• Nie Znaleziono Wyników

O pewnej właściwości porównania i metafory

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O pewnej właściwości porównania i metafory"

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Dąbrowski

O pewnej właściwości porównania i

metafory

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 56/3, 105-124

(2)

ST A N ISŁ A W D Ą BRO W SK I

O PE W N E J WŁAŚCIWOŚCI PORÓW NANIA I M ETAFORY

Spoza czasu szem rze czas... (B. L eśm ian, P r z y ś p ie w )

1

W ilhelm B ruchnalski, szukając kanonu norm specjalnych, k tó ry m i poza re to ry k ą posługiw ałby się p anegiryk polski n a rów ni z obcym, o d n ajd u je go

[w] k sięd ze [...], którą z języ k a greckiego łaciń sk iem u pt. D e p r a e e x e r c i t a -

m e n t i s rh etoric is, quae Graeci p r o g y m n a s m a t a v o ca n t p rzy sw o ił z H erm ogenesa TIąoyvp,vday.axa P ryscjan , autor sła w n y ch I n s tit u ti o n u m g r a m m a t i c a r u m libri XVIII,

albow iem „doskonale znane w Polsce [...], zaw ierają [Progymnasmata] w rozdziale De laude ideał fa k tu ry pan egirycznej” . W ty m w łaśnie ro z­ dziale, w yliczającym różnorakie ze w zględu na przedm iot chw alenia laudes, jest także znam ienne zdanie-w skazów ka:

n a leży p am iętać, że tak iem u rodzajow i p iśm ien n iczem u [chodzi o genus d e m o n -

s t r a t i v u m d ic e n d i] n a jw ięcej pom ocy przynoszą porów nania (c o m p a r a ti o n e s ) к

Poniew aż zaś p ra k ty k a panegiryczna 2 istotnie przestrzegała k ieru n k u tego w skazania, celowe będzie poświęcenie uwagi pew nym właściwościom sam ego porów nania i ro zp atryw an ie go przy tym w niejak iej jednocze- sności z przenośnią (m etaforą), skoro m iędzy porów naniem a przenośnią istnieje niew ątpliw e pokrew ieństw o pierwszego stopnia, choć nie całkiem

1 W. B r u c h n a l s k i , P a n e g ir y k . W tom ie zbiorow ym : D z ie j e l i te r a tu r y p i ę k n e j w Polsce. Cz. 2. K rak ów 1918, s. 201. E n c y k lo p e d i a p olska, t. 22.

2 Praca ta pow stała w ram ach zam ierzonej w ięk szej całości p ośw ięcon ej reto ­ ryce. Stąd w y n ik a m. in. dobór, ale i ograniczenie kręgu autorów , cytow an ych zresztą ty lk o przykładow o i bez zam iaru podania kom pletnej ich listy.

(3)

zgodnie ustalanego c h a ra k te ru 3. Tę p otrzebę i dogodność jednoczesności m a na uw adze W ładysław M adyda:

O m aw iając ek sp resy w n ą fu n k cję m etafory, zw róćm y zarazem u w agę na porów nania, których sk rótem są przen ośn ie 4.

J a k u w y d a tn i całość tego a rty k u łu , nie chodzi w nim o om aw ianie w szelkich m ożliw ych cech porów nania i przenośni. S ygnalizując n iek tóre uw agi i om ów ienia cudze, a rty k u ł ograniczy się w zasadzie do ro zp a trz e ­ nia pew n y ch tylko właściwości, czy m oże n aw et pew nej ty lko w łaści­ wości porów nania i przenośni.

A ry sto teles w rozdziale X X I P o e tyk i stw ierdza:

M etafora to p r zen iesien ie o b c e g o w yrazu z rodzaju na g a tu n ek lub z gatu n k u na rodzaj, lu b z gatu n k u na gatu n ek , lub n a zasadzie a n a lo g ii5.

In te resu jąc e odm iany tego o k reślen ia spo tyk am y u Rzym ian, używ a­ jący ch rów now ażników translatio (w ystępującej pierw szy raz u Cyce­ rona) i m o tu s. W om ów ieniu V olkm anna b rzm i to tak :

[Die M e ta p h e r] w i r d v o n Quin t. VIII. 6. 1. d e f i n ie r t als „ v e r b i v e l s e r m o n is a p r o p r i a sig n ifie atione in a li a m c u m v i r t u t e m u t a t i o ”. B e s s e r v o n Charis, p. 272 (coll. D io m ed . p. 456) nach Scaurus: „ tr o p u s e s t d ic tio tr a n s la ta a p r o- p r i a sig n ifie ation e a d n o n p r о p r i a m p e r s i m i l i t u d i n e m n e c e ss ita tis a u t cu ltu s g r a t ia ”.

A dalej:

D e r h ä u fi g s te u n d schönste , d a b e i a ll g e m e i n s t e T ropu s, so dass sich die m e i s t e n ü b r i g e n T r o p e n i m G r u n d e g e n o m m e n als U n t e r a r t e n d e s s e lb e n b e ­ tr a c h te n , i s t d ie M e t a p h e r , Q uint. VIII. 6. 18. [...] Sie i s t fer n er, nach Q uin tilian, so li eblich u n d glä n z e n d , d a ss sie s e l b s t in e in e r noch so schönen R e d e d e n ­

noch ih r e ig e n t ü m l ic h e s L ic h t a u s s t r a h l t 6.

3 U A r y s t o t e l e s a (cyt. za: T r z y s t y l i s t y k i greck ie. A r y s t o te l e s , D e-

m et r i u s z , D io n iz ju sz . P rzeło ży ł i op racow ał W. M a d y d a . W rocław 1953. B N II, 75)

czytam y: „P orów n an ie w te d y u d aje się n a jle p ie j, k ied y je s t p rzek ształcon ą p rze­ nośnią. M ożna b o w iem p o w ied zieć, że tarcza je s t jak gd yb y czarą A resa, a ru in y jak gdyby strzęp am i d o m u ”. W in n y m m iejscu czy ta m y w ręcz (s. 16): „także p o ­ rów n an ie jest p rzenośnią, gdyż różnica jest m ała”.

B. T o m a s z e w s k i (T eo ria li t e r a t u r y . P o e t y k a . P rzek ład z ro sy jsk ieg o pod redakcją T. G r a b o w s k i e g o . P ozn ań 1935, s. 39) p isze: „M etafora w istocie ty m się różni od porów nania, że sło w o fig u r u je w niej ty lk o w sw o im p rzenośnym znaczeniu [...], m eta fo ra [...] jest e lem en tem w y ra żen ia i n ie rozw ija się w sam o­ istn ą m y ś l”.

4 W. M a d y d a , S t a r o ż y t n e teo r ie m e t a f o r y i ich aktu alność . „Eos” 1950, z. 2, s. 83.

5 Cyt. z a : J . K r e c z m a r , O p r z e n o ś n i u A r y s t o te l e s a . W tom ie zbiorow ym :

P race o fi a r o w a n e K a z i m i e r z o w i W ó y c i c k ie m u . W ilno 1937, s. 323. „Z Z agadnień P o e­

ty k i”, nr 6.

6 R. V o l к m a n n , R h e t o r i k d e r G r iech en u n d R ö m er. L eip zig 1885, s. 417—418. W szystk ie p od k reślen ia w cytatach — S. D.

(4)

Te i podobne o kreślenia m ówią, co w przenośni najistotniejsze, i ja ­ łowe są już wobec nich — zwłaszcza przez swój ew en tu aln y logistyczny czy form alistyczny, afu n k cjo n aln y c h a ra k te r — wszelkie dalsze, w e­ w nętrzne, uszczegółow iające rozróżnienia 7. Poniew aż jednak m ogą u p rz y ­ tom nić złożoność i m ożliw ą wieloaspektow ość rozpatryw anego środka w yrazu, o k tó ry m M adyda mówi, że „nie jest zjaw iskiem prostym i je d ­ noznacznie określonym [...] jeszcze i dziś” 8, będzie może celowe w y li­ czenie p a ru odm ian m etafory, k tó ra sam a stanow i logiczne to tu m pro t o t o 9.

1) A legoria. B ronisław G rabow ski nazyw a ją przenośnią rozciągniętą nie n a jedno w yobrażenie, ale n a całą m y ś l 10.

2) A nim izacja. P erso nifik acja (prozopopeja).

3) C hronikopeja. W określen iu M acieja K azim ierza Sarbiew skiego jest to fikcja chwilowa, w prow adzona na k ró tk o alegoryczna postać. C hro­ n ikopeja zaw iera u k ry tą pochw ałę lub nau ki m o ra ln e 11.

4) H iperbola (przesadnia). W edług G rabowskiego „polega ona na tym , że fan ta zja jakiem uś w yobrażeniu nad aje ro zm iary przechodzące rzeczy­ wistość, a nieraz n aw et i m ożliwość” 12. Franciszek Salezy Dm ochowski zaznacza: „hiperbola b y ła używ ana głównie przez retorów , k tó rzy szafu­ jąc pochlebstw em , w ysław iali przesadnie ludzi nie m ających żadnych zasług” 13.

5) M etonim ia (zam iennia) — logiczne to tu m pro parte.

6) P e ry fra za (circum locutio, circuitus, omówienie). W edług Rhetorica ad H eren niu m 14 jest to ,,oratio rem sim plicem adsum pta circum scribentis

7 M a d y d a (w: T r z y s t y l i s t y k i greckie, s. 81) daje kom entarz: „A rystoteles [...] u sta lił k ilk a k ategorii przenośni [...]. O gólnie biorąc, kategorie te p rzed sta w ia ją się jak o zastosow an ie lo g ik i do sty listy k i. M ieszczą w sobie p raktyczne w sk a zó w k i przenoszenia w yrazów , ale n ie przyczyniają się do głęb szego zrozum ienia isto ty m eta fo ry ”. Jest to zgodne z sądem V o l k m a n n a (op. cit., s. 251): „Eben so u n ­

f r u c h tb a r w i e d ies e A r is to te lisc h e E in teilung d e r M e t a p h e r is t eine andere, die bei Charis, p. 272, D io m ed . p. 457 a n tr e f f e n ”. Por. też S. S k w a r c z y ń s k a , W s tę p do n a u k i o lite ratu rze. T. 2. W arszaw a 1954, s. 236 n.

8 M a d y d a , S t a r o ż y t n e teorie m e t a f o r y i ich aktu alność, s. 77.

9 S. S k w a r c z y ń s k a , J ę z y k o w a te oria asocjacji w z a s to s o w a n iu do b a ­

dań lite rackic h. W: S tu d i a i s z k ice lite rackie . W arszaw a 1953, s. 314.

10 B. G r a b o w s k i , Teoria li t e r a t u r y (sty lu , p ro z y i poezji) do u ż y t k u s z k o l ­ neg o i na u k i d o m o w e j . W arszaw a 1901, s. 25.

11 M. K. S a r b i e w s к i, W y k ł a d y p o e ty k i . (P raecepta p o e ti c a ). P rzełożył

i op racow ał S. S к i m i n a. W rocław 1958, s. 25. B PP , A, 5. 12 G r a b o w s k i , op. cit., s. 28.

13 F. S. D m o c h o w s k i , N a u k a prozy, p o e z j i i zarys p i ś m i e n n ic t w a polskiego. Cz. 1. W arszaw a 1864, s. 9.

(5)

elocutione”. W edług R aym onda p e ry fraz a „osłania i zakryw a [...], każe się dom yślać” 15.

7) Synekdocha (antonom azja, og'arnienie) — logiczna pars pro toto. G rabow ski nazyw a ją w spółrozum ieniem 16.

Pow yższa gru p a postaci reto ry czn y ch o parta je st n a zasadzie podo­ bieństw a, czyli m a za podstaw ę porów nanie, k ry ją c e się też w kom para- tyw ie i su p erlaty w ie przym iotników i przysłów ków . W spomnieć więc w ypada jeszcze choć o dwu zjaw iskach retorycznych:

1) A n ty teza (przeciw staw ienie). Ściśle zw iązana z porów naniem , gdyż je st jego przeciw ieństw em .

2) Iro nia (przekąs). G rabow ski podkreśla, iż przekąs „je st ty m wzglę­ dem an ty tezy , czym m etafo ra w zględem porów nania” 17.

Zauw ażam y, że pom iędzy odm ianam i m etafory, w yliczonym i choćby w yżej, nie istn ieją o stre przedziały, ale przeciw nie: zak resy znaczeniowe ty c h odm ian k rzy ż u ją się w różny sposób i w różnej m ierze. W idzimy, że. na tem a t ilości, c h a ra k te ru i stosunku w zajem nego ty ch odm ian m eta fo ry zdania są podzielone. I trz e b a dodać w form ie przypom nienia, że istn ieje rów noległe, ale szersze zagadnienie sto su n ku w zajem nego fig u r i tro p ów oraz że stosunek fig u r i trop ó w rów nież nie jest u jm o ­ w any ani dość zgodnie, ani dość przejrzyście. Oto kilk a głosów:

es is t n ic h t leicht, d a s G e b ie t d e r T ro p e n v o n d e m d e r F igu ren sch ar f und b e s t i m m t a b z u b e s o n d e r n [...], es i s t s c h w ie r ig , j a eig en tlich unm öglic h, v o n den a llg e m e in e n g r a m m a t is c h e n F ig u ren [...] die sp ez ifisch rh e to ris c h e n a b z u b e s o n ­ dern [...].

D e r T r o p u s h a t e s also m i t d e m ein z e ln e n W o r t z u tun, an d e ss e n S telle ein a n d e r e s g e s e t z t w i r d , die F ig u r d a g e g e n m i t d er in n e r e n V er b in d u n g d e r W ö r t e r u n te r e in a n d e r , w e lc h e v e r ä n d e r t w ir d , ohne die urs prü n glich e B e d e u ­ tu ng d e r W ö r t e r v e r ä n d e r t w ü r d e 18.

T ropy uw ażano za zam ian ę p oszczególn ego zw rotu, a fig u r y za p rzek szta ł­ cen ie ca łeg o p o w ied zen ia 1Э.

F igu rą, czy li postacią retoryczn ą, n azyw am y ten sposób w yrażan ia m y śli naszych, k tóry w y stę p u je z zakresu m o w y zw y cza jn ej i prostej [...]. P o sta ci [krasom ów cze] w y n ik a ją c e z w yob raźn i [...] n azyw ają się p rzenośniam i (tr o p u s ) i jest ich k ilk a g a tu n k ó w 20.

G rabow ski w yróżnia fig u ry dw ojakie: „w łaściw e fig u ry (postacie), czyli obrazy, zależące n a niezw ykłym przyozdobieniu m y śli” (działające

15 Cyt. za: M. S t r z a ł k o w s k a , D y s k u s j a nad b a r o k i e m w e Francji. „P rze­ gląd H u m a n isty czn y ” 1960, nr 5, s. 87. 16 G r a b o w s k i , op. cit., s. 27. 17 Ib i d e m , s. 29. 18 V o l k m a n n , op. cit., s. 456, 460. 19 M. M а у к o w s k a, K l a s y c z n a teoria w y m o w y . W arszaw a 1936, s. 37. 20 D m o c h o w s k i , op. cit., s. 2— 4.

(6)

na fan tazję i uczucie, a m ające za podstaw ę „porów nanie” lub „prze­ ciw ieństw o”) oraz „zw roty retoryczno-poetyczne” odstępujące od toku m ow y potocznej, działające na uczucie 21.

W ilhelm B ruchnalski pisze o tropach poetyckich (czyli przenośniach) i o figurach poetyckich (czyli prżem ówniach) 22.

Ju ż au to r reto ry k i „ad H eren n iu m ” czynność nadaw ania nazw (no- m inatio), do k tó rej A rystoteles, K w intylian, Seneka i inni zaliczali u ży­ w anie tropów , podciąga pod kateg o rię ozdób (exornatio). M adyda słusznie to określa jako otw arcie now ych horyzontów rozum ieniu m etafory. Taka, dokonana przez au to ra reto ry k i „ad H eren n iu m ” , kw alifikacja leży na linii zm ian sądu o ty m środku stylistycznym : od A rystotelesow ego za­ lecenia, b y leżąca u źródła m etafo ry asocjacja była łatw a — choć i A ry ­ stoteles ceni bystrość u m ysłu przejaw iającą się w dostrzeganiu podo­ b ieństw w rzeczach odległych 23 — aż do Peiperow skiej pochw ały m e ta ­ fo ry napiętej. Od stopnia napięcia m etafory, czyli od odległości pojęć porów nyw anych, zależy stopień udziału w m etaforze w prow adzanego przez w yobraźnię m om entu fikcyjnego, tj. m om entu właściwego sztuce w ogóle, przez staro żytn y ch już określanego jako elem ent oszustwa, a przez P eip era jako sam orodna i sam orządna rzeczyw istość czysto poetycka 24.

F u n k cja m eta fo ry (i porów nania) okazuje się złożona, a w swej zło­ żoności antynom iczna: m etafo ra jednocześnie służy unaocznieniu i p rze ­

21 Zob. G r a b o w s k i , op. cit., s. 21—35.

22 W. B r u c h n a l s k i , R o z w ó j w y m o w y w Polsce. W: D zieje l i t e r a t u r y p i ę k ­ n e j w Polsce, cz. 2, s. 246.

23 Zob. M a d y d a , S t a r o ż y t n e te orie m.etafory i ich aktu alność , s. 80, 78, 90, .92. D la jasn ości trzeba się odciąć od rozum ienia ozdoby jako zew n ętrzn ego elem en tu w ob ec tego, co jest zdobione. W potocznym rozróżnieniu ozdoby „tra fn ej” (stosow ­ nej) i „ n ietra fn ej” (niestosow nej) już tk w i św iadom ość potrzeby zw iązku m iędzy tym , co zdobione, a tym , co zdobi. W obec oczyw istości, że ozdoba „n iesto so w n a ” n ie jest w ca le ozdobą, pozostaje jako jed yn y rodzaj ozdoby ozdoba „trafn a”, czy li zw iązan a w jak im ś znaczeniu i w jakim ś stopniu z charakterem ob iek tu zdobio­ nego. Z dobienie — tak pojm ow an e — jest czynnością in terp retacyjn o-p en etracyjn ą, je s t czynnością analityczną, sk u p ion ą na istotn ych w łaściw ościach ob iek tu , a ozdo­ ba staje się rodzajem kom entarza do tego obiektu.

W edług autora retoryk i „ad H e r e n n iu m ” (cyt. jw ., s. 92) „porów nania p olegają na czerpaniu p od ob ień stw z rzeczy odm iennych (ex re d is p a ri)”. Spostrzeżen ie S k w a r c z y ń s k i e j (J ę z y k o w a te oria asocjacji w za s to so w a n iu do badań l i t e ­

rackich, s. 307) p oczynione w zw iązku ze spraw ą roli p od ob ień stw a w sym bolu

przypom ina, że jest m ożliw ość porów nania, w k tórym zw iązek m iędzy jego człona­ m i b yłb y n ie w ew n ętrzn y , treścio w y , m aterialny, ale zew nętrzny, czysto form alny, w ię c arbitralny.

24 Zob. S k w a r c z y ń s k a , W s t ę p do na u k i o liter a tu rz e, t. 2, s . 245. J. R y m a r k i e w i c z (P r o z a i k a , c zy li s t y l i s t y k a pr ozy. W yd. 3. Poznań 1869, s. 65), w lic z y w sz y p orów n an ie do przenośni, p isze o nich: „jest to gra fa n ta z ji”.

(7)

kształceniu rzeczyw istości. W y stęp u ją w m etaforze — dzięki jej dw u- w arstw ow ości — tre śc i pierw szoplanow e i uboczne, służące sobie w za­ jem nie, ale i z re g u ły w spółzaw odniczące ze sobą. W term inologii S tefan ii SkW arczyńskiej jest to istn ien ie jednoczesne ten d e n c ji kon centrycznych i ekscentrycznych 25. K o n rad G órski m ówi o tym :

P rzen ośn e u ży cie ja k ieg o ś sło w a je s t ja k b y w y c h y le n ie m go z p o d sta w o ­ w ego, g łó w n eg o zn aczen ia [...]. Stop ień w y c h y le n ia m oże być r ó ż n y 26.

Na ten sam tem a t R om an Ingarden :

Jed en przed m iot p rześw ieca jak b y przez drugi, a przy ty m p rześw ieca n iu nabiera jego szczeg ó ln ie w y ra ziście w y stę p u ją c e j cech y . To n a su n ięcie c z y te l­ n ik o w i ró w n o cześn ie dw u różn ych , ale m im o to ja k b y n a k ryw ających się p rzed m iotów , tak że o sta teczn ie o jed en z n ich chodzi, pobudza w yob raźn ię czy­ teln ik a, a w ię c p rzyczyn ia się do ak tu alizacji w y g lą d ó w . Zarazem jednak pro­ w adzi do w y zn a czen ia w y g lą d u „op alizu jącego” 27.

D odajm y jeszcze, że to rozpięcie m e ta fo ry na przecięciu ten d en cji dośrodkow ych i odśrodkow ych w a ru n k u je jej dynam ikę.

Na zakończenie pierw szej części a rty k u łu w arto wskazać na zasięg p o k rew ień stw m e ta fo ry i porów nania z in n y m i figu ram i stylistycznym i i z g atu n k am i literackim i. M ilcząco bow iem lub jaw nie zasadza się na porów naniu p r z y k ł a d , którego rozbudow anym i odm ianam i są: p rzy ­ powieść, b ajk a, p aralela, aluzja, sym bol itp. W skazany zasięg p o k re­ w ieństw pozw ala zakładać stosow alność an ality czny ch uwag, dotyczących ty lk o p orów nania i m etafory, dla genologicznego i in te rp re ta c y jn e g o roz­ p a try w a n ia dość różnorodnych zjaw isk literackich. D lą ty ch uw ag (część d ru ga arty k u łu ) m a te ria ł przytoczony powyżej stanow i tło: szkic e le ­ m e n ta rn y c h i tra d y c y jn ie akceptow anych opinii.

25 S k w a r c z y ń s k a , W s t ę p do n a u k i o lite r a tu r z e , t. 1, s. 202. N a s. 187 czytam y: „uboczna treść m etaforyczn a p ełn i fu n k c ję raczej od d alan ia przedm iotów p rzed staw ion ych od rzeczy w isto ści realnej n iż fu n k cję p rzyb liżan ia”. F u n k cję u słu - żeb n ia ją ceg o u p od rzęd n ien ia rzeczy w isto ści p rzed m iotow ej podkreśla badaczka w Teo rii l i s t u (L w ów 1937, s. 162): „m etaforyk a obok c e ló w czysto zdob n iczych m a na celu zm n iejszen ie d ystan su p om ięd zy odbiorcą a św ia tem czystej m y ś li au to ­ ra; p o ś r e d n i k i e m sta je się tu św ia t k o n k retu ”. To sam o ogóln iej (U p o d s t a w

fi lo zo f ic zn y c h e s t e t y k i Pasc ala . W: S tu d i a i sz k ice li terackie, s. 414): „Jeśli ju ż sam

języ k sło w a m i, które są od p ow ied n ik am i p ojęć, zaciera k on tu ry konkretnej rze­ cz y w isto ści — to c h w y ty sty listy c z n e zdolne są jeszcze bardziej odsunąć konkret od odbiorcy u tw o ru ”.

26 K. G ó r s k i , P o e z j a ja ko w y r a z . P ró b a te o r ii p oezji. Toruń 1946, s. 104. 27 R. I n g a r d e n , S z k i c e z filo zo fii li t e r a t u r y . T. 1. Łódź 1947, s. 58.

(8)

2

Rzeczom zbyt m ałym lub zbyt złożonym przyglądam y się, wprzód je dostatecznie powiększywszy.

Co w przenośni czai się w swej m ikroform ie, to m a w porów naniu odpow iednik o wiele bardziej uw yraźniony przez „powiększenie w ym ia­ ró w ” i przez łatw iej dostrzegalną dwudzielność stru k tu ry . Co zaś w p r o ­ stej form ie porów nania nie jest dość widoczne, unaocznia się w porów ­ naniu rozw in ięty m (hom eryckim , czyli epickim), i dlatego na nim zam ie­ rzam p rzy jrzeć się pew nej właściwości porów nania.

P rzed sięgnięciem do przykładów trzeb a w yjaśnić pew ien problem , k tó ry m ógłby się nasunąć tem u, kto prześledzi sam ich dobór. Są bowiem tek stam i polskim i, ale jedne są polskim i tek stam i oryginalnym i, inne — polskim i przekładam i tekstów innojęzycznych. Nadto, rozp atry w an e jako te k s ty polskie, jedne w yszły spod pióra pisarzy współczesnych, inne — spod pióra pisarzy staropolskich.

Otóż w szystkie te tek sty rozp atry w ane są jako zjaw iska językow e polskie i wniosek z ich rozpatry w an ia w y sn u ty przypisuje się porów na- niu jako stru k tu rz e stylistycznej tylko w obrębie języka polskiego. P rz y ­ puszczenie, że wniosek te n b y łb y może stosow alny (czy to bez zmian, czy to po m niejszym lub większym przekształceniu) na gruncie innych jęz y ­ ków, jest przypuszczeniem , którego nie włączam y w treść tej pracy. W treść tej p racy włączono natom iast założenie, że trw ałość spostrzeżo­ nego tu zjaw iska jest rzędu ty ch trw ałości, któ re nie uległy zniszczeniu w toku ew olucji języka w okresie od złotego w ieku lite ra tu ry polskiej po jej dzień dzisiejszy. W yjaśnienia te lojalnie sygnalizują obecność owego hipotetycznego tw ierd zen ia i ostrzegają przed nim w tej samej m ierze, co i przed kon klu zją całej pracy.

S ięgnijm y do przykładu. Oto opis A rg anta z Gofreda abo Jeruzalem w yzw o lo n ej Tassa (w tłum aczeniu P io tra Kochanowskiego):

Jak o się św ie c i kom eta, gdy m iece

K rw aw ym ogonem prom ień rozciągniony, Co p ań stw a m ien i i w ied zie choroby,

A króle straszy i w ielk ie osoby ■—

Tak on się w ten czas św ieci! w lśn iącej zbroi, A oczy krw ią n ió sł i g n iew em pijane. W tw arzy surow ej strach m u szczery stoi

I śm ierć wT niej sroga gniazdo m a u słan e 28.

W ty m przykładzie porów nanie rozpada się na dw a człony ułożone w n astęp ującej kolejności: secundum comparationis (można je nazyw ać

28 Cyt. za: J. K l e i n e r , Z a r y s d z i e jó w li t e r a t u r y pols kie j. Wyd. 3. T. 1. W ro­ c ła w 1958, s. 106.

(9)

członem o k reślający m albo członem o d n iesien ia)29 oraz p rim u m com- parationis (można je nazyw ać członem porów nyw anym albo członem określanym ).

W spom niane w pierw szej części tej p rac y napięcie m etafo ry i — teraz dodajm y — napięcie porów nania to napięcie i d y stan s m iędzy p rim u m a secundum comparationis. Jeśli te r tiu m com parationis o k reślim y jako m om ent s ty k u m iędzy członam i porów nania, w zrost napięcia m ożna sobie w yobrazić jako zm niejszanie się tego m om entu, tj. jako np. u stę ­ pow anie płaszczyzny sty k u linii sty ku , a linii sty k u — pun kto w i styku. W tedy k ied y ginie n aw et ów p u n k t sty k u (ostatni p u n k t rzeczyw istej w spólnoty członów), o trz y m u je m y porów nanie a rb itra ln e 30, op arte nie na m om encie logicznej czy treściow ej w spólnoty, ale na sprzęgającej nie- łączliw e człony apo dyktycznej decyzji stylisty , a więc na m om encie czysto psychologicznym .

W zacytow anym pow yżej przykładzie — jak w każdym porów naniu epickim , będącym przecież długo na um ysł słuchacza lub czytelnika oddziałującą reflek sją i rozbudow anym skojarzeniem — bardzo silnie w yczuw ana je st obecność ,,a u to ra ” tych reflek sji i skojarzeń, obecność n a rra to ra (widza, św iadka, podm iotu literackiego), co jest zrozum iałe, jeśli uznam y n a rra to ra za czynnik epicki.

Je st w reszcie w ty m przykładzie przyp ad ek rów norzędności członów porów nania, czyli p rzy p ad ek rów ności stopnia ich obu. N ierów norzędność członów zaszłaby w porów naniu po jego odpow iednim przekształceniu, np.:

Tak on się w ten cza s ś w ie c ił w lśn ią cej zbroi, jak się n ie św ie c i n aw et kom eta... [ u p o d r z ę d n i e n i e członu od n iesien ia]

N ie ta k on w p raw d zie ś w ie c ił w lśn ią cej zbroi, jak św ieci kom eta... [u p odrzędnienie członu ok reślan ego]

To o statn ie spostrzeżenie pozw ala uświadom ić sobie ruchom ość w za­ jem n ą obu członów porów nania i m ożliwość różnorodnego ich w zajem stosunku.

W czytajm y się jed n ak jeszcze uw ażnie w inne przy k ład y porów nań hom eryckich:

Jako o liw k a m ała pod w y so k im sadem Idzie z ziem ie ku górze m a cierzy ń sk im śladem , Jeszcze ani gałązek , ani listk ó w rodząc,

29 S k w a r c z y ń s k a (W s t ę p do n a u k i o l i t e r a t u r z e , t. 2, s. 259) m ó w i tu o fu n k cji ok reśln ik a, o części porów n an ia ok reślającej, p orów naw czej. Zob. też u w a g i M a d y d y (S t a r o ż y t n e teo r ie m e t a f o r y i ich a ktu alność, passim).

30 Zob. S k w a r c z y ń s k a , J ę z y k o w a teoria a socjacji w za s to s o w a n iu do badań li ter ackich , s. 307.

(10)

Sam a tylk o dopiro szczupłym prątk iem w schodząc: T ę jeśli, ostre ciernie i rodne p okrzyw y

U przątając, sad ow n ik podciął u k w a p liw y , M dleje zaraz, a zb yw szy siły przyrodzonej U pada pod nogam i m atk i ulubionej — Tak ci sie m ej n am ilszej O rszuli dostało. Przed oczym a rodziców sw oich rostąc, m ało Od ziem ie sie co w zn iósw szy, duchem zaraźliw ym Srogiej śm ierci otchniona, rodzicom trosk liw ym U nóg m artw a upadła. [...] 31

Jak le w , syn gór, u fn y w sw ą moc, id zie w deszcz i w iatr, a ślep ia m u płoną, id zie na w o ły i ow ce, i le śn e jelen ie, g o tó w za gło sem brzucha zapuścić się aż do obronnej zagrody, tak Odys, w ied zion y koniecznością, zbliżał się do d ziew czą t o p ięk n y ch w arkoczach, n ie bacząc, że jest n a g i [...].

Jak sę p y k rzyw oszpone i krzyw odziobe z gór spadają na ptaki, a te u n i­ kając chm ur n a ró w n in ie się chronią, lecz pochw ycone giną, i n ie m asz dla n ich oporu n i u cieczki, a ludzi b aw ią te ło w y — tak O dys i jego tow arzysze, w p ad łszy n a zalotn ik ów , k ład li ich pokotem 32.

A tera z przytoczyw szy in n y ju ż cytat:

P oezja hom erycka m on u m en talizow ała boh aterów i p rzed staw ian e przed­ m ioty, u statyczn iając [ep itetam i stałym i] ich w ła ściw o ści, co nadaw ało im pozór n iezm ien n o ści i odporności w obec czasu 33.

■— spy tajm y, czy działo się to tylko za spraw ą stałych epitetów i czy nie m a w ty m swego udziału porów nanie, zwłaszcza porów nanie hom e- ryckie. By n a tę drug ą część postaw ionego p y tan ia odpowiedzieć pozy­ tyw nie, bliżej zająć się trzeb a kw estią czasów w porów naniu.

W praw dzie Skw arczyńska m ówi o akcji eposu, że „zanurzona je st zu ­ p ełnie w przeszłość; jej k ateg o rią czasową jest p raeteritum , nie zaś niepokojące, rozkrzyżow ane na dwóch kategoriach praesens histo ricum ” , ale sam a zw raca uwagę, że jakość bytow a rzeczywistości w obu członach poró w n an ia nie jest tego samego stopnia literack iej re a liz a c ji34, a to przecież m usi m ieć swój odpow iednik i w w arstw ie czasowej utw oru.

Rozróżnienie czasu fizycznego (czasu historii, czasu dziania się sp raw o biektyw nych świata) od czasu, k tó ry organizuje i porządkuje rzeczyw i­ stość dzieła literackiego, jest rozróżnieniem elem en tarn ym , a czas dzieła literackiego podlega potrzebom i próbom dalszych rozróżnień. Czas bo­ wiem, obok k ategorii przestrzeni i związków przyczynow ych, należy do

31 J. K o c h a n o w s k i , D zieła polskie. T. 3. W arszaw a 1953, s. 63 (tren V). 32 H o m e r , O d y se ja . P rzek ład J. P a r a n d o w s k i e g o . W arszaw a 1953, s. 87,324. 33 S k w a r c z y ń s k a , W s t ę p do nauki o liter a tu rz e, t. 1, s. 149.

34 S. S k w a r c z y ń s k a : Epos a powie ść. Essai. W: Z te orii l i t e r a t u r y c z t e ­

r y r o z p r a w y . Łódź 1947, s. 165; W s tę p do nauki o li te r a tu rz e , s. 186, 200— 201.

(11)

katego rii k o n stru k c y jn y c h w szelkiego obrazu literackiego 35, w aru n k u jąc jego sensowność i litera c k ą praw dziw ość rzeczyw istości przedstaw ionej, a sam a k ateg o ria czasowości jest nieodłączna od k o n stru k c ji tej rzeczy­ wistości.

Czas członu porów nyw anego je st literackim odpow iednikiem czasu rzeczyw istego, czasu rzeczyw istości obiektyw nej. Je st to czas p rze d sta ­ w iony i odpow iada m u tre ść (sy tuacy jna czy zdarzeniow a) dynam iczna — naw et w tedy, k ied y dotyczy opisu zjaw iska statycznego — gdyż odno­ sząca się do rzeczyw istości „ re a ln e j” : pojm ow anej na p raw ach „real­ ności” w łaściw ej w szelkim treściom literackim ob jęty m n a rra c ją , fabułą, anegdotą itp.

Czas członu określającego odnosi się do sfery zjaw isk będących do­ raźnym , n a uży tek potrzebnego porów nania uczynionym pom ysłem . Je st to więc czas rzeczyw istości stw orzonej (w porów naniu do całości utw oru) na chwilę, rzeczyw istości przelotnie potrzebnej, n a czas trw a n ia zdania założonej (suponow anej, przypuszczonej), pow stałej na m o m en taln y żywot i u d erzająco fik cy jn ej — n aw et w zestaw ieniu z fikcyjnym przecież c h arak terem rzeczyw istości u tw o ru literackiego. Pom im o to jedn ak czas członu odniesienia (członu określającego) m a — trzeb a to podkreślić z całym naciskiem — c h a ra k te r biegunow o odm ienny od w yw ołujących go, p rzelo tn y ch okoliczności pisarskiej potrzeby. J e st to przecież czas sw oistej „rzeczyw istości” abstrak cy jn eg o wzorca, rzeczyw istości p r a w i e tego rodzaju, jak ą m a ją plato ńskie idee: idealny czas treści n ieruch o m ie­ jących we wzorzec.

U żyw ając opisowej fo rm y w yjaśnienia, m ożna powiedzieć, że Odys i jego tow arzysze raz jeden grom ili zalotników , ale owe „sępy krzyw o- szpone i krzyw odziobe” c i ą g l e ścigają p taki chroniące się n a rów ni­ nie; że Odys raz ty lk o szedł nagi k u dziewczętom , ale ów „lew, syn gór” , c i ą g l e „idzie w deszcz i w ia tr” ; że O rszulka raz „m artw a u p a ­ d ła” , ale owa oliw ka m ała c i ą g l e pada podcięta przez „ukw apliw ego sadow nika” . Są to zdarzenia w y jęte z o k r e ś l o n o ś c i czasowej, lecz dzięki sw ojem u, w łaśnie zdarzeniow em u ch arak tero w i objęte są jednak czasowością — zanurzone w czasie 36.

35 P o d a ję w sfo rm u ło w a n ia ch S k w a r c z y ń s k i e j (W s tę p do n a u k i o l i t e ­

ratu rze, t. 1, s. 123, 138).

36 P odobne trak tow an ie k ategorii p rzestrzen n ości (przestrzeni n iedookreślonej) zn ajd u jem y u S. I. W i t k i e w i c z a (Po jęcia i t w i e r d z e n i a i m p l i k o w a n e p r z e z

pojęcie Is tn ie nia. W arszaw a 1935, s. 58— 59): „L okalizacja n ie m u si być zaw sze k o ­

n ieczn ie w tym stop n iu dokładna, d la (AT), tak jak to m a m iejsce przy jakościach bardziej p rzestrzen n ych (barw ach, dotykach). A le dana jakość, aby być p rzestrzen­ n ie skojarzoną z in n ą jak ością, m u si m ieć m n iej lu b w ię c e j w yraźn ą cech ę prze­ strzen n ości, którą w an alogii do jak ości trw an ia m ożem y nazw ać jak ością prze­ strzen n ą”. I d alej (s. 74): „każda (x) będ zie m ia ła sw ój w sp ó łczy n n ik p rzestrzeń

(12)

-N aw et czas g ram atyczny podkreśla to bardzo często swym zróżnico­ w aniem (w członie określanym — czas przeszły, w członie odniesienia — czas teraźniejszy), k tó re m a sens funkcjonalny. W członie odniesienia trw a praesens nie m ające b yn ajm niej funkcji praesens h isto ricum , jest to raczej praesens perpetuum .

Zdarzenia zaw arte w członie odniesienia m ają c h a ra k te r nad rzęd n y i trw alszy od zdarzeń członu porów nyw anego. Są jak b y uniesione ponad konkretnością zdarzeń członu porów nyw anego i zdolne przyjąć w swój cień inne kon k retn e zdarzenia poszukujące własnego podobieństwa. N ie­ pełne jed nak byłoby rozum ow anie sprow adzające całą kw estię do asp ektu logicznego, do m om entu samego tylko u stalania k ategorii zjaw isk cha­ rak tery sty czn y ch (czy też u stalania klasy czynności), do któ ry ch dają się następnie sprow adzić (odnieść, włączyć) jednostkow e zjaw iska. Zw ę­ żanie zagadnienia do wzajem nego stosunku pojęć (kategoria, klasa; ogól­ ne — jednostkow e) przeoczą rzeczyw istość elem entu czasowego.

O kreślenie mówiące, że zdarzenie członu odniesienia dzieje się „ciągle” , nie m a oznaczać, że zdarzeniom tym p rzy sług uje właściwość „ciągłości” pojm ow anej w filozofii (Bergson) jako właściwość ru ch u nieprzerw anego w swoim n ieustannie zm iennym przebiegu. Z tak p o j­ m ow aną ciągłością nie da się bowiem skojarzyć u stalan y w ty m arty k u le w arian t teraźniejszości. Ciągłość zm ienności jest źródłem, z którego p ły ­ nie przeszłość.

Od użytego określenia („ciągle”) oddalić też należy znaczenie często­ tliwości, k tó re byłoby tu znaczeniem naiw nym , an ty estetyczny m przez swoją m echaniczną, jak b y pedantyczną pow tarzalność i oczywiście błędnym .

N atu ra om aw ianej „ciągłości” jest inna. O kreślanie jej będzie fra g ­ m entem ch arakteryzow ania „poetyki” porów nania hom eryckiego, o k tó ­

ności, którego z pow odu n ieok reślon ości lok alizacji nie b ędziem y n azyw ać jakością form alną w poprzednim znaczen iu ”. Tam że (s. 41) o zind yw id u alizow an iu czasów , w jakich są zanurzone Istn ien ia P oszczególne (I P N ). U w a g i na tem at m ożliw ej w zględ n ej nieoznaczoności czasow ej zdarzeń p rzedstaw ionych zob. S k w a r c z y ń ­ s k a , W s t ę p do n a u k i o li teratu rze, t. 1, s. 131— 132. W reszcie ■— zam iast w sposób rzeczy w isty u sp raw ied liw iać obrany kierunek zainteresow ań — m ożna stanąć w c ie ­ niu cytatu, który będąc fragm en tem utw oru, jest jed n ocześn ie jego glosą (T. M a n n,

D o k to r Faustus. W arszaw a 1960, s. 33): „Nie w iem , dlaczego ta podw ójna chronolo­

g ia p rzyk u w a m oją u w agę i dlaczego m nie tak p ili, by ją u kazyw ać; chronologię osobistą i ob iek tyw n ą, czas, w którym żyje op ow iadający, oraz czas, w którym toczy się p ow ieść. Jest w tym jak ieś osob liw e sp lecen ie się dw óch n u rtów czasu, których przeznaczeniem jest zresztą łączyć się z trzecim ; z tym m ian ow icie, w k tó ­ rym czy teln ik zechce ży czliw ie przyjąć tę m oją relację, tak że tym sposobem b ę ­ dzie m ia ł do czyn ien ia z potrójną rachubą czasu — sw oją w łasn ą, kronikarza oraz h istoryczn ą”.

(13)

rej m ożna m ówić n a p raw ach dość zbliżonych do tych, n a jak ich b y się m ówiło o „poetyce” aforyzm u, przysłow ia, gnom y („poetyka pow ieści” — to ju ż w yrażenie u tarte).

Człon odniesienia zam yka w sobie w yizolow any m om ent (lub fra g ­ m ent) dziania się zdarzenia. Nie je st to jed n ak b y n ajm n iej m om en t (lub fragm ent) statyczny. P rzeciw nie, przez zestaw ienie z nie w yizolow anym z fab u ły m om en tem (lub fragm entem ) dynam icznej rzeczyw istości p rzed ­ staw ionej uzysku je wzm ożenie swego w łasnego dynam izm u, którego źró ­ dłem są słow a — czasow niki.

W yobraźm y sobie w ielką rzekę o silnym , prędk im nurcie, a w niej p ływ aka usiłującego pły n ąć w górę rzeki, ale mogącego rozw inąć tylko prędkość ró w n ą p rędkości n u rtu . T en p ływ ak p ły n ie istotnie, bo w y ­ k o n u je p rac ę i czynności płynięcia oraz zm ienia sw oje położenie w u p ły ­ w ającym n u rcie (np. położenie w zględem znoszonych przez n u r t i w ty m znaczeniu „zgodnych z n u rte m ” p ły nący ch biernie przedm iotów ). Ale oceniany z l ą d u ■— w ysiłek płynącego, p rzy całym swoim n atężeniu, je s t n ieu sta n n y m w yw alczaniem pozycji nieruchom ości w zględem b rz e ­ gów rzeki.

P rz y p o m n ijm y sobie słup y k u rz u w zbijane przez w ia tr n a krótko przed burzą. O ty ch pionow ych, sm u kły ch k ształtach, któ re — zdarza się — n ieru c h o m ie ją chw ilam i w zględem przedm iotów teren ow y ch i względem n a s patrzący ch, w iem y, że w swym w n ę trz u są n ieu stan - nością w iru, gw ałtow nym ruchem drobin pyłu, chociaż w idziane z z e ­ w n ą t r z , stw a rz a ją pozór znieruchom ienia 37.

T rzeba sobie te ra z uzm ysłowić, że zdarzenie członu odniesienia jest — wobec ciągu zdarzeń członu porów nyw anego — zdarzeniem z e w n ę t r z ­ n y m i że oglądanie go z pozycji członu porów nyw anego (tj. z pozycji św iata przedstaw ionego w utw orze) je st oglądaniem z z e w n ą t r z . Do- chpdzijny do przypuszczenia, że w w yw oływ aniu w rażenia znieru ch o­ m ienia m a swój udział — podobnie jak w przykładzie pływ aka i w p rz y ­ kładzie w irującego p y łu — okoliczność w aru n k u jąca: widzenie z z e ­ w n ą t r z .

N ależy więc powiedzieć, że w członie odniesienia trw a przezw ycięża­ nie sta ty k i m om en tu , dynam izacja m om entu, k tó ra n iekiedy jest doko­ n y w a n a p rzez a u to ra z p ełną św iadom ością tego w łaśn ie celu, z n ie­ om y ln ą pew nością a rty sty c z n e j niezaw odności dokonania. Ciągłość zaś tu om aw iana okazuje się n ieustan ną, in te n sy w n ą ak tu alizacją chw ili p rz e ­ dłużającej w napięciu sw oją czynną teraźniejszość. W yraziście i pięknie

37 Zob. I. K. L u p p o 1, D iderot. W arszaw a 1963, s. 289. Tam zreferow an e p o ­ glą d y este ty c z n e D id erota w id zącego w rzeźbie „ruch z a s ty g ły ”, w yraz ruchu, „ w ieczn y m om en t ży cia ”.

(14)

w pisał M ickiewicz tę zenergetyzow aną trw ałość w końcow y frag m en t P om nika Piotra W ielkieg o :

Już koń szalony w zn ió sł w górę kopyta, Car go n ie trzym a, koń w ęd zid łem zgrzyta, Z gadniesz, że spadnie i p ry śn ie w kaw ały. Od w ie k u stoi, skacze, lecz n ie s p a d a 38,

Nic tu z „częstotliw ości” , nic też z ciągłości zm iany. Ale i nic z nie- ruchaw ości bezczasu. T rw a dynam iczna stałość ruchu , usiłująca p rze ­ rosnąć siebie teraźniejszość ruchu .

O braz cara na koniu jest członem porów nyw anym w stosunku do „kaskady ściętej m rozem ” , ale w stosunku do „kaskady ty ra ń stw a ” jest członem odniesienia. Zachodzi tu zatem ciekaw y przypadek sprzężonego, podw ójnego porów nania.

W Leśm ianow skiej wizji sennej (Sen w ie jsk i) o d n ajd u jem y tę sam ą czynną, nieprzem ijającą teraźniejszość, w k tó rej trw a dziejący się fra g ­ m en t w spom nienia. F ra g m e n t ten nie je st elem entem porów nania, ale jest elem en tem poetyckiego św iata czasowej teraźniejszości, którego istotność trzeba przyjąć:

W szystko jest w e śnie! I w szy stk o przem ija N ie przem ijając. I trw a w ie ś niczyja, I w ieczór, złotą znakow any sm ugą. O, jak że znikąd i jakże już długo Idą te z p ola znużone dziew częta! I ja w raz z n im i! 39

S taff o takim m om encie powiada:

C h w ila nad sam ą sieb ie w bezm iary w y r o s ła !40

P rzy kład em w in n y sposób świadczącym o fałszywości ponadczaso­ wego rozum ienia praesens p e rp etu u m niech będzie zadziw iające, m ean- dryczne, w raz w irtuozerskie i „pedantyczne” w swym przebiegu porów ­ nanie znalezione u Potockiego:

Jako srogi od yn iec i żubr rozdrażniony, Gdy n ie p o m iejscu ręką strzeleck ą trafiony, J e śli m u z oczu gin ie, n a głos ślepo b ieży, A p o grzb iecie ogrom nym szczeć albo sierć jeży, Z góry stąpa, łeb zadrze, gn iew a się i burzy,

G w iżdże nozdrzem , z k tórych m u szczery ogień kurzy, W ięc na zgn iłej, n ie m ając w in o w a jcę, kłodzie

38 A. M i c k i e w i c z , Dzieła. Wyd. Ju b ileu szow e. T. 3. W arszaw a 1955, s. 285. 39 B. L e ś m i a n , W i e r s z e w y b r a n e . W arszaw a 1955, s. 281.

(15)

M ści się: dzik ją k łem siecze, żubr ją rogiem bodzie, Tak i R adyrobanes [...] 41

Czyż m ożna nie stw ierdzić, że w ty m rozgałęzionym , dw utorow o rozw ijający m się p rim u m com parationis czasowość pozostaje n ad al re a l­ nością? Pozostaje, choć nie jest pełnią realności, k tó ra przysług uje k o n k retn y m zdarzeniom św iata obiektyw nego. Pozostaje realnością, choć zw ątloną także i w zestaw ieniu z określonym i czasowo zdarzeniam i św iata przedstaw ionego (secu n d u m com parationis).

Raz jeszcze p rze rw ijm y tok wyw odu, b y uczynić dwie uwagi.

P ierw sza dotyczy samego te rm in u „praesens p e rp e tu u m ”, k tó ry nie je st w łaściw ie niczym nowym . Je st m oją w łasnością w tym znaczeniu, że ak c ep tu ję te n d e n c ję in te rp re ta c y jn ą z term in e m tym związaną; nie jest zaś m ój w znaczeniu au to rstw a, gdyż zbliżone o kreślenia łatw o spotkać m ożna w p racach teo rety czn o literack ich i w om ów ieniach k r y ­ tycznych. M anfred K rid l np. stw ierdza:

w liry ce k rólu je czas tera źn iejszy . A le ta „teraźn iejszość” p rzestaje być w ogóle „czasem ” — a sta je się czystą fik cją 42.

Zbigniew Goliński, w skazaw szy odsyłaczem , że m yśl bierze od Daw ida H opensztanda, tak pisze o saty rze K rasickiego Św iat zep su ty.

Brak tu zależności, w y n ik a n ia jed n ych w y stę p k ó w z drugich, m am y n a to ­ m ia st lu źn y rejestr w ie lu u jem n y ch zja w isk ży cia sp ołeczn ego z m u m i f i ­ k o w a n y w p o z a c z a s o w e j t e r a ź n i e j s z o ś c i , która n ie je st k o n ty ­ nuacją ja k iejś, choćby n ied a w n ej, przeszłości ani też zaczątk iem dalszej drogi, w y n ik a ją cej z obecn ego stanu rzeczy 43.

Nie do p rzy jęcia b y łab y uw aga, że określnik ,,p e rp e tu u m ” sugeruje w sposób konieczny a b stra k c y jn ą nieskończoność. Byłoby to rozum ienie „oddzielne” , w yryw kow e, zapom inające o w łaściw ej n atu rz e związków słow nych, w k tó ry c h słowa udzielają sobie w zajem nie treści znaczenio­ w ej. W ok reślen iu „praesens p e rp e tu u m ” (paradoksalnym jak i ,,praesens h isto ricu m ”) pierw sze ze słów rad y k a ln ie m o dy fik uje drugie (i odw rot­ nie), a całość jest znaczeniem nie dającym się zrów nać ze słow nikow ym znaczeniem poszczególnych składników całości. Owo ,,p e rp e tu u m ” jest odniesione do „praesens” i pozbaw ione przez to swej absolutności, obraca­ jące się w m etaforę.

41A rg en id a , k tó r ą Jan B arcla iu s po łacinie napisał. W a c ła w P o to c k i [...] p r z e ­ t ł u m a c z y ł [...]. P odana R oku P a ń sk ieg o 1697 w W arszaw ie, s. 436. N a tem a t au tor­

stw a przytoczon ego przeze m n ie fra g m en tu zob. W. B o b e k , „ A r g e n id a ” W a c ł a ­

w a P o to c k i e g o w s t o s u n k u do s w e g o ory ginału . K raków 1929, s. 56.

42 M. K r i d l , O e łe m e n c ie f i k c y j n y m w lite r a tu r z e . W: Prace o fia ro w a n e K a ­

z i m i e r z o w i W ó y c i c k i e m u , s. 57— 68.

43 W stęp do: I. K r a s i c k i , S a t y r y i listy . O pracow ał Z. G o l i ń s k i . W rocław 1958, s. L X X X IX . BN I, 169.

(16)

Ten czas, określony jako ,,praesens p e rp etu u m ”, jest kategorią w y ­ raźnie względną, w ydobytą przecież przez porów nanie, przez zestaw ienie, przez stosunek odczytany z m ateriału literackiego. Je st to cofnięcie się od k o n k retu ku idealności, ale przecież nie przeistoczenie się w idealność, czyli w wiecznolść. W ieczność nie zna zdarzeń, bo nie zna zm ian; jest n iew yprow adzalna z czasu, bo jest inn ą pojęciowo jakością. Eksponow ana w te j p racy nieokreśloność czasowa nie może być m ieszana z nieskoń­ czonością. „Idealność” jest tu p rzyk u ta do konkretu, więc niedosłowna, u ję ta w cudzysłów.

D ruga uw aga dotyczy k ry te riu m w yróżnialności zjaw iska określonego term in em „praesens perpetuum ,”. Analogia jest do odszukania w języku łacińskim . Rozróżnienie stylistyczne praesens i praesens historicum jest bardzo znane. Podobnym rozróżnieniom podlega p erfe c tu m 44, a m iano­ wicie:

1) w praw dach ogólnych, sentencjach (gnomach) używ ane jest jako p e rfe c tu m gnom icum ;

2) dla w yrażenia czynności skończonej, której skutki trw a ją nadal, jako p e rfe c tu m praesens (p erfe c tu m logicum, p erfe c tu m constans);

3) w opow iadaniu — jako p erfectu m historicum .

Je st oczywiste, że rozróżnienia te nie o pierają się na odm ienności postaci słowa, na odm ienności m orfologicznej, fleksyjnej, koniugacyjnej. K ażdorazow a odm ienność p e rfe c tu m w ynika z odm iennej roli pełnionej przez tę sam ą postać czasow nika w odm iennym co do c h a ra k te ru kon­ tekście zdaniow ym , jest zatem w swej istocie odm iennością funkcji.

W oparciu o tak ie w łaśnie k ry te riu m funkcjonalne w yodrębniono w tej p racy k ategorię czasową praesens p erpetuum .

P ow róćm y teraz do przerw anego w ątk u i zbierzm y krótko to, co powiedziano powyżej.

Porów nanie rozw inięte m a związek:

1) z czasem realn y m rzeczywistości pozaliterackiej (R ), znajdującej swoiste odbicie w utw orze literackim ;

2) z czasem rzeczywistości przedstaw ionej w utw nrze literackim (P), będącej w łaśni! odbiciem rzeczywistości pozaliterackiej;

3) z czasem „idealnym ” , „fik cy jn y m ” (1), czyli czasem członu odnie­ sienia.

K iedy rozważać spraw ę pod względem stopnia „realności” czasów oraz ich w zajem nego stosunku, to — jak w idzieliśm y już wcześniej — nasuw a się spostrzeżenie, że stosunek ontyczny (a w płaszczyźnie s ty li­ stycznej rów nież stosunek funkcjonalny) m iędzy czasem realnym (R )

44 Zob. O. J u r e w i c z . L. W i n n i c z u k , J. Ż u ł a w s k a , J ę z y k ła ciński

(17)

a czasem p rzedstaw ionym (P) je st taki, jak stosunek m iędzy czasem przedstaw ionym (P) a czasem „id ealn y m ” (I ) 45. P rzecież R spotyka w P swoje u trw ala ją c e uogólnienie (przez opis i zapis), ja k z kolei P spotyka swoje (przez in te rp re tu ją c e porów nanie) w I. Także i odw rotnie: I od­ n a jd u je w P źródło w łasnej realności n a tej sam ej zasadzie, n a jakiej P o d n ajd u je swoje w R.

W ięc czas przed staw io ny jest zjaw iskiem pogranicznym (zjaw iskiem pośrednim , ro d zajem w ypadkow ej) m iędzy czasem realn ym a czasem „id ealn ym ” . Inaczej m ówiąc: fikcyjność czasu przedstaw ionego jest (względem czasu realnego) ja k b y fikcyjnością pierw szego stopnia, a fik ­ cyjność czasu „idealnego” jest (względem czasu realnego) jak b y fik c y j­ nością stopnia drugiego. Nosi więc czas „idealn y” — k tó ry , jako osobli­ wość w łaściw ą porów naniu, chętn ie zw ałoby się i czasem m etafo ry cz­ ny m — cechę podw ójnej w tórności.

T eraz pora ju ż n a stw ierdzenie, że — wobec tego — różnica m iędzy rzeczyw istościam i członów (określanego i określającego) jest tak a m niej w ięcej, jak różnica m iędzy postaw ą realisty czn ą, n atu ra listy c z n ą , obiek­ tyw izm em , opisowością, rela cją itp. z jed n ej strony, a np. postaw ą k r e a ­ cjonistyczną, k o n stru k tyw izm em , subiektyw izm em , fan tazjo tw órstw em itp. z d ru g iej strony. Czyli że porów nanie jest nie tylk o rozkrzyżow ane n a dw u ró żn y ch k ateg o riach czasowych, ale i n ap ięte jednością w y k lu ­ czających się p ostaw wobec rzeczyw istości — to zapew ne tak że stąd płynie n iep rz eb ra n a różnorodność jego jednostkow ych realizacji i jego intensyw ność ekspresji.

45 N ap iszę w ięc: R tak się m a do P, jak P do I, co w k szta łcie m atem atyczn ym w yraża się:

R P R : P = P : I albo ~ = y

K ształt m a tem a ty czn y je s t tu d latego w y b a cza ln y , że m ięd zy R, P i I je st róż­ n ica stop n ia rea liza cji oraz in te n sy fik a c ji czasow ości (a w ła śc iw ie rzeczy w isto ści czasu), w ię c w grę w ch od zi, w p raw d zie n ie p o d leg a ją cy cy fro w em u u jęciu , ale in tu ic y jn ie u ch w y tn y w sw y c h zm ien n ościach , czyn n ik różnic ilo ścio w y ch . P onadto i m o żliw y m m a tem a ty czn y m p rzek ształcen iom tego ró w n a n ia n ie tow arzyszyłb y a n i fałsz, a n i w a d liw o ść, gdyż lo g iczn ie popraw ne p rzek szta łcen ia zdań p raw d zi­ w y c h n ie n aru szają p ra w d ziw o ści ty ch zdań.

Potrzeb a jeszcze ty lk o k orygu jącej u w agi, że — m im o w sp o m n ia n eg o elem en tu ilo śc io w e g o — człon am i u sta la n eg o sto su n k u są „jakości b y to w e ”. Jest to sto su ­ n ek różn ych jak ościow o czasów , a n ie np. sto su n ek różnych ilo ści jed n o stek tego sam ego czasu. To p rzesąd za o m eta fo ry czn y m , w m a tem a ty ce nied op u szczaln ym , se n s ie u ży tej fo rm u ły . I, w o b ec w e jśc ia na teren k on trow ersyjn y, n ie od rzeczy b ęd zie p rzytoczyć k ilk a różn ych o p in ii n a tem at fo rm a lizu ją cy ch u ściśleń w h u ­ m a n isty c e i literatu rze: K . C z a c h o w s k i , Z a g a d n ie n ie n a u k o w e g o p o zn a n ia li­

(18)

Całość tej pracy, dw utorow ość czynionych w niej uw ag opiera się n a p rzy ję te j jako p u n k t w yjścia obserw acji, że ja k porów nanie jest zbliżeniem członów porów nyw anych istniejących obok siebie, tale m etafo ra jest zjednoczeniem ty ch członów przez ich w zajem ne w rośnięcie w siebie. W m etaforze trw a w zaw iązku lokutyw nej fo rm y ta sam a właściwość, k tó rą dostrzegliśm y w p redy k atyw nej form ie w porów naniu epickim . W łaściwość ta ■— to zdolność nagłego stw arzania na m o m en tal­ n y użytek sty listy czn y autonom icznej rzeczyw istości poetyckiej, k tó rej pełne znaczenie u jaw n ia się przez (należące do isto ty tego środka w y ­ razu) zderzanie się z pan u jącą powszechnie w utw orze rzeczyw istością przedstaw ioną, będącą literackim odpow iednikiem rzeczyw istości pozali- terackiej.

Tej rzeczyw istości poetyckiej przy słu g uje omówiona już fu n k cjo n aln a nadrzędność i fikcyjna, sugestyw na „trw ałość”, k tó re j — w porów naniu epickim — służy m etafo ry czn y czas teraźniejszy, praesens perp etu u m .

Poprzez rozw ażanie sam ych tylko swoistości czasowych (i to w je d ­ nym tylk o fragm encie) dało się odsłonić, m ożliw y od udow odnienia

sickie go w e L w o w i e w dnia ch 8— 10 c z e r w c a 1935). Pod redakcją L. B e r n a c k i e - g o. L w ó w 1936, s. 37— 38: „W ogóle zaś chyba n a leży przestrzec przed u siło w a n ia ­ m i, k tórych w y n ik ie m byłob y w p row ad zen ie do n au k i o litera tu rze ja k ie jś sy m b o ­ lik i, na w zór u żyw an ej dziś w lo g ice i m etod ologii nauk ścisłych , a p rzyjętej także w e w ła śc iw e j filo zo fii, o ile w ogóle term in ten w n auce w sp ó łczesn ej oznacza jak ieś k on k retn e p o jęcie [...]. B y ło b y nierozsądne, aby z tak nazyw an ej dziś n auki 0 litera tu r ze tw orzyć d y scy p lin ę fo rm a listy czn ą ”. — M. R a y m o n d , B aroqu e e t

Reneissance. P aris 1955, cyt. za: S t r z a ł k o w s k a , op. cit., s. 87: „S ta ty sty k a p ozostaje zaw sze ty lk o m etodą prow adzenia badań; a rytm etyk a n ie m oże zastąpić osądu an i in tu icji. Ś w ia t sztu k i je st n iew y m iern y . Studium o b iek ty w n e i p o z y ty w ­ ne ja k ieg o ś d zieła n ie w yczerpuje' m ożliw ości k r y ty k i”. — J. K r z y ż a n o w s k i ,

H isto ria l i t e r a t u r y p o ls k ie j. W arszaw a 1953, s. 149: ,,[S. O rzech ow sk i (Q u in cu n x , 1564)] słu szn o ści sw eg o stan ow isk a dow odzi w sposób bardzo zabaw ny, na w sk roś so fisty czn y i pozornie nieodparty, nadając rozum ow aniu charakter w y w o d u g e o ­ m etry czn eg o ”. — S. S k w a r c z y ń s k a , W s t ę p do n au ki o li te r a tu rz e , t. 1, s. 437: „m am y n atu raln ą sk łon n ość do in terp retacji »geom etrycznej«, do »geom etrycznej« sch em atyzacji p ew n y ch u k ład ów w rzeczyw istości, które przecież n ie m ają n ic w sp ó ln eg o z p rzestrzen n ością”. — Zob. też S. I. W i t k i e w i c z , N o w e f o r m y w m a l a r s t w i e i inne p i s m a e s t e ty c z n e . W arszaw a 1959. N a s. 291 k ojarzące żarto- b liw ość z rozw ażan iem serio u w agi o sposobie rozum ienia zjaw isk a p otęgow an ia (w se n sie m atem atyczn ym ) elem en tó w n ieilo ścio w y ch , a na s. 22 u w a g i na tem at ro li p rzed sta w ień graficznych. — N a stan ow isk u u znaw ania jednorodności fo rm a l­ nej (w yrażającej się proporcją) elem en tó w zróżnicow anych jak ościow o stoi ró w ­ n ież A. A. K r o g i u s (cyt. za: L u p p o 1, op. cit., s. 149— 150), pisząc: „M im o j a k o ś c i o w e ( m a t e r i a l n e ) r ó ż n i c e m ięd zy w rażen iam i w zrok ow ym i 1 d oty k o w y m i uznać n a leży ich j e d n o r o d n o ś ć i l o ś c i o w ą ( j e d n o r o d ­ n o ś ć f o r m a l n ą : porządek, rozm ieszczenie, s t o s u n e k w z a j e m n y ) . Ta i l o ś c i o w a j e d n o r o d n o ś ć tłum aczy an alogię w postrzeżeniach p rze­ strzen n ych u ślep ców i lu d zi w id zą cy ch ”.

(19)

tak że i na in n ej drodze i w inn ej płaszczyźnie, fikcjotw órczy c h a ra k te r porów nania, rz u tu ją c y rów nie n a n a tu rę utw oru, w k tó ry m by p orów na­ nie było posta wo w ym (czy jed n y m z podstaw ow ych) środkiem sty li­ stycznym i, co w ażniejsza, środkiem treściotw órczyrh.

F ik c y jn y c h a ra k te r czasu d em askuje fik cy jn y c h a ra k te r rzeczyw i­ stości, do k tó re j się odnosi. D om inow anie operującego czasem fikcyjnym porów nania oznacza w praw dzie dopiero m o ż l i w o ś ć dom inow ania fik ­ cji w używ ającym go u tw orze (gdyż w łaściw y sens środka stylistycznego ry su je się dopiero i ostatecznie na tle całości utw oru), ale uprzednie uśw iadom ienie sobie takiej m o ż l i w o ś c i jest bez w ątpienia przy d atn e w analizie literack iej. P rz y d atn e — zw łaszcza p rzy ro zp atry w an iu utw o­ rów, k tó re gatunkow o zasadzają się na porów naniu.

3

Dążąc do rozp atrzen ia i u w yp uk lenia jed n ej z właściwości porów na­ nia, pozostaw iliśm y n a uboczu wiele innych, wcale na to nie zasłu g u ją­ cych spraw .

Jed n a z nich to spraw a stosunku w zajem nego (rów norzędność, n ad­ rzędność — podrzędność) członów porów nania, sp raw a napom knięta n a początku dru g iej części tego a rty k u łu .

Inne spraw y — to m .in.:

1) znaczenie stylistyczne kolejności zdaniow ej p rim u m i secundum com parationis;

2) m ożliw ość w ym iennego użycia try b u przypuszczającego w m iejsce try b u oznajm ującego w członie odniesienia (w członie określanym czas dyk tow an y je s t w ym ogam i w y n ikający m i z właściwości utw o ru lub określonej jego części, np. w spom nienie o p eru je czasem przeszłym , re la ­ cja naocznego św iadka dokonyw ana w czasie trw a n ia relacjonow anego zdarzenia — czasem teraźniejszym , proroctw o — czasem przyszłym ) i w y­ nikające stąd k onsekw encje treściow o-stylistyczne;

3) m ożliwości odw rócenia s tru k tu ry porów nania (uczynienie członu porów nyw anego członem odniesienia i odw rotnie) i w ynikające stąd k o n ­ sekw encje treściow o-stylistyczne;

4) m ożliw ości stru k tu ra ln e j am plifikacji porów nania, polegającej na ró żnych sposobach w prow adzania treści członu odniesienia jako h ip o te­ tyczn y ch treści m yślow ych.

O dpow iednie ty m zagadnieniom w a ria n ty przekształcanego już w tej p ra c y p orów nania b y ły b y w przybliżeniu n astępujące:

Jak się św ie c i kom eta ... tak on się w ten cza s św iecił w lśn ią cej zbroi... Jak św ie c iła b y się k om eta ... tak on się w ten cza s św ie c ił w zbroi... Jak on się w ten cza s ś w ie c ił ... tak św ieci ty lk o kom eta...

(20)

Tak się św ieci k om eta ... jak on się w ten czas św iecił... Tak św ieciła b y się k om eta ... jak on się w ten czas św iecił... T ak on się w ten cza s św ie c ił ... jak św ieci ty lk o kom eta... T ak on się w ten czas św ie c ił ... jak św ieciła b y ty lk o kom eta...

R zek łb yś (pom yślałbyś), że to św ieci kom eta ... a to on tak św iecił... R zek łb y (pom yślałby) kto, że to św ieci kom eta ... a to on tak św iecił... Z dałoby się (zdać by się m ogło), że to św ieci kom eta ... a to on...

itd.

W arian ty te zachow ują rów norzędność członów porów nania. Upod- rzędnienie któregoś z członów zw ielokrotnia w sposób zrozum iały liczbę w ariantów .

Jak o w ym agające obiektyw izującego spraw dzenia należy trakto w ać n astęp ujące spostrzeżenie na tem a t powyższego zestaw u w ariantów .

Jeżeli słówko porównawcze „ ta k ” rozpoczyna człon porów nyw any, to kolejność członów — przy pew nej różnicy w rozkładzie akcentów logiczno-treściow ych (silniej uw y d atnio n y jest człon początkowy) — m ożna zm ieniać nie n aru szając n aturalności stylistycznej i składniow ej. Jeżeli zaś „ ta k ” rozpoczyna człon odniesienia, to um ieszczenie tego członu na drugim m iejscu (w ram ach porów nania) w prow adza pew ne uniezw yklenie (uosobliwienie) stylistyczne, k tó re złagodzić (rozładować) m ożna przez słowa uw yraźniające i udobitniające (np. „tak w łaśnie”), m niej potrzebne p rzy pozostałych układach porów nania.

J u ż reto ry k a A rystotelesa u p rzytam n ia istnienie m om entu, w k tó ry m różnice przenośni i porów nania ulegają o strej red uk cji 46. M om entem ty m jest sąsiedztw o w y rażeń typu: „stali jak m u r” , „ru p ął jak kam ień ” , „pom knął jak błyskaw ica” , i w yrażeń typu: „stali m u re m ” , „ru n ął k a ­ m ieniem ” , „pom knął błyskaw icą” . Uwaga niniejsza nie stanie się po- w innym przejściem do rozp atry w an ia odm ian przenośni, gdyż ta część trzecia pracy i tak jedynie sygnalizuje spraw y dom agające się odrębnej analizy.

O d n otujm y jeszcze tylko zagadnienie logicznego rozw ijania m etafory, zagadnienie szczegółowej odpowiedniości elem entów obu członów po­ rów nania. Technikę tę p o stu lu ją już Herm ogenes, anonim ow y a u to r r e ­ to ry k i „ad H e re n n iu m ” i K w in ty lia n 47. K ryty czn ie odnosi się do niej D em etriusz 48. S a rb ie w s k i49 różnicę m iędzy podobieństw em a porów na­ niem widzi w różnicy zwięzłości, przy czym „w porów naniu odpow ia­ dają sobie w szystkie człony i istn ieje oczyw isty powód, w ytłu m aczalny treścią, dlaczego uw aża się pierw szy człon za podobny do drugiego” .

46 Zob. T r z y s t y l i s t y k i greckie, s. 16.

47 Zob. M a d y d a, S t a r o ż y t n e teorie m e t a f o r y i ich aktu alność , s. 96— 98. 43 M a d y d a, op. cit., s. 16.

(21)

N aw et jeszcze u B orysa Tom aszew skiego m ożna spotkać zdanie: „M e­ tafo ra może być uzm ysłow iona do ko ńca” 50.

Na zakończenie całości p o słu ch ajm y ostatniego już, ale od w szystkich d o tąd cytow anych odm iennego porów nania, w którego praesens p erpe- tu u m trw a nieszczęście skołatanego o k rętu ojczyzny:

Gdy ok ręt ton ie, a w ia tr y g o przew racają, g łu p i tłom oczk i i sk rzy n k i sw o je opatruje i n a n ich leży , a do obrony ok rętu n ie idzie i m niem a, że się sam m iłu je, a on sam się gu b i; bo gd y ok ręt obrony n ie m a, i on ze w szy stk im , co zebrał, uton ąć m usi. A gd y sw y m i sk rzyn k am i i m a jętn o ścią , którą m a na okręcie, pogardzi, a z in n y m i do obrony ok rętu się uda, — dopiero sw e w szy stk o p o zy sk a ł i sam zd row ie sw o je zachow ał.

T en n a m ilszy o k ręt ojczyzn y naszej w sz y stk ic h nas n iesie, w szy stk o w nim m am y, co m am y [...]51.

50 T o m a s z e w s k i , op. cit., s. 39.

51 P. S k a r g a , K a z a n i e s e j m o w e II. C yt. za: R y m a r k i e w i c z , op. cit., s. 66. N a tem a t p orów n an ia p a ń stw a do ok rętu zob. D e m o s t e n e s , W y b ó r m ó w . P rzeło ży ł i op racow ał J. K o w a l s k i . K rak ów b. r., s. 169. B N II, 15.

W łączyć tu w yp ad a u w a g ę odnoszącą się do całości pracy. W doborze c y ta tó w i w p o w o ły w a n iu się na op in ie in n y ch au torów k ierow an o się zasadą treścio w ej o d p o w ied n io ści i treścio w ej p rzyd atn ości cy ta tu i sądu. Z asada prym atu treści i s y - stem a ty za cy jn e, a n ie h isto ry cy zu ją ce, ten d en cje tej pracy p o zw o liły na op erow an ie sąd am i au torów żyjących w różn ych ep ok ach h istoryczn ych i rep rezen tu jących róż­ n e p o sta w y teoretyczn e. W tej sy tu a c ji w y zn a czn ik iem sta n o w isk a teoretyczn ego i p o sta w y b adaw czej au tora tej pracy n ie jest w a ch la rz d opuszczonych do głosu in n y ch autorów , a le całość zam yk an ego ty m i sło w a m i a rtyk u łu .

Cytaty

Powiązane dokumenty

ca powoduje usuwanie się i zapadanie się mas skalnych, z tej też przyczyny głazy zamknęły część pieczary, której b y t nie może być trwałym.. Pieczary w

działalność uczelni mająca na celudziałalność uczelni mająca na celulepszelepsze usytuowanie się na rynku, usytuowanie się na rynku, usytuowanie się na rynku, usytuowanie się

Można wykazać, (dowód pomijamy; wymaga on policzenia pewnego wyznacznika typu Vandermon- de’a), że te rozwiązania są istotnie liniowo niezależne, czyli że każde

[r]

Ile jest tych

Wydaje mi się, że historia Polonii w tym mieście, podobnie jak historia Polonii amerykańskiej, nie jest jeszcze zamknięta i że nie tylko kolejne fale emigracji z Polski

Samorząd Województwa (SW) oraz Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR) informują, że stają się administratorami danych osobowych osób fizycznych, pozyskanych

Mówi się „jeśli coś jest od wszystkiego, to jest do niczego” ~ tak skazują się na porażkę osoby, które chcą wszystkich zadowolić, zamiast BYĆ SOBĄ.. Oddaj