• Nie Znaleziono Wyników

Posiedzenie Rady Naukowej IBL PAN z 17 grudnia 1956

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Posiedzenie Rady Naukowej IBL PAN z 17 grudnia 1956"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

H. W.

Posiedzenie Rady Naukowej IBL PAN

z 17 grudnia 1956

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 48/1, 281-290

(2)

K R O N IK A 281 PO SIED ZEN IE R A D Y N AUKOW EJ IBL P A N Z 17 G R U D N IA 1956 Porządek d zienny posied zen ia R ady N au k ow ej In stytu tu B adań L iterac­ kich z 17 grudnia 1956, zgodnie z zalecen iem R ady N au k ow ej sform u łow a­ nym w czerw cu 1956, p rzew id y w a ł d ysk u sję nad m etod ologiczną i organ iza­ cyjną sy tu a cją p o lo n isty k i i w y n ik a ją cy m i stąd persp ek tyw am i rozw ojow ym i tej d yscyp lin y. W skutek ten d en cji reorganizacyjnych w stosunku do nauki p olsk iej, które w tym czasie u ja w n iły się zarów no na teren ie PA N , jak i w śród w ielu p racow n ik ów nauki, p ierw otn y zam ysł rea liza cji zalecenia R ady N au k ow ej u leg ł pew nej m od yfik acji. Na czoło w y su n ę ły się spraw y struktury organizacyjnej sam ego Instytu tu , spraw a jego statutu, m iejsca w p o­ lo n isty ce, jego charak teru i p rofilu.

W d y sk u sji rozw ażan o problem R ady N au k ow ej Instytu tu , przede w sz y st­ kim jej składu. Ta czysto organizacyjna spraw a w iąże się b ow iem z zasad­ n iczym zagad n ien iem roli In stytu tu w p olon istyce. Z agajając d y sk u sję d yrek ­ tor IBL, prcf. W yka, zaznaczył, że In sty tu t jest dotychczas jed yn ą p la ­ ców ką, która organ izacyjn ie m oże skupiać zadania p o lo n isty k i i posiada ku tem u środki fin an sow e. Z drugiej strony, In sty tu t n ie m oże i n ie p ow in ien cen tralizow ać p o lo n isty k i, szczególn ie katedr u n iw ersyteck ich , prow adzi to bow iem do bezw ład u n aukow ego i słab ości w zrostu p erson aln ego w naszej d yscyp lin ie. Stąd rozw ażyć n ależy problem , czy w ten sposób przebudow ać In sty tu t B adań L iterackich, a w szczególności u k on stytu ow ać jego Radę N aukow ą, aby sta n o w iła ona rzeczyw istą reprezen tację całej p olon istyk i, czy też pozostaw ić R adzie N au k ow ej In sty tu tu sk rom n iejszy zakres d ziała­ nia i dążyć do stw orzen ia w w y d zia le I P A N k om itetu h istorii i teorii lite ­ ratury, k oord yn u jącego pracę IB L oraz k atedr u n iw ersyteck ich .

Na u w agę zasłu gu je opinia prof. P igonia. Zgodnie z tą opinią IBL w i­ nien zrzec się uroszczeń u n iw ersyteck ich i u n iw ersa ln y ch — począw szy od k szta łcen ia p racow n ik ów n aukow ych, kończąc na fak tyczn ym m onopolizo­ w an iu w y d a w n ic tw p olon istyczn ych . IBL jest bow iem elem en tem całości, n ie zaś całością ani in sty tu cją nadrzędną.

Prof. P igoń w y p o w ia d a się za p ow ołan iem w W ydziale I P A N k om isji p olon istyczn ej jako w ła ściw ej in stan cji nadrzędnej i reprezen tacji naszej p o lo n isty k i. IBL zaś p ow in ien być w ielk ą p racow nią zesp ołow ą dla k o n ­ kretn ych prac d łu g o d y sta n so w y ch , których n ie m ogą prow adzić ani u n iw e r ­ sytety, ani lo k a ln e ośrodki n aukow e. P ro fil IBL p ow in ien obejm ow ać za­ rów no k on k retn e prace bibliograficzne, sło w n ik o w e i ed ytorskie, jak i prace historyczn oliterack ie.

W szyscy u czestn iczący w d ysk u sji czło n k o w ie R ady N aukow ej zgodnie stw ierd zali, że od erw an ie się IB L od katedr u n iw ersyteck ich oraz d otych ­ czasow e u p rzy w ilejo w a n ie In stytu tu są zjaw isk iem n iezdrow ym i pow odują zarów no jed n ostron n ość k ieru n k ow ą prac n au k ow ych IBL, jak też w p ły ­ w a ją u jem n ie na ży cie n au k ow e u n iw ersy tetó w . Prof. Ż ółk iew sk i w y p o ­ w ied zia ł w ręcz opinię, że p rzyszłość nauki p olsk iej zależy przede w szy stk im od rozw oju szkół w yższych . P oruszając sp raw ę R ady N au k ow ej czy k om i­ tetu w ram ach W ydziału I P A N prof. W yka w yp ow iad a się raczej za Radą N au k ow ą jako reprezentacją In stytu tu i p olon istyk i, ale zarazem podkreśla, że w R adzie N aukow ej p racow nicy In stytu tu n ie p ow in n i posiadać liczb o­

(3)

w ej przew agi, g d y ż m oże to sp ow od ow ać u p rzy w ilejo w a n ie In sty tu tu i p o­ d ejm o w a n ie jed n o stro n n y ch d ecy zji dotyczących całej p o lon istyk i.

Prof. M ayen ow a w y p o w ia d a ją c się za jak n a jsiln iejszy m zw iązaniem się In sty tu tu z k ated ram i u n iw ersy teck im i proponuje, aby IB L b ył federacją zarów n o p racow n i zesp ołow ych , ja k i in d y w id u a ln y ch bad aczy — z k a te ­ d ram i u n iw e r sy te c k im i w łą czn ie. R ada N au k ow a, w ed łu g jej zdania, po­ w in n a sk u p iać w sz y stk ic h k iero w n ik ó w p racow n i In stytu tu , nie w yłą cza ją c osób lu źn iej z In sty tu tem zw ią za n y ch i p row ad zących prace spoza zakresu h isto rii litera tu ry .

Prof. K ubacki, k ry ty k u ją c p rzed w ojen n e k o m isje to w a rzy stw n aukow ych, w y p o w ia d a się p rzeciw p o w o ła n iu do życia k o m isji p olon istyczn ej sądząc, że b ęd zie to ciało p ozb aw ion e realn ej siły i w artości. U w aża, że n aczeln ym o r­ gan em In sty tu tu p o w in n a być n ie D yrek cja In sty tu tu , lecz R ada N aukow a, fa k ty czn ie p la n u ją ca b ad an ia n a u k o w e i k on trolu jąca w y k o n a n ie planu.

Prof. K lem en siew icz op ow iad a się rów n ież za p oszerzeniem d otych cza­ so w eg o za sięg u organ izacyjn ego In sty tu tu przez p rzyciągn ięcie do pracy w sz y stk ic h zd oln ych p olon istów . W ed łu g jego zdania, k o m itet czy kom isja p o lo n isty czn a w ram ach P A N b y ły b y k rok iem w stecz. N orm aln a bow iem droga jest raczej odw rotna: od k o m itetu do in stytu tu .

Ze zdaniem p rzed m ów ców zgadza się rów n ież prof. K rzyżanow sk i, który o cen iając dorob ek In sty tu tu jako cen n y w k ła d do n auki p olsk iej, szczególn ie w zakresie prac d łu g o fa lo w y ch i zesp ołow ych , op ow iad a się za p rzeorgan i­ zo w a n iem IB L w k ieru n k u szerok iej d y sk u sji n au k ow ej m ięd zy p racow ­ niam i.

W d y sk u sji poruszono za g a d n ien ie sk ład u osob ow ego In stytu tu oraz sposobu fin a n so w a n ia prac n au k ow ych . P rof. K ott opow iada się za u trzy ­ m a n iem w In sty tu cie ty lk o p ra co w n ik ó w zesp ołów „m ateriałow ych “ czy ed y to rsk ich , k tóre w y m a g a ją zo rgan izow an ej p racy cod ziennej. Prace zaś h isto ry czn o litera ck ie p o w in n y b yć op arte na sy ste m ie sty p en d io w a n ia po­ szczeg ó ln y ch p ra co w n ik ó w n ie b ęd ących na etacie w In stytu cie. S typ en d ia te p o w in n y m ieć ch arak ter rotacyjn y. N a leży je p rzyzn aw ać n a p ew ien okres. W sp ra w ie tej o b szern ie w y p o w ie d z ia ł się prof. Ż ółk iew sk i, który p o ­ w ią z a ł to za g a d n ien ie z k o n ieczn o ścią reform y sy stem u fin a n so w a n ia n au k i w kieru n k u u ela sty czn ien ia stru k tu ry budżetu p laców ek n au k ow ych , a w ięc w k ieru n k u d y sp o n o w a n ia p o w a żn y m i sum am i in terw en cy jn y m i przezn aczo­ n y m i na styp en d ia i prace zlecone. R ealizacja takiej zm iany stru k tu ry b u ­ d żetu p ozw oli In sty tu to w i na p op ieran ie p o lo n istó w n ie p osiad ających w IB L eta tó w . W liczb ie tych osób znajdą się p ra co w n icy katedr u n iw ersy teck ich .

Prof. W yka w y p o w ie d z ia ł się p o n o w n ie p rzeciw p ow ołan iu k om itetu p o­ lo n isty czn eg o w ram ach A k ad em ii. B y ło b y to, w ed łu g niego, n iep otrzeb ­ n y m pom n ożen iem b y tó w o rgan izacyjn ych . Prócz tego sąd ził, iż w y d a w a n a p rzez IBL seria S t u d i ó w H i s t o r y c z n o l i t e r a c k i c h p ow in n a zm ie­ n ić sw ój ch arak ter i być w y ra zem dorobku n au k ow ego zarów no In stytu tu , ja k i k atedr p o lo n isty czn y ch w y ż sz y c h uczelni.

Doc. K o rze n iew sk a op o w ied zia ła się za rozszerzen iem R ady N au k ow ej IB L oraz za o rg a n izo w a n iem raz czy d w a razy do roku jej posied zeń z ud ziałem w sz y stk ic h k iero w n ik ó w k atedr p olon istyczn ych .

(4)

K K O N IK A

283

W sp raw ie p rofilu n aukow ego Instytutu, zdaniem w ięk szości członków R ady N au k ow ej IBL, niezbędne i jed yn ie słu szn e jest p ow iązan ie prac h istoryczn oliterack ich z pracam i m ateriałow ym i. A ltern atyw a: in sty tu t „m a­ te r ia ło w y “ albo in sty tu t h istoryczn oliterack i — stanow i problem zu p ełn ie fik ­ cyjn y. Prace h istoryczn oliterack ie p ow in n y w yrastać z prac m ateriałow ych i na n ich się opierać. W In sty tu cie p ow in n y być zatem u trzym ane p racow ­ n ie b ib liograficzn e, lek syk ograficzn e i ed ytorsk ie oraz stw orzone zesp oły zajm u jące się kon k retn ą pracą h istoryczn oliterack ą (np. nad K onopnicką, O rzeszkow ą, p rob lem atyk ą W ielkiej E m igracji itp.). P o w in n i też pozostać tacy pracow n icy, którzy pracując in d y w id u a ln ie p rzyniosą z racji sw ej w a r­ tości nau k ow ej w ięk szy p ożytek na w arunkach etatu niż na w arunkach styp en d iu m .

W w y n ik u d y sk u sji u chw alono pow ołanie k om isji program ow o-statu tow ej w składzie: prof. prof. K lem en siew icz, K ubacki, W yka, Ż ółkiew ski. Z adaniem tej k o m isji m a być opracow anie p rojektu p od staw ow ego zarysu o rgan izacyj­ nego IBL w oparciu o n astęp u jące d yrektyw y:

1) n ależy założyć historyczn oliterack i charakter prac IBL, oparty na jed ­ ności p oszu k iw ań w arsztatow ych , b ib liograficzn ych , ed ytorsk ich , le k sy k o - graficzn ych , w zak resie sty lis ty k i h istorycznej i in. — z pracam i in terp reta­ c y jn y m i rozu m ian ym i jako p ełn y kom pleks badań;

2) n ależy pow ołać do życia — n iek on ieczn ie w ram ach organ izacyjn ych IBL, a le przezeń fin a n so w a n e — pracow nie, które w yk on ają zesp ołow o d łu go­ term in ow e k on k retn e prace czy to natury b ib liograficzn ej i lek sy k o g ra ficz- nej, czy h istoryczn oliterack iej w całym tego słow a znaczeniu, czy w reszcie jeszcze in n eg o typu;

3) angażow ać do pracy w IBL ludzi posiadających już p od staw ow e k w a ­ lifik a c je n aukow e, nie rezygnując z w yższych form k szta łcen ia przez IBL; 4) dążyć do p rzebudow y struktury budżetu IBL, w yrażającej się w zro ­ stem sum przeznaczonych na styp en d ia i prace zlecone, a zm n iejszen iem fu n d u szu płac.

K om isja została upow ażniona do zasięgn ięcia opinii osób uzn an ych przez K om isję za m iarod ajn e i zobow iązana do przedłożenia projektu w p ierw ­ szej d ek ad zie styczn ia. P rojek t ten będzie rozesłan y do w szy stk ich ośrod­ k ów u n iw ersy teck ich oraz kom órek organizacyjnych In stytu tu w celu p rze­ prow adzenia nad nim dyskusji. Po dysk u sji p rojekt zostan ie przed staw ion y R adzie N au k ow ej IBL.

H. W.

*

P oniżej załączam y fragm en ty w y p o w ied zi n iektórych członków R ady N au k ow ej. W ypow iedź prof. P igon ia cytu jem y na p od staw ie n ad esłan ego przez autora listu, resztę w y p o w ied zi podajem y w ed łu g stenogram u.

[PROF. PIGOŃ:] N ie m ogę dosyć odżałow ać, że stan zdrow ia i orzeczenie lekarza n ie pozw alają m i w ziąć udziału w posiedzeniu R ady N aukow ej dnia 17 bm. A le zdając sobie spraw ę z w agi tego posiedzenia, n ie chciałbym też

(5)

św iecić absencją. Z ebranie m oże stać się p u n k tem zw rotn ym w organizacji ży cia n a u k ow ego na n a szy m odcinku.

W obec tego choćby przy p om ocy listu chcę zaznaczyć u d ział sw ój w obra­ dach. To, co m i się w y d a je w nich najb ard ziej m erytoryczn e, da się u jąć w paru p u nktach.

• 1) R ew izja obecna m u si b yć fu n d am en taln a. N ie w y sta rczy , że się p ęk ­ n ięcia i szczelin y d otych czasow ej b u d o w li zak lęci papierkam i. K on trolę n a ­ leży p rzeprow adzić od założeń. IB L p racow ał d ostateczn ie długo, by m óc p o w ied zieć, g d zie zdał egzam in , a gd zie go n ie zdał.

2) N a leży zburzyć złu d zen ia, że IBL je st jak im ś n a d -u n iw ersy tetem , że je s t św ią ty n ią jed y n ie n au k ow ej p o lo n isty k i, że m a m on op ol na m etod ę j e ­ d y n ie zbaw czą, jed y n ie n au k ow ą, że w sz y stk ie in n e są p odnaukow e. N ie jest praw dą to, co p o w ied zia n o na zebraniu w stęp n y m organ izacyjn ym , że e x t r a

IB L ~ u m non e s t salus. IB L jest elem en tem całości, ale n ie całością i n ie

in sta n cją n adrzędną, organizującą, p lan u jącą, kom enderującą. Tak orzekło ż y c ie i z tym się trzeba zgodzić.

3) J eżeli n ie jest n a d -u n iw e r sy te te m , n a leży zrzec się uroszczeń u n i­ w ersy teck ich . In sty tu t p o w in ien p racow ać przy pom ocy p racow n ik ów już u k szta łco n y ch fa ch o w o , a n ie p od ejm ow ać się ich dopiero kształcen ia; p ra­ cow n ik am i In sty tu tu w in n i b yć c o n ajm n iej m agistrzy. P rzew od y k an d yd ac­ k ie, d ok torsk ie nie do n ieg o należą; tych k o m p eten cji nie n ależy d u b low ać z u n iw e r sy te c k im i, trzeba się ich w yrzec.

4) N ie m ożna, jak b y ło dotąd, u su w a ć k ated r u n iw ersy teck ich na drugi p la n , w o ry w a ć się im w m iedzę. T akim w o ra n iem się w m ied zę jest w y d a w ­ n ictw o serii P r a c H i s t o r y c z n o l i t e r a c k i c h . P ow ied zian o o niej słu szn ie, że w n a jlep szy m razie p rzyn osi p ozycje p rzeciętn ie dobre. M oim zdaniem , lep szy b ył stan rzeczy poprzedni, k ied y ta k ie serie w y ch o d ziły przy kated rach i k ied y za ich jak ość o d p ow ied zialn y b y ł im ien n ie jej k ierow n ik , p rofesor. M am w ra żen ie, że ogólny poziom rozpraw d ru k ow an ych w seriach prof. prof. C h rzan ow sk iego, K lein era, U jejsk ieg o b y ł w y ższy n iż w serii prof. K otta. T am ci czu w a li nad w zro stem p racy od z a k iełk o w a n ia i m ieli udział w jej form ow an iu , stąd d b ali o „honor dom u“. O becnie k iero w n ik centrali prac p o lo n isty czn y ch d o sta je tow ar ju ż gotow y.

Jestem za tym , żeby serię cen traln ą zam knąć, a w rócić do serii u n iw e r ­ sy teck ich , a w ięc sp raw ę zd ecen tralizow ać.

5) J eżeli IB L n ie je s t in sta n cją zw ierzch n ią, to co nią m a być, bo p rze­ cież bez ta k iej in sta n cji się n ie ob ędziem y. M oim zdaniem w in n a nią być k o m isja p o lo n isty czn a (h isto ry czn o litera ck a i język ozn aw cza p lu s d y scy p lin y a filio w a n e) w W yd ziale I P A N . T aką n a leży zorganizow ać. Ona skupi: p olo­ n istó w czło n k ó w P A N i ta k ie zesp oły zbiorow e, jak IBL, k om isje litera ck ie to w a r z y stw n a u k o w y ch tu d zież k a ted ry p o lo n isty czn e u n iw ersy teck ie. To b y dopiero była w ła śc iw a in sta n cja n ad rzęd n a m ająca bez u zurpacji p raw o r e ­ p rezen to w a n ia ca łej n aszej p o lo n isty k i i w jak iś sposób od d zia ły w a n ia na jej m odel.

6) W ogóln ej gospodarce p o lo n isty k ą n acisk n a leży p rzen ieść na p oszcze­ g ó ln e p la có w k i pracujące: na k ated ry, a w w y ższy m stop n iu na ow e k o ­ m isje to w a r z y stw n a u k o w y ch , sk u p ia ją ce w sobie e litę k w a lifik o w a n y ch p ra ­ co w n ik ó w n au k o w y ch w p oszczególn ych ośrodkach. Jeżeli kated ry k ształcą

(6)

K R O N IK A 285 tak ich pracow ników , to k o m isje organizują i form ują ich p ierw sze sam o­ d zieln e loty, tym sam ym w p ły w a ją na in ten syw n ość i tem p eratu rę m ie j­ scow ego ogniska naukow ego.

Jeżeli u n iw ersy tet obejm uje uczniów , k om isje obejm ą term inatorów . Spośród n ich dopiero w yjd ą m ajstrzy. To uszczeblo w a n ie k szta łto w a n ia n a ­ u k ow ego w y d a je m i się najbardziej celow e, ekonom iczne, a zatem najbardziej w sk azan e.

7) A IBL? C zym że m a być w takim razie IBL? Jakie jeg o m iejsce? Za w y jśc ie n ajracjon aln iejsze uw ażałb ym , żeby IBL został w ielk ą p ra­ cow nią zesp ołow ą dla kon k retn ych prac d łu god ystan sow ych . T akich prac n ie m ogą prow adzić u n iw ersy tety ani tzw . p o b ła żliw ie „p row in cjon aln e“ ośrodki naukow e; tu rzeczy w iście potrzebna je s t centralizacja. Ta k on cep ­ cja p rzecież w d otychczasow ej praktyce zdała z pow odzeniem egzam in: n a j­ ży w o tn iejsze w In sty tu cie okazały się sekcje, co m ają kon k retn ie w ytyczon e zadania.

N iech że IBL zostan ie zw iązkiem sk on fed erow an ych zesp ołów n au k o­ w ych, zorgan izow an ych dla poszczególnych zadań naukow ych. Jak jest sek cja b ib liograficzn a, sekcja K orbuta, słow n ik a staropolskiego etc., etc., n iech się sform uje ściślej i stan ie obok sekcja podręcznika u n iw e r sy te c ­ kiego, ośrodek badań nad M ickiew iczem , k om itet red ak cyjn y w y d a n ia k ry ­ tycznego M ick iew icza itd. — co tam jeszcze konkretnie ży cie nasu n ie; nad tym i sek cjam i w yłon ion a z w yb orów d yrekcja niech spraw uje w ład zę zw ierzchnią.

W ięc IBL to stan y zjednoczone p racow n i i nic w ięcej. P racow nie p o­ szczególne, w y w ią za w szy się z p odjętych zadań, będą usychać i odpadać jak d ojrzałe ow oce, a le des L e b e n s im m e r golden er B a u m będzie w y p u sz­ czał n ow e latorośle i now e pąki. R ozm iary Instytutu, ilość sekcji — te się będą k szta łto w a ć w ed łu g konkretnych p ostu latów życia. Tak pojęty, będzie on n ajściślej zw iązan y z W ydziałem I PA N , bez uroszczeń prym atu czy w od zostw a, obok w y m ien io n y ch już w sp ółczłon k ów k om isji ak adem ickiej, ale o jasn o w yzn aczon ym zak resie d ziałalności i rów n ie jasn e określonej w y so k iej odpow iedzialności.

B y łb y m zobow iązany, gdyby D yrekcja zechciała zak om u n ik ow ać tych kilka u w ag i propozycji K olegom z R ady N aukow ej.

[PROF. K U BACKI:] Zacznę tutaj od słów , k tóre m n ie u d erzyły w liście prof. P igonia. J eśli chodzi o to, co zarzuca s ię IB L -ow i, to są to p retensje, że się chce w szy stk im rządzić. Trzeba jednakow oż u w zględ n ić, że to nie b y ły ty lk o p reten sje, ale to b yły w ie lk ie am bicje ideow e. To b y ł błąd m ody n ie tylk o w tej sytuacji, która u jaw n iła się w sposób tragiczn y osta t­ nio, ale która także tk w iła w tradycji 2 0-leeia.

K iedy m oje p o k o len ie hab ilitow ało się na jesien i 1945 roku, to dla nas p ojaw ien ie się takiej in sty tu cji jak IBL b y ło ocaleniem w szech stron n ym , m oralnym i m aterialnym , nie m ó w ię w se n sie —■ p ow iedzm y — doktryny polityczn ej i m etodologicznej. To b ył jakiś zbiorow y zryw m łodych.

K iedy m yśm y w 1945 roku h ab ilitow ali się, to sytu acja była taka, że na u n iw ersy teta ch starsze pok olen ie profesorów trak tow ało te h a b ilita ­ cje — d aw an e w czasie w o jn y bądź też bezpośrednio po w ojn ie — jako do­

(7)

sło w n ie ak ty p ó ła m n esty jn e. Ci d ocenci b y li tra k to w a n i jako troch ę n ie ­ p ra w d ziw i docenci, bo p race ich n ie b y ły druk ow an e, ty lk o znane w ręk o­ pisach . M yśm y b y li w y łą c z e n i ze w szelk ich św ia d czeń , co w ięcej — nas w y ­ łą c z y ły rad y w y d z ia ło w e , jako d ocen tów n ieeta to w y ch , ty lk o h a b ilito w a ­ n y ch , z tak ich św ia d czeń , jak b u ty, p aczki a m ery k a ń sk ie i in n e historie.

A le m y śm y ju ż m ieli sw oje ob ow iązk i, p row ad ziliśm y ćw iczen ia , w y ­ k ła d y — n a jp ierw w u n iw e r sy te c ie ta jn y m , a p otem zostaliśm y p otrak to­ w a n i jako w o jen n y aw an s; tutaj w c a le n ie ch od ziło o żadną id eologię, bo w te d y n ik t z n as w ogóle o m ark sizm ie n ie sły sza ł. [...]

Na starych p rofesorach zrobiło w ra żen ie p reten sji to*, że się ta gro­ m ada m łod ych n a u k o w có w , m łod zieży już p o lity czn ie i id eo w o dojrzałej, z w ie lk im i am b icjam i zebrała. A le czyż n ie m ożna n azw ać p reten sjo n a ln o ścią zapału filo m a tó w , k tó ry m się zd aw ało, że oni d ok on ają n ie ty lk o rzeczy w sk a li o g ó ln o -n a ro d o w o -p o lity czn ej? W eźm y choćby przetłu m aczen ie tego S u lzera na języ k p olsk i. To b y ły p reten sje, śm ieszn e preten sje.

P rzecież dobra k ry ty k a m u si sobie p o sta w ić zadanie zm ien ia n ia róż­ n y ch rzeczy, bo in aczej b y nic n ie zrobiła. P sy ch o lo g ią każd ego działacza sp o łeczn o -p o lity czn eg o je s t to, że on m a w ie lk ie am bicje, które m ożna n a ­ z w a ć p reten sją. To, co rob ił IB L z w ielk im rozm achem , to b y ły am bicje, n ie preten sje. [...]

N ie zgadzam się a b so lu tn ie z tym , ażeby k om isja typu p rzed w ojen n ych k o m isji to w a r z y stw n a u k o w y ch b y ła czym ś o w ie le lep szym n iż to, co IB L zrobił. W prost p rzeciw n ie — tw ierd zę, że to, co IB L zrobił — przy w szy stk ich sw y ch w ad ach , n ied o cią g n ięcia ch — to są rzeczy p rzekraczające n ajam b it­ n iejsze zam iary różn ych k o m isji i różn ych serii.

M am w p a m ięci serię prof. C h rzan ow sk iego, która n ie w ą tp liw ie b y ła serią am b itn ą i dużą. W cale nie p o w iem , ażeby seria IB L -o w sk a b y ła gor­ sza. W prost p rzeciw n ie — w serii prof. C h rzan ow sk iego są ta k ie p ozycje, k tórych m y b y śm y jak o prac m a g istersk ich n ie za lec ili do druku. To są p race sem in a ry jn e na p ew n y m p oziom ie. W ielu z tych prac ja bym n ie sk iero w a ł do druku.

J eśli chodzi o m eto d o lo g ię tych prac, to n ie je st to tutaj w ażn e, że ona je s t różna. M am co do te g o sw ój p u n k t w id zen ia. M etodologia, ja k a k o l­ w ie k ona b ęd zie, m u si b yć m eto d o lo g ią zam k n iętą, ażebym ja m ógł m ó w ić 0 tej m etod ologii, i m u si b yć sen so w n ą , n a to m ia st m etod ologia n iek tórych p rac serii C h rzan ow sk iego była n a iw n ie przen oszon a przez m łod ych ludzi; su g ero w a n o nam , że m ożna m etodą W ö lfflin a czy in n ym i badać literaturę, 1 ci n iek tó rzy lu d zie, k tórzy w tych seriach d ru k ow ali sw o je rzeczy, w y p isy ­ w a li d o sło w n ie n iesa m o w ite bzdury, d oszu k iw an o się tęsk n o ty za g eo m e- ryczn ą form ą k oła rea lizo w a n ą w poezji. Tam b y ły n a jrozm aitsze tego ro ­ d za ju rzeczy.

T w ierd zę, że p rzy w sz y stk ic h w a d a ch , w u lgaryzm ach , jakie są w n aszych pracach IB L -o w sk ich , tam tak ich ju ż zu p ełn ie śm ieszn y ch rzeczy n ie m a, na k tó re u czeń jak o tak o za a w a n so w a n y z k la sy V czy V I zw róci u w agę.

Otóż te u w a g i, k tóre czy ta liśm y przy n ajrozm aitszych w zn io sły ch tem a ­ tach w seriach i p racach n a u k o w y ch , są żen u jąco w sty d liw e n ieraz pod w zg lęd em braku logik i. Otóż tak ich rzeczy w naszych seriach n ie m a. W eźm y

(8)

K R O N IK A 287 np. n iek tóre prace k om isji naukow ej P olsk iej A kadem ii U m iejętn ości, jak np. prob lem atyk a szatana w poezji p olskiej. Przecież IB L w y to czy ł w a lk ę tym bzdurom , które m łodych nau k ow ców k ła d ły na całe życie. [...]

C zym się różniły te daw ne k om isje to w a rzy stw n au k ow ych od IBL? N iew ą tp liw ie tym , że tam się szan ow an o w zajem n ie bez w zględ u na to, czy — pow ied zm y — ktoś p rzyn iósł coś, co u rągało zu p ełn ie w szelk im w zględom . [...]

Otóż w IBL tego n ie było, tu się nie szanow ano. W IB L za to ścierały się poglądy, a w tych daw nych kom isjach n ie ściera ły się: ściera ły się zak u - lisow o, tam się ściera ły spraw y za k u lisam i. W IBL b y ło prow adzone w sz y ­ stko otw arcie; ścierały się sp raw y personalne i IB L -o w sk ie w sposób otw arty. I to robiło w rażen ie, że tam te form y pracy naukow ej b y ły szlach etn e i czy ­ ste, a tutaj nie. Tu w ła śn ie szło się na rynek, ażeby w ied zieć, co się dzieje. N ie uw ażam , ażeby to b yło złe.

Co b yło w ob ec tego złego w tych najrozm aitszych kolizjach? Z łe — m oim zdaniem — b yło to, że w p ew n y m m om en cie n astąp iła dogm atyzacja n ie ­ k tórych tez, że n ie dopuszczono do ścieran ia się poglądów . D opóki się ście­ rały te sp raw y, to b yło dobrze, ale z ch w ilą, k ied y p ew n i ludzie na p ew n e stan ow isk a i p ew n e tezy u zysk ali m onopol, a w szystk o, co m ów ili in n i — to b yło złe, i jeżeli n a w e t dobrze m ów ili, to b yło to niedobre — to w ów czas za­ częło się to złe, które potoczyło się dalej. Z ch w ilą kiedy zerw aliśm y z d ogm a- tyzm em , k ied y przechodzim y do d em okratyzacji, to tutaj ab solu tn ie n ie w id zę pow odu, ażeby to, co w IBL jest, rozbijać i uw ażać, że to, co p ow stan ie, będzie czym ś lepszym . J est znaną p sych ologią, że to, czego n ie m a, w y d a je się lepsze, niż to, co jest. J eśli p ow stan ie jakaś kom isja, to czy ona b ęd zie działać poza P olsk ą, poza praw od aw stw em , poza tend en cjam i, które się ścierają w k iero w n ictw ie P artii? Ten zespół n iew iad om y będ zie d ziałał w w iad om ych nam w szy stk im w arunkach. W p raktyce życiow ej to b ędzie coś, co n ie b ędzie p ięk n e, idealne. IBL istn ieje z budżetem , ze w szy stk im , a tam to jest fikcją. [...]

Co trzeba zrobić, ażeby ten IBL zaczął działać? P od sta w o w ą spraw ą jest R ada N aukow a IBL. Czy ona będzie w ięk sza czy m n iejsza, to jest dalsza rzecz. R ada N au k ow a IBL nie m oże być fik cją, jaką b yła, a m usi być rze­ czy w iście k ierow n iczym organem ; nie D yrekcja, ty lk o R ada N au k ow a IBL. D yrek cja będzie m iała sw o je pom ysły, będzie do nas przychodziła z in ic ja ­ tyw ą. N a co R ada N au k ow a IB L m usi m ieć przede w szy stk im w p ływ ? Przede w szy stk im chodzi tu taj o zrew id ow an ie w szy stk ich etatów IB L -ow sk ich . Od tego trzeba zacząć. Trzeba skończyć z różnym i fik cjam i i to trzeba bardzo su m ien n ie przebadać. R ada N au k ow a IBL p ow in n a p lan ow ać, Rada N au k ow a IBL p o w in n a k on trolow ać w yk o n a n ie planu. [...]

[PROF. KLEM ENSIEW ICZ:] N atu raln ie n ie zajm uję tutaj stan ow isk a co do p od staw ow ego dla pań stw a zagadnienia: m ian ow icie —■ jaką p ostać m a przybrać w dalszym sw y m ży w o cie In sty tu t B adań L iterackich. M nie się ty lk o w y d a je n a p od staw ie dośw iad czeń organizacji język ozn aw czych , że lik w id o w a n ie IB L w obecnej je g o postaci na rzecz postu low an ego k om itetu n ie jest rzeczą słu szn ą, obiecującą i bezpieczną. N orm alna droga jest raczej odw rotna: od k om itetu id ziem y do in sty tu tu . K om itet u w ażam y za form ę

(9)

org a n iza cy jn ie lu źn iejszą i m a rzy m y o in sty tu cie jako o form ie bardziej sk o n ­ solid ow an ej, b ardziej fin a n so w o zab ezpieczonej, bardziej ła tw o p lanującej, o rganizującej p racę itd. Tak np. d zieje się ch ociażb y w ła śn ie u języ k o zn a w có w , k tórzy od szeregu la t m ają sw ój k om itet, a darem n ie czekają na to, żeby im zorgan izow an o in s ty tu t i na ra zie ła ta ją robotę tak im i półśrodkam i organ i­ zacyjn ym i, jak Z ak ład J ęzy k o zn a w stw a w W arszaw ie, jak Z akład J ęzy k o ­ zn a w stw a w K ra k o w ie itd.

Jeżeli p o ró w n a n ie to je s t słu szn e, bo na p rob lem atyce i m etod zie pracy w in sty tu ta ch h isto ry czn o litera ck ich się nie znam , to w y d a je m i się, że od­ ch od zen ie In sty tu tu k u k o m iteto w i b y ło b y raczej k rokiem w stecz a n iżeli k rok iem naprzód, b y ło b y zap rzep aszczen iem p ew n ej form y organ izacyjn ej, która m oże m ieć i m a liczn e u sterk i, ale ła tw ie j u sterk i usu n ąć, niż zrobić coś zu p ełn ie n ow ego, lep szeg o — w w aru n k ach n iezu p ełn ie sp rzyjających pod w zg lęd em fin a n so w o -ek o n o m iczn y m , a zgoła n ie ob iecu jących czegoś lep szeg o pod w zg lęd em p erso n a ln y m , bo w resz c ie ci sam i lu d zie i te sam e stosu n k i zostan ą czy tu, czy tam .

M yślę, że In sty tu t B adań L iterack ich m u sia łb y jakoś in aczej w ciągn ąć w szy stk ich zd a tn y ch i ch ętn ych do p racy w tej dzied zin ie.

To b yłb y k ieru n ek zm ian o rgan izacyjn ych , ażeb y w ła śn ie In sty tu t n ie m iał charakteru czy to elita rn eg o , czy w y łą czo n eg o , k lik o w eg o , zależnie od sposobu sp ojrzen ia. W szystk ich lu d zi zd atn ych i ch ętn ych do roboty n a leży w cią g n ą ć jak najb ard ziej, zw ła szcza ośrodki region aln e, k tóre żalą się na o p u szczenie, tak jak w K rak ow ie się to sły szy . W ciąż zw łaszcza prof. P igoń przy różnych okazjach p od n osi te żale, że h isto ry czn o litera ck i ośrodek k ra ­ k o w sk i został w ła śc iw ie bez żad n ego foru m d ysk u sy jn eg o , że to, co In sty tu t m ógł tam zrobić czy robił n aw et, to jed n a k n ie za stęp u je daw nej k om isji w A k ad em ii; ch yb a dlatego n ie zastęp u je, że ci ludzie, którzy ch cieli w k o ­ m isji p racow ać czy p racow ali, n ie chcą pracow ać w In sty tu cie B adań L ite­ rackich, m oże często z p o w o d ó w m oraln ych czy in n ych , na których się zresztą n ie znam .

D ruga m oja u w a g a , zw iązan a z refera tem p. prof. W yki jak o dyrektora, d otyczy sposobu sp ojrzen ia na prace lek sy k o g ra ficzn e; m ia n o w icie bodajże są one tam tr a k to w a n e trochę jak o tzw . m a te r ia ło w e roboty. Otóż ch ciałb ym z ca ły m n a cisk iem p od k reślić, że i prace lek sy k o g ra ficzn e, i prace w y d a w ­ nicze, jeśli chodzi o pom n ik i, o b ib lio tek i p isarzów polsk ich , n ie są tylk o p racam i m a teria ło w y m i; one są już w dużym stop n iu tak że pracam i in ter­ p retacyjn ym i. K ażd e h asło, k ażd y a rty k u ł w sło w n ik u szesn a sto w ieczn ej p olszczyzn y jest n ie ty lk o r ejestra cją m a teria łu ja k ieg o ś słow a, a jest jego u sta w ien iem , jego o św ie tle n ie m i jego in terp reta cją i p rzed staw ia tak że d o­ robek języ k o zn a w czy , h is to ry czn o języ k o w y . O czy w iście one jeszcze potem , m oże w d alszych n ad b u d ow ach sy n tety czn y ch , m ogą sp ełn iać in n ą rolę. Tak sam o te w y d a w n ic tw a .

C h ciałb ym w ię c p o d k reślić w a rto ść tego, p olegającą nie ty lk o na ja ­ k iejś rejestra cji, ale na r o zw ią zy w a n iu już p ew n ej p rob lem atyk i; w zw iązku z tym zresztą p ok azu ją się ta k ie a rty k u ły , jak dla p rzyk ład u w ezm ę artyk u ł F u rm an ik a o in te r p u n k c ji1. N a m a rg in esie p ew n y ch potrzeb in terp reta cy j­

1 Zob. S F u r m a n i к, O i n t e r p u n k c j i w d r u k a c h staropols kich . P a- m i ę t n i k L i t e r a c k i , X L V I, 1955, z. 4.

(10)

K R O N IK A

289

nych p ow stają p ew n e próby rozw iązania. To są w szystk o rzeczy, które m ają bardzo d on iosłe znaczenie.

[PROF. K R ZYŻANO W SKI:] W yd aje m i się, że In sty tu t w od pow iednio zreorganizow anej postaci należy utrzym ać. Dlaczego?

K łop oty, które tutaj przeżyw am y, są kłopotam i zw iązan ym i z P olsk ą A k ad em ią N auk, która czu je k on ieczność pew n ej reorganizacji, ale n ie bardzo w ie, z k tórego końca do tej reorganizacji się zabierać. P ad ają tam p om ysły dotąd n ie w y k la ro w a n e i p om ysły, których reperkusją m. in. są p om ysły, z którym i spotykam się tutaj. Otóż ja nigdy nic b yłem zw olen n ik iem tego, co określa p rzysłow ie o w y lew a n iu d ziecka z brudną kąpielą. S tałem i stoję na stan ow isk u , że in sty tu cje, które istn ieją i coś robią, czy te in sty tu cje, które są zdobyczą n aszego życia w obrębie lat 12, tzn. zdobyczą P o lsk i L udo­ w ej — te in sty tu cje n ależy u trzym yw ać i ulepszać. P ół roku tem u w y k łó ca łem się o to na R adzie W ydziałow ej u nas, gdzie w ystą p io n o n i m niej, ni w ię ­ cej ty lk o z p ropozycją zlik w id o w a n ia aspirantury, którą to aspiranturę uw ażam za dużą zdobycz naukow ą, argum enty zaś, że aspirantura n ie zdała egzam inu, nie dow odzą, że aspirantura jako taka jest zła, ty lk o że n ie u m ieliśm y jej w ła śc iw ie postaw ić.

K ilk a la t tem u, zabierając głos w d y sk u sji po referacie kol. W yki na tem at p ew n ych p osu n ięć polityczn ych zw iązan ych z n aszym In stytu tem , w y su n ą łem k on ieczn ość prow adzenia p ew n ych prac d łu gofalow ych , które m usi k toś p row adzić w P o lsce i, m oim zdaniem , do tego jest p o w o ła n y In ­ stytut.

C hodzi o to, że p ew n e prace d łu g o fa lo w e w czasach m ięd zyw ojen n ych pod ejm ow ała, robiąc to dobrze bądź źle, P olsk a A k ad em ia U m iejętn ości w K rakow ie; częściow o robiło to T ow arzystw o N au k ow e W arszaw skie. P o ­ n iew a ż ani P o lsk iej A k ad em ii U m iejętn ości, ani T ow arzystw a N au k ow ego W arszaw sk iego d zisiaj n ie m am y, jest n atom iast P olska A k ad em ia N auk, w ięc je st rzeczą jasną, że A kadem ia te rzeczy pow inna robić przy pom ocy odpow iednich organów , a jednym z tych organów jest n ie w ą tp liw ie In sty ­ tut B adań L iterackich.

Skoro się od w ołu ję do tego, co się gdzieś k ied yś m ów iło, dodam , że kilka m iesięc y tem u, w gronie k olegów p olon istów zagranicznych, sp row o­ k ow an y do jak iejś p ogaw ędki o w szy stk im i o niczym , m ów iłem o tym , jak w y g lą d a ła W arszaw a przed 10 laty, a jak w ygląd a dzisiaj. I tw ierd ziłem , że nauka polska robi to sam o, co w d zied zin ie odbudow y m aterialnej robią takie czy inne zesp oły m urarskie. Jesteśm y rzem ieśln ik am i, takim i sam ym i m urarzam i, tylk o rob iącym i co innego. Czy nam się to udaje? M yślę, że tak.

Na dow ód tego m am tutaj p ew n e curiosum. J e st to odbitka z czasopism a w ych od zącego w L o n d y n ie — o bardzo długim ty tu le — k ilka u w ag o 3 listach M ick iew icza n ie ogłoszonych w P olsce w W ydaniu N arod ow ym k om ­ p letn ych dzieł poety. A utor rozpraw ki, d aw n y p rofesor U n iw ersy tetu J a ­ giello ń sk ieg o , dzisiaj profesor U n iw ersy tetu K aliforn ijsk iego, W acław L ed­ nicki, n aw iązu jąc do referatu kol. W olpego w B elgradzie pisze w ten sposób: „My w szy scy , k tórzy zajm ujem y się pracam i p ośw ięcon ym i M ick iew i­ czow i, w iem y , że na rów n i z ten d en cyjn ym i i, m ów iąc otw arcie, często n ie ­ n au k ow ym i in terp retacjam i poezji M ickiew icza, p od yk tow an ym i przez now ą P a m ię t n ik L ite r a c k i, 1957, z. 1 19

(11)

sy tu a cję p olityczn ą w P o lsce, w ciągu ostatn ich k ilk u lat uk azało się sporo d zieł dużej w a rto ści zarów no w d zied zin ie biografii, jak k ry ty k i litera c­ k ie j“.

Tak sy tu a cję n aszą na p ew n y m bardzo drobnym odcinku ocenia czło­ w iek , którego o nadm iar sy m p a tii do n aszej obecnej rzeczy w isto ści n ie m am y pow odu pod ejrzew ać.

Spraw a druga z robót d łu g o fa lo w y ch : tyd zień czy dw a ty g o d n ie tem u d ostałem im p on u jącą k siążk ę pt. O d r o d z e n i e w Polsce (tom 4, p rzynoszący prace literackie). N a w ią zu ją c do tego, co sły sza łem z początku, gdzie kol. K ubacki słu szn ie n atrząsał się nad tak im i czy in n y m i n on sen sam i serii C hrzan ow sk iego, trzeba p o w ied zieć, że i w tej k siążce także są n ajrozm a­ itsze k w ia tu szk i, na k tórych w idok czło w ie k m ocno się zżym a. Z tym w szy stk im jed n a k ten tom rep rezen tu je ja k iś poziom zorganizow anej nauki, o ileż w y ż sz y an iżeli poziom tej sam ej n au k i przed 26 laty rep rezen to w a n y przez K u l t u r ę sta r o p o ls k ą z trzem a rozpraw am i: m oją o poezji starop olsk iej, K olbuszew iskiego o p rozie w ie k u X V I i p racę o prozie p o lsk o -ła ciń sk iej. Jed n ak sto im y na ja k im ś p oziom ie in n y m i ostateczn ie ukazan ie się tego tom u jest zasłu gą IBL, k tóry całą tę rob otę zorgan izow ał. "[...]

W szystko p rzem a w ia za tym , ażeby In sty tu t u trzym ać, ty lk o ten In sty ­ tu t trzeba n a leży cie p rzeorgan izow ać przez w p row ad zen ie, p ow ied zm y, d y ­ sk u sji n au k ow ej. Sądzę, że m oże raczej to b ęd zie jednak zadaniem sek cji A kadem ii. In sty tu t w y o b ra ża łb y m so b ie ja k o zespół takich czy in n ych pra­ cow n i n a sta w io n y ch na p ew n e k on k retn e roboty. B y ło b y jednak rzeczą b ar­ dzo pożądaną, ażeb y i tu o d b y w a ły się d ysk u sje, a le żeby to b y ły d y ­ sk u sje już m ięd zy p ra co w n ia n e, ażeby k iero w n ictw o pracow n i A w ied ziało, co się d zieje w p racow n i В С D, i ażeby k iero w n ik pracow ni D w ied zia ł zn ow u to sam o, o r ien to w a ł się, jak w y g lą d a ją te w sz y stk ie k ó łk a kręcącej się od p ow ied n io m aszyn y; i cały ten ruch m usi b yć k o n tro lo w a n y i taką form ą kon troli m o g ły b y być jak ieś sp raw ozd an ia i d y sk u sje o ch arakterze zu p ełn ie n ow ym , p o zw a la ją cy m i człon k om d yrek cji, i całem u zesp ołow i k iero w n ik ó w czy n a w e t p ra co w n ik ó w orien tow ać się w tym , gd zie idą i na jak im etap ie tej sw o jej dużej grupy n a u k o w ej się znajdują.

Cytaty

Powiązane dokumenty

— WARUNKOWE ZAWIESZENIE WYKONANIA KARY W POL­ SKIM PRAWIE

Jednakże w wielu wypadkach okoliczność, że pewne zachowanie się zostaje uznane za przestępstwo, może mieć decy­ dujące znaczenie dla powstania, zmiany lub

Z kolei zachodzą poważng przesłanki, które wskazują na to, że nie­ prawdziwość zarzutu nie stanowi znamienia czynu zabronionego w art. Przede wszystkim trzeba

Prokurator podnosi się i lakonicz­ nie oświadcza, że sprzeciwia się uwzględnieniu tego wniosku. Sąd zarządza przerwę, mogą panowie

Rzecz wiąże się również z etapem postępowania (zwłaszcza karnego), ze stopniem doj­ rzewania sprawy, z jej pełnym lub dopiero częściowym wyjaśnieniem. 1

Zasada zaś równości stron powinna przemawiać za możliwością swobodnego i pełnego (a więc już po przyjściu do zdrowia) oświadczenia powódki w związku z

Nie trzeba jednak, jak się wydaje, uciekać się do hitlerowskich wspominków, wystarczy przyjrzeć się „skromnym”, szaraczkowym przejawom patologii życia

1978.. Do isto ty solidarności b iern ej należy m.in.. nie objętych odpow iedzialnością PZU ) roszczeń odszkodow aw czych