• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 2007, nr 3/4

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 2007, nr 3/4"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

U kazu je się od 1929 r.

A \ K

* i

r y

v X / V r f i

/ ' 11

m S X k < !’

W r L ~ f / J ! H i

N j - 3-4

( 662 - 663 )

www.chn.kz.pl

I S S N 0 2 0 9 -0 1 2 0 I N D E K S 35 4 62

(2)

s p i s t r e ś c i

s. 3 on redOKOil

M onika Kwiecień Pan i Przyjaciel

s. 4 Kazanie

David Medlock Wezbrane serce

s. 6 nasza wiara

Edward Czajko

Ochrzczeni w Chrystusa

s. 10 PoczqtKi Kościoła

Wojciech Gajewski Apostoł narodów

s. 13 misia „nowa naoziaia"

Piotr Karaś

Zawsze uśmiechnięty

s 1 6

Leszek Czerwiński Bezpieczna przystań na niebezpiecznej ulicy

s. 18 świadectwo

Monika Kwiecień Głos z pustyni

60-lecie odkrycia zw o jó w znad Morza M artw ego

2 i 0 3 - 0 4 / 2 0 0 7 * onn.KZ.ni

s 7 1

Johann Heinrich Arnold Wolni od grzesznych myśli Część IV

s 2 4 świadectwo

Elżbieta Ciechanowska-Vaina Mały kryminalista

s.25

Eugeniusz Gradek Właściwa postawa

s 2 B Póitca z KsiażKami

Frederick Fyvie Bruce Wziąć swój krzyż

s77

Nasz kompas

s. 2 1 nistoria

Koreańska Pięćdziesiątnica Stulecie w ie lkie g o przebudzenia

s. 30 z życia KoSclota

NASZA OKŁADKA

Paweł z Tarsu

Miesięcznik „Chrześcijanin" je s t orga­

nem prasow ym Kościoła Zielonośw iątko­

w ego w Polsce. Ukazuje się od 1929 r.

Wydawca: ARKA W ydaw nictw o i Poligrafia, ul. Bóżnicza 5 ,4 3 -4 0 0 Cieszyn

Redakcja: Monika Kwiecień - redaktor na­

czelna, Edward Czajko, Krzysztof Matuszewski - redaktor, Sławomir Kasjaniuk - design & pre press, Mariusz Jańczak - webm aster

Adres Redakcji:

ul. Sienna 6 8 /7 0 ,0 0 -8 2 5 W arszaw a, te l. i faks (22) 6 2 0 0 2 65;

e -m a il: chn@ kz.pl;

WEBsite: h ttp ://w w w .c h n .k z .p l Konto: Miesięcznik„Chrześcijanin", BZ WBK, 10 O /W arszaw a,

nr 4 9 1 0 9 0 2574 0000 0006 4400 8327 Prenumerata 2005:

k ra jo w a : roczna - 4 2 zł;

półroczna - 21 zł,

cena pojedynczego num eru - 7 zł;

z a g ra n ia n a : Czechy - 12 USD;

Europa Zach.- 2 0 Euro;

Ameryka P ł n . - 25 USD;

Ameryka Płd. i Australia - 32 USD.

Redakcja nie odsyła m a te ria łó w n iezam ó - w ionych, zastrzega sobie praw o red a g o w a ­ nia nadesłanych tekstó w oraz nie o d p o w ia ­ da za treść reklam i ogłoszeń.

(3)

na r e n a K C I i

Dóo musi umrzeć WYZNANIE WIARY

Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce

Jak dobrze poskrobać, to prawda wyjdzie na jaw. A. W. Tozer powiedział - mając na myśli chrześcijanin - że prawdziwe przekonania człowieka kryją się pod pow łoką jego doktryn religijnych i wyznań wiary. A zatem, jak zeskrobać tę błyszczącą chrześcijańską politurę, to stanie się wiadom e, co rzeczywiście siedzi w środku. Czasem wprawdzie wystarczy leciutko drasnąć, ale uwaga! Wniosek nie musi być koniecznie pesymistycz­

ny. I właśnie po to, aby taki nie był, raz po raz lądujemy w tyglu prób i doświadczeń.

Obserwując jednakże rozmaite rzeczy, jakie robi się w imię chrześcijaństwa - czy to przed wielom a wiekami i za wielom a rzekami, czy to dzisiaj i na rodzimym podwórku - można dojść do innego wniosku. Mianowicie że bez względu na to, jak prawowierne i ultrabiblijne credo haftowane bywa na kościelnych sztandarach, rząd dusz sprawują dwie proste zasady wiary.

Po pierwsze: byt określa świadomość (koń by się uśmiał na wieść, że to stwierdze­

nie się zdewaluowało).

Po drugie: cel uświęca środki.

Rzecz jasna, uogólnianie byłoby haniebnie krzywdzące. Dzięki tem u hasło „Święty Kościół grzesznych ludzi" nie przestaje być nie tylko ostrzeżeniem, lecz również w yra­

zem nadziei.

Ale jeżeli właśnie do tych dwóch punktów sprowadza się rzeczywiste wyznanie czyjejś rzeczywistej wiary, to czy mamy do czynienia z obrzydliw ym cynizmem? Czy też potwierdza to, że słuszność m iał Nietzsche?

Przedziwny to paradoks, że pom im o zupełnie odm iennych przesłanek i wniosków (w uproszczeniu: Bóg umarł, a nastał nowy, w yzw olony nadczłowiek), udręczona du ­ sza Fryderyka Nietzschego uchwyciła przebłysk ważnej prawdy: Bóg musi umrzeć. W ja ­ kimś m omencie każdy musi, sam za siebie, powiedzieć z przekonaniem, że Bóg umarł.

Im prędzej, tym lepiej. Bez tego ani rusz.

Pytanie brzmi: jaki Bóg?

Bóg fałszywych wyobrażeń, nierzadko sprawiających pozór pobożności. Ten uzur­

pator, który rości sobie pretensje do miana Boga żywego.

Bóg na miarę ambicji naszego rodu, naszej dynastii i przedsięwzięcia, których bu­

dowaniu poświęcamy wszystko (wszystkich). Bóg plemiennej zagrody, etniczny Gott- mit-uns, z którego imieniem wyrusza się na podboje i zabory.

Bóg, którego można oswoić i pozyskać do współpracy odpow iednim postępowa­

niem, przestrzeganiem określonych rytuałów (obowiązującą w tej kwestii zasadę wiary - ja k Kuba Bogu, tak Bóg Kubie - wyłożyli Hiobowi jego „pocieszyciele").

Bóg, który w zamian za odpow iednie posługi spełnia zachcianki, życzenia oraz zło­

rzeczenia.

Bóg świata, który rządzi się myśleniem magicznym, a nie wiarą, nadzieją i miłością.

Jednym słowem. Bóg ukształtowany na obraz i podobieństw o człowieka. Tego

„starego człowieka", o którym apostoł Paweł pisze, że musimy go z siebie zewlec.

Nic dziwnego, że konieczne jest narodzenie się na nowo, że musimy otrzymać nowe serce, abyśmy m ogli zacząć poznawać Boga żywego. „Serce czyste stwórz we mnie.

Boże" - m od lił się Dawid, gdy pokutow ał za to m iędzy innymi, że zastąpił Boga praw­

dziwego jakimś fałszywym wyobrażeniem i sądził, iż ujdzie mu to bezkarnie. Szczęśli­

wie, Bóg gotów jest nieustannie oczyszczać nas ze wszystkiego, co zniekształca Jego prawdziwe oblicze.

Co skrywamy na dnie serca, pod pow łoką doktryn religijnych i wyznań wiary? Cze­

go się w skrytości spodziewamy? Czego się lękamy? Hiob, ów najpobożniejszy czło­

wiek na ziemi (Hb 1,8), zdruzgotany wyznał szczerze: „to, czego się bałem, nawiedziło mnie" (3,25).

W przeciwieństwie do świata, którego mentalność wyraża Księga Hioba, my żyjemy w epoce, w której Boga spycha się do skansenu tradycji, do zaścianka zabobonu. Odkąd jakieś 150 lat temu nasz świat zaczął doświadczać przyspieszonego rozwoju techniki, raz po raz słyszymy, że Boga nie znaleziono ani przez teleskop, ani pod mikroskopem. Naj­

wyraźniej szukano nie tym i narzędziami, co trzeba. „Boga nikt nigdy nie widział, lecz jed- norodzony Bóg, który jest na łonie Ojca, objaw ił Go" (J 1,18). Ten sam, który powiedział:

Przyjdźcie do mnie i uczcie się ode mnie, że jestem ...

Wierzymy,

że Pismo Święte - Biblia - jest Sło­

wem Bożym, nieomylnym i natchnio­

nym przez Ducha Świętego, i stanowi jedyną normę wiary i życia.

Wierzymy

w Boga w Trójcy Świętej jedyne­

go, w osobach Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

Wierzymy

w Synostwo Boże Jezusa Chrystusa, poczętego z Ducha Świętego, naro­

dzonego z Marii Dziewicy; w Jego śmierć na krzyżu za grzech świata i Jego zmartwychwstanie w ciele;

w Jego wniebowstąpienie i powtór­

ne przyjście w chwale.

Wierzymy

w pojednanie z Bogiem przez opa­

miętanie i wiarę w ewangelię, w chrzest i Wieczerzę Pańską.

Wierzymy

w chrzest Duchem Świętym, przeży­

wanie pełni Ducha i Jego darów.

Wierzymy

w jeden Kościół, święty, powszech­

ny i apostolski.

Wierzymy

w uzdrowienie chorych jako znak łaski i mocy Bożej.

Wierzymy

w zmartwychwstanie i życie wieczne.

r

i

GMl.KZ.PI * 0 3 - 0 4 /2 0 0 7 I !

(4)

Image 1(130)/2005

K a z a n i a

WEZBRANE SERCE

I wszyscy przyświadczali mu, i dziwili się słowom łaski, które wy­

chodziły z ust jego, i mówili: Czyż ten nie jest synem Józefa?

Ł k 4, 21-22

Każdy, kto prowadzi własny biznes, de­

finiuje jego cele. Podobnie Kościoły i organizacje chrześcijańskie określają własną misję. „Deklaracja misyjna" Je­

zusa zawierałaby się w słowach, które przeczytał w synagodze w Nazarecie:

„Duch Pański nade mną, przeto namaś­

cił mnie, abym zw iastow ał ubogim do ­ brą nowinę, posłał mnie, abym ogłosił jeńcom w yzwolenie, a ślepym przejrze­

nie, abym uciśnionych w ypuścił na w o l­

ność, abym zw iastow ał m iłościw y rok Pana" (Łk 4,18-19).

Na samym początku nasz Pan bar­

dzo wyraźnie powiedział, dlaczego przyszedł, na czym polega Jego służba i co zamierza osiągnąć. Chcę to z naci­

skiem podkreślić, ponieważ przekona­

łem się, że w w ielu miejscach na świecie jest bardzo wielu chrześcijan - szczerze oddanych Bogu, autentycznie wierzą­

cych ludzi - którzy żyją życiem niedo- rastającym do tej jakości, jaką Bóg im przeznaczył. Żyjemy na jakim ś niższym poziom ie - nie doświadczając pełni tego, co Bóg nam ofiarowuje. Wyda­

je nam się nieraz, że pow odem są d o ­ świadczenia z przeszłości, okoliczności życia, nasze otoczenie. Musimy prze­

ciwstawić się tem u z pom ocą prawdy, która jest w Chrystusie.

Kiedy myślimy o konflikcie m iędzy Panem Jezusem a szatanem, co o p i­

suje czw arty rozdział Ewangelii Łuka­

sza, traktujem y go często jako star­

cie dwóch różnych sił. Jednak konflikt, któ ry rozgrywa się w naszym życiu, to nie starcie przeciwnych sił, lecz konflikt m iędzy kłam stwem szatana a prawdą, jaka jest w Chrystusie. Jezus pow iedział wyraźnie: „Poznacie prawdę, a praw ­ da was w yzw oli". Rzecz nie w tym , by ogarnąć prawdę umysłem. Chodzi o to, by oprzeć na niej swoje życie, aby sta­

nąć m ocno w Bożej prawdzie. W prze­

ciwnym razie jesteśmy wciąż częścio­

w o zniewoleni, a w róg będzie nam sta­

le podsuw ał swoje kłamstwa, aby nas w ty m stanie utrzymać.

Większość z nas umie w ym ienić p o ­ kusy, jakich Jezus doświadczał na p u ­ styni. Bardziej by nam jednak pom ogło, gdybyśm y zrozumieli znaczenie opisa­

nej przez ewangelistę sceny kuszenia:

celem pokusy jest umocnienie nas, a nie pokonanie. Pismo Święte napom ina nas, byśmy nie zniechęcali się, gdy przeży­

wam y pokuszenie. Pokusa to jeden ze sposobów, jakich Bóg używa, aby nas w yćw iczyć i wzmocnić. Pokusa zawsze wyda d obry owoc, jeśli zniesiemy ją w posłuszeństwie Duchowi Bożemu.

Jezus spędził czterdzieści dni i no ­ cy na nieprzyjaznej pustyni i po zw y­

cięskiej konfrontacji z diabłem w ró cił do rodzinnego Nazaretu. W synagodze zgodnie ze zwyczajem w stał i odczytał fragm ent Księgi Izajasza. Czytamy, że następnie oddał zw ój i usiadł. Na pozór nie ma w tym wydarzeniu nic nadzw y­

czajnego, a jednak „oczy wszystkich w synagodze były w niego w pa trzo ­ ne". Ludzie z zapartym tchem czekali na to, co powie. „Zaczął w te d y m ów ić do nich: Dziś w y p e łn iło się to pismo w uszach waszych". Tu i teraz - p ow ie ­ dział w istocie - Ja jestem wypełnieniem tego proroctwa.

Cóż za śmiałość! Człowiek, który w ychow ał się wśród nich, wygłasza ta­

kie stw ierdzenie... Istniał jednak ścisły związek m iędzy tym , co Jezus odczytał i jak to uczynił, a tym , w jaki sposób żył pośród tych ludzi. Czytamy bow iem , że wszyscy przyświadczali Jego słowom.

W tym człowieku coś jest - m ów i­

li. Nie chodziło o efektow ne w ystąpie­

nie - oto stali się świadkami, jak sło­

w o Boże, w ypow iedziane za pośredni­

ctw em Izajasza, stało się ciałem. Nie ro­

zum ieli tego, ale czuli, że w ydarzyło się coś, czego nigdy przedtem nie oglądali.

„I dziw ili się słowom łaski, które w ycho ­ dziły z ust jego". On przeczytał po pro- 0 3 - 0 4 /2 0 0 7 * G0n.KZ.DI

(5)

stu fragm ent Księgi Izajasza, a im dech w piersi zaparło, choć nie po raz pierw ­ szy słyszeli ten urywek. Jednakże p o ­ śród nich stał człowiek, którego znali od la t... I sądzili, że wiedzą, kim jest.

Bądźmy ostrożni, patrząc na bra­

ta czy siostrę. Zapom nijm y, kim byli.

Spójrzmy na łaskę Bożą, jaka teraz w nich działa. To dla nas ważna lekcja, bo pamięć o przeszłości bardzo czę­

sto nie pozwala dostrzec tego, co jest prawdą dzisiaj. Co, tw o im zdaniem, wiesz o bracie czy siostrze? Jeśli istnie­

je m iędzy wam i rozdźwięk, to jestem przekonany, że tw ó j osąd jest niedo­

skonały. Z jakąż łatwością błędnie oce­

niamy się nawzajem!

„Czyż ten nie jest synem Józefa?".

A jednocześnie, choć mieszkańcy Naza­

retu sądzili, że wszystko o Nim wiedzą, byli poruszeni Jego słowami i nie m o­

gli oderw ać od Niego wzroku. Ich serca pałały oczekiwaniem .

Przewaga, jaką Żydzi m ieli nad nami, polega na tym , że doskonale znali Stary Testament. Być może przynajm niej nie­

któ rzy z obecnych tego dnia w synago­

dze przypom nieli sobie Psalm 45:„Wez­

brało m oje serce dobrym słowem. O pi­

szę m oje czyny królow i językiem m oim jak rylcem biegłego pisarza. Jesteś naj­

piękniejszy spośród ludzi, wdzięk rozlał się na tw o ich wargach, więc Bóg p o b ło ­ gosław ił cię na w ieki" (w. 2-3; PE).

Czy w taki sposób patrzym y na Jezu­

sa? Czy budzi się w nas zachw yt i u w ie l­

bienie? Psalmista zobaczył przebłysk praw dy o Mesjaszu, a ujrzał to dzięki objaw ieniu. Ludzie zebrani w synago­

dze oglądali to na własne oczy, choć nie potrafili tego wyrazić. 1/1/tym człowieku, którego znamy jako Jezusa z Nazaretu, jest coś niezwykłego - zdum iew ali się. -

Skąd te słowa? Skąd ten autorytet?

„Bohaterze, przypasz do biodra swój miecz, swoją chlubę i ozdobę!"

(Ps 45, 4; PE). Ciekaw jestem , czy ktoś z obecnych w synagodze zrozumiał, że ów Jezus z Nazaretu jest w rzeczy­

wistości Królem. Jednak o ile możemy znaleźć w ytłum aczenie dla ich niew ie­

dzy czy zaślepienia, to sami nie mamy takiej w ym ów ki. My usłyszeliśmy z Je­

go ust pełne łaski słowo zbawienia.

W iemy z Pisma Świętego, że je st Panem panów i Królem królów. Pytanie brzmi:

Czy On jest rzeczywiście m oim Panem i m oim Królem? Można bezpiecznie p o ­ dziwiać prawdę z dystansu, ale dopóki nie przyjm iem y jej dla siebie - dopóki

nie pozwolim y, aby zm ieniła ona nasze postępowanie - nie przynosi nam ona żadnego pożytku. Czy zatem zawoła­

my za Psalmistą: „Bądź m oim Bohate­

rem, zwycięż mnie, stań się m oim Pa­

nem", czy pow iem y jak tamci: „Przecież to tylko syn Józefa"?

Chociaż uczestnicy zgromadzenia w Nazarecie byli do głębi poruszeni sło­

wam i Jezusa, to jednak w iedzieli lepiej.

Wiedzieli, kim On jest. I na podstawie tej w iedzy chcieli Go zabić.

„Ukochałeś sprawiedliwość, a znie­

nawidziłeś bezprawie, dlatego Bóg, tw ó j Bóg, namaścił cię olejkiem rado­

ści hojniej niż tw o ich towarzyszy" (Ps 45, 5). Czy tw o je serce pała, czy w głębi swojej istoty jesteś pełen radości? Ła­

two ci m ówić - odpow iesz może. - Nie znasz okoliczności mojego życia. Łatwo?

Śpiewamy w Anglii pieśń, której jedna ze zw rotek brzmi: „O Radości, która szu­

kasz mnie w cierpieniu - w Tobie znaj­

duję schronienie". Napisał ją pewien chrześcijanin, którego narzeczona ze­

rwała z nim zaręczyny, gdy zaczął tracić wzrok.

Radość nie zależy od m iłych czy nie­

m iłych okoliczności naszego życia. Za­

leży od tego, co przepełnia nam serce.

Tylko wtedy, gdy On jest Królem, gdy jest naszym Królem, m ożemy żyć w ten sposób. Jeśli jesteśmy pełni Pana, bę­

dziemy radośni. Owszem, będziem y też doświadczać trudności. Najradośniejsi chrześcijanie, jakich znam, mieszkają na przykład w Chinach. Tam, jeśli jest się chrześcijaninem, nie dostanie się dobrej pracy - można co najwyżej sprzątać to ­ alety. Znam m łodych Chińczyków, k tó ­ rzy są najlepszymi uczniami w swoich klasach. Nie dostaną się jednak na u ni­

wersytet, ponieważ oni - albo ich rodzi­

ce - są chrześcijanami. A m im o to jest w nich tak wiele radości!

Radość przyciąga. Jeśli jesteśmy pełni Pana, jeśli mamy serca pałające dla Niego i z Jego pow odu - będziemy ludźmi, z którym i m iło przebywać. Bę­

dziem y także swoim życiem i swoim i słowami składać prawdziwe świade­

ctw o o prawdzie.

„Wezbrało moje serce..." - powiada Psalmista. Każde ludzkie serce - tw o je również - jest czegoś pełne. Czy jest to poczucie nieszczęścia? Radość? Samo­

zadowolenie? Zranienie? Uwielbienie?

Miłość? Ty sam wiesz najlepiej.

Serca ludzi obecnych w synagodze były pełne uprzedzeń: „Czyż ten nie

jest synem Józefa?". M im o wrażenia, ja ­ kie w yw arły na nich słowa Jezusa, byli zakamieniali. Tak dalece, że chcieli strą­

cić Go w przepaść.

Czy tw ó j umysł jest pełen z g óry p o ­ wziętych przeświadczeń na te m a t Jezu­

sa i Ewangelii? Czy w m ów iłeś sobie na przykład, że jesteś zbyt trud nym przy­

padkiem, aby Bóg m óg ł cię zmienić?

Uznałeś, że trudności, z jakim i się b o ­ rykasz, są zb y t wielkie, że miałeś zb yt ciężkie życie. Pozwól, aby Boża prawda obaliła to kłam stwo. Zacznij otw ierać serce i umysł na prawdę, ponieważ Pan chce uczynić nas w olnym i ludźmi. On nie chce, by nasze serce w ezbrało uża­

laniem się nad sobą albo pychą. Prag­

nie, abyśmy byli przepełnieni Nim sa­

mym: Jego miłością, Jego łaską.

Położyłem nacisk na reakcję lu ­ dzi zebranych w synagodze dlatego, że wszyscy mamy skłonność trzym ać się z uporem tego rodzaju przekonań.

Słuchając zwiastowania Słowa Boże­

go, m ów im y sobie w duchu, że już to wszystko słyszeliśmy. W rzeczywisto­

ści zaś oznajmiamy: l/l/moim przypad­

ku to się nie sprawdzi. Na całym świecie są chrześcijanie, którzy m ówią w głębi duszy: „To przecież tylko syn Józefa". In­

nymi słowy: „Ewangelia w m oim przy­

padku nie zadziała". To prawdziwa tra ­ gedia, że jako wierzący ludzie możemy stracić całe lata, bo w g łę b i ducha nie wierzymy, że Jezus Chrystus może nas naprawdę zmienić.

Chcę cię zachęcić, byś pozw olił, aby Bóg o tw o rz y ł tw ó j umysł - ponieważ jeśli w to wierzysz, wierzysz kłam stwu.

Nie musisz z tym kłam stwem walczyć, m obilizować przeciw niemu wszystkich sił. Pozwól po prostu, aby prawda, która jest w Jezusie, pokonała je.

Jedną z rzeczy, jakie Bóg czyni w naszym życiu, je st to, że odcina nas od całego naszego dziedzictw a i daje nam swoje dziedzictw o. To oznacza śmierć Chrystusa na krzyżu. Oto osta­

teczny koniec - m ówi Bóg - a zm ar­

twychwstanie jest nowym początkiem.

Twoja przeszłość umarła, a tw o ja przy­

szłość - która ju ż się zaczęła - spoczy­

wa w Bogu.

Co wzbiera w tw o im sercu? Czy jest to głód Boga i pragnienie, aby stanąć w Bożej prawdzie?

David M edlock Przeł. W aldem ar Lisieski

Opr. red.

GMI.KZ.Pi * 0 3 -0 4 /2 0 0 7 I

(6)

„Wierzymy w pojednanie z Bogiem przez opamiętanie i wiarę w ewangelię, w chrzest".

Ochrzczeni w Chrystusa

■ Edward Czajko

Najpierw spójrzmy na słowo Pisma, któ ­ re stanowi uzasadnienie dla ty tu łu , jaki został nadany temu tekstowi: „Czyż nie wiecie, że my wszyscy, ochrzczeni w Chrystusa Jezusa, w śmierć jego zosta­

liśmy ochrzczeni? Pogrzebani tedy jeste­

śmy wraz z nim przez chrzest w śmierć, abyśmy jak Chrystus wskrzeszony został z m artwych przez chwałę Ojca, tak i my nowe życie prowadzili" (Rz 6,3-4).

CHRZEST W N OW YM TESTAMENCIE

Podstawą naszego chrześcijańskiego obrządku chrztu jest przykład oraz - i to przede wszystkim - nakaz Jezusa Chry­

stusa. Jezus został ochrzczony: „W tedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, aby się dać ochrzcić przez niego [...]. A gdy Jezus został ochrzczony, w net w ystąpił z wody, i oto otw orzyły się nie­

biosa, i ujrzał Ducha Bożego, który zstą­

p ił w postaci gołębicy i spoczął na nim.

I oto rozległ się głos z nieba: Ten jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodoba­

łem " (Mt 3,13.16-17). Jezus także chrzcił, choć nie sam, ale jego uczniowie (J 3,22;

4, 1-2). Zm artw ychw stały zaś Chrystus nakazał, by głoszeniu ewangelii i wierze w nią towarzyszył obrzęd chrztu: „Idź­

cie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego" (Mt 28, 19). U Marka podobnie: „Idąc na cały świat, głoście ewangelię wszystkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony" (16,15-16).

Wykonując nakaz Chrystusa, chrzci­

li pierwsi uczniowie: „A Piotr [rzekł] do nich: Upamiętajcie się i niechaj każdy z was da się ochrzcić w imię Jezusa Chry­

stusa na odpuszczenie grzechów wa­

szych, a otrzymacie dar Ducha Świętego [...]. Ci więc, którzy przyjęli słowo jego, zostali ochrzczeni i pozyskanych zostało owego dnia około trzech tysięcy dusz"

(Dz 2,38-41). To miało miejsce w Jerozo­

limie w dniu Pięćdziesiątnicy.

Chrzcili się Samarytanie. Kiedy „uw ie­

rzyli Filipowi, który zwiastował dobrą no­

winę o Królestwie Bożym i o imieniu Jezu­

sa Chrystusa, dawali się ochrzcić, zarówno mężczyźni, jak i niewiasty" (Dz 8,12).

Ten sam Filip ochrzcił też dostoj­

nika etiopskiego wracającego z Je­

rozolimy, dokąd przybył na m odlitw ę (Dz 8, 38). Ochrzczony został Saul z Tar­

su po spotkaniu ze Zmartwychwstałym Chrystusem na drodze do Damaszku (D z9 ,18). Piotr nakazał ochrzcić Korneliu­

sza i wszystkich, którzy w jego dom u słu­

chali Słowa, uwierzyli i otrzymali w darze Ducha Świętego (Dz 10,48). W Filippi zo­

stała ochrzczona Lidia, a następnie na­

wrócony stróż więzienny w tym mieście (Dz 16, 15.33). Gdy Paweł apostoł - ów Saul zTarsu - głosił Słowo Boże w Ko­

ryncie, wielu „którzy słuchali, uwierzyło i przyjm owało chrzest" (Dz 18,8).

Jak na początku, tak i po dzień dzi­

siejszy obrzęd (ustanowienie, „sakra­

m ent") chrztu jest wielką duchową war­

tością wśród tych, którzy w Antiochii po raz pierwszy zostali nazwani chrześcija­

nami (Dz 11,26; gr. christianos - naieżący do Chrystusa, związany z Chrystusem).

CZYM JEST CHRZEST?

Chrzest je st znakiem i pieczęcią1.

Po pierwsze, jest znakiem i pieczęcią przebaczenia naszych grzechów i na­

szego usprawiedliwienia. Jak pierścio­

nek zaręczynowy na palcu w ybranki - to przykład podany przez Martyna Lloyda- -Jonesa - coś mówi, tak chrzest m ówi do tych, którzy są ochrzczeni. Daje im pew­

ność, że ich grzechy są odpuszczone, a oni są usprawiedliwieni. Oczywiście - zgodnie z nauką Pisma - nie są uspra­

w iedliw ieni dlatego, że zostali ochrzcze­

ni, ale są chrzczeni, bo zostali usprawied­

liwieni. Chrzest więc nie jest środkiem przebaczenia grzechów czy też uspra­

wiedliwienia, ale zapewnieniem o tym.

Po drugie, chrzest jest też znakiem i pieczęcią odrodzenia, naszego związa­

nia się z Chrystusem i otrzymania Ducha Świętego. Chrzest nie sprawia odrodze­

nia, ale mam prawo do chrztu dlatego, że zostałem odrodzony, narodzony na

(7)

nowo. Chrzest m ówi mi, że jestem odro ­ dzony. Chrzest potwierdza dla mnie fakt narodzenia na nowo, fakt m ojego złą­

czenia się z Chrystusem i przebywania we mnie Ducha Świętego (Myer Pearl- man: „zamieszkiwanie D ucha")2.

I po trzecie, chrzest jest znakiem członkostwa w zborze, któ ry jest Cia­

łem Chrystusa. Jest zewnętrznym w y ­ razem oddzielenia od świata i oficjal­

nego w prow adzenia do widzialnego Ciała Chrystusa. W niew idzialnym jeste­

śmy natychm iast po nawróceniu, zaś chrzest jest znakiem i pieczęcią wejścia do widzialnego.

CHRZEST WIARY

Choć teologiczne korzenie ruchu zie­

lonoświątkowego, zwanego w dzisiejszej dobie ogólnochrześcijańskiego ożywie­

nia charyzmatycznego - klasycznym pen- tekostalizmem, są metodystyczne, to co do chrztu podziela on, z niewielkimi w y­

jątkami, stanowisko baptystyczne. Pierw­

szą cechą orientacji baptystycznej, gdy idzie o chrzest, jest to, iż nie praktykuje się chrztu niemowląt. Chrzci się wyłącz­

nie osoby, które się opamiętały ze swoich grzechów, uwierzyły w Jezusa Chrystusa ku zbawieniu i dały świadectwo tej wierze.

Dlatego też w tych kręgach - a więc rów­

nież w naszych zielonoświątkowych krę­

gach - często zamiast określenia „chrzest dorosłych" stosuje się termin „chrzest wia­

ry" albo też „chrzest wierzących". Druga zaś cecha tej orientacji głosi, że chrzest odbywa się przez całkowite zanurzenie w wodzie. Jesteśmy zdania, że ta orienta­

cja ma mocne biblijne fundamenty.

Nie będziemy więc tu zajmować tym, jakie próby dla uzasadnienia chrztu nie­

m owląt są podejm owane przez zwolen­

ników pedobaptyzm u (chrzczących dzie­

ci). Zwrócimy jedynie uwagę na to, że we wspólnotach chrześcijańskich praktyku­

jących chrzest niemowląt są tacy, którzy zdają sobie sprawy z tego, że brakuje mu biblijnych podstaw. Karol Barth pisze:

„Można wykazać na podstawie egzege- zy i samej istoty sprawy, że w tym akcie [chrztu - przyp. mój] chrzczony jest ak­

tyw nym partnerem i że bez względu, na jakim etapie życia może on się znajdo­

wać, jest rzeczą oczywistą, że żadne in- fans (niemowlę) nie może być tym part­

nerem [...]. Z punktu widzenia Nowego Testamentu do chrztu się nie przynosi;

do chrztu się przychodzi"3. Podobnego zdania jest Michael Rurley, jezuita z Irlan­

dii, w edług którego „chrzest dorosłych

jest normą i tylko w świetle tego faktu może być zrozumiana nauka o chrzcie".

Dalej zaś mówi, że praktyka chrztu nie­

m owląt nie ma swojej teologii, albowiem chrześcijańska doktryna chrztu dotyczy chrztu dorosłych wyznawców. „Chrzest małych dzieci jest jeszcze praktyką, która szuka te o lo g ii"4.

Co się zaś tyczy sposobu chrztu, to jeden z przedstawicieli rzymskiego ka­

tolicyzmu przyznaje, że „z punktu w i­

dzenia teologicznego najlepszym zna­

kiem sakramentu chrztu jest zanurzenie, które najpełniej i najmocniej wskazu­

je na śmierć grzechu oraz włączenie się w śmierć i pogrzeb Chrystusa, jak w ynu­

rzenie najtrafniej symbolizuje narodze­

nie, zmartwychwstanie do nowego życia oraz wspólnotę ze zmartwychwstałym Chrystusem, a równocześnie stanowi do­

bry symbol wewnętrznego oczyszczeni"

(S. C. Napiórkowski)5.

Przyjęte przez kierownictwo naszej wspólnoty kościelnej stanowisko w spra­

wie chrztu wiary (i jednocześnie błogo­

sławieństwa dzieci) zostało ogłoszone i jest dostępne („Chrześcijanin" 7-8/2003, s. 15). Nie będziemy więc tu zajmować się szczegółami naszej nauki o chrzcie. Pro­

ponuję natomiast przyjrzenie się drodze katechumenalnej, którą śledziłem m eto­

dą tzw. obserwacji uczestniczącej w du­

żym zborze zielonoświątkowym.

WYCHOWANIE

W RODZINIE I ZBORZE

Oto w rodziniezielonoświątkowej na­

rodziło się dziecko. Rodzice są wdzięczni Bogu za szczęśliwy poród oraz za dzie­

cko, które przyszło na świat. Tę wdzięcz­

ność wyrażają Bogu swoją rodzicielską m odlitwą: „Boże, Ojcze nasz, składamy Ci dzięki za to nasze dziecko, które po­

chodzi od Ciebie, i które jest Twoim da­

rem dla nas. Błogosław je dzisiaj i przez wszystkie dni jego życia. Chroń je i prze­

prowadź bezpiecznie przez wszystkie niebezpieczeństwa, jakie je mogą spot­

kać. Spraw, by m ogło prawidłow o się rozwijać: fizycznie i umysłowo. Spraw też, by zaufało Tobie ku zbawieniu przez wiarę w Jezusa Chrystusa i przez całe swoje życie było Twoim wiernym świad­

kiem. Pomóż nam, je g o rodzicom, tak je kochać i tak je wychowywać, byśmy nie zawiedli Twego zaufania. Ty je nam da­

łeś, a my je poświęcamy Tobie. W imię Jezusa Chrystusa, Pana naszego. Amen".

Ponieważ w Domu M od litw y znajdu­

je się oszklone i nagłośnione pomiesz­

czenie dla matek z najmniejszymi dzieć­

mi, rodzice bardzo wcześnie przynoszą dziecko na nabożeństwo zborowe. Żad­

ne z rodziców nie musi w niedzielę pozo­

stawać w domu, by zajmować się dzie­

ckiem. Wraz z dzieckiem są uczestnikami nabożeństw. Nie tracą okazji do słucha­

nia Słowa Bożego. Wierzymy ponadto, że przebywanie w atmosferze Słowa Bo­

żego i m od litw y wierzących ma wielki duchow y w p ły w na dziecko, choć ono jeszcze nic nie rozumie. W ustalonym zaś wspólnie przez rodziców i duszpa­

sterza term inie - podczas nabożeństwa zborowego - odbywa się obrzęd, uro­

czystość tzw. ofiarowania dziecka Bogu.

Na marginesie w arto wspomnieć, że do ­ brze jest, gdy w tej części nabożeństwa uczestniczą również dzieci.

Przebieg tej uroczystości jest nastę­

pujący: rodzice z dzieckiem są zaprasza­

ni, by wyszli do przodu, przed prezbi­

terium , zaś duszpasterz wygłasza oko­

licznościowe kazanie (z zasady krótsze niż zwyczajne). Potem następuje m od li­

tw a w intencji dziecka, najpierw po ko­

lei obojga rodziców, a następnie dusz­

pasterza, który swoją m odlitw ę z w ło ­ żeniem rąk na dziecko kończy słowami błogosławieństwa: „»Niech ci błogosła­

w i Pan i niechaj cię strzeże. Niech rozjaś­

ni Pan oblicze swoje nad tobą i niech ci m iłościw będzie. Niech obróci Pan twarz swoją ku tobie i niech ci da pokój« [Lb 6, 24-26]. Niech dzisiaj i przez całe tw oje życie błogosławi ci Bóg Wszechmogący, Ojciec i Syn, i Duch Święty. Amen".

Dalej, poczynając od wieku przed­

szkolnego, a na ukończeniu szkoły śred­

niej kończąc, dzieci i młodzież uczestni­

czą - w odpow iednich grupach w ieko­

wych - w nauczaniu kościelnym. Pozna­

ją w ten sposób Pismo Święte, Boży plan zbawienia, zielonoświątkowe zasady w iary i postępowania. Celem nauczania kościelnego nie jest tylko przekazanie wiedzy religijnej, ale przede wszystkim doprowadzenie jego uczestników do otrzymania daru wiary, osobistego za­

ufania Bogu ku zbawieniu, czyli po p ro ­ stu do nawrócenia. Dopiero człowiek nawrócony, a więc wierzący, jest g otów przystąpić do chrztu. Złożywszy świade­

ctw o wiary przed radą starszych zboru, a następnie przed zgromadzonym zbo­

rem, jest kandydatem do chrztu.

Świadectwo człowieka wychowanego w rodzinie wierzącej i zborze jest zawsze mniej więcej takie: „Urodziłem się w rodzi­

nie ludzi ewangelicznie wierzących. Siłą

(8)

rzeczy od najmłodszych lat, chodziłem z rodzicami i m oim rodzeństwem do zbo­

ru, na zajęcia szkółki niedzielnej. W wieku szkoły podstawowej, kiedy trochę na­

uczyłem się grać na skrzypcach, grałem na nabożeństwach. Śpiewałem w chórze zborowym, grałem w zespole. To wszyst­

ko trwało przez okres szkoły podstawo­

wej i część szkoły średniej. Prowadząc takie życie, utwierdziłem się w przekona­

niu, że nie potrzebuję jakichś radykalnych zmian w swoim życiu, że jestem czło­

wiekiem wierzącym i nie potrzebuję na­

wrócenia. Z wiekiem odczuwałem coraz większą pustkę w swoim życiu. Podczas zborowej ewangelizacji zrozumiałem, że to, co dotychczas robię, nie wystarcza ani mnie, ani Bogu. Wtedy właśnie oddałem swoje życie Bogu. Dwa lata później przy­

jąłem chrzest wiary" (Z. Z.).

„M oi rodzice jeszcze przed m oim i narodzinami należeli do zboru. Nic więc dziwnego, że od dzieciństwa przycho­

dziłam tu i uczęszczałam na szkółkę nie­

dzielną. Wiele tam się nauczyłam. Wiem, jak d obry jest Bóg. Zawsze, kiedy groziło mi niebezpieczeństwo, Bóg mi pomagał i troszczył się o mnie [...]. Dwa lata tem u na obozie m łodzieżowym przyjęłam Jezusa do swojego serca. We wrześniu ubiegłego roku skończyłam szkółkę nie­

dzielną i uczestniczę w nabożeństwach oraz spotkaniach młodzieżowych, któ­

re są niezwykle interesujące. Z radością brałam udział w tegorocznym kursie ALFA, podczas którego Pan Bóg napeł­

nił moje serce pragnieniem przyjęcia chrztu i potwierdzenia tego, co dwa lata temu zrobiłam na obozie" (O. M.).

DROGA KATECHUMENA

Chęć przystąpienia do zboru i przy­

jęcia chrztu wiary zgłaszają także ludzie spoza naszych zielonoświątkowych ro­

dzin. Albowiem Kościół jest misyjny. Pod koniec lat osiemdziesiątych i na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stule­

cia, kiedy napływ nowych ludzi był duży i kiedy z tego względu chrzty odbywały się często trzy lub cztery razy w roku po kilkanaście, a nawet ponad dwadzieś­

cia osób na raz - czas ich nauczania był stosunkowo krótki. Obecnie jest o wiele dłuższy. Trwa od października - po po­

wrotach z wakacji i urlopów - aż do Wiel­

kanocy. Chrzest zaś odbywa się w pierw­

szą niedzielę po Wielkanocy. Katechu- memi uczestniczą w kursie ALFA, który jest „wynalazkiem" ewangelikalnych an- glikanów. Uczestnicy kursu słuchają w y­

kładów z wideokaset oraz wygłaszanych przez służących Słowem Bożym w zborze.

W Niedzielę Palmową katechumeni dzie­

lą się świadectwem swojej wiary i swoich przeżyć, swojego nawrócenia z Radą Star­

szych, a później - w piątek przed niedzie­

lą chrztu, na nabożeństwie m odlitewnym - z całym zgromadzonym zborem.

Oto przykłady świadectw:

„Urodziłem się w rodzinie katolickiej, do czterdziestego roku życia chodziłem do kościoła. Na początku lat dziewięć­

dziesiątych postępowanie kleru zrazi­

ło mnie do tego Kościoła. Przez około osiem lat m odliłem się w samotności w dom u. Kilka lat tem u przeczytałem książkę Johna Sherilla pt. Oni mówią in­

nym i językami. Lektura ta spowodowała ogrom ną chęć poznania Kościoła Zie­

lonoświątkowego. Przechodząc kiedyś ulicą, zobaczyłem budynek tego Koś­

cioła, a w najbliższy piątek byłem po raz pierwszy na nabożeństwie. Po nabożeń­

stwie w następną niedzielę byłem prze­

konany, że moje miejsce jest w Kościele Zielonoświątkowym . Po trzech latach postanowiłem przyjąć chrzest wiary, p o ­ nieważ te trzy lata nauczyły m nie więcej niż poprzednie pięćdziesiąt" (R. P.).

„Wychowałam się w rodzinie, o któ ­ rej nie można powiedzieć ani tego, że była ateistyczna, ani tego, że była kato­

licka. Starano się w poić mi sens teorii ewolucji jako »jedynie słusznego spo­

sobu myślenia o pochodzeniu i historii ludzkości«, a z drugiej strony bardzo pie­

lęgnowano większość tradycji i zwycza­

jó w katolickich. Nawróciłam się jako stu­

dentka z kraju byłego bloku wschodnie­

go na stypendium ufundowanym przez Misję Marynarzy, w pięknym i m alow ni­

czym kraju na dalekiej północy, kiedy już w zasadzie nie było wiadom o, kiedy jest dzień, a kiedy już nie, bo i tak cały czas było ciemno [w Norwegii - przyp.

mój]. Wszyscy zauważyli wtedy, że się zm ieniłam " (M. B.).

I oto nadeszła pierwsza niedziela po Wielkanocy, dzień chrztu. Na podwyż­

szenie prezbiterium, przed zgromadzo­

ny zbór, wchodzą katechumeni ubrani w specjalne szaty (zwyczajowo koloru białego - symbol oczyszczenia i uspra­

wiedliwienia) oraz chrzciciel w todze lub innym stroju duchownego, bo jest nim zwykle pastor zboru. Następuje m odlitwa dziękczynna i wstawiennicza o Boże b ło­

gosławieństwo, po czym chrzciciel scho­

dzi do przygotowanego baptysterium, a za nim kolejno kandydaci do chrztu.

Kościół nie ma - podobnie jak i w in­

nych przypadkach - jednej obow iązu­

jącej litu rg ii chrztu, ale wspom niane wyżej w naszym tekście „Stanowisko"

podaje następujący przykład dialogu m iędzy chrzcicielem a katechum enem stojącym i w w odzie baptysterium :

Chrzciciel: Bracie/Siostro (imię), czy wierzysz, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym?

Katechumen: Wierzę.

Chrzciciel: Czy wierzysz, że On zmarł za tw o je grzechy i zm artw ychw stał dla tw o je g o usprawiedliwienia?

Katechmnen: Wierzę.

Chrzciciel: Czy pragniesz być ochrzczony i przyrzekasz służyć w iernie Jezusowi we wspólnocie Jego Kościoła przez całe tw o je życie?

Katechumen: Pragnę i przyrzekam.

Po w ypow iedzeniu przez chrzciciela słów: „Na podstawie tw o je g o wyznania w iary i pragnienia chrztu - chrzczę cię w imię Boga Ojca i Syna, i Ducha Świę­

tego", następuje pełne zanurzenie kate­

chumena w wodzie.

Nowo ochrzczeni po raz pierwszy uczestniczą w Wieczerzy Pańskiej, na­

stępnie zostają uroczyście powitani przez zbór jako nowi członkowie rodziny Bożej i otrzym ują pamiątkowe egzem­

plarze Pisma Świętego. Po zakończe­

niu nabożeństwa wszyscy zgromadzeni uczestniczą w zborowej agapie.

Oczywiście w program ie tego na­

bożeństwa znajduje się kazanie Słowa Bożego, m o d litw y dziękczynne i u w ie l­

biające Boga oraz sporo odpow iednich pieśni. Dzisiaj nie zawsze, ale przed laty związana z uroczystością chrztu była pieśń, której refren brzmi:

Cudny dzień, dziw ny dzień, Gdy m oich win zaginął cień.

Od chwili tej jest ze mną Bóg, Prowadzi mnie w wieczności próg.

Cudny dzień, dziw ny dzień, Gdy m oich w in zaginął cień.

(Śpiewnik Pielgrzyma, nr 310).

'M a r ty n Lloyd-Jones, Kościół i czasy osta­

teczne, W łocław ek 2003, s. 45.

2 M yer Pearlman, D oktryny biblijne, Suchacz 1998,s.239.

3 Karl Barth, The Teaching o f the Church re­

garding Baptism, London 1959, s. 41-42.

4 „C oncilium . M ię d zyn a ro d o w y Przegląd Te­

ologiczny, W ybór a rty ku łó w 1-10/1966-67", Poznań-Warszawa 1969, s. 143-148.

5 „Collectanea T heo lo gica " 3/1971, s.45.

(9)

P o c z a t K i K o ś c i o ł a

Apostoł

n a ro d ó w

Wojciech Gajewski ■

Dzieje Kościoła znają w iele ważnych postaci. W śród nich je d n a je s t w y ją t­

kowa: Paweł z Tarsu, zw an y a p o s to ­ łem narodów . Ze w z g lę d u na je g o w y ­ b itn ą rolę, p ośw ięcim y m u o dd zie lne s tu d iu m w rozw ażaniach o począt­

kach Kościoła.

Główne źródła naszej wiedzy o biogra­

fii Pawła to jego listy oraz Dzieje Apo­

stolskie. Choć wiem y o nim więcej niż o najwybitniejszych postaciach z grona Dwunastu, skazani jesteśmy najczęściej na rekonstrukcje i hipotezy. Przykładem trudności biograficznych może być kon­

frontacja danych zawartych w Dziejach, pisanych z perspektywy lat sześćdziesią­

tych, ze świadectwem Pawła z drugiej połow y lat pięćdziesiątych: „daleko w ię­

cej [niż inni] pracowałem, częściej byłem w więzieniach, nad miarę byłem chłosta­

ny, często znajdowałem się w niebezpie­

czeństwie śmierci. Od Żydów otrzym a­

łem pięć razy po czterdzieści uderzeń bez jednego, trzy razy byłem chłosta­

ny, raz ukamienowany, trzy razy rozbił się ze mną okręt, dzień i noc spędziłem w głębinie morskiej. Byłem często w po ­ dróżach, w niebezpieczeństwach na rze­

kach, w niebezpieczeństwach od zbój­

ców, w niebezpieczeństwach od roda­

ków, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w nie­

bezpieczeństwach na pustyni, w niebez­

pieczeństwach na morzu, w niebezpie­

czeństwach między fałszywymi braćmi"

(2 Kor 11,23-26).

Dzieje przedstawiają okoliczności ukamienowania Pawła i m ówią o rzym ­ skiej karze smagania rózgami w Filippi (14, 19; 16, 22). Nie znamy jednak oko­

liczności, w jakich doszło do kolejnych dwóch chłost. Łukasz nie wspomina też o ubiczowaniu Pawła przez Żydów.

Do czasu powstania Listu do Koryntian Łukasz wym ienia wyłącznie uwięzienie Apostoła w Filippi. Nie pisze o areszto­

w aniu w Efezie, o czym wzmiankuje Pa­

w eł (2 Kor 1, 8-10; Rz 16, 7; 1 Kor 15, 32).

Nieliczne uwagi autobiograficzne, w y­

rywkow e dane Łukasza i brak odniesień do historii powszechnej sprawia, że losy Apostoła są zagadką.

CZŁOWIEK TRZECH KULTUR Paweł był Żydem (Rz 11, 1). Urodził się około dziesięciu lat po narodzeniu Jezusa (2-3 r. po Chr.) w Tarsie, na p ołu ­ dniow o-w schodnim krańcu Azji M niej­

szej. Jego rodzina zajmowała się pro­

dukcją płótna nam iotowego. Z w ło ­ sia i skór cylicyjskich kóz sporządza­

no odzież, koce, siodła i namioty. Było to dochodow e zajęcie. Rodzice Pawła m ogli zapewnić mu odpow iednie w y­

kształcenie i „szkołę rabinacką" w Jero­

zolimie.

Geograf Strabon pozostawił cieka­

w y obraz mieszkańców Tarsu: „Zapał, z jakim ludzie w Tarsie oddają się filo ­ zofii i wykształceniu ogólnem u, jest tak wielki, że wyprzedza nawet Ateny i Alek­

sandrię" [Geografia 14, 5, 13). Inaczej niż w przypadku Jezusa czy Dwunastu,

u Pawła widać w pływ y miejskiego w y­

chowania. Używane przezeń przykłady i porównania dotyczą życia w mieście (zawody sportowe i widowiska; 1 Kor 4, 9; 9, 25nn.). W szkole poznał greckich poetów i filozofię stoicką. Do pisarzy an­

tycznych odw ołał się w mowie na Areo- pagu. Cytował wówczas Aratosa z Soloi [Fainomena] i Epimenidesa z Krety (Dz 17,2 8)1. W liście do wierzących w Koryn­

cie przytoczył greckiego komediopisa­

rza Menandra (1 Kor 15, 33). Wspomnia­

ne dzieła nie wychodzą jednak poza za­

kres wykształcenia ogólnego.

Cnn.KZ.PI * 03- 01/2007 I

(10)

Rzymskiemu centurionowi w Jero­

zolimie przedstawił się jako Żyd z Cylicji, obywatel Tarsu (Dz 21, 39). Obywatel­

stwo hellenistycznego miasta nie w y­

nikało jedynie z urodzenia. Przybyszów obowiązywała inna procedura. Posiada­

nie obywatelstwa Tarsu dowodzi dobrej pozycji finansowej rodziny Pawła, którą stać było na kupno tego przywileju.

Żydowskie korzenie, hellenistycz­

ne wychowanie i obywatelstwo Tarsu to jednak nie wszystko. Trybun wojsko­

w y Klaudiusz Lizjasz, dowódca kohorty stacjonującej w tw ierdzy Antonia, w li­

ście do namiestnika Feliksa przedstawił Pawła jako Rzymianina (Dz 23, 27, BT).

Według Hieronima (O sławnych mężach 5) przodkowie Apostoła wyem igrowa­

li - a raczej trafili do niewoli - z Gishali w Galilei, w 63 roku przed Chr. Pompejusz okupował wówczas Judeę. Krewni Pawła trafili do Cylicji jako własność obywatela rzymskiego. W Dziejach Apostoł wystę­

puje jako obywatel rzymski od urodzenia (22, 28). Oznacza to, że jego przodkowie zostali wyzwoleńcami, i rzuca światło na kwestię jego imion. Rzymianin nosił trzy imiona [praenomen, nomen, cognomen).

Jednym z rzymskich dowódców z cza­

sów wojny Pompejusza był Emiliusz Pau­

lus. Całkiem prawdopodobne, że krewni Pawła otrzymali rodowe nazwisko swo­

ich panów. Pełne nazwisko Apostoła brzmiałoby zatem: Saul Emiliusz Paulus2.

Jak wiemy, początkowo posługiwał się imieniem Saul. Tym imieniem został w e­

zwany przez Chrystusa pod Damaszkiem.

Jednak od rozpoczęcia misji w środowi­

sku hellenistycznym używał wyłącznie rzymskiego miana Paweł. Z przywileju obywatelstwa korzystał w razie zagroże­

nia (Dz 16, 35-39). Uznał, że pomoże mu zrealizować dzieło głoszenia Chrystusa w Rzymie. Składając odwołanie do cesa­

rza (25,11), realizował swój plan.

Paweł wyrósł w wierności Torze i oby­

czajom ojczystym: „obrzezany dnia ós­

mego, z rodu izraelskiego, z pokolenia Beniaminowego, Hebrajczyk z Hebraj­

czyków, co do zakonu faryzeusz" (Flp 3, 5). Biblię Hebrajską czytał w oryginale, biegle posługiwał się aramejskim (Dz 21, 40), grecki dialekt koine znał od dzieciń­

stwa, o czym świadczy doskonała znajo­

mość Septuaginty3.

Jako m łodzieniec przeniósł się do Jerozolimy. Za tym , że zamieszkał z b li­

skimi, przemawia to, że o planowanym zamachu ostrzegł go siostrzeniec (Dz 23, 16). Mistrzem Pawła był słynny ra-

0 3 -0 4 /2 0 0 7 * GftO.KZ.DI

bin Gamaliel (22, 3), który w obec Koś­

cioła zajął postawę neutralną (5, 34) 4.

Wykształcenie zdobyte w Jerozolimie w p łyn ę ło na sposób argum entacji Pa­

wła, który David Flusser nazwał m eto ­ dą egzegezy rabinicznej. Przykładem m ogą być niektóre wątki z jeg o listów (Rz 10,5-13; Ga 4, 21-31)5.

NAWRÓCENIE I POWOŁANIE Gorliwość, z jaką Saul w łączył się w prześladowanie Kościoła (ściślej, frak­

cji hellenistów), świadczy o niemal fana­

tycznym poszanowaniu Tory. W Liście do Galacjan pisał: „Słyszeliście przecież o m oim postępowaniu ongiś, gdy jesz­

cze wyznawałem judaizm , jak z niezw y­

kłą gorliwością zwalczałem Kościół Boży [...], jak w żarliwości o judaizm prze­

wyższałem wielu moich rówieśników z mego narodu, jak byłem szczególnie w ielkim zapaleńcem w zachowywaniu tradycji moich przodków " (1, 13-14, BT).

Gdy chrześcijańscy helleniści opo w ie ­ dzieli się przeciw Świątyni, stali się jego osobistymi wrogam i. Od arcykapłana Józefa Kajfasza uzyskał zgodę na uw ię­

zienie odszczepieńców.

Nawrócenie pod Damaszkiem to pun kt zw rotny w życiu Saula. W sposób w yjątkow y w płyn ęło również na wczes­

ny Kościół (Łukasz trzykrotnie zrelacjo­

now ał jeg o przebieg). Ma ono finał trzy dni później, gdy przez usługę Ananiasza,

„męża żyjącego bogobojnie w edług za­

konu i cieszącego się dobrym świade­

ctw em u wszystkich mieszkających tam Żydów" (22,12), Saul odzyskał wzrok, zo­

stał napełniony Duchem Świętym i przy­

ją ł chrzest.

Spotkanie z Jezusem było dla nie­

go podstawą apostolskiego autorytetu, pod Damaszkiem bow iem przeżył rów ­ nież pow ołanie na apostoła. Polemizu­

jąc z oponentam i, głów nie ze skrajnej frakcji hebraistów, pisał: „Paweł, apo­

stoł nie od ludzi ani przez człowieka [powołany], lecz przez Jezusa Chrystu­

sa i Boga Ojca" (Ga 1, 1). Wielu jud eo - chrześcijan nie uznało go za apostoła, co boleśnie odczuwał (1 Kor 9,2).

Trzy lata po nawróceniu Paweł udał się do Jerozolimy. W czasie m o d litw y w Świątyni otrzym ał od Chrystusa po ­ wołanie na apostoła narodów: „A gdy pow róciłem do Jerozolimy i m odliłem się w świątyni, zdarzyło się, że popad­

łem w zachwycenie, i ujrzałem Go, jak do mnie m ów ił: [...] Idź, bo Ja cię wyślę daleko do pogan"(Dz 22,17-21).

MISJA

Czas między nawróceniem a poby­

tem w Jerozolimie upłynął Pawłowi na pracy w Damaszku i prowincji Arabii (Ga 1,17). Wydaje się, że w te dy powstała jego uniwersalistyczna koncepcja chrześci­

jaństwa. Przejmując poglądy helleni­

stycznej frakcji chrześcijańskiej, którą wcześniej zwalczał, uczynił to na pod ­ stawie objawienia Chrystusa. Źródłem Ewangelii nie były dlań czyjeś poglądy, ale sam Chrystus: „albow iem nie otrzy­

małem jej od człowieka, ani mnie jej nie nauczono, lecz otrzym ałem ją przez o b ­ jawienie Jezusa Chrystusa" (Ga 1,12).

Przynajmniej z początku otaczała Pawła atmosfera podejrzliwości. Jeszcze piekły rany, które otrzym ali z jeg o rozka­

zu w yznawcy Chrystusa, w więzieniach wciąż siedzieli wtrąceni tam przez niego ludzie. Istotną rolę w kruszeniu m urów niechęci odegrał Barnaba, szanowany Żyd z diaspory cypryjskiej. Bez jego re­

komendacji drzwi wielu kościołów d o ­ m owych były dla Pawła zamknięte. Gdy na własną rękę próbow ał przyłączyć się do współbraci, spotkał się ze zrozumia­

łą reakcją: „wszyscy bali się go, nie w ie­

rząc, że jest uczniem" (Dz 9, 26). Barna­

ba w prow adził Pawła do grona aposto­

łó w oraz do zboru jerozolim skiego i an­

tiocheńskiego. Po spotkaniu z Kefasem i Jakubem, Paweł wyruszył na pierwszą w ypraw ę misyjną do Antiochii i Tarsu.

Nie da się dokładnie odtworzyć w y­

praw misyjnych. Wiemy, że były nazna­

czone pobytami w więzieniu, karami ze strony synagogi i władz miejskich. Pomi­

mo pięciokrotnego ubiczowania przez ro­

daków, Paweł nie w ystąpił z synagogi ani nie został z niej wyłączony. Sam fakt czę­

stych kar wskazuje na upór, z jakim utoż­

samiał się ze środowiskiem żydowskim.

Po misji w Cylicji, znow u dzięki Bar­

nabie, Paweł rozpoczął pracę w A n tio ­ chii. Łukasz przedstaw ił Antiochię jako centrum misyjne Kościoła syryjskiego na Azję Mniejszą i Grecję. Pobyt Pawła w tym ważnym mieście starożytnego Wschodu kończy kolejna w ypraw a m i­

syjna, niesłusznie nazywana pierwszą.

Zespół m isyjny początkow o składał się z trzech osób. Przewodził Barnaba, a to ­ warzyszyli mu Paweł i Jan zwany Mar­

kiem, autor Ewangelii, krewny Barnaby.

Trasa w iodła przez Cypr i p ołu d n io w o - -centralne tereny Azji Mniejszej.

Zbory, które wówczas powstały, bu­

dowane były w edług określonej m eto­

dy. Najpierw misjonarze głosili Chrystu­

(11)

sa w synagogach. Po pewnym czasie na­

wróceni tw orzyli zalążek nowej w spól­

noty. Wyprowadzenie części wiernych z synagogi prowadziło do zaburzeń, za­

mieszek i prześladowań. Zazwyczaj koń­

czyło się to opuszczeniem miasta przez apostołów. Choć Łukasz streszcza to w kilku słowach, proces ten musiał obej­

mować wiele miesięcy. Można założyć, że w yprawa trw ała dwa-trzy lata. W d ro ­ dze pow rotnej misjonarze ustanawiali w zborach określony porządek.

Po powrocie do Antiochii apostoło­

wie zdali relację z misji. Pojawiły się w ów ­ czas oznaki braku zgody co do pow inno­

ści nawróconych na chrześcijaństwo nie- -Żydów. Część antiocheńskich misjonarzy udała się do Jerozolimy na naradę, która bywa nazywana soborem jerozolimskim.

Przyjęte tam porozumienie wydawało się początkowo zadowalać wszystkich. Oka­

zało się jednak, że różnie je interpretowa­

no. Jedni (reprezentował ich Jakub, brat Pański, a może także Piotr) uznali przyję­

te wówczas „klauzule jakubowe" za pro­

gram m inim um dla chrześcijan z pogan.

Paweł natomiast potraktował te zobo­

wiązania jako programowe maksimum, sprzeciwiając się wszelkim zakusom zmierzającym do narzucenia etnochrześ- cijanom przepisów Prawa (Ga 2,4.5).

Aby uchwycić różnicę, przeanalizujmy kwestięjedzenia mięsa ofiarowanego bo­

gom pogańskim. Część towaru sprzeda­

wanego w jatkach pochodziła ze świątyń lub od osób, które handlowały mięsem poświęconym bogom. Postanowienie brzmi jednoznacznie: „Wstrzymywać się od mięsa ofiarowanego bałwanom" (Dz 15, 29). Paweł, pisząc do wiernych w Ko­

ryncie, jest mniej kategoryczny: „Wszyst­

ko, co się sprzedaje w jatkach, jedzcie, o nic nie pytając dla spokoju sumienia [...]. A jeśliby wam ktoś powiedział: To jest mięso złożone w ofierze bałwanom, nie jedzcie przez wzgląd na onego, który na to wskazał" (1 Kor 10,25-29).

A postoł w ychodzi z założenia, że

„nie ma żadnego innego boga oprócz Jednego" (8,4), i fo rm u łu je zasadę o g ó l­

ną: „pokarm nie zbliża nas do Boga".

Niebezpieczeństwo pojawia się, kiedy

„przyzw yczajeni dotąd do bałw ochw al­

stwa" spożywają mięso „jako składane w ofierze bałw anom " (8, 7). Gdy zatem w grę w chodzi sumienie „człowieka sła­

bego", należy pow strzym ać się od je ­ dzenia, aby nie zgorszyć wiernego. Pa­

w e ł daleki jest od uczynienia z klauzuli jakubow ej zasady nieprzekraczalnej.

KONFLIKT I WSPÓŁPRACA Dwie kolejne wyprawy, które opisał Łukasz, skupiły się na ważnych miastach imperium: Koryncie i Efezie. Były znacz­

nie dłuższe. Wyliczono, że lądowa po­

dróż z Antiochii do Koryntu przez Gala- cję, Troadę, Macedonię i Ateny wynosiła około 2700 km. Pokonując 30 km dzien­

nie, na ich przebycie potrzebowano 90 tygodni. Gdy jednak wliczyć postoje i pracę misyjną, czas ten należy w yd łu ­ żyć co najmniej dw ukrotnie6.

Powstało wówczas wiele zborów. Wy­

praktykowaną już metodę ich zakładania stosowano i teraz. Zmienił się natomiast skład misji. Doszło do tego w wyniku kon­

fliktu Pawła i Barnaby.„Powstało nieporo­

zumienie,takiż się rozstali", zdawkowo na­

pisał Łukasz (Dz 15,37-39). Paweł poróżnił się z Barnabą z powodu Jana Marka, któ­

rego ten chciał zabrać na misję. Prawdo­

podobnie były też inne przyczyny. Wcześ­

niej - w sporze o przestrzeganie Prawa przez etnochrześcijan - Barnaba nie zajął tak radykalnego stanowiska jak Paweł (2,

11 -14). Apostoł zarzucił mu obłudę.

Niezgoda Pawła na zabranie Marka nie przerodziła się w stałą niechęć. Obaj będą jeszcze ściśle współpracować (Kol 4,10; Firn 1, 24). Marek okazał się „wielce przydatny" nie tylko Pawłowi (2 Tm 4,11), był jednym z najbliższych współpracow­

ników Piotra, który nazwał go „swoim sy­

nem" (1 P 5,13). Świadczy to również o po­

zytywnych relacjach między Pawłem i Pio­

trem, skoro Marek należał do najbliższych współpracowników obu apostołów.

Po odejściu Barnaby i Marka na Cypr, Paweł wyruszył z Sylasem ku Azji. Sy- las to postać znamienita: Żyd, obywatel rzymski, prorok, ceniony w środowisku jerozolimskim, zlecono mu bowiem do­

ręczenie uchwały „soborowej" (15,22-34;

16,37nn.).

Razem odwiedzili założone wcześ­

niej zbory, a następnie dotarli do Gala- cji. Stamtąd chcieli pójść do prowincji Azji, ale ponieważ praca w Efezie stała się niemożliwa, obrali kurs na Europę.

Pierwszy zbór na naszym kontynencie powstał w Filippi. Nie było tu synagogi, Żydzi zbierali się na m odlitw ie nad rzeką (Dz 16, 13). Mając oparcie w domu Lidii, prowadzącej dochodow y handel purpu­

rą, apostołowie rozpoczęli budowanie chrześcijańskiej wspólnoty. Dzieje mówią o ich uwięzieniu i cudownym uwolnieniu oraz o nowych nawróconych (strażnik więzienny). Dla Ewangelii pozyskano ko­

lejnych, między innymi dom Filemona.

Dalsza trasa w iodła przez Tesaloni- ki. Tu nawróciła się spora rzesza Gre­

ków (Dz 17, 4). W Berei Żydzi podeszli do zwiastowanej Ewangelii z większą otwartością. W Atenach A postoł nie zdołał przekonać swych greckich słu­

chaczy. Wreszcie dotarli do celu p o d ró ­ ży - do Koryntu. Prokonsulem Achai był wówczas Gallio (18, 12). Pozwala to da­

tow ać p o b y t Pawła na rok 51/52.

Dzięki dwóm Listom do Koryntian jest to jeden z najlepiej znanych zborów wczesnochrześcijańskich. Listy te, napi­

sane w pierwszych latach istnienia gm i­

ny, pozwalają prześledzić problemy, z ja­

kimi borykali się ówcześni chrześcijanie.

Ponieważ jednak miały cel dydaktyczny i napominający, nie dają pełnego obrazu zboru. Nie mamy wglądu w jego codzien­

ność ani odpowiedzi na wiele pytań, na przykład o częstotliwość nabożeństw, przywództwo, służby i form y działania.

Wiemy natomiast, że nie był to zbór do­

skonały. Wspólnota jest skłócona. Poza nawróconymi Żydami i etnochrześcijana- mi, mamy do czynienia z bliżej nieokre­

ślonymi grupami, które w swych zapatry­

waniach odw ołują się do Pawła, Kefasa i Apollosa (3, 4nn.). Kłótnie między wier­

nymi prowadzą ich aż przed sądy świe­

ckie (6, Inn.). Brak jedności idzie w pa­

rze z innymi grzechami, między innymi z wszeteczeństwem (5, Inn.), rozwiązłoś­

cią (6 ,12nn.), problemami w obszarze ży­

cia małżeńskiego (7, Inn.) i różnymi zabu­

rzeniami, do których dochodziło na spot­

kaniach liturgicznych. Paweł wspomina problemy przy wspólnej agapie („jeden jest głodny, a drugi pijany", 11,21), nieroz­

tropne używanie charyzmatów (rozdz. 12 i 14), a nawet poważne problemy doktry­

nalne (kwestionowanie zmartwychwsta­

nia, 15,12). Pisze też o praktyce „chrztu za umarłych" (15,29). Z jednej strony zboro­

wi temu „nie brak żadnego daru łaski" (1, 7), z drugiej widać dotkliwe braki. Przy­

zwyczajeni do wyobrażeń o wczesnym Kościele jako wspólnocie idealnej, stwier­

dzamy, że obraz ten jest daleki od do ­ skonałości. Prawda o Kościele, w którym od początku - obok świętego pierwiast­

ka Bożego, heroizmu apostołów, miłości i poświęcenia wiernych - istnieje ułomny pierwiastek ludzki, nadaje sens również naszym wysiłkom o reformę Kościoła.

OPOZYCJA

Celem kolejnej w ypraw y Apostoła był Efez. Tym razem towarzyszyło mu więcej współpracowników. Łukasz, któ­

(12)

ry prawdopodobnie uczestniczył w czę­

ści misji, wymienia Tymoteusza i Erasta oraz Gajusza i Arystarcha, a także So- patera z Berei, Gajusza z Derbe, Trofima i Tychika z Azji (19,22.29; 20,4-5). Nie jest to lista kompletna. Był wśród nich m ię­

dzy innymi Tytus (2 Kor 2, 12-13). Rzuca to światło na rozmach przedsięwzięcia.

Po trzech miesiącach pracy wśród Żydów w synagodze, Paweł „odłączył się od nich i oddzielił uczniów, i roz­

prawiał codziennie w szkole Tyrannosa"

(19, 9). Po raz kolejny ważną rolę ode­

grało małżeństwo Pryscylli i Akwili (18, 26nn.), poznane w Koryncie. Efez i okolice były miejscem dw uletniej pra­

cy misyjnej i cudów uczynionych „przez ręce Pawła"(19,11-12), ale także prześla­

dowań i uwięzienia Apostoła.

Na ten czas przypadają problemy z założonymi przez niego zborami w Koryncie, Filippi i Galacji. Paweł napi­

sał wtedy część listów, m.in. do Koryn­

tian. O pierwszym, który się nie zacho­

wał, wspomina w 1 Kor 5, 9. W kolejnym (1 Kor) zapowiadał przybycie i wyjaśnie­

nie spornych kwestii. Pobytu tego nie m ógł zaliczyć do udanych. Z następne­

go listu (2 Kor) wnioskujemy, że zjawili się tam jacyś misjonarze, którzy krytykowali Pawła. On sam nazywa ich „sługami sza­

tana", „fałszywymi apostołami",„podstęp­

nymi działaczami, udającymi apostołów

■ M a rc in Ż e ra ń s k i

„N a p o c zą tk u "

Agryppa oznajm ił Pawłowi: Niewiele brakuje, a przekonasz mnie, bym został chrześcijani­

nem. Dz 26.28

Agryppa powiedział też do Festusa [rzymskie­

go prokuratora]: Można by zw olnić tego czło­

wieka, gdyby się nie od w o ła ł do Cezara.

Dz 26.32

Chrystusa" (11,13-15, BT). Ponadto jeden z członków zboru otwarcie zakwestiono­

wał apostolski autorytet Pawła. Poważny kryzys w tej młodej wspólnocie wywołało nauczanie płynące z kręgów judeochrześ- cijańskich. Należy zgodzić się z J. Gnil- ką, że zbory galackie składały się prawie wyłącznie z nawróconych pogan. Skrajni hebraiści prowadzili w nich agitację na rzecz obrzezania i przestrzegania Prawa (Ga 1,6; 5,1-4). Zdołali zasiać zamieszanie i przedstawić Apostoła jako uzurpatora.

W IĘZIENIE I ŚMIERĆ

Koniec lat pięćdziesiątych to czas za­

ostrzania się antyrzymskich nastrojów w środowisku żydowskim. Oddziałało to także na Kościół. Składał się on w prze­

ważającej części z Żydów, a ponadto włą­

czanie pogan w duchowe dziedzictwo Izraela było coraz gorzej odbierane przez judaizm. Paweł nie ulegał naciskom i jego pozycja wśród skrajnych hebraistów sta­

wała się coraz bardziej skomplikowana.

Powrotowi z „trzeciej" w ypraw y tow a­

rzyszyły wyraźne oznaki niechęci (Dz 21, 10-14); zbory mu przychylne odczuły to również (20,36-38).

Powrót do Jerozolimy (rok 58) zakoń­

czył się uwięzieniem Apostoła. W Jero­

zolim ie i Cezarei ten niezmiernie dotąd aktyw ny człowiek spędził w areszcie p o ­ nad dwa lata. W tym czasie m iał okazję świadczyć o Chrystusie prokuratorow i Feliksowi i je g o żonie, Żydówce Druzylli, oraz królow i H erodowi Agryppie II i jego siostrze Berenice. Zgodnie ze swym ży­

czeniem wyruszył pod eskortą w kolej­

ną misję, do Rzymu (rok 61). Przebywał tam dwa lata w areszcie dom ow ym . Na tym Łukasz kończy Dzieje.

Historycy nie są zgodni co do dalszych losów Pawła. Jedni uważają, że areszt za­

£

kończył się egzekucją, inni opowiadają się za uwolnieniem go w roku 63 i dal­

szymi wyprawami misyjnymi. Nie zdoła­

my tego rozstrzygnąć. Można jedynie za­

łożyć, że wyszedł na wolność. Być może z tego okresu pochodzą listy pasterskie, odzwierciedlające ostatnie dwa lata jego życia. Wypełnia je troska o zbory i współ­

pracowników, którzy odgrywają teraz szczególnie ważną rolę. Paweł widział niebezpieczeństwa czyhające na m łody Kościół. Poza skrajnymi hebraistami, któ­

rzy nękają pawłowe zbory (Tt 1, 10; 3, 9;

1 Tm 1, 4), pojawiają się początki judeo- chrześcijańskiej gnozy. Jej zwolennicy

„zabraniają wchodzić w związki małżeń­

skie, nakazują powstrzymywać się od po­

karmów, które Bóg stworzył" (1 Tm 4, 3).

Tymoteusz ma się wystrzegać fałszywej nauki i strzec depozytu wiary.

Śmierć spotkała apostoła Pawła w Rzymie, w roku 67. Jako obywatel rzymski został ścięty za murami miasta, na drodze do Ostii. Klemens Rzymski, pi­

sząc około 95 roku, zostawił wiarygodną relację o jego śmierci. Podał jednak coś jeszcze: „Przez zazdrość i niezgodę rów­

nież Paweł [...], złożywszy wobec przed­

stawicieli władz swoje świadectwo, od ­ szedł ze świata" (List do Koryntian 5, 5.7;

przeł. Anna Świderkówna). Tekst suge­

ruje, że tak jak apostoł Piotr, i Paweł zo­

stał wydany Rzymianom przez w spółw y­

znawców. J. Danielou odpowiedzialnoś­

cią za to obarcza judeochrześcijan7.

JAKIM CZŁOW IEKIEM BYŁ PAWEŁ?

Apokryficzne Dzieje Pawła i Tekli przedstawiają go jako mężczyznę nie­

wysokiego, łysiejącego i krzywonogie- go, z mocno zarysowanymi brwiam i i niewydatnym nosem. Był niezwykle m iły w obejściu, życzliwy i uprzejm y - pi­

sze autor apokryfu. Tekst nie jest opisem historycznym, co nie oznacza, że należy go w całości odrzucić. Pamięć o w yglą­

dzie Apostoła mogła przetrwać, choć dla nas nie ma większego znaczenia. Możli­

we, że nieduży wzrost nawiązuje do sło­

wa pauios (mały, niski).

Z listów Pawła dowiadujemy się o jego skłonności do chorób i problemach przy wystąpieniach publicznych (1 Kor 2, 3).

Przeciwnicy m ówili o nim: „wygląd ze­

wnętrzny lichy, a mowa do niczego" (2 Kor 10,10). Na innym miejscu Paweł pisze o „cierniu w ciele" (2 Kor 12, 7). Nie wie­

my, czy była to pokusa, czy choroba lub inna słabość. Miał blizny po biczowaniu.

0 3 -0 4 /2 0 0 7 * COO.KZ.PI

Cytaty

Powiązane dokumenty

Współczesna demokracja czyli rządy większości – bo tylko ten element definicji udało nam się ustalić - nie jest do końca bezbronna. kształtują się – w teorii i

Fragment tej ostatniej woli wypisany został na akcie o zło- żeniu serca Marszałka w urnie, znajdującej się w grobowcu na cmentarzu wi kim. Oto treść tego aktu, który został

Przecież wszędzie i (jo) każda mama Każdy tata i (jo) chce tak samo Żeby dziś na całym świecie Mogły żyć szczęśliwe dzieci Mogłam małą być Japonką Co ubiera się w

Ten jakiś ek sperym entalny system pracy spraw iał, że nigdy żadne dzieło Róży Łubieńskiej nie m iało ch a rak teru akadem ickiego, że każde zawsze

zofii ustnej Platona. Względem żadnego innego antycznego autora nauka nie ośmiela się na luksus odrzucenia jednej z dwóch istniejących gałęzi tradycji. Chociaż

sezonu najczęściej pojawiają się Misha Col- lins (anioł Castiel) i Mark Sheppard (demon Crowley). Częste występowanie tych postaci jest nie tylko związane z ciekawymi

Powyższą historię słyszałem w czasie wycieczki po Kielecczyźnie, zorganizowanej w ramach odbywającej się w dniach 19 i 20 czerwca w Kielcach sesji dziennikarzy zajmujących się

Gdy on ju˝ si´ skoƒczy∏ lub jeszcze nie zaczà∏, to u˝ywam Êwiat∏a..