U kazu je się od 1929 r.
A \ K
* i
r y
v X / V r f i
/ ' 11
m S X k < !’
W r L ~ f / J ! H i
N j - 3-4
( 662 - 663 )
www.chn.kz.pl
I S S N 0 2 0 9 -0 1 2 0 I N D E K S 35 4 62
s p i s t r e ś c i
s. 3 on redOKOil
M onika Kwiecień Pan i Przyjaciel
s. 4 Kazanie
David Medlock Wezbrane serce
s. 6 nasza wiara
Edward Czajko
Ochrzczeni w Chrystusa
s. 10 PoczqtKi Kościoła
Wojciech Gajewski Apostoł narodów
s. 13 misia „nowa naoziaia"
Piotr Karaś
Zawsze uśmiechnięty
s 1 6
Leszek Czerwiński Bezpieczna przystań na niebezpiecznej ulicy
s. 18 świadectwo
Monika Kwiecień Głos z pustyni
60-lecie odkrycia zw o jó w znad Morza M artw ego
2 i 0 3 - 0 4 / 2 0 0 7 * onn.KZ.ni
s 7 1
Johann Heinrich Arnold Wolni od grzesznych myśli Część IV
s 2 4 świadectwo
Elżbieta Ciechanowska-Vaina Mały kryminalista
s.25
Eugeniusz Gradek Właściwa postawa
s 2 B Póitca z KsiażKami
Frederick Fyvie Bruce Wziąć swój krzyż
s77
Nasz kompas
s. 2 1 nistoria
Koreańska Pięćdziesiątnica Stulecie w ie lkie g o przebudzenia
s. 30 z życia KoSclota
NASZA OKŁADKA
Paweł z Tarsu
Miesięcznik „Chrześcijanin" je s t orga
nem prasow ym Kościoła Zielonośw iątko
w ego w Polsce. Ukazuje się od 1929 r.
Wydawca: ARKA W ydaw nictw o i Poligrafia, ul. Bóżnicza 5 ,4 3 -4 0 0 Cieszyn
Redakcja: Monika Kwiecień - redaktor na
czelna, Edward Czajko, Krzysztof Matuszewski - redaktor, Sławomir Kasjaniuk - design & pre press, Mariusz Jańczak - webm aster
Adres Redakcji:
ul. Sienna 6 8 /7 0 ,0 0 -8 2 5 W arszaw a, te l. i faks (22) 6 2 0 0 2 65;
e -m a il: chn@ kz.pl;
WEBsite: h ttp ://w w w .c h n .k z .p l Konto: Miesięcznik„Chrześcijanin", BZ WBK, 10 O /W arszaw a,
nr 4 9 1 0 9 0 2574 0000 0006 4400 8327 Prenumerata 2005:
k ra jo w a : roczna - 4 2 zł;
półroczna - 21 zł,
cena pojedynczego num eru - 7 zł;
z a g ra n ia n a : Czechy - 12 USD;
Europa Zach.- 2 0 Euro;
Ameryka P ł n . - 25 USD;
Ameryka Płd. i Australia - 32 USD.
Redakcja nie odsyła m a te ria łó w n iezam ó - w ionych, zastrzega sobie praw o red a g o w a nia nadesłanych tekstó w oraz nie o d p o w ia da za treść reklam i ogłoszeń.
na r e n a K C I i
Dóo musi umrzeć WYZNANIE WIARY
Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce
Jak dobrze poskrobać, to prawda wyjdzie na jaw. A. W. Tozer powiedział - mając na myśli chrześcijanin - że prawdziwe przekonania człowieka kryją się pod pow łoką jego doktryn religijnych i wyznań wiary. A zatem, jak zeskrobać tę błyszczącą chrześcijańską politurę, to stanie się wiadom e, co rzeczywiście siedzi w środku. Czasem wprawdzie wystarczy leciutko drasnąć, ale uwaga! Wniosek nie musi być koniecznie pesymistycz
ny. I właśnie po to, aby taki nie był, raz po raz lądujemy w tyglu prób i doświadczeń.
Obserwując jednakże rozmaite rzeczy, jakie robi się w imię chrześcijaństwa - czy to przed wielom a wiekami i za wielom a rzekami, czy to dzisiaj i na rodzimym podwórku - można dojść do innego wniosku. Mianowicie że bez względu na to, jak prawowierne i ultrabiblijne credo haftowane bywa na kościelnych sztandarach, rząd dusz sprawują dwie proste zasady wiary.
Po pierwsze: byt określa świadomość (koń by się uśmiał na wieść, że to stwierdze
nie się zdewaluowało).
Po drugie: cel uświęca środki.
Rzecz jasna, uogólnianie byłoby haniebnie krzywdzące. Dzięki tem u hasło „Święty Kościół grzesznych ludzi" nie przestaje być nie tylko ostrzeżeniem, lecz również w yra
zem nadziei.
Ale jeżeli właśnie do tych dwóch punktów sprowadza się rzeczywiste wyznanie czyjejś rzeczywistej wiary, to czy mamy do czynienia z obrzydliw ym cynizmem? Czy też potwierdza to, że słuszność m iał Nietzsche?
Przedziwny to paradoks, że pom im o zupełnie odm iennych przesłanek i wniosków (w uproszczeniu: Bóg umarł, a nastał nowy, w yzw olony nadczłowiek), udręczona du sza Fryderyka Nietzschego uchwyciła przebłysk ważnej prawdy: Bóg musi umrzeć. W ja kimś m omencie każdy musi, sam za siebie, powiedzieć z przekonaniem, że Bóg umarł.
Im prędzej, tym lepiej. Bez tego ani rusz.
Pytanie brzmi: jaki Bóg?
Bóg fałszywych wyobrażeń, nierzadko sprawiających pozór pobożności. Ten uzur
pator, który rości sobie pretensje do miana Boga żywego.
Bóg na miarę ambicji naszego rodu, naszej dynastii i przedsięwzięcia, których bu
dowaniu poświęcamy wszystko (wszystkich). Bóg plemiennej zagrody, etniczny Gott- mit-uns, z którego imieniem wyrusza się na podboje i zabory.
Bóg, którego można oswoić i pozyskać do współpracy odpow iednim postępowa
niem, przestrzeganiem określonych rytuałów (obowiązującą w tej kwestii zasadę wiary - ja k Kuba Bogu, tak Bóg Kubie - wyłożyli Hiobowi jego „pocieszyciele").
Bóg, który w zamian za odpow iednie posługi spełnia zachcianki, życzenia oraz zło
rzeczenia.
Bóg świata, który rządzi się myśleniem magicznym, a nie wiarą, nadzieją i miłością.
Jednym słowem. Bóg ukształtowany na obraz i podobieństw o człowieka. Tego
„starego człowieka", o którym apostoł Paweł pisze, że musimy go z siebie zewlec.
Nic dziwnego, że konieczne jest narodzenie się na nowo, że musimy otrzymać nowe serce, abyśmy m ogli zacząć poznawać Boga żywego. „Serce czyste stwórz we mnie.
Boże" - m od lił się Dawid, gdy pokutow ał za to m iędzy innymi, że zastąpił Boga praw
dziwego jakimś fałszywym wyobrażeniem i sądził, iż ujdzie mu to bezkarnie. Szczęśli
wie, Bóg gotów jest nieustannie oczyszczać nas ze wszystkiego, co zniekształca Jego prawdziwe oblicze.
Co skrywamy na dnie serca, pod pow łoką doktryn religijnych i wyznań wiary? Cze
go się w skrytości spodziewamy? Czego się lękamy? Hiob, ów najpobożniejszy czło
wiek na ziemi (Hb 1,8), zdruzgotany wyznał szczerze: „to, czego się bałem, nawiedziło mnie" (3,25).
W przeciwieństwie do świata, którego mentalność wyraża Księga Hioba, my żyjemy w epoce, w której Boga spycha się do skansenu tradycji, do zaścianka zabobonu. Odkąd jakieś 150 lat temu nasz świat zaczął doświadczać przyspieszonego rozwoju techniki, raz po raz słyszymy, że Boga nie znaleziono ani przez teleskop, ani pod mikroskopem. Naj
wyraźniej szukano nie tym i narzędziami, co trzeba. „Boga nikt nigdy nie widział, lecz jed- norodzony Bóg, który jest na łonie Ojca, objaw ił Go" (J 1,18). Ten sam, który powiedział:
Przyjdźcie do mnie i uczcie się ode mnie, że jestem ...
Wierzymy,
że Pismo Święte - Biblia - jest Sło
wem Bożym, nieomylnym i natchnio
nym przez Ducha Świętego, i stanowi jedyną normę wiary i życia.
Wierzymy
w Boga w Trójcy Świętej jedyne
go, w osobach Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
Wierzymy
w Synostwo Boże Jezusa Chrystusa, poczętego z Ducha Świętego, naro
dzonego z Marii Dziewicy; w Jego śmierć na krzyżu za grzech świata i Jego zmartwychwstanie w ciele;
w Jego wniebowstąpienie i powtór
ne przyjście w chwale.
Wierzymy
w pojednanie z Bogiem przez opa
miętanie i wiarę w ewangelię, w chrzest i Wieczerzę Pańską.
Wierzymy
w chrzest Duchem Świętym, przeży
wanie pełni Ducha i Jego darów.
Wierzymy
w jeden Kościół, święty, powszech
ny i apostolski.
Wierzymy
w uzdrowienie chorych jako znak łaski i mocy Bożej.
Wierzymy
w zmartwychwstanie i życie wieczne.
r
iGMl.KZ.PI * 0 3 - 0 4 /2 0 0 7 I !
Image 1(130)/2005
K a z a n i a
WEZBRANE SERCE
I wszyscy przyświadczali mu, i dziwili się słowom łaski, które wy
chodziły z ust jego, i mówili: Czyż ten nie jest synem Józefa?
Ł k 4, 21-22
Każdy, kto prowadzi własny biznes, de
finiuje jego cele. Podobnie Kościoły i organizacje chrześcijańskie określają własną misję. „Deklaracja misyjna" Je
zusa zawierałaby się w słowach, które przeczytał w synagodze w Nazarecie:
„Duch Pański nade mną, przeto namaś
cił mnie, abym zw iastow ał ubogim do brą nowinę, posłał mnie, abym ogłosił jeńcom w yzwolenie, a ślepym przejrze
nie, abym uciśnionych w ypuścił na w o l
ność, abym zw iastow ał m iłościw y rok Pana" (Łk 4,18-19).
Na samym początku nasz Pan bar
dzo wyraźnie powiedział, dlaczego przyszedł, na czym polega Jego służba i co zamierza osiągnąć. Chcę to z naci
skiem podkreślić, ponieważ przekona
łem się, że w w ielu miejscach na świecie jest bardzo wielu chrześcijan - szczerze oddanych Bogu, autentycznie wierzą
cych ludzi - którzy żyją życiem niedo- rastającym do tej jakości, jaką Bóg im przeznaczył. Żyjemy na jakim ś niższym poziom ie - nie doświadczając pełni tego, co Bóg nam ofiarowuje. Wyda
je nam się nieraz, że pow odem są d o świadczenia z przeszłości, okoliczności życia, nasze otoczenie. Musimy prze
ciwstawić się tem u z pom ocą prawdy, która jest w Chrystusie.
Kiedy myślimy o konflikcie m iędzy Panem Jezusem a szatanem, co o p i
suje czw arty rozdział Ewangelii Łuka
sza, traktujem y go często jako star
cie dwóch różnych sił. Jednak konflikt, któ ry rozgrywa się w naszym życiu, to nie starcie przeciwnych sił, lecz konflikt m iędzy kłam stwem szatana a prawdą, jaka jest w Chrystusie. Jezus pow iedział wyraźnie: „Poznacie prawdę, a praw da was w yzw oli". Rzecz nie w tym , by ogarnąć prawdę umysłem. Chodzi o to, by oprzeć na niej swoje życie, aby sta
nąć m ocno w Bożej prawdzie. W prze
ciwnym razie jesteśmy wciąż częścio
w o zniewoleni, a w róg będzie nam sta
le podsuw ał swoje kłamstwa, aby nas w ty m stanie utrzymać.
Większość z nas umie w ym ienić p o kusy, jakich Jezus doświadczał na p u styni. Bardziej by nam jednak pom ogło, gdybyśm y zrozumieli znaczenie opisa
nej przez ewangelistę sceny kuszenia:
celem pokusy jest umocnienie nas, a nie pokonanie. Pismo Święte napom ina nas, byśmy nie zniechęcali się, gdy przeży
wam y pokuszenie. Pokusa to jeden ze sposobów, jakich Bóg używa, aby nas w yćw iczyć i wzmocnić. Pokusa zawsze wyda d obry owoc, jeśli zniesiemy ją w posłuszeństwie Duchowi Bożemu.
Jezus spędził czterdzieści dni i no cy na nieprzyjaznej pustyni i po zw y
cięskiej konfrontacji z diabłem w ró cił do rodzinnego Nazaretu. W synagodze zgodnie ze zwyczajem w stał i odczytał fragm ent Księgi Izajasza. Czytamy, że następnie oddał zw ój i usiadł. Na pozór nie ma w tym wydarzeniu nic nadzw y
czajnego, a jednak „oczy wszystkich w synagodze były w niego w pa trzo ne". Ludzie z zapartym tchem czekali na to, co powie. „Zaczął w te d y m ów ić do nich: Dziś w y p e łn iło się to pismo w uszach waszych". Tu i teraz - p ow ie dział w istocie - Ja jestem wypełnieniem tego proroctwa.
Cóż za śmiałość! Człowiek, który w ychow ał się wśród nich, wygłasza ta
kie stw ierdzenie... Istniał jednak ścisły związek m iędzy tym , co Jezus odczytał i jak to uczynił, a tym , w jaki sposób żył pośród tych ludzi. Czytamy bow iem , że wszyscy przyświadczali Jego słowom.
W tym człowieku coś jest - m ów i
li. Nie chodziło o efektow ne w ystąpie
nie - oto stali się świadkami, jak sło
w o Boże, w ypow iedziane za pośredni
ctw em Izajasza, stało się ciałem. Nie ro
zum ieli tego, ale czuli, że w ydarzyło się coś, czego nigdy przedtem nie oglądali.
„I dziw ili się słowom łaski, które w ycho dziły z ust jego". On przeczytał po pro- 0 3 - 0 4 /2 0 0 7 * G0n.KZ.DI
stu fragm ent Księgi Izajasza, a im dech w piersi zaparło, choć nie po raz pierw szy słyszeli ten urywek. Jednakże p o śród nich stał człowiek, którego znali od la t... I sądzili, że wiedzą, kim jest.
Bądźmy ostrożni, patrząc na bra
ta czy siostrę. Zapom nijm y, kim byli.
Spójrzmy na łaskę Bożą, jaka teraz w nich działa. To dla nas ważna lekcja, bo pamięć o przeszłości bardzo czę
sto nie pozwala dostrzec tego, co jest prawdą dzisiaj. Co, tw o im zdaniem, wiesz o bracie czy siostrze? Jeśli istnie
je m iędzy wam i rozdźwięk, to jestem przekonany, że tw ó j osąd jest niedo
skonały. Z jakąż łatwością błędnie oce
niamy się nawzajem!
„Czyż ten nie jest synem Józefa?".
A jednocześnie, choć mieszkańcy Naza
retu sądzili, że wszystko o Nim wiedzą, byli poruszeni Jego słowami i nie m o
gli oderw ać od Niego wzroku. Ich serca pałały oczekiwaniem .
Przewaga, jaką Żydzi m ieli nad nami, polega na tym , że doskonale znali Stary Testament. Być może przynajm niej nie
któ rzy z obecnych tego dnia w synago
dze przypom nieli sobie Psalm 45:„Wez
brało m oje serce dobrym słowem. O pi
szę m oje czyny królow i językiem m oim jak rylcem biegłego pisarza. Jesteś naj
piękniejszy spośród ludzi, wdzięk rozlał się na tw o ich wargach, więc Bóg p o b ło gosław ił cię na w ieki" (w. 2-3; PE).
Czy w taki sposób patrzym y na Jezu
sa? Czy budzi się w nas zachw yt i u w ie l
bienie? Psalmista zobaczył przebłysk praw dy o Mesjaszu, a ujrzał to dzięki objaw ieniu. Ludzie zebrani w synago
dze oglądali to na własne oczy, choć nie potrafili tego wyrazić. 1/1/tym człowieku, którego znamy jako Jezusa z Nazaretu, jest coś niezwykłego - zdum iew ali się. -
Skąd te słowa? Skąd ten autorytet?
„Bohaterze, przypasz do biodra swój miecz, swoją chlubę i ozdobę!"
(Ps 45, 4; PE). Ciekaw jestem , czy ktoś z obecnych w synagodze zrozumiał, że ów Jezus z Nazaretu jest w rzeczy
wistości Królem. Jednak o ile możemy znaleźć w ytłum aczenie dla ich niew ie
dzy czy zaślepienia, to sami nie mamy takiej w ym ów ki. My usłyszeliśmy z Je
go ust pełne łaski słowo zbawienia.
W iemy z Pisma Świętego, że je st Panem panów i Królem królów. Pytanie brzmi:
Czy On jest rzeczywiście m oim Panem i m oim Królem? Można bezpiecznie p o dziwiać prawdę z dystansu, ale dopóki nie przyjm iem y jej dla siebie - dopóki
nie pozwolim y, aby zm ieniła ona nasze postępowanie - nie przynosi nam ona żadnego pożytku. Czy zatem zawoła
my za Psalmistą: „Bądź m oim Bohate
rem, zwycięż mnie, stań się m oim Pa
nem", czy pow iem y jak tamci: „Przecież to tylko syn Józefa"?
Chociaż uczestnicy zgromadzenia w Nazarecie byli do głębi poruszeni sło
wam i Jezusa, to jednak w iedzieli lepiej.
Wiedzieli, kim On jest. I na podstawie tej w iedzy chcieli Go zabić.
„Ukochałeś sprawiedliwość, a znie
nawidziłeś bezprawie, dlatego Bóg, tw ó j Bóg, namaścił cię olejkiem rado
ści hojniej niż tw o ich towarzyszy" (Ps 45, 5). Czy tw o je serce pała, czy w głębi swojej istoty jesteś pełen radości? Ła
two ci m ówić - odpow iesz może. - Nie znasz okoliczności mojego życia. Łatwo?
Śpiewamy w Anglii pieśń, której jedna ze zw rotek brzmi: „O Radości, która szu
kasz mnie w cierpieniu - w Tobie znaj
duję schronienie". Napisał ją pewien chrześcijanin, którego narzeczona ze
rwała z nim zaręczyny, gdy zaczął tracić wzrok.
Radość nie zależy od m iłych czy nie
m iłych okoliczności naszego życia. Za
leży od tego, co przepełnia nam serce.
Tylko wtedy, gdy On jest Królem, gdy jest naszym Królem, m ożemy żyć w ten sposób. Jeśli jesteśmy pełni Pana, bę
dziemy radośni. Owszem, będziem y też doświadczać trudności. Najradośniejsi chrześcijanie, jakich znam, mieszkają na przykład w Chinach. Tam, jeśli jest się chrześcijaninem, nie dostanie się dobrej pracy - można co najwyżej sprzątać to alety. Znam m łodych Chińczyków, k tó rzy są najlepszymi uczniami w swoich klasach. Nie dostaną się jednak na u ni
wersytet, ponieważ oni - albo ich rodzi
ce - są chrześcijanami. A m im o to jest w nich tak wiele radości!
Radość przyciąga. Jeśli jesteśmy pełni Pana, jeśli mamy serca pałające dla Niego i z Jego pow odu - będziemy ludźmi, z którym i m iło przebywać. Bę
dziem y także swoim życiem i swoim i słowami składać prawdziwe świade
ctw o o prawdzie.
„Wezbrało moje serce..." - powiada Psalmista. Każde ludzkie serce - tw o je również - jest czegoś pełne. Czy jest to poczucie nieszczęścia? Radość? Samo
zadowolenie? Zranienie? Uwielbienie?
Miłość? Ty sam wiesz najlepiej.
Serca ludzi obecnych w synagodze były pełne uprzedzeń: „Czyż ten nie
jest synem Józefa?". M im o wrażenia, ja kie w yw arły na nich słowa Jezusa, byli zakamieniali. Tak dalece, że chcieli strą
cić Go w przepaść.
Czy tw ó j umysł jest pełen z g óry p o wziętych przeświadczeń na te m a t Jezu
sa i Ewangelii? Czy w m ów iłeś sobie na przykład, że jesteś zbyt trud nym przy
padkiem, aby Bóg m óg ł cię zmienić?
Uznałeś, że trudności, z jakim i się b o rykasz, są zb y t wielkie, że miałeś zb yt ciężkie życie. Pozwól, aby Boża prawda obaliła to kłam stwo. Zacznij otw ierać serce i umysł na prawdę, ponieważ Pan chce uczynić nas w olnym i ludźmi. On nie chce, by nasze serce w ezbrało uża
laniem się nad sobą albo pychą. Prag
nie, abyśmy byli przepełnieni Nim sa
mym: Jego miłością, Jego łaską.
Położyłem nacisk na reakcję lu dzi zebranych w synagodze dlatego, że wszyscy mamy skłonność trzym ać się z uporem tego rodzaju przekonań.
Słuchając zwiastowania Słowa Boże
go, m ów im y sobie w duchu, że już to wszystko słyszeliśmy. W rzeczywisto
ści zaś oznajmiamy: l/l/moim przypad
ku to się nie sprawdzi. Na całym świecie są chrześcijanie, którzy m ówią w głębi duszy: „To przecież tylko syn Józefa". In
nymi słowy: „Ewangelia w m oim przy
padku nie zadziała". To prawdziwa tra gedia, że jako wierzący ludzie możemy stracić całe lata, bo w g łę b i ducha nie wierzymy, że Jezus Chrystus może nas naprawdę zmienić.
Chcę cię zachęcić, byś pozw olił, aby Bóg o tw o rz y ł tw ó j umysł - ponieważ jeśli w to wierzysz, wierzysz kłam stwu.
Nie musisz z tym kłam stwem walczyć, m obilizować przeciw niemu wszystkich sił. Pozwól po prostu, aby prawda, która jest w Jezusie, pokonała je.
Jedną z rzeczy, jakie Bóg czyni w naszym życiu, je st to, że odcina nas od całego naszego dziedzictw a i daje nam swoje dziedzictw o. To oznacza śmierć Chrystusa na krzyżu. Oto osta
teczny koniec - m ówi Bóg - a zm ar
twychwstanie jest nowym początkiem.
Twoja przeszłość umarła, a tw o ja przy
szłość - która ju ż się zaczęła - spoczy
wa w Bogu.
Co wzbiera w tw o im sercu? Czy jest to głód Boga i pragnienie, aby stanąć w Bożej prawdzie?
David M edlock Przeł. W aldem ar Lisieski
Opr. red.
GMI.KZ.Pi * 0 3 -0 4 /2 0 0 7 I
„Wierzymy w pojednanie z Bogiem przez opamiętanie i wiarę w ewangelię, w chrzest".
Ochrzczeni w Chrystusa
■ Edward Czajko
Najpierw spójrzmy na słowo Pisma, któ re stanowi uzasadnienie dla ty tu łu , jaki został nadany temu tekstowi: „Czyż nie wiecie, że my wszyscy, ochrzczeni w Chrystusa Jezusa, w śmierć jego zosta
liśmy ochrzczeni? Pogrzebani tedy jeste
śmy wraz z nim przez chrzest w śmierć, abyśmy jak Chrystus wskrzeszony został z m artwych przez chwałę Ojca, tak i my nowe życie prowadzili" (Rz 6,3-4).
CHRZEST W N OW YM TESTAMENCIE
Podstawą naszego chrześcijańskiego obrządku chrztu jest przykład oraz - i to przede wszystkim - nakaz Jezusa Chry
stusa. Jezus został ochrzczony: „W tedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, aby się dać ochrzcić przez niego [...]. A gdy Jezus został ochrzczony, w net w ystąpił z wody, i oto otw orzyły się nie
biosa, i ujrzał Ducha Bożego, który zstą
p ił w postaci gołębicy i spoczął na nim.
I oto rozległ się głos z nieba: Ten jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodoba
łem " (Mt 3,13.16-17). Jezus także chrzcił, choć nie sam, ale jego uczniowie (J 3,22;
4, 1-2). Zm artw ychw stały zaś Chrystus nakazał, by głoszeniu ewangelii i wierze w nią towarzyszył obrzęd chrztu: „Idź
cie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego" (Mt 28, 19). U Marka podobnie: „Idąc na cały świat, głoście ewangelię wszystkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony" (16,15-16).
Wykonując nakaz Chrystusa, chrzci
li pierwsi uczniowie: „A Piotr [rzekł] do nich: Upamiętajcie się i niechaj każdy z was da się ochrzcić w imię Jezusa Chry
stusa na odpuszczenie grzechów wa
szych, a otrzymacie dar Ducha Świętego [...]. Ci więc, którzy przyjęli słowo jego, zostali ochrzczeni i pozyskanych zostało owego dnia około trzech tysięcy dusz"
(Dz 2,38-41). To miało miejsce w Jerozo
limie w dniu Pięćdziesiątnicy.
Chrzcili się Samarytanie. Kiedy „uw ie
rzyli Filipowi, który zwiastował dobrą no
winę o Królestwie Bożym i o imieniu Jezu
sa Chrystusa, dawali się ochrzcić, zarówno mężczyźni, jak i niewiasty" (Dz 8,12).
Ten sam Filip ochrzcił też dostoj
nika etiopskiego wracającego z Je
rozolimy, dokąd przybył na m odlitw ę (Dz 8, 38). Ochrzczony został Saul z Tar
su po spotkaniu ze Zmartwychwstałym Chrystusem na drodze do Damaszku (D z9 ,18). Piotr nakazał ochrzcić Korneliu
sza i wszystkich, którzy w jego dom u słu
chali Słowa, uwierzyli i otrzymali w darze Ducha Świętego (Dz 10,48). W Filippi zo
stała ochrzczona Lidia, a następnie na
wrócony stróż więzienny w tym mieście (Dz 16, 15.33). Gdy Paweł apostoł - ów Saul zTarsu - głosił Słowo Boże w Ko
ryncie, wielu „którzy słuchali, uwierzyło i przyjm owało chrzest" (Dz 18,8).
Jak na początku, tak i po dzień dzi
siejszy obrzęd (ustanowienie, „sakra
m ent") chrztu jest wielką duchową war
tością wśród tych, którzy w Antiochii po raz pierwszy zostali nazwani chrześcija
nami (Dz 11,26; gr. christianos - naieżący do Chrystusa, związany z Chrystusem).
CZYM JEST CHRZEST?
Chrzest je st znakiem i pieczęcią1.
Po pierwsze, jest znakiem i pieczęcią przebaczenia naszych grzechów i na
szego usprawiedliwienia. Jak pierścio
nek zaręczynowy na palcu w ybranki - to przykład podany przez Martyna Lloyda- -Jonesa - coś mówi, tak chrzest m ówi do tych, którzy są ochrzczeni. Daje im pew
ność, że ich grzechy są odpuszczone, a oni są usprawiedliwieni. Oczywiście - zgodnie z nauką Pisma - nie są uspra
w iedliw ieni dlatego, że zostali ochrzcze
ni, ale są chrzczeni, bo zostali usprawied
liwieni. Chrzest więc nie jest środkiem przebaczenia grzechów czy też uspra
wiedliwienia, ale zapewnieniem o tym.
Po drugie, chrzest jest też znakiem i pieczęcią odrodzenia, naszego związa
nia się z Chrystusem i otrzymania Ducha Świętego. Chrzest nie sprawia odrodze
nia, ale mam prawo do chrztu dlatego, że zostałem odrodzony, narodzony na
nowo. Chrzest m ówi mi, że jestem odro dzony. Chrzest potwierdza dla mnie fakt narodzenia na nowo, fakt m ojego złą
czenia się z Chrystusem i przebywania we mnie Ducha Świętego (Myer Pearl- man: „zamieszkiwanie D ucha")2.
I po trzecie, chrzest jest znakiem członkostwa w zborze, któ ry jest Cia
łem Chrystusa. Jest zewnętrznym w y razem oddzielenia od świata i oficjal
nego w prow adzenia do widzialnego Ciała Chrystusa. W niew idzialnym jeste
śmy natychm iast po nawróceniu, zaś chrzest jest znakiem i pieczęcią wejścia do widzialnego.
CHRZEST WIARY
Choć teologiczne korzenie ruchu zie
lonoświątkowego, zwanego w dzisiejszej dobie ogólnochrześcijańskiego ożywie
nia charyzmatycznego - klasycznym pen- tekostalizmem, są metodystyczne, to co do chrztu podziela on, z niewielkimi w y
jątkami, stanowisko baptystyczne. Pierw
szą cechą orientacji baptystycznej, gdy idzie o chrzest, jest to, iż nie praktykuje się chrztu niemowląt. Chrzci się wyłącz
nie osoby, które się opamiętały ze swoich grzechów, uwierzyły w Jezusa Chrystusa ku zbawieniu i dały świadectwo tej wierze.
Dlatego też w tych kręgach - a więc rów
nież w naszych zielonoświątkowych krę
gach - często zamiast określenia „chrzest dorosłych" stosuje się termin „chrzest wia
ry" albo też „chrzest wierzących". Druga zaś cecha tej orientacji głosi, że chrzest odbywa się przez całkowite zanurzenie w wodzie. Jesteśmy zdania, że ta orienta
cja ma mocne biblijne fundamenty.
Nie będziemy więc tu zajmować tym, jakie próby dla uzasadnienia chrztu nie
m owląt są podejm owane przez zwolen
ników pedobaptyzm u (chrzczących dzie
ci). Zwrócimy jedynie uwagę na to, że we wspólnotach chrześcijańskich praktyku
jących chrzest niemowląt są tacy, którzy zdają sobie sprawy z tego, że brakuje mu biblijnych podstaw. Karol Barth pisze:
„Można wykazać na podstawie egzege- zy i samej istoty sprawy, że w tym akcie [chrztu - przyp. mój] chrzczony jest ak
tyw nym partnerem i że bez względu, na jakim etapie życia może on się znajdo
wać, jest rzeczą oczywistą, że żadne in- fans (niemowlę) nie może być tym part
nerem [...]. Z punktu widzenia Nowego Testamentu do chrztu się nie przynosi;
do chrztu się przychodzi"3. Podobnego zdania jest Michael Rurley, jezuita z Irlan
dii, w edług którego „chrzest dorosłych
jest normą i tylko w świetle tego faktu może być zrozumiana nauka o chrzcie".
Dalej zaś mówi, że praktyka chrztu nie
m owląt nie ma swojej teologii, albowiem chrześcijańska doktryna chrztu dotyczy chrztu dorosłych wyznawców. „Chrzest małych dzieci jest jeszcze praktyką, która szuka te o lo g ii"4.
Co się zaś tyczy sposobu chrztu, to jeden z przedstawicieli rzymskiego ka
tolicyzmu przyznaje, że „z punktu w i
dzenia teologicznego najlepszym zna
kiem sakramentu chrztu jest zanurzenie, które najpełniej i najmocniej wskazu
je na śmierć grzechu oraz włączenie się w śmierć i pogrzeb Chrystusa, jak w ynu
rzenie najtrafniej symbolizuje narodze
nie, zmartwychwstanie do nowego życia oraz wspólnotę ze zmartwychwstałym Chrystusem, a równocześnie stanowi do
bry symbol wewnętrznego oczyszczeni"
(S. C. Napiórkowski)5.
Przyjęte przez kierownictwo naszej wspólnoty kościelnej stanowisko w spra
wie chrztu wiary (i jednocześnie błogo
sławieństwa dzieci) zostało ogłoszone i jest dostępne („Chrześcijanin" 7-8/2003, s. 15). Nie będziemy więc tu zajmować się szczegółami naszej nauki o chrzcie. Pro
ponuję natomiast przyjrzenie się drodze katechumenalnej, którą śledziłem m eto
dą tzw. obserwacji uczestniczącej w du
żym zborze zielonoświątkowym.
WYCHOWANIE
W RODZINIE I ZBORZE
Oto w rodziniezielonoświątkowej na
rodziło się dziecko. Rodzice są wdzięczni Bogu za szczęśliwy poród oraz za dzie
cko, które przyszło na świat. Tę wdzięcz
ność wyrażają Bogu swoją rodzicielską m odlitwą: „Boże, Ojcze nasz, składamy Ci dzięki za to nasze dziecko, które po
chodzi od Ciebie, i które jest Twoim da
rem dla nas. Błogosław je dzisiaj i przez wszystkie dni jego życia. Chroń je i prze
prowadź bezpiecznie przez wszystkie niebezpieczeństwa, jakie je mogą spot
kać. Spraw, by m ogło prawidłow o się rozwijać: fizycznie i umysłowo. Spraw też, by zaufało Tobie ku zbawieniu przez wiarę w Jezusa Chrystusa i przez całe swoje życie było Twoim wiernym świad
kiem. Pomóż nam, je g o rodzicom, tak je kochać i tak je wychowywać, byśmy nie zawiedli Twego zaufania. Ty je nam da
łeś, a my je poświęcamy Tobie. W imię Jezusa Chrystusa, Pana naszego. Amen".
Ponieważ w Domu M od litw y znajdu
je się oszklone i nagłośnione pomiesz
czenie dla matek z najmniejszymi dzieć
mi, rodzice bardzo wcześnie przynoszą dziecko na nabożeństwo zborowe. Żad
ne z rodziców nie musi w niedzielę pozo
stawać w domu, by zajmować się dzie
ckiem. Wraz z dzieckiem są uczestnikami nabożeństw. Nie tracą okazji do słucha
nia Słowa Bożego. Wierzymy ponadto, że przebywanie w atmosferze Słowa Bo
żego i m od litw y wierzących ma wielki duchow y w p ły w na dziecko, choć ono jeszcze nic nie rozumie. W ustalonym zaś wspólnie przez rodziców i duszpa
sterza term inie - podczas nabożeństwa zborowego - odbywa się obrzęd, uro
czystość tzw. ofiarowania dziecka Bogu.
Na marginesie w arto wspomnieć, że do brze jest, gdy w tej części nabożeństwa uczestniczą również dzieci.
Przebieg tej uroczystości jest nastę
pujący: rodzice z dzieckiem są zaprasza
ni, by wyszli do przodu, przed prezbi
terium , zaś duszpasterz wygłasza oko
licznościowe kazanie (z zasady krótsze niż zwyczajne). Potem następuje m od li
tw a w intencji dziecka, najpierw po ko
lei obojga rodziców, a następnie dusz
pasterza, który swoją m odlitw ę z w ło żeniem rąk na dziecko kończy słowami błogosławieństwa: „»Niech ci błogosła
w i Pan i niechaj cię strzeże. Niech rozjaś
ni Pan oblicze swoje nad tobą i niech ci m iłościw będzie. Niech obróci Pan twarz swoją ku tobie i niech ci da pokój« [Lb 6, 24-26]. Niech dzisiaj i przez całe tw oje życie błogosławi ci Bóg Wszechmogący, Ojciec i Syn, i Duch Święty. Amen".
Dalej, poczynając od wieku przed
szkolnego, a na ukończeniu szkoły śred
niej kończąc, dzieci i młodzież uczestni
czą - w odpow iednich grupach w ieko
wych - w nauczaniu kościelnym. Pozna
ją w ten sposób Pismo Święte, Boży plan zbawienia, zielonoświątkowe zasady w iary i postępowania. Celem nauczania kościelnego nie jest tylko przekazanie wiedzy religijnej, ale przede wszystkim doprowadzenie jego uczestników do otrzymania daru wiary, osobistego za
ufania Bogu ku zbawieniu, czyli po p ro stu do nawrócenia. Dopiero człowiek nawrócony, a więc wierzący, jest g otów przystąpić do chrztu. Złożywszy świade
ctw o wiary przed radą starszych zboru, a następnie przed zgromadzonym zbo
rem, jest kandydatem do chrztu.
Świadectwo człowieka wychowanego w rodzinie wierzącej i zborze jest zawsze mniej więcej takie: „Urodziłem się w rodzi
nie ludzi ewangelicznie wierzących. Siłą
rzeczy od najmłodszych lat, chodziłem z rodzicami i m oim rodzeństwem do zbo
ru, na zajęcia szkółki niedzielnej. W wieku szkoły podstawowej, kiedy trochę na
uczyłem się grać na skrzypcach, grałem na nabożeństwach. Śpiewałem w chórze zborowym, grałem w zespole. To wszyst
ko trwało przez okres szkoły podstawo
wej i część szkoły średniej. Prowadząc takie życie, utwierdziłem się w przekona
niu, że nie potrzebuję jakichś radykalnych zmian w swoim życiu, że jestem czło
wiekiem wierzącym i nie potrzebuję na
wrócenia. Z wiekiem odczuwałem coraz większą pustkę w swoim życiu. Podczas zborowej ewangelizacji zrozumiałem, że to, co dotychczas robię, nie wystarcza ani mnie, ani Bogu. Wtedy właśnie oddałem swoje życie Bogu. Dwa lata później przy
jąłem chrzest wiary" (Z. Z.).
„M oi rodzice jeszcze przed m oim i narodzinami należeli do zboru. Nic więc dziwnego, że od dzieciństwa przycho
dziłam tu i uczęszczałam na szkółkę nie
dzielną. Wiele tam się nauczyłam. Wiem, jak d obry jest Bóg. Zawsze, kiedy groziło mi niebezpieczeństwo, Bóg mi pomagał i troszczył się o mnie [...]. Dwa lata tem u na obozie m łodzieżowym przyjęłam Jezusa do swojego serca. We wrześniu ubiegłego roku skończyłam szkółkę nie
dzielną i uczestniczę w nabożeństwach oraz spotkaniach młodzieżowych, któ
re są niezwykle interesujące. Z radością brałam udział w tegorocznym kursie ALFA, podczas którego Pan Bóg napeł
nił moje serce pragnieniem przyjęcia chrztu i potwierdzenia tego, co dwa lata temu zrobiłam na obozie" (O. M.).
DROGA KATECHUMENA
Chęć przystąpienia do zboru i przy
jęcia chrztu wiary zgłaszają także ludzie spoza naszych zielonoświątkowych ro
dzin. Albowiem Kościół jest misyjny. Pod koniec lat osiemdziesiątych i na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stule
cia, kiedy napływ nowych ludzi był duży i kiedy z tego względu chrzty odbywały się często trzy lub cztery razy w roku po kilkanaście, a nawet ponad dwadzieś
cia osób na raz - czas ich nauczania był stosunkowo krótki. Obecnie jest o wiele dłuższy. Trwa od października - po po
wrotach z wakacji i urlopów - aż do Wiel
kanocy. Chrzest zaś odbywa się w pierw
szą niedzielę po Wielkanocy. Katechu- memi uczestniczą w kursie ALFA, który jest „wynalazkiem" ewangelikalnych an- glikanów. Uczestnicy kursu słuchają w y
kładów z wideokaset oraz wygłaszanych przez służących Słowem Bożym w zborze.
W Niedzielę Palmową katechumeni dzie
lą się świadectwem swojej wiary i swoich przeżyć, swojego nawrócenia z Radą Star
szych, a później - w piątek przed niedzie
lą chrztu, na nabożeństwie m odlitewnym - z całym zgromadzonym zborem.
Oto przykłady świadectw:
„Urodziłem się w rodzinie katolickiej, do czterdziestego roku życia chodziłem do kościoła. Na początku lat dziewięć
dziesiątych postępowanie kleru zrazi
ło mnie do tego Kościoła. Przez około osiem lat m odliłem się w samotności w dom u. Kilka lat tem u przeczytałem książkę Johna Sherilla pt. Oni mówią in
nym i językami. Lektura ta spowodowała ogrom ną chęć poznania Kościoła Zie
lonoświątkowego. Przechodząc kiedyś ulicą, zobaczyłem budynek tego Koś
cioła, a w najbliższy piątek byłem po raz pierwszy na nabożeństwie. Po nabożeń
stwie w następną niedzielę byłem prze
konany, że moje miejsce jest w Kościele Zielonoświątkowym . Po trzech latach postanowiłem przyjąć chrzest wiary, p o nieważ te trzy lata nauczyły m nie więcej niż poprzednie pięćdziesiąt" (R. P.).
„Wychowałam się w rodzinie, o któ rej nie można powiedzieć ani tego, że była ateistyczna, ani tego, że była kato
licka. Starano się w poić mi sens teorii ewolucji jako »jedynie słusznego spo
sobu myślenia o pochodzeniu i historii ludzkości«, a z drugiej strony bardzo pie
lęgnowano większość tradycji i zwycza
jó w katolickich. Nawróciłam się jako stu
dentka z kraju byłego bloku wschodnie
go na stypendium ufundowanym przez Misję Marynarzy, w pięknym i m alow ni
czym kraju na dalekiej północy, kiedy już w zasadzie nie było wiadom o, kiedy jest dzień, a kiedy już nie, bo i tak cały czas było ciemno [w Norwegii - przyp.
mój]. Wszyscy zauważyli wtedy, że się zm ieniłam " (M. B.).
I oto nadeszła pierwsza niedziela po Wielkanocy, dzień chrztu. Na podwyż
szenie prezbiterium, przed zgromadzo
ny zbór, wchodzą katechumeni ubrani w specjalne szaty (zwyczajowo koloru białego - symbol oczyszczenia i uspra
wiedliwienia) oraz chrzciciel w todze lub innym stroju duchownego, bo jest nim zwykle pastor zboru. Następuje m odlitwa dziękczynna i wstawiennicza o Boże b ło
gosławieństwo, po czym chrzciciel scho
dzi do przygotowanego baptysterium, a za nim kolejno kandydaci do chrztu.
Kościół nie ma - podobnie jak i w in
nych przypadkach - jednej obow iązu
jącej litu rg ii chrztu, ale wspom niane wyżej w naszym tekście „Stanowisko"
podaje następujący przykład dialogu m iędzy chrzcicielem a katechum enem stojącym i w w odzie baptysterium :
Chrzciciel: Bracie/Siostro (imię), czy wierzysz, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym?
Katechumen: Wierzę.
Chrzciciel: Czy wierzysz, że On zmarł za tw o je grzechy i zm artw ychw stał dla tw o je g o usprawiedliwienia?
Katechmnen: Wierzę.
Chrzciciel: Czy pragniesz być ochrzczony i przyrzekasz służyć w iernie Jezusowi we wspólnocie Jego Kościoła przez całe tw o je życie?
Katechumen: Pragnę i przyrzekam.
Po w ypow iedzeniu przez chrzciciela słów: „Na podstawie tw o je g o wyznania w iary i pragnienia chrztu - chrzczę cię w imię Boga Ojca i Syna, i Ducha Świę
tego", następuje pełne zanurzenie kate
chumena w wodzie.
Nowo ochrzczeni po raz pierwszy uczestniczą w Wieczerzy Pańskiej, na
stępnie zostają uroczyście powitani przez zbór jako nowi członkowie rodziny Bożej i otrzym ują pamiątkowe egzem
plarze Pisma Świętego. Po zakończe
niu nabożeństwa wszyscy zgromadzeni uczestniczą w zborowej agapie.
Oczywiście w program ie tego na
bożeństwa znajduje się kazanie Słowa Bożego, m o d litw y dziękczynne i u w ie l
biające Boga oraz sporo odpow iednich pieśni. Dzisiaj nie zawsze, ale przed laty związana z uroczystością chrztu była pieśń, której refren brzmi:
Cudny dzień, dziw ny dzień, Gdy m oich win zaginął cień.
Od chwili tej jest ze mną Bóg, Prowadzi mnie w wieczności próg.
Cudny dzień, dziw ny dzień, Gdy m oich w in zaginął cień.
(Śpiewnik Pielgrzyma, nr 310).
'M a r ty n Lloyd-Jones, Kościół i czasy osta
teczne, W łocław ek 2003, s. 45.
2 M yer Pearlman, D oktryny biblijne, Suchacz 1998,s.239.
3 Karl Barth, The Teaching o f the Church re
garding Baptism, London 1959, s. 41-42.
4 „C oncilium . M ię d zyn a ro d o w y Przegląd Te
ologiczny, W ybór a rty ku łó w 1-10/1966-67", Poznań-Warszawa 1969, s. 143-148.
5 „Collectanea T heo lo gica " 3/1971, s.45.
P o c z a t K i K o ś c i o ł a
Apostoł
n a ro d ó w
Wojciech Gajewski ■
Dzieje Kościoła znają w iele ważnych postaci. W śród nich je d n a je s t w y ją t
kowa: Paweł z Tarsu, zw an y a p o s to łem narodów . Ze w z g lę d u na je g o w y b itn ą rolę, p ośw ięcim y m u o dd zie lne s tu d iu m w rozw ażaniach o począt
kach Kościoła.
Główne źródła naszej wiedzy o biogra
fii Pawła to jego listy oraz Dzieje Apo
stolskie. Choć wiem y o nim więcej niż o najwybitniejszych postaciach z grona Dwunastu, skazani jesteśmy najczęściej na rekonstrukcje i hipotezy. Przykładem trudności biograficznych może być kon
frontacja danych zawartych w Dziejach, pisanych z perspektywy lat sześćdziesią
tych, ze świadectwem Pawła z drugiej połow y lat pięćdziesiątych: „daleko w ię
cej [niż inni] pracowałem, częściej byłem w więzieniach, nad miarę byłem chłosta
ny, często znajdowałem się w niebezpie
czeństwie śmierci. Od Żydów otrzym a
łem pięć razy po czterdzieści uderzeń bez jednego, trzy razy byłem chłosta
ny, raz ukamienowany, trzy razy rozbił się ze mną okręt, dzień i noc spędziłem w głębinie morskiej. Byłem często w po dróżach, w niebezpieczeństwach na rze
kach, w niebezpieczeństwach od zbój
ców, w niebezpieczeństwach od roda
ków, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w nie
bezpieczeństwach na pustyni, w niebez
pieczeństwach na morzu, w niebezpie
czeństwach między fałszywymi braćmi"
(2 Kor 11,23-26).
Dzieje przedstawiają okoliczności ukamienowania Pawła i m ówią o rzym skiej karze smagania rózgami w Filippi (14, 19; 16, 22). Nie znamy jednak oko
liczności, w jakich doszło do kolejnych dwóch chłost. Łukasz nie wspomina też o ubiczowaniu Pawła przez Żydów.
Do czasu powstania Listu do Koryntian Łukasz wym ienia wyłącznie uwięzienie Apostoła w Filippi. Nie pisze o areszto
w aniu w Efezie, o czym wzmiankuje Pa
w eł (2 Kor 1, 8-10; Rz 16, 7; 1 Kor 15, 32).
Nieliczne uwagi autobiograficzne, w y
rywkow e dane Łukasza i brak odniesień do historii powszechnej sprawia, że losy Apostoła są zagadką.
CZŁOWIEK TRZECH KULTUR Paweł był Żydem (Rz 11, 1). Urodził się około dziesięciu lat po narodzeniu Jezusa (2-3 r. po Chr.) w Tarsie, na p ołu dniow o-w schodnim krańcu Azji M niej
szej. Jego rodzina zajmowała się pro
dukcją płótna nam iotowego. Z w ło sia i skór cylicyjskich kóz sporządza
no odzież, koce, siodła i namioty. Było to dochodow e zajęcie. Rodzice Pawła m ogli zapewnić mu odpow iednie w y
kształcenie i „szkołę rabinacką" w Jero
zolimie.
Geograf Strabon pozostawił cieka
w y obraz mieszkańców Tarsu: „Zapał, z jakim ludzie w Tarsie oddają się filo zofii i wykształceniu ogólnem u, jest tak wielki, że wyprzedza nawet Ateny i Alek
sandrię" [Geografia 14, 5, 13). Inaczej niż w przypadku Jezusa czy Dwunastu,
u Pawła widać w pływ y miejskiego w y
chowania. Używane przezeń przykłady i porównania dotyczą życia w mieście (zawody sportowe i widowiska; 1 Kor 4, 9; 9, 25nn.). W szkole poznał greckich poetów i filozofię stoicką. Do pisarzy an
tycznych odw ołał się w mowie na Areo- pagu. Cytował wówczas Aratosa z Soloi [Fainomena] i Epimenidesa z Krety (Dz 17,2 8)1. W liście do wierzących w Koryn
cie przytoczył greckiego komediopisa
rza Menandra (1 Kor 15, 33). Wspomnia
ne dzieła nie wychodzą jednak poza za
kres wykształcenia ogólnego.
Cnn.KZ.PI * 03- 01/2007 I
Rzymskiemu centurionowi w Jero
zolimie przedstawił się jako Żyd z Cylicji, obywatel Tarsu (Dz 21, 39). Obywatel
stwo hellenistycznego miasta nie w y
nikało jedynie z urodzenia. Przybyszów obowiązywała inna procedura. Posiada
nie obywatelstwa Tarsu dowodzi dobrej pozycji finansowej rodziny Pawła, którą stać było na kupno tego przywileju.
Żydowskie korzenie, hellenistycz
ne wychowanie i obywatelstwo Tarsu to jednak nie wszystko. Trybun wojsko
w y Klaudiusz Lizjasz, dowódca kohorty stacjonującej w tw ierdzy Antonia, w li
ście do namiestnika Feliksa przedstawił Pawła jako Rzymianina (Dz 23, 27, BT).
Według Hieronima (O sławnych mężach 5) przodkowie Apostoła wyem igrowa
li - a raczej trafili do niewoli - z Gishali w Galilei, w 63 roku przed Chr. Pompejusz okupował wówczas Judeę. Krewni Pawła trafili do Cylicji jako własność obywatela rzymskiego. W Dziejach Apostoł wystę
puje jako obywatel rzymski od urodzenia (22, 28). Oznacza to, że jego przodkowie zostali wyzwoleńcami, i rzuca światło na kwestię jego imion. Rzymianin nosił trzy imiona [praenomen, nomen, cognomen).
Jednym z rzymskich dowódców z cza
sów wojny Pompejusza był Emiliusz Pau
lus. Całkiem prawdopodobne, że krewni Pawła otrzymali rodowe nazwisko swo
ich panów. Pełne nazwisko Apostoła brzmiałoby zatem: Saul Emiliusz Paulus2.
Jak wiemy, początkowo posługiwał się imieniem Saul. Tym imieniem został w e
zwany przez Chrystusa pod Damaszkiem.
Jednak od rozpoczęcia misji w środowi
sku hellenistycznym używał wyłącznie rzymskiego miana Paweł. Z przywileju obywatelstwa korzystał w razie zagroże
nia (Dz 16, 35-39). Uznał, że pomoże mu zrealizować dzieło głoszenia Chrystusa w Rzymie. Składając odwołanie do cesa
rza (25,11), realizował swój plan.
Paweł wyrósł w wierności Torze i oby
czajom ojczystym: „obrzezany dnia ós
mego, z rodu izraelskiego, z pokolenia Beniaminowego, Hebrajczyk z Hebraj
czyków, co do zakonu faryzeusz" (Flp 3, 5). Biblię Hebrajską czytał w oryginale, biegle posługiwał się aramejskim (Dz 21, 40), grecki dialekt koine znał od dzieciń
stwa, o czym świadczy doskonała znajo
mość Septuaginty3.
Jako m łodzieniec przeniósł się do Jerozolimy. Za tym , że zamieszkał z b li
skimi, przemawia to, że o planowanym zamachu ostrzegł go siostrzeniec (Dz 23, 16). Mistrzem Pawła był słynny ra-
0 3 -0 4 /2 0 0 7 * GftO.KZ.DI
bin Gamaliel (22, 3), który w obec Koś
cioła zajął postawę neutralną (5, 34) 4.
Wykształcenie zdobyte w Jerozolimie w p łyn ę ło na sposób argum entacji Pa
wła, który David Flusser nazwał m eto dą egzegezy rabinicznej. Przykładem m ogą być niektóre wątki z jeg o listów (Rz 10,5-13; Ga 4, 21-31)5.
NAWRÓCENIE I POWOŁANIE Gorliwość, z jaką Saul w łączył się w prześladowanie Kościoła (ściślej, frak
cji hellenistów), świadczy o niemal fana
tycznym poszanowaniu Tory. W Liście do Galacjan pisał: „Słyszeliście przecież o m oim postępowaniu ongiś, gdy jesz
cze wyznawałem judaizm , jak z niezw y
kłą gorliwością zwalczałem Kościół Boży [...], jak w żarliwości o judaizm prze
wyższałem wielu moich rówieśników z mego narodu, jak byłem szczególnie w ielkim zapaleńcem w zachowywaniu tradycji moich przodków " (1, 13-14, BT).
Gdy chrześcijańscy helleniści opo w ie dzieli się przeciw Świątyni, stali się jego osobistymi wrogam i. Od arcykapłana Józefa Kajfasza uzyskał zgodę na uw ię
zienie odszczepieńców.
Nawrócenie pod Damaszkiem to pun kt zw rotny w życiu Saula. W sposób w yjątkow y w płyn ęło również na wczes
ny Kościół (Łukasz trzykrotnie zrelacjo
now ał jeg o przebieg). Ma ono finał trzy dni później, gdy przez usługę Ananiasza,
„męża żyjącego bogobojnie w edług za
konu i cieszącego się dobrym świade
ctw em u wszystkich mieszkających tam Żydów" (22,12), Saul odzyskał wzrok, zo
stał napełniony Duchem Świętym i przy
ją ł chrzest.
Spotkanie z Jezusem było dla nie
go podstawą apostolskiego autorytetu, pod Damaszkiem bow iem przeżył rów nież pow ołanie na apostoła. Polemizu
jąc z oponentam i, głów nie ze skrajnej frakcji hebraistów, pisał: „Paweł, apo
stoł nie od ludzi ani przez człowieka [powołany], lecz przez Jezusa Chrystu
sa i Boga Ojca" (Ga 1, 1). Wielu jud eo - chrześcijan nie uznało go za apostoła, co boleśnie odczuwał (1 Kor 9,2).
Trzy lata po nawróceniu Paweł udał się do Jerozolimy. W czasie m o d litw y w Świątyni otrzym ał od Chrystusa po wołanie na apostoła narodów: „A gdy pow róciłem do Jerozolimy i m odliłem się w świątyni, zdarzyło się, że popad
łem w zachwycenie, i ujrzałem Go, jak do mnie m ów ił: [...] Idź, bo Ja cię wyślę daleko do pogan"(Dz 22,17-21).
MISJA
Czas między nawróceniem a poby
tem w Jerozolimie upłynął Pawłowi na pracy w Damaszku i prowincji Arabii (Ga 1,17). Wydaje się, że w te dy powstała jego uniwersalistyczna koncepcja chrześci
jaństwa. Przejmując poglądy helleni
stycznej frakcji chrześcijańskiej, którą wcześniej zwalczał, uczynił to na pod stawie objawienia Chrystusa. Źródłem Ewangelii nie były dlań czyjeś poglądy, ale sam Chrystus: „albow iem nie otrzy
małem jej od człowieka, ani mnie jej nie nauczono, lecz otrzym ałem ją przez o b jawienie Jezusa Chrystusa" (Ga 1,12).
Przynajmniej z początku otaczała Pawła atmosfera podejrzliwości. Jeszcze piekły rany, które otrzym ali z jeg o rozka
zu w yznawcy Chrystusa, w więzieniach wciąż siedzieli wtrąceni tam przez niego ludzie. Istotną rolę w kruszeniu m urów niechęci odegrał Barnaba, szanowany Żyd z diaspory cypryjskiej. Bez jego re
komendacji drzwi wielu kościołów d o m owych były dla Pawła zamknięte. Gdy na własną rękę próbow ał przyłączyć się do współbraci, spotkał się ze zrozumia
łą reakcją: „wszyscy bali się go, nie w ie
rząc, że jest uczniem" (Dz 9, 26). Barna
ba w prow adził Pawła do grona aposto
łó w oraz do zboru jerozolim skiego i an
tiocheńskiego. Po spotkaniu z Kefasem i Jakubem, Paweł wyruszył na pierwszą w ypraw ę misyjną do Antiochii i Tarsu.
Nie da się dokładnie odtworzyć w y
praw misyjnych. Wiemy, że były nazna
czone pobytami w więzieniu, karami ze strony synagogi i władz miejskich. Pomi
mo pięciokrotnego ubiczowania przez ro
daków, Paweł nie w ystąpił z synagogi ani nie został z niej wyłączony. Sam fakt czę
stych kar wskazuje na upór, z jakim utoż
samiał się ze środowiskiem żydowskim.
Po misji w Cylicji, znow u dzięki Bar
nabie, Paweł rozpoczął pracę w A n tio chii. Łukasz przedstaw ił Antiochię jako centrum misyjne Kościoła syryjskiego na Azję Mniejszą i Grecję. Pobyt Pawła w tym ważnym mieście starożytnego Wschodu kończy kolejna w ypraw a m i
syjna, niesłusznie nazywana pierwszą.
Zespół m isyjny początkow o składał się z trzech osób. Przewodził Barnaba, a to warzyszyli mu Paweł i Jan zwany Mar
kiem, autor Ewangelii, krewny Barnaby.
Trasa w iodła przez Cypr i p ołu d n io w o - -centralne tereny Azji Mniejszej.
Zbory, które wówczas powstały, bu
dowane były w edług określonej m eto
dy. Najpierw misjonarze głosili Chrystu
sa w synagogach. Po pewnym czasie na
wróceni tw orzyli zalążek nowej w spól
noty. Wyprowadzenie części wiernych z synagogi prowadziło do zaburzeń, za
mieszek i prześladowań. Zazwyczaj koń
czyło się to opuszczeniem miasta przez apostołów. Choć Łukasz streszcza to w kilku słowach, proces ten musiał obej
mować wiele miesięcy. Można założyć, że w yprawa trw ała dwa-trzy lata. W d ro dze pow rotnej misjonarze ustanawiali w zborach określony porządek.
Po powrocie do Antiochii apostoło
wie zdali relację z misji. Pojawiły się w ów czas oznaki braku zgody co do pow inno
ści nawróconych na chrześcijaństwo nie- -Żydów. Część antiocheńskich misjonarzy udała się do Jerozolimy na naradę, która bywa nazywana soborem jerozolimskim.
Przyjęte tam porozumienie wydawało się początkowo zadowalać wszystkich. Oka
zało się jednak, że różnie je interpretowa
no. Jedni (reprezentował ich Jakub, brat Pański, a może także Piotr) uznali przyję
te wówczas „klauzule jakubowe" za pro
gram m inim um dla chrześcijan z pogan.
Paweł natomiast potraktował te zobo
wiązania jako programowe maksimum, sprzeciwiając się wszelkim zakusom zmierzającym do narzucenia etnochrześ- cijanom przepisów Prawa (Ga 2,4.5).
Aby uchwycić różnicę, przeanalizujmy kwestięjedzenia mięsa ofiarowanego bo
gom pogańskim. Część towaru sprzeda
wanego w jatkach pochodziła ze świątyń lub od osób, które handlowały mięsem poświęconym bogom. Postanowienie brzmi jednoznacznie: „Wstrzymywać się od mięsa ofiarowanego bałwanom" (Dz 15, 29). Paweł, pisząc do wiernych w Ko
ryncie, jest mniej kategoryczny: „Wszyst
ko, co się sprzedaje w jatkach, jedzcie, o nic nie pytając dla spokoju sumienia [...]. A jeśliby wam ktoś powiedział: To jest mięso złożone w ofierze bałwanom, nie jedzcie przez wzgląd na onego, który na to wskazał" (1 Kor 10,25-29).
A postoł w ychodzi z założenia, że
„nie ma żadnego innego boga oprócz Jednego" (8,4), i fo rm u łu je zasadę o g ó l
ną: „pokarm nie zbliża nas do Boga".
Niebezpieczeństwo pojawia się, kiedy
„przyzw yczajeni dotąd do bałw ochw al
stwa" spożywają mięso „jako składane w ofierze bałw anom " (8, 7). Gdy zatem w grę w chodzi sumienie „człowieka sła
bego", należy pow strzym ać się od je dzenia, aby nie zgorszyć wiernego. Pa
w e ł daleki jest od uczynienia z klauzuli jakubow ej zasady nieprzekraczalnej.
KONFLIKT I WSPÓŁPRACA Dwie kolejne wyprawy, które opisał Łukasz, skupiły się na ważnych miastach imperium: Koryncie i Efezie. Były znacz
nie dłuższe. Wyliczono, że lądowa po
dróż z Antiochii do Koryntu przez Gala- cję, Troadę, Macedonię i Ateny wynosiła około 2700 km. Pokonując 30 km dzien
nie, na ich przebycie potrzebowano 90 tygodni. Gdy jednak wliczyć postoje i pracę misyjną, czas ten należy w yd łu żyć co najmniej dw ukrotnie6.
Powstało wówczas wiele zborów. Wy
praktykowaną już metodę ich zakładania stosowano i teraz. Zmienił się natomiast skład misji. Doszło do tego w wyniku kon
fliktu Pawła i Barnaby.„Powstało nieporo
zumienie,takiż się rozstali", zdawkowo na
pisał Łukasz (Dz 15,37-39). Paweł poróżnił się z Barnabą z powodu Jana Marka, któ
rego ten chciał zabrać na misję. Prawdo
podobnie były też inne przyczyny. Wcześ
niej - w sporze o przestrzeganie Prawa przez etnochrześcijan - Barnaba nie zajął tak radykalnego stanowiska jak Paweł (2,
11 -14). Apostoł zarzucił mu obłudę.
Niezgoda Pawła na zabranie Marka nie przerodziła się w stałą niechęć. Obaj będą jeszcze ściśle współpracować (Kol 4,10; Firn 1, 24). Marek okazał się „wielce przydatny" nie tylko Pawłowi (2 Tm 4,11), był jednym z najbliższych współpracow
ników Piotra, który nazwał go „swoim sy
nem" (1 P 5,13). Świadczy to również o po
zytywnych relacjach między Pawłem i Pio
trem, skoro Marek należał do najbliższych współpracowników obu apostołów.
Po odejściu Barnaby i Marka na Cypr, Paweł wyruszył z Sylasem ku Azji. Sy- las to postać znamienita: Żyd, obywatel rzymski, prorok, ceniony w środowisku jerozolimskim, zlecono mu bowiem do
ręczenie uchwały „soborowej" (15,22-34;
16,37nn.).
Razem odwiedzili założone wcześ
niej zbory, a następnie dotarli do Gala- cji. Stamtąd chcieli pójść do prowincji Azji, ale ponieważ praca w Efezie stała się niemożliwa, obrali kurs na Europę.
Pierwszy zbór na naszym kontynencie powstał w Filippi. Nie było tu synagogi, Żydzi zbierali się na m odlitw ie nad rzeką (Dz 16, 13). Mając oparcie w domu Lidii, prowadzącej dochodow y handel purpu
rą, apostołowie rozpoczęli budowanie chrześcijańskiej wspólnoty. Dzieje mówią o ich uwięzieniu i cudownym uwolnieniu oraz o nowych nawróconych (strażnik więzienny). Dla Ewangelii pozyskano ko
lejnych, między innymi dom Filemona.
Dalsza trasa w iodła przez Tesaloni- ki. Tu nawróciła się spora rzesza Gre
ków (Dz 17, 4). W Berei Żydzi podeszli do zwiastowanej Ewangelii z większą otwartością. W Atenach A postoł nie zdołał przekonać swych greckich słu
chaczy. Wreszcie dotarli do celu p o d ró ży - do Koryntu. Prokonsulem Achai był wówczas Gallio (18, 12). Pozwala to da
tow ać p o b y t Pawła na rok 51/52.
Dzięki dwóm Listom do Koryntian jest to jeden z najlepiej znanych zborów wczesnochrześcijańskich. Listy te, napi
sane w pierwszych latach istnienia gm i
ny, pozwalają prześledzić problemy, z ja
kimi borykali się ówcześni chrześcijanie.
Ponieważ jednak miały cel dydaktyczny i napominający, nie dają pełnego obrazu zboru. Nie mamy wglądu w jego codzien
ność ani odpowiedzi na wiele pytań, na przykład o częstotliwość nabożeństw, przywództwo, służby i form y działania.
Wiemy natomiast, że nie był to zbór do
skonały. Wspólnota jest skłócona. Poza nawróconymi Żydami i etnochrześcijana- mi, mamy do czynienia z bliżej nieokre
ślonymi grupami, które w swych zapatry
waniach odw ołują się do Pawła, Kefasa i Apollosa (3, 4nn.). Kłótnie między wier
nymi prowadzą ich aż przed sądy świe
ckie (6, Inn.). Brak jedności idzie w pa
rze z innymi grzechami, między innymi z wszeteczeństwem (5, Inn.), rozwiązłoś
cią (6 ,12nn.), problemami w obszarze ży
cia małżeńskiego (7, Inn.) i różnymi zabu
rzeniami, do których dochodziło na spot
kaniach liturgicznych. Paweł wspomina problemy przy wspólnej agapie („jeden jest głodny, a drugi pijany", 11,21), nieroz
tropne używanie charyzmatów (rozdz. 12 i 14), a nawet poważne problemy doktry
nalne (kwestionowanie zmartwychwsta
nia, 15,12). Pisze też o praktyce „chrztu za umarłych" (15,29). Z jednej strony zboro
wi temu „nie brak żadnego daru łaski" (1, 7), z drugiej widać dotkliwe braki. Przy
zwyczajeni do wyobrażeń o wczesnym Kościele jako wspólnocie idealnej, stwier
dzamy, że obraz ten jest daleki od do skonałości. Prawda o Kościele, w którym od początku - obok świętego pierwiast
ka Bożego, heroizmu apostołów, miłości i poświęcenia wiernych - istnieje ułomny pierwiastek ludzki, nadaje sens również naszym wysiłkom o reformę Kościoła.
OPOZYCJA
Celem kolejnej w ypraw y Apostoła był Efez. Tym razem towarzyszyło mu więcej współpracowników. Łukasz, któ
ry prawdopodobnie uczestniczył w czę
ści misji, wymienia Tymoteusza i Erasta oraz Gajusza i Arystarcha, a także So- patera z Berei, Gajusza z Derbe, Trofima i Tychika z Azji (19,22.29; 20,4-5). Nie jest to lista kompletna. Był wśród nich m ię
dzy innymi Tytus (2 Kor 2, 12-13). Rzuca to światło na rozmach przedsięwzięcia.
Po trzech miesiącach pracy wśród Żydów w synagodze, Paweł „odłączył się od nich i oddzielił uczniów, i roz
prawiał codziennie w szkole Tyrannosa"
(19, 9). Po raz kolejny ważną rolę ode
grało małżeństwo Pryscylli i Akwili (18, 26nn.), poznane w Koryncie. Efez i okolice były miejscem dw uletniej pra
cy misyjnej i cudów uczynionych „przez ręce Pawła"(19,11-12), ale także prześla
dowań i uwięzienia Apostoła.
Na ten czas przypadają problemy z założonymi przez niego zborami w Koryncie, Filippi i Galacji. Paweł napi
sał wtedy część listów, m.in. do Koryn
tian. O pierwszym, który się nie zacho
wał, wspomina w 1 Kor 5, 9. W kolejnym (1 Kor) zapowiadał przybycie i wyjaśnie
nie spornych kwestii. Pobytu tego nie m ógł zaliczyć do udanych. Z następne
go listu (2 Kor) wnioskujemy, że zjawili się tam jacyś misjonarze, którzy krytykowali Pawła. On sam nazywa ich „sługami sza
tana", „fałszywymi apostołami",„podstęp
nymi działaczami, udającymi apostołów
■ M a rc in Ż e ra ń s k i
„N a p o c zą tk u "
Agryppa oznajm ił Pawłowi: Niewiele brakuje, a przekonasz mnie, bym został chrześcijani
nem. Dz 26.28
Agryppa powiedział też do Festusa [rzymskie
go prokuratora]: Można by zw olnić tego czło
wieka, gdyby się nie od w o ła ł do Cezara.
Dz 26.32
Chrystusa" (11,13-15, BT). Ponadto jeden z członków zboru otwarcie zakwestiono
wał apostolski autorytet Pawła. Poważny kryzys w tej młodej wspólnocie wywołało nauczanie płynące z kręgów judeochrześ- cijańskich. Należy zgodzić się z J. Gnil- ką, że zbory galackie składały się prawie wyłącznie z nawróconych pogan. Skrajni hebraiści prowadzili w nich agitację na rzecz obrzezania i przestrzegania Prawa (Ga 1,6; 5,1-4). Zdołali zasiać zamieszanie i przedstawić Apostoła jako uzurpatora.
W IĘZIENIE I ŚMIERĆ
Koniec lat pięćdziesiątych to czas za
ostrzania się antyrzymskich nastrojów w środowisku żydowskim. Oddziałało to także na Kościół. Składał się on w prze
ważającej części z Żydów, a ponadto włą
czanie pogan w duchowe dziedzictwo Izraela było coraz gorzej odbierane przez judaizm. Paweł nie ulegał naciskom i jego pozycja wśród skrajnych hebraistów sta
wała się coraz bardziej skomplikowana.
Powrotowi z „trzeciej" w ypraw y tow a
rzyszyły wyraźne oznaki niechęci (Dz 21, 10-14); zbory mu przychylne odczuły to również (20,36-38).
Powrót do Jerozolimy (rok 58) zakoń
czył się uwięzieniem Apostoła. W Jero
zolim ie i Cezarei ten niezmiernie dotąd aktyw ny człowiek spędził w areszcie p o nad dwa lata. W tym czasie m iał okazję świadczyć o Chrystusie prokuratorow i Feliksowi i je g o żonie, Żydówce Druzylli, oraz królow i H erodowi Agryppie II i jego siostrze Berenice. Zgodnie ze swym ży
czeniem wyruszył pod eskortą w kolej
ną misję, do Rzymu (rok 61). Przebywał tam dwa lata w areszcie dom ow ym . Na tym Łukasz kończy Dzieje.
Historycy nie są zgodni co do dalszych losów Pawła. Jedni uważają, że areszt za
£
kończył się egzekucją, inni opowiadają się za uwolnieniem go w roku 63 i dal
szymi wyprawami misyjnymi. Nie zdoła
my tego rozstrzygnąć. Można jedynie za
łożyć, że wyszedł na wolność. Być może z tego okresu pochodzą listy pasterskie, odzwierciedlające ostatnie dwa lata jego życia. Wypełnia je troska o zbory i współ
pracowników, którzy odgrywają teraz szczególnie ważną rolę. Paweł widział niebezpieczeństwa czyhające na m łody Kościół. Poza skrajnymi hebraistami, któ
rzy nękają pawłowe zbory (Tt 1, 10; 3, 9;
1 Tm 1, 4), pojawiają się początki judeo- chrześcijańskiej gnozy. Jej zwolennicy
„zabraniają wchodzić w związki małżeń
skie, nakazują powstrzymywać się od po
karmów, które Bóg stworzył" (1 Tm 4, 3).
Tymoteusz ma się wystrzegać fałszywej nauki i strzec depozytu wiary.
Śmierć spotkała apostoła Pawła w Rzymie, w roku 67. Jako obywatel rzymski został ścięty za murami miasta, na drodze do Ostii. Klemens Rzymski, pi
sząc około 95 roku, zostawił wiarygodną relację o jego śmierci. Podał jednak coś jeszcze: „Przez zazdrość i niezgodę rów
nież Paweł [...], złożywszy wobec przed
stawicieli władz swoje świadectwo, od szedł ze świata" (List do Koryntian 5, 5.7;
przeł. Anna Świderkówna). Tekst suge
ruje, że tak jak apostoł Piotr, i Paweł zo
stał wydany Rzymianom przez w spółw y
znawców. J. Danielou odpowiedzialnoś
cią za to obarcza judeochrześcijan7.
JAKIM CZŁOW IEKIEM BYŁ PAWEŁ?
Apokryficzne Dzieje Pawła i Tekli przedstawiają go jako mężczyznę nie
wysokiego, łysiejącego i krzywonogie- go, z mocno zarysowanymi brwiam i i niewydatnym nosem. Był niezwykle m iły w obejściu, życzliwy i uprzejm y - pi
sze autor apokryfu. Tekst nie jest opisem historycznym, co nie oznacza, że należy go w całości odrzucić. Pamięć o w yglą
dzie Apostoła mogła przetrwać, choć dla nas nie ma większego znaczenia. Możli
we, że nieduży wzrost nawiązuje do sło
wa pauios (mały, niski).
Z listów Pawła dowiadujemy się o jego skłonności do chorób i problemach przy wystąpieniach publicznych (1 Kor 2, 3).
Przeciwnicy m ówili o nim: „wygląd ze
wnętrzny lichy, a mowa do niczego" (2 Kor 10,10). Na innym miejscu Paweł pisze o „cierniu w ciele" (2 Kor 12, 7). Nie wie
my, czy była to pokusa, czy choroba lub inna słabość. Miał blizny po biczowaniu.
0 3 -0 4 /2 0 0 7 * COO.KZ.PI