• Nie Znaleziono Wyników

A.dres ZESeda-łscyi: SZra.lso-wslsie-Frzed.m.ieście,

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "A.dres ZESeda-łscyi: SZra.lso-wslsie-Frzed.m.ieście,"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

; i 4 6 . Warszawa, d. 14 Listopada 1886 r. T o m V .

A.dres ZESeda-łscyi: SZra.lso-wslsie-Frzed.m.ieście, 3 >Tr 6 6 .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PREN U M ER A TA „ W S Z E C H Ś W IA T A ."

W W a rs z a w ie :

rocznie rs. 8 k w artaln ie „ 2

Z p rz e s y łk ą poc zto w ą :

rocznie „ 10 półrocznie „ 5

Prenum erow ać m ożna w R edakcyi W szechśw iata i we w szystkich k sięg arn iach w k ra ju i zagranicą..

K om itet R ed a k cy jn y

stanowią: P. P. Dr. T. C hałubiński, J. A leksandrow icz b. dziekan Uniw., m ag. K. Deike, mag. S. K ram sztyk, WŁ K wietniewski, J. N atanson,

D r J. Siem iradzki i mag. A. Ślósarski.

„W szechśw iat11 przyjm uje ogłoszenia, k tó ry c h treść m a jakikolw iek zw iązek z nauką, na następujących w arunkach: Z a 1 w iersz zwykłego dru k u w szpalcie albo jego m iejsce pobiera sig za pierwszy ra z kop. 7'/2,

za sześć następnych razy kop. 6, za dalsze kop. 5.

(2)

722

w s z e c h ś w i a t.

N r 46.

ŻAROW A LAMPA GAZOWA

p o m y s ł u d r a A u e r a ,

O P I S A Ł

S. B a le w u ls k l.

Jeżeli lam py gazowe o znacznem natęże­

niu św iatła, ja k Siem ensa ') i W enliam a 2) dały możność przem ysłow i gazow em u sta­

nąć do konkurencyi z elektrycznem św ia­

tłem łukow em , to w ynalazek żarow ej lam p ­ ki gazowój należy uw ażać za pierw sze u si­

łow anie dania możności gazow i w spółzaw o­

dniczenia z elektrycznem św iatłem żarow em . P rzy tem należy zauw ażyć, że myśl zbudo­

w ania żarowej lam py gazow ćj nie je s t no­

wą, poniew aż pow szechnie znane tak zw ane św iatło D rum onda, ściśle rzeczy bioi-ąc, j est żarową, lam pą oddaw na będącą w użyciu.

W iadom o, że jeżeli m ięszaninę złożoną z dw u objętości w odoru i jed n ej objętości tlen u zapalić, to p rzy w yw iązaniu znacznój ilości ciepła następ u je gw ałtow ny wybuch i z tego pow odu tę m ięszaninę nazw ano pio­

ru n u ją c ą . Jeżeli zaś ta k w odór j a k i tlen, zn a jd u ją c się w oddzielnych naczyniach, są.

z nich w ypuszczane w ten sposób, że u w y j­

ścia z odpow iednio urządzonej ru rk i m ię- szają się z sobą w stosunku pow yżej ozna­

czonym i spalają się, to o trzym uje się tem ­ p e ra tu rę tak wysoką, że w płom ieniu tćj dm uchaw ki naw et tru d n o topliw e m etale mogą być stopione. Z am iast w odoru może być u ży ty gaz ośw ietlający, lecz te m p e ra tu ­ ra płom ienia w tym p rz y p ad k u będzie nieco niższa aniżeli p rzy użyciu w odoru. P ło m ień takićj dm uchaw ki, pomimo wysokićj tem pe­

ra tu ry ja k ą posiada, w ydaje św iatło bardzo słabe z niebieskaw ym odcieniem , lecz ciała stałe nietopliw e w tem p eratu rze płom ienia dm uchaw ki, j a k np. w apno w nim um iesz­

czone, ogrzew ając się do odpow iednio w y­

sokićj tem p eratu ry poczynają świecić. C a- ro n w r. 1866 przeprow ad ził szereg dośw iad­

czeń n ad tlenkam i m etali, wapnia, m agnezu, cy rk o n u i t. p., pod względem ich zdolności

') W szechświat z r. 1883, t. II, str. 822.

2) W szechświat t. V, 1886, str. 674.

św iecenia w płom ieniu dm uchaw ki. Dane, zebrane przy tych doświadczeniach w yka­

zały, że m agnezyja daje więcej św iatła niż w apno w stosunku 6 : 5, jeżeli znajdu ją się w jed nych i tychże sam ych w arunkach.

T essićr du M otay uzyskał p aten t na w ynala­

zek lam py do praktycznego użytku, zbudo­

wanej na powyższych zasadach, lecz pom i­

mo silnej reklam y, ja k a była robiona na wy­

staw ie paryskiej 1867 r. dla tego sposobu ośw ietlania, nie znalazło ono zastosow ania w praktyce. Jed n ak że św iatło D rum onda tak w pierw otnej form ie, jako też w później- szćj zm ienionej, chętnie je s t używ ane w p ra ­ cow niach naukow ych do rozm aitych celów, a przedew szystkiem do latarn i czarodziej­

skich rzucających obrazy niknące podczas w ykładów . A żeby kaw ałki w apna lub ma- gnezyi ogrzać dó świecenia, potrzeba uży­

wać lam pki w odornej lub gazow ej, w k tó rą w dm uchiw any je s t strum ień tlenu. Jeżeli zaś idzie o ogrzanie m niejszych mas, m ożna posiłkow ać się lam pką, w której zam iast tle n u dopływ a pow ietrze. W lampce, ta k zw anej B unsena, gaz w ypływ a przez wąski o tw o re k do ru rk i pionowćj, odpowiednio szerokiej, stano wiącśj rodzaj kom inka, w dol­

nej części którego zn ajd u ją się boczne o t­

w orki, pozw alające dopływ ać pow ietrzu ze­

w nętrznem u; przy górnym otw orze kom inka, gaz zm ięszany z wessanem przez otw orki pow ietrzem , spala się płom ieniem nieświe- cącym, a posiadającym odpow iednio wyso­

ką tem p eraturę. T a k a lam pka B unsena m (fig. 2), stanowi je d n ę z zasadniczych części w ynalazku d ra A uera. W dolnej części tej lam pki z czterech otw orków , które ona po­

siada, na rysu nk u w idnieją tylko dw a przed­

staw iające się w kształcie litery O. W g ó r­

nym zaś końcu lam pki, p rzy k tórym gaz spala się, widzim y p rę t spiczasty osadzony w środku otw oru lam pki. Obecność tego p ręta spraw ia mocne w ydłużenie płom ienia lam pki. D ru g ą zasadniczą część lam pki A u e­

ra stanow i biała siatka G z inateryj ziem i­

stych, m ająca k ształt koszulki osłaniającej płom ień gazowy, w której szyjce D z n a jd u ­ j e się otw orek wielkości ziarn k a grochu, po­

zw alający końcow i płom ienia i produktom spalenia swobodnie podnosić się do góry.

K oszu lk a je s t zawieszona n a drucie p laty ­

nowym b, przytw ierdzonym w punktach c,

(3)

N r 46.

W SZECHŚW IAT.

723 do dosyć grubego d ru ta żelaznego a, stano­

wiącego podstaw kę ruchom ą, k tó ra może być w różnćj wysokości ustaw iona, a nastę pnie zapomocą szruby li przytw ierdzona do podstaw ki koszyka f. C ałe to urządzenie otacza cy lin d er szklany e podtrzym yw any przez koszyk f.

Tego rodzaju lam pki sprzedaje firm a P in tsc h w B erlinie po cenie dosyć wysokićj, poniew aż za sztukę każe sobie płacić po 15 m arek, co p rzy dzisiejszym kursie wynosi praw ie rs. 8; ku pujący otrzym uje siatkę ni- cianą, nieco wilgotnawą, w dotknięciu, co po­

chodzi od soli m ineralnych, którem i siatka je s t mocno napojona. T ak ą siatkę przed użyciem, stosownie do in stru k cy i, należy zawiesić w sposób w skazany na fig. 1 i za­

palić przy pom ocy zap ałki od góry to jest przy szyjce cl. P alen ie się, a raczój tlenie się siatki postępuje wolno od góry do dołu, a ja k o reszta pozostaje tkaneczka utw orzona z m ateryi białej ziem istej, przy czem d łu ­ gość siatki zm niejsza się o połowę. K o ­ szulka tak otrzym ana je s t dosyć krucha i nie należy jć j dotykać się palcam i. N a­

stępnie składa się lam pkę w sposób wskaza- zany na fig. 2, a zapalanie lam pki u sk u te­

cznia się z góry cylindra szklanego, to je st w ten sam sposób ja k w zw yczajnych lam ­ pach gazow ych. M asa składająca koszulkę pod w pływ em ciepła lam pki gazowój ogrze­

wa się do jasn ej białości i zaczyna w ysyłać

j

św iatło przyjem ne dla oka nie ulegające \ tym drganiom , które zaw sze m ają miejsce w lam pach gazowych. S kład soli m inerał-

j

nych, użytych przez wynalascę, je s t trzy - { m any w tajem nicy; można się je d n a k do­

myślać, że są to zw iązki m agnezu lub cyr- j konu, albo może m ięszanina jed n y ch z dru- giemi.

Św iatło tój lam pki porów nyw ałem ze św iatłem lam py gazowej zw yczajnej zapo-

j

mocą spektroskopu i przekonałem się, że pierw sze je st bogatsze od drugiego w bar- | wy niebieską i fijoletową. Z tego to pówo- du św iatła te widziane jednocześnie gołem okiem posiadają zabarw ienia: pierw sze niebieskie, drugie żółte.

W e d łu g p rób fotom etrycznych przeze- j mnie dokonanych lam pa A u e ra przy zuży­

ciu 2 ‘/2 stóp sześciennych gazu na godzinę i

wydaje światło o sile rów naj 14 świecom norm alnym angielskim , kiedy zw yczajna lam pa gazow a dla w ytw arzania tejże samej mocy św iatła w przeciągu również godziny czasu potrzebow ałyby 5 s. s. gazu. A za­

tem lam pa A u e ra w ydaje o 100% więcej św iatła niż zw yczajna lam pa gazowa.

K oszulki, używ ane w lam pach A uera, zdaje się że są niezbyt trw ałem i. P o stu godzinach użycia, koszulka którą miałem do dyspozycyi, ulega dosyć znacznem u zni­

szczeniu. Lecz podobno można je n aby­

wać u P intscha w B erlinie po cenie 1 m arki.

Z prób tych, ja k ie robiłem z jed n y m egzem ­ plarzem , n iepodobna stanow czo w yroko­

wać o w ynalazku A uera, któ ry w danćj chw ili ma jeszcze dosyć pierw otną formę.

Jed n ak że należy zauważyć, że św iatło pocho­

dzące z tego źródła m a wiele przym iotów wspólnych ze światłem żarowem lam pki [ elektrycznej. T akie światło, dosyć bogate w prom ienie wszystkich barw widm a, n a­

daje się do oświetlenia przedm iotów b ar­

wnych, ponieważ te ostatnie widziane w tem św ietle nie zm ieniają tak swych ko­

lorów , ja k to daje się spostrzegać przy o- św ietleniu śwdecami, lam pam i naftowem i lub też zwyczajnem i lam pam i gazowemi.

O ile okaże się praktycznym w ynalazek A uera, orzeknie przyszłość.

O B S E R W A C Y J E

OBŁOKÓW WYŻSZYCH

i ich rze c zy w isty stosunek do przepowiedni powietrza

napisał

l i o l e ó ł a w J J u ó z c z y ń ó k i ,

asystent c. k. obserwatoryjum astronomicznego w Krakowie.

W ielu współczesnych meteorologów zgo­

dziło się na to, że badanie obłoków, a p rze­

de wszystkiem obłoków wyższych (cirri,

cirrocum uli, cirrostrati) ma wielkie zna­

(4)

724

W SZE C H ŚW IA T.

N r 46.

czenie dla poznania p rą d u atm osferyczne­

go *). A lbow iem ru c h tych obłoków p o ­ zw ala nam poznać zarazem i ru c h w arstw pow ietrznych, w których pierw sze się z n a j­

du ją, oraz daje nam w przew ażnej liczbie przypadków w yjaśnienie ruch u wszystkich części w arstw pow ietrznych w m iejscu sp o ­ strzeżenia widzianych. R ozm aite p rą d y po - w ietrzą p ły n ą obok siebie, a sty k ając się, pow odują zm ianę stanu pow ietrza. C hcąc zatem przepow iedzieć'stan pow ietrza, m u si­

my starać się głów nie o poznanie ru c h u tych prądów wyższych. D latego obserw a- cyje obłoków w yższych są ważną, częścią zw y kłych spostrzeżeń m eteorologicznych, a z w yników ty ch obserwacyj m ożna się sp o ­ dziewać korzyści nietylko naukow ej, ale i p rak ty czn ej. W czasie m ych obserw acyj m eteorologicznych we w rocław skiem obser- w atoryjum najczęścićj się też sp ra w d zała przepow iednia czyli prognoza, d okonana na mocy badań dotyczących obłoków wryższych.

W niew ielu tylko przypadkach ru ch w arstw wyższych byw a bespośrednio dostrzegany, można bowiem obserw acyje tak ie czynić tylko na w ysokich górach lub też podczas podróży balonem , a więc w w arunk ach b a r ­ dzo w yjątkow ych; dlatego też jesteśm y zm u ­ szeni dla poznania tych prądów obserw ow ać k ieru n ek obłoków wyższych.

J a k pow staje depresyja b arom etryczna (m inim um ciśnienia pow ietrza), ja k a je s t przyczyna je j zw ykłego posuw ania się od zachodu k u wschodow i i je j szybkości? oto p ytania, które mimo pilnych obserw acyj ci­

śnienia pow ietrza, w dziełach fachow ych d o ­ tą d n aw et przez najcelniejszych m e te o ro lo ­ gów nie zostały g runtow n ie w yjaśnione 2).

W ia try panujące są widocznie nie p rzy czy­

ną lecz w ynikiem takich depresyj; w iatry

’) Rozróżniać będę ty lk o dw ie w arstw y atm osfe­

ryczne: p rą d niższy i wyższy; w m yśl tego i podział zachm urzenia będzie dw ojaki: zjaw iska pęch erzy k o ­ we p ły n ące w dolnych w arstw ach, nazyw ać będę c h m u r a m i , zjaw iska zaś śniegowe lub iglicowe, p ły n ące w w yższych w arstw ach nazyw ać będę o b ł o ­ k a m i .

2) N ajlepiej opisał zjaw iska te m eteorolog n ie ­ m iecki van B ebber w dziele swoim: H andbuch d er ausiibenden W itteru n g sk u n d e, S tu ttg a r t, 1886, t. II, str. 220.

w iejące w wyższych w arstw ach pow ietrza są daleko ważniej szemi niż w iatry tuż ponad ziemią się znajdujące, gdyż ostatnie są po- najw iększej części zależnem i od w iatrów sfer wyższych oraz od położenia miejscowo­

ści, k tó re staw ia przeszkodę regularnem u kierunkow i w iatru . N ieznaną je s t również przyczyna rozrzedzania się atm osfery na j e ­ dnych pu nktach i wynikającego stąd zgęsz- czania się pow ietrza na innych.

A le i te depresyje nie mogą dać obserw a­

torow i m iejscowemu pewności co do tego, kiedy nastąpi zm iana w pow ietrzu, kiedy dojdzie ona do jeg o stacyi i spowoduje opad.

T akie spostrzeżenia depresyi, jak ko lw iek się one roschodzą po świecie n a drodze te­

legraficznej, są jedynie ogólnikow-ego zn a­

czenia i nie m ają zbyt wielkiej wartości lo­

kalnej. D latego też każda miejscowość j e ­ dynie d la siebie samej może przepow iedzieć zm ianę w pow ietrzu; za podstaw ę może je j w praw dzie służyć ogólny stan pow ietrza, zaaw izow any ze stacyj centralnych (w R o- syi z P etersb u rg a, w A u stry i z W iednia, w Niemczech z H am burga), atoli prognozę lo k aln ą może ułożyć jedy nie sam obserw a­

to r na odnośnej stacyi ’).

Do spospostrzeżeń lokalnych należy za­

tem obserw ow anie kierunku obłoków wyż­

szych, na mocy którego otrzym ujem y po najw iększej części dobre rezu ltaty pro g n o ­ styczne; to też na ów kierun ek każdy obser­

w ator bacznie zw ażać pow inien. Lecz k ie­

dy niebo zupełnie je s t pokryte chm uram i (stratus, cum ulostratus, cum ulus), lub gdy wogóle tego rodzaju obłoczków niem a, w te ­ dy niepodobna nam w edług tej m etody oznaczyć k ieru n k u w iatru w wyższych w a r­

stw ach atm osfery. Ż aden bowiem g atunek chm ur, jak o należących do p rąd u nadpozio­

mowego, dla prognozy użytym być nie m o ­ że, poniew aż pędzą one praw ie zawsze r a ­ zem z dolnem i w arstw am i w iatru. A le n a ­ wet i wtedy, gdy sklepienie czasami całe je s t po kryte obłoczkami wyższemi, złożone-

') O pomnożeniu stacyj m eteorologicznych i o roz­

woju prognoz przez obserw acyje cirrów , porów naj rospraw kę II. J. K leina. (Z eitsch rift fur M eteoro­

logie der oesterreichischen G esellschaft, W ien, 1833,

| str. 220 i nast.).

(5)

N r 46.

W SZECHŚW IAT.

725 mi z cząstek śniegowych lub też kryształów

iglicow ych, to nie zawsze je oko ludzkie dostrzedz może. Tissandier w swych po­

dróżach balonem , zauw ażył, że owe krysz­

tały mogą znajdow ać się w wyższych sfe­

rach, a mimo to nie być w idzialnem i.

W razie jedn akże, kiedy można obserw o­

wać k ieru n ek obłoków wyższych, wtedy można rów nież wnioskować, ja k a w n a j­

bliższym czasie nastąpi zm iana w pow ietrzu, a spostrzeżenia takow e n adają się głów nie do przepow iadania opadów , co je st nader pożądanem w celu poznania klim atu i ze w zględu na rolnictw o.

Z gatunków wyższych o b ło k ó w widzimy najczęściej cirrus, które zw ykle ciągną zna­

cznie

W y ż e j

ponad

n a s z e m i n a j w y ż s z e m i

gó­

ram i. O błoczki te sk ład ają się z bardzo delikatnych, białych ja k śnieg, iglic; czasa­

mi są rosproszone po całem niebie bez ża­

dnego regularnego u k ład u , to znowu p rze­

chodzą nad obserw atorem w kształcie bia­

łych pasm, rów noległych do siebie. Te punkty, w których się te pasma rów noległe dla oka ponad poziomem przecinać zdają, na- j zywam y p unktam i konw ergencyjnem i; prze­

cięcie to zależy jed y n ie od perspektyw icz­

nego układu. U k ład y te są bardzo u roz­

maicone: czasami ostro zacięte, to znowu cokolw iek rozw ałkow ane, czasami niew y­

raźne po brzegach, czasami znow u bardzo odbijające od błękitu nieba. Dość często także poprzeplatane są owe pasm a prosto- padłem i do nich, krótszem i niejako listw a­

mi i w yglądają niby oderw ane od innego systemu.

Nie tak często oglądać można całe niebo pokryte bardzo cienką, nieco białoszaraw ą w arstw ą obłoków, zw anych cirrostratus, k tó ra to w arstw a zam ienia ciem nobłękitny kolor nieba na niebieskaw obiały, a czasami przeobraża się w ciem niejszy, szary pokład, któ ry całe niebo pokryw a i to nieraz w b a r­

dzo krótkim czasie. M ożna jak n a jd o k ła - dniej obserwować, ja k pokład ów pow staje bardzo prędko z powyżej opisanej cienkiej w arstw y i to li ty lk o przez szybkie jćj opuszczanie się w niższe w arstw y. P rz e j­

ścia z wyższych w arstw w niższe dowodzą nam także zjaw iska optyczne. W ieńce i ko­

ła, wogóle zjaw iska św ietlne na około słoń­

ca, księżyca i gw iazd pierw szej wielkości,

które pow stają przez uginanie prom ieni, przechodzących przez wyższe w arstw y obłoczków, osięgają przy pew nej odległości tych w arstw najw iększą jasność, k tó ra się coraz bardziej zm niejsza i wreszcie do zera dochodzi, gdy pokłady te do pewnego sto­

pnia ku ziemi się zbliżają. P o takiem zja­

wisku zw ykle następuje opad.

Pozostaje jeszcze je d e n gatun ek wyż­

szych obłoków, cirrocum ulus, z pow odu swego ugrupow ania się przezw any b aran ­ kam i. Jestto m nóstwo m niejszych kłębko- watych konglom eratów obłocznych, zmie­

niających swę wielkość i tw orzących całe stada tych zaokrąglonych obłoczków.

Uważam za stosowne zaznaczyć n a tem miejscu, że bardzo mało m ożna w niosko­

wać o stanie pow ietrza z pojedyńczych obserwacyj ciśnienia atm osfery, tem peratu ­ ry, lub ze sprężystości p a ry pow ietrznej.

W szystkie te spostrzeżenia razem w zięte mogą dać jed y n ie ogólniejszy obraz m ające­

go nastąpić roskładu pow ietrza. B aro­

m etr i term om etr pokazują w praw dzie zb li­

żanie się depresyi, lecz zm iany barom etru dają tylko w przybliżeniu i to w niew ielu przypadkach dokładny obraz kieru n k u de­

presyi. Zwłaszcza w razach, gdy depresyje zbaczają od swego regularn ego biegu, w te­

dy m eteorologija p rak ty czn a nie ma żadne­

go środka dla poznania przebiegu takićj de­

presyi, mimo wszelkich obserw acyj baro- m etrycznych i wielkiój ilości stacyj. M yl­

nie byłoby też utrzym yw ać, że wysoki lub niski stan barom etru w ynika ze stanu pogo­

dy, jedno i drugie je s t raczój skutkiem kierunków w iejących p rądów atm osfery­

cznych. Nie zm niejszone ciśnienie sprow a ­ dza deszcz ani podniesiona kolum na baro­

m etru pogodę, czego dowodzą n a jw y ra ­ źniej wschodnie pobrzeża, m ające opad po

więlcszćj części p rzy wysokim stanie baro­

m etru.

W najnow szym czasie w yszła n a pruskim Szląsku broszurka p. d ra T ro ski pod ty tu ­ łem: „Die Y orherbestim m ung des W et- ters m ittelst des H y g ro m e te rs”, k tó ra ob­

szernie i g ru ntow n ie tra k tu je sposób prze­

pow iadania stanu pow ietrza za pomocą hy -

grom etru. P o d łu g swój metody dochodzi

autor do dość pom yślnych rezu ltató w .

P rz y u żyw aniu tój m etody napotykam y

(6)

' 726

je d n a k ty le w yjątków , ty le m odyfikacyj, że zapom inam y w końcu o regule samej i je d y ­ nie tylko z w yjątkam i m am y do czynienia.

To też pożytek z tśj skom plikow anej m eto­

dy w praktyce je st niew ielki.

W tćjże broszurce porusza także a u to r i prognozy na mocy obłoków wyższych i tw ierdzi, że ten g atu n ek obłoków nie mo­

że nam służyć za sam odzielny, lecz tylko niejako za drug o rzęd n y środek p rzep o w ia­

dania stanu pow ietrza. S tu d y ja nad tym przedm iotem robione d ały ten w ynik, że w 65°/0 w szystkich w ypadków n astąpiły opady, a z tych w 4 0 % n astąp iły one ju ż w przeciągu 24-ech godzin. Co się tyczy czasu, to n atu ra ln ie niepodobna jeszcze na godzinę oznaczyć, kiedy opad nastąpi, czy we 3 lub 4 godziny, czy też dopiero po 24-cli godzinach od chw ili spostrzeże­

nia. Zależy to zupełnie od szybkości obło­

ków; w każdym atoli razie zm iana j a ­ kaś w pew nym czasie po obserw acyi n a ­ stąpi.

N astępnie w yw odzi autor, że w razie w iatrów w schodnich tego ro d zaju obłoki pozostają praw ie zawsze bez znaczenia.

J a k ie powody, ja k ie badania i rozum ow a­

nia skłoniły a u to ra do tego tw ierdzenia, nie wiem; atoli m oje obserw acyje obłoków wyższych do takićj konk lu zyi wcale nie prow adzą, obłoki ta k ze wschodu ja k i z a ­ chodu m ają w edług mnie dla prognozy w artość jed n ak o w ą. Zaw sze m ożna się spodziew ać p ery jo d u pogodnego ze wscho- dniem i w iatram i, gdy c irri nadchodzą ze strony wschodniej.

Ze c irri zależą od depresyi a więc od w iatrów i deszczów, tego pierw szy dow iódł prof. P restel '), k tó ry w o bserw acyjacb tych obłoków w idział pew ny środek p rzepow ia­

dania burz; ale dopiero nadzw yczaj gorliw e badania H ild eb ran d so n a i L e y a w yśw ietliły niejeden ciemny p u n k t na tem polu. P ie r ­ wszy badacz tw ierdzi, że obłoki wyższe uw ażać należy za pierw szą oznakę (p rćcu r-

*) Z eitsch rift d er o aterreich isch en O esellschaft fur Meteorologie, W ien, 1870, t. V; 1872, t. V II. s tr.

1G7; 1874, t. X I, str. 369—372.

N r 46.

seurs) niepogody ')• P o szu kiw ania tych badaczy doprow adziły do schematycznego zestaw ienia ruch u tych obłoczków, ja k i się odbyw a w regijonach zarów no niskiego ja k i wysokiego ciśnienia. O d k ry te przez H ildeb ran dso na praw idłow ości dozw alają nam bez b aro m etru poznać zbliżanie się oraz mniej lub więcej dokładne położenie depresyi, co nie je st bez znaczenia w tych przypadkach, w których ze zmian barom e- trycznych nie da się wcale wnioskować.

O statniem i laty poświęcono tem u p rzedm io­

tow i więcój czasu i uw agi i zbadano m iano ­ wicie zależność k ieru n k u tych obłoków od depresyi.- Z ebrany do dzisiaj przez obser­

w atorów dość obfity m a te ry ja ł w tój sp ra­

w ie nie je st w praw dzie jeszcze dostatecznie uw zględniony i w yczerpany, ale dało się ju ż zestaw ić k ilk a tym czasow ych reguł, k tó re m ają dość w ielką doniosłość dla p ro ­ gnozy stanu pow ietrza. W yniki owych spostrzeżeń są następujące:

I. C i r r i n a d c i ą g a j ą c e z p ó ł n o c o - w s c h o d u k u p o ł u d n i o - z a c h o d o wi s ą o z n a k ą p o g o d y i t y l k o w y j ą t k o - w o s p r o w a d ź aj ą o p a d y .

II. C i r r i n a d c i ą g a j ą c e z p o 1 u - d n i o - z a c h o d u k u p ó ł n o c o - z a c h o ­ d o w i s p r o w a d z a j ą n a 10 p r z y p a d ­ k ó w w 8 r a z a c h d e s z c z w p r z e c i ą ­ g u 24 - e c h g o d z i n .

I I I. I m l i c z n i e j s z e o r a z i m w i ę - cój u r o z m a i c o n e s ą u k ł a d y c i r r ó w , t y m p e w n i ć j m o ż n a s i ę s p o d z i e w a ć j a k i e g o ś k o l w i e k o p a d u .

IY. C i r r i , k t ó r e t a k s z y b k o n a d ­ c i ą g a j ą z p ó ł n o c o - z a c h o d u , że ł a ­ t w o m o ż n a i c h r u c h n a p e w n e o k r e ś l i ć , s p r o w a d z a j ą d e s z c z n a

10 p r z y p a d k ó w w 9 r a z a c h i t o w p r z e c i ą g u 2 4 - e c h g o d z i n . J e ż e - 11 r ó w n o c z e ś n i e b a r o m e t r s p a d a , a t e n a d c h o d z ą c e z p ó ł n o c o - z a ­ c h o d u o b ł o k i m a j ą f i g u r y r os t a r ­ g a n e i t. p. n i e r e g u l a r n e u k ł a d y ,

') H ildelirandson: E ssai s u r lescourants superieurs de i’atm osfere dans leur relatio n avec les lignos iso- barom etriques. Upsala, 1875, str. 6, 10.

W SZECHŚW IAT.

(7)

N r 4fi.

W SZECH ŚW IAT.

727 w t e d y z p e w n o ś c i ą , m o ż n a l i c z y ć

w p r z e c i ą g u 2 4 - e c h g o d z i n n a ( l e s z c z , a c z a s a m i n a b a r d z o w i e ­ t r z n ą p og o d ę.

P ra w a te, k tó re każdy badacz może spraw dzić, zestaw ił d r K lein w swojej b ro ­ szurce p o d ty tu łe m „D ie Y orherbestim m ung des W e tte rs”, pod każdym względem zasłu­

gującej na rospow szechnienie.

O statnia m ianowicie re g u ła jest bardzo wnżna dla przepow iadania opadu, a w artość je j przedew szystkiem w tedy cenić będzie­

my m usieli, gdy wszelkie inne czynniki prognozy będą w ątpliw e. W id zim y też z powyższego, że te nadzwyczaj łatw e ob • serw acyje obłoków wyższych zastąpić mo- J gą barom etr. Z tego też pow odu obserw a-

j

cyje te są niezbędnie konieczne nietylko j na stacyj ach m eteorologicznych, lecz także d la każdego, kto chociażby cokolwiek za­

m ierza tru d n ić się prognozą pogody. | P oniew aż zaś, ja k tego spostrzeżenie uczy, pl-zed każdą depresyją widzimy owe obłoki wyższe, dla tego też byw ają one czasami jed y n ą oznaką, nastąpić mającej zm iany, j

P rze d każdą depresyją zauważyć można fałdziste na niebie cirri i to prędzej jeszcze, nim barom etr je s t w stanie wskazać nam

j

nadchodzącą zmianę.

W pływ wyższych w arstw pow ietrznych na niższe d aje się w k ilk u słowach w n a­

stępujący sposób określić: W naszych szero­

kościach wieje, j a k tego doświadczenie uczy, w wyższych sferach atm osfery przew aż­

nie prąd zachodni, k tó ry spadając coraz to niżej spycha p rą d niższy ku praw ej stronie i przekształca go z czasem w prąd jem u po­

dobny; tak że nasz p rą d poziomy przecho­

dzi stopniowo, kręcąc się z lewej strony ku praw ej, w zupełnie taki sam p rąd ja k wyż­

szy, B ardzo też często m iałem sposobność skonstatow ania takiego przejścia prądu niż­

szego w kieru n ek wyższego.

H ildebrand son czytał w R oyal M eteoro- logical Society of L ondon dnia 17 C zerw ca 1885 roku rospraw kę, pod tytułem „Średni kierunek cirrów w E u ro p ie ”. W yniki, do k tórych ten badacz doszedł, są następujące:

1) Ś redni k ieru n ek obłoków wyższych p rz y ­ padał na wszystkich stacy jach .n a zachodnią stronę (S W do NVV); 2) w zimie przycho­

dzą cirri z bardziej północnej strony, w le-

cie z bardziej południow ej; 3) wyższe p rą ­ dy pow ietrzne pochodzą zw ykle z tych stron, w których ponad ziem ią zn ajd u ją się depresyje barom etryczne, a pędzą ku m iej­

scom, gdzie ponad ziem ią je s t wysoki stan barom etryczny.

(dok. nast.)

Z D O B Y C Z E B O T A N I C Z N E

E K S P E D Y C Y I

C H A L L E N G E R A .

Rosprzestrzcnianie roślin za pośrednictwem prądów morskich i p ta k ó w

PODAŁ

St. Dawid.

W ielu naturalistom oddaw na ju ż wiado­

mo było, że owoce i nasiona roślin mogą być przenoszone przez prądy m orskie na znaczne odległości od swego m iejsca ro d z in ­ nego. L inneusz wiedział, że m orze często w yrzuca n a brzegi Norweg-ii wiele eratun- O O D ków owoców pochodzenia am erykańskiego, jako to: Cassia fistula, A nacardium occiden- tale, Mimosa scandens, Cocos nucifera i inne. W podróży swój naokoło świata D arw in przytacza z H olm anna następujący ustęp: „N asiona i rośliny z Sum atry i Jaw y za pośrednictw em fal m orskich byw ają przynoszone n a stronę wysp K eeling, zw ró­

coną przeciw ko w iatrom . Znaleziono między niem i nasiona kim iri, rośliny miejscowej na Sum atrze i półwyspie M alakka, orzech kokosowy z Balci, łatw y do rozpoznania z pow odu właściwego mu kształtu i wiel­

kości,— kleszezowinę (R icinus), pnie sa­

gowca i rozm aite inne nasiona, nieznane osiadłym na wyspach m alajczykom ... W szy­

stkie nasiona silniejsze, jak o też i rośliny pnące się zachow ały swoję siłę życiową, d e­

likatniejsze atoli g atun ki popsuły się w dro­

dze”. Podobneż spostrzeżenia robi Chamis- so podczas swój podróży naokoło świata:

„M orze k u wyspom tym (A rch ip elag R a-

dak) przynosi nasiona i owoce wielu drzew ,

z k tórych większość nie rosła tutaj zupeł-

(8)

728

W SZE CH ŚW IAT.

N r 4(5.

n ie”. W spraw ozdaniu z podróży statków

j

„ U ra n ia ” i „P h y sicien n e” (1817 — 1820) znajd u jem y następujący ustęp: „R azem z w odorostam i morskiemu p ły w ają liście, kw iaty, owoce i naw et cało pnie; w y ró ż n ia­

ją się między niemi niektóre to swą barw ą, to ilością, to znów wielkością w spaniałych kw iatów , ja k o to: drzew iaste A p o cy n eae z rodzajów P lu m e ria i T abern aem o n tan a, rodzaje M usa, M ucuna, E ry th rin a i P o rt- landia, przede wszystkiem zaś g atu n ek A ga- ti grandiflora i S pathadea longiflora. M ię­

dzy owocami znaleźliśm y orzech kokosow y, orzech areka i rozm aite inne owoce palm;

otw arte skorupy owocowe 2 czy 3 g atu n k ó w S te rcu llaria , łu p in y , zaw sze z nasionam i, G aledapa, Dolichos, A brus, O m phalobium , A g a ti i A denanthera; pestczaki i owoce mięsiste: Cycas, T erm in alia, H e ritie ra , C a- lophyllum i trzech czy czterech gatunków M yristica; — długie torebki B ignonia, skó- rzaste owoce H e rn an d ia sonora i nakoniec m ięsiste owoce T ab e rn ae m o n ta a u ra n tia c a ” .

Samo się przez się rozumie, że przy w szy­

stkich podobnych spostrzeżeniach zadaw a­

no sobie pytanie: czy p rą d y m orskie posia­

dają jak iek o lw iek znaczenie w spraw ie ros- przestrzeniania roślin. O czyw iście, zn a­

ją c tylko ten fakt, że mniejsza* lu b w iększa ilość owcców i nasion rozm aitych pływ a po m orzu lub byw a w yrzucana na brzegi, nie jesteśm y jeszcze w stanie dać odpow ie­

dzi n a powyższe pytanie. W szystkie te n a ­ siona m ogą wtedy tylko posłużyć ku ros- p rzestrzenieniu tego lub owego g atu n k u , j e ­ żeli w skutek krótszego lub dłuższego p rze­

byw ania w wodzie morskiój nie stracą swój siły kiełkow ania. D arw in pierw szy poddał ten przedm iot dośw iadczalnem u zbadaniu;

w dziele jeg o „O pow staw aniu g a tu n k ó w ” podaje on następujące w yniki odnośnych doświadczeń ‘) —„Z 87 gatu n k ó w 64 jeszcze kiełkow ało, przebyw szy 28 dni w wodzie m orskiej, a pew na ilość nasion kiełko w ała naw et po 137 dniach. Rzecz szczególna, że niek tó re rodziny daleko bardziój przytem ucierpiały niż inne... W ysuszyłem też ło-

i

dygi i gałęzie dziew ięćdziesięciu czterech I gatun kó w roślin w raz z owocami i położy­

łem je n a wodę m orską. W iększość opadła szybko na dno, niektóre jed n ak , które w stanie zielonym przez kró tk i czas u trz y ­ m ują się na pow ierzchni, po w ysuszeniu o wiele dłużej pozostaw ały w górze. T ak np. do jrzałe orzechy laskow e tonęły n aty ch ­ m iast bespośrednio, wysuszone je d n a k przedtem p ływ ały w ciągu dziew ięćdzie­

sięciu dni, a następnie zasiane kiełkow ały.

S zp arag z dojrzałemu jagodam i pływ ał 23 dni, po uprzedniem je d n a k wysuszeniu osiem dziesiąt pięć dni— przy czem posiane nasiona k iełk ow ały”. T akież doświadcze­

nia przedsięb rali i doszli do podobnych re ­ zu ltató w M artins i T h u re t. Pom im o tych badań, wogóle wpływ prądów oceanicz­

nych na rosprzestrzenianie roślin uw ażano za bardzo m ałoznaczny. Niepodobna było należycie rozw iązać daną kw estyją, ponie­

waż dotychczas nie przedsiębrano na wię­

kszą skalę zbierania pływ ających po m orzu nasion i owoców. Znaczenie p rądów ocea­

nicznych w tym względzie należycie w y ja­

śnić m ogą dopiero szersze b adan ia n ad pływ ającem i nasionam i i owocami i bespo- średnie porów nanie gatunków tych osta­

tnich z florą m ałych, znacznie od lądu s ta ­ łego oddalonych wysepek, które m ożna uw ażać za utw ory gieologiczne późniejsze np. wysp koralow ych.

P od ró ż naukow a na statk u C halleng er, tyle ważna dla rozm aitych gałęzi wiedzy przyrodniczej i pod względem zajm ującój nas tu kw estyi doprow adziła do n ad e r in te ­ resujących rezultatów , które znajdu jem y wyłożone w rospraw ie p. t. „O n the disper- sal of plants by oceanie curren ts and b ird s”, w pierw szym tomie spraw ozdania z p o d ró ­ ży. Z pracy tej dow iadujem y się, że pły ­ wające po m orzach owoce lub nasiona n ale­

żą do 37 rodzin, reprezentow anych przez 81 ro dzajów i 97 gatunków . W iele w u lk a­

nicznych lub koralow ych wysepek oceanu Spokojnego posiada florę, co do rodzin, ro ­ dzajów i gatunków wielce zbliżoną do flory pływ ającej ‘). Ze dla fizyjognom iki tych

') W polskim przekładzie D icksteina i N usbaum a ') W łaściw ie flora pływ ająca je st znacznie obfit-

str. 310. sza, ponieważ do cy fr przytoczonych należy jeszcze

(9)

N r 46.

w s z e c h ś w i a t.

729 m ałych, a naw et n iektórych większych

w ysp flora pływ ająca przedstaw ia wielkie znaczenie, zdaje się to nie podlegać n aj­

m niejszej wątpljwości. W przód atoli nim na przykładach, opartych na badaniach C hallengera, w yjaśnim y wpływ, ja k i okazu­

ją prąd y oceaniczne przy zasiedlaniu li­

cznych wysp, należy tutaj w k ilk u sło­

wach przedstaw ić, ja k ą rolę o dgryw ają p ta ­ ki p rzy rosprzestrzenianiu roślin.

Moseley, botanik, któ ry należał do ekspe- dycyi, w yjaśnia rzecz w następujący sposób:

„Rozm aite g atunki gołębia z ro d z aju C ar- pophaga odgryw ają zdaje się nader wyda­

tn ą rolę p rzy ro sp rzestrzenianiu roślin, a mianowicie drzew na tym wielkim obsza­

rze, ja k i zam ieszkują. W ola tych ptaków zaw ierają często zadziw iającą ilość owoców, większych naw et od g ałk i muszkatowej L iczne z tych ostatnich pozostają zupełnie nienadw erężone i wogóle zdolne do k iełk o ­ w ania. Jeżeli więc te gołębie w yrzucą na zew nątrz owoce,a przynajm niej tw arde nie- przetraw ione ziarna, czy to w skutek zranie­

nia lub przestrachu, albo też z ja k ie jk o l­

wiek innej przyczyny, to w ten sposób przenoszą nasiona drzew z jednej wyspy n a in n e”. A toli nietylko na tej drodze przyczyniają się do rosprzestrzeniania roś­

lin. Nasiona swemi włoskam i, cierniam i i t. p. dodatkam i swej łupiny czepiają się pierza ptaków i zupełnie przypadkow o by­

w ają zaniesione gdzieś daleko. Do ziemi, k tó ra łatw o przystaje do nóg np. ptaków błotnych, rów nież mogą przylepiać się na­

siona roślin błotnych i w ten sposób zo­

stają przeniesione na znaczne odległości *).

Ja k ic h roślin nasiona znajdow ano wielo­

k rotnie w wolu rozm aitych ptaków wyliczać tu nie będziemy.

W celu bliższego w yjaśnienia w pływ u, ja k i w yw ierają prąd y oceaniczne i ptastw o na rosprzestrzenianie ro ś lin , w ybieram y

dodać 51 gat., n ależ ący ch do 47 rodzajów a 27 ro ­ d zin , dla k tó ry ch ro sprzestrzenianie za pośredni­

ctw em prądów m orskich je s t conajm niej bardzo .praw dopodobne.

■) Liczne a ciekawe p rzy k ład y p rzytacza D arw in w dziele „0 pow staw aniu gatunków ” str. 312 i dalsze.

wyspy A dm iralskie, g ra p ę m ałych wysepek, rozrzuconych między 1°50' i 3°10l południo­

wej szerokości i 146°—148° wschodniej dłu ­ gości, w odległości 130 m il od najbliższego p u n k tu Nowej G w inei. W yspy te m ają pochodzenie w ulkaniczne, brzegi wyspy głó­

wnej, a w nieco mniej znacznym stopniu także i brzegi wysepek m niejszych, otoczo­

ne są rafam i kolorowem i. F lo ra jaw no- kw iatow a wysp A dm iralskich, poraź pierw ­ szy zbadana przez Moseleya, posiada rośli­

ny należące do 38 rodzin, z 66 rodzajam i i 69 gatunkam i; ani jed n a zresztą rodzina nie je st reprezen to w ana przez szczególniej licznych przedstaw icieli; najbogatsza m ia­

nowicie w rodzaje i gatu n k i rodzina S to r­

czyków liczy wszystkiego pięć tylko rodza­

jó w i pięć gatunków . R odziny M otylko­

w atych, Ma rżano watych, Ostrom leczowych, i P okrzyw ow atych posiadają po cztery tyl­

ko rodzaje i gatunki; R hizophory, W erbe- now ate i T raw iaste po trzy rodzaje i g atu n­

ki; G u ttiferae, S zakłakow ate, M elastom a- ceae, Apocyneae, A canthaceae i Ciborowate po dw a rodzaje i gatunki. P ozostałe 22 ro ­ dziny m ają po jed n y m tylko przedstaw icie­

lu. W ogóle większość gatunków tój flory są mniej lub więcej rossiedlone pod zw rot­

nikam i. Zawsze jednakże, ja k to widać z następnego zestaw ienia, przew aża cha­

ra k te r flory archipelagu m aląjskiego. 62 gatunki, t. j . 90% flory wysp A dm iralskich, w ystępuje i na w spom nianym archipelagu, a są to w znacznej części rośliny, które bez- wątpienia muszą być uw ażane za miejscowe i w innych zw rotnikow ych i podzw rotniko­

wych okolicach. D alej, z 34 gatunków wspólnych wyspom A dm iralskim i A u stralii, 33 gatunki w ystępują jednocześnie i na a r­

chipelagu m alajskim . 46 gatunków należy do flory lądu stałego azyjatyckiego, a jed no ­ cześnie wszystkie bez w yjątku znaleziono i na archipelagu m alajskim , a 3/s z ich licz- I by także w A u stralii i Afryce. Jeżeli afry­

kańska flora na wyspach adm iralskich je s t stosunkowo obficie reprezentow aną — 29 gatunków spotykanych w A fryce przedsta­

w iają 4 0 % flory wysp A dm iralskich — to znajduje to objaśnienie dostateczne w tem, że wszystkie te g atu n k i należą do liczby zw rotnikow ych kosm opolitów roślinnych.

W szystkie one występują również i we flo-

(10)

730

W SZE C H ŚW IA T.

N r 40.

rze archipelagu m alajskiego i azyjatyckiego lądu stałego, a 24 z nich także i w A u s tr a ­ lii. I przedstaw iciele flory am erykańskiej występują, tutaj ja k o zw rotn ikow i kosm opo­

lici, poniew aż wszystkie 10 gatu n k ó w am e­

ry kań skich znajdujem y rów nież n a arch ip e­

lagu m alajskim , w A u stra lii, n a k o n ty n en ­ cie azyjatyckim i w A fryce. O graniczone rozmieszczenie posiada tylko 8 ,5 % całej flo­

ry. Je d y n y g atu n ek na w yspach A d m ira l­

skich z rodziny R óżow atych, P a rin a riu m lau rinum , znaleziono także na wyspach S a ­ lom ona, F idschi i. Sam oa. R oślinę m arza- nowatą. P sy ch o tria tu rb in a ta i storczyk T ro - pidia effusa, znaleziono jeszcze tylko n a

J

w yspach F idschi; P re m n a toilensis, roślina w erbenow ata, właściw ą je s t także wyspom F idschi i Sam oa. M edinella halogcton, Ily d n o p h y tu m m oseleyanum i D endrobium nitidissim um — oto są gatu n k i endem iczne (t. j . w ż a d n e m innem m iejscu n iesp o ty k a­

ne) flory wysp A dm iralskich; tak więc ty l­

ko 4,3% całej flory przedstaw ia g atu n k i e n ­ dem iczne. Z pew nością nie je s t to zjaw i­

sko przypadkow e, że w łaśnie szeroko ros- siedlone gatunki tw orzą p ra w ie całą florę tćj g ru p y wysp. Rozm ieszczenie gieogra- ficzne większości gatunków flory wysp A d ­ m iralskich w skazuje nam z w ielkiem p ra w ­ dopodobieństw em te czynniki, k tó re spow o­

dow ały ich przesiedlenie tutaj. P oniew aż wyspy te p rzedstaw iają poczęści u tw o ry k o ­ ralow e, a poczęści w ulkaniczne, niem a więc zasady przypuszczać, że flora ich p rz ed sta­

wia resztki niegdyś bogatszej flory k o n ty ­ nentalnej. Jeżeli więc wyspy zam ieszkują gatunki mające tak szerokie rozm ieszczenie gieograficzne, to m ogły one być przeniesio­

ne tutaj li tylko za pośrednictw em ptaków i prądów oceanicznych.

W samej rzeczy, 23 rodzaje i g a tu n k i flo­

ry zgadzają się zupełnie z g a tu n k a m i n a­

sion, unoszonych przez prąd y lu b też zn a­

lezionych w zaw artości w ola gołębi. Co do innych gatunków , np. C iborow atych, a być może i traw , to te m ogły być p rz y ­ niesione przez p tak i błotne w sposób, ja k i opisaliśm y pow yżej. P ta k i rów nież m ogły przy jąć u d ział w zasiewie n a w yspach ro ­ ślin z owocem w kształcie ja g o d y lub pest- czaka, np. rośliny M orinda citrofolia z ow o­

cem podobnym do złożonej jag o d y m orw o­

wej lub Callusarpa i C lerodendron z owo­

cami soczystemi lub pestczakam i. O siedla­

nie samo w tym i podobnych wypadkach możemy sobie p rzed staw ić, w następujący sposób *): „N aw et opierając się na niew iel­

kiej liczbie roślin jaw nokw iatow ych, nasio­

na k tó rych byw ają roznoszone przez ptaki i p rą d y oceaniczne, możemy pomimo to n a ­ szkicow ać stopniow e zasiedlanie pewnej w yspy przez zioła, krzew y i drzew a... D o ­ św iadczenia D a rw in a w ykazały, że wiele nasion, posiadających białko mączne, może pozostaw ać w wodzie m orskiej przez czas dłuższy, nietracąc pom imoto zdolności k ieł­

kow ania; możemy więc przypuścić, że nasiona pewnej gdzieś w pobliżu na piasku rosnącej traw y przez m orze zostają p rzy ­ niesione do brzegi) i znajd u ją odpowiednie w a ru n k i życiowe. P rzy jm u jem y zatem , że traw y te pierw sze z roślin jaw n o k w iato ­ wych sadowią się n a wyspie. P o nich z ja ­ w iają się inne zioła, jakoto: P o rtu laca, Se-- suvium, Ipom aea biloba, rośliny posiadają-

| ce, m ożna powiedzieć, nieograniczoną zdo l­

ność kolonizacyjną. W krótce w ytw arzają się w arunki niezbędne dla innych roślin krzew iastych i drzew iastych, do ja k ic h n a­

leżą przedew szystkiem S u rina m aritim a, P em ph is acidula i inne. N a brzegach b a­

gnistych sadow ią się różnorodne rośliny m anglarow e (R hizophora, A vicennia, V itex etc.). Spom iędzy drzew najpierw ej w ystę­

p u ją H e ritie ra littoralis, H ibiscus tiliaceus i B a rrin g to n ia speciosa, a najczęściej P a n - danus. K iedy u trw a li się ju ż ten zaczątek flory, noMri przybysze znajd u ją stosunkow o łatw iejsze w aru n k i egzystencyi i roślinność w zbogaca się coraz więcej.

Ja k o dalszy dowód znaczenia prądów oceanicznych i ptaków w spraw ie rosprze- strzen ian ia roślin może nam posłużyć flora wysp B erm uda, k tóra składa się z 75 rodzin z 219 rodzajam i a 302 gatunkam i. N a j­

w iększe bogactwo co do rodzajów i g a tu n ­ ków p rzed staw ia rodzina Z łożonych—n ale­

ży tu 17 rodz, a 29 gatunków ; do T ra w n a ­ leży 16 rodzajów a 24 gatunków i t. d. 44

') riom sley—R eport on present state of knowledgo

of various insnlar floras, str. 4G.

(11)

N r 46.

W SZECHŚW IAT.

731 rodziny posiadaj:} po jed n y m tylko rodzaju,

a 36 — po jed n y m tylko gatu n k u Znaczna atoli część gatunków musi być zaliczona do

„w prow adzonych”. 28 rodzin są re p rez en ­ tow ane li tylko przez podobne gatu n k i (55 gat.). Je d n a trzecia zaledw ie część rodzin

j

nie posiada ani jednego gatunku w prow a­

dzonego. W ogóle zaś 182 gatunki można z pewnością zaliczyć do tej kategoryi. 120 gatunków , t. j. praw ie 4 0 % flory są m iej­

scowe, swojskie; 112 z ich liczby, t. j. 93%

flory czysto miejscowej spotyka się również w południow o-w schodniej części A m eryki Północnój lu b w In d y jach Zachodnich. E ri-

j

geron darellianus, Statice L efroyi, Sisyrinc- tium berm u d ian a, S abal blackburniana, 2 gat. R hynchospora, C arex berm udiana, t. j. 6 % całej flory miejscowej są. to gatunki ■ endemiczne. H em sley m niem a, że ta flora [ miejscowa w ysp B erm uda może być podzie- i łona na cztery g rupy. 3 7 ,5 % , przew ażnie rośliny nadbrzeżne, zaw dzięczają swe po­

chodzenie prądo m oceanicznym i w samej rzeczy nasiona całego szeregu roślin ber- m udzkich znajdow ano na pow ierzchni m o­

rza. l)o g ru p y drugiej (31% całej flory m iejscowej) zalicza on rośliny błotne, k tó ­ rych m ałe nasionka m ogły być przyniesione na nogach ptaków ; spotykam y m iędzy nie­

mi np. H ydrocotyle asiatica, roślinę bal- daszkową szeroko rossiedloną w cieplejszych okolicach Azyi, A fryki, A m eryki i A u stra ­ lii, am erykańską roślinę E upatorium foeni- culaceum , Solidago sem pervirens z F lo ry d y i w ysp A zorskich; T y p h a angustifolia, L e­

nina m inor, L . trisulcn, Ju n cu s tenuis etc.

Około 10% roślin m iejscow ych,które posia­

dają mniej lub więcej soczyste owoce, mogły być przyniesione na wyspy przez ptaki owocożerne. Resztę, w yjąw szy oczywiście g atunki endemiczne, zalicza Hem sley do flo­

ry przybyszow ej, pod którą rozumie ,,rośli- ny, k tóre chociaż zw ykle byw ają uw ażane za części składow e flory m iejscowej, je d n a k ­ że praw dopodobnie zostały pośrednio w pro­

w adzone przez człow ieka”. Chociaż więc z jednój strony flora wysp B erm uda, za­

w ierająca znaczny procent (21,5% ) roślin przybyszow ych, pokazuje, ja k ważnym czynnikiem w geografii roślin je st szeroka działalność handlow a człow ieka, z drugiej atoli strony daje niem niej wym owne św ia­

dectwo, że ptak i i p rą d y oceaniczne o dg ry ­ w ają w ydatną rolę p rzy pow staw aniu flory ja k ie jś wyspy.

P o s i e d z e n i e s z e s n a s t e K o m i s y i t e o r y i o g r o d n i c t w a i n a u k p r z y r o d n i c z y c h p o ­ m o c n i c z y c h odbyło się d n ia 4, L istopada 1880 roku, w lokalu Tow arzystw a, o godzinie 8 w ie­

czorem.

1. P ro to k u ł posiedzenia poprzedniego został od­

czytany i przy jęty .

2. P. W ł. Gosiewski Mag. nauk m at. w yłożył wy­

n ik i swej p racy nad „budową, m a te ry i11.

W iadom o jest, że stronnictw o, Utórc nadało i do- dziś dnia jeszcze nadaje ton nauce, uważa ru ch za zjawisko pierw otne i ja k o ta k i przyjm uje za pod- ścielisko i ostateczną przyczynę w szystkich innych zjawisk. Dewizą tego stronnictw a je s t zasada, że w szystkie bez w yjątku zjaw iska są ty lk o różnem i m odyfikacyjam i ruchu; zadaniem zaś jego — udo­

w odnienie tej zasady.

F ak t, że dla n iektórych zjaw isk, zwłaszcza fizycz­

nych, dało się to już do pewnego stopnia osiągnąć, zwrócił w ty m sam ym k ieru n k u um ysły bijologów i psychologów, tak , że obecnie niem a może ani je d ­ nego spom iędzy nich, k tó ry b y nie był praw ie pew ­ ny, że i tej n a tu ry zjawiska, m ają także swe źródło w ruchu — i ty lk o w ruchu!

To prześw iadczenie je s t dziś ta k głęboko wszczepione w ogół uczonych, że pytanie: czy ru ch może być rzeczyw iście isto tą i przyczyną ostateczną w szystkiego — lub czy nie może, zaliczonoby nie­

zawodnie, w najpow ażniejszych kołach naukow ych, do pytań próżnych.

Zanim odpow iem na te n zarzut, postaw ię inne p y ­ tanie, którego rosstrzygnięcie, m ające stanow ić przedm iot dzisiejszego odczytu, dostarczy m atery- ja łu do sformułowania odpowiedzi na tam to.

P y tan ie to je s t takie.

J a k być pow inien zbudowany w szechśw iat, jeżeli isto tą i o stateczną p rzyczyną w szystkich zjawisk n atu ry je s t ruch?

T ak postawionej kw esty i do próżnych zaliczać już nie można; bo przecież ru ch je st pojęciem ściśle określonem , więc przez to samo pow inien być także prem issem zupełnie w ystarczającym do jej rozw iązania.

Z adanie to, trak to w an e ze w szystkiem i szczegóła­

mi, w ym agałoby rozwinięć, które, ze względu na

k ró tk i czas, w obec n a w e t m atem atyków fachow ych,

zajm ującem iby być m ogły ty lk o dla audytoryjum

ad hoc przygotowanego. Dla audytoryjum zatem

ta k różnol tego ja k obecne, ograniczyć się muszę do

w yłożenia sam ych premissów zadania i do p rzed ,

i staw ienia ostatecznego z nich w yniku.

(12)

732

W SZECH ŚW IAT.

N r 46.

P rzystępuję więc do naszego zadania.

Poniew aż, według jeg o w arunków, p rz y c z y n a r o z ­ m aitości zjaw isk leży w sam ym ru ch u , p rzeto to co się porusza, a co odtąd nazyw ać będę eterem , po­

w inno być jednostajnością. E te r zatem nie może m ieć przerw , ani być niejed n o ro d n y m , ale m usi być ciągły i jednorodny. W przeciw nym bow iem razie przy czy n a rozm aitości zjaw isk leżałaby i w ru c h u — i w tem co się porusza; a to nie zgadza się z założe­

niem .

Pow tóre, cała m asa e te ru poruszać się m usi pod w pływ em ty lk o bezw ładności. Je ż e lib y bow iem poruszała się ona w skutek d ziałan ia sił, to siły te jak o p rzyczyny ru ch u , b y ły b y oczyw iście p rz y c z y ­ n am i zjaw isk, co znowu być nie m oże, skoro z a strz e ­ gliśm y w w arunkach zadania, że o stateczn ą p rzy ­ czy n ą zjaw isk n a tu ry je s t sam ruch.

Po trzecie, ete r m usi być nieściśliw y. Jakoż, z powodu że cała m asa e te ru porusza się w sk u tek sam ej bezw ładności, e n erg ija odpow iadająca tej m asie m usi być s ta łą i k in e ty c z n ą . G dyby zaś e te r b y ł ściśliw y, to w praw dzie m ógłby się poruszać, aby jego energija b y ła tak że stałą, ale nigdy ta k , ab y b y ła ty lk o kinetyczną; albow iem w skutek zależności m iędzy ciśnieniem i gęstością eteru , p rz y b y łb y w y ­ raz en erg ii p otencyjalnej.

Z b iera jąc te trz y uw agi razem , w idzim y jasn o , że jeże li ru c h jest rzeczyw iście isto tą i o stateczną p rzy czy n ą w szystkiego, to w szechśw iat, uw ażany ja ­ ko jedno, pow inien b y ć eterem ciągłym , je d n o ro ­ dnym i nieściśliw ym , w y p ełn iający m całą p rz e ­ strzeń i poruszającym się w niej bez żadnej p rz y ­ czyny.

Otóż, rów nania różniczkowe, w y rażające w a ru n k i takiego ruchu, znaleść m ożna w każdym p o d rę ­ czniku m echaniki; są one bow iem najp ro stszy m p rzypadkiem zw ykłych rów nań h y d ro d y n a m i­

cznych. C ałkow anie ich wszakże, m im o n aw et tej ich względnej prostoty, przed staw iało tru d n o ści, ale i te przy pom ocy p rac H elm holtza i M axw ella udało m i się szczęśliwie pokonać. D zięki w ła ­ śnie tem u, będę mógł opow iedzieć zaraz, ja k pow y­

żej określony w szechśw iat w ygląda. Będzie to ro ­ zum ie się, obraz w szechśw iata, nie p o d m io to w y , ale przedm iotow y.

W yobraźm y sobie, że e te r ciągły, jed n o ro d n y i nieściśliw y w ypełnia całą p rz e strz e ń i pozostaje w spoczynku i w yróżnijm y w nim m y ślą ja k ą b ą d ź liczbę jego c?ęści, dow olnych postaci i w ym iarów . Je ż e li te ra z w szystkie elem enty eteru , z w y jątk iem składających te w yróżnione części, zostaną uderzo­

ne, to n a stą p i ru ch , który, z powodu bezw ładności, trw a ć będzie bez końca.

Cóż w tedy obaczym y?

Oto naprzód, te, w yłączone od początkow ych u d e­

rzeń części, pozostaną niezm iennem i i po iu szać się będą tak, ja k g d y b y m asy ic h d ziałały na się w edług praw a N ew tona.

Pow tóre, w pozostałej m asie e te ru pow staną ta k zwane w iry H elm holtza.

A żeby w yobrazić sobie w ir, pom yślm y, w pe­

w nym p unkcie eteru , elem ent nieskończenie m ały.

E le m e n t ten, w m om encie k ied y to czynim y, o b ra ­ ca się około osi chw ilow ej, naskroś niego p rzech o ­ dzącej; ta bowiem oś zm ienia wogóle swe m iejsce i dlatego nazyw a się chwilową. Koniec jej je s t po­

czątkiem osi chwilowej obrotu elem entu następne­

go; koniec te j nowej je s t znowu początkiem takiejże osi elem entu po ty m następującego i t.d . Gdy ta k pójdziem y coraz dalej i dalej, to opisując drogę m niej lub więcej złożoną, m usim y zawsze w rócić do p u nktu z któregośm y wyszli. W te n sposób o trzy ­ m uje się ta k zw aną przez H elm holtza, nić w irow ą.

J e s t ona zawsze zam knięta.

T e sam e cząstki, które składają n ić w irow ą, p o ru ­ szają się także w niej sam ej, niezależnie od swego obrotu, ruchem postępowym , tw orząc w ten sposób stru m ie ń w sobie zam knięty. Skutkiem tego s tr u ­ m ienia, nić w irow a ulega odkształceniu, lecz nigdy się nie rozryw a.

U kład ciągły nieskończonej liczby tak ich nici, wzdłuż siebie w przestrzeni idących, tw orzy w ir, 0 w ym iarach skończonych, to je s t w ir we w łaści- wem znaczeniu tego wyrazu.

N ajprostszą postacią w iru je s t pierścień. Palacze ty to n iu , um iejący puszczać ta k zw ane kółka z d y ­ mu, tw orzą w łaśnie podobnej n a tu ry w iry. Lecz w iry m ogą być b ardzłej złożone. Pom yślaw szy so­

bie np., że pierścień roscięto, następnie zawiązano n a nim jakkolw iek złożony je d e n lub więcej węzłów 1 nareszcie, końce napow rót ze sobą zczepiono, ta k , aby cała postać figury stała się znowuż w sobie zam ­ k niętą, otrzym am y postać w iru złożoną

M ożliwe są także tak ie początkowe uderzenia ele­

m entów , ab y w irów całkiem nie było. Wówczas, prócz części niezm iennych, które poruszać się będą podobnie ja k poprzednio, cała m asa eteru s k ła d a ła ­ b y się z sam ych strum ieni w sobie zam knię­

tych.

W przypadku więc ogólnym , m asa eteru, ograni­

czona pow ierzchniam i jego części niezm iennych, w ypełniona jest bez p rzerw y pozam ykanem i w sobie nićm i w irow em i, k tó re sk ład ają ja k b y w ir jeden, niesłychanie złożonej n atu ry ; wzdłuż ty ch nici p ły ­ n ą strum ienie.

A zatem , obraz w szechśw iata przedm iotow y, b ę ­ dzie to ja k b y je d e n nieskończenie złożony, całą p rz e strz e ń w yp ełn iający w ir, nasadzony w ew nątrz m asam i niezm iennem i w te n sposób, ja k g d y b y go niem i, ta m gdzie leżą, porozdzierano wzdłuż n ici w i­

ro w y ch . S trum ienie, płynące wzdłuż ty c h nici, po­

w odują ich odkształcanie się, przez co m asy n ie ­ zm ienne, tocząc się śród n ich bez ślizgania, p o ru ­ szają się ta k , jak g d y b y działały na się według p ra ­ w a Newtona.

N ad ając energii całej masy eteru postać odpow ia­

d a ją c ą otrzym anem u teraz obrazow i, przekonać się można, że składa się ona z trz e c h wyrazów: 1) energii potencyjalnej m as niezm iennych, 2) energii kinetycznej toczenia się ty ch mas, 3) energii k in e­

tycznej w iru. A ponieważ sum a ty c h trzech energij,

(13)

N r 46.

w s z e c h ś w i a t.

733 jak o rów na en erg ii całkow itej eteru, je s t stała, p rze­

to kosztem jed n y ch w ytw arzają się drugie

K ażda część powyższego obrazu przedstaw ia, że ta k powiem, kaw ałek m ateryi. J e s t on, pod pe­

w nym względem, bardziej złożony niż cały wszech­

św iat. Uważmy bowiem, że składać się może czę ścią z nici w irow ych zam kniętych, częścią o tw ar­

tych, kiedy wszechświat składa się tylko z zam knię­

tych. E n erg ija jego nie je st stałą, ja k energija w szechśw iata i prócz trzech w yrazów zasadniczych, odpow iadających jego w nętrzu, zaw iera w yrazy po­

chodzące od działania pozostałej części w szechśw ia­

ta. Z tej uwagi w ynikałoby, że ogólnie rzeczy bio­

rąc, korzystniej je s t i łatw iej badać ogół, aniżeli szczegóły.

(dnie. nast.').

KRONIKA NAUKOWA.

FIZY K A .

— Lód e k s p lo d u ją c y.

W Styczniu r. b. podczas silnego m rozu pękł w la b o ra to ry ju m uniw ersytetu w W irginii przyrząd do otrzym yw ania wody nasy­

conej dw utlenkiem węgla w skutek zam arznięcia w o­

dy dystylow anej zaw artej w górnej kuli z mocnego szkła i oplecionej. W niesiono resztę do ciepłego pokoju, aby pozwolić lodowi stopnieć; otóż n astę­

powały tu taj głośne detonacyje, podczas gdy z kuli w yrzucane zostały z wielką siłą i na daleką nieraz odległość kaw ałki lodu w ielkości orzecha laskowe­

go. L ó d całkiem był biały i prześw iecający a w nim rossiane pręciki zupełnie przezroczystych mas. Z a­

w ierał on oczywiście m nóstw o jednostajnie poroz­

rzucanych m ałych pęcherzyków z skroplonym dw u­

tlenkiem w ęgla, którego ciśnienie wzrosło jeszcze znacznie w skutek rosszerzenia wody przy je j m arz­

nięciu. W ciepłym pokoju ten ścieśniony w pęche­

rzykach dw utlenek węgla się rosszerzał i tem pow o­

dował eksplozyje. Za dowód tego, że skroplony gaz chciw ie poch łan iał ciepło, posłużyć może okolicz­

ność, że przez trzy k w ad ran se, podczas których eksplozyjki trw ały, nie zauważono topnienia lodu.

M. FI.

FIZYKA KULI ZIEM SK IEJ.

— L o d o w ce eu ro p e js kie .

W edług prof. H eima w Z iirichu ogólna ilość lodników alpejskich wynosi 1155. a z pom iędzy nich 249 posiada długość p rz e ­ chodzącą 7 500 m etrów . Na Alpy francuskie p rz y ­ pada 144, na w łoikie 78, n a szw ajcarskie 471, a na a u stry jac k ie 402 lodników. Ogólna ich pow ierzchnia wynosi od 3 do 4000 kilom etrów kw adratow ych;

najw iększą długość posiada lodnik A letsch, 24 km-

Co do ich grubości, przypom nieć m ożna badania Agassiza nad lodniki6m A arskim : przy sondowaniu jeszcze w głębokości 260 m etrów dna nie dosię-

guięto.

S. K.

TECHNOLOG IJ A.

— W łó k n o d rze w n e w u lk a n izo w a n e .

P ro d u k t no­

szący tę nazwę, niezbyt daw no w A m eryce w ynale­

ziony, znalazł już szerokie zastosowanie w technice;

w yrabia go się w dwu różnych gatunkach, jak o sub- stancyją giętką i tw ardą. Składa sig on z czystej celulozy, oswobodzonej od wszelkich gumowych i żyw icznych zaw artości drzew a, dlatego opiera się dobrze kw asom i innym czynnikom i nie pali się płom ieniem . M ateryjał sproszkow any poddaje się silnem u ciśnieniu 350 do 500 atm osfer i stosownie do trw an ia i siły tego ciśnienia zam ienia się we włó- k n ik galw anizowany, giętki lub tw ard y i w wielu w arunkach zastępować może kauczuk, gutaperkę, skórę, ebonit, kość słoniową, kości a naw et m etale.

C iężar w łaściw y tej masy wynosi 1,25 do 3, w yra­

biane przeto z niej przedm ioty pomimo w y trzy m a­

łości są lekkie; stanowi ona nadto dobry izolator e'e- ktryczny. W h an d lu znajduje się w trojakiej for­

m ie, — w postaci płyt, r u r i prętów. (N at.-tech.

Umschau).

8. K.

BOTANIKA.

— Z a c h o w a n ie się m im ozy podczas p rze w o że n ia k o ­ le ją .

Z drow y egzem plarz Mimosa pudica był ob­

serwow any podczas pół d n ia trw ającej podróży ko­

leją żelazną. Przy pierw szych ju ż ru ch ach wagonu listki liścia pierzastego złożyły się w ten sposób, jak to czynią zwykle przy podrażnieniu. Po upływ ie atoli półtorej godziny, pom im o ru ch u w agonu, ros- tw orzyły się i pozostawały w takiem położeniu aż do nastan ia pory nocnej. Mimoza w ykazuje więc pew ne znieczulenie względem ciągłego rów n o m ier­

nego podrażnienia. P odobne zachow anie się m i­

mozy zauważył już G oeppert na egzem plarzu p rze­

wożonym po złej szosie i przenoszonym przez górę.

St. D.

Z w ią z k i tr u ją c e w kleśńcu w ło s k im .

W ypadek gw ałtow nego zatrucia trzech chłopców po spożyciu pałek kw iatow ych kleśńca włoskiego (A rum itali- oum) zw rócił uw agę uczonych na tę roślinę. G.

Spica i G. B iscaro w soku w yciśniętym ze świeżych pałek kw iatow ych (spadices) tej rośliny znaleźli substancyją ze w szystkiem i w łasnościam i glukozy- du, który, sądząc z reakcyj chem icznych, p rzed sta­

wia niew ątpliw ie saponinę. Saponina, ja k w iado­

mo, działa paraliżująco n a system nerw ow y i mię-

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

przebiegają, dłuższą drogę w atm osferze i to właśnie przez w arstw y dolne, obfitujące najw ięcej w drobne cząsteczki; prom ienie zatem czerw one słabiej

Y alaoritis znów tw ierd ził, że kom órki rozrodcze tw orzą się z białych ciałek krw i.. N ussbaum a nie w ytrzym uje również kry- ty ki, gdyż w istocie

Znaleźć ruch przewodnika spadającego w polu grawitacyjnym wzdłuż pary przewodów zwartych oporem R.. Masa poprzeczki m, długość poprzeczki l, opór poprzeczki i przewodów

Jeśli bowiem krew kozłów i cielców oraz popiół z krowy, którymi skrapia się zanieczyszczonych, sprawiają oczyszczenie ciała, to o ile bar- dziej krew Chrystusa, który przez

Główne dane techniczne ekspresów BCC01 – BCC02.

wiązań tego zadania oraz przyjrzenie się sposobom oceniania stosowanym przez nauczycieli.. Studenckie spostrzeżenia dotyczące poszczególnych zadań

Znajdź zbiór środków okręgów wewnętrznie stycznych do jednego z tych okręgów, a zewnętrznie stycznych do drugiego5. Wykaż, że iloczyn odległości ognisk danej elipsy od