Rok VIII.
jSależytość pocztowa uiszczona ryczałtem.
Katowice, środa 10-go mała 1933 r.
Wypożyczanie pisma u sprzedawcy jest nadużyciem.
Cena pojedynczego egzemplarza
15 Nr. 128
groszy1 T A
r ii. MLI rei
mmm lEiraaŁit’OZIEŃHIK I>OfWliCOMY SKRAWOM NAOOtOWYM i iSPOŁgCZWYM MA KREDACH ZACHÖ&HICH Redaktor naczelny: Edward Roman. Druk: Drukarnia Śląska, $p. z ogr. odp. Katowice, Batorego 2 1 Kościuszki 15, Telefon 878 I 426 Redaktor odpowiedzialny: fi en ryk Bause,1
REDAKCJA: ul. Moniuszki nr. 101 ADMINISTRACJA: ul. Moniuszki 10 Telefon nr. 303 — Telefon redakcji nocnej nr. 426 | Telefon 1698 — P. K. O. Katowice nr. 303551
REPREZENTACJA: Królewska Huta ulica Gimnazjalna nr. 39 — Telefon nr. 608
Abonament miesięczny: przez pocztę oraz w administracji @.S@ złote z doręczeniem do domu. — Rękopisów nie zwraca się.
a
Rzqd Pana Premiera Prystora zloiył dymisie na rąee Pana Prezydenta.
Warszawa. Od rana przed Zamkiem Królewskim, gdzie o godz. 12 zebrało się powtórnie Zgromadzenie Narodowe, ce
lem zaprzysiężenia nowoobranego Pre
zydenta R. P, Prof. I. Mościckiego, zgro
madziły się tłumy publiczności. Już o godz. 11.30 posłowie i senatorowie przy
bywali kolejno na Zamek, udając się do sali szambelanowej na uroczyste posie
dzenie Zgromadzenia Narodowego, zwo
łanego onegdaj przez marszałka Śwital- skiego. Przed godz. 11.45 przybyli sa
mochodami na Zamek Ministrowie, Pre
zes N. I. K. gen. Krzemiński, podsekreta
rze stanu, wojewoda Jaroszewicz i t. d.
0 godz. 11.45 przybył na Zamek P. Pre
zes Rady Ministrów A. Prystor i udał się do gabinetu P. Prezydenta R. P. Wiel
ka sala assamblowa zapełniła się. Po prawej stronie ustawionego podjum za
jęli miejsce Ministrowie, Prezes N. I. K.
Krzemiński, po lewej stronie podsekreta
rze stanu, wojewoda Jaroszewicz, dy
rektor biura Sejmu Dziadosz, dyrektor biura Senatu Piasecki. Przed podjum zajęli miejsce posłowie i senatorowie w ciemnych ubraniach. Kilku posłów przy
było w kontuśzach, posłowie włościań
scy w barwnych sukmanach ludowych.
Prócz posłów i senatorów, którzy brali onegdaj udział w wyborach Prezydenta, zauważono na sali również posła Bryłę z Ch. D. Na chwilę przed otwarciem Zgromadzenia P. Prezydent Mościcki przestąpił ze swego gabinetu do sali mar
murowej w towarzystwie prezesa Rady Ministrów oraz świty. Wśród powsze
chnej ciszy marszałek Świtalski oraz marszałek Raczkiewicz wstępują na po
djum. Marszałek Świtalski otwiera Zgro
madzenie, poczerń powołuje dwóch se
kretarzy, którzy stają po bokach podjum.
Zkolei marszałek Świtalski poprosił p.
marszałka Raczkiewieża o zawiadomie
nie czekającego w sali marmurowej elek
ta, że Zgromadzenie Narodowe oczekuje ßa złożenie przysięgi. Marszałek Racz
kiewicz udał się do sali marmurowej, po
czerń P. Prezydent Mościcki wszedł na salę assamblowa w towarzystwie mar
szałka senatu, Prezesa Rady Ministrów 1 świty. Prezydent Mościcki wstąpił na Podjum. Po lewej stronie Jego stanął Przewodniczący Zgromadzenia Nar. mar toałek Świtalski, po prawej Prezes Rady Ministrów A. Prystor. Marszałek Świ- talski zapytał Elekta, czy przyjmuje u- tząd Prezydenta R. P.? Prezydent Mo
ścicki odpowiada: „przyjmuję“. Po od
powiedzi marsz. Świtalski prosił Elekta
°_ złożenie przysięgi przed Zgromadzę- mein i wręczył Mu tekst. Wśród napię- Cla i uwagi padają słowa przysięgi:
„Przysięgam Bogu Wszechmogącemu, w
"Trójcy Świętej Jedynemu i ślubuję Tobie
Narodzie Polski na urzędzie Prezydenta Rzeczypospolitej, który obejmuję, praw Rzeczypospolitej, a przedewszysiikiem U- stawy Konstytucyjnej święcie przestrzegać i bronić; dobru powszechnemu Narodu ze wszystkich sił wiernie służyć; wszelkie zlo i niebezpieczeństwo od Państwa czujnie od
wracać; godności Imienia Polskiego strzec niezachwianie; sprawiedliwości względem wszystkich bez różnicy obywateli za pier
wszą sobie mieć cnotę, a obowiązkiem u- rzędu i służby poświęcić się niepodzielnie.
Tak mi dopomóż Bóg i święta Syna Jego męka. Amen“.
P. Prezydent R. P. po złożeniu przy
sięgi podał rotę przysięgi marszałkowi Świtałskiemu i opuścił salę, odprowa
dzany do skraju podjum przez przewod
niczącego i Prezesa Rady Ministr. Pry- stora. Uroczysty akt zaprzysiężenia skończony.
Dymisja gabinetu.
Warszawa. Wczoraj o godz. 12 od
było się na Zamku zaprzysiężenie Pana Prezydenta R. P, Zgromadzenie Naro
dowe trwało 10 minut. Obecni byli po
słowie i senatorowie, Rząd z Prezesem Rady Ministrów Prystorem i szafowie urzędów. Po uroczystości zaprzysięże
nia Rada Ministrów zebrała się na po
siedzenie, na którem uchwalono złożyć na ręce P. Prezydenta dymisję całego gabinetu. Po posiedzeniu Rady Mini
strów P. Premier Prystor udał się na Za
mek dla złożenia P. Prezydent, dymisji Rządu. P. Prezydent dymisję przyjął, powierzając . Premierowi Prystorowi i pp. Ministrom tymczasowe kierownictwo ich resortów.
Życzenia prezydenta Francji.
Warszawa. Pan Prezydent Rzeczy
pospolitej Polskiej Ignacy Mościcki o- trzymał od prezydenta Francji depeszę następującej treści: „Jest mi niezmier
nie miło przesłać Waszej Ekscelencji z okazji jego powtórnego obioru na pre
zydenta Rzeczypospolitej Polskiej naj
szczersze gratulacje i życzenia pomyśl
nego wypełnienia nowego mandatu.
{—) Albert Lebrun",
Głosy pism francuskich.
Paryż. Cała poranna prasa paryska w depeszach ż Warszawy omawia wy-*
bory prezydenta Rzeczypospolitej.
„Le Temps“ pisze: Pierwsze 7-lecie prof. Mościckiego dało rezultaty, któ
rych nie wolno nie doceniać. Polska sil
na i pewna swych sił, jest warunkiem zachowania pokoju na północnym wScho dzle Europy. Rzeczypospolita Polska wymaga bezpieczeństwa, żeby zapew
nić swą konsolidację w granicach, które jej zakreśliły traktaty. Sprawa bezpie
czeństwa jest też najpoważniejszą tro
ską narodu polskiego i decyduje o jego polityce zagranicznej.
Oświadczenie Hitlera w stosunku do Polski „Temps“» nazywa językiem no
wym i dotychczas nieznanym i wyraża zadowolenie z odprężenia polsko - nie
mieckiego, które groźbę natychmiasto
wego konfliktu odsunęło.
„Figaro“ podkreśla, iż w ostatniem 7-leciu wybitnie wzrosła powaga Polski w Lidze Narodów.
-.... . ...nim... IIIIIIMIIIIIIIIIIIIIllllllll||l||||||||||||||||||||||||[||||]||||||||||]||||l||||||||I||lllllnillllllllllllllllllllllllllF...nimi..,,,.,...
lot kpt. Skarżyńskiego
wzbudził podziw esSsgo Świata
Szczegóły lotu kpt, Skarżyńskiego.
Londyn. Kpt. Skarżyński wylądował w mieście Maceio na wybrzeżu połudn. Atlan
tyku. Miejscowość ta znajduje się w odle
głości około 460 km. od portu Natalii na szlaku powietrznym do Rio de Janeiro.
Wylądowanie nastąpiło o godz. 6,30 pop ot.
według czasu środkowo - europejskiego.
Ogółem bohaterski lotnik przeleciał bez lą
dowania w ciągu 19 godz. 30 min. dystans 3600 km.
Po zaopatrzeniu się w benzynę kpt.
Skarżyński zamierza kontynuować swój lot Kpt. Skarżyński swój brawurowy lot odby
wa nawet nie w kostiumie lotnika, a w zwykłem ubraniu marynarkowem szereg o koloru. Zabrał z sobą jedynie mięki kape
lusz i jasny płaszcz, nie zaopatrując sie na
wet w kask kolonialny.
W Paryżu o locie.
Paryż. Dotychczas jeszcze nie nade
szły tu wiadomości, kiedy i czy rozpocznie kpt. Skarżyński swój dalszy lot do Rio de Janeiro. Poranna prasa paryska podaje fakt przelotu bez żadnych jeszcze komen
tarzy, notując jedynie fakt pobicia rekordu światowego dla samolotów lekkiej kon
strukcji. Kpt. Skarżyński osiągnął dystans 3.630 kim., ostatni zaś rekord długości lotu, ustalony przez lotniczkę francuską Marie Bastle w czerwcu 1931 r. wynosił 2.976 km.
Prasa charakteryzuje zwycięstwo kpt.
Skarżyńskiego następującemi tytułami:
„Samotny lotnik na pokładzie lekkiego sa
molotu“, „Lotnik polski przeleciał Atlantyk“
„Przelot nad Atlantykiem na turystycznym samolocie“. Kilka pism podało fotografie kpt. Skarżyńskiego.
Gratulacje ministra lotnictwa francuskiego.
Paryż. Minister lotnictwa Pierre Cot wysłał do kot. Skarżyńskiego depeszę, win
szując mu zwycięskiego lotu, który przy
niósł zaszczyt lotnictwu polskiemu.
Plany kpt. Skarżyńskiego.
Rio de Janeiro. Poselstwo R. P. w Rio de Janeiro skomunikowało się z kpt. Skar
żyńskim, który przebywa w Maceio. Z u- dzielonych przez lotnika informacyj wyni-
Warszawa. Sąd Najwyższy na wczoraj szem posiedzeniu rozpatrywał skargę ka
sacyjną obrony 10 przywódców Centrole
wu, skazanych wyrokiem sądu apelacyjne
go z dnia 11 lutego br. Sąd Najwyższy po rozprawie wobec obrazy przez Sąd Apela
cyjny art. 44 Kodeksu Postęp. Karnego po
stanowił uchylić zaskarżony wyrok sądu
ka, że pO' dokładnem przejrzeniu samolotu, który dokona} tak długiego lotu bez lądo
wania, kpt. Skarżyński zamierza przybyć drogą powietrzną do Riode Janeiro. Kpt.
Skarżyński pragniea odwiedzić kolonie pol
ska w Rio de Janeiro i w Rurytybie. Wła
dze brazylijskie i towarzystwo Aeropolstal okazują lotnikowi polskiemu wszelką mo
żliwą pomoc i czynią mu możliwe ułatwie
nia. Prasa brazylijska obszernie omawia zwycięski lot kpt. Skarżyńskiego, podkre
ślając ustanowienie nowego rekordu dla sa
molotów turystycznych. Dzienniki zwraca«
ia uwagę na polską konstrukcję samolotu.
Lot do Rio de Janeiro.
Paryż. Według doniesień z Rio de Ja
neiro kpt. Skarżyński wystartował wczoraj rano z Maceio w kierunku Rio de Janeiro.
apelac. w Warszawie i przekazać sprawę do ponownego rozpatrywania temuż sądo
wi w innym składzie sędziów. Obraza art.
44 K. P. K., jak wynika z orzeczenia Sądu Najwyższego, nastąpiła z powodu nie
uwzględnienia przez Sąd Apelac. wniosku o- brony o wyłączenie jednego z członków kompletu sądzącego.
e...»il„„l,M,l,„,|||||||lll||||||||l|l|||||||||||j||||||||||||||||||[l||||||I|||||H|III,lim«3l,,l,,liM.e
Rozprawa przeciw przywódcom centrolewu odbędzie sie ponownie.
Stoiska na wyczerpani«!
Ostatni czas zgłosić udział w
24.
Informacje: Śląskie Towarzystwo Wystaw I Propagandy Gospodarczej, l_______ _____________
"Sir. 2 „Polsüa 7acfio'dn!aa z (?n?a ?0 mala 1933 r. Nr, 128
Sowiety i Niemcy.
Po przedłużeniu traktatu berlińskiego.
Komisarz spraw zagranicznych Li
twinow i ambasador niemiecki w Mos
kwie von Dirckscn podpisali onegdaj do
kument, przedłużający moc traktatu ber
lińskiego, zawartego między Niemcami a Sowietami w r. 1926. Traktat ten był dalszym ciągiem układu w Rapallo z r.
1922.
Trzeba sobie uprzytomnić, czem było Rapallo przed 11 laty w całokształcie polityki polskiej. Były to czasy o zupeł
nie odmiennym układzie stosunków na forum międzynarodowem. Stosunki mię
dzy Polską, a Sowietami znajdowały się w fazie likwidacji nastrojów, spowodo
wanych dwuletnią wojną. Był to okres, w którym zarówno Polska jak i Sowiety dopiero kształtowały swe pozycje w świecie dyplomacji po okresie wojny. I wtedy to nastąpiło podanie sobie ręki dwóch sąsiadów Polski: Niemiec i Rosji, ustrojowo właśnie przekształconych — Niemiec powilhelmowskich i Rosji poro- manowskiej — Rzeszy republikańskiej i Rosji Sowieckiej.
Wtedy też wszelkie zewnętrzne po
zory mogły przemawiać za tern, że Ra
pallo jest związkiem, którego ostrze wy
mierzone być może przeciw Polsce.
Ale od tego czasu minęło 11 lat i sto
sunki Polski z sąsiadami uległy bardzo zasadniczym przemianom. A zwłaszcza stosunek do wschodniego sąsiada. Za
ognienie, skutek wojny, poczęło ustępo
wać trzeźwej o-cenie położenia. Ekspan
sja komunizmu na Zachód, przegrodzona jakoby wałem polskim, straciła w Mos
kwie znaczenie głównego celu polityki sowieckiej. Spojrzenia Moskwy skiero
wały się raczej na Wschód. Tam po
częły się rozgrywać wypadki, najbar
dziej interesujące przywódców polityki sowieckiej.
Dziś mamy z Sowietami pakt o nie
agresji. I dziś wiemy dobrze, że my go lojalnie dochowamy, tak jak nie mamy powodu do przypuszczenia, aby Sowiety miały inne zamiary, aby w ich interesie leżało sprzeniewierzenie sie paktowi z Polską.
I dlatego też inne kroki rządu mos
kiewskiego możemy przyjmować jako wewnętrzną sprawę tego rządu. Tak sa
mo zresztą jak nie wzruszaliśmy się i nie wzruszamy nadal zasadniczą różnicą u- stroju wewnętrznego między Polska a Rosją. Uznajemy bowiem, że odrębne' zagadnienie stanowią związki między
państwowe, a co innego wewnętrzna struktura tego państwa, z którym w związek wchodzimy.
' Uświadamiamy sobie też i obecnie, że wymiana dokumentów ratyfikacyj
nych, która przedłuża ważność berliń
skiego traktatu z przed 7 laty, nie wnosi
"absolutnie nowego elementu w polityce*
rosyjsko-niemieckiej, któryby mógł nas bezpośrednio dotyczyć. Nic nowego wła
ściwie nie zaszło, a jest to tylko przedłu
żenie tej linji politycznej, która od wielu lat łączyła Berlin z Moskwą.
Ostatnio stosunki te zostały zmąco
ne wskutek rep-resyj, jakie nowy rząd Rzeszy zastosował do partii komunisty
cznej. Ale jeżeli Litwinow może się z tern pogodzić, ie represje tc są sprawą we
wnętrzną Niemiec i nie przeszkadzają układom międzypaństwowym — to tem- bardziej my nie będziemy się martwić o losy komunizmu ... niemieckiego.
Zresztą: nigdy i my nie wyrzekaliśmy się — zawierając pakt o nieagresji —
\ ...mjM'imimiiuumiiiinlllillllllllUlHIUIIIIlülIlIIIIBIIIIIlilllllllll
negatywnego ustosunkowania wobec partji komunistycznej wewnątrz Polski.
Zdajemy sobie też dobrze sprawę z
„idei manewru“ rządu berlińskiego. Zbli
żenie z Sowietami chce Hitler wygrać jako atut przeciw — Anglji, która ostat
nio tak stanowczo wypowiedziała się przeciw hitleryzmowi. Stosunki gospo
darcze angielsko-sowieckie są teraz nie
zwykle naprężone, rosyjska misja han
dlowa opuściła Londyn, rząd angielski wstrzymał import z Sowietów. Korzy
sta więc Hitler ze sposoboności, aby po-
mścić się na Anglji za potępienie przez parlament angielski nowego kursu w Niemczech, manifestując swe zbliżenie doMoskwy...
Oto istotny cel tego ostatniego mane
wru. Ale — jak już rzekliśmy — cała ta gra nic nowego, a przedewszystkiem nic niepokojącego nie wnosi w nasze stosun
ki polityczne i układy międzynarodowe.
Każdy akt o charakterze pokojowym Polska stale wita z uznaniem. Ze stano
wiska tego nie ma również i teraz po
wodu odstępować. M.
M..i„mm»inimiinllliniraillllt!lll||l||l||in|[|||||||l! IllllllIlllllIlintinilimillllMimmumimmuitilllllltltlitlllllMO»
Zycie i czyny Ignacego Mościckiego.
Przed ©bfąeiem steru Państwa na nowe siedmiolecie.
Prezydent Ignacy Mościcki urodził się dnia 1. grudnia 1867 roku w Mierz arnowie ziemi Płoc
kiej, jako syn Faustyna, b. naczelnika powstań
ców 1863 roku.
Szkolę średnią ukończył w Warszawie, a wydział chemiczny na Pofiiechnce w Rydze.
Wśród pracy naukowej na uniwersytecie ry
skim bierze żywy udział w ruchu akademickim i społecznym, mającym jako ideę przewodnią zdobycie niepodległości narodowej. Po powro
cie do Warszawy, angażuje się w czynnej pracy rewolucyjnej i wysuwa się na czoło ruchu. Śle
dzony pitóie przez władze rosyjskie, został zmu
szony do opuszczenia granic Polski w roku 1892.
Wyjeżdża wiraż z żoną do Londynu, gdzie spędza pięć lat na ciężkiej pracy zawodowej, nie przerywając kont aktu z działaczami w kra
ju i biorąc żywy udział w konspiracyjnej pracy emigracji polskiej.
W tym to czasie nawiązują się pierwsze nici współpracy z Józefem Piłsudskim.
W roku 1897 przenosi się do Fryburga w Szwajcarii na stanowisko asystenta katedry fi
zyki na tamtejszym uniwersytecie. W roku 1901 zostaje kierownikiem specjalnie utworzonego laboratorium uniwersytetu fryburskiego. Wyni
kiem tych prac był cały szereg wybitnych wy-
„I.ilimtiiiiiiiiiimiiiiiilllimlllllllllllinilllllllllllllllllllll
nalazków naukowych. Na jdomło§1 ejszym z tych wynalazków było udoskonalenie metody otrzy
mywania kwasu az°towego z powietrza i wody przy użyciu energii elektrycznej. W związku z tym wynalazkiem chemicznym było wynalezie
nie i skonstruowanie (opatentowanego wielo
krotnie) aparatu do otrzymywania tlenku azotu na drodze elektrycznej, który później udosko
nalony został przez samego wynalazcę jako piec do poddawania gazów działaniu płomienia zasi
lanego prądem zmiennym o Wysokiem napięciu.
Przy pracy nad tym piecem prof. Mościcki -skon struował pierwsze i do tej pory najlepsze kon
densatory. stosowane na wysokie napięcia,, do- konywujac w ten sposób niezmiernie cennego wynalazku dla teorii i praktyki elektrochemicz
nej. Dla budowy tych kondensatorów założona została we Fryburgu fabryka, w której zbudo
wana była największa w swoim czasie bateria elektryczna dla sitacji radiotę? egraiicznej na wie
ży EMM.
W dziedzinie studiów nad związkami azo-to- wemi konstruuje prof. Mościcki urządzenia ał>
sorfocyjine dla otrzymywania ikwasu azotowego jatonajbandziej stężonego.
W roku 1908 na podstawie tego wynalazku powstaje w Ghiipps w Szwajcarii fabryka kwa- ltlllllllllllllllilllini|ll!lllltlllllililimmimmi*n»«ii„m,,«",...
Gdynia I Górny Slask
zaimponowały przedstawicielom misji sowieckie:.
Łódź. Wczoraj rano przybyła tu sowiec ka misia handlowa, powitana na dworcu przez przedstawicieli łódzkich sfer gospo
darczych. Po śniadaniu goście zwiedzili tut.
zakłady przemysłowe. W rozmowie z przed stawicielem P. A. T. członek delegacji p.
Tamariz oświadczył, że podstawowem za
daniem delegacji jest uzupełnienie istnieją
cych braków w wymianie gospodarczej z Polska, która to wymiana powinna ulec znacznemu zwiększeniu. To co dotychczas widzieliśmy w Polsce — mówił p. Tamar in
— naprawdę nas zachwyciło. Nie mam do
statecznych słów uznania dla imponujących urządzeń Gdyni, dopiero tam poznaliśmy
jak wielkie znaczenie może przedstawiać dla Z. S. R. R. transport przez Gdynię na
szych towarów, przeznaczonych na eksport do państw europejskich. Niemniejsze wra
żenie wywarł na nas Górny Śląsk, którego przemysł, jak wiadomo, wykonuje obecnie poważne zamówienia dla Sowietów. Cho
ciaż celem naszego obecnego pobytu nie jest realizowanie tranzakcyj, to jednak po
byt ten będzie miał dla sprawy wzajem
nych stosunków wielkie znaczenie. Zebra
ne materiały i uzyskane wyczerpujące od
powiedzi na obchodzące nas pytania po
zwolą ustalić czynnikom odpowiedzialnym plan wymiany gospodarczej z Polską.
mniiiiimilliiiimiiimmiilllllllllllllllinilllHUninilllllliiuitiimiiiiiiiiiii
Ulli
Skarżyński, urodził? się w Warcie, w woj. $ódz- iKpt. pioit Stanisław
dma 1 maja 1899 roku ki cm.
Do szkól uczęszcza? w Kaliszu i Włocławku, gdzie otrzymał maturę. Jeszcze na ławie szkol
nej bra? udział w działalności P. O. W. powiatu włocławskiego.
W listopadzie 1918 noku w szereg ach P. O.
W. ’rozbraja oddziały -niemieckie, poczerni wstę
puje do 29 p. p. s. k.
W czerwcu 1919 roku, po ukończeniu szkoły Podchorążych zostaje mianowany podporucz
nikiem i odchodzi ną front.
Ranny w polni, po wyjścia ze szpitala, zo
staje oficerem werbunkowym, lecz gdy tylko IIIlIIIIIIlIIllllIB!iUlIIIIlllllUllii'i'ui'Himiiii..H,,in,,...
Telegram hołdowniczy Klubu poselskiego N. Ch. Z. P. do Pana Prezydenta Mościckiego.
Z racji ponownego wyboru Profesora Mościckiego Prezydentem Polski, wy
siał Klub poselski N. Ch. Z. P. Sejmu Śląskiego następujący telegram:
Pan Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Profesor Ignacy Mościcki
Warszawa — Zamek.
Z okazji ponownego wyboru na sta
nowisko Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Klub Poselski Narodowego Chrześcijańskiego Zjednoczenia Pracy w Sejmie Śląskim, łącząc się z całym
Narodem w szczerej radości przesyła Dostojnemu i Czcigodnemu Reprezen
tantowi Majestatu Rzeczypospolitej wy
razy głębokiej Czci i Hołdu.
Pan Prezydent Rzeczypospolitej Pol
skiej Prof. Ignacy Mościcki niech żyje!
Za Klub Poselski Narodowego Chrześci
jańskiego Zjednoczenia Pracy w Sejmie Śląskim.
Józef Witczak, prezes.
Stefan Kapuściński, sekretarz.
wraca zupełnie do sił, zgłasza się do raportu z prośbą o odesłanie na front.
W sierpniu 1920 r. w czasie bitwy warszaw
skiej, pełniąc funkcję dowódcy kompanii, zo
staje pod Berojamsnowem ciężko ranny odłam
kiem granatu w kolano.
Po wielu skoimipliikowainyoh operacjach i długich miesiącach spędzonych w szpitalu mo
kotowskim, kpt. Skarżyński może wprawdzie chodzić bez laski, ale z lekka utyka na nogę i nie jest już zdolny do stóby liniowej, pracując więc w biurach Departamentu Piechoty M. S.
Wojskowych.
Dla jego czyim ej matury, myśl o spędzeniu całego życia przy biurku, zaczyna być torturą Chcę wrócić do służby liniowej, Wybór jego pada na lotnictwo.
Nie udaje mu się łatwo zrealizować swych marzeń. Dwa razy staje ma komisję lekarską i dwa razy zostaje zdyskwalifikowamy, ze wzglę
du ma uszkodzenie kolana. Dopiero trzecia ko
misja lekarska po długich naradach i wahaniach, daje swoje placet.
Kpt. Skarżyński kończy w roku 1925 szkołę pilotów w Bydgoszczy, poczern pełni służbę w 1 pułku lotniczym w Warszawie. Ze stanowiska d-cy 12-ej eskadry przechodzi to departamentu Aeroinautyki, otrzymując referat lotnictwa spor
towego. W roku 1931 wespół z kpt. toż. obser
watorem A. Markiewiczem dokonuje najwięk
szego polskiego raid« powietrznego i pierwsze
go zarazem loiiu poza granice Europy na pol%
skim samolocie Ł2 i z silnikiem polskiej produk
cji. Za zasługi bojowe kpt. Skarżyński jest od
znaczony orderem Virtuti Militari i trzykrotnie Krzyżem Walecznych, za pracę nad rozwojem lotnictwa złotym i srebrnym Krzyżem Zasługi.
•su azotowego- i dzięki niej Szwajcaria nie mogąc w czasie wojny sprowadzać saletry chilijskiej, zdobyła w tym zafcre-si-e~zuipeiiną saimowyistar- czałn-ość.
Pomimo wielkiego umiłowania pracy nauko
wej, nie zma-jdoiwaił w niej -pro-f. M-oś-cioki pełne
go, wewnętrznego zadowolenia. Od najwcześ
niejszej młodości życie swe chciał poświęcić służbie Polski, a wiedzą swą pragnął wzbogacić swój naród, służyć nauce I przem. polskiemu.
To też, kiedy zaproponowano mu katedrę eieMroch-ęimji i chemii fjzyczn-eij ma Politechnice we Lwowie, przyjmuje ją i już latem 1912 roku przystępuje do pracy ma gruncie ojczystym.
Zarówno w pracy pedagogicznej, jak i nau
kowej zawsze ma na uwadze cel istotny — do
bro swego narodu.
W roku 1916 tworzy placówkę badawcza pod -nazwą „M-e-tan“ w-e Lwowie, przeniesioną następnie po odzyskaniu niepodległego bytu do Warszawy jako Chemiczny Instytut Badawczy, w którym pracują dziś kadry przez niego wy
szkolonych inżynierów.
W roku 1917 przy jego współudziale i pod -jago fachowem kierownictwem rozpoczyna się budowa fabryki chemicznej „Azot" w Jaworz
nie pod Krakowem, która z powodu wypadków wojennych uruchomiona została dopiero- w roku 1921 już w Polsce Niepodległej,
Jedna z największych usług, jaką krajowi, dzięki swej wiedzy oddać mógł w dziedzinie or
ganizacji i kierownictwa przemysłu chemiczne
go — to przejęcie i uruchomienie fabryki Zwią
zków Azotowych w Chorzowie na Śląsku.
Przed objęciem jej przez władze polskie, Niemcy ogołocili fabrykę z całego personelu fa
chowego oraz planów, sądząc, że w Polsce nie znajdzie się nikt, któryby mógł ją zorganizować, uruchomić i poprowadzić.
Wtedy objął ją prof. Mościcki wraz z przy
gotowanym zawczasu sztabem Inżynierów i po błyskawicznym zorientowaniu się w fabryce, uruchomił ją odrazu, a niebawem przeprowa
dził dalsze ulepszenia metod, nieznanych dotąd w analogicznych fabrykach niemieckich.
O-d drwili -powrotu do kraju, po-za -pracą -nau
kową i pedagogiczną, prof. Mościcki bierze ży
wy udział w organizacjach niepodległościowym a kiedy w roku 1917 praca niepodległościowa znowu schodzi w podziemia — dom pp. Mościc
kich we Lwowie jest niejako główną kwaterą
P. O. W. , . „
Rok 1926 odrywa prof. Mościckiego od je*0 umiłowanego warsztatu pracy. Wybór na "re
zydenta Rzeczypospolitej st-aw-ra przed nim ciężkie zadanie sprawowania władzy zwierzeń*
mtej w-e wł-asn-em państwie — te-m państwie, kla
re od młodości stano-wiło istotny cel jego życ a.
Przez siedmioletni okres kierowania przez niego państwem, autorytet władzy zwierzchnie]
w Polsce został wyniesiony na właściwy P°*
ziom, głęboka cześć otacza Głowę Państwa, ie"
-prezentanta Majestatu Rzeczypospolitej.
Niezmierna prostota obejścia, głęboki dein - kratyz-m, przy wysokiej kulturze, wywierają ® odparty czar na wszystkich, którzy w jakiK * wiek sposób mieli szczęście się z nim zetknąć-
Prezydent Mości-cki jest profesorem h-on-oi - wym Poliitecbn-ilk: lwowskiej, prof, zwyczai-iiy
■i honorowym Po-litechn-iiki warszawskiej, dok * rem honorowym causa wydziału ele-ktrotec £ c-zm-ego PoEtochn-te warsza-wskiej, dr. h. c. ' • -działu chemie zn-e-go Politechniki wansz., dr. - c. Po'Hite-di-nilki lwowskiej, dr. h. c. — Soto-o >
dr. h. c. — Uniwersytetu wileńskiego, dr. n. •
— wydziału prawniczego w Dorpacie Jest z życie-l-em i członkiem zwyczajnym Akad Nauk Technicznych, zwyczajnym członkiem sklej Akad-emjii- Umiejętności w Krakowie./' czujnym członkiem Towarzystwa Naiuk-ow
Warszawskiego. . ...
Prezydent Mościcki posiada nastę-pPtącc dery polski©: Wielki Krzyż Orderu
i ego“, Wielki Krzyż Orderu „Polonia Rest' . Koima-n-dorję II kl-ą-sy oirde-ru „Polowa K -ta“, Krzyż Niepodległości z Mieczami ora . reg najiważni-eijisizyich orderów cudzo ziem® 1
Tragiczne żniwo huraganu-
Nowy Jork. Tornado, który dził stan Alabama, dokonał wiei1 spustoszeń. 20 osób zostało zabity011.
Nr. 128 „Polska Zachodnia“ z dnia 10 maja 1933 r. Sfr. 3
„lo-lg ludzi Mli" aa tea.
Capstrzyk w dn u 13 mala, - Nabożeństwo. - Konkurs
modeli latających. - Komunikat Ministerstwa Kolei.
Tegoroczny obchód „Tygodnia Lo
tniczego“ wyznaczony od 14 do 21 maja rozpocznie się w stolicy Wojew. Śl. w Katowicach, już w sobotę, co obwie- gzczone zostanie capstrzykiem, złożo
nym z orkiestr wojskowej, policyjnej i kolejowej przy współudziale oddziałów p. W., policji, straży pożarnej, kolejowe
go PW. oraz sekcji motocyklistów Kol.
P. W., która w godzinach wieczorowych odbędzie propagandową jazdę po wszy
stkich ulicach m. Katowic.
W pierwszy dzień tygodnia lotnicze
go, dnia 14 maja, w kościele garnizono
wym w Katowicach o godz. 9.45 odbę
dzie się uroczyste nabożeństwo, podczas którego kazanie z okazji 10-lecia istnie
nia LOPP. wygłosi ks. płk. Stokowski.
Komitet Wojewódzki LOPP. uprasza or
ganizacje wojskowe, pól wojsko we, spo
łeczne i związki oraz obywatelstwo o wzięcie udziału w nabożeństwie wraz ze sztandarami. W kościele podczas Mszy św. koncertować będzie orkiestra kolejowa.
Tegoż dnia udział w propagandzie na rzecz tygodnia lotniczego wezmą członkowie zjazdu motocyklistów okrę
gu śląskiego w liczbie około 300 osób, którzy objadą wszystkie ważniejsze bśrodki Woj. Śl. propagując hasła idei
obrony przeciwgazowej i przeciwlotni
czej.
Śląski Komitet Wojew. LOPP. za
wiadamia, że dnia 20 maja o godz. 16 odbędą się na lotnisku w Katowicach za
wody modelarskie, podczas których mlo dzież szkolna zademonstruje samoloty własnej konstrukcji. Podkreśla się, iż w dniu tym żadnych imprez samoloto
wych na lotnisku nie będzie tak, iż mło
dzież może przybyć na lotnisko bez ro
dziców i opiekunów, bowiem żadne nie
bezpieczeństwo z racji ewentl. wypadku nikomu zagrażać nie może.
Zgłoszenia do udziału w konkursie modelarskim przyjmuje sekretariat Ko
mitetu Woj. LOPP. gmach Śl. Urzędu Wojew., telefon wewn. 118 oraz Sekcja Modelarska Kolejowa (p. toż. Stolar
czyk) i Komitet Miejski LOPP. Magi
strat (p. inspektor Ludwik).
Dla zwycięzców przeznaczone są bardzo efektowne nagrody, pozatem na
zwiska ich opublikowane będą w pra
sie.
Ministerstwo Komunikacji udzieliło członkom Ligi Obrony Pow. Państwa, biorącym udział w uroczystościach 10- lecia LOPP. w Warszawie w d. 14 maja następujących ulg przejazdowych: dla grup złożonych z 8 osób 33% zniżki bi-
®m . .. S\
TRILYSIN - jedyny biologiczny środek wzmacniając#włosy. » Łupież znika. Wypadanie włosów ustajó*
Włosy odrastają!
E& c&W'i
¥ EUKUTOL 6 - krem
biologiczny — ożywia naskórek, czyni skórą elastyczną, nadaje jej jedwabistą miękkość i chroni od szkodiiwych wpływów atmosferycz
nych.
Fabryka Chemiczna „Promonla", Spółka z ogr. odp., Bielsko Śl.
letów kolejowych, dla 50 osób 50% zniż
ki, dla 20 osób 60% zniżki, dla 250 osób 66% zniżki. Ulgi można otrzymać na podstawie zgłoszeń w komitetach LOPP.
Ponadto przyznane zostały na wyjazd do Warszawy zniżki 50%-owe dla osób pojedyńczych przy wykupnie biletów kolejowych powrotnych z Warszawy do miejsca zamiszkania.
Szczegółowych informacyj w spra
wie zniżek kolejowych udziela sekreta
riat Wojew. Komitetu LOPP. gmach Śl.
Urzędu Woj.
muiiimiimiiiiiiiimmiiimillllinilllllllllllllllllllllljll llllllllillillllllllllllllllllllllliiiiiiiiiuiii...
u jota Polaki vni i lasku Opolskim
Straszliwa tragedia rodziny Kubisiaków ze wsi Marchołtów wystawionej na bestialstwo hitlerowców.
Przy cierpieniach nerek, chorobach dróg pęcherza moczowego i dolnego odcinka kiszek naturalna woda 'gorzka Franciszka-Józeia łago
dzi i usuwa szybko i gwałtownie boleści przy wypróżnieniu. Zalecane przez lekarzy.
Podziękowanie.
Za liczny udział w pogrzebie śp. Florentyny Mańka żony ś. p. weterana z r. 1863, porucznika Ludwika Mańki, serdecznie dziękujemy członkom Zw. Powst. SI. z Świętochłowic, z Kolonji Grażyńskiego i Szarlocińca.
Szczególne podziękowanie składamy ks.
wik. Lokaymu za wzruszające przemó
wienie nad mogiłą matki naszej.
Synowie i córka.
W tych dniach przekroczył granicę pol
ską pod Lublińcem, 30-letni Rajmund Ku
bisiak, właściciel 7-miomorgowego gospo
darstwa w Marchołtach, wsi leżącej na Ślą
sku Opolskim w po-wiecie Kłuczborskim. — Znękany, zgnębiony, zniszczony fizycznie, moralnie i -materialnie zamieszkał u jednego ze znajomych w Lublińcu, gdzie żyje z ła
ski obcych, bowiem sam nie posiada grosza przy duszy.
Początek prześladowań.
Rodzina Kubisiaków, zamieszkała we Wsi Marohołty, znana była wszystkim jako rodzina ludzi spokojnych, pobożnych, ludzi nie zakłócających nikomu miru domowego.
Niektórzy jednak Niemcy krzywem okiem Patrzeli na rodzinę, nie mogąc Kubisiakowi Rajmundowi oraz jego ojcu Karolowi Kubi
siakowi zapomnieć ich pracy na rzecz Pol
ski w czasach plebiscytu. Nigdy jednakże z tego powodu nie dochodziło do żadnych większych awantur. Kubisiak żył spokojnie
%e swą żoną oraz 7-letnią córką i swym bia-tem 22-letnim Teodorem. Rodzice Kubi
siaka, staruszkowie mieszkali we Wierz
chach. Codzienna praca na roli, absorbowa
ła ich całko-wicie, a szare codzienne życie opromieniało rodzinne szczęście oraz świa
domość, że wkrótce rodzina sie powiększy.
W styczniu jednakże od zachodu poczę
ła nadciągać groźna chmura... niemieckiego szowinizmu, rozbudzonego przez hitlerow
ców.
Zaczęło się od drobnych docinków, kłó- awantur i zaczepek stosowanych syste
matycznie przez Niemców oraz renegatów, wśród których znalazł się również i teść Kubisiaka, renegat Kołodziej.
Zamordowanie Teodora Kubisiaka.
Szykany wzrastały z dnia na dzień. —
"baz z rozpętaniem szału przedwyborcze- g0 ze strony hitlerowców, pogłębiać się po- częło pasmo- udręczeń rodziny Kubisiaków, zamieniając sie. w wielka gehennę cierpień 1 %ześ-ladowań.
Hitlerowcy postanowili zniszczyć zu- Pcłnie Kubisiaków i zabrali sie do tego ze
*naną, niemiecka, godna lepszej sprawy 'Systematycznością. Grupa renegatów, pro
wadzona na pasku zwyrodniałych hitlerow-
«?w, poczęła obserwować tryb życia Ku
biaków, czyhając na moment korzystny 10 zadania zdradzieckiego podstępnego cio-
«U,
. ł o-to w nocy z 2 na 3 lutego nadarzyła .9 okazja/ Brat Kubisiaka, 22-letni Teodor, iJWił wówczas u swej narzeczonej Marty ar-ksowskiej w Wąsicach. Hitlerowcy za- aui się na Teodora Kubisiaka i na powra- Jącego do domu napadli. Kubisiak padł uPetn na miejscu. To strzał oddany z rak cJJ®2ata Góry, robotnika dworu w Wąsi-
c« przeciął pasmo młodego życia.
Ciekawy rzecznik sprawiedliwości w państwie „bojaźni bożej“.
Wiadomość o śmierci swego brata prze
jęła Rajmunda Kubisiaka rozpaczą. La
mentom całej rodziny nie było końca. Zroz
paczony Kubisiak, wiedząc dokładpie w ja
kich okolicznościach zginął jego brat i kto był jego morderca, postanowił zapukać do wrót sprawiedliwości.
Udał się do- prokuratora w Kluczborku, opowiedział mu przebieg zajścia, i okolicz
ności, jakie towarzyszyły śmierci brata, podając świadków, lecz, o, ironio losu, z ust rzecznika sprawiedliwości „państwa bojaźni bożej“ usłyszał odpowiedź, która zamknęła mu usta. Prokurator odpowie
dział, iż nic nie może mu pomóc i doradził mu, aby wyprowadził się wogóle ze Śląska Opolskiego. Na tern zakończyła się inter
wencja u prokuratora, który nie ruszył na
wet palcem, by ukarać winnych.
Zemsta hitlerowców.
Zgnębiony, zgryziony powrócił Kubisiak do swej zagrody. Ciężka walka o byt, sta
łe szykany ze strony Niemców, tragiczny zgon brata i „niemiecka sprawiedliwość“
omal że go z nóg nie zwaliły. Nie poddał się jednakże skrajnej rozpaczy... Żona. spo
dziewając się wkrótce przyjścia na świat dziecka, oraz córeczka, jego jedyne pocie
chy. zwróciły jednak jego ponure myśli y innym kierunku. Twarde życie powołało go do rzeczywistości.
Znów zaczęła się zwykła codzienna pra
ca. uorzykrzama stałem! szykanami niemiec kiemi.
Hitlerowcy, dowiedziawszy się, iż Kubi
siak interweniował u prokuratora, postano
wili się zemścić. Zemsty dokonali już po
zwycięskich wyborach. W nocy z 9 na 10 marca b-r. 10 hitlerowców wtargnęło do mieszkania Kubisiaków. Gospodarz widząc co się święci, zdołał się ukryć w stodole sąsiada. Banda, prowadzona przez rene
gata, szwagra Kubisiaka, Kołodzieja, solon- d-rowała cały dom, lecz nie znalazłszy tego, kogo poszukiwano, odeszła.
Jak tropione zwierzę.
Od tego czasu hitlerowcy urządzali for
malną nagonkę, by schwytać Kubisiaka i go zamordować. Jak tropione zwierzę uciekał on ze stodoły do stodoły, nocował u sąsia
dów, kryjąc się w dzień, i jedynie w nocy Wymykał się chyłkiem, by się dowiedzieć o żonie i swej rodzinie.
Bestialstwo teutonów.
Wieści te nie były pocieszające. Hitle
rowcy, widząc, iż upatrzona ofiara wymk
nęła się z coraz to bardziej zaciągających się oczek sieci postanowili się zemścić na bliskich Kubisiaka.
Rozpoczął się teraz okres niesłychanej martyrologii żony Kubisiaka i ojców sta
ruszków, Karola Kubisiaka i jego żony, któ
rzy mieszkali we Wierzchach.
Do domu staruszków wpadli kilkakrot
nie hitlerowcy, urządzając rewizje oraz ka
tując do krwi oboje, chcąc od nich dowie
dzieć się, gdzie przebywa syn. Katowani nic nie mogli swym oprawcom powiedzieć, bo nic nie wiedzieli.
Żonę Kubisiaka zaczęto szykanować w niesłychany sposób, że życie kobiecie pie
kłem się stało. Powiła ona 9 kwietnia dzie
cko i od tej pory, tak samo jak jej mąż, mu
siała się tułać z dzieckiem przy piersi od wsi do wsi, ukrywając się przed hordą dy
szących zemsta barbarzyńców XX wieku.
Jakiś czas przebywała u wdowy Marksow- skiej, lecz gdy się dowiedział o tern wójt wsi, renegat Gryska, musiała te gościnę porzucić. Gryska oświadczył jej bowiem, iż nie daje gwarancji żadnej za jej bezpieczeń
stwo, oraz że dom Marksowskiej może lada chw:!a wylecieć w powietrze.
Zrozpaczona sprzedała swą ojcowiznę wraz z domem, meblami, za śmiesznie ni
ską cenę 3 tys, mkn„ których zresztą nie dostała do rąk, bo landrat nałożył jej kary z tytułu wyssanych z palca podatków w wysokości 2200 mkn. Ojcowiznę kupił jej sasiad, Jan Pawlik, lecz pieniądze zdepono
wane zostały do dyspozycji landrata.
A na zamku w Świerklańcu...
Oto krótki opis tragedii jednej rodziny polskiej. Jeszcze opis nie oddający zresztą całości tych cierpień i mąk, udręk moral
nych i fizycznych, jakie przeszła rodzina Kubisiaków.
Czy przeszła? Nie, bo we Wierzbach pozostali nadal staruszkowie Karol Kubi
siak z siwą żoną, lecząc swe rany, zadane cięgami hitlerowców i gorzko płacząc nad losem swego syna.
Co na to Komisja Mieszana?
Jest to wypadek jeden z tysiąca. Te straszne krzywdy dochodzą zresztą do wia domości polskiej opinji publicznej tylko przypadkiem, Polacy bowiem wystawieni na terror hitlerowski, milćza z obawy dal
szych, jeszcze gorszych następstw. Poda
nia ze skargami gnębionych Polaków nie maca spokoju biura Komisji Mieszanej w Katowicach. Tam zato jest dużo gorliwej pracy nad stosami skarg Niemców w Woje
wództwie. którym za wniesienie skarg na ręce p. Calondera nie grozi skrytobójczy mord czy bestialski terror.
A przecież ponoś Konwencja Genewska obowiązuje po obu stronach granicy!... Po
noś miała stać się tarczą obrony nie tylko dla mniejszości niemieckiej, zasobnej, boga
tej i butnej, ale i dla mniejszości polskiej!...
Ponieważ jednak „niema“ skarg polskich
Antypolski teror hitlerowców trwa nadal.
Bestialskie znęcanie się nad bezbronnym Polakiem.
Społeczeństwo polskie przed kilkunastu dniami zaledwie wstrząśnięte zostało po
nura wiadomością o krwawem pobiciu 3 studentów Polaków we Wrocławiu. Wy
padki tego rodzaju mnożą się jednak stale.
Oto przed kilku dniami w Borkach na Ślą
sku Opolskim bojówka hitlerowska doko
nała znowu bestialskiego napadu na człon
ka miejscowego1 Tow. Śpiewu Jana Gün
thern. Bezbronnego Polaka wciągnięto do domu hitlerowskiego, gdzie wśród okrzy
ków „Das ist ein verfluchter Pole — haut den Polen“ („To jest przeklęty Polak — bić Polaków“) zbito go do nieprzytomności.
Bestialskie to znęcanie trwało przeszło 4 godziny. Całe ciało Güpthera jest sine i pozbawione jest ludzkiego wyglądu.
Nowy napad na dom Polaka.
Przed kilku dniami w Małych Borkach na Śląsku Opolskim dokonano napadu na dom Polaka Wincentego Szklorza, demolu
jąc częściowo dom.
0
Tani sezon
w JaslrzeblM Zdroju.
Leczyć się, gdy to potrzebne, wypocząć, cd jest zawsze niezbędne po pracy całorocznej —«
oto nakaz chwili. Ale — czasy są ciężkie, z pie
niędzmi trzeba się liczyć, przeto program ku
racji lub wypoczynku musi oparty być na jak najściślejszym obrachunku. Wydać mało, a zy
skać dużo na zdrowiu — to hasło tysięcy kura
cjuszów i urlopowiczów. Są w naszym kraju uzdrowiska, łączące wszystkie cechy taniości a zarazem wygody, komfortu, kultury. Takiem uzdrowiskiem jest Jastrzębie Zdrój, położone w pięknej okolicy podgórskiej, na Śląsku. Jastrzę
bi Zdrój, licząc się z warunkami obeonemi, wprowadziło tani, ryczałtowy sezon kuracyjny na maj lub dalsze miesiące; tak np. opłata za tygodniowy pobyt tout compris z kuracją i o- pieką lekarską rozpoczyna się puż od sumy 185 złotych. Idealne wprost warunki klimatyczne, terenowe oraz piękne położenie sprawiają, że w Jastrzębiu Zdroju czuć się będzie dobrze zaró
wno kuracjusz jak i zdrowy, szukający wypo
czynku oraz rozrywek, których nie brak na miejscu.
więc w oczach Komisji Mieszanej wszystko jest widocznie „w porządku“! Polacy wzię
ci za gardło uzbrojoną łapą hitlerowska o obronę wołać nie mogą, a zatem jej „nie potrzebują“!?.«
Str. 4 „Polska Zachodnia" z dnia 10 maja 1933 r. Mr. 128 V
Z rzemiosłem Śląskiem na Targi Poznańskie.
Spostrzeżenia i wrażenia specjalnego wysłannika „Polski Zachodniej“.
(Dokończenie).
Poznań, 8 maja.
Ranek 7 maja. Horyzont nad Poznaniem przesłonięty chmurami. Niechybnie spadnie deszcz. I spadł, krótki ale rzęsisty. Wraz z przejaśnieniem się i ukazaniem słońca. — Poznań wystąpił w całej swej krasie mia- sta-ogrodu na wiosnę. Wiosna tu jednak wcześniej przyszła aniżeli do nas na Śląsk.
Wyjeżdżając z Katowic widzieliśmy, że drzewa zazieleniły się, a kilka godzin pó
źniej widzieliśmy w Poznaniu mnóstwo drzew pełnych okwiatu, wśród którego py
szniły się kiście bzu białego.
Powoli pod hotel „Polonia“, punkt zbor
ny wycieczki — ściąga grupkami brać rze
mieślnicza. Niektóre twarze noszą na sobie ślady nieprzespanej nocy. To ci, którzy no
cy ubiegłej zbytnio hołdowali Bachusowi i zapoznawali się z tajnikami poznańskich
„MoulinRouge'öw“.
Kupą chodzą Cieszyniacy, Jedyni sta
nowią zwarta grupę i zdaleka bijąc w oczy napisem — Cieszyn.
Wyjrzało pięknie słonko i humory się poprawiły. Krótko przed godziną 10-tą na punkt zborny przybywa p. inż. Ewaryst Namysł, prezydent Izby Rzemieślniczej Po
znańskiej i prezes Narodowego Chrześci
jańskiego Zjednoczenia Rzemiosła.
Słowa Powitania i prezentacja wzajem
na, a potem gromadny odmarsz na Targi.
Poznań wie już o przyjeździe Ślązaków.
Doniosły o tern pisma poranne. I choć na tegoroczne Targi zjechało pociągami popu- larnemi wiele wycieczek, jednak Ślązacy budzą zainteresowanie. Nic dziwnego. — Wszak przez szereg ostatnich tygodni Śląsk i Pomorze był na ustach całego świata po
litycznego. Ponadto dotarły tu już wiado
mości o wspaniałych i przykładnych obcho
dach trzeciomajowych.
Nieco zamieszania przy wejściu na Tar
gi, bowiem aparaty fotograficzne puszczo
no w ruch, a każdy radby przecież być u- wieczniony na płycie, przy „Wieży Górno
śląskiej“.
„Wieża Górnośląska“! Pełna kiedyś eksponatów ciężkiego przemysłu, dziś zam
knięta na cztery spusty. Nie znalazła tego roku ta stała reprezentantka przemysłu na
szego łaski w oczach baronów przemysło
wych. Nikt nie wystawił, bo i „poco?“ Le
piej naciskać na Rząd o zamówienia, i zdo
bywać je groźba wyrzucenia reszty robot
ników na bruk.
Przechodzimy więc na właściwy teren Targów, na dawne tereny A z czasów „Pe- iwuki“. Na wstępie uderza nasze oczy dział maszyn rolniczych. Jest ich wiele i są róż
norodne. Jak nas informują, ten dział Tar
gów cieszył się dużem powodzeniem. Je
żeli hasło tegorocznych targów — „ku po
prawie“ — znalazło gdzie swój wyraz, to właśnie w tym dziale, którego obroty go
tówkowe w roku bieżącym były 50-cio kro
tnie większe, aniżeli w roku ubiegłym. Jest to objaw bardzo pocieszający, bowiem wszyscy budujemy obecnie na konsumen- cie-roinifcu.
Przystępujemy do zwiedzenia Targów źgrubsza, a potem zajmujemy się poszcze- gólnemi jej fragmentami. A więc obesłane są znacznie lepiej, aniżeli w roku ubiegłym.
Wiele firm potraktowało Targi, jako przy
pomnienie się klienteli, inne szukały odbior
ców.Wystawia także Francja, Czechosłowa
cja i Hiszpania. Bogate eksponaty francu
skiej wystawy kolonialnej, dziwnie przytła
czają sobą wiecej niż skromną wystawę Hiszpanów. Czesi wystąpili z porcelaną, galanterią i maszynami do szycia. Robili doskonale interesy.
Przemysł automobilowy wystąpił — jak zwykle — godnie. Różnorodność maszyn, do wszelkiego użytku — pociąga oko. Ce
ny — przy obrocie gotówkowym — nawet
przystępne. Sa 1 stoiska z dywanami i ma
katami. Jest ich wiele o bogatych wzorach, mile pieszczących oko. Ceny idą w tysiące.
Dość bogaty był dział meblowy.
Sam Śląsk reprezentowany był na Tar
gach słabo. Z poważniejszych firm repre
zentowana była jedynie fabryka porcelany Giesche. Odpowiedź na słaby udział Ślą
ska dyrekcja Targów znajduje... w konku
rencyjności Targów katowickich. Odpo
wiedź pada coprawda z uśmieszkiem na u- stach, stwierdza jednak fakt, że wytwórcy przywiązują pewna wagę do pojemności rynku śląskiego, nawet w okresie kryzysu.
Przybyli ną Targi Poznańskie rzemieśl
nicy śląscy nie wiele znaleźli dla siebie rze
czy ciekawych. Kilka stoisk z zakresu prac stolarskich i takaż liczba stoisk drobnego
Wydawnictwo
„Polski Zachodniej"
wspólnie z Dyr. Okręg. P. K.
organizuje wycieczkę
na Zielone Święta
do Wilna
Zwiedzanie Ostrej Bramy, zabytków Wilna, ewent.
zwiedzanie historycznych Trok. Wycieczka wy
ruszy z Katowic w sobotę dnia 3-go czerwca b. r.
około godz. 12 w południe.
Przejazd tam i z powrotem
III kl. 27 złotych, II kl. 40 złotych.
Bliższe szczegóły zapodamy w komunikatach „Polski Zachodniej“.
przemysłu metalowego. Obuwnicy — Przy
byli na Targi w dość licznej grupie — nie znaleźli nawet stoiska z dratwą i ćwieka
mi, jak sami powiadają. Przemysł obuwni
czy i skórny wcale na targach nie był re
prezentowany.
Niektórzy z obuwników, aby nie stracić okazji, zapuścili się w poniedziałek 8 maja do Bydgoszczy, gdzie poczynili zamówie
nia.
Było z tego powodu trochę rozczarowa
nia.Z Targami załatwiono się w trzy godzi
ny, poczem wycieczka rozpierzchła się po mieście. Można było znaleźć Ślązaków w ogrodach publicznych, kinach, w Teatrze Nowym na „Fräulein Doctor“, faktomonta- żu z działalności najniebezpieczniejszego szpiega wywiadu niemieckiego Anny Ma- rji Besser. Wrażenie niesamowite. Jednak najwięcej ich zasiadło przy piwie, bowiem dzień — jakkolwiek majowy — był upalny.
W poniedziałek, 8 maja wieczorem — po dniu spędzonym na zwiedzaniu zabyt
ków i muzeów Poznania do dobrze zaopa
trzonych w piwa i wina piwnic ratuszo
wych włącznie — nastąpił odjazd, przy któ
rym dworcem pozn. wstrząsały salwy okrzy ków: „Niech żyje Poznań! Niech żyje Śląsk!
Niech żyją „pyry!“ i niech żyją „pierony!“
' Szybko zapomniała śląska brać rzemieśl
nicza swym cechowym braciom z Pozna
nia częściowy zawóci sprawiony w umileniu pobytu w Poznaniu. Z dumą natomiast wspominano, że odbyta w 10-tą rocznice Izby Rzemieślniczej w Katowicach wysta
wa rzemiosła śląskiego godna była rze
miosła śląskiego, godna była rzemieślnika śląskiego, a Cieszyn i acy chełpili się zaś swa wystawa rzemieślniczo-Przemystową.
Wszystkich razem rozpierała duma, że województwo śląskie potrafi z dobrym wy
nikiem przeprowadzić na swym terenie pro
pagandę rodzimej wytwórczości, choć nie posiada za sobą tradycji Pewuki poznań
skiej.
Dobrze jest czasami naocznie skontro
lować swe poczynania z poczynaniami wo
jewódzkich sąsiadów, bo z tego i nauka i
pożytek płynie. Mer.
--- ooo---*
Odechce mu się szmuglu.
Wincenty Nierychio ujęty został 10 stycznia br. na zielonej granicy z 14 kg bibuły komuni
stycznej. Były to odezwy komunistyczne, dru- kowane w Niemczech, nawołujące do oderwania Śląska od Polski. Nierychio skazany został wczoraj przez Sąd na 8 mieś. więzienia z zali
czeniem aresztu śledczego. (Ś)
Młodociani złodzieje.
Po wybiciu szyby w oknie od piwnicy wła
mano się do kiosku Wełny Leona w Paruszow- cu, przy ul. Mikułowskiej i skradziono mu wię
kszą ilość wyrobów tytoniowych, 48 paczek ty
toniu różnej sorty, -18 papierośnic, 50 tabliczek czekolady, 2 tuz. ołówków, 6 butelek soku ma
linowego itp. łącznej wart. ok. 260 zł. W toku dochodzeń ustalono, iż włamania dokonali 15-to letni Karol Mazurek i 18-letni Wiersz Józef obaj z Paruszowca. Mazurka przytrzymano, a wspól
nik jego Jersz zbiegł 1 dotychczas nie zdołano go ująć. Skradziony towar sprawcy ukryli w lesie w Paruszowcu, gdzie został odnaleziony i oddany poszkodowanemu. (R)
Dramat w Bicetre.
Powieść.
185 (Ciąg dalszy.)
Na ich ciemnem od dwóch dni niebie zajaśniało światełko. Mieli już nadzieję, że odzyskają nareszcie drogie dziecko swoje i doznali zawodu.
Płakali więc znowu za szczęściem utraconem. Czyż zobaczą kiedy tę drogą istotę, bez której ich serca obejść się nie mogą.
Było pół do jedenastej, gdy przyby
li do Viilejiuif.
Gdy jechali do domu, spostrzegli Bo
ba, który szczekając, podbiegł ku nim i zaczął rzucać się do stopni powozu.
Zdaleka zobaczli światło we wszy
stkich oknach na parterze.
Co znaczy ta iluminacja?
Gdy następnie stanęli przed domem, otworzyli oczy zdziwione i instynktow
nie wzajemnie ujęli się za ręce dla ci
pę wnienia się, czy nie są igraszką ja
kiejś wizji złudnej.
Na progu ich mieszkania stała Ró
życzka uśmiechnięta, a za nią jak dwa Stróże anioły, z rozpromienionemi ob
liczami spoglądały na nich Cecylia i Marcela. Obie .trzymały świece w rę
kach, by oświetlić ten obraz radosny.
Na widok o-słupiałych ze zdziwienia ł szczęścia rodziców, Różyczka postą-
piła parę kroków i wyciągając ręczęta, zawołała drżącym ze wzruszenia gło
sem :
— Mamo!... Tato!... To ja!...
— Ty, Różyczko!... Ty!... dziecko moje!... zawołała Henryka, rzucając się z powozu za swym mężem.
, Pochwyciła ją za ręce, pokryła po
całunkami gorącemi, wpatrywała się w nią upojona, znowu całowała, jak gdy
by ją chciała zjeść w pieszczotach.
— Czyż to być może?... Ty, moja u- kochana, więc odzyskałam cię naresz
cie. Ach, Boże! Boże, jakaż ja jestem szczęśliwa!
— A pozwólże mnie ucałować ją! — zawołał Honarjusz niecierpliwie ocze
kujący kolei.
— Tato kochany! — wołało dziec
ko, wskakując ojcu na ręce.
Wyrzeczmy się opisu tej sceny roz
rzewnienia i radości bez końca. Wyna
grodziła ona Henryce i Honoriuszowi wszystkie przebyte -Jerpienia.
Perina, skorzystała z tego wylewu uczuć i niespo-strzeżona przez nikogo, zniknęła w cieniu.
XXXII.
Pozostaje nam teraz opowiedzieć, w jaki sposób Róża znalazła się w Ville- juif przed przybyciem rodziców.
Córki p. Hauteclair zatrzymawszy Boba u siebie, udały się po obłędzie do la sku Bulońskiego od strony Bagateli i
łąki Katelańskiej. Ale wycieczka ta by
ła bezowocną.
A ponieważ wieczór zapowiadał się pogodny Cecylia i Marcela postano
wiły powtórnie i pojechać do lasku i zbadać stronę południową, okolicę je
ziora i Longchamps aż do Boulogne. U- lokowały Boba w powozie i ruszyły.
Cecylia pogłaskała psa, ujęła drob
ną ręką jego obrożą i patrząc mu w o- czy, rzekła:
— Słuchaj mnie, Bob. Potrzeba już raz z tern skończyć. Nie możemy twego pana i twej pani pozostawiać dłużej w takiej rozpaczy. Ciąży na tobie wielki obowiązek o-dszukania Różyczki, Sły
szysz? Różyczki. Ona będzie szczęśli
wa, gdy cię zobaczy. Węsz dobrze wszędzie, nie trać jej śladu. Co, Bob?
Pies odrzekł machnięciem ogona i warknięciem potwierdzające«!.
Po drogiej stronie Sekwany Cecylja puściła Boba na ziemię.
Pies pobiegł za powozem węsząc ziemię we wszelkich kierunkach.
Zmrok tylko co zapadł. W tej chwi
li państwo Midoux wyjeżdżali z Ville- juif drogą do Fontainebleau, nie domy
ślając się, że pół godziny temu przejeż
dżały tędy Cecylja i Marcela.
O zmroku lasek Buloński jest zaz
wyczaj dość pusty. Podróżnicy parys
cy w tym czasie siedzą jeszcze w re
stauracjach i gabinetach osobnych.
Powóz Cecylii i Marceli okrążył je
zioro, minął hipodrom i wjechał w aleję Akacjową.
Nagle Bob zaszczekał głośno, pocią
gnął nosem pył na drodze i z pyskiem przy ziemi pędem puścił się przed sie
bie.
Co to jest? — zapytała Cecylia wzruszona.
Odkrył ślad — odrzekła Marcela.
, Na rozkaz Marceli stangret wypu
ścił konie i popędził za psem. Dzięki ja
snemu światłu księżyca widać go bym zdała.
Bob szczekał nieustannie.
Nareszcie zatrzymał się, zwrócił za siebie głowę, jak gdyby dla przekona
nia się, czy powóz jest blizlco i z drogi rzucił się w bok pomiędzy drzewa.
Powóz zatrzymał się w miejscu, y którem zniknął pies. Marcela i Cecylia wysiadły z powozu.
— Cóż się stało?
— Zaraz zobaczymy. .. , Bob, odkrywszy ślad Róży, pohie*
za nią do miejsca, w którem zmożon^
bezsennością nocy poprzedniej i zgn§' biona cierpieniami, zasnęła snem ka
miennym, t
,.4
Rrzucił się do niej i zaczął /iza twarz, szczekając i warcząc radośnie-
Pod dotknięciem jego języka drgnę
ła, ale ■ rozespana, nie otwierając ocz machnęła ręką by odsunąć psa.