Barbara Kocówna
"Mickiewicz", Mieczysław Jastrun,
Warszawa 1949, Państwowy Instytut
Wydawniczy, wyd. drugie :
[recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 39, 416-422
tw órczość Słowackiego z europejskim i i polskim i ru ch a m i in te le k tu aln y m i i społecznym i. Rozw ażania kończy a u to rk a ogólną oceną postępow ości Słowackiego i jego znaczenia w dziejach k u ltu ry p o l skiej. P o ru sza też bardzo słusznie sto su n ek n a stę p n y c h pokoleń i o ficjaln ej k ry ty k i do utw orów Słowackiego: „G dy czy tam y w yp o wiedzi naszych h isto ry k ów lite ra tu ry , naw et ta k s ta ra ją c y c h się o obiektyw izm , ja k A ntoni M ałecki, jasn e je st, do jakieg o sto p n ia rad y k alizm społeczny ciążył n a sto su n k u do Słow ackiego-poety. J a k próbow ano te n rad y k alizm zneutralizow ać, lub też uspraw iedliw ić poetę, k tó ry zaw inił ty m , że w sw ojej odpowiedzi K ra siń sk iem u bły sn ął h ajd am ack im nożem. Mimo to jed n a k poezja Słow ackiego s ta ła się ogólnonarodow ą w łasnością“ (s. 37).
T ak ja k J a s tru n , ta k i K ulczycka w sw ym w stępie pow iększa rolę Tow iańskiego, rzekom ego szpiega, zb y t zaś pow ierzchow nie tr a k tu je okres m istyczny. Nie je s t to w ina kró tk o ści, czy p o p u la r ności w stęp u — p rzyczyny tk w ią, ja k już pisałem , w nieprzezw ycię żonej dotychczas im potencji naszej k ry ty k i w sto su n k u do końco wego o k resu życia poety. Ten b ra k sp raw ia, że a ta k u je się szablono wo „m istyczne n iezrozum ialstw a“ — przyp om nijm y sobie, że te sam e z a rz u ty w ysuw ano illo tem pore z pozycji k lery k aln y ch i w stecz nych. B ra k zaś bazy naukow ej pow oduje w k o n k retn y m w y p adku przeciążenie (w sto su n k u w zględnym do rozm iarów ) popularnego w stęp u b io g rafią, ze szkodą dla analizy ideologicznej.
B ardzo celowa i pożyteczna je s t zwięzła „B ib lio g rafia pism Słow ackiego“ p o d an a n a końcu. Bardzo n a to m ia st niecelowe je s t um ieszczanie k o m en tarzy n a końcu, za te k s ta m i i ich u k ład alfab e tyczny. K to się np. dom yśli, że o b jaśnien ia tyczącego się d e k a b ry stó w trz e b a szukać pod „p “ , bo o b jaśn ia się „pod se n ate m “ . A „g a łązk a oliw y“ , czy pod „g“ czy pod „o“ ? T ak um ieszczony „a lfab e ty cz n y “ ko m en tarz tra c i w szelki sens. Z daje się jed n ak , że n a po dobne k om en tarze cierpiały dotychczas w szystkie w ydaw nictw a C. R. Z. Z.
K o re k ta n ie s ta ra n n a ; spis rzeczy in fo rm u je o w ierszu: Pogrzeb p ani Jo a n n y Bobrow ej [ ! ] ; 11-zgłoskow iec: „ch w asty z liliam i B ur- bonów p o ro sn ą “ powinien być 13-zgłoskowcem itp.
W ybór pow inien i może w y d atn ie przyczynić się do po p u lary zacji Słowackiego.
S te fa n T re u g u tt
M IECZYSŁAW JA ST R U N — „M ICK IEW ICZ“ wyd. drugie, W arszaw a, 1949,
Pań stw o w y I n s ty tu t W ydaw niczy
„Mickiewicz“ — ty tu ł obszernego stu d iu m J a s tr u n a nie je s t now ością w szeregu m o n o g rafij o poecie.
Nie je s t też rew elacją stu d iu m sam o, choć stw ierdzić należy z całą sum iennością, że takiego „M ickiewicza“ jeszcze nie było.
T ytuł przygotow uje czytelnika n a rozległą skalę możliwości u jęcia tem atu . Z ciekaw ością też o tw iera się now ą k siążkę o tw órcy „Dziadów“ . J a s tru n , być może św iadom ie w yzyskuje elem ent cie kaw ości czytelnika dla żywszego zajęcia się tek stem , bo dopiero w posłowiu w y ja śn ia odrębność sw ej p rac y : chciał „powiedzieć praw d ę i ty lko p raw dę o M ickiewiczu i jego czasach “ .
W sw ojej „książce o życiu M ickiewicza“ [... u suw a] plotkę poza obręb opowieści“ . „ P u n k t ciężkości [przesuw a] ze sp raw m i łosnych [...] na obszar h isto rii obyczajow ej i politycznej o k resu “ . Z estaw iając powyższe c y ta ty w skrócie, oczekiwać będziem y podczas lek tu ry Jastru n o w sk ieg o „M ickiewicza“ praw dziw ego w i zerunku piewcy puszcz litew skich bez jakiegokolw iek koloryzow a- n ia — n a tle h isto rii obyczajow ej i politycznej okresu.
Posłowie o d au torsk ie obok podania tre śc i książki określa też je j c h a ra k te r. J e s t to „ re la c ja “ , „opowieść d o k u m en ta rn a “ , „połą czenie essayu literackiego z opow ieścią d o k u m e n ta rn ą “ .
Zauważyć też trzeb a, że J a s tr u n pisze dla „czułego słuchacza“ , k tó ry zna dzieła Mickiewicza.
„Mickiewicz“ Ja stru n o w sk i zdradziw szy sw oje incognito ro z w ija przed czytelnikiem b o g a tą i różn o ro dn ą tre ść 57-letniego życia pełnego napięć dram aty czn y ch. Podobne założenia stw orzenia k sią ż k i o życiu poety realizow ał A r tu r G órski w sław nym na swe czasy „M onsalw acie“ \ Jed n ak że — i tu trz e b a z g ó ry wypowiedzieć się n a k orzyść J a s tr u n a — gdy G órski kładł nacisk n a przeżycia w ew n ętrz ne p o ety i uw ikłał się ostatecznie w tow iańszczyznie czyniąc te n o k res najszczy tn iejszy m w życiu wielkiego w ygnańca, J a s tr u n ze b raw szy bardzo o b fity m ate ria ł fak ty c zn y do b iog rafii Mickiewicza
(ta k obfity, że niejeden naukow iec zazdrościć m ógłby tego bogactw a dokum entów ) s ta r a się o możliwie obiektyw ne jego p otrak to w an ie. Dziś, w epoce w arunkow ania losów człow ieka i społeczeństw rozw o jem ich k u ltu ry um ysłow ej i gospodarczej nie do zniesienia w p ro st w y d a ją się w yw ody G órskiego wychodzącego ze stan ow iska w yłącz nego panow ania n ad św iatem w ielkich duchów, pom ijającego w ielo k ro tn ie znaczenie k o n k retn y ch zdarzeń. N a p rzy k ład : „ [...] znalazłszy
się w pośród ludzi tam teg o pokolenia, postrzegliśm y, że to nasi ludzie, jak k o lw iek sercem p ro stsi.
T am pracow ała polska krew , m iała geniusz, wolność i moc — i podobnie ja k słowo sta ro h e b ra jsk ie , ja k fa n ta z ja celtycka, m ieściła w sobie p ierw iastk i w szechśw iatow e.
Że ból, nie radość, był ty ch ludzi m istrzem , zaciążyło to na nich ponuro [...] — w szyscy bez w y ją tk u o d d alają się od życia, [...] aby w ła sn ą ziemię i w łasne niebo począć budow ać n a nowo [.:.] lepić ra s ę ludzi przyszłości, ludzi anielskich i żelaznych razem “ 2.
A ni jednego nazw iska, im ienia choćby — pogranicze a b s tra k tu i absolutu, co n a długą m etę zam ierzone, rychło znudzi.
1 A. Górski Monsalwat, Warszawa, 1908. 2 A. Górski, op. cit., s. 146—7.
Jak że od ręb na i p rzy stęp n iejsza przy ty m je s t a tm o sfe ra k s ią ż ki J a s tru n a . Ilu s tru ją c p rzyk ład em cytu jem y z rozdziału „W Mo skwie i P e te rs b u rg u “ ja k n a stę p u je :
„W drzw iach sta ł Sobolewski. Z o tw a rty m i ram io n am i w ita ł Mickiewicza ów bibliofil i p rzyjaciel poetów [...] w prow adził [... go] do pokoju [...]. Było tu kilku m ężczyzn, k tó rz y gaw ędzili sw obodnie, paląc lulki [...] Mickiewicz p a trz a ł [...] w tw a rz P u szk in a [...] P rz ez tw a rz tę p rzeb ijały , ja k przez m głę ciem ny k rajo b raz , ry s y a fr y k a ń skiego p rad z iad a ; szczęka dolna b y ła nieco w ysunięta, g ru b e w a rg i harm onizow ały z run em czarnych włosów; ru daw e bokobrody ocie niały biały kołnierzyk ; h a lsz tu k fa n ta sty c z n ie n a m odłę B y ro n a zw ią zany. P u szk in mówił ze sw obodą św iatow ca. O drębność jego od resz ty zeb ranych tu m ężczyzn m iała coś z u ro k u rzeczy nieznanych.
W ieniew itinow , piękny, w ysoki chłopiec, o tw a rz y dziewczę cej, [...] był w cielonym przeciw ieństw em P u sz k in a “ 3.
W ieniew itinow, Pogodin, Sobolewski, Rożalin, K iriejew scy, P u szk in — p o staci te żyją, p o ru sz a ją się, m ów ią i chociaż niekiedy, ja k z re sz tą w idać z powyższego w y ją tk u , c h a ra k te ry s ty k i ich m a ją pewne naleciałości szkolnego schem atyzm u, to jed n a k liczba osób przedstaw ionych nam przez J a s tr u n a , ich odm ienne zainteresow ania, ty p y , dążenia — s k ła d a ją się n a wielce p ociągającą całość.
A u to r p rac y w ierny sw em u po stu latow i „ re lac ji“ in fo rm u je bez przerw y, zręcznie i celowo o p eru jąc przebogatym m ate ria łe m k ro n ik arsk im , ep istu lo graficzny m i pam iętn ik arsk im . M etoda tego ro d za ju s tw a rz a oschłość (św iadom ie sk ąd in ąd w prow adzoną przez J a s tr u n a ) , w yklucza przeżycie bezpośrednie zdarzeń dotyczących M ickiewicza i jego epoki. M ożna w łaściw ie ty lk o zgadzać się lub nie z au torem , ale chwilam i bezu stan n e potakiw anie (bo zaprzeczenie je s t raczej nie do pom yślenia wobec przy taczan y ch co chwilę źródeł) s ta je się uciążliwe.
W ielkość poety gubi się po tro sz e w tło k u zdarzeń, osób, zm ian m iejscow ości i g ru p społecznych. W ielkość t a blednie naw et, wobec ogrom nie p lasty czn ej w izji u k a z u ją c ej Mickiewicza w okresie to- wiańszczyzny i w n a stę p u jąc y m po nim — aż do śm ierci. Czy ze względu n a przekonanie, że o k resy te b y ły do te j pory w m on og ra fiach m ickiew iczowskich tra k to w a n e po m acoszem u, czy z prześw iad czenia, że one d ad zą n ajp ełn iejszy pogląd n a życie M ickiewicza
(w szak w iek d o jrzały c h a ra k te ry z u je człow ieka — o tw ó rcy „ P a n a T ad eusza“ powie w ty m w y p ad ku J a s tr u n , że żyje sta le w gran icach m iędzy rozpaczą a oczekiwaniem cu d u ), widać w yraźnie, że w te j części k siążk i zaniechał J a s tr u n u trz y m y w a n ej d o tąd „jedności n a r ra c ji i k o m en ta rz a “ z k orzyścią dla pierw szej. Z a rzu t p rzy ty m je s t obosieczny. Z jed n ej s tro n y p la s ty k a w spom nianej dopiero co części opowieści u su w a w cień rela cję o sław ie poety, a więc jego wielkość, z d ru g ie j p la s ty k a ta je s t ta k u rze k a ją c a , że żałow ać w ypada, iż n ajm n iej jed n a k ciekaw a p a rtia życia M ickiewicza-poety o trz y m ała przyw ilej zakrzepnięcia w p ięknej form ie.
Nie odchodząc od poruszo n ej tu kw estii k ry ty k o w ać trz e b a „zam ierzoną oschłość“ , ty m b ardziej, że a u to r niejed no krotn ie z d ra dził się z u m iejętn o ścią w p row adzania fab u ły do m a te ria łu doku m ent a r nego.
U k azu jąc całą m asę histo ry czn y ch postaci, k tó re n iera z m a ją bardzo drobne w życiu M ickiewicza znaczenie, napełnia J a s tr u n sw oją opowieść stu g ęb n y m gw arem , ta k że epoka m ickiew iczow ska w y stę puje przed czytelnikiem we w szystkich swoich b arw ach i odcieniach. Nigdy jed n a k opowieść nie pochłania całkow icie uw agi. Zaw sze w y czuwa się obecność a u to ra , k tó ry stw a rz a sy tu a c je m igaw kow e, nie troszcząc się niekiedy o ich konsekw encje. D aje zasób spraw ozdań włożywszy w nie tro c h ę psychologii i to go uspraw iedliw ia, zw łasz cza wobec oczyw istych fa k tó w czerpanych z dokum entów . J a s tr u n pragn ie być przecież przede w szy stk im rzeczowy i ścisły.
B ra k zachow ania sta łe j ciągłości obrazów , kalejdoskopow a ich zmienność, s tw a rz a ją łudzący pozór życia, p o ruszania się całej scenerii, ale nie p rzy c z y n ia ją się do trw ałego przechow ania ich w p a mięci. S tą d w y n ik a zab aw n a tro c h ę s y tu a c ja : k siążk a J a s tr u n a o tw a rta przypadkow o n a jak iejb ąd ź stro n ie z ajm u je i przykuw a. C zytana in continuo — nuży. Cechą d od atn ią p rac y je s t to , że w p ro w adzając wiele fa k tó w z życia M ickiewicza n a tle historyczno-obycza- jowym , może dać a su m p t do zain tereso w ania się nim i głębiej, do pod jęcia studiów n ad po etą, do k o n fro n ta cji opisanych przez J a s tr u n a zjaw isk z ty m i sam y m i w innych m onografiach o b oh aterze T uha- nowickiego p a rk u . K to wie, czy p rac a J a s tr u n a nie przyczyni się do n ap isan ia powieści i to niezwykle in te resu jąc e j o M ickiewiczu. Są to jednakże stw ierdzenia, dla k tó ry c h „M ickiewicz“ J a stru n o w sk i je s t ty lk o p u n k tem w yjścia.
W łaściw ie żałow ać by w ypadało, gd yby pozostał bez powieścio wego echa. Szkoda byłoby sum iennego prześledzenia zdarzeń zw ią zanych z a u to re m „B allad i R om ansów “ , bogactw a źródeł, k tó re w y m ag ają jedynie zgłębienia i doprow adzenia do w spólnego p ocząt ku i ujścia.
P isząc książkę o życiu M ickiewicza słusznie zaniechał J a s tr u n szczegółowej in te rp re ta c ji utw orów poety. Jedn akże nie o p arł się całkow icie chętce cy tow ania ich w yjątków . Chęć t a nieposkrom iona d a ła w rezu ltacie n iezb y t szczęśliwe wyniki. Ciekawe je s t to, co się m ów i o M ickiewiczu-poecie, ale zdawkowe.
N a p rzy k ła d :
„W erotykach pisanych w Rosji M ickiewicz odbiega'nieraz od konw encji klasycznej. Pozw ala wtargnąć do św iątyni sonetu grubym wyrażeniom, w in nych utworach nie lęka się brutalności, banalnych zwrotów potocznych, które tylko dzięki obecności ironii nabierają w łaściw ego sensu. Większość tych w ierszy nie w ytrzym ała zresztą próby wieku: w yjęte z czasu i obyczaju ów czesnego nie św iecą już pierwszym blaskiem, straciły słodycz i jadowitość. Ileż ironii, ile buntu przeciw przemocy pieniądza i tytułu zm ieścił ów drobny szlachcic w m ałym w ierszyku „Zaloty“ kończącym się strofą:
Czym dawniej kochał? Ciekawość jałowa! Czy kochać mogę? Dowiodę!
Porzuć lokaja kotko pokojowa,
Przyjdź w w ieczór na mą gospodę.“ (str. 184)
Albo:
„Ludzie skazani na w ieczne potępienie [fresk sykstyński] tłoczą się skłębionym stadem ciał potw ornie nagich, w ąż oplata cielsko księcia p iek iel nego, Minosa. W górze, w szalonych skrótach kłębią się nadzy topielcy p o w ie trza i tej rojącej się w iecznie ściany [...]. Nagle ten cały szaleńczy fresk, ujrzany z bliska, wyraźniej niż w kaplicy, którą zw iedzał bez należytego skupienia, stał m u się bliski, w łasny prawie. Tu tylko, przed tą przerażającą ścianą tłum aczyły s ię strofy późniejszego wiersza:
K iedy rozumne, grom owładne czoło...“
(str. 173—4)
W idać w yraźnie, że przede w szy stkim chodzi auto row i o u k a z a n ie człowieka i jego otoczenia.
N a to m ia st dużo z ain tereso w an ia budzą wplecione w stud ium uw ag i o poezji w ogóle, ty m b ard ziej, że niejed no krotn ie m a ją one c h a ra k te r au to b io g raficzn y w ty m sensie, że J a s tr u n sam będąc p o etą w ypow iada się w t e j m a te rii ze znaw stw em człowieka, k tó re m u m o m en ty tw órcze s ą ogrom nie bliskie. U w agi te często d a ją daleko w ięcej do m yślenia, niż ich otoczę treściow e, n a p od staw ie k tó reg o J a s tr u n je w ysuw a. Z ebranie i uporządkow anie ow ych wypow iedzi byłoby ciekaw ym m ate ria łe m do d y sk u sji, zwłaszcza, że podane są w form ie pewników.
W y starczy przytoczyć n iek tó re:
„Poezja, mimo że zdaw ałoby się jest najbardziej bezpośrednią z mów tego świata, nie wybucha bynajmniej jak ogień w ulkanów, ani jak woda źródeł, żywi się doświadczeniam i długimi, wiedzą, która jest w życiu i jest w książkach, napisanych w ciągu wieków; jeśli jest m ową uczucia, to uczucia które zrozumiało siebie; w szystko w niej, naw et w ybuch gw ałtowny, nawet w estchnienie, musi być zw ażone na niew idzialnych w agach“ (str. 15).
M yśl o s ta tn ią rozw ija J a s tr u n w innym m iejscu:
„sprawy nasze w ew nętrzne n ie są dla nas samych dość jasne w tedy, gdy się dzieją jeszcze, a kiedy zastygną w czasie, gdy uzyskujem y konieczne oddalenie, dodajemy do nich coś z późniejszych doświadczeń i późniejszej obojętności, w której blasku zimnym w ystęp ują wpraw dzie w yraźniej, lecz nie możemy w tenczas już ręczyć za w ierność rysunku“ (str. 43).
W zw iązku z ty m sta c z a J a s tr u n kam pan ię przeciw ko biogra- fizow aniu dzieł poety. „Dzieło poetyckie [...] o dd aje atm o sferę uczu cia, doświadczenia, k tó re leżało u jego n a ro d zin “ (s tr. 45 ), ale „Nie podobna ufać szczegółom i detalom poem atu M ickiewiczowskiego [„D ziadom “ ] — n a w e t w tedy, g dy je p o tw ierd zają inne św iadectw a, bowiem s ą przetw orzone do tego sto pn ia, że s ta ją się czym ś innym , ale w yczytać n ietru d n o z nam ięfriych złorzeczeń i czułych uniesień
[G u staw a] — nienasycenie m iłosne“ (s tr. 45).
„P oezja z konieczności p osługuje się znakam i, [ale...] nie są {one...] sam ą m a te rią życia i czasu“ (s tr. 63). Pow yższa wypowiedź
n a b ie ra szczególnej w agi w zestaw ieniu z przy toczon ą n a s tr . 68: „słowo drukow ane zam ienia się w oczach czyteln ika w rzecz b a rd z ie j żyw ą niż życie, w coś, co to życie pom naża sto k ro tn ie . N ie je s tż e
[...] ro la poety ró w n a ro li S tw ó rc y ? “
„W poezji p o b u d k a może być słaba, k ro p la deszczu m oże s t a r czyć za ocean [...]. F u r ia F a ry s a , k tó rą k o m en tatoro w ie usiłow ali później tłum aczyć n a język alegorii, nie w ym ag a k o m en tarza. A le fa k t, że usiłow ano p rzekład ać zjaw isk a fizyczne na m owę pojęć oderw anych, dowodzi, ja k [...] p rzero sły [one] m aterię, z k tó re j się poczęły“ (str. 129).
U w ag tak ic h całe m nóstw o. One to łagodzą surow ość stu d iu m , a zauw ażyć trz e b a, że oprócz cytow anych t u t a j i innych, im podob nych, zam ieszcza J a s tr u n szereg spostrzeżeń o poezji ro m a n ty c z n e j o c h a ra k te rz e tw órczości Mickiewicza, je j k lasy cznej podbudow ie, je j przełom ow ym znaczeniu, co w sum ie stan o w i b o g a tą tre ś ć do przem yślenia.
Z aletą Ja stru n o w sk ie g o „M ickiewicza“ je s t też u m iejętn o ść p rze d staw ia n ia d rasty c zn y c h sp ra w z życia p o e ty w sposób pełen subtelności i u m iaru . S tosunek tw ó rcy „D ziadów “ do Słow ackiego zw łaszcza został p o tra k to w a n y z p u n k tu w idzenia możliwie n a jb a r dziej obiektyw nego; jasn e je st, że J a s tr u n nie zam ierza w ypow iadać się za, ani przeciw M ickiewiczowi; zebran e f a k ty św iadczą sam e z a siebie i one pozw alają w yciągnąć w niosek o pięknie c h a ra k te ru a u to r a „A nhellego“ . Słow acki zabiera sam głos w sw oich sp raw ach — J a s tr u n p rzy ta cz a jego piękne lis ty do m atk i.
Podobnie o k res tow iańszczyzny, niezdrow a a tm o sfe ra dom u M ickiewiczów, obecność w nim X aw ery Deybel, o trz y m a ły odpow ied nie naśw ietlenie. J a s tr u n w sp an iale su g e ru je a tm o sfe rę dom u Mic kiewiczów, ale nie w d aje się w drażliw e szczególiki. S to su jąc m eto dę u m iejętn y ch przem ilczeń zachow uje zupełną dy sk recję, ale nie o m ija nigdy praw d y . Jed no p y tan ie „D eybelki“ nacechow ane tro s k ą o ich dzieci w y ja śn ia w szy stk o — nie s tw a rz a ją c a tm o sfe ry sen sacji, d a je należny pogląd n a fa k ty .
S pośród w ielu M ickiewiczowych przeżyć, u trz y m an y c h w to n ie p raw d y h isto ry czn ej, w yziera człowiek o n iesły chanej w rażliw ości, k tó ry s ta je się p a stw ą w łasn ej nieokiełznanej uczuciowości p rz e ra d z a ją c ej się w nam iętność, rz u c a ją c ą go w w ir zdarzeń, nie zaw sze d la niego pom yślnych.
— Człowiek obdarzony w ieczną św iadom ością o bserw ow ania p o stęp k ów cudzych i w łasnych bez p raw a zadecydow ania o zm ianie losów, k tó re k ażą m u być szczęśliw ym lub cierpieć.
Sam Mickiewicz pisał o sobie ze sm u tk iem : „G dyby człowiek mógł być ty lk o podróżnym lub poetą! Cóż, k ied y z nam i p o d ró żu ją w szy stk ie nasze w ady i k a p ry s y “ (str. 170).
J a s tr u n o tak im M ickiewiczu m ówi w łaśnie, u kazu je jego życie codzienne, tru d n e , pełne kom plikacji, bez p ra w a spoczynku, z ciągłym niepokojem w sercu, a pięknem w u tw o rach — czynach.
Podobne reflek sje n a d życiem p oety sn u je Żerom ski w liście do narzeczonej (17. VI. 1892) po wycieczce do W odogrzm otów M ickie wicza.
O to w y ją tk i :
„W granitowym gardle w ściek ła w oda leci na łeb na szyję, jakby była w ystrzałem wysadzona z gruntu, trzaska czołem o zastępujący jej drogę głaz kolosalny i bezsilnie bije się na m iejscu, jak żywa istota z roztrzaskanymi pier siam i [...] w reszcie idzie zielona, zm ordowana, śm iertelnie biedna w w ąskim na dwa łokcie rowie [...]. N ajcudow niejszy to pomnik jego — starego n ied źw ie dzia litew skiego. Męka tej wodjr — to historia jego duszy, tak doskonała i praw dziwa, jakiej żaden krytyk n ie odzwierciadli. Jakie tam bujne liście, jakie przepyszne badyle, jakie kw iaty w yciągają się ku tej istocie żywej i zm ęczo nej! [...]. N ie można tam siedzieć bez płaczu w głębi duszy“ 4.
N a uw agę zasłu g u je ta k ż e u J a s tr u n a ciekawie z in te rp re to w a n a działalność p o lityczna M ickiewicza. Jeszcze jeden szczegół do uw ypuklenia n ieu sta n n ie czynnej n a tu r y poety.
D la ilu s tra c ji p rz y ta c z a m y c y ta t z rozdziału „ T ry b u n a L u dów“ ( s tr. 359) :
„W późniejszych artykułach próbował publicysta uzasadnić możliwość powiązania idei napoleońskiej z socjalizm em . K rytykow ał socjalizm utopijny, który nie liczy się dostatecznie z przeszłością historyczną narodów, ani w a runkami życia w konkretnej przestrzeni geograficznej. Wiara w ideę napoleoń ską łączy się w pojm owaniu M ickiew icza z w iarą w posłannictwo inicjatorskie ludu francuskiego.
Mimo, że w w ypow iedziach tych znać już doświadczenie rozczarowania po klęsce rew olucji, mimo że publicysta m usi liczyć się bardziej z każdym sło w em ze w zględu na obustronną cenzurę, gn iew jego przeciw wrogom wolności, którzy zdław ili pow stanie ludów , nie słabnie“.
K siążk a J a s tr u n a budzi wiele zastrzeżeń, ale d aje ta k ż e dużo s a ty s fa k c ji i to przez w idoczny tru d , k tó ry a u to r sobie zadał, by p racę n apisać. T ru d ten , opory, niedociągnięcia św iadczą ty lk o za tym , że z olbrzym em się J a s tr u n m ierzył.
•
Barbara K oców na
PU SZ K IN W PO LSC E
M arian Toporow ski: „ P u szk in w P olsce“ . Z a ry s bibliograficzno-lite- rack i. (W arszaw a 1950), P a ń stw o w y I n s ty tu t W ydaw niczy, s. 319,
2 nib., ta b l. 1 ( p o rtre t P u sz k in a ).
P ra c e n ad recep cją obcych auto rów , stanow iące podstaw ę b a d ań porów naw czych, zaczęły się w E u ro p ie n a dobre dopiero w d ru giej połowie w. X IX. P ie rw sz ą p ró b ą o rie n ta c ji w ich zasięgu b yła b ib lio g ra fia L. P . B etza: „ L a litté r a tu r e com parée“ (1900), k tó re j sp o re b ra k i w polonikach uzupełnił W ik to r H a h n („A teneum “ 1901,