• Nie Znaleziono Wyników

Felietony literackie Witolda Gombrowicza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Felietony literackie Witolda Gombrowicza"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Zdravko Malić

Felietony literackie Witolda

Gombrowicza

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/4, 251-261

(2)

ZDRAVKO MALIC

FELIETO N Y LITERACK IE W ITOLDA GOMBROWICZA

C ennym m ateriałem dla badaczy dzieła Gom browicza są felieto ny literackie, k tó re publikow ał on (zresztą bardzo rzadko) w latach 1935— 1938 w w arszaw skim dzienniku „K u rier P o ra n n y ”. O gólny c h a ra k te r tych felietonów określił sam Gombrowicz, mówiąc:

ja n ie jestem żaden „krytyk”. P iszę te artykuliki m oje n ie jako krytyk, a jako przygodny czytelnik. W yjm uję z książki, alb o z autora to, co m nie zastan ow i к

Większość felietonów pisana jest na m arginesie rozw ażań o współczes­ nych m u polskich książkach.

Zainteresow ania, a także zawodowa wrażliwość Gom browicza, zawsze były zw rócone k u prozie. Om awia więc dzieła n astępu jących prozaików : J. Janow skiego, B. Kuczyńskiego, W. B urka, W. W asilew skiej, E. M ille­ ra, K. B aryki, T. P eipera, S. Otwinowskiego (dwa razy), R uth-B uczkow - skiego, S. Brochwicza, Cz. Centkiew icza, T. Hiża, S. P iętak a, Z. N ałkow ­ skiej i B. Schulza. Tylko dwom poetom poświęca felietony: S. K arp iń sk ie­ m u i K. I. G ałczyńskiem u. Nie m niej w ażna jest lista obcych auto ró w i dzieł: Don K ichot, Król Ubu J a r r y ’ego, Ulisses Jo y c e ’a, Les jeu nes filles

[Dziewczęta] M ontherlanta, Autobiografia Wellsa. P onadto m ów i on w f e ­

lietonach o Podróży do kresu nocy L. F. C éline’a, k tó ra w y w arła wówczas znaczny w pływ n a polskie życie literack ie i k u ltu ra ln e , oraz o R abe- lais’em. Szczególną grupę tw orzą felietony o w ydarzeniach i

osobistoś-[Zdravko M a 1 i ć — ju gosłow iań sk i k rytyk literacki i polonista, działający w Zagrzebiu, badacz tw órczości G om brow icza (zob. jego rozpraw ę: „F e rd y d u rk e ”. Z serb och orw ack iego przełożyła J. Ł a t u s z y ń s k a . „P am iętnik L iteracki” 1968, z. 2).

P rzekład w ed łu g w yd. : Z. M a 1 i ć, L es F eu illeton s litté ra ire s de W ito ld G o m ­ b ro w icz. T raduit du serbo-croate par. В. V u 1 e t i c. „L’H ern e” nr il4 (Ш71) : G o m ­ b ro w icz. L e cahier a été dirigé par C. J e l e n s k i et D. d e R o u x ; s. 62—70.] 1 „K urier P oran n y” z 14 VIII il036. W d alszym ciągu daty num erów „Kuriera P orannego” podajem y w klam rach w prost w tekście.

(3)

ciach św iata naukow ego czy politycznego: o W. Borowym , I. Fiku, Z. F re u ­ dzie, L loyd G eorge’u.

Gom browicz p odejm uje tem at polskiej współczesnej prozy, pragnąc określić jej cechy ogólne, w spólne większości dzieł. Jego felieto ny jako całość są jed y n y m obrazem polskiej prozy tego czasu. Nie trz e b a doda­ wać: obraz ten jest w najw yższym sto pn iu subiektyw ny, gom brow iczow- ski, pierw szym jego celem jest określenie sam ego Gom browicza, ja k w po­ w iedzonku M oliera: „Biorę m oje dob ra tam , gdzie je zn a jd u ję ” . Gom bro­ wicz rzadko podaje dane z h isto rii lite ra tu ry . N atom iast zajm ują go um ysłow e, psychologiczne i antropologiczne w arstw y dzieł literackich. Postaw a wobec twórczości literack iej i spojrzenie na św iat, p rzenikające się naw zajem i złączone w jedno, są ośrodkiem gom brow iczow skich in te r­ pretacji. T em atem jest nie ty le przedm iot, ile podm iot — sam Gom bro­ wicz.

W felietonie o książce K uczyńskiego K o b ie ty na drodze Gom browicz pisze:

Starsze p ok olen ie (...) w sty d ziło s ię w prozie i poezji rzeczy brzydkich, na­ to m ia st n ie w sty d z iło się w ca le, alb o p raw ie w c a le tego, co p ięk n e i szczytne. Tu zaś m am y w sty d (...) w ob ec dodatnich i szczytn ych stron egzysten cji. (...) W styd liw ość i o p ó r w ob ec frazesu, strach przed frazesem , ta w ie lc e znam ienna c ech a n ow ego p okolenia, na każd ym kroku paraliżu je autora. (...) N adużycie frazesu, zb ytn ia ła tw o ść pióra i pochopność do id ea łu sp ow od ow ały, praw em reakcji, przesadną trudność w y sło w ie n ia w ob ecn em pokoleniu, starzy żyli po­ nad stan, a m y zn o w u p oczynam y so b ie zbyt ubogo.

I dalej :

(...) eg zystu je ob ecn ie i płodzi c a ły kierunek, przyjm ujący anonim ow ość, szarzyznę, jed n ostajn ość i w e g e ta c ję za program i podnoszący nudę do w y ży n sztuki. [2 VI 1935]

L ite ra tu ra jest dla G om brow icza w artością sam ą w sobie. Je st bogiem (bezsilnym ) naszych czasów, ostatnim , w którego Gom browicz rzuciłby kam ieniem . Stale będzie w yśm iew ał tego boga (pastisze!), lecz n ig dy nie p rzestan ie składać m u ofiary. Dla Gom browicza lite ra tu ra je st czymś w ięcej niż sposobem u zew n ętrzn ien ia w łasnej osobowości, je st form ą jego istnienia, dzięki niej jest on ty m , czym jest. Je st jego potępieniem . Gom­ browiczow i obcy jest w szelki d y d ak ty czn y sens lite ra tu ry . L ite ra tu ra nie jest w arto ścią dzięki czemuś zew n ętrzn em u — sam a stanow i wartość.

R ozm yślając na tem a ty w spółczesnej prozy, Gom browicz nie zajm uje się jej w arstw ą pow ierzchniow ą; drąży głębiej, dem askując fałsz polskiej lite ra tu ry w spółczesnej. Zawsze kładzie n acisk na znaczenie k u ltu ry i jej m iejsce w życiu [18 X 1935]. Zauw aża w te n sposób zm ianę obyczajów, która dokonała się po Pierw szej W ojnie. Czy odbiła się ona w k u ltu rz e

(4)

i w jak i sposób? Czy znalazł w litera tu rz e w yraz życiowy dynam izm spo­ łeczeństw a? Gom browicz odpowiada:

Z am iast dynam iki — sta b iliza cja kulturalna, jakaś rozlew na, m glista, ciep ła, nieporadna „szlachetność”, jakaś, bo ja w iem , dobroć, piękno, n iechęć do kom plikacji, do ostrzejszego m yślenia, do problem u, jakiś T arzanizm du­ chow y... A lbo też jakaś gw a łto w n a w alk a w obronie ideału, ale przy c a łk o w i- tem , najzupełniej spokojnem , u staleniu w ew n ętrzn em . [18 X 1985]

Gom browicz poruszył ten tem at na początku swojej działalności lite ­ rackiej i nigdy go już nie porzucił. K rótko, jego koncepcja lite ra tu ry sprow adza się do jej identy fik acji z życiem. Conditio sine qua non lite ­ ra tu ry jest jej aktualność. Nie pow inna być m uzeum niegdyś żyw ych form , k tó re dzisiaj są m artw ą skam ieliną, nie pow inna zdradzać życia, lecz być jego specyficznym literack im pow tórzeniem .

W edług Gom browicza lite ra tu ra jest konfliktem i buntem . Swoistość lite ra tu ry , indyw idualność n ie polega na ad aptacji czy m im etyzm ie, lecz w prost przeciw nie n a bezpraw nym przyw łaszczaniu i narzucan iu się.

L iteratura jest starciem jed n ostk i z ludźm i i tym w ięcej zysk u je na sile, im bardziej obie strony są tw arde, uparte 1 nieprzekupne [1 X II 1937]

— sta ra praw da o twórczości literackiej (i arty sty cznej w ogóle). Zresztą:

P ra w d ziw a i w ielk a sztu k a dzieje się zaw sze trochę na o śle p i m d zi się w k on w u lsjach jednostki, która n ie m ów i tego, co chce, ale to, c o m usi. [20 V 1938]

W felietonie o swoim literackim w spółtow arzyszu w alki, B runonie Schulzu, Gom browicz, rozw ijając i rozszerzając tę koncepcję, pisze:

P racow nik, p ochłonięty zu p ełn ie m ęczącym i bardzo ciężkim zadaniem w y ­ rzucenia sw ej ponurej i w sp an iałej w izji, człow iek, który nie p isze (...) tego, co ch ce, ale to, c o m usi, pisarz, który w ła śn ie dlatego jest pisarzem , że jest sobą. [1*5 X I 19*3*5]

Jed n y m z sekretów Gombrowicza jest to, że przez lata całe zajm uje się lite ra tu rą i rozm yślając o litera tu rz e , um iał całym sobą w ybrać pew ­ ne p raw d y elem en tarn e twórczości literackiej i bronić tych p raw d i opo­ w iadać się za n im i z tak im w ew n ętrzny m przekonaniem , z tak w ierną żarliw ością, że pod jego piórem przestały (prawdy) być banalne, a stały się po p ro stu praw dam i.

W arty k u le o G ałczyńskim Gombrowicz pisze:

A tym czasem m istyfik acja jest w p ew n ym stopniu nieunikniona w sztuce, jak i w życiu, co w y n ik a z godnych szacunku lęk ów i w styd ów jednostki w o ­ bec innych ludzi. M istyfikacja w ted y jest rzetelna, gdy m echanizm jej jest o b n a ­ żony, to znaczy, gdy autor n ie ukryw a, że m istyfik u je i w ten czy inny sposób w prow adza czy teln ik a w p sychologiczne pobudki, które zm uszają do tej taktyki.

(5)

N ie w ą tp liw ie pisarz w ch od zący na tak kręte ścieżki traci p ew n e w artości, pod­ w a ż a n aturalną u fn ość (i len istw o) czy teln ik a . A le tracąc jedne, zysk u je inne w artości, a m ięd zy n im i jed n ą n apraw dę nieo,szacowaną — n a tu r a ln o ść 2.

Gom browicz m a in telek tu alisty czn ą koncepcję lite ra tu ry . Ściślej, p a ­ trz y na lite ra tu rę jako polski in te le k tu a lista lat trzydziestych. L ite ra tu ra jest dla niego u jaw n ien iem osobowości pisarza oraz przejaw em k u ltu ry , do k tó rej n ależy dzieło. W jego koncepcji lite ra tu ry , k u ltu ra — zbiór istn iejących form życia indyw idualnego i zbiorowego — jest w ielką i nie­ zwyciężoną siłą. Cechy k u ltu ry są cecham i lite ra tu ry . Dzieło literackie realizu je się w walce z tą sw oistą form ą życia zbiorowego danego środo­ wiska, jaką jest k u ltu ra . N iew ątpliw ie m y śl antropologiczna i socjologicz­ na, coraz bardziej wówczas p o p u larn a w śród in teligencji polskiej (tytułem przyk ładu w ym ieńm y: B. M alinowskiego, J. S. B ystronia, F. Znanieckie­ go, B. Suchodolskiego), w yw iera znaczny w pływ na gom browiczowską koncepcję lite ra tu ry . U podstaw ideologii F erd yd u rke z n ajd u je się socjo­ logia i antropologia.

Na początku 1936 r. w felietonie G rzechy naszego w ie k u przejściow e­

go Gom browicz szkicuje pew ne idee F erdydurke. Zaczyna od stw ierdze­

nia, że

K ultura w y m y śliła typ pośredni c z ło w ie k a już d ojrzałego do rojeń, a n ie- dość jeszcze dojrzałego, aby rojen ia trzym ać w cuglach. Jednostki te (...) w y r w a ­ n e z prym ityw u , a jeszcze n ieca łk iem p rzen iesion e do kultury, w stad iu m po­ śred n im p rzysp ieszon ego rozw oju, n ie m ogą w ła śc iw ie w y le ź ć z w iek u p rzejścio­ w ego, w którym u m ieściła je H istoria. P od ob n i szkolarzom n ie ty le w iek iem w ła sn y m , ile w ie k ie m X X , odzn aczają się te ż w ła śc iw y m m łod zieży gustem do ilu zji, p od n iecan i kin em , rom ansem brukow ym , reklam ą uliczną, ilustracją, w y ­ tw arzają b ezk arn ie w ie lk ie ilo ści m arzeń n a w ła sn y u żytek i w w ie lk im sek re­ c ie przed in n y m i ludźm i. O, tandeto! G dyby n agle op ad ła zasłona, o słu p ie li­ byśm y ze zgrozy na w id o k treści pośrednich, p rzejściow ych kultury. P oeta, lite ­ rat, m arzący ja w n ie nudnym , o ficja ln y m tryb em z biedą m oże sobie w yobrazić, c o się d zieje w głow ach o w y ch p ryw atn ych , zak on sp irow an ych tw ó rcó w s a ­ m otniczych. [10 I 1936]

Tym i słow am i określa się przedm iot, czy lepiej, w term inologii In g ar­ dena, „przedm ioty p rzed staw io n e” dzieła literackiego Gom browicza. Św iat p o d kultury , śred nie w a rstw y społeczne, b lic h tr pożyw ką (klas — w szyst­ ko to jest pożyw ką pisarza, glebą, n a k tó re j rośnie jego dzieło. Gom bro­ wicz rozciąga cechy p o d k u ltu ry na in teligencję polską, a także na cały dzisiejszy św iat cyw ilizow any 3.

2 W. G o m b r o w i c z , U w a g i d y le ta n ta . „A ten eu m ” 1938, nr 2, s. 161.

3 „In teligen t polsk i czu je się n ieu stan n ie zagrożony, egzystu je w w arunkach zm ien iających się z dnia na dzień, tk w i po u szy w p łyn n ej p la zm ie życia zbioro­ w ego, gdzie w szy stk o dopiero się stw arza, a n ic jeszcze n ie jest sk ry sta lizo w a n e”. („K urier P oran n y” z 20 V 1938)

(6)

W cytow anym ju ż felietonie [Grzechy naszego w ie k u przejściowego], m ówiąc o książce am erykańskiego pisarza Ben B. Lindseya B u n t m łodzie­

ż y 4, Gom browicz podejm uje tem at dojrzałości płciowej i m ówi m. in.:

P o w sta ł ku lt pensjonarki, z piętnastolatki zrobiono królow ę. S zkolarze cho­ dzili dum ni i tajem niczy, a rodzice dali sobie zaim ponow ać i k ła n ia li się im w pas. [10 I 193t6]

C zytając te słowa asystujem y, jak mi się w ydaje, p rzy pierw szych szkicach zasadniczych tem atów F erdydurke. Tu oto narodziła się Z utka Młodziakówna! Moim zdaniem , w yjątkow y w pływ n a najistotn iejsze idee

F erdyd urke w y w arła w zm iankow ana książka Lindseya, a także książka

K arola B aryki G rzechy m łodzieży. O książce B aryki Gom browicz pow ie­ dział, że „jest urodzona z L indseya” ; to samo można b y rzec o F erd yd u r­

ke, ale... „ale” oznacza, iż dzieło Gom browicza tym się różni od innych,

że dzięki sw ojej złożoności i stru k tu rz e w arstw ow ej przekracza w szystkie modele, zarów no w zięte jako całość, jak i oddzielnie. W ty m sam ym felietonie Gom browicz ch arak tery zu je książkę B aryki, ich w zajem ne sto­ sunki i pew ne podstaw ow e przeciw ieństw a idei (młodość wobec starości, czystość cielesna i cyniczna inteligencja m łodych wobec zbrukania i g łu ­ poty stary ch, obojętność seksualna osób płci m ęskiej wobec w ybujałej zmysłowości osób płci żeńskiej), k tó re w yraźnie w yznaczają podstaw ę po­ rów nania m iędzy powieścią B aryki a pisaną w łaśnie powieścią G om bro­ wicza.

W felietonie o Joysie Gombrowicz pisze:

N o w e życie stw arza now ego człow ieka. L iterat n atom iast jest skrępow any daw n ym i form am i o w ie le bardziej, niż czło w ie k zw yczajny, jest to, bez w zg lęd u na przyn ależn ość partyjną k lasyk — tradycjonalista, którem u n ieła tw o w yzb yć się kanonów , schem atów , szablonów otrzym anych w spadku po ojcu i dziad­ kach. [16 I 1937]

P roblem twórczości literackiej sprow adza się w gruncie rzeczy do za­ tarcia granicy m iędzy pisarzem a człowiekiem , do naśladow ania przez pi­ sarza człowieka, do id en tyfik acji jednostkow ego dzieła z jednostkow ym życiem. A uto r (jako człowiek) jest najw yższą in sta n c ją swojego dzieła, jego ostatecznym i bezspornym uzasadnieniem .

W ysiłek pisarski w ted y tylk o będzie efek tyw n y, gdy stoim y na m ocnym gruncie sw o jeg o „ja”, a przybieranie sty ló w obcych (chociażby n aw et m atki i ojca) n ie jest chyba na te „ja” najlepszą receptą. [13 V III 1938]

Nie dziw i n as te n szczególny personalizm literack i Gombrowicza: k ry stalizu je się w epoce, w k tó rej m odne są relatyw izm i pragm atyzm ,

4 B en B. L i n d s e y , B u n t m ło d zieży. Instytut W ydaw niczy „R enaissance”, W ar­ sza w a b.r. (1931?).

(7)

w epoce, w k tó rej rozm yśla się i pisze n a w zór Bergsona i Freuda. Lecz Gom browicz nie p rze jął w izji św iata od F reu d a ani od innego naukow ego au to ry tetu , aczkolw iek stosunkow o dobrze znał w iele n auk hum an istycz­ nych i śledził z n ieu k ry w a n ą ciekawością rozwój licznych gałęzi nauki. Wzbogacił sw oją wiedzę i w yo strzył spojrzenie przede w szystkim na pi­ sarstw ie N ałkow skiej, Schulza, Jo y c e ’a, C ervantesa, R abelais’go, Szekspi­ ra, J a r r y ’ego. Może być in te resu jąc y jako filozof; jego dzieło ofiarow uje, jestem tego pew ien, bardzo in te resu jąc y m ateriał n a tu r y psychologicznej, socjologicznej, antropologicznej, k u ltu ro w ej i historycznej. Lecz jedynie lite ra tu ra jest jego p raw dziw ym polem działania, terenem , po k tóry m porusza się w sposób najsw obodniejszy, dziedziną (ducha), w k tó re j u ja w ­ nił się n ajp ełn iej.

W 1933 r. Gom browicz opublikow ał sw oje pierw sze nowele, w 1935 r. przeczytał Don Kichota, w 1937 r. w ydał F erd yd u rke. Gom browicz p rze­ czytał C ervantesa, poniew aż p rzeczytał R abelais’go, poniew aż przeczytał Szekspira, poniew aż całym sobą jest zw rócony k u źródłom lite ra tu ry europejskiej. Tym , czym dla A ndrica jest tra d y c ja ustna, dla M anna biblia i legenda F au sta, ty m dla Gom browicza jest Don K ichot, biblia europejskiej prozy ’literackiej. I jeszcze jedno: dzieło G om browicza jest zniekształconą i groteskow ą m aską, jest zw ierciadłem cyw ilizacji sklero­ tycznej, banaln ej, w y żartej. A jednocześnie dzieło to jest przeciw ieństw em tego: tęsk n o tą za życiem, bezpośredniością, czystością, autentycznością. W dziedzinie m yśli w yrazem tej tęsk n o ty jest ideał młodości. K olorem literackiego k o n ty n e n tu G om browicza jest kolor zielony. Przedm iotem literack im owej tęsk n o ty są źródła lite ra tu ry europejskiej, a jej stylis­ tyczną zasadą — in fan ty lizm (Jarry). W szystkie te w yjaśnienia, pow ta­ rzam, w y ra ż ają ciągle to samo: dla Gom browicza lite ra tu ra je st rzeczy­ wistością. Je st jego codziennym chlebem , a nie św iątecznym ciastem. Oto dlaczego jego stosunek do niej jest żyw y i bezpośredni, pozbaw iony sztuczności.

W ręk ach G om browicza Don K ichot przestaje być przedm iotem z m u ­ zeum h istorii lite ra tu ry :

Ta książka dziś, dla nas — w yraża p ew n ą n iezm iern ie aktualną, a n aw et groźną m yśl, m ia n o w icie m yśl do głęb i in d yw id u alistyczn ą — iż każdy ma inną, w ła sn ą rzeczyw istość, a św ia t w każdym Inaczej się załam uje. [1 IV 1935]

Słow am i ty m i Gom browicz na sam ym początku felietonu, w olałbym powiedzieć eseju o Don Kichocie, skupia uw agę na jed n y m z najw ażn iej­ szych i n iew ątp liw ie n ajb ard ziej w zru szający ch w ątków powieści C ervan­ tesa: obecność rów noległa i rów noczesna rzeczyw istości i nierzeczywistości, tego, co rea ln e i tego, co fikcyjne. Na ty m w ątku, n a tym m otyw ie Gom ­ browicz sk o n stru u je swoje dzieło. W yraziłbym następ ujące przypuszcze­ nie: w ty m punkcie w łaśnie sp o ty k ają się C erv an tes i Gombrowicz. Gom­

(8)

browicz, podkreślam to, zachow uje się wobec C ervantesa ja k in telig en tn y uczeń w obec nauczyciela; słucha go wówczas, gdy jest on bezspornie głę­ boki i znaczący i kiedy może iść jego śladem , nie gubiąc w łasnej in d y ­ widualności. C zytając Don Kichota, Gombrowicz o d n ajd u je drogę do tej w arstw y, tej idei, k tó ra może służyć m u jako drogowskaz, jako odpowiedź n a pytanie: co robić teraz i tu ta j z lite ra tu rą i w jakim k ieru n k u ją roz­ w ijać? Z Don K ich o tem w rę k u Gombrowicz odpowiada:

przedstaw ić tysiące i tysiące św iatów , rojonych przez tysiące głów , w y ra zić to „coś in n ego”, co w iatrak i zam ien ia w olbrzym y, lub też olbrzym ów w w iatraki. (...) D on K ichot s ię zm ien ia i o to naraz zm ien ia się c a ły św iat. Skrom ny szla ch - ciura sta je się z p oniedziałku na w torek jakim ś królem rzeczyw istości. I okazuje się, że św ia t go słucha, id zie z a nim , jakby b y ł jego słu gą, a n ie panem . I co w ięcej, ok a zu je się, że rzeczyw istość chorego m aniaka jest rów nie dobra, jeżeli n ie lepsza, od innych ,— zdrow ych — rzeczyw istości. [1 IV 1935]

W ty m punkcie Don K ichot jest bardzo bliski autorow i Bakakaja: przypom inam , że cechą w spólną niem al w szystkich n a rra to ró w nowel Gom browicza jest psychika chora i zniekształcona 5.

Jednakże wówczas, gdy Gom browicz pisał te n felieton, dojrzew ał w nim , jak już w spom niałem , in n y pogląd n a lite ra tu rę . RoldZi się w nim i zaczyna dom inować przekonanie, że lite ra tu ra , w im ię życia i te ra ź n ie j­ szości, pow inna w yrażać istniejącą rzeczywistość społeczną, a nie w y ­ łącznie rzeczyw istość indy w id u aln ą (pisarza). Podkreślam te dwa p rzy ­ m iotniki, w nich bowiem zaw arta jest cała różnica m iędzy G om brow i­ czem, auto rem Bakakaja, a Gom browiczem, auto rem F erdydurke. W edług Gom browicza choroba Don K ichota nie jest jedynie literack im m ane­ w rem oddającym fantastyczność rzeczywistości, lecz także uspraw iedli­ w ieniem tej rzeczywistości:

Ta choroba, tak rozum nie i św ietn ie podkreślana w tekście, sta n o w i ży w o t­ ność dzieła i o zd row ym in sty n k cie życiow ym C ervantesa. Choroba um ysłow a Don K ich ota jest narzędziem dystansu p sych iczn ego w o b ec jego sza leń stw , sp ra­ w ia, ż e ani n a c h w ilę n ie za lew a nas m orze fa n ta zji i n ie stracim y gruntu pod nogam i. W D on K ich o cie m am y dw a poziom y, poziom w y ższy , n a którym roz­ gryw a się w ieczy sty i w sp a n ia ły dram at p om iędzy su b jek tyw izm em , a o b ie k ty ­ w izm em , jednostką, a grupą, sn em i jaw ą, oraz poziom niższy, codzienny, praktyczny, gd zie ogląd am y zabaw ną w o jn ę w aria ta iz praw dą zdrow ego roz­ sądku, w której w a ria t otrzym u je cięgi. P od ob n ie i m y dzisiaj d zielim y się na dw a poziom y. (...) W każdym z nas je s t’ D on K ichot a le na m a rg in esie Sancho Pansy. [1 IV 1935]

W iele m ów i ta in te rp re ta c ja o ówczesnej świadomości Gombrowicza: Sancho P an sa góruje n a d Don Kichotem , rzeczyw istość dom inuje w r e ­ lacji rzeczyw istość—fikcja. N iew ątpliw ie to sam tek st Don K ichota — ta

5 Zob. Z. M a 1 i ć, „U spom en e iz p u b e rte ta ” W ito ld a G o m b ro w icza . „Radovi Z avoda za sla v en sk a filo lo g iju ” 1966, nr 8.

(9)

p an oram a życia hiszpańskiego — zasugerow ał Gom browiczow i podobne wnioski.

Pogląd, że lite ra tu ra nie opisu je rzeczyw istości, lecz ją in te rp re tu je , jest jed n y m z podstaw ow ych sądów G om browicza na tem a t lite ra tu ry . L ite ra tu ra , ro zk ład ając rzeczyw istość n a elem enty, tw orzy ją n a nowo. Twórczość litera c k a utożsam ia się zatem z m etodą literack ą. W swoich felietonach G om browicz bardzo często szuka m etody, tego „klucza” do dzieła literackiego. W zajm u jący m niezw ykle w ażne m iejsce w genezie

F erd yd u rke felieto n ie o K ró lu Ubu A lfred a J a r r y ’ego Gom browicz pod­

k reśla istn iejące w tej sztuce cechy trag iczn ej farsy, k tó ry to rys jest, w edle niego, zasadą organizacji literack iej J a r r y ’ego. K ró tko i z dużym znaw stw em tego, co w dziele istotne, pisze, że podłożem słynnego te k stu J a r r y ’ego jest infantylizm :

J eżeli w sza k że U b u -K ró l n ie jest p rzyzw oitą tragedią „jakich w ie le ”, to dlatego, że jest p rzera źliw y m kiczem , bezgran icznie głu p im i upojonym g łu ­ potą, b ła zeń stw em , tragedią, ujrzaną cy n iczn y m o k iem p iętn a sto letn ieg o łobuza i w y w a lo n ą na p apier z w y u zd a n y m d zieciń stw em . (...) C zyżby in fa n ty lizm u d zielił m u (Jarry’emu, Z. M.) tej p ew n o ści pióra? P ra w ie jesteśm y sk łon n i w to uw ierzyć...

O to k to ś — k o n ty n u u je G om brow icz — k to s ię n ie m ozolił nad w ła sn y m ro zw o jem — n a p isa ł co m u ślin a na języ k przyniosła, dał głupotę bez żadnego p o s t s c r i p tu m , bez żad n ego „ w yższego se n s u ” — a p rzecież to się trzym a kupy i d aje s ię lubić, żyje, jest o sią g n ięciem artystyczn ym ! M iał o d w agę przyznać się do b ezw zg lęd n eg o d zieck a w sobie. I w id zim y n ie bez przestrachu, że Jarry jest n a jzu p ełn iej dojrzały i św ie tn y w in fa n ty ln y m dziele, gdy w ięk szo ść au to­ rów św ia ta jest n ied ojrzała i n ied ostateczn a w dziełach, w których w ła śn ie m ieli w y k a za ć dojrzałość. [Iß X II 1936]

Z resztą G om brow icz o d k ry w a J a r r y ’ego tak, ja k dziesięć la t wcześniej odkryli go B reto n i A ragon i ta k samo ja k surrealiści nie akceptow ali jakiegoś ry su , ja k ie jś stro n y fenom enu literackiego, lecz przyjm ow ali je bądź odrzucali w całości, ta k Gom browicz, od kryw ając J a r r y ’ego, od k ry ­ w a całość owego literackiego i ideologicznego zjaw iska, k tó rem u te n ekscentry czn y człow iek nad ał sw oje im ię. I to zjaw isko, pow tarzam , nosi znak in fa n ty lizm u ze w szystkim i tego konsekw encjam i. Je st to św iat dzie­ ciństw a (miejskiego), z k tórego p ersp ek ty w y , jak przez cudow ne okulary, w szystkie rzeczy w idać z now ej strony, w now ych k o n tu rach i z now ym i w zajem nym i związkam i. In fa n ty lizm u J a r r y ’ego, u su rrealistó w i u Gom­ brow icza staje się tw órczą zasadą u fan tasty czn ien ia rzeczyw istości. K o n k rety zacja te j zasady n ie zatrzy m y w ała się na dziele literackim , lecz p rzed łu żała się i tra n sp o rto w a ła n a ich spojrzenie na św iat i w ich

6' „Jarry n ie n e g o w a ł ład u i porządku je d y n ie piórem , lecz ta k że ca ły m sw o im ży ciem ” (J. M a t i 11 o n i S. L a s i e , A lfr e d J a rr y iii „ B esk o risn o st te a tr a u te a tr u ”. „ K n jizev n ik ” 1961, nr 24, s. 706).

(10)

ż y c ie 6. Dzieło sztuki J a r r y ’ego staje się w edług Gom browicza k lu ­ czem, k tó ry otw iera w ielką bram ę dzieciństw a i zam yka drzw i, by ta k rzec, rzeczyw istości norm alnej, b analnej, konw encjonalnej; p a ra ­ frazu jąc A ndrica, m ożem y powiedzieć: wobec dzieciństw a realn e życie rozpływ a się w nieistnieniu. Jednakże — m usim y to podkreślić jako specyficzną różnicę — „dzieciństw o” u J a r r y ’ego i u Gom browicza nie jest dziedziną czarodziejskiej bajki, czułości i zapom nienia; nie jest poezją życia,, jak np. u A laina F o u rniera (Mój p rzyjaciel M eaulnes), czy d aw niej­ szego i starszego pisarza A natola F ran ce’a (Le P e tit Pierre), albo też u sław nego polskiego m alarza Tadeusza M akowskiego (zmarłego w 1932 r.). Nie! D zieciństw o to u nich dojrzew anie płciowe, to św iat sarkazm u, m a­ niackiego b u n tu i ostrej w alki wszystkiego ze w szystkim , to brzydota, potw orność, blichtr, groteska.

A. T hibau det odnalazł h istoryczny rodow ód Króla Ubu, literack ie a n a ­ logie z następ ujący m i nazw iskam i: Szekspira, R abelais’go, Hugo, F la u b er­ ta 7. Pokrew ieństw o Gom browicza z tą rodziną pisarzy jest bezsporne. T w órcy ci są niew ątpliw ie jego stałym literackim i histo ryczny m odniesie­ niem. Nie chcem y przez to powiedzieć, że w płynęli oni n a uform ow anie się literack iej indyw idualności Gombrowicza. Pisarze ci są jego .„powino­ w actw em z w y b o ru ”. Jego poglądy na lite ra tu rę o b racają się w sferze fantazjow ania, którego m etodą jest groteska, a treścią ab su rd tego, co istnieje. J a rry , najbliższy czasowo Gombrowiczowi, k o n ty n u u je ów ciąg tw órców , k tó ry c h dzieła tw o rzą ram y tej literack iej przestrzeni, w k tó rej ukazu je się Gom browicz. Jednakże, odm iennie od in n y ch w zm iankow a­ nych powyżej dzieł literakich, dzieło J a r r y ’ego jest najbliższe poetyki Gom browicza. N iew ątpliw ie decydującą rolę odgryw a tu bardzo m ały dystan s czasowy m iędzy J a r r y i Gombrowiczem. W rów nym stopniu o po­ k rew ień stw ie ty m decy d u je organizująca w szystko w dziele G om bro­ wicza, jego podstaw ow a literack a m etoda — św iat w idziany oczym a pię­ tnastoletniego urw isa, z p ersp ek ty w y okresu dojrzew ania. K lim at „o k ru­ cieństw a i niew innego cynizm u”, a także „niezwykłość, fantastyczność i okropności” jako k o nsekw entny literack i w yraz tego klim atu — oto tre ść i istota J a r r y ’owskiego „kom pleksu” Gombrowicza. Oczywiście, nie jest to cała treść tego „kom pleksu” , lecz jed y n ie jego zarys.

O kres dojrzew ania i szkoła, „bałw anow atość” i „szkolarskość” to licz­ ne te m a ty felietonów Gombrowicza. O kres dojrzew ania to te n okres ży­ cia, w k tó ry m najgw ałtow niej ścierają się dwie przeciw staw ne siły w ży­ ciu jednostki: siła biologiczna z siłą społeczną, to, co elem entarne z tym , co in sty tu cjo n alne, to, co bezkształtne z tym , co skrystalizow ane, nie­ określoność i nieprecyzyjność z tym , co dokładnie określone i zdefinio­ wane. Jeżeli okresow i dojrzew ania nada się znaczenie nie indyw idualne,

(11)

lecz zbiorowe, w zm iankow ane starcie sta je się w alką pokoleń. Gom bro­ wicz u jm u je p ro b lem głęboko i ogarnia dw a .podstawowe asp ek ty — in d y w id u aln y i zbiorow y, psychologiczny i socjologiczny. P ro blem o k re­ su dojrzew ania G om browicz rozw ija zarów no w sw ojej ontologii, ja k i w kosm ogonii. P rzew aża jednakże aspekt socjologiczny, zwłaszcza gdy ro zp a tru je m y la ta tw orzen ia F erd yd u rke. Gom browicz in te resu je się t y ­ mi in sty tu cja m i społecznym i, k tó re w ychow ują jednostkę, n a d a ją społe­ czną form ę ludzkiej psychice, p rzek ształcają psychologię in dyw idualną w ch araktero lo gię socjologiczną (Irzykowski), a są to — zarów no szkoła, jak i w a rstw y , k lasy i k a sty społeczne. S tw ierdzenie to przenosi nas bez­ pośrednio w dziedzinę socjologicznej in te rp re ta c ji pisarstw a Gom bro­ wicza.

N ajszerszą p latfo rm ą socjologiczną dzieła literackiego G om bro­

wicza jest społeczeństw o m ieszczańskie, ze w szystkim i nie całkiem w y ­ gasłym i elem en tam i wiejskości, ty p o w ym i dla przeciętnej świadomości in telig en ta polskiego pierw szej połowy X X w. Gom brow iezow ski w ybór i h iera rc h ia w artości postaw wobec św iata i jego pisarstw a w yw odzi się z k u ltu r y m ieszczańskiej. Zostało to pokazane n a sam ym początku tego studium , kied y to w y m ien ialiśm y książki, k tó re G om browicz czytał. Tylko G ałczyński, podobnie jak Gom browicz, zw racał się ku pierw szym przejaw om d uch a m ieszczańskiego w lite ra tu rz e i w sztuce (na ty ch w a r­ tościach — Kochanow ski, Stwosz, H olbein, Bach — G ałczyński opierał swój optym izm , a G om browicz — tęsk n o tę za ty m , co nieosiągalne i nie­ zafałszow ane). M iędzy tym i „praw d ziw y m i” w artościam i a tym , co było w spółczesne G om browiczow i, wznosił się szereg zapór społecznych i c y ­ w ilizacyjnych. W m ieszczańskim system ie reg u lacji elem en tarn y ch i au­ tenty czn y ch (rzekomo!) sp raw ludzkich szkoła zajm uje pierw sze miejsce. U Gom browicza w ięc m otyw szkoły jest nie do uniknięcia. W świecie d o j­ rzew ania, a to jest św iat dzieła literack ieg o Gom browicza, jed y n ą in sty ­ tu c ją społeczną oprócz rodziny, k tó ra się liczy, jest szkoła. M ówiąc o m o­ ty w ie szkoły w lite ra tu rz e naszych czasów, pew ien k r y ty k bardzo tra fn ie zw iązał go z w alk ą pokoleń. K ry ty k ów, Z. K ałużyński, stw ierdza, że w alka pokoleń w lite ra tu rz e tra n sp o n u je się w następu jący ch form ach: jako

1) dyskusja id eo lo g iczn a z autorytetem patriarchatu, 2) grotesk a lub satyra na szkołę, 3) reak cja p oetyczn a p rzeciw k o a tm osferze m ie sz c z a ń stw a 8.

A. J a r r y (Król Ubu), L. F. Céline (Podróż do k resu nocy), J e a n Vigo (Zéro de conduite) to au to rzy i dzieła, k tó ry m w spólne je st 'krytykow a­ nie system u w ychow aw czego i groteskow e ujęcie szkoły.

я Z. K a ł u ż y ń s k i , O lite r a tu r z e „ W ielk ieg o k o n flik tu p o k o le ń ”. „T w órczość” 1949, nr 5, s. 102— 103.

(12)

Ten gatunek literack i — tw ierd zi K ału żyń sk i — w y w a rł n iew ą tp liw y w p ły w na F e rd y d u rk e G om browicza, jedną z naj charakterystyczniej szych k siążek na­ szeg o d w u d z ie sto le c ia 9.

K om entując felietony Gom browicza pisane w latach 1935— 1938, pró ­ bow ałem zatrzym ać się n a d tem atam i w ażnym i dla zrozum ienia jego dzieła. W szystkie te te m a ty kończyły się tam , gdzie zaczynała się po­ wieść F erdyd urke. Nie można dalej zgłębić p ro b lem aty ki ty ch felietonów , nie podchodząc od innej ktrony, tzn. nie biorąc pod uw agę F erdyd urke. Jednakże przedstaw ione i skom entow ane felietony nie są w ażne jedynie jako je d e n okres z biografii literack iej Gom browicza, tzn. jako tek sty pełne w ażnych danych dla zrozum ienia jego dzieła i jego rozw oju litera c ­ kiego. W felietonach tych, w sposób częściowy i zniekształcony (subiek­ tyw ny) odbija się sytuacja w polskiej litera tu rz e la t trzydziestych. Są one spojrzeniem od w ew n ątrz na polską lite ra tu rę tego okresu, spojrzeniem tym cenniejszym , że należy do jednego z najak ty w n iejszy ch tw órców tej lite ra tu ry .

P rzełożyła W ik to ria K rze m ie ń

Cytaty

Powiązane dokumenty

Od pierwszych już wakacji letnich w roku 1951 wokół profesor Sławińskiej utworzyła się grupa polonistów, którym przewodziła też w licznych pozauni-

Nie zm ienia się, poniew aż w strzy m anie działalności jednego czynnika kom p ensuje się przyśpiesze­. niem

Można w szczególności postawić pytanie, czy słusznie gramatyka Świdzińskiego przypisuje kategorię zależności również formie czasownikowej; własność tę forma czasownikowa

4) Wykonawca, podwykonawca lub dalszy podwykonawca zamówienia na roboty budowlane przedkłada zamawiającemu poświadczoną za zgodność z oryginałem kopię zawartej

Przenoszenie zakażenia COVID-19 z matki na dziecko rzadkie Wieczna zmarzlina może zacząć uwalniać cieplarniane gazy Ćwiczenia fizyczne pomocne w leczeniu efektów długiego

w Folwarku to jedna z najczęściej wybieranych atrakcji kulinarnych, która zapada w pamięci Gości na długo po weselu.. W ofercie mamy bogaty

Historycznie Łemkowie ukształtowali się w pełni jako osobny byt etnogra- ficzny na obszarze pasma polskich Karpat, a więc w obrębie państwa polskiego

usługodawców, a także działalność osób wykonujących wolne zawody. Zwalnia się od podatku usługi w zakresie opieki medycznej, służące pro- filaktyce, zachowaniu,