• Nie Znaleziono Wyników

Rok 1938 : cz. 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rok 1938 : cz. 2"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok 1938 : cz. 2

Palestra 40/7-8(463-464), 143-160

(2)

’’Palestra” przed laty

Rok 1938

- cz.

ii

Jan R uff

D yscyp lin a A dw okatury

Art. 67 Prawa o ustroju adwokatury powiada: „Adwokat jest pow ołany do obrony prawa i słuszności; pow inien obow iązki sw ego zaw odu spełniać sum iennie i gorliwie, mając na w zg lęd zie dobro Państwa; dla sądów, urzędów i organów adwokatury m ieć poszanow anie, strzec pow agi i godno­ ści stanu, kierując się zasadami honoru i koleżeństwa."

Syntetyczna treść przepisu ustaw y m ieści w sobie najbardziej elementarne zasady etyki zawodow ej palestry; o gół zaś norm i zwyczajów , stanowiących żyw ą w ykładnię tego przepisu tw orzy dyscyplinę adwokatury.

Przestrzeganie jej należy do rzędu podstaw ow ych obow iązków adwokata; czuwanie nad jej zachowaniem , doskonaleniem i rozwojem, nad krzewie­ niem i realizowaniem , a wreszcie nad w iązaniem jej ze zm iennym i i płyn­ nym i warunkami i okolicznościam i życiow ym i - w chodzi w zakres działal­ ności samorządu adwokackiego.

Czy w ykonyw anie zaw odu adw okackiego w ym aga specjalnej dyscypliny korporacyjnej i czy w yrazem tej dyscypliny m usi być troska o poziom etyczny członków korporacji, w y ż sz y i surow szy od etyki pozostałych obywateli?

Minęły zdaje się bezpowrotnie czasy, w których uw ażano instytucję adwokatury za niedającą się pogodzić z m oralnym poczuciem społeczeństw , wśród których ona istnieje. - Platon w idealnym Państwie nie udzielił miejsca adwokatom , Morus, roztaczając obraz szczęśliw ego życia m ieszkańców Uto­ pii, usunął z niej adwokatów. - W czasach znacznie nam bliższych znaleźli się autorzy, którzy uw ażali, że gd y sędzia i prokurator dążą do tryumfu prawa, adwokat - tylko do pieniędzy. - Inni w idzieli w adwokacie uosobie­ nie cynizm u i sprzedajnej przewrotności. - N ie tak daw no naw et jakiś anonim owy autor, p ozw olił sobie na złośliw ą napaść i aluzję do szarfy i emblematu, jaki stanowił dopełnienie stroju urzędow ego naszej adwokatu-

ry.

Powiadam, że czasy te minęły: życie w ykazało niesłuszność zarzutów, a podnoszące się niekiedy z ukrycia głosy napaści wyw ołują tylko niesmak

(3)

lu b p o g ard ę. M ożna b y zresztą tym głosom przeciw staw ić opinie lu d z i tak w ielkich i zażyw ających nieśm iertelnej sław y w P an teo n ie ludzkości, że sam o im ię ich stan o w i tarczę osłaniającą sk utecznie stan adw okacki. - W ystarczy pow ołać choćby B ruyera, d 'A g u esseau , W oltera, M oliera, Bellarta, T hibeau- deau...

Trafnie p rze to p o w ia d a b. d ziek an C hełm oński: „ z aw ó d adw o k ata jest d lateg o tak tru d n y , że granice p o m ięd zy w y k o n y w a n ie m ad w o k a tu ry - jako p o słan nictw a o b rony p ra w a z jednej strony, a jako n ajm u u słu g w k ie ru n k u li tylko o bro n y interesó w p o szczególnych osób - z drugiej - kreśli w yłącznie s u m i e n i e a d w o k a t a " .

Sum ienie ad w o k a ta jest tą n ajp ierw szą księgą z a sa d etycznych, do której zw racać się m usi p rze d e w szy stk im ad w o k at. Z an im głos zabierze przez sw e w łaściw e o rg an a korporacja lub zan im zw yczaj i poczucie m o ralne n a p ię t­ nują jakiś czyn - d o w łasneg o su m ien ia odw o łać się m u si a d w o k a t i zw aży ć w nim , czy k o nk retn e p o stę p o w an ie jego d a się po godzić z p o ziom em etycznym zaw o d u , z jego hon orem , go dnością i posłannictw em .

Cel i z a d an ia a d w o k a tu ry ujęte są w la p id a rn ą treść art. 67 P raw a o u stro ju i w uroczystą, p raw ie sak raln ą rotę p rzy sięg i adw okackiej (art. 65 pkt. 1). O ba te p rzep isy dają n a m ró w n ież o d p o w ied ź, że zesp ołow i u p ra w n ie ń i o b o w ią­ zków z a w o d o w y ch o d p o w ia d a ć m u si s p e q a ln y k lim at m o raln y adw o k atu ry : - w y ższy o d p rzeciętnego i b ardziej o d niego w ra ż liw y i delikatny. - W d o s ­ kon aleniu i p o g łęb ian iu ry g o ró w etyki zaw odow ej, tego prak tyczn ego id eali­ z m u korporacji, a d w o k a tu ra znacznie w ybiegła p o z a linie zakreślone ogólną dyspozycją ustaw y. M ożna pow iedzieć, że sam a, z w łasnej w oli i nie­ p rzy m u szo n a, zacieśniła w ięzy etyczne i w b ezu stan nej trosce o um ocnienie ich, uczyniła z z a w o d u adw o kack ieg o p o słan n ictw o społeczne, stając często­ kroć wyżej p o n a d swój obow iązek.

Jak n u rt b y stry rzeki, z poko len ia w pokolenie p rze p ły w a niezm iennie id eał etyczny ad w o k a tu ry , z p okolenia w p okolenie jak artyk u ły w iary p rzek azy w an y i dosk o n alo ny , u trw a la n y w tradycji i z tra d y q i tej czerpiący jak z niew ysychającego ź ró d ła p o d n ietę w b e z u sta n n y m d ą ż en iu do d o sk o ­ nałości.

„U czucie i p o p ę d y jed n ostk i - p o w ia d a filozof - zależą od n atu ry , w a ru n k ó w etycznych i sp u ścizn y całego g a tu n k u . Prócz tego... zostaje ona w p ro w a d z o n a za pom ocą rozw o ju i w y ch o w an ia w p e w n ą d u ch o w ą atm o ­ sferę... W sąd ach etycznych, w silnych w y b u ch ach uczuć, w yrażających ocenę lu d zk ich czynów , w y p o w ia d a się nie tylko p o g ląd dan eg o osobnika, lecz w y n i k d o ś w i a d c z e ń c a ł e g o g a t u n k u . Etyka istniejąca w g a­ tu n k u , jest w a ru n k ie m z d ro w ia i siły życia lud zkieg o ". (...)

(4)

Î

Stan isław G om b iń sk i

Victor H ugo a kara śm ierci

Jed ną z k ar ró w n ie d aw n y ch , jak sam o p ra w o karne, jest k ara śmierci; n a p o ty k a się ją u w szy stk ich n aro d ó w , w e w szy stk ich epokach. Jeżeli n aw et p e w n e zasad n icze zag ad n ie n ia p ra w a k arn eg o d a w n o już poczęły po ru szać u m y sły filozofów , „ p ro b le m a t" k ary śm ierci jest sto su n k o w o świeżej daty. S tarożytność nie zn a ża d n y ch n a tem at tej kary w ątpliw ości, nie zna ich średniow iecze: d o p iero w XVI w iek u zjaw iają się p ierw sze oznaki reakcji, zm ierzające n arazie d o o graniczenia zb y t częstego sto sow an ia tej kary. Głosy te potężnieją, stają się coraz liczniejsze: jed n ak sam a z a sa d a k ary śm ierci nie jest p rze z n ik o g o atak o w an a, w szyscy uzn ają jej niezbędność.

Z g o d n i są w tym w zg lędzie i M ontesk iu sz i E ncyklopedyści i n a w e t R ousseau. „K ara śm ierci jest jak g d y b y lekarstw em dla chorego społeczeńst­ w a" - p isze M ontesq u ieu . „P rzestęp ca jest zdrajcą ojczyzny; łam iąc jej praw a, przestaje być człow iekiem , jest w stanie w ojny z ojczyzną. Jeżeli w ięc zostaje p rze z p rz e w ó d są d o w y i p rze z w y ro k n ap ię tn o w a n y , w in ien być z niej u su n ię ty p rze z w y g n an ie, lub p rze z k arę śm ierci, jako w ró g pu bliczny" - m ów i Jan Jakub.

Za pierwszego, który się o d w ażył naruszyć to tabu, uśw ięcone wielow iekow ą praktyką, p o dd ać w w ątpliw ość sam ą zasadę tej kary, oświadczyć, że kara śmierci jest bezp raw n ą - uchodzi m arkiz Cezar Beccaria, autor „Dei Delitti e delle Pene" (1764). Dw ie tezy stanow ią podstaw ę jego rozum ow ania: pierw sza - że praw o w ym ierzania kary śmierci nie istnieje, poniew aż nikt, zawierający um ow ę społeczną, nie ustąpił społeczeństw u praw a do dysponow ania jego życiem. Teza ta natychm iast znalazła nam iętnych przeciw ników , którzy, w y ­ stępując przeciw ko teorii „contrat social", zbijali rów nież tw ierdzenie Beccarii. W śród nich w pierw szym rzędzie należy w ym ienić Kanta.

D ruga teza Beccarii - to tw ierd zen ie, że sto so w anie k ary śm ierci w in n o być n o rm o w an e w zg lęd am i n a p oży teczność i skuteczność tej kary. Beccaria ośw iadczył, że k ara śm ierci w in n a być sto so w ana tylko w tedy , g d y nie m a innego śro d k a d la o d stra sze n ia i n n y c h o d p o p ełn ian ia przestęp stw , ale, dodaje natych m iast, „d o św iad czen ie w iek ó w w skazuje, że k ara śm ierci nigd y nie p o w strz y m a ła z b ro d n ia rz y od p rze stęp stw ". P on ad to m oże ta kara być konieczną, z d a n ie m Beccarii, tylko w okresie przejściow ym , p ełny m w strząsów , gd y n a ró d jakiś odzyskuje, lub traci sw ą wolność.

Przy p o ró w n a n iu tych d w ó ch tez Beccarii rzu ca się w oczy ich rażąca niew spółm iem ość. G d y p ierw sz a do ty czy zag ad n ie n ia podstaw ow eg o: czy

(5)

k ara śm ierci m a swoje u zasad n ien ie i jest w ten sposób zag ad n ie n ie m filozofii p raw a karnego, d ru g a o d no si się raczej d o polityki karnej; ro zdzielić je jed n ak nie sposób, g d y obie - k a ż d a w in n y sposób - tw o rzą d w ie stro n y jedn ego zag adn ienia, d w ie stro n y n iero zerw aln ie ze sobą złączone.

W zw iązku z przem ianam i społecznym i i politycznym i to jedna, to d ru g a z tez Beccarii (oczyw ista o d p ow ied nio zm odyfikow ane i uw spółcześnione) nadaw ały i nadają b arw zagadnieniu. O d rew oluq'i lipcowej 1830 roku do trzeciego dziesiątka lat bieżącego stulecia, czyli p rze z cały wiek, p ierw sza teza Beccarii zyskuje coraz w iększe uznanie; myśliciele, publicyści, pisarze, d ążą do zniesienia kary śmierci, w szeregu krajów europejskich osiągając swój cel.

Te w szystkie „ z a " i „ p rz e c iw " k arze śm ierci b yły p o d n o sz o n e w Komisji Kodyfikacyjnej. W czasie dyskusji n a d zasad n iczy m zagadnieniem : czy n ależy w p ro w a d z ić karę śm ierci d o p rzy szłeg o Polskiego K odeksu K arnego (Styczeń 1920) d ały się słyszeć głosy,

„że pojęcie k ary śm ierci nie g o dzi się zasad n iczo z pojęciem k a ry w ogóle, albow iem k ara śm ierci jest niep o d zieln a, b e z w z g lę d n a i n ieo d w o łaln a i że jest to tylko su ro g a t kary, k tó ry m a do tk liw e braki; z drugiej stro n y k ara śm ierci jest ak tem koniecznej o b ro ny sp ołeczeństw a przeciw ko z b ro d n ia rz o ­ wi, najskuteczniejszym śro d k iem prew encji szczególnej, a zarazem i ogólnej, bo szerzy grozę i dzięki tem u o dstrasza, jest w ięc najlepszym środkiem o d straszen ia, najskuteczniejszą o b ro n ą o d najcięższych z b ro d n i" (prof. Krzy- m uski);

„że k ara śm ierci przeczy zasad n iczy m w y m o g o m k a ry " (prof. R apaport); „że k ara śm ierci zm u sz a d o sto so w ania ab so lu tneg o w y m iaru kary, nie pozostaw iając m iejsca dla indyw idualizacji, z drugiej zaś stro n y łączy ona w sobie d w a czynniki: karę i zabezpieczenie o d spraw cy . U trzy m y w an ie tej kary, zw łaszcza w sto su n k u d o z a w o d o w y ch przestępców , jest p o stulatem społecznego in sty n k tu sam o zacho w aw czeg o " (prof. M akarew icz).

N ajm ocniejsze słow a p rzeciw k o k arze śm ierci w czasie tej dyskusji p a d ły z ust. b. p rezesa S.N., ad w . M ogilnickiego. „N ie godzi się z m ocy w y ro k u zabijać; n a śm ierć m oże skazać tylko sędzia, któ ry b y się zd e cy d o w a ł sam , w łasnoręcznie ten swój w y ro k w yk o nać".

N iniejszy a rty k u ł nie m a n a celu o b ron y jednej, czy drugiej tezy, nie z m ierza n a w e t d o zo b razo w an ia w alki zw o len nikó w kary śm ierci z jej przeciw nikam i. C h o d zi tu o p rze d staw ie n ie p ew n e g o in cy d en tu z tej w alki, który - ze w z g lę d u n a osobę szerm ierza - u w ażaliśm y za ciekaw y.

Jeszcze słów kilka p ro d o m o n ostra. Jeżeliśm y w yżej pisali, że Beccaria jest u w a ż a n y za p ierw szego abolicjonistę (donośne: niesłusznie) to dlatego, że blisko 250 lat w cześniej m iał o n w Polsce sw ego p rek u rso ra . O koło 1520 roku B ernard z Lublina, jed en z p ierw szy ch p isarzy p olitycznych polskich, tak pisał o karze śmierci:

„Sędzię nie m oże nikogo n a śm ierć skazyw ać, bo n ik t m u tej w ła d z y nie dał. Bóg k azał żyć człow iekow i i nie d a ł n ik o m u niszczyć swoje dzieło;

(6)

człow iek m oże człow iekow i przeszkodzić, źle czynić, ale nie o debrać m u życia, k tóre jest p o d opieką, ale nie jest w łasnością rz ą d u " .

C zy słow a te nie brzm ią, jak g d yb y były p isane w 1938 roku?

V ictor H u g o b y ł zd e cy d o w a n y m p rzeciw n ik iem k a ry śm ierci; tem u p rz e ­ k o n a n iu dał, w p rzeciąg u sw ego d łu g iego życia, niejed nok rotn ie w yraz.

W 1848 r. W iktor H u g o w ygłosił, w sp raw ie zniesienia kary śm ierci, p rze d Z g ro m a d z e n ie m U staw o d aw czy m następujące p rzem ów ienie:

„Ż ałuję, że ten problem , p ierw szy być m oże, zjaw ia się n a p o rzą d k u d z ie n n y m W aszych obrad, pan o w ie, tak nagle, i, być m oże, zaskoczy niek tó ry ch m ó w có w n iep rzy g o to w an y ch . Ja chciałem tu w y rzec tylko kilka słów , słów głębokiego i trw ałego p rzek o n ania.

P rz ed chw ilą uśw ięciliście p a n o w ie n ien aru szaln o ść d o m ow eg o ogniska F rancuzów ; p rzy ch o d zim y z żąd aniem , byście uśw ięcili nietykalność w a ż ­ niejszą i św iętszą. N ietykalność życia ludzkiego.

Panow ie! K onstytucja, a zw łaszcza k o nstytucja u ch w alo n a p rzez Francję i d la Francji, m u si być krokiem n a p rz ó d w ro zw oju cyw ilizaqi. Jeżeli nim nie jest, jest niczym .

A teraz, pom yślcie panow ie: czym jest k ara śmierci? Ta kara jest charakterys­ tyczną i niezaw o d n ą oznaką b arbarzyństw a. W szędzie, gdzie kara śm ierci jest często stosow ana, barb arzyń stw o trium fuje; w szędzie, gdzie tę karę spotyka się rzadko, cywilizacja rządzi. (Poruszenia na ław ach poselskich).

Panow ie, to są fakty n iew ątpliw e. Z łago d zen ie system u k ar stanow i p o w a ż n ą i zn aczn ą oznakę p o stęp u . O siem n asty w iek - jest to jed n y m ze ź ró d e ł jego chw ały - zniósł to rtu ry ; d ziew iętn asty zniesie karę śm ierci.

M ożliw e, że jej nie zniesiecie dzisiaj; ale w ierzajcie mi, zniesiecie ją jutro, albo w asi n astęp cy ją zniosą.

Rozpoczęliście u sta w ę k o n stucyjną o d słów: „W obliczu Boga", i za ­ czynacie od o d e b ra n iu M u, o d o d eb ran ia Bogu tego p raw a, które należy tylko d o N iego; p ra w a życia i śmierci!

Panow ie, istnieją trzy pojęcia, któ re należą nie d o ludzi, a do Boga: n i e o d w o ł a l n e , n i e p o w e t o w a n e , n i e r o z e r w a l n e . Biada lu ­ dziom , g d y je w p ro w a d z a ją d o sw ych praw ! Prędzej, czy później zginają one społeczeństw o d o sw ych stóp, n aru szają n iezb ęd n ą ró w n o w ag ę p ra w i oby­ czajów, odejm ują sp raw ied liw o ści ludzkiej jej w łaściw e ro zm iary i w ted y dzieje się to, pom yślcie o ty m pan ow ie, że p raw o w sum ien iach lud zk ich przerażen ie b u d zi.

W stąpiłem n a tę try bu n ę, b y p o w ied zieć p a n o m p a rę tylko słów , słów decydujących, w e d łu g m nie. O to one: p o lutym * lu d b ył przejęty jedną w ielką m yślą: n a z aju trz po d n iu , w k tó ry m sp alił tron, chciał spalić szafot. Ci, którzy m ieli w p ły w n a m yśli lu d u , nie dorośli, żałuję tego niezm iernie, do w ielkości jego serca. N ie d a n o lu d o w i tę p ięk n ą m yśl wcielić w czyn.

(7)

W p ierw szy m arty k u le konstytucji, k tórą teraz uchw alacie, uśw ięciliście p ierw szą m yśl lu d u francuskiego: obaliliście tron. Teraz uśw ięćcie d ru g ą: obalcie szafot!

Głosuję za zniesieniem całkow itym i ostateczny m kary śm ierci. (O krzyki u z n a n ia i po tak iw an ia)".

Kara śm ierci została u trz y m a n a w m ocy 498 głosam i przeciw ko 216. W trzy lata później, w 1851 roku, W iktor H u g o z n o w u w y stą p ił p rzeciw k o k arze śm ierci. D ziało się to w n astępujących okolicznościach.

N iejaki C laud e M on tcharm o n t, kow al, m ieszkaniec małej w ioski w d e p a r­ tam encie Saony i Loary, za jakieś d ro b n e p rzew in ien ia został d w u k ro tn ie skazan y na krótkie k ary p o zb aw ienia w olności. Po op u szczen iu w ięzienia M ontcharm ont, u w ażając ż a n d a rm ó w w io sk o w ych za w inow ajców jego kary, bez żad n eg o in n eg o p o w o d u zastrzelił d w ó ch ż a n d a rm ó w i ciężko p o ran ił trzeciego. Staw iony p rz e d sąd p rzysięgłych został on sk azan y n a karę śm ierci. Stracenie m iało się odbyć 10 m aja 1851 r. L okalny dzien n ik „ C o u rrie r de Saone-et-Loire" tak do n o sił o egzekucji:

„ M ia sto n a sz e w p rz e c ią g u całego d n ia ż y ło p o d o k ro p n y m w ra ż e n ie m . W czoraj, 10 m aja, m ia ła się o d b y ć e g zek u cja C la u d e 'a M o n tc h a rm o n t. O 5 ra n o k a t ze sw y m p o m o c n ik ie m chcieli w ejść d o celi sk a za ń c a , ale ten się z a b a ry k a d o w a ł. W d a rto się d o celi; M o n tc h a rm o n t n ie ch ciał się u b rać , p łak a ł, k rzy c z a ł, a o k ro p n e jego w y c ia sły sz a n o nie ty lk o w cały m w ię z ie n iu , ale i w d o m a c h są sie d n ic h . W reszcie u b ra n o go i z w ią z a n e g o z a w ie z io n o n a plac, g d z ie o d b y ć się m ia ła egzek u cja. G d y w p ro w a d z a n o go n a sc h o d k i, w io d ą c e n a szafo t, u d a ło m u się w c z e p ić ręk a m i i n o g a m i w d re w n ia n e szczeb le i b ro n ić się z n ie lu d z k ą siłą. W te d y ro z p o c z ę ła się o k ro p n a w alk a. N a p ró ż n o k a t ze sw y m p o m o c n ik ie m chcieli go o d e rw a ć: M o n tc h a rm o n t, k tó re g o siły w z ro s ły s to k ro tn ie w tej ch w ili ro zp a c z y , o p a rł się ich w y siłk o m , g ło śn y m i k rz y k a m i w z y w ają c ojca i m a tk ę i kon- sw u lsy jn ie całując raz p o ra z k ru cy fik s, p o d a w a n y m u p rz e z c z c ig o d n e g o k a p ła n a .

W p rzeciąg u pięćdziesięciu pięciu m in u t niep rzeliczon y tłum w głu chy m m ilczeniu p rzy g lą d ał się tej walce, której opisać nie sposób. K at i jego pom ocnik zlani potem , dyszący, p o blad li ze w sty d u , o d p ro w a d z ili w reszcie M o n tch arm o n t'a, k tórego ram io n a zlan e k rw ią św iadczyły o w alce, jaką stoczył, z p o w ro tem do w ięzienia.

G ilotyna stała całą dobę: o w p ó ł do 5-ej p rzy b y ł kat z Dijon, w ezw an y p rzez p ro k u rato ra. M o n tch arm o n t został z n o w u zw iązany , tym razem tak, że nie m óg ł zrobić żad n eg o ru chu . Z aw leczono go n a plac, n a k tó ry m stały dw ie ko m p an ie wojska: w reszcie głow a M o n tc h a rm o n t'a sp a d ła p o d m ieczem praw a.

Taki b y ł koniec tego zb ro d n iarza, p rz e d k tó ry m w ciągu m iesiąca d rżał cały pow iat.

(8)

W 5 d n i p o egzekucji, 16 m aja, pary sk ie czasopism o „L /E yenem ent", które o d d a w n a p ro w a d z iło już zaciekłą w alkę p rzeciw k o karze śm ierci, zam ieściło n a stęp u jący artykuł, p o d p isa n y p rze z K arola H u g o, syn a w ielkiego pisarza.

S t r a c e n i e M o n t c h a r m o n t ' a

„ C z tery d n i tem u, n a p lacu p u b liczn y m p ew n eg o m iasta Francji, w obec słońca i w obec cywilizacji, p raw o czyli św ięta siła społeczeństw a, ujęło jakiegoś nieszczęśnika, k tó ry w yjąc w niebogłosy, w y ry w a ł się w szelkim i siłam i, chw yciło go za szyję, za ręce i nogi, ciągnęło za w łosy, p o ro zry w ało m u ciało, by zaw lec go n a szafot. C ztery d n i tem u, p rz e d głęboko przejętą ludn ością, w ciągu całej g o d zin y p raw o w alczyło ze zbrodnią.

C óż u czy n ił ten człow iek sp o łeczeństw u? Zabił. Co robiło z n im społeczeń­ stw o? T o rtu ro w ało go.

Z w olennicy k a ry śm ierci, jakiż b y ł w asz cel, gdyście p ro w ad zili n a gilotynę tego n ieszczęsnego zabójcę? P ra w d o p o d o b n ie chcieliście pokazać w szystk im sp raw ied liw o ść lu d zk ą w całej jej sile i m ocy; pozw alając lu d zio m p rzy g ląd ać się k aźni zb ro d n iarza, chcieliście p o d n ieść w u m y słach tłu m u poczucie p raw a , dok o n ać a k tu im ponującego, u roczystego, groźnego.

Cóżeście uczynili? D opuściliście się czy n u g w ałtow nego, czy nu o k ro p n e­ go, czyn u po żało w an ia godnego. Z am iast przeciąg n ąć tłu m n a sw oją stronę, popchnęliście w szystkich n a stro n ę skazańca. Ten człow iek, któ ry p rz e d tym b u d z ił u w szy stk ich lęk i w stręt, stał się - d zięki w am - p rzed m io tem pow szechnej litości. Z p o c z ątk u w e d w u ch , później w e czterech, później nie w iem y ju ż w ilu, staraliście się zabić tego człow ieka, któ ry nie chciał się dać zabić. P ierw szy k at nie p o tra fił spełnić zad an ia; sprow adziliście drugiego. W reszcie, po d n iu p ełn y m tru d ó w i w ysiłków , u d a ło się w a m go stracić; otarliście k rew z w aszeg o m iecza i p o t z w aszy ch czół.

N ie, nie byliście im ponujący; nie, nie byliście uroczyści; nie, nie byliście groźni. D obrze czy źle w y k o n a n a egzekucja n ig d y nie p rze d staw ia społe­ czeństw a w pięk ny ch b arw ach ; jaka b y ręka tego nie dokonała, zabicie człow ieka n ig d y nie b ęd zie n a u k ą m oralną; jakby w asze sąd y i w asi sędziow ie nie byli su m ien n i i p raw i, n igdy, zabijając, nie potraficie u d o w o d ­ nić, że nie w o ln o zabijać. P raw o talio n u d a w n o zostało p o tęp io n e p rzez cywilizację w spółczesną; stosow ać to p ra w o - to w strzy m y w ać postęp, to odbierać sp ołeczeństw u, sp raw ied liw o ści i m ag istra tu rz e szacunek i część, jakie p o w in n y w zb u d zać. Z a k a ż d y m razem , k iedy zarząd zacie egzekucję publiczną, p ra w o zostaje zep ch n ięte w szacu n k u całego n a ro d u z ty lu stopni, n a ile w stąp iło , idąc na szafot.

Jeżeli chcecie za w szelką cenę zachow ać w aszą b arb arzy ń sk ą k arę śmierci, postępujcie jak w A m eryce: nie pokazujcie się! chow ajcie się! N ie zapraszajcie całej Francji, całej prasy, w szystkich sp ojrzeń n a te spektakle, nie zapraszajcie w szystkich u m y słó w n a sąd n a d w am i, g d y te rzeczy robicie, kied y w asi kaci

(9)

nie um ieją n a w e t w y k o nać swej roboty, a w asze gilotyny są ró w n ie złe, jak w asze praw a!

M y zaś p o zo stan iem y głęboko zasm uceni, p rze ra że n i m yślą o szkodzie, jaką od no szą w szystkie tak w zniosłe i dro g ie idee, na których o p ie ra się spokój publiczny; m y p ro testu jem y i p ro testo w ać b ęd ziem y przeciw k o tym obrazom z m inionych stuleci, g d y sp ołeczeństw o, zapom inając o E w angelii, ciągnie jakiegoś nieszczęśnika n a k a ź ń o k ru tn ą i, p ro w a d z ąc go, p o k a z u je m u obraz C hrystusa, obraz, n a k tó ry sam o n a w e t nie spojrzy!

C harles H u g o " . Karol H u g o b ył p o d ó w czas m ło d y m człow iekiem ; u ro d z o n y w P a ry żu w 1826 roku, po rew olucji z 1848 r. p raco w ał w M in. S praw Z agranicznych, jako sekretarz L a m artin e 'a i p isy w a ł d o „1'E v en em en t". W ty m czasie procesy p raso w e były na p o rz ą d k u dzien n y m ; R epublika, k tóra m iała zg in ąć od zam achu sta n u z 2 g ru d n ia , d o ży w ała sw ych o statnich dni, istniała ty lk o n a p apierze.

G dyby p o d arty k u łem b y ł in ny po d p is, sp ra w a m oże p rzeszłab y n ie p o ­ strzeżenie: ale n azw isk o H u g o zw róciło uw agę. Karol H u g o zo stał o sk arżo n y o „ a ttaq u e contre le respect d u aux lois".

Karol H u g o w raz z red a k to re m o d p o w ie d z ia ln y m p ism a zostali p o sta w ie ­ ni w stan oskarżenia p rz e d sąd em przysięgłych; ro zp ra w a zo stała w y ­ znaczo na n a d zień 10 czerw ca tegoż 1851 r.

O pinia publiczna została tą sp ra w ą głęboko p o ru szo n a: i dlatego, że w alka z k arą śm ierci była p o d ó w czas z ag ad n ien iem dn ia, lecz p rz e d e w sz y stk im ze w z g lę d u na osobę oskarżonego, i n a osobę jego ojca, jednego z najw ybitniej­ szych przeciw n ik ó w kary śm ierci. Lecz zain tereso w an ie to w zrosło sto k ro t­ nie, skoro się d o w iedzian o , że p rz e d sąd em przy sięgły ch P aryża ojciec m a bronić syna*. N a 5 d n i p rz e d ro zp ra w ą W iktor H u g o zw rócił się do p rzew odnicząceg o try b u n a łu z p ro śb ą o d o p u szczen ie go d o sp ra w y w cha­ rak terze obrońcy osk arżon eg o C h arles'a H ugo. O trzy m ał n a tę p rośbę o d p o w ie d ź zezw alającą.

S p raw a była w y z n a c z o n a 10 czerw ca n a g o dz. 4 p o poł., ale o d w c z esn eg o ran k a to u t P aris toczył się d o sali sądow ej: k a ż d y chciał usły szeć w ielk iego p o etę w roli obrońcy. O g o d z. 4-ej p o p o łu d n iu p rze w o d n ic z ąc y , po w y w o ła n iu sp ra w y H u g o i E rd a n 'a , p o sta w ił z p o c z ą tk u o sk a rż o n y m zw y kłe p y tan ia , tyczące ich p erso n a lii, p o czym , zw racając się d o p o ety , rzekł:

* Francuska procedura kama zezwala w pewnych wypadkach na wnoszenie obrony karnej przed sądem przysięgłych również nie adwokatom. Art. 295 Kod. Proc. Kar. brzmi: „Le conseil de l ’accusé ne pourra être choisi par lui ou désigné par le juge que parmi les avocats ou accusés [?] de la cour ou de son ressort, à moins que l ’accusé n’obtienne du président de la cour d ’assises la permission de prendre pour conseil un de ses parents ou amis” . Drugi taki głośny wypadek wnoszenia obrony przed sądem przysięgłych przez nieadwokata miał miejsce w epoce sprawy Dreyfusa, kiedy to Emila Zolę, oskarżonego o obrazę rządu i armii w słynnym liście otwartym „J’accuse” , bronił lekarz, dr. med... Georges Clemenceau.

(10)

„W ik to rz e H ugo, p ro szę się podnieść. Prosił p a n o zezw olenie n a w n o sze­ nie o b ro n y syna: to zezw olenie zostało p a n u udzielo ne. Jest n aszy m obow iąz­ k iem p rzy p o m n ieć p a n u , że, stosow nie d o art. 311 kod. p ro ce d u ry karnej, nie w o ln o p a n u niczego pow iedzieć, co by nie było w zupełnej zgodzie z p ań sk ą św iad o m o ścią i p a ń sk im sum ieniem , nie w olno p a n u w niczym naru szy ć p o sz an o w a n ia , n ależn eg o p raw o m , i w in ien się p a n w y rażać skrom nie i po w ściąg liw ie".

P o k ró tk im p rze słu ch a n iu o sk arżo n y ch p rzew o d n iczący ud zielił głosu oskarży cielo w i p u b licznem u , p ro k u ra to ro w i Suin. P ro k u ra to r zajął się p rz e ­ de w sz y stk im u stalen iem istoty p rzestęp stw a, zarzu can eg o K arolow i H ugo. P o d k reślił on, że nie chodzi bynajm niej o zasadę, czy k ara śm ierci jest słuszna, czy nie - w sp o m n ia ł tu o w alce p rzeciw ko tej karze, jaka się w e Francji, i z p o w o d zen iem , o d stu lat ju ż toczyła; p o d sta w ę p rze stęp stw a i o sk arżen ia stan o w i a rty k u ł K arola H ugo, jego język g w ałto w n y i p rz e ­ kraczający d o zw o lo n e granice. Z w rócił o n u w a g ę sęd zió w n a zakończenie arty k u łu , n a p o ró w n a n ie gilotyn z p ra w a m i i d o d ał, że w jed n y m z później­ szych n u m e ró w „ l'E v en e m en t" u k a z ał się a rty k u ł o sp raw ie, zaw ierający następ u jącą w zm iankę:

„Jed n ak nie b yłoby w łaściw e, żeby m iejsce oskarżyciela publiczn eg o w tej sp ra w ie zajm o w ał zw y k ły p ro k u rato r; p ro sim y w ielce szano w n ego p. Suin o u stą p ie n ie n a ten raz m iejsca n a sze m u jed y n em u przeciw nikow i: p ra w ­ d z iw y m p rzed staw icielem rz ą d u w tej sp raw ie w in ien być kat!".

P ro k u ra to r Suin w sp o m n ia ł w reszcie, że w 1836 ro k u pod czas d eb aty n ad k arą śm ierci w Izbie w y stą p ił p rzeciw k o niej Lam artine; form a tego w y ­ stąp ien ia była jed n a k taka, że n a w e t przeciw n icy m usieli m u o d d a ć należne u zn an ie. P ro k u ra to r zakończył sw ą m ow ę słow am i, od których L am artine o w o przem ó w ien ie rozpoczął:

„ Z a n im u sta w o d aw c a m oże z pew nej idei, z p ew n eg o p rzek o n an ia zrobić ustaw ę, w oln o jest, a n a w e t należy, by filozofow ie te idee om aw iali. Bowiem , jeśli się u sta w o d aw c a pom yli, jego om yłka całym sw y m ciężarem p a d a na społeczeństw o, a m ożn a zabić społeczeń stw o z a sad am i i ideam i, tak, jak b łęd am i i zb ro dn iam i. N ależy w ziąć p o d u w a g ę epokę, obyczaje sp ołeczeńst­ w a, jego przyzw yczajenia; pom yśleć trzeba, że społeczeństw o, to tw ór, gdzie tradycja g ra zn aczn ą rolę, tw ór, d o któreg o p o d n ieść m o żn a rękę tylko z d rżen iem i w ielką ostrożnością; pom yśleć trzeba, że jed en kam ień, strącony p rze d czasem , m oże zm iażd ży ć w sw y m s p a d k u cywilizację. W aszym o bow iązkiem jest w skazać społeczeń stw u , k tó re p ra w a u w a ż a m y za złe, ale nie p rzeklin ać je. Rada, k tó rab y uczyła, że trzeb a się b u n to w a ć p rzeciw ko złym p raw o m , byłaby z a p ra w d ę m niej k o rzy stn ą dla św iata, niż ta, k tóra poleca p o słu sz e ń stw o i p o szan o w an ie p ra w ".

Poczem p rzew o dniczący u d zielił głosu W iktorow i H ugo.

„P anow ie sęd zio w ie przysięgli. Po p ierw szy ch słow ach p a n a p ro k u ra to ra p rzez chw ilę w ierzyłem , m yślałem , że zrzek a się o n oskarżenia. Ale to

(11)

złu d zen ie n ied łu g o trw ało. O skarżenie, po d arem n y ch w ysiłkach ścieśnienia teren u spornego, zostało p rzez sam charak ter tem a tu w ciągnięte n a szersze w ody, i - m oże n a w e t w b re w w oli oskarżyciela - zag adnienie u k a z ało się w całej swej okazałości. N ie m am z a m iaru usk arżać się na ten sta n rzeczy.

Za chw ilę p rzy stą p ię d o z a rz u tó w oskarżenia, ale p rze d tem m u sim y się po rozu m ieć co do znaczen ia p ew n eg o w y rażenia. D obre definicje tw o rzą do b re dyskusje. To w yrażenie: respect, d u aux lois (respekt, n ale ż n y p ra ­ w om ), stan o w i p o d sta w ę oskarżenia; co ono w łaściw ie oznacza? jakie jest jego p raw d z iw e znaczenie? jaki m a zam iar? N iew ątpliw ie, i n a w e t p a n oskarżyciel publiczny nie zam ierza, jak sądzę, m i w tym w zg lęd zie o p o n o ­ wać, n iew ątp liw ie to w y rażen ie nie m oże oznaczać zniesienia - p o d p o zo rem p o szan o w an ia - w szelkiej kry ty ki p raw . To w y rażen ie oznacza respek t, jaki należy m ieć w obec w y k o n y w a n ia ustaw . N ic innego. Z ezw ala ono na krytykę, zezw ala n a ganienie naw et; w id zim y p rzy k ła d y tego codziennie w Izbie, m iejscu, skąd w y szła k o n sty tu q a , k tó ra przecież jest p o n a d u sta w a ­ mi. To w y rażen ie zezw ala na d o m ag an ie się od w ład zy u staw od aw czej, by zniosła jakąś n iebezpieczną ustaw ę; to w y rażen ie zezw ala n a w e t n a w z n o sz e ­ nie m o ralny ch barier, m o raln ych p rze sz k ó d jakiejś ustaw ie; nie zezw ala na p rze sz k o d y m aterialne. N ie p rzeszkadzajcie w w y k o n y w a n iu p raw a , n a w e t złego, n a w e t n iesp raw ied liw eg o , n a w e t barbarzy ńskieg o; oskarżajcie je p rz e d o pinią publiczną, p rz e d u staw o d aw cą, ale nie przeszkadzajcie w w y k o n y w a ­ n iu go. M ówcie, że ono jest n iesp raw iedliw e, że jest b arbarzy ńskie, ale nie p rzeszkadzajcie w w y k o n y w a n iu go. K rytyka - tak; b u n t - nie. O to jest sens rzeczyw isty, sens jedy n y tego w y rażen ia ustaw y ; respekt, n ależn y praw om .

Bo należy, p anow ie, zw aży ć też jeszcze jedno: w tym tru d n y m zad an iu , jakim jest o p raco w y w an ie u staw , zad an iu , któ re obejm uje d w ie funkcje: funkcję prasy, która krytykuje, kom entuje, w yjaśnia, i funkcję ustaw o d aw cy , który decyduje - w tym tru d n y m z a d an iu p ierw sza funkcja, kry tyka, byłaby, p rzy in ny m ro zu m ien iu tego w yrażenia, sp araliżow an a, a w n astęp stw ie i d ru g ą spotkałby ten los. P raw a nie b yłyby krytyk o w ane, w obec tego nie byłoby żad n y ch p o d sta w do ich zm iany, do u lep szan ia ich. Z gro m ad zen ie U staw od aw cze byłoby zbyteczne, m o żn ab y je zam knąć. A p rzecież - jak sądzę - d o tego się nie dąży.

To w yjaśniw szy, u su n ą w sz y w szelką d w u zn aczn o ść w y rażen ia u sta w o ­ w ego, w k raczam w sed no spraw y.

Panow ie sędziow ie przysięgli. Istnieje w tym , co m ożnab y nazw ać stary m kodeksem europejskim , jed no p raw o , które o d blisko stu lat w szyscy filozofo­ w ie, w szyscy m yśliciele, w szyscy p ra w d z iw i m ężow ie sta n u chcieliby u s u ­ nąć z szacow nej księgi sp raw ied liw o ści pow szechnej; praw o , k tó re Beccaria n a z w a ł bezbożnym , a F ranklin o h y d n y m (a m im o to obeszło się bez proce­ sów przeciw nim ); praw o , które, przytłaczając szczególnie tę część ludu, k tóra ug in a się p o d ciężarem n ę d z y i n iew iedzy, jest n ien aw istn e dla dem okracji, ale nie jest ani o o d ro b in ę m niej gorąco zw alczane przez

(12)

ro z u m n y c h k o n serw aty stó w ; p raw o , o k tó ry m król Ludw ik-Filip - w y p o w ia ­ d a m to im ię z całym szacunkiem , n a leżn y m nieszczęściom ostatnich lat jego życia i grobo w i w y g n a ń c z e m u - o k tó ry m ten król m aw iał: „N ien aw id ziłem je p rz e z całe m oje życie!"; p raw o , p rzeciw k tó re m u p isał p. de Broglie, pisał p. G u izot, p raw o , k tórego zniesienia żą d ała jednogłośnie Izba D ep u to w an y ch w p a ź d z ie rn ik u 1830 roku, i k tóre w ty m że czasie zostało zniesione p rzez p ó łd zik i p a rla m e n t w O tahiti; p raw o , k tóre zostało uchy lon e p rzez Z g ro m a­ d z e n ie N a ro d o w e w e Frankfurcie p rz e d 3 laty, i które, n a w nio sek d e p u to w a ­ n eg o K arola B onaparte, K o n sty tu an ta rzy m sk a p rz e d d w o m a laty u z n a ła za zn iesio n e „ ra z n a zaw sze"; p raw o , któ re n asza K o n sty tuan ta z 1848 r. u trz y m a ła z b olesny m w a h a n iem i z jeszcze bardziej zasm ucającą niechęcią; p raw o , którego istnienie w chwili, k ied y m ó w ię te słow a, jest zag ro żon e p rz e z d w a w nioski, złożone w Izbie; p raw o , k tórego T oskania nie chce, któ reg o Rosja nie chce i którego, czas ju ż najw yższy, żeby i Francja nie chciała; tym p raw em , p rz e d k tó ry m su m ien ie lu d zk ie u c z u w a coraz w iększy lęk i coraz w ięk szy w stręt, jest k ara śm ierci.

I oto, pan o w ie, to p raw o jest p rze d m io te m dzisiejszego procesu; ono jest n a szy m przeciw nikiem . P rzykro m i to p o w ied zieć p a n u p ro k u ra to ro w i, ale ja je w id z ę za jego fotelem!

P rzy zn am , panow ie, że o d 20 lat w ierzyłem - i d ałem tem u w y raz na niejednej karcie m y ch p ism - w ierzyłem , mój Boże! że gilotyna, gd y ż trzeba już jej im ię w ym ienić, zaczęła sam a sobie z d aw ać spraw ę, że czas jej już m inął. O puściła plac G rève, zrezy g n o w ała ze słońca, z publiczności, nie d a w a ła się o krzykiw ać p o ulicach, ani zap o w iad ać, jak jaki spektakl! W yko­ n y w a ła sw ą robotę za ro g atk ą St. Jacques, o b rza sk u dnia, w m iejscu o p u stoszały m , b ez publiczności. Zaczęła się kryć: ra d byłem z jej w sty d u .

Ale nie, p an o w ie sędziow ie. M yliłem się. Porzuciła ona ten fałszyw y w sty d . G ilotyna czuje, że jest in sty tuq 'ą społeczną, jak to się dziś m aw ia. I kto wie, m oże o na tak że m arzy o Restauracji.

R ogatka St. Jacques - to u p a d e k . M oże u jrzy m y ją któregoś d n ia na placu G rève, w sam o p o łu d n ie, w obec licznego tłu m u , z licznym o rszakiem katów , ż a n d a rm ó w i h ero ld ó w , p o d sam y m i o k n am i ratu sza, p o d ty m i oknam i, z któ rych o d w a ż o n o się p ew n e g o d n ia - 24 luteg o - tę gilotynę p ublicznie potępić i ją okaleczyć.

Tym czasem ona się podnosi. Czuje ona, że w ytrącone z rów now agi społe­ czeństw o potrzebuje, celem okrzepnięcia, p o w ro tu do w szystkich daw n y ch tradycyj: ona rów nież stanow i tradycję. Protestuje ona przeciw ko dem agogicz­ nym deklam atorom , którzy się zw ą Beccaria, Vico, Filangieri, M ontesquieu, Turgot, Franklin, którzy się zw ą Ludw ik-Filip, którzy się zw ą G uizot i de Broglie i którzy ośmielają się w ierzyć i m ówić, że m aszyna do ścinania głów jest zbyteczna w społeczeństw ie, które Ew angelię m a za sw ą księgę!

O bu rza się o na przeciw k o ty m an archizującym u to p isto m . N azaju trz po jej najbardziej k rw a w y c h i p o n u ry c h w y czy n ach chce, żeby ją podziw iać! Chce,

(13)

żeby jej okazyw ać szacunek! A jeżeli nie - o św iadcza, że czuje się obrażo na, u sta n a w ia się, jako p o w ó d cyw ilny w sp ra w ie i d o m ag a się szkód i strat! (Śmiechy).

Przew odniczący: „W szelkie ozn ak i p o tak iw an ia, zad o w o len ia czy n ie z a d o ­ w olenia są zakazane. Te śm iechy są n iew łaściw e w takiej sp raw ie".

Krew, k tó rą jest oblana, jej nie w ystarcza; o n a jest niezado w olo na, ż ą d a jeszcze g rzy w ien i w ięzienia!

P anow ie sędziow ie przysięgli, k ied y p rzy n iesio n o d la m ego syna p a p ie rek u rzęd o w y , w ezw an ie n a ten, nie dający się określić proces - w id zim y rzeczy dość d ziw n e w dzisiejszych czasach i trzeb a się d o tego przyzw y czaić - p rzy z n a m się pan om , że o słu p iałem ze z d u m ie n ia i po w ied ziałem sobie: Jakto? Już do tego doszliśm y? Jakto? D epcząc z d ro w y sens, rozum , sw ob od ę m yśli i p ra w a n a tu ra ln e ju ż d o szliśm y do tego, że ż ą d a się o d n as nie tylko resp e k tu m aterialn eg o - ten jest n iew ątp liw y , ten p o w in n iśm y o kazyw ać i okazujem y - ale n a w e t re sp e k tu fo rm aln eg o d la tych kar, które otw ierają w sum ien iach lu d zk ich przepaście, k tó re o blado ść p rzy p ra w ia ją każdego, kto m yśli, któ ry m i się b rzy d z i religia, ta, co „ a b h o rre t a san g u in e"; dla tych kar, które m aczają palec w k rw i ludzkiej, b y n ap isać p rzy k a z a n ie boskie „N ie zabijaj!", dla tych k ar b ezbożnych, k tó re każą w ątp ić w ludzkość, k iedy dotykają w innego, i każą w ątp ić w Boga, g d y trafiają w niew innego! Nie! Nie! Nie! Jeszcześm y do tego nie doszli! Nie!

Poniew aż już tak dalek o zaszed łem , p a n o w ie sędziow ie, m u szę w a m jeszcze jedno w yznać, i w te d y zrozum iecie, jak głębokim jest moje w z ru sze ­ nie; w łaściw ym w inow ajcą w tej sp raw ie, jeżeli jakiś w inow ajca istnieje, nie jest mój syn. Ja nim jestem .

W łaściw y w inow ajca, pono w ie, to ja! Ja, k tó ry o d 25 lat zw alczam kary n ieodw o łalne p o d k a ż d ą ich postacią! Ja, k tó ry o d 25 lat broniłem w każdej sp raw ie i p rzy każdej sposobności z a sa d y n ien aru szaln o ści życia ludzkiego! To p rzestęp stw o, polegające n a ob ron ie n ien aru szaln o ści życia ludzkiego, ja je p o pełniałem jeszcze zn acznie w cześniej p rz e d m oim synem i częściej od niego. Ja sam się o skarżam , p an ie p ro k u rato rze! P o pełn iłem je ze w szystkim i okolicznościam i obciążającym i; z p rem edytacją, z zaciekłym upo rem , z n a ­ w ro tem d o p rzestęp stw a, jako recy d y w ista.

Tak jest. O św iadczam , że tę p o zo stało ść b a rb arzy ń sk ich kar, to stare i n iem ą d re p raw o talionu, to p ra w o w ołające „ k re w za k re w ", zw alczałem je p rzez całe życie - p rzez całe m oje życie, p a n o w ie przysięgli! - i do ostatniej mej chwili, jak d łu g o starczy m i tch u w piersiach, b ęd ę je zw alczał ze w szystkich m oich sił, i jako p isa rz i jako u staw o d aw ca; ośw iad czam p rze d N im , p rz e d Tą O fiarą k a ry śm ierci (W iktor H u g o w y ciąg a ram iona i w sk a z u ­ je n a krucyfiks, w iszący w głębi sali, n a d try b u n ałem ), k tó ry tu jest, któ ry n as w id zi i słyszy. Przysięgam p rz e d ty m K rzyżem , n a k tó ry m p rze d d w o m a tysiącam i lat, n a w ieczną n a u k ę p rzy sz ły ch pokoleń, p ra w o lu d zk ie u k rzy żo ­ w ało p raw o boskie!

(14)

To, co mój syn napisał, napisał, p o w ta rz a m , p o n iew aż ja go tego uczyłem o d dziecka, p o n iew aż, b ęd ąc m oim sy n em z k rw i i ciała, jest nim i z ducha, p o n iew a ż chce on k o n ty n u o w a ć tradycję ojca sw ego. K ontynuow ać tradycję ojca sw eg o - oto n o w e p rzestęp stw o ; dość d z iw n y m się w ydaje, że i za to jest się ściganym .

Panow ie! W yznaję, że ak t o sk arżen ia w sp raw ie niniejszej głęboko m nie m artw i. Jakto? Jakieś p raw o fataln e d o starcza tłu m o w i w id o w isk n iebez­ piecznych, niem oralnych, ok ru tn y ch , poniżających, zm ierza do w zm o żen ia o k ru cie ń stw a w śró d lu d u , daje o k ro p n e, p o n u re rezu ltaty , i tych o k ro pn ych rez u lta tó w n a w e t w sk azy w ać nie w olno! N ie w o ln o ostrzec! I to się nazyw a: nie m ieć d la tego p ra w a respektu! I za to m iałoby się być o d p o w ied zialn y m p rz e d o rg an am i spraw iedliw ości! I za to m iałoby się otrzy m ać tyle a tyle w ięzienia i tyle a tyle grzyw ny! A więc, dobrze. Z am knijm y Izbę, zam knijm y szkoły, nie jest m o żliw y m ż a d e n p o stęp , n azw ijm y się M ongolią, czy Tybe­ tem , nie jesteśm y ju ż n a ro d e m cyw ilizow anym ! Tak prędzej w szystko pójdzie! Pow iedzcie nam , że jesteśm y w Azji, że b y ł k ied y ś kraj, k tóry F ra n q ą zw ano, ale ten kraj ju ż nie istnieje i że zastąpiliście go p rzez coś, co - przy zn aję - nie jest m onarchią, ale co n a p e w n o nie jest rep ub liką!" (O krzyki w śró d publiczności).

P rzew odniczący: „ P rzy p o m in am m oje o strzeżenie i w z y w am publiczność do uspo ko jen ia się; inaczej b ęd ę m u sia ł opró żn ić salę."

„A le teraz p rzejd źm y do fak tów i zasto su jm y d o rzeczyw istości frazeologię a k tu oskarżenia.

P anow ie sędziow ie! W H iszp an ii In k w iz y q a była p raw em . I oto, trzeba to p rzyznać, ok azan o n iep o sz a n o w a n ie Inkw izycji. W e Francji to rtu ra była p raw em . T rzeba i to przyznać, o k azan o n iep o szan o w an ie dla to rtu r. O dcięta pięść b yła praw em ; ja sam o k azałem n iep o szan o w an ie dla topora! R ozpalone d o białości żelazo było p raw em ; o k azan o n iep o szan o w an ie dla tego żelaza. G ilotyna jest praw em : tak, przy znaję, ok azan o n iep o szan o w an ie dla gilotyny.

A czy w ie pan, p an ie p ro k u ra to rz e , dlaczego? P ow iem p an u . D latego, że chciano zep chn ąć gilotynę w tę sam ą przep aść, gdzie rzuco no już, p rzy akom pan iam en cie o k lask ó w ludzko ści całej, ro zp alo n e żelazo, odciętą pięść, to rtu ry i inkw izycję. D latego, że m arz y się o tym , aby z dostojnego i jasnego p rzy b y tk u spraw iedliw ości zn ik n ęła p o n u ra postać, k tó ra nap ełn ia to miejsce m rokiem i lękiem . Ta postać - to kat!

Ach! p o n iew aż m y tak chcem y, to m y zag ra ż am y p o d sta w o m ła d u społecznego! Tak, to praw d a! Jesteśm y b a rd z o niebezpiecznym i jednostkam i, m y chcem y znieść gilotynę! To straszne!

Wy, p a n o w ie sędziow ie przysięgli, jesteście niezależny m i obyw atelam i w olnego n a ro d u ; nie zniekształcając sp ra w y niniejszej, m o żn a i trzeb a d o w as m ów ić ró w n ież i p o d p o lity czn y m kątem w id zenia. A w ięc przem yślcie, panow ie sędziow ie, m e słow a, i - p o n iew aż żyjem y w epoce rew olucyjnej - w yciągnijcie z nich konsekw encje. G d y by L u d w ik XVI-ty zniósł karę

(15)

śm ierci, tak jak zniósł to rtu ry , jego gło w a by nie spadła. Rok 93-ci b y łb y pozb aw io n y błyszczącego o strz a gilotyny, b yłoby o jed ną k rw a w ą karę w naszej h istorii mniej; o k ro p n a d a ta 21 stycznia* nie istniałaby. Kto w te d y , w obec opinii publicznej, w obec Franq'i, w obec cyw ilizow anego św iata o śm ie­ liłby się w znieść szubienicę dla króla, dla tego, o k tó ry m by m ów iono: „T o on obalił szafot!"

O skarża się red ak to ra ,,1'E venem ent" o b ra k sz acu n k u dla kary śmierci! Panow ie, w znieśm y się nieco p o n a d sam tek st u staw y , b u d zący z resztą w ątpliw ości, i postarajm y się d o trz e ć aż d o tego, co jest sam ym dnem , o p o rą w szelkiego u staw o d aw stw a: d o su m ie n ia ludzk ieg o. K iedy S ervan - k tó ry b y ł przecież naczelnym p ro k u ra to re m S ą d u A pelacyjnego w P ary żu - k ied y Servan tak ą w y m ierzał ó w czesn y m u sta w o m k a rn y m słuszną i sp raw ied liw ą ocenę: „N asze u sta w y k arn e otw ierają w szy stk ie fu rtk i oskarżenia, a z a m y k a ­ ją p raw ie w szystkie obro n ie"; k ied y W olter tak o kreślił sęd zió w Calas'a: „Ah! nie m ów cie m i o tych sędziach: p o ło w a - to m ałpy, a d ru g a - tygrysy!"; k ied y C h a te au b ria n d w „ C o n se rv a te u r" n a z w a ł ordynację w yborczą, dającą nie­ k tó ry m ob y w atelom więcej n iż jed en głos, czyli ordynację o p lu ra ln y m system ie głosow ania, p ra w e m g łu p im i n iesp raw ied liw y m ; k iedy Royer- -C ollard, w Izbie D ep u to w an y ch , à p ro p o s jakiegoś p ra w a cenzury rzu cił ten sław n y swój okrzyk: „Jeżeli uch w alicie to p raw o , przysięgam , że b ęd ę m u n iep o słu szn y " - k ied y ci u sta w o d aw c y , u rzęd n icy, filozofow ie, k ied y te w ielkie um ysły, kied y ci lu dzie, jed n i w ybitni, d ru d z y czcigodni, m ów ili tak - czego się dopuszczali? O kazali n iep o sz a n o w a n ie dla p raw a, p raw a m iejs­ cow ego i chw ilow ego? M ożliw e. P an p ro k u ra to r tak tw ierdzi. Ja tego nie w iem , ale w iem , że byli oni w ie rn y m echem p ra w a p raw , sum ienia p o ­ w szechnego! O brażali oni sp raw ied liw o ść, sp raw iedliw ość ich epoki, sp ra ­ w iedliw ość zm ien ną i z aw o d n ą? N ie w iem ; ale w iem , że w ołali oni o sp ra ­ w iedliw ość pow szechną.

W p raw d zie dziś, up rzejm ie n a m o ty m m ó w io n o n a w e t w Z g ro m ad zen iu N aro d o w y m , w y d a n o b y sp raw ied liw o ści ateu sza W oltera, niem oralnego M oliera, sp ro śn eg o La F o n ta in e 'a, d em ag o g a Jana Jakuba! Oto, co się m yśli, oto, g dzie jesteśm y! Oceńcie to, p a n o w ie sęd zio w ie przysięgli!

P anow ie sędziow ie, to p ra w o k ry ty k i u sta w , k ry ty ki szczególnie ostrej, g d y chodzi o u sta w y karne, k tó re m o g ą tak łatw o w ycisnąć n a obyczajach społeczeństw a p iętno b a rb a rz y ń stw a , to p ra w o krytyki, które znajduje się tu ż obok o bow iązku n a p ra w y społecznej, to p ra w o pisarza, nie m niej św ięte niż p raw o u staw o d aw cy , to p ra w o konieczne, to p ra w o w ieczne - istnieje; w y, p anow ie sędziow ie, u znacie to p raw o , uw o ln icie oskarżonych.

Ale oskarżenie tw ierd z i - i to jest d ru g i jego a rg u m e n t - że krytyka, zam ieszczona w piśm ie ,,1'Evenem ent" szła z b y t daleko, była za gorąca, za ostra. Ah, p an o w ie sędziow ie, p rzy p o m n ijcie sobie ten fakt, k tó ry by ł

* 21 stycznia 1793 miało miejsce stracenie Ludwika XVI-ego.

(16)

p o w o d e m i p rz e stę p stw a i oskarżenia; zbliżcie się doń, u w ażn ie m u się p rzy p atrzcie.

Jakiś człow iek, jakiś skazaniec, jakiś nieszczęśnik, zostaje któregoś rank a zaciągnięty n a plac p ubliczny. T am stoi szafot. C złow iek b u n tu je się, w alczy; nie chce um rzeć, jest taki m łody, m a z aled w ie 29 lat... Mój Boże! w iem , że m i się pow ie: „T o b y ł zb ro d n ia rz !" A le słuchajcie dalej! D w óch k ató w chw yta go, ręce i nogi m a zw iązane; on o d p y c h a k atów . R ozpoczyna się straszna w alka; skazaniec w p y c h a sw e zw iązan e sto p y p o m ię d z y szczeble szubienicy, p o słu guje się szafo tem w o bronie p rz e d nim . W alka trw a dalej, p rzerażenie o g arn ia tłum . Kaci ze w sty d e m n a tw arzy , a p o tem n a czole, bladzi, dyszący, przerażen i, zro z p a c ze n i - zro zp aczen i n iew ia d o m o jaką straszliw ą i p o n u rą ro zp aczą - p o chy len i p o d ciężarem tego p o w szech n eg o w strętu , k tó ry w in ien od nosić się tylko do sam ej instytucji, d o k a ry śm ierci, a p a d a - niesłusznie - n a biern y jej in stru m e n t, n a kata, - obaj kaci czynią jakieś dzikie w ysiłki. Trzeba, by siła była po stronie p raw a , to jest zasad a. C złow iek kurczo w o p rzy w ie ra d o szubienicy i b łag a o łaskę; o d zież n a nim p o d arta, nagie ram io n a opły w ają krw ią; w ciąż się jeszcze opiera. W reszcie p o trzech k w a d ra n sa c h (Poruszenie. P ro k u ra to r czyni przeczący ru ch głow ą. W iktor H u g o m ów i dalej:) - tu się kw estio n u je ilość m in ut; d o b rze p o 35 m inutach, jeśli chcecie, p o 35 m in u tac h tych p o tw o rn y c h w ysiłków , tego w id o w isk a bez nazw y , tej agonii - agonii dla całego św iata, pom yślcie o tym , p ano w ie sędziow ie, agonii dla p atrząceg o lu d u , tak sam o, jak d la skazanego - po tym w iek trw ającym lęku o d p ro w a d z a się, p a n o w ie sędziow ie, skazańca z p o ­ w ro tem do w ięzienia. L ud odetchnął: lu d , k tó ry zach o w ał p rze są d y starej ludzkości i k tó ry jest m iłosierny, bo jest su w e ren n y , lu d w ierzy, że tem u człow iekow i b ę d z ie u czy n io n a łaska. A le nie. G ilotyna jest zw yciężona, ale stoi ona p rze z cały d zień, sterczy p o śró d p o ru sz o n e g o m iasta.

A w ieczorem , o trz y m aw szy posiłk i katów , w iąże się tego człow ieka tak, że jest tylko rzeczą, i w nocy p rzen o si się go n a ten plac, płaczącego, wyjącego, błędnego, całego w e krw i, błagającego o życie, w zyw ającego Boga i rodziców , gdyż, w obec śm ierci, ten człow iek stał się z n o w u dzieckiem . (Poruszenie). W ciąga się go n a szafot i głow a jego spada! - I w te d y dreszcz p rzen ik a w szystkie sum ienia: n ig d y m o rd sp raw ied liw o ści nie u k a z ał się z w iększym cynizm em i nie w y w o ła ł w ięk szeg o w strętu ; k a ż d y p o czu w a się do w sp ó ło d ­ pow iedzialności za tą p o n u rą rzecz, k tó ra się p rz e d n im tu odbyła, k ażd y czuje w głębi sw ego su m ien ia to, co b y się o d czu w ało , g dy by u jrzan o w e Francji, w p e łn y m b lask u słońca, cyw ilizację, zn ie w aż o n ą p rzez b a rb a rz y ń ­ stwo! I w tej w łaśnie chw ili w y ry w a się z piersi m ło dzień ca okrzyk, idący z jego w ew nętrzności, z jego d u szy , ok rzy k litości i trw ogi, ok rzy k w strę tu i ok rzyk ludzkości; i za ten o k rzy k m ielibyście p a n o w ie go karać! P ostaw ieni w obec tych straszn y ch faktów , k tó re p rz e d chw ilą w y w o łałem p rze d w a sz y ­ m i oczam i, w y m ielibyście, p a n o w ie sędziow ie, po w ied zieć gilotynie: „M asz rację!" A m iło sierdziu , św iętem u u czu ciu m iłosierdzia: „Jesteś w błędzie!"

(17)

To niem ożliw e, p an o w ie sędziow ie przysięgli!

W idzi pan, p an ie p ro k u ra to rz e , m ów ię to p a n u bez żadnej złości czy zjadliw ości, b ro n i p a n złej spraw y . Jakby się p a n nie starał, w k ra c za p a n w w alkę z cywilizacją, z lep szy m i obyczajam i, z p ostęp em . M a p a n p rze c iw ­ ko sobie w szystkie te zasad y , w k tó rych cieniu o d sześćdziesięciu lat Francja kroczy n a p rz ó d i każe św iatu m aszerow ać; n ien aru szaln o ść życia lu d zk ieg o , u czucie b rate rstw a dla n ieu św iad o m io n y ch , niew iedzących, d o g m a t p o ­ p raw y , k tó ry z astąp ił d o g m at zem sty. M a p a n przeciw k o sobie w sz y stk o to, co u m y sł lu d zk i rozjaśniło, to, co w sercach drga: filozofię i religię. Z jednej stro n y W oltera, z drugiej - C hrystusa.

Jakby się p a n nie starał p rze d staw ić tę stra szn ą pom oc, k tórą jak ob y szafot niesie społeczeństw u, - społeczeństw o w g ru n cie rzeczy b rzy d z i się n ią i nie chce jej. Jakby p an , p an ie p ro k u ra to rz e i jakby w szyscy zw o lenn icy kary śm ierci się nie starali - nie w ybielicie starej k ary talionu! N ie w ybieli p a n i nie w ybielą oni tych p ra w po n u ry ch , n a k tó ry ch lśni czerw ień krw i, spływ ającej od ty lu w iek ó w ze ściętych głów .

Panow ie, skończyłem .

Mój synu, sp o tk ał cię dziś w ielki zaszczyt; zostałeś u z n a n y za dojrzałego do w alki, d o cierpień m oże, w im ię św iętej za sa d y p raw d y . O d d n ia dzisiejszego w ch o d zisz w p ra w d z iw y w iek m ęski naszych czasów , to znaczy w w alkę o p ra w d ę i spraw iedliw ość. Bądź d u m n y , choć jesteś zw y k ły m szeregow cem w służbie idei ludzkiej i dem okratycznej: siedzisz n a ław ie, n a której siedział Beranger, n a której sied ział Lam ennais!

Bądź n iew z ru sz o n y w tw y ch p rzek o n an iach i - niech to b ęd zie m oim o statnim słow em - g d y b y ś p o trz e b o w a ł jakiejś m yśli dla w zm o cnien ia twej w iary w p ostęp, twej w ia ry w przyszłość, twej w iary w ludzkość, twej nienaw iści dla k ary śm ierci, tw eg o w strę tu dla szafotu - pam iętaj, że siedzisz na ław ie, n a której sied ział Lesurques!*.

W iktor H u g o siad a n a sw y m m iejscu w śró d n ieop isaneg o w z ru sze n ia i en tu zjazm u publiczności. W szyscy adw o k aci spieszą uścisnąć m u dłoń. P ro k u ra to r Suin p o d n o si się, chce replikow ać. Ale n ik t go nie słucha; ro zp ra w a jest, z konieczności, p rz e rw a n a n a kilka m in ut. W reszcie p ro k u ra ­ tor m oże przem aw iać.

R eplika p ro k u ra to ra Suin

W szyscy w iedzieliśm y, że u sły szy m y człow ieka, k tó ry b ro nić m a dw oje u k ochanych dzieci: sw ego sy n a p rze d e w szy stk im , sw ą ideę n astęp n ie. Idea ta - p o w ie d z m y to głośno - należy d o całej ludzkości. W szystkie głosy, za zniesieniem k ary śm ierci przem aw iające, były jednocześnie głosam i n a rzecz

* Słynna omyłka sprawiedliwości z końca XVIII-ego wieku. Jean Lesurąues, oskarżony o mord, został skazany i stracony (1796). Jego niewinność została później udowodniona.

(18)

sp o łeczeń stw a przem aw iającym i. A czyż ja sam , p an o w ie przysięgli, nie m ó w iłe m w am , że uchylenie k ary śm ierci jest rzeczą tylko czasu i okoliczno­ ści? T u rozszerzo n o k rąg zag ad n ien ia, cy to w an o ró żn e auto rytety, a p o m in ię­ to m ilczeniem istniejące ograniczenia. P o w ołano się n a obecność Boga, k tó re g o w iz e ru n e k się tu znajduje i k tó ry - Sam - b y ł ofiarą kary śmierci. A p rzecież k ara śm ierci była u z n a n a p rze z O jców Kościoła. Jeżeli m ów io no 0 śm ierci Sokratesa, że była śm iercią sp raw ied liw eg o, p o w ied zian o o śm ierci Jezu sa C h rystusa, że b yła śm iercią Boga, poniew aż, zjaw iw szy się z w łasnej w oli p o m ię d z y lu d źm i i m ogąc się w znieść p o n a d p raw o ludzkie, P an N asz, Jezu s C h ry stu s, sam chciał się m u p o d d ać.

T en Bóg, któ reg o śm ierć tu w sp o m n ian o , p ow iedział: „O ddajcie C esarzo­ wi, co cesarskie". Te słow a znaczą: oddajcie p ra w u , co m u należne, poddajcie się w ięc p ra w u , k tóre szanow ać w inniście. M o n tesq u ieu nie b ył zasad niczy m p rzeciw n ik iem k ary śm ierci; w y stę p o w a ł o n tylko p rzeciw ko sto so w an iu jej d o p rze stęp stw , k tóre nie p o w in n y być tak su ro w o karane. Św ięty A u g u styn , k tó reg o z d a n ie p rzy to czon e jest w d w u n a sty m liście Pascala, p ow iedział, że jeżeli tylko Bóg m ógł ro zp o rząd zać życiem lu d zk im , p o w ierzy ł o n tę m oc k ró lo m i republikom .

Sam W olter m iał na k arę śm ierci z a p atry w a n ia p o d ob ne, jak M ontesquieu. G an ił n ad u ży cia, ale n ig d y nie w y stę p o w a ł p rzeciw k o zasadzie.

P o w iedzian o , że g d y b y L u d w ik XVI-ty zn iósł k arę śm ierci, nie zginąłby na szafocie. N ie chodzi tu o karę śm ierci za p rze stęp stw a polityczne; w polityce, jeżeli się chce pozb y ć p rzeciw nika, to, w iecie pan ow ie, że istnieją inne sposoby, niż u ż y w a n e w zw ykłych w y p ad k ach . Jeżeli o m nie chodzi, nie w ą tp ię ani n a chw ilę, że gd y b y p e w n a p artia, której try u m fu nie chciałbym oglądać, zd ob y ła w ład zę, zniesienie k a ry śm ierci n a nicby się nie przy dało . N ie m o żn a stw orzyć p raw , któreby u n iem o żliw iły p o w ró t d ni w rześnio w y ch 1792 roku. W ięc nie m ów cie o z a g ad n ie n iu kary śm ierci w dzied zinie polityczny ch przestęp stw .

M ow a W iktora H u g o była w sp an iała; chylę głow ę p rz e d w ielkim m ów cą. Ale niech ojciec p o zw o li sobie pow iedzieć: tak, m a rację, zachęcając sw ego syna d o pójścia w jego ślady, d o k o n ty n u o w a n ia jego tradycji, tradycji chw ały 1 geniu szu ; ale jednak, jeżeli w p rzy k ład zie, jaki ojciec daje synow i, znajdują się p rz y p a d k i łam an ia p raw a, zm u sz o n y jestem pow ied zieć synow i: „ Z a ­ trzym aj się! Id ź św ietlistą d ro g ą sław y, p o której idzie twój ojciec, ale nie w kraczaj za n im n a ciem ne ścieżki takiej walki!

Jeszcze słow o. W słow ach W iktora H ugo, g d y ten po w iad a, że w id zi kata z tyłu, za fotelem p ro k u ra to ra , zm u sz o n y jestem stw ierd zić n o w ą obrazę. P rzybyłem tu, d o tego p rzy b y tk u spraw iedliw ości, dla zabezpieczenia n ieza­ leżności sędziow skiej, g d y ż nie chcę, b y zn iew ag am i p o w strz y m y w a n o sędziów od spełnienia sw ych o bow iązków . Z góry chciano osm agać decyzję spraw iedliw ości, k ajd anam i skuć sędziego: to jest atak, sk ierow an y p rzeciw ­ ko praw u .

(19)

Teoria, tu p rze d staw io n a , p ro w a d z i p ro sto do zniesienia w szelkich kar, gd y ż jeżeli życie lu d zk ie jest n ien aru szaln e, tak ą być w in n a rów nież jego wolność; w ten sposób doszło b y się d o o d eb ran ia sp o łeczeństw u w szelkiego sp o sobu represji."

Z kolei p rze m aw ia ł adw . C rem ieux, ob rońca w sp ó ło sk arżo n eg o red a k to ra Erdan. Po jego p rzem ó w ien iu p rz e w ó d są d o w y zam knięto, są d u d a ł się na n arad ę. Po n a ra d z ie są d ogłosił w yrok.

E rdan, red a k to r o d p o w ie d z ia ln y „l'E v en em en t" zo stał un iew inn ion y; Ka­ rol H ugo, p o z asto so w an iu okoliczności łagodzących, z o stał skazany na 6 m iesięcy w ięzienia i 500 fran k ó w g rzy w n y . P o n ad to są d n akazał zn isz­ czenie w szystkich zajętych n u m e ró w „ E v en em en t" i ogłoszenie w y ro k u w prasie.

Sursis ä l'execu tio n de la p ein e - tym czasow e zaw ieszenie w y k o n an ia kary - nie było jeszcze p o d ó w czas z n an e w e Francji; K arol H u g o m u sia ł ten w y rok „od siedzieć".

Cytaty

Powiązane dokumenty

To, w czym czujemy się najlepiej, co lubimy robić i robimy to świetnie. To, czego bardzo nie lubimy robić ale inni twierdzą, że robimy

3.112 b) za podkreślenie wzorów wszystkich właściwych substancji: HCl, CCl 4, NaOH, NaNO3, NaHCO3, CO2, CH3COOH, P 43.21 – za poprawne podanie związku, wzorów tworzących go jonów

Za: a) uzupełnienie tabeli: Barwa zawartości probówki II przed reakcją po reakcji pomarańczowa lub brunatna bezbarwna. 18.11 b) podanie zastosowania procesu w probówce

Poziom rozszerzony Copyright by ZamKor P.. Poziom rozszerzony Copyright by ZamKor P.. Poziom rozszerzony Copyright by ZamKor P.. Poziom rozszerzony Copyright by ZamKor P..

Ideologią, która, jak się wydaje, wywiera współcześnie naj- silniejszy wpływ na mieszkańców Gwinei Bissau, kształtując zarówno obraz Zachodu, jak i percepcję

Ideologią, która, jak się wydaje, wywiera współcześnie naj- silniejszy wpływ na mieszkańców Gwinei Bissau, kształtując zarówno obraz Zachodu, jak i percepcję

Przenoszenie zakażenia COVID-19 z matki na dziecko rzadkie Wieczna zmarzlina może zacząć uwalniać cieplarniane gazy Ćwiczenia fizyczne pomocne w leczeniu efektów długiego

Imiona i nazwiska (razem), Adres (razem) pracownik´ow, przedmioty prowadzone przez dan¸a osob¸e, oraz student´ow maj¸acych egzamin z wymienionych przedmiot´ow5. liczb¸e