Tadeusz Pini
"O tragedyi Mieczysława
Romanowskiego pod tyt. "Popiel i
Piast"", Henryk Maurer, Kraków 1906
: [recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 6/1/4, 418
418 Recenzye i Sprawozdania.
H enryk M aurer
: O t r a g e d y i M i e c z y s ł a w a R o m a n o w
s k i e g o p o d t y t . „ P o p i e l i P i a s t “ . Ustęp ze studyum kryty
cznego „Mieczysław Rom anowski“. Kraków, 1906. (Osobna odbitka
ze Sprawozdania gimn. św. Jacka za r. 1905). 8° str. 43 + 3 nl.
Brak um iejętnej, w yczerpującej m onografii o Romanowskim je s t n iew ątp liw ie jedną z d otk liw ych luk w naszej literaturze naukowej. Przestarzała , anegd otyczn a rozprawa K u liczk ow skiego , kilka drob nych notatek w daw nych rocznikach czasopism popularnych , liche w ydanie „zbiorow e“, w którem autorowi „D ziew częcia z Sącza“ przy sądzono najbardziej znane w iersze M ickiew icza — to juź chyba w s z y s tk o , co ma p ogłęb ić i szerzyć znajomość tego p oety. A poeta to w ażny, bo je s t n ie tylk o niepospolitym talentem poetyckim , ale nadto w yb itn ym łączn ikiem m iędzy romantyzmem a czasam i po roku 1863 — ty p przejściow y, dla zrozum ienia prądów i rozwoju poezyi naszej bardzo w ażny.
T e g o znaczenia R om anow skiego nie m iał prawdopodobnie w m y śli p. H . Maurer, k iedy zabierał się do p isania studyum sw ego , którego u stęp o g ło sił w w ym ienionej broszurze — przynaj mniej u stęp ten n ie św iad czy o tem. A utor omawia w praw dzie to d zieło R om anow skiego, które w łaśn ie najmniej ma w sobie cech tego, co nazw ałem „typem p rzejściow ym “, ale zasadnicze pojęcie całej pracy w ystęp u je tutaj, o ile sąd zić można, d osyć w yraźnie. P . Mau rer patrzy na „Popiela i P ia sta “ n ie okiem h istoryk a literatury, ale okiem e s te ty - doktrynera , k tóry za głów n e sw e zadanie uważa „ocenę“ (!) utworu „pod w zględem a rty sty c z n y m “ (str. 18). W obec tego na zagad n ien ia historyczno-literackie zabrakło mu w rozprawie miejsca.
O m etodzie trudno w ty ch warunkach mówić, a co gorsza, nie w idać naw et jak iejś śc isło śc i naukowej w sposobie przeprowadzania rzeczy. K ied y np. autor przeprowadza porównanie odnośnych podań lu dow ych z treścią traged yi, nie przychodzi mu nawet na m y śl, źe trzebaby zagląd n ąć do kronikarzy, zbadać zaw arty tam m ateryał le gen d ow y i dopiero te źródła ze sta w ić z fabułą utw oru RoiŁanow- skiego, lecz czerpie sw e w iadom ości chyba z powietrza — bo wprost niewiadomo, na czem się opiera. W yn ikają z tego tak ie zdania, jak np. : „Panow anie P opiela przypada na czas w h isto ry i całej Słow iań szczy zn y bardzo w a ż n y ...“, gd zie o Popielu mówi się , jak o ściśle historycznej postaci.
A szkoda, bo w k ilku ustępach rozprawy zrozum ienie i odczu cie poezyi — widać, że autor m ógłb y stw orzyć całość dobrą, nawet bardzo dobrą, g d y b y um iał p o słu g iw a ć się metodą naukową.
S ty l prawie bez zarzutu.