektow anego w te k st literacki — n a leży dziś do żelaznego repertuaru pytań, które poja wić się m uszą w kw estionariuszu interpretatora. M imo to jednak pom iędzy po etyką odbioru a historią litera tu ry nie m a wciąż pro stego, bezpiecznego przejścia. P ostulat Haralda W einricha — o hi storię litera tu ry «z p e rsp e k tw y czytelnika» — pozostaje nadal ty lk o postulatem .
Dlaczego?
zasługują trzy: tr z y op ory, trz y lęk i najgorsze. Po pierw sze, «per s p e k ty w a czyteln ika » b yw a rozum iana często jako » p ersp ekty w a c zyte ln ik a masowego». Oznacza to ra d ykalne i drastyczne przem ien ienie hierarchii w polu k o m p e ten c ji le k tu ro w y c h znaw cy. M ów i się, że w n o w ej syn tezie h isto ryczn oliterackiej na dalekie p e ryfe ria m u sia ły b y zostać zep ch n ięte arcydzieła s z tu k i słowa, zw łaszcza te k s ty now atorskie, tru d ne. Ich m iejsce zajm ą n a ty c h m ia st zw y c za jn e «czytadła», g d y ż one to na giełdzie czyteln iczej u zy sk u ją notow ania n a jw yższe. B u d zi to sprzeciw n a tu ry etyczn ej. W spółczesny badacz lite ra tu ry wcale nie zapom niał o tradycjach w łasnej d y scy p lin y , k tó ra kazała m u być stra żn ikiem za b y tk ó w narodow ej k u ltu r y litera ckiej. Jeżeli n a w e t u n ika sądów jaw nie w artościujących, a n ie k ie d y głosi, iż o b ie k ty w izm n a u k o w y w y m a ga rezyg na cji z n o rm a ty w izm u , to jednocześnie wie, że n ik t poza n im nie będzie z ta k im u p o rem zabiegał o społeczne poczucie cią głości i tożsam ości s z tu k i słowa. W ie rów nież, czym grozi zerw anie o w ej ciągłości i tożsam ości. Po drugie — w panoram ach histo rycz noliterackich, jakie ry su ją się z p e r sp e k ty w y c zyte ln ik a masowego, rozprasza się w sposób p rze d ziw n y zarów no «literackość», jak i «hi- storyczność». O w szem , z badań nad literatu rą tryw ialn ą, powiada E rw in W o lff, m ożna w y d o b y ć dużo «now ych w yja śn ień dotyczących sto su n k u m ię d zy d ziełem a c zyte ln ik ie m , z ty m jednakże, że w y n ik i badań odnosić się będą zapew ne bardziej do c zyte ln ik a niż do dzieła, bardziej do społeczeństw a n iż do litera tu ry» . E w olucje o b y czajów, zm ia n y codzienności, przeobrażenia socjalne itd. okazują się tu c zym ś w a żn ie jszy m n iż d zieje fo rm a rty styc zn y ch . C zytanie popularne uchyla, a w k a ż d y m razie osłabia opozycję m ię d zy «wczo raj» a «dziś» p iśm ien n ictw a . Badacz odzw yczaja się od literackiego h istoryzm u . C zy nadal je st h isto ry k ie m literatury? «P erspektyw a czytelnika » — po trzecie — w y d a je się nasam przód drogą k u ta j n ik o m odbioru. Skoro m a m y patrzeć na dzieło oczam i odbiorcy, p o w in n iśm y znać go ta k dobrze, ja k psycholog zna swojego pa cjenta. D opóki u p ra w ia m y typologię sty ló w lek tu ro w y ch , dopóty sto im y na p e w n y m gruncie: m a teria łem są tu nasze doświadczenia osobiste — korygow ane p rzez najb liższe środowisko. (Nic te ż d ziw nego, że w p ierw szej kolejności opisuje się regu ły czyta nia zn a w ców, w d rugiej — n o rm y le k tu ro w e k r y ty k i). A le co robić z p u blicznością literacką d a w n ych epok? J a k w targnąć do m y śli i przeżyć c zyte ln ik a masowego? N ie m a św iadectw , są sporadyczne i p r z y
3 S T R A T E G I E I C Z Y T E L N I C Y padkow e zapisy, pozostają d om ysły, nie dające się zw eryfikow ać h ip o tezy na te m a t «czarnej skrzyni», jaką jest w gruncie rzeczy p rzestrzeń c u d z e j autokom unikacji.
Teoria odbioru urzeka, ale je j roszczenia budzą ju ż sprzeciw y.
«Zbyt często historia świadomości epoki i historia odbioru — pisze Jerzy Ziomek — zastępuje historię literatury zamiast jej towarzyszyć. Z b y t często historię literatury uważa się za niemożliwą i nawet niepotrzebną. Nauki o li teraturze wyłoniła kilka nowych lub pogranicznych dyscyplin, takich jak na przykład socjologia literatury. Należy się odnieść do nich z szacunkiem, ale nie ma powodu godzić się na aneksję».
T ak te d y o trz y m u je m y n egatyw ną ch a ra kterystyką historii litera tu r y «z p e r sp e k ty w y czytelnika». W ie m y o niej, że m ogłaby liczyć na akceptacją, gdyby:
— nie odwracała hierarchii wartości zja w isk a rtystyczn ych , — nie kazała bagatelizować m ałych obiegów dzieła,
— nie redukow ała w arsztatu badań nad swoistością litera tury, — nie burzyła reguł procesu historycznego sztu k i słowa, — nie straszyła «czarną skrzynią».
Jak te m u sprostać? Sądzę, że ty lk o w ograniczonym zakresie uda się pojednanie p ersp ektyw : autora i czytelnika, i w ja kim ś pro cencie jedyn ie m ożliw e jest «uzgodnienie» historii twórczości z h i storią recepcji. E lem entarna jednostka ko m u nikacji literackiej, w y odrębniona dla potrzeb interesującej nas dziedziny badań, pow inna łączyć w sobie dw a rep ertuary oczekiw ań — pisarzy wobec publicz ności i publiczności wobec pisarzy. To założenie naczelne, niem alże aksjom at. R eszta będzie w ty m szkicu — p rzypuszczen iem , próbą. O tóż w yd a je się, iż owa jednostka elem entarna m usi m ieć rodo w ód — m im o w szy stk o — literacki, a nie krytyczn o litera cki, ba daw czy, św iadom ościow y czy jeszcze in ny. M usi być, m ów iąc n a j prościej, cząstką litera tu ry, a więc czym ś, co istnieje w świecie a rty styc zn y ch , k o n k re tn yc h u rzeczyw istn ień pisarskich. Poniew aż interesu je nas ciągle historia l i t e r a t u r y , poszukiw anie p u n k tó w oparcia p o z a l i t e r a t u r ą byłoby niecelow e. Z drugiej strony pojedyncze dzieło literackie — jak w ie m y — staw ia opór badaczom jego biografii społecznej, gd yż biografia oficjalna dzieła, zapisana w doku m entach k r y ty k i, byw a uboższa lub po prostu inna od bio grafii u k r y te j w lekturach in d yw id u a ln ych . Z a tem jednostką ele m entarną będzie całość złożona z w ielu utw orów . To będzie zbiór dzieł, p r z e k a z w i e l o t e k s t o w y , k tó ry podlega o kreślonym
d y r e k ty w o m pisa rskim — u fo rm o w a n y m ze w zglądu na fa k ty c z n e go i współczesnego odbiorcą. S y s te m ta kich d y r e k ty w n a zy w a m s t r a t e g i ą . Z a u w a żm y, iż dzieło nie traci tu sw ojej rangi, bow iem stanow i prym a rn ą fo rm ą działania strategii, która istn ieje w dzie łach i w yra ża sią poprzez dzieła. M a n ifesty, program y, a u to inter- pretacje, a ta kże prace k r y ty c z n e — to zjaw isko tow arzyszące strategiom . R az pom agają im , raz szkodzą, n igd y nie zastąpują fa k tó w s z tu k i litera ckiej sensu stricto.
W ątpliw ości odnotow ane na w stąpię, a dotyczące « p e rsp e k tyw y czytelnika» w badaniach historycznoliterackich, słabną ja kby. P rze de w s z y s tk im w granicach strategii m ieszczą się doskonale i te k s ty
b e le tr y s ty k i «tryw ialnej», i arcydzieła bezsporne. N a ty m gruncie nie m a racji b y tu spór badaczy o usposobieniu «arysto kra tycznym » z badaczami k u ltu r y m asow ej. O obiegach m ałych i du żych, o k u n s z
tach w yso kich i n iskich, o książkach za czyta n ych i w zgardzo nych —■ m ów i sią tu ta j je d n y m ję zy k ie m . Dla grafom anów to samo
staranie, co dla geniuszy. B rzm i to prow okacyjnie, ale nie chce być wcale e fe k to w n ą prow okacją ty p u felietonow ego. M ówię poważnie: nie w idzę innego w yjścia.
S trategia — po drugie — skłania do śled ztw a w arsztatow ego. T y lk o poprzez głębokie in te rw e n c je w a rty styc zn ą m aterię te k stó w m ożna dojść do re k o n stru k c ji procesu je j przeobrażeń w e w n ętrzn yc h . A le i w ty m w y p a d k u trzeb a p rzyją ć inno w cję (widoczną na tle tra d ycji badań nad sty le m czy e ste ty k ą fig u r fabularnych), m ianowicie: trzeba pam iętać, że w szelkie k o n c ep ty pisarskie, od operacji w ersy - fik a c y jn y c h po d ecyzje g a tunkow e, liczą się tu ta j o tyle, o ile pozw alają się u sytu ow ać na te ry to riu m r e t o r y k i . Nasza ele m en ta rn a jed n o stka to w ie lo te ksto w y p rzeka z literacki rządzony praw am i ko m u n ika cji krasom ów czej.
W reszcie sprawa czyteln ika . Ja k w spom niałem , strategia jest s y ste m em działań n a kiero w a nych na odbiorcę w s p ó ł c z e s n e g o . To założenie stanow i fu n d a m e n t całej im p rezy. N adaw ca i odbiorca ż y ją w ty m sa m ym czasie, poruszają się w tej sam ej przestrzeni, ulegają — lub przeciw sta w ia ją się — ty m sa m y m naciskom ze w n ę trzn y m . C zy te ln ik nie przestaje być w praw dzie zagadką, ta k jak nie przestaje być projekcją, sch em a tem zachowań, zm y śle n ie m u za leżn io n y m od k o n w e n c y j literackich epoki, ale te ż nie jest całko w itą niew iadom ą. P rzed sk ra jn y m a g n o stycyzm em broni pisarza w spólnota doświadczeń. Dla badacza c zy te ln ik u tw o rów , które
5 S T R A T E G I E I C Z Y T E L N I C Y u kszta łto w a ły się w granicach danej strategii, byw a zagadką — głów nie — statystyczn ą . Nie sposób ustalić, ilu fa k ty c z n y c h odbior ców zdołała pozyskać ta czy inna strategia. W olno sądzić, iż w fazie ro zk w itu spowodowała kolejne przesunięcia w społeczności ludzi czytających: jeżeli udało się jej zdom inować współczesność, to zna czy, że ty lk o u zw olen n ikó w w y tw o rzy ła poczucie przynależności do grona «odbiorców litera tu ry współczesnej». W dobie je j panow a nia ten czuł się «czyteln ikiem literatu ry w spółczesnej», kto akcep tował oferty strategii panującej. W rażliwości nie pogodzone z pro d u k ta m i danej strategii, w yobraźnie ignorowane, pragnienia ucho dzące za n iep rzyzw o ite lub szkodliw e itd. — sami odbiorcy oceniają jako «niewspółczesne», «niedzisiejsze», anachroniczne. A lbo dosto sow ują się do no w ych w ym a g a ń , albo w ybierają em igrację w e w n ę trzną, szukają azylu w literaturze dawnej, obcej, innej. Z ty c h w zględów m ię d zy czyte ln ik ie m pożądanym a c zyte ln ik ie m fa k ty c z n y m różnice okazują się wcale nie ta k duże, ja kb y się w ydaw ało. D zieje k o lejn ych strategii urozmaica zm ien n y stosunek do roli odbiorcy. K ażda strategia określa się wobec publiczności literac kiej, ale nie każda rozum ie «publiczność» w sposób jednakow y. Są strategie pogodzone z ty m , że ich p ro d u k ty docierają do n ied użej garstki czytelnikó w . Są strategie walczące o popularność. Są w re szcie i takie, które fa k tu istnienia ludzi obojętnych wobec sztu k i pisarskiej — nie p rzyjm u ją do wiadomości: usiłują w ytw arzać te k sty tak, jak g d y b y m iały być one czytane przez w szystkich. Nie m a m ię d zy strategiam i zgody w kw estii praw i obow iązków litera tu ry. C zy tw órca pow inien odpowiadać na zapotrzebow ania r y n k u czytelniczego, czy też narzucać ludziom m y śli i w zruszenia, k tó ry ch oni ani nie pragną, ani nie cenią sobie z b y t w ysoko? Jedni idą na służbę, d ru d zy stają do walki. Poszczególne strategie roz maicie tra k tu ją zagadnienie reakcji odbiorcy na tekst. Zdaniem n iektó rych pisarzy sztu ka sprawdza się w ted y, g d y w yzw ala czyn p ra k ty c zn y. In n i znów oczekują w yłącznie czyn u w ew nętrznego. Pierw si pytają, co odbiorca robi, podczas gdy drugich obchodzi, co m yśli. Strategie nastaw ione na odbiór m anifestow an y — stają na przeciw strategii zakładających pełną intym no ść odbioru.
C zy nie m ożna powiedzieć, że «strategie» to od daw na znane «izmy» literackie? O tóż nie. Strategia fo rm u je się p o w yżej dzieła i poniżej «izmu». W odróżnieniu od k ie ru n k u literackiego — nigdy nie jest b y te m s y n k r e ty c z n y m (np. literacko -m a la rsko-film ow ym jak
eks-presjonizm ), ż y je ży c ie m s ztu k i słow a i ty lk o jej życiem . B y w a natom iast zja w isk ie m w ie lo stylo w y m , a co za ty m idzie, m oże eksploatow ać rozm aite sty le i d o k tr y n y a rty styc zn e (np. «strategia rew olucjonisty» w p olskiej poezji lat d w u d zie sty c h ko rzysta ła i z fu tu r y z m u , i z eksp resjon izm u , i z im a ży n izm u a la Jesienin itd.). W p rzestrze n i je d n e j strategii spo tyka ją się a uto rzy różnych generacji i ró żn ych gustów : w iąże ich ona dopóty, dopóki trw a «akcja» wobec c zy te ln ik a — nie zobow iązuje do w ierności na p r z y szłość. N ie k ie d y pisarz w p ły w a na rozw ój «akcji» strategicznej — m im o iż zn iko m ą część swego dorobku przezn aczył na je j cele. Często zm ie n ia strategie, p rzeży w a «przełom y» w ew n ętrzn e, po rzuca daw ne idee, za czyn a głosić now e. L ub odw rotnie: cała tw ó r czość jednego autora okazuje się oryginalną, odrębną strategią (przyp a d ek K onstantego Ildefonsa G ałczyńskiego jako w yn ala zcy
«strategii korespondenta»).
Na p rzyk ła d zie strategii liry c zn y c h w poezji polskiej po 1939 ro ku sp ró b u jm y — z konieczności szkicow o — p rzyb liży ć po w yższe k o n c e p ty badawcze do em pirii.
T ak w ięc s t r a t e g i a u c z e s t n i k a w o j n y , któ ra jest jedną z gło śn iejszych odpow iedzi k u ltu r y litera ckiej na niew olę, nie uzn a je odrębności odbiorcy. N ie w ie i nie chce w iedzieć o istn ien iu p u bliczności jako za m k n ię te j e n kla w y, rządzonej w ła sn y m i norm am i. J e st apelem sk ie ro w a n y m do w szy stk ich : do w szy stk ic h Polaków, k tó r z y posługują się ję z y k ie m p o lskim i polskość stanow i dla nich w artość n a jw y ższą z n a jw y ższy c h — śm ierteln ie zagrożoną w s w y m istnieniu. T y r te iz m te j strategii z góry zakłada, iż c zyn n a lualka z najeźdźcą to w ięcej n iż obow iązek, to praw o m oralne — rów ne e le m e n ta rn y m praw om biologicznym . N ie p y ta odbiorcy, czy podjął d ecyzję w alki. N ie u zn a je ta k ie j a lte rn a ty w y . W alka rów na się ż y ciu, życie rów na się walce, w y b ó r życia bez w a lki nie w chodzi w rachubę. W iersz ty r te js k i budu je się ponad sporem o p a trio tyzm , w sta b iln y m ukła dzie racji ideow ych. Uczy, ja k w alczyć, i nie za stanaw ia się, c zy w alczyć. Podobnie nie d y s k u tu je się tu o potrzebie poezji. Sens i cel je j działania w yd a je się ta k samo o czyw isty. Ro zum ow anie je st proste: poezja to in stru m e n t w alki, a skoro tak, nie w olno tego in stru m e n tu , tego «karabinu», kw estionow ać. O dm o w a p rzyjęcia w iersza ? k o n flik t m ię d zy nadawcą a odbiorcą? — strategia u c zestn ik a nie zn a ta kich trosk. Odbiorca m oże poprawić tek st. T e k s ty piosen ek żołn ierskich ulegają w w yko na niach lic zn y m
7 S T R A T E G I E I C Z Y T E L N I C Y transform acjom . Nie popraw ia przecież isto ty strategii. M oże od rzucić chybiony egzem plarz — nie odrzuca m o w y poetyckiej. W iersz żołnierski in te rp retu je się bow iem (na oświeceniową modłę) jako nieco lepiej, a więc nieco spraw niej i nieco uroczyściej zorganizo w any k o m u n ik a t ję zy k a potocznego. Poezja to popis zręczności m ó wienia: doboru rym ó w , gry paralel, w iązania słowa z melodią. A le nie różni się ona w sw ej istocie k o m u n ik a cy jn ej od prozy, p rzeka zuje te same m yśli, ty le że dobitniej, ładniej, dziw niej.
«Oto ja k mi się zdaje — pisał dawno temu d’Alembert — surowe, lecz spra w iedliw e prawo, które narzuca epoka naszym poetom: ty lk o to uznaje ona za dobre w poezji, co uznałaby za doskonałe w prozie».
Dobra poezja jako udoskonalona proza. W nurcie strategii ty r te j- skiej odżyw ają oświeceniowe, przedrom antyczne kanony. T u ta j nie da się u trzy m a ć m yśli, iżb y ktoś, kto broni Polski i broni ty m sa m y m po lszczyzn y, m ia łby się okazać «przeciw nikiem » m o w y o jczy ste j — w jej form ach szlachetniejszych, w ierszow anych. Zw łaszcza że w iersze ty r te js k ie sp rzyja ją ludziom w ojującym : uśm ierzają lęk, łagodzą ból, m obilizują a fe k ty , a nade w szy stk o włączają świado mość jed n o stki w św iat w yobrażeń b ezkresnej w spólnoty to w a rzy szy broni. Jest to strategia a p o d yktyczn a i dem okratyczna w sw y m sto su n ku do odbiorcy. A p o d y k ty c zn a — gdy chodzi o p ryn cypia ideowe. D em okra tyczn a — g dy chodzi o w y siłe k rozum ienia tekstu. Pod ty m w zg lęd em jej w ym agania są m inim alne. Chce dawać, jak w spom niałem , nieco doskonalszą (rym ow aną, m eliczną) prozę; nor m y o w ej «doskonałości» są w szak niew ygórow ane, zręczność spro wadza się do c h w y tó w najprostszych. Odbiorca nie m usi być c zy te ln ik ie m w y tr w a ły m , ofiarnym . Nie m usi być koniecznie c z y t e l n i k i e m , m oże być s ł u c h a c z e m , w y k o n a w c ą , w s p ó ł a u t o r e m . Cel: w szechstronne ośmielenie wobec wiersza. Ośmiela zarówno prościutka poetyka, ja k i głód litera tu ry upam iętniającej fa k ty , które giną z pam ięci w raz z ginącym i ludźm i, rozpraszają się nieubłaganie — jak i biografie żołnierskie. C zyteln ik, w ykonaw ca, w spółautor obyw ają się doskonale bez k r y ty k i literackiej. Nie po trzeb u ją te j in sty tu c ji. M anifesty, proklam acje now ych d oktryn, a ntagonizm y pokoleń czy grup, to w szystko , co in try g u je publicz ność doby pokojow ej, przeszkadza kolportażow i lir y k i ty rte jsk ie j. Odbiorca nie dąży te ż do poznania historii piśm iennictw a ty r te j- skiego: historię dzieł zastępuje m u historia w o jny. T e k st określa swoją topografię wobec tea tru wojennego, wobec w ażn ych w y d a *
rzeń — a nie w sto su n k u do in n yc h tekstó w . Z apew ne, dla części odbiorców poezja uczestnicząca w w ojnie była jed yn ą form ą k u ltu ry; inni tra kto w a li ją jako literatu rę zastępczą, stanowiącą p ro d ukt okoliczności w y ją tk o w y c h . (D ochodzim y do spraw y c zyte ln ik a jako
«zagadki sta tystyczn ej» ).
Z kolei s t r a t e g i a ś w i a d k a w o j n y , któ ra odpowiadała po trzebom świadom ości c y w iln e j — a ukszta łtow a na w latach okupa cji rozw inęła się im ponująco po w ojnie, liczy się z m ożliw ością odtrącenia p rzez część społeczeństw a. W ie, że nie k a żd y zechce przyją ć je j sy ste m u wartości. (Nie zechce hom o m ilitans). P oszu k u je odbiorcy «wmieszanego» w dzieje k u ltu r y , zaangażowanego w tw o rzen ie dóbr ku ltu ra ln y c h ; ta ki odbiorca m usi m ieć świado mość, że na w ojnie sp o ty k a ją się nie ty lk o narody i klasy, p rze m y s ły zbrojeniow e i siły ży w e n iep rzy ja zn y c h sobie w ojsk, szko ły dow odzenia i dyplo m a cje stron walczących, ale także k u ltu ra lu d z kości sp o tyka się tu z lu d zk im barb a rzyń stw em . Po jed n ej stronie staje ku ltu ra , filozofia, sztu ka , n a jcenniejsze skarby tysiącleci, n a j p iękn iejsze u trw a len ia h u m a n izm u . Po drugiej — ży w io ły ciem ne i zbrodnicze, niszczące godność człowieczą. P rzeżycie ta kie j właśnie w izji stanow i p u n k t w y jścia dla odbioru dzieł strategii świadka. Jeżeli kogoś sp ra w y te «nie obchodzą», pozostaje o b o jętn y m wobec zeznań św iadka w ojny. B ędzie rozum iał pojedyncze słowa, praw do podobnie u c h w y c i znaczenie zdań i strof, m oże n a w et odbuduje w sw o jej w yo b ra źn i p rzestrzen ie liryczne i konfiguracje czasowe, i nie w y k lu czo n e , że za a kcep tuje k u n s zt p oety, ale nie odczuje wagi w iersza, nie pojm ie, gdzie tu problem , skąd te n dram at, skąd ból. Strategia św iadka — z w yb o ru — fu n k c jo n u je w ograniczonym kręg u recepcji społecznej. Z w raca się do publiczności literacko w ykszta łco n ej. L ub należałoby pow iedzieć raczej: d o p u b l i c z n o ś c i k s z t a ł c ą c e j s i ę — na przekór terrorow i okupanta (w pierw szej, w o je n n e j fazie rozw oju), i p otem , po w yzw o leniu , zd o b yw a jącej w iedzę h u m a n istyczn ą w szkołach i uczelniach, w sze ro kiej ka m p a n ii ośw iatow ej. W sensie sp o łeczn ym odbiorca «liryki zezn a ń » jest nap ierw u czn iem ta jn y c h ko m p letó w , słuchaczem w szechnic ko n sp ira cyjn ych , c z y te ln ik ie m nielegalnych pism o pro filu a r ty s ty c z n y m ; po w ojnie jest m a tu rzystą , stu d en tem , n a u c zy cielem , b ibliotekarzem , recyta to rem , je st i sam oukiem : człow iekiem pośród ocalałych i grom adzonych na nowo księgozbiorów .
9 S T R A T E G I E I C Z Y T E L N I C Y tradycji. T e k s ty reprezentujące orientację klasycyzującą domagają się erudycji, a k ty w izu ją pamięć styló w i p o e ty k d aw nych epok, żądają oczytania w m itach greckich i opowieściach biblijnych, lecz rów nocześnie — z reg u ły — poprzestają na w ied zy ogólnej, niespe- cjalistycznej, zadowalają się rep ertu a rem le k tu r kanonicznych — na poziom ie szko ły średniej. T u tw ó rcy zdają sobie sprawę z ogra niczenia zakresu recepcji, ale chcą, aby to ograniczenie było coraz m niejsze. Z ależy im na kontakcie z publicznością literacką — otw artą, rozrastającą się ilościowo, wchłaniającą wciąż now e i no we jednostki. W latach w o jn y sens ta kiej p ostaw y jest jasny. K u l tu rze grozi zagłada, ale k u ltu ra ż y je nadal, trw a, rozw ija się, chroni swe arcydzieła, w alczy o zachowanie w łasnej tożsamości. Poezja staje się szkołą poezji. L ekcją styló w , pow tórką z w ypisów gim na zjaln ych , re p ety to riu m z ję zy k a daw nych m istrzów . W dniach od bud o w y k o n tyn u a cja tyc h sam ych założeń m a ju ż inne zupełnie m o ty w y . Tożsamość i ciągłość sztu k i p oetyckiej — jako szczególny w ariant tożsam ości i ciągłości historii narodu — liryka akcentuje teraz po to, aby współdziałać z odbiorcą w rozpoznaw aniu zm ie nionego świata i m iejsca jed n o stki w n o w y m świecie. Jeżeli strate gia św iadka w ciąż naw iązuje zarówno do tra d ycji dziew iętnasto w iecznych, jak i do Skam andra, A w angardy, katastrofizm u, poezji proletariackiej, to niezależnie od tego, co m ów i, a w s k u te k fa ktu , iż m ó w i m ow ą pam ięci o w łasnej historii, daje czyteln iko w i po czucie naturalności zm ia ny w dziejach narodowych. Im w ięcej fa k tów w spółczesnych m ożna powiązać z dawnością, porównać do czasów zam ierzchłych, w ysłow ić w ję z y k u zabytków , oświetlić tradycją sym b o liki starych dzieł, ty m ła tw ie j przebiegnie proces ada pta cyj n y. C zy teln ik w k r ó tk im czasie p rzeży ł dwa jakże głębokie w strząsy: w rzesień 1939 i lipiec 1944. N otabene spojrzenie na teraźniejszość przez p ry zm a t przeszłości — poezja pow ojenna dzieli z p u b licystyką i propagandą. To bardzo ciekaw y fenom en. Poczucie naturalności zm ia n y reguł życia socjalnego i politycznego u z y sk u je się poprzez odwołania do historii (G runwald, K ościuszko, Gromada Grudziąż), jak g d y b y historia «wiedziała» o nas od dawna, i oto nasza w spół czesność okazuje się spełnieniem m arzeń poprzedników . T a k ted y strategia świadka, m im o iż opowiada o w ojnie, słu ży pokojow i. Rów nocześnie obok n u rtó w kla sycy żujących dochodzą tu ta j do gło su prądy kontesta cyjn e. Strategia św iadka w sw ej odmianie b u rzy cielskiej stawia odbiorcom w ym agania coraz trud niejsze — coraz
bardziej sp ecjalistyczne. B ierna w iedza o dziejach litera tu ry naro do w ej p rzesta je w ystarczać. M aleje rola a lu zji e ru d yc y jn y c h . Pa dają p yta n ia zasadnicze. Czy po tragedii w o jen n ej m ożliw a jest jeszcze sztuka? czy m o żn a pisać ta k, ja k pisało się p rzed O św ięci m ie m i M ajdankiem ? N ie są to ty lk o zm a rtw ienia poetów . To za czyna niepokoić ta kże c zyte ln ik ó w . A ta k u ją c tra d ycję — tw ó rcy nie atakują p rzecież Z m a rłych P o przedników , lecz ży w e przekona nia i w ierzenia publiczności w yc h o w a n e j na tradycji. K w estio n u ją stare ko n w en cje, tzn., że podw ażają p rzym ierza czytelnicze z ty m i konw en cja m i. « K o n serw a tyw n i c zyte ln ic y te ż nie szczędzili w y zw isk» — w spom ina T adeusz R óżew icz swoje pierw sze kolizje z p u blicznością. W yzw isk a , anonim ow e obelgi, ironiczne traw estacje w ierszy, to m ogło być bolesne dla początkującego tw órcy, ale — tego chciała obrana strategia! L ecz chciała te ż czegoś więcej. O d biorca p ro w o ko w a n y do sp rzeciw u lub do w yrzeczen ia się sw ych d a w n y c h bogów — m u si w ejść w rolę znaw cy. S ta je się potencjal n y m k r y ty k ie m sztu ki. N ie eru d ytą , lecz sędzią, oskarżycielem , obrońcą. K la sy cy in teg ru ją publiczność, w ichrzyciele rozbijają jej św iat, i publiczność m a do w yboru: zerw ać k o n ta k t z poezją w sp ół czesną albo ra zem z nią p rzeżyw a ć zw ątpienia i niepokoje k u ltu r y zm ia żd żon ej p rzez w ojnę.
Trzecia z kolei strategia — s t r a t e g i a k o r e s p o n d e n t a — stanow i próbę dialogu p o e ty z odbiorcą u k szta łto w a n y m p rzez gi g a n tyczn e «publikatory» X X w. P ow ołał ją do życia G ałczyński, b y ł je j w ie rn y i przed w ojną, i po w ojnie. «Stawiał» na prasę. P ra w dopodobnie g d y b y ż y ł d łu żej, szu ka łb y m iejsca dla lir y k i także w telew izji, w p rzem y śle p ły to w y m , w piosence festiw a lo w ej, a kto w ie, czy nie za ją łb y się publicznością w ypełniającą stadiony i nie daw ał w ierszy «na m egafon» dla w ielkich spartakiad lub ligow ych spotkań d r u ży n p iłk i n o żnej. Poeta przew id zia ł ten ty p u czestnictw a w k u ltu rze, k tó r y odznacza się postaw ą jaw nie ko n sum pcyjn ą. P ierw szy w a ru n e k p rzyję c ia strategii korespondenta stanow i po czucie b ezpieczeń stw a i stabilizacji. W aspekcie socjologicznym c zy te ln ik «korespondencji liryczn ych » m oże być, na dobrą sprawę, k a żd y m z nas. W cale nie ty lk o drobnom ieszczaninem , ja k sądzili k r y ty c y «Zaczarow anej dorożki». K a żd y bow iem m a praw o do k o m fo rtu psychicznego: obcuje z ty m , co nie angażuje bezpośrednio, nie jest «nożem na gardle», ale, o w szem , budzi ciekawość, cieka wość sensacji, igrzyska, dziw ności. D ow olny w y c in ek rzeczyw istości,
11 S T R A T E G I E I C Z Y T E L N I C Y k tó r y — p rzetw o rzo n y p rzez m edia k u ltu r y m asow ej — staje się o biektem ta kie j kontem placji, jest tra kto w a n y ja k gabinet osobli wości. O dbiorca-konsum ent sądzi, że należą m u się atrakcje, potrafi bezcerem onialnie k ry ty k o w a ć producenta tekstó w , aż do w y g w i zdania, a gdy o trzy m a tow ar w yso kiej jakości, um ie czcić swe idole i w ielbić bez granic. G ałczyński usiłował zjednać ko n su m en ta dóbr k u ltu r y ro zry w ko w e j dla wartości słowa lirycznego. Bez przesady: chciał «zjadaczy chleba w anioły przerobić». (Albo i w diabły, byle poetyckie). Jego kło p o ty z odbiorcą m iały k ilk a źródeł. Poczucie stabilizacji po w ojnie było w ątłe, niepew ne; na tle strategii św iad ka, a później strategii agitatora — «korespondencje liryczne» arcy- apostoła cyw ilizacji «Przekroju» robiły w rażenie dziw adeł lub zgo
ła nieprzyzw oitości. S ty l rela kso w y kłócił się z powagą in n yc h s ty lów. Zasada «serw isu inform acyjnego», lu źn ych obrazów i asocjacji, zniechęcała tych , k tó r z y domagali się integralnej w izji św iata w m o nologu liry c zn y m . Ilu naprawdę, i ja k w iernych c zyteln ikó w m iał poeta, a ilu n iechętn ych, ilu nieprzyjaciół, ilu wrogów — nie do w ie m y się n igdy. («Zagadka statystyczna»). Skoro jednak jest auto rem w ciąż c zy ta n y m , inscenizow anym , śp iew anym , to znaczy że u tra fił w pew ien a u te n ty c z n y stan zapotrzebow ań. Nie w y m y ślił swojego odbiorcy, lecz o d k ry ł go, w skazał, w yodrębnił. (Dzieje strategii mogą być istotnie źródłem w iedzy o procesach zachodzą
cych w ciem n ych dla badacza labiryntach lu d zk ie j w rażliw ości estetycznej).
Z au w ażm y, iż odbiorca upa trzo n y w każdej z trzech om ów ionych dotychczas strategii d ysponuje o d ręb n ym bagażem doświadczeń. Dla odbiorcy w iersza tyrtejskieg o będą to doświadczenia fo lk lo ru lat w o jn y. Dla c zyte ln ik a zeznań liryczn ych — w iedza o historii s ztu k i p o e ty c k ie j zderzona z w iedzą o w ojnie. Dla adresata dzieł poezji korespondenta — k u ltu ra masowa czasów stabilizacji (ga zeta). N a m arginesie tyc h ustaleń o d n o tu jm y spostrzeżenie, że ję z y k poezji to nie ty le — ja k chce szkoła ta rtu sk a — ję z y k n a db u dow any nad ję z y k ie m natu raln ym , ile ję z y k w tó rn y wobec dość ściśle określonych s t a n ó w m o w y potocznej, wobec je j odmian fu n kcjo n a ln ych , któ re d eterm in u je historia życia społecznego. Po dobnie m ożna scharakteryzow ać odbiorcę u tw o rów s t r a t e g i i a g i t a c y j n e j . Jego doświadczenia — przetw arzane w w iersz lub w pieśń m asową — k szta łtu je po lityka ogarniająca ku ltu rę, obyczajowość, codzienność. N ie k ie d y w dziejach narodu p o lityk a
staje się częścią k u ltu r y , tłu m a czy się w je j odrąbie — jej ję z y k iem . W końcu lat c zterd ziestych i na początku lat pięćdziesiątych zależności b y ły inne: k u ltu ra została pochłonięta przez politykę. Odbiorca lir y k i ag ita cyjn ej czuł się p o dm io tem i p rzed m io tem akcji p olitycznych : jednocześnie. To zespolenie ról oddaje istotę rzeczy. N ie jest bow iem tak, iżb y agitacja p o etycka faw oryzow ała św iado m ość poetów — przeciw staw iając jej «niższą» świadom ość odbiorcy. D y d a k ty z m przeplata się tu ustaw icznie z a u to d yd a k tyzm em . Poeci- -agitatorzy piszą ty le ż dla in n ych , co i dla siebie. C zy te ln ik w y m a rzo n y to m a być także agitator. P oezja u c zy odbiorcę, k tó ry u czy poetę, i odw rotnie. T rafia do a k ty w is tó w p a rty jn y ch , do p relegen tów ZM P, do reżyseró w uroczystości m asow ych. Jest «częścią a r ty styczną» zorganizow anej m a n ifesta cji ideologicznej. C zy lu d zi ty c h trzeb a przekonyw ać? W rzeczyw isto ści strategia agitatora daje w zorce p rzeko n yw a n ia inn ych : ch w iejn ych , w ątpiących. Propagan d zistę -— uzbraja, ochrania. W iersz a g ita c y jn y w zw ią zku z ty m m oże być p o w tó rzen iem a rg u m entó w znanych, m n iem a ń w ielo kro tn ie ko lp o rtow anych poza litera tu rą lub m oże być kolejną, jesz cze jedną ilustracją ty c h praw d i ty c h m niem ań. Słow a w znanych układach — a rg u m en ty w dobrze p a m ięta n ych kolejnościach — ja w ią się po to, iżb y św iadom ość nie ostygła, nie «rozmiękła». M owa w iązana spełnia fu n k c ję m agiczną. S ta je się św iecką liturgią. R ozw ój strategii ag ita cyjn ej w p io n ierskim okresie to fa k t w pełni zrozum iały. S koro istniała społeczność «ludzi z m arm uru», istniała te ż i literatu ra te j społeczności. A le dlaczego agitacja p oetycka chciała w yp rzeć z poezji w s z y s tk ie inne style, ga tun ki, tem a ty , na w e t w ersyfika cje? Otóż żądza w yłączności stanow i praw idłow ość — a nie «błąd i w ypaczenie» — analizow anej strategii. Prawidłowość ta uobecnia się w w ize ru n k u odbiorcy. Odbiorca nie jest jed n o lity ani sk o m p lik o w a n y gradacyjnie — w odmianach, odcieniach, pół tonach, nie: je st w yra źn ie dw oisty. A lbo n a leży do p rzestrzen i «my», a za te m sam upraw ia agitację i re sp e k tu je te k s ty w spom agające jego proceder, albo jest po d rugiej stronie baryka dy, na te ry to riu m oznaczonym zn a k ie m «oni», i w ta kim w y p a d k u trzeba go «ogłuszyć» luierszem . Pow tarzać po w ielekroć to samo: na ud ręką wrogom , na urągow isko, na złość, niech oniem ieją do re szty , bo czas ich skoń czony. I stąd się bierze owo uparte staranie, aby unieszkodliw ić w szelkie inne strategie liryczne. In n e strategie d a łyb y — kto wie? —
13 S T R A T E G I E I C Z Y T E L N I C Y szansę a zylu dla wroga. A chodzi o to, żeby w zm a sow an ym ogniu słów nie było dla niego ucieczki.
E p i z o d r o z r a c h u n k o w y w latach 1955— 1956 okazał się g w a łto w n y m ro zszerzeniem granic publiczności czytelniczej. K tó ż nie słyszał w ow ych latach o «Poemacie dla dorosłych»? Docierał do ludzi, k tó rzy ani p rzedtem , ani po tem nie obcowali sy ste m a ty cz nie z poezją. W ydaw ało się, że twórczość rozrachunkow a znalazła sposób na niekłam aną popularność. Trzeba po prostu m ów ić o rze czach w ażn ych a p o m ija n ych m ilczeniem . I jeszcze: w yprzedzać w m ów ieniu inne rodzaje piśm iennictw a. Sposób b ył rzeczyw iście dobry, ale obliczony na e fe k t kró tkotrw a ły. (Dlatego w aham się przed w yo dręb nien iem osobnej «strategii rozrachunkow ej»: m ów ię 0 epizodzie). Z chwilą g dy odkrycia poezji sta ły się oczyw istościa m i d zien n ikarskim i — fascynacja odwagą poetów minęła.
Poezja wróciła do tych , k tó rzy jej potrzebują ustaw icznie.
W róciła w n o w ej postaci: jako s t r a t e g i a p a c j e n t a . W pro w adza ona now e pro b lem y badawcze. Nasza w iedza o c zy te ln ik u okazuje się jakościowo różna od w iedzy, którą grom adziliśm y do tychczas. W szy stk ie w cześniej zarysow ane m odele odbiorcy w y odrębniała i charakteryzow ała historia, socjologia, kultura. W u k ła dzie ty c h param etrów odbiorca dzieł strategii pacjenta staje się osobowością niejasną, praw ie n ieuchw ytną. A n i jego stosu n ek do środków produkcji, ani m iejsce w historii pokoleń, ani w y k szta łc e nie lub głód ro zry w ki — nie rysują jego sy lw etk i. Jest odbiorcą, k tó r y zdarza się wszędzie. Opowiedzieć jego biografię, która jest przede w s z y s tk im biografią duchową, m ożna w ję z y k u psychologii ogólnej. W kategoriach antropologii, w system ach filozofii czło w ieka. W ie m y o n im na pewno, że czyta w iersze po to, aby roz wiązać w łasne prob lem y egzystencjalne. C zuje się nie zdefiniow a n y przez współczesność. Nie potrafi rozpoznać swojego odbicia — zw łaszcza — w system ach nastaw ionych pragm atycznie. Z a jm u ją go tzw . odw ieczne p ro b lem y ludzkości. Spośród p y ta ń uniw ersalnych p rzeży w a najgłęb iej p ytanie o istotę życia w otoczeniu choroby 1 śmierci. Siedzi prawa regulujące sto su n ki w zajem n e ludzi silnych i słabych, zd ro w ych i chorych, zadow olonych z sukcesów i zagu bionych w porażkach. P rzyp a tru je się bacznie kodom zachowanio- w y m silniejszego wobec słabszych i słabszego wobec silniejszych. Solida ryzuje się z ty m , co ułom ne, bezbronne, zdeptane. Id e n ty fi
k u je się ze słabością: niezależnie od tego, k im jest i za kogo uchodzi w sw oim środow isku. W jego ciążeniach k u liryce dużą rolę odgry w a potrzeba fik c ji. N ie dlatego, iżb y cechowało go kap ryśn e m a- rzycielstw o, lecz dlatego, że św iat dośw iadczany na co dzień pragnie poszerzać o hip o tezy na tem a t jego u ta jo n ych znaczeń. K o n fro n tu je linie własnego ży w o ta z ich p rzed łu żenia m i w c u d zy m tekście. W iersz cu d zy staje się w trakcie odbioru w ierszem zaw ła szczo nym p rzez czyteln ika: pozostaje często w pam ięci jako w iersz bez n a zw i ska autora. Odbiorca u tożsam ia się z tw órcą, ale słabo reaguje na profesjonalną p ro b le m a ty k ę tw órczości. N ow atorstw o, oryginalność, zw ią zki z tra d ycją — to są dla niego abstrakcje, które p rzeszka dzają w lek tu rze . (M yślę o le k tu rze lir y k i n a zy w a n e j tu rp istyczn ą czy «szm aciarską», opowiadającą o patologiach codzienności: w cen tr u m strategii pacjenta w idzę przede w s z y s tk im poezję A n d rzeja B ursy). Odbiór m a przebieg psych o d ra m y. Często ta ki odbiorca sam p isuje w iersze. Z w y k le tw ierd zi, że pisze dla siebie, z w e w n ętrzn ej p o trzeby, i jeżeli zabiega o druk, posyła te k s ty do pism , czyta odpo w ied zi «poczty literackiej», to — w p ie rw szy m im pulsie — pod n a ciskiem środowiska. N iech ętn ie p r z y jm u je k r y ty k ę a rty sty c zn e j stro n y swoich dzieł. K a lku la cje w arszta tow e obezw ładniają go: za czął pisać z m yślą o św iecie poezji, w k tó r y m istnieje pełna szcze rość i wolność w y ra zu m y śli n a jin ty m n ie jszy c h , bez konieczności ja kic h ko lw ie k kalkulacji.
Po epizodzie ro zra c h u n k o w y m obok strategii pacjenta rozw inęła się s t r a t e g i a a r c y p o e t y . Z « p e rsp e k ty w y autora» — była re akcją na przedstaw ione w y ż e j zachow ania odbiorcy, k tó re m u treść h u m a n istyczn a liry k i przesłaniała treści ściśle literackie. M iała cel e d u k a c y jn y — w ty m aspekcie p rzyp om ina ła n iektóre zabiegi stra tegii św iadka w o jn y. T u ta j z kolei odbiorcą p ożądanym jest czło w iek, k tó r y uśw iadam ia sobie, że w iersz to jedn ak coś innego n iż m arzenie, że nie daje schronienia p rzed sprzecznościam i eg zyste n cji — stanow i sztu k ę m anip u lo w a nia sprzecznościam i. P oezja in tr y guje go jako gra p rzeciw ień stw , p rzestrzeń a n tyn om ii, krajobraz napięć. Ł ą c zy w sobie krańcow ą sztuczność i nagą naturalność. N a jg łębszy e g o ty zm i najszersze otw arcie w stronę cu d zych życio rysów . (W ielo kro tn ie lek c je liry k i — za p o śred n ictw em lir y k i — daw ał Ju lia n P rzyb o ś; n iep rzyp a d ko w o k r y ty c y n iechętni P rzyb o siow i a kcen tu ją «nauczycielskość» jego w y p o w ie d zi; w strategii arcyp oety zaw sze pojaw ia się p ierw ia stek d y d a k ty c zn y ). S kąd w ie
15 S T R A T E G I E I C Z Y T E L N I C Y my, że ta ki odbiorca istnieje? Z analizy m itó w k u ltu r y w spółczes nej. N iew ielu dziś obcuje stale z książką poetycką, ale w ielu godzi się bez zastrzeżeń, iż czytanie w ie rszy to czynność w yróżniająca człow ieka, uświęcająca jak g d y b y jego biografię duchową, skłaniająca do szacunku. N ie sami tw ó rcy i nie tylk o recenzenci u trw a lili w obyczajach potoczności k u lt słow a «poezja». B ez udzia łu publiczności b yło by to niem ożliw e. W życiu tego k u ltu p a r ty cyp u je czytelnik: zn a m y jego sy lw e tk ę — m iłośnika poezji, jego dum ę, jego gotowość do uporczyw ego m anifestow ania sw ych zw ią z ków ze sztu ką liryczną i jego spontaniczne przedsięw zięcia popula ryzatorskie.
P r z y jm ijm y , iż na szkicow any tu ciąg rozw ojow y m ógby obrazować p rzem iany « p e rsp e k tyw y czyteln ika poezji» do połow y lat sześć dziesiątych. W połowie lat sześćdziesiątych m ów i się o « bezsytu- acyjności poezji” (L u d w ik Flaszen), co m oże znaczyć, że b rakuje ja snych orientacji słow a lirycznego — p rzyn a jm n ie j z p u n k tu w i dzenia ugru n to w a n ych ju ż p rzyzw ycza jeń . Jakoż dochodzi do głosu pokolenie tw órców urodzonych po w ojnie; w krótce pojawią się no we ■—- N ow ofalow e — strategie liryczne, a publiczność zostanie
poddana k o le jn y m translokacjom i rozw arstw ieniom .
Niedogodności zarysow anej tu m eto d y widoczne są go łym okiem . Nie sposób ogarnąć całości w a żn ych in icja tyw a rty sty c zn y c h epoki ani w szy stk ic h interesujących książek poetyckich wpisać do po szczególnych strategii. Pozostaje szereg «dzieł bez przydziału», które b y tu ją poza granicam i a ktu a ln ych w d anym czasie k o n iu n k tu r. Ale: ta k się przecież dzieje naprawdę! Jeżeli proponowana tu m etoda uła tw i rozróżnienie dw óch sposobów istnienia dzieła — w obrębie ja kie jś strategii i w przestrzeni «pozastrategicznej» — i jeszcze: jeżeli ka żd y epizod historii litera tu ry p o trafim y z tyc h dwoistości w y tłu m a c zy ć — zb liż y m y się do n o w ej d y scy p lin y literatu ro zna w stw a. N ie będzie to historia faw oryzująca «perspektyw ę autora». Nie będzie to ra dykalnie socjologizująca historia litera tu ry z «per s p e k ty w y czytelnika». M o ż e t o b y ć h i s t o r i a k o m u n i k a c j i l i t e r a c k i e j . Dziś chodzi przede w s z y s tk im o to, aby stała się historią: dziedziną przedstaw iającą liter a cko -ko m un ikacyjne ciągi, przeobrażenia, rozw oje.
Notatka bibliograficzna
W tekście cytuję następujące prace: E. Wolff: C z y
telnik pożądany. Przełożył W. Bialik. „Pamiętnik Literacki” LXVII 1976 z. 4,
s. 274— 175; J. Ziomek: M etodyczne proble m y syntezy historycznoliterackiej, W: Problemy metodologiczne współczesnego literaturoznawstwa. Pod red. H. Markiewicza i J. Sławińskiego. Kraków 1976, s. 47. W ypowiedź d’A lem ber- ta przytaczam za: P. Valéry: E stetyka słowa. Przeł. A. Frybesowa. Warsza wa 1971, s. 97. W ypowiedź T. Różewicza wg jego książki pt. Proza. Wrocław 1973, s. 475. Ponadto nawiązuję do znanych, ogłaszanych m.in. w „Tekstach”, rozpraw J. Sławińskiego, M. Głowińskiego, J. Lalewicza, a także do arty kułów zebranych w tomie P roblem y odbioru i odbiorcy. Pod red. T. Bujni- ckiego i J. Sławińskiego. Wrocław 1977. Przedstawiona propozycja stanowi bilans pracy nad książką Poezja polska w latach 1939—1965. Cz. I, Strategie
liryczne — przyjętą do druku przez WSiP. Niektóre fragm enty tej książki
ogłaszałem w czasopismach, m. in. o strategii świadka w „Nurcie” (1976 nr 5), o strategii uczestnika w „Pamiętniku Literackim ” (1976 z. 4), o stra tegii korespondenta w „Twórczości” (1977 nr 7) i o strategii agitatora w „Tek stach” (1977 nr 5—6).