Elizabeth Brisson
Prasa francuska o prelekcjach
Mickiewicza w Collège de France
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 69/1, 179-198
P a m ię tn ik L ite ra c k i LXIX, 1978, z. 1
ELIZABETH BRISSON
P R A S A FR A N C U SK A O PR E L E K C JA C H M ICKIEW ICZA W COLLÈGE DE FR A N C E *
Na d ru g i dzień po rozpoczęciu w yk ład ów pisze M ickiewicz do swego p rzy jaciela Ignacego D om eyki: „Posłałem szukać dzienników parysk ich, bo m nie m iło p rz e d to b ą chw alić się i w iem , jak ty będziesz ra d te m u ” (D X V 378— 379) 1. „W szystkie p raw ie g a z ety o ty m m ów iły i p raw ie w szystkie ta k sam o pochw alnie” — donosi A dolf L èbre w p a rę dni póź niej (29 X II 1840) Ju sto w i i C aroline O liv ie r 2. Zadziw ia ta jednom yśl ność w obec rozm aity ch, nieraz p rzeciw staw ny ch o rien tacji w ielkich dzienników p ary sk ich . Spraw ozdanie z pierw szej p rele k cji ogłosiły za rów no pism a lew icy dynastycznej, „Siècle” i „C o u rrier fra n ç a is” , jak organ c e n tru m „T em p s”, dziennik T hiersa „C o n stitu tio n n el” , re p u b li kań sk i „ N a tio n a l” , a także pism a o ten d e n c ji relig ijn ej i legity m istycz- nej, „ U n iv e rs” i „G azette de F ra n c e ” . Z w raca uw agę b ra k re la c ji w „ P resse ” , a ty m bardziej w „ Jo u rn a l des D é b a ts” .
Szeregi k o lu m n pośw ięconych przez dzienniki pary sk ie sp raw ozda niom z p re le k c ji M ickiewicza św iadczą o zainteresow aniu opinii p ublicz n ej in a u g u ra c ją k a te d ry „języ k a i lite r a tu r y słow iańskiej” .
M ickiew icz nie był wówczas kim ś n ieznanym , lecz tera z — pisano w r. 1840 — te n „sław n y cudzoziem iec” („C o u rrier F ra n ça is”, 21 XII), „jed en z n a jw ięk szy ch poetów naszej ep o k i” („U nivers”, 27 X II), „ k a to licki B yron P o lsk i” („M oniteur”, 10 X), ciesząc się zasłużoną sław ą jako au to r p o em ató w b oh aterskich, jest rów nocześnie „znakom itym p ro fe so rem ” („S iècle” , 24 XII), „znaw cą w szystkich języków i dialektów sło w iań sk ich ” („M o n iteu r”, 10 X), „w y ró żn iający m się rozległą e ru d y c ją ”
* R eferat w ygłoszony na kolokwium francusko-polskim , w 100 rocznicę śm ier ci J. M icheleta zorganizowanym przez Centre de Recherches Révolutionnaires et Rom antiques przy U niversité de Clermont (10—11 X II 1974).
1 Tym skrótem odsyłam y do edycji: A. M i c k i e w i c z , Dzieła. Wyd. Ju bileu szowe. W arszawa 1955. Liczby rzym skie w skazują tomy, arabskie — stronice.
2 Cyt. za: L. W e l l i s z , Une a m itié polono-suisse. A dam M ickiew icz, Ju ste e t Caroline O liv ier e t l’épisode L èbre—T ow iański. A vec des documents inédits. Lausanne [1842], s. 74.
(„U nivers” , 27 XII). „Collège de F ran ce m oże chlubić się jego nazw i sk iem ” dzięki „szczęśliwej in icjaty w ie” Cousina („S em eur”, 28 X II 1842). W śród pism , k tó re z ab rały głos najw cześniej, jed y n ie „C o n stitu tio n n e l” (24 X II 1840) przypom ina, że k a te d ra języka i lite r a tu r y słow iań skiej została „utw o rzo na przez Cousina za g ab in etu T h ie rsa ” , lecz n ie dodaje, że nom inacja M ickiew icza m iała c h a ra k te r tym czasow y. Za to „ C o u rrie r F ra n ça is” (21 X II 1840) zaw iadam iając o in a u g u ra c ji w y kładów
zauw ażył z uczuciem przykrego zaskoczenia, że program C ollège de France określał ten kurs jako prowizoryczny. Tymczasem jest rzeczą pewną, że pan M ickiew icz jest stałym profesorem oraz że rząd za pośrednictw em pana Cousina podjął form alne zobowiązania w obec tego znakomitego cudzoziemca. Zwłoka niezbędna dla przeprowadzenia naturalizacji stanow i jedyny powód zastąpie nia przy tej nom inacji dekretu królewskiego przez zarządzenie m inistra
— i tu gazeta w ypom ina L e tro n n e ’owi, rek to ro w i Collège de France, jego „ep igram aty czn ą in te n c ję ”. „M o niteur”, oficjalny org an rządow y, od pow iada, że „sław ny pro fesor znalazł w obecnym rządzie te sam e u czu cia sy m p atii oraz te sam e in ten cje, jakie kierow ały m in istrem , k tó re m u zaw dzięczam y u tw o rzen ie now ej k a te d ry ” (23 X II 1840). L éon F au ch er, re d a k to r naczelny „ C o u rrie r F ra n ça is”, k tó ry inspirow ał ow ą „szczęśliwą in ic ja ty w ę ” Cousina, niepokoi się (24 X II 1840), jak a będzie postaw a no w ego m in iste rstw a w obec M ickiewicza; w zm ianka, że M ickiewicz został m ianowany- w try b ie tym czasow ym , przy p o m in ałab y rządow i o m ożli wości pozbycia się p rofesora.
Z astrzeżenia F a u c h e ra zw racają uw agę n a p rzy czy ny i okoliczności nom in acji M ickiewicza. N ieraz już pisano o h isto rii u tw o rze n ia tej k a te d ry , o roli F a u c h e ra i księcia A dam a C zartoryskiego, o w ahaniach, a później decyzji Cousina, k tó ry „nie om ieszkał” M ickiew iczow i „ośw iad czyć, że owa k a te d ra w in n a m ieć c h a ra k te r lite ra c k i” — jak n ap isał poeta do F a u c h e ra 15 IV 1840 (D XV 334). M ichel C adot w sw ojej p ra c y L ’Im age de la R u ssie dans la vie in tellectu elle française um iesz cza tę in icjaty w ę w kon tek ście in te le k tu a ln y m i p o lity cznym la t 1839— 1840. Począw szy od r. 1830, a zw łaszcza od up ad k u p o w stan ia polskiego, k tó re m u rząd lipcow y w e F ra n c ji odm ówił poparcia, „L a F a y e tte i M on- tala m b e rt, Hugo i S ain t-M arc G irardin, George S and i L am ennais [...] ro zw ija ją [...] ru c h solidarności z narodem polskim ” ; w ielu katolików , lecz nie legitym istów i nie u ltra m o n tan ó w (p rzy p om nijm y breve G rze gorza XV I do bisk u pó w polskich naw o łujące ich do posłuszeństw a ca row i), łączy się z lib e rała m i oraz z d aw nym i napoleończykam i, aby b ro nić sp raw y polskiej i „ostrzegać przed niebezpieczeństw em rosy jskim zagrażający m zachodniej cy w ilizacji” . W ro k u 1839 opinia publiczna znów zaczyna in tereso w ać się R osją u siłu jąc rozw ikłać zagadkę rosnącej potęgi cara. M arkiz de C ustine odbyw a podróż do Rosji; w n astęp n y m ro k u —
zapada decyzja utworzenia w Paryżu pierwszej katedry języka i literatury
słow iańskiej i powierzenia jej M ickiewiczowi. Wreszcie poważny kryzys
wschodni, przeciw staw iający Francję Anglii, Rosji i państwom niem ieckim , staw ia przed zaniepokojoną opinią zagadnienie francuskich sojuszów i rów no wagi eu ro p ejsk iej3.
Otóż T hiers, p rem ier od 1 III 1840, chcąc u trz y m ać się u w ładzy, s ta ra się schlebiać n iek tó ry m sen ty m en to m opinii publicznej i ro zp alając nacjonalizm fra n c u sk i w y korzystać go do sw oich celów. O rg an izu jąc sprow adzenie prochów N apoleona, rozbudza nostalgię epopei nap o leo ń - kiej i nienaw iść do tra k ta tó w z 1815 roku. C erem onia m a odbyć się w P a ry żu 15 X II 1840, a honorow e m iejsce w pochodzie będzie p rz e z n a czone dla w e te ra n ó w legii polskich. S p raw a polska jest częścią ce sa r skiego m itu; ofiarow ać polskim em igrantom „ try b u n ę e u ro p e jsk ą ” — to przypom nieć epopeję napoleońską: W ielką A rm ię, a przede w szy stkim W ielki N aród, czasy, kiedy F ra n c ja pano w ała n a d E uropą.
[...] m inisterstw o m ogłoby (i słusznie) mniemać, że przysparza sobie splendoru w oczach opozycyjnej lew icy dając mu [tj. M ickiewiczowi] nominację, co rów na się m niej w ięcej rzuceniu Rosji jednego palca rękawicy, bez żadnego n ieb ez pieczeństw a [...].
— pisze S ain te-B eu v e 19 III 1840 — gdyż M ickiewicz „m a lew icę za sobą” 4. Jeżeli podnosiły się głosy sprzeciw u wobec p ro je k tu C o u s in a 3, pod p rete k ste m , że lite ra tu ra słow iańska nie stanow i dostatecznego przedm iotu nauczan ia, to dlatego, że zrozum iano polityczne in te n c je te j innow acji. „W ybór te n doskonale odpow iada lib e raln y m poglądom izb” , n o tu je „M o n iteu r” (9 X 1840) ogłaszając n om inację M ickiewicza 6.
Słowa p ro je k tu ustaw y: „W najw yższym sto p n iu zależy nam n a zgłę bieniu w e w n ętrzn e j w spólnoty ty ch ludów , k tó ry c h przyszłość jest n ie znana, lecz k tó re nie m ogą pozostać obce naszym losom ” — pod k reśla tylko je d n ą z in te n c ji politycznych, odpow iadającą bezpośrednio z a in te resow aniom opinii publicznej: p rag n ien iu poznania Słow iańszczyzny jako św iata k u ltu r y now ej, k tó rą trzeb a odkryć i zrozum ieć. M ogłoby to do starczyć m a te ria łu do reflek sji n ad b udow aniem now ej E uropy: w jaki sposób ró żn e n a ro d y europejsk ie m ogą osiągnąć zgodę, w jak im sensie i w jakim p o w in n y dążyć k ieru n k u , do jak ich sił należy przyszłość E u ro py? W łaśnie około r. 1840, kiedy uśw iadom iono sobie, że p o w stan ia i w strząsy o sta tn ic h 10 la t zarysow ały m u ry g m achu w zniesionego p rzez K ongres W iedeński, hasło budow ania now ej E u ro p y znajdow ało się n ie om al w szędzie n a p orządku dziennym .
8 M. C a d o t , L ’Im age de la R ussie dans la vie in tellectu elle française (1839— 1856). Paris 1967, s. 10.
4 Cyt. za: W e l l i s z , op. cit., s. 48.
5 Zwłaszcza w ystąpienie P. R. Auguisa w czasie dyskusji nad projektem u sta w y w Izbie D eputow anych w dniu 18 VI 1840. Zob. „Courrier Français”, 19 VI 1840.
U stanow ienie tej k a te d ry , pierw szej w Collège de F ran ce k a te d ry ję zyka i lite ra tu ry eu ro p ejsk iej, zostało n a pew no przez różne dzienniki i p erio dy k i in te resu jąc e się p relek cjam i M ickiewicza uznane za fa k t polityczny.
Z chw ilą gdy nasze stosunki ze Wschodem z każdym dniem rozw ijają się i zacieśniają, kiedy jesteśm y św iadkam i spontanicznego przebudzenia się naro dów słow iańskich oraz szerokiego ruchu na rzecz jedności, opóźnionego przez nieszczęśliw e zakończenie powstania w Polsce, który jednak, jak się zdaje, w inien się dopełnić na oczach obecnego pokolenia, jest sprawą n ie cierpiącą zwłoki, abyśmy nie pozostaw ali poza nurtem w ielkiej dyskusji wstrząsającej fundam entam i starego św iata oraz w łączyli się w w ew nętrzną pracę tych n a rodów. [...] U tw orzenie katedry słow iańskiej w Collège de France nie jest tylko sukcesem naukowym , to w ydarzenie polityczne o w ielkim znaczeniu [...]. [„Université Catolique”, IV 1841, s. 275]
R ząd fran cu sk i pow ierzył M ickiewiczowi „w ielką i szlachetną m isję” („Jo u rn a l des D éb ats”, 27 X I 1841).
C adot zbadał oddźw ięk p relek cji M ickiewicza w opinii zain tereso w a n ej ek span sją słow iańską. D otyczyło to zw łaszcza tak ich spraw , ja k zna czenie Rosji, pochodzenie d espotyzm u carskiego i jego p rzeciw staw n y biegun, Polska, „duchow y ośrodek słow iańskiego św iata i p raw dopodob nie w yzw oliciel R osji” 7.
K ażdy ze spraw ozdaw ców n a swój sposób opisuje pierw szą p rele k cję M ickiewicza, lecz w szyscy w iern ie odtw orzyli w sw oich a rty k u ła c h jej treść.
Z razu w szystkich u d erzy ł cudzoziem ski akcent profesora, „lek k i ak c e n t” , a zarazem „dźw ięczny głos” („C o nstitu tio n nel” , 24 X II 1840), a k c en t „dość w y ra ź n y ” („T em ps”, 23 X II 1840) oraz „podniosła, kazno d ziejsk a d y k c ja ” („Siècle”, 24 XII). W szystkie d zienniki s ta ra ją się roz proszyć „jego nieufność w zględem siebie sam ego” („G azette de F ra n c e ” , 24 X II). M ickiewicz ubolew ał, że nie dość dobrze zna fran cu sk i, że nie posiada „tajem n ic jęz y k a ”, k tó re pozw oliłyby m u poprzez słowo „p rze lać w dusze słuchaczy en tu z jaz m ”, ja k i w zbudziły w nim „pom niki sz tu ki czy lite r a tu r y ” . „Czyż cudzoziem iec zdoła kiedykolw iek dokonać tego a k tu potęgi słow a?” — za p y ty w ał poeta (D V III 14). W spraw ozdaniach fra n c u sk ic h pisano:
Profesor w ypow iada się po francusku z łatw ością, codziennie zadziwiającą nas u Polaków, a często okazuje rzadki dar w ysłow ienia. [„Constitutionnel”, 24 XII]
W ypowiedzi jego odznaczają się w ielką precyzją wyrazu i szlachetną ele gancją. [„Temps”, 23 XII]
Pan M ickiewicz nie czyta, nie recytuje, on im prowizuje [...], rozsiew ając rów nie obficie obrazy jak m yśli. [„Courrier Français”, 24 XII]
Przesadził mówiąc, że w yrażanie sw oich m yśli w obcym języku sprawia m u trudność. [„Temps”, 23 XII]
O dpow iadając ta k n a obiekcje M ickiewicza, używ ano często słów sa m ego poety, np. „tłum aczyć dosłow nie m oje m y śli”, pow tarzano pochleb ne p ro te sty , form ułow ane już przez a u d y to riu m . „Jeg o w ielk a e ru d y c ja ” („C o n stitutio nn el”, 24 XII), „dogłębna znajom ość w ykładanego przedm io t u ” („U n iv ers”, 27 XII), „jego poetyckie n a tc h n ien ie ” , „w y k w in tn e po czucie piękna, połączone z w szech stron n ą i głęboką w iedzą” („Siècle”, 24 X II) — sp raw iają, że „ u ja rzm ia ” on au d y to riu m („S em eur” , 28 X II 1842). M yśli M ickiewicza są „oryginalne, pow ażne i su ro w e”, „w y obraź nia p otężn a i śm iała”, „sty l posiada zakrój epicki” (jw., 20 I 1841). „Jego w y k ład spodoba się um ysłom pow ażnym ” („U nivers” , 27 X II 1840).
A ni ślad u jakiejkolw iek skazy w ty m obrazie, n a w e t cudzoziem ski akcen t nie przeszkadza spraw ozdaw com . Osobę M ickiewicza zaak cepto w ano jednom yślnie. G azety, k tó re w n a stę p n y c h lata ch będą o n im p i sać, zachow ają istotę p o rtre tu , cieniując n iek tó re ry sy . „To u m y sł inn ej niż nasza n a tu r y ”, „w yobraźnia jego skłan ia się k u paraboli, górnej i p e ł nej p ro sto ty ”, cechuje go „ en tu zjazm ” i „gorący a m ęski m istycyzm , k tó ry w zyw a do czynu rozpalając p a trio ty z m ” , w idoczny jest tak ż e „zu p ełny b ra k tro sk i o e fe k t” („R evue des D eu x M ondes” , 15 X II 1843). „M ickiew icz m a głęboką w iarę p ro ro k a i apostoła [...]; odw agę i słuszną ufność w w ielkie im ię” („P halang e”, V I/V II 1846). P rzegląd opinii p r a sow ych odzw ierciedla ew olucję, jak a się wów czas dokonyw ała w m y śle niu o M ickiew iczu. Uznano, że sław ny poeta posiada um ysłow ość bardzo ró żną od fran cu sk iej. To już nie ty lk o d a r tra fn y c h sform ułow ań i n ie zw ykła skrom ność, lecz „język płom ienny, bog aty i głęboko w z ru sza ją cy ” („R evue S y n th é tiq u e ”, III 1844), „en tu zjasty czn a i m istyczna w ia ra ” („P h alan g e” 1846, t. 3/4, „pow ażna władczość [...]. Szkoda tylko, że śm ia łość jego m yśli byw a czasem h a rd a i n iec ierp liw a ” („R evue des D eu x M ondes” , 15 X II 1843).
„ ó w pierw szy w y k ład godnie spełnił n adzieje, k tó re ta le n t i ren o m a p rofesora pozw alały żyw ić” — pisze „Siècle” (24 X II 1840). „P u b licz ność b y ła godna p rzedm iotu i w y k ład o w cy ” — k o m en tu je „ N atio n al” (24 X II 1840).
W szystkie gazety pośw ięcają po k ilk a w ierszy d ru k u sam em u a u d y to riu m „licznem u i św ietnem u, k tó re zaw czasu zajęło w szystkie m iejsca w n ajw ięk szej auli Collège de F ra n c e ” („C o n stitu tio n n el”, 24 X II 1840); „na godzinę p rzed rozpoczęciem p rele k cji sala b y ła już zap ełn iona” („U n ivers”, 27 X II 1840). Oto św iadectw o zainteresow ania, k tó re w zb u dzał zarów no nowy przedm iot w ykładów ja k i osoba M ickiewicza. W szy scy o dnotow u ją w ielką liczbę rodaków poety, a poszczególne gazety, za leżnie od k ieru n k ó w politycznych, rozm aicie p rze d staw ia ją sk ład a u d y to riu m . „D om inow ali Francuzi, lecz zauw ażono także R o s ja n 8 obok elity
8 O tych Rosjanach pisano w „Coastitutionnel” (24 X II 1840), iż „może będą wdzięczni, że ich się nie w ym ienia”.
em ig racji polskiej” — pow iadam ia nas „C o u rrier F ra n ç a is” (24 X II 1840), podczas gdy „U n iv e rs” (27 X II 1840) dostrzegł „zaledw ie k ilk u F ra n cuzów w tłu m ie cudzoziem ców ” i w y raża ubolew anie, że ta k niew ielu w y b rało się, aby poznać „te m at ty le now y co in te re s u ją c y ”, p ró b u je też znaleźć przyczynę: „N ależy m oże tłum aczyć tę absencję zim ną porą roku i obaw ą przed tło k iem ?” Obecność M o n telam b erta odnotow ały tylko „Siècle” (24 X II 1840) i „U n iv ers” (27 X II 1840). Je d y n ie „S iècle” dor k ład n ie o kreśla „sk ład n arod o w y ” au d y to riu m : „w iększość Polaków m ieszkających w P a ry żu , w ielu Rosjan, W ęgrów i A u striak ó w z pro w in cji słow iańskich” .
D opiero z początkiem k u rsu II lite r a tu r y słow iańskiej „ S em eu r” (22 X II 1841) opisuje tę „dziw acznie przem ieszaną publiczność” :
w idzi się tam m łodzież z dzielnicy łacińskiej i jakby zjazd narodów słow iań skich, z ich nam iętnościam i, rywalizacją, dawnym i w spom nieniam i, domaga jących się od profesora ścisłego rachunku z jego słów .
N a podstaw ie tego, co podają czasopism a (a rów nież i k o respon den cja M ickiewicza) m ożna sądzić, że na p relek cjach sp o ty k ali się „prze śladow ani, w nauce szu k ający niezniszczalnej i boskiej pociechy” („Uni v e rsité C atholique”, IV /V 1841), sły n n a m łodzież ak adem icka — poko lenie, do którego n ależy przysżość, oraz „pew na liczba F ran cuzów sym p aty z u jąc y c h z żarliw ą i m arzycielską duszą p o e ty ” („A nnales de P hilo sophie C h ré tie n n e ”, IV 1844). Ta różnorodność a u d y to riu m by ła ta k fra p u jąca, że n a d e r często o niej w spom inano. Sam „ S e m e u r” (22 X II 1841) sta je się echem M ickiewicza, k tó ry pisał 24 X II 1840 do Ignacego Do m eyki: „każda z lek cji jest jak podróż przez P am p as, skroś tygrysów i Indianów . N asi k ry ty k u ją nieco m oją francuszczyznę [...], ale F ra n cuzi m nie b ro n ią ” (D XV 379).
N a z a ju trz po pierw szym w ykładzie g azety codzienne opublikow ały m n iej lub b ardziej szczegółowe spraw ozdania z jego treści. O dnotow ano zagadnienia p o ruszane przez M ickiewicza: niebezpieczeństw o rosyjskie, rów n ie groźne jak n a ja z d G erm anów u schy łku cesarstw a rzym skiego, P olska i Rosja jako dw a nieprzy jacielsk ie n arody, w ielkie przeznaczenia Słow iańszczyzny, „groźna przyszłość, do k tó re j je st pow ołana” („C our- X rie r F ra n ça is”, 24 X II 1840). „W szystkie lu d y pow iedziały już swoje o statn ie słowo, te ra z n a nas, Słow ian, kolej zabrać głos” — cytow ał M ic kiew icz w w ykładzie poetę J â n a K ollâra (D V III 10), „S iècle” (24 X II 1840) zaś pisał:
Jeśli losy św iata są ściśle związane z dokładną w ied zą o now ym cesarstw ie Wschodu, nauki ścisłe oraz badania historyczne i literack ie w iele zyskają czerpiąc z bogatych złóż, których eksploatację pierwszy w e Francji rozpoczyna M ickiewicz.
M ickiewicz od k ry w a „sk arb lite ra c k i” ; rozw ija ideę jedności słow iań skiego rodu, „w ielkiej rodziny S łow ian” ; z uw agi n a podziały polityczne
lite ra tu ra jest „sym bolem zjednoczenia Słow ian na innym p lan ie” (jw., 24 X II 1840).
W skazał też w ykładow ca rolę Słow iańszczyzny w budow aniu now o żytnej cyw ilizacji: Słow ianie przyczynili się do obrony społeczności chrześcijań sk iej przeciw b arb arzy ń co m — T a taro m i Turkom .
W dwóch epokach ludy słow iańskie graniczyły z ludam i latyńskim i i fran końskim i, dwa razy spotykały się i w alczyły: za Karola W ielkiego i za N apo leona. I jakby dla uspokojenia swoich francuskich słuchaczy, prelegent dodał: część ludów słow iańskich podlegała niegdyś kapitularzom Karola W ielkiego, a dziś Kodeks C yw ilny zarządza brzegami Wisły.
„C o n stitu tio n n el” (24 X II 1840) ze sw ej stro n y s ta ra się rozproszyć obaw y czytelników co do ew entualności nowego starcia fran k o -sło w iań - skiego.
P ra sa p rzy tacza rów nież pochw ały, k tó ry m i M ickiewicz obdarzał P a ry ż i F ra n cję , starszą córkę Kościoła („U nivers”, 27 X II 1840), ośrodek p rzy ciąg ający inne narody, pierw szy z k rajó w cyw ilizacji zachodniej. Słow ianie u w ażają F ra n cję „za swego p rzew odnika n a drodze cyw ili zacji” , gdyż „ciążą ku Zachodowi, ognisku in teligen cji, ja k w szystkie p lan e ty ciążą k u słońcu, ośrodkow i św iatła i ciepła” . To ostatnie zdanie, pochodzące od „U nivers” , w iąże się ze w zm ianką M ickiewicza o K o p er n ik u (i jego polskiej narodow ości).
Ta zbieżność różnych przecież k ieru n k ó w opinii — lib eraln ej, o rle ańskiej, k ato lick iej, rep u b lik ań sk iej — w y stę p u je ty lko w pierw szym okresie działalności k a te d ry języka i lite r a tu r y słow iańskiej. Później w y kłady M ickiew icza z n a jd u ją echo tylko w k ilk u czasopism ach literack ich i relig ijn y ch , a połowę ty ch a rty k u łó w napisał A dolf L èbre, przyjaciel profesora.
W la ta c h 1841 i 1842 „S e m e u r” zam ieszcza p arę a rty k u łó w pió ra L è b re ’a pośw ięconych M ickiewiczowi. 22 i 27 styczn ia p od ejm uje on te m aty poru szan e p rzez p rasę codzienną; p odk reśla „żyw otne znaczenie” prelekcji, k tó re „przynoszą zaszczyt Collège de F ra n c e ” oraz „ u sp ra w ied liw iają oczekiw ania i sy m patie zw iązane z nazw iskiem p ro feso ra” . 22 X II 1841 L èb re pow raca do głów nych idei, k tó re M ickiewicz rozw ijał w swoich w ykładach; robiąc alu zję do carsk iej cenzury, d a je on w y o b ra żenie o oddźw ięku, jaki znalazły one w opinii publicznej:
K atedra ta [...] w ydaje się w ięc Słowianom europejską trybuną, wojenną placów ką walczącą o zdobycie w olności słowa.
S łow ianie zdają się pragnąć zdobycia niezależności, a wraz z nią jedności [...]. Przeczuw ają nową erę. Jakiż los będzie im przeznaczony?
Pójść za „rosyjskim geniuszem p o d b oju” czy za szlachetnym ideałem Polski, „n a ro d u zwyciężonego, lecz nie up adłego ” ? A 28 X II 1842 L èb re podkreśla, że lu d y słow iańskie zw racają n a siebie coraz w ięcej uw agi;
in fo rm u jąc, że M ickiewicz naszkicow ał in te resu jąc y p o rtre t B yrona, w y ra ż a w dzięczność p relegen to w i za to, że znów w prow adził „wolność i in dyw idualność do historii, w k tó re j teraz w idzi się ty lk o m asy i przez n aczenie” . L èb re sądzi jed n ak , że podaw ane przez M ickiew icza pow ody u p ad k u N apoleona stan ow ią „śm iały pom ysł” (poeta stw ierdzał, iż N a poleon zam iast słuchać swego geniuszu w przągł go w służbę w łasnych interesów ).
P re le k c je te, „w yróżniające się w szelkim i zaletam i” i cieszące się „nie słabnącym pow odzeniem ” , nie b y ły odtąd nigdy w ięcej w spom inane przez „ S e m e u r” .
„ J o u rn a l des D éb ats” , k tó ry zachow yw ał m ilczenie przez cały p ie rw szy ro k k u rsu M ickiewicza — w yczekiw anie p ełn e rezerw y , będące echem pew n y ch zastrzeżeń samego L u d w ika F ilipa — pośw ięca 27 XI 1841 sw oją ru b ry k ę felietonow ą „w ykładom lite r a tu r y słow iańskiej” . A u to r a rty k u łu , Józef Tański, podkreśla polityczne znaczenie tego k u rsu lite ra tu ry :
m oże on sprawić, że nad brzegi W isły, a nawet nad brzegi Dunaju i N ew y dotrą dobre i pożyteczne nauki. Z tego to przede w szystkim punktu widzenia będziem y rozważać przedm iot kursu [...].
sprawa Słowian w yszła na św iatło dzienne.
P u b lic y sta p od ejm u je większość tem ató w ro zw ijany ch przez M ickie w icza (z zakresu geografii Słow iańszczyzny, jej historii, języka, sto su n ków z Zachodem ), zdając się przyjm ow ać treść jego w ykładów jako ogólny i tra fn y przeg ląd opinii o Słow ianach. W ym aw ia jed n ak M ickie wiczowi dygresje. T ański nie je st oczarow any, lecz raczej zdziw iony „n a głym i chw ilam i n a tc h n ie n ia ” poety, k tó ry „często pozostaw ia w cieniu tru d n y m do p rzen ik nięcia n ajb ard ziej w ażkie zagadnienia swego w sp a niałego p rzed m io tu ” . „N ie p o dejm u jem y się analizy w ykładów , b ęd ą cych jedynie w ielkim poetyck im w stęp em do olb rzym iej p ra c y ”. Jeśli Józef Tański napisał a rty k u ł, k tó ry m ógł um ieścić w „ Jo u rn a l des D é b a ts” , to nie po to, by głosić pochw ały „polskiego b a rd a ”, któ rego słow a „ z n a jd u ją szeroki rozgłos”, lecz po to, b y przeciw działać jego w pływ ow i. T ański uw aża, że M ickiewicz p rzed staw ił Rosję w fałszyw ym św ietle: „n ie u stan n e niebezpieczeństw a zag rażają a u to k ra cji w P e te rs b u rg u ” — otóż w średniow ieczu, p rzed n ajazdem m ongolskim , Rosja „m iała zasady m ą d re j wolności i cyw ilizacji, k tó re m ogły b yły w prow adzić ją do ro dziny e u ro p e jsk ie j” . O ficjaln a filozofia nie zgadza się n a „w ygn anie” Rosji z E uropy. J e s t to pierw szy a rty k u ł zaw ierający pew n ą k ry ty k ę w y k ład ó w M ickiewicza. „ J o u rn a l des D é b a ts” p rze jaw ia um iark o w an y podziw — nie może iść przeciw prądow i, ty m b ardziej że obaw y kół rz ą dow ych rozproszyły się: M ickiewicz jest „historyk iem e ru d y tą ” („Jo u r nal des D éb ats”, 27 X I 1841), „znakom itym lite ra te m i bardzo często ow ocnie n atch n ion y m p o e tą ” ; ja k pisał S ain te-B eu v e 3 IV 1840 do Oli- ^
vierôw , upew niono się co do „roztropności oraz nieskazitelności społecz nej i politycznej” p ro fe s o ra 9.
Czasopismo religijn e „U n iv ersité C ath o liq u e” zam ieszcza w k w ie tn iu i w m aju 1841 n a d e r pochw alny a rty k u ł K ry s ty n a O strow skiego, t łu m acza utw o ró w poetyckich M ickiewicza. O strow ski streszcza w ie rn ie pierw sze w y k ład y oraz in te rp re tu je n a swój sposób m yśl M ickiew icza 0 jedności Słow ian — jak pisze C a d o t10:
to z m ogiły Polski m usi kiedyś powstać federacja odrodzonych Słow ian. Od dziesięciu lat Polska jest legendą Europy; Polska to znaczy M iłość i Wolność. Ona jest marzeniem w szystkich uczciw ych ludzi, najw iększą m yślą
poetów... л
„Échos de la L itté ra tu re et des B e a u x -A rts”, k tó re w 1842 r. pośw ię ciły pięć a rty k u łó w Q uinetow i, d w u k ro tn ie zajęły się M ickiew iczem . P u b lik a c ja z m arca 1841 m ów i o nim jak o o „jed n y m z najzn ak o m itszy ch poetów słow iańskich”, a w listopadzie stw ierdzono, iż jego „ w y b itn e p re lekcje w y w ie ra ją żyw e w rażen ie”, p odkreślano też z satysfak cją, że M ic kiew icz nie gani lite ra tu ry ro sy jsk iej oraz że naw ołuje sw ych b rac i do now ej k ru c ja ty o wolność Północy, gdyż ro sy jsk i ucisk i cen zu ra p rz e ciw staw iają się w szelkim „przejaw om p atrio ty zm u , lib eralizm u lu b postęp u ” .
M ilczenie p rasy codziennej oraz głów nych czasopism w la ta c h 1841 1 1842 d aje się w ytłum aczyć, panow ała bow iem pow szechna zgoda w opi nii tak co do M ickiewicza jak co do jego w ykładów . D okonyw ało się w tajem niczenie w w ażną kw estię słow iańską.
A jak rzecz w ygląda począw szy od g ru d n ia 1842, kiedy to M ickie wicz rozpoczyna w yk ład y ogłoszone w r. 1845 pt. U Église O fficielle et la M essianism e. W czasie k am p an ii prasow ej przeciw jezu itom ro zp ę tan e j przez w y k ła d y M icheleta i Q u in eta żaden z dzienników n ie w y m ienia M ickiewicza ani nie w łącza go do w alk i prow adzonej przez jego dw óch kolegów. W istocie, w 1843 r. M ickiew icz nie w y stę p u je jeszcze przeciw Kościołowi urzędow em u, m ów i ty lk o o cząstkow ych o b jaw ie niach, k tó re w in n y n astąp ić w łonie Kościoła. M esjanizm p o ety zdaje się nie w yrzekać w cale ch rześcijań stw a an i Kościoła, raczej p rzeciw nie.
W ro k u 1843 tylko „R evue In d é p e n d a n te ” , „R evue des D eu x M on d es” i „R evue Suisse” (redagow ana przez J u s ta i C aroline O livier) p u b lik u ją om ów ienia oraz fra g m en ty z k u rsu lite r a tu r y słow iańskiej.
W styczn iu „R evue Suisse” podaje do w iadom ości, że k u rsy I i II M ic kiew iczow skich w ykładów u każą się praw dopodobnie w k rótce d ru k iem ; jednocześnie czasopismo podnosi znaczenie p relekcji:
Piękna, głęboka i poetycka wiedza, która nadaje tak w ysoki ton ow ym wykładom , łączy naraz w szelkie zalety: erudycję dla uczonych, idee dla m y 9 Cyt. za: W e l l i s z , op. cit.
śliciela, now e syntetyczne ujęcia dla um ysłów zainteresowanych system am i politycznym i i społecznymi, życie w reszcie i urzekające barwy dla osób lu biących raczej odczuwać i uczyć się bardziej poprzez w rażenia niż poprzez słow a.
W sierp n iu i w październiku ,,R evue Suisse” zam ieszcza dw a a rty k u ły L è b re ’a o M ickiewiczu. Z n ajd u jem y w nich w szystkie te m a ty om aw iane dotychczas przez p rasę fran cu sk ą — lecz ani słowa, k tó re b y mogło scharak tery zo w ać now ą o rien tację w ykładów M ickiewicza. T en zaś
13 X II 1842 pow iedział:
Ostatecznym wnioskiem , dobytym z historii ludów słowiańskich, a w sk a zanym szczególniej przez pochód dziejowy Polski, było przyjęcie m e s j a - n i z m u, czyli szeregu objawień. [D XI 17—18]
Znacznie b ardziej in te re su ją c a od ty c h arty k u łó w jest p u b lik a c ja G eorge S and w „R evue In d ép e n d a n te ” z 10 IV 1843. Po raz pierw szy w p rasie fran cu sk iej m ow a tam o m esjanizm ie M ickiew icza i po raz pierw szy w zm ian ku je się Tow iańskiego. George Sand w niezw ykle po ch w alny ch słow ach w y raża podziw i sym patię, jak ą żyw i do M ickiew i cza, a tak że ro z p a tru je sam ą zasadę jego filozofii p o lityczn o-religijnej. P isa rk a nie zgadza się z podstaw ow ą ideą M ickiewicza; p oeta m ów ił:
Duch najbardziej rozw inięty ma z natury rzeczy obowiązek prowadzić duchy znajdujące się na stopniach niższych. Jest to głów ny dogmat m esjani- zmu. Duch taki wybrany jest służyć za narzędzie Bóstwu. [...] Owóż duch, [...] który nieustannie szuka Boga, otrzymuje przez to sam o św iatło wyższe, tak zw ane s ł o w o ; a człowiek, który je otrzymał, staje się objawicielem . N ie system at ukazuje się nagle oczom człowieka, ale — jakeśm y pow iedzieli — s ł o w o . [...] słowo żyjące, rozwija się w system aty, w szkoły, a nade w szystko w czyny; [...] przem awia i realizuje się jednocześnie. [D X I 18—19]
P olem izując, pisze George Sand:
Na próżno M ickiewicz przyw ołuje w spom nienie Joanny d’Arc. N ie m ogli byśm y przyjąć, że w przeszłości Opatrzność posłużyła się dla Francji tym i w szechpotężnym i środkami [...]. A le w ierzym y w powszechniejsze zaistnienie znaków objawienia w przyszłości [...]. Wierzymy, jednym słow em , że naszym m esjaszem jest lud oraz, że i d e a ucieleśni się nie w jednym człowieku, ale w m ilionach ludzi.
G eorge S and — nie u k ry w a ją c w łasnych zastrzeżeń — pisze o p rz y w iązaniu M ickiewicza do kościoła rzym skiego: „Jego ch ry stian izm jest, naszy m zdaniem , n a w e t zbyt o rto d o k sy jn y ”, gdyż „Kościół jest w p rzy szłości lud ów ”.
M ickiew icz czuje wiarę w rodzie słow iańskim i chce ożyw ić tę w iarę, która pew nym ortodoksjom w ydaje się heretycka, ponieważ jest za bardzo chrześci jańska. Czyż nie jest. to los w szystkich herezji? Czymże jest herezja, jeśli nie chrześcijaństw em zbyt czystym i żarliwym dla katolicyzm u zam ienionego w do ktrynę polityczną? [...] Ludy słow iańskie, młodsze cyw ilizacyjnie i naiw niejsze w uczuciach, stwierdzą być może później niż my ostateczną śm ierć
chrzęści-jaństw a jako religii. (Zrozumiejmy się dobrze: jako religii takiej, jak ją do tychczas pojmowano.) I być może, iż M ickiewicz, obdarzony głębszym , niż nam to jest dane, w idzeniem instynktów i dążności swej rasy, odkrył w dogm a tycznie religijnej idei, która jego i te ludy ożywia, prostą drogę do sp ołecz nego odrodzenia słow iańskiej rodziny [...]. Stąd, że doktryna W i e c z n e j E w a n g e l i i w m istycznej postaci, jaką przybrała w um ysłach naszych oj ców, nie jest już niezbędna dla Francji, nie w ynika, że jest ona nieużyteczna dla ludów słowiańskich, które nie mają tych sam ych dróg i środków rozwoju. Trzeba pamiętać, że narody te nie mają w cale prasy ani przedstaw icielstw a narodowego, ani m ożliwości swobodnej dyskusji, że prawda może się tam u k a zyw ać tylko pod zasłoną m istycyzmu; trzeba sobie także powiedzieć, że aby zrzucić przygniatający ucisk takiego jarzma, potrzeba nadzwyczajnego en tu zjazmu. Niech w ięc M ickiewicz w ierzy w mesjanizm, on, który z pew nością m a posłannictw o i nie igra ze słowam i.
Je śli George S and roztrząsa ta k idee M ickiewicza, to dlatego, że uw aża go za poważnego u czestnika dyskusji, w p rzeciw ieństw ie do ty ch , k tó rz y w y m aw iają m u, że dał się opanow ać T ow iańskiem u i że p ro ro k o w ał z m artw y ch w stan ie Polski.
N ie znam tajem niczego człowieka, którego słowa uczyniły, jak m ów ią, tak silne wrażenie na pełnej entuzjazmu duszy Mickiewicza. Jeśli to prawda, że w ielk i poeta unicestw ił siebie korząc się przed nieznanym m istykiem , to nie będziem y tym nazbyt zdziwieni. A ktokolw iek zna prostotę, skromność i w y rzeczenie się sam ego siebie, które czynią z M ickiewicza człowieka tak n iez w y kłego w tym stuleciu egoistycznej próżności — postać nie mającą podobnych sobie (człow iek genialny, który nie w ie o swojej wielkości!), ktokolw iek u sły szy, że ten w ielki a naiwny człow iek ustanow ił sobie przewodnika i mistrza, odpowie z uśm iechem rozczulenia: „to bardzo do niego podobne”.
A by dobrze zrozum ieć sens w y stąp ien ia G eorge Sand, nie trz e b a zw racać uw agi na to n pew nej pobłażliw ości pobrzm iew ający w jej w y w odach: M ickiewicz jest naiw ny, lu d y słow iańskie są naiw n e — m ożna więc im pozwolić n a te n m istycyzm , którego n aród fran cusk i, ja k o d o j rzały, ju ż nie po trzebu je. W rzeczyw istości bow iem zam ieszczenie tego pochw alnego a rzetelnego a rty k u łu przez „R evue In d é p e n d a n te ” stanow i zdecydow ane zajęcie stanow iska: czasopismo nie w ah a się bronić poety p rze d tym i, k tó rz y dotąd go podziw iali, a obecnie p o tęp iają „rew olucję, k tó ra jak o b y dokonała się wT ideach M ickiew icza” . Pisze dalej G eorge S and:
Jednym słowem , przez dłuższy czas patrzono na M ickiewicza jako na czło w ieka Polski, i ta opinia nie m iała przeciwników. Dzisiaj ci przeciw nicy istn ie ją w pew nych kręgach emigrantów; w tym sam ym czasie, kiedy niektóre u m y sły przyw iązane do przeszłości oddaliły się od niego, cała szkoła filozoficzna i religijn a zgromadziła się w okół poety z żarliwym entuzjazm em . Skąd bierze się ten rozłam powstały ostatnio pośród dusz umęczonych przez w ygnanie? Przyczyną jest rewolucja, która jakoby dokonała się w ideach M ickiewicza. Oskarżają go, że zerw ał z przeszłością, aby podjąć zuchw ale nową in terpre tację religijną. Wszystko, co pozostało ze szczątków m onarchicznej i k atolic kiej Polski, dziwi się, oburza i przeraża widząc, jak piew ca jej bohaterstw a i nadziei wkracza na nieznaną drogę.
W śród ludzi o sk arżających M ickiewicza łatw o rozpoznać odłam em i g rac ji, k tó re m u przew odzi C zartoryski, a k tó ry p o p iera ją pew ni katolicy fra n c u scy . D ezaprobata owa nie znalazła w y ra z u w prasie fra n c u sk ie j z ro k u 1843. N iem niej stale rosła. W „R evue In d é p e n d a n te ” odezw ały się jej pośrednie echa dlatego w łaśnie, że idee M ickiewicza b y ły tem u pism u bardzo bliskie; p rag n ęło bow iem rów nież społecznego i re lig ij nego odrodzenia ludzkości. N aw et jeśli „R evue” pozw ala sobie polem izo w ać z system em proponow anym przez M ickiewicza, czyni to z rozw agą: G eorge S and nie zaniedba przypom nieć, że to, o czym ona w nioskuje z a k tu a ln y c h w ypow iedzi M ickiewicza, „nie otrzy m ało sankcji k o m p le t nego publicznego w y k ła d u d o k try n y ” . G otow a je s t w ysłuchać go „ze w zruszeniem i szacunkiem ” . K o n k lu zja a u to rk i d obrze w y ja śn ia cel jej a rty k u łu :
jeśli M ickiew icz utworzy szkołę zapalonych i szlachetnych wyznaw ców , zoba czym y m oże w lepszej przyszłości młodzież fran cu sk ą. zaciągającą się do tej arm ii krzyżow ców w im ię zasad, które tak z jednej jak i z drugiej strony będą już w owej epoce odmienione. Tymczasem szukajm y wraz z M ickiewiczem w literaturze słow iańskiej elem entów tej patriotycznej w iary.
N ie trz e b a więc pochopnie orzekać, że te n mglis*ty m istycyzm obcho dzi ty lk o Polaków (a jak, sądząc z jej m ilczenia, zd aje się m niem ać cała p ra sa fran cu sk a); pom im o sw ej n a i w n o ś c i — pow inien w nieść ów w łasn y to n do now ej w y p ra w y krzyżow ej i nie przesądzać zb yt ap o d y k tycznie o przyszłości. A zatem George S and zab iera głos, żeby stw ierdzić: w olno polskim w stecznikom i Kościołowi rzy m sk iem u potępiać M ickie w icza; co do nas — to za żadną cenę nie p ow inniśm y w yłączać go z n a szych szeregów dlatego, że jego postępow ość zabarw iona jest m esjaniz- m em , którego nie podzielam y.
T ylko jedna „R evue In té p e n d a n te ” w zięła pod uw agę now ą o rie n ta c ję w ykładów M ickiewicza. Prócz om ówionego a rty k u łu pism o za m ieszcza 10 V 1843 p u b lik a c ję pt. „La C om édie in fe rn a le ”, exam inée par M. M ickiew icz dans ses leçons a Collège de France, opracow ane p rzez G eorge S and w ykłady.
O w pływ ie Tow iańskiego n a M ickiewicza n ap o m k n ęła George Sand ty lk o aluzyjnie. N atom iast „C om m erce” (pismo re p re z e n tu ją c e k ieru n e k b o n ap arty sty czn y ) p rzed ru k o w ał 21 IX 1843 a rty k u ł z „G azette d ’A ix -la- -C h a p e lle ” , w k tó ry m jest m ow a o podróży Tow iańskiego do Rzym u w to w arzy stw ie M ickiewicza, „żarliw ego zw o lenn ik a” tego „nowego M ojżesza, pow ołanego, aby zaprow adzić swój lu d do ojczyzny” .
N ieszczęśni w ygnańcy utrzymują, że w ypełni on do końca dzieło Napoleona, który w ostatnim okresie działalności zdradził sw oje powołanie.
P rz ery w a ją c to zadziw iające m ilczenie (p am iętam y zainteresow anie okazyw ane przez prasę M icheletow i i Q uinetow i, począw szy od w iosny
1843), 15 X II 1843 „R evue des D eux M ondes”, w ie rn y rzecznik oświeco n e j a politycznie i relig ijn ie p raw om y śln ej opinii, pośw ięca M ickiew i
czowi bardzo długi (42-stronicowy) a rty k u ł, w k tó ry m — w istocie — m owa jest tylko o Słow ianach: M o u ve m en t de p eu p les slaves; leu r te n - dences nouvelles. Cours de M. M ickiew icz. J e s t to a rty k u ł L è b re ’a, k tó ry , jak pisze Cadot —
streszcza [...] przedm iot kursu aż do końca 1843 roku. Stara się połączyć w spójną całość rozproszone poglądy na historię i cywilizację, grupując je w edług podwójnego planu historii i geografii (Czasy pierwotne — Rosja — Polska — Epoka napoleońska). Lecz usuw a ze sw ego streszczenia praw ie zu p eł nie inspirację mesjaniczną, mimo że poświęca kilka w ierszy T ow iań sk iem u u .
D la L è b re ’a jest Tow iański „znakiem tajem neg o rozżarzenia dusz polskich”.
To nie jest zw ykły człowiek; posiada on udzielającą się w iarę w sw oje dzieło [...] i m agiczną władzę nad duszami [...]. Jego uczniow ie tworzą szkołę krzyżowców mających w yzw olić Polskę, szkołę zrodzoną z narodowego bólu, ze słow iańskiego m istycyzm u i z idei poruszających nasz w ie k 12.
W ykłady M ickiewicza (opublikow ane po polsku i w łaśnie p rz e tłu m a czone na język niem iecki) stan ow ią „n ajw ażn iejszą z książek t r a k t u ją cych o Słow ianach” . „M ickiewicz lepiej niż ktoko lw iek p rzen ik n ął ta je m nicę ty ch lud ó w ”, ale — pisze L èb re w ty m że a rty k u le —
nie m oglibyśm y jednak podzielać w szystkich jego m yśli [...]. W ostatnich pre lekcjach m ów ił o przyszłych losach Słow ian; nigdy jeszcze nie osiągnął takich szczytów wym owy; ubolewam y jednak, że coraz bardziej ulega on bałam utnym nadziejom, do których nie czynił dotąd jeszcze tak bezpośrednich alu zji [...]. Dał się opanować przedwczesnym nadziejom, które poruszają część polskiej em igracji.
Rozpoczynając pierw szy w y k ład k u rsu IV — 22 X II 1843 — M ickie wicz podkreśla w zrastające zaintereso w an ie publiczności Słow ianam i:
Podejm ując dalszy ciąg kursu, m ogę ku sw em u pokrzepieniu stw ierdzić objaw, który jego przedmiot czyni m niej obcym dla tutejszej publiczności; objawem tym jest zainteresowanie, jakie w kołach w yższej polityki, literatury, a nawet wśród szerokiej publiczności zaczyna budzić wszystko, co się ściąga do ruchu ludów słowiańskich [...]. Trzy ubiegłe lata pośw ięciliśm y na to, aby m yśli francuskiej utorować niejako drogę ku tym krajom nieznanym, gdzie się w y kuwa przyszłość. [D X I 327—328]
Był to rodzaj podziękow ania za obszerny a rty k u ł w „R evue des D eux M ondes” . N astępn ie M ickiewicz zapow iada rozpoczęcie now ej części swoich prelekcji:
Mamy teraz wyjaśnić rzecz najistotniejszą i najgłębszą, najśw iętszą w po w ołaniu tego, kto się odważa poczytyw ać siebie za organ w ielkich ludów. P rzy
11 Ibidem , s. 482.
12 Po tym artykule M ickiewicz zerwał z Lèbre’em. Oskarżył go o „w ykorzysta nie tego, co mu powiedział, i o w ystąpienie w roli donosiciela”. Zob. list A. Lèbre’a do Olivierôw z 8 I 1844. Cyt. za: W e 11 i s z, óp. cit., s. 142.
szła pora, bym odpowiedział na w ezw anie dochodzące z krain słow iańskich, w których zalecono m i porzucić szczegóły, stać się głosem ducha słow iańskiego przem awiającego do geniuszu WIELKIEGO NARODU, w yw ołać tego ducha i jego tajem nice w ytłum aczyć. [D X I 329]
P oeta rozpoczyna w te d y ciąg 14 w ykładów , k tó re G. Moncl n azyw a „czystym k azn od ziejstw em ” 13.
Cała p rasa n ad al po m ija m ilczeniem m esjanizm głoszony p rze z Mic kiew icza. Skąd owo z atajen ie tego, co jest dla M ickiewicza n a jw a ż n ie j sze? Częściowo w y ja śn ia ją sp raw ę rea k c je p rasy n a p rele k cję z dnia 19 III 1844.
W to k u w ykładu, k tó ry u k azał się d ru k iem pt. M istrz, M ickiew icz in a u g u ru je publiczne szerzenie idei Tow iańskiego; Koło S p ra w y Bożej m iało M ickiewiczowi zlecić ogłoszenie w a u d y to riu m Collège de F ran ce w ielkiej now iny o posłannictw ie M istrza.
Ju ż n azaju trz, 20 III, „C o u rrier F ra n ça is” (którego od 1842 r. nie r e d aguje już Faucher) zam ieszcza 10-w ierszow ą n o ta tk ę o „osobliw ej sce n ie ”, k tó ra „ściągnęła uw agę opinii publicznej n a zakończenie k u rsu języka słow iańskiego, prow adzonego przez A dam a M ickiew icza w Col lège de F ra n c e ” . Scena opisana jest w sposób w y ra ż a ją c y zdziw ienie i zaskoczenie:
profesor, który uważa się za apostoła nowego objawienia, zw rócił się do sw oich słuchaczy, wśród których znajdowało się w iele pań w tajem niczonych w tę naukę nadal sekretną, i natchnionym tonem w ezw ał do oświadczenia, czy w ierzą w istnienie tego objawienia; ze w szystkich stron sali odpowiedziało mu t a k , powtarzane z niesłychaną egzaltacją. Można było zw łaszcza zauw ażyć kobiety w ydające zdław ione okrzyki, płaczące, szlochające, ze w szelk im i objawam i m istycznego entuzjazmu sięgającego ekstazy.
„C o u rrier F ra n ça is” dodaje:
słuchacze nie obeznani z doktryną b yli zdum ieni tą dziwaczną w spólnotą m ię dzy profesorem a jego uczniam i lub raczej m iędzy apostołem a w yznaw cam i.
N astępnego dnia „G azette de F ra n c e ” i „U n iv ers” , dzienniki k a to lickie, p rze d ru k o w u ją tę n o ta tk ę bez żadnych k o m en ta rz y . D opiero 26 III „U niv ers” zam ieszcza a rty k u ł podpisany „U n C atholique Polo nais” : „W praw dzie od k ilk u m iesięcy p an M ickiewicz groził n a m jakim ś dziw actw em pierw szej w o d y ” — jednakże a u to ra m ocno zdziw iło to, co zaszło w Collège de F ran ce; p ada więc z a rz u t zainscenizow ania przeb ieg u w ykładu: „krąg adeptów , m ężczyźni i k o biety oddzielnie, zajm ow ał zw ykle m iejsca po o b yd w u stro n ach k a te d ry ”, a tym czasem „ostatniego w to rk u byli oni rozproszeni po całym a u d y to riu m ” . „U n iv ers” opisuje ową scenę i k o m entu je:
Profesor, który nie szczędził uwag w stępnych dotyczących rozm aitych punktów sw ojej doktryny, przedstawił w łasny system at m etem psychozy [...]. Co 13 G. M o n o d, La v ie e t la pensée de Jules M ichelet. Paris 1923, t. 2, s. 89.
to m a w spólnego z literaturam i słow iańskim i? Tak to w ykorzystując im ię Polaka, zasłaniając się nieszczęściam i rodaków, pan M ickiewicz głosi nowe Słow o i obraża religię w iększości Francuzów!
Z zaskoczeniem łączy się oburzenie i potępienie.
S ceną tą zajęło się też pism o „ C h a riv a ri”, sporządzając relację w fo r m ie p astiszu E w angelii i w s ty lu w o lteriań sk im , ale żaden z pow ażnych dzienników , poza gazetam i katolickim i, o zajściu ow ym nie w zm iankuje.
28 III „Q uotidienne” oburza się n a te n p rz y k ry i groteskow y skan dal, oraz w ypom ina Q uinetow i, k tó re m u a rty k u ł jest poświęcony, że „p rzy k lasn ął obłędow i M ickiewicza ogłaszającego się prorokiem now ej religii” . W istocie Q uinet, nie czekając na ła tw ą do przew idzenia reakcję zaszokow anej o p in iiu , publicznie złożył hołd M ickiewiczowi. Ju ż n aza ju trz po „m isty czn ej” scenie, 20 III, kończąc sw ój in au g u ra cy jn y w ykład po pow rocie z podróży do H iszpanii, pow iedział:
Muszę powitać z uznaniem jako niezm iernie ważne w ydarzenie to, co się dzieje o parę kroków stąd, w murach Collège de France [...]. W im ieniu Słowian nasz drogi, nasz bohaterski M ickiewicz św iętym słow em w alczy o sprawę, która
bardzo często łączy się z naszą sprawą. Kto kiedykolw iek słyszał słowa bar
dziej szczere, bardziej religijne i chrześcijańskie? [„Siècle”, 25 III 1844]
To publiczne opowiedzenie się po stro n ie M ickiewicza zostało odno tow ane ty lk o ,przez „Q uotidienne” i „U n iv ers” , k tó ry 30 III donosi o tych „o ficjalnych b ach an aliach ” :
pan Quinet nie opuścił katedry, zanim nie złożył swem u koledze, panu Mic kiew iczow i, daniny podziwu, a nawet poparcia.
R eszta w ielkich dzienników zachow uje m ilczenie.
Ta sprawa M ickiewicza [...] czyni m niej hałasu, niż się spodziewaliśm y. Co prawda, to nie w iedzą w łaściw ie, co o tym m ówić, i gazety muszą być
w kłopocie *
— pisze 26 III Ju s te O livier do sw ej żony, dodając:
T ylko że jest jednak coś szczególnego w tym, że w ielk ie czasopisma: „Débats”, „Presse”, „National” [również „Siècle” i „Réforme” — przyp. E. B.] naw et nie odnotowały wydarzenia, o którym przecież m usiały w ied zieć1S.
M ilczenie jest tu zasłoną dla różnych postaw : p ra sa rządow a nie roz głasza in cy d en tu , aby publicznie nie godzić w p restiż wyższego szkol nictw a; nie do niej n ależy mówić, to m in iste r pow inien działać (jak w ie m y, V illem ain rozw ażał m ożliwość zaw ieszenia w ykładów Mickiewicza). A znów p ra sa .lib e ra ln a nie chce przyw iązyw ać znaczenia do ek stra w a
14 S a i n t e - B e u v e pisał 25 III 1844 do O livierôw (cyt. za: W e l l i s z , op. cit., s. 160—161): „Co do M ickiewicza — to czyste szaleństw o, sądząc z tego, co zewsząd słyszę. Gdybym był ministrem, zaw iesiłbym go od jutra [...], bo to wzburza um ysły m łodzieży [...]”.
15 Cyt. za: W e l l i s z , op. cit., s. 160.
gancji cudzoziemca, zresztą jest jej nie n a ręk ę odpierać a ta k i katolików , a b y nie obniżać swego p restiżu w m om encie, gdy żywo zaangażow ała się w d y sku sję n ad u staw ą o szkolnictw ie.
P ozostają więc ty lk o katolicy, niezm iernie urad o w an i z ośm ieszenia w ykładów w Collège de F rance, oraz „R evue In d ép e n d a n te ” , k tó ra w a r ty k u le o w ykładzie Q uineta p odkreśla (25 III 1845), że en tu zjazm a u d y to riu m doszedł do szczytu w m om encie hołdu dla M ickiewicza. „A nnales P hilosophie C h ré tie n n e ” w k w ie tn iu 1844 p u b lik u ją 26-stronicow y a r ty k u ł z a ty tu ło w an y L es verbes no u vea u x, M. M ickiew icz, M. T ow iański, M. Q uinet. Jego auto r, A u g u stin Bonn ety, z chłodną iro nią osądza ty ch ludzi, któ rzy otw arcie nazy w ają się m esjaszam i i rozpoczynają znow u „daw ne pogańskie apoteozy” . P rzed staw ia n a stę p n ie M ickiew icza — „ je d nego z ty ch Polaków , k tó rz y z pow odu p rześladow ania przez cesarza R osji p rzy b y li do F ran cji, podw ójnie d rodzy katolikom , jako p rześla dow ani i jako b racia w w ierze” , M ickiewicza, zaw dzięczającego u tw o rzen ie sw ojej k a te d ry staran io m k ilk u k ato lik ó w —
zwłaszcza czasopisma katolickie często udzielały [mu] słusznych pochwał. Otóż tenże pan M ickiewicz podczas prelekcji w dniu 19 marca zaczął głosić nową naukę i N ow e Słowo.
B onnety przy tacza d alej tre ś ć w y k ład u M ickiewicza opuszczając w szystko, co m a zw iązek z pow ołaniem Słow ian, a w szczególności P o l ski, aby w ykazać, że poeta nie uczy lite r a tu r y słow iańskiej; pom ija także p ew ne u stę p y i zdania, ośm iesza w ypow iedzi przytoczone oraz tw ierdzi, że M ickiewicz w idzi w chrystian izm ie n ieak tu aln ego poprzednika w ła snej now ej d o k try n y . P o ró w n anie te k s tu B o n n ety ’ego z tek ste m opubli k ow an y m przez M ickiewicza jest sp raw ą tru d n ą ; nie w iem y, jakie zm ia n y mógł poeta w prow adzić w w e rsji d ru k o w an ej. O czyw iste jest jednak, że B o nnety przeinacza głów ną m y śl M ickiewicza, tw ierdząc, że jego m e- sjanizm dąży do zerw ania z ch rześcijaństw em . To raczej w łaśnie zgodnie z ideą chrześcijaństw a, z k ieru n k iem jego ew olucji, p rzed staw ia M ickie w icz now e w cielenia Słowa. B onnety zachow ał tylko te w yrażenia, k tó re, w y rw a n e z k o n tek stu , m ogłyby ukazyw ać m esjaniczną m isję Jezu sa jako przedaw nioną.
T aka w ypow iedź jak B o n nety ’ego, z tak im i przeinaczeniam i, b y ła do przew idzenia. M ickiewicz mógł u trzy m y w ać, że w łącza now e c z ą s t k o w e objaw ienia w p rą d zawsze żywego o bjaw ienia chrześcijańskiego, lecz dla urzędow ego Kościoła, k tó ry jednocześnie p oeta atako w ał ze zdw ojoną siłą, o bjaw ienie Boskie skończyło się n a N o w y m Testam encie; w szelkie oczekiw ania m esjaniczne m u siały p rzed staw iać cechy h e re ty ckie. W ypowiedź tego ro d zaju m usiała pojaw ić się; skan dal dostarczył ty lk o niespodziew anego p rete k stu .
B onnety rozpoczyna opis te j sceny z 19 III od zaakcentow ania ud zia łu kobiet w au d y to riu m : „jed n a z dam nie należących do sekty, p rz e
straszona tą sceną, dostała n erw o w y ch d rg aw e k ”, podczas gdy ad ep tk i w ydaw ały „okrzyki zm ieszane ze szlocham i” , jedna z nich p rz y b ra ła postaw ę adoracji, a inna chciała ucałow ać stop y profesora. „Oto w jak i sposób pan M ickiewicz zapow iedział, a raczej w prow adził nowego M e sjasza; m esjaszem ty m jest P o lak nazw iskiem T ow iański”. I B onnety za m ieszcza tek st Biesiady Tow iańskiego.
A rty k u ł B onnety’ego szkicuje k a ry k a tu ra ln y , ośm ieszony w izeru n ek w ykładów M ickiewicza.
Lecz na ich [tj. M ickiewicza i Towiańskiego] w ezw anie odpowiedziało nie tylko kilku odosobnionych zw olenników [...]. Inny profesor z Collège de France, znany już z rozmaitych przyczynków w niesionych do dzieła nowego objawienia, w ykrzykiw ał w czasie wykładu [...]. Słuchacze pana Quineta przyklasnęli tem u z b r a t a n i u...
Oto więc M ickiewicz połączony został z Q uinetem przez prasę k a to licką. Aż do te j po ry p oeta polski nie b ył nigdy w y m ien iany w raz z M i- cheletem i Q uinetem ; jego zbyt specjalistyczne w yk ład y nie m ogły w y wołać oddźw ięku w w ew n ętrzn y m życiu politycznym F rancji; w b rew je go nadziejom ta k i m esjanizm nie m ógł oddziałać na racjo n alistyczne um ysły Francuzów .
Ów skandal z 19 III, rozgłoszony przez p rasę katolicką, ponow ił się, gdy M ickiewicz p odjął znów w y k ład y — 28 V kazał on rozdać słu c h a czom lito g rafię p rzedstaw iającą N apoleona płaczącego n ad m apą E uropy , co jed nak nie w yw ołało żadnego k o m entarza w prasie.
To m łodzież z w yższych uczelni i dep u to w an y Lespinasse dop row a dzili do połączenia w p rasie nazw isk M ickiewicza oraz M icheleta i Q u in e ta. W odpowiedzi n a ataki, k tó ry c h w yrazicielem w Izbie P a ró w s ta ł się
16 IV 1844 M o n talem b ert (oskarżał on o sk and al w y k ład y w Collège de France), m łodzież akadem icka ogłosiła su bsk ry p cję n a w ybicie m ed alu dla uczczenia trzech profesorów „najczęściej szkalow anych w d iatry b ac h fałszyw ych św iętoszków ”, jak n apisał „Siècle” 22 V I 1844, w in szując now em u pokoleniu obrojiy „w ielkich idei narodow ości i w olności”.
W to k u dy sk u sji n a d b u d żetem ośw iaty (9 V II 1844) dep u tow any L e s pinasse stw ierdził, że fund u sze uchw alone n a u tw orzen ie now ych k a te d r są uży tkow ane w niebezpieczny sposób; k a te d ra słow iańszczyzny z a jm u je się zupełnie czym innym : „naucza się ta m now ej religii k u w ielkiem u zgorszeniu ludności P ary ża; k ilk a k ro tn ie m iały ta m m iejsce w y d arzen ia wielce niestosow ne”. N astępnie d ep u to w an y m ów i jeszcze o dw óch in n ych profesorach, n ad al nie w y m ien iając nazw isk.
Ju ż od następnego dnia w szystkie w ielkie dzienniki z ajm u ją się tą „ d ia try b ą ” L espinasse’a. „U nivers” (10 V II 1844) k o rzy sta z okazji, żeby jeszcze raz rozwodzić się n a d „skandalem z 19 m a rc a ” :
zam iast wykładać literaturę słow iańską trzem lub czterem słuchaczom, p rofe sor uważał, że w ięcej sław y przyniesie mu ustanow ienie w swojej katedrze nowej religii, która jest [...] zaprzeczeniem dogmatu.
„N ational” (10 V II 1844) nie chce bronić spraw y , k tó re j nie zna; jest to w ybieg pozw alający nie w ypow iadać się na te m a t k u rsu niezbyt u ż y tecznego z p u n k tu w idzenia refo rm y politycznej postulow anej przez ten dziennik (pism o to m iało duży udział w u tw o rzen iu Rządu Tym czaso wego w lu ty m 1848).
„Siècle” (10 V II 1844) nie w ym ienia M ickiewicza; u k a z u je n am tylko Izbę D eputo w an ych bardzo poruszoną napaściam i n a w ykłady n iek tó ry ch profesorów w Collège de France. D ziennik nie chciałby być oskarżony 0 sp rzy jan ie tem u ek scen try ko w i i herety k o w i. P o d a je jed n a k (21 IV 1844) do w iadom ości w znow ienie k u rsu M ickiewicza w d ru g im sem e strze r. 1844; m oże po to, by zaprzeczyć krążącym pogłoskom?
O dw ażniejszy jest „C o n stitutio n nel” (10 V II 1844):
[Izba] okazała n iew ielkie zainteresow anie, podjętym i w im ię dogmatu reli gijnego atakam i na cudzoziem skiego pisarza, którego w swoim czasie pan de Montalem bert z pietyzm em tłum aczył.
Podczas g d y w szystkie m in isterialn e i lib eraln e g azety o kazu ją dużo dyskrecji, d em o k raty czn a „R éform e” (10 V II 1844) bierze rzeczyw iście M ickiewicza w obronę: Lespinasse „zaatakow ał bez u m ia ru i godności [...] sław nego poetę, którego otrzy m aliśm y od P o lsk i” . O dpow iedź V ille- m aina to ty lk o stek g łu p stw — „M ickiew icz nie je s t niebezpiecznym człow iekiem , skoro napisał Księgi p ielg rzym stw a polskiego, k tó re dostą piły zaszczytu przetłu m aczen ia przez p an a de M o n talem b erta” .
25 VI 1845 L espinasse, k tó ry „widocznie o brał za sw oją specjalność form ułow anie o skarżeń przeciw profesorom Collège de F ra n c e ” („Siècle” , 10 V II 1844), w y raża saty sfak cję z re z u lta tu swego zeszłorocznego n a pastliw ego w y stąp ien ia: rząd położył k res skandalow i w ykładów M ickie wicza. J e d n a ty lko „D ém ocratie P acifiq u e” (26 VI 1845) zam ieszcza w zm iankę o M ickiew iczu: Lespinasse m ów ił o „zbyt egzaltow anym m i stycyzm ie p a n a pro feso ra M ickiewicza, stro n n ik a Tow iańskiego. W ykłady
są obecnie zaw ieszone” .
In n e dzienniki n ie in te re su ją się wówczas ty m zaw ieszeniem lub r a czej urlopem , p o danym do w iadom ości przez „ Jo u rn a l O fficiel de l'In stru c tio n P u b liq u e ” pod koniec m arca 1845. „N atio n al” (31 III 1845) 1 „U nivers” (1 IV 1845) zw róciły uw agę (cytując „G lobe”) n a to urzędo w e zaw iadom ienie; „U niv ers” w y rażał życzenie, aby M ichelet i Q uinet rów nież o trz y m ali u rlopy, „N atio n al” w ręcz zapow iadał ten przym usow y urlop: „praw dopodobnie p rzyjdzie kolej na panów M icheleta i Q u in e ta ” . S y tu a cja osobista M ickiewicza nie in te re su je p rasy . W ie ona, oczy wiście, że M ickiewicz „otrzy m ał u rlo p ”, lecz nie p ro te stu je tak , jak to będzie czynić w w y p ad ku Q uineta od g ru d n ia 1845.
„Siècle” (18 V III 1845) o zaw ieszeniu w ykładów w spom ina p rzy okazji spraw ozd an ia z uroczystości w ręczenia M ickiew iczow i m edalu przez delegację studentów .
Sław ny wygnaniec odpowiedział [na przem ówienie jednego ze studentów] w sposób zdolny obudzić nasz żal, że nie słucham y już jego słów, zawsze tak m alowniczych i tak głęboko przejmujących.
„Siècle” cy tu je n astęp n ie podziękow ania M ickiewicza, pom ijając jed n ak w ezw anie poety do m łodzieży, aby się staw iła, „gdy nadejdzie dzień ru szenia raz e m ” (D X III 185).
„U niv ers” (19 V III 1845) p rze d ru k o w u je a rty k u ł z „Siècle” o p a tru jąc go bardzo słabym kom entarzem . „Les Écoles” (IX 1845) p u b lik u ją te k st bardziej kom p letn y niż „Siècle”, a „N atio n al” nie w spom ina słow em o M ickiewiczu.
S ław na tró jc a z Collège de F ran ce nie b y ła n ią w odczuciu p u b li cystów francuskich. M ickiewicz był cudzoziem cem , sław nym oczywiście; oczekiwano, że objaw i on sk arb y lite r a tu r y słow iańskiej, ta k jak to zro b iła pani de S ta ël w odniesieniu do k ra jó w germ ań skich. N adzieja ta, k tó rą pierw szy w y k ład i cały k u rs I zdaw ały się spełniać, szybko się roz w iała. M ickiewicz nauczał postaw y p o lity czno -relig ijn ej, niezrozum iałej dla opinii publicznej z w y ją tk ie m tych, k tó rz y by li rów nie przejęci ideą odnow ienia religijnego w yzw alającego lu d y i jednostki; tak im i ludźm i by li red a k to rz y „R evue In d ép e n d a n te ” czy „ P h a la n g e ” .
Ogłoszenie dru k iem w ykładów M ickiewicza, p t. U È glise officielle et le M essianism e, w yw ołało długi a rty k u ł pióra Louisa M énarda w „ P h a la n g e ”, czasopiśm ie socjalistów zrzeszeniow ych. M én ard przeprow adził bardzo ścisłą i głęboko p rzem y ślan ą analizę całości książki, ta k w od niesieniu do Słowian, jak i do m esjanizm u. „To ow a m istyczna, n atch n io na w ia ra obdarzyła M ickiewicza zadziw iającą odw agą głoszenia now ej relig ii w P a ry żu n a publicznych w y k ład ach ” . Je śli M ickiewicz zm uszony b ył zachow ać w tajem n icy nazw isko przyw ódcy i zasady nowej religii, to dlatego, że:
ci, którzy nam tę nową religię przynoszą, jakakolw iek by ona była, nie są obywatelam i w olnego kraju [...], a ci, którzy ich goszczą, n ie powinni o tę tajem nicę pytać [...]. Gdyby chodziło tylko o religię, w ielu ludzi mogłoby uznać, że św iat jest za stary, żeby podlegać dogmatom i słuchać legend; ale nie ma ani jednego wśród nas, nawet wśród ateistów, który nie byłby gotów w spom a gać w szelkim i, tak, w szelkim i środkami św ięte dzieło odrodzenia ludów i w y zw olenia świata.
Ten k ró tk i p rzegląd arty k u łó w prasow ych pośw ięconych M ickiew i czowi może rozczarow ać; niem niej jest to rozpoznanie znaczące dla określenia sposobu odczuw ania przez ów czesną opinię publiczną dw óch w ażnych kw estii.
P ierw sze zagadnienie to stosu n k i m iędzy F ra n c ją a in n y m i narodam i Europy; m ożna zm ierzyć ciekawość, jak ą budzi obca k u ltu ra , lecz także poznać granice te j ciekaw ości — m n iej lu b b ard ziej grzecznie w y rażon e odczucie, że w końcu to, co jak iś P o lak opow iada o Polsce, jak iś
S łow ianin o Słow iańszczyźnie, pozostaje sp ra w ą do załatw ien ia m iędzy w spółziom kam i, a lib e raln a i gościnna F ra n c ja może, oczyw iście z ko rzyścią dla siebie, zaofiarow ać k a te d rę sław n em u w ygnańcow i, ale po w in n a zachow ać d ystans.
D rugie zagadnienie to zw iązki m iędzy ru ch e m re lig ijn y m a p olitycz nym . Wokół nazw iska M ickiewicza w y tw o rz y ła się w zględna jedno m yślność opinii katolików i postępow ych liberałów ; w m iarę jak po eta precyzow ał pojęcie swego m esjanizm u, idee jego sta w ały się nie do p rz y jęcia ta k dla katolików , jak i dla lib erałó w racjon alistów . P ra w d a jest zapew ne w ty m , że w śród kato lik ó w fra n c u sk ic h nie było w te d y takiego fe rm e n tu religijnego, żeby zain tereso w ali się now ym i p e rsp e k ty w a m i m esjanicznym i, a liberałow ie i postępow cy fran cu scy nie posiadali ta k rozw iniętego zm ysłu solidarności ludów , ab y p rzejąć się now ym i p e rs p ek ty w a m i ew olucji lub rew o lu cji eu ro p ejskiej.
T ak więc M ickiewicza, pow itanego początkow o z pow szechnym i p e ł n y m szacunku entuzjazm em , po p a ru la ta c h otoczyła n ie ja k a obojętność, a przypom inano sobie o nim tylko po to, b y nad ać rozgłos jego eks- centryczności. S am to być może odczuw ał, k iedy 4 X 1844 pisał do V illem aina, m in istra O św iaty Publiczn ej, z p ro śbą o urlop:
We Francji w yjątk ow e położenie m ych w spółziom ków tudzież to, że jestem Polakiem , w pływ a na urobienie opinii o m ych wykładach. Dzienniki francuskie ' zdaw ały z nich często sprawę w duchu i w słowach, które zdradzały w pływ y
nieprzychylne Polsce albo osobiście w rogie profesorowi.
Poznałem tedy, że dla tej części publiczności, która nie uczęszczała stale na mój kurs, nie nadszedł jeszcze czas na zrozumienie tego, co siłą rzeczy m usi być tajem nicze w historycznym pochodzie rodu słow iańskiego, n ajliczniej szego [...] z rodów zam ieszkujących Europę... [D X V 654]