• Nie Znaleziono Wyników

Opiekun Młodzieży 1933, R. 10, nr 11

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Opiekun Młodzieży 1933, R. 10, nr 11"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Bezpłatny dodatek do „Drwęcy

N o w e in ia s to , d n ia 6 c ze r w c a 1933,

DO DUCHA ŚWIĘTEGO

Przyjdź, Duchu święty — Boże światłości, Przynieś Twe łaski, których nam trzeba, Rozjaśń ponure — ziemskie ciemności, Wszak tylu jeszcze nie widzi nieba.

Niech wkoło światło łask Twoich płonie, Niech nikt w pomroce grzechu nie tonie !

Zstąp, Duchu święty, światłości Boże, Zstąp, Duchu prawdy — Duchu miłości Błagamy Ciebie w szczerej pokorze, Uśmierz raz walki i ludzkie złości.

1 do dobrego dodaj nam chęci,

Niech łaska Twoja wszystkich uświęci!

(2)

Zwyczaje zielsno-świąteczoe w dawnych czasach.

Niema chyba drugiego św ięta tak łubianego i popularnego, jak Zesłanie Ducha Sw. czyli Zie-

soczysta, słusznie mówi przysłow ie lu d o w e : Na Zielone Świątki

Najlepsze z krów wziątki.

M ądrość ludu, k tó ry zawsze jest ostrożny i przewidujący, uzew nętrzniła się jeszcze w innem przysłow iu :

lone Świątki. I nic dziwnego : po długiej zimie, po zmiennej pogodzie wiosennej, Zielone Świątki są jakby utrw aleniem , przypieczętowaniem wiosny.

Jako sym bol tej wiosny, rozkw itłej w pełni, od najdaw niejszych czasów aż po dzień dzisiejszy przystraja się kościoły, domy i bram y zielenią, a podłogę posypuje się tatarakiem . Młode brzózki w swej ażurowej zieleni najczęściej służą za p rzy­

branie. Ponieważ w tej porze m łoda traw ka buj­

nie już zwykle p o rasta i najbardziej je st w tedy

Do Świętego Ducha Nie zdejmuj kożucha, A po Świętym Duchu Chodź czasem w kożuchu.

Nie jest to pozbawione słuszności, bo klim at nasz często płata nam niespodzianki.

Do tradycyjnych obyczajów należą majówki, odbyw ane w drugi dzień Zielonych Świątek. Kto tylko może, ucieka z m iasta, by w śród zieleni la­

sów, pod pogodnem niebem, spędzić kilka godzin

(3)

i odetchnąć czystem powietrzem.

Tradycyjnie jednak od wieków odbywa się wycieczka w W arszawie i K ra­

kowie i zwyczaj tej oparty jest nietylko na chęci użycia w iejskiego pow ietrza, lecz na pielgrzymce do klasztoru Bielańskiego, gdzie odbyw a się do­

roczny odpust i uroczyste nabożeństwo.

K lasztor na Bielanach pod W arszaw ą w ybu­

dowany został przez W ładysław a IV. w podzięko­

waniu za odniesione zwycięstwa. Jan Kazimierz dokończył budowy w r. 1667.

Podanie głosi, że za bardzo dawnych czasów były na w zgórzach tych nad W isłą knieje nieprze­

byte, w których pełno było zwierza wszelakiego, żubrów, turów i jeleni. Możni panowie często też urządzali tam polowania. Na jednem z takich polowań książę mazowiecki Kazimierz, zapędził się za zwierzem i odłączył się od reszty myśliwych.

Długo błądził, a nie mogąc, znaleźć reszty tow a­

rzyszy, w drapał się na górę i zasnął pod drzewem.

Gdy się przebudził, ran ek w stał już w łaśnie nad lasem . W tern u słyszał książę śpiew pobożny, w oddali. Zdumiony idąc za tym głosem , znalazł pustelnika, k tó ry w ybudował sobie k a ­ pliczkę na szczycie góry i żył tam, żywiąc się ty l­

ko korzonkam i, a czas pośw ięcając modlitwie.

Odkrycie świątobliw ego męża, w łasne cudow ­ ne ocalenie od dzikich zwierząt, które mogły śpią­

cego rozszarpać, wreszcie poezja pięknego p o ran ­ ku tak podziałały na księcia, że od tego czasu rok rocznie ze swoją św itą pielgrzym kę do kaplicy odbyw ał, a za nim poszedł i lud. Zwyczaj ten spowodował, że za czasów W ładysław a IV wybu­

dowano tam klasztor i pielgrzym ki odbyw ały się już regularnie.

Za czasów panow ania króla S tanisław a Au­

gusta w pierw szym dniu Zielonych Św iątek dro­

ga z W arszaw y do Bielan św ietny przedstaw iała widok. Zwyczajem ówczesnym udział w zjeździe na Bielanach pod W arszaw ą brali wszyscy dygni­

tarze, począwszy od króla aż do niezliczonego pospólstw a.

Damy i panowie przesadzali się w’ zbytkow ności strojów , pojazdów i uprzęży. Tylko dam y jechały w pojazdach, mężczyźni wszyscy, naw et starsi, to ­ w arzyszyli im konno. K arety poprzedzone były przez biegnących laufrów, z czapkam i przystrojo- nemi w stru sie pióra. Rozm aitość ubiorów i m un­

durów, to cudzoziem skich, to polskich, różno­

barw ne stroje pań, tłum y służby dw orskiej, h aj­

duków, etc., czyniły istotnie niezw ykle urozm ai­

cone widowisko, na k tó re cała ludność W arszawy spieszyła popatrzeć.

Król w ysłuchiw ał naśam przód nabożeństw a, następnie odwiedzał mnichów w ich dom kach i do­

piero potem zaczynała się szeroka i szumna zabawa wśród rozstaw ionych kramów, karuzeli itd., w k tó ­ rej przedew szystkiem lud brał udział.

Namioty i szałasy mogły pomieścić zaledwie dostojniejszych gości, reszta lokow ała się na traw ie lub w cieniu drzew.

Ks. Józef Poniatow ski jeździł na Bielany swą słynną karjolką lub angielską b astardą, zaprzężoną w cztery araby. W oźnica był przybrany w kam- zelkę ponsową, spodnie łosiow e i palone buty.

Oceniano ten ekwipaż na dziesięć tysięcy czerw o­

nych zł. Za K rólestw a Kongresowego napływ arystokracji na Bielany podczas Zielonych Świąt znacznie się zm niejszył. Po rewolucji w roku 1831 już tylko dorożki rodzin średniozam ożnych oraz bryczki bogatszych kupców i rzem ieślników prze­

w ażały w corso bielańskiem . Lud zaś zaczął jeździć na Bielany parostatkam i, k tó re na W iśle zaczęły kursow ać w roku 1858.

Niemniej wesoło obchodzono Zielone Świątki w Krakowie. Tam — mniej paradnie wprawdzie, bez króla i dw orskiej asysty, ale jeszcze bardziej ochoczo i licznie podążali K rakowianie na Bielany.

Jechano przew ażnie furkam i drabiniastem i, całem i rodzinami, zabierając ze sobą prow ianty, od świtu już tłoczno była za ro g atk ą zw ierzyniec­

ką. Dużo osób w ybierało się pieszo, ale często ustaw ali po drodze i dawali się namówić km iot­

kom, czyhającym na ta k ą okazję ze swemi szka- pinami. W około klasztoru w lasach aż do sk ał Panieńskich rozk ład ały się na dyw anach rodziny, szykując się na całodzienny pobyt. Mury kościo­

ła nie mogły pomieścić w szystkich w iernych, w ięk­

sza część też w ysłuchiw ała nabożeństw a pod gołem niebem wśród cudnej natury.

Potem dopiero zaczynały się atrakcje. Pom i­

mo przyw iezionych wiktuałów, kram iki nęciły oko rozm aitością tow aru. A tu karuzela albo huśtaw ka, tu sztukm istrze, uczone zw ierzęta, cyganie... Tam znów tańce na murawie, tu sk rzy ­ pek, a tam harmonja! Wszędzie chce się być, a sąsiadów w innym obozie rozlokow anych od­

wiedzić — i tak schodzi czas do zmierzchu.

W K rakow ie istniał dawniej zwyczał, dziś już zanikający, aby w Zielone Święta, podobnie, j a k w noc św iętojańską, palić beczki ze sm ołą i ogni­

ska z gałęzi i słomy. Jeszcze sto lat tem u zwy­

czaj ten kw itł w pełni i cały brzeg W isły płonął św iatłam i ognisk, rozpalonych przez włościan okolicznych. Dokoła ognisk uganiali się chłopcy i dziewczęta.

Z każdym rokiem obyczaje te i tradycje tracą na kolorycie, nie zanikają jednakże zupełnie. T ra­

dycyjna jazda na Bielany odbywa się w każde Zielone Świątki. I atrakcje pozostały niem al te sam e — kram iki, karuzele, sztukm istrze...

W szystkich ciągnie jedna magiczna siła wy­

zwolenia się z dusznych m urów m ia s ta ! W iosna !

W jaki sposób p ie karz s ta ł ssą pisarzem ?

Znany francuski pisarz nazwiskiem Fawar, był synem piekarza. Ojciec nauczył go czytać i pisać zabawką. A to w ten sposób, że pewnego dnia zaczął z giętkich pasków ołowianej blaszki wycinać jakieś znaki.

— Co tatko robi? — zapytał go m ały chłop- (zyna.

— Gram w litery — odpowiedział ojciec.

Chłopczyna zaciekaw iony prosił, ażeby go n a ­ uczył tej gry.

— Za m ały jesteś — odpow iedział ojciec, niby się w zbraniając, ale synek tak usilnie go prosił, że nareszcie się zgodził. Tym sposobem m ały Faw ar poznał litery. Po dziewięciu m iesią­

cach umiał już czytać i pisać. Ojciec Faw ara był bardzo w esoły i dowcipny, zagniatając ciasto i nakładając je w formy, u kład ał bardzo łatwo piosenki i w ierszyki. Dla nauki syna spisyw ał wierszem i śpiew ał na nutę znanych piosenek za­

sady religji i moralności. H istorję narodow ą tak-

(4)

że podaw ał mu w zgrabnych i łatw ych w ierszy­

kach i piosenkach, tak, że malec bardzo prędko, bawiąc się, nauczył się początkow ych wiadomości.

W siódmym roku oddano go do szkoły, ale ojciec o debrał go stam tąd w krótce i postanow ił wykie- row ać na piekarza. Chłopiec w ielką chęć odczuwał do nauki i naw et próbow ał sam pisać wiersze.

Ojciec nie przeszkadzał mu w tern, tylko pod w a­

runkiem , żeby nie zaniedbyw ał rzem iosła piek ar­

skiego. W rócił znowu do szkół, ale i tym razem nie mógł ich u k o ń czy ć; ojciec um arł nagle, trzeba więc było porzucić naukę, a objąć zarząd piekarski.

Zajęcia rzem ieślnicze nie przeszkodziły Fawa- row i w pracy naukow ej, w wolnych chw ^ach uczył się i pisał. Bogu tylko wiadomo, ile pierw szych jego prób pisarskich poszło w ogień. W reszcie doszedłszy do lat dw udziestu, piekarz-poeta po­

słał jeden, ze swych utw orów na konkurs i dostał nagrodę.

Zachęcony tern powodzeniem, napisał do te ­ atru sztukę, k tó ra przedstaw iona w teatrze bardzo się wszystkim podobała.

W pierwszym dniu przedstaw ienia tej sztuki, Faw ar, powróciwszy do domu, zastał duży i kosz­

tow ny obstalunek ciast.

Otóż pan pisarz zrzuca z siebie eleganckie ubranie, zawiązuje biały fartuch, w kłada na g ło ­ wę białą czapkę k u ch arsk ą i dalejże do zarabiania ciasta. Zaledwie rozczynił m ąkę, jakiś powóz za­

trzym ał się przed sklepem , a z powozu w ysiadł bogato ubrany jegomość, k tó ry życzył sobie po­

mówić z panem pisarzem , k tó ry napisał nową sztukę do teatru.

Faw ar zaw stydził się i nie chciał, aby go poznano w ubiorze piekarza. Powiedział więc owemu panu, że jest term inatorem i że zaraz przyw oła pana Faw ara, co, rzekłszy, poszedł do są­

siedniego pokoju i zaczął się co żywo przebierać.

Zapom niał biedak, że w ścianie, przedzielającej ten pokój od sklepu, było okienko i że tym sposobem nieznajom y mógł widzieć jego postępek. To też kiedy Faw ar wyszedł, nieznajom y ledwo nie p a r­

sknął śmiechem.

Jednakże udając, że go nie poznał, r z e k ł:

— Nazywam się Bertin, ponieważ jestem b o ­ gatym , lubię przychodzić z pomocą ludziom pracy, a zwłaszcza młodym pisarzom i artystom . Zam ie­

rzam urządzić dla mojej żony wielkie przedstaw ie­

nie, na którem mają się znajdować znakom ite

osoby. Chcesz pan zająć się tą uroczystością ? Jeżeli zgodzisz się, zaręczam panu, że nie pożałujesz tego.

Faw ar przystał niechętniej, lecz gdy go pan B ertin natychm iast chciał zabrać ze sobą, piekarz przypom niał sobie obstalunek, którego nie mógł zaniechać. P rosił więc o zwłokę.

W tedy p. Bertin powiedział, uśm iechając się figlarnie :

— Może pana zastąpi ów term inator, którego widziałem, w szedłszy tu, a k tó ry w ydawał mi się bardzo roztropnym chłopcem.

Fawar, widząc się złapanym , w ybuchnął g ło ś­

nym śmiechem, p. Bertin uściskał go serdecznie.

Faw ar nie opuścił jednak piekarni, dopóki mu p. Bertin nie przysłał swoich dwuch kucharzy, którzy za niego upiekli ciasto.

Odtąd los Faw ara zmienił s i ę ; porzucił piekar- stwo, a zajął się wyłącznie pisaniem, co mu przy­

niosło zadowolenie i sławę.

i* C

Z adanie k o n ik o w e uł. T adeuszek W.

Wie imię ła od Wis rza dzej Ka Z ną cia li Niż za dzi zi włoś ny pom mie ny San mie do rza Bie la Prę.

Z powyższych sylab utw orzyć 2 wiersze.

Zagadka.

Któż to je st ta k i?

Pracuje dla smaki, Mógłby kim innym być, Bo bez niego można żyć.

a a a a

i i t t

r r w w

n n" n k

K w adrat m a g iczn y uł. Słowiczek.

Z liter, podanych w kw adracie, ułożyć 4 w yrazy jednakow e, czyta­

ne w kierunku poziomym i pio­

nowym.

Z n a c z e n i e w y r a z ó w : 1. Gra w karty.

2. Postać mitologiczna.

3. W nętrze kościoła.

4. Środek leczniczy.

R o z w iąz an ie

k rz y ż ó w k i z N r.

9.

n ad esła li: Balladyna, Echo z za gór, Myśliwy z nad Drwęcy, P at i P atachon z Lubawy, S tały czytelnik.

— Antosiu ! Za to, żeś był grzeczny, otrzymasz nagrodę.

Pokazuje dziecku pieniądz i banknot. — Co sobie wybie­

rzesz monetę, czy papier?

— Niech mi wujaszek owinie monetę papierem... — za­

wołał Antoś żywo.

R o z w ią z a n ie sza ra d y . Majówka.

n a d e s ła li: Aga Bej, Balladyna, Czarna perełka, Echo z za gór, Goplana z Działdowa, H erkules, Kirgiz z pod Lubawy, Liljana, Myśliwy z nad Drwęcy, N astka i N astek, G. O-ski, P at i Patachon ] z Lubawy, Ryś, S tały czytelnik, Szaradzista, Zawi-

? sza Czarny.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Rycerstwo polskie umiało stawać na polu walki murem i okrywać się wiekopomną chwałą, potrafiło zatem i w szrankach turniejowych godnie się popisywać, jak o

Tenor przedzierzgnął się w zawodowego zbieracza znaczków, a darowany album stał się zawiązkiem dzisiejszego muzeum im.. Titta

go rządach i chciał się na własne oczy przekonać, jak się powodzi poddanym jego. Przelękniony wieśniak stał jak wryty i słowa przemówić nie

W Wielką Sobotę rezurekcja odbywa się już w południe wśród triumfalnych odgłosów trąb, gra­.. jących na

zywał się kwiecień „łżykwiatem”, a dotychczas w Serbji znana jest ta nazwa dla miesiąca marca.. Łacińska nazwa Aprilis pochodzi od

Prysły ostatnie nadzieje z chwilą, gdy załamała się nietylko siła, ale i honor narodu, gdy nietylko Kraków się poddał, ale i sto tysięcy szlachty

pierał się swych krewnych i dawnych znajomych i ciągle tylko prosił Boga, aby się rychło zdarzyła okazja, żeby mógł wywdzięczyć się ojczyźnie za te

Zamało udział ich w powstaniu na ogół jest nam znany, a przecież dla nas młodzieży żeńskiej zwłaszcza życie tych Polek to wielki przykład miłości