• Nie Znaleziono Wyników

Pomyłka gatunkowa

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pomyłka gatunkowa"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Wojciech Głowala

Pomyłka gatunkowa

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (15), 167-172

(2)

167 R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y i w alki w ybiegał ku czem uś, co leżało poza g ran icam i jego n a tu ra - ldstycznego stulecia; k u tak iem u pojm ow aniu sztuki, k tó re czyniło ją znacznie bliższą duchow i, poznaniu, «krytyce» niż «natu rze» ” .

M aria C y m b o r s k a - L e b o d a

Pomyłka gatunkowa

Bogdan Rogatko: U to p ia M ło d e j Polski. Łódź 1972 W ydawnictwo Łódzkie, ss. 232+4, 12 ilustracji.

W stęp zaw iera w ażną in stru k c ję dla czytelnika tej książki. J e st nią zdanie w skazujące „zasadniczy cel” — „cel po­ p u la ry z a to rsk i” (s. 6). In stru k c ja ta jasno określa jed y n ą p e rsp e k ty ­ wę, w k tó re j w szystkie zdania tej p ra c y pow inny zyskać zgodne z a u to rsk im i zam ierzeniam i znaczenia. Oczywiście, jest w łaśnie tak tylko p rzy założeniu, że ta in stru k cja nie je st sk u tk iem u p raw ian ej często i szeroko po w szelkich „w stęp ach ” , „w p row adzeniach” i „uw a­ gach w stę p n y ch ” — k okieterii, niezręcznie w prow adzającej m om ent oficjalnej skrom ności, sk ry w ającej n ieoficjalną nieskrom ność lub za­ pobiegającej posądzeniom o zbyt w ygórow ane am bicje. Jeśli zaś jest tak im skutkiem , to niech sobie a u to r trochę przez to pocierpi. P rz y j­ m iem y bow iem zupełnie serio i m ożliw ie konsek w entn ie to założenie, sp raw d zając książkę pod tym kątem .

„Cel p o p u lary z ato rsk i” — za ty m k ró tk im hasłem k r y ją się jed n ak w cale skom plikow ane i „ndekrótkie” m anipulacje. W ydaje się, że m ożna zbudow ać dla nich — w y starczającą n a rec en zy jn y u ży te k — teorię, k tó ra w yg ląd ałab y tak: otóż działanie p o p u lary z ato rsk ie ist­ nieje wobec dw u ró żnych typów św iadom ości i dw u obsługujących je języków , będąc ty m sam ym trzecim ty p em św iadom ości i języka, praw dopodobnie o nieco m ieszanym c h a ra k te rz e i stąd o n iezbyt d u ­ żym stopniu sam odzielności. To „istn ienie w obec” należy rozum ieć tak, że owo działanie m a na celu przybliżenie obu pozostałych języ ­ ków na teren ie w łasnego języka, k tó ry b y łby wobec tego językiem w pew nym sensie pośredniczącym . Z kolei te n „pew ien sens” jest jednakże różny w obu k ieru n k a ch , jak ie idą od działania p o p u lary ­ zatorskiego: jed en biegnie w s tro n ę języ ka potocznego tych, k tó ry ch świadom ość jest przed m iotem działania p ra k ty k popu lary zatorsk ich, d ru g i zaś w stro n ę dziedziny w yspecjalizow anej (np. nauki), k tó rej w artości m ają być popularyzow ane. A zatem od stro n y ow ej św iado­ mości potocznej pośredniczenie polega n a tak iej organizacji w ypo­ w iedzi po p u lary zato rsk iej, k tó ra b y u jm o w ała przed m iot będący w łasnością n au k i w sposób zdolny do p rzejęcia go przez język po­ toczny. Od stro n y zaś n au k i pośredniczenie to polega n a dostosow a­

(3)

niu tych przedm iotów do w spom nianego przejęcia. M am y tu więc do czynienia ze specyficzną usługą, k tó ra pow inna się c h a ra k te ry ­ zować cechą zbliżonej do potocznej zrozum iałości z jed n ej, m in im a l­ nym o dkształceniem przenoszonych przedm iotów z d ru g ie j stro ny . Te dw ie cec'hy m ogą w zajem nie na siebie n astaw ać i rozm iar ich pro­ centow ego u d ziału w całości tego typ u poczynań jest uzależniony od a k tu a ln ie pan u jąceg o obyczaju.

W ynika z tego w szystkiego, że pod w zględem stosun ku do przedm io­ tu, jak im się zajm uje, nasza dom ena nie je st dom eną sam odzielną. Ten p rzedm io t je s t p rzedm iotem już sko n stru o w an y m na inn ym ob­ szarze, w naszym w y p adk u — obszarze nau k i. Nie je st zatem pop u ­ la ry z a c ją jego k o n stru k to rk ą , czyli z n a tu r y nie p o tra fi brać w pro st

z em pirii jakichk o lw iek „p ó łp ro d u k tó w ”, aby uczynić z n ich po o kreślonych m an ip u lacjach w yłącznie w łasn y p ro d u k t. A jeszcze inaczej — jeśli ta k , to nie p o tra fi w p rost i sam odzielnie rep re z en to ­ w ać jak iejk o lw iek em p irii przed n auk ow ej.

P ra k ty c z n ie te zasady rea liz u ją się różnie w różnych p o p u lary zac­ jach i ta różność zależy praw dopodobnie od odległości istn iejącej m ię­ dzy język iem potocznym a językiem nauki. Ta odległość inaczej się przed staw ia wobec tego w hu m anistyce (jeśli coś takiego jednego istnieje), inaczej w n au k ach przyro d niczych czy m atem atyczn ych . W h u m an isty ce ta odległość jest n ajm n iejsza i to w łaśnie po w oduje wiele w n iej zaburzeń — a od stro n y język a i świadom ości potocznej w iększość pokus prostodusznych w e ry fik a c ji i na ogół — jako sk u te k — n iep ro stodu szn y ch in terw en cji. „P ro fa n o w i” obdarzonem u w y ­ łącznie tak ą św iadom ością n ig d y nie p rzy jd z ie do głow y w eryfiko w ać w p ro st fizyka czy m atem aty k a, ale zawsze m oże on czuć się w p r a ­ wie sp raw d zając hum an istę. Nie bez różnych skom plikow anych i o b iek ty w ny ch pow odów tak się dzieje, ale czasem m a się ochotę przypuszczać, że w ow ym m atem aty czn y m czy przyrodniczym od­ cięciu się od „ p ro fa n a ” je st m om ent czegoś w rodzaju znakom itego sp ry tu społecznego czy zręczności socjotechnicznej, dzięki czem u ta ­ ka n au ka m oże m ieć w zględny spokój. To je st tym bardziej p raw d o ­ podobne, jeśli się zważy, ileż podobnych do h u m an istyczny ch kło­ potów m etodologicznych, rozw ojow ych i m ery to ry czn y ch p rzeży w a­ ją te n au k i — gdyby tylko spojrzeć na nie w skali bardziej h isto ­ rycznej, nie zaś tylk o w optyce dzisiejszej euforii technologicznej. S k u tk i tej bliskości w idać zresztą nie tylko w postaw ach u ży tk o w n i­ ków św iadom ości potocznej, ale tak że w postaw ach tw órców sam ej n auki. W hu m an isty ce m am y bardzo często do czynienia z łata n ie m d ziur m ate ria łe m w yobraźni potocznej, co w litera tu ro z n a w stw ie o b ­ jaw ia się n a jw y ra ź n ie j poprzez w staw k i skrycie lu b otw arcie k r y ­ tycznoliterackie. Czasem n a w e t pod nazw ą któregoś z n aukow ych działów lite ra tu ro z n a w stw a u p raw ia się n ajczy stszą k ry ty k ę lite ra c ­ k ą św iadom ie w te n sposób w y k o rz y stu ją c w ysoki p restiż n a u k i. R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y 1 6 3

(4)

P rz y k ła d y m ożna by czerpać z działalności w ielu znakom itości w h isto rii naszej polonistycznej dyscy p liny .

Z tak im i założeniam i podchodzim y teraz do książki Bogdana R ogat­ ki. W ty m podejściu czujem y się usp raw iedliw ieni nie tylko ow ym zw ięzłym autookreśleniem ze w stępu, ale także jeszcze dodatkow o o k reślen iem p ra k ty k p o p u lary z ato rsk ic h M archlew skiego. O nich Rogatko pisze tak:

„Cykl ten (...) odznaczał się waloram i popularyzatorskimi w najlepszym tego słow a znaczeniu. Rzeczowość, żyw y i przystępny język, barwny, ale bez prze­ rostu m etaforyki styl, w reszcie w ystarczająca ilość niezbędnych objaśnień po­ partych gruntowną znajomością przedmiotu (...)” (s. 102).

W w ie lu m om entach zgadza się ta c h a ra k te ry sty k a z w yłożoną w y­ żej „ te o rią p o p u lary z ac ji” .

Bez w iększego tru d u da się w tej książce zidentyfikow ać kilka odręb­ nych ty pów zdań (choć są tu i zd ania o c h a ra k te rz e m ieszanym ), k tó ­ ry c h zw iązek au to m aty czn ie c h a ra k te ry z u je stopień jej spójności i jednocześnie poziom p o p u lary zato rsk iej poznawczości.

N ajb ard ziej c h a ra k te ry sty c z n e i najw ażniejsze ze w zględu na swój „o rg a n iza to rsk i” sta tu s są tu zdania, k tó re w sposób bardzo w y razi­ sty i jedno zn aczny dok o nu ją w artościow ania opisyw anych zjaw isk, p rzed e w szystkim wobec skali p rzy datności tych zjaw isk w naszej w spółczesności — najczęściej są one p rzy b ite junackim i w y k rz y k n i­ kam i. N a razie może tylko dw a p rzy k ład y : „G orzko dośw iadczonem u n aszem u pokoleniu, pokoleniu realistów nie pow inno zabraknąć n ig ­ dy p o ry w ający ch a głębokich m yśli!” (s. 215), „skazał się na n ieu ­ ch ron n ą kieskę... O by s ta ła się ona p rzestro g ą przed w ięzieniem po­ tężnej i tw órczej m yśli w zb y t egocentrycznej jaźni!” (s. 33). Zdania tego 'typu — częste, choć celowo w y b ra liśm y tu n a jja sk ra w ie j błysz­ czące tem p e ra m en te m a u to ra — ze w zględu na swą siłę w arto ściu ­ jącą o rg an izu ją, n a d a ją k sz ta łt w szystkim in ny m zdaniom tej książ­ ki. W śród ty ch in nych zdań da się w yróżnić jeszcze takie: zdania „sp raw ozdaw czohistoryczne” , k tó re pokazyw ać m ają rzeczyw isty w ygląd opisyw anych przedm iotów , zdania cudze historyczne (po p ro ­ stu cy tacje z om aw ianych autorów ), zdania w prow adzające cudzą w izję tych p rzedm iotów (naukow ą najczęściej). Otóż in terw en cje tych chęci, k tó re o rg an izu ją Rogatce owe zdania w pro st w arto ściu ­ jące, w w ym ienionych ty p ach zdań są bardzo widoczne i nie może być inaczej. W zdaniach „sp raw o zdaw czohistorycznych” objaw ia siię to poprzez w y b ó r tylk o pew n y ch aspektów działalności om aw ianych k ry ty k ó w (do czego się R ogatko na ogół przyznaje), i to w dodatku tak ich aspektów , k tó re m ają — jak sądzi a u to r — łączność z naszym i w spółczesnym i interesam i. T ak zatem te zdania „spraw ozdaw czohi­ sto ry czn e” nie są w cale b ezin tereso w n ą i bezn am iętn ą rela cją h isto ­ ryczną: om aw iani k ry ty c y są tak konstruow ani, by mogli w m iarę jasno i k ró tk o odpow iadać na nasze p y tan ia.

(5)

Podobnie je st ze zd aniam i-cytacjam i: ich in tereso w n y w ygląd w y­ n ik a z tego, że nie m ożna n ig d y zacytow ać odpowiednio w iele tekstu (zatem pom ija się kontekst), trzeb a się posługiw ać m ontażem , c y ta ­ cje zaś n a w e t obszerniejsze trzeb a w tedy pociąć „ w y p u stk am i” (tak je s t np. w cy tacji z F eld m an a na s. 74— 75). Na nieco innej, choć i tak podobnej, zasadzie pojaw ia się tu cudza — na ogół k o n k u ren cy jn a — w izja tej sam ej rzeczyw istości, o k tó rej tra k tu je Rogatko. Ju ż we w stępie m am y zapow iedź k o n tro w ersji i zostaje ona istotnie spełnio­ na. W dość dziw ny jedn ak że sposób: do tekstów Jazow skiego, W yki, P o d razy-K w iatk o w skiej odsyła Rogatko jako do tekstów znanych, nie p rzed staw iając ich, i polem izuje z nim i jak b y w czasie ich nie­ obecności (ta obecność w skazana jest najw yżej czysto bibliograficz­ nym przypisem ). Podobnie jak w m om entach, w któ ry ch o polem ikę ju ż nie idzie: ta k skąpo in fo rm u je Rogatko np. o znaczeniu term in u „m o d ern izm ” „n ad an y m m u przez K azim ierza W ykę” (s. 202). Je śli jest tak, to te w szystkie zabiegi ap elu ją po p ro stu do czy telnik a d o ­ brze czy n aw et bardzo dobrze poinform ow anego. Tak też się dzieje n a poziom ie n iek tó ry ch obecnych w książce aluzji stylistycznych: iluż ludzi wie, do .czego alu d u je ty tu ł końcowego rozdziału S p o jrz e ­ nie wstecz? Tak też je st w końcu z niek tó ry m i szczegółam i e ru d y c y j- nym i: w staw iając np. w cy tacji z G rzym ały („w nikliw ego duszoznaw - cy ” , s. 64) in te rw e n cy jn e ,,(!)” p rzy pochw ale Pomoru O rkana, za­ kłada jego znajom ość itp. Z resztą te w szystkie m niem ania o odbior­ cy u ja w n ia ją się w pro st w takim zdaniu: „M atuszew ski należy do n a jb ard ziej znanych w naszym społeczeństw ie k ry ty k ó w M łodej

P olsk i” (s. 34). ' ‘ '

To w szystko, cośmy opisali, jest p ro ce d u rą w zasadzie n o rm a ln ą w tek sta ch o historii: i ten organizujący w pływ głów nych zdań, i za­ sada in teresow n eg o w yboru tek stó w i aspektów , i stosunek do kon ­ k u ren c ji, i w reszcie apel do w ybranego ty p u odbiorcy. Rzecz w tym jednak, jak dalece sp ójną całość stanow ią razem te m anip ulacje i ja ­ kie — p rze d e w szystkim — są te zdania organizujące. A zatem — ja k to je st u Rogatki?

Ze zdań już cytow anych i z innych, k tó re niżej, chyba dość jasno w y ­ nik a ich p ro w en ien cja term inologiczna i problem ow a — m iejscem ich narodzin jest po p ro stu i przede w szystkim w spółczesna p u b licy ­ sty k a gazetow a. S tąd w łaśnie bierze się nieostrość i niejasność za­ sadniczych w niej term inów . „U to p ia” to po p ro stu coś niem ożliw e­ go do rea liz a c ji w rzeczyw istości em pirycznej — choć może być cza­ sem „ p ię k n a ” , to jed n ak zawsze się przez t ę niem ożliwość degraduje. D ziw niej je s t z k ateg o rią „ k u ltu ry ” — n a jp ie rw oznacza ona zestaw sp raw i in sty tu c ji, k tó ry m i k ie ru je np. u n as odpow iednie m in iste r­ stw o. D latego może R ogatko bez w ah ania napisać o Feldm anie: „Za w szelką cen ę p ra g n ą ł zachow ać czystość rąk. A gdzież indziej m ożna było znaleźć lepsze po te m u w a ru n k i niż w dziedzinie k u ltu ry , n a­

w e t gdy się o nią... w alczyło?” (s. 77) lu b p rzy Irzykow skim : „w y -R O Z T -R Z Ą S A N I A I -R O Z B I O -R Y

(6)

o b raż a ją c sobie, że z dziedziny k u ltu ry m ożna bezpośrednio przejść do życia prak ty czn eg o ” (s. 153), czy też kiedy m ówi o „p o zak u ltu ro - w ych p rzy czy n ach ” rozkładu polskiej k u ltu ry (s. 60). D opiero w szkicu o Brzozow skim m am y in fo rm ację, że k u ltu ra może obejm ow ać w szystkie elem enty ludzkiego św iata, ale m a to ten skutek, że ju ż nie bardzo wiadomo, jak ten term in fu n k cjo n u je w szkicu podsum ow u­ jącym . W nim bow iem pisze się znów o „w artościach k u ltu ro w y c h ” jak o „w artościach dla człow ieka n ajisto tn ie jszy c h ” (s. 215) lub w p ro w ad za się podział na „ideę” i „ k u ltu rę ” (term in „ideow o-kul- tu ra ln y ” n a s. 216).

Do tego m ożna dołączyć jeszcze k ilk a innych kategorii: „społeczny” („S taw iając na pierw szym m iejscu sp raw ę osobowości tw ó rcy o g ra ­ niczano ty m sam ym zasięg społecznego oddziaływ ania szituki” , s. 211), ..m etafizy czn y ” , „ k ry ty k a ” („Obok sztuki rów nie doniosłą (...) rolę w yznaczał Brzozowski k ry ty c e a rty sty c z n e j. W ynikało to stąd, że k ry ty k a stanow iła podstaw ę jego m etody filozofow ania” , s. 190), „e ty c z n y ” (,,etycznego — bo twórczość jego w y ra sta ła z głęboko em o­ cjonalnego stosunku do rzeczyw istości, z dośw iadczeń w łasnego ży­ cia” , s. 197), „in d yw idu alizm ” itd.

Ta p ro w en ien cja u jaw n ia się też na poziom ie problem ow ym : d late ­ go w łaśnie wszędzie szuka Rogatko problem u k u ltu ry m asow ej (w szkicu o K rzyw ickim k u ltu ra m asow a to „ k u ltu ra w sp óln a” , s. 95— 96), dlatego rozdziela dzieła na stro n ę a rty sty c z n ą i in te le k tu a ln ą (szkic o Przybyszew skim , s. 26), m o ty w uje ocenę zjaw isk in n y m i zja­ w iskam i późniejszym i („jak w ykazała h isto ria ” ). D latego też w przę- ga się i n aiw n y dom ysł (np. czy m łody M archlew ski in tereso w ał się sztuką), i dość w ątpliw e k ateg o rie psychologiczne (jak „n ie to w a rz y - skość” czy „zaściankow ość p sy chik i” przy Irzykow skim ). D ziw na więc w yziera zza tego nie tylko przeszłość, k tó rą R ogatko sądzi, ale także i teraźniejszość, w im ię k tó rej Rogatko sądzi. Je st ona zesta­ w em k ilk u hasłow ych problem ów , istn ieją cy c h w d od atku w pew nej od siebie osobności. D latego może żywość w spółczesną O rtw in a m o­ tyw ow ać w ten oto sposób, że w ,,naszej epoce” także o d n ajd u jem y „echa heroicznego tragizm u i idei jedności w szechludzkiej, te a tru m o n u m entalnego i patosu codzienności, m itotw órczej roli sztuki i k ry ty k i filozoficznej (...)” (s. 61).

Je śli te ra z przypom nim y sobie naszą „teorię p o p u lary z ac ji” i p rz y ­ m ierzy m y do pow yższych stw ierdzeń, to okaże się, że w książce Ro­ gatk i m am y zdecydow anie tylko jed en język. P raw ie k o n sek w en tn ie w ygląda on tak, jak to opisyw aliśm y, i jed y n y m odstępstw em jest tylko tu i ówdzie ów apel do odbiorcy dobrze poinform ow anego. Ale i ta konsekw encja, i ta n iekonsekw encja św iadczą o tym , że nie jest to książka p op u lary zato rsk a (zbliża się do takiej może w szkicu o Brzozowskim ). G dyby tak było, to R ogatko p o p ularyzo w ałby w ła s­ ną w izję m łodopolskich problem ów sk o n stru o w an y ch językiem , k tó ry je s t jednocześnie w łasnością dom niem anego odbiorcy p ra k ty k p o ­

(7)

pularyZ atorskich. Z am iast zatem zm ieniać w pew ny m m iejscu św ia­ domość tego odbiorcy — jeszcze by się go tu u tw ierd zało w jego ję­ zyku. C zy teln ik uw iedziony językow ą sw ojskością i in fo rm acją 0 „zasadniczym celu ” został w gruncie rzeczy w prow adzony w błąd. Istotnie, pisarstw o p o p u lary zato rsk ie może używ ać z pow odzeniem ch w y tu: „chodź, pokażę ci, że p roblem y tw oje b yły żyw ym i elem en­ tam i św ia ta ci obcego” , ale zw ykle nie ciągnie się go do końca, w p ew nym m iejscu zręcznie odkład ając go na korzyść dążenia do u k a ­ zania m ak sy m aln ie obszernej w izji tego św ia ta obcego. To w szystko je st ty m b ardziej ważne, że Rogatko w konsekw encji sta je się dla w łasnej współczesności ju ż za dobry (przypochlebia się?), posądza­ jąc ją bezustannie n a serio o kuzynostw o z Brzozowskim , Irzykow ­ skim czy O rtw inem .

Ta przecząca oficjalny m zam iarom „jednojęzyczność” , rep re z en to ­ w anie w zasadzie tylko w łasnej wizji, c h a ra k te r tego języka, w ygląd w spółczesności — n a w szystko to pozw ala się m niej lub bardziej ofi­ c jaln ie w innym , niż chciałby Rogatko, m iejscu. Otóż w łaśnie: Utopia M łodej Polski, w y d aje się po p ro stu dziełkiem k ry ty czn o literack im n a istn iejący m dziś w Polsce poziom ie tego ty p u reflek sji o lite ra tu ­ rze. T rzeba by w ym agać, aby a u to r się do tego w odpow iednim m ie j­ scu odw ażnie przyznał, Choć wiadomo, że pisarstw o p o p u lary z ato r­ sk ie je s t o n ieb a tru d n ie jsz e od p rzebyw ania w dzisiejszej k ry ty c e litera c k ie j. N ależałoby tera z zatem rozpocząć in n ą ocenę tej książki — pop rzestajem y jed n ak na tym p ierw szym geście porządkującym , jak im je s t w łożenie jej z pow rotem w ro dzinny kontekst.

W ydaw nictw o Łódzkie ozdobiło tę książkę o ry g in a ln ą in te rp u n k cją , licznym i „ lite ró w k a m i” („pap u larn o ść”), a tak że grubszym i błędam i w rodzaju: K rzyw icki — „renesansow y um ysł dziewiętnastego w ie­ k u ” , „ p e rc y p u je ” zam iast „ p a rty c y p u je ” , „ n a tu ry ” zam iast „ k u l­ tu r y ” .

W ojciech G ło w a la

OLP czyli tour (Uhorizon

dwustu lat literatury polskiej

Do kogo zw raca się dzisiaj h isto ry k lite ra tu ry , jeśli chce w yjść poza fo ru m specjalistyczne? P ro blem ten staw ian o ju ż w „T e k sta c h ” p aro k ro tn ie. D obrą okazję do skonfron tow an ia go z p ra k ty c zn y m i potrzeb am i naszego życia stw arza m on u m en taln a p u ­ b lik acja zbiorow a In s ty tu tu B adań L iterack ich — Obraz litera tu ry polskiej X I X i X X w ie k u 1.

1 Wydano już całą, czterotomową L ite r a tu r ę p o ls k ą w o kresie re alizm u i n a ­

tu r a li z m u , kończą się prace nad podobnych rozm iarów L itera tu r ą okresu M ło ­

d e j Polski, z której brakuje jeszcze drukującego się tomu IV, w druku jest

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nauczyciel: Katarzyna Hinc Przedmiot: język niemiecki Klasa: 1TAP Grupa2/2 Temat lekcji: Zeitzonen.. Wprowadzenie

Pamiętaj, aby w treści maila lub w temacie obowiązkowo napisać nazwisko ,imię oraz klasa. W razie pytań można skontaktować się poprzez mail

Nauczyciel: Katarzyna Hinc Przedmiot: język niemiecki Klasa: 1TBP Grupa2/2 Temat lekcji: Zeitzonen.. Wprowadzenie

Nauczyciel: Katarzyna Hinc Przedmiot: język niemiecki Klasa: 1TRP Grupa2/2 Temat lekcji: Zeitzonen.. Wprowadzenie

Nauczyciel: Katarzyna Hinc Przedmiot: język niemiecki Klasa: 2TE Grupa1/2 Temat lekcji: Zeitzonen.. Wprowadzenie

Przypominam ,że obowiązkowo w temacie lub w treści maila piszemy nazwisko i imię oraz klasę. W razie pytań można skontaktować się poprzez mail

„Grł. Heath poprowadził mię do brzegu, gdzie oczekiwała łódź, aby przewieźć nas na przeciwległą stroną. W ówczas nowy widok odsłonił się oczom moim, nie

Постанова про накладення штрафу, за якою стягнення штрафу проведено повністю, з відміткою про виконання