• Nie Znaleziono Wyników

"La Tribune des Peuples", Adam Mickiewicz, Paris-Cracovie 1907 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""La Tribune des Peuples", Adam Mickiewicz, Paris-Cracovie 1907 : [recenzja]"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Kazimierz Jarecki

"La Tribune des Peuples", Adam

Mickiewicz, Paris-Cracovie 1907 :

[recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 5/1/4, 521-526

(2)

R ecenzye i Spraw ozdania. 5 2 1 g e n die G l ü c k l i c h s t e n sind, die gleich den K indern i n d e n T a g hinein leb en “. Sądzę, źe po uwaźnem przeczytaniu i rozważeniu nawiedzionych przytoczeń czytelnik musi dopatrzeć się w iększego podo­ bieństw a m iędzy omawianym fragmentem z „D ziadów “ a „W erte­ rem “, aniżeli z cytatam i z „R unenberg“. A rem iniscencye z „Die L eid en “, daleko idące, rozsiane są przecie po całych „D ziadach“ w ileńsk ich. Przyznaję jednak, źe nie brak jednego podobieństwa po­ m iędzy p ow iastk ą Tiecka a „Dziadam i“ istotnie jaskraw ego. Oto K ry- styan z „R u n en b erg“ zjawia się przed żoną w podartej odzieży, bosy, oszpecony długą, potarganą brodą, w wieńcu z z i e l o n y c h l i ś c i na głow ie. P o d p i e r a s i ę m ł o d ą s o s n ą („im Gehen stützte er sich auf eine jun ge P ich te“). Zdejmuje z pleców wór z kamieniami i każe podziwiać obecnym ich kosztow ność i ogień, poczem krzesa­ niem zmusza kamienie do okazania „wes G eistes Kind sind s ie “ . A utor nie bez słuszności utrzym uje, że „te n ib y proste kamienie, a w istocie klejnoty, wewnętrznem życiem żyjące, to n ib y jodła, a w istocie gałąź cyprysowa, najzaufańszy powiernik m iłości nieszczę­ śliw ej „przyjaciela“ — to zupełnie analogiczne sym bole tragicznego opętania obydw u jednem przepotęźnem, niechybnie do obłędu wiodą- cem uczuciem “. Tak, „n iew ątpliw ie“ podobieństwo jest, jeno, czy to nie podobieństwo przypadkow e? N a to odpowiedzi p e w n e j dać nie można.

Czy zatem rozprawa p. Petzolda nie daje nic h istoryk ow i lite­ ratury? Sądzę, źe takiego wniosku z uw ag p ow yższych w ysn u ć nie można. Owszem, daje przypuszczenie, które (w ograniczonym zakre­ sie) może okazać się — przy dalszych badaniach — trafnem i daje bardzo zajmującą, bystro i in teligen tn ie postawioną paralelę m iędzy stanow iskiem , jak ie zajmował w obec natury romantyk niem iecki a romantyk polski. „Człowiek germ ański swą m iłość ku przyrodzie, sw oje oczarowanie jej pięknością i swoje tajemnicze obawy przed jej p otęgą przenosił w n ie: natura kocha człowieka i chce go p o s ią ś ć .. . “, dla M ickiewicza przyroda była zaw sze „przedmiotem, rzeczą, tworem, n ig d y twórczynią, duszą, potęgą, zawsze n a t u r a t a , n igd y n a t u - r a n s “, k ied y zaś przyrodę ożyw iał, wówczas nie w ychodził poza treść wierzeń ludowych. Pozw olę sobie wypow iedzieć twierdzenie, źe ta refleksya, choć szerzej nie rozw inięta i dokładniej nieuzasadniona, j e s t najcenniejszą zdobyczą tej pracy porównawczej, której podjął się p. Petzold. W idać z niej, źe autor umie nie tylk o w yszukiw ać remi- scencye, ale i sięgać głęboko w cechy istotne organizacyi twórczych.

Konstanty Wojciechowski

.

Adam Mickiewicz

: L a T r

i

b u n e d e s P e u p l e s p a r ... Paris-

Cracovie 1907, 8° str. 414.

Po raz p ierw szy otrzymujemy pełne w ydanie w szystk ich arty­ kułów Mickiewicza, umieszczonych w dzienniku „Tribune des P eu p les“ .

(3)

H istoryi tego najnow szego w ydania nie powtarzamy. Czytelnik znajdzie ją na str. 2 przedm owy, a zarazem znajdzie przykład p ie­ czołowitości, jaką w ydaw ca, p. W ła d y sła w M ickiewicz, otacza każde niemal słow o ojca — pietyzm u, z jakim stara się w yd ob yć z zapo­ mnienia, w ydać i objaśnić każdy jeg o artykuł, każdą notatkę.

D otychczas znanych b yło około 34 artykułów politycznych, które p. W ła d y sła w M. w ydał w tom ie p. t. „ P o l i t i q u e d u X I X s i è c l e “. Obecnie przybyw a przeszło drugie tyle, w ydanych na pod­ staw ie w ykazu Chodźki, który u dzielił w yd aw cy (po długiem wahaniu się) zupełnej lis ty artykułów M ickiewicza, pisanych od początku aż do upadku dziennika.

Czy m ateryał ju ż w yczerpany? Czy nic już nie pozostało, nie u legło przeoczeniu? W yd aw ca przypuszcza, źe może jeszcze ja k ie przyszłe odkrycie uzupełni liczbę tych artykułów ; sądzi jednak słu ­ sznie, że b ędzie to ju ż chyba odkrycie m niejszej w artości, które nie zmieni znaczenia obecnego w ydania.

Czy przeciwnie, nie zaszła jaka pom yłka? Czy nie przypisano przypadkiem M ickiew iczowi ja k ieg o artykułu, k tóry nie w yszed ł fakty­ cznie z pod jeg o pióra? P ow aga Chodźki, któremu M ickiew icz (po 1 września 1849) albo sam d yktow ał artyk uły, albo daw ał do prze­ pisyw ania, je s t w tym w ypadku decydująca. A poza tem charakte­ rystyczn e p oglądy i w yrażenia M ickiew icza nie pozostawiają w iele pod tym w zględem w ątp liw ości.

N ie naszą je st rzeczą w krótkiej n otatce oceniać treść i zna­ czenie tych artykułów . Grodzi się jednak zaznaczyć ogólne stanow isko M ickiewicza i ogólne lin ie jeg o politycznej działalności.

Stanowisko to b yło uwarunkowane trzem a faktam i : rewolucyą lutową 1 8 4 8 r., zamachem stanu z d. 15 maja, dokonanym przez „k lu b y“, oraz wyborem Ludw ika Napoleona na prezydenta R zeczyp o­ spolitej (1 0 grudnia 1 8 4 8 ).

P rzy osądzaniu każdego z tych faktów M ickiew icz ma zam knięte oczy na jeg o znaczenie w życiu w ew nętrznem Prancyi, a osądza przedew szystkiem ze stanow iska p olityk i zewnętrznej.

„ J esteśm y ludźmi rew olucyi lu tow ej“ — pisze M ickiewicz, w re- w olucyi zaś tej w id ać obalenie id ei orleanizmu, a powrót do id ei wolności narodów“.

Częściej jednak, niż o lutowej, wspom ina M ickiew icz o rew olu ­ cyi z dn. 15 maja, w której jednak nie kierujące nią hasła reformy społecznej w idzi, tylk o pierwiaski narodowe, ruch, popierający sprawę u ciśnionych narodowości. „Przyczyną 15 maja b yła dążność ludu francuskiego do braterstw a, do powszechnej solidarności narodów“ , (str. 65) m ówi M ickiew icz, a w innem m iejscu jeszcze silniej, jeszcze wyraźniej podkreśla powód, który go czyni stronnikiem rew olucyi majowej : „To w im ię P olsk i cały lud Paryża został poruszony w d. 15 m aja“ (str. 97).

(4)

R ecenzye i Sprawozdania. 5 2 3

N atom iast dni czerwcowe 1848 r. — krwawa walka robotników o w arsztaty narodowe — nie w yw ołuje żadnego oddźwięku u Mickie­ w icza.

W ybór Napoleona na prezydenta napełnia M ickiewicza nadzieją, źe teraz Francy a pójdzie w kierunku wolności ludów i poprze walkę narodów, dobijających się samodzielności, a przedew szystkiem sprawę P olsk i. W ybór z d. 10 grudnia nazyw a „opatrznościowym“ (str. 74). „To imię oznacza: Europa w olna“ (str. 215), woła M ickiewicz. „Bo w rzeczyw istości“ — mówi w innem miejscu (str. 74) — „czy je s t rozu­ m ne prawdopodobieństwo, czy je st możliwość, b y L udw ik Napoleon zechciał, lub odważył się kiedykolw iek zesp olić z kontr - rewolucyą europejską i w ejść w to, co pp. Guizot i Thiers nazyw ali koncertem europejskim ?“

Oto są trzy przesłanki, które określają stanow isko polityczne M ickiewicza.

W sz y stk ie jeg o artyk uły pow stały w okresie od 14 marca do 15 października 1840. J e st to okres rządów Ludw ika Napoleona jako prezydenta J). M inisteryum przez niego powołane składało się z lib e­ ralnych orleanistów i katolików. W zgromadzeniu prawodawczem na 7 5 0 członków było 50 0 monarchistów ; w łaściw e stronnictwo repu­ blikańskie b yło reprezentowane tylk o przez 180 członków, którzy tw orzyli t. zw. stronnictwo g ó r y (La M ontagne).

M ickiewicz stoi po stronie tej m niejszości republikańskiej i w al­ czy tak przeciw „kom itetowi z u licy P oitiers“, t. j. lidze stron n ictw : orleanistycznego, legitym istyczn ego i katolickiego, jak i przeciw w ię­ kszości zgromadzenia narodowego. W całej tej jednak w alce (rzecz charakterystyczna) nie atakuje ani razu Ludwika Napoleona ; w ierzy w jego gw iazdę i przepełniony je s t oczekiwaniem w ielkiego czynu ze strony tego, który nosi im ię Napoleona. „Francya uczyniła w szystk o dla Ludwika Napoleona — mówi w artykule, wprost do n iego zwró­ conym — to, czego ona oczekuje od niego, winno odpowiadać temu, co dla n iego u czyn iła“ (str. 240).

P unktem przełomowym tej w alki było starcie o wyprawę rzym­ ską. podjętą przez prezydenta i prawicę katolicką celem obalenia rzeczypospolitej rzym skiej (utworzonej 9 lutego 1849), a przywróce­ nia rządów papieskich. W ówczas to G ó r a uczyniła w zgromadzeniu w niosek o postaw ienie m inisteryum za ten krok w stan oskarżenia. G dy w niosek ten został przez w iększość odrzucony, G ó r a w ydała proklamacyę, w zyw ającą do m anifestacyi przeciw w ypraw ie. M ickie­ w icz b ył stanowczo przeciwny umieszczeniu proklamacyi w „ T r i b u n e d u P e u p l e s “. Umieszczono ją jednak, korzystając z jeg o nieobe­ cności, spowodowanej chorobą. N ieudała m anifestacya pociągnęła za sobą ogłoszenie stanu oblężenia w Paryżu (18 czerwca 1849) i za­ w ieszenie dzienników stronnictwa G ó r y , m iędzy innemi również

J) Por. S eig n o b o s: „D zieje p o lity cz n e E u rop y w sp ó łcz e sn e j“ 1814— 1899. W a r sz a w a 1900.

(5)

i „ T r i b u n e d e s P e u p l e s “ . N a nowo zaczął w ychodzić ten dzien­ nik dopiero po 3 m iesiącach, t. j. 1 w rześnia 1849, w czasie, g d y zupełna porażka stronnictw a republikańskiego b yła już faktem doko­ nanym.

A rtyk u ły M ickiewicza z tej ostatniej fazy istn ien ia „T rybu ny“ przedstawiają mniej interesu. Stw ierdzają one rozkład w stronnictw ie rządzącem (str. 324) wyrażają jednak dawny k u lt Napoleona (str. 286), mimo w szystk o niezachwiany.

W krótce (d. 16 października) P olacy, należący do redakcyi, a w ięc i M ickiew icz, ustępują, składając ośw iadczenie, że „z chwilą, g d y wzbrania im się prawa bronienia ich spraw y, je s t ich obowią­ zkiem w ycofać się z w a lk i“ . — W niesp ełna m iesiąc później (d. 10 listopada 18 4 9 ) „ T r i b u n e d e s P e u p l e s “ przestała istn ieć.

Oto w n ajogólniejszych rysach charakteryzowane stanow isko, jak ie zajął M ickiewicz w wewnętrznej w alce stronnictw w e Prancyi.

N ie przechodzim y tu szczegółow o opinii M ickiewicza o innych narodowościach ; samo w yliczenie tytu łów daje wyobrażenie o ich treści. Stosunkowo najwięcej uw agi po Francyi poświęca M ickiewicz W łochom , dążącym do n iep odległości i zjednoczenia. Z w ażniejszych artykułów , omawiających spraw y w łosk ie w ym ieniam y : „M azzini“ „W łochy nie mają p ien ięd zy“ , „Odpowiedzialność króla K arola A l­ berta wobec ludu w ło sk ieg o “ , „Stan sił m oralnych i m ateryalnych W łoch rew olucyjnych “, „Dyplom acya reakcyjna i sprawa w ło sk a “, „R epublika rzym ska“ . W zw iązku z tem pozostają spraw y kościelne omówione w artykułach: „Rzym i katolicyzm urzędow y“ , „Pieniądz św . P iotra“ , „Pius I X “ .

D o W ęgrów odnosi się entuzyastyczna odezwa, w ydana w cza­ sie w ojny w ęgierskiej (niepew ne jednak, czy napisana przez M ickie­ w icza). O Niem czech pisze M ickiewicz w trzech artykułach : „N iem cy ośw iecone przez F ran cyę“ (o w p ływ ie rew olucyi francuskiej 1848 na N iem cy) „N ow y w ładca N iem iec“ (o w yborze króla pruskiego na cesarza N iem iec przez parlament frankfurcki), oraz w „P olityce ogól­ n ej“ (str. 264), w której omawia upadek rew olucyi w Niemczech. O R osyi w artykułach p. t. „ R o sy a “ i „M anifest cara ro sy jsk ie g o “ . W ostatnich artykułach zajmuje się sprawą T urcyi; w ym ieniam y tutaj: „Opór T urcyi w obec gróźb rosyjsk ich “ , „Konflikt m iędzy Ro- syą a T u rcyą“, „Groźby austryacko-rosyjskie przeciw P orcie“.

N asuw a się w końcu jed na k w estya, k w estya podsuwanego M ickiew iczow i w ostatn ich czasach przez niepow ołanych interpreta- tatorów socyalizm u. W św ietle w ydanych artykułów w ystęp u je jasno, czem b y ł ów „socyalizm M ick iew icza“ .

Socyalizm em nazyw a M ickiew icz zgodnie z ówczesnem i w yobra­ żeniami kierunek, zrodzony w czasie rew olucyi lutowej 18 4 8 , który g ło sił hasła reformy sp ołeczn ej,— w przeciw ieństw ie do kierunku demo- kratyczno-republikańskiego, który d ążył tylko do reformy politycznej *).

(6)

R ecen zye i Spraw ozdania. 5 2 5 Niektóre wyrażenia M ickiewicza o socyaliźmie, dowodzą najle­ piej, źe m yślał on o czemś zupełnie rożnem od teg o , co dziś nosi tę nazwę. „Podstaw ą socyalizm u — mówi M ickiew icz — są uczucia religijne i patryotyczn e“ (str. 169). „Socyalizm jako zasada może b yć przyjęty tylko przez ludzi religijnych i patryotów “ (str. 175). „W zaj­ m owaniu się szczęściem przyszłem ludzkości socyaliści zap om n ieli. . . 0 politycznych warunkach istn ien ia narodowego, o racyi stan u “ (str. 27 6 ). „Socyalizm , aby się stać k iedy ludzkim, musi przedew szystkiem sta ć się narodowym , francuskim “ (str. 37 6 ).

Z tych w szystk ich zwrotów widać, jak dalekim b y ł M ickiewicz od dzisiejszego socyalizmu, którego jeszcze wówczas nie było. N ależy również zaznaczyć, źe nawet z tym socyalizmem z r. 1848 M ickie­ w icz bynajmniej się nie identyfikuje ; określa tylko jego znaczenie 1 cieszy się np., źe przy wyborach lud francuski w ybrał ze socyali- stó w ^tylko tych, którzy b y li najmniej ek sk lu zyw n i“ (str. 249).

Adam M ickiew icz w liście do Heberta określił najwyraźniej sw oje ówczesne p oglądy na socyalizm : „M ówiłeś mi Pan — pisze M ickiew icz — o informacyach, któreś Pan o mnie otrzym ał i w ed łu g których b y łb y ś Pan skłonny uważać mnie jako należącego do opinii socyalistycznej. Sądzę, że te informacye pochodzą z epoki, w której redagow ałem „ T r i b u n e d e s P e u p l e s “ . W tym czasie dawano sta le imię socy a listy w szystk im , którzy sym patyzow ali z rewolucyą lutow ą i ze sprawą postępu, nie będąc przecież związani z żadną z dawnych partyi. Lecz ja różniłem się od ówczesnych socyalistów w tern, źe widziałem w R ew olu cyi lutowej tylko drogę ku zrealizo­ waniu idei napoleońskiej. Celem propagowania tego poglądu założy­ łem , z pomocą kilku przyjaciół, „ T r i b u n e d e s P e u p l e s “ (str. 4 9 ) “ . Te słow a M ickiew icza nie pozostawiają żadnej pod tym w zględem w ątpliw ości.

To też słusznie p. W ła d y sła w M ickiew icz (najbardziej powołany do tłum aczenia idei sw ego ojca z tej epoki) broni w e w stępie (str. 51) M ickiewicza przed socyalistam i, którzy pragną go uznać za jed n ego ze sw oich.

Do w łaściw ych artykułów politycznych M ickiew icza dołączył w ydaw ca dwa tłum aczenia Emersona : „ L’ h o m m e r e l i g i e u x r é ­ f o r m a t e u r “ i „ E s s a i s u r l ’ h i s t o i r e “, z których pierw sze dru­ kowane było w odcinkach dziennika : „ T r i b u n e d e s P e u p l e s “, drugie w ydob yte zostało z archiwów Akadem ii Um iejętności w Kra­ kowie, gdzie dostało się za pośrednictw em R ogaw skiego. Oba te tłuma­ czenia w zestaw ieniu z odpowiedniem i uwagam i o Emersonie w „Kursie literatury sło w .“ są dowodem żyw ego zajęcia się M ickiewicza posta­ cią szlachetnego filozofa am erykańskiego.

W końcowym „dodatku“ podał w ydaw ca memoryał p. Bou- d e v ill’a (к erownika biura cudzoziemców w prefekturze policyi) do m inistra spraw w ewnętrznych o k w esyi polskiej. Memoryał ten (pisany, ja k przypuszcza w ydaw ca, przez J. B. O strow skiego) zawiera chara­

(7)

k terystyczn e przykłady potw ornych sądów, jakie szerzyły się w tym czasie o M ickiew iczu.

W sp om n ieliśm y tylko o zasługach p. W ład ysław a M ickiewicza jako w yd aw cy. Czyż trzeba jeszcze podnosić równie cenne, a m oże jeszcze w ażniejsze za słu g i jako komentatora dzieł ojca? Czyż trzeba cytow ać cenną „przedm owę“ do artykułów , zawierającą szereg nowych i ciekaw ych szczegółów , znakom ity w stęp do tłum aczeń Emersona, zbierający sąd y sław n iejszych pisarzy oraz sądy M ickiewicza o Einer- sonie, w reszcie szczegółow e „uw agi w y d a w c y “, znane nam już czę­ ściowo z poprzedniego w ydan ia *), tu jeszcze uzupełnione m ateryałem , jakiego dostarczyły nowo odkryte artykuły.

Praw dziw a w dzięczność ogółu należy się p. W ład ysław ow i Mi­ ckiew iczow i za tę całą pracę.

Kazimierz Jarecki.

Kallenbach Józef:

L a t a s z k o l n e Z y g m u n t a K r a s i ń ­

s k i e g o . N o w e m a t e r y a ł y . Lwów, księgarnia Polska B. Połonie-

ckiego, 1906. (Odbitka z „Muzeum“, listopad 1906) 8°, str. 2 n l.+-16.

M łodociane lata K rasiń skiego należą do epok w życiu teg o poety bodaj czy n ie najciekaw szych. Urodzajne i bogate w plon lit e ­ racki, pełne przejść i załamów, zostaw iają głębok ie ślad y w całem życiu tw órcy „Irydyon a“, a przez swój praw dziw ie n iezw y k ły b ieg w ypadków i ich rozm aitość sprawiają tę w czesną dojrzałość um y­ słow ą, która nas w podziw wprowadza i do badania poety zachęca. Zw rócił też na nie baczną uw agę prof. K allenbach w swej mono­ grafii; poświęcając najrańszym latom K rasińskiego jej część w ielką, na ten pierw szy okres jeg o życia, okres lat szkolnych, rzucił całe pęki jasn ego a dotąd niew idzianego św iatła. Mimo w szy stk o jednak ostatnie słow o tu jeszcze nie w yrzeczone; nie m yślę przez to o no­ w ych odkryciach literackich, które mogą m ieć m iejsce i powiększą jeszcze bardziej i tak już nader obfitą młodocianą produkcyę literacką poety, lecz o całym szeregu k w e sty i, jaki się tu w yłan ia i zbadania doprasza , ja k np. zaznaczony dziś zaledw ie w p ły w W alter - Scotta i O ssyana, w yjaśnienie ten dencyi do tworzenia m otyw ów pow ieścio­ w ych , zaczerpniętych z dziejów ojczystych, lecz opracowanych na modłę i miarę W alter-Scotta, czyli słow em to w szystk o, co z zaga­ dnieniem literackiem , objętem nazwą „w alterscotyzm u w P o lsc e“ , zostaje w związku i t. d.

Obecnie prof. Kallenbach, k tóry nam tę m łodość autora „P sal­ m ów “ tak inaczej przedstaw ił, niż znaliśm y ją dotąd ze studyum T arnow skiego, dodaje do jej dziejów kilka dalszych przyczynków, drobnych wprawdzie, lecz za to bardzo zajmujących. W sz y stk ie one

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zarząd ma nadzieję, że w najbliższej przyszłości Podyplomowe Studia archiwistyki kościelnej zostaną wzno- wione na wydziale Teologicznym uniwersytetu Śląskiego

żyć, że sam fakt istnienia odmiennych sposobów widzenia świata (jest to spra ­ wa aspektywności i adekwatności ludzkiego poznania) czy uzależnienia sposo ­ bu widzenia

Po zwrocie, jaki dokonał się w twórczości Chomsky ’ ego w połowie lat sie ­ demdziesiątych, jego badania koncentrują się na wykryciu struktury i zawartości gramatyki

Proszę, Panie Ministrze, prze- konać opinię publiczną, że bardzo myli się Donald Tusk, gdy mówi o Panu: zagubiony i ubezwłasnowolniony, mają- cy na swoim koncie jedną

W okresie pow staw ania sem inariów obserw uje się takie zjawisko, że w diecezji powstaw ało po kilka sem inariów w zależności od woli ofia­ rodawców, co

cisco“ könnten eine konsequente Fortsetzung von „Rodzinna Europa“ sein, wenn auch hier die Chronologie und die lineare Perspektive mit der für das Selbstporträt typischen,

Nawet jeśli nie jest w stanie kontrolować lub choćby znać wszystkich wpływających na niego czynników, potrafi jednak postępować w sposób, który przyczynia się

Nie wulgarne napisy, lecz kolorowe obrazy poświę- cone pamięci żydowskich dzieci zamordowanych w 1942 r.. Tak od wczoraj wygląda jedna ze