Henryk Markiewicz
Jeszcze o budowie dzieła literackiego
: w związku z artykułem prof. R.
Ingardena
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 55/2, 429-434
HENRYK MARKIEWICZ
JE SZ C Z E O BUDOW IE D Z IE Ł A LITER A CK IEG O W ZWIĄZKU Z ARTYKUŁEM PROF. R. INGARDENA
M oja rec e n z ja książki O dziele litera c k im 1 n a pew no okazała się o ty le pożyteczna, że skłoniła prof. In g ard e n a do sform uło w ania cennego a u to - k o m en tarza do jego p racy 2. N iestety , w y ja śn ie n ia a u to ra nie w pełn i są dla m nie przek on u jące, n ad to zaś sprzężone są z zarzu tam i, k tó re — jak m i się zdaje — ro zm ija ją się n iek ied y z tre śc ią m oich w yw odów lu b n ie tra fn ie ją in te rp re tu ją .
1. P ro f. In g ard e n m ylnie p rzy p isu je m i k o n stru k c ję teo rety czn ą w tła czającą całe dzieło literack ie w dw ie w a rstw y językow e — brzm ieniow ą i znaczeniow ą. Zarów no w recen zji, ja k i w a rty k u le Sposób istnienia
i budow a dzieła literackiego w y raźn ie oddzieliłem od w a rstw y znacze
niow ej w ielopłaszczyznow ą w a rstw ę (później nazw aną sferą) w yższych u kładów znaczeniow ych, p o d k reślając p rz y ty m odm ienność sposobu jej istn ien ia w sto sun k u do te k stu dzieła literackiego. O dm ienność ta na ty m polega, że w dziele literack im w yższe u k ła d y znaczeniow e
n ie są [...] obecne bezpośrednio, lecz tylko potencjalnie, a m ianow icie w ten sposób, że mogą się ukształtować w odbiorze dzieła literackiego — przez kon kretyzację schem atów znaczeniowych poszczególnych zdań, ich selekcję i rów no czesne, w ielokierunkow e scalanie w najrozm aitsze w yższe układy znaczeniowe, uzupełniane przy pomocy w nioskow ania i dom niem yw ania, a często także przy pomocy pew nych am plifikacji w ypełn iających „m iejsca niedookreślenia” po
zostaw ione w utworze literackim . [PL 344] 3
Otóż ty c h tw orów p o ten cjaln y ch, k tó re n ie istnieją, lecz ty lk o m ogą zaistnieć, a u rzeczy w istn iają się n a ró żn y sposób w ró żny ch odbiorach dzieła literackiego, wolę nie nazyw ać „p rzed m io tam i in te n c jo n a ln y m i” , 1 H. M a r k i e w i c z , Roman In garden o dziele literackim. „Estetyka”, II, 1961, s. 266—277 (=E ).
2 R. I n g a r d e n , W spraw ie b u d o w y dzieła literackiego. P rofesorow i M a rk ie w i
cz ow i w odpowiedzi. „Pamiętnik L iteracki”, 1964, z. 1, s. 183—202.
3 H. M a r k i e w i c z , Sposób istnienia i b u d o w a dzieła literackiego. „Pamiętnik L iteracki”, 1962, z. 2, s. 331— 352 (= P L ).
430 H E N R Y K M A R K IE W IC Z
na w e t biorąc pod uw agą całą ułudność „ istn ie n ia ” p rzedm iotów in te n c jo nalny ch , k tó rą prof. In g ard e n ta k do bitn ie c h a ra k te ry z u je w książce O dziele litera c k im (§ 20). Nie sądzą, by tak ie stanow isko prow adziło do odrzucenia „co n ajm n ie j n iek tó ry ch , jeśli nie w szystkich w y tw o ró w k u l tu r y lu d zk iej” 4.
2. W owej sferze w yższych u k ład ów znaczeniow ych z zak resu „p rzed m iotów p rzed staw io n y ch ” istotnie w yłączam procesy i zdarzenia, w ycho dząc z założenia, że to, co dzieje sią z p rzed m iotem — nie jest p rzed m iotem . N iepotrzebnie jed n a k prof. In g a rd e n przypom ina, że „już A ry s to te le s” etc., skoro jak o sk ład nik I li a owej sfe ry w y stą p u je n a jw y ra ź n ie j „fa b u ła ” jako „łańcuch połączonych czynności i stan ó w ” (E 271). Słusznie n a to m ia st w y ty k a mi nieścisłe użycie te rm in u „pojącia ab stra k c y jn e ” — z m yślą o tak ich np. u tw o rach , ja k tre n „K upić by cią, m ądrości, za drogie pieniądze...” , „Ś w ięta m iłości kochanej ojczyzny...” , „Sam otności! Do ciebie biegnę ja k do w ody Z codziennych życia u p a łów ...” N ależało bow iem napisać: „tzw . p rzedm ioty ogólne” lub „p rzed m ioty pojęć ogólnych” .
3. P rof. In g a rd e n relacjo n u je:
Profesor M arkiewicz chce je [tj. w yglądy] uważać za szczególną treść n ie których zdań, z innych zaś stw ierdzeń jego w ynika, że uważa je rów nież za konkretne wyobrażenia, jakie czytelnik posiada podczas lektury dzieła [s. 186] W recen zji pisałem tym czasem :
schem aty w yglądow e nie są odrębnymi składnikam i dzieła literackiego, lecz tylko pewną odmianą — odmianą w yglądotw órczą — sensów zdań i „wyższych układów znaczeniow ych”, tj. ujęć i faz sytuacyjnych. [E 271]
— a dalej:
w ygląd y sensu stricto (nie schem aty w yglądow e) — jak podkreśla sam Ingar den — nie należą do dzieła literackiego, lecz tylko są przez dzieło literackie czytelnikow i sugerowane, i to tylko w przybliżeniu. [E 272]
Rozróżnienie chyba dość w y raźn ie przeprow adzone. 4. Nie w y raziłem nigdzie absu rd aln eg o poglądu, że
słow a M ickiew iczow skie (w Panu Tadeuszu): „Nad murawą czerwone połyskują buty, B ije blask z karabeli, św ieci się pas su ty” — dadzą się zastąpić zwrotem: „Podkomorzy w stroju szlacheckim tańczy poloneza” — i że zwrot ten m a dawać „bardziej żyw y w ygląd w yobrażeniow y” niż tekst Mickiewicza, [s. 191— 192]
4 Prof. Ingarden jest w błędzie, podejrzewając m nie o obawę przed „herezją” przedm iotów intencjonalnych. O tym, że koncepcja ta nie jest w zasadzie sprzeczna z m aterializm em m arksistow skim , św iadczy w yraźnie takie np. sform ułowanie K. M a r k s a (K a p ita ł. T. 1. W arszawa 1951, s. 189): „Przy zakończeniu procesu pracy zjaw ia się w ynik, który już przed rozpoczęciem tego procesu istniał w w y obrażeniu robotnika, a w ięc istniał id ea ln ie”.
Zaznaczyłem tylko, że
m ożna sobie w yobrazić zarówno znaczenie zdania: „Nad m urawą czerwone połyskują b u ty” itd., jak i znaczenie zdania: „Podkomorzy w stroju szlacheckim tańczy poloneza”, i że czytelnik, który w ie, jak w ygląda tradycyjny strój polski, i w idział, jak tańczy się poloneza, m oże otrzymać na podstaw ie zdania drugiego bardziej żyw y w ygląd w yobrażeniow y niż ten, kto skazany jest tylko na „gołe” znaczenie zdań o czerwonych butach, blasku karabeli itd. [E 272]
5. Nie w ypo w iad ałem się w sw ej recen zji m ery to ry cznie na te m a t in ten cjo n aln y ch odpow iedników zdań czy in ten cjo n aln y ch stanó w rzeczy:
ne suto r u ltra crepidam . P o p rz e sta ją n ad al na tw ierd zen iu p rag m a ty c z
nym : dla badacza lite r a tu r y in te n c jo n a ln y odpow iednik zdania je st po jęciem zbędnym , skoro da się go zakom unikow ać ty lk o poprzez odpow ia dające m u zdanie. D latego też — p o w tarzam — m ógł prof. In g ard e n w S zkicach z filo zo fii lite r a tu r y p o p raw n ie p rzedstaw ić nie co in n eg o ,’jak w łaśnie D w u w ym ia ro w ą budow ą i S ch em a tyczn ość dzieła literackiego, obyw ając się bez „in te n cjo n a ln y c h stan ó w rzeczy” 5.
6. Z w yw odów prof. In g a rd e n a w ynikałoby, że p ro p on ując nazyw ać term in em „sta n rzeczy” — „w spólną treść zdań ró w noznacznych” , nie rozum iem sensu, jak i n a d a je te m u term in o w i a u to r książki O dziele li
terackim . Zapew ne, sen su tego w y starczająco nie zgłębiłem , w każd ym
jed n ak razie w recen zji zastrzeg łem się w yraźnie, że k o rzy sta ją c z te r m inu używ anego przez prof. In g ard en a, p ro p on uję nadan ie m u znaczenia całkow icie odm iennego.
N ota bene, jeśli prof. In g a rd e n tw ierdzi, że istn ieją zdania o ty m
sam ym znaczeniu w ró żny ch językach, pow inien zgodzić się i z ty m , że mogą istnieć zdania rów noznaczne w jed n y m języ k u etnicznym ; np. „N a z a ju trz z ran a p rzybyw szy do C zehryna, p an S k rzetusk i stan ął w m ieście w dom u księcia Jerem iego, gdzie też m iał kęs czasu zabaw ić, aby ludziom i koniom dać w y tch n ien ie po d łu g iej z K ry m u podróży” = „P rzy b y w szy na d rugi dzień rano do C zehryna, p a n S k rzetuski zatrzy m ał się w m ieście w dom u księcia Jerem iego, gdzie m iał przez pew ien czas pozostać, aby dać odpocząć ludziom i koniom po d ługiej podróży z K ry m u ” .
7. P rof. In g ard en tw ierd z i stanow czo, że jakości eksp resy w ne tw o rów brzm ieniow ych m uszą być zaliczane do w a rstw y brzm ieniow ej, „i nie należy ich na podstaw ie czystej sp ek u lacji czy czysto pojęciow ego o k re ślenia w ykluczać z tej w arstw y , w obrębie k tó re j się po jaw iają, z tej tylko prostej przyczyny, że one sam e nie są »brzm ieniem «” (s. 193). Nie przek on u je m nie ta a rg u m e n ta c ja — m im o jej stanow czości. Nie po
5 Przy sposobności dodam tylko, że Ingardenowska koncepcja „znaczenia” (w odróżnieniu od „intencjonanego odpow iednika”) zyskałaby na jasności, gdyby nazwać je — „wyznaczaniem ” ; tym w łaśn ie wyrazem posługuje się prof. Ingarden kilkakrotnie, tłumacząc, co to jest „znaczenie”.
432 H E N R Y K M A R K IE W IC Z
dzielam przede w szystkim optym istycznego p rze k o n a n ia prof. Ingardena, że m etoda fenom enologiczna pozw ala n a „w iern e o d tw o rzen ie w m ateriale językow ym czy pojęciow ym tego, co nam dane w dośw iadczeniu, z czym k o n k retn ie poznawczo i em ocjonalnie o b cu jem y ” , podczas gdy inni ska zani są na tw orzenie „ k o n stru k tó w ” często d alek ich od rzeczyw istości (s. 192). „ K o n stru k te m ” , m odelem , m etafo ry czn y m przy b liżen iem jest rów nież ta „w ielow arstw ow a” i „polifoniczna” „bu d o w a” dzieła litera c kiego, k tó rą p rzed staw ia prof. In g ard en. A od m odelu m ożna w ym agać, by b y ł zbudow any p rzejrzyście i k on sekw en tnie. Je śli np. zabarw ienie em ocjonalne w y razu czy m odyfikacja p y tają ca zd ania u zy sk an e środkam i słow otw órczym i należą do w a rstw y znaczeniow ej, dlaczegóż m iałyb y n a leżeć do w a rstw y brzm ieniow ej, gdy tw o rzą je bezpośrednio środki brzm ieniow e? M ówiąc przykładow o: dlaczego nie zaliczyć do w arstw y znaczeniow ej „ironiczności” zaw artej w w ypow iedzi „pięknąś now inę schow ał na ostatk u !” , czy „p y ta jn o ści” w w ypow iedzi: „P odług ciebie, m ój szlachcicu, cnotą naszą — znieść niew olę?”
8 . Zgadzam się z prof. Ingardenem , że dzieło litera c k ie może istnieć bez „zapisu” , nie należy więc on do istoty" dzieła lite ra c k ie g o 6. Pod trz y m u ję jed n a k zarzut, że prof. In g ard e n nie docenia ro li tego „zapisu” ; ta k np. pow iada:
Żeby w dziele literackim w ystęp ow ały różne m om enty graficzne w m ówio nym języku „nieprzekazyw alne”, a zarazem b yły „sem antycznie obciążone” — jak m ówi prof. M arkiewicz, to w ydaje mi się niezgodne z faktam i, [s. 196, przypis]
A ja k przekazać dokładnie w języ ku m ów ionym sem an ty k ę w ersali ków i w y k rzy k n ik ó w używ anych przez W yspiańskiego („POEZJO , PRECZ!!!! JE S T E g TYRANEM!!”), fa n ta z y jn ą orto g rafię staropolską w p rzek ład ach Boya z R abelais’go i V illona, czy w reszcie p row okacyjną orto g rafię fu tu ry stó w („Nuż w b ż u h u ”). P rz y jm u ją c za prof. Ingardenem , że szata graficzna jest zawsze czym ś w sto su nk u do dzieła literackiego zew n ętrzny m , nie m ożna też zin te rp re to w ać fu n k cji litera c k ie j tzw . r y m ów w zrokow ych 7, kaligram ów , różnych chw ytów graficznych zastoso 6 A le i tu sprawa nie jest prosta: Ostatecznie to, co decyduje o identyczności
Iliady czy Odysei, to w łaśn ie zapis, a nie typow a postać brzm ieniowa, bo po
pierw sze — nie w iem y dokładnie, jak w yglądała ona w ustach Greków, a po dru gie — zm ieniała się w ielokrotnie w ciągu w iek ów w ustach przedstaw icieli różnych narodów. Na dobrą sprawę — nie w iem y naw et dokładnie, jak czytał Kochanowski sw oje Treny.
7 Por. A. T h i b a u d e t , La Poésie de Stéph ane Mallarm é (Paris 1959, s. 246): „Rym Mallarmégo jest zawsze rymem dla oka. Jest on po prostu w ierny tradycjom poezji francuskiej, która od czasów M alherbe’a (■»żądał on, m ówi Racan, by rym o w ano w równej m ierze dla oczu, co dla uszu«) była poezją napisaną i w ydruko w an ą”.
w anych w T ristram ie S h a n d y, nie m ów iąc już o ideogram ach poezji chińskiej.
9. W zw iązku z „m iejscam i n ied o o k reślen ia” nigdzie nie pisałem , że w y p ełn ian ie ich je s t „niedopuszczalne” ; owszem, stw ierd ziłem w yraźnie, że w yższe u k ła d y znaczeniow e k s z ta łtu ją się często tak że p rzy pom ocy pew nych am p lifikacji w y p e łn ia jąc y c h „m iejsca n iedo ok reślenia” pozosta w ione w u tw o rze literack im (PL 344). Zaznaczyłem jednak, że w te n sposób „o tw iera się droga dla nieograniczonych, byle nie sprzecznych z tek ste m u tw o ru , fan ta zji na jego m arg in esie” (PL 339). Że je s t to p u n k t szczególnie niebezpieczny dla tra fn eg o rozum ienia i w iernego e ste ty cz nego p ercyp ow an ia dzieła literackiego — przyzn aw ał k iedy ś także prof. In g a r d e n 8. P olem iki teo rety czn ej nie będę tu podejm ow ał; już bow iem K le in e r w cytow anej przeze m nie p r a c y 9 w y jaśn ił w ystarczająco, d la czego to „tw o ry selek ty w n e” , z k tó ry m i obcujem y w dziele literack im , nie są w cale jak im iś „straszliw y m i p re p a ra ta m i c h iru rg iczn y m i” (s. 200). Niech m i w ybaczy znakom ity a u to r książki O dziele litera ckim , ale w ty m sporze teo rety czn y m m iędzy Nim a K lein erem — nie przeciw tw ó rcy m onografii o M ickiew iczu i Słow ackim zw raca się złośliwość o p a trz e n iu na u tw o ry literack ie zza zielonego stolika...
Od siebie dodam ty lk o jed e n p rzy k ład: zły to czy teln ik L u d zi b e z
dom nych, k tó ry w yobraża sobie, jak ie m iał oczy, nos, w łosy d o k to r
Ju d y m , jak się u b iera ł itd., chociaż powieść Żerom skiego nie daje o ty m żadnych inform acji. Zły — bo niw eczy w te n sposób sw oisty efe k t n a r r a cy jn ej p e rsp e k ty w y powieści, polegający na tym , że n a rra c ja p ro w a dzona je s t tu w praw dzie w trzeciej osobie, ale jest zarazem jak b y u ta jo n ym czy przetran sp o n o w an y m p am iętn ik iem Ju d y m a, k tó ry oczyw iście od zew n ątrz siebie nie obserw uje.
10. P ro f. In g ard e n je s t niezadow olony, że w rozp raw ie Sposób istn ie
nia i budow a dzieła literackiego c y tu ję jego p racę O dziele litera c k im
w tłu m aczen iu polskim z r. 1960 (PL 332, p rzy p is 8),
tak iż czytelnik nie poinform ow any o faktach m usi nabrać przekonania, że książka moja ukazała się w w iele lat po książkach Peppera, Hartmanna, W el- leka, gdy tymczasem w szystk ie te książki budują na wynikach przeze m nie uzyskanych, przyznając się do tego zresztą w sposób dość ograniczony, [s. 199, przypis 10]
Cóż n a to odpowiedzieć? Dość pow szechnie p race naukow e c y tu je się w w yd aniach ostatnich, jak o n a jła tw ie j d o stępnych i zaktualizo w any ch pod w zględem m ery to ryczn y m , a sporo w ażnych przypisów k o m e n tu ją
-8 R. I n g a r d e n , O poznawaniu dzieła literackiego. W: Studia z estetyki. T. 1. W arszawa 1957, s. 39.
9 J. K l e i n e r , Rola pamięci w re cepcji dzieła literackiego i w jego struktu rze. W: Studia z zakresu teorii literatury. Wyd. 2, rozszerzone. Lublin 1961, s. 61—63.
434 H E N R Y K M A R K IE W IC Z
cych dodał prof. In g ard e n do now ych w y d a ń sw y ch książek. W a rty k u le sw oim pisałem o książce Das literarische K u n s tw e r k :
dzieło to znakom icie posunęło naprzód w ied zę o ustroju dzieła literackiego, dzięki zaś pracom Müllera i Kaysera na gruncie niem ieckim , zaś R ené W elleka na terenie anglo-am erykańskim — szeroko oddziałało na naukę św iatow ą.
[PL 337].
Pozostaw iam ocenie czytelników , czy a rty k u ł te n m ógł budzić obaw y o niedocenianie p rio ry te tu naukow ego prof. In g ard e n a .