• Nie Znaleziono Wyników

Literatura

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Literatura"

Copied!
27
0
0

Pełen tekst

(1)

Franco Fortini

Literatura

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 78/1, 279-304

1987

(2)

FRANCO FORTINI

LITERATURA

1. P y ta n ie o przyczyny znanej trudności (niektórzy mówią zbędności) definicji lite ra tu ry napotyka dziś dwie rozbieżne odpowiedzi. Na jednym biegunie — zbliżającym się n a tu ra ln ie do drugiego — znajdu ją się ci, k tórzy n egu ją trudność, odrzucając jako niepraw om ocną wszelką defi­

nicję i przy jm u jąc najw yżej, że lite ra tu rą jest w szystko to, co ty m sło­

w em określają mówiący, a więc nie oznacza ona esencji ani jakiejkolw iek całości poza konsensusem ściśle ograniczonej społeczności. G dy zaś mó­

w ią oni „w szystko”, pozw alają tym sam ym rozum ieć rów nież i to, co w przeszłości w ykraczało poza ów zwyczaj lub było inaczej określane.

Na przeciw ległym biegunie o d najdujem y tych, którzy rów nież zaprze­

czają istn ieniu trudności, poniew aż w łaśnie w niem ożliwości definicji widzą jedy ną m ożliw ą definicję. Dla nich lite ra tu ra jest n ieu chw ytn a i wielopostaciowa, stała jedynie w swej istocie w ym ykającej się, ta k jak dla niek tóry ch teologii jest nią boska n a tu ra i jej doświadczenie. Takie dwie sk rajn e postaw y odpow iadają rów nież dwóm fund am entaln ym spo­

sobom podejścia do literackiego przedm iotu i odnaleźć je m ożna u pod­

staw wszelkiego teoretycznego w ysiłku w tej dziedzinie: pierw szy staw ia sobie za cel pewność, drugi praw dę.

Na tem a t lite ra tu ry istn ieją liczne teorie, tj. rozw ażania, które, w y­

posażone w różne i często sprzecznę, narzędzia, badają obszar p en etro -

[Franco F o r t i n i, urodzony w e Florencji w 1917 r. Jeden z najwybitniejszych poetów pokolenia powojennego (m.in. założyciel i teoretyk — wraz z Sanguinetim i innymi — „Grupy ’63”), krytyk i eseista literacki, profesor historii krytyki literac­

kiej na uniw ersytecie w Sienie. Zajmował się także teorią tłumaczenia (Traduzione e rifacimento. W zbiorze: La traduzione. Saggi e studi. Trieste 1978; La traduzione dal „Conciliatore” ai nostri giorni. W t. 4 metodologicznym Letteratura italiana.

Torino 1975). Najważniejsze publikacje krytyczno- oraz teoretycznoliterackie: Dieci inverni (1957), Verifica dei poteri (1965), Ventiquattro voci per un dizionario di lettere (1968); Saggi italiani (1974), I poeti del Novecento (1977), Questioni di fron- tiera (1977), Insistenze (1985).

Przekład według: F. F o r t i n i , Letteratura. Hasło w Enciclopedia Einaudi.

Einaudi, Torino 1979, t. 8, s. 152—173.]

(3)

w any dziś przez estetykę, ja k i socjologię, językoznaw stw o, antropologię, psychoanalizę, semiologię. B adania n ad lite ra tu rą w y dają się niem al próżnią, w okół k tó rej k rą ż y aż zbyt w iele pojęć, takich jak k ry ty k a , filologia, reto ry k a, sty listy ka, tekst, przekaz, w ypow iedź i tyle innych.

Pew ien socjolog lite ra tu ry w yliczył jej ponad dw adzieścia definicji. W y­

daje się — co nie jest bez znaczenia — że za każdym razem , gdy p ragn ie się określić „literackość” jako sw oistą funk cję tek stu i języka, pojaw ia się, jako nieodłączny, p u s ty sens, b rak form y, n a d m ia r lub n iedostatek dom agający się uw zględnienia. To n ieod p arte przyw oływ anie czegoś in ­ nego lub przeciw nego — co należałoby raczej nazw ać dialek tyk ą — p a­

tro n u je w ażnej podgrupie w śród tych, k tó rzy n eg u ją uchw ytność lite ­ ra tu ry . Składa się ona z osób, k tóre stw ierdzając, że o litera tu rz e pisze się i m ówi p rzy użyciu ty ch sam ych narzędzi, jakim i posługuje się przedm iot badań, czyli języka, głoszą, że o litera tu rz e nie m ożna m ówić inaczej jak tw orząc ją. W ten sposób kw estia p rzestaje istnieć, a to, co różne od lite ra tu ry , jej kon tek st, zam iast zostać objęty ty m sam ym spoj­

rzeniem co lite ra tu ra , jest nieu stan n ie pochłaniany, jak gdyby z pow odu niepow strzym anej żarłoczności, przem ieniając św iat (jak p rag n ął poeta) w księgę albo w bezładną m asę faktów literackich.

Odpowiedzi n a pytanie: „Czym jest lite ra tu ra ? ” u kład ają się w serię historyczną zbiegającą się przez długi okres epoki now ożytnej z m yślą estetyczną od K a n ta do Hegla, aż do Crocego, Deweya, Lukacsa, Adorna.

L ite ra tu ra graniczyła z poezją i sztuką jako w artościam i. N ikt nie sądzi, że estety k a jest form ą m yśli filozoficznej zwróconej k u przeszłości, lecz z pew nością p y tan ia i odpowiedzi na tem a t tego, co czyni z tekstem li­

te ra tu ra , pochodzą w naszym w ieku nie ty le od estetyki, ile od języko­

znaw stw a, a dziś od semiologii. Gdy Croce, p róbując znaleźć dla pojęcia lite ra tu ry m iejsce nie popadające w sprzeczność z jego ideą poezji, w y ­ sunął hipotezę, że lite ra tu ra m a coś w spólnego z system em reg uł po­

praw nego zachow ania, czyli ze społecznym i konw encjam i, zbliżył się d a tego, co dziś jest kom unałem antropologii i semiologi k u ltu ry , a w ięc do m yśli, że zachow ania u k ład a ją się w kody sensów i że lite ra tu ra z n aj­

duje swe m iejsce w śród takich w łaśnie zinstytucjonalizow anych sy ste ­ mów. Lecz czy nazyw a się ' lite ra tu rą coś, co dotyczy języka, lub może coś, co dotyczy form k o m unikacji im plikujących język? Jeśli w raz z J a - kobsonem m ówi się, że w języku arty k u ło w an y m odróżnić m ożna różne funkcje i że gdy uw aga uprzy w ilejo w u je w fakcie językow ym sam język, w tedy dom inujący będzie asp ek t poetycki tego języka i m ożna mówić o „literack im posługiw aniu się językiem ”. Jeśli nato m iast pow iada się, że uw aga ta jest czymś, co objaw ia się nie tylko w określonych w a ru n ­ kach, lecz i w określonych in sty tu cjach i m om entach życia społecznego, to w ynika stąd, że fu nkcja p o etycko-literacka nie jest skutkiem in d y ­ w idualnej „uw agi”, lecz pew nej historycznej fazy stosunków społecz­

nych. To o statnie stanow isko ch arak tery zu je etnologów i badaczy h isto­

(4)

rycznej typologi k u ltu ry , lecz także oczywiście m arksistow ską in te rp re ­ tację historii stosunków społecznych i „nadbudow y”, jaką jest lite ra ­ tu ra.

2. Po łacinie litteratura (K w intylian) pochodzi od littera (po grecku gramma), tj. „litera alfab etu ” (stąd gram m atiche); jest więc ona pow iąza­

na z literam i pisanym i lub drukow anym i. W XVI w. we Włoszech litterato oznaczał człowieka um iejącego pisać i czytać oraz człowieka (laika) w ie­

dzy i nauki, lecz rów nież „pisanego litera m i” (mówiło się o m arm o let- terato). W renesansie term in ten znaczy m niej więcej „osoba w ykształco­

n a ” . M iędzy XVII i X IX w. „ lite ra tu ra ” oznacza pew ną specjalizację, działalność, prak ty kę. Specjalizacja ta polegała nie tyle na produkow aniu czegoś pisanego lub drukow anego (czyli tego, co dziś nazyw am y „pro­

dukcją litera c k ą ”), ile na specyficznym poziomie k ulturalnego przygoto­

w ania, czemu odpow iadała kw alifikacja społeczna lub klasow a. O tej kw alifikacji albo pozycji historycznej i socjologicznej m yślał Gram sci, gdy w idział w „ lite ra ta c h ” ubiegłych wieków „intelektualistów organicz­

nych klas pan ujący ch ” we Włoszech, kontynuację średniow iecznych k le r­

ków. (Dante odróżnia „klerków i literató w ”; P iekło, XV, w .106 w p rze­

kładzie polskim E. Porębowicza: „w ielcy m ędrcy i k a p ła n i”). Taki zakres pojęcia „ lite ra t” jest najbliższy rów now ażnem u pojęciu w daw nych Chi­

nach, gdzie m an d ary n i spraw ow ali jedn ak w ładzę urzędniczą, będąc fu n k ­ cjonariuszam i państw a niefeudalnego ani nieteokratycznego.

Jako całość specyficznych wiadomości lite ra tu ra obejm ow ała przede w szystkim tek sty autorów łacińskich i greckich oraz (nie bez dy sk u sji trw ający ch od epoki hum anizm u do XVIII w.) swoiste kanony autorów i dzieł pisanych w językach now ożytnych. W w. X V III było jeszcze mo­

żliwe w ykluczenie z „ lite ra tu ry ” utw orów teatraln y ch z dw u ubiegłych stuleci, a także powieści i tego, co dziś nazyw a się ogólnie „ lite ra tu rą rozryw kow ą”. Aby było możliwe przejście od idei lite ra tu ry dom inującej w ubiegłym w ieku (i w naszym , p rzynajm niej do jego połowy), m usiał dokonać się hegem oniczny rozwój burżuazji i jej intelektualistów . Jeszcze w ostatnich dziesięcioleciach XVIII w. całość dzieł pisanych, rozw ażanych w ich aspekcie estetycznym albo w ich w artości-pięknie, była nazyw ana częściej „poezją” albo dziełam i „o rato rstw a”. Lecz rew olucja b urżu azy jn a spraw i w końcu, że do określenia lite ra tu ry aw ansują w szystkie gatu n ki prozy pow stałe z dziennikarstw a i teatru.

W konflikcie pom iędzy pojęciem lite ra tu ry jako poznania i lite ra tu ry jako sfery geniuszu, gustu, wrażliwości, fantazji, pozycja społeczna czło­

w ieka pióra w y jęta spod kontroli organizacji kościelnych i w ładzy znajdu ­ je nowe racje swej niezależności i legitym izacji. „ L ite ra t” staje się „pisa­

rzem ”. „P isarz” znaczy ty le samo co „in telek tu alista” . L ite ra tu rą zaś staje się, od rew olucji francuskiej do II cesarstw a, każda form a pisana zw racająca się do publiczności poprzez w ydaw nictw a, czasopisma, ry n e k księgarski.

(5)

O dpow iednio do tego zakresu, słowo „poezja” zacieśnia swój obszar, a więc specjalizuje się. Nie tylko poezja przeciw staw ia się prozie, tak jak w iersz oratio soluta i jak liry k a epice i dram atow i, lecz w skazuje też na sw oistą jakość, wzniosłość, w artość. Poza tym , w ubiegłym w ieku i aż do dziś (zgodnie z w ew n ętrzn y m praw em k u ltu ry m ieszczańskiej, n a mocy którego p ro d u k u je ona w sw ych granicach swą w łasną krytykę), m ożna obserw ować, jak w zrasta i szerzy się a n ty p atia i nietoleran cja wobec rozszerzonego pojęcia „ lite ra tu ry ” lub raczej wobec jej przed sta­

wicieli i dającej jej podstaw y produkcji. To w łaśnie w ydaw nictw a, cza­

sopisma, dziennikarstw o, ry n ek księgarski, czyli narzędzia rynk u, staw ia­

jąc n a tej sam ej płaszczyźnie Horacego i S tendhala, Szekspira i E ugène’a Sue, przyczyniają się do zdyskredytow ania fu n k cji lite ra tu ry i samego jej pojęcia.

Ideologiczne wym ogi k lasy m ieszczańskiej w alczącej wówczas o wol­

ność narodow ą i swobody obyw atelskie oraz możliwości, jakie otw ierał pow stający przem ysł k u ltu ra ln y , nobilitow ały gatunki, k tó re k u ltu ra k la- sycystyczna w ykluczała z poziomów „w ysokich” (powieść, kom edia), lecz jak nigdy przedtem , oddzielały dzieła naukow e i historyczne od tw orów w yobraźni, nie bez sprzeczności i świadomości tejże sprzeczności, jak w y ­ k azuje to w ielka epoka powieści historycznej, czyli g atu n k u „m ieszanego historii i fik c ji”. W przybliżeniu m ożna powiedzieć,* że postaw a dom inują­

cej w arstw y m ieszczańskiej (w ępoce rew olucji i następ nie jej konsoli- dacji, p rzy n ajm n iej do połowy X IX w.), podczas gdy doprow adziła do p erfek cji m odel lite ra tu ry jako narzędzia dem okratycznej szkoły uczuć, zdeterm inow ała rów nocześnie tendencję przeciw ną, tj. pow stanie elitarn ej produkcji i konsum pcji lite ra tu ry , przeciw staw ionej dem okratycznej szkole uczuć, a m ówiąc bardziej ogólnie, tem u, co pozostaw ało lub odradzało się z egalitarn ej utopii rew olucji m ieszczańskich. Od tam ty c h czasów aż do dziś ten proces zróżnicow ania pom iędzy poziomem „w ysokim ” i „niskim ”, cen tru m i p ery ferią, innow acją i pow tarzaniem , k tó rych k a te ­ gorie w spółdziałają w tw orzeniu złożonego splotu form i gatunków lite ­ rackich, był stero w an y w sposób coraz bardziej zdecydow any przez p rze­

m ysł k u ltu ra ln y . Spełnia on w ten sposób funkcję m ediującą konflikty, funkcję, k tó ra w innych społeczeństw ach należała do dw orów albo salo­

nów, albo akadem ii, u trzy m u jąc jed n ak przy życiu (za pomocą np. typo­

w ej in sty tu cji czasopisma literackiego) inne m ediacyjne procesy przezna­

czone do m askow ania — dla tego, kto ak ceptu je m askę — w yzysku „bez osłonek”, o k tó ry m m ówił M arks. Jed n y m z powodów jest fakt, że lite ­ rackie in sty tu cje społeczne m iały zawsze znaczną siłę zachowawczą w y ­ pływ ającą praw dopodobnie z historycznej p a re n teli z k ategorią ponownego użycia (W iedergebrauch), o czym będzie m owa później. A wreszcie, nie­

w yczerpane zainteresow anie k u ltu ry i społeczeństwa pierw szej połowy X IX w. pojęciem lite ra tu ry — w estetyce, k ry tyce, politycznej pub licysty ­ ce, w ru ch u w ydaw niczym — w ypływ a rów nież z faktu, że w pojęciu ty m

(6)

połączyły się i zderzyły, naśw ietlając się naw zajem , zarówno w arun ki socjologiczne, jak i skom plikow ane ideologiczne stosunki klasow e domi­

nujące praw ie do dziś. Podczas gdy w szkole i w uniw ersytecie lite ra tu ra była jeszcze zw iązana z kanonem hum anistycznym i klasycystycznym , to w w ydaw nictw ach m asow ych kanon m iał ch arak ter wychow aw czo-obyw a- telski, popierający liberaln ą i narodow ą politykę europejskich ojczyzn.

Lecz w kilk a dziesięcioleci później, dołączyły się do nich sarkastyczne i p retensjon aln e powieści „za trzy grosze”, epika w odcinkach o inspiracji populistycznej, te a tr bulw arow y, opowiadanie k rym inalne, sym etrycznie zaś przeciw staw iały im się ezoteryczne kręgi poetów symbolistów. J a k n ik t przedtem B audelaire był in te rp re ta to re m tej współobecności, odtąd już nierozłącznej z naszym pojm ow aniem litera tu ry , i to m iał na m yśli Ben­

jam in, tw ierdząc, że B audelaire zdaw ał sobie spraw ę z rady kaln ych prze­

m ian sytuacji artysty.

T endencja do identyfikacji lite ra tu ry z tw oram i w yobraźni i fikcji ze stro n y k u ltu ry rom antyczno-m ieszczańskiej była decydującym m om entem w historii pojęcia „ lite ra tu ry ”. Z jednej strony był to rez u lta t w ielow ieko­

wego procesu uniezależniania się, a więc oddzielania i specjalizacji języków nauki, filozofii, historii, a także języka organów kom unikacji m asow ej, czyli dziennikarstw a i lite ra tu ry masowej dla zurbanizow anych w arstw ludow ych rew olucji przem ysłow ych, z drugiej otw ierała ona drogę nie kończącej się kw estii granicy, ponieważ postaw a literacka — k tó rą tu m ożna z grubsza utożsam ić ze świadomością relacji m iędzy planem w y ra ­ żania i planem treści, odm iennej niż w innych rodzajach tekstów (właśnie dlatego nazyw anych nieliterackim i) — żądała znów kategorycznie swych daw nych p raw w eseju i w pism ach krytycznych, w dzienniku autobio­

graficznym i prozie m edytacyjnej; a także, przynajm niej od końca XIX w., w totalizujących intencjach aw angardy, a następnie surrealizm u. Postaw a literack a dom inująca w k u ltu rze XX w. neguje siebie jako postaw ę izo­

lującą w imię zaangażow ania politycznego lub etycznego, w im ię pełni w italnej lub odrzucenia in sty tu cji form alnych. Lecz k o n sty tu u jąc się n a pow rót w raz z pojęciem „pisania” [scrittura] i „te k stu ” żąda spraw ow ania w ładzy nad prow incjam i, które przeszłość, zdawałoby się, w yłączyła raz n a zawsze z litera tu ry .

N astępna epoka i nasz w iek w sposób rozm aity i często d ram atyczny form ułow ały zadania i funkcję litera tu ry , lecz czynniki napięć nie zmie­

n iły się w istocie od tam tej pory: czynnik tran sm isji (szkolnej i un iw ersy ­ teckiej), p rzem ysłu k u ltu raln eg o (z poziom am i „w ysokim ” i „niskim ”), aw an gard y (proponującej w dalszym ciągu, od ponad pół w ieku, ten sam m odel relacji lite ra tu ry i w ładzy politycznej, jak dowodzi tego historia raz błaha, raz pełna grozy).

3. Pojęcie lite ra tu ry przekazane przez epokę rom antyczną zaw iera w sobie pew ną powinność i propozycję, wzór dla czytelników bardzo róż­

n y od m odelu epoki klasycznej i renesansow ej, lecz nie m niej kategorycz-

(7)

ny, tak że utożsam ia się w końcu z k ry ty k ą norm aty w ną. Można więc zrozum ieć, co m iał n a m yśli Hegel, gdy tw ierdził, w yprzedzając o w iek dzisiejszą świadomość, że „potrzeba w iedzy o sztuce jest dziś niepom iernie w iększa niż w czasach, kiedy sztuka dla siebie już jako sztuka daw ała pełne zadow olenie” (Hegel, 1964, t. 1, s. 21). W jego w ieku estetyki, a jesz­

cze bardziej w naszym , p y tan ie o istotę, granice, obowiązki, form y, p raw o ­ mocność itd. lite ra tu ry , nie m niej niż odpowiedzi dostarczane przez ośrod­

ki gustu, tendencji, a także przez ideologiczne, polityczne, ekonom iczne cen trale władzy, w p ły w ają n a poety ki grup p rod uk ujący ch lite ra tu rę i skutecznie in te rw e n iu ją w poetykę poszczególnych tw órców . Lecz jeśli do niem al in sty tu cjo n aln ej kondycji ty ch ostatnich należy opieranie się albo p rzy n ajm n iej dialog z ty m system em p y tań i odpowiedzi, jakim je st otaczająca ich ideologia literacka, to wobec tzw. publiczności pozostaje ona p raw dziw ym hegem onem . Pom iędzy n o rm atyw n ym i poetykam i po je­

dynczych autorów lub g ru p a dzisiejszym i teoriam i literackim i o in te n ­ cjach naukow ych — niezależnie od dzielącego ich d y stansu — nie m oże dojść do całkow itego zerw ania, nie istn ieje autor, k tó ry nie in ternalizo - w ałby choćby n iek tó ry ch z norm , np. teo rii form alistycznych. A jednak być autorem oznacza zachow yw ać w p rak ty ce swego pisania n iejaki dystans wobec system u reg u ł im plikow anych przez najpow ażniejsze teorie lite ra ­ tu ry dziś obow iązujące. Lecz tym m niej zdolna jest do tego publiczność, im bardziej dostaw cy ty ch teorii, w ykładow cy i k ry tycy , stali się u p rzy ­ w ilejow anym i pośrednikam i m iędzy tekstem a czytelnikiem , w yposażeni w a u to ry te t z rac ji sw ych kom petencji lub pozycji w m echanizm ach p ro ­ d ukcji i rep ro d u k c ji w iedzy o literatu rze. M ediacji tej nie może unicestw ić żal za anarchicznym spotkaniem au to ra z publicznością, tek stu z czytelni­

kiem , gdyż tak jak w szelka bezpośredniość je st ono złudne. Usunie ją jedynie zrozum ienie i zm iana porządku praw dziw ie pozaliterackiego, p rzy ­ pisującego m ediację k u ltu ra ln ą w arstw ie, a sw ą funkcję roli, organicznej wobec pan u jącej w ładzy.

B adania socjologii lite ra tu ry przyniosły historie literackiego g u stu i analizy społecznej i k u ltu ro w e j stra ty fik a c ji czytelników ; m niej jest n ato m iast dotąd jasne, jak ich w artości — poprzez epoki i różne fo rm y społeczne — doszukiw ały się w lite ra tu rz e określone grupy. Podczas gdy jest dokładnie zbadana funkcja, jak ą X V I-w ieczne dw ory włoskie w yzna­

czały poecie dw orskiem u lub angielska publiczność X V III w. autorow i powieści obyczajow ych czy przygodow ych, podczas gdy uw aża się za znaną pozycję społeczną poety epoki prow ansalskiej albo „tow arzysza drogi” lite ra tu ry radzieckiej, to znacznie m niej wiemy, jaką pojaw iającą się konstelację obrazów, symboli, uczuć i w artości w idziały różne k u l­

tu ry , a w nich różne klasy, gdy zapalał się sygnał „zm iany k o d u ” za­

pow iadający obecność „ fa k tu literackieg o ” . Szczególnie gdy pam iętam y, że obecności tej tow arzyszyły zawsze określenia „w ysoki” i „niski”, a więc zakładające konfliktow ość w artości i ich w spółw ystępow anie (jedyne

(8)

lecz w ażne uspraw iedliw ienie pew nych hipotez głoszących, że sens lite ­ r a tu r y polega na tym , co u jaw nia ona milcząc, zaśw iadczając więc o re a l­

n ym konflikcie klasow ym i o grozie, k tó ra poprzez histo rię ludzkich społeczeństw staje się tekstem jedynie e x silentio). J e st bardzo p ra w ­ dopodobne, że to w łaśnie ta u k ry ta sytuacja konfliktow a określiła po­

trzeb ę nieustannego uspraw iedliw iania roli pisarza i poety, tak jak m iało to zawsze m iejsce w w ypadku k a sty kapłańskiej. Przytoczone wyżej Heglowskie zdanie oznacza więc, że w naszych czasach konieczność teo­

retycznej legitym izacji „roli” lite ra tu ry jest tym większa, im bardziej jest ona kw estionow ana przez rzeczywistość społeczną i polityczną. P o ­ w szechnie znanym przykładem , o tysiącletniej tradycji, takiego k o n fliktu jest przy k ład łączenia lub rozłączania w różnych proporcjach „pożytku”

(lub moralności) i „przyjem ności” w raz z odpow iadającą im teo rią sty ­ lów. D om inująca ideologia mogła w poszczególnych epokach przeciw sta­

wiać jeden m om ent drugiem u, to, co pożyteczne, przyjem ności, lub, na odw rót, czego w ynikiem była w yraźnie zaznaczona hierarch ia społeczna pom iędzy tw órcam i k u ltu ry , od królew skiego h u m an isty do błazna w y ­ stępującego na placach. Lecz pomimo reguł oba te m om enty w dziele b y ły nie tak łatw o rozróżnialne, poniew aż kw alifikacje stylistyczne: „w y­

soki”, „niski” b yły jedynie często deklaracją zam iarów . Taką w łaśnie dek laracją jest tek st P o lity ki A rystotelesa (1342a, 3— 5) o nierozłączności litości, lęku, zachw ytu i katharsis. W ieloznaczność tek stu literackiego, jakiegokolw iek tek stu literackiego, odzwierciedla się czasam i w społecz­

n e j funkcji autorów , choć spragnieni są oni ról ściśle określonych. Ta społeczna funkcja, pojaw iająca się nieu stan n ie w całej historii Zachodu, jest już obecna w w yborze Odysa, k tó ry każe ściąć o fiam ik a Lejodesa, poniew aż oskarża go o zakłócenie swoimi wróżbam i porządku rzeczyw is­

tości *, oszczędza natom iast pieśniarza Femiosa działającego w sferze sym ­ boli. Ten ostatni odw ołuje się do sfery zarazem sacrum i ziemskości („Tobie sam em u byłoby później żal, żeś zabił aojda, k tó ry bogom i lu ­ dziom śpiew a”, ibidem , s. 325) i proponuje Odysowi m istrzow skie pom ie­

szanie obu płaszczyzn („I ciebie zdołam opiewać jak boga”, ibidem, s. 325). R elacja m iędzy lite ra tu rą i jedzeniem , pieśnią i ucztą jest też relacją m iędzy pew nym statusem w ładcy i niejasnym położeniem tw órcy.

4. S a rtre napisał, że lite ra tu ra pow staje w języku, lecz nie jest nigdy da n a w języku: jest ona relacją m iędzy ludźm i i apelem do ich w olnoś­

ci. Tendencja do urzeczowienia tej relacji poprzez izolację jednego z jej elem entów , uczynienie z niego rzeczy w y m iernej lub też zapom nienie o nim , pow raca nieustannie, będąc projekcją głodu esencji, jak i w n as tkw i. Lecz tendencję tak ą w ydaje się im plikow ać sam a istota języka

1 H o m e r , Odyseja. Przekład J. P a r a n d o w s k i e g o . Warszawa 1953, s. 325.

(9)

będącego zarazem relacją i znakiem , m ate rią naznaczoną fonicznie (któ­

re j m ożliw a jest tra n sk ry p c ja graficzna) i jak zw ykło się mówić, m yślą.

Tego podw ójnego w y m iaru nie m ożna wyelim inow ać.

Przedmiot literacki jest miejscem, gdzie pod postacią komunikacji objawia się określona relacja społeczna; może być ona zagwarantowana i trwała jedynie dzięki m aterializacji form alnej zasady wewnątrz procesu komunikacji, tj. kon­

kretnie dzięki mnożeniu korelacji, związków, form znaczących, swoistości li­

terackiej przestrzeni (Brioschi, 1974, s. 378—379).

N ależy co n ajw y żej zauważyć, że „korelacje, związki, form y znaczą­

ce” m ogą zbyt upodobnić się do fig u r w ypow iedzi gw arantu jący ch, sto p ­ niem -swej frekw encji, jak sądzą niektórzy, przew ażająco literack i ch a­

r a k te r danego tek stu , podczas gdy raz jeszcze nie m ożna mówić o danej re la c ji społecznej, jeśli choćby przez chw ilę zapom ina się o jednym z jej elem entów , tzn. jeśli się nie dostrzega, że literackości tek stu nie g w a ra n tu je ta lub inna obecność korelacji, związków lub form znaczą­

cych, lecz to, co dzieje się z tak im i korelacjam i, zw iązkam i i form am i znaczącym i — w ich obecności lub nieobecności, w ich znacznej lub m inim alnej gęstości — wobec specyficznego k o n t e k s t u . Mówi się, że przedm iot litera c k i jest m iejscem , gdzie objaw ia się pod postacią kom unikacji (lub jako pozór k om unikacji i su bstan cja p o z o r u ) o k re­

ślona relacja społeczna. Jak a? Za każdym razem zm ienna, lecz zarazem trw ała ; u jęta w przedm iot literacki, lecz poniew aż jest to relacja w łaś­

nie społeczna, w yprzedza go i zdolna jest ujaw n ić się w innych form ach.

0 jak ą relację społeczną chodzi?

P ró b u jąc odpowiedzieć na to pytanie, ry zy k u je się raz jeszcze po­

pa dnięcie w tautologię. Je śli dla form alistów lite ra tu rą jest to, co za­

w iera w sobie literackość, dla tego, kto widzi w niej u trw alo n ą o k re­

śloną relację społeczną, będzie ona ostatecznie relacją „ k u ltu ro w ą ”, u s ta ­ now ioną przez w spółobecność pisania/czy tania i pisarza/czytelnika. E t­

nolodzy zn ają podobny dylem at: św ięte jest to, co w yposażone w św ię­

tość, co przy p isane jest zachow aniu, m iejscu, kam ieniow i, obrzędow i 1 w ew nętrzne wobec ty ch przedm iotów ; albo jest zw iązkiem , relacją u stanaw iającą się m iędzy istotam i ludzkim i w trakcie w spólnego zacho­

w ania określanego jako w yjątkow e? L ite ra tu ra jest przedm iotem , czy relacją? J e s t przedm iotem określającym relację, czy relacją określającą przedm iot?

Pow róćm y raz jeszcze do tak często cytow anych tw ierd zeń Jak o b - sona na tem a t fu n k cji poetyckiej. W fu n kcji tej „ekw iw alencja, podo­

bieństw o elem entów (słów, syntagm ) przew aża nad ich graniczeniem , tj. n a d sam ym i reg u łam i n a stę p stw a ” (Coletti, 1978, s. 31), tak że jeśli język poetycki

stanow i zamkniętą przestrzeń w poszczególnych dziełach, identyczność, wieczny powrót, to jego struktura uprzywilejowywać będzie stale symetrię, harmonię, przem yślaną grę elem entów zmiennych i stałych, dążyć będzie do potwierdzenia

(10)

danych początkowych, do wielkiego, całościowego systemu. Język literacki — tak jak religijny i liturgiczny — jawi się jako język powtórzeń, podwojeń, powrotu, paralelizmu (ibidem}.

Lecz w takim razie („tak jak w języku religijnym i litu rg iczny m ”) m ożna będzie zastanow ić się, jakiej specyfice stosunków m iędzyludzkich odpowiada ta przew aga powtórzeń, pow rotu, paralelizm u, ten „w ieczny po w ró t”, jak iej antropologicznej konstytucji, jakiej relacji m iędzy św ia­

domością a nieświadom ością, jakim stosunkom władzy. Słowo „w ładza”

jest, jak wiadomo, jednym z m niej niew innych, zwłaszcza jeśli się p a ­ m ięta, że zdolność k ształtow ania w łaściw a rów nież poezji ma tak w iel­

kie znaczenie w Heglowskim stosunku pana i niew olnika. Je st tak, jak gdyby obie rzeczy pozostaw ały w konflikcie: jed n ą jest to, co Jakobson nazw ał „zasadą ekw iw alencji”, drugą określa się jako „zasadę kom bi­

n a c ji” . Jesteśm y na pew no świadom i naginania lingw istycznego zna­

czenia tych term inów . Lecz jeśli funkcję poetycką języka określa się jako tę, w k tó rej czasowa (lub syntagm atyczna) linearność w ypow iedzi zm niejsza się n a korzyść „przestrzeni zam kn iętej” (albo p aradygm atycz- nej), jeśli przypisuje się w ym iar historyczny i dialektyczny Jakobso- now skim czasownikom „projektow ać”, „działać”, „konstruow ać”, to w y ­ nika stąd, że konflik t ten m ożna sobie w yobrazić jako hom ologiczny w stosunku do k o n fliktu w ładzy i niew olnictw a, ucisku i uciskanych, zależnie od epok, ról, obszarów. Tak więc np. uciskany p r o d u k u j e w ew nątrz linearnego czasu i syntagm atycznej skutkow ości przedm iot słow ny „zam knięty w ew n ątrz siebie samego” , obraz pow tarzalności w ła­

dzy spraw ow anej przez panującego, w ładzy w prow adzającej, obok sw e­

go potw ierdzenia, gorzką i nieznośną dążność do zmiany: błogosław ień­

stw o i zapowiedź swego końca.

W rozdziale Probierni della m im esi, czw artym w Estetica Lukacsa, m owa jest o stosunku m agii i m im e sis: „M im etyczne dzieła m agiczne nie są częścią życia w jego całości, lecz odbiciam i jednej z jego części, zam ienionej jednak w zam kniętą całość i oderw aną od reszty życia”

(Lukacs, 1970, s. 191). Również sytuacja w yim aginow anej w ładzy nad rzeczyw istością ustanow iona przez magię za pośrednictw em mimetycz-·

nego odbicia jednej „części życia” oderw anej od „reszty ” m a w iele po­

dobieństw , znanych zresztą od daw na, z tekstam i, w k tó ry ch dom inuje fu n k cja poetycka języka i w któ ry ch działanie, jakie się m a zam iar przedsięw ziąć, stosunek panow ania, jaki się zam ierza ustanow ić albo potw ierdzić, nie jest już powierzony, jak w innych w ypadkach, przew a­

dze funkcji konatyw nej, em otyw nej lub referen cyjnej, lecz fu n k cji im ­ plikującej autoostentację samego przekazu w zdolności odbijania b ędą­

cej grą nieprzechodniości i rozłączenia.

„F u nkcja poetycka” w prow adza zatem do tek stu podw ójny poziom w ładzy i panow ania. Jed en poziom ustanow iony jest przez in ten cje r e ­ ferencyjne, em otyw ne i konatyw ne, k tóre określają, w yk rzyk ują, p rze­

(11)

kon ują, skłaniają; drugi przez obojętne przyw ołanie rozłączności dom i­

n u jąc e j w tekście w sferze niepodw ażalnej poza nią sam ą. N ad er k o n ­ k re tn e e fek ty w ładzy em anujące z w ypow iedzi i obecności sił re lig ij­

nych, politycznych, w ojskow ych, ekonom icznych itd. z odpow iadającym i im h iera rc h iam i a u to ry tetu , poddaństw a, podporządkow ania itd. (a w o statn iej in stan cji stosunków produkcji) sp raw iają szczególne w rażenie słodyczy, niczym k rzy k tortu ro w an ego w ydobyw ający się m elodyjnie z gardła rozżarzonego by k a Falarisa, w każdym tekście o dom inującej fu n k cji poetycko-literackiej. Podczas gdy w m odlitw ie efekt panow ania (podwójny: m odlącego się wobec boskości i tej ostatniej wobec niego) p rzy ­

w ołany jest poprzez eksplikow aną oboczność apelu kqnatyw nego i po­

w ta rz a ln e j form uły, w liry ce — będącej zdaniem Jakobsona ściśle zw ią­

zaną z fu n k cją k o n aty w n ą — efek t panow ania robi w rażenie m ak sy ­ m alnego p rzy tłum ien ia, poniew aż fu nk cja em otyw na jest recytow ana, a więc d yskredytow ana, przez fu n k cję poetycką, tak że niq jest, się w stanie zrozum ieć, jak m ógł jakiś w iersz skłonić dziew czynę — jak tw ierdzą n iek tó rzy poeci — do uległości. Lecz jednocześnie, ten efekt panow ania jest ty m b ard ziej insynuow any, im bardziej czyni doń aluzje a u to ry te t in sty tu c ji literackiej, cerem oniał. Tak jak gdyby splendor, bardziej niż przem oc, skuteczniej spraw ow ał rząd dusz. Nie istnieje lite ra tu ra bez zaw oalow anego te rro ru . Im b ardziej działanie literackie chce być — i jest — g rą i w yzw oleniem , ty m b ardziej w skazuje n ą u k ry te w głębi despotyczne siły sądzące, że czas nie m a n a d nim i w ła­

dzy, i w w iecznym pow rocie fun k cji poetyckiej łudzące nas, że m ożna w yzw olić się spod panow ania czasu i zniszczenia. O ty m rów nież m ówi m it O rfeusza; m yśli on, że cieszy się łaskaw ością chtonicznych bóstw lub częścią ich władzy, podczas gdy to w łaśnie poprzez swój śpiew a k cep tu je on ich praw a, jedynie zaś cisza jego c y try i głosu m ogłaby je n ap raw d ę przerazić.

P o dkreśla się (Brioschi, 1978) w agę pojęcia ponownego użycia (W ie­

der gebrauch), o k tó ry m pisał L ausberg, (1969, s. 16). O pojęciu ponow ­ nego użycia „mówi się w sy tu acjach typow ych (...) okresow o i n ie re ­ g u larn ie (...) są to w ypow iedzi ustalone na m ocy pow tarzalnej ew okacji społecznie w ażnych aktów świadomości zbiorow ej”. Ich zachow anie okre­

śla „tra d y cję d y sk u rsu ponownego użycia”, k tó ra poprzez lite ra tu rę i poezję stała się „ tra d y cją litera c k ą ”. To odniesienie do aktualności i h i­

storycznie stw ierd zalnej pow tarzalności pozw ala przem yśleć n a nowo relację m iędzy ry tu ałem , m agią i lite ra tu rą oraz zrozum ieć w k ateg o­

ria c h historii, a nie tylko językoznaw stw a, to, co m ówił Jakobson o pro ­ jekcji (w fu n k cji poetyckiej) „zasady ekw iw alencji od osi selekcji n a oś kom b inacji”. To pow racanie do siebie sam ej w ypow iedzi o dom inancie poetyckiej zn ajd u je swą analogię w podw ójnym kom unikacie w łaściw ym ponow nem u użyciu: te k s t sak raln y albo praw o, albo in n y tek st u stalo n y n a mocy „po w tarzaln ej ew okacji aktów (...) świadomości zbiorow ej”

(12)

n ad aje pierw szy kom un ik at m ający panować nad „sytuacją typow ą” . Lecz w śród środków efektu panow ania jest właśnie, jak m ówiliśm y, a u to ry te t albo sakralność w ynikające z pow tarzania albo „ tra d y c ji” . Tekst ponownego użycia produkuje, w łaśnie dzięki ponownem u użyciu, sens skierow any na w łasną funkcję. W yw ołuje go jednak coś zew nętrz­

nego, a nie w ew nętrznego w stosunku do tekstu . Aby go reaktyw ow ać, nie w ystarczy jakakolw iek lektu ra, jakiekolw iek w ykonanie. Trzeba, aby na dany sygnał pojaw ił się „ k a d r” ponownego użycia; C arm en A rvale recytow ana jest jeden raz w roku. L ite ra tu ra jest in stytu cją, k tó re j fo rm y — form y właśnie literackie — „ustalone są na m ocy po w tarzal­

n ej ew okacji aktów społecznie w ażnych świadomości zbiorow ej” . Czy trzeb a dodawać, że pierw szą taką form ą jest form a dram atyczna, teatr?

Lecz także form a, k tó ra w ydaje się związana na mocy ty siącletniej kon­

w encji z subiektyw nością, tzn. liryka, jest w istocie, jak zauw ażył N o rth ­ rop F rye — form ą kom unikacji, w k tó rej a u to r s t w a r z a i l u z j ę b rak u publiczności. N aw et n ajb ard ziej inty m na poezja m iłosna albo m odlitw a ew okują, poprzez swoje składniki sugerujące obecność in ­ s ty tu c ji literackiej, „akty, społecznie ważne, świadomości zbiorow ej” . Nie chodzi tylko o fakt, o k ap italny m znaczeniu, że tek st literack i „za­

chow uje swą zdolność k om unikacyjną rów nież poza pragm atycznym k o n tekstem ” i dokonuje (ale jak i gdzie?) „ u w e w n ę t r z n i e n i a odniesień k o n tek stu aln y ch ” (Segre, 1979, s. 35), lecz i o sw qisty efekt („działanie językow e”, „produkcję sensu”, aby użyć w yrażeń typow ych dla socjolingw istyki) pow stający ze spotkania tekstu literackiego, k tó ry zinternalizow ał cały szereg odniesień kontekstualnych, z now ym kon ­ tekstem pragm atycznym , kontekstem lektury. F aktem jest, że ten o sta t­

ni tru d n o uważać za całkiem nowy, ponieważ określa go rów nież od­

w oływ anie się do danych zachowań instytucjonalnych. Jeśli, jak m ówił Hegel, le k tu ra gazety była poranną m odlitw ą naszych czasów, to le k tu ­ ra powieści zajęła rów nie godne m iejsce m odlitw y wieczornej. K o n ty ­ nuow ać przerw an ą lek tu rę znaczy konfrontow ać odniesienia k o n tek stu al- ne przechow yw ane przez tek st z odniesieniam i nowej sytu acji lek tu ry . Lecz sytuacja le k tu ry jest aktem świadomości zbiorowej; nie używ a się ponownie tylko słów ostatecznie uświęconych autorów klasycznych.

Ta cerem onialna rozłączność dotyczy n aw et najbardziej błahego te k ­ stu, jeśli tylko zapali się sygnał: „tu lite ra tu ra ” .

N iniejszy w yw ód poprzedziły rozw ażania Adorna, do k tó rych pow ró­

cim y później („form a”, tw ierdzi on, jest jedynie treścią „osadow ą”), a także Nencioniego i jego pracy o znaczącym ty tu le Antropologia poe- tica?. W ychodząc od uwag o słow nictwie poetyckim, Nencioni (1972, s. 256— 257) tw ierdzi:

Formy poetyckiego kodu, małe i duże — poemat epicki i dramat, jak i roz­

mowa in absentia oraz odpowiadające im słownictwo — dadzą się w szystkie sprowadzić do odległych form komunikacji społecznej i jeśli nie jest to od-

19 — P a m ię tn ik L ite r a c k i 1987, z. 1

(13)

kryciem powinno być jednak bardziej brane pod uwagę (...) po to, by zastanowić się, czy (...) poezja (...) może być sprowadzona do struktur języko­

wych i antropologicznych, z których się w yłoniła, i aby zobaczyć, jak struktury te przyjęły z czasem funkcje i treści częściowo lub całkiem różne, ustanawiając nowe typy i poziomy komunikacji, już nie pragmatyczne, lecz wciąż jeszcze antropologiczne.

Dla lepszego zrozum ienia fu nk cji i przyczyn smugi cienia, jaką niesie z sobą lite ra tu ra , pozostaje jeszcze stw ierdzić, że „osad”, „zapom nienie”,

„odległe fo rm y ” odsyłają do teraźniejszości, a sam a ta teraźniejszość jest nieprzejrzystością, cieniem w trzech aspektach: popędów nieśw ia­

domości (a więc ich stłum ienia i w yparcia), stosunków p rodukcji i w resz­

cie języka. Nie chodzi o nic takiego, co znajdow ałoby się poza „racjona­

lizacją”, lecz o to, co w raz z u pływ em czasu w kracza w sm ugę cienia, gdy inne elem en ty ją opuszczają. Nie są to więc św ięte ciem ności ani coś nieznanego, co nasza dobra wola postępow ców m ogłaby sobie p rzy ­ właszczyć i czym m ogłaby zarządzać w sposób pew ny i d efinityw ny;

jest to zm ierzch i św it „tre ści”, k tó re się rozpadają, i treści pojaw iających się ponownie, nierozpoznaw alnych pod postacią „form ” .

5. W spółczesny form alizm , począw szy od form alizm u rosyjskiego, za­

m ierzał oprzeć stud ia nad poezją i literackością na określeniu „swoistości lite ra c k ie j”, un ik ając rozw iązań estetycznych. Myśl estetyczna osiągnęła swoje apogeum w H eglow skim historyzm ie, do którego odw oływ ały się w ostatecznej in stan cji rów nież historyzm i socjologizm m arksistow ski.

S tąd wrogość, z jaką spotkali się form aliści rosyjscy ze stro n y te o re ty ­ ków rosyjskiego kom unizm u, np. Trockiego, zanim posunięcia adm ini­

stra c y jn e nie k azały im zam ilknąć na ponad dw adzieścia lat. Lecz rów nie in te resu jąc y jest fakt, że form aliści odcięli się n aty ch m iast rów nież od tych, k tó rzy sprow adzali pojęcie lite ra tu ry do k u ltu ry lub do dziedziny, jak pow iedzielibyśm y dzisiaj, etno-antropologicznej:

Ważne było (...), by subiektywTno-estetycznym zasadom, które były natchnie­

niem sym bolistów, przeciwstawić propagandę obiektywno-naukowego stosunku do faktów. Stąd — nowy patos naukowego pozytywizmu tak charakterystyczny dla formalistów: rezygnacja z filozoficznych przesłanek, psychologicznych i este­

tycznych interpretacji (Ejchenbaum, 1973, s. 278).

Te często cytow ane słowa brzm ią jak historyczna synteza działalności form alistów nosząca datę 1927 roku zam ykającego istnienie widocznej opozycji politycznej w ew n ątrz p a rtii bolszewickiej. Przenikliw ość Ej- chenbaum a pozwala uchw ycić form ow anie się najw ażniejszych elem en­

tów, k tó re fo rm alistyczna teoria lite ra tu ry rozw ijać będzie po dzień dzi­

siejszy. P rzede w szystkim pojęcie „przyległości” lite ra tu ry jako „serii”

w stosunku do innej „serii” językow ej, a poza tym , przeciw staw ienie teo­

rii form alistycznej teorii etnograficznej u stalającej genetyczny związek pom iędzy k u ltu rą a lite ra tu rą .

(14)

Zamiast zwykłej wśród badaczy literatury orientacji na historię kultury lub społeczeństwa, psychologię lub estetykę itd., wśród form alistów pojawiła się charakterystyczna dla nich orientacja na lingwistykę jako naukę stykającą się z poetyką z uwagi na analizowany materiał, lecz podchodzącą doń z innego punktu widzenia i rozwiązującą inne zadania (ibidem, s. 280).

Jeśli historyczny rozwój badań form alistycznych doprow adził część z nich, poprzez pół w ieku ew olucji i prób teoretycznej system atyzacji, do utożsam ienia sem iotyki z system em pojęciowym zdolnym objąć za­

równo językoznaw stw o, jak i teorię lite ra tu ry jako „system znaków ”, gdzie każdy tek st jest „syntezą d y skursyw ną (językową) elem entów k u l­

tu ro w y ch ” (Segre, 1979, s. 7), to jednak niejasność teoretycznego sta ­ tusu lite ra tu ry pozostaje nadal na tyle poważna, że pozwala w ątpić w możliwość, jak już m ówiliśm y, określenia przedm iotu wypow iedzi inaczej niż jako obszar, gdzie w ystęp ują zjaw iska m niej więcej do siebie podobne. Należy jednak dodać jeszcze sytuację często niew iele lepszą epistem ologicznych podstaw n iektórych nauk hum anistycznych krzy żu ­ jących się na obszarze litera tu ry , jak i najw yższą trudność in te rp re to ­ w ania wypow iedzi m etaliterackiej nazyw anej k ry ty k ą literacką, a zro­

zum ie się, dlaczego w ciągu ostatnich dziesięcioleci m ieliśm y do czy­

nienia ze skom plikow anym ruchem łączenia się i rozłączania różnych dyscyplin, k tó re w całości albo częściowo m ają służyć jako podstaw y teorii lite ra tu ry przyzw oicie „nau k o w ej”. Zrozum ie się także, dlaczego liczni badacze uw ażają za słuszne zrezygnować z takich am bicji i ogra­

niczyć się do historycznej p rezentacji różnych teorii.

T radycja form alizm u jest nadzw yczaj bogata w tak ie d ok try n aln e ew olucje prow adzące często do całkow itego odwrócenia perspektyw . Z darza się czytać tw ierdzenia pow tarzane od pięćdziesięciu la t aw an- gardyzm u np. na tem at rad y k aln ej zmiany, w pew nym m om encie h i­

storii lite ra tu ry i k u ltu ry , dokonanej powiedzm y dzięki twórczości F la u ­ b e rta albo M allarmégo, po k tó rej nastąpiło przejście od pisania o silnym kom ponencie znaczącym do pisania o dom inującym kom ponencie form al­

nym . W ty m o statnim typie tekstów sens staw ałby się niezależny od w y­

mogów w artości albo kom unikacji, wolny od wszelkiej k w alifikacji ideo­

logicznej, zbiegałby się natom iast ze s tru k tu ra m i i form am i tek stu.

Oczywiście wymóg ten nie był nig dy nieobecny w działalności literac­

kiej. Przeciw nie, w określonych okresach historycznych może on n a ­ bierać decydującego znaczenia. Lecz z powodu niedostatku albo odmowy oceny historycznej popełnia się tu typow y błąd literackiej w iary w po­

stęp, tj. uważa się za nieodw racalną i uprzyw ilejow aną datę narodzin nowoczesności to, co m ożna interpretow ać jedynie w kategoriach poza- literackich. P ojaw iają się zatem kategorie o chw iejnej konsystencji, ja k w tedy, gdy chce się rozróżnić m iędzy współczesnym i działaniam i lite ­ rackim i zam ierzającym i się skupić wokół swojego rodzaju „p u stki” a ty -

(15)

mi, k tó re w zorow ałyby pisanie na w cześniejszej tra d y c ji. Ta „ p u stk a”

m oże być jedynie m etaforyczna i intencjonaln a; lecz rów nież kod s tru k ­ t u r i form znaczących, p rz y ję ty przez n iek tóre fazy k u ltu ry literack iej jako jed y n y ich w łasny horyzont, jest kodem „treści fo rm y ” historycznie ustanow ionych. Tw ierdzenie, że dzięki jakiem uś autorow i lub epoce dokonało się przejście od pisania ty p u znaczącego do pisania ty p u for­

m alnego, jest uproszczeniem k ry ty k i walczącej pow racającym okresowo w celu podniesienia na duchu w spółtow arzyszy w alki, a którego refu - tacja jest zbędna. Tylko jed n o stron n a w izja literackiego „przed m iotu ” może nie zauważyć, że to, co nazyw a się s tru k tu ra ln y m i form alnym , niesie z sobą „w artości” i „ k o m u n ik aty ”, czyli w ym iar p rak ty czn y i po­

znaw czy do strzegany niegdyś, a później stłum iony lub zapom niany i k tó ry p rzy b ra ł facies figur m etry czny ch i fig u r w ypow iedzi, w artości fonosym bolicznych, s tru k tu r i form . To, co nazyw a się s tru k tu rą i fo r­

mą, nie jest niczym innym jak treścią zapom nianą lub (jak m ówi A dor­

no, 1970, s. 10) „osadem ” . W ten sposób silne akcentow anie elem entów s tru k tu ra ln y c h i fo rm alnych prow adzi do zachw ytów n ad filologią „osłu­

p iałą ”, o k tó re j pisał B enjam in, albo do sk ra jn e j w iary w realność

„ lite ry ” u w y d atn iającej nieskończoną niedostępność „du cha” ; często p rze­

m ienia się ona w swe lu strza n e przeciw ieństw o i przekształca tek st lite ­ rack i w tek st „św ięty ” , tj. rzekom o zdolny objaw ić n iep rzerw an y cykl kolejnych praw d.

Jeśli w szystko może być odci^ytane jako tekst, tek st zaczyna się w ja ­ kim kolw iek punkcie i nie kończy się nigdzie, będąc nieokreśloną i w iecz­

n ą w ypow iedzią o g arniającą filozofię i litera tu rę , nau k i hum anistyczne i p ry w a tn ą m edytację.

Można więc zrozum ieć w ielki sukces, jak i odnoszą dziś d o k try n y podkreślające zerw anie z całością pojęć, na któ ry ch opiera się historia (Blanchot, 1969).

Praca i badania literackie przyczyniają się do zdyskredytowania zasad i prawd gwarantowanych przez literaturę. W odniesieniu do pewnych m ożli­

w ości w iedzy, w ypow iedzi i w alki politycznej, praca ujawniła nie po raz pierwszy choć w sposób bardziej oczywisty, kwestię języka, a następnie poprzez nią, inną kwestię, będącą prawdopodobnie jej zaprzeczeniem i sprowa­

dzającą się do słowa dziś przynajmniej (...) przyjmowanego bez oporu, lecz które kilka dziesięcioleci temu było w swej neutralnej prostocie najbardziej odległe i prawie nierozsądne: do pisania <...). Jest możliwe, że pisanie wymaga (...) końca i spełnienia tego wszystkiego, co jest zagwarantowane przez naszą kulturę, nie w imię idyllicznego powrotu wstecz, ale po to, by pójść dalej, aż do kresu, aby przekroczyć krąg, największy z kręgów: c a ł o ś ć pojęć, na których opiera się historia ( ibidem , s. IX—X ).

W arto przytoczyć jeszcze jeden cytat, poniew aż B lanchot jest au to ­ rem , k tó ry najsk u teczn iej i najpow ażniej przyczynił się do w ielkiej ope­

ra c ji ideologicznej rozpoczynającej się od lite ra tu ry , autorem re p re ­ zen tujący m rom ańską w ersję podniosłości H eideggera. P rzeczy tajm y tę syntezę lite ra tu ry w spółczesnej:

(16)

Literatura (...) jest może twórcza, lecz to, co tworzy, jest zawsze wtórne wobec tego, co jest (...) ukrywa się za zasłoną negacji (...) nie jest ona bytem, lecz tym wszystkim, co się od niego odłącza, szorstkim wklęśnięciem próżni, skąd wszystko się w yłania i wszystko zapada się na powrót (...) ośrodkiem jest brak w szelkiego ośrodka (...) literatura jest stworzona głównie po to, aby roz­

czarowywać. (...) Nie ma już arcydzieła, które pozostawiło na swoim miejscu dzieło rozumiane jako uwznioślenie samego siebie; potem z kolei dzieło ustąpiło pojmowaniu go jako nie napisanego, nie zrealizowanego, jako doświadczenia bez­

czynności, a idea nowoczesności ustąpiła idei bardziej radykalnego zerwania wskazującego na zniknięcie w szelkiej rzeczy godnej zapamiętania. Kultura ze swej strony pomogła nam pojmować literaturę jako język, w którym relacja między formą i treścią staje się nieskończona (...), w końcu idea tworzenia i destrukcji zaprowadziła nas do pojęcia początku znikającego jak gdyby w sobie sam ym i pozostawiającego nam jako znak ideę różnicy, rozbieżności jako głównego ośrodka (...). Literatura nie podlega identyfikacji, ponieważ stworzo­

na jest po to, aby rozpraszać nadzieję na identyfikację ( ib idem , s. 536—538).

O dnajdujem y tu, w sy ntetycznej formie, n egatyw ną teologię w spół­

czesną przyznającą litera tu rz e to, co niektóre trad y cje relig ijne i neo- platońskie przyznaw ały boskości, tzn. w spółw ystępow anie przeciw ieństw , bycie czymś, lecz także jego odwrotnością, tym , co niew ypow iedzialne i nie mogące zostać opisane. W idać więc, że ten sam proces kształtow ał zarów no m yśl antysocjologiczną i antyhistoryczną form alizm u, jak i m yśl badającą w k ategoriach psychoanalitycznych stosunek języka w erb al­

nego i języka onirycznego, a także widzącą w litera tu rz e (a szczególnie w poezji) serię negacji zapew niających zresztą spokojne sum ienie poli­

tyczne.

A jednak, skoro jedyną dostrzeganą dziś altern aty w ą takiej tendencji jest postaw a narodzona zarazem z form alizm u i aw angardy w p ierw ­ szym dw udziestoleciu X X w. dążąca do m inim alizacji — w imię n au k o ­ wości, tzn. poprzez m nożenie bytów i klasyfikacji — wszelkiego efektu pozaliterackiego procesu pisania/czytania, to w takim razie tru d n o jest nie przyznać, że w herm eneutyce, grom adzącej w sobie najgorsze po­

zostałości z półtoraw iecznej tra d y c ji literackiej buntowniczości, tkw i jednak coś ważnego, co inaczej łatw o mogłoby ulec zapom nieniu. Je st to myśl, że literatu ra, im bardziej zdaje się to czynić, nie w yczerpuje się w sobie samej. W zakończeniu swego podręcznika przeznaczonego dla liceum (próbując uniknąć obu tu przedstaw ionych możliwości i nie) otw ierając zarazem na nowo sporu, którego ram y w ytyczył Lukâcs i sk utki rew olucji październikow ej), Asor Rosa pisał (1972, s. 473— 474):

Jeśli uważa się za oczywiste pewne podstawowe cechy społeczeństwa roz­

winiętego przemysłowo i bierze się pod uwagę znaczne nagromadzenie infor­

macji i procesów kształceniowych związanych z rozwojem nowych nauk huma­

nistycznych i narzędzi kultury masowej, to w nioskiem w ysnutym z tych zjawisk będzie coraz bardziej p a s o ż y t n i c z y charakter sztuki i literatury, tj. jej rosnąca z b y t e c z n o ś ć w stosunku do dominujących podstawowych po­

trzeb. (...) Literaturze upierającej się być wszystkim grozi bycie niczym i tylko literatura akceptująca swe ograniczenia ma niejakie szanse coś znaczyć. (...) Stopniowe zanikanie, a wreszcie całkowita rezygnacja z zadań społecznych,

(17)

ujawniają ponownie z jaskrawą wyrazistością czysto estetyczne podstawy gry form tkwiącej u podstaw twórczości artystycznej i odkrywają jej najgłębszą i biologiczną naturę: bycie szczególną i trwałą formą przyjemności.

Widać dziś w yraźnie, jak ta p ersp ek ty w a hedonizm u zastosow ana do lite ra tu ry m ijała się z praw dą. A by koncepcja tak a zyskała posłuch, potrzebny jest silny bodziec społeczny dostarczający podstaw ow ych py­

ta ń i odpowiedzi poza lite ra tu rą , a więc potrzebne jest przed rew olu­

cyjne społeczeństwo, tak jak m iało to m iejsce w w ypadku estetycznego hedonizm u X V III-w iecznego we F ra n cji i Anglii. Lecz nie jest to p rzy ­ padek dzisiejszej E uropy ani dzisiejszych Włoch; ani sfera pracy pro ­ dukcy jnej, ani p ersp ek ty w y przem ian społecznych nie d ostarczają po­

zoru odpowiedzi n a podstaw ow e p y tan ia o w spółistnienie, nie przyd ają też sensu posługiw aniu się słowem. Pow stająca lite ra tu ra zarządzana jest przez filologów (w najlepszym razie) i przez tych, któ rzy zostali nazw ani ironicznie ,,logotechnokratam i” , tj. przez spadkobierców fo rm a­

lizm u i jego bogatych przecież i p recy zyjn ych metojd analizy, lub też przez tych, k tó rz y czynią z lite ra tu ry k a rtu sz albo szkaplerz albo p rete k st po to, aby pozostać w niezróżnicow anej „p ełn i” czy w niezróżnicow anej

„p u stce” słowa, gdzie k rążą w szystkie p y tan ia i w szystkie odpowiedzi jak na progu g ro ty Sybilli. Te dwie przeciw staw ne i sym etryczne te n ­ dencje w ujm ow aniu problem u lite ra tu ry sprow adzają się w gruncie rzeczy do jed n ej lub też stanow ią dw a aspekty znacznie pow ażniejszej trudności. K to zam ierza w ybrać jedną z nich, a porzucić drugą, niech wie, że będzie ją m usiał dźwigać — jak m ówi Lorca o śm ierci — na' plecach.

6. Ta w ieczna zmienność lite ra tu ry (potw ierdzająca hipotezę, p ra w ­ dopodobnie uproszczoną, że m iejscem , gdzie dziś „robi się” lite ra tu rę , jest m iejsce zajm ow ane dotąd przez k ry ty k ę literacką) spraw ia, że coraz częściej widzi się w niej i pośw ięconych jej badaniach nagrom adzenie historycznych odpadów, n ieu stan n ie i z tru d e m używ anych ponownie przez specjalistów do rep ro d u k cji w form ie zarów no „w ysokiej” (uni­

w ersyteckiej i szkolnej), jak i „ n isk ie j” przem ysłu k u ltu raln ego. Albo tra k tu je się ją jako narzędzie spraw ow ania władzy, na ogół zawsze w y ­ im aginow anej, sam okształcenia, w najlepszym w ypadku, w najgorszym zaś, zw ykłej i złudnej dystynkcji.

M ówiliśmy o h istorycznych odpadach, poniew aż stanow ią one jedną z konsekw encji zaniku różnic m iędzy lite ra tu rą przeszłości i dzisiejszą.

K om prom is m iędzy historyzm em zw ulgaryzow anym aż do śmieszności i nieuniknionym spłaszczeniem , efektem przem ysłu kulturalnego, p rzy ­ czynił się do um ożliw ienia dostępu do lite ra tu ry przeszłości, niew y o bra­

żalnego jeszcze w połowie w ieku. Lecz dzieła te nie m ają ideologicznego spoiwa sy tuującego je sto lat tem u w kolekcjach klasyków lite ra tu ry pow szechnej, spoiw a dostarczanego przez „w artości” hum anistyczno-de- m okraty czn e św iata m ieszczańskiego, objaw iającego się we W łoszech po

(18)

raz ostatni w latach pięćdziesiątych, w kolekcjach „dobrej p ra s y ” ko­

m unistycznego internacjonalizm u, tak jak i w pojęciu „realizm u ” L u- kâcsa. Nie istnieją już dzieła literackie, k tó re „człowiek w ykształcony”

m usiał przeczytać, a w ybór stu dzieł absolutnie niezbędnych, ułożony niedaw no przez kom itet specjalistów dla pewnego niem ieckiego tygod­

nika, dziwi tylko dlatego, że tru d n o było zrozumieć, jak niektóre po­

ważne osoby m ogły się pod nim podpisać.

7. Lukacs, jak już mówiliśmy, pisał o „m im etycznych zjaw iskach ”, przechodzących w swej prehistorycznej kondycji „z płaszczyzny codzien­

n e j p rak ty k i na płaszczyznę sztu k i” poprzez „bogatą gamę stopni po­

śred n ich ” (1970, s. 176).

Mimetyczne dzieła magiczne — to pędzie stanowić główny wyróżnik, dla późniejszej sztuki — nie są częścią życia w jego całości, lecz odbiciem jednej z jego części, zamienionej jednak w zamkniętą całość i oderwaną od reszty życia (ibidem, s. 191).

W ynika stąd, że aby dostrzec to odbicie, trzeba w yjść w jakiś sposób poza pojęcie ciągłości. Procesy nazw ane później przez estetykę „indy­

w idualizacją”, „określonością”, „naśladow nictw em ”, „form ą” po w tarza­

ją ten proces konkluzji i rozłączenia ch arakteryzujący m im etyczne dzie­

ła m agiczne i k tó ry od dzieł przechodzi do in stru m en talizacji sam ych dzieł i ich twórców. K o n k l u z j a i r o z ł ą c z e n i e ukazują się jako jeden proces: „ te k st” m agiczny, arty sty czn y i literacki odłącza się od swego czasowego i przestrzennego con tin uu m w łaśnie dlatego, że m a początek i koniec. Takie odłączenie również jest wyborem : jest w ybo­

re m pew nej wypow iedzi i pew nej jakości wypowiedzi, języka, jednostek upow ażnionych do posługiw ania się nim, ich w arstw y albo kasty , lub w ręcz całego ludu kapłańskiego. C y try zawieszone na w ierzbach zła po­

w iadają, że polityczne nieszczęścia godzą rów nież w tekst, słowo pieśni.

K iedy — co zdarza się dość często — przeczy się istnieniu literackoś­

ci, czyli literack iej swoistości, i w nioskuje się stąd, że literack ie jest ty lk o to, co dane społeczności określają jako takie, pragnie się w ted y w skazać — w brew tendencjom esencjalistycznym i z pewnością p ra ­ w idłowo — na historyczną względność pojęcia litera tu ry . Lecz gdy ograniczy się zakres tego pojęcia do kilku wieków naszego chrześcijań- sko-m ieszczańskiego społeczeństw a Zachodu, można w ted y nie dostrzec tego, co wspólne dla in sty tucjo n alnej odrębności tekstów literackich we F ra n cji i Anglii w. XIX, jak i dla odległych epok i społeczeństw albo odm iennych k u ltu r. Ten elem ent wspólny określa popraw nie potoczna p rak ty k a językow a rozciągająca term in „ lite ra tu ra ” na lite ra tu rę egip­

ską albo lite ra tu rę współczesnych ludów karaibskich. Zadaniem filologii i badań historycznych będzie ujaw nienie różnic i podobieństw, ukazanie, jak rzekomo pozaczasowe funkcje języka nie są niczym , co w sposób n a tu ra ln y byłoby wrodzone językow i czekającem u na odkryw czą k lasy ­ fikację, lecz są tym , co określa się w sam ym akcie, akcie historycznym ,

(19)

ich definiow ania, a zarazem ukazując, jak ta historyczna specyfikacja nie byłaby m ożliw a bez swego przeciw ieństw a, tzn. bez podobieństw a i bliskości analogicznych funkcji, jakie różne społeczeństw a i epoki u sta ­ naw iają faktycznie i każdorazow o, oddzielone i ograniczone przez p rze­

pływ czasu i życia. Pojęcie „d om in anty ” używ ane przez Tynianow a w celu w skazania tego spośród poziomów tek stu , k tó ry podporządkow uje sobie w szystkie pozostałe poziomy, może posłużyć także do w skazania, jak i spośród im p licy tn y ch aspektów w ek splicytnej odrębności języka (i również, albo następnie, zespołu jego fu n k cji i funkcjonariuszy) jest albo nie jest uw ażany za przew ażający: m agiczny, relig ijny , naukow y, prag m atyczn y czy w łaśnie literacki, pojm ow any jako stopień m ediacji i in tensyfik acji w szystkich pozostałych; przew ażający, tzn. nie jedyny.

8. Pow róćm y teraz do tego, co zostało pow iedziane w § 5. P ow stała z tego samego badaw czego procesu, k tó ry w drugim dziesięcioleciu X X w. w yłonił form alistów i k tó ry od końca lat pięćdziesiątych to w a­

rzyszył rozpow szechnianiu się stru k tu ra listy c z n e j in te rp re ta c ji litera tu ry , złożona reflek sja n ad procesem pisania i le k tu ry osiągnęła re z u lta ty popadające często w o tw a rty k o n flik t z rez u lta tam i stru k tu ra liz m u , a dziś sem iotyki. P rzeciw staw iając in te rp re ta c ję i w yjaśnienie, praw dę i rozu­

m ienie, k ry ty k ę i filologię, h e rm en eu ty k a m ogła zagarnąć rozległe dzie­

dzictwo obejm ujące zarów no egzegezę tekstów św iętych, jak i p rak ty k ę psychoanalityczną oraz n iek tó re form y tzw. m yśli n eg aty w n ej. L ite ra tu ­ ra i w ypow iedź na tem a t lite ra tu ry dążą dla herm en eu ty k i do utożsa­

m ienia się. W ynika stąd „nieskończona rozm ow a”, jak m ówi ty tu ł B lan- chota. P y ta n ie jest więc n astępujące: jak to możliwe, aby co n a jm n ie j od połowy ubiegłego w ieku te sam e tendencje, k tó re w, lite ra tu rz e pod­

k reślały przede w szystkim odrębność i swoistość, zbiegały się f a k ­ t y c z n i e z ten d en cjam i p rzyznającym i lite ra tu rz e przek raczające ją cele i funkcje? Odpowiedź zakładałab y badania in te rp re tu ją c e ponow ­ nie na w zór F lauberta S a rtre ’a losy sy tuacji lite ra tu ry w k u ltu rz e eu ro ­ pejskiej od sym bolistów do surrealistów . M ożna n ato m iast w tym m iej­

scu przypom nieć, że praw dopodobnie m am y do czynienia z antytezą, k tó ra pojaw iła się w k u ltu rz e epoki rom antyzm u: w ram ach e u ro p e j­

skiego ru ch u in telektualnego pojaw ił się —■ w sto su nk u do w ielkich tem atów w yłonionych przez w alki rew olucyjne — podział na tych, k tó ­ rzy w dalszym ciągu p rzyznaw ali lite ra tu rz e funkcję w ychow aw czą, ty ­ pową dla tra d y c ji hum anisty cznej (wyznaczając jednak dla niej treści i w artości b u rżu azy jn ej dem okracji i narodow ych k u ltu r), a tych, któ rzy dążyli do odrzucenia tej fu n kcji w im ię fu n k cji bardziej wzniosłej i tru d ­ nej: wieszczego oraz kapłańskiego i rew olucyjnego patosu.

Relacje pom iędzy m item , ry tu ałem , p rak ty k a m i religijnym i, m odlit­

w ą i form am i literack im i m ają nieskończenie bogatą w p rzykłady h i­

storię. Lecz im b ardziej poszukiw ania badaczy m itów, antropologów i psychoanalityków zajm ow ały się w XX w. złożoną fenom enologią lite ­

(20)

ra tu ry , ty m bardziej staw ało się jasne, że m andatow i społecznem u, p rzy ­ znanem u „pisarzow i” i literatow i przez zwycięską burżuazję, przeciw ­ staw iona została już w drugiej połowie X IX w. od B au d elaire’a do Nietzschego i od F lau b erta do M allarmégo, odmowa w imię wyższej m isji: w ew nętrznego rozw oju i samopoznania. Jest to rów nież m isja tajem na: ze względu na w yrozum ow any brak nadziei na możliwość przekształcenia stosunków m iędzyludzkich i w ogóle życia poza dołą­

czeniem do grona w ybranych lub świętych. W ostatniej części W poszu­

kiw a niu straconego czasu P ro u st definiuje celowo, zam ykając w ten sposób w iek ascezy literackiej, zadanie praw dy stojące przed pisarzem i czytelnikiem . P isarsk i zam iar do spełnienia, droga w yzw alająca ze złudnych pozorów i zaświadczona słowem pisanym , proponow ana jest każdem u jako droga zbawienia, utożsam iana z literack ą autoanalizą. To, czego P ro u st nie mówi otw arcie, choć w w ielu fragm entach swego dzieła pozwala odgadnąć, to fakt, że ta autoanam nesis lub autobiografia głębo­

ka nie m a ani mieć nie może form y obiektyw nej albo naukow ej i że w łaściwa jest jej natom iast form a literacka ze swą nieprzejrzystością foniczną słowa oraz ze swą przejrzystością symbolu. Jeśli ro m an ty cy zam ierzali pisać o u k ry ty ch stanach um ysłu i uczucia, jeśli sym boliści chcieli stw orzyć m achiny słowne homologiczne wobec stru k tu ry , inaczej nie do odszyfrow ania, rzeczywistości psychicznej i jej sym bolicznych w łaśnie ekw iw alentów , to surrealizm pragnął skończyć z fabrykow aniem produktów literackich i przejść od homologii do identyczności, po to, aby uchwycić „re a ln e ” funkcjonow anie głębokich procesów psychicz­

nych. Lecz osiągnął on w ten sposób efek t odw rotny, tj. uw idocznił jeszcze bardziej znaczący dystans m iędzy doświadczeniem a słowem, m yślą a pisaniem . W ty m dystansie, eksplorow anym przez psychoanalizę, a właściwie w jego kontem plow aniu, sy tu u je się dziś dla w ielu asce­

tyczna i zbawcza funkcja, eleuzyjska droga litera tu ry , w łącznie z ubo­

gimi form am i m asow ej soteriologii poetyckiej. Ale w tedy słowo „ lite ­ ra tu r a ” nie jest już właściwe i powinno być zastąpione pojęciem p isa­

nia/lek tu ry ; obszar p isan ia/lek tu ry rozciąga się istotnie poza tra d y c y jn ie w yznaczone granice lite ra tu ry i uprzyw ilejow uje dziedziny m etalite- rackie, tek sty eseistyczne i kryty czn e m ające jako przedm iot lub p rete k st to, co niegdyś nazyw ało się dziełem literackim .

Tw ierdzenie zatem , że „głów ną cechą tek stu literackiego (...) jest wielość postaw kom unikacyjnych. (...) Tekst literacki nie p rzestaje n ig ­

dy mówić, nie przynosi nam ostatecznej p raw d y” (Segre, 1979, s. 35), nie jest w arian tem odwiecznej idei niew yczerpanej aktualności poetyc­

kiej arcydzieł. Istotnie

nasz sposób rozumienia, a tym bardziej ponownego sformułowania treści tekstu, polega na sięganiu do jego semiotycznej konstytucji poprzez tłumaczenie jej na słowa. Nieskończone możliwości parafrazy, próby formalizacji przechodzą zawsze przez ten etap semiotyczny, aby przekroczyć go wyposażone w wyrażenia słow -

Cytaty

Powiązane dokumenty

Z doœwiadczeñ eksploatacji gazu ³upkowego stanu Pensylwania (USA) wynika, ¿e konsekwencj¹ procesu szczelinowania hydraulicznego mo¿e byæ obecnoœæ wód o podwy¿szonej

Określ, jaki problem podejmuje Jerzy Stempowski w podanym tekście. Zajmij stanowisko wobec rozwiązania przyjętego przez autora, odwołując się do tego tekstu oraz do innych

B anach, Sur les operations dans les ensembles abstraits et leur application uax equations intógrales,

Jakie jest prawdopodobieństwo tego, że te trzy niezależne od siebie zjawiska będą posiadały choć jeden wspólny moment trwania.. Przy rozwiązywaniu tego zagadnienia

W świetle powyższych wyników, zważywszy że nie- liczne  zidentyfikowane  reakcje  są  potwierdzone  przez  jeden  bądź  dwa  testy,  uznano,  że  nie 

Proces AU jest wówczas źródłem dodatkowej dynamiki zmien- nych wyznaczonych przez model, gdyż jest zbieżny nie do rozwiązania (wyrażonego wartościami parametrów) w warunkach

Najczęstszym sposobem ewidencji jest założenie zeszytu, w którym notuje się imię, nazwisko, datę i ilość wydanego sprzętu (7 placówek). W jednej z placówek

Określ, jaki problem podejmuje Jerzy Stempowski w podanym tekście. Zajmij stanowisko wobec rozwiązania przyjętego przez autora, odwołując się do tego tekstu oraz do innych